Saturday, June 24, 2023

III 31 — WŚCIEKŁOŚĆ CZARNEJ WILCZYCY

    Rzuciła niedbale swoją małą walizkę w kąt z chwilą gdy przekroczyła próg mieszkania, wręcz ogłuszyła ją panująca tutaj cisza, wręcz mogła usłyszeć każdy swój oddech, rozejrzała się po pustym domu, jakby nieświadomie czekając, aż zwierzaki przyjdą jej na przywitanie, z głębi usłyszy ciepły głos narzeczonego, który by po chwili zjawił się, by się przywitać, całusem oraz ciepłym słowem, ale nic z tych rzeczy. Doskonale pamiętała, jakby dosłownie wyszła właśnie ze studia ich rozmowę, każdy jego krzyk, sprzeciw wręcz wrzask, wyraz jego oczu gdy patrzył na nią pełen żalu i wściekłości i co ważne tej pieprzonej determinacji i stanowczości wcześniej jej to nie przeszkadzało, lecz gdy w grę wchodziła jej wolność, zupełnie to inaczej odbierała. Nie była nadal w stanie pogodzić się z myślą, że jej własny facet bezczelnie ją okradł, zabrał dokumenty i kluczyki i traktuje się jak cholernego zbawcę jej życia, jakby to on miał decydować, co jest dla niej najlepsze, co za bezczelność i jeśli miała być w tej chwili szczera, nie znała go od tej strony i gdyby miała poznawać ją na nowo, nie chciałaby tego. Mike zmienił się i nie można było temu przeczyć, mógł deklarować się szlachetnymi czynami, pragnąć, zgrywać księcia na białym koniu pragnącym uratować damę swojego życia przed niebezpieczeństwem jednak czy chociaż przez moment zdawał sobie sprawę, że jego chęć pomocy jest wręcz gwoździem do trumny ich związku.
    Tak była świadoma, że Shinoda był niezwykle upartym człowiekiem, ale nie sądziła, że aż takim. Jednak ona też nie należała do ludzi ulegającym zbytnim kompromisom, tak jak on potrafiła bronić własnego zdania i własnych wartości. Nikt nie będzie decydował, co jest dla niej dobre. Skończyli żyć w czasach gdy to kobiety były zupełnie zależne od facetów, które musiały pytać o każdą decyzję swojego męża czy partnera. Nie były to już lata sześciesiąte gdy kobieta była idealną panią domu, gospodynią, usługującemu własnemu mężczyźnie odrażający stereotyp i myślała ze Mike, wychował się w rodzinie, która przeczyła tym wartością. Odnosił takie wrażenie gdy bliżej go poznała, oboje pragnęli związku partnerskiego niżeli powielać stereotypy, jednak również zastanawiało ją, jak zachowywali się jego rodzice, nie miała, przyjemności ich poznać bardziej, lecz z tego co się dowiedziała, to Diana pracowała jako urzędnik państwowy więc, a Roger starał się wspierać rodzinę, lecz nie poznała ich bliżej sam Mike nie był skłonny do rozmów nawet po tym gdy zgodził się znowu naprawić te zepsute relacje. Może to było absurdalne, o czym w tej chwili myślała, ale próbowała znaleźć jakiekolwiek wyjaśnienie jego skandalicznego zachowania. Czemu tak niespodziewanie zmienił zdanie? Gdzie leżał głębia jego takiego uporu i sprzeciwu no gdzie? Nakręcił się po tamtych zawodach i nic nie było w stanie przeforsować drogi do tego, by pomyślał rozsądnie nad tą całą sytuacją, lecz żadne argumenty do niego nie trafiały. Co się stało z jej dawnym Michael’m? To pytanie wręcz ją prześladowało w snach. Westchnęła cicho. Opierając się o pobliską ścianę powoli, z niej zjechała, siadając skulona na ciemnych panelach. Miała wrażenie, jakby jej głowa chciała wybuchnąć od nadmiaru myśli, chwyciła się za potylice, wzdychając głęboko. Ostatnie zdarzenia wręcz zaczęły przyprawiać ją o ból głowy i nie wcale nie zamierzała rozpaczać. Sytuacja tak była bardzo zagmatwana, była bardzo skomplikowana, a ona coraz częściej pragnęła przerwać farsę, którą obecnie nazywa związkiem, nie zamierzała ronić łez przez jakieś faceta. Nie lubiła uchodzić stereotypem kobiet, które rozpaczają po związkach, bo jej nadal trwał jednak nadmiar wspomnieć czy myśli, które głębiły się w jej głowie, doprowadzał ją do szaleństwa. Myślała, że kilkudniowy wyjazd do rodzinnego miasta, odwiedzenia przyjaciela, wspomoże jej w oczyszczeniu myśli i tak ona studentka, która starała się, być na wszystkich wykładach zerwała się, z trzech dni zajęć, by wyjechać do Phoenix i pobyć z wieloletnim przyjacielem. Początkowo nic nie zamierzała mu wspominać, że między nią a Michael nie jest zbyt kolorowo uznała ze to jest zbyt prywatna sprawa, po części nie chciała również go w to mieszać. Myślała, że Mike w końcu pójdzie po rozum do głowy, jednak ta sytuacja w studiu idealnie pokazała jej, że on nie zamierza się zmieniać, tym bardziej nie zmieni swojego nastawienia. I chyba nie była zbyt dobrą aktorką, bo Anthony prędko się połapał, że zmaga się z jakimś problemami. Nie musiał nawet wiele się nad tym zastanawiać. Nie co dzień przyjeżdża do niego w środku tygodnia, porzucając swoje życie w Los Angeles i pragnie zwalić mu się na głowę. Ostatnio gdy do niego przyjechała tak niespodziewanie były to jej problemy z Clarkiem, który znowu ją gnębił nie dość, że odnalazł ją w nowym miejscu, gdzie po części czuła się bezpieczna, to zaczął dosłownie ją szczuć i zatruwać jej życie na nowo. Zdecydowała się wtedy wycofać na jakiś czas z Miasta Aniołów i wyjechała, do którego kumpla znała od dziecka, przyznała się mu, że ma kłopoty. Przesiedzieli wtedy całą noc dyskutując o tym co się stało, oczywiście Anthony jak za każdym razem próbował ją przekonać, by zgłosiła wszystko na policje, jednak jak widać do tej pory, nadal tego nie zrobiła, bo zwyczajnie się bała i tym razem nie było inaczej gdy zobaczył ją na progu swojej kawalerki z małą walizką, nie pytając o nich, zaprosił ją do środka i obiecał, że może, zostać u niej jak długo tylko chce. Nie zabawiła długo jedynie pięć dni, jednak nie zmarnowała tego czasu. Początkowo miała ogromną wątpliwości czy zwierzyć się przyjacielowi ze swoich problemów z narzeczonym i pomimo że chciała zachować to dla siebie. Tony zbyt doskonale ją znał, był cierpliwy aż do chwili gdy sama mu się wygada. Mogła sama sobie zaprzeczać i uciekać od pewnych spraw jednak gdy była w obecności Browna wcześniej czy później i tak by się mu wygadała. Znała go od lat, ufała mu w ciemno, wiedziała, że jemu jak nikomu innemu może powierzyć swoje sekrety i mogła być spokojna, że nikt się o nich nie dowie.
    Taki przyjaciel to prawdziwy skarb a ona odnalazła go tylko dzięki temu, że jako bojowo nastawiona ośmiolatka pomogła gnębionego przez starszych chłopaków dwunastolatkowi, jej hart ducha jej uporczywość wygadania i umiejętność stawiania się innym sprawiła, że między nimi pojawiła się nić porozumienia, a po latach nazywali się przybranym rodzeństwem. Oboje wiedzieli, że gdy znajdą się w mroku, zawsze ta druga osoba odnajdzie ją i wskaże drogę do jasnego blasku. Może i się kłócili, bo nie zgadzali się w pewnych kwestiach, jednak ona uważała, że to nie niszczy relacji, wręcz buduje i nie każdy musi mieć takie same poglądy jak ona. Każdy ma prawo do swojego zdania.
    Jej sytuacja wydawała się na tyle dramatyczna wręcz kiepska, zwłaszcza z tak upartym narzeczonym jednak te dni w Phoenix zaowocowały niezwykle przebiegłym planem odegrania się na nim i odzyskaniem swoich rzeczy. Nie zamierzała mu podarować tego, co zrobił. Kradzieży nigdy nie będzie tolerować zwłaszcza własnych rzeczy. Mike poszedł o krok za daleko, jeśli teraz okazał się złodziejem, który podstępnie kradnie jej dokumenty, na co mógł sobie pozwolić gdyby powiedziała to sakramentalne, tak dlatego musiała zareagować w odpowiedniej chwili. Już nie wierzyła, że ich związek da się uratować, jednak jej narzeczony zapominał, że potrafi być osobą bardzo mściwą i zajadłą. Może i jej plan był nieco podstępny, jednak właśnie o to jej chodziło.
    Uniosła głowę, splotła ramiona ze sobą, opierając o swoje zgięte kolana, mimowolnie oparła brodę na swoich splecionych rękach, a kącik jej ust drgnął nieznacznie ku górze w bardzo szelmowskim uśmieszku, wiedziała, że może to być skrajnie niedojrzałe zachowanie, jednak chciała się zwyczajnie odegrać, pragnęła odpłacić Michaelowi czymś, co może wreszcie sprawi, że nasuną mu się jakieś refakcje i nie zamierzała publicznie go upokarzać, bo nie było jej celem, po części chciała nim wstrząsnąć, jednak coraz bardziej widziała, że może się to minąć z celem, jednak dla niej kluczową kwestią, o którą chciała walczyć to odzyskanie swoich rzeczy, nic innego nie chciała. Pragnęła odebrać to co do niej należało. Co było dla niej naprawdę obrzydliwe w zachowaniu Michaela to, że nie potrafił stawić czoła, prawdziwe w oczy. Oszukał ją i okradł bez jej wiedzy i tutaj już nie liczyły się jego dobre intencje to, że mogli się sprzeczać o jej jazdy to co innego niż bezczelnie odebrać jej dokumenty gdy zasnęła, a potem wprost w twarz wypierać się tego, chociaż nie potrzeba było dowód na to, że to on je zabrał, bo doskonale zadawała sobie sprawy, gdzie je porzuciła zeszłej nocy, lecz następnego dnia tajemniczo wyparowały. Nie odwiedził jej nikt prócz niego. Mógł zaprzeczać, kłamać, że to nie on, lecz oboje zdawali sobie sprawę, że to on był osobą, która zabrała te kluczyki. Jak w ogóle było mu nie wstyd. Wykorzystał to, że zasnęła po seksie i odnalazł jej kurtkę i tak po prostu zabrał, aż jej brakowało już słów, czy nawet wyzwisk pod jego kierunku, bo nie mieściło jej się to w głowie.
    Jak on w ogóle myślał, że po tym co zrobił, mogła mieć do niego jakiekolwiek zaufanie? Ufa się osobą, która nie oszukują cię, nie odbiera rzeczy bez jej wiedzy i już nie chodziło jej o to, że ona mu nie brała bluz czy koszul, bo raczej to normalne w związkach, sam nie raz mówił, że jak ma ochotę, niech bierze, robiła to za jego zgodą, ale coś takiego.
    Gdyby nie zdarzyła się ta sytuacja, zapewne nigdy nie uwierzyłaby, że Mike może być tak obłudnym kłamcą. Nie posądziłaby go nigdy za bycie takim skurwysynem, jak jest obecnie. Jednak pomimo że ich związek raczej szedł na straty, bo ona osobiście nie widziała szansy na ratunek, bo głównie od Michaela zależało czy widziała, chociażby tę minimalną chęć do zmian przeprosin i oddanie jej rzeczy, lecz nie widziała tego, a co tylko dawało jej wyraźne do zrozumienia, że jemu przestało zależeć na niej, na nich, na relacji opartej na wzajemnym zaufaniu i szacunku.
    Podniosła się na równe nogi i podążyła w stronę salonu. Czasami zastanawiała się, czy w niej jest taki urok, że przyciąga niewłaściwych facetów, owszem na początku wręcz są ideałem jej wymarzonym księciem z bajki, lecz po czasie pokazują swoje prawdziwe oblicze, czy naprawdę nie mogła mieć faceta, który nie wykorzystywałby jej. Czy to sam fakt, że praktycznie można było potraktować ją jak praktycznie nikogo na wzgląd samej jej przeszłości tego, że wychowała się w miejscu, w którym nie chciała być, lecz nie miała wyboru? Owszem dzieciaki z domu dziecka miały trudniej i mimo że ona osobiście nie miała problemów finansowych, co jest największym zmartwieniem nastolatków zbliżających się do dorosłości, z perspektywą opuszczenia bidula czy los postanowił postawić na jej drodze zupełnie inne zmartwienia. Czasami zastanawiała się, czy nie lepiej byłoby jej samej albo mając przelotne znajomości. Nic zobowiązującego. Partnerzy na krótką chwilę, z którymi i tak pewnie by łączył ją jedynie seks i nie myślałaby tak gdyby nie ostatni czas gdzie coraz bardziej zaczęła poznawać samą siebie i swoją seksualność. Musiała przyznać, że pragnęła zgłębić więcej obszarów swojej natury intymnej i nie zamierzała ukrywać, że bardzo ją ciekawiły inne doświadczenia, które mogła przeżyć. Sama od pewnego czasu zaczęła dostrzegać u siebie zainteresowanie płcią piękną i to nie miało nic wspólnego, z tym że przestali ją interesować faceci, bo ci nadal ją intrygowali, jednak bardziej powiedziałaby, że bardziej to, że czuła pociąg i do mężczyzn i coraz częściej do kobiet. Nie jednokrotnie łapała sama siebie na sytuacjach, że gdy chodziła sama, często zwracała uwagę na to mijające ją dziewczyny czy nieco starsze kobiety najbardziej przyciągały ją przedstawicielki tej samej płci z bardzo obfitym biustem i głębokim dekoltem, starała się z tym walczyć, jednak bywało to silniejsze od niej samej. Czy w takim razie bałaby się poeksperymentować? Odpowiedź wcześniej byłaby zapewne negatywna, lecz teraz powiedziałaby, że tak chciała chętnie spróbować. Skoro wszystko jest dla ludzi to dlaczego miałaby z tego nie skorzystać. Potrzebowała lat oraz długich miesięcy terapii, by zwalczyć swoje wewnętrzne blokady, pokonać widma przeszłości i pojąć, że to, co się wydarzyło kiedyś, to do czego dopuszczali się inni względem niej, absolutnie nie jest jej winą i nie powinna nawet mieć wyrzutów sumienia. Po części pomagało jej w tym jej nieco śmielsza natura, otwartość skryta pod płaszczykiem ciszej, lecz zbudowanej nastolatki. Musiała powiedzieć to głośno może i są przeciwnicy terapeutów albo zdarzają się dziewczyny, które nie są do tego przekonane jednak w jej przypadku, wiele jej pomogła zwyczajna rozmowa, przepracowanie wspólnie z Camilą jej traum, pogodzenie się z piekielną przeszłością. A to jest chyba najważniejsze, by pojąć, że przeszłości, nie zmienimy, możemy nauczyć się ją akceptować i z czego nie wątpliwie była dumna to, że przez Clarka zraziła się do sprawienia rozkoszy facetowi, dzięki przepracowaniu jej traum, wcześniej wręcz na samą myśl czuła odruchy wymiotne, jednak po czasie sama zapragnęła znowu spróbować i wcale nie żałowała. Nie widziała w tym nic wstrętnego, odrażającego jak kiedyś po części zaczęła do tego podchodzić, inaczej to również zależało od podejścia partnera. Kent był wręcz obrzydliwy w swoim podejściu, to jak się zachowywał. Przy Mike’u było inaczej coś, co kiedyś było dla niej, wręcz wstrętem okazało się jej cholerną słabością. Jeśli naprawdę jej związek z nim obecnie jest skazany na porażkę, to daje, je poczucie zupełnej bezkarnej wolności i być może będzie jeszcze mieć okazje spełnić swoje najgłębsze fantazje seksualne, ale to czas pokaże, jak potoczy się ich losy. Pozytywów w ich sytuacji absolutnie nie widziała.
    Ubierając na swoje ramiona skórzaną kurtkę, stając przed ogromnym lustrem w swojej garderobie z uwagą, przyjrzała się swojemu lustrzanemu odbiciu i wręcz uśmiechnęła się wrednie, lustrując samą siebie. Standardowe skórzane spodnie, opinały jej pośladki, na stopy wsunęła wyższe kozaki na obcasie, pod ciemnym materiałem kurtki, założyła top, lecz który odsłaniał brzuch i miał niezwykle głęboki wygląd. Zbyt doskonale poznała słabości swojego narzeczonego, by nie wiedzieć jak go podejść, a to jak teraz wyglądała, zwyczajnie uwielbiał w niej ten wygląd.
    Chwyciła wsuwkę do włosów, by spiąć je w bardzo grubego warkocza. Chwyciła ze stolika czerwoną szminkę i podkreśliła nią swoje usta, mimo że z kosmetykami tak bardzo się nie bratała, to jednak do podkreślenia wyglądu zrobiła nieco drapieżny makijaż, a czerwone usta działają na mężczyzn niezwykle kusząco. Poprawiła się po raz ostatni i uznając, że jest gotowa, powoli do miasta zbliżała się noc, więc to była idealna pora.
    O swoich domowych pupili nie miała co się martwić, wiedziała, że są w bezpiecznych rękach pod opieką jej brata i jego dziewczyny, oboje byli świadomi, że niby miała przyjechać dopiero jutro, jednak odkąd jej plan urodził się w głowie, zmieniła plany i zdecydowała się na powrót dzień wcześniej by móc spokojnie zrealizować go. Wychodząc, z garderoby nie rozglądała się po sypialni, wręcz od razu wyszła na korytarz. Schodząc do salonu, patrzyła na pusty pokój jedynie, zabawki jej zwierzaków były rozrzucone po kanapie, czego nie zdążyła posprzątać, jednak nie przejmowała się tym i po prostu podeszła do drzwi. Chwyciła klucze od samochodu, i tak będzie musiała po niego wrócić albo motor jednak musiała jakoś dostać się do jego domu.
    Wyjeżdżając spod podziemnego garażu wyjechała w chwili gdy za horyzontem zniknęło ostatni pomruk dzisiejszego słońca a nad miastem zapanował mrok. Przejechała przez bramę, wjeżdżając na znajomą drogę. Wkrótce jednak znalazła na jednej z głównych dróg miasta. Jadąc przed siebie mimowolnie z jej ust nie chciał zejść uśmiech gdy myślała, co za chwile może się stać.

