Saturday, March 25, 2023

III 18 — POWRÓT WILCZYCY

    — Mam dla was wiadomość! — wykrzyknął Derek.
    Stanął wśród grupy przyjaciół pasjonatów szybkiej jazdy, mocnych wrażeń i skoku adrenaliny, rozsiedli się na poniszczonych trybunach. Stadion, w którym urządzili sobie tor do wyścigów, niszczał coraz bardziej, jednak oni nie byli zbytnio przejęci, koniecznością dla nich była jedynie trasa, która się ciągnęła przy siedzeniach poniszczony asfalt, dawał jeszcze radę znosić wszelkie drifty czy szybką jazdą oraz nagłe hamowanie. Jednak już powoli widać było, że trasa wymagała remontu.
    — O co chodzi? — Dragon niespodziewanie stanął u boku jednego z liderów, który stanął na wyższym stopniu, przerywając nagłe rozmowy, które się toczyły wśród nich.
    Opuściła dłonie, spoglądając na jednego z kumpli, wtedy dostrzegła w jego dłoni kartkę papieru zapisana komputerowym drukiem. Zmarszczyła brwi, bo nie pamiętała, by ją miał na początku treningu, który przed paroma minutami się skończył, a oni usiedli w grupce, by móc zwyczajnie spędzić ze sobą czas, zanim rozdzielą się w swoją stronę i każdy z nich pojedzie do siebie.
    — Słuchajcie — powiedział już spokojniejszym głosem, gdy cała ekipa zwróciła na niego uwagę — Rozmawiałem przez ostatnie tygodnie z przyjacielem z Hiszpanii, we wcześniejszych czasach rywalizowaliśmy na zawodach, sam stworzył grupę amatorów szybkiej jazdy i zaproponował mi oraz innym byłym profesjonalnym motocyklistą, którzy są już na emeryturze, ale mimo tego nie zrezygnowali z pasji i zupełnie jak ja i Owen stworzyli grupę miłośników szybkiej jazdy do wybrania z ich grób dwojga najlepszych, którzy spotkają się w Hiszpanii na wspólnych wyścigach.
    — Właściwie jest coś do wygrania, czy po prostu takie spotkanie i popisywanie się umiejętnościami? — odezwała się, czym zwróciła na siebie część uwagi grupy.
    — Nie do końca…
    — To znaczy? — wtrącił się Rocky, który siedział tuż za nią, patrząc na przyjaciela.
    — Chcieliśmy spotkać się i zebrać fundusze na pomoc dzieciakom z lokalnego domu dziecka. Mój kumpel wychował się w sierocińcu i chciałby zebrać pieniądze, by wyremontować tamtejsze sierociniec i kupić maluchom nowe zabawki czy nawet ubrania.
    Słysząc tę sugestię, mimowolnie poczuła skurcz w żołądku na myśl o bidulu, cholernie było jej patrzeć, jak inne dzieciaki muszą żyć w warunkach, które ujmując na rozwoju małego człowieka, sama przeżyła młodzieńcze lata w tym miejscu i naprawdę było jej cholernie przykro tych dzieciaków. Sama od praktycznie dwóch lat bawiła się w Świętego Mikołaja i pomimo że pragnęła pomagać, więcej liczy się gest. Zawsze starała się zrobić, chociaż malutkie podarunki dla dzieciaków z domu dziecka, który znalazła w pobliżu swojego apartamentu, czasami ich odwidziała, by się pobawić z nimi i spędzić nieco czasu i owszem pracowała jako wolontariuszka w bidulu, teraz pomimo nawału pracy parę razy w miesiącu szukała, chociaż dwóch godzin by odwiedzić te maluchy i spędzić z nimi czas. Chciała, chociaż podarować im namiastkę szczęścia tego co ona nie doświadczyła. Dzieciaki z początku były wobec niej nieufne to normalne jednak z czasem ją polubiły, a teraz wiele z młodszych lubiło ją nazywać ciocią i niezwykle ceniła ludzi, którzy tam pracowali, byli zupełnym przeciwieństwem opiekunów, którzy się nią zajmowali, tych których, spotkali, mieli serce do tych dzieci i zajmowali się nimi, jak najlepiej potrafili, by wynagrodzić im brak rodziny. Za każdym razem gdy przychodziła, ciepło ją witali. Była wobec dzieciaków bardzo empatyczną osobą, bo wie, jak mogą się czuć, same nie mając rodziców, rodzeństwa czy rodziny, która by się nimi zajęła i tak niektórym się z nim udaje zaznać ogromu szczęścia i znaleźć nowy dom, ale częściej pary, które decydują się na adopcje, pragną noworodki. Rozumiała ich podejście, bo pragnęli być w życiu dziecka jak najdłużej i zajmować się nimi od maleńkości jednak nie mogła powiedzieć ze nie było rodzin, które adoptowały starsze dzieciaki, bo były, najmniej szans mieli nastolatkowie oni niechętnie, byli brani nawet mało osób, się nimi interesowało, ale co mogła zrobić, każdy podejmuje decyzje, zgodne ze sobą.
    — Zgadzam się w ciemno, nieważne kto powiedzie, to szlachetny cel trzeba podarować tym dzieciakom trochę radości — głos Eleny wyrwał ją z głębszej zadumy.
