Sunday, September 22, 2024

IV 24 (P.1) — OSTATNI POCAŁUNEK

    Zatrzasnęła z cichym westchnieniem wieko swojej dość obszernej walizki, bez cienia radości, chwyciła u boku skraj zamka błyskawicznego, który prędko przesunęła po bokach ogromnego bagażu, który ze sobą miała, gdzie skryła dwa ostatnie miesiące życia w tym nadmorskim miasteczku.
    Przygody, która powoli dobiegała końca.
    Na samą myśl poczuła skurcz w sercu, myśląc o tym, chociaż nie była już osobą, która była skłonna poddawać się łzą, z byle błahostki, bo od dawna przestała w niej tkwić ta wystraszona dziewczyna, którą była przed laty, na którą bardziej wpływały emocje, to teraz starała się usilnie nie uronić ani jednej łzy. Czuła przebywające jej ciałem smutek oraz rozpacz, które z każdą chwilą zaczęły wzrastać na myśl o tym, że jutrzejszego dnia już jej tutaj nie będzie, miała chęć rozpłakać się jak dziecko. Przez ostatnie tygodnie zżyła się z tym miejscem, a raczej ludźmi, których tu poznała, szczególnie z jedną osobą, która przez ostatni czas stała się jej bliższa i mogło to zabrzmieć absurdalnie, wręcz zahaczają o abstrakcje, ale prawda była zgoła inna.
    Pomimo jak by usilnie próbowała temu zaprzeczać, nie dało się jednak ukryć, że ktoś stał się jej bliski. Nie chciała, by do tego doszło, nie pragnęła się do kogoś przywiązywać, jednak teraz gdy mając świadomość, że wyjeżdża, uderzała w nią ta brutalna prawda, że tak, zostawiała tu coś, a raczej kogoś, kto momentalnie wywrócił jej życie do góry nogami. Wystarczyły niecałe dwa miesiące, praktycznie codzienne spotkanie, częste rozmowy, w których bliżej się poznawali, by mogła przywiązać się w znaczący sposób do pewnego Hiszpana.
    Westchnęła cicho, prostując się, starając się walczyć sama ze sobą, by się nie popłakać. I czemu tak emocjonalnie reagowała na wyjazd, który i tak wiedziała, że wcześniej czy później nastąpi. Czas było wrócić do kraju, powrócić do swoich ukochanych zwierzaków, które się za nią się na pewno stęskniły. Przyjaciół, których zostawiła, a przede wszystkim znowu wrócić do pracy a wkrótce zacząć kolejny rok na uniwersytecie.
    Jednego z ostatnich wieczorów przeszła jej przez głowę pewna myśl i mogła się wydawać ona dość zaskakująca, jednak ten pomysł pojawił się, w umyślę. Doskonale pamiętała, jak do jej umysłu nasunęła się myśl, o tym, że co by było gdyby się tutaj przeprowadziła.
    Może i było to ruchliwe miasteczko, bo słynęło z turystyki, jednak klimat oraz hałas, był wręcz nieporównywalny do tego jak ruchliwą metropolią było Los Angeles, a przede wszystkim, nie widziała tutaj tak skrajnej biedy, jak widzi się na ulicach słonecznego miasta Kalifornii, i nie żyła w ołudzie, że nie ma takich ludzie, jednak nie koczowali oni na ulicach, jak to ma miejsce na wielu głównych drogach miasta sławy. Skrajne biedactwo mieszała się, z nieprzebytym bogactwem a ona żyła pośrodku tego wszystkiego. Nie uważała się za kogoś majętnego, zważając na fakt, że jej brat miał wiele milionów na koncie. Nie odnosił się z tym, a ona nie rościła sobie praw do jego majątku. Pracowała sumienie na swój sukces i to w sobie lubiła. Nawet jeśli miała do czynienia z gwiazdami z wielomilionowymi majątkami, to jednak traktowała ich jako zwyczajnych ludzi, a Chester jak i jego koledzy z zespołu praktycznie zachowywali się jak zwyczajni ludzie, nie uderzyła im tak zwana sodówka do głowy. Pracowali wciąż ciężko na to co obecnie mają i to w nich podziwiała. Nie stracili kontaktu z rzeczywistością i potrafili wieś zwyczajne życie i chciała tak żyć jak każdy przeciętny mieszkaniec i nie uwikłać się w kredyty, które były wręcz normą dla ich państwa.
