Sunday, September 1, 2024

IV 18 (P.1) — ZAPRAGNĄŁ JEJ

    — Zwracam honor — dobiegł ją rozbawiony kobiecy głos po drugiej stronie telefonu.
    Pohamowała cichy śmiech, delikatnie ściskając swoje usta, lecz ich kącik poderwał się w nieznacznym uśmiechu gdy dobiegły ją słowa jej wakacyjnej kochanki, z którą od dłuższej chwili rozmawiała.
    — Potrafię dotrzymać obietnicy — zdeklarowała się, leżąc na leżaku tuż przy hotelowym basenie.
    Wokół niej rozbrzmiewały rozmowy dorosłych, a wśród nich wyraźnie przedzierały się śmiechy małych dzieci, które bawiły się wraz ze swoimi rodzicami, kąpiąc się w ciepłej wodzie, zanurzane wielokrotnie przez swoich uradowanych opiekunów do wody, po czym zostali wyciągnięci ze środka gdy rodzice pomagali nurkować swoich małym pociechom. Patrząc na to, nie potrafiła pohamować swojego uśmiechu, który pojawił się w kącikach jej ust gdy obserwowała taką dość uroczą scenę z dość młodymi ludźmi i ich na oko trzyletnią córeczką, którzy doskonale się bawili. Wyglądali na naprawdę szczęśliwych i spełnionych, patrzyła jak dziewczyna, całuje swojego partnera w policzek, który trzymał ich pociechę z główką nad taflą wody, może to za wcześnie, ale wyobrażała sobie, że w przyszłości ze swoim partnerem będzie wręcz celebrować takie chwile wraz z ich dzieckiem, o którym tak marzyła.
    — Coś ty mu powiedziała? — dobiegł ją nieco pytający głos dziewczyny.
    Mimowolnie uśmiechnęła się gdy dobiegło ją to pytanie. Tak naprawdę wiele nie musiała robić. Może wydawało się, że w barze to były słowa rzucone na wiatr gdy wspomniała Courtney, że przyjaciel w końcu sobie o niej przypomni i nie blefowała. Nie wiele musiała robić po prostu gdy zadzwonił, stwierdziła, że nie ma czasu i sugestywnie zasugerowała mu, by zajął się swoją przyjaciółką.
    — Nie wiele — przyznała szczerze — Chyba nie miał nikogo do zabawy, skoro poszedł do ciebie — odparła, przekomarzając się z nią delikatnie.
    — Przestań mi tutaj czarować ślicznotko — żachnęła się, a ona odniosła wrażenie, że się dąsa na nią, jednak nie miała powodu nawet być na nią w żaden sposób obrażona, to byłaby abstrakcja!
    Mogła snuć podejrzenia, że udawała te ton jej głosu, jest tak bardzo udawany, by brzmiało to, jakby się gniewała, lecz, nawet tego nie czuła. Trudno było to ocenić przez telefon. Jedyne co teraz mogła to tylko się domyślać.
    — Tylko powiedz szczerze, tak między nami, coś mu nagadała — naciskała w dalszym ciągu.
    — Powtórzę to po raz kolejny Courtney — rzekła spokojnie, lecz ze stanowczością w swoim głosie — Nic wielkiego — powtarzałam w dalszym ciągu, po kolejnych naleganiach ze strony hiszpanki — Może odrobinkę go oszukałam…
    Mimowolnie na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech gdy te słowa padły wprost z jej ust. Jednak zanim ktokolwiek mógłby jej zarzucić, że jest kłamczuchą, czy w perfidny sposób okłamała tego mężczyznę, to mogła w banalny sposób się wybronić. Mając świadomość, że Courtney, która narzekała jej na brak przyjaciela do wspólnej zabawy, zwyczajnie odrzuciła ofertę spotkania gdy tylko on zadzwonił. Uznała, że idzie się pobawić do klubu, czym radykalnie zmieniła jego plany na wieczór.
    — Ciekawisz mnie — usłyszała nagle dziewczęcy głos — Powiedz jaki bajer mu wcisnęłaś?
    — Od razu, że wielkie mi oszustwo — mruknęła zbywająco — Stwierdziłam, że mam inne plany na wieczór, które jego nie uwzględniają — odparła zgodnie z prawdą.
    — Chytra — usłyszała radosny śmiech po drugiej stornie.
    — A skąd masz pewność, że rzeczywiście ich nie miałam? — spytała, delikatnie poprawiając przekrzywione okulary na nosie.
    Po chwili obie roześmiały się w głos i mimo że przez moment jej wybuch radości sprawił, że zwróciła na siebie uwagę, kilku osób to zbytnio się tym nie przejęła, była zbyt zajęta rozmowa z Courtney i śmianiem się z parcia na zabawę ich wspólnego kochanka, by zwracać uwagę na innych.
    — Doskonała puenta — odparła Courtney.
    — Mam nadzieje, że się dobrze bawiliście.
