Saturday, September 21, 2024

IV 23 (P.1) — NAMIĘTNOŚĆ W ZATOCE

    — Może to być zaskakujące — odezwał się młody mężczyzna oparty o barierkę statku, ukradkiem spoglądając w jej stronę.
    Ona sama stanęła tuż obok niego, spoglądając na rozciągający się przed nią widok na błękit oceanu, po którym mały jacht dryfował od dwóch dni, lecz ani na moment nie stracił swojego kursu. Pływał w pobliżu zatoki, którą nazywali Perłą Północy, wykorzystuje jak najbardziej jej ostatnie dni pobytu.
    — Wręcz durne — mówił dalej, a spomiędzy jego ust popłynęło ciche westchnięcie.
    Odruchowo spojrzała w jego kierunku, niemal w tym samym czasie gdy on popatrzył na nią. Spoglądali sobie w oczy, przez moment, w których na pozór nie można było nic dostrzec, jednak było to mylne spostrzeżenie, ukryte za obojętnością i maską uczuć żaden z nich nie chciał, pokazać jak bardzo jest mu przykro. Jemu, bo pomimo ich początków, dostrzegał w niej już kogoś bardziej wartościowego niż jedynie znajomą czy mógłby powiedzieć, że było to coś więcej, było to trudne do powiedzenia i nie chciał rzucać słów na wiatr. Znali się zaledwie dwa miesiące i może to było abstrakcyjne wręcz nie do pomyślenia, żeby po tak krótkim czasie zżyć się z drugą osobą jednak jeśli na co dzień przebywa się z nią, nie było praktycznie dnia, by nie widywali się, ze sobą poznając się już nieco lepiej to normalne, że świadomość tego, że druga osoba wyjeżdża, jest wręcz przygnębiająca i smutna.
    Rozstania czy wyjazdy nigdy nie należały do przyjemnych rzeczy i można pomyśleć, że ona już do tego przywykła, bo w końcu spotykała się z mężczyzną, który bywał w rozjazdach miał ich czasami dosyć dużo gdy wraz z zespołem wydał płytę, którą pragnęli rozformować to jednak nie, wciąż czuła niesmak i wręcz ogarniający ją smutek, gdy wiedziała, że musi gdzieś wyjechać.
    W tym przypadku było nieco inaczej i nie dało się tego ukryć, że tak nie było. Tutaj po paru tygodniach wyjeżdża, już zwyczajnie do kraju zostawiając ich tutaj i pomimo że wiedzieli, że są rozmowy internetowe to jednak byli tylko kochankami i nie powinni sobie zawracać głowy, drugą osobą jak się rozstaną.
    — Najchętniej zapragnąłbym, żebyś tutaj została — wyznał ze szczerością, po czym odwrócił wzrok, by móc spojrzeń na spokojne morze przed nimi.
    Nie odpowiedziała od razu, bo tak naprawdę walczyła, z pokusą by po jej sercu nie rozlał się ogromny żal i niechęć do wyjazdu. Zacisnęła mocniej zęby, czując nieprzyjemne uczucie w sercu. Westchnęła niezwykle cicho i na moment spojrzała na swoje splecione dłonie oparte na krawędzi balustrady, by potem podnieś wzrok i zupełnie jak jej towarzysz zapatrzeć się na bladoniebieski ocean.
    — Wiem — przyznała szczerze — Jednak twoje życie jest tutaj, moje w Stanach. Gdyby nie trzymały mnie tam obowiązki czy to firmowe, czy bagatelo studenckie to chętnie bym się tutaj przeniosła, jedynie sprowadziła swoje zwierzaki — rzuciła, bo przez ten czas pokochała życie w Hiszpanii, oczywiście miała ona swoje plusy i minusy jak w każdy innym kraju jednak czuła się tutaj dużo lepiej niż w Stanach a co ważne widziała znaczne różnice nawet tak wręcz niepozorne jak znacznie lepsza żywność. Widząc podejście Europejczyków do odżywania, mogła stwierdzić wprost, że Stany Zjednoczone w wielu kwestiach mogli, by się od nich uczuć. Mimo że pokochała to miejsce, trzymał ją sentyment do własnego kraju. Również tak istotny aspekt tam było większość jej przyjaciół, brat czy znajomi.
    — Zdaje sobie z tego sprawę jednak gdybym miał być szczery przynajmniej, przez moment to wydaje mi się, że znalazłem osobę, przy której mógłbym się ustabilizować i przestać żyć jak obecnie i wcale nie chodzi o to, że nie podoba mi się ono, ale tak naprawdę chodzi o aspekt…
    — Miłosny — przerwała mu — Patrząc na to, że i tak wiele o sobie się dowiedzieliśmy to kolejne miesiące, mógłby nam pomóc rozwinąć tę relację i chyba mylnie myślimy oboje, postrzegając to jedynie jako układ, wakacyjny romans, jednak będę z tobą brutalnie szczera. Nie potrafiłam, bym wejść w związek dwa miesiące po poznaniu, nie jestem durna, poza tym nie dawno zerwałam zaręczyny i… — niemal od razu poczuła na sobie jego zaskoczone spojrzenie.
    — Byłaś…?
    — Czas przeszły — streściła krótko — Mało istotne po prostu wolałabym cię bardziej poznać, ale nie zamierzam w żaden sposób ukrywać tego, że ten czas naprawdę nie był znakomity. Ale chyba pora to zakończyć nie uważasz?
    — Naprawdę uważasz, że to rozsądne przerwanie tego kontaktu?