    Gdy teraz o tym myślała, to tak w Stanach, miała całe swoje życie, gdyby zdecydowała się na przeprowadzkę, tutaj musiałaby tak wiele zmieniać. Jednak nie zamierzała kryć się z tym, że nie czuła przykrości na wspomnienie wyjazdu.
    Momentalnie jednak powróciła wspomnieniami do pewnego wieczoru, który przeżyła w przeciągu ostatniego tygodnia. Ujrzała obrazy tamtych wydarzeń oczami swojej wyobraźni, a ona znowu powróciła do tamtej nocy, która spędziła na obrzeżach miasta ze swoim kochankiem:

    — Kiedy wyjeżdżasz?
    To pytanie nagle zawisło w powietrzu. Można było niemal od razu wyczuć, jak atmosfera nagle staje się cięższa. Ich dobry nastrój nagle uleciał w dal, gdy wystarczyło, że to jedno pytanie padło wprost z jego ust. Można było się zdziwić i zapytać, dlaczego tak nagle tak wyśmienity nastój przeminął, a wypełniła go dziwna nerwowość i napięcie, które zrodziło się między nimi.
    Stojąc opartym o ścigacz swojego ukochanego ścigacza, popatrzył na stojącą przed nią dziewczynę, której wzrok momentalnie się odwrócił. Uciekała swoim spojrzeniem przed nim, a on widział, jak jej ramiona nagle opadły. Te jarzące się iskierki w oczach, które do tej pory jej towarzyszyły, one nagle zanikły, jakby nagle zamarły, zastygły w bezruchu, ustępując miejsca i tutaj nie mógł nawet skłamać gdy ujrzał w jej oczach niesmak wręcz smutek, który zagościł w tym piękny bladoniebieskim spojrzeniu oczy jego towarzyszki.
    Słyszał, jak cicho wzdycha, gdy tylko to pytanie w końcu padło.
    Jakby oboje przez ten cały czas uciekali przed nim, pragnęli umknąć przed nim. Oboje jakby podświadomie pragnęli jak najmocniej przedłużyć ten czas. To zaskakujące, a zarazem zabawne jak w przeciągu tych ostatnich tygodni ich zażyłość stała się silniejsza. Oboje doskonale zdawali sobie sprawę, na co się piszą, gdy rozpoczynali swój romans ponad dwa miesiące temu. Wiedzieli, że to tylko zabawa, seks bez zobowiązań. Wakacyjna przygoda przeplatana romansem z jego najbliższą przyjaciółką, to przecież tak miało być.
    Nic zobowiązującego!
    Nic angażującego!
    To teraz pora było odpowiedzieć na tak kluczowe pytanie. Dlaczego nagle oboje poczuli niechęć do jej zbliżającego się wyjazdu? Wydawało się to tak banalnie proste, nie w ich przypadku!
    — Czy musimy o tym rozmawiać?
    Cisza nagle została przerwana przez cichy głos. Czuła spojrzenie jego oczu na sobie, miała wrażenie, jakby pragnął ją przeszyć na wskroś. Pragnął wedrzeć się do jej umysłu i odczytać jej wszelkie myśli. Jednak było to wręcz niemożliwe!
    Nikt nie może czytać cudzych myśli. To było realne życie, a nie historia fantasy gdzie wszystko było możliwe.
    — Oboje zdajemy sobie sprawę, że w końcu czas zakończyć tę krótką historię — nie zdawała sobie sprawę, jak wiele trudno przyjdzie jej wypowiedzenie tych krótkich słów.