    — Jak zawsze doskonale, z resztą sama znasz jego możliwości — powiedziała rozbawiona.
    Roześmiała się na te słowa, lecz po chwili ponownie zdołała się uspokoić. Nie zdążyła jednak nic więcej powiedzieć gdy ponownie odezwała się Coeurtny:
    — W takich okolicznościach, zapraszam cię do klubu w ramach podziękowania — nie czekała, długo aż rzuciła propozycje na dzisiejszy wieczór — Tylko ja i ty — dodała, a ona miała dziwne przeczucie, że uśmiechnęła się przebiegle.
    Aż przed jej oczami stanął obraz młodej kobiety, która uśmiecha się w bardzo chytry sposób, była to wizja tak bardzo realna, że miała wrażenie jakby, stała tuż przed nią a ona mogła obserwować ten podstępną radość na jej twarzy, lecz to były tylko dość rzeczywiste obrazy podsuwane przez jej wyobraźnię.
    Potrząsnęła delikatnie głową, by odrzucić od siebie te wyobrażenia, jednak czuła jak uśmiech nie chciał zejść z jej twarzy i nawet nie zamierzała w żaden sposób go ukrywać, bo nawet nie miała ku temu powodu. Czuła nie poskromioną radość, mogła powiedzieć śmiało, że przeżywała jedne ze swoich najlepszych wakacji w życiu, zupełnie zapominając o ostatnich miesiącach strapień i niepokoi. Bawiła się jak nigdy przedtem, nawet w momencie gdy odżyła po czasie gdy znalazła się pod opieką starszego brata, nie czuła się tak wolna i nie czerpała z życia tak bardzo jak teraz. Wciąż nie mogła uwierzyć, że przed kilkoma miesiącami mogła pomarzyć o spełnieni swoich fantazji, a teraz robiła to i nigdy tak bardzo nie cieszyła się życiem jak teraz.
    Maksyma Carpe diem nabrała zupełnie nowego znaczenia, kiedyś uważała to za jakieś bezpłciowe powiedzenie, teraz mogła śmiało powiedzieć, że powiedzenie „Chwytaj dzień” było jej życiowym mottem.
    — Nie doczekałam się odpowiedzi — nagły głos Courtney wyrwał ją z głębszym przemyśleń.
    — Czemu nie zabierzesz Ricardo, a nie mnie? — zagadnęła niespodziewanie.
    — Bo rankiem wyjechał w interesach — odparła spokojnie — Ma wrócić za parę dni, nic ci nie pisała, że go nie będzie?
    — Wiesz to raczej normalne, że nie wiem — odpowiedziała dosyć szczerze — Ja jestem tylko dla niego wakacyjną przygodą, jak wolisz kochanką. Więc nie muszę takich rzeczy wiedzieć, nawet nie oczekuje, by mówił mi o takich rzeczach. Naszą trójkę jakby to ironicznie nie zabrzmiało łączy, tylko romans i nic więcej.
    — Czasami te wakacyjne romanse mogę przerodzić się w coś zupełnie innego — odpowiedziała dość poważnie Courtney.
    — Czy obecnie mi coś sugerujesz?
    — Nie, jednak dobrze wiesz, że życie bywa zaskakujące — odparła.
    Gdy usłyszała te słowa padające z jej ust, nie mogła wręcz się z nimi nie zgodzić. Wręcz całkowicie się z nimi zgadzała. A jej ostatnie miesiące były na to idealnym dowodem na to jak los może być przewrotny. Zaledwie na początku roku była zaręczona, obecnie ponad pół roku późnej, była singielką, bawiącą się w nadmorskiej hiszpańskiej miejscowości z dwojgiem wakacyjnych kochanków.
    Jednak nie zamierzała rozmyślać o tym, bo nie miała to też większego sensu.
    — Więc jak? — ponownie dobiegł ją jej wręcz proszący głos.
    — A jeśli…
    — Julio — rzekła marudnie — Proszę… — zaczęła błagalnie jęczeć — Co ci szkodzi?
    Mimowolnie czuła jak kąciki ust podrywający się jej do góry…

    Gdy powracała pamięcią do jej porannej rozmowy ze swoją nową znajomą, czuła mimowolnie jak kącik jej ust unosi się znacząco do góry. Dla osoby z boku mogło wydawać się to dosyć dziwne, że obie praktycznie sypiały z tym samym facetem, wiedząc o tym, nie miały z tym większego problemu. Jednak nikt z nich z tego całego trójkąty nie był zobowiązany wobec innej osoby. Nikt nie był w długotrwałym związku, a nawet jeśli ten układ byłby dla któreś ze stron przeszkodą. Przerwałaby to momentalnie, bo jaki sens byłoby tkwić w czymś, czym się nie chce być. Poza tym, jakim prawem ona miałaby zabraniać, zrywać przyjacielskie więzi dwojga przyjaciół tylko dlatego, że sypiają ze sobą, a ona chciała tylko Ricardo dla siebie. Przez myśl jej to by nie przeszło, ona traktuje go tylko jako kochanka, wakacyjną przygodę, z którym spędza bardzo upojne chwile, lecz i te, które spędzali poza łóżkiem, przecież taki był jej zamysł, by, poznać kogoś nawet jeśli miałby być to krótkotrwały romans, a od początku wiedziała jakie relacje łączy tę dwójkę. Nie została po czasie o tym oznajmiona wręcz przeciwnie wręcz drugiego dnia się dowiedziała po tym gdy natknęła się na Ricardo.
