Sunday, August 25, 2024

IV 16 (P.1) — TO TUTAJ WSZYSTKO SIE ZACZĘŁO

    Długo nie musiała się zastanawiać, co robić, gdy o poranku otworzyła oczy i zobaczyła jak na klimaty Hiszpanii dość pochmurną pogodę. Mimo że nad miastem zawisły szare chmury i obawa była, że w każdej chwili spadnie, ulewa jednak niebo nie uroniło ani jednej kropli. Tak dość paskudna pogoda nie sprzyjała pójściu na plaże czy wylegiwaniu się przed basenem, gdy słońce kryło się za wieloma ciężkimi chmurami, dlatego też podjęła dość spontaniczną decyzję i zdecydowała się pojechać na miejsce, gdzie przez ponad tygodniem rozpoczynały się zawody motocyklowe, brakowało jej już jazdy, dlatego, pomimo że motory, które wypożyczyli, już zwrócili to, zdecydowała się znowu tam pójść. Wynająć maszynę i zwyczajnie pojechać nawet jeśli miałaby ten czas spędzić sama.
    Pomimo tego, że w Los Angeles często gdy jeździła na trening, zawsze spotykała kogoś z grupy i zwyczajnie uwielbiała mieć towarzystwo podczas jazd czy wyścigów, to wcale nie zamierzała narzekać. W końcu jest sama na wakacjach, a jej partnerzy już dawno wyjechali, a ona pragnęła również pozwiedzać okolice miasta, w którym się zatrzymała. Klimat, który tu czuła był wręcz niesamowity i pragnęła spędzić tutaj spędzić jak najlepsze dni swoich wakacji, mimo że była już w połowie wyjazdu jednak im dłużej tutaj była tym myśl, że wkrótce i tak będzie wyjadać w jakiś stopniu, ją przygnębiała.
    San Sebastian pomimo swojego turystycznej otoczki i pełni ludzi, którzy tutaj przyjeżdżali, miało coś w sobie, co sprawiało, że czuła ogromną niechęć na myśl, że wkrótce będzie musiała wyjechać i wrócić do tak tłoczonego miasta, jakim jest Los Angeles, w którym pomimo swojego również po części uroki miało w sobie ogromne problemy i oczywiście nie gloryfikowała tego miasta na wybrzeżu jednego z europejskich krajów, jednak jakoś dziwnie czuła się tutaj dobrze.
    Może to za duże słowa, ale czuła się jakby była w swoim prawdziwym domu, kilka dni wystarczyło, a zakochała się w tym miejscu i czy w jakiś sposób jej uwielbienie miało coś wspólnego z pewnym Hiszpanem, którego poznała. W tym przypadku nie! Gdy coraz bardziej poznawała tę nadmorską miejscowość, czuła się tu tak dobrze, jakby spędziła tutaj całe swoje życie.
    Dziwne, ale nie mogła się zwyczajnie oprzeć temu wrażeniu. Odkąd pamiętała, uwielbiała Hiszpanie nie tylko ich język, ale również była zafascynowana tym krajem czy kulturą, dlatego tak dobrze czuła się tutaj. Mogła powiedzieć, że jedna korzyść, którą wyniosła ze swojego dawnego życia to nauka języka latynoskiego, to było jedyną dobrą rzeczą, jakie jej przyniosły młodsze, a potem nastoletnie lata w miejscu tak koszmarnym, że nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłaby tam żyć, a ona musiała to znosić przez siedemnaście lat swojego życia, może mogła być szansa, że spędzi tam znacznie mniej czasu, jednak papirologia i sądownictwo zrobiło swoje i ponad półtora roku zajęła procedura adopcyjna.
    Z cichym westchnieniem, nasunęła na swoje ramiona skórzaną kurtkę, którą miała na sobie w dzień zawodów, opinające jej nogi smukłe spodnie, które były wręcz tymi jednymi z najlepszych, w których uwielbiała wprost jeździć i zwyczajny podkoszulek na ramiączkach był to jej wręcz klasyczny strój jazdy na motocyklu.
    Stanęła przed lusterkiem w przedpokoju i spojrzała na swoje odbicie. Praktycznie zobaczyła siebie samą jak za każdym razem gdy pędziła przez miasto czy potem przez polne dróżki, by dojechać na stadion, który wręcz okupywała ich grupa, by utrzeć nosa co po niektórym osobom. Mimowolnie uśmiechnęła się na samo wspomnienie jednego z motocyklistów i niemal miała ochotę się roześmiać.
    To było naprawdę zabawne, gdy o tym pomyśli, mimowolnie patrząc kątem oka na łóżku, gdy do jej umysłu powróciły wspomnienia wspólnie spędzonych chwil z Dragonem, śmieszne było to, że wręcz nie jednokrotnie podczas nawet głupich dyskusji z grupą twierdziła ze nie ma takiej siły oczywiście pomijając kwestie związkowe, że żaden wolny chłopak w ekipie nie będzie jej obiektem zainteresowań łóżkowych czy emocjonalnych, a jednak życie wszystko zweryfikowało, gdy przypomni sobie te upojne chwile, które spędziła z młodym Scottem.