    Czuła jakby na sercu jej coś ciążyło. Niemiłosiernie ciężki kamień, który nagle opadł na nie, zabierając jej dech w piersi. Przez chwile czuła, się jakby nie mogła złapać porządnego wdechu. W kącikach oczu poczuła łzy, które nagle zaczęły ją niemiłosiernie piec. Zmrużyła prędko po kilka razy oczy, by odgonić od siebie te wstrętne kropelki wody, które pragnęła uronić. Jednak nie pozwoliła sobie na to, nie chciała i nie mogła! Dlatego szybko odgoniła te niechciane łezki i spojrzała na niego w blasku górującego nad nimi księżyca oraz pobliskiej latarni, w której paliło się światło.
    Stali oni na skraju jakieś polany lub pól. Byli znacznie oddaleni od miasta. Gdy przed paroma godzinami otworzyła drzwi do swojego pokoju hotelowego i ujrzała jego ubranego w skórzaną kurtkę, zwykłą czarną koszulkę oraz dopasowane spodnie a pod pachą trzymał kask, zupełnie nie rozumiała, co tutaj robi, jednak wkrótce on rozwiał wszelkie jej wątpliwości, gdy oznajmił, żeby się szykowała, bo chce zabrać ją na przejażdżkę i teraz tak stali po paru godzinach jeżdżąc po okolicach miasteczka, ciesząc się swoją obecnością. Jakby pragnęli nacieszyć się tymi ostatnimi dniami ze sobą, zanim w końcu nie będzie już zmuszona wrócić i nie będzie mogła przedłużyć już swojego urlopu.
    Ricardo nie pozostał obojętny na perspektywę jej wyjazdu, zupełnie jak ona, nie chciał tego! Widziała po nim, że pała ogromną niechęcią do jej wylotu. Mogła tylko snuć domysły, co może czuć i myśleć, jednak wiedziała jedno, ten mężczyzna stał się kimś więcej niż tylko kochankiem czy wakacyjną przygodą. To jawne zakłamanie ich obecnej relacji gdy powie się, że łączy ich tylko łóżkowa bliskość. Nic z tych rzeczy! To było coś więcej, jednak żaden z nich nie potrafił lub zwyczajnie nie chciał odpowiedzieć, co konkretnie to było.
    — A czy ty naprawdę tego chcesz Señorita? — spytał wprost.
    Grom jego słów sprawił, że spojrzała na niego ze smutkiem i goryczą w oczach, w jego oczach nie dostrzegła ani cienia radości. Wręcz przeciwnie było to poblask niechęci i pragnienia tego, by zatrzymać ją tutaj, na dłużej jednak wiedział, że nie zdoła już jej przekonać do tego, wiedział także, że nie było żadnego sensu tego robić.
    — Szczerze!? — spytała wprost.
    Widziała, jak delikatnie skinął głową, przytakując, a ona przez moment nic nie powiedziała. Odezwała się po dłuższej chwili, ponownie zwracając na niego swój wzrok:
    — Nie chce — przyznała ze szczerością — Jednak oboje wiedzieliśmy Señor — stwierdziła rzeczowo — Nie będę chyba mało spostrzegawcza gdy powiem, że oboje pisaliśmy się na układ z korzyściami, jednak coś po drodze się zmieniło, albo… — urwała, nie potrafiąc znaleźć słów, by to określić — Nie ujrzeliśmy, w którym momencie przestał być to tylko seks, a stało się czymś więcej, pomimo tej absurdalności, że sypialiśmy w trójkącie wraz z Courtney. Czy jednak ja, czy ty jesteśmy w stanie powiedzieć, że to miłość? Raczej nie do końca, jednak nie możemy zaprzeczyć temu, że jest to głębsza więź, która nas połączyła.
    Ponownie między nimi zapadła chwila niezręcznej ciszy.
    — Jednak perspektywa, że wyjeżdżasz, jakoś dziwnie mnie smuci — stwierdził po chwili ciszy.
    Popatrzyła na niego, z trudem powstrzymując poruszenie, które pojawiło się w jej sercu, widok nieco przygnębionego Hiszpana sprawiał, że napełniło ją to smutkiem i niepokojem.
    — Wiem Ricardo i cholernie tego żałuje, jednak nie zamierzam kryć, że te dwa miesiące były cudowne. Dzięki tobie i Courtney odżyłam na nowo po dość ciężkich miesiącach w swoim dotychczasowym życiu. Bawiłam się z wami świetnie.