    I może gdy widziała się przed dwoma dniami z Courtney w barze, mogłoby się wydawać, że jej słowa są rzucone na wiatr i tylko tak powiedziała, a jednak gdy o poranku zadzwoniła do niej i wspomniała, że wcale nie blefowała, nie musiała się wiele domyślać. Tak naprawdę nie zrobiła absolutnie nic prócz tego że gdy zadzwonił, wczoraj pytając, czy ma czas, po prostu naciągnęła małe kłamstewko, że była zajęta, a tak naprawdę spędziła wieczór, bawiąc się w jakimś klubie i wróciła późno w nocy.
    To naprawdę zabawne, w jakim kierunku szła ta cała znajomość, jednak zupełnie nie zamierzała narzekać. Nawet ani trochę nie przyznała sama przed sobą, że jej się to zwyczajnie nie podoba, bo gdyby tak było, już wczoraj wracałaby do Los Angeles, a tymczasem została na dłużej by móc więcej czasu spędzić nie tylko w mieście, ale również z Ricardo i możliwe, że z jego przyjaciółkom.
    Pochylając się lekko nad umywalką, przeciągnęła po raz ostatni na swoich ustach. Wyprostowała się i spojrzała na swoje odbicie i mimowolnie się uśmiechnęła. Nie wyglądała absolutnie złe, wręcz mogła się posunąć do stwierdzenia, że wygląda świetnie. Jednak fryzura i makijaż to nie wszystko i brakowało jej jedynie sukienki, która czekała na nią w sypialni. Położyła zamkniętą już szminkę na kosmetyczkę i wyszła z łazienki. Zrobiła kilka kroków, by stanąć przed łóżkiem, gdzie leżała już i czekała na nią czarna sukienka, która wręcz błyszczała się w świetle sufitowych lamp. Krótka za biodra, które trzymała się na jednym grubszym ramiączku, drugie ramię było odsłonięte. Może była to bardzo klasyczna kreacja jednak nie szalała z ubraniami, których i tak zabrała jedynie na dwa tygodnie, a zostaje na dłużej w tym, musiała się ograniczyć do trzech sukienek, by pójść na nocnego klubu.
    Chwyciła ją i powoli nasunęła na siebie, uważając, by nie pobrudzić jej makijażem. Wkrótce czuła na sobie dość wygodny materiał, może i nie wydawał się być taki, to była to jedna z jej ulubionych sukienek. Przysiadając na krawędzi łóżka, chwyciła pantofelki, które leżały i nasunęła na swoje stopy, zamykając rzemyki. Wróciła do łazienki i chwyciła z wnętrza torebki mały flakon z perfumami, którymi się spryskała. Delikatna woń jej ukochanego zapachu rozniosła się wokół niej, a ona mimowolnie uśmiechnęła się zadowolona. Niemal w następnej chwili rozbrzmiał powiadomienie w jej telefonie, który pozostawiła w pokoju. Wychodząc z łazienki, podeszła do łóżka i chwyciła torebkę, wyjęła z niej wcześniej dzwoniącego smartfona.
    Spojrzała na ekran swojego telefonu, który nagle się podświetlił, a cicha melodia przychodzącego komunikatu wyrwała ją z głębszych przemyśleń. Ujrzała tam jedynie wiadomość od taksówkarza, który oznajmił, że czeka pod na nią pod hotelem. Będąc już pewną, że wszystko ze sobą zabrała, wyszła z pokoju hotelowego i powędrowała długim korytarzem w stronę wind.
    Idąc długim korytarzem, tak naprawdę myślała o tej całej sytuacji, w którą się wmieszała, jak nie abstrakcyjnie ona by nie brzmiała, to ponownie powielił się schemat, który przeżywała przed paroma dniami z kimś zupełnie innym, nie musiała się rozwodzić, bo tak naprawdę szła się spotkać z przyjaciółką swojego kochanka. Tym razem jednak nie musiała wywiązywać się z żadnej nawet ustnej umowy, czy zakładu, bo tak naprawdę miało to być niezobowiązujące spotkanie we dwie.
    Ale czy rzeczywiście takie będzie?