    Zamilkła nie będąc w stanie odpowiedzieć, bo tak naprawdę sama nie była przekonana do tych słów i nie dlatego, że zwyczajnie było jej szkoda, lecz obawiała się, że może się zwyczajnie nie udać tego utrzymać, z drugiej jednej strony patrząc na swoje relacje z przyjaciółkami, które wyjechały na studia, pomimo odległości ich kontakt wcale nie upadł, a może po prostu chciała się od niego i Courtney odciąć, by się nie przywiązywać i znowu nie poczuć się zraniona, że coś nie wyjdzie. Wiele sprzeczności nią targały i nie zamierzała tego ukrywać, było to po prostu trudna, decyzja, która mogła zaważyć na dalszych miesiącach w jej życiu.
    — Ricardo nie chce się nastawiać, dawać sobie czy tobie nadziei, bo jest ona wręcz głupia obecnie, bo tak naprawdę wiemy tyle, co pozwoliliśmy poznać tej drugiej osobie przez ten czas. Czy nasza dalsza znajomość miałaby sens? Nie wiem, jak ty byłbyś w stanie na to odpowiedzieć, ale ja nie umiem odpowiedzieć na tak nurtujące pytanie i nie zamierzam się z tym ukrywać. Zwyczajnie nie wiem — mruknęła — Nie zaprzeczę, że te tygodnie nie były po prostu świetnie spędzonym czasem, a także, jak na ironie losu, doświadczyłam czegoś zupełnie nowego przy was obojgu…
    — Chyba każdy z nas poznał coś nowego i nie sądziłem, że to będzie tak ekscytujące.
    — Owszem — przyznała z delikatnym uśmiechem — Wcześniej można było posunąć wyobraźnia o takich momentach, teraz mogliśmy zupełnie tego wręcz zakosztować…
    — A czego? — nagle ich rozmowa została brutalnie przerwana.
    Oboje spojrzeli jednocześnie za siebie, by ujrzeć wychodzącą z wnętrza statku młodą podróżniczkę, która ubrana była w strój kąpielowy, a na swojej głowie trzymała spory kapelusz. Zasłaniając swoje oczy okularami, spojrzała na nich, a ona widziała, jak jej kącik ust drga do góry.
    — Nie uczono cię, że nie ładnie tak podsłuchiwać? — rzucił kąśliwie Ricardo w stronę swojej najlepszej przyjaciółki.
    — Myślałam, że raczej nie masz przede mną tajemnic — odparła zgryźliwie.
    — Trudno ich nie mieć Courtney, skoro nasza znajomość jest pozbawiona jakichkolwiek granic — mimowolnie odwrócił się i oparł się plecami o barierki, patrząc na niego w dosyć znaczący sposób.
    — Tak wiem, nie potrafiliśmy pohamować się na relacji czysto przyjacielskiej, musieliśmy pójść o krok dalej.
    — A to ci różnica — skomentowała pod nosem, nie odwracając się ku nim — Ile to na świecie żyje par przyjaciół, który wyznają zasadę przyjaciele z korzyściami.
    — W naszym przypadku akurat to zadziałało — skomentowała Courtney.
    Gdy teraz o tym myślała, nie potrafiła, sobie naprawdę wyobrazić siebie oraz Tony’ego w tak dość bliskich wręcz intymnych relacjach. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że każdy jest zupełnie innych i jak w ich przypadku ta relacja jak najbardziej im się sprawdzała i odpowiadała to jednak postrzegając swoją przeszłość z Brown nie potrafiła sobie ich wyobrazić w tym aspekcie. Szczególnie w momencie gdy wzajemnie uważali się za parę przybranego rodzeństwa. Nie potrafili spojrzeć na siebie inaczej, a zarazem nie czuli, by cokolwiek na tle romantycznym ich połączyło. Ona nie czuła, że byłby to dobry związek, na stopie relacyjnej przyjacielskiej jak najbardziej jej to odpowiadało, to w innym przypadku zupełnie tego nie mogła dojrzeć.
    Szanowała i kochała Anthony’ego jak brata, lecz poza tym nic więcej nie chcieli od siebie.
    — Właściwie — przerwała nagle martwą ciszę, odwracając się w ich kierunku — Od kiedy jesteście w takiej relacji? — spytała zaintrygowana.
    Widziała, jak dwoje przyjaciół spogląda na siebie. Przez dłuższą chwilę zastanawiali się od kiedy zaczął się ich romans, jednak wkrótce odezwała się Courtney, zwracając się bezpośrednio do przyjaciela:
    — A to nie było w twoje dwudzieste urodziny? — spytała, nie do końca mogąc sobie przypomnieć ten dzień — Wtedy nie graliśmy w to głupie wyzwanie i Bill rzucił nam wyzwanie? — pytała.
    — Szczerze nie pamiętam, wiem, że trawa ona kilka lat — oparł, wzruszając ramionami — Nie jesteśmy w stanie ci na to odpowiedzieć — zwrócił się bezpośrednio do swojej kochanki.
    Przytaknęła delikatnie na jego słowa i nie zdążyła nic powiedzieć gdy odezwał się Ricardo.
    — Czego tu szukasz?
    — Jak to czego? — spytała, jakby to było oczywiste. — Tej pani — rzuciła, wskazując na nią.
    — Nawet o tym nie myśl! — widząc spojrzenie oczu starszej dziewczyny, przecząco zaczęła kręcić głową, robiąc dwa kroki w tył, wiedząc, co chodzi jej po głowie.
    Było jednak za późno, gdy poczuła jej wręcz szczelny uścisk na swojej dłoni, a po chwili jej słowa gdy zaczęła, ją ciągnąc do środka.
    — Chyba się przyłączysz Ricardo.
    A to był dopiero początek.

No comments:

Post a Comment