Saturday, June 10, 2023

III 29 — CZARNA FURIA

    — Nienawidzę studiów — rzuciła zmęczonym głosem.
    Chyba każdy student przechodzi kryzys emocjonalny, gdzie wręcz pała ogromną niechęcią do kierunku studiów, jakie wybrał czy samej uczelni i ona nie była wyjątkiem, mimo że czuła się spełniona i na chwilę obecną nie żałowała, że aplikowała na grafikę komputerową, to jednak miała moment, w których czuła się przemęczona nawałem nauki, projektów czy zaliczeń i nie było w tym nic zaskakującego, każdy ma prawo ponarzekać czy to na studia, czy pracę, nie mogła tego negować, bo sama to robiła, od rana spędziła długi dzień w murach uniwersytetu, dochodziła praktycznie trzecia południa, może nie mieli tak wielu zajęć, jednak dziś tak bardzo czas się jej ciągnął, nie mogła się skupić na nauce czy ćwiczeniach, chociaż kończyli stosunkowo wcześniej, to jednak miała wrażenie, jakby siedziała na wykładach, jakby spędziła na nich cały dzień praktycznie jak czwartek, a był zaledwie początek tygodnia. Czy to fakt, że nie mogła się skupić, myśląc wciąż, o zdarzeniach z zeszłej nocy, czy samego faktu, że nie chciała dziś wstawać na uczelnie? Myśląc, teraz o tym stwierdziła, że bardziej była przejęta wczorajszym wieczorem i dzisiejszym porankiem niż zajęciami. Westchnęła ciężko, patrząc na swoją torebkę, którą postawiła na stoliku, która do brzegu była wypełniona i wręcz jęknęła na myśl o projekcie, który musiała zrobić. Dano im dwa tygodnie na oddanie pracy zaliczeniowej i na samą myśl wręcz ją skręcało w środku, znowu spędzi wręcz nocne na nauce, przypominając sobie, że ma jeszcze do dokończenia dwa projekty obrazów dla klientów, które musiała wysłać do oceny, zaczęła je dwa dni temu, ale nie była w stanie dokończyć nawet nie chciała myśleć o efekcie końcowym.
    Kątem oka dostrzegła, jak na kanapę wskakuje jej mała przyjaciółka, czuła niemal po chwili jej małe nóżki na swój brzuchu gdy wdrapała się na nią, odruchowo wyciągnęła dłoń, drapiąc ją za uszkiem, by przesunąć dłonią, bo jej grzbiecie. Patrzyła, jak merda ogonkiem i nie musiała się nawet domyślać, by zwyczajnie wiedzieć, że mała psinka jest szczęśliwa, że tuż po powrocie nie musiała długo zabiegać o jej uwagę, głaskała ją przez chwile, by poczuł, jak układa się wygodnie na niej, praktycznie jej nie przeszkadzało, że Junka wielokrotnie siedziała na niej czy nawet drzemała gdy sama leżała, jedynie ją utwierdzało w przekonaniu, że jej mała psinka czuła się bezpiecznie przy niej bądź co bądź miała ją już od trzech lat i za żadne skarby świata nie zostawiłaby jej ani nie oddała to jej mała przyjaciółka i mimo że nie raz nie było łatwo, to potrafiła dbać o nią jak małego człowieka. Zwierzęta też mają uczucia i nigdy nie potrafiła zrozumieć, jak można te kochane czworonogi się pozbyć, wyrzucić ot, tak na ulice, bo się ich nie chce albo znudziło się dziecku prezent świąteczny, gdyby sama miała dzieci od początku, wpajała, by im szacunek do tych futrzastych przyjaciół, nie pozwoliłaby, by jej pociechy krzywdziły zwierzęta czy miały swoje fanaberie do posiadania, czy to świnek morskich, czy innych zwierzaków a po czasie stwierdzili, że nie chcą ich i mają się ich pozbyć. Nie na to by nie pozwoliła. Sama wiedziała jaką miłością odwzajemniała się Junka czy Walter i Cindy za jej troskę i opiekę i nie mogła pominąć Jaya, czy Aniki, z którą spędziła pierwsze miesiące w Los Anegeles i bardzo się przywiązała do tej suczki. Psiaki czy kociaki które, pomimo że bywają indywidualistami, potrafią nas bezgranicznie kochać, a gdy ta miłość jest odwzajemniona, one to okazują.