    Mimowolnie na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, wspominając ich nocne eskapady, to jak mimo że mogło wydawać się to dziwne, spełniła swoje najskrytsze fantazje erotyczne. Spotkała dwoje ludzi tak bardzo otwartych, interesujących i ciekawych, że nie tylko seks z nimi był czymś niezapominanym, ale oni sami byli tak intrygującymi osobami, że szkoda było jej porzucać tej znajomości, jednak najbardziej odczuwała smutek, na myśl musi opuścić Ricardo. To najbardziej ją przygnębiało.
    — Gdybym starał się jakoś obojga nas pocieszyć, w tej sytuacji jest to trudne, bo nie wiem, co powiedzieć — rzekł, rozkładając w beznadziei ręce.
    — To prawda, on sam nie wiedział, co ma na to powiedzieć, to wszystko wydawało się takie dziwne, nierealne jednak taka była prawda, dobiegł już koniec tej przygody.
    — Można powiedzieć, że może kiedyś się spotkamy — próbowała dodać pocieszająco ich obojga.
    Lecz nawet to nie sprawiło, że poczuli się lepiej.
    — Nie myślałem, że tak źle zniosę perspektywę twojego wyjazdu — mówił.
    Musiała mu całkowicie przyznać racje.
    Jednak kolejną rzecz, którą musiała powiedzieć, co wyszło jej na plus przy tym wyjeździe, to fakt, że zapomniała o swoim byłym partnerze, a raczej tego co jej zrobił. Mimo że przed przyjazdem, nie myślała o tym, to teraz praktycznie zapomniała o swoim związku. Jednocześnie zapominając co sobie obiecała gdy zakończyła związek z Michaelem, że nigdy więcej już żaden mężczyzna nie zwróci jej w głowie.
    Czy obecna sytuacja była zaprzeczeniem tego co było?
    Czy Ricardo nie stał się dla niej kimś więcej, niż tylko facetem, z którym mogła spędzić upojne chwile?
    — Nie mogę jednak odmówić ci, że jesteś wspaniałą kobietą, bystrą i bardzo inteligenta. Widzę w tobie cechy dziewczyny, której poszukuje wielu mężczyzn. Ambitnejpracowitej, mądrej oraz bardzo cha rematycznej i nie jednokrotnie potrafiącej stawiać na swoim. Może nie poznałem cię bliżej, jednak czuje, że potrafisz zajść za skórę.
    Mimowolnie na ostatnie słowa się uśmiechnęła. Bo owszem, bywała zadziorna i bardzo uparta, co wielu jej znajomych odczuło. Miała bardzo stanowczy charakter, który się w końcu ujawnił gdy pozwolono jej być sobą. Stała się, jak to mówili chłopacy z zespołu „Gorszą wersją Chester w kobiecym ciele” i nie zaprzeczała, była charyzmatyczna czasami irytująca i wredna, jednak nie mógł jej nikt odmówić, uczuciowości, troski a w związkach potrafiła, zachowywać wierność i poszanowanie do swojego partnera co jej były nie docenił, idąc z nią w bój.
    Potrząsnęła głową, by odgonić od siebie te niechciane myśli…
    
    Gdy teraz wracała do tamtego wieczoru, jeszcze bardziej miała ochotę się rozpłakać, bo w końcu nadszedł dzień jej wyjazdu. Powrotu do jej rodzinnego kraju. Po cudownych tygodniach spędzonych w San Sebastian czas było wrócić do szarej rzeczywistości. Jednocześnie nie było już jej stać na przeciąganie tego urlopu, czas było wrócić do kraju i wrócić do pracy. Powrócić do malowania co tak wręcz, kochała i uwielbiała. Mimo że czuła, niechęć do wyjazdu wiedziała, że to już pora za miesiąc, zaczynają się studia.