    Czy żałowała?
    Absolutnie nie!
    Mogłaby czuć jakiekolwiek wyrzuty sumienia tylko wtedy gdyby albo on, albo ona byliby w związku i któryś z nich oszukał tę drogą osobę, jednak oboje wolni strzelcy, którzy wykorzystali nadarzającą się okazje. Może to był impuls pod wpływem chwili, może straciła na moment zdrowy rozsądek, jednak nie zamierzała absolutnie żałować tego, żespędziła naprawdę wspaniałe chwile z nim. Nie mogła nawet narzekać, że nie poczuła się spełniona.
    Cóż jej życie w ostatnim czasie to bardzo pozytywne wręcz szaleństwo, w którym się odnajdywała, mogła wprost stwierdzić, że woli obecne życie, gdzie spełnia swoje najbardziej lubieżne fantazje seksualne od ciągle poczucia strachu, w którym tkwiła przez kilka lat czy paru miesiącach ciągłych trosk i prób ratowania związku, który ktoś niszczył.
    Miała dziwne przeczucie, że jej obecne szczęście to taki dar od losu by nacieszyła się nim bo może szykować dla niej coś naprawdę poważnego, z czego długo się nie pozbiera dlatego jej życie, wydawało się ostatnio istną sielanką, bo taka była prawda. Wręcz idyllą, w której żyła. Mogła się obawiać, co potem się stanie, jednak nie zamierzała się nad tym głowić czy zastanawiać, lecz cieszyć tym, co darował jej los.
    Spojrzała na zegarek w telefonie, widząc na ekranie blokady powiadomienie z wiadomością od Ricardo, który życzył jej dobrego dnia. Kącik jej ust uniósł się delikatnie do góry, bo tej znajomości absolutnie nie planowała, a jednak w przeciągu tego ponad tygodnia zaczęła się rozwijać w szaleńczym tempie i mimo że traktowała, jego tylko jako znajomego i wakacyjnego kochanka to jednak nie oszukując samej siebie, przyjechała tu właśnie z takim zamiarem. Odnaleźć wakacyjną przygodę i może to nieco przedmiotowe traktowanie jednak oni oboje zdawali sobie sprawę z układu, w jakim tkwili i żadnego z nich to nie przeszkadzało. I mimo że coraz częściej łapali ze sobą wspólne tematy do rozmów, a w łóżku było im cudownie to, jednak nie nastawiała się w absolutnie żaden sposób na to, że ta znajomość się bardziej rozwinie.
    Widząc kolejne przychodzące powiadomienie tym razem, z Instagrama spodziewała się, że to polubienie jakiegoś jej posta, jednak to było opublikowanie go przez byłego faceta na swoim profilu. Zupełnie zapomniała o tym portalu, bez namysłu i wręcz z pokerową twarzą, odblokowała telefon i weszła na jego profil i bez żadnego namysłu znalazła opcje Zablokuj i bez żadnego wyrzutu sumienia wcisnęła ją, lecz potem weszła na Twittera, by upewnić się, że i tam go nie będzie widzieć, gdy zobaczyła, że go nadal ma w znajomych, nie zamierzała, dawać mu go nie obserwować jednak wyciszyła go i przyblokowała go, nie zamierzała ani widzieć czy tym bardziej czytać jego wpisów nawet jeśli dotyczyły one zespołu. Nie zamierzała zaprzątać sobie głowy takim syfem.
    — Śmieci do wora a wód do jeziora — wymruczała do siebie, a na jej ustach pojawił się w pełni satysfakcjonujący uśmiech, podsumują pozbycie się tego pasożyta ze swojego życia.
    Nic ją bardziej nie cieszyło, że pozbyła się osób, które mącą jej w życiu z takimi osobami, trzeba krótko, przekonała się o tym na przestrzeni ostatnich lat, by nie trzymać się kurczowo osób, które po prostu szkodzą lub wyniszczają nam życie.
    Życie jest zbyt krótkie by marnować czas na osoby, które tylko pragną cię po prostu zmiażdżyć i taką radę dawałaby nawet samej sobie z przeszłości gdy mając dowody nawet na swoim ciele zgłosić tego diabła zatruwającego jej życie na policje, a teraz jak wspomniała Anthony’emu podczas jednej z ich rozmów:

    — Wiesz to brzmi tylko tak dobrze jak się o tym mówi! — wybuchła.
    Poderwała się z kanapy i odwróciła się bezpośrednio do młodzieńca, który stanął przed nią już wyprostowany, a ich dzieliła zaledwie sofa, na której ona wcześniej siedziała. Oboje wręcz wpatrywali się w siebie swoimi spojrzeniami.
    — A co cię niby hamuje? — spytał z powagą — Co cię niby powstrzymuje…
    — Brak dowodów! — nawet się nie hamowała i z brutalnością weszła mu w słowo.