    Spojrzała na koleżankę, a na jej ustach widział goszczący uśmiech. Przebiegła spojrzeniami po innych członkach grupy, którzy przytaknęli. Na moment zatrzymała się dłużej na Alexisie, który patrzył swoim intensywnym zielonym spojrzeniem. Bezgłośnie wręcz go zapytała, o co chodzi jednak ten oderwał od niej wzrok ponownie spoglądając na Dereka. Tak naprawdę rodzina Agreste wiedziała, że jest z bidula. Przyznała się kiedyś do tego Adrienowi oraz jego mamie, dlatego Emilie wciąż lamentowała nad tym że gdyby mogła ją wcześniej, poznać adoptowałaby ją bez dwóch zdań. Matka byłych modeli bardzo ją polubiła, wręcz pokochała niczym córkę, której nie miała, a zawsze pragnęła.
    — Co do terminu z racji tego, że w przypadku Julii studiuje oraz nas, że pracujemy zawody, odbędą się w czerwcu by osoby, które zostaną wyłonione, mieli czas wziąć, potencjalny urlop w przypadku naszej Fire nie będzie problemu, bo kończy rok a pracę wręcz ma niestandardowych godzinach — mimowolnie spojrzał na nią, a ona uśmiechnęła się zupełnie, zapominając to, jak ją nazywali.
    Nie to, że kompletnie o tym nie pamiętała jednak przez ostatnie tygodnie, nie słyszała tego, z ich ust z nawet tak banalnej racji, że się nie widzieli.
    — Przez kolejne tygodnie będziemy ćwiczyć i wyłonię wraz z Owenem dwie osoby, które pojadą z nami. Oczywiście konkurować będą miedzy sobą nasi podopieczni, my jako wasi tak zwani liderzy znamy swoje umiejętności, bo akcja jest tworzona przez byłych sportowców, którzy już mieli ze sobą przyjemność konkurować. Tak planujemy zrobić wyścig między sobą jednak bardziej w formie honorowej rywalizacji niż zasadami, które będą objęci wybrani przez nas motocykliści — powiedział Owen — To wszystko, jesteście wolni, jak chcecie zmywajcie się.
    Ona jednak nie podniosła się, jak większość siedziała wciąż na tym samym miejscu, popadając w lekką zadumę. Nie powie, spodobał się, jej ten pomysł. Szlachetny cel, który ma pomóc dzieciakom. Bardzo by ceniła taki gest czy dar jak mogła to określić ze strony sportowców, którzy pragnęli uzbierać pieniądze, z zapewne biletów chcąc wspomóc lokalny dom dziecka.
    Siedząc tak zamyślona nie dostrzegła jak większość grupy już wyjechała a ona została wraz ze starszym z braci Agreste na stadionie, który gdy tylko dostrzegł, że ostatni motocykl znika w bramie, przesiadł się na niższą ławkę, gdzie siedziała przyjaciółka jego brata oraz jego dziewczyny po części i oni byli dobrymi znajomymi. Jeździli ze sobą czasami, widywali się w jego rodzinnym domu, czy nie kiedy była zaproszona na wspólny obiad, oczywiście nie chcąc się zgodzić jednak uległą namową jego mamy. Dobrze wiedział, jak jego matka przywiązała się do Julii, nie raz słyszał, jak rozmawiając, z Gabrielem pragnie postarać się o jeszcze jedno dziecko, bo nie dało się ukryć jego matka, marzyła o córeczce, jednak ojciec podchodził nieco, z dystansem bardziej uspokajał ją, że prędzej zostanie babcią niż mamą po raz kolejny, niespełnione marzenia o posiadaniu córeczki przelała na Julie, którą tak zaczęła traktować i czy on albo Adrien mieli jej to za złe?
    No nie!
    Oni czy Julia byli już dorośli i nie było mowy by czuć żalu do przyjaciółki ze ich mama ją pokochała i uwielbiała spędzać z nią czas, Gabriel również uwielbiał spędzać z nią czy Marinette czas może i ona nie była projektantką, jak potencjalna synowa jednak była artystką i nie raz potrafili przesiedzieć i przegadać parę godzin na temat sztuki, którą jego rodzice się pasjonowali. Nie bez powodu mają wiele portretów znanych malarzy i nie zabrakło w nich dzieł Julii która, mimo że nie była tak znana co taki Van Gogh czy Leonardo da Vinci to jednak potrafiła ująć na papierze piękno, widać, że kochała, co robiła, że miała do tego serce i posiadała rozległą wiedzę, chociaż nadal twierdziła, że nie wie wszystkie i to prawda nikt nie wie o wszystkim, jednak nie można było jej zarzucić, że nie posiada nie wątpliwie talentu do malowania:
    — A ty czemu nie jedziesz? — spytała.
    Drgnął na dźwięk jej głosu i zobaczył, jak lekko przechyla się w jego stronę, by móc na niego spojrzeć, dostrzegł nikły uśmiech, który skrył się w kącikach jej malinowych ust. Jej oczy, mimo że nie tryskały już takim entuzjazmem co parę godzin wcześniej z racji na wiele godzin treningu, a teraz był bardzo wczesny jeszcze ciemny ranek to sam podejrzewał ze nie wyglądał najlepiej. Czuł ze jak wróci do mieszkania, które wynajmował, z dziewczyną będzie miał małą jazdę, że nie było go całą noc. Jednak nie mógł przewidzieć, że trening im się znacząco przedłuży.