    Nie wiedziała co będzie dalej. Nie miała bladego pojęcia co zrobić ze stosunkami z Ricardo, czy jakoś uda im się ten kontakt przedłużyć a jeśli nie, to jednak nic nie odbierze jej tych wspaniałych wspomnieć spędzonych z nim czy Courtney. Cudnowne chwile i zabawy, tygodnie przepełnione radościami, bez żadnych trosk nie myśląc w najmniejszym stopniu o jej problemach w Kalifroni. Można było powiedzieć ze życie niczym z bajki, ale to były tylko pozory, bo w końcu było czas powrócić do zwyczajnego życia.
    Po całej sypialni rozniósł się dzwonek połączenia. Co niemal sprowadziło ją na ziemie z głębszych przemyśleć. Podeszła do szafki i sięgnęła po wibrujący telefon i popatrzyła na ekran, gdzie dostrzegła imię oraz zdjęcie Ricardo. Zawiesiła palec w powietrzu, przez moment zawahała się, jakby przez moment miała chęć nieodbierania. Oprzytomniała po chwili, gdy wróciło do niej, że przecież mężczyzna miał odwieść ją na lotnisko i nie chodziło o to, że ona o to prosiła, bo nie miałaby takiej śmiałości, lecz to on jej to zaproponował, tłumacząc, że nie będzie tłukła się taksówkami z bagażem i sam ją zawiezie.
    Nacisnęła zieloną słuchawkę i niemal z bólem serca, przyłożyła ją do ucha, po kilku sekundach jej zmysły wręcz zostały zaatakowane przez głęboki głos. Delikatnie przymknęła powieki gdy usłyszała, jak się z nią wita. Jednak w jego barwie głowie jakby nie spał całą noc.
    — Gdzie jesteś Bella? — dobiegło ją jego pytanie.
    Słysząc jego niemal przenikający, przez jego barwę głosu smutek momentalnie poczuła ucisk w sercu. Pomimo tego, że starał się za wszelkich sił udawać, że nie obeszło go, że wyjeżdża. Mogła jedynie domyślić się jaki bałagan panuje w jego głowie, zupełnie jak u niej. To już nie chodziło o to, że bardzo polubiła to miejsce, ale właśnie o to, że nie chciała jego zostawiać!
    Najgorsze uczucie i poczucie świadomości, że zostawiasz kogoś, kto tak bardzo stał, ci bliski wiedząc, że prawdopodobnie to wasze ostatnie spotkanie w życiu. To bolało.
    Miał być to tylko romans, przygodny seks, wakacyjna sielanka, nic wiązce, czy zobowiązującego, jednak ktoś napisał dla nich zupełnie inny scenariusz i musieli podążyć ścieżką którą wyznaczył im ich losu.
    Musiał ich rozdzielić!
    I to cholernie bolało!
    — W pokoju już wychodzę — odparła pośpiesznie, zdejmując jedną ręką walizkę z łóżka.
    — Zaczekaj tam na mnie, pomogę ci z nią.
    Nie czekał, na to aż odpowie, Rozłączył się w tej samej chwili, a ona jeszcze przez kilka sekund trzymała telefon przy uchu. Opuściła ją wkrótce, wsuwając komórkę do kieszeni wygodnych sortów, które miała na sobie. Nie było sensu ubierać nic długiego, zwłaszcza że nocami jak i tutaj w Hiszpanii tak jak Los Angeles o tej porze roku było na tyle ciepło, że nie musiała nic wkładać więc bez sensu siedzieć i grzać się w długich ciuchach.
    Nie dostrzegła, jak minęła krótka chwila, dopiero postukiwanie w drzwi wybudziło ją z letargu, w który wpadła dość dłuższą chwilę wcześniej. Podeszła do nich i przekręciła klucz.
    Z chwilą gdy otworzyła bardziej ciemne skrzydło, zobaczy za nim mężczyznę ubranego w ciemną koszulkę oraz dopasowane z ciemnego jeansu spodenki a na nogi założył dość letnie buty. Włosy idealnie były podniesione i za czesane do tyłu a zarost wręcz idealnie przystrzyżony. Spoglądał na nią za oprawek swoich ciemnych okularów. Pomimo że krył się za ciemnymi okularami, to jednak widziała grymas na jego twarzy i mogła wręcz wyczuć od niego, że zupełnie jak ona nie chce, by wylatywała.