    Widziała, jak patrzy na nią nieco niezrozumiałym spojrzeniem, jakby przez moment nie zrozumiał, o co jej chodzi. Zapadła chwila dość długiej i niezręcznej ciszy, lecz po chwili ponownie się odezwała, mówiąc:
    — Tony, wiem, że z twojego punktu widzenia, to wydaje się tak proste, by pójść i zgłosić tą, jednak oboje dobrze wiemy, że policja także potrzebuje dowodów, których ja nie mam…
    — Julio…
    — Daj mi skończyć — uniosła delikatnie dłonie ku górze, by pozwolił jej dalej mówić — W żadnym stopniu ja nie neguje tego, że ty nie masz racji, bo owszem zgodzę się z tobą, że takie sprawy się zgłasza, jednak ja byłam na tyle nie roztropna, by zwyczajnie nie zbierać dowodów. Mogłam, ale nie zrobiłam i to był mój największy błąd. Wiem o większości jego ciemnych interesów, podłych zagrań jednak nie mam na to nagrań, kwitów, papierów a tak jak ja i ty zdajemy sobie sprawę, że policja nie opiera się tylko na słowach, ale też dowodach. Nie mam jak ich dostarczyć, bo ich nie mam, nagrań, papierów czy nawet screenów tych wiadomości do mnie wysyłałam. Zanim jednak zapytasz, czemu tego nie robiłam. Pomyśl przez moment, co ludzie robią w chwilach paniki, ogarniającego ich strachu? Nie działają logicznie, ale pod wpływem targających ich emocji a mi instynkt nie podpowiadał wtedy by zwyczajnie gromadzić przeciwko niemu dowody. Zamiast tego chciałam po prostu od niego, uciec jakkolwiek głupio to brzmi. Gdybym miała, materiały na niego byłoby, znacznie łatwiej a tak poza słowami nie mam nic i to jest aspekt, który mnie blokuje. Bo mogę sobie złożyć zeznania, ale gdzie dowody? Wiemy, że nie raz śledztwo było umarzane na wzgląd właśnie na ten brak czy małej ilości rzeczy, które szukali w trakcie śledztwa i tego się właśnie obawiam, że owszem pójdę na policje, powiem, co powinnam, ale gdy nie znajdą nic na niego, on może się dużo bardziej na mnie zemścić. To nie jest tak prostolinijne jak mogło się wydawać i uwierz mi, bardzo chciałabym go zgłosić, jednak hamuje mnie właśnie to, co ci mówiłam. Na niego trzeba znaleźć solidne argumenty, bo wiesz, jaki jest. Dlatego mnie to hamuje — wyjaśniła, nie spuszczając ani przez moment z niego wzroku.
    — I tak zamierzasz żyć przez całe życie?
    Takiego pytania zupełnie się nie spodziewała, jednak trafiało ono w punkt. Momentalnie jej ramiona opadły gdy to usłyszała, a głos zamarł, jakby zapomniała jak się odzywać, jednak miał racje.
    — Anthony…
    — Julio, musisz coś z tym w końcu zrobić, bo skończy się to gorzej, niż tylko groźbami możesz przypłacić to swoim życiem! — powiedział bardzo sugestywnie —     To szaleniec!

    Nadal uważała to co powiedziała mu ponad rok temu, jedyne co jej teraz brakowało to materiałów, jakichkolwiek dowodów, by to skończyć. Obecnie pozostanie tylko słowo przeciwko słowu i to ją wręcz zniechęcało do zgłoszenia tego, bo jeśli nie dostarczy faktycznych dowodów jego zbrodniczej działalności, policja może odrzucić jej zgłoszenie, a gdy on się o tym dowie, może jeszcze bardziej się mścić.
    Póki jest spokojnie, cieszyła się tym, jak tylko mogła, chociaż zdawała sobie sprawę, że to najgłupsza rzecz, jaką może teraz robić, ale nie miała wyporu, musiała, czekać aż się odezwie, by mogła, nawet zebrać jakieś dowody przeciw niemu.
    Potrząsnęła lekko głową, wyrzucając te wstrętne i pełne obaw myśli ze swojej głowy. Chwyciła kartę i podeszła do drzwi, będąc pewną, że wszystko zabrała, co potrzebowała, wyszła z pokoju, przykładając kartę do zamka i od razu poszła w stronę wind. Widziała, jak otwiera się ona, a z niej wychodzi jakiś mężczyzna. Minęła go i wpadła do środka, wciskając numerek parteru i po dosłownie kilku sekundach znalazła się na dole.
    Wychodząc z hotelu, poczuła chłód, który wręcz był ukojeniem po tak upalnych dniach, pragnie się nieco wytchnąć od tego żaru lejącego się, z nieba teraz było naprawdę przyjemnie wielu Kalifornijczyków, zapewne już ubierało się w ciepłe ubrania i w sumie ona nie jest jakaś inna od nich ubrana w kurtkę czy spodnie gdy wokół niej ludzie nadal chodzili w letnich ubraniach, ale to norma dla osób mieszkających w tak upalnych stanach jak właśnie Kalifornia czy Arizona gdy temperatura spada poniżej osiemdziesięciu stopni Fahrenheita, każdy wskazuje w dłuższe rzeczy, bo mu zimno. Przyzwyczajeni do upalnych temperatur, bo po prostu niższe temperatury nawet jeśli nadal dla innych jest ciepło, dla nich robi się chłodno.
    Wkrótce odnalazła salon motocyklowy, w którym Derek i Owen pożyczali motory i sprzedawca od razu ją dostrzegł, podchodząc do niej:
    — W czym mogę pomóc? — zapytał uprzejmie.
    — Chciałabym wypożyczyć motor na kilka godzin.
    — Pewnie który panią interesuje…
    Po dłuższym przyjrzeniu się i wybraniu modelu, który najbardziej ją interesował, może to nie było jej ukochane kawasaki, które czekało na nią w domu to jednak nie zamierzała narzekać. Po wpłaceniu kilku euro nałożyła kask na głowę i odebrała od mężczyzny kluczyki do pojazdu i odpaliła maszynę. Nie była ona najnowsza, jednak sama nie miała już nówki sztuki, jednak nie zamierzała narzekać, chciała się tylko przejechać po okolicy.
    Wyjechała na ulice i ruszyła jedną z dróg, pragną, jedyne czuć wiatr we włosach nie poczuje smaku adrenaliny, bo nie są to warunki, by się ścigała, jednak pragnęła spędzić ten czas na jeździe wokół miasta.
    Straciła poczucie czasu, jeżdżąc po uliczkach, miasta ciesząc się widokami nadmorskiego miast w którym się zatrzymała, zdawać się mogło, że nic nie mogło jej zatrzymać, coś jednak podkusiło ją późnym popołudniem, by jechać na miejsce, w którym były organizowane zawody. Nie miała pojęcia dlaczego, ale coś wręcz kazało jej tam jechać, dlatego przypominając sobie drogę, która tam wiodła, pognała tam, nawet nie wiedząc co ją tam goni.
    Gdy dojechała na miejsce, powoli zbliżała się osiemnasta i gdy tylko zatrzymała maszynę i spojrzała na zegarek na swoim przegubie, spojrzała na godzinę, z lekko uniesioną brwią nawet nie zdając sobie sprawy, jak długo jeździła, a motor miała zwrócić do dwudziestej, miała jakieś dwie godziny, by jeszcze poszaleć, jednak ona rozejrzała się po pustym torze, przypominając sobie moment poznania pewnego mężczyzny, ten moment utkwił jej na dobre w głowie i uśmiechnęła się delikatnie gdy przywiodła w pamięci tamten dzień.
    — Niepokoi mnie ten uśmiech Señorita.
    Drgnęła niespodziewanie gdy usłyszała ten dość tajemniczy, a jednocześnie tak bardzo jej znajomy głos. Nawet nie odwracając się, wręcz mogła powiedzieć, wprost kto za nią stał i nie pomyliłaby się w żaden sposób. Patrząc na tor, splotła dłonie pod piersiami, gdy usłyszała za sobą szum prowadzonej maszyny i czyiś kroków.
    — A ja mam dziwne poczucie, że mnie śledzisz Señor — odezwała się, nie odwracając ku niemu oczu — I jest to dość niepokojące, mam dziwne poczucie, że powinnam czuć się zagrożona — mówiąc to, odwróciła się w jego kierunku.
    Spojrzała za szybki chronionej twarz na mężczyznę, który stanął przy niej i zobaczyła w następnej chwili, jak sięga do swojej głowy i zdejmuje z niej kask i delikatnie potrząsnął głową, a zazwyczaj ułożone włosy się rozpierzchły na każdą stronę. Kącik jej ust nieznacznie uniósł się do góry na ten widok, gdy widziała przed sobą Ricardo.
    — Czy ty przypadkiem nie miałeś skończyć późno pracy? — wytknęła mu, powoli zdejmując z głowy kask i opierając go przed sobą.
    — Skończyłem — przyznał — Myślisz, że ja to pracuś, który każdą minutę swojego cennego czasu poświęcam pracy. No nie do końca, bo chce cieszyć się życiem towarzyskim, a przede wszystkim pewne Señorita chodziła mi po głowie — uśmiechnął się do niej w dosyć lubieżny sposób.
    — Schowaj ten uśmiech Ricardo — powiedziała z powagą — A tak naprawdę to zastanawiające skąd wiedziałeś, gdzie jestem — spojrzała wręcz na niego wymownie swoim intensywnym niebieskim spojrzeniem.
    — Nie wiedziałem — przyznał szczerze.
    Spojrzała na niego, lekko podnosząc brew, co ją zaskoczyło, bo to wydawało się dosyć podejrzane, że znalazł się tutaj w tym miejscu i akurat w tym samym czasie co ona. Nie wydawało się to dziwnie podejrzane.
    — Bella skąd takie przypuszczenia, że cię śledziłem, a może przyjechałem potrenować jak ty i ja jestem amatorem, który lubi jeździć od czasu do czasu, dlatego muszę trenować, a to idealne miejsce dla motocyklistów a miasta — wskazał na stary stadion.
    — Mam poczucie, że pan kłamie Señor Armando — mruknęła, spoglądając na nią swoim nieugiętym spojrzeniem.
    — Skądże znowu moja droga Bello, nic takiego nie zrobiłbym, śledzić cię skoro nawet nie miałem pojęcia, jakie dziś masz plany.
    Ta dosyć udawana luźną jego aparycja wręcz nonszalancja, jaką obecnie prezentował, była dla niej dosyć dziwna wręcz mogła stwierdzić, zastanawiająca, bo zaczęła odnosić wrażenie, że to jego obecna kreacja, którą próbował ja zwieść. I chociaż było to prawdą, że nie mówiła mu, gdzie się wybiera i mógłby to być zwyczajnie zrządzenie losu, że oboje wybrali przejeździe w to samo miejsce i o ironio losu tym samym czasie mogło być podejrzane. Naprawdę mogła głowić się i zastanawiać, czy rzeczywiście to, co mówił, było kłamstwem, czy zwyczajnie mu uwierzyć, jednak nie zamierzała ukrywać tego, że droga, w którym podążała ta rozmowa, zaczęła się jej podobać. I przyznać szczerze, że nie chciała jej tak prędko przerywać.
    — Czyżby? — spytała z nutką podejrzliwością w głosie.
    — Doprawdy czyżbyś wątpiła w moją prawdomówność Señorita Bennington? — odezwał się lekko oburzony.
    W świetle pobliskiej latarni zobaczyła, jak lekko odwraca twarz, idealnie odzwierciedlając twarz osoby oburzonej kłamliwymi oskarżeniami. Gdy spoglądała na jego minę, czuła jak kącik jej ust podrywa się do góry. Mogła tylko dostrzec cień jego spojrzenia, które rzucił na nią i przez moment miała wrażenie, że delikatny przebłysk uśmiechu pojawił się na jego twarzy.
    — Ośmielę się stwierdzić, że ta sytuacja pana niezwykle pani Señor Armando — rzuciła z przekąsem.
    — Twoje słowa są bolesne dla mojego serca i uczuć — rzucił bardzo urażonym głosem.
    — A może Señor zapragnie skończyć grać teatrzyk i przyznać się w końcu czego ode mnie chce? — spojrzała na niego spod swoich lekko przymrużonych oczu.
    Delikatnie splotła dłonie na swoich piersiach i ani na moment nie spuściła z niego swojego bladoniebieskich oczu. Wdziała, jak mężczyzna przez moment stoi nie wzruszony, lecz pod wpływem jej wzroku, uległ, widziała, jak spuścił ramiona, jednak z jego ust nie zniknął ani na moment przekorny uśmieszek, który pojawił się chwile temu. Patrzyła, jak opiera się o swój motocykl i przyjmuje wręcz podobną pozycję do jej, spoglądają na nią wręcz wyzywająco:
    — Skoro tak stawiasz sprawę — odezwał się pewny siebie — Jeden wyścig oraz jedna stawka co ty na to? — rzucił.
    — Jaka jest wygrana?
    Nie zamierzała się bawić z nim w podchody, lecz po prostu, wprost zapytać o to co tak naprawdę jest stawką tej małej rywalizacji. Gdy tylko jej pytanie padło, zobaczyła jak jego twarz pojaśniała, a ona wręcz dostrzegła małą bezczelnością jego uśmieszku. Jednak i ona potrafiła być taka, więc nie była nawet zadziwiona. Uwielbiała się droczyć, a w nim ujrzała właśnie to samo.
    Intrygowało ją tylko to, czego pragnął w zamian, za jej przegarną, możliwą swoją wygraną czy na odwrót.
    — Chyba nie będę wręcz oryginalny w tej kwestii — odezwał się po dłuższej chwili milczenia — Stawką jest dominacja w łóżku — powiedział, spuszczając swoje dłonie i opierając je na krawędzi siedzenia motocykla.
    — Zaintrygowałeś mnie — rzuciła z delikatnym uśmiechem — Jeśli ty wygrasz…
    — Mam cię całą dla siebie, oczywiście jeśli zgadzasz się na te warunki.
    — Zdominować takiego faceta jak pan Señor, będzie dla mnie wręcz przyjemnością — mówiącto, jednocześnie zgodziła się na podane wcześniej warunki.
    Wyciągnęła ku niemu dłoń i zobaczyła w następnej chwili, mocniej ją ścisnął, jednocześnie oboje przyjęli warunki ich małej rywalizacji. W blasku sztucznego pomarańczowego światła patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę, zanim nie chwyciła kasku, który leżał porzucony na rączce motoru i wsunęła ją na swoją głowę:
    — Szykuj się na porażkę Armando! — rzuciła wojowniczo, przekładając drugą nogę przez motocykl.
    — Za godzinę będziesz mi pięknie jęczeć — zrewanżował się.
    Oboje jednocześnie ustawili się na wyznaczonej wcześniej linii startu, spoglądając między sobą przez moment, między czasie Hiszpan głośno odliczał do początku startu gdy ich maszyny zaczęły głośno mruczeć.
    W końcu gdy z jego ust padło ostatnie słowo odliczania, wzajemnie ruszyli.
    Ona miała tylko jeden cel!
    Wygrać!
    Skupiona na drodze, nie patrzyła za siebie. Tym razem nie chciała przegrać. Na ostatnich zawodach pozwoliła sobie przegrać, obecnie musiała pokazać, że potrafi utrzeć komuś noska. Jednocześnie stawka wygranej tego wyścigu była niesamowicie kusząca i aż wstyd byłoby jej nie wykorzystać.
    Skupiona na drodze, jechała torem, który pamiętała z dnia wyścigów, który oświetlony był blaskiem lamp, które stały przy żwirowej drodze. Wyprzedzając w znaczny sposób swojego rywala, jechała w przód, pragnąć jednego gorzkiej klęski pewnego Hiszpana, który wręcz jechał jej po piętach.
    Musiała przyznać, że był naprawdę dobry i nie mogła mu tego w żaden sposób odmówić. Jednak dziś miała jeden cel, małego zwycięstwa nad kimś, kto wygrał z nią poprzednią rywalizację. I nie to, że nie potrafiła z kimś konkurować, bo potrafiła. Umiała z honorem przyjąć swoją klęskę a czyjeś zwycięstwo. Nie wściekała się czy nie złościła, bo wiedziała, że to normalne, że raz wygrywa ona raz ktoś inny, nie była zawodem a amatorkom, która dobrze się przy tym bawiła.
    Z biegiem minut wyścig powoli zacząć dobiegać końca, a ona wychodziła na prowadzenie. Chociaż jeszcze się nie cieszyła, to widząc coraz bliżej metę i widząc w lusterku swojego rywalu, tuż za sobą jeszcze bardziej przyśpieszyła i po kilku sekundach przejechała, wyznaczoną linie tym samym wygrywając. Wkrótce z lekkim poślizgiem zatrzymała się, widząc, jak maszyna jej rywala, a jednocześnie kochanka zatrzymuje się nieco dalej. Zobaczyła jak ściąga kask i spogląda na nią.
    — Muszę przyznać Señorita Bennington, że to był bardzo udany wyścig i chyba przegrałem, więc muszę ci oddać — odpowiedział, jednak nie mogła oprzeć się wrażeniu, że wręcz wyszczerza do niej zęby w bardzo zadowolonym uśmiechu.
    Można było wręcz odczuć jakby, z tej sytuacji był bardzo zadowolony i owszem ona też była wręcz uszczęśliwiona, bo tym razem to ona będzie górą i mimo że przeważnie uwielbiał gdy to facet był w łóżku bardziej dominującą osobą, jednak nie zawsze potrafiła ulec. Zawsze powtarzała, że ważna była równowaga i stabilizacja i w życiu intymnym czy za dnia i to bardzo ceniła w swoim poprzednim związku, jednak on jest już przeszłością.
    — Chętnie zrobię dla ciebie wszystko…
    — I zrobisz — mruknęła, a cień uśmiechu skradł się w kąciku jej ust.
    Mimowolnie przed jej oczami pojawił się bardzo seksowny obraz nagiego mężczyzny, który byłby przywiązany lub przykuty do łóżka. Ta wizja była wręcz tak bardzo realistyczna, że nie potrafiła się oprzeć pokusie, by zwyczajnie tego nie zrobić. Nie zamierzała jednak zdradzać swoich planów.
    — Mam dziwne przeczucie ze coś chodzi po twojej uroczej główce Bella, wręcz bardzo lubieżne myśli — skomentował jej minę.
    — A owszem, jednak dowiesz się dopiero gdy wrócimy do ciebie.
    — To na co czekamy? — zapytał wprost, ponownie wsuwając na swoją głowę kask — Jedziemy!
    Nie zdążyła nawet odpowiedzieć, jednak gdy usłyszała, jak odpala, silnik swojego motocyklu roześmiała się w głos, lecz i ona wkrótce podążyła drogą, która ją tutaj przywiodła.
    Powrót do miasta zajął im dłuższą chwilę i oboje podążyli w stronę apartamentowca, gdzie mieszkał młody wchodzący biznesmen. Młody i przedsiębiorczy dwudziestoparolatek, który już powoli rozkręcał firmę, na międzynarodowym poziomie uderzając w jedną, z najbardziej mogąc, przynieś dochody branże. Bo sieć to zaledwie początek, wszelka komputeryzacja i ulepszenia niosą za sobą wiele zagrożeń z sieci. Jeśli już po paru latach działalności, zaczynają się jego spółką interesować kontrahenci, z zagranicy wróżyła mu świetlaną karierę w swojej dziale.
    Zaparkowała na jednym z miejsc parkingowych, blisko swojego obecnego nowo poznanego znajomego, z którym zaczęły ją łączyć znacznie bliższe więzi. Wyjęła kluczyki ze stacyjki i włączyła alarm i zdjęła kask, mówiąc:
    — Miałam oddać motor wieczorem, ale... — momentalnie zobaczyła, jak otwiera usta gotów coś powiedzieć, jednak uniosła dłoń, powstrzymując go, kontynuując — Nawet o tym nie myśl. Poradzę sobie sama. Jestem kobietą niezależną. Koniec dyskusji teraz prowadź na górę — poleciła.
    Widziała, jak skinął delikatnie głową z uznaniem, po czym oboje powędrowali po podziemnym parkingu, idąc w stronę jednej z wind. Wsiedli, a młody Hiszpan wybrał numer ostatniego piętra, po krótkiej chwili podnośnik ruszył, a oni się stając niespełna pół metra dalej, wręcz spoglądali na siebie ukradkiem. Nie mogła oprzeć się tej pokusie, patrząc na mężczyzn ego skrytego za skórą, którzy trzymał pod pachą swój kask. Zawsze miała dziwną słabość do mężczyzn w skórze i nie zamierzała temu zaprzeczyć i w tym przypadku było tak samo. Nie można było mu odmówić uroku i wdzięku, a zarazem mężczyzny, który był niezwykle przystojny i nie byłaby zaskoczona gdyby wiele kobiet się za nim oglądało. Jednak nie liczyło się jedynie to, jak ktoś wygląda, ale rozum czy to, co ma w sercu może i mało czasu z nim spędziła, jednak dało się, odnieś wrażenie, że to bardzo mądry i inteligenty facet, który nieco przypominał ją samą. Potrafił być nonszalancki, nieco arogancki jednak dało się wyczuć w nim cholerną emfatyczność. Gdyby rzeczywiście był tak zwanym samcem alfą, nigdy by nie pozwolił sobie ujmą na swoim honorze i pozwolić by to kobieta pozwoliła być osobą nad nim dominującą.
    W końcu winda zatrzymała się, a oni wysiedli. Przystanęła z boku, by to on mógłby poprowadzić do swojego mieszkania. Podszedł do jednej z ciemnych par drzwi, wyciągając po drodze klucze od niego. Otworzył je, po czym pozwolił jej wejść jako pierwszej. Weszła do mieszkania, które zapamiętała z ostatniego razu i praktycznie nic tutaj się nie zmieniło. Słyszała za sobą szczęk zamykanego zamka i niemal dało się wyczuć, że on stoi tuż za nią. Wokół nich zaczęła unosić się ta specyficzna woń.
    Nim jednak on zdążyłby zrobić jakikolwiek ruch, odwróciła się w jego kierunku i chwyciła go za otwartą kurtkę skórzaną i uśmiechając się z przebiegłością, pociągnęła go za sobą.
    — Nie zapomnisz tej nocy Señor — powiedziała z ogromnym uśmiechem na ustach.
    — Już nie mogę się doczekać — usłyszała za sobą.
    Tak naprawdę trzymając go za skraj kurtki, przeszła przez salon i nie oglądając się za siebie, wspięła się po schodach. Tak naprawdę z pamięci szła drogą, jaką zapamiętała z ubiegłych wieczór. Bez trudu udało się jej odnaleźć sypialnie, jednak mogło to dziwić, nie od razu rzuciła go na łóżku, lecz odwróciła się do niego z bardzo przekomarzającą miną i zsunęła z jego ramion skórę i powiedziała bardzo ponętnym głosem.
    — Skoro potrafiłeś, pokazać mi jak dobry potrafisz być w łóżku, pokaże ci inną przyjemność — rzuciła, przyciągając jego twarz bliżej siebie, za skraj koszulki, którą chwyciła.
    Czuła na swoich ustach jego oddech, który delikatnie ją łaskotał, lecz po krótkiej chwili jej wargi uchwyciły jego w bardzo pożądliwym i pełnym namiętności pocałunku. Czuła jak to odwzajemnia, z wręcz tą samym zagazowaniem i pragnieniem, które wiodło i jej ciałem. Mogło się wydawać, że stali tak pośrodku sypialni spleciony w bardzo gorącym pocałunku, lecz ich dłonie zaczęły wodzić ze zmysłowością po ich ciałach.
    Przesunęła dłońmi po jego klacie, czuła jego mięśnie pod swoimi palcami i powoli powiodła nimi w dół, a gdy jej palce zahaczyły o skraj spodni, wyczuwając pasek, niemal od razu sięgnęła do klamry, odpinając ją. Jednym płynnym ruchem wysunęła ją ze spodni, które nadal miał zapięte, odsuwając się od niego z bardzo wrednym uśmiechem.
    — To mi się przyda — rzuciła, a w jej oczach pojawił się lekki błysk.
    — Coraz bardziej mnie intrygujesz i ciekawisz — rzekł z zadowolonym uśmiechem.
    Wkrótce się przekonasz, na co mnie stać! — powiedziała pewnie, nawet nie dostrzegł gdy pozbyła się jego podkoszulka, a pasek zawiesiła sobie na ramieniu. Nie hamowała się nawet przez moment gdy odpięła jego spodnie, których i tak prędko się pozbyła, po czym uśmiechnęła się złośliwie, mówiąc:
    — Kładź się! — nakazała.
    — Señorita…
    — Bez gadania Armando — rzekła, wręcz uderzając paskiem o swoje dłonie.
    Może i miała mały cel nastraszenia go, jednak nie planowała go, jednak jedno upomnienie okazało się skuteczne, bo prędko się posłuchał i grzecznie ułożył się na pościelonym łóżku, czekając na kolejny ruch. Podeszła niemal od razu i usiadła wprost na jego biodrach, wzięła pasek i delikatnie przysunęła go do jego dłoni.
    — Chyba wiem, co ci może pomóc — rzekł, widząc jej ruchy.
    W następnej chwili sięgnął do jednej z szafek i z jednej szuflady coś wyjął. W następnej chwili uniósł parę kajdanek, które delikatnie zaswędziły w blasku światła.
    — Nie będzie to skuteczniejsze? — spytał z bezczelnym uśmiechem.
    — Widzę, że bardzo dobrze się bawisz wraz z Courtney — skomentowała widok wielu zabawek erotycznych, które ujrzała.
    — Wszystko jest dla ludzi — powiedział to, takim tonem jakby nie był tym w żaden sposób przejęty.
    Nie zamierzała zmarnować tej szansy a on praktycznie sam ochoczo, pozwolił się jej przykuć. Nie wyglądał nawet, jakby to było dla niego jakąś nowością, czy zaskoczeniem, jednak dostrzegła w jego oczach, coś na wzór diabełków jakby był bardzo zadowolony z obecnej sytuacji. Pomimo że nadal miał na sobie bokserki widzieli, wzajemnie jak zaczynają się odznaczać, a ona nie hamując się ani przez moment przesunęła dłonią po jego wyraźnie, wystającej męskości delikatnie mrucząc, powiedziała:
    — A teraz chce, byś ładnie poprosił.
    — Tak chcesz się bawić?
    — Owszem — odezwała się niezwykle napiętym od emocji głosem, delikatnie odsuwając skrawek jego bielizny, spod której zaczął wystawiać koniuszek jego członka.
    Nawet nie spostrzegła jak z lubieżnością, oblizała swoje usta, pomimo że jej wzrok wciąż uciekał w dół, ona patrzyła wprost w jego oczy, mimo że jej palce już wędrowały po jego główce.
    — Więc słucham — rzekła oczekującą.
    — Zrób ze mną, co tylko ci się zamarzy — rzucił wyzywająco.
    Nie trzeba było jej dwukrotnie prosić, bo tak naprawdę było tylko formalność. I tak już międzyczasie bawiła się, jego męskością pieszcząc kciukiem jego główkę, sprawiając, że po całym jego ciele przebiegł dreszcz podekscytowania. Przysunęła jednak swoje usta do jego męskość i przesunęła swoim językiem po całej jego długości, słysząc jego głośniejszy pomruk zadowolenia. Zrobiła to znów, zatrzymując się jednak tuż na główce, pieszcząc ją jeszcze bardziej. Bawiła się, tak przez dobrą chwilę doprowadzając go do jęków rozkoszy, które wręcz mogła z przyjemnością słuchać. Jednak osunęła się po dobrej chwili ku ogromnemu jego niezadowoleniu.
    — Co…
    Urwał jednak w następnej chwili gdy zobaczył, jak w pośpiechu się rozbiera, a swoje ciuchy porzuciła na podłodze, nie wiele trzeba było, by powróciła do swojej namiętnej zabawy gdy ujęła jego członka w swoje usta, wręcz wsuwając go sobie bardziej do gardła, pieszcząc go przy okazji swoim językiem, mogła słyszeć jego głośniejsze pomruki pełnych zadowolenia i wręcz zachwytu gdy wręcz brała jego męskość całkowicie do ust. Nic prócz tego nie miało znaczenia gdy mogła wręcz z bezczelnością bawić się jego penisem, a on był skazany na dobrą albo złą wolę, jednak nie zamierzała sobie tego przerywać ani tym bardziej jemu. Z każdą chwilą gdy słyszała, jak bliski jest swojego punktu kumulacyjnego, wiedziała, że postępuje właściwie. Jej zabawy wręcz przybrały na intensywności, gdy był już bliski, potrzebował dobrej chwili, by dojść i poczuć upragnione spełnienie.
    Ona sama słysząc, jak wręcz woła jej imię, nie pozostała bierna i zwyczajnie ocierając dłonią usta, usiadła na jego biodrach i ani na moment nie dała mu odetchnąć gdy ujęła jego męskość i delikatnie przesunęła sobie wzdłuż kobiecość, by mógł, poczuć jak bardzo była mokra, mimowolnie usłyszała jego cichy pomruk, a na ustach pojawił się delikatnie zadowalający uśmiech.
    — A to zaledwie początek mój drogi — oznajmiła, wsuwając go w siebie.
    Prawdą było to, co mówiła, ta zabawa był początkiem ich namiętnej nocy.    




No comments:

Post a Comment