    Mogła się zastanawiać czy snuć domysły na ten temat, jednak nie miała pojęcia, jaki będzie przebieg zbliżającego się wieczoru w klubie, jakim się umówiły. Jednak nie potrafiła pohamować cisnącego się na jej usta uśmiechu gdy przywiodła w pamięci spotkanie z Ricardo, które rozpoczęło się nic nieznaczącym flirtem i dyskusją, a dobiegła końca w jego sypialni.
    Nie zamierzała jednak się nad tym rozwodzić, zadręczać się myślami, co nie zrobiła strasznego, bo przyjechała tutaj właśnie po to, by się pobawić. Jedyne, o czym musiała pamiętać to jedynie by być bezpiecznym w tych swoich zabawach, jedynie to mogło sprawić, że mogła czuć niepokój to zabezpieczenie się, jednak nie musiała o to zbytnio się martwić, bo wciąż o to dbała.
    Wychodząc z windy chwile potem, przeszła przez ogromny hol, gdzie zobaczyła wielu ludzi, którzy kręci się w obie strony czy to zmierzające w kierunku recepcji, czy wychodzili na miasto zupełnie jak ona, czy wręcz przeciwnie właśnie wracali. Ona wkrótce jednak przeszła przez przeszkolone drzwi i przystanęła, by rozejrzeć się za swoją taryfą. Dostrzegła stojący nieopodal samochód, do którego podeszła.
    Wsiadając, poddała adres dyskoteki, gdzie miała się spotkać z Courtney, a taksówkarz bez słowa ruszył spod parkingu hotelowego, a ona pogrążyła się w swoich przemyśleniach. Myśląc jak na przestrzeni ostatnich miesięcy jej życie, się wywróciła do góry nogami, jeszcze przed paroma tygodniami, była zaręczona z innym mężczyzną, z którym i tak przechodziła problemy związkowe, po obecny dzień, gdzie była zupełnie wolna. Nic ją nie ograniczało, a ona nie miała obecnie za wielu zmartwień, które zaprzątały jej głowę i nawet coś, co mogło wydawać, że będzie długo się po tym otrząsać. Zajęło jej stosunkowo nie wiele by pogodzić się z tym, co się stało. Bo to nie ona miała prawo czuć się winna, mimo poczucia żalu, wściekłości czy frustracji, to jednak nie mogła sobie nic zarzucić, co mogło sprowokować jej byłego partnera, do tak odrażającego zachowania.
    Wybaczyła mu jego zbytnią nadgorliwość i opiekuńczość wręcz paranoiczna, którą wykazywał się w ostatnich tygodniach związku, jednak tego jak w podły i wręcz wyrafinowany sposób ją oszukał, sypiając na boku z inną kobietą, to był moment, który był punktem zapalnym. Nie mogła mu przebaczyć tego, że tak pograł sobie z jej uczuciami, ich słabość w związku, by przespać się z inną. I tak denne wręcz łatwe do obalenia tłumaczenia nie były warte ciągnięcia tej relacji. Zrozumiałaby wiele gdyby nie próbował jej wmówić, tego samego czym próbowali się wybielić faceci, którzy mieli chwilową słabość. Naprawdę jakoś nie potrafiła uwierzyć, że o poranku niczego się nie domyślił i nadal próbował wręcz pluć jej w twarz, wmawiając jej zaniki pamięci podczas gdy doskonale wiedział, co zrobił. Głupi nie był i nawet jeśli wieczoru nie do końca pamięta, to dziwne było, że budząc się porankiem u boku nagiej kobiety, nie połączył kropek.
    Z trudem wręcz pohamowała poirytowanie, które w niej rozgorzało. Bo samo myślenie o tym nie sprawia jej bólu, wręcz przeciwnie czuje się wkurzona, bardziej na siebie, że zwyczajnie mu uwierzyła i dała mu drugą szansę po to, by dwa dni późnej dowiedzieć się o zdradzie, o której on wręcz nie zamierzał mówić.
    Westchnęła cicho, wręcz wyrzucając z głowy myśli o nim, bo nie chciała psuć sobie początku wieczora, rozmyślaniem o tym mężczyźnie, który nie był wart uwagi i jej nerwów. Miała przed sobą spotkanie z bardzo intrygującą młodą dziewczyną i nie chciała sobie psuć humoru tuż przed tym.
    Nawet nie dostrzegła, gdy w końcu dotarli pod klub, gdzie wraz z Courtney się umówiła. Jednak był to już znajomy jej lokal. Bo gdzie indziej miały się nie zobaczyć jak w jej własnym lokalu, który współprowadziła.
    Zapłaciła mężczyźnie za kurs i wyszła i gdy tylko stanęła na chodniku, zobaczyła dość długą kolejkę. Stanęła za jakąś młodą parą, która dość głośno rozmawiała. Nie zamierzała wpraszać się prostacko tylko dlatego, że zna szefową. Wolała przejść kolejkowanie i wejść normalnie do klubu. Nie cierpiała wykorzystywać faktu, że zna wiele osób dość wpływowych czy znanych, by ułatwić sobie życie. Nie uważała, że powinna, a sama nie czułaby się dobrze z tą myślą. Zupełnie jak jej sytuacja z własnym bratem, mimo że był sławny i mógł na wiele sobie pozwolić, kiedy tylko mogła, odcięła się od niego finansowo, a potem poszła na swoje. Sama jej medialna kreacja opierała na swoim talencie i umiejętność, jaki rozwinęła, a nie dlatego że znała kogoś wpływowego. Nie rozumiała ludzi, którzy właśnie tak postępują.
