Saturday, June 24, 2023

III 31 — WŚCIEKŁOŚĆ CZARNEJ WILCZYCY

    Rzuciła niedbale swoją małą walizkę w kąt z chwilą gdy przekroczyła próg mieszkania, wręcz ogłuszyła ją panująca tutaj cisza, wręcz mogła usłyszeć każdy swój oddech, rozejrzała się po pustym domu, jakby nieświadomie czekając, aż zwierzaki przyjdą jej na przywitanie, z głębi usłyszy ciepły głos narzeczonego, który by po chwili zjawił się, by się przywitać, całusem oraz ciepłym słowem, ale nic z tych rzeczy. Doskonale pamiętała, jakby dosłownie wyszła właśnie ze studia ich rozmowę, każdy jego krzyk, sprzeciw wręcz wrzask, wyraz jego oczu gdy patrzył na nią pełen żalu i wściekłości i co ważne tej pieprzonej determinacji i stanowczości wcześniej jej to nie przeszkadzało, lecz gdy w grę wchodziła jej wolność, zupełnie to inaczej odbierała. Nie była nadal w stanie pogodzić się z myślą, że jej własny facet bezczelnie ją okradł, zabrał dokumenty i kluczyki i traktuje się jak cholernego zbawcę jej życia, jakby to on miał decydować, co jest dla niej najlepsze, co za bezczelność i jeśli miała być w tej chwili szczera, nie znała go od tej strony i gdyby miała poznawać ją na nowo, nie chciałaby tego. Mike zmienił się i nie można było temu przeczyć, mógł deklarować się szlachetnymi czynami, pragnąć, zgrywać księcia na białym koniu pragnącym uratować damę swojego życia przed niebezpieczeństwem jednak czy chociaż przez moment zdawał sobie sprawę, że jego chęć pomocy jest wręcz gwoździem do trumny ich związku.
    Tak była świadoma, że Shinoda był niezwykle upartym człowiekiem, ale nie sądziła, że aż takim. Jednak ona też nie należała do ludzi ulegającym zbytnim kompromisom, tak jak on potrafiła bronić własnego zdania i własnych wartości. Nikt nie będzie decydował, co jest dla niej dobre. Skończyli żyć w czasach gdy to kobiety były zupełnie zależne od facetów, które musiały pytać o każdą decyzję swojego męża czy partnera. Nie były to już lata sześciesiąte gdy kobieta była idealną panią domu, gospodynią, usługującemu własnemu mężczyźnie odrażający stereotyp i myślała ze Mike, wychował się w rodzinie, która przeczyła tym wartością. Odnosił takie wrażenie gdy bliżej go poznała, oboje pragnęli związku partnerskiego niżeli powielać stereotypy, jednak również zastanawiało ją, jak zachowywali się jego rodzice, nie miała, przyjemności ich poznać bardziej, lecz z tego co się dowiedziała, to Diana pracowała jako urzędnik państwowy więc, a Roger starał się wspierać rodzinę, lecz nie poznała ich bliżej sam Mike nie był skłonny do rozmów nawet po tym gdy zgodził się znowu naprawić te zepsute relacje. Może to było absurdalne, o czym w tej chwili myślała, ale próbowała znaleźć jakiekolwiek wyjaśnienie jego skandalicznego zachowania. Czemu tak niespodziewanie zmienił zdanie? Gdzie leżał głębia jego takiego uporu i sprzeciwu no gdzie? Nakręcił się po tamtych zawodach i nic nie było w stanie przeforsować drogi do tego, by pomyślał rozsądnie nad tą całą sytuacją, lecz żadne argumenty do niego nie trafiały. Co się stało z jej dawnym Michael’m? To pytanie wręcz ją prześladowało w snach. Westchnęła cicho. Opierając się o pobliską ścianę powoli, z niej zjechała, siadając skulona na ciemnych panelach. Miała wrażenie, jakby jej głowa chciała wybuchnąć od nadmiaru myśli, chwyciła się za potylice, wzdychając głęboko. Ostatnie zdarzenia wręcz zaczęły przyprawiać ją o ból głowy i nie wcale nie