    — Wolę jak najdłuższej przeciągnąć potencjalną kłótnię z Destiney — stwierdził lekkim tonem.
    Spojrzeli oboje na siebie jednocześnie, wybuchając gromkim śmiechem:
    — Chyba mam podobnie — odezwała się Julia gdy tylko zdołała się uspokoić — Mike mi głowę zmyje, miałam, jechać na trzy godziny jest… — mimowolnie podniosła dłonie, by odsunąć rękaw skórzanej kurtki — Dochodzi prawie szósta rano — rzuciła, poprawiając mankiet kurtki i patrząc na przyjaciela.
    — Co właściwie uważasz o tej akcji. Pytam cię jako byłą wychowankę sierocińca… Wybacz, jak cię uradziłem.
    — Niby czym? Tym, że chcesz wiedzieć, czy to dobry pomysł? Dla mnie to znakomity nawet jeśli nie będą wylosowaną, uważam, że to bardzo szlachetny cel. Dzieciakom w takich miejscach żyje się trudno i zabawki się niszczą gdy przechodzą, z rąk do rąk nie wspominając o ubraniach. Możesz mi wierzyć albo nie, ale na mnie ciuchy, które nosiłam w bidulu, zwisały i były tak potarte, że powinny trafić na szmaty, a nie do mnie, jednak nie miałam wyboru i musiałam chodzić gdy przeprowadziła się do brata, to on wręcz mnie na zakupy wyciągnął, bym miała w czym chodzić więc czy uważam, że jest to dobry pomysł oczywiście nawet bardzo. Młodzież czy dzieci powinny mieć trochę radości, a skoro jak wspominał Derek jego przyjaciel, chce znaleźć pieniądze na remont, to podpisuje się obiema rękami pod tym. Jednak to zależy właśnie od niego czy Owena kogo zdecydują się wybrać, na kogo się nie zdecydują poprzeć, tej osoby, przecież nie raz w nie jednych zawodach wybierano dwóch czy trzech przedstawicieli z gruby i oni jechali. Nie jesteśmy dziećmi, by być zazdrosnym o wyjazd drugiego. Chociaż z całym sercem przyznam, że zwiedzenie Hiszpanii jest moim największym marzeniem, jednak jeśli nie pojadę w tych zawodach, to i tak planuje wylot w wakacje — wspominała — Czas pokażę do czerwca, jeszcze sześć miesięcy na razie skupię się na przygotowaniach — mówiła, by potem ponownie zerknąć na niego — A ty masz podejrzenia, kogo mogą wybrać. Przyznać trzeba ze ty i Rocky jesteście najlepsi z grupy.
    — Szczerze?
    Skinęła lekko głową, jednak nie odezwała się, pozwoliła mu dalej mówić:
    — Być może jest, jak mówisz i mogę podejrzewać, że wyślą mnie i Ricka, ale to czas pokaże, mogą zmienić, decyzje nagle dlatego każdy ma równe szanse. Owszem ja Dragon czy Rocky jesteśmy praktycznie od początku, ale na przykład Elena doszła do nas rok przed tobą i osobiście uważam, że jest naprawdę świetną zawodniczką, tak jak w przypadku Ivy dla niej drifty są mocną stroną i nie można ująć ci, ponieważ kilkukrotnie pokazałaś, że masz w sobie taką chęć do rywalizacji samozaparcie, że wygrałaś już na nie jednych zawodach. Mogę powiedzieć, że nasza grupa jest naprawdę dobrze zgrana i po wielu treningach pokazały się nasze indywidualne cechy, jednak każdy ma te same równe szanse. Trudno stawiać mi kandydatów, bo to decyzja chłopaków — przyznał.
    Musiała mu przyznać racje, praktycznie jeździła z nimi od trzech lat i mimo że nazywali siebie amatorami, to trudno już mówić o totalnej amatorszczyźnie z samej racji, że treningi i wyścigi, w jakich brali udział czy to grupowo, czy wysyłano reprezentantów, rozwinęły ich umiejętności oraz rozpaliło w przypadku jej większą miłość do szybkiej jazdy. Kolejne miesiące będą decydujące dla nich oraz ich liderów, którzy będą musieli podjąć trudną decyzję i wybrać tych najlepszych, którzy pojadą wraz z nimi.
    Jednocześnie popatrzyli na wschodzące słońce nad horyzontem. Wstał nowy dzień oraz poranek co za tym idzie to chyba, była już najwyższa pora, by zebrał się i jechać do siebie. Ona sama marzyła już tylko o wygodnej piżamie i ciepłym i wygodnym łóżku. Z cichym jękiem podniosła się na nogach, jej kumpel wręcz poszedł w jej ślady.
    — Nie możemy tego, chyba przedłużył — skomentował Alexis, wracając do początku ich rozmowy.
    Sięgnęła po kask, wsuwając go sobie na swoje upięte włosy. Dużo lepiej jej zwyczajnie się prowadziło gdy kosmyki ciemnych brązowych loków nie latały jej dosłownie po całej twarzy i co ważnie mniej ryzykowała jakimś wypadkiem, dlatego tak często plotła włosy gdy jechała na trening.