    W jej przypadku moralność nie pozwoliłaby jej tego zrobić.
    W końcu i ona mogła wejść do wnętrza już zatłoczonego lokalu, w którym głośno grała muzyka. Przystanęła blisko wyjścia, szukając spojrzeniem swojej dzisiejszej towarzyszki, jednak w tłumie bawiących się ludzi, na parkiecie nie mogła nic dojrzeć. Udało jednak się jej zobaczyć wolne miejsce przy barze. Przeciskając się między ludźmi, podeszła tam i usiadła na jednym z ostatnich wolnych miejsc, a barman niemal odwrócił się, a ona bez najmniejszego entuzjazmu podała nazwę kolorowego koktajlu, który uwielbiła pić. Zdążyła jedynie zamknąć usta, gdy usłyszała za sobą dość wyraźny znajomy głos:
    — Eric to co zawsze — kobiecy głos zginął w rozbrzmiewający z ogromnych głośników muzyki.
    — Tak jest szefowo — powiedział z lekkim niezauważalnym uśmiechem.
    — Kogo ja tu widzę? — odezwała się z lekkim zastanowieniem w głosie dziewczyna tuż za nią.
    Odwróciła się delikatnie głowę w jej kierunku i zobaczyła nie daleko stojącą Courtney w bardzo skąpej sukience, która więcej odkrywała, niż zasłaniała. Materiał jej kreacji wręcz się błyszczał w świetle klubowych lamp, a sama stała na dość wysokich szpilkach, które jeszcze bardziej wysmuklały jej sylwetkę. Swoje długie brązowe włosy poczesała lekko do tyłu, kręcąc je w lekką falę. Oczy oraz usta podkreśliła dość mocnym makijażem. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że nie wyglądała wręcz zniewalająco, wręcz mogła posunąć się do stwierdzenia ze bardzo pociągająco.
    Nawet nie zauważyła, jak jej spojrzenie mimowolnie powędrowało w dość głęboki dekolt jej sukienki. Zapatrzyła się przez parę dłuższych sekund, jednak wkrótce się opamiętała, bo nie po to tutaj przyszła prawda?
    Przyszła się z nią tutaj spotkać, a nie myśleć, czy wręcz rozbierać ją wzrokiem i myśleć jak wyglądałaby bez tego i tak skąpego ubrania na sobie. Opamiętała się, jednak jej spojrzenie doskonale zauważyła dziewczyna i nie dało się ukryć, że na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech wręcz będący nieco prowokacyjny.
    — To aż bawi — nagle rozbrzmiał jej dość rozbawiony głos.
    Coraz bardziej odnosiła usilne wrażenie, że Courtney albo sobie z nią pogrywała, albo z niej kpiła. Widziała, jak kącik jej ust podrywa się w dość zadowalającym uśmiechu, a w jej spojrzeniu dostrzegła dziwną nutkę zadowolenia, jakby krok po kroku w ciszy realizowała swój plan, a jej przyjście było częścią jej misternego planu, z czego wykazywała niepokojące szczęście z takiego obrotu spraw.
    — Słucham? — spytała, gdy chłopak stojący za barem, poddał jej drinka, a ona widziała, jak Courtney przysiada na wolnym miejscu, które właśnie się zwolniło, by po chwili i jej pracownik dokończył koktajl, jaki zamawiała i podsunął jej pod rękę.
    — Co cię aż tak rozbawiło? — zagadnęła, delikatnie przechylając głowę w jej kierunku i spoglądając wprost na nią.
    Nie otrzymała prędko odpowiedzi, patrząc jak nieco starsza dziewczyna, upiła łyk swojego napoju, by po chwili zwrócił się ku niej, a z jej twarzy nie schodziło jawna radość, którą nawet nie starała się ukryć.
    — Wiesz, co mnie śmieszy w tej sytuacji maleńka? — zagadnęła uszczypliwie — Przez telefon wręcz zaczęłaś kręcić swoim uroczym noskiem, że po co masz przyjść. Wątpiłaś w słuszność tego pomysłu, a teraz tak jak mówiłam, jesteś o czasie i wręcz nieświadomie się godząc na to spotkanie. To mnie w tym wszystkim rozbawiło, twoja kapryśność przez telefon, wydawała się być nie uległa, a jednak chyba perspektywa spędzenia kolejnego wieczoru w pokoju hotelowym, wcale ci się nie uśmiechała, czy dobrze sądzę.