zamierzała rozpaczać. Sytuacja tak była bardzo zagmatwana, była bardzo skomplikowana, a ona coraz częściej pragnęła przerwać farsę, którą obecnie nazywa związkiem, nie zamierzała ronić łez przez jakieś faceta. Nie lubiła uchodzić stereotypem kobiet, które rozpaczają po związkach, bo jej nadal trwał jednak nadmiar wspomnieć czy myśli, które głębiły się w jej głowie, doprowadzał ją do szaleństwa. Myślała, że kilkudniowy wyjazd do rodzinnego miasta, odwiedzenia przyjaciela, wspomoże jej w oczyszczeniu myśli i tak ona studentka, która starała się, być na wszystkich wykładach zerwała się, z trzech dni zajęć, by wyjechać do Phoenix i pobyć z wieloletnim przyjacielem. Początkowo nic nie zamierzała mu wspominać, że między nią a Michael nie jest zbyt kolorowo uznała ze to jest zbyt prywatna sprawa, po części nie chciała również go w to mieszać. Myślała, że Mike w końcu pójdzie po rozum do głowy, jednak ta sytuacja w studiu idealnie pokazała jej, że on nie zamierza się zmieniać, tym bardziej nie zmieni swojego nastawienia. I chyba nie była zbyt dobrą aktorką, bo Anthony prędko się połapał, że zmaga się z jakimś problemami. Nie musiał nawet wiele się nad tym zastanawiać. Nie co dzień przyjeżdża do niego w środku tygodnia, porzucając swoje życie w Los Angeles i pragnie zwalić mu się na głowę. Ostatnio gdy do niego przyjechała tak niespodziewanie były to jej problemy z Clarkiem, który znowu ją gnębił nie dość, że odnalazł ją w nowym miejscu, gdzie po części czuła się bezpieczna, to zaczął dosłownie ją szczuć i zatruwać jej życie na nowo. Zdecydowała się wtedy wycofać na jakiś czas z Miasta Aniołów i wyjechała, do którego kumpla znała od dziecka, przyznała się mu, że ma kłopoty. Przesiedzieli wtedy całą noc dyskutując o tym co się stało, oczywiście Anthony jak za każdym razem próbował ją przekonać, by zgłosiła wszystko na policje, jednak jak widać do tej pory, nadal tego nie zrobiła, bo zwyczajnie się bała i tym razem nie było inaczej gdy zobaczył ją na progu swojej kawalerki z małą walizką, nie pytając o nich, zaprosił ją do środka i obiecał, że może, zostać u niej jak długo tylko chce. Nie zabawiła długo jedynie pięć dni, jednak nie zmarnowała tego czasu. Początkowo miała ogromną wątpliwości czy zwierzyć się przyjacielowi ze swoich problemów z narzeczonym i pomimo że chciała zachować to dla siebie. Tony zbyt doskonale ją znał, był cierpliwy aż do chwili gdy sama mu się wygada. Mogła sama sobie zaprzeczać i uciekać od pewnych spraw jednak gdy była w obecności Browna wcześniej czy później i tak by się mu wygadała. Znała go od lat, ufała mu w ciemno, wiedziała, że jemu jak nikomu innemu może powierzyć swoje sekrety i mogła być spokojna, że nikt się o nich nie dowie.
    Taki przyjaciel to prawdziwy skarb a ona odnalazła go tylko dzięki temu, że jako bojowo nastawiona ośmiolatka pomogła gnębionego przez starszych chłopaków dwunastolatkowi, jej hart ducha jej uporczywość wygadania i umiejętność stawiania się innym sprawiła, że między nimi pojawiła się nić porozumienia, a po latach nazywali się przybranym rodzeństwem. Oboje wiedzieli, że gdy znajdą się w mroku, zawsze ta druga osoba odnajdzie ją i wskaże drogę do jasnego blasku. Może i się kłócili, bo nie zgadzali się w pewnych kwestiach, jednak ona uważała, że to nie niszczy relacji, wręcz buduje i nie każdy musi mieć takie same poglądy jak ona. Każdy ma prawo do swojego zdania.