    Wsiadając na maszynę, pomachała do starszego chłopaka, który uruchomił już motor. Sama przekręciła kluczyk w stacyjce, odpalając napęd. Słyszała to znajome mruczenie silnika gdy nawróciła się jadąc za starszym z Agreste’ów przez wjazd w stadionie wjeżdżając na nieco polną drogę.
    Jechała w skupieniu przez ulice metropolii, na których zaczął panować poranny zgiełk i ruch, co wcale ją nie dziwiło, było już parę minut, bo szóstej rano był to czas, w którym ruch nie był tak wielki jednak za godzinę pewnie będą drogi zakorkowane, pomimo że dziś sobota, jednak wielu mieszkańców jeździło do parków czy na jakieś wypady nie siedzieli w domach, a turyści, którzy odwiedzali miasto, nawet w weekendy zwiedzali słynne Los Angeles. Czasami marzyła, by uciec od tego ruchu i harmideru w jakieś zaciszne miejsce, jednak z drugiej strony uwielbiała życie towarzyskie i na dłuższą metę potrzebowała tego brichtu żyjącej metropolii. Przywykła już do tego. I będąc, z Mike w wiosce w Szwajcarii odetchnęła od tego, zgiełku to teraz było miło jej wrócić. Dla niej parę dni w jakimś spokojniejszym miejscu, które pozwoli się wyciszyć i odetchnąć jest idealne, bo bądź co bądź była dziewczyną z miasta. Mogła narzekać na wiele utrudnień, jednak żyła w Los Angeles wcześniej w Phoenix to jednak lubiła to pęd życia. Taki domek w zaciszu jest idealny na parę dni, by odpocząć, nabrać nowej energii i wypocząć. Marzył się jej taki domek w jakieś wiosce najlepiej pod górami, od ostatnich świąt zakochała się w klimacie górskiej chatki pod szczytem wzniesień i chciała takie miejsce w kraju. Nie koniecznie myślała o Kalifornii, mimo że są u nich góry to jednak może okolicy Atalanty któreś z Karolin byłby idealne takie malutki domek by czuć ten sielski klimat szczególnie gdy pojawią się dzieci.
    Miała marzenia i owszem, jednak to zupełne przeciwieństwo tego, gdy ich nie posiadała. Praktycznie wiele jej wyobrażeń się spełniło prócz wyjazdu do kolejnego z państw Europy. Marzyła zwiedzić Hiszpanii i miała wobec tego planu po ukończeniu tego roku, już teraz powoli zaczęła odkładać jakieś drobne na wyjazd. Mimo że pracowała i mogła przeznaczyć pewną kwotę na wylot, czy zwiedzanie to woli jakąś cześć sumy odkładać, by na więcej sobie pozwolić, nie poprosi nigdy Mike’a o pieniądze. Już teraz mieli małe sprzeczki po tym gdy się wprowadziło i głównie chodziło o domowe finanse. Shinoda chciał za wszystko płacić, za co się nie zgadzała ta mała odyseja, trwa odkąd praktycznie się do niego, przeniosła w tamtym roku, gdzie chciała pomagać pieniężnie, na co się nie zgadzał, z uporem jednak płaciła za zakupy, a jego poprosiła, by opłacał rachunki. Mimo że widzi ze Mike, chce wszystko kupować do domu i wręcz jej wszystko opłacać, nie na takich związek się godziła. Byli w związku partnerskim i chciała dokładać się do wydatków, mimo że wie, że jej narzeczony jest milionerem, taka już jest. Nauczone nieco doświadczeniami po tym jak mieszkała, z Chesterem gdzie nie dokładała się do rachunków domowych czy zakupów zwyczajnie czułaby się głupio gdyby to jej narzeczony przejął wszelkie wydatki a ona, mimo że pracuje, trzyma pieniądze na koncie.
    Wjechała na osiedle z chwilą gdy zegary wybiły siódmą raną. Wjeżdżając na parking, postawiła stopy na brukowanym podjeździe, zdejmując, z głowy kask. Zgasiła silnik, wysuwając kluczyki ze stacyjki. Zsiadając z motocykla, sięgnęła do kieszeni swojej skórzanej kurtki, pod palcami poczuła obręcz, na której zawisły klucze do mieszkania i wyjęła.
    Przekręcając klucz w zamku, usłyszała, jak blokada zwalnia, a ona weszła do środka. Wydawało się, że mieszkanie jest pogrążone w błogiej ciszy. Przysiadła na szafce tuż przy wejściu, zsuwając ze swoich nóg kozaki i jak najciszej odkładając je na bok, to samo zrobiła, z kompletami kluczy kładąc je na półkę. Nie chciała zbytnio hałasować, by nie obudzić Mike’a. Była sobota, więc miał prawo nieco dłużej pospać, ona sama marzyła, by się położyć.
    Idąc powolnym krokiem, wręcz się skradała, z lekko pochylonymi ramionami do przodu szła przed siebie, gdy przechodziła tuż obok wybitego wejścia do kuchni, dobiegł ją bardzo zirytowany i lekko zmęczony głos jej narzeczonego:
    — Miało cię nie być trzech godzin! — odezwał się dość oburzonym głosem Michael — Jest po siódmej rano. Miałaś wrócić przed północą! — widziała, jak postukują palcem na tarczy swojego zegarka, mocno gestykulując i dając jej jasno do zrozumienia, że jej trzy godziny wypad przedłużył się do kolejnego poranka.