Tym razem dojechanie pod dom ukochanego zajęło jej mniej niż pół godziny. Zaparkowała na podjeździe. Wyjmując kluczyki ze stacyjki, wysiadła z samochodu i od razu pokierowała swoje kroki do drzwi wejściowych. Po raz ostatni wygładziła swoją kurtkę i przybierając jak niewinną pozę, na jaką było ją stać, uniosła dłoń i zadzwoniła do drzwi. Oczekiwała chwile, aż ktoś jej otworzy nie musiała czekać zbyt długo gdy usłyszała szczęk otwierających się blokad, wręcz zajęło sekundę, by mogła zobaczyć po drugiej stronie zdumionego i wręcz zaskoczonego Michaela.
    — Julio? — spytał zdumiony — Co tu robisz? — nie dało się ukryć szoku na jego twarzy.
    Wcale się nie dziwiła, praktycznie nie odzywali się do siebie przez parę dni, a tu pojawia się na progu jak do niedawna ich wspólnego domu. Niemal czuła jego przeszywające spojrzenie na sobie gdy zlustrował ją swoimi ciemnymi oczami. I mógł to ukrywać, lecz nie mógł, bo mogła wrażenie ujrzeć, jak wręcz pojawił się błysk w jego ciemnych spojrzeniu, który nie był tak łatwy do ukrycia.
    — Nie uważasz, że musimy o czymś porozmawiać? — spytała z ogromną niewinnością w głosie.
    — Jeśli przyszłaś mnie przez…
    — Ale ja nie przyszłam nalegać, o to byś zwrócił mi swoje rzeczy — przyznała, kłamiąc — Przyszłam, by ci powiedzieć, że miałeś racje.
    Widziała jak wręcz wyszczerzył na nią oczy zupełnie się nie spodziewając tego co właśnie powiedziała. Ona wręcz w duchu hamowała śmiech, z trudem powstrzymywała śmiech, który uwierzył w jej piersi. Tak okłamywała i oszukiwała go w tej chwili zupełnie jak on, lecz taki miała cel.
    — Mogę wejść?
    Przepuścił ją w drzwiach, wchodząc do środka, nawet nie mrugnęła, słyszała, jak zamyka za nią drzwi, po czym słyszała każdy jego krok za sobą gdy oboje przeszli do środka, w końcu stanęli pośrodku salonu, a ona odwróciła się w jego kierunku, z niezwykle przepraszającą miną. Co jeszcze bardziej wprawiło go w zaskoczenie, lecz nie był świadomy, że zupełnie jak on przed paroma dniami tak i ona jedynie gra, by go zwieść.
    — Muszę niestety powiedzieć, że miałeś racje. Ryzykowałam życiem dla głupiej jazdy, by poczuć więcej adrenaliny, jednak chyba pora z tym skończyć.
    Pomimo że okłamywała go, lecz te słowa przychodziły jej, z trudem wyścigi były czymś, w czym się spełniała, nie było pasją i zamiłowaniem jednak szybka jazda nie jednokrotnie pomagała jej pozbyć się negatywnych emocji.
    — Wreszcie zrozumiałaś, co chciałem ci powiedzieć — spytał, widział, jak rozpiera go wręcz duma.
    Wręcz z trudem hamowała uśmiech gdy tylko widziała, jak patrzy na nią z zaskoczeniem, lecz przemawiała niezwykła pewność siebie. Wręcz był sam z siebie dumny, że zdołał swoją upartą dziewczynę, wręcz przekabacić na swoją stronę, zdołał przemówić jej do rozsądku, lecz tak naprawdę nie sądził, że jedynie tą postawą kopie sobie własny grób. Lecz to nie miało praktycznie żadnego znaczenia, z chwilą gdy poczuł zmysłowe usta swojej narzeczonej. Brakowało mu czułości od niej przez ostatni dni i nie zamierzał kłamać ani oszukiwać.
    Nie chciała tego robić, jak nigdy nie miała najmniejszej ochoty okazywać mu czegokolwiek uczuciowego czy empatycznego, ale musiała, z trudem powstrzymała się, by nie wyrwać się, z jego uścisku, lecz ona wykorzystała chwile i zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, on pochłonięty namiętnością zorientował się dopiero wtedy gdy odsunęła się od niego, lecz nie na długo, chwytając go za krańce rozpiętej koszuli, wręcz jak szmacianą lalkę pociągnęła za sobą. Mimowolnie się uśmiechnął gdy zrozumiał, dokąd go ciągnie, nie sprzeciwiał się jej, co jedynie ułatwiło jej zadanie.
    Gdy tylko znaleźli się w sypialni, zdjęła, z jego ramion koszulę rzucając gdzieś w kąt, zbytnio się tym nie przejmując, usadowiła go wręcz przymusowo na tyle blisko szafki, że bez trudu mogła do niej sięgnąć, lecz by odciągnąć jego uwagę, usiadła na jego biodrach, ujmując jego twarz w dłoni, lekko zwracając ku sobie, zatracił się na dłuższą chwilę, w pocałunku co dało jej idealną okazję, wyciągnąć dłoń do szuflady, z której na oślep odnalazła coś, czego szukała. Chłód metalu sprawił, że zacisnęła swoje palce na zdobionym metalu i wyciągnęła go, pomimo lekkiego hałasu on praktycznie nie zareagował zbyt skupiony na całowaniu jej gdy tylko dostrzegła, że stara się chwycić przód jej kurtki, już zamierzał ją zdjąć, jednak wykazała się szybszym refleksem i zapięła mu na dłoni metalową obręcz, widziała jego zaskoczone spojrzenie, lecz ona z niewinnością spojrzała na niego, odsunęła się, mówiąc, z niezwykłe zawadiacki głosem:
    — Chce się bardziej pobawić.
    Patrzył na nią, jakby podejrzliwe przez króciutki moment spoglądał na nią, lecz chyba jej uwierzył, bo dostrzegła to niemal od razu, wręcz poczuła, jak jego męskość zaczyna napierać na jej udo, a jemu samemu zaczęło to bardzo utrudniać sprawę, bo pragnął się pozbyć niewygodne materiału.
    — Połóż się — poprosiła.
    Zrobił to, niemal od razu nie musiała go nawet specjalnie nakłaniać do tego. Gdy tylko wygodnie się położył na stosie poduszek, ona wykorzystała okazje i spięła jego drugą rękę, tak że teraz nie miał nawet jak się ruszyć. Jednak nie zamierzała to tak zostawić. Sięgnęła do zapięcia jego spodni, rozpinając guzik nie trudziła się z czymś takim jak zbędne formalności on sam wręcz zaczął jej to sam ułatwiać podniósł biodra gdy ona sama zdjęła wraz ze spodniami jego bieliznę. Z trudem się powstrzymała przed wrednym uśmiechem, widząc, jak jego członek unosi się znacząco do góry. Lecz czy zamierzała się bawić, nie miała nawet takich planów.
    — Teraz tu grzecznie na mnie zaczekasz, a ja pójdę odzyskać to co moje — powiedziała z trudem, hamując śmiech.
    — Co!? — spytał zaskoczony — Julio wygłupiasz się prawda.
    Pokręciła przecząco głową, z lekkim ironicznym uśmieszkiem na ustach.
    — Mówiłam, byś ze mną nie zadzierał prawda? — spytała dość wymownie, puszczając mu oczko.
    Dopiero wtedy zrozumiał, że to był jedynie podstęp jego narzeczonej, że te wszystkie słowa straciły na znaczeniu, oszukała go zupełnie jak on przed paroma dniami ją. Odegrała się na nim, teraz tylko obawiał się jednego, że znajdzie kluczyki. Mógł tylko, patrzeć jak schodzi z łóżka.
    Zeszła z jego bioder z niezwykle wrednym uśmieszkiem, gdy patrzyła, jak wręcz szarpiąc się, próbował się wydostać, jednak nawet nie zareagowała, gdy krzyknął za nią:
    — Julio nie wydurniaj się, tylko mnie uwolnij!
    Ona jednak zignorowała go. Nie miała takiego zamiaru. Wychodząc z sypialni, na moment przystanęła na korytarzu, myśląc, gdzie mógłby ukryć jej kluczyki i dokumenty. Studio było zbyt banale i na pewno by ich tam nie skrył, pokój gościnny tym bardziej, zagłębiona w swoich przemyśleniach dopiero po chwili dostrzegła siedzącego przed nią Jaya, który szczeknął głośno, czym ponownie wróciła do rzeczywistości, popatrzyła na niego, a ten od razu wstał i podążył w głąb korytarza, zmarszczyła lekko brwi gdy widział, jak wchodzi do gabinetu.
    — Nie żartuj, że on tam je ukrył — husky ponownie zaszczekał merdając ogonem gdy stanęła na progu biura.
    Podeszła do biurka i usiadła przed nim, powoli zaczęła przeszukiwać szuflady, lecz nic prócz stosu papierów nie zobaczyła, przysiadła w zamyśleniu i mimowolnie popatrzyła na syberyjczyka który wpatrywał się w jedną z szafek. Podążając jego spojrzeniem, w jej oczy rzuciła się szafka, w której był ukryty sejf.
    — A tu cię mam kotek — powiedziała do siebie.
    Największym błędem Michaela Shinody w obecnej chwili było poddanie kodu do skrytki swojej ukochanej i nie zmienię go. Gdy ona otworzyła drzwiczki szafki, ujrzała przez sobą małe metalowe pudełko zabezpieczone klawiaturą. Wpisała od razu ciąg czterech cyfr i a metalowe wieku otworzyło się, widząc tam kilka bardzo istotnych i wartościowych rzeczy, jednak ją interesowało tylko jedno, zaczęła przerzucać dokumenty czy ważne pamiątki, by w końcu odsunąć teczkę, którą skrył. Dobrze ją poznawała, była to ta sama, gdzie on sam skrył jej nagi wizerunek, który sam namalował, gdy przesunęła w bok ciemną tekturkę, tam zobaczyła coś, co odbiło światło lamp, sięgnęła po to i wręcz uśmiechnęła się z radością gdy w jej dłoniach znalazły się kluczyki od jej kochanego kawasaki. Dokumenty od motoru rzuciły się jej od razu w oczy, które od razu złapała i wsunęła do kieszeni. Zacisnęła palce na swoich kluczykach wręcz, z dumnym uśmieszkiem powiedziała cicho:
    — Jeden zero dla mnie! — powiedziała chytrze.
    Zamknęła drzwiczki sejfu i zwróciła się do Jaya, przy którym ukucnęła i zaczęła drapać za uchem.
    — Bardzo dziękuje za pomoc — powiedziała, głaszcząc bardzo zadowolonego psiaka.
    Wyprostowała się po krótkiej chwili, po czym wyszła z gabinetu. Przeszła przez korytarz tylko na moment, by wrócić do sypialni, stanęła w przejściu:
    — Kotek nie zadzieraj ze mną następnym razem — powiedziała dumnie, unosząc do góry dłoń, na której zawiesiła kluczyki i niemal w tej samej chwili zobaczyła zaskoczoną twarz Michaela jednak po chwili, dostrzegła irytacje mieszającą się ze złością.
    — Mogłem ukryć je gdzie indziej — pomimo że powiedział do siebie, ona wyraźnie to usłyszała.
    — Dobranoc kotku — powiedziała, odwracając się na pięcie.
    — Julio nie zostawiaj mnie tak! — krzyknął za nią.
    Lecz jego narzeczona już go nie słuchała, mógł tylko obserwować, jak znika za drzwiami, pozostawiając go zupełnie pozbawionego możliwości się ruszenia. Bezczelnie go przykuła do łóżka i odeszła jak nie mógł czuć wściekłość na nią. Na co sobie ona w ogóle pozwoliła.
    Związek Julii Bennington i Mike Shinody upadał!