    — A może miałam takie plany od początku — rzuciła luźną myśl, po czym uchwyciła szklankę, która stała przed nią, by upić łyk barwnego napoju i popatrzeć na podświetlone półki zastawione butelkami z wieloma alkoholami — I nie uwzględniałam w nich spotkania z tobą? — mruknęła, wpijając niewidoczną szpileczkę.
    Dobiegło ją dość głośne prychnięcie u swojego boku, a ona wręcz z trudem pohamowała wybuch śmiechu, momentalnie zanurzyła swoje usta w słodkim napoju, by nie dać po sobie poznać, że bawiła ją ta cała sytuacja.
    — Myślisz, że masz do czynienia z ignorantką? — odezwała się nagle.
    — Co masz na myśli — z powagą na twarzy spojrzała na nią.
    — Słoneczko bądźmy ze sobą szczere — mówiąc to, oparła dłonie na barze, by potem się odezwać — Dziwnym trafem przyszłaś do miejsca, o którym wspomniałam, ironicznym symbolem jest to, że przyszłaś dokładnie na czas i… — urwała na moment, a ona poczuła, jak jej serce na moment zadrżało — Widziałam, jak przy wejściu się za kimś rozglądasz. Czy nie uważasz, że jest to dość, zastanawiające? — zapytała wprost, patrząc na nią spod swoich przymrużonych oczu.
    — Wydawało ci się — odparła, bagatelizując jej wszystkie wnioski, do których doszła.
    Nie potrafiła jednak ukryć sama przed sobą, że rzeczywiście tak była prawda. Przyszła tutaj na wyraźne zaproszenia, jednak teraz czy była to próba wyparcia, czy po prostu małe igraszki, jednak musiała się zgodzić całkowicie gdyby tego nie chciała, wcale by się nie pojawiła.
    — Sugerowałabym ci maleńka, popracować nad kamuflaże, bo nie jest on twoją dobrą stroną — wyszeptała wprost do jej ucha.
    Czuła jak momentalnie jej serce zamarło, gdy usłyszała tak cichy, lecz bardzo oschły jednak niezwykle pociągający głos hiszpanki, która niespodziewanie zacisnęła swoje zgrabne palce na jej nadgarstku i podciągnęła na parkiet, nie dając jej nawet żadnej możliwości na zareagowanie.
    Nie trzeba było potrzebne wiele czasu by wkrótce obie wirowały w rytm jednej z tanecznych typowego klubowego kawałka puszczonego przez stojącego za konsoletą DJ’a, który wciąż zachęcał imprezowiczów do zabawy. Ciała nieznanych sobie osób ocierały się o siebie w szaleńczej zabawie, która zniewoliła młodych ludzi. W uszach aż mętniały kolejne muzyczne przeboje jednak i były i takie pary, w których ruchach można było dostrzec zmysłowość. Namiętność mieszała się z tanecznymi krokami i wydawać się mogło, że były to głównie pary, lecz nic bardziej mylącego gdy tę pożądliwość przyjęli również inni, którzy w potencjalnych tancerzach dostrzegali swoich potencjalnych partnerów na dzisiejszy wieczór, który miał być nocą pełną rozpusty i mogło wydawać się że i dwojga dziewcząt, które od dłuższej chwili tańczyły, pośrodku tego tłumu tancerzy były najspokojniejsze, jednak jedna z nich nie mogła pozostać dłużej bierną, widząc ruchy swojej towarzyszki. Nie starała się nawet kryć z tym, bo wiedziała, że nie ma to najmniejszego sensu. Nie potrafiła dłużej sprzeciwiać się woli swojego umysłu, który wręcz był oczarowany tańcem jej dzisiejszej partnerki.
    Jej dłonie wylądowały na jej ciele i chociaż zdawać się mogło, że ona tego nie dostrzegła, jednak wkrótce się zorientowała, gdy poczuła dotyk jej rąk na swoim ciele, gdy z każdą chwilą była jej coraz bliższa, by krótkiej chwili wręcz tańczyły razem przytulone.
    Nie mogła być bardziej zaskoczona, gdy dłonie Courtney wędrowały po jej bardzo obcisłej sukience i nie jednokrotnie jej palce zahaczały o skraj jej sukienki, którą na sobie miała, niby przypadkowo na moment odsuwając zbędny materiał z jej ciała. Niemal czuła, jak napiera na nią coraz bardziej, a chwile potem poczuła, jak odgarnia jej włosy na bok, i wręcz zarzuciła na drugie ramię. Pomimo panującej duchoty poczuła chłód wzdłuż swojej odsłoniętej szyi by po krótkiej chwili poczuć gorący dotyk dość smukłych kobiecych ust. Każdy pocałunek był niczym zachęta, pokusa, pragnienie czegoś więcej. Nie przestała nawet wtedy gdy swoimi pocałunki powędrowała wzdłuż jej szyi, aż ku górze nie poprzestając na ani na moment na słodyczy swoich pieszczot, nawet nie dostrzegła momentu gdy dotarła nimi za jej ucho, niemal jęknęła cicho, gdy poczuła, jak delikatnie przygryza jego płatek.