    Jej sytuacja wydawała się na tyle dramatyczna wręcz kiepska, zwłaszcza z tak upartym narzeczonym jednak te dni w Phoenix zaowocowały niezwykle przebiegłym planem odegrania się na nim i odzyskaniem swoich rzeczy. Nie zamierzała mu podarować tego, co zrobił. Kradzieży nigdy nie będzie tolerować zwłaszcza własnych rzeczy. Mike poszedł o krok za daleko, jeśli teraz okazał się złodziejem, który podstępnie kradnie jej dokumenty, na co mógł sobie pozwolić gdyby powiedziała to sakramentalne, tak dlatego musiała zareagować w odpowiedniej chwili. Już nie wierzyła, że ich związek da się uratować, jednak jej narzeczony zapominał, że potrafi być osobą bardzo mściwą i zajadłą. Może i jej plan był nieco podstępny, jednak właśnie o to jej chodziło.
    Uniosła głowę, splotła ramiona ze sobą, opierając o swoje zgięte kolana, mimowolnie oparła brodę na swoich splecionych rękach, a kącik jej ust drgnął nieznacznie ku górze w bardzo szelmowskim uśmieszku, wiedziała, że może to być skrajnie niedojrzałe zachowanie, jednak chciała się zwyczajnie odegrać, pragnęła odpłacić Michaelowi czymś, co może wreszcie sprawi, że nasuną mu się jakieś refakcje i nie zamierzała publicznie go upokarzać, bo nie było jej celem, po części chciała nim wstrząsnąć, jednak coraz bardziej widziała, że może się to minąć z celem, jednak dla niej kluczową kwestią, o którą chciała walczyć to odzyskanie swoich rzeczy, nic innego nie chciała. Pragnęła odebrać to co do niej należało. Co było dla niej naprawdę obrzydliwe w zachowaniu Michaela to, że nie potrafił stawić czoła, prawdziwe w oczy. Oszukał ją i okradł bez jej wiedzy i tutaj już nie liczyły się jego dobre intencje to, że mogli się sprzeczać o jej jazdy to co innego niż bezczelnie odebrać jej dokumenty gdy zasnęła, a potem wprost w twarz wypierać się tego, chociaż nie potrzeba było dowód na to, że to on je zabrał, bo doskonale zadawała sobie sprawy, gdzie je porzuciła zeszłej nocy, lecz następnego dnia tajemniczo wyparowały. Nie odwiedził jej nikt prócz niego. Mógł zaprzeczać, kłamać, że to nie on, lecz oboje zdawali sobie sprawę, że to on był osobą, która zabrała te kluczyki. Jak w ogóle było mu nie wstyd. Wykorzystał to, że zasnęła po seksie i odnalazł jej kurtkę i tak po prostu zabrał, aż jej brakowało już słów, czy nawet wyzwisk pod jego kierunku, bo nie mieściło jej się to w głowie.
    Jak on w ogóle myślał, że po tym co zrobił, mogła mieć do niego jakiekolwiek zaufanie? Ufa się osobą, która nie oszukują cię, nie odbiera rzeczy bez jej wiedzy i już nie chodziło jej o to, że ona mu nie brała bluz czy koszul, bo raczej to normalne w związkach, sam nie raz mówił, że jak ma ochotę, niech bierze, robiła to za jego zgodą, ale coś takiego.
    Gdyby nie zdarzyła się ta sytuacja, zapewne nigdy nie uwierzyłaby, że Mike może być tak obłudnym kłamcą. Nie posądziłaby go nigdy za bycie takim skurwysynem, jak jest obecnie. Jednak pomimo że ich związek raczej szedł na straty, bo ona osobiście nie widziała szansy na ratunek, bo głównie od Michaela zależało czy widziała, chociażby tę minimalną chęć do zmian przeprosin i oddanie jej rzeczy, lecz nie widziała tego, a co tylko dawało jej wyraźne do zrozumienia, że jemu przestało zależeć na niej, na nich, na relacji opartej na wzajemnym zaufaniu i szacunku.
    Podniosła się na równe nogi i podążyła w stronę salonu. Czasami zastanawiała się, czy w niej jest taki urok, że przyciąga niewłaściwych facetów, owszem na początku wręcz są ideałem jej wymarzonym księciem z bajki, lecz po czasie pokazują swoje prawdziwe oblicze, czy naprawdę nie mogła mieć faceta, który nie wykorzystywałby jej. Czy to sam fakt, że praktycznie można było potraktować ją jak praktycznie nikogo na wzgląd samej jej przeszłości tego, że wychowała się w miejscu, w którym nie chciała być, lecz nie miała wyboru? Owszem dzieciaki z domu dziecka miały trudniej i mimo że ona osobiście nie miała problemów finansowych, co jest największym zmartwieniem nastolatków zbliżających się do dorosłości, z perspektywą opuszczenia bidula czy los postanowił postawić na jej drodze zupełnie inne zmartwienia. Czasami zastanawiała się, czy nie lepiej byłoby jej samej albo mając przelotne znajomości. Nic zobowiązującego. Partnerzy na krótką chwilę, z którymi i tak pewnie by łączył ją jedynie seks i nie myślałaby tak gdyby nie ostatni czas gdzie coraz bardziej zaczęła poznawać samą siebie i swoją seksualność. Musiała przyznać, że pragnęła zgłębić więcej obszarów swojej natury intymnej i nie zamierzała ukrywać, że bardzo ją ciekawiły inne doświadczenia, które mogła przeżyć. Sama od pewnego czasu zaczęła dostrzegać u siebie zainteresowanie płcią piękną i to nie miało nic wspólnego, z tym że przestali ją interesować faceci, bo ci nadal ją intrygowali, jednak bardziej powiedziałaby, że bardziej to, że czuła pociąg i do mężczyzn i coraz częściej do kobiet. Nie jednokrotnie łapała sama siebie na sytuacjach, że gdy chodziła sama, często zwracała uwagę na to mijające ją dziewczyny czy nieco starsze kobiety najbardziej przyciągały ją przedstawicielki tej samej płci z bardzo obfitym biustem i głębokim dekoltem, starała się z tym walczyć, jednak bywało to silniejsze od niej samej. Czy w takim razie bałaby się poeksperymentować? Odpowiedź wcześniej byłaby zapewne negatywna, lecz teraz powiedziałaby, że tak chciała chętnie spróbować. Skoro wszystko jest dla ludzi to dlaczego miałaby z tego nie skorzystać. Potrzebowała lat oraz długich miesięcy terapii, by zwalczyć swoje wewnętrzne blokady, pokonać widma przeszłości i pojąć, że to, co się wydarzyło kiedyś, to do czego dopuszczali się inni względem niej, absolutnie nie jest jej winą i nie powinna nawet mieć wyrzutów sumienia. Po części pomagało jej w tym jej nieco śmielsza natura, otwartość skryta pod płaszczykiem ciszej, lecz zbudowanej nastolatki. Musiała powiedzieć to głośno może i są przeciwnicy terapeutów albo zdarzają się dziewczyny, które nie są do tego przekonane jednak w jej przypadku, wiele jej pomogła zwyczajna rozmowa, przepracowanie wspólnie z Camilą jej traum, pogodzenie się z piekielną przeszłością. A to jest chyba najważniejsze, by pojąć, że przeszłości, nie zmienimy, możemy nauczyć się ją akceptować i z czego nie wątpliwie była dumna to, że przez Clarka zraziła się do sprawienia rozkoszy facetowi, dzięki przepracowaniu jej traum, wcześniej wręcz na samą myśl czuła odruchy wymiotne, jednak po czasie sama zapragnęła znowu spróbować i wcale nie żałowała. Nie widziała w tym nic wstrętnego, odrażającego jak kiedyś po części zaczęła do tego podchodzić, inaczej to również zależało od podejścia partnera. Kent był wręcz obrzydliwy w swoim podejściu, to jak się zachowywał. Przy Mike’u było inaczej coś, co kiedyś było dla niej, wręcz wstrętem okazało się jej cholerną słabością. Jeśli naprawdę jej związek z nim obecnie jest skazany na porażkę, to daje, je poczucie zupełnej bezkarnej wolności i być może będzie jeszcze mieć okazje spełnić swoje najgłębsze fantazje seksualne, ale to czas pokaże, jak potoczy się ich losy. Pozytywów w ich sytuacji absolutnie nie widziała.
    Ubierając na swoje ramiona skórzaną kurtkę, stając przed ogromnym lustrem w swojej garderobie z uwagą, przyjrzała się swojemu lustrzanemu odbiciu i wręcz uśmiechnęła się wrednie, lustrując samą siebie. Standardowe skórzane spodnie, opinały jej pośladki, na stopy wsunęła wyższe kozaki na obcasie, pod ciemnym materiałem kurtki, założyła top, lecz który odsłaniał brzuch i miał niezwykle głęboki wygląd. Zbyt doskonale poznała słabości swojego narzeczonego, by nie wiedzieć jak go podejść, a to jak teraz wyglądała, zwyczajnie uwielbiał w niej ten wygląd.
    Chwyciła wsuwkę do włosów, by spiąć je w bardzo grubego warkocza. Chwyciła ze stolika czerwoną szminkę i podkreśliła nią swoje usta, mimo że z kosmetykami tak bardzo się nie bratała, to jednak do podkreślenia wyglądu zrobiła nieco drapieżny makijaż, a czerwone usta działają na mężczyzn niezwykle kusząco. Poprawiła się po raz ostatni i uznając, że jest gotowa, powoli do miasta zbliżała się noc, więc to była idealna pora.
    O swoich domowych pupili nie miała co się martwić, wiedziała, że są w bezpiecznych rękach pod opieką jej brata i jego dziewczyny, oboje byli świadomi, że niby miała przyjechać dopiero jutro, jednak odkąd jej plan urodził się w głowie, zmieniła plany i zdecydowała się na powrót dzień wcześniej by móc spokojnie zrealizować go. Wychodząc, z garderoby nie rozglądała się po sypialni, wręcz od razu wyszła na korytarz. Schodząc do salonu, patrzyła na pusty pokój jedynie, zabawki jej zwierzaków były rozrzucone po kanapie, czego nie zdążyła posprzątać, jednak nie przejmowała się tym i po prostu podeszła do drzwi. Chwyciła klucze od samochodu, i tak będzie musiała po niego wrócić albo motor jednak musiała jakoś dostać się do jego domu.
    Wyjeżdżając spod podziemnego garażu wyjechała w chwili gdy za horyzontem zniknęło ostatni pomruk dzisiejszego słońca a nad miastem zapanował mrok. Przejechała przez bramę, wjeżdżając na znajomą drogę. Wkrótce jednak znalazła na jednej z głównych dróg miasta. Jadąc przed siebie mimowolnie z jej ust nie chciał zejść uśmiech gdy myślała, co za chwile może się stać.

Tym razem dojechanie pod dom ukochanego zajęło jej mniej niż pół godziny. Zaparkowała na podjeździe. Wyjmując kluczyki ze stacyjki, wysiadła z samochodu i od razu pokierowała swoje kroki do drzwi wejściowych. Po raz ostatni wygładziła swoją kurtkę i przybierając jak niewinną pozę, na jaką było ją stać, uniosła dłoń i zadzwoniła do drzwi. Oczekiwała chwile, aż ktoś jej otworzy nie musiała czekać zbyt długo gdy usłyszała szczęk otwierających się blokad, wręcz zajęło sekundę, by mogła zobaczyć po drugiej stronie zdumionego i wręcz zaskoczonego Michaela.
    — Julio? — spytał zdumiony — Co tu robisz? — nie dało się ukryć szoku na jego twarzy.
    Wcale się nie dziwiła, praktycznie nie odzywali się do siebie przez parę dni, a tu pojawia się na progu jak do niedawna ich wspólnego domu. Niemal czuła jego przeszywające spojrzenie na sobie gdy zlustrował ją swoimi ciemnymi oczami. I mógł to ukrywać, lecz nie mógł, bo mogła wrażenie ujrzeć, jak wręcz pojawił się błysk w jego ciemnych spojrzeniu, który nie był tak łatwy do ukrycia.
    — Nie uważasz, że musimy o czymś porozmawiać? — spytała z ogromną niewinnością w głosie.
    — Jeśli przyszłaś mnie przez…
    — Ale ja nie przyszłam nalegać, o to byś zwrócił mi swoje rzeczy — przyznała, kłamiąc — Przyszłam, by ci powiedzieć, że miałeś racje.
    Widziała jak wręcz wyszczerzył na nią oczy zupełnie się nie spodziewając tego co właśnie powiedziała. Ona wręcz w duchu hamowała śmiech, z trudem powstrzymywała śmiech, który uwierzył w jej piersi. Tak okłamywała i oszukiwała go w tej chwili zupełnie jak on, lecz taki miała cel.
    — Mogę wejść?
    Przepuścił ją w drzwiach, wchodząc do środka, nawet nie mrugnęła, słyszała, jak zamyka za nią drzwi, po czym słyszała każdy jego krok za sobą gdy oboje przeszli do środka, w końcu stanęli pośrodku salonu, a ona odwróciła się w jego kierunku, z niezwykle przepraszającą miną. Co jeszcze bardziej wprawiło go w zaskoczenie, lecz nie był świadomy, że zupełnie jak on przed paroma dniami tak i ona jedynie gra, by go zwieść.
    — Muszę niestety powiedzieć, że miałeś racje. Ryzykowałam życiem dla głupiej jazdy, by poczuć więcej adrenaliny, jednak chyba pora z tym skończyć.
    Pomimo że okłamywała go, lecz te słowa przychodziły jej, z trudem wyścigi były czymś, w czym się spełniała, nie było pasją i zamiłowaniem jednak szybka jazda nie jednokrotnie pomagała jej pozbyć się negatywnych emocji.
    — Wreszcie zrozumiałaś, co chciałem ci powiedzieć — spytał, widział, jak rozpiera go wręcz duma.
    Wręcz z trudem hamowała uśmiech gdy tylko widziała, jak patrzy na nią z zaskoczeniem, lecz przemawiała niezwykła pewność siebie. Wręcz był sam z siebie dumny, że zdołał swoją upartą dziewczynę, wręcz przekabacić na swoją stronę, zdołał przemówić jej do rozsądku, lecz tak naprawdę nie sądził, że jedynie tą postawą kopie sobie własny grób. Lecz to nie miało praktycznie żadnego znaczenia, z chwilą gdy poczuł zmysłowe usta swojej narzeczonej. Brakowało mu czułości od niej przez ostatni dni i nie zamierzał kłamać ani oszukiwać.
    Nie chciała tego robić, jak nigdy nie miała najmniejszej ochoty okazywać mu czegokolwiek uczuciowego czy empatycznego, ale musiała, z trudem powstrzymała się, by nie wyrwać się, z jego uścisku, lecz ona wykorzystała chwile i zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, on pochłonięty namiętnością zorientował się dopiero wtedy gdy odsunęła się od niego, lecz nie na długo, chwytając go za krańce rozpiętej koszuli, wręcz jak szmacianą lalkę pociągnęła za sobą. Mimowolnie się uśmiechnął gdy zrozumiał, dokąd go ciągnie, nie sprzeciwiał się jej, co jedynie ułatwiło jej zadanie.
    Gdy tylko znaleźli się w sypialni, zdjęła, z jego ramion koszulę rzucając gdzieś w kąt, zbytnio się tym nie przejmując, usadowiła go wręcz przymusowo na tyle blisko szafki, że bez trudu mogła do niej sięgnąć, lecz by odciągnąć jego uwagę, usiadła na jego biodrach, ujmując jego twarz w dłoni, lekko zwracając ku sobie, zatracił się na dłuższą chwilę, w pocałunku co dało jej idealną okazję, wyciągnąć dłoń do szuflady, z której na oślep odnalazła coś, czego szukała. Chłód metalu sprawił, że zacisnęła swoje palce na zdobionym metalu i wyciągnęła go, pomimo lekkiego hałasu on praktycznie nie zareagował zbyt skupiony na całowaniu jej gdy tylko dostrzegła, że stara się chwycić przód jej kurtki, już zamierzał ją zdjąć, jednak wykazała się szybszym refleksem i zapięła mu na dłoni metalową obręcz, widziała jego zaskoczone spojrzenie, lecz ona z niewinnością spojrzała na niego, odsunęła się, mówiąc, z niezwykłe zawadiacki głosem:
    — Chce się bardziej pobawić.
    Patrzył na nią, jakby podejrzliwe przez króciutki moment spoglądał na nią, lecz chyba jej uwierzył, bo dostrzegła to niemal od razu, wręcz poczuła, jak jego męskość zaczyna napierać na jej udo, a jemu samemu zaczęło to bardzo utrudniać sprawę, bo pragnął się pozbyć niewygodne materiału.
    — Połóż się — poprosiła.
    Zrobił to, niemal od razu nie musiała go nawet specjalnie nakłaniać do tego. Gdy tylko wygodnie się położył na stosie poduszek, ona wykorzystała okazje i spięła jego drugą rękę, tak że teraz nie miał nawet jak się ruszyć. Jednak nie zamierzała to tak zostawić. Sięgnęła do zapięcia jego spodni, rozpinając guzik nie trudziła się z czymś takim jak zbędne formalności on sam wręcz zaczął jej to sam ułatwiać podniósł biodra gdy ona sama zdjęła wraz ze spodniami jego bieliznę. Z trudem się powstrzymała przed wrednym uśmiechem, widząc, jak jego członek unosi się znacząco do góry. Lecz czy zamierzała się bawić, nie miała nawet takich planów.
    — Teraz tu grzecznie na mnie zaczekasz, a ja pójdę odzyskać to co moje — powiedziała z trudem, hamując śmiech.
    — Co!? — spytał zaskoczony — Julio wygłupiasz się prawda.
    Pokręciła przecząco głową, z lekkim ironicznym uśmieszkiem na ustach.
    — Mówiłam, byś ze mną nie zadzierał prawda? — spytała dość wymownie, puszczając mu oczko.
    Dopiero wtedy zrozumiał, że to był jedynie podstęp jego narzeczonej, że te wszystkie słowa straciły na znaczeniu, oszukała go zupełnie jak on przed paroma dniami ją. Odegrała się na nim, teraz tylko obawiał się jednego, że znajdzie kluczyki. Mógł tylko, patrzeć jak schodzi z łóżka.
    Zeszła z jego bioder z niezwykle wrednym uśmieszkiem, gdy patrzyła, jak wręcz szarpiąc się, próbował się wydostać, jednak nawet nie zareagowała, gdy krzyknął za nią:
    — Julio nie wydurniaj się, tylko mnie uwolnij!
    Ona jednak zignorowała go. Nie miała takiego zamiaru. Wychodząc z sypialni, na moment przystanęła na korytarzu, myśląc, gdzie mógłby ukryć jej kluczyki i dokumenty. Studio było zbyt banale i na pewno by ich tam nie skrył, pokój gościnny tym bardziej, zagłębiona w swoich przemyśleniach dopiero po chwili dostrzegła siedzącego przed nią Jaya, który szczeknął głośno, czym ponownie wróciła do rzeczywistości, popatrzyła na niego, a ten od razu wstał i podążył w głąb korytarza, zmarszczyła lekko brwi gdy widział, jak wchodzi do gabinetu.
    — Nie żartuj, że on tam je ukrył — husky ponownie zaszczekał merdając ogonem gdy stanęła na progu biura.
    Podeszła do biurka i usiadła przed nim, powoli zaczęła przeszukiwać szuflady, lecz nic prócz stosu papierów nie zobaczyła, przysiadła w zamyśleniu i mimowolnie popatrzyła na syberyjczyka który wpatrywał się w jedną z szafek. Podążając jego spojrzeniem, w jej oczy rzuciła się szafka, w której był ukryty sejf.
    — A tu cię mam kotek — powiedziała do siebie.
    Największym błędem Michaela Shinody w obecnej chwili było poddanie kodu do skrytki swojej ukochanej i nie zmienię go. Gdy ona otworzyła drzwiczki szafki, ujrzała przez sobą małe metalowe pudełko zabezpieczone klawiaturą. Wpisała od razu ciąg czterech cyfr i a metalowe wieku otworzyło się, widząc tam kilka bardzo istotnych i wartościowych rzeczy, jednak ją interesowało tylko jedno, zaczęła przerzucać dokumenty czy ważne pamiątki, by w końcu odsunąć teczkę, którą skrył. Dobrze ją poznawała, była to ta sama, gdzie on sam skrył jej nagi wizerunek, który sam namalował, gdy przesunęła w bok ciemną tekturkę, tam zobaczyła coś, co odbiło światło lamp, sięgnęła po to i wręcz uśmiechnęła się z radością gdy w jej dłoniach znalazły się kluczyki od jej kochanego kawasaki. Dokumenty od motoru rzuciły się jej od razu w oczy, które od razu złapała i wsunęła do kieszeni. Zacisnęła palce na swoich kluczykach wręcz, z dumnym uśmieszkiem powiedziała cicho:
    — Jeden zero dla mnie! — powiedziała chytrze.
    Zamknęła drzwiczki sejfu i zwróciła się do Jaya, przy którym ukucnęła i zaczęła drapać za uchem.
    — Bardzo dziękuje za pomoc — powiedziała, głaszcząc bardzo zadowolonego psiaka.
    Wyprostowała się po krótkiej chwili, po czym wyszła z gabinetu. Przeszła przez korytarz tylko na moment, by wrócić do sypialni, stanęła w przejściu:
    — Kotek nie zadzieraj ze mną następnym razem — powiedziała dumnie, unosząc do góry dłoń, na której zawiesiła kluczyki i niemal w tej samej chwili zobaczyła zaskoczoną twarz Michaela jednak po chwili, dostrzegła irytacje mieszającą się ze złością.
    — Mogłem ukryć je gdzie indziej — pomimo że powiedział do siebie, ona wyraźnie to usłyszała.
    — Dobranoc kotku — powiedziała, odwracając się na pięcie.
    — Julio nie zostawiaj mnie tak! — krzyknął za nią.
    Lecz jego narzeczona już go nie słuchała, mógł tylko obserwować, jak znika za drzwiami, pozostawiając go zupełnie pozbawionego możliwości się ruszenia. Bezczelnie go przykuła do łóżka i odeszła jak nie mógł czuć wściekłość na nią. Na co sobie ona w ogóle pozwoliła.
    Związek Julii Bennington i Mike Shinody upadał!

✰✰✰

Harmonogram na lipiec:

Rozdział 32 - 1 lipca
Rozdział 33 - 8 lipca
Rozdział 34 - 15 lipca
Rozdział 35 - 22 lipca
Rozdział 36 i 37 -  29 lipca

No comments:

Post a Comment