✰✰✰

Harmonogram na lipiec:

Rozdział 32 - 1 lipca
Rozdział 33 - 8 lipca
Rozdział 34 - 15 lipca
Rozdział 35 - 22 lipca
Rozdział 36 i 37 -  29 lipca

Saturday, June 17, 2023

III 30 — OKAZAŁ JEJ CHWILE SŁABOŚCI

    Odrzucił swoją jeansową kurtkę niedbale na kanapę gdy wszedł do salonu swojego domu, czuł pulsujący ból w pod oczami. Przywodząc wspomnienia sprzed praktycznie ponad godziny ogarniała go frustracja gdy przypomniał sobie awanturującą się Julie jednak nic bardziej go nie zabolało niż to jak go dwukrotnie spoliczkowała i gdyby tego było mało przy światkach, czy ona była poważna tak go traktować przed ich wspólnymi znajomymi. Pałała do niej ogromną wściekłością, bo zupełnie bagatelizowała to, że się cholernie o nią bał i niepokoił. Zupełnie jakby nie obchodziło jej to, że może sama stracić życie, on wręcz wychodzi z siebie, by zapewnić jej jak najlepszą ochronę a ona się z nim kłóci, wpada do studia gdy był w trakcie pracy i śmie go wyzywać od złodziei.
    Wyjął z zamrażalki okłady z zimnym lodem, wracając do salonu, siadając na pobliskim fotelu, odchylił głowę do tyłu, przykładając chłodne kompresy do policzków, niemal syknął gdy przeszył jego twarz zimny dreszcz, rzucając pod nosem kolejne przekleństwo w stronę jego narzeczonej.
    Zdawał sobie doskonale sprawę, że ona jak i jej brat to wielbiciele sportów ekstremalnych wciąż mówili, jak bardzo ich szczęśliwa poczucie zastrzyku adrenaliny jednak nie rozumiał tego jak dla głupiego poczucia adrenaliny, można narażać własne życie. Nie zamierzał się czepiać kumpla, bo nic mu do tego, ale jego ukochana, już za dużo sobie pozwalała. Tak pozwalał jej jeździć do czasu gdy zrozumiał i zobaczył na własne oczy, jak bardzo ryzykowne wręcz niebezpieczne były te jej jazdy. Pojął, jakim był kretynem, godząc się, by kontynuowała tę pasję. Wszystko tam rozchodziło się czy się przeżyje, cała ta jej banda wręcz sekta ryzykowała jej życiem do dotarcia do jakiegoś półfinału, nie mógł pozwolić na to, by ponownie wsiadła na tę przeklętą maszynę, by ponownie tak ryzykowała, by wygrać dla tej grupy. On chciał o nią dbać, nie mógł pozwolić, by cokolwiek jej się stało, jednak ona miała gdzieś jego troskę, praktycznie jej to nie obchodziło, że on może ją stracić. Czy chociaż przez chwile zastanowiła się co wtedy może czuć gdy najgorszy jego koszmar może się spełnić i ją może stracić, patrząc na jej podejście, zupełnie nie miało to dla niej znaczenia, a to on musiałby radzić sobie z traumą jej odejścia, to on by ją stracił. Pragnął, by była cała i zdrowa czy o tak wiele walczy? Coraz bardziej odczuwał wrażenie, że wyścigi były dla niej ważnie niż on sam, że coraz więcej czasu poświęcała swojemu motorowi niż jemu. I może to być absurdalna myśl to prawda, jednak nie mógł, znieś myśli, że jakaś maszyna była ważniejsza od niego.
    Zadrżał wręcz ze wściekłości, gdy przypomniał sobie jej pociemniałe granatowe oczy, które widział jedynie wtedy gdy ona sama popadała w ogromną złość wręcz wściekłość. Nie często widział to jej spojrzenie, lecz gdy tylko mógł je, dostrzec wiedział, że Julia popadnie w totalny szał, jednak nie zbyt był tym dziś przejęty. Może teraz się wścieka na niego, może i wyzywa go od złodziei, jednak przyjedzie taki dzień, że w końcu mu podziękuje za to, że ratuje jej życie.
    Wcale nie czuł jakichś wyrzutów sumienia, że zdecydował się na tak perfidny plan okradzenia jej, jednak robił to dla jej dobra, teraz rządzą nimi emocje, szczególnie Julią, jednak gdy na spokojnie na to podejdzie, zrozumie, że wszystko, co robił, było pokierowane wyłącznie jej dobrem. I nawet nie miał zamiaru oddawać jej własności, od tej chwili należały do niego, jego narzeczona nie wsiądzie nigdy na żadnego dwukołowca i nawet niech nie liczy, że zwróci jej dokumenty. Mogła go teraz odbierać jako chama prostaka, skończonego buca, jakkolwiek go określi w negatywnym stopniu i zdawał sobie z tego, że za jego plecami wyzywa go znacznie gorzej, jednak tak Julia na razie nie rozumiała, że ceni ich dobro, ich wspólną przyszłość. Czy naprawdę pomyślała, przez moment jak sobie wyobraża, by założyli w przyszłości rodzinę? Jeśli tak ona musi być żywa, a nie bawić się na jakiś wyścigach czy treningach ryzykując własnym życiem i zdrowiem. Nie chciał nawet dopuścić myśli o tym, że mogła w kolejnym wypadku, złamać kręgosłup czy stracić władze w nogach, czy rękach, czy ona brała to pod uwagę. Tak wiele ludzie ryzykują dla cholernego poczucia smaku adrenaliny i na co właściwie to jest? Po co im to? Przez ostatnie tygodnie wciąż zadawał sobie to jedno pytanie.
    Dlaczego?
    Czemu ludzie tak bardzo ryzykują dla poczucia euforii, bo zrobili coś ryzykownego, coś, co zagraża ich życiu. Pomimo że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że motocykle i wyścigi dawały Julii poczucie wolności, pozwalały wyładować negatywne emocje, odprężyć się to nadal nie rozumiał czemu. Jechała z licznikiem, który wskazywał więcej niż sto pięćdziesiąt kilometrów na godzinę tylko po to, by oczyścić umysł tego, zupełnie nie rozumiał, bo można było znaleźć alternatywne sposoby na pozbycie się niechcianych myśli, ale ona musiała wybrać coś tak strachliwego jak prędka jazda. Co ona w tym widziała zabawnego wręcz dobrego, że tak to kochała? Wiele pytań rodziło się w jego głowie, tak wiele wątpliwości, tyle sprzeczności, jednak na żadne nie był w stanie odpowiedzieć, czemu Julia to tak lubi, dlaczego czuła, takie pociągnie, wobec tych przeklętych ścigaczy, toru, na którym mogła jeździć, jednak wcześniej chciał rozwijać wszelkie te wątpliwości, teraz nie był nawet tym zainteresowany. Julia udowodniła mu tym przeklętym wyścigiem, że nie zależy jej na własnym życiu, nie liczy się z tym, że może umrzeć, pragnęła się zabawiać, tym samym bawiąc się ze śmiercią i to dlaczego? Bo miała taki pieprzony kaprys. Bo dla niej to przygoda, to cześć jej samej jak mógł dłużej słuchać tych deklaracji, to wręcz go wewnętrznie raniło, gdy wysłuchiwał, jak zachwala jazdę na motorze, zwłaszcza teraz gdy zdał sobie sprawę, na co jej pozwalał.
    — Nieodpowiedzialna gówniara! — wymsknęło się mimowolnie z jego mocno ściśniętym ust.
    Nigdy nie czuł aż takiej złości na swoją narzeczoną jak dziś. Nie tylko go ośmieszyła na oczach kumpli z kapeli to jeszcze śmiała go uderzyć na ich oczach i co ona myślała, że co zawalczy tymi działaniami? Niespodziewanie nagle zmieni zdanie, że powie jej, że nic się nie stało kochanie, możesz dalej jeździć i że zapragnie jej oddać jej dokumenty? Jeśli tak uważała, to się przeliczyła, teraz to on będzie decydował czy będzie ryzykowała w jakiś szaleństwa, czy nie. Jest jego narzeczoną i nie pozwoli, by cokolwiek złego jej się stało. Dbał o jej życie i zdrowie i musi to zrozumieć! Kochał ją do szaleństwa i nie był w stanie sobie nawet wyobrazić jeśli coś złego by się jej stało. Będzie ją chronił, choćby ona nie była z tego powodu zadowolona, będzie starać się ją chronić jak mógł a jeśli może przestrzec ją przez zgubnym działaniem jej szalonej pasji i prędki jazd zrobi to. Teraz jest zbyt młoda, by to rozumieć, jednak jak dorośnie, podziękuje mu za tą opiekę.
    Jednak nie potrafił wymazać dalej z pamięci zdarzeń ze studia tego, co zrobiła, jak go potraktowała. Czuł się nie tylko upokorzony, ale zgorszony. Na samą myśl wzbierała w nim wściekłość. Pragnął zapomnieć o tym uwłaczającym przestawieniu, z jego strony tym jak go uderzyła. W jednej chwili przez głowę przemknęła mu tylko jedna myśl:
    Musiał się napić!
    Odsunął zimne okłady ze swojej twarzy, czując jak bardzo ona mu zdrętwiała, jednak niezbyt się tym przejmował. Opuchlizna w końcu zejdzie tak jak po czasie siniaki spod oczu, teraz nie potrafił przeboleć jej, że posunęła się do rękoczynów, jednak to bardziej go jedynie zmotywowało, by trzymać dokumenty i kluczyki od tego dwukołowca z dala od niej, by trzymała się z dala od tej sekty, przez którą staje się coraz bardziej agresywna! Podniósł się na równe nogi i podążył w stronę górnego piętra. Wspinając się po schodach, przedarła się do jego zmysłów ta niespokojna cisza, która panowała, już zapomniał, jak to jest mieszkać samemu, był tak bardzo przyzwyczajony do częstej obecności Julii, a potem gdy razem zamieszkali, że dom wydawał się teraz tak pusty bez niej, no właśnie jeszcze musiał ją sprowadzić powrotem do domu, bo ostatnie dni wciąż się opierała, na razie odłożył to na kolejne dni, gdy wszedł do gabinetu.
    Podchodząc do jednej z szafek, otworzył je, a za nimi zobaczył metalowe butelko bardzo mosiężne z klawiaturą na kod tuż przy drzwiczkach. Wystukał czterocyfrowy kod, a po chwili rozdarł się dźwięk otwierającego się domowego sejfu. Wyjął z kieszeni spodni, klucze oraz dokumenty i by ostrożnie wsunąć je za teczkę, która była wsunięta przy jednej ze ścianek tam, gdzie skrył rysunek jej samej, zatrzasnął metalowe pudełko w przekonaniu, że jego narzeczona nie wpadnie na pomysł szukania kluczyków w sejfie. Nie trzymał tutaj takich rzeczy i była to ostatnia skrytka, jakiej mogła się po nim spodziewać.
    Mimowolnie kącik jego ust drgnął ku górze w dość zadowalającym uśmiechu. Odwrócił się na pięcie, a w przejściu dostrzegł Jaya, która przypatrywał się mu z uwagą. Od odejścia Julii był przygnębiony i nieco cichszy i nie był zaskoczony tym, odczuwał brak jej obecności, a także Junki, z którą bardzo się przywiązał w ostatnich tygodniach.
    — Jeszcze ją sprowadzę — powiedział do husky’ego.
    Jednak nie mógł się spodziewać, co w kolejnych dniach szykuje dla niego los.
    Wychodząc, z sypialni spinał guziki koszuli na swoich rękawach. Jego jedynym celem na dzisiejszy wieczór był bar i napicie się czegoś mocnego, by zapomnieć o kompromitacji, którą zafundowała mu narzeczona, pragnął się również zrelaksować i przemyśleć wszystko i zastanowić się jak dotrzeć do swojej ukochanej, by w końcu pojęła, że pragnął jej tylko pomóc i pragnął ustrzec przed tym by przestała ryzykować własnym życiem. Zadzwonił po taksówkę, bo wcale mu się nie uśmiechało wracać po auto następnego dnia po kilkusekundowej rozmowie z dyspozytorem, rozejrzał się po salonie w poszukiwaniu portfela. Podszedł do jednej, z komód chwytając skórzaną sakiewkę. Wychodząc pod dom, niemal w tej samej chwili przed bramą zaparkowała jego wcześniej zamówiona taryfa.
    Wsiadając, podał dość młodemu chłopakowi za kierownicom adres baru, gdzie często chodził nie tylko sam, ale z kumplami. Ciszę w samochodzie przerywało jedynie puszczone w tle radio i głos spikera napawający popołudniowe wiadomości. Na szczęście nie zapomniał przed wyjściem zabrać okularów przeciwsłonecznych bardziej do zakrycia opuchlizny pod oczami niż do ochrony. Julia wręcz idealnie go urządziła, musiał zakrywać oczy, by nie uniknąć zębnych pytań, tego też nie był w stanie jej zapomnieć. Ścisnął mocniej dłonie ze złości na swoich kolanach, ciągle myśląc, jak dotrzeć do tej dziewczyny. W obecnej chwili odczuwał tę różnicę wieku między nimi, ona była jeszcze młoda nie myślała aż tak poważnie o życiu jak on, wolała się bawić, jak to wciąż powtarzała, chciała się wyszaleć, on już liczył na spokojniejszy etap, gdzie mógłby założyć rodzinę ustabilizować się, a nie szaleć po klubach jak jego narzeczona. Praktycznie co piątek wybywała na jakieś zabawy czy imprezy i nie mógł mieć z tym problemu no ale zaczął odczuwać zmęczenie tym jej szalonym podejściem do życia zamiast podejść już bardziej rozsądnie do niego i poważnie czego widzi, że jej brakuje.
    Będąc tak pogrążony w swoich rozmyślaniach, nie dostrzegł gdy dotarli pod znajomy klub. Zapłacił chłopakowi z nadwyżką za kurs, wychodząc z pojazdu. Przechodząc przez chodnik, do drzwi pabu. Wchodząc, pchnął dość ciężkie drzwi, przekraczając próg znajomego lokalu. Dobiegła go głośna muzyka puszczona z głośników, dostrzegł mnóstwo rozstawionych stolików wraz z krzesłami, lokal zrobiony bardzo w stylu typowo zachodniego wybrzeża, bardzo przypominał klimatem Texas. Jednak nie skupiał uwagi na wyglądzie, po prostu podszedł do baru, siadając na wysokim barowym krześle, przywołał do siebie barmana, który niemal od razu zapytał o trunek. Zamawiając pierwszą kolejkę, swojego ulubionego drinka po chwili go otrzymał, a on upił pierwszy jego łyk.