    — Courtney — syknęła na nią.
    Widziała, jak dziewczyna delikatnie się odsuwa, lecz na jej ustach gościł dość wymowny uśmiech, który był zbyt zdradliwy, by nie mogła się domyślić, jakie myśli zaprzątają jej głowę.
    — Chyba się delikatnie zapomniałaś — zwróciła jej uwagę.
    — Uważasz mnie, za tak niemądrą bym nie wiedziała, co robię? — spytała z taką powagą, a jednocześnie na jej ustach błąkał się znikomy cień uśmiechu.
    — Nie za dużo sobie pozwalasz?
    — Nie zrobiłam nic wielkiego, a przynajmniej nie tyle byś miała powód się tak oburzyć słoneczko — stwierdziła dziwnie zadowolona.
    Popatrzyła na nią spod lekko przymrużonych oczu. Stała tak przez krótki moment, aż uznała, że znudziły się jej te harce na parkiecie i bez słowa, zostawiając Courtney za sobą, przecisnęła się przez tłum tancerzy, który wirowali na parkiecie o mało, nie wpadła na nią jakaś para i podeszła do baru gdzie znalazła wolne miejsce i zamówiła ponownie drinka.
    — Już się zniechęciłaś? — usłyszała tuż za sobą.
    — Czy ty jesteś tak samo namolna jak twój przyjaciel? — spytała, odwracając się do niej, by zobaczyć, ją jak idzie w jej kierunku.
    — Bywam grosza — powiedziała ze szczerością w głosie.
    — Aż się zaczynam bać — powiedziała, gdy starsza kobieta zamówiła swój ulubiony koktajl.
    — Niby czego?
    Nie odpowiedziała od razu, lecz w następnym momencie obie dostały zamówione przez siebie drinki. Spojrzała wręcz wymownie na swoją towarzyszkę, która upiła łyk barwnego napoju, nawet nie siadając na wolnym siedzeniu, by po chwili się odezwać i powiedzieć:
    — Odnoszę coraz większe wrażenie, popraw mnie jeśli mój tok myślenia jest mylący, jednak coraz bardziej jestem przekonana o tym, że sprowadziłaś mnie do klubu, by podstępnie mnie upić i zaciągnąć do łóżka — rzuciła sugestywnie — Czy to nie był twój plan od samego początku?
    — Przecież to nie ja zamawiam ci drinki — zauważyła i to ze słusznością — Sama próbujesz się upić — stwierdziła dość słusznie, gdy i jej barman dostarczył zamówiony wcześniej barwny koktajl.
    — A ten taniec co miał znaczyć — dociekała nadal.
    Nie zamierzała się, tak łatwo zbyć czy w żaden inny sposób zwieść. Wyczuła wręcz w powietrzu, że było coś na rzeczy, a jej przekonanie nie rzadko ją myliły. Zbytnia poufałość Courtney podczas tańca były wręcz znakiem ostrzegawczym dla niej więc mimo że starała się grać na zwłokę, ona jednak czuła, że jednak nie chciała, tylko zaprosić ją tutaj tak jak sądziła do spędzenia czasu na klubowej zabawie, a raczej w jej głowie majaczył zupełnie coś innego, tylko wręcz zabawne w tej sytuacji było, że ona nie chciała po prostu się do tego przyznać.
    — Posądzasz mnie o coś? — zapytała wprost.
    — Owszem — odezwała się, patrząc na nią z lekkim ironicznym uśmiechem — Chcesz się ze mną przespać — dodała nieco ciszej, nachylając się do niej.
    — Przejrzałaś mnie — stwierdziła, jednak nie dostrzegła żadnego oburzenia a wręcz dość zadowalającą minę — Jednak skończymy tę rozmowę w bardziej ustronnym miejscu — powiedziała, wstając i chwytając jej dłoń.
    Nie czekając zupełnie na jej odmowę lub zgodzę, zacisnęła swoje palce mocniej na jej przegubie i pociągnęła stanowczo za sobą. Przeszły wzdłuż ścian, z dala od tańczących na parkiecie imprezowiczów, jednak powiodła ją do jednego z korytarzy, lecz ten bardziej skierowany do personelu, a nie żeli dla gości.
    Szły przez krótki moment, gdy w końcu dotarły do jednej z ciemnych moc hennowych drzwi. Courtney bez problemu pokonała ich opór i niemal wciągnęła ją do środka. Po krótkiej chwili dobiegł ją szczęk zamykanego klucza w zamku. Ona w tym czasie popatrzyła na gabinet, w którym się znalazły. Nie było tutaj nic szczególnego poza dębowym wystrojem i dobrze oświetlonymi pułkami ze stosem dokumentów. Stojące pośrodku biurko zawalone było częścią papierów, jednak gdy tylko spojrzała w bok, dostrzegła ciemną kanapę i fotel oraz stojący przed nią stolik. Wszystko dopasowane z gustem, a zarazem stylowe, mimo że były w klubie.