    — Jedziemy? — spytał troszkę bezuczuciowo.
    Jednak czuła, że to ty przykrywa, był, by ukryć smutek czy rozczarowanie, które owładnęło jego sercem i umysłem. Jednak nic nie poradzi. Pewna historia się kończy, by rozpoczęła się kolejna. Spędzili ze sobą niezapomniane chwile, ale to już koniec, który właśnie dobiegł kresu.
    Patrzyła, jak bez trudu chwycił rączkę jej walizki i pociągnął za sobą. Niemal w bardzo niezręcznej ciszy opuszczali jej pokój hotelowy. Po raz ostatni przyłożyła kartę do zamka, usłyszała to charakterystyczne zamknięcie i podążyli korytarzem do wind. Pomimo że nie odezwali się ani słowem, oboje jednak myśleli wciąż o tym samym.
    Jak prędko to zleciało?
    Zaledwie przed paroma tygodniami, siedząc w lobby i czekając na chłopaków z ekipy, miała jechać na zawody, gdzie spotkali się ponownie. Tamten jeden wyścig ten durny zakład sprawił, że teraz oboje wychodzili przed hotel, gdy uregulowała ostatnie sprawy z recepcjonistką z wręcz krającymi sercami i wręcz okrutną świadomością, że już jutro nie zobaczą siebie tak jak co dzień. Ona będzie na innym kontynencie podzieleni od siebie oceanem i wieloma kilometrami drogi. Sama ta myśl ich obojga wręcz przerażała, że tak to się zakończy. Zobaczą siebie po raz ostatni przed wejściem na bramki sprawdzające.
    Niemal zacisnęła mocno zęby, by nie uronić ani łzy, Przecież nie będzie płakać z tak błahego powodu, nawet po rozstaniu z byłym praktycznie nie popłakała się, bardziej się wkurwiała na to, jakim egoistycznym dupkiem się okazał.
    Ricardo bez trudu wrzucił jej bagaż do bagażnika swojego samochodu z chwilą gdy ona zasiadła na miejscu pasażera. Wybrała praktycznie nocny lot, by wrócić nad ranem do kraju. Jednak najwyższa pora było powrócić do swojej małej rodzinki, do życia i zostawić w końcu to za sobą.
    Cholernie trudno było im jechać obojga, siedzieli pogrążeni w zupełnej ciszy, która była teraz dla nich tak bardzo niezręczna. Oboje myśleli o tym samym, wspominając swoje cudowne chwile, które tutaj spędzili.
    On sam myślał jak bardzo ten przygodny romans otworzył mu oczy na to jak w ciężkiej sytuacji znajduje się ze swoją dziewczyną. Nie chodziło o ich życie erotyczne o ich przygodnych parterów, a to, w jakiej kruchej kondycji była ich relacja. Kiedyś za sobą by w ogień wskoczyli, teraz coś się wypaliło między nimi i żyli monotonią związku. Niby mieli wspaniałe życie towarzyskie, ale co z tego, jak od pewnego czasu ich relacje zaczęły się psuć. Praca to też co innego, robili, co kochali, ale to oni się wzajemnie wypalili. A obecność Julii to jemu uświadomiła, że musi porozmawiać ze swoją dziewczyną o ich związku
    Mężczyzna wjechał na strzeżony parking tuż przy lotnisku, zgasił silnik, a oni we dwoje przez dłuższą chwilę pozostali w kompletnej ciszy, oboje patrzyli przez okno samochodowe na ogromny gmach lotniska, przed którym się zatrzymali. Oboje pozostali jakby nie wzruszeni, z tą jedną myślą, którą trudno było im wypowiedzieć na głos. Nie potrafili spojrzeć na siebie, raniąca świadomość, że to ich ostatnia podróż razem sprawiła, że przedłużali tę chwilę, rozstania jak mogli. Lecz nie mogli trwać dłużej, ona musiała oddać bagaż, a potem przekroczyć bramki bezpieczeństwa szukając swoje bramy, skąd kołował jej samolot do Nowego Jorku, pierwszy przystanek, by potem czekać parę godzin na kolejny lot już bezpośredni do Miasta Aniołów.