    Pił już którąś godzinę nawet nie zdając sobie sprawy, jak długo tutaj siedział. Na zewnątrz zrobiło się ciemniej, a światła w lokalu zostały nastrojowo rozświetlone. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak od pewnego czasu ktoś z boku z uwagą mu się przygląda, jeśli by nawet nie byłby zbytnio tym przejęty. Już dawno przywykł do tego, że był obiektem zainteresowania głównie, dlatego że był znany i dość często udzielał się w sieci, przestał reagować na jakieś ciekawskie spojrzenia, robił swoje i to go cieszyło. Procenty powoli zaczęły mu uderzać do głowy, gdy dobiegł do jego uszu czyjś głos:
    — Mike? — pomimo że w głowie czuł, jak mu lekko szumiało, nie miał najmniejszego problemu z rozpoznaniem kobiecego głosu.
    Odruchowo odwrócił się, jakby wierząc w głębi duszy, że to jego ukochana Julia, lecz przed nim stała zupełnie inna dziewczyna, wręcz kobieta w zbliżonym do niego wieku. Zlustrował ją spojrzeniem swoich oczu, przyjrzał się z uwagą, jej twarzy, urokliwa szatynka patrzyła na niego swoimi zielonymi oczami, mimo nieco ostrzejszych rysów twarzy dodawały jej niezwykłego uroku wręcz seksapilu, Zaczął odnosić wrażenie, że gdzieś ją już raz widział, lecz nie potrafił sobie przypomnieć gdzie. Zmarszczył czoło, starając się pomimo krążących w jego żyłach procentów wysilić się na tyle, by sobie uświadomić czy gdzieś już nie widział tej kobiety, jej twarz wydawała się zbytnio podobna do kogoś, kogo już poznał, lecz nie potrafił odpowiedzieć na pytanie kim ona była.
    — Nie poznajesz mnie? — odezwała się ponownie.
    Jej barwę głosu skądś kojarzył, lecz czuł, jakby miał zupełną pustkę w głowie, alkohol wcale nie pomagał sobie nic przypomnieć, wręcz bardziej utrudniał, co niesamowicie go frustrowało, bo pomimo swoich szczerych wysiłków miał dosłownie czarną plamę i pomimo że odnosił coraz bardziej wrażenie, że tę kobietę już miał przyjemność, poznać to nie wiedział jednak kiedy i gdzie.
    — Mike myślałam, że będziesz, pamiętasz byłą żonę — odezwała się wręcz z urokiem i zaśmiała się serdecznie.
    Zamurowało go w jednej chwili, czuł się oszołomiony i zdrętwiały gdy uzmysłowił, sobie kim jest ta kobieta, patrząc na nią, dosłownie nic nie czuł, jedyne co mu towarzyszyła to zupełna pustka, jednak gdy wspomnienia powróciły z ich wcześniejszego życia, gdy przywiódł w pamięci każdy dzień ich małżeństwa, gdy zaczął odkrywać prawdziwą twarz i naturę swojej dawnej ukochany, poczuł na samą myśl odruch wymiotny. Jak w ogóle po tylu latach śmiała pojawiać się w jego życiu. Doprowadziła go do stanu, w którym nie widział szans na ratunek samego siebie, wręcz pchnęła go na dno, a teraz jak gdyby nigdy nic stała przed nim uśmiechając się w dość urokliwy sposób, ten, który przypominał mu, ale ich pierwsze lata związku, gdy Smith była zupełnie przeciętna i normalną dziewczyną, gdy wizja pieniędzy, bogactwa czy sławy, jaką niosło bycie żoną gwiazdora, który zaczął być bardziej popularny w sieci czy na świecie nie przysłoniło jej oczu i zaczęły się liczyć dla niej rzeczy materialne. Jej uczucia wobec niego były definicją, pieniędzy to ile może jej dać. Obrzydliwe! Gdy pojął, co robiła, jak bardzo go oszukała, czuł na jej widok mdłości. Mimo że jego nastrój i tak wcześniej nie był zbyt wesoły, teraz tym bardziej się pogorszył, gdy zobaczył swoją byłą.
    — Zabieraj się stąd! — wysyczał wściekle — Nie mamy sobie nic do powiedzenia zdziro!
    Z natury nie był facetem, który obrażał kobiety, jednak inne słowa nie cisnęły się mu na usta gdy patrzył na twarz byłej małżonki. Ona zniszczyła ich związek, jego życie, zmarnowała tyle lat, a jedyne co ją obchodziło, to wydawanie jego ciężko zarobionych pieniędzy czy za jego plecami ruchanie kolejnych frajerów, jednak największym z nich był on dodatkowo, był rogaczem, który pozwolił sobie przyprawić rogi. Momentalnie przed jego oczami przeleciały wspomnienia ich całego małżeństwa, oraz ich sprawy rozwodowej, która dla niego było istnym piekłem, by uwolnić się od tej kobiety.
    — Mike nadal masz do mnie żal? — nawet nie pytając, dosiadła się do niego.
    — Taylor czy ja cię zapraszałem? — spytał ostro, lustrując ją spojrzeniem swoich ciemnych oczu — Spierdalaj stąd…! — z trudem ugryzł się w język, by nie przekląć.
    Chwycił szklankę z trunkiem, który popijał, od dłuższej chwili upijając, dość spore łyki pragnął, momentalnie odsunął rękę gdy dostrzegł jak kobieta, pragnie uchwycić jego dłoń, lecz nie pozwolił jej na to.
    — Powiedziałem ci coś! Nie jesteś tu mile widziana! — dodał dobitnie.
    — Mike nie rozumiem, czemu jesteś tak agresywny, chciałam tylko z tobą pogadać i się napić — powiedział niezwykle miło.
    Czy jej wierzył? Byłby głupi gdyby powiedział tak, ta kobieta to sieć intryg i pieprzonych kłamstw i nie byłby zdziwiony gdyby i tym razem coś knuła.
    — Michael — słyszał jej przesycony słodkością i urokiem głos i niemal poruszył się niespokojnie, słysząc jej ton głosu — Każdy ma prawo do popełnienia błędów, wiele o tym myślałam, co się między nami stało, wiem, że zrobiłam źle, że pokratkowałam cię okropnie, ale…
    — Taylor jeśli przyszłaś tu udawać żal i próbować mnie przepraszać za to, że robiłaś mi rogi i usunęłaś nasze dziecko, to sobie daruj. Historie z tobą zakończyłem podczas rozprawy sądowej! — pomimo że czuł, że procenty mu w głowie szumiały, był na tyle rozsądny, by nie poddać się urokowi tej zołzy.
    Miał dziwne przeczucie, że coś knuje i nie zamierzał się jej poddać.
    — Ty niczego nie żałujesz, rozumiesz! Tym bardziej teraz. Rozwiedliśmy się sześć lat temu, każdy z nas wiedzie teraz inne życie, a ja nie zamierzam wracać nawet wspomnieniami do naszego nieudanego związku, więc jeśli przyszłaś tutaj tylko po to by mnie zwieś daruj sobie!
    — Ale Mike, ja cię…    
    — Kochasz? — wszedł jej niespodziewanie w słowo, patrząc na nią oburzony — Nie, Taylor ty niczego nie kochasz poza sobą i pieniędzmi. Powiedziałem, spieprzaj stąd, póki jestem cierpliwy i nie wzywam ochrony!
    Widział, wręcz jak w jej oczach zbierają się łzy, popatrzył jednak na nią zupełnie nie przejęty, nie musiał nawet długo czekać, by się odezwała:
    — Ja naprawdę żałuje tego co ci zrobiłam. Ja się zmieniłam — próbowała się tłumaczyć, a on dostrzegł spływającą po jej policzku łzę.
    Czemu nawet nie poczuł współczucia wobec niej? To raczej normalne w jej przypadku cały czas miał wrażenie, że to tylko szopka, którą kreuje, nie była szczera w tym, nawet jej płacz nie był prawdą, tylko zwyczajną grą aktorką, manipulacją z jej strony, by wykorzystać jego niezbyt trzeźwy stan. Jednak pomimo że w jego ciele krążyło nieco procentów, nie zamierzał się poddawać tej odrażającej suce. Pomimo że nie wiedział do końca, o co jej może, chodzić nie zamierzał się tego absolutnie dowiadywać.
    — Wiesz co? Może bym ci uwierzył, gdybym nie poznał przed laty twojej drugiej strony.
    Chwycił szklankę z trunkiem i wstał z krzesła, podszedł do jednego, z wolnego stolików pozostawił szkło na nim, jednak sam poszedł w stronę toalety. Siedząca przy barze kobieta, która z uwagą przyglądała się, jak jej dawny mąż pozostawia na jednym, z drewnianych blatów szklankę, z który drinkiem pił, mimowolnie uśmiechnęła się w dosyć podstępnie. Sięgnęła do swojej torebki, bez trudu odnalazła w niej listek z pewnymi listkiem. Nikt nie mógł, dostrzec jak kobieta wysuwa sobie coś na dłoń. Byli zbyt zajęci albo, nawet nie patrzyli na nią, co było, dała niej idealnym kamuflażem, by zataić swój plan. Zsunęła się z barowego krzesła, podchodząc do jednego ze stolików.
    Wracając, z łazienki rozejrzał się, z uwagą, szukając po twarzach, ludzi swojej byłej nie mógł ukryć rozgoryczenia i rozżalenia co ważne frustracji gdy dostrzegł ją zaledwie parę minut wcześniej. Nie wierzył w ani jedno jej słowo, tłumaczenia czy chęci wyjaśnienia różnic, które ich podzieliły. Pomimo upływających lat nadal pamiętał, co mu zrobiła, widział wręcz idealny obraz każdej ich kłótni, tego jak podczas jednej z nich wyśmiała go, po czym wprost przyznała, że pozbawiła go możliwości zostania ojcem i tutaj nie chodziło o to, że uciekłby przed odpowiedzialnością, zostawił ją samą z maleństwem, bo nie należał do takich facetów. Pragnął jej pomóc, lecz po jej postawie wtedy mógł wyraźnie dostrzec, że nie chciała dziecka, że wręcz sprawiało jej satysfakcje mówienie, że w tak odrażający sposób pozbyła się rozwijającego się pod jej sercem małego człowieka. Zdarzenia tamtych tygodni były jedynie zapalnikiem do zdarzeń rozgrywających się w kolejnych miesiącach, kwestią czasu było gdy odkryłby, że nie była z nim do końca szczera, że kłamała, oszukiwała, końcem końcu i tak został rogaczem, który został przez nią wręcz wydymany gdy poznał jej drugą twarz, gdzie jej jedyną ambicją było sprowadzenie każdej nocy innego kochana i zabawiania się z nim. Odrażające i pomimo że starał się być silny, wszystkie zdarzenia tuż po ogłoszeniu rozwodu i deklaracji sądu, że rozpad związku nastąpił ze strony Taylor, po części poczuł się wolny, jednak skumulowane przez miesiące walki emocje w końcu dały upust. Nie potrafił poukładać nic aż do spotkania z Julią i może wtedy nie było łatwo przez parę tygodni, jednak dzięki drobnej radzie nowo poznanej koleżanki jakoś wziął się w garść. Teraz gdy patrzył na te wszystkie wydarzenia, z perspektywy czasu jak wiele się zmieniło, a co ważne związał się z Julią teraz i między nimi nie było dobrze. Chociaż uparcie pragnął odepchnąć od siebie myśli, że zupełnie nic się nie dzieje, że to jego wymysły, że sobie tylko żartują, jednak trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy. Nie było za ciekawie i pomimo że był tego świadomy cały czas, to wypierał ze swojej świadomości, przekonany wręcz był pewny tego, że robi dobrze, że pozbawiając możliwości Julii tych niebezpiecznych, jazd pomoże im obojgu, wręcz nie będzie siebie się bać o jej życie, jednak najbardziej co go frustrowało i denerwowało to jej podejście do całej sytuacji. Mogła się teraz wściekać i to rozumiał, jednak w końcu jak pomyśli na tym, zrozumie, że pragnął tylko ich wzajemnego dobra i co ważne by to ona była cała i zdrowa.
    Nie był świadomy ile kolejek, już wypił, nawet tego nie liczył, jednak pod koniec wieczoru, ponownie do jego stolika dosiadła się, jego była żona i co dziwne teraz nawet nie czuł wobec niej irytacji, nie wiedział, nawet jak to się stało, że gadali przy drinku jak za dawnych lat, zapominając o tym co wzajemnie ich poróżniło, lecz kto mógł przewidzieć, że wzajemnie zaczną sobie Śmieszkowa i żartować zupełnie jak przed laty gdy byli jeszcze gówniarzami z liceum, gdy Taylor była naprawdę tą dziewczyną, którą pokochał i oszalał na jej punkcie. Spontaniczna nieco wybuchowa, jednak spokojna i empatyczna to była Taylor, którą pokochał, nie chciał znać tej wrednej, egoistycznej, zapatrzonej w siebie kobiety, która gdy wyniuchała nieco więcej pieniędzy oraz sławy zmieniła się diametralnie. Perspektywa bycia żoną gwiazdora i perspektywa ogromnych pieniędzy bardzo ją zmieniła. Jednak tego wieczoru było zupełnie jak za dawnych młodzieńczych lat i mógł zrzucić to na alkohol, lecz nie potrafił ukryć tego że gdy poczuł jej zmysłowe usta, wspomnienia powróciły. Mógł się opierać, ale po co miałby to zrobić skoro pragnął tego tak samo jak ona. Nawet jej nie zrzucił gdy bezkarnie usiadła na jego biodrach, wręcz ją mocniej objął i przyciągnął bardziej ku sobie. Nie obchodziło go konsekwencje tej nocy, jakby nagle zapomniał, że przed dosłownie trzema miesiącami włożył obrączkę na palec, innej jakby nagle przestało mieć to znacznie. Był spragniony seksu! Nie było ważne z kim, pokusa była zbyt silna, by z tego nie skorzystać, więc wręcz ochoczo przystał na jej propozycje, by pojechali do niego.
    Nikt nie mógł przewidzieć, że wierność okaże się jego zgubą.

Saturday, June 10, 2023

III 29 — CZARNA FURIA

    — Nienawidzę studiów — rzuciła zmęczonym głosem.
    Chyba każdy student przechodzi kryzys emocjonalny, gdzie wręcz pała ogromną niechęcią do kierunku studiów, jakie wybrał czy samej uczelni i ona nie była wyjątkiem, mimo że czuła się spełniona i na chwilę obecną nie żałowała, że aplikowała na grafikę komputerową, to jednak miała moment, w których czuła się przemęczona nawałem nauki, projektów czy zaliczeń i nie było w tym nic zaskakującego, każdy ma prawo ponarzekać czy to na studia, czy pracę, nie mogła tego negować, bo sama to robiła, od rana spędziła długi dzień w murach uniwersytetu, dochodziła praktycznie trzecia południa, może nie mieli tak wielu zajęć, jednak dziś tak bardzo czas się jej ciągnął, nie mogła się skupić na nauce czy ćwiczeniach, chociaż kończyli stosunkowo wcześniej, to jednak miała wrażenie, jakby siedziała na wykładach, jakby spędziła na nich cały dzień praktycznie jak czwartek, a był zaledwie początek tygodnia. Czy to fakt, że nie mogła się skupić, myśląc wciąż, o zdarzeniach z zeszłej nocy, czy samego faktu, że nie chciała dziś wstawać na uczelnie? Myśląc, teraz o tym stwierdziła, że bardziej była przejęta wczorajszym wieczorem i dzisiejszym porankiem niż zajęciami. Westchnęła ciężko, patrząc na swoją torebkę, którą postawiła na stoliku, która do brzegu była wypełniona i wręcz jęknęła na myśl o projekcie, który musiała zrobić. Dano im dwa tygodnie na oddanie pracy zaliczeniowej i na samą myśl wręcz ją skręcało w środku, znowu spędzi wręcz nocne na nauce, przypominając sobie, że ma jeszcze do dokończenia dwa projekty obrazów dla klientów, które musiała wysłać do oceny, zaczęła je dwa dni temu, ale nie była w stanie dokończyć nawet nie chciała myśleć o efekcie końcowym.
    Kątem oka dostrzegła, jak na kanapę wskakuje jej mała przyjaciółka, czuła niemal po chwili jej małe nóżki na swój brzuchu gdy wdrapała się na nią, odruchowo wyciągnęła dłoń, drapiąc ją za uszkiem, by przesunąć dłonią, bo jej grzbiecie. Patrzyła, jak merda ogonkiem i nie musiała się nawet domyślać, by zwyczajnie wiedzieć, że mała psinka jest szczęśliwa, że tuż po powrocie nie musiała długo zabiegać o jej uwagę, głaskała ją przez chwile, by poczuł, jak układa się wygodnie na niej, praktycznie jej nie przeszkadzało, że Junka wielokrotnie siedziała na niej czy nawet drzemała gdy sama leżała, jedynie ją utwierdzało w przekonaniu, że jej mała psinka czuła się bezpiecznie przy niej bądź co bądź miała ją już od trzech lat i za żadne skarby świata nie zostawiłaby jej ani nie oddała to jej mała przyjaciółka i mimo że nie raz nie było łatwo, to potrafiła dbać o nią jak małego człowieka. Zwierzęta też mają uczucia i nigdy nie potrafiła zrozumieć, jak można te kochane czworonogi się pozbyć, wyrzucić ot, tak na ulice, bo się ich nie chce albo znudziło się dziecku prezent świąteczny, gdyby sama miała dzieci od początku, wpajała, by im szacunek do tych futrzastych przyjaciół, nie pozwoliłaby, by jej pociechy krzywdziły zwierzęta czy miały swoje fanaberie do posiadania, czy to świnek morskich, czy innych zwierzaków a po czasie stwierdzili, że nie chcą ich i mają się ich pozbyć. Nie na to by nie pozwoliła. Sama wiedziała jaką miłością odwzajemniała się Junka czy Walter i Cindy za jej troskę i opiekę i nie mogła pominąć Jaya, czy Aniki, z którą spędziła pierwsze miesiące w Los Anegeles i bardzo się przywiązała do tej suczki. Psiaki czy kociaki które, pomimo że bywają indywidualistami, potrafią nas bezgranicznie kochać, a gdy ta miłość jest odwzajemniona, one to okazują.
    Jednak ona odpłynęła, zaczęła rozmyślać o zdarzeniach, z zeszłego wieczoru, niby wszystko było dobrze, jednak od rana odczuwała dziwne wrażenie, wciąż czuła jakieś dziwne wręcz niepokojące odczucie z tyłu głowy, jednak właśnie nie wiedziała, dlaczego tak się czuje. Wciąż nie dawało jej spokoju wczorajszy wieczór, wręcz idealnie spędzone późne godziny nocne napawały ją wręcz w przekonaniu, że dzieje się coś podejrzanego, ale nie potrafiła odpowiedzieć na jedno zasadnicze pytanie co takiego to było. Przez ostatnie tygodnie, w którym wręcz wciąż się kłóciła z Michael’m pragnęła tylko jednego by zrozumiał, jak bardzo swoim wręcz apodyktycznym zachowaniem niszczy ich związek, jak bardzo psuje relacje między nimi gdy pragnąć, być roszczeniowy względem niej i wręcz pragnący zabronić jej jeździć. Pragnął odebrać wolność, pragnął ją zatrzymać przy sobie. Nie było to zbyt zdrowe dla nich obojga, a ona już raz przekonała się jak chłopak któremu nie spodoba się coś, co robi jego dziewczyna, potrafi na nią wpłynąć w tak dominujący sposób, że jest poddana presji, z jego strony wkrótce staje się mu pokorna, czy Mike naprawdę uważał, że bycie takim mężczyzną na dłuższą sprawę mu się opłaci gdy żył ze świadomością, że jej były związek właśnie taki był, czy naprawdę sądził, że gdy zastosuje nieświadome próby szantażu znowu stanie się pokorniutką dziewczyną, która by zadowolić swojego mężczyznę, zrobi dla niego wszystko, no nie. I nie zamierzała ponownie wpakowywać się w niesamowicie toksyczne relacje, wiedziała, że Mike jeśli dalej będzie dążył tą drogą, zmieni się, a tego nie chciała, czy wreszcie zrozumiał to co pragnęła mu przez ten cały czas powiedzieć? Traciła wobec tego już nadzieje, przestawała w to kompletnie wierzyć, już się zbierała w sobie, by pójść do niego, aby porozmawiać na poważnie i oddać mu obrączkę oraz naszyjnik. Zostawić go i chociaż szczerze go kochała. Wolała być sama, niż żyć z mężczyzną, który nie ma poszanować względem jej oraz jej pasji, nie chce akceptować to, że jest, jaka jest, że kocha wyścigi prędką jazdę, poczucie adrenaliny. Jednak nie potrafiła zrozumieć jednak tego dlaczego się tak nagle zmienił, co zaczęło się roić w jego głowie, że wcześniej nie miał wręcz nic przeciwko temu, że się spełniała, że miała inną pasję poza malowaniem, pytała go, czy ma problem z jej jazdami i za każdym razem zaprzeczał, nagle zmienił swoją merytorykę i wręcz pragnął jej odebrać możliwość jazdy, na co nie mogła sobie absolutnie pozwolić. Ograniczenie to najgorsze co mógł zrobić. Czy jednak zrozumiał, że robi źle? Wczorajsze zdarzenie, oraz jego szczere przeprosiny powinny dowodzić, że tak, jednak myśląc, o tym czuła wewnętrzny niepokój i to było dla niej naprawdę dziwne i wręcz zaskakujące. Ostatnie miesiące upłynęły jej pod znakiem przekonania Mike’a, że jest świadoma ryzyka, ale mimo to jest ostrożna a ten wypadek był jedynie celowym zagraniem Andrey. Gdyby nie fakt, że nie potrafiła pogodzić się z przegraną i chciała zwyciężyć dla siebie i drużyny do tego zdarzenia by nie doszło, ale jednak stało się i to ona była jego ofiarą. Sprawczyni co ją najbardziej cieszyło, została, wywalona, z kolejnych potworzonych ponownie eliminacji i dalszego starania się o miejsce w półfinałach, czy ćwierć, czy walczyć o wejście do finału. Wręcz zacierała ręce z uciechy gdy wyobrażała sobie wręcz frustrującą wściekłość na twarzy swojej rywalki, gdy dowiedziała się, że została wyeliminowana przez swoje zdradzieckie zagranie myśląc ze ono jej pomoże, przeliczyła się. Jednak nadal nie mogła pozbyć się myśli, że jest coś nie tak i nie wydawało się jej dziwnie podejrzane, że Mike nagle zniknął. Mogłaby nic nie podejrzewać gdyby nie to, że od rana nie dawał znać, a ona gdy się obudziła, miejsce obok niej nie dość, że było puste, to odczuła chłód, jakby nie spał z nią tej nocy. Uparcie chciała odsunąć od siebie myśl, że wcale się nie zmienił, że jego przeprosiny nie były szczere, a on ją oszukał, ale jaki miałby w tym w ogóle cel? To było zasadnicze pytanie, na które nie potrafiła odpowiedzieć.
    Gdy o tym wszystkim myślała, o spokoju w jej życiu w ubiegłe miesiące wręcz ostatnie praktycznie dwa lata, które były wręcz istną sielanką, bo nie miała powodów do większych zmartwień. Miała wręcz idealne życie, a to dość niepokojące dziwne w jej życiu, nie było roku by coś poważnego lub mniej działo się w jej młodzieńczym, czy nastoletnim życiu a teraz był wręcz idealny spokój. Clark nie zadręczał jej, co było zaskakujące a wręcz bardzo podejrzane, nie byłaby tak bardzo podejrzliwa gdyby nie fakt, ze nagle dał o sobie znać, przez parę miesięcy ją próbował zastraszyć i nagle zniknął. On musi coś knuć, planuje coś, co może ją osobiście dotknąć i obawiała się, że może też to wpłynąć na Michaela. No właśnie z nim również przez ostatnie miesiące nawet lata nie miała zbyt poważnych kłótni oczywiście jak każda para mieli swoje małe zatarczki, jednak to naturalne, jej życie wręcz było istną sielanką. I nie to, że marudziła, że w jej życiu nic się nie dzieje, jednak ten stan rzeczy zwyczajnie ją martwił.
    Nie była nawet świadoma, co szykuje dla niej los.
    