    Jej przemyślenia jednak wkrótce zostały przerwane, przez dotyk dość zmysłowych kobiecych ust, co wręcz oderwało ją od przyglądania się jednemu z bardziej prywatnych pomieszczeń nocnego klubu, a ona ujrzała tuż przed sobą bardzo piękną i wręcz ponętną brunetkę, która z namiętnością i pasją, zaczęła ją całować i mimo że mogła, się opierać to zupełnie tego nie chciała. Zniewoliła ją zmysłowość jej ponętnych warg, których tak bardzo pragnęła zakosztować. Mogła, by się tak dłużej oszukiwać jednak było to bezcelowe. Obie tego wręcz chciały i nie potrafiły już ukrywać, że tak nie było.
    Dotyk był wręcz katalizatorem do tego, by coraz bardziej zakosztować większej słodyczy. Obie chciały być tymi, które zniewolą zmysły kochanki, stanie się ta, która będzie mogła ukazać swoją pożądanie i pragnienie drugiej. To była jak niewidoczna walka o to, która zwycięży. Gdy dwa silne charaktery spotykają się ze sobą, wręcz można było wyczuć iskry, które między nimi się rozświetliły, elektryzując coraz bardziej powietrze.
    W końcu dominująca natura Courtney zwyciężyła, gdy rozdarła wręcz na dwie strony dekolt młodszej dziewczyny, która nie potrafiąc się oderwać od jej ust, spojrzała na nią oburzona tylko po to, by wkrótce poczuć dłonie starszej dziewczyny, które bezczelnie badały każdy zakamarek jej ciała. Nie starała się nawet pohamować, gdy jej ręce powędrowały pod i tak skąpą sukienkę, wodząc nimi wzdłuż jej biodra aż po górze, by dostrzec do skraju jej i tak skąpej bielizny, którą na sobie miała.
    Widziała jak Gilbert, uśmiecha się z bezczelnością, gdy wyczuła skrawek jej stringów, czuła jej smukłe palce, które pieściły jej wargi, lecz wykorzystała moment jej nie uwagi, chwytając wręcz sznureczki jej bielizny i mocniej przyciągając do siebie, pocierając nimi o i tak wrażliwą kobiecość. Jęknęła niespodziewanie, jednak nie zamierzała zaprzeczyć, że się jej to nie podobało. Gdy zaczęła nimi poruszać między jej kobiecością, sprawiając, że z każdą chwilą czuła jak wilgoć zbiera się między jej nogami, co wręcz zaczęła wyczuwać starsza dziewczyna. Poczuła jak koniuszki jej palców były coraz bardziej mokre, wręcz z bezecnością swoich ruchów wysunęła swoją dłoń i podsunęła swoje palce do ust, które oblizała z rozkoszą i pożądaniem.
    — Nie dam ci, tak łatwo zapomnieć tej nocy — rzuciła szorstko.
    Nie dostrzegła, momentu jak zrzuciła z niej i tak rozprutą już sukienkę, pozostała jedynie w skąpej bieliźnie, która i tak nie zasłaniała zbyt wiele wręcz praktycznie nic. To był moment gdy pchnęła ją na pobliski fotel, a ona odruchowo rozsunęła uda, niemal dając jej idealny dostęp do swojej okolic intymny, co wyraźnie spodobało się górującej nad nią dziewczynie, która prędko zdjęła sukienkę i rzuciła ją w dal, by wręcz uklęknąć tuż przed nią, pieszcząc palcami dłoni jej wzgórek. Nie wiele musiała czekać, aż poczuła jej zmysłowy język, którym przeciągnęła wzdłuż jej kobiecości, a ona mimowolnie jęknęła cicho, co kobieta wykorzystała, wsuwając swój język bardziej w nią, z każdą chwilą pieszcząc ją coraz bardziej. Nie zamierzała się oszukiwać ani kłamać, że jej się do nie podobało, bo było jej bardzo dobrze. Każda taka chwila była dla niej czymś niepowtarzalnym, nacechowane namiętnością i zmysłowością i nie zamierzała oszukiwać, ale i mimo że było to coś zupełnie innego, to jednak wiedziała, że było to dla niej cholernie pożądające.
    Zmysły jej oszalały, gdy poczuła jak w następnej chwili dwoje palców, wewnątrz które zostały wręcz brutalnie wsunięte do jej pochwy, czuła jak nimi od razu zaczęła nimi poruszać, nie odrywając swoich ust od pieszczenia jej kobiecość. Było to coś tak cudownego, że nie pragnęła tego kończyć.
    Zdawać się mogło, że nic nie było w stanie przerwać zmysłowości dwojga kobiet.


No comments:

Post a Comment