Saturday, August 31, 2024

IV 17 (P.1) — NIE KOCHAM GO... ŁĄCZY NAS TYLKO PRZYJEMNOŚĆ

    Przekręciła słomkę w swoim barwnym drinku, spoglądając ze znużeniem na barwny koktajl stojący przed nią, jednak mimo że jej twarz nie wyrażała praktycznie żadnych emocji, to kącik jej ust delikatnie unosił się do góry, gdy spoglądała na swój zamówiony koktajl, nie potrafiąc się pohamować przed rozmyślaniem o pewnym Hiszpanie, z którym w przeciągu ostatniego czasu spędzała coraz więcej czasu. To mogło się wydawać irracjonalne, że praktycznie złapała nieznajomego faceta na wyścigach i teraz nie było dnia, by wspólnie się z nim nie widziała. Czuła jak z każdym dniem łapali coraz większy kontakt ze sobą, wszystkie te wspólnie spędzony czas były chwilami, gdzie mogli się poznać znacznie bliżej, oczywiście nie uwzględniając przy tym ich łóżkowych eskapad, których było jak na tak krótką znajomość zdecydowanie za dużo, gdyby ktoś spojrzał na to z boku, lecz czy była tym przejęta?
    Raczej nie!
    I tak zdawała sobie sprawę, że to nieco nierozsądne podejście, bo w końcu może tego pożałować, tej swojej znaczącego zaufania do wcześniej nieznajomego faceta, którego przed tymi wszystkimi wydarzeniami zobaczyła tylko raz, jednak nawet jeśli jej podejście czy zachowanie nie było roztropne to, jednak chyba na tym polegają wakacyjne znajomości. Patrząc na to jak przed laty potrzebowała dłuższego czasu, by komuś zaufać, jednak teraz było znacznie lepiej i wszystko przez to, że nie tylko przepracowała większość swoich traum czy lęków. Co zupełnie pozwoliło jej pójść do przodu i stać się obecną wersją siebie, ale zwyczajnie pojęła, że nie każdy jest takim zwyrodnialcem i narcyzem zapatrzonym w siebie i nie pragnie wciąż krzywdzić jak to w przypadku Clarka.
    Nie można porównywać wszystkich do tej jednej osoby, jak myślała jej bardziej zlękniona i wystraszona wersja. Każdy jest inny, spotyka się na swojej drodze wiele ludzi, którzy chcą dla nas dobrze, inni wręcz przeciwnie. Jednak wpływ jej w związku z tym demonem na nią miał ogromny i wpłynął w dość destrukcyjny sposób na nią, jednak istotnie było to, że w końcu przerwała tę znajomość.
    Zerwała wieść ze swoim dawnym oprawcom i jego milczenie obecnie było dla niej dosyć zaskakujące i zastanawiające, jednak ostatnie lata, które spędziła na godzinach terapii, pozwolił jej ukształtować nowy światopogląd i podejście do ludzi a przede wszystkim pozwolić się jej zmienić.
    Dlatego ta obecna Julia, którą jest, wiedziała, do czego dąży i mocno stąpała po ziemi. Potrafiła bardziej już być ufna wobec innych i pewnie dlatego znajomość z młodym biznesmenem nie była tak bardzo problematyczna, wręcz przeciwnie w przypadku ich obojga przynosiła im wiele wymiernych korzyści. Mimo że ich relacje mogła być postrzegana jako dwoje wakacyjnych kochanków, którzy brali wręcz garściami z tej znajomości to, jednak oboje dostrzegali, że coraz więcej ich zaczyna łączyć, nawet pod aspektem czysto koleżeńskich.
    Nie zamierzała hamować się, by nie rozwijać tej znajomości, bo absolutnie tego nie zamierzała robić! Było jej zbyt dobrze przy nim i tak prędko nie zamierzała, odpuszczać jednak patrząc po podejściu młodego maklera giełdowego, on również nie zamierzał tak prędko urywać tej znajomości.
    Mimowolnie czuła jak kącik jej ust zaczyna drgać do góry, na myśl o nim, gdy przyłożyła do swoich ust barwną słomkę, z której upiła spory łyk barwnego drinka, który trzymała w swoich dłoniach. Widziała kątem oka krzątającego się barmana, który polerował szkło, przygotowując je na wieczorną zabawę.
    Zegary wskazywały już godziny Południowe i mimo że nie był to odpowiedni czas na nocne zabawy, bo było zdecydowanie za wcześnie, to ona zdecydowała się posiedzieć samotnie i pomyśleć o swoim dotychczasowym życiu i przeżyciach. W przeciągu kilku miesięcy tak wiele się wydarzyło i nie zamierzała się cofać do tego co było. Dobrze było jej obecnie gdy mogła zaszaleć, czuła się wolna. Nie mając wobec nikogo żadnych zobowiązań, jaka młoda osoba w jej wieku nie wykorzystałaby tego. Można powiedzieć, że te ostatnie lata były dla niej wręcz momentami, w których odbierała, sobie szaleństwa młodości a o czym mówi a o tym, że przez większość swojego nastoletniego życia nie miała go tak bajkowego jak wiele dziewcząt w jej życiu. O imprezach wręcz mogła zapomnieć, zabawach, czy grupkach znajomych ten aspekt ją ominął, oczywiście nie uwzględniając jej wiernego towarzysza, który był z nią cały czas jednak chodziło jej o tak trywialne rzeczy jak chodzenie na imprezy bawienie się, to był jej czas gdy zakończyła poważny już związek i mogła się wyszaleć. Nie zamierzała żałować minionych lat, które spędziła z kimś, kto wydawał się dla niej idealny, jedynie, o co się złościła to o to jak perfidnie ją oszukał. Tylko to mogła zarzucić mu i na ironie losu było to powodem ich rozstania jednak i wtedy też nie próżnowała, bawiła się na całego, lecz pomijając takie szaleństwa łóżkowe, jakie obecnie przeżywała.
    Od razu jednak wyrzuciła ze swojego umysłu wspominanie o tym. Była na wakacjach i nie zamierzała rozwodzić się o tym co ją poróżniło w poprzednim związku gdy sama miała kochanka, z którym spędzała bardzo upojne chwile.
    — Julio?
    Nagle rozbrzmiał w dość przyjemnej ciszy przerywanej puszczonym w tle radiem i barmanem, który zajmował się barem, głos, praktycznie nikogo prócz jej tutaj nie było, co wręcz było oczywiste, jednak nie narzekała, mogła spędzić te chwile sama ze sowimi myślami. Jednak ten głos, jego tonacja sprawiła, że coś w niej drgnęło.
    Głosik z tyłu jej głowy wręcz zaczął jej podpowiadać, ze skądś go kojarzyła, jednak nie potrafiła przypomnieć sobie skąd, jednak jeśli tylko się odwróci, przekona się o tym, kto za nią stał. Słyszała odgłos kroków wręcz szpilek, które uderzały w parkiet podłogi gdy ktoś, kto nagle przerwał tę subtelną ciszę, podszedł znacznie bliżej. Z czasem zaczęła się czuć dziwnie, jakby ktoś ją z uwagą śledził. Wbił w nią spojrzenie, które sprawiało, że drgnęła na krześle, po czym delikatnie przechyliła głowę przez ramię, a jej spojrzenie zetknęło się z oczami koloru pięknej mlecznej czekolady. Jedna myśl przetoczyła się przez jej umysł:
    Znam to spojrzenie!
    Gdy zlustrowała spojrzeniem stojącą przed nią kobietę, nie potrzebowała wiele by dostrzec, kto przed nią stoi, a ona nie miała problemu, z przypomnieniem sobie kto to jest, stała przed nią w bardzo zwiewnej letniej sukience, której dekolt być dosyć wyzywający, który mógł, by podziałać na zmysły, wielu mężczyzn jednak nie dało się ukryć, że i w jej sercu nie rozpaliło pewnego rodzaju pożądania. Od razu jednak otrząsnęła się ze swoich myśli, gdy spojrzała ponownie na jej twarz gdy ich oczy ponownie się spotkały. Cień uśmiechu zagościł na ustach hiszpanki, która przed nią stanęła.
    — Courtney? — spytała zaskoczona.
    — A jednak mnie pamiętasz — odezwała się kobieta z lekkim rozbawieniem w głosie.
    Nie czekając nawet na zaproszenie czy pytanie, zrobiła kilka kroków w przód, by usiąść na jednym z wolnych barowych krzeseł tuż obok niej a swoją małą kopertówkę porzuciła na blacie i wystarczyło, by kelner odwrócił się w jej stronę, by zobaczył ją i podszedł, odkładając ówcześnie szklankę, którą polerował.
    — Co mogę ci poddać Courtney? — zapytał.
    Zaskoczyło ją dość swobodny styl wymowy tego młodego mężczyzny, wobec niej, mimowolnie lekko zaskoczona i zdziwiona zmrużyła oczy, wpatrując się w nią. Jej dość ciekawskie spojrzenie nie obyło się bez dostrzeżenia przez dziewczynę gdy dostrzegła uśmiech na jej twarzy gdy tylko dostrzegła jej minę:
    — Podwójne Martini i jeszcze raz to samo — nie dało się dostrzec, jak skinęła głową w jej stronę.
    Jeszcze bardziej poczuła się zdezorientowana, gdy młodzieniec zajął się przygotowaniem kolorach koktajli, z tym że ona już powoli kończyła swój poprzedni. Przez moment nikt się nie odezwał, a ona wykorzystała moment i dopiła ostatnie łyk barwnego drinka gdy kelner podsunął jej kolejną szklankę gdy ówcześnie poddał ulubionego drinka starszej dziewczyny.
    — Na mój koszt — uśmiechnęła się delikatnie w jej stronę gdy spojrzała z lekką nieufnością to na nią to na alkoholowego shota, który został jej podsunięty.
    — A można wiedzieć z jakiego powodu? — zagadnęła, nadal nie upijając czy nawet chwytając szklanki z barwną cieczą.
    Nie otrzymała od razu odpowiedzi. Patrzyła jak Courtney, chwyta swoją szklankę i upiła dość spory łyk procentowego koktajlu, po czym odstawiła go na blat i lekko zwróciła się w jej stronę, a w kąciku jej ust dostrzegła dość dziwny uśmieszek, a w jej oczach dostrzegła nagły błysk.
    — Mały przeprosiny za to, że nie pozwoliłam ci się pobawić — dodała z tajemniczym uśmiechem.
    Przez moment czuła się ogłupiała i otępiała, bo nie do końca zrozumiała jej aluzje wręcz sugestie jednak im dłużej patrzyły na siebie, tym bardziej zrozumiała, co chodziło jej po głowie. Momentalnie zobaczyła oczami swojej wyobraźni wspomnienie tamtego poranka gdy jej niespodziewane wizyta u przyjaciela sprawiła, że ona mogła wręcz obejść się smakiem upojnych chwil ze swoim kochankiem. Odwróciła wolno od niej wzrok, mimowolnie uśmiechając się pod nosem.
    — Było minęło — mruknęła w odpowiedzi, upijając jednak łyk koktajlu.    
    — Mogę jedynie przeprosić, za tą mają nagłą wpadkę, bo…
    — Courtney naprawdę nie ma za co przepraszać. Sami przyznaliście ze łączy was relacja przyjaciele z korzyściami i kto mógłby przewidzieć, że twój kumpel przygrucha sobie jakąś dziewczynę. Pewnie przyszłam na pewną schadzkę…? — skomentowała, po czym trzymając blisko szklankę przy ustach, kącik jej warg drgnął do góry.
    — Skąd takie przypuszczenie? — dało się słyszeć lekkie oburzenie w jej głowie.
    — Courtney? Czy naprawdę sądzisz, że masz do czynienia z dziewczyną, która jest krótkowzroczna? Skoro ty, a potem on przyznał się do tego, że łączy was przyjaźń i seks to wręcz oczywiste, że przyszłam po jedną z tych rzeczy, ale sądząc po waszej rozmowie gdy wychodziłam, raczej liczyłaś na małe korzyści, a nie koniecznie rozmowę.
    — Przebiegła cwaniara — dało się usłyszeć komentarz z ust Courtney.
    Nawet się z nim nie ukrywała, nawet jeśli kierowała go bezpośrednio do siebie. Mówiła to na tyle głośno, że nie dało się tego nie usłyszeć. Mimowolnie miała ochotę roześmiać się gdy usłyszała ten komentarz, bo nie przypomina sobie, żeby ktokolwiek nazwał ją w taki sposób, jednak w żaden sposób nie czuła się tym obrażona.
    — Wybacz, że byłam pierwsza — skomentowała na wspomnienie tamtej sytuacji.
    — Wredna jesteś — rzuciła w jej kierunku.
    Nie była w stanie ukryć swojego śmiechu gdy usłyszała jej dość kąśliwą uwagę, którą ją bardziej rozbawiła, co wydało się być zaskoczeniem dla starszej dziewczyny, która wręcz obdarzyła ją zaskakującym wzrokiem. Śmiała się przez dłuższą chwilę, zanim zdołała się uspokoić.
    — Nie obraziło cię to? — spytała zdumiona jej nagłą reakcją.
    — A niby co miało mnie oburzyć? — zapytała wprost, uśmiechając się do niej, szeroko ukazując ząb swoich śnieżnobiałych zębów — Wiesz nazwanie mnie, wredną to nie jest dla mnie obrazą, bo co druga osoba tak mnie określa gdy tylko mnie spotka. Jak to moi bliscy ze Stanów, że to moja rodzinna cecha, osoba mi bliska również bywa tak samo upierdliwa i nieposiadająca taktu tak jak ja, więc nie czuje się absolutnie oburzona tym, że nazwałaś mnie, wredną ja to wciąż słyszę — wyjaśniła.
    — Masz do siebie ogromny dystans — stwierdziła.
    Owszem i w pełni się do tego przyznawała, pomimo że wcześniej tego jej brakowało to obecnie, nie miała na tyle zaniżonej samooceny o sobie, by nie potrafić z siebie żartować czy się śmiać. Wręcz wprost się tego śmiała gdy po raz kolejny słyszała tak znajome określenia, które słyszała do wielu osób w swoim już dorosłym życiu, a wiecznie słyszy od swojego brata podczas narzekania na nią jaką wredną osobą się stała. Była zupełnie inna niż wcześniej czy to dobra cecha, czy zła. Są plusy i minusy jednak trzeba w tym znaleźć umiar.
    — Zdaje sobie sprawę, że bywam czasami złośliwa czy kąśliwa. Nie to, że nie dostrzegam swoich wad, bo je widzę. Przyznaje się w pełni do tego, że bywam czasami irytująca, mogę nad tym popracować to prawda, ale to też część mojego charakteru, który i tak się zmienił więc czy zamierzam to zmieniać. Nie — przyznała szczerze — Uwielbiam taką siebie i jeśli komuś się to nie podoba, mogę to zrozumieć, ale nie zmienię się, bo ktoś sądzi, że nie powinnam się tak zachowywać. Nie dogodzi się każdemu, się dogodzi na tym świecie, bo gusta jak i ideały są różne.
    — W punkt — odrzekła Courtney, popijając łyka drinka i delikatnie wskazując w jej stronę placem — Bardziej bym tego nie ujęła, a mi się podobają tak charyzmatyczne osoby. Może i nie znam cię bliżej, ale czuje, że mogłyśmy złapać wspólny kontakt.
    — Nie byłoby to dla ciebie, krępujące skoro sypiam z twoim kumplem — skomentowała z lekkim uśmieszkiem.
    Słyszała, jak cicho prychnęła pod nosem, machając wręcz zbywająco ręką:
    — Sama z nim sypiam, nie jestem bez skazy — odparła niewzruszona — Nie da się tego ukryć, że Ricardo nie jest świetnym kochankiem, nawet jeśli znam go od początku liceum, to jednak wiedziałam, gdzie uderzyć — dodała z lekkim rozbawieniem.
    Mimowolnie roześmiała się na ten jej komentarz, widziała jej spojrzenie gdy tylko usłyszała jej śmiech, kątem oka dostrzegła cień uśmieszku, który skrywał się na jej ustach.
    — Jednak chodzi mi po głowie jedna myśl i chciałabym namówić go na jedną rzecz, ale jaki będzie jego odbiór, tego nie wiem — przyznała, lekko rozsuwając ręce w geście bezradności — Mimo że na wiele potrafi się on zgodzić, jednak nigdy z nim nie rozmawiałam na temat tego, by do naszych zabaw włączyć trzecią osobę.
    — Myślisz o trójkącie?    
    Może tematy, o których rozmawiały, wydawały się dość prywatne jak nie intymne i nie powinny o tym rozmawiać z resztą sam fakt, że ledwo się znały sprawiały, że wydawało się to dosyć nie na miejscu. Jednak żadna z nich nie wydawała się być zbytnio przejęta tak dosyć prywatnym tematem, jednak nie dało się również ukryć, że jej samej nie dawno nie przebiegło przez myśl spędzenie nocy z dwojgiem kochanków, jedna myśl wystarczyła, by rozbudzić jej myśli i pragnienia jednak szybko to w sobie stłamsiła i starała się o tym nie myśleć, bo o ile ona poczuje się na tyle swobodnie to gdzie znajdzie dwojga osób, które pójdą na ten układ, dlatego od tego czasu nawet nie myślała o tym.
    — Nie muszę nawet pytać, by wiedzieć, że sama myślałaś o tym samym.
    Nie odpowiedziała od razu, jednak mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem. Uchwyciła stojące przed nią szkło i upiła łyk koktajlu, stając się ze wszystkich sił zapanować nad cisnącym się na jej usta uśmiechem.
    — A jednak… — usłyszała wręcz radosny głos Courtney okrzesany jej komentarzem.
    — Wcale…
    — Tylko nie mów, że nie — weszła wręcz jej natychmiastowo w słowo — Widać to po twoim spojrzeniu, jak się ono nagle zabłysnęło, na wspomnienie nocy w trójkącie — zauważyła — Więc mała nie da się ukryć ze samej to przez myśl ci przeszło.
    — Dobra — odparła, odstawiając szklankę na blat — Przeszło, owszem, ale tak naprawdę to dość delikatna sprawa, bo jakoś nie uśmiecha mi się spędzić tej nocy z randomowymi osobami z ulicy. Bardziej gdybym już miała brać pod uwagę, to dobra może i zabrzmię tutaj jak totalna egoistka, ale na pewno brałabym pod uwagę twojego kumpla, bo jestem już pewniejsza cod o niego.
    — Ale przyznaj, o jakim układzie myślałaś? — zagadnęła z ciekawością.
    — Czy nie uważasz, że my nieco za daleko się posuwamy? — spytała nagle.
    — To znaczy?
    Widziała jak lekko marszczy w zdumieniu brwi gdy tylko o to zapytała. I owszem mogła mieć powód do zastanowienia, jednak nie zamierzała trzymać jej dłużej w tajemnicy i odezwała się po chwili:
    — Ledwo się znamy a rozmawiamy na tak dość prywatne tematy jak życie łóżkowe — podkreśliła.
    — No i co z tego? Skoro dobrze nam się na ten temat dyskutuje — zauważyła dziewczyna — Poza tym gdybyś tak była uprzedzona wobec tego, to byś nagle ucięła temat, a ty wdałaś się w dalszą dyskusję ze mną — podkreśliła i to dość słusznie.
    Westchnęła cicho na te słowa Courtney i niestety musiała w tej kwestii przyznać jej całkowitą rację, gdyby naprawdę nie chciała o tym dyskutować, nagle zmieniłaby albo urwała temat, a sama wręcz poczuła się na tyle swobodnie, że prowadziła dalszy z nią monolog. Odruchowo popatrzyła na swój koktajl i tak mogła zwalić na procenty, że mówiła o czymś wręcz zrzucić na to, że się jej język plącze, ale prawda była taka ze w pełni, była świadoma, o czym rozmawiają, a alkohol nie zamydlał jej wyobraźni, więc absolutnie nie mogła powiedzieć, że nie wiedziała i nie miała wręcz pojęcia, o czym mówią.
    — Jeśli tę kwestię mamy, wyjaśnioną to odpowiedz, na moje wcześniejsze pytanie — rzuciła nagle Courtney.
    Popadła w lekką zadumę, mimo że myślała o układzie we troje, to tak naprawdę nie zastanawiała się z kim spędzić noc, bo praktycznie miała kilka opcji do wyboru. Mogła je spędzić z dwojgiem kochanków męskich, z drugiej strony mogła te chwile przeżyć i z kobietą i mężczyzną, ale również mogła wybrać wspólną noc z dwójką kobiet, tylko problem polegał na tym, że nie widziała, kto zgodzi się na taki układ.
    — Nie — odparła szczerze — Ale jeśli miałabym być szczera — mimowolnie spojrzała na Courtney — To wszystkie opcje są kuszące.
    — Ale brak kochanków — dodała jej towarzyszka.
    — W rzeczy samej i kto zgodzi się na taki układ, w tym tkwi szkopuł — powiedziała, patrząc na nią.
    — Ja z pewnością owszem, obie mamy już potencjalne osoby, które mógłby się zgodzić, ale brakuje nam trzeciego.
    — Tak ledwo cię znam i już ganiam do łóżka z tobą — odezwała się z rozbawieniem.
    — Czy ja ci mam przypomnieć śliczna — odezwała się starsza dziewczyna — Że przespałaś się z moim kumplem, którego ledwo poznałaś — wytknęła jej to.
    Prychnęła na jej słowa i ponownie upiła łyk barwnego koktajlu, bo tak naprawdę, mimo że miała racje, nie zamierzała jej przyznawać jej. Jednak nie zamierzała przeczyć ze jej sugestia była kusząca jeśli mogła to tak określić.
    Nie dało się nie zauważyć, że Courtney nie należała do dziewcząt atrakcyjnych, wręcz przeciwnie była bardzo piękną i ponętną kobietą, która zapewne mogła mieć wielu facetów, jednak dalej ją to intrygowało, czemu w takim razie wybrała układ przyjaciele z korzyściami wraz z Ricardo skoro mogłaby przebierać w facetach jak rękawiczki. Nie dało się oprzeć pokusie, że skoro dla niej ona była kobietą, z która mogłaby spędzić noc, bo przeszło jej to przez myśl i nie zamierzała absolutnie tego ukrywać, to mężczyzną zapewnię, ustawiali się do niej w kolejce.
    — Wiem, o czym myślisz… — odezwała się nagle Courtney.
    Mimowolnie popatrzyła na nią, wyrwała ze swoich rozmyślań. Dostrzegła, jak upija łyk swojego barwnego koktajlu, gdy spojrzała w jej kierunku, a cień uśmiechu błąkał się na jej ustach, zanim cokolwiek zaczęła dalej mówić:
    — Wielu próbowało — przyznała szczerze — Jednak żaden nie miał tego czegoś w sobie — mówiła, spoglądając na półkę wypełnioną alkoholami z lekkim zamyśleniem — Nie mają tego co on — rzekła.
    — To, czemu z nim w takim razie nie jesteś? — spytała wprost.
    To pytanie sprawiło, że kobieta momentalnie spojrzała w jej kierunku a na jej twarzy zobaczyła dosyć radosny uśmiech gdy tylko na nią popatrzyła. Jednak nie mogła do końca odgadnąć, co siedzi w jej głowie. Prócz dość wyraźnego rozbawienia to nic prócz tego nie dostrzegła.
    — Bo żaden z nas mimo nie wątpliwych korzyści seksualnych nie potrafi się zakochać w sobie na mazaję. Może to wydawać się bardzo specyficzne, ale tak, jesteśmy parą przyjaciół z korzyściami, jednak nie sądzę, by kiedykolwiek połączyła nas miłość. Łóżko nas dzieli jednak miłość to odległy temat. Na razie oboje korzystamy na tym. Oboje mamy po dwadzieścia cztery lata i chcemy się bawić wielu w naszych wieku, jeszcze studiuje, ja podróżuje po świecie, on rozkręca swój biznes i nie chcemy utknąć jeszcze w poważnych związkach, bo jeśli można się bawić to czemu być w związku gdzie są wyzwania, trzeba nauczyć się życia we dwoje, a przede wszystkim może i byliśmy zauroczeni w kimś innym, to jednak nic nie wyszło. Mówi się, że młodość musi się wyszumieć, jakby to trywialnie nie zabrzmiało ja i on się z tym zgadzamy.
    — Przyznam ci się szczerze, że sama mam podobne zdanie, ja jestem niewiele młodsza od was, bo dzieli nas jedynie dwuletnia różnica wieku, jednak byłam w poważnym związku, wręcz byłam już zaręczona…
    Widziała jak starsza dziewczyna spogląda na nią zaskoczona gdy te słowa wymknęły się z jej ust, lecz nawet nie śmiała jej przerwać gdy kontynuowała:
    — Jednak teraz mam podobne zdanie. Chce się wyszaleć, nawet jeśli mam spać z przypadkowym facetem czy laską... miałam tego nie mówić — skomentowała gdy zapędziła się o jedno słowa za daleko.
    — Bi?
    — Owszem — przyznała szczerze, biorąc kolejny łyk napoju — Tak już sypiałam z kobietami — powiedziała, przypominając sobie pewien krótkotrwały romans — Nie ograniczam się odkąd, jestem wolna i sypiam i z dziewczynami i facetami — powiedziała szczerze.
    — Nie próżnujesz — nie dało się ukryć, że na ustach podróżniczki wciąż błąkał się dość dziwnie radosny uśmiech, co było dla niej bardzo, zaskakujące jednak nie zamierzała absolutnie dopytywać czy dociekać.
    — A niby dlaczego? Jestem młoda, atrakcyjna i…
    — Piękna — wtrąciła się Courtney — Nie jestem zaskoczona, że ten cwaniak oszalał dla ciebie — odezwała się — Prawie już o mnie zapomniał — poskarżyła się.
    — Aż tak źle?
    — Odkąd się zaczął z tobą widywać, rzadko go widzę — skomentowała.
    — To w takim razie zadbam o to, by o tobie nie zapomniał następnym razem — rzekła, wstając powoli z krzesła.
    Wysunęła w stronę dziewczyny zgiętą karteczkę, na której zapisała swój numer i może to nieco było lekkomyślne, jednak poczuła do niej sporą sympatię, a rozmawiało się z nią na tyle dobrze, że jakoś nie chciała utracić tego kontaktu, uśmiechnęła się delikatnie gdy podsunęła jej mały liścik i zabierając torebkę, rzuciła:
    — Dzięki za drinka! — rzuciła.
    Już miała zamiar odchodzić gdy nagle usłyszała za sobą pytanie padające z jej ust:
    — Do kiedy…?
    — Jeszcze parę dni — powiedziała z lekkim uśmiechem — Ale myślę o przedłużeniu urlopu — dodała i mrugnęła delikatnie do niej.
    Odwróciła się z powrotem i wyszła od razu, z baru wychodząc na zalany słońcem chodnik, z wręcz bardzo radosnym uśmiechem.
    I tak od paru dni bardzo dużo myślała o tym, by nie przedłużyć swojego pobytu, w Hiszpanii podobało się tutaj na tyle, że nie chciała jeszcze wyjeżdżać jednak jedna rzecz, która wręcz ją dręczyła, a mianowicie kto zostanie z jej zwierzakami. Zdawała sobie sprawę, że jej brat miał wyjechać za parę dni wraz z zespołem w trasę i musiała wrócić do domu, by się nimi zająć i w tym tkwił cały szkopuł. Jednak nie chciała, wyjeżdżać było jej tu tak dobrze, jej znajomość z Ricardo coraz bardziej się rozwijała i chciała więcej czasu spędzić z Courtney.
    Z cichym westchnięciem podążyła w stronę hotelu i tak naprawdę myśląc nad tą sytuacją, jedyny problem polegał na zwierzakach, bo pieniądze to mało ważne, ale myślami była przy tych futrzakach, które na nią czekały, mimo że były pod bardzo dobrą opieką, ale kto się nimi wtedy zajmie.
    Niespodziewanie usłyszała dzwonek swojego telefonu, od razu zatrzymała się i sięgnęła do torebki, z której wyjęła dzwoniące urządzenie i spojrzała na ekran, gdzie ujrzała imię i zdjęcie swojego brata. Niemal natychmiast odebrała i przystawiła telefon do ucha:
    — Cześć młoda jak tam wakacje? — zagadnął na wstępie.
    — Cześć, nie narzekam, mogę posunąć się do stwierdzenia, że jest cudownie — rzekła, wchodząc na plaże — Najchętniej bym tu dłużej została — przyznała szczerze.
    — Chyba czuje, po co do mnie próbujesz się dodzwonić — rzekł nagle.
    Usiadła na plaży i spojrzała na ocean i powoli słońce, które świeciło nad nim. Czuła się tutaj dosłownie jak w raju było to zupełna odmiana od zatłoczonego Los Angeles nawet gdy tu było sporo ludzi to miejsce miało taki niesamowity klimat, że ona tutaj wręcz odpoczywała, mimo że był szczyt sezonu letniego. Jednak to miejscowość turystyczna nieogromna metropolia, w jakiej żyła na co dzień i czuła się tutaj tak spokojnie, a sam klimat oceanicznych brzegów był cudowny.
    — Wiem, że wyjeżdżasz w trasę, muszę wracać, bo z kim…
    — Julio jeśli chcesz zostać, to, zrób to! — powiedział ze stanowczością — A co do twoich zwierzaków. Alice zostaje w mieście i tak obiecała, że zadba o Anikę, ma ważny projekt i nie może ze mną jechać. Pogadam z nią i jestem wręcz pewny, że zgodzi się zająć trzema nadprogramowymi zwierzakami, które i tak uwielbia. Jednak w zamian za to kup jej coś w prezencie w Hiszpanii — powiedział z lekkim rozbawieniem.
    — Jesteście cudowni, nie wiem, co bym bez was zrobiła — rzekła nagle ucieszona.
    Perspektywa zostania na dłużej niż dwa tygodnie sprawiła, że poczuła jakby coś nagle spadło z jej ramion ciężkiego i tak miała zaufanie wobec Alice i wiedziała ze jej ukochanym futrzakom nic przy niej nie grozi. Znała ją i wiedziała, że potrafi zaopiekować się czworonogami.
    — Podziękuj jakimś dobrym winem, który przywieziesz nic w zamian, nie oczekujemy — rzekł rozbawiony muzyk — Poza tym dobrze wiem, jak marzyłaś, by spędzić czas w Hiszpanii, więc z tego korzystaj i dobrze się baw. Zasługujesz na taki reset po ostatnich miesiącach — dodał już poważniej.
    — Nawet o tym tutaj nie myślę, dobrze się bawię — rzekła, rozdarowana nawet nie zamierzając wspominać ostatnich dość ciężkich chwil w jej życiu — Wycałuj ode mnie Alice i na pewno nie zapomnę o prezencie.
    — Tylko wyślij jej jakieś zdjęcie, bo będzie się dopominać — zanim całkowicie zerwali, połączenie usłyszała głos Chestera.
    — Dobra za chwile wyślę braciszku — powiedziała z uśmiechem — Kocham cię.
    — Ja ciebie też młoda i dobrej zabawy!
    Czas rozwinąć tę przygodę!

Sunday, August 25, 2024

IV 16 (P.1) — TO TUTAJ WSZYSTKO SIE ZACZĘŁO

    Długo nie musiała się zastanawiać, co robić, gdy o poranku otworzyła oczy i zobaczyła jak na klimaty Hiszpanii dość pochmurną pogodę. Mimo że nad miastem zawisły szare chmury i obawa była, że w każdej chwili spadnie, ulewa jednak niebo nie uroniło ani jednej kropli. Tak dość paskudna pogoda nie sprzyjała pójściu na plaże czy wylegiwaniu się przed basenem, gdy słońce kryło się za wieloma ciężkimi chmurami, dlatego też podjęła dość spontaniczną decyzję i zdecydowała się pojechać na miejsce, gdzie przez ponad tygodniem rozpoczynały się zawody motocyklowe, brakowało jej już jazdy, dlatego, pomimo że motory, które wypożyczyli, już zwrócili to, zdecydowała się znowu tam pójść. Wynająć maszynę i zwyczajnie pojechać nawet jeśli miałaby ten czas spędzić sama.
    Pomimo tego, że w Los Angeles często gdy jeździła na trening, zawsze spotykała kogoś z grupy i zwyczajnie uwielbiała mieć towarzystwo podczas jazd czy wyścigów, to wcale nie zamierzała narzekać. W końcu jest sama na wakacjach, a jej partnerzy już dawno wyjechali, a ona pragnęła również pozwiedzać okolice miasta, w którym się zatrzymała. Klimat, który tu czuła był wręcz niesamowity i pragnęła spędzić tutaj spędzić jak najlepsze dni swoich wakacji, mimo że była już w połowie wyjazdu jednak im dłużej tutaj była tym myśl, że wkrótce i tak będzie wyjadać w jakiś stopniu, ją przygnębiała.
    San Sebastian pomimo swojego turystycznej otoczki i pełni ludzi, którzy tutaj przyjeżdżali, miało coś w sobie, co sprawiało, że czuła ogromną niechęć na myśl, że wkrótce będzie musiała wyjechać i wrócić do tak tłoczonego miasta, jakim jest Los Angeles, w którym pomimo swojego również po części uroki miało w sobie ogromne problemy i oczywiście nie gloryfikowała tego miasta na wybrzeżu jednego z europejskich krajów, jednak jakoś dziwnie czuła się tutaj dobrze.
    Może to za duże słowa, ale czuła się jakby była w swoim prawdziwym domu, kilka dni wystarczyło, a zakochała się w tym miejscu i czy w jakiś sposób jej uwielbienie miało coś wspólnego z pewnym Hiszpanem, którego poznała. W tym przypadku nie! Gdy coraz bardziej poznawała tę nadmorską miejscowość, czuła się tu tak dobrze, jakby spędziła tutaj całe swoje życie.
    Dziwne, ale nie mogła się zwyczajnie oprzeć temu wrażeniu. Odkąd pamiętała, uwielbiała Hiszpanie nie tylko ich język, ale również była zafascynowana tym krajem czy kulturą, dlatego tak dobrze czuła się tutaj. Mogła powiedzieć, że jedna korzyść, którą wyniosła ze swojego dawnego życia to nauka języka latynoskiego, to było jedyną dobrą rzeczą, jakie jej przyniosły młodsze, a potem nastoletnie lata w miejscu tak koszmarnym, że nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłaby tam żyć, a ona musiała to znosić przez siedemnaście lat swojego życia, może mogła być szansa, że spędzi tam znacznie mniej czasu, jednak papirologia i sądownictwo zrobiło swoje i ponad półtora roku zajęła procedura adopcyjna.
    Z cichym westchnieniem, nasunęła na swoje ramiona skórzaną kurtkę, którą miała na sobie w dzień zawodów, opinające jej nogi smukłe spodnie, które były wręcz tymi jednymi z najlepszych, w których uwielbiała wprost jeździć i zwyczajny podkoszulek na ramiączkach był to jej wręcz klasyczny strój jazdy na motocyklu.
    Stanęła przed lusterkiem w przedpokoju i spojrzała na swoje odbicie. Praktycznie zobaczyła siebie samą jak za każdym razem gdy pędziła przez miasto czy potem przez polne dróżki, by dojechać na stadion, który wręcz okupywała ich grupa, by utrzeć nosa co po niektórym osobom. Mimowolnie uśmiechnęła się na samo wspomnienie jednego z motocyklistów i niemal miała ochotę się roześmiać.
    To było naprawdę zabawne, gdy o tym pomyśli, mimowolnie patrząc kątem oka na łóżku, gdy do jej umysłu powróciły wspomnienia wspólnie spędzonych chwil z Dragonem, śmieszne było to, że wręcz nie jednokrotnie podczas nawet głupich dyskusji z grupą twierdziła ze nie ma takiej siły oczywiście pomijając kwestie związkowe, że żaden wolny chłopak w ekipie nie będzie jej obiektem zainteresowań łóżkowych czy emocjonalnych, a jednak życie wszystko zweryfikowało, gdy przypomni sobie te upojne chwile, które spędziła z młodym Scottem.
    Czy żałowała?
    Absolutnie nie!
    Mogłaby czuć jakiekolwiek wyrzuty sumienia tylko wtedy gdyby albo on, albo ona byliby w związku i któryś z nich oszukał tę drogą osobę, jednak oboje wolni strzelcy, którzy wykorzystali nadarzającą się okazje. Może to był impuls pod wpływem chwili, może straciła na moment zdrowy rozsądek, jednak nie zamierzała absolutnie żałować tego, żespędziła naprawdę wspaniałe chwile z nim. Nie mogła nawet narzekać, że nie poczuła się spełniona.
    Cóż jej życie w ostatnim czasie to bardzo pozytywne wręcz szaleństwo, w którym się odnajdywała, mogła wprost stwierdzić, że woli obecne życie, gdzie spełnia swoje najbardziej lubieżne fantazje seksualne od ciągle poczucia strachu, w którym tkwiła przez kilka lat czy paru miesiącach ciągłych trosk i prób ratowania związku, który ktoś niszczył.
    Miała dziwne przeczucie, że jej obecne szczęście to taki dar od losu by nacieszyła się nim bo może szykować dla niej coś naprawdę poważnego, z czego długo się nie pozbiera dlatego jej życie, wydawało się ostatnio istną sielanką, bo taka była prawda. Wręcz idyllą, w której żyła. Mogła się obawiać, co potem się stanie, jednak nie zamierzała się nad tym głowić czy zastanawiać, lecz cieszyć tym, co darował jej los.
    Spojrzała na zegarek w telefonie, widząc na ekranie blokady powiadomienie z wiadomością od Ricardo, który życzył jej dobrego dnia. Kącik jej ust uniósł się delikatnie do góry, bo tej znajomości absolutnie nie planowała, a jednak w przeciągu tego ponad tygodnia zaczęła się rozwijać w szaleńczym tempie i mimo że traktowała, jego tylko jako znajomego i wakacyjnego kochanka to jednak nie oszukując samej siebie, przyjechała tu właśnie z takim zamiarem. Odnaleźć wakacyjną przygodę i może to nieco przedmiotowe traktowanie jednak oni oboje zdawali sobie sprawę z układu, w jakim tkwili i żadnego z nich to nie przeszkadzało. I mimo że coraz częściej łapali ze sobą wspólne tematy do rozmów, a w łóżku było im cudownie to, jednak nie nastawiała się w absolutnie żaden sposób na to, że ta znajomość się bardziej rozwinie.
    Widząc kolejne przychodzące powiadomienie tym razem, z Instagrama spodziewała się, że to polubienie jakiegoś jej posta, jednak to było opublikowanie go przez byłego faceta na swoim profilu. Zupełnie zapomniała o tym portalu, bez namysłu i wręcz z pokerową twarzą, odblokowała telefon i weszła na jego profil i bez żadnego namysłu znalazła opcje Zablokuj i bez żadnego wyrzutu sumienia wcisnęła ją, lecz potem weszła na Twittera, by upewnić się, że i tam go nie będzie widzieć, gdy zobaczyła, że go nadal ma w znajomych, nie zamierzała, dawać mu go nie obserwować jednak wyciszyła go i przyblokowała go, nie zamierzała ani widzieć czy tym bardziej czytać jego wpisów nawet jeśli dotyczyły one zespołu. Nie zamierzała zaprzątać sobie głowy takim syfem.
    — Śmieci do wora a wód do jeziora — wymruczała do siebie, a na jej ustach pojawił się w pełni satysfakcjonujący uśmiech, podsumują pozbycie się tego pasożyta ze swojego życia.
    Nic ją bardziej nie cieszyło, że pozbyła się osób, które mącą jej w życiu z takimi osobami, trzeba krótko, przekonała się o tym na przestrzeni ostatnich lat, by nie trzymać się kurczowo osób, które po prostu szkodzą lub wyniszczają nam życie.
    Życie jest zbyt krótkie by marnować czas na osoby, które tylko pragną cię po prostu zmiażdżyć i taką radę dawałaby nawet samej sobie z przeszłości gdy mając dowody nawet na swoim ciele zgłosić tego diabła zatruwającego jej życie na policje, a teraz jak wspomniała Anthony’emu podczas jednej z ich rozmów:

    — Wiesz to brzmi tylko tak dobrze jak się o tym mówi! — wybuchła.
    Poderwała się z kanapy i odwróciła się bezpośrednio do młodzieńca, który stanął przed nią już wyprostowany, a ich dzieliła zaledwie sofa, na której ona wcześniej siedziała. Oboje wręcz wpatrywali się w siebie swoimi spojrzeniami.
    — A co cię niby hamuje? — spytał z powagą — Co cię niby powstrzymuje…
    — Brak dowodów! — nawet się nie hamowała i z brutalnością weszła mu w słowo.
    Widziała, jak patrzy na nią nieco niezrozumiałym spojrzeniem, jakby przez moment nie zrozumiał, o co jej chodzi. Zapadła chwila dość długiej i niezręcznej ciszy, lecz po chwili ponownie się odezwała, mówiąc:
    — Tony, wiem, że z twojego punktu widzenia, to wydaje się tak proste, by pójść i zgłosić tą, jednak oboje dobrze wiemy, że policja także potrzebuje dowodów, których ja nie mam…
    — Julio…
    — Daj mi skończyć — uniosła delikatnie dłonie ku górze, by pozwolił jej dalej mówić — W żadnym stopniu ja nie neguje tego, że ty nie masz racji, bo owszem zgodzę się z tobą, że takie sprawy się zgłasza, jednak ja byłam na tyle nie roztropna, by zwyczajnie nie zbierać dowodów. Mogłam, ale nie zrobiłam i to był mój największy błąd. Wiem o większości jego ciemnych interesów, podłych zagrań jednak nie mam na to nagrań, kwitów, papierów a tak jak ja i ty zdajemy sobie sprawę, że policja nie opiera się tylko na słowach, ale też dowodach. Nie mam jak ich dostarczyć, bo ich nie mam, nagrań, papierów czy nawet screenów tych wiadomości do mnie wysyłałam. Zanim jednak zapytasz, czemu tego nie robiłam. Pomyśl przez moment, co ludzie robią w chwilach paniki, ogarniającego ich strachu? Nie działają logicznie, ale pod wpływem targających ich emocji a mi instynkt nie podpowiadał wtedy by zwyczajnie gromadzić przeciwko niemu dowody. Zamiast tego chciałam po prostu od niego, uciec jakkolwiek głupio to brzmi. Gdybym miała, materiały na niego byłoby, znacznie łatwiej a tak poza słowami nie mam nic i to jest aspekt, który mnie blokuje. Bo mogę sobie złożyć zeznania, ale gdzie dowody? Wiemy, że nie raz śledztwo było umarzane na wzgląd właśnie na ten brak czy małej ilości rzeczy, które szukali w trakcie śledztwa i tego się właśnie obawiam, że owszem pójdę na policje, powiem, co powinnam, ale gdy nie znajdą nic na niego, on może się dużo bardziej na mnie zemścić. To nie jest tak prostolinijne jak mogło się wydawać i uwierz mi, bardzo chciałabym go zgłosić, jednak hamuje mnie właśnie to, co ci mówiłam. Na niego trzeba znaleźć solidne argumenty, bo wiesz, jaki jest. Dlatego mnie to hamuje — wyjaśniła, nie spuszczając ani przez moment z niego wzroku.
    — I tak zamierzasz żyć przez całe życie?
    Takiego pytania zupełnie się nie spodziewała, jednak trafiało ono w punkt. Momentalnie jej ramiona opadły gdy to usłyszała, a głos zamarł, jakby zapomniała jak się odzywać, jednak miał racje.
    — Anthony…
    — Julio, musisz coś z tym w końcu zrobić, bo skończy się to gorzej, niż tylko groźbami możesz przypłacić to swoim życiem! — powiedział bardzo sugestywnie —     To szaleniec!

    Nadal uważała to co powiedziała mu ponad rok temu, jedyne co jej teraz brakowało to materiałów, jakichkolwiek dowodów, by to skończyć. Obecnie pozostanie tylko słowo przeciwko słowu i to ją wręcz zniechęcało do zgłoszenia tego, bo jeśli nie dostarczy faktycznych dowodów jego zbrodniczej działalności, policja może odrzucić jej zgłoszenie, a gdy on się o tym dowie, może jeszcze bardziej się mścić.
    Póki jest spokojnie, cieszyła się tym, jak tylko mogła, chociaż zdawała sobie sprawę, że to najgłupsza rzecz, jaką może teraz robić, ale nie miała wyporu, musiała, czekać aż się odezwie, by mogła, nawet zebrać jakieś dowody przeciw niemu.
    Potrząsnęła lekko głową, wyrzucając te wstrętne i pełne obaw myśli ze swojej głowy. Chwyciła kartę i podeszła do drzwi, będąc pewną, że wszystko zabrała, co potrzebowała, wyszła z pokoju, przykładając kartę do zamka i od razu poszła w stronę wind. Widziała, jak otwiera się ona, a z niej wychodzi jakiś mężczyzna. Minęła go i wpadła do środka, wciskając numerek parteru i po dosłownie kilku sekundach znalazła się na dole.
    Wychodząc z hotelu, poczuła chłód, który wręcz był ukojeniem po tak upalnych dniach, pragnie się nieco wytchnąć od tego żaru lejącego się, z nieba teraz było naprawdę przyjemnie wielu Kalifornijczyków, zapewne już ubierało się w ciepłe ubrania i w sumie ona nie jest jakaś inna od nich ubrana w kurtkę czy spodnie gdy wokół niej ludzie nadal chodzili w letnich ubraniach, ale to norma dla osób mieszkających w tak upalnych stanach jak właśnie Kalifornia czy Arizona gdy temperatura spada poniżej osiemdziesięciu stopni Fahrenheita, każdy wskazuje w dłuższe rzeczy, bo mu zimno. Przyzwyczajeni do upalnych temperatur, bo po prostu niższe temperatury nawet jeśli nadal dla innych jest ciepło, dla nich robi się chłodno.
    Wkrótce odnalazła salon motocyklowy, w którym Derek i Owen pożyczali motory i sprzedawca od razu ją dostrzegł, podchodząc do niej:
    — W czym mogę pomóc? — zapytał uprzejmie.
    — Chciałabym wypożyczyć motor na kilka godzin.
    — Pewnie który panią interesuje…
    Po dłuższym przyjrzeniu się i wybraniu modelu, który najbardziej ją interesował, może to nie było jej ukochane kawasaki, które czekało na nią w domu to jednak nie zamierzała narzekać. Po wpłaceniu kilku euro nałożyła kask na głowę i odebrała od mężczyzny kluczyki do pojazdu i odpaliła maszynę. Nie była ona najnowsza, jednak sama nie miała już nówki sztuki, jednak nie zamierzała narzekać, chciała się tylko przejechać po okolicy.
    Wyjechała na ulice i ruszyła jedną z dróg, pragną, jedyne czuć wiatr we włosach nie poczuje smaku adrenaliny, bo nie są to warunki, by się ścigała, jednak pragnęła spędzić ten czas na jeździe wokół miasta.
    Straciła poczucie czasu, jeżdżąc po uliczkach, miasta ciesząc się widokami nadmorskiego miast w którym się zatrzymała, zdawać się mogło, że nic nie mogło jej zatrzymać, coś jednak podkusiło ją późnym popołudniem, by jechać na miejsce, w którym były organizowane zawody. Nie miała pojęcia dlaczego, ale coś wręcz kazało jej tam jechać, dlatego przypominając sobie drogę, która tam wiodła, pognała tam, nawet nie wiedząc co ją tam goni.
    Gdy dojechała na miejsce, powoli zbliżała się osiemnasta i gdy tylko zatrzymała maszynę i spojrzała na zegarek na swoim przegubie, spojrzała na godzinę, z lekko uniesioną brwią nawet nie zdając sobie sprawy, jak długo jeździła, a motor miała zwrócić do dwudziestej, miała jakieś dwie godziny, by jeszcze poszaleć, jednak ona rozejrzała się po pustym torze, przypominając sobie moment poznania pewnego mężczyzny, ten moment utkwił jej na dobre w głowie i uśmiechnęła się delikatnie gdy przywiodła w pamięci tamten dzień.
    — Niepokoi mnie ten uśmiech Señorita.
    Drgnęła niespodziewanie gdy usłyszała ten dość tajemniczy, a jednocześnie tak bardzo jej znajomy głos. Nawet nie odwracając się, wręcz mogła powiedzieć, wprost kto za nią stał i nie pomyliłaby się w żaden sposób. Patrząc na tor, splotła dłonie pod piersiami, gdy usłyszała za sobą szum prowadzonej maszyny i czyiś kroków.
    — A ja mam dziwne poczucie, że mnie śledzisz Señor — odezwała się, nie odwracając ku niemu oczu — I jest to dość niepokojące, mam dziwne poczucie, że powinnam czuć się zagrożona — mówiąc to, odwróciła się w jego kierunku.
    Spojrzała za szybki chronionej twarz na mężczyznę, który stanął przy niej i zobaczyła w następnej chwili, jak sięga do swojej głowy i zdejmuje z niej kask i delikatnie potrząsnął głową, a zazwyczaj ułożone włosy się rozpierzchły na każdą stronę. Kącik jej ust nieznacznie uniósł się do góry na ten widok, gdy widziała przed sobą Ricardo.
    — Czy ty przypadkiem nie miałeś skończyć późno pracy? — wytknęła mu, powoli zdejmując z głowy kask i opierając go przed sobą.
    — Skończyłem — przyznał — Myślisz, że ja to pracuś, który każdą minutę swojego cennego czasu poświęcam pracy. No nie do końca, bo chce cieszyć się życiem towarzyskim, a przede wszystkim pewne Señorita chodziła mi po głowie — uśmiechnął się do niej w dosyć lubieżny sposób.
    — Schowaj ten uśmiech Ricardo — powiedziała z powagą — A tak naprawdę to zastanawiające skąd wiedziałeś, gdzie jestem — spojrzała wręcz na niego wymownie swoim intensywnym niebieskim spojrzeniem.
    — Nie wiedziałem — przyznał szczerze.
    Spojrzała na niego, lekko podnosząc brew, co ją zaskoczyło, bo to wydawało się dosyć podejrzane, że znalazł się tutaj w tym miejscu i akurat w tym samym czasie co ona. Nie wydawało się to dziwnie podejrzane.
    — Bella skąd takie przypuszczenia, że cię śledziłem, a może przyjechałem potrenować jak ty i ja jestem amatorem, który lubi jeździć od czasu do czasu, dlatego muszę trenować, a to idealne miejsce dla motocyklistów a miasta — wskazał na stary stadion.
    — Mam poczucie, że pan kłamie Señor Armando — mruknęła, spoglądając na nią swoim nieugiętym spojrzeniem.
    — Skądże znowu moja droga Bello, nic takiego nie zrobiłbym, śledzić cię skoro nawet nie miałem pojęcia, jakie dziś masz plany.
    Ta dosyć udawana luźną jego aparycja wręcz nonszalancja, jaką obecnie prezentował, była dla niej dosyć dziwna wręcz mogła stwierdzić, zastanawiająca, bo zaczęła odnosić wrażenie, że to jego obecna kreacja, którą próbował ja zwieść. I chociaż było to prawdą, że nie mówiła mu, gdzie się wybiera i mógłby to być zwyczajnie zrządzenie losu, że oboje wybrali przejeździe w to samo miejsce i o ironio losu tym samym czasie mogło być podejrzane. Naprawdę mogła głowić się i zastanawiać, czy rzeczywiście to, co mówił, było kłamstwem, czy zwyczajnie mu uwierzyć, jednak nie zamierzała ukrywać tego, że droga, w którym podążała ta rozmowa, zaczęła się jej podobać. I przyznać szczerze, że nie chciała jej tak prędko przerywać.
    — Czyżby? — spytała z nutką podejrzliwością w głosie.
    — Doprawdy czyżbyś wątpiła w moją prawdomówność Señorita Bennington? — odezwał się lekko oburzony.
    W świetle pobliskiej latarni zobaczyła, jak lekko odwraca twarz, idealnie odzwierciedlając twarz osoby oburzonej kłamliwymi oskarżeniami. Gdy spoglądała na jego minę, czuła jak kącik jej ust podrywa się do góry. Mogła tylko dostrzec cień jego spojrzenia, które rzucił na nią i przez moment miała wrażenie, że delikatny przebłysk uśmiechu pojawił się na jego twarzy.
    — Ośmielę się stwierdzić, że ta sytuacja pana niezwykle pani Señor Armando — rzuciła z przekąsem.
    — Twoje słowa są bolesne dla mojego serca i uczuć — rzucił bardzo urażonym głosem.
    — A może Señor zapragnie skończyć grać teatrzyk i przyznać się w końcu czego ode mnie chce? — spojrzała na niego spod swoich lekko przymrużonych oczu.
    Delikatnie splotła dłonie na swoich piersiach i ani na moment nie spuściła z niego swojego bladoniebieskich oczu. Wdziała, jak mężczyzna przez moment stoi nie wzruszony, lecz pod wpływem jej wzroku, uległ, widziała, jak spuścił ramiona, jednak z jego ust nie zniknął ani na moment przekorny uśmieszek, który pojawił się chwile temu. Patrzyła, jak opiera się o swój motocykl i przyjmuje wręcz podobną pozycję do jej, spoglądają na nią wręcz wyzywająco:
    — Skoro tak stawiasz sprawę — odezwał się pewny siebie — Jeden wyścig oraz jedna stawka co ty na to? — rzucił.
    — Jaka jest wygrana?
    Nie zamierzała się bawić z nim w podchody, lecz po prostu, wprost zapytać o to co tak naprawdę jest stawką tej małej rywalizacji. Gdy tylko jej pytanie padło, zobaczyła jak jego twarz pojaśniała, a ona wręcz dostrzegła małą bezczelnością jego uśmieszku. Jednak i ona potrafiła być taka, więc nie była nawet zadziwiona. Uwielbiała się droczyć, a w nim ujrzała właśnie to samo.
    Intrygowało ją tylko to, czego pragnął w zamian, za jej przegarną, możliwą swoją wygraną czy na odwrót.
    — Chyba nie będę wręcz oryginalny w tej kwestii — odezwał się po dłuższej chwili milczenia — Stawką jest dominacja w łóżku — powiedział, spuszczając swoje dłonie i opierając je na krawędzi siedzenia motocykla.
    — Zaintrygowałeś mnie — rzuciła z delikatnym uśmiechem — Jeśli ty wygrasz…
    — Mam cię całą dla siebie, oczywiście jeśli zgadzasz się na te warunki.
    — Zdominować takiego faceta jak pan Señor, będzie dla mnie wręcz przyjemnością — mówiącto, jednocześnie zgodziła się na podane wcześniej warunki.
    Wyciągnęła ku niemu dłoń i zobaczyła w następnej chwili, mocniej ją ścisnął, jednocześnie oboje przyjęli warunki ich małej rywalizacji. W blasku sztucznego pomarańczowego światła patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę, zanim nie chwyciła kasku, który leżał porzucony na rączce motoru i wsunęła ją na swoją głowę:
    — Szykuj się na porażkę Armando! — rzuciła wojowniczo, przekładając drugą nogę przez motocykl.
    — Za godzinę będziesz mi pięknie jęczeć — zrewanżował się.
    Oboje jednocześnie ustawili się na wyznaczonej wcześniej linii startu, spoglądając między sobą przez moment, między czasie Hiszpan głośno odliczał do początku startu gdy ich maszyny zaczęły głośno mruczeć.
    W końcu gdy z jego ust padło ostatnie słowo odliczania, wzajemnie ruszyli.
    Ona miała tylko jeden cel!
    Wygrać!
    Skupiona na drodze, nie patrzyła za siebie. Tym razem nie chciała przegrać. Na ostatnich zawodach pozwoliła sobie przegrać, obecnie musiała pokazać, że potrafi utrzeć komuś noska. Jednocześnie stawka wygranej tego wyścigu była niesamowicie kusząca i aż wstyd byłoby jej nie wykorzystać.
    Skupiona na drodze, jechała torem, który pamiętała z dnia wyścigów, który oświetlony był blaskiem lamp, które stały przy żwirowej drodze. Wyprzedzając w znaczny sposób swojego rywala, jechała w przód, pragnąć jednego gorzkiej klęski pewnego Hiszpana, który wręcz jechał jej po piętach.
    Musiała przyznać, że był naprawdę dobry i nie mogła mu tego w żaden sposób odmówić. Jednak dziś miała jeden cel, małego zwycięstwa nad kimś, kto wygrał z nią poprzednią rywalizację. I nie to, że nie potrafiła z kimś konkurować, bo potrafiła. Umiała z honorem przyjąć swoją klęskę a czyjeś zwycięstwo. Nie wściekała się czy nie złościła, bo wiedziała, że to normalne, że raz wygrywa ona raz ktoś inny, nie była zawodem a amatorkom, która dobrze się przy tym bawiła.
    Z biegiem minut wyścig powoli zacząć dobiegać końca, a ona wychodziła na prowadzenie. Chociaż jeszcze się nie cieszyła, to widząc coraz bliżej metę i widząc w lusterku swojego rywalu, tuż za sobą jeszcze bardziej przyśpieszyła i po kilku sekundach przejechała, wyznaczoną linie tym samym wygrywając. Wkrótce z lekkim poślizgiem zatrzymała się, widząc, jak maszyna jej rywala, a jednocześnie kochanka zatrzymuje się nieco dalej. Zobaczyła jak ściąga kask i spogląda na nią.
    — Muszę przyznać Señorita Bennington, że to był bardzo udany wyścig i chyba przegrałem, więc muszę ci oddać — odpowiedział, jednak nie mogła oprzeć się wrażeniu, że wręcz wyszczerza do niej zęby w bardzo zadowolonym uśmiechu.
    Można było wręcz odczuć jakby, z tej sytuacji był bardzo zadowolony i owszem ona też była wręcz uszczęśliwiona, bo tym razem to ona będzie górą i mimo że przeważnie uwielbiał gdy to facet był w łóżku bardziej dominującą osobą, jednak nie zawsze potrafiła ulec. Zawsze powtarzała, że ważna była równowaga i stabilizacja i w życiu intymnym czy za dnia i to bardzo ceniła w swoim poprzednim związku, jednak on jest już przeszłością.
    — Chętnie zrobię dla ciebie wszystko…
    — I zrobisz — mruknęła, a cień uśmiechu skradł się w kąciku jej ust.
    Mimowolnie przed jej oczami pojawił się bardzo seksowny obraz nagiego mężczyzny, który byłby przywiązany lub przykuty do łóżka. Ta wizja była wręcz tak bardzo realistyczna, że nie potrafiła się oprzeć pokusie, by zwyczajnie tego nie zrobić. Nie zamierzała jednak zdradzać swoich planów.
    — Mam dziwne przeczucie ze coś chodzi po twojej uroczej główce Bella, wręcz bardzo lubieżne myśli — skomentował jej minę.
    — A owszem, jednak dowiesz się dopiero gdy wrócimy do ciebie.
    — To na co czekamy? — zapytał wprost, ponownie wsuwając na swoją głowę kask — Jedziemy!
    Nie zdążyła nawet odpowiedzieć, jednak gdy usłyszała, jak odpala, silnik swojego motocyklu roześmiała się w głos, lecz i ona wkrótce podążyła drogą, która ją tutaj przywiodła.
    Powrót do miasta zajął im dłuższą chwilę i oboje podążyli w stronę apartamentowca, gdzie mieszkał młody wchodzący biznesmen. Młody i przedsiębiorczy dwudziestoparolatek, który już powoli rozkręcał firmę, na międzynarodowym poziomie uderzając w jedną, z najbardziej mogąc, przynieś dochody branże. Bo sieć to zaledwie początek, wszelka komputeryzacja i ulepszenia niosą za sobą wiele zagrożeń z sieci. Jeśli już po paru latach działalności, zaczynają się jego spółką interesować kontrahenci, z zagranicy wróżyła mu świetlaną karierę w swojej dziale.
    Zaparkowała na jednym z miejsc parkingowych, blisko swojego obecnego nowo poznanego znajomego, z którym zaczęły ją łączyć znacznie bliższe więzi. Wyjęła kluczyki ze stacyjki i włączyła alarm i zdjęła kask, mówiąc:
    — Miałam oddać motor wieczorem, ale... — momentalnie zobaczyła, jak otwiera usta gotów coś powiedzieć, jednak uniosła dłoń, powstrzymując go, kontynuując — Nawet o tym nie myśl. Poradzę sobie sama. Jestem kobietą niezależną. Koniec dyskusji teraz prowadź na górę — poleciła.
    Widziała, jak skinął delikatnie głową z uznaniem, po czym oboje powędrowali po podziemnym parkingu, idąc w stronę jednej z wind. Wsiedli, a młody Hiszpan wybrał numer ostatniego piętra, po krótkiej chwili podnośnik ruszył, a oni się stając niespełna pół metra dalej, wręcz spoglądali na siebie ukradkiem. Nie mogła oprzeć się tej pokusie, patrząc na mężczyzn ego skrytego za skórą, którzy trzymał pod pachą swój kask. Zawsze miała dziwną słabość do mężczyzn w skórze i nie zamierzała temu zaprzeczyć i w tym przypadku było tak samo. Nie można było mu odmówić uroku i wdzięku, a zarazem mężczyzny, który był niezwykle przystojny i nie byłaby zaskoczona gdyby wiele kobiet się za nim oglądało. Jednak nie liczyło się jedynie to, jak ktoś wygląda, ale rozum czy to, co ma w sercu może i mało czasu z nim spędziła, jednak dało się, odnieś wrażenie, że to bardzo mądry i inteligenty facet, który nieco przypominał ją samą. Potrafił być nonszalancki, nieco arogancki jednak dało się wyczuć w nim cholerną emfatyczność. Gdyby rzeczywiście był tak zwanym samcem alfą, nigdy by nie pozwolił sobie ujmą na swoim honorze i pozwolić by to kobieta pozwoliła być osobą nad nim dominującą.
    W końcu winda zatrzymała się, a oni wysiedli. Przystanęła z boku, by to on mógłby poprowadzić do swojego mieszkania. Podszedł do jednej z ciemnych par drzwi, wyciągając po drodze klucze od niego. Otworzył je, po czym pozwolił jej wejść jako pierwszej. Weszła do mieszkania, które zapamiętała z ostatniego razu i praktycznie nic tutaj się nie zmieniło. Słyszała za sobą szczęk zamykanego zamka i niemal dało się wyczuć, że on stoi tuż za nią. Wokół nich zaczęła unosić się ta specyficzna woń.
    Nim jednak on zdążyłby zrobić jakikolwiek ruch, odwróciła się w jego kierunku i chwyciła go za otwartą kurtkę skórzaną i uśmiechając się z przebiegłością, pociągnęła go za sobą.
    — Nie zapomnisz tej nocy Señor — powiedziała z ogromnym uśmiechem na ustach.
    — Już nie mogę się doczekać — usłyszała za sobą.
    Tak naprawdę trzymając go za skraj kurtki, przeszła przez salon i nie oglądając się za siebie, wspięła się po schodach. Tak naprawdę z pamięci szła drogą, jaką zapamiętała z ubiegłych wieczór. Bez trudu udało się jej odnaleźć sypialnie, jednak mogło to dziwić, nie od razu rzuciła go na łóżku, lecz odwróciła się do niego z bardzo przekomarzającą miną i zsunęła z jego ramion skórę i powiedziała bardzo ponętnym głosem.
    — Skoro potrafiłeś, pokazać mi jak dobry potrafisz być w łóżku, pokaże ci inną przyjemność — rzuciła, przyciągając jego twarz bliżej siebie, za skraj koszulki, którą chwyciła.
    Czuła na swoich ustach jego oddech, który delikatnie ją łaskotał, lecz po krótkiej chwili jej wargi uchwyciły jego w bardzo pożądliwym i pełnym namiętności pocałunku. Czuła jak to odwzajemnia, z wręcz tą samym zagazowaniem i pragnieniem, które wiodło i jej ciałem. Mogło się wydawać, że stali tak pośrodku sypialni spleciony w bardzo gorącym pocałunku, lecz ich dłonie zaczęły wodzić ze zmysłowością po ich ciałach.
    Przesunęła dłońmi po jego klacie, czuła jego mięśnie pod swoimi palcami i powoli powiodła nimi w dół, a gdy jej palce zahaczyły o skraj spodni, wyczuwając pasek, niemal od razu sięgnęła do klamry, odpinając ją. Jednym płynnym ruchem wysunęła ją ze spodni, które nadal miał zapięte, odsuwając się od niego z bardzo wrednym uśmiechem.
    — To mi się przyda — rzuciła, a w jej oczach pojawił się lekki błysk.
    — Coraz bardziej mnie intrygujesz i ciekawisz — rzekł z zadowolonym uśmiechem.
    Wkrótce się przekonasz, na co mnie stać! — powiedziała pewnie, nawet nie dostrzegł gdy pozbyła się jego podkoszulka, a pasek zawiesiła sobie na ramieniu. Nie hamowała się nawet przez moment gdy odpięła jego spodnie, których i tak prędko się pozbyła, po czym uśmiechnęła się złośliwie, mówiąc:
    — Kładź się! — nakazała.
    — Señorita…
    — Bez gadania Armando — rzekła, wręcz uderzając paskiem o swoje dłonie.
    Może i miała mały cel nastraszenia go, jednak nie planowała go, jednak jedno upomnienie okazało się skuteczne, bo prędko się posłuchał i grzecznie ułożył się na pościelonym łóżku, czekając na kolejny ruch. Podeszła niemal od razu i usiadła wprost na jego biodrach, wzięła pasek i delikatnie przysunęła go do jego dłoni.
    — Chyba wiem, co ci może pomóc — rzekł, widząc jej ruchy.
    W następnej chwili sięgnął do jednej z szafek i z jednej szuflady coś wyjął. W następnej chwili uniósł parę kajdanek, które delikatnie zaswędziły w blasku światła.
    — Nie będzie to skuteczniejsze? — spytał z bezczelnym uśmiechem.
    — Widzę, że bardzo dobrze się bawisz wraz z Courtney — skomentowała widok wielu zabawek erotycznych, które ujrzała.
    — Wszystko jest dla ludzi — powiedział to, takim tonem jakby nie był tym w żaden sposób przejęty.
    Nie zamierzała zmarnować tej szansy a on praktycznie sam ochoczo, pozwolił się jej przykuć. Nie wyglądał nawet, jakby to było dla niego jakąś nowością, czy zaskoczeniem, jednak dostrzegła w jego oczach, coś na wzór diabełków jakby był bardzo zadowolony z obecnej sytuacji. Pomimo że nadal miał na sobie bokserki widzieli, wzajemnie jak zaczynają się odznaczać, a ona nie hamując się ani przez moment przesunęła dłonią po jego wyraźnie, wystającej męskości delikatnie mrucząc, powiedziała:
    — A teraz chce, byś ładnie poprosił.
    — Tak chcesz się bawić?
    — Owszem — odezwała się niezwykle napiętym od emocji głosem, delikatnie odsuwając skrawek jego bielizny, spod której zaczął wystawiać koniuszek jego członka.
    Nawet nie spostrzegła jak z lubieżnością, oblizała swoje usta, pomimo że jej wzrok wciąż uciekał w dół, ona patrzyła wprost w jego oczy, mimo że jej palce już wędrowały po jego główce.
    — Więc słucham — rzekła oczekującą.
    — Zrób ze mną, co tylko ci się zamarzy — rzucił wyzywająco.
    Nie trzeba było jej dwukrotnie prosić, bo tak naprawdę było tylko formalność. I tak już międzyczasie bawiła się, jego męskością pieszcząc kciukiem jego główkę, sprawiając, że po całym jego ciele przebiegł dreszcz podekscytowania. Przysunęła jednak swoje usta do jego męskość i przesunęła swoim językiem po całej jego długości, słysząc jego głośniejszy pomruk zadowolenia. Zrobiła to znów, zatrzymując się jednak tuż na główce, pieszcząc ją jeszcze bardziej. Bawiła się, tak przez dobrą chwilę doprowadzając go do jęków rozkoszy, które wręcz mogła z przyjemnością słuchać. Jednak osunęła się po dobrej chwili ku ogromnemu jego niezadowoleniu.
    — Co…
    Urwał jednak w następnej chwili gdy zobaczył, jak w pośpiechu się rozbiera, a swoje ciuchy porzuciła na podłodze, nie wiele trzeba było, by powróciła do swojej namiętnej zabawy gdy ujęła jego członka w swoje usta, wręcz wsuwając go sobie bardziej do gardła, pieszcząc go przy okazji swoim językiem, mogła słyszeć jego głośniejsze pomruki pełnych zadowolenia i wręcz zachwytu gdy wręcz brała jego męskość całkowicie do ust. Nic prócz tego nie miało znaczenia gdy mogła wręcz z bezczelnością bawić się jego penisem, a on był skazany na dobrą albo złą wolę, jednak nie zamierzała sobie tego przerywać ani tym bardziej jemu. Z każdą chwilą gdy słyszała, jak bliski jest swojego punktu kumulacyjnego, wiedziała, że postępuje właściwie. Jej zabawy wręcz przybrały na intensywności, gdy był już bliski, potrzebował dobrej chwili, by dojść i poczuć upragnione spełnienie.
    Ona sama słysząc, jak wręcz woła jej imię, nie pozostała bierna i zwyczajnie ocierając dłonią usta, usiadła na jego biodrach i ani na moment nie dała mu odetchnąć gdy ujęła jego męskość i delikatnie przesunęła sobie wzdłuż kobiecość, by mógł, poczuć jak bardzo była mokra, mimowolnie usłyszała jego cichy pomruk, a na ustach pojawił się delikatnie zadowalający uśmiech.
    — A to zaledwie początek mój drogi — oznajmiła, wsuwając go w siebie.
    Prawdą było to, co mówiła, ta zabawa był początkiem ich namiętnej nocy.    




Saturday, August 24, 2024

IV 15 (P.1) — PIĘKNO SAN SEBASTIAN

    Leżała nad brzegiem hotelowego basenu, z okularami przeciwsłonecznymi na nosie starała się z usilnie skupić na czytanej przez siebie pozycji literackiej, jednak szło jej to wręcz z oporem i dużą trudnością a wszystko przez zbiegowisko małych brzdąców, które hałasowało w pobliskim brodziku dla maluchów. Po całym terenie kąpielowi ska roznosiły się ich szczere śmiechy przeplatane dziecinnymi igraszkami.
    W swojej zabawie wydawały się tak beztroskie pozbawione problemów prócz zabrania ich ulubionej zabawki przez kolegę lub brata czy siostrę. Gdy na nie spoglądała z cichym westchnieniem, wspomniała swoje dzieciństwo, które nie należało do zbytnio udanych, wręcz nie lubiła wracać do tego okresu. Lata jej młodości tak naprawdę zostały bezkarnie odebrane. Mogła teraz czuć żal czy złość jednak nie miało to już sensu. Bo tak naprawdę i tak nie mogła nic zrobić, by polepszyć swoją sytuację. Znając, prawdę wiedziała jedno, że winnymi jej sytuacji byli jej właśnie rodzice i tak po części nadal obwiniała swoją matkę za to ze jej zwyczajnie nie szukała. Tłumaczenie chorobą jakoś do końca do niej przemawiało dlatego winiła ich obojga za to ze najlepsze lata swojego dzieciństwa i młodości spędziła w takim syfie i burdelu, bo inaczej nie mogła określić tego bidula.
    Odkładając książkę na kolana, wypuściła powietrze z ust, nie chcąc powracać do tamtych chwil. Była na wakacjach i powinna się nimi cieszyć. Patrząc, jak dzieciaki biegały wokół basenu, mimo upomnień rodziców by tego nie robili, by nie wpadli do głębi wody, mogła się rozmarzyć, jak mogła wyglądać jej przyszłość z mężem i dziećmi. Wcześniej uważała ze taka przyszłość czeka ją przy Michaelu teraz tak naprawdę była znowu singielką, która, mimo że nie szukała nikogo, a jednak pewien Hiszpan zawrócił jej w głowie do tego stopnia, że nie było dnia przez ostatnie trzy dni, by ze sobą się nie widywali.
    Czy jej zaczynało zależeć? To dość zbyt duże słowa, by to określić, owszem chciała podtrzymać tę znajomość, jednak jak ona się rozwinie na razie, oboje stawiali sprawę jasno, oboje traktowali to jako wakacyjną przygodę, nie nastawiali się oboje na nic poważnego, bo naprawdę skrajnym głupim posunięciem było myśleć o tym w już bardziej poważnych kategoriach. Oboje się doskonale bawili i cieszyli się swoim towarzystwie, bliżej się poznając i to w pełni im wystarczało.
    Mogło się wydawać, że ten dzień zapowiadał się naprawdę nudno, bo siedząc przy brzegu oceanu na jednym, z leżaków nie mając zupełnie nic zaplanowane na dalszą część prócz odpoczynku, bo tak naprawdę nie umawiała się z Ricardo. On oczywiście nie miał tak dobrze jak ona i mógł pozwolić sobie na wakacje, bo nadal pracował i często spotykali się gdy on już kończył i był wolny. Naprawdę zaintrygował ją, nie tylko z wyglądu, ale ze swojego stylu bycia.
    Dostrzegła w nim mężczyznę, który ma dosłownie łeb do interesów, zupełnie jak Anthony miał ogromną smykałkę do technologii i mimo że skupiał swoją uwagę głównie na ochronie danych to czuła, że wiele jeszcze potrafi. Zaimponowało jej to, że w tak młodym wieku mając praktycznie młodą firmą, inwestuje swoje pieniądze, które z niej zarobił na giełdzie, jednak sam wspomniał, że kupuje udziały firm, które prędko się rozwijają, a przede wszystkim mają potencjalny wpływ na rynek i zarabiają miliardy. Sam wspomniał, że zainwestował w udziały w spółkach amerykańskich firm, które były wręcz pewnikiem i które istniały od lat, więc nie bał się w nie inwestować swojego przychodu. Sama jego charakter był zupełnie odmienny od Michaela i nie chodzi, że chce go zdyskredytować i uznać Hiszpana za lepszego, lecz Ricardo był mężczyzną o mocnym charakterze, który zupełnie jak ona mocno chodził po ziemie. Potrafił dominować w łóżku, co jej się naprawdę podobało, ale potrafił być uległy i mimo że dopiero go poznawała to, widziała w nim flirciarza jednak, z drugiej strony dostrzegła w nim ogromną emfatyczność, tak naprawdę nie mogła powiedzieć, jakby byłby związek z nim, bo nie jest z nim związana. W przeciwieństwie do jej byłego związku to ona była osobą o mocnym charakterze, który dominował, a to Michael był tym bardziej uległym jednak zupełnie się to odmieniało w łóżku gdy to on przejmował kontrolę, jednak w obu sferach życiach postawili zachować umiar i równowagę i to im się sprawdzało a przy Ricardo ona nadal go pozowała, więc to kolejne dni pokażą, jaki tak naprawdę jest.
    Poprawiła swój kapelusz gdy promienie słońca zaczęły je wpadać do oczu, oparła się wygodnie o oparcie i już zamykała powoli oczy, wiedziała, że i tak nie zaśnie jednak chciała odetchnąć gdy niespodziewanie usłyszała nad sobą czyiś głos:
    — Pani Bennington? — słyszała nad sobą oficjalny męski głos.
    Podniosła głowę wraz z kapeluszem, a nad sobą zobaczyła jednego z hotelowych bojów, który patrzył na nią pytająco. Przytaknęła twierdząco, gdy zobaczyła, jak dość młody chłopak otwiera usta, mówiąc.
    — W holu czeka na panią pan Armando. Prosi by pani przyszła do lobby — odezwał się po hiszpańsku.
    Mimo że była tutaj zaledwie parę dni dało się zauważyć, że Hiszpanie nie za bardzo rozumieli i nie komunikowali się po angielsku, nawet w takich miejscach jak hotele czy restauracje z ciekawości zapytała o to Ricardo i jak sam powiedział, że Hiszpanie są na tyle leniwi, że nie chce się im uczyć żadnego języka prócz swojego ojczystego, mimo że mają w tym potencjał. Dlatego trzeba liczyć się z tym, że mogą być problemy w rozmowie, bo nie każdy Hiszpan nawet pracujący w usługach w nadmorskim mieście nie będzie znał angielskiego. Ona miała na tyle łatwo, że sama uczyła się przez lata hiszpańskiego, więc nie miała trudności w rozmowie z innymi czy to recepcjonistkami, czy kelnerami a tym bardziej z Ricardo. Można powiedzieć, że język stał się jej bardzo przydatny.
    Wstała i zabierając książkę i telefon, który miała przy sobie oraz ręcznik, przeszła między już zapełnionymi lekarzami i powędrowała w stronę wejście do wnętrza hotelu. Przechodząc przez korytarz, który wiódł na tył budynku gdzie osoby, które się tutaj zatrzymały, odpoczywały w końcu, dotarła do głównego pomieszczenia.
    Rozglądając się, z uwagą po całym przeszkalanym holu przez ogromne szyby wpadało mnóstwo światła z zewnątrz. Widziała przechadzających się pracowników hoteli wraz z kolejnymi gośćmi, którzy wraz z walizkami ustawiali się już w dość sporej kolejce tuż przy recepcji, a ona przeszła przez małe zgromadzenie, rozglądając się wokół, szukając spojrzeniem pewnego mężczyzny o dość ciemnym odcieniu skóry i czarnych jak heban noc włosach i w końcu go znalazła.
    Ujrzała go!
    Siedział przy jednym ze stolików na skórzanym fotelu, ubrany w zwykły szary podkoszulek oraz krótkie spodenki, opierał jedno ze swoich ramion o wezgłowie fotela, na którym odpoczywał, czekając na nim. Przecisnęła się obok grupki młodych ludzi i podeszła do niego bliżej i przystanęła przed nim, spoglądając na swojego wakacyjnego kochanka. Momentalnie ją dostrzegł gdy tylko stanęła przed nim, zwrócił na nią uwagę spojrzenia swoich brązowych oczu. Czuła jak wręcz zlustrował ją swoim spojrzeniem, widziała, jak jego oczy wędrowały po jej ciele, bo praktycznie miała na sobie tylko strój kąpielowy, jednak widok jej półnagiego ciała nie powinien go dziwić, widział ją nagą. Miał dostęp do miejsc, o których można było nie podejrzewać. Czuła jak kącik jej ust podrywa się do góry w dość ironicznym uśmiechu gdy ich spojrzenia się spotkały.
    — Witaj Señorita — powitał ją pełni głębokim głosem.
    — Czemu mnie nie dziwi twój widok Señor? — zapytała na głos, mimowolnie splatając dłonie pod swoim biustem, spoglądają na niego nieustępliwym spojrzeniem — Co cię tutaj sprowadza? — spytała, mogło się wydawać pozbawionym emocji głosem jednak nic z tych rzeczy.
    I to nie tak, że nie cieszyła się na jego widok, bo tak nie było, jednak wspominał, że dziś prawdopodobnienie będzie miał czasu na spotkanie z nią, bo ma ważne firmowe spotkanie, dlatego nie nastawiała się na jego towarzystwo, a tutaj widzi go, praktycznie ubranego w dość swobodny strój, wyczekującego na nią w hotelowym lobby to ją bardziej zaskoczyło, zwłaszcza że była zaledwie druga, po południu a mogła się domyślić, że takie spotkanie biznesowe trwają znacznie dłużej.
    — Porywam cię — powiedział bardzo swobodnym tonem.
    Przymrużyła na niego spojrzenie swoich oczu, gdy tylko to powiedział, zobaczyła, jak delikatnie uśmiecha się pod nosem, zapewne myślał ze tego nie dostrzeże jednak w oczy rzucił się ten dość ironiczne rozbawienie na jego twarzy gdy tylko na nią patrzył.
    — Wspomniałeś, że masz bardzo ważne spotkanie — zauważyła.
    — Owszem — przyznał — Ale udało nam się, je dość wcześnie skończyć. Negocjacje z klientem nie należą do zbyt skomplikowanych, czy utrudnionych więc zdecydowałem, że porwę cię Bella na miasto, wiec gdybyś mogła i była skłonna pójść się przebrać i wrócić do mnie — widziała, jak wręcz wyszczerzę do niej swoje wręcz śnieżnobiałe zęby.
    — I co ja z tego będę miała? — zagadnęła go.
    — Teraz zamierza się ze mną bawić w kotka i myszkę? — spytał wymownie, opuszczając rękę i spoglądając na nią.
    Uśmiechnęła się nieznacznie pod nosem, gdy tylko to usłyszała, nie dało się ukryć, że między nią i Ricardo była dość specyficzna więź, jednak nie mogła skłamać, że uwielbiała te igraszki z nim, nawet jeśli były to przekomarzanki, słowne naprawdę to lubiła. Uważała, że mężczyźni, którzy potrafią, bawić się w takie małe gierki są pociągający, dlatego często też zabawiała się w tak niewinny sposób z Michaelem, bo lubiła.
    — Skąd by ci to przyszło na myśl Señor? — zapytała niewinnym głosem — Ja bym miała się z tobą w jakieś gierki bawić?
    — Bella może byś mogła się pośpieszyć? — zagadnął, spoglądając na nią znacząco.
    — A czy ja faktycznie wyraziłam na to zgodę — zapytała z powagą, nadal starając się brzmieć niebanalnie.
    Zobaczyła, jak pochyla głowę delikatnie głowę w dół, nie dało się, nie usłyszeć jak delikatne westchnienie przemyka między jego usta. Najwyraźniej naprawdę mu zależało na tym by, z nim poszła i wypuszczając oddech, spuściła swoje ramiona po swoich bokach, a delikatne uśmiech rozpromienił jej twarz.
    — Dziwne, że nie chcesz się zgodzić Bella — widziała, jak podnosi głowę i spogląda na nią z nieukrywanym rozbawieniem — Nie da się ukryć, że jesteś mnie bardzo ciekawska — zauważył.
    — Mówi to cwaniak, który myśli, że nie dostrzegam tego, jak jest mną zainteresowany. Interesuje doprawdy — powiedziała, prychając.
    — Oboje wiemy Bella, że i tak chcesz pójść dlatego, proszę, zbieraj się, a ja na ciebie zaczekam.
    — Uparty jesteś.
    Widziała jak rozsuwa ramiona a na jego ustach pojawił się dość radosny uśmiech gdy oznajmił:
    — Taki już jestem — odezwał się.
    Gdy teraz na niego spoglądała tak naprawdę, widziała w nim swój własny charakter i osobowość. On zupełnie tak jak ona potrafił być wygadany, bardzo ironicznych, umiejący postawić na swoim nawet nie musząc długo przekonywać. Czuła w nim wręcz swoją bratnią duszę. Mogło się wydawać to dziwne, że w przypadkowym facecie znalazła kogoś, kto dla wielu z nas jest tak znaczący i wyjątkowych i szuka się takich osób wiele lat, jednak nie mogła oprzeć się tej dziwnej pokusie, że dostrzegała w nim samą siebie, taki samo podejście, osobowość. Dziwne poczucie komofrotu przy nim a w łóżku wręcz był jej męską wersją. Był stanowczy, dominujący jednak potrafiący ulec i oddać się w jej ręce. To była jej osobista kwintesencja.
    — Kwadrans — powiedziała po krótkiej chwili ciszy.
    Widziała jak uśmiecha się w dość pewny siebie uśmiech gdy ona odwróciła się i powędrowała w stronę wind. Mimowolnie kręcąc delikatnie głową, myślała, jak te ostatnie dni były w jej życiu zaskakujące i pełne jakiś niespodziewanych zdarzeń, pokierowane właśnie poznaniem tego faceta. Coraz częściej się z nim widywała, nawet jeśli to spotkanie nagłe, wręcz spontaniczne to w żaden sposób ich nie mogła żałować, bo mogła bliżej go poznać, a to wręcz przynosi więcej korzyści niż ujemnych minusów.
    Wchodząc do swojego pokoju, rzuciła książkę na łóżko wraz z telefonem i weszła do łazienki. Zrzuciła z siebie kostium kąpielowy i weszła pod prysznic, chcąc z siebie spłukać chlor basenowej wody. Tak naprawdę chciała się odświeżyć przed spotkanie, bo tak naprawdę znowu ją porywał, a ona nie znała celu ich podróży, jednak takie dość niespodziewane zdarzenia w życiu wcale ją nie straszyły, a wręcz ciekawiły jeszcze bardziej.
    Uporała się z szybką kąpielą i stając przed lusterkiem, chwyciła suszarkę oraz szczotkę osuszając swoje włosy. Gdy poczuła, że nie są już ani trochę wilgotne, zaplotła z nich warkocza, bo nie chciała nawet myśleć nad fryzurą a tym bardziej w tak gorący i pełen wilgoci dzień nie zamierzała nawet trudzić się, by zrobić makijaż, który i tak by spłynął jej z twarzy. Wychodząc do pokoju, stanęła w przedpokoju i wyjęła z szafy przypadkowe krótkie spodenki oraz top, nie zamierzała się stroić skoro i tak jej towarzyszysz, był w zwyczajnych ubraniach. Nasuwając na swoje biodra sorty, a w zębach trzymając oprawki okularów, przeciwsłonecznych weszła do pokoju i chwyciła z szafki nerkę, do której wcisnęła najważniejsze rzeczy.
    Ubrana i pewna, że wszystko ze sobą zabrała, nasunęła okulary na nos, zapinając małą torebkę wzdłuż swoich bioder, a w dłoni jedynie trzymała kartę do zamka. Rozejrzała się po pokoju, by upewnić się, że wszystko ma, wyszła na zewnątrz. Przykładając kartę to zamka, wsunęła ją potem do środka nerki, ponownie przechodząc tę samą drogę, co przed paroma chwilami. Te same znany długi korytarz pary drzwi oraz winda na samym końcu, do której zmierzała.
    Wchodząc do zapełnionego ludźmi, elewatora zatrzymując się na trzech piętrach, z których wyszli ludzie w końcu, udało jej się zjechać na sam dół i w wyjściu ze srodka gdy na zewnątrz czekała rodzina z trójką dzieci w tym jednym kilkumiesięcznym. Wyszła prędko, stamtąd robiąc im miejsce, a ona przeszła przez hol i nogi same ją prowadziły. Wiedziała gdzie znajdzie swojego wakacyjnego partnera i nie była zaskoczona gdy zobaczyła go siedzącego w tym samym miejscu, rozmawiającego przez telefon:
    — Wredna jesteś Courtney — słyszała jego słowa — Nie zapomniałem o tobie — kolejny potok słów — Ciekawe co, powiesz jutro — powiedział to, uśmiechając się tajemniczo — O co ty mnie posądzasz? Wiesz, co muszę kończyć, jutro się z tobą rozmówię — zupełnie nic nie rozumiała z jego słów, które wręcz były wyraźne dla niej z kontekstu, bo tak naprawdę nie widziała, o czym mówili — Ty mi się trzymaj z daleka od niej! Jeszcze mi będziesz ją bajerować po moim trupie! Tak już widzę, że jak leci na ciebie — komentował — Dobra Courtney kończę, a jutro się z tobą rozmówię! — odezwał się nieco ostrzegawczym tonem — Przymknij się w końcu Gilbert!
    Widziała, jak odsuwa telefon od ucha, po czym spojrzał na nią i nie dało się ukryć, że spogląda na nią z delikatnym zażenowaniem. Co ja zupełnie zaskoczyło, bo nie rozumiała czemu, tak na nią patrzy.
  — Wybacz, Courtney mi marudzi od paru dni — odezwał się nieco przepraszającym tonem.
    — Czyżbyś zapomniał o swojej przyjaciółce? — spytała, nie potrafiąc ukryć tonu pełnego podejrzliwości.
    Wstał i przechodząc obok stolika, podszedł do niej i wyciągnął ku niej swoje ramię, za które chętnie złapała i oboje powędrowali w stronę wyjścia z hotelu niemal w chwili gdy wyszli na zewnątrz, poczuli wręcz skwar, który lał się z nieba. Prognozy zapowiadały burzę, która miała przyjść wieczorem. Jednak nie była lękliwa, nie bała się takich wyładowań atmosferycznych, to ją wręcz fascynowało w swoim wręcz pięknym i niebezpiecznym widoku jednocześnie.
    — Przyznaj kiedy z nią spałeś?
    — To zaskakujące Bella — skomentował, spoglądając na nią kątem oka — Bo wydałaś się dość zaskoczona gdy ona się pojawiła, a teraz pytasz, czy z nią sypiałem od momentu gdy nie zacząłem spędzać z tobą czasu.
    — Chyba kogoś czuje się pominięty — rzuciła do niego z dość podstępnym uśmiechem — Nie mam pojęcia, jak długo trwa wasz układ, ale nie sądzę, by była zachwycona, że zeszła na dalszy plan. Chyba czegoś jej brakuje — powiedziała i wręcz znacząco spojrzała w dół na jego spodenki.
    — Wredna jesteś, czy ktoś już ci to mówił?
    — Niezliczoną ilość razy — odparła noszalacko — Taka już jestem — odparła z niewinnością.
    — Podobasz się mi coraz bardziej — powiedział zadowolony.
    — Dobra, ale dokąd my tak naprawdę idziemy? — zapytała gdy przechadzali się uliczkami turystycznego miasta.
    Przez moment nie odpowiedział, jednak momentalnie ich dłonie splotły się w chwili gdy przechodzili przed tłum ludzi, który zebrał się na ulicy. Idąc dalej, czuła jak mocniej ściska jej dłoń i w pewnie normalnych okolicznościach poczułaby by jakieś ciepłe odczucia i mimo że pojawiła się ta mała iskierka, to jednak wiedziała doskonale, że to nie zobowiązujące znajomość i chyba oboje zdawali sobie z tego sprawy, mimo że ostatnie dni sprawiły, że z każdym dniem im bardziej się poznawali, stawali się sobie bliżsi, jednak bardziej jako para znajomych oraz kochanków. Żadne głębsze uczucie nie wywiązywało się pomiędzy nimi.
    — Zabieram cię do ogrody pałacu Miramar — powiedział uśmiechnięty — Była to wakacyjna posiadłość rodziny królewskiej Hiszpanii, obecnie należy do władzy naszego miasta, kiedyś było miejscem, gdzie przybywały często królowe, by tutaj odpocząć. Ogrody są dostępne dla zwiedzających, jednak samo wnętrze jest zamknięte dla turystów — wyjaśnił — A potem zabieram cię na spróbowanie wina txakoli ze słynnymi pintxos — powiedział, a widząc, jej dość zdziwiony wyraz twarzy pośpieszył z wyjaśnieniem — To nasze tradycyjna kuchnia, to przekąski kosztowane do wina — pośpieszył z wyjaśnieniem.
    To jej naprawdę podobało się na startym kontynencie, bo trzeba to przyznać, w Ameryce brak było takich właśnie historycznych miejsc. Pałaców czy samych posiadłości, czy ogrodów, które miały swoją wiekową historię, z której Europejczycy mogli być naprawdę dumni z racji ze Ameryka była dość późno odkryta i była stosunkowo młodym krajem, mimo że kontynent liczy wiele miliardów lat, to jednak wieki historii ukształtowały Europę czy inne kraje a Stany były tak naprawdę państwem stworzonych z imigrantów. Zapewne jej przodkowie również pochodzili z Europy, bo rdzeni amerykanów jest naprawdę mało, wręcz praktycznie nie istnieją, wytępieni przez osadników, a historia starego kontynentu była wręcz fascynująca mogąca posiadać takie zabytki i historie nie tylko bitew tych krwawszych czy mnie, ale mogli czuć się dumni, że mają wiekowe zabytki, które można zwiedzać.
    Nie zajęło im długo by dotrzeć wkrótce, wspinali się po podejście do zabytkowego budynku, który pomimo wydawać się mogło swojej muskularności, było dość małą posiadłością w porównaniu do innych.
    — Tak naprawdę to miasto nie ma zbyt wielu zabytków, bo nastawione jest głównie na turystów. Zatoka czy morze, plaża to ludzi bardziej interesuje, mimo że jest tutaj kilka fantastycznych miejsc, jednak często przyjeżdżają tutaj by odpocząć.
    — Wiesz w porównaniu do zatłoczone Los Angeles, przepełnionego bezdomnymi to miasto dla mnie jako dziewczyny z Kalifornii robi wrażenie. I wiem, że wielu postrzega Miasto Aniołów za dość wyjątkowe, jednak nie jest takie, plaga bezdomności w nim jest w nim przerażająca, mimo że na pierwszy rzut oka tego nie widać.
    — Mieszkasz tam od dziecka? — zapytała z ciekawością.
    Nie odpowiedziała od razu gdy oboje przechodzili wokół kląbomów kwiatów a jej spojrzenie jak zawsze powędrowało na róże, do których miała ogromną słabość. Nie ważne, jakie miały kolory te roślinki, wręcz uwielbiała i kochała, dlatego uwielbiała na nie spoglądać.
    — Nie — odparła, spoglądając na niego, gdy przystanęli i spojrzała mu w oczy — Mieszkam tam, odkąd miałam siedemnaście lat, wcześniej mieszkałam na obrzeżach Phoenix w Arizonie.
    — Ciepły stan — skomentował.
    — Upalny — przyznała — Nie da się wielokrotnie wytrzymać na zewnątrz gdy w powietrzu spora wilgotność a temperatury powyżej osiemdziesięciu ośmiu stopni Fahrenheita
    — Bella pragnę ci przypomnieć, że jesteśmy w Europie, tutaj używamy skali Celsjusza, a nie Fahrenheita — odezwał się z delikatnym uśmiechem.
    — Wybacz, zapominam, że tutaj macie inną skalę niż my w Ameryce — odparła i nawet nie poczuła się jakież zażenowana czy zawstydzona za jego upomnienie — Tak jak ty przeliczanie kilometry a my mile.
    — Komplikujecie sobie życie — skomentował — Większość Europy używa tej samej skali, a jak to my Europejczycy twierdzimy, że wy sobie utrudniacie życie, zamiast iść znanym modelem.
    — Tacy już jesteśmy — powiedziała z uśmiechem.
    Roześmiali się oboje w końcu ruszyli dalej przechadzając się nadal po ogrodach a trwa nieco straciła swój blask przez palące słońce jednak zdawało się nawet Ricardo nie zdawał się być przejęty, jednak ją to kuło w oczy, bo doskonale wie, ponieważ też z racji na gorący klimat trwa, traciła swój zielony blask i jej rodzący wymyślili kolorowanie traw, tak co parę tygodnie trawa była malowana było to zaskakujące, ale rzeczywiście się tak działo. Dlatego ją dziwiło, że nie było wręcz widoczne, ta soczysta trwa, która u nich była traktowana farbą, tutaj w Europie nawet się tym nie przejmowali.
    Gdy przeszli przez całe ogrody, schodząc po żwirowanej drodze, idąc chodnikiem, tak naprawdę to Ricardo ją prowadził i to była jedna z rzeczy, jakie się jej podobały, odkąd tutaj jest. W Ameryce wręcz był nikły widok chodników, którymi można było spacerować, a jeśli były to nagle się kończyły wręcz w polu tutaj w Hiszpanii i jak udało się jej dowiedzieć europie były wręcz drużki dla pieszych i wszędzie mogli pójść spacerem, a ich kraj nastawiony na ruch drogowy był tego wręcz pozbawiony. Dlatego tak często tutaj spacerowała, co wręcz uwielbiała. Rzadko jeździła, a chodziła spacerkiem, zwiedzając miasto i to się jej cholernie podobało. Dla niej jako amerykanki była to nowość, lecz osoby, która lubi spacerować, a nie wozić się wiecznie autem czy motorem w jej rodzinnym kraju było wręcz to uniemożliwione.
    W końcu doszli do jakieś restauracji i od razu wręcz przysiedli w ogródku na zewnątrz, co było widokiem powszechnym dla ludzi ze starego kontynentu, lecz nie dla amerykanów było to rzadkością, by mogli usiąść gdzieś na zewnątrz i odpocząć i dało się dostrzec różnice, że tutaj ludzie nawet gdy zjedzą czy wypiją, siedzą i rozmawiają i nie są wręcz wypraszani. Inne normy jednak rządzi się Ameryka i nie była tak naprawdę obywatelką tego kraju, która nie widziała wad w nim, bo widziała i gdy podróżowała do Europy, widziała, wiele plusów tutaj czego brakowało jej właśnie u siebie. Sam fakt, że przechadzając się przez miasto, nie spotkała żadnego bezdomnego, co ją dziwiło.
    — Ricardo takie mam pytanie? — zwróciła się do mężczyzny, który przyszedł do niej i usiadł naprzeciw nich.
    — Słucham?
    — Może to głupie pytanie, ale jak u was jest kwestia bezdomnych. Wspomniałam ci jak, to jest w Los Angeles, jednak ten problem u nas jest większy niż tutaj czy Europie jak jest z takimi osobami.
    Widziała, jak przez moment mężczyzna nic nie mówi, po czym rzekł:
    — Problem jest, bo nie da się ukryć, że nie ma, jednak dla takich osób są budowane miejsca, gdzie mogą się zatrzymać. Owszem oni pojawiają się na ulicach, ale jest ich naprawdę rzadko. Wydaje się, że mamy mniejszy problem z bezdomnością niż wy w Ameryce, jednak nie oznacza, że go nie ma. Tak oni są, ale często w specjalnych ośrodkach dla nich przygotowanych.
    Gdy to słuchała, uważała, że w Los Angeles w końcu powinni radni zająć się tym problem, bo nie da się ukryć, nawet na tej słynnej ulicy gwiazd są osoby, które śpią w namiotach, czy na samej plaży. Jednak oczy rządu wydawać się być ślepe na ten problem. Zamiast pochylić się nad tym, jaka ogromna jest bezdomność, oni wolą omijać ten temat.
    — Może porozmawiamy o czymś przyjemniejszym — zagadnął ją Hiszpan, wyrywając ją ze swoich myśli.
    Przytaknęła niemal od razu, bo tak naprawdę przyjechała tutaj odpocząć i niczym się nie przejmować.
    — Mówiłaś, że malujesz czy masz zdjęcia swoich prac, chętnie bym zobaczył — nagle pochwycił temat Ricardo.
    Mimowolnie się uśmiechnęła na te słowa, ona nie miała nic do ukrycia a jeśli był zainteresowany, to miała mu nie pokazać. Wyjęła telefon z nerki i odblokowała go, zdjęcie jej ukochanej psinki powitało ją na start.
    — Twój psiak?
    — Pewnie ma na imię Junka i jest suczką maltańczyka. Mam ją od prawie pięciu latach — rzekła, uśmiechając się zadowolona.
    — Z kim teraz jest?
    — Z moim bratem. On sam ma psa, więc nie miałam obaw ich przy nim zostawić.
    — Ich? — zainteresował się.
    — Prócz małej mam jeszcze dwa koty brytyjskie. Zostawiłam je pod opieką osoby, którą doskonale znają. Nie jestem nieodpowiedzialną właścicielką, która zostawia w niewiadomych rękach swoje zwierzaki — zapewniła go.
    — Nie posądził. bym cię za taką nie znam cię tak dobrze, ale nie wyglądasz na aż tak złą osobę — zaśmiał się.
    Uśmiechnęła się delikatnie i weszła na Instagrama który był prześniony jej pracami, których chyba większość miała fotografie oczywiście nie wszystkie wstawione jednak tych, których najbardziej się jej podobały i zasługiwały. by się tam znaleźć. Jednak były to pracę, które mogłyby zainteresować potencjalnych klientów. tworzyła to konto. by było bardziej profesjonalne i skierowane do potencjalnego zamawiającego. To ono ma zainteresować. by mogli wejść na stronę i zamówić swój własny mały malunek.
    — Niesamowite — rzekł z uznaniem mężczyzna — Naprawdę widać, że masz talent do tego.
    — Wyznaje zasadę, że dziesięć procent to talent reszta to ciężka praca. Maluje praktycznie od dekady i sporo się uczyłam i nadal uczę.
    — Widać tego efektu, gdybym nie wiedział. pomyślałabym, że to zdjęcie — powiedział, pokazując w jej stronę jedno, że zdjąć, które namalowała jeszcze w tamtym roku.
    — Nie to moja praca, malowałam chyba na zaliczenie z malarstwa — wspominała — Dopracowałam je i wrzuciłam jego zdjęcie. Nic nie jest tutaj retuszowane, wszystko jest tworzone przeze mnie, ale pewnie jakbyś dotarł do pierwszych postów, zobaczył, że nie było to tak dobre jak obecnie, bo wiele dają mi ćwiczenia po części, zaczęłam malować dla innych, by właśnie ćwiczyć swoje rzemiosło.
    — I doskonale ci to wychodzi, jestem pod wrażeniem. Oddać z taką dokładnością wszelkie szczegóły nawet światłocień to jest niesamowite — zachwycał się.
    Mimowolnie na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec, a to był dopiero początek ich wspólnego popołudnia, które ze sobą spędzili.