Nawet nie poczuła, jak oczy powoli jej się zaczynały zamykać, a ona otulona spokojem, ciszą i jedynie oddechem małej psinki, która leżała na jej brzuchu zaczęła zapadać w sen, no może by zasnęła gdyby tej błogiej ciszy nie przerwał niespodziewany dzwonek telefonu. Niemal poderwała się lekko wystraszona z kanapy, o mało nie zrzucając z siebie małego maltańczyka, w ostatniej chwili złapała suczkę, która zupełnie jak ona zaczęła drzemać, warknęła niezadowolona gdy jej pani poruszyła się pod nią niespokojnie, jednak ostrożnie odłożyła ją na bok, spoglądała, jak zeskakuje, z kanapy, by wdrapać się na fotel, na którym się położyła. Sięgnęła do torebki i wręcz odwróciła ją a wszystkie skoroszyty długopisy czy inne akcesoria wypadły na kanapę w tym jej wibrująca komórka i grającą muzyczką oznajmiającą przychodzące połączenie. Wtedy w oczy rzuciło się jej zdjęcie Dragona, westchnęła zirytowana, wywracając oczami, bez słowa kąśliwości odebrała telefon:
    — Fire za godzinę widzę cię na torze!
    Uniosła w zdumieniu brew gdy usłyszała jego stanowczy głos:
    — Tak bez przywitania? — spytała zdumiona, delikatnie go drażniąc.
    Mimowolnie kącik jej ust drgnął do góry, wyobrażając sobie wręcz ironiczny uśmieszek na ustach jej kumpla, z ekipy wręcz przechodzący do sarkazmu.
    — Jak zwykle kusząco zabawna — odparł ironicznie — Zbieraj swój piękny tyłeczek i przyjeżdżaj — oznajmił.
    Nawet nie była w stanie nic powiedzieć gdy usłyszała po drugiej stronie charakterystyczne pikanie kończące połączenie. Odsunęła telefon, by na moment popatrzeć na niego ze zdumieniem i wręcz zdziwieniem. Z jękiem podniosła się z kanapy i niechętnie poszła w stronę schodów i pomimo że nie miała, nic przeciw treningowi liczyła, że zaliczy małą drzemkę po zajęciach na uczelni.
    Wchodząc na górne piętro, wręcz uderzyła ją ta cisza, która panowała, przywykła do tego, że nie raz jak wracała, spotykała Michaela, który wrócił do domu i czuła dziwną pustkę na myśl, że go nie ma, jakoś dom wydawał się żywszy wtedy, może i byli oboje, a jednak miało się wrażenie, że jednak to mieszkanie żyje. Pchając drzwiczki garderoby, weszła do środka tam pośrodku, zobaczyła swoje dwie walizki już, z rozrzuconymi ubraniami. Sięgnęła po rzucone z boku spodnie skórzane i kurtkę, wyjęła z wnętrza walizki kolejną ciemną koszulkę na ramionach i zrzuciła z siebie koszule, jaką ubrała, zakładając top na siebie. W pośpiechu zaczęła zakładać kurtkę gdy szła już ubrana, przysiadła przy lustrze chwytając wsuwkę do włosów, przeczesała sama swoich długich włosów, spinając je w wysoki kok. Nie przejmowała się niczym więcej spsikała się jedynie perfumami i wyszła, by znaleźć na dole kluczyki.
    Po chwili stanęła przy półce, gdzie dostrzegła klucze od auta, które zostawiła przed paroma minutami, oraz kartę do drzwi mieszkania, zaczęła przeszukiwać kieszenie swojej ciemniej kurtki, bo doskonale pamiętała, że nie wyjmowała ani dokumentów, ani kluczyków z ubrania od wczoraj, jednak co ją zaskoczyło to, że nie wyczuła ani tektury, ani metalu uformowanego w klucz, nic nie czuła, wręcz w strachu zaczęła macać swoje pośladki z nadzieją, że w spodniach znajdzie klucze jednak nie czuła, by cokolwiek kuło ją w uda, więc to było niemożliwe. W panice zaczęła biegać po całym mieszkaniu, szukając swoich kluczyków i dokumentów od dwukołowca, jednak nigdzie nie zobaczyła ich, zwłaszcza że wszystkie szuflady czy pułki były praktycznie puste po jej przeprowadzce. Czuła jak oblewa ją zimny pot, bojąc się już, że zgubiła. Jednak na moment przystanęła w miejscu, wracając wspomnieniami do wczorajszego wieczoru, próbując sobie przypomnieć, gdzie mogła zostawić kluczyki. Starała się uspokoić swoje myśli i oczyścić umysł. Doskonale pamiętała że gdy wróciła do mieszkania, schowała je do kieszeni kurtki i ich nie wyciągała. Nagle do jej umysłu przedarła się jedna myśl.
    — Nie — szepnęła cicho do siebie — Nie odważyłby się… — starała się przekonać siebie, do wręcz tak absurdalnej myśli, która przemknęła przez jej umysł.
    Jednak im dłużej o tym myślała, wręcz miała pewne przekonanie, miała wiele słuszności wobec niej. Zrozumiała w jednej chwili, że została okradziona, oszukana przez swojego narzeczonego. Ogarnęło ją dziwne uczucie jakby niepokój, który w niej tkwił w tej chwili, czuła się jakby cała ta niepewność w końcu i dręczące ją myśli ustąpiły, lecz zastąpiła ją wściekłość poczucie rozżalenia i wręcz nienawiść wobec jej własnego faceta. Jak śmiał tak perfidnie ją oszukać, w jednej chwili jego szczere przeprosiny przestały mieć jakiekolwiek znaczenie, rozpłynęły się w powietrzu. Cała ta romantyczka otoczka to przyznanie się do błędów wręcz ich zrozumienie było jedynie podpuchą, próbą manipulacji z jego strony, oszukania jej i zaciągniecie do łóżka po to by, ją zwieść by on mógł zabrać jej kluczyki i dokumenty osiągnąć to czego pragnął. Zdobyć to co chciał jej zabrać.
    — Nie podaruje ci tego kochanie! — powiedziała mściwie.
    Wręcz wybiegła, z mieszkania po drodze chwytając kartę magnetyczną oraz klucze do auta i wyszła prędkim krokiem z apartamentu, przyłożyła plastik do zamka gdy usłyszała ten charakterystyczny dźwięk, zamykających się blokad ruszyła wręcz pędem do winy. Wręcz pięścią stuknęła w guzik powrotny niemal w tej samej chwili drzwi zaczęły się otwierać wpadła do środka niczym szczała, i ponownie z mocnym impetem wcisnęła guzik podziemnego garażu. Czuła jak zjeżdża na dół, by po paru sekundach wyjść do garażu. Podeszła do swojego samochodu otwierając go wcześniej. Rzuciła do lewarku niedbale kartę do drzwi mieszkania. Przekręcając kluczyk w stacyjce, ruszyła niemal od razu, była wręcz szczęśliwa ze nie było żadnych samochodów na wjedzie.
    Wyjeżdżając z terenu apartamentów, pognała jedną z główniejszych ulic, która wiodła do centrum miasta gdzie znajdował się budynek wytwórni Warner Bros Records. Gnała przez siebie, wręcz po drodze przeklinając kierowców gdy utknęła w niechcianym korku. Może by jej to nie obeszło gdyby, nie czuła przejmującej nad jej ciałem wściekłości i furii. Mogła, znieś wszystko, ostatnie zagrywki ze strony Michaela to, że mógł się nie zgadzać na jej jazdy, ale kradzież była nie do przyjęcia jeśli myśli, że tym chytrym planem ją ustrzeże przed jazdami, wręcz jej tego zabroni, to się mylił. To zdarzenie przekonało ją jedynie co do wcześniejszych słuszności, by z nim zerwać. Jak mogła być z facetem, który nie ma poszanowania, wobec jej zdania posuwa się do okradzenia jej i wręcz knuje taki podstępny plan, by tylko zdobyć jej kluczyki i dokumenty i nie byłaby zła gdyby nie fakt, że ten dwukołowiec był jej największą miłością poza Michael, co on sobie myślał, że zabierze, jej możliwość jazdy to zrezygnuje, z tego?
    W końcu zaparkowała na wolnym miejscu pod budynkiem wytwórni muzycznej, gasząc silnik, wyszła dość prędkim krokiem z auta. Zamykając go, wsunęła kluczyki do kieszeni i odbijające się echo jej kroków na obcasach odbijało się w jej głowie gdy w końcu dotarła pod wejście do wytwórni, gdzie dostrzegła przed nim znajomego ochroniarza, który skłonił się lekko w jej stronę z lekkim uśmiechem. W normalnych okolicznościach odpowiedziała, by na ten gest jednak ona wpadła niczym strzała do holu, nie odwracając się za siebie i nie patrząc na mijających ludzi, dopadła jedną z wind, które były otwarte i wcisnęła od razu guzik, z numerem pietra gdzie swoje studio miał zespół. Po chwili wyszła na ten znajomy ciemny korytarz oświetlony światłem punktowym, podłogę spowijał czerwony dywan.
    Widziała na końcu znajome ciemne mosiężne drzwi gdy wręcz biegiem pokonała dzielącą ją odległość. Pchnęła je, wchodząc do przedsionka, gdzie nie usłyszała praktycznie żadnego hałasu, lecz co się dziwić gdy pomieszczenia były dźwiękoszczelne. Weszła do jednego z pomieszczeń, lecz nikogo nie dostrzegła prócz sprzętów muzycznych porzucony czy to w kątach, czy ustawionych pośrodku dość sporego pokoju, jednak ją interesowały jedne drzwi, na których skupiła swoje spojrzenie. Pchnęła je i pomimo że wydawały się ciężkie echo uderzenia o pobliską ścianę, odbił się głuchym echem po studiu nagrań, gdzie dostrzegła praktycznie cały zespół prócz swojego brata, jednak nie wiele jej trzeba było, by ujrzeć go za szybą naprzeciwko w klitce, jak to nazywała, gdzie zazwyczaj nagrywali wokale czy to jego, czy jej ukochanego, ale, czy mogła w ten sposób mówić o facecie, który tak perfidnie ją oszukał. Zaczęła szczerze wątpić. Wpadła do studia, czuła jak rozgoryczenie, wściekłość i żal przemawiają przez nią, może nie działała w tej chwili rozsądnie, ale główna ją w tej chwili, po chwili w całym pomieszczeniu rozdarł się jej głośny krzyk, miała przez moment, wrażenie jakby zdarła gardło, lecz czy było to istotne w tej chwili?
    — Michael! — wydarła się na cały głos.    
    Brad, Dave, a także Joe i Rob momentalnie spojrzeli w jej kierunku i patrząc po ich minach, byli zaskoczeni jak nie zdumieni jej zachowaniem, rzadko wręcz praktycznie w ogóle nie widzieli jej tak bardzo wściekłej, ona nie była, zła ona była wręcz wkurwiona i nie zamierzała tego ukrywać. Mike przesadził, a ona zamierzał odzyskać swoje zguby. Jednak on jakby nie zdawał sobie sprawy z jej obecności, siedział odwrócony do niej tyłem, skupiony bardziej na pracy z kolegą. Podeszła sprężystym krokiem do niego i dopiero wtedy dostrzegła, że ma założone słuchawki, niemal nie zastanawiając się, chwyciła za nie i pociągnęła, zdejmując je mu z głowy.
    — Któremu znowu się nudzi? — furknął niezadowolony.
    — A mi — wyceniła.
    Chwyciła krawędź fotela, na którym siedział i odwróciła go w swoim kierunku, widziała w jego spojrzeniu malujące się zaskoczenie, gdy dostrzegł jej pociemniałe niebieskie oczy, gdy wręcz z czystą furią wpatrzyła się w niego wręcz, z trudem hamowała się, by go nie spoliczkować.
    — Julio…? — spytał zaskoczony — Co...
    Nie zdążył, więcej nic powiedzieć w następnej chwili, poczuł dość ostry ból, w policzku, dobiegły ich głośne, odgłosy pogwizdywania ze strony reszty zespołu jednak niezbyt była tym przejęta.
    — Co to miało być? — wykrzyknął oburzony, podrywając się na równe nogi.
    — Ty pieprzony złodzieju — wycedziła przez zaciśnięte zęby — Oddawaj kluczyki i dokumenty — mówiła, z trudem hamując się przed zrobieniem mu większej krzywdy.
    Gdy patrzyła mu w oczy widziała go ponownie po tym gdy odkryła jego chytry plan, cały czar zeszłej nocy pękł niczym mydlana bańka. Oszukiwał ją tylko po to, by ją okraść, jakim trzeba być złamasem, by dopuszczać się takich akcji. Kłamać w żywe oczy, oszukiwać bliską osobę, tylko po to, by zdobyć dwie kluczowe rzeczy, dzięki którym po części pragnie zabrać jej wolność. Jakim okazał się egoistą i zapatrzonym w siebie dupkiem, bo zamiast jej posłuchać, wolała posuwać się do tak parszywych zagrań jak okradanie własnej narzeczony.
    — Nie wiem, o czym mówisz.
    Pomimo że starał się brzmieć na przekonywającego zgrywać świetnego aktora odgrywającego swoją rolę w teatrze, nie dała się nabrać, nie był mistrzem aktorstwa, a doskonale zdawał sobie sprawę, o co jej chodzi, czuła się, jakby pluł jej w twarz w żywe oczy pragnąć ją oszukać, nie jest jednak naiwną nastolatką i zdążyła jednak go rozpracować, nie wiele potrzebowała, wystarczyło przeszukać prawie psute mieszkanie i nawet nie trzeba było być bystrym, by wiedzieć, że to jego sprawa, doskonale pamiętała, że zostawiła kluczyki wraz z dokumentami w kieszeni kurtki, a nagle przed praktycznie dwoma godzinami sprawdzając je, magicznie wyparowały, tak tylko, że jest jej problem, magia nie istnieje, a ona doskonale pamięta, kto ją odwiedził wczorajszego wieczoru, również pogrąża go fakt, że nagle zniknął, to było zbyt dziwne, by go nie podejrzewać.
    — Shinoda! — krzyknęła wkurzona w chwili gdy do głównego studia wszedł Chester — Czy ty naprawdę uważasz, że zgrywanie ze mnie idiotki sprawi, że odpasze, że nagle uwierzę, że nie okazałeś się parszywym złodziejem. Oddawaj kluczyki i dokumenty! — wręcz groziła.
    Mogła być spokojna, mogła przeprowadzić dyplomatyczną rozmowę, ale w tej chwili i w tych okolicznościach nie miała takiego zamiaru! Mike nadszarpnął jej zaufaniem i to bardzo, z każdym dniem coraz bardziej była wobec niego nieufna a ta sytuacja obecna była idealnym dowodem, że ich związek powoli nie ma przeszłości i już nie miało znaczenia kompletnie te całe zaręczyny, snucie planów na przyszłość, cieszenie się, z tym że w przyszłości zostanie jego żoną, wręcz tego nie chciała. Nie pragnęła być mężatką z facetem, który wykazuje wobec niej brak jakiekolwiek poszanowania, posuwa się do oszukiwania jej i okradania co będzie kolejne, może zdradza?
    — Nie wie…
    — Michael! Przestań się zgrywać i oddaj mi to, co należy!
    — Nie!
    Jego odpowiedź wytrąciła ją wręcz z równowagi, pomimo że się jej spodziewała to i tak ją zaskoczyła.
    — Co!? — krzyknęła sfrustrowana — Chyba sobie żartujesz.
    — Bynajmniej nie pozwolę, by moja narzeczona jeździła z bandą sekciarzy, którzy mają w dupie życie innych, wolą narażać własne życia a co ważne twoje, dla jakieś głupiej frajdy. Nigdzie nie będziesz jeździć, nie oddam ci kluczyków tym bardziej dowodu.
    Stała wręcz niczym osłupiała, widziała nad ramieniem jego, że również i chłopacy byli zaskoczeni tym, co on w tej chwili powiedział. W tej chwili nie myślała, co robi, wręcz zamachnęła się ponownie i ponownie go spoliczkowała, słyszała jego oburzenie, lecz najmniej się tym przejmowała. Patrzył na nią zezłoszczony, dostrzegła jego zaczerwienioną twarz od jej uderzeń, ale miał to gdzieś.
    — Właśnie o tym mówię, stajesz się przez nich agresywna, bawisz się i ryzykujesz własnym życiem, bo pragniesz „poczuć smak adrenaliny” — wręcz jego ostatnie słowa była ironią co do jej wypowiedzi.
    Stała tak nie mogąc się ruszyć ani nic powiedzieć dosłownie odjęło jej mowę. On stawał się całkowitym podobieństwem jej byłego i zamiast mieć, chociaż krztynę pieprzonej refrakcji, to widziała teraz i słyszała na własne uszy, że nie przysłał sobie niczego, wręcz zaczął obrażać ekipę, z którą jeździ, a tego by nie darowała.
    — Jesteś złamasem Shinoda, skończonym hu…
    — Nie kończ, bo się nie boję — powiedział niezwykle ostro — Powiedziałem, że dopóki jesteś, ze mną nie wsiądziesz, na tę przeklętą maszynę nie dołączysz znowu do tej sekty!
    — Wiesz, co Michael jesteś odrażający, radzę ci uścisnąć sobie dłoń z Clarkiem, bo w tej chwili zrównałeś się jego poziomem.
    Widziała, jak oburzony jest jej polowaniem, do jej byłego chłopaka, jednak prawda była okrutna, on się zmienił, stawał się gorszą wersją, samego siebie, a ona wiedziała w nim zmiany, które obserwowała u Clarka gdy ten stał się kompletnym bucem.
    — Nie przesadzaj i ile razy…
    — Miałem nie porównywać cię do byłego? — wcięła się mu w słowo — Mike prawda jest okrutna, w tej chwili okazałeś jego poziom, wręcz zniżyłeś się do tego, by mnie okraść, pozbawić mnie po części wolności on tak robił, więc na co liczysz, że będę cię wychwalała, jaki jesteś cudowny, no nie jesteś niepróżnym egoistą, który nie potrafi pojąć, tak podstawowych tłumaczeń wmawia sobie coś, czego nie ma i co ważne jesteś złodziejem. Wiesz, co jeszcze się łudziłam, że można ratować ten związek jednak teraz, z każdym niepróżnym dniem pokazujesz mi, że popełniłam błąd, zgadzając się na zaręczyny.
    — Przecież mnie kochasz! — wyrwała mu się z krzykiem.
    — Kochałam faceta, który szanował mnie i moje pasje teraz tego nie doświadczam, widzę gnoja, który myśli, że mnie ratuje, a nie widzi tego, że niszczy swój związek, ja cię ostrzegałam, mówiłam, żebyś przemyślał, co robisz, ale nie ty dalej brniesz w swoje. Skoro pragniesz wojny, dobrze zapewnię ci ją, ale uwierz mi Michaelu, pożałujesz, że zadarłeś z wilczycą.
    — Julio naprawdę odpuść sobie, nie boję się i tych twój szantaży — powiedział, robiąc cudzysłów przy ostatnich słowach — A kluczyki oraz dowód są w na tyle bezpiecznym miejscu, że ich nie znajdziesz. Nie odzyskasz ich. Moja narzeczona nie będzie jeździła z żadną sektą.
    — Mike co ty pierdolisz? — niespodziewanie do ich dyskusji włączył się Chester.
    Doskonale znał zamiłowanie siostry do prędkiej jazdy, wiedział, że ona to kocha dla poczucia zastrzyku adrenaliny, nie każdy to lubił jednak ona czy on, byli osobami, którzy pragnęli przeżyć coś ekstremalnego, by poczuć te zastrzyk endorfin i ją doskonale rozumiał. Wyścigi były czymś, co kochała i spełniała się w tym, jednak im dłużej przysłuchiwał się, ich rozmowie odnosił wrażenie, że jego kumpel zachowuje się zupełnie jak nie on. Wspierający zawsze zamiłowanie jego siostry a swojej dziewczyny do przeróżnych jej pasji teraz gadał jak nie on. Jakby patrzył w jakąś maszynę bez uczuć wobec młodej Bennington.
    — To, co sam słyszysz, moja narzeczona spowito…
    — Michael — wszedł w rozmowę Brad — Widziałem to nagranie, to była, świadoma prowokacja tamtej laski czego ty nie rozumiesz. To nie była, winna Julii a tej francy co zajechała jej drogę, co ty w ogóle odpierdalasz, kradniesz jej kluczki i dowód czy ty jesteś poważny, jeszcze w grudniu deklarowałeś się, jak bardzo ją kochasz i nie ważne, jaka jest, chcesz, ją za zonę, a to się liczy z tym, że akceptujesz to, że się ściga. Shinoda do tej pory nie miałeś z tym problemu, że jeździ…
    — I na to nie pozwolę ona, nie wsiądzie na dwukołowca, a wy nie macie w co się wpieprzać to nasze sprawy.
    Z trudem wręcz hamowała łzy, nie tylko ona dostrzegła to, że Mike’owi coś odpieprzyło i kompletnie się zmienił, jednak do niego nic absolutnie nic nie docierało. Po chwili jednak ciszy, która zapadła odezwała się, a jej głos przedarł cisze:
    — Obyś nie pożałował swojej decyzji!
    Bez słowa opuściła studio, a jej głowie rodziło się jedno pytanie.
    Jak się odegrać?

Saturday, June 3, 2023

III 28 — UDAWANE PRZEPROSINY

    — Czyli on nadal żyje w przekonaniu, wręcz sobie ubzdurał, że to ty ponosisz winę za ten wypadek? — słyszała zdumienie w głosie Dragona, wręcz widziała, jak spogląda na nią z niedowierzaniem, jakby nie chciał wierzyć w to, że jej ukochany nadal tkwi w tym złudnym przekonaniu.
    Przytaknęła delikatnie głową, trzymając na swoim boku kask, opierając na nim swoją dłoń. Po paru tygodniach, w których musiała odstawić na bok treningi i jazdy, był to jej pierwszy, wypadł, na tor, poświęcając uwagę konfliktowi z narzeczonym, który sam wywołał, nie zdawała, sobie sprawy, jak bardzo brakowało jej jazd. Gdy ponownie wsiadła na maszynę, poczuła, jak odżywa, na nowo. Owszem miała tygodnie gdy nie jeździła, bo ćwiczenia były wstrzymywane głównie przez nadmierne grafiki członków ekipy, lecz miała tę świadomość, że wrócą w końcu i zaczną jeździć, jednak ostatnie pięć tygodni było dla niej niezwykle męczące, głównie przez Michaela.
    Doskonale rozumiała, że się martwił, że był w bardzo poważnie zaniepokojony, ale ilekroć z nim poruszała temat wyścigu, on wciąż uparcie wierzył w swoje zakłamane przekonanie, że specjalnie podjechała swojej rywalce. Doprowadziła do upadku z maszyny tylko po to, by jego doprowadzić, wręcz do historii co było wręcz absurdem. Skręciła maszyną, po to, by uniknąć czołowego zderzenia, gdyby wjechała z Andre ona mogła to wykorzystać na swój sposób, uznać to za prowokacje z jej strony i podburzyć wszystkich i sprawić by to jej grupa wygrała, owszem udało się jej być pierwszą na mecie, lecz sędziowie nie uznali tego zwycięstwa. Cholernie żałowała, że nie widziała miny dziewczyny, gdy odmówiono jej oraz jej zespołowi wejścia do pół finałów wręcz ich zdyskwalifikowano, z tego co słyszał, doprowadziło do szału jej grupę. Kamera idealnie uchwyciła moment gdy zajechała jej drogę praktycznie przed metą, każdy mógł widzieć na nagraniach jej karygodny błąd. Byli grupkami amatorów, jednak na zawodach musieli przestrzegać pewnych zasad, a ona złamała jedną z nich tą, która również liczyła się z wyrzuceniem danego motocyklisty wręcz grupy z dalszego współzawodnictwa. Co za ironia losu, że gdy ponownie powtórzyli klasyfikacje do półfinałów ze względu na zdarzenia z toru, to jej grupa wygrała. Ona musiała jedynie obejść się smakiem, mogła obserwować, jak to Dragon podjął walkę, by dla całej grupy wejść do pół finałów, wystawili jego w zastępstwie i wygrał, z czego nie wątpliwie się cieszyła, sam przyznał, że zrobił również to dla niej, co było niezwykle miłe. Z Dragonem od początku łączyła ją bardzo silna wież, byli sobie bardzo bliscy nie raz grupa żartowała że gdyby nie była wcześniej w związku, a potem zaręczona być może ona ze Scottem mieliby jakieś szanse. Jednak pomimo że między nią a Shinodą trwa małe nie porozumienie, wierzyła, wręcz miała ogromną nadzieję, że on w końcu pomyśli na spokojnie i zacznie być bardziej rozsądny i zrozumie, że tak wypadła z motoru z własnej winy, by uniknąć czołowego zderzenia. Wierzyła, że w końcu przemyśli sobie wszystko, był to naprawdę bystry i mądry facet, lecz teraz kierował się emocjami, a nie zdrowym rozsądkiem i to nie tak, że w jakiś sposób ignorowała to, że się o nią martwi, wręcz jej to schlebiało, jednak teraz zachowywał się jak zapatrzony w siebie dupek. Żadne argumenty ani tłumaczenia czy naoczne dowody nie były w stanie go przekonać, że jeśli wypadła to tylko po to, by nie spowodować większego wypadku. Co było dla wszystkich zaskakujące a szczególnie dla lekarzy, to że nie odniosła większych wewnętrznych obrażeń prócz złamanej kości w nadgarstku, jednak obecnie chodziła na rehabilitację, gips, ściągli jej przed tygodniem. Wszystko szło w dobrym kierunku poza jej związkiem, co ją najbardziej smuciło. Nie chciała Mike’a tracić, bo jej zależało na nim, kochała tego faceta do szaleństwa, ostatnie czego pragnęła do rozstawać się z nim. Owszem zagroziła mu, że ma parę dni, by przemyśleć swoje skandaliczne zachowanie, lecz, z każdym dniem coraz bardziej nie była pewna czy zdołają uratować swoją relację, od paru dni pisał do niej, nawet dzwonił, jednak za każdym razem wręcz kazał jej wracać i się nie wygłupiać, odczuwała, wrażenie jakby słyszała pana, który pragnie sprowadzić swoją dziewczynę do domu, tak łudząco podobne do jej pierwszego związku, pierwszej miłości z Clarkiem. Zawsze musi się, że pierwszy chłopak czy miłość jest najbardziej poważna, czy zaważy na resztę życia. Mogła powiedzieć jedno, żałuje każdego dnia spędzonego z tym chłopakiem. Zmarnował i zniszczył jej nastoletnie życie, obecnie musiała trzymać język za zębami. Wszystko, dlatego że Kent nie okazał się ideałem, a wręcz przeciwnie, przestępcom, który za swoje machlojki powinni en siedzieć za kratkami więzionych murów, za same groźby są karalne. No właściwie wszystko wydaje się takie proste, ale w głowie jednak gdy przychodzi, by zrobić, coś, by zawalczyć, nie podejmuje prób, bo się boi. On jest tym piekielnym demonem, którym nadal się boi i nie potrafi go wsypać.
    — Uważa, że wręcz sprowokowałam Andre do tego…
    — Czy on jest poważny?
    Podskoczyła lekko wystraszona, odwróciła się przez ramię, przytrzymując kask na boku, wtedy dostrzegła ich, Dereka i Owena, którzy szli w ich stronę. Rzadko widziała Owena tak wzbudzonego, zazwyczaj był wręcz oazą spokoju w ich grupie, jednak sytuacja, z którą się mierzyła, wpływała na ich grupę.
    — Kim on jest by, zabronić ci jeździć? — krzyknął wręcz oburzony jeden z liderów — Status narzeczonego nieuprawiania go do podejmowania za ciebie decyzji!
    Gdy poprosiła ich o pomoc i rozmowę, z ukochanym by mu przynajmniej wyjaśnili okoliczności tego zdarzenia, gdy sama już nie mogła znaleźć argumentów, by go przekonać a oni osobiście uczestniczyli w tamtych sławnych zawodach, nadal upierał się przy swoim, nie potrafiło nic do niego dotrzeć, jeśli dalej będzie żył w tym przekonaniu, nie widzi przyszłości dla nich. Chociaż nie chciała tracić kolejnego faceta, upór i zajadłość, jaki teraz prezentuje, sprawia, że drogi między nimi coraz bardziej się oddalają. Ma wrażenie, jakby szli w dwie zupełnie inne strony. Chciała to ratować, ale on najwyraźniej tego nie pragnął, co ją bolało. Dała mu parę dni, jeśli nie zmieni swojego nastawienia, będzie zmuszona odejść i tak mija wyznaczony czas, a on nie ma żadnej refleksji, czuje ze wkrótce stanie się jego byłą narzeczoną. Szanuje to, że może się niepokoić, ale wpływanie na nią i chęć zmuszenie jej do rezygnacji było czymś, czego nie chciała nawet przyjąć do świadomości.
    — Zgodzę się z tobą Owen, Shinoda tkwi w swojej bańce przekonań. Myśli, że mnie ratuje, lecz nawet nie wie o tym, że wróciłam do treningów.
    — Co za uparty facet, staje ci na drodze ja bym...
    — Zostawiła go — weszła Derekowi w słowo.
    Nie lubiła rozpowiadać o swoim życiu uczuciowym, jednak byli świadkami tego jak ich zaprosiła na rozmowę jak bardzo był dominujący i ponownie zabronił jej jeździć. Nie chciał niczego innego słyszeć. Wystarczyło dodać dwa do dwóch, by domyślić się, że ich związek przechodzi poważny kryzys.
    — Szczerze myślałam o tym — przyznała z rozgoryczeniem — Nie chce tego, jednak jeśli dalej będzie uparcie trwał przy swoim, nie będę mieć wyboru. Utrata miłości boli, ale nie chce być z facetem, który zaczyna wpływać już na mnie samą. Mam pewne granice, których on przestaje przestrzegać — powiedziała z niesmakiem.
    — Nie zastanawiałbym się na twoim miejscu i go rzucił.
    — Ale przecież nie robił ci problemów do tej pory… — zauważył Derek, wchodząc w zdanie Owenowi — Przynajmniej nie tak poważnym, mówiłaś, że akceptuje to, że jeździsz i nie ma z tym problemów.
    — Mój wypadek zmienił jego obecny światopogląd. Daje mu ostatnie dwa dni, jeśli nic się nie zmieni, na kolejnym treningu będą stanu wolnego — powiedziała, starając się odwrócić wszystko w żart.
    Nie było to jednak łatwe, dwa lata poważnego związku praktycznie ostatnie trzy miesiące byli już zaręczeni, powoli snuli plany na przyszłość. Wyrzucanie w błoto wszystkiego, na co pracowali przez ostatnie miesiące, sama myśl dotyka niezwykle głęboko a co mówić o samym fakcie rozstania. Boleć będzie cholernie, jednak woli wybrać wolność niż miłość z ukochanym, który nie ma poszanowania do niej i łamie swoje obietnice.
    Mike w ostatnim czasie był zupełnie jak nie on. Wcześniej facet wręcz ideałem, który wspierał jej pasje i zainteresowania, teraz był kimś innym, osobiście zaczęła go nie poznawać, to nie był facet, którego kochała. Czy jeden jej wypadek tak go zmienił? Każdej nocy myślała, co zrobić by ten stary Shinoda powrócił, jednak nie potrafiła znaleźć żadnego skutecznego sposobu. Być może tak pragnął dla nich los, może nie byli sobie pisani, a przeszedł czas gdy ich drogi powinny się rozdzielić. Trudno o tym było nawet rozmyślać, bo odnalazła swój własny ideał faceta owszem z wadami, które akceptowała, jednak pragnęła, by z nim być. Albo zwyczajnie miała pecha w miłości i może każdy jej związek jest skazany na porażkę. Nie wiedziała, co o tym nawet myśleć.
    — Nadal tego nie rozumiem, jeździsz praktycznie odkąd, z nim jesteś i zawsze cię w tym wspierał nagle, wszystko zaczyna pryskać. Czy naprawdę wszystko zaczyna się psuć jak się ludzie zaręczają jeśli tak ja się nie oświadczam Elenie — stwierdził Derek.
    — Lepiej by tego nie słyszała — upominał go przyjaciel — Dobrze wiesz, jak na to liczy.
    — Jak mam zamienić się w takiego buca jak jej narzeczony — komentował Harvey.
    W ciszy przysługiwała się ich wymianie zdań. Jeśli ze sobą miała być szczera czy w ogóle żałuje ty zaręczyn, wcześniej powiedziałaby, że nie, teraz miała wobec tego dużo wątpliwości, czy rzeczywiście zgodziłaby się gdyby wiedziała, jak bardzo jej facet się zmieni. To było naprawdę trudne zwłaszcza, teraz gdy praktycznie po dwóch miesiącach od przeprowadzki znowu wróciła na stare śmiecie, a ją coraz bardziej targały wątpliwości czy na pewno powinna dalej to ciągnąć. W ostatnich dniach często przesiadywała po nocach i nie miało dla niej znaczenia, że przysypiała potem na zajęciach, jednak kłopoty w jej związku zaprzątały jej umysł i wciąż o tym rozmyślała i zastanawiała się co zrobić. Jak Mike’m wstrząsnąć. Jednak jedyne co widziała, co pomoże im obojgu to myśl, której tak bardzo się wystrzegała, jednak nie widziała innego wyboru, to rozstanie jednak czuła ze on nie zgodzi się na rozejście się w dwie inne strony za zgodą obydwojga. Targało ją wiele sprzeczności i już nie wiedziała, co robić.
    Nikt praktycznie nie był w jej sytuacji, a nie chciała rozpowiadać wszem wobec o swoich kłopotach w związku. Wciąż z tyłu głowy tkwił jej taki mały głosik, że on się opamięta, jednak coraz mniej była, do tego przekona.
    — Dobra ja się zbieram — odezwała się, patrząc na grupkę chłopaków — Piszcie w razie czego kiedy trening.
    Wsunęła na swoje upięte włosy kask, po czym przerzuciła nogę nad skórzanym siedliskiej. Odpalając silnik, pomachała im, wkrótce wyminęła ich, jadąc do pobliskiej bramy. Wkrótce znalazła się na dróżce, która wiodła na główną ulicę. Jechała, słysząc, jedynie odgłos mruczenia silnika swojego ukochanego kawasaki. Odebrała go praktycznie w nocy, gdy wyprowadziła się, zabrała ze sobą kluczyki, by Mike ich nie zabrał, a pod motor przyjechała późno w nocy, by mieć pewność, że jej ukochany nie dobierze się do jej ukochanego dwukołowca. Nie zamierzała wracać i widzieć ze jej motor zniknął czy co gorsze trafił na złom, co ją najbardziej przerażało. Pasja jest czymś, co nas uszczęśliwia w czymś, w czym chcemy być jeszcze lepsi, nie pozwoli, by Mike jej czegoś zabraniał, bo jemu się to nie podoba bycie jego dziewczyną, nie znaczy, że ma się go absolutnie słuchać, zwłaszcza jak chce jej w czymś zagrozić.
    Nie czuła nawet frustracji gdy wpadła w korek. Sznur pojazdów ciągnął się przez dłuższą chwilę aż do świateł. Specjalnie jej się nie śpieszyło, bo do czego. Jej zwierzaki pewnie śpią, są wybawieni, najedzeni a z Junką była przed treningiem na spacerze. Stała za jakiś samochodem widziała jednak, że w środku były maluchy, które wierciły się niespokojnie na fotelikach. Po chwili jednak ruszyli, a ona skręciła w znaną sobie uliczkę wiodącą do apratmentowca.
    Wjechała po chwili na osiedle, a brama zaczęła powoli się zamykać za nią. Przyjechała przez rondo, by dotrzeć do wjazdu do podziemnego garażu. Po chwili, zaprkowała na swoim drugim miejscu, zsiadając z maszyny. Wsuwając do bagażnika kask, zatrzasnęła siedzisko, by odchodząc jednym kliknięciem pilocie włączyć alarm. Przyśpieszyła kroku, widząc, jak winda się otwiera i ku jej nieszczęściu dostrzegła Alice w towarzystwie Chestera:
    — Julio? Co tu robisz? — spytał zaskoczony Bennington — Przecież mieszk…
    — Czas przeszły braciszku, mieszkałam. A na razie tymczasowo. Shinoda doprowadza mnie do furii — powiedziała obojętnie — Nie istotne, nie przeszkadzam wam, bo widzę, że wybieracie się na randkę — dodała, lustrując spojrzeniem ich dosyć wyjściowe ubrania.
    W ostatniej chwili wręcz wsunęła się do środka winy gdy metalowe drzwi się zaczęły zamykać. Wcisnęła guzik ostatniego piętra, z którego właśnie mały pokój zjechał, po paru sekundach, stanęła na korytarzu wiodącym do jej mieszkania. Bawiąc się między palcami kartą magnetyczną, ocierający się plastik o skórę jej rękawiczek, po chwili przyłożyła bloczek do zamka, słyszała, dźwięk klikniecie otwierającej się blokady. Pchnęła drzwi i wręcz stanęła jak oszołomiona gdy przed sobą zobaczyła dwa rządki małych świeczek, zapalonych jednak czuła unoszący się aromat róż dobywających się z małych knotów. Zatrzasnęła drzwi i powoli zaczęła podążać drogą wyznaczoną przez małe świeczki, przygaszone światło wręcz tworzył niesamowity klimat, zbyt dobrze wiedziała, kto lubi takie małe gesty, kto był romantykiem, którego tak kochała. Schodząc po stopniach do salonu, w końcu go dostrzegła. Stał tam nie kto inny jak Michael, ubrany w zwyczajną czarną koszulę i dopasowane ciemne spodnie a wtedy w jej oczy rzuciły się kwiaty, które trzymał, ogromny bukiet białych róż, jej ukochanych kwiatów. Mimowolnie jej serce zadrżało na ten widok. Kącik jej ust drgnął nieznacznie do góry, a w jej sercu rozpaliła się na nowo nadzieja, że jednak w końcu zrozumiał swoje błędy, a im uda się uratować ten związek. Podeszła znacznie bliżej do niego, lecz starała się być opanowana i nie ponieś się emocją ani nie zdradzić, że oczarował ją ta chwila.
    — Słucham? — spytała z powagą, spoglądając jego ciemne oczy.
    Co ją zaskoczyło to, spoglądał na nią pełen skruchy i przeprosin, co ją zdumiało, jeszcze rano, kazał jej wracać do domu, a teraz stoi przed nią jakby, nigdy się nie stało, wręcz jakby wydarzyła się jakaś błahostka, ale nie było to aż takie małostkowe, jako mogło się temu wydawać.
    — Wiem, że wiele razy to mówiłaś, że jestem kretynem…
    W milczeniu przytaknęła mu. Splotła dłonie na piersiach, patrząc na niego w ciszy. Ubrana w swój typowy strój na trening zawsze działał na jego zmysły niezwykle pobudzająco i nie była zdumiona, że i tym razem nie dostrzegła błysku w jego oczach tak bardzo znajomego, który tak często widywała gdy pragnął ją porwać do łóżka.
    Milczała, pozwalając mu mówić, była ciekawa, co ma jej do powiedzenia, czy wreszcie przemyślał, w jakiej sytuacji ich obojgu stawia czy się otrząsnął, wyrwał się z jej bańki, której tkwił przez ostatnie tygodnie. Jednak co ją dziwiło, to że nie był speszony, odnosiła wrażenia, jakby nie do końca tego żałował albo to tylko jej wyobraźnia tak na nią działała.
    — Julio dużo myślałem i… — urwał na moment, chociaż z trudem przychodziło mu udawanie skruchy, bo tego zwyczajnie nie odczuwał, ale musiał grać swoją rolę.
    Miał plan!
    Chytry podstępny cel, ale coś, co uratuje ich obojga, pomoże również Julii, zależało mu, by ona nie domyśliła się, co pragnie zrobić, dlatego musiał zebrać w sobie wszelkie umiejętności aktorskie, jakie posiadał i grać na zwłokę. Jego działanie nie było podyktowane ukaranie jej, ale uratowania, a także ratowanie ich związku. Nie był głupi, dobrze widział, co się dzieje, że oboje mają ciężki okres w ostatnim czasie, tak jak ich związek więc musiał zrobić wszystko by pomóc swojej narzeczonej i uchronić ją przez ją przed szaleństwem tym samym pomóc im obojgu. Ona tego na razie nie rozumie, ale wkrótce mu za to podziękuje.
    — I… ?
    — Chciałem cię przeprosin.
    Niemal popatrzyła na niego w szoku i zdumieniu, wręcz z trudem powstrzymała się, by nie przetrzeć oczu w osłupienia. Bo nie wierzyła, co właśnie usłyszała, pragnęła od prawie czterech tygodni, od niego to usłyszeć, czyżby w końcu zrozumiał swój błąd i zaczął rozsądnie podchodzić do tej sprawy. Czy naprawdę jej wiara zostanie wynagrodzona?
    — Mike jeśli…
    — Daj mi skończyć — mówił z udawanym przyjęciem — Wiem ile te wyścigi dla ciebie znaczą tak samo jak ten motor. Wiem, że ostatnio nie zachowywałem się jak wspierający cię chłopak dobry narzeczony, ale chce naprawić ten błąd. Cholernie żałuje, tego co robiłem w ostatnich tygodniach. Tak przyznaje się do błędów, jestem ostatnim idiotą, jakim mogłaś spotkać, ale człowiek ma prawo popełnić błędy prawda, sama to mówiłaś?
    Skinęła lekko głową, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
    — Więc pragnę cię z całego serca przeprosić za to co zrobiłem.
    Nie była nawet w stanie się domyślić, że jedynie była to podpucha gdy znalazła się w jego ramionach, a namiętność pochłonęła ich oboje.
    Wyswobodził się ostrożnie z objęć ukochanej, chciał poczekać parę dłuższych minut, by mieć stuprocentową pewność, że zasnęła, a on będzie mógł spokojnie wyjść. Wiedział doskonale, że Julia miała niezwykle twardy sen, jak padnie, prędko nie wstanie a jeśli będzie musiała, to z ogromną niechęcią i jest rankami bardzo nieprzytomna więc nie zda sobie sprawę od razu ze mógł zbyt wcześniej wyjść. Nasunął na swoje biodra bokserki, które odnalazł oraz spodnie, schodząc na dół, dostrzegł swoją koszulę, którą ubrał, zapinając, guziki jej podszedł, do kurtki, którą porzuciła Julia. Chwycił jej skórę i wsunął dłoń do jednej z kieszeni z nadzieją, że znajdzie kluczyki, lecz nic nie wyczuł, zajrzał do drugiej i wręcz uśmiechnął się z radością gdy znalazł tam nie tylko poszukiwane zabezpieczenie do motocykla, ale dokumenty.
    — Jeszcze mi podziękujesz kochanie.
    Wyjął je i wsunął dyskretnie do kieszeni swoich spodni, odkładając kurtkę powrotem na miejsce, tak jakby w ogóle jej nie ruszał i wręcz nie starając się robić hałasu, zabrał buty z przejścia i wyszedł.
    Wychodząc, nie wiedział, że wywoła batalie z rozświeconą wilczycą.