    Czuła wręcz kujący ból w piersi na myśl, że już jutro będzie stać na ojczystej ziemi, opuszczając klimatyczne San Sebastian. Może i były to długie wakacje, jednak przez myśl jej przemknęło, że mogła, by się tu przenieś i zamieszkać, ale musiała, odrzucić od razu tę sugestię jej miejsce było w Los Angeles, całe życie, znajomi, przyjaciele czy brat i jej kochane futrzaki.
    Czas zakończyć tę podróż.
    — Dziwnie mi, z tym że wylatujesz — przyznał młody mężczyzna.
    Kątem oka widziała, jak odwraca spojrzenie w jej kierunku, nie pozostała, mu dłużna wkrótce spoglądali sobie w oczy, kryjąc tragające nimi emocje. Widziała, jak stara się uśmiechnąć, jakoś rozładować tę napiętą atmosferę, kącik jej ust drgnął nieznacznie do góry.
    — Aż wydaje się to trochę niedorzeczne, że nie zadzwonię do ciebie jutro, nie wyciągnę cię na miasto. Trochę czuje się z tym... — z każdą chwilą słowa stawały się coraz trudniejsze do wypowiedzenia.
    — Nie uważasz, że tak powinno być? — spytała cicho, z cichym westchnieniem — Ty i Courtney wrócicie do swojego życia, ja wrócę swojego — mówiła — Bawiłam się z wami doskonale i długo nie zapomnę o tych wakacjach, ale czas wrócić do rzeczywistości. Ja muszę wrócić do pracy, do moich zwierzaków czy przyjaciół. Oni na mnie czekają, ty cóż musisz poukładać swoje życie wraz z dziewczyną. Każda książka ma swoje zakończenie, my mieliśmy krótką historię. Szkoda, że poznaliśmy się w takich okolicznościach, ale nie będę już dłużej w waszych relacjach mieszać. Czas to zakończyć!
    Nawet nie czekając na jego reakcje, otworzyła drzwiczki samochodu i opuściła go. Wzdychając wilgotny zapach powietrza, a na horyzoncie widząc zbliżającą się czerń chmur, które zmierzały w ich stronę, wiatr powiał jej włosami, gdy podeszła do bagażnika. Uchylając klapę, wyjęła walizkę, niemal w tej samej chwili tuż przy niej stanął Ricardo.
    — Chociaż pozwól, że przedłużmy tę chwilę rozstanie o te parę minut — poprosił.
    Widziała, jak wyciąga ku niej dłoń i wręcz zabrał z jej uścisku jej walizkę. Chociaż nie sprawiała ona jej większej trudu, pociągnął ją za sobą, niemal w tej samej chwili obejmując ją ramieniem.
    Idąc ku wejściu na lotnisku, szli wręcz pogrążeni w absolutnej ciszy, jedynie gwar z lotniska, przerwał tą wręcz idealną harmonię. Gdy przekroczyli próg portu lotniczego, oboje zrozumieli, że widząc się tutaj po raz ostatni.
    Zatrzymali się pośrodku ogromnego holu, który prowadził do bramek oraz punktu oddania walizek, gdzie stało już dość dużo osób i wkrótce ona stanie i tam. Mogła wcześniej oddać bagaż, jednak wiedziała, że może zapomnieć czego, zabrać wolała przyjechać wcześniej na lotnisko i oddać na parę godzin przed lotem. Jej samolot odlatywał za cztery godziny, a trzy godziny musiała już być poza bramą.
    Stanęli naprzeciw siebie, nie potrafiła spojrzeć mu w oczy, uciekła spojrzeniem, by tylko na niego, nie patrzeć wiedząc, że ból będzie znacznie gorszy gdy spojrzy. Jednak czuła, jak wręcz przeszył ją swoim spojrzeniem ciemnobrązowych tęczówek. Pragnął zapamiętać po raz ostatni ją w każdym drobnym szczególne. Co najgorsze to żaden z nich nie zaproponował, by poddała mu swój amerykański numer, jednak oboje doskonale zdawali sobie sprawę, że nie mogli wiązać ze sobą przyszłości, gdy jeden z nich był ją zajęty i w na pozór szczęśliwym związku.
    — Chyba co mogę powiedzieć, to ci podziękować za wspaniałą przygodę — odezwał się Ricardo — Nie powiem to, były wspaniałe dwa miesiące.
    Co było wręcz komizmem obecnej sytuacji, w jakiej się znalazła, to, że jej serce pękło na myśl, że nie zobaczy już nigdy więcej Ricardo, gdy uderzyła ją bezpośrednia myśl, że to już koniec, niżeli bardziej odczuła ból po zdradzie. Momentalnie przymknęła oczy, spod którego spłynęły słone krople łez i chociaż nie chciała, one same popłynęły.
    Nawet nie dostrzegła tego jednego momentu, gdy widząc jej łzy, Ricardo objął ją i mocniej przytulił do siebie. Wręcz spragniona jego bliskości wtuliła się w niego, chcąc jak najbardziej pozostać w jego bezpiecznych objęciach. Pragnienie pozostania dłużej była dużo silniejsza niż powrotu do domu. Owszem, za którym tęskniła, ale to tutaj w Hiszpanii ponownie odnalazła furtkę do możliwej szczęśliwej miłości, jednak nawet nie mogła jej otworzyć.
    I to bolało bardziej!
    — Czas to zakończyć Señor — z niechęcią odsunęła się od niej.
    Otarła wieschem dłoni cieknące po policzkach łzy i popatrzyła na mężczyznę, który skradł jej serce. Nawet nie zauważyła, jak chwyciła jego dłoń, którą teraz mocno trzymała
    — Siempre te recordare Señorita.
    W końcu po dłuższej chwili z niechęcią rozplotła ich dłonie oraz ujmując rączkę walizki.
    — Adiós Señor.
    Odwróciła się na pięcie, nie mogąc, już znieś dłużej tej chwili pożegnania i ciągnąć swój bagaż powędrowała w stronę punktu oddania walizek. Idąc tam, była już praktycznie przy ostatniej osobie która stała w kolejce, jednak coś ją tknęło.
    Porzuciła walizkę, nie patrząc, co może się z nią stać.
    On nadal tam stał.
    Podbiegła do niego prędko, nie zwracając uwagi na przechadzających się ludźmi. Szybkim krokiem pokonała dzielącą ich odległość i niemal parę sekund potem, uchwyciła jego twarz w dłonie, składając na jego ustach bardzo gorący pocałunek, pełen uczucia i tęsknoty, którą nią przepełniała. Czuła momentalnie, jak obejmuje ją w pasie i przyciąga bliżej siebie, po chwili niemal tonęła w jego bezpiecznych ramionach. A oni nie mogli się od siebie oderwać. Pełen uczuciowości i pasji pocałunek był wręcz przepełniony smutkiem i rozpaczą za drugą osobą jednak czy można było wyczuć w nim coś więcej? Czy pasja było tylko przedsmakiem tego co naprawdę ich dzieliło?
    Nie było jednak czasu się nad tym rozwodzić.
    Gdy po chwili odsunęli się od siebie, przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy, ze splecionymi dłoni. Z niechęcią i żalem spoglądali sobie w oczy, aż zaczęła wolno puszczać jego rękę. Czuła jak ściska ją mocniej, nie chcąc, by się wyrwała z jego uścisku, jednak w końcu odeszła na parę kroków, zatrzymała się jeszcze przez moment, by na niego spojrzeć i bez słowa odwróciła się na pięcie i powędrowała w stronę walizek.
    Obserwował, jak podchodzi do swojej walizki i chwyta ją i wkrótce widziała, jak znika w tłumie ludzi, którzy śpieszyli się na swoje loty.
    Pozostał sam!
    — Jeszcze się zobaczymy Señorita obiecuje!
    W końcu i on opuścił teren lotniska, gdy ona zdała bagaż do nadania, wiedząc, że pora już wrócić do domu.






No comments:

Post a Comment