    Jednak ona odpłynęła, zaczęła rozmyślać o zdarzeniach, z zeszłego wieczoru, niby wszystko było dobrze, jednak od rana odczuwała dziwne wrażenie, wciąż czuła jakieś dziwne wręcz niepokojące odczucie z tyłu głowy, jednak właśnie nie wiedziała, dlaczego tak się czuje. Wciąż nie dawało jej spokoju wczorajszy wieczór, wręcz idealnie spędzone późne godziny nocne napawały ją wręcz w przekonaniu, że dzieje się coś podejrzanego, ale nie potrafiła odpowiedzieć na jedno zasadnicze pytanie co takiego to było. Przez ostatnie tygodnie, w którym wręcz wciąż się kłóciła z Michael’m pragnęła tylko jednego by zrozumiał, jak bardzo swoim wręcz apodyktycznym zachowaniem niszczy ich związek, jak bardzo psuje relacje między nimi gdy pragnąć, być roszczeniowy względem niej i wręcz pragnący zabronić jej jeździć. Pragnął odebrać wolność, pragnął ją zatrzymać przy sobie. Nie było to zbyt zdrowe dla nich obojga, a ona już raz przekonała się jak chłopak któremu nie spodoba się coś, co robi jego dziewczyna, potrafi na nią wpłynąć w tak dominujący sposób, że jest poddana presji, z jego strony wkrótce staje się mu pokorna, czy Mike naprawdę uważał, że bycie takim mężczyzną na dłuższą sprawę mu się opłaci gdy żył ze świadomością, że jej były związek właśnie taki był, czy naprawdę sądził, że gdy zastosuje nieświadome próby szantażu znowu stanie się pokorniutką dziewczyną, która by zadowolić swojego mężczyznę, zrobi dla niego wszystko, no nie. I nie zamierzała ponownie wpakowywać się w niesamowicie toksyczne relacje, wiedziała, że Mike jeśli dalej będzie dążył tą drogą, zmieni się, a tego nie chciała, czy wreszcie zrozumiał to co pragnęła mu przez ten cały czas powiedzieć? Traciła wobec tego już nadzieje, przestawała w to kompletnie wierzyć, już się zbierała w sobie, by pójść do niego, aby porozmawiać na poważnie i oddać mu obrączkę oraz naszyjnik. Zostawić go i chociaż szczerze go kochała. Wolała być sama, niż żyć z mężczyzną, który nie ma poszanować względem jej oraz jej pasji, nie chce akceptować to, że jest, jaka jest, że kocha wyścigi prędką jazdę, poczucie adrenaliny. Jednak nie potrafiła zrozumieć jednak tego dlaczego się tak nagle zmienił, co zaczęło się roić w jego głowie, że wcześniej nie miał wręcz nic przeciwko temu, że się spełniała, że miała inną pasję poza malowaniem, pytała go, czy ma problem z jej jazdami i za każdym razem zaprzeczał, nagle zmienił swoją merytorykę i wręcz pragnął jej odebrać możliwość jazdy, na co nie mogła sobie absolutnie pozwolić. Ograniczenie to najgorsze co mógł zrobić. Czy jednak zrozumiał, że robi źle? Wczorajsze zdarzenie, oraz jego szczere przeprosiny powinny dowodzić, że tak, jednak myśląc, o tym czuła wewnętrzny niepokój i to było dla niej naprawdę dziwne i wręcz zaskakujące. Ostatnie miesiące upłynęły jej pod znakiem przekonania Mike’a, że jest świadoma ryzyka, ale mimo to jest ostrożna a ten wypadek był jedynie celowym zagraniem Andrey. Gdyby nie fakt, że nie potrafiła pogodzić się z przegraną i chciała zwyciężyć dla siebie i drużyny do tego zdarzenia by nie doszło, ale jednak stało się i to ona była jego ofiarą. Sprawczyni co ją najbardziej cieszyło, została, wywalona, z kolejnych potworzonych ponownie eliminacji i dalszego starania się o miejsce w półfinałach, czy ćwierć, czy walczyć o wejście do finału. Wręcz zacierała ręce z uciechy gdy wyobrażała sobie wręcz frustrującą wściekłość na twarzy swojej rywalki, gdy dowiedziała się, że została wyeliminowana przez swoje zdradzieckie zagranie myśląc ze ono jej pomoże, przeliczyła się. Jednak nadal nie mogła pozbyć się myśli, że jest coś nie tak i nie wydawało się jej dziwnie podejrzane, że Mike nagle zniknął. Mogłaby nic nie podejrzewać gdyby nie to, że od rana nie dawał znać, a ona gdy się obudziła, miejsce obok niej nie dość, że było puste, to odczuła chłód, jakby nie spał z nią tej nocy. Uparcie chciała odsunąć od siebie myśl, że wcale się nie zmienił, że jego przeprosiny nie były szczere, a on ją oszukał, ale jaki miałby w tym w ogóle cel? To było zasadnicze pytanie, na które nie potrafiła odpowiedzieć.
    Gdy o tym wszystkim myślała, o spokoju w jej życiu w ubiegłe miesiące wręcz ostatnie praktycznie dwa lata, które były wręcz istną sielanką, bo nie miała powodów do większych zmartwień. Miała wręcz idealne życie, a to dość niepokojące dziwne w jej życiu, nie było roku by coś poważnego lub mniej działo się w jej młodzieńczym, czy nastoletnim życiu a teraz był wręcz idealny spokój. Clark nie zadręczał jej, co było zaskakujące a wręcz bardzo podejrzane, nie byłaby tak bardzo podejrzliwa gdyby nie fakt, ze nagle dał o sobie znać, przez parę miesięcy ją próbował zastraszyć i nagle zniknął. On musi coś knuć, planuje coś, co może ją osobiście dotknąć i obawiała się, że może też to wpłynąć na Michaela. No właśnie z nim również przez ostatnie miesiące nawet lata nie miała zbyt poważnych kłótni oczywiście jak każda para mieli swoje małe zatarczki, jednak to naturalne, jej życie wręcz było istną sielanką. I nie to, że marudziła, że w jej życiu nic się nie dzieje, jednak ten stan rzeczy zwyczajnie ją martwił.
    Nie była nawet świadoma, co szykuje dla niej los.
    
Nawet nie poczuła, jak oczy powoli jej się zaczynały zamykać, a ona otulona spokojem, ciszą i jedynie oddechem małej psinki, która leżała na jej brzuchu zaczęła zapadać w sen, no może by zasnęła gdyby tej błogiej ciszy nie przerwał niespodziewany dzwonek telefonu. Niemal poderwała się lekko wystraszona z kanapy, o mało nie zrzucając z siebie małego maltańczyka, w ostatniej chwili złapała suczkę, która zupełnie jak ona zaczęła drzemać, warknęła niezadowolona gdy jej pani poruszyła się pod nią niespokojnie, jednak ostrożnie odłożyła ją na bok, spoglądała, jak zeskakuje, z kanapy, by wdrapać się na fotel, na którym się położyła. Sięgnęła do torebki i wręcz odwróciła ją a wszystkie skoroszyty długopisy czy inne akcesoria wypadły na kanapę w tym jej wibrująca komórka i grającą muzyczką oznajmiającą przychodzące połączenie. Wtedy w oczy rzuciło się jej zdjęcie Dragona, westchnęła zirytowana, wywracając oczami, bez słowa kąśliwości odebrała telefon:
    — Fire za godzinę widzę cię na torze!
    Uniosła w zdumieniu brew gdy usłyszała jego stanowczy głos:
    — Tak bez przywitania? — spytała zdumiona, delikatnie go drażniąc.
    Mimowolnie kącik jej ust drgnął do góry, wyobrażając sobie wręcz ironiczny uśmieszek na ustach jej kumpla, z ekipy wręcz przechodzący do sarkazmu.
    — Jak zwykle kusząco zabawna — odparł ironicznie — Zbieraj swój piękny tyłeczek i przyjeżdżaj — oznajmił.
    Nawet nie była w stanie nic powiedzieć gdy usłyszała po drugiej stronie charakterystyczne pikanie kończące połączenie. Odsunęła telefon, by na moment popatrzeć na niego ze zdumieniem i wręcz zdziwieniem. Z jękiem podniosła się z kanapy i niechętnie poszła w stronę schodów i pomimo że nie miała, nic przeciw treningowi liczyła, że zaliczy małą drzemkę po zajęciach na uczelni.
    Wchodząc na górne piętro, wręcz uderzyła ją ta cisza, która panowała, przywykła do tego, że nie raz jak wracała, spotykała Michaela, który wrócił do domu i czuła dziwną pustkę na myśl, że go nie ma, jakoś dom wydawał się żywszy wtedy, może i byli oboje, a jednak miało się wrażenie, że jednak to mieszkanie żyje. Pchając drzwiczki garderoby, weszła do środka tam pośrodku, zobaczyła swoje dwie walizki już, z rozrzuconymi ubraniami. Sięgnęła po rzucone z boku spodnie skórzane i kurtkę, wyjęła z wnętrza walizki kolejną ciemną koszulkę na ramionach i zrzuciła z siebie koszule, jaką ubrała, zakładając top na siebie. W pośpiechu zaczęła zakładać kurtkę gdy szła już ubrana, przysiadła przy lustrze chwytając wsuwkę do włosów, przeczesała sama swoich długich włosów, spinając je w wysoki kok. Nie przejmowała się niczym więcej spsikała się jedynie perfumami i wyszła, by znaleźć na dole kluczyki.
    Po chwili stanęła przy półce, gdzie dostrzegła klucze od auta, które zostawiła przed paroma minutami, oraz kartę do drzwi mieszkania, zaczęła przeszukiwać kieszenie swojej ciemniej kurtki, bo doskonale pamiętała, że nie wyjmowała ani dokumentów, ani kluczyków z ubrania od wczoraj, jednak co ją zaskoczyło to, że nie wyczuła ani tektury, ani metalu uformowanego w klucz, nic nie czuła, wręcz w strachu zaczęła macać swoje pośladki z nadzieją, że w spodniach znajdzie klucze jednak nie czuła, by cokolwiek kuło ją w uda, więc to było niemożliwe. W panice zaczęła biegać po całym mieszkaniu, szukając swoich kluczyków i dokumentów od dwukołowca, jednak nigdzie nie zobaczyła ich, zwłaszcza że wszystkie szuflady czy pułki były praktycznie puste po jej przeprowadzce. Czuła jak oblewa ją zimny pot, bojąc się już, że zgubiła. Jednak na moment przystanęła w miejscu, wracając wspomnieniami do wczorajszego wieczoru, próbując sobie przypomnieć, gdzie mogła zostawić kluczyki. Starała się uspokoić swoje myśli i oczyścić umysł. Doskonale pamiętała że gdy wróciła do mieszkania, schowała je do kieszeni kurtki i ich nie wyciągała. Nagle do jej umysłu przedarła się jedna myśl.
    — Nie — szepnęła cicho do siebie — Nie odważyłby się… — starała się przekonać siebie, do wręcz tak absurdalnej myśli, która przemknęła przez jej umysł.
    Jednak im dłużej o tym myślała, wręcz miała pewne przekonanie, miała wiele słuszności wobec niej. Zrozumiała w jednej chwili, że została okradziona, oszukana przez swojego narzeczonego. Ogarnęło ją dziwne uczucie jakby niepokój, który w niej tkwił w tej chwili, czuła się jakby cała ta niepewność w końcu i dręczące ją myśli ustąpiły, lecz zastąpiła ją wściekłość poczucie rozżalenia i wręcz nienawiść wobec jej własnego faceta. Jak śmiał tak perfidnie ją oszukać, w jednej chwili jego szczere przeprosiny przestały mieć jakiekolwiek znaczenie, rozpłynęły się w powietrzu. Cała ta romantyczka otoczka to przyznanie się do błędów wręcz ich zrozumienie było jedynie podpuchą, próbą manipulacji z jego strony, oszukania jej i zaciągniecie do łóżka po to by, ją zwieść by on mógł zabrać jej kluczyki i dokumenty osiągnąć to czego pragnął. Zdobyć to co chciał jej zabrać.
    — Nie podaruje ci tego kochanie! — powiedziała mściwie.
    Wręcz wybiegła, z mieszkania po drodze chwytając kartę magnetyczną oraz klucze do auta i wyszła prędkim krokiem z apartamentu, przyłożyła plastik do zamka gdy usłyszała ten charakterystyczny dźwięk, zamykających się blokad ruszyła wręcz pędem do winy. Wręcz pięścią stuknęła w guzik powrotny niemal w tej samej chwili drzwi zaczęły się otwierać wpadła do środka niczym szczała, i ponownie z mocnym impetem wcisnęła guzik podziemnego garażu. Czuła jak zjeżdża na dół, by po paru sekundach wyjść do garażu. Podeszła do swojego samochodu otwierając go wcześniej. Rzuciła do lewarku niedbale kartę do drzwi mieszkania. Przekręcając kluczyk w stacyjce, ruszyła niemal od razu, była wręcz szczęśliwa ze nie było żadnych samochodów na wjedzie.
    Wyjeżdżając z terenu apartamentów, pognała jedną z główniejszych ulic, która wiodła do centrum miasta gdzie znajdował się budynek wytwórni Warner Bros Records. Gnała przez siebie, wręcz po drodze przeklinając kierowców gdy utknęła w niechcianym korku. Może by jej to nie obeszło gdyby, nie czuła przejmującej nad jej ciałem wściekłości i furii. Mogła, znieś wszystko, ostatnie zagrywki ze strony Michaela to, że mógł się nie zgadzać na jej jazdy, ale kradzież była nie do przyjęcia jeśli myśli, że tym chytrym planem ją ustrzeże przed jazdami, wręcz jej tego zabroni, to się mylił. To zdarzenie przekonało ją jedynie co do wcześniejszych słuszności, by z nim zerwać. Jak mogła być z facetem, który nie ma poszanowania, wobec jej zdania posuwa się do okradzenia jej i wręcz knuje taki podstępny plan, by tylko zdobyć jej kluczyki i dokumenty i nie byłaby zła gdyby nie fakt, że ten dwukołowiec był jej największą miłością poza Michael, co on sobie myślał, że zabierze, jej możliwość jazdy to zrezygnuje, z tego?
    W końcu zaparkowała na wolnym miejscu pod budynkiem wytwórni muzycznej, gasząc silnik, wyszła dość prędkim krokiem z auta. Zamykając go, wsunęła kluczyki do kieszeni i odbijające się echo jej kroków na obcasach odbijało się w jej głowie gdy w końcu dotarła pod wejście do wytwórni, gdzie dostrzegła przed nim znajomego ochroniarza, który skłonił się lekko w jej stronę z lekkim uśmiechem. W normalnych okolicznościach odpowiedziała, by na ten gest jednak ona wpadła niczym strzała do holu, nie odwracając się za siebie i nie patrząc na mijających ludzi, dopadła jedną z wind, które były otwarte i wcisnęła od razu guzik, z numerem pietra gdzie swoje studio miał zespół. Po chwili wyszła na ten znajomy ciemny korytarz oświetlony światłem punktowym, podłogę spowijał czerwony dywan.
    Widziała na końcu znajome ciemne mosiężne drzwi gdy wręcz biegiem pokonała dzielącą ją odległość. Pchnęła je, wchodząc do przedsionka, gdzie nie usłyszała praktycznie żadnego hałasu, lecz co się dziwić gdy pomieszczenia były dźwiękoszczelne. Weszła do jednego z pomieszczeń, lecz nikogo nie dostrzegła prócz sprzętów muzycznych porzucony czy to w kątach, czy ustawionych pośrodku dość sporego pokoju, jednak ją interesowały jedne drzwi, na których skupiła swoje spojrzenie. Pchnęła je i pomimo że wydawały się ciężkie echo uderzenia o pobliską ścianę, odbił się głuchym echem po studiu nagrań, gdzie dostrzegła praktycznie cały zespół prócz swojego brata, jednak nie wiele jej trzeba było, by ujrzeć go za szybą naprzeciwko w klitce, jak to nazywała, gdzie zazwyczaj nagrywali wokale czy to jego, czy jej ukochanego, ale, czy mogła w ten sposób mówić o facecie, który tak perfidnie ją oszukał. Zaczęła szczerze wątpić. Wpadła do studia, czuła jak rozgoryczenie, wściekłość i żal przemawiają przez nią, może nie działała w tej chwili rozsądnie, ale główna ją w tej chwili, po chwili w całym pomieszczeniu rozdarł się jej głośny krzyk, miała przez moment, wrażenie jakby zdarła gardło, lecz czy było to istotne w tej chwili?
    — Michael! — wydarła się na cały głos.    
    Brad, Dave, a także Joe i Rob momentalnie spojrzeli w jej kierunku i patrząc po ich minach, byli zaskoczeni jak nie zdumieni jej zachowaniem, rzadko wręcz praktycznie w ogóle nie widzieli jej tak bardzo wściekłej, ona nie była, zła ona była wręcz wkurwiona i nie zamierzała tego ukrywać. Mike przesadził, a ona zamierzał odzyskać swoje zguby. Jednak on jakby nie zdawał sobie sprawy z jej obecności, siedział odwrócony do niej tyłem, skupiony bardziej na pracy z kolegą. Podeszła sprężystym krokiem do niego i dopiero wtedy dostrzegła, że ma założone słuchawki, niemal nie zastanawiając się, chwyciła za nie i pociągnęła, zdejmując je mu z głowy.
    — Któremu znowu się nudzi? — furknął niezadowolony.
    — A mi — wyceniła.
    Chwyciła krawędź fotela, na którym siedział i odwróciła go w swoim kierunku, widziała w jego spojrzeniu malujące się zaskoczenie, gdy dostrzegł jej pociemniałe niebieskie oczy, gdy wręcz z czystą furią wpatrzyła się w niego wręcz, z trudem hamowała się, by go nie spoliczkować.
    — Julio…? — spytał zaskoczony — Co...
    Nie zdążył, więcej nic powiedzieć w następnej chwili, poczuł dość ostry ból, w policzku, dobiegły ich głośne, odgłosy pogwizdywania ze strony reszty zespołu jednak niezbyt była tym przejęta.
    — Co to miało być? — wykrzyknął oburzony, podrywając się na równe nogi.
    — Ty pieprzony złodzieju — wycedziła przez zaciśnięte zęby — Oddawaj kluczyki i dokumenty — mówiła, z trudem hamując się przed zrobieniem mu większej krzywdy.
    Gdy patrzyła mu w oczy widziała go ponownie po tym gdy odkryła jego chytry plan, cały czar zeszłej nocy pękł niczym mydlana bańka. Oszukiwał ją tylko po to, by ją okraść, jakim trzeba być złamasem, by dopuszczać się takich akcji. Kłamać w żywe oczy, oszukiwać bliską osobę, tylko po to, by zdobyć dwie kluczowe rzeczy, dzięki którym po części pragnie zabrać jej wolność. Jakim okazał się egoistą i zapatrzonym w siebie dupkiem, bo zamiast jej posłuchać, wolała posuwać się do tak parszywych zagrań jak okradanie własnej narzeczony.
    — Nie wiem, o czym mówisz.
    Pomimo że starał się brzmieć na przekonywającego zgrywać świetnego aktora odgrywającego swoją rolę w teatrze, nie dała się nabrać, nie był mistrzem aktorstwa, a doskonale zdawał sobie sprawę, o co jej chodzi, czuła się, jakby pluł jej w twarz w żywe oczy pragnąć ją oszukać, nie jest jednak naiwną nastolatką i zdążyła jednak go rozpracować, nie wiele potrzebowała, wystarczyło przeszukać prawie psute mieszkanie i nawet nie trzeba było być bystrym, by wiedzieć, że to jego sprawa, doskonale pamiętała, że zostawiła kluczyki wraz z dokumentami w kieszeni kurtki, a nagle przed praktycznie dwoma godzinami sprawdzając je, magicznie wyparowały, tak tylko, że jest jej problem, magia nie istnieje, a ona doskonale pamięta, kto ją odwiedził wczorajszego wieczoru, również pogrąża go fakt, że nagle zniknął, to było zbyt dziwne, by go nie podejrzewać.
    — Shinoda! — krzyknęła wkurzona w chwili gdy do głównego studia wszedł Chester — Czy ty naprawdę uważasz, że zgrywanie ze mnie idiotki sprawi, że odpasze, że nagle uwierzę, że nie okazałeś się parszywym złodziejem. Oddawaj kluczyki i dokumenty! — wręcz groziła.
    Mogła być spokojna, mogła przeprowadzić dyplomatyczną rozmowę, ale w tej chwili i w tych okolicznościach nie miała takiego zamiaru! Mike nadszarpnął jej zaufaniem i to bardzo, z każdym dniem coraz bardziej była wobec niego nieufna a ta sytuacja obecna była idealnym dowodem, że ich związek powoli nie ma przeszłości i już nie miało znaczenia kompletnie te całe zaręczyny, snucie planów na przyszłość, cieszenie się, z tym że w przyszłości zostanie jego żoną, wręcz tego nie chciała. Nie pragnęła być mężatką z facetem, który wykazuje wobec niej brak jakiekolwiek poszanowania, posuwa się do oszukiwania jej i okradania co będzie kolejne, może zdradza?
    — Nie wie…
    — Michael! Przestań się zgrywać i oddaj mi to, co należy!
    — Nie!
    Jego odpowiedź wytrąciła ją wręcz z równowagi, pomimo że się jej spodziewała to i tak ją zaskoczyła.
    — Co!? — krzyknęła sfrustrowana — Chyba sobie żartujesz.
    — Bynajmniej nie pozwolę, by moja narzeczona jeździła z bandą sekciarzy, którzy mają w dupie życie innych, wolą narażać własne życia a co ważne twoje, dla jakieś głupiej frajdy. Nigdzie nie będziesz jeździć, nie oddam ci kluczyków tym bardziej dowodu.
    Stała wręcz niczym osłupiała, widziała nad ramieniem jego, że również i chłopacy byli zaskoczeni tym, co on w tej chwili powiedział. W tej chwili nie myślała, co robi, wręcz zamachnęła się ponownie i ponownie go spoliczkowała, słyszała jego oburzenie, lecz najmniej się tym przejmowała. Patrzył na nią zezłoszczony, dostrzegła jego zaczerwienioną twarz od jej uderzeń, ale miał to gdzieś.
    — Właśnie o tym mówię, stajesz się przez nich agresywna, bawisz się i ryzykujesz własnym życiem, bo pragniesz „poczuć smak adrenaliny” — wręcz jego ostatnie słowa była ironią co do jej wypowiedzi.
    Stała tak nie mogąc się ruszyć ani nic powiedzieć dosłownie odjęło jej mowę. On stawał się całkowitym podobieństwem jej byłego i zamiast mieć, chociaż krztynę pieprzonej refrakcji, to widziała teraz i słyszała na własne uszy, że nie przysłał sobie niczego, wręcz zaczął obrażać ekipę, z którą jeździ, a tego by nie darowała.
    — Jesteś złamasem Shinoda, skończonym hu…
    — Nie kończ, bo się nie boję — powiedział niezwykle ostro — Powiedziałem, że dopóki jesteś, ze mną nie wsiądziesz, na tę przeklętą maszynę nie dołączysz znowu do tej sekty!
    — Wiesz, co Michael jesteś odrażający, radzę ci uścisnąć sobie dłoń z Clarkiem, bo w tej chwili zrównałeś się jego poziomem.
    Widziała, jak oburzony jest jej polowaniem, do jej byłego chłopaka, jednak prawda była okrutna, on się zmienił, stawał się gorszą wersją, samego siebie, a ona wiedziała w nim zmiany, które obserwowała u Clarka gdy ten stał się kompletnym bucem.
    — Nie przesadzaj i ile razy…
    — Miałem nie porównywać cię do byłego? — wcięła się mu w słowo — Mike prawda jest okrutna, w tej chwili okazałeś jego poziom, wręcz zniżyłeś się do tego, by mnie okraść, pozbawić mnie po części wolności on tak robił, więc na co liczysz, że będę cię wychwalała, jaki jesteś cudowny, no nie jesteś niepróżnym egoistą, który nie potrafi pojąć, tak podstawowych tłumaczeń wmawia sobie coś, czego nie ma i co ważne jesteś złodziejem. Wiesz, co jeszcze się łudziłam, że można ratować ten związek jednak teraz, z każdym niepróżnym dniem pokazujesz mi, że popełniłam błąd, zgadzając się na zaręczyny.
    — Przecież mnie kochasz! — wyrwała mu się z krzykiem.
    — Kochałam faceta, który szanował mnie i moje pasje teraz tego nie doświadczam, widzę gnoja, który myśli, że mnie ratuje, a nie widzi tego, że niszczy swój związek, ja cię ostrzegałam, mówiłam, żebyś przemyślał, co robisz, ale nie ty dalej brniesz w swoje. Skoro pragniesz wojny, dobrze zapewnię ci ją, ale uwierz mi Michaelu, pożałujesz, że zadarłeś z wilczycą.
    — Julio naprawdę odpuść sobie, nie boję się i tych twój szantaży — powiedział, robiąc cudzysłów przy ostatnich słowach — A kluczyki oraz dowód są w na tyle bezpiecznym miejscu, że ich nie znajdziesz. Nie odzyskasz ich. Moja narzeczona nie będzie jeździła z żadną sektą.
    — Mike co ty pierdolisz? — niespodziewanie do ich dyskusji włączył się Chester.
    Doskonale znał zamiłowanie siostry do prędkiej jazdy, wiedział, że ona to kocha dla poczucia zastrzyku adrenaliny, nie każdy to lubił jednak ona czy on, byli osobami, którzy pragnęli przeżyć coś ekstremalnego, by poczuć te zastrzyk endorfin i ją doskonale rozumiał. Wyścigi były czymś, co kochała i spełniała się w tym, jednak im dłużej przysłuchiwał się, ich rozmowie odnosił wrażenie, że jego kumpel zachowuje się zupełnie jak nie on. Wspierający zawsze zamiłowanie jego siostry a swojej dziewczyny do przeróżnych jej pasji teraz gadał jak nie on. Jakby patrzył w jakąś maszynę bez uczuć wobec młodej Bennington.
    — To, co sam słyszysz, moja narzeczona spowito…
    — Michael — wszedł w rozmowę Brad — Widziałem to nagranie, to była, świadoma prowokacja tamtej laski czego ty nie rozumiesz. To nie była, winna Julii a tej francy co zajechała jej drogę, co ty w ogóle odpierdalasz, kradniesz jej kluczki i dowód czy ty jesteś poważny, jeszcze w grudniu deklarowałeś się, jak bardzo ją kochasz i nie ważne, jaka jest, chcesz, ją za zonę, a to się liczy z tym, że akceptujesz to, że się ściga. Shinoda do tej pory nie miałeś z tym problemu, że jeździ…
    — I na to nie pozwolę ona, nie wsiądzie na dwukołowca, a wy nie macie w co się wpieprzać to nasze sprawy.
    Z trudem wręcz hamowała łzy, nie tylko ona dostrzegła to, że Mike’owi coś odpieprzyło i kompletnie się zmienił, jednak do niego nic absolutnie nic nie docierało. Po chwili jednak ciszy, która zapadła odezwała się, a jej głos przedarł cisze:
    — Obyś nie pożałował swojej decyzji!
    Bez słowa opuściła studio, a jej głowie rodziło się jedno pytanie.
    Jak się odegrać?

No comments:

Post a Comment