    Wyprostowała się i zwróciła się w jego stronę, wtedy dostrzegła go siedzącego przy barku, a tuż przed nim leżał kubek i niemal tutaj czuła mocny aromat kawy, przy nogach wysokiego stołka, na którym siedział, spał Jay, zapewne towarzyszył mu przez większość nocy.
    — Przepraszam… — powiedziała ze szczerością, wchodząc w głąb pomieszczenia — Trening nam się znacznie przedłużył.
    — Nie mogłaś napisać!? — wybuchnął.
    — Myślisz, że miałam na to czas! — wkurzyła się, patrząc na niego rozgniewana — Ostatnie, o czym myślę to wyjmować telefon i do ciebie pisać — powiedziała wścieklejszym głosem — Przecież dobrze wiedziałeś, gdzie jestem i skąd te pretensje. Obiecałeś mi podczas zaręczyn, że nie będziesz miał problemu z moimi nocnymi jazdami! Co ci strzeliło do głowy, z resztą to nie pierwszy raz jak mi się ćwiczenia wydłużają, a ty zostajesz sam. Mam ci przypomnieć takie sytuacje nawet jak mieszkałam u siebie, że czekałeś na mnie do rana, a głównie to zasypiałeś i jakoś wtedy nie miałeś problemów, z tym że jeżdżę. Co cię trafiło tym razem?
    — Nie podoba mi się to! Wychodzisz na dosłownie parę godzin, a nie ma cię całą noc i wcale cię nie obchodzi to, że ja się zamartwiam o ciebie, całą noc ty wolisz jeździć.
    Patrzyła jak podrywa się z krzesła niemal w tej samej chwili budząc Jay’a, który poderwał głowę gdy tylko ją dostrzegł, poderwał się i podbiegł do niej, merdając szczęśliwy ogonem na jej widok. Podrapała go za uchem, uśmiechając się czule na widok tej uradowanej mordeczki, by ponownie zwrócić się do Michaela, który stanął przed nią, widziała w jego oczach wręcz czystą niepohamowaną złość mieszającą się z ulgą jednak wściekłością. Kochał tę dziewczynę, do szaleństwa jednak dzisiejszej nocy nie przespał, zamartwiając się, praktycznie wisiał na telefonie gdy ta nie odbierała żadnych połączeń. Martwił się to raczej normalne, był jej narzeczonym i naprawdę, pomimo że starał się nie dopuszczać do siebie tej myśli i wierzyć Julii, nie chciał jej stracić.
    Był świadomy, że wyścigi niosą ze sobą ryzyko wypadków, co go najbardziej przerażało i tego bał się najbardziej jednak, z drugiej strony tak uparcie pragnął wierzyć swojej ukochanej, że jest ostrożna, że nie ma powód się o nią martwić. Jednak sam fakt, jaki to ryzykowny sport, jaką niebezpieczną pasję uprawia, sprawiało, że nie mógł pozbyć się tego natrętnego myślenia, że może się coś jej stać.
    Nie chciał dopuszczać nawet wizji gdzie, zamiast widzieć ją w przepięknej białej sukni kroczącej ku niemu do ołtarza, zobaczy jej martwe ciało w drewnianej skrzyni przysypaną ziemią. Te wyobrażenia wręcz doprowadzały go do paniki i chociaż nie chciał to, było tak silne od niego.
    — Michael! — usłyszał jej wręcz ostry przesiąknięty frustracją głos — Posłuchaj mnie, tak przedłużyły nam się ćwiczenia, nie pisałam, bo nie wyjmowałam telefonu, ale czy naprawdę uważasz za rozsądne robienie mi karczemnej awantury z samego faktu, że byłam na treningu i przypomina ci, że zaczęłam jeździć w tym samym czasie, w którym zaczęliśmy się spotykać. Wiedziałeś od początku, że jeżdżę, a teraz prawie dwa i pół roku potem nagle sobie przypomniałeś jakie ryzyko podejmuje. Ja codziennie jestem narażona na utratę życia przez skurwysyna z przeszłości niż samego faktu, że zostanę poszkodowana w wypadku na motorze. Może przestałbyś się wkurwiać na mnie o to, że jeżdżę i ryzykuje, a pomyślał, że w każdego zasranego dnia gdy wychodzę poza bramy domu, mogę zginąć, bo pewien wariat z przeszłości mnie napadnie. Ty przyczepiłeś się wyścigów, które mają ryzyko, ale kurde my ludzie, którzy jeżdżą, uważamy na siebie. Wiesz, co nawet nie ma jak spowodować wypadku, jeździmy w pół zamkniętym obiekcie, gdzie praktycznie tylko my jesteśmy, nie ma śliskiej nawierzchni, bo od paru miesięcy nie spadła kropla deszczu. A my uważamy na torze! Co mam ci jeszcze powiedzieć byś zrozumiał, że wyścigi to najmniejsze ryzyko, że zginę!
    — Ale to jest niebezpieczne…! — starał się upierać tej myśli, jakby to była jego ostatnia deska ratunku.
    — O którym wiem doskonale, bo mnie uprzedzono o tym. Wiem, że pasja może doprowadzić do wypadku, ale jest wiele sytuacji w życiu, gdzie można zostać zraniona czy ulec wypadkowi nawet jak źle postawisz stopę, ryzykujesz złamaniem. Mike, błagam, przestań się przypierniczać do mojej pasji i motorów zwłaszcza ze wcześniej mnie w tym wspierałeś. I musiało cię to najść akurat teraz gdy się do ciebie przeprowadziłam na stałe i zgodziłam się wyjść jeśli myślisz, że to ze mnie zaobrączkowałeś, daje, ci jakiś pieprzony minimalny, chociaż podłoże do tego, by mnie kontrolować to, się grubo mylisz. Zaczniesz częściej odwalać akcje, tym prędzej cię zostawię, chociaż cię kocham. Nie dam się sterroryzować i być pod kontrolą kolejnego faceta już raz to przeżyłam, nie pozwolę sobie na to drugi raz, a tobie radzę przemyśleć, co powiedziałeś — powiedziała z twardością w głosie — Idę się umyć i położyć, bo chce się przespać — rzuciła na odchodne i nie czekając już na jego kolejne słowa czy nie chcąc nawet kontynuować tej bezsensownej kłótni, poszła w kierunku schodów.
    Szczerze nie wie, co w tego faceta wstąpiło. Wcześniej zupełnie się tak nie zachowywał, a teraz zrobił jej awanturę o jej zamiłowanie do szybkiej jazdy co za irracjonalny podejście. Kocha go, ale kompletnie go teraz nie rozumie. Tak wie, że się martwi i niezwykle to docenia, jednak wiedział, że ryzykuje, jeżdżąc na wyścigi od samego początku i nagle sobie o tym przypomniał.
    Dlaczego?
    To pytanie tłukło się jej po głowie i nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Wchodząc do ich sypialni, dostrzegła Cindy i Waltera rozwalonych na wygodnej pościeli akurat na miejscu Mike’a. Ona sama poszła do garderoby, zsuwając ze swoich ramion, kurtkę rzuciła ją na jedną, z puf podchodząc do jednej z szuflad i wyjmując z niej koszulę nocną i jakieś stringi na przebranie. Chociaż chciała się już położyć, wchodząc do pokoju, od razu skierowała swoje kroki do łazienki, by nieco się odświeżyć.
    Wchodząc pod prysznic, czuła jak spływa z niej pył i piasek z dzisiejszej nocy, wręcz rozkoszowała się ciepłą wodą, która skapywała po jej nagim ciele a jej umysł zaprzątały myśli o niedawnej rozmowie wręcz kłótni z Mike’m. Praktycznie byli zaręczeni od miesiąca i już zaliczyli pierwszą kłótnię, nawet będąc w związku tak szybko, nie mogli się pochwalić pierwszą awanturą, chociaż nie gdy sięgała, pamięcią też tak wcześniej zaliczyli, kłótnie o jakąś błahostkę nie odzywali się parę dni, teraz miała nadzieje, że będzie zupełnie inaczej i nie będą mieć tych cichych dni, bo ich naprawdę nie znosiła. Jednak miała świadomość, nie było idealnej pary nawet oni, chociaż mogło się, tak wydawać nie tworzyli iście perfekcyjnego związku, bo potrafili, jednak się kłócić nie zgadzali się w paru kwestiach ze sobą, ale osobiście uważała ze to buduje związek. Perfekcja zabiłaby każde pożycie, a gdy nawet są tarcie pary zwyczajnie wyrażają swoje stanowisko owszem dochodzi do krzyków nie raz niż podbudować swoją merytoryką argumentami wypowiedzianymi w spokoju jednak życie też nie jest idealne.
    Wychodząc za przeszkolonych drzwi, stanęła przed lustrem i niemal spojrzała z niesmakiem w swoje lustrzane odbicie, by dojrzeć swoją zmęczoną twarzy, wręcz z grymasem patrzyła na worki pod oczami. Urok nieprzespanej nocy, jednak wygodne łóżko czekało na nią tuż za drzwiami. Zdejmując ręcznik z włosów, zaczęła je powoli, suszyć nie rozwodziła się, nad układaniem chciała jedynie je przesuszyć, a ona sama stała otulona puchowym materiałem, który chłonął wodę, która skapywała po jej ciele. Gdy wreszcie uporała się, z suszeniem swoich długich włosów przeczesała je, by na końcu związać je frotką.
    Nasunęła na swoje pośladki bieliznę, by po chwili ubrać nieco połyskującą koszulę nocną. Przejrzała się po raz ostatni w lustrze niemal drgnęła gdy po mieszkaniu rozniósł się dźwięk trzaskających drzwi. Wręcz mimowolnie wywróciła oczami, bo domyślała się ze to Mike wyszedł z domu, pewnie zabrał Junkę i Jaya na spacer jednak to dla niej było podkreśleniem tego jak czuł się sfrustrowany i że go zwyczajnie nie słucha. Ale nie zamierzała, była raz w zażyłości z chłopakiem, który zaczął początkowo jej drobnostek, zakazywać potem wręcz rządził jej życiem i pomimo że wiedziała, że Mike taki nie jest po prostu, nie mogła, znieś myśli, że ktoś jej czegoś zakazuje i co najgorsze jej własny facet.
    Wchodząc do sypialni podeszła do łóżka, na które wdrapała się niemal od razu. Sięgając jedynie po opaskę do snu, zanurzyła się w ciepłą pościel, słysząc dość głośne mruczenie obu kociaków, które drzemały obok niej, odpłynęła w swój własny świat.


✰✰✰

Harmonogram na marzec:

Rozdział 19 - 1 kwietnia 
Rozdział 20 - 8 kwietnia
Rozdział 21 - 15 kwietnia
Rozdział 22 - 22 kwietnia
Rozdział 23 - 29 kwietnia

Saturday, March 18, 2023

III 17 — ZATAJONA PRAWDA

    Siedziała lekko zgarbiona w jednym z wielu foteli, wpatrzona w ekran laptopa, który leżał tuż przed nią w skupieniu, przeglądała emaile od potencjalnych klientów, chcących zamówić obraz bezpośrednio od niej i czasami były to malunki, które wystawiała na swoje stronie internetowej, lecz w większości przypadków były to jednak specjalnie zamawiane działa z konkretnymi wytycznymi dla niej co konkretnie od niej sobie życzą. Prowadzenie Instagrama bardzo pomogło jej promować swoją małą dzielność, bo coraz więcej osób się nią interesowało i nie tylko przychodziły zamówienia od osób z miasta lub okolic, ale miała też zamówienia, z innych stanów co ją zdumiało, jednak zastanawiała się długo czy podjąć się malowania dla klientów z innych stanów. Pomówiła o tym z Mike który stwierdził, że nic nie stoi jej na przeszkodzie, a co do wysyłania malunków znalazł dobrego kuriera, za które nie płaciła dużo, a zawsze obrazy trafiały w ręce zamawiających. Z racji, że wszystko robiła własnoręcznie od samego malowania po wysyłanie ukończonych malunków, pozwoliła sobie zwiększyć ceny. Miała już tak ogromną pulę klientów, że malowanie stało się, jej pracą plusem było, że mogła w dowolnym momencie wziąć się za rysunek, czy obraz jednak musiała trzymać się wyznaczonego czasu. Wręcz uprzedziła na swojej stronie w adnotacji, że na obraz muszą czekać od trzech do pięciu tygodni. Praca wymaga dużego czasu, a ona ma międzyczasie na warsztacie inne zamówienia oraz musiała robić zaliczenia na studia i mieć czas dla siebie, przyjaciół czy narzeczonego. Zarabiała już na tyle dobrze ze nie musiała się martwić, że musi siedzieć dniami i nocami przy sztaludze, by zarobić na opłacenie rachunków czy zakupy. Jednak do wszystkiego doszła pracowitością i ciężką pracą, którą wkładała w to co tworzyła i zawsze starała się by jej klienci byli zadowoleni z obrazów, jakie otrzymują.
    Kończąc wiadomość do jednej z klientek, z którą rozmawiała od paru dni, bo zależało jej na zamówieniu obrazu dla swoich rodziców z okazji ich pięćdziesiątej rocznicy ślubu nie dostrzegła gdy w kawiarni pojawiali się kolejni klienci. Ona sama siedziała w rogu, popijając mrożoną kawę, wyczekując na swoje przyjaciółki, z którymi chciała pomówić. Selena i Marinette wyjechały, zanim ona wróciła do miasta i nie miała z nimi jak się zobaczyć i nawet pożegnać, jednak z nimi już pomówiła na video czacie i pochwaliła się dobrą nowiną. Adams wręcz oszalała gdy dostrzegła ujmująco piękny pierścionek zaręczynowy na jej palcu piszczała wręcz tak głośno, że Mike, który siedział obok niej i czytał książkę, musiał wyjść, nie mogąc, znieś tego krzyku, stwierdzając z przekąsem, żeby dała mu znać gdy jej najbliższa przyjaciółka się uspokoi i wcale to nie tak, że Selena i Mike nie przepadali za sobą, wręcz przeciwnie jednak często ich rozmowy były zgryźliwe, jednak wszyscy wokół wiedzieli, że pomimo że często sobie dogadywali, potrafili się dogadać. Gdy musiały się, rozłączyć poprosiła obie dziewczęta, by nie mówiły nic Alex oraz Emily, bo sama chciała im powiedzieć o zaręczynach, Selena stwierdziła, że pomimo że będzie jej trudno, dochowa tajemnicy, szanowała jej zdanie.
    — Przepraszam.
    Poderwała nagle głowę, słysząc, tuż przy swoim stoliku. Popatrzyła w zdumieniu na kobietę, która stanęła nieopodal i osobiście odniosła wrażenie, że gdzieś ją już widziała. Zlustrowała ją spojrzeniem swoich błękitnych oczu, przyglądając się jej z uwagą, by zatrzymać dłużej swój wzrok na jej twarzy. Wtedy przed jej oczami pojawiły się wspomnienia tajemniczej pary, którą już dwukrotnie dostrzegła przed domem swojego ukochanego, co wydawało się jej naprawdę podejrzane.
    — My się już widziałyśmy… — odezwała się starsza kobieta — Jestem Diana Shinoda — przedstawiła się po raz kolejny, pragnąc się jej zapewne przypomnieć. Widziałam panią w domu mojego syna — mówiła, a w jej głosie mogła usłyszeć jakby desperacje — Jest pani mu bliska prawda? — pytała.
    — No tak — przyznała, delikatnie pochylając ku sobie klapę laptopa, jakby z obawy, że ktoś podejrzy jej prywatne rozmowy na poczcie elektronicznej — Przepraszam za wścibskość, ale, czy dobrze myślę, jest pani matką Mike?
    Widziała, jak przytakuje lekko głową. Odniosła dziwne wrażenie, że kobieta jakby się boi, jakby obawiała się rozmowy z nią, coś nią kierowało, jednak ona nie mogła tego wiedzieć. Sama praktycznie nic nie wiedziała o rodzinie ukochanego, jedynie coś jej napomknął o zmarłej matce, lecz o reszcie bliskich milczy jak zaklęty i rozumie go i nie zamierzała naciskać.
    — Mike nic nie wspominał o swoich rodzicach — przyznała ze szczerością.
    Niemal widziała, jak przez twarz kobiety przymyka smutek, a jej zielone oczy wręcz wypełniają się łzami. Chociaż bardzo ją to intrygowało, co dzieje się w rodzinie Shinody, po prostu wolała poczekać gdy sam nie zdecyduje się jej powiedzieć prawdy. Nie należała do osób wścibskich czy ciekawskich, dlatego pozwoliła, by ta sprawa sama się rozwijała albo jej ukochany nad tym zapanował. Nie chciała się wtrącać w praktycznie nie swoje sprawy, bo uważała, że narusza tym jego prywatność, która pomimo tego, że planują ślub, należy im się obojgu. Związek jest naprawdę czymś niezwykłym, wręcz niezapominanym jednak uważała, że nawet gdy praktycznie wszystko robi się z ukochaną osobą czy wiele się mówi drugiej połówce, to należy się prywatność i poszanowanie to sekretów, których nie koniecznie chce ujawniać.
    — Nie jestem zaskoczona… — odezwała się nagle kobieta, czym zwróciła na siebie jej uwagę — Czy… czy mogę się do pani dosiąść. Zależy mi na rozmowie z panią — powiedziała.
    Zamilkła na moment, zastanawiając czy faktycznie plątać się w tą całą sytuację jednak widząc, wręcz ból skryty w oczach kobiety i sama widziała, jak bardzo zależy jej na tej dyskusji, praktycznie nie miała nic do stracenia w razie czego zawsze może nie mówić ukochanemu o tym spotkaniu. Przecież nie musi wiedzieć, że spotkała na mieście jego matkę.
    — Dobrze, jednak tylko chwilę — powiedziała, gestem dłonie prosząc, by usiadła naprzeciwko niej — Czekam na przyjaciółki, więc mogę pani poświęcić czas. Zapraszam.
    Diana usiadła naprzeciwko niej w chwili gdy ona sama zamknęła komputer, kryjąc go wewnątrz torby, zgarnęła w pośpiechu zeszyty oraz książki, z których się uczyła na kolejny egzamin, między czasie rozmawiając z klientką. Wsunęła do torebki skoroszyt z notatkami, tak że na stoliku prócz upitej do połowy kawy oraz talerzyku z nawet niezaczętym ciastem pozostał zupełnie pusty.
    — Napije się pani czegoś? — spytała z grzecznością.
    — Nie to nie będzie konieczne — powiedziała w pośpiechu — Jestem tutaj z powodu mojego… mojego syna Mike’a — dodała.
    — Proszę mi wybaczyć, ale w takim razie, dlaczego pani chce rozmawiać ze mną…
    — Bo zależy mi na rozmowie z moim synem, a widzę, że pani jest mu bliska — mówiła z dozą niepokoju i niepewności w głosie — Jak sądzę, jest pani, jego dziewczyną — widząc jej spojrzenie, dodała w pośpiechu, wyjmując z wnętrze brązowej torebki złożony w pół wycinek z gazety.
    Ujrzała na papierze, ogromny napis oraz nieco mniejszym rozmiarem tekst artykule, który wspominał o nowej partnerce Mike Shinody i nadmieniał o rozwodzie, z byłą małżonką sam muzyk podczas gali podziękował jej w swoim imieniu i wszem wobec ogłosił światu, że urocza dziewczyna obok niego z początku gali jest bliską jego sercu ukochaną. Jedno zdanie wystarczyło, by na jeden dzień wśród fanów jej i muzyka wywołać burzę oczywiście potem przez parę dni jej wielbicieli i słuchacze zespołu żyli tą sprawą, jednak największe bum było tuż po gali gdzie na Twitterze czy Instagramie innych widziała pełno ich zdjęć z rozdania statek. Nie dziwiła się skoro jeden, z ich muzyków po prawie paru latach pokazał się u boku, z inną kobietą wywołało to, sensacje tak dział show — biznes i nie powinno to być zaskakujące. Gdy stanie się coś zaskakującego wywołuje to medialne poruszenie.
    — Naprawdę nie chciałam pani przeszkadzać — mówiła, zwijając fragment gazety z artykułem — Ale uważamy z Rogerem, że może pani nam pomóc jeśli oczywiście się panienka zgodzi — zaznaczyła.
    — To znaczy? — zapytała z ostrożnością.
    Widząc jej nieco podejrzliwe spojrzenie, dostrzegła jak kobieta, unosi dłonie w obronnym geście, mówiąc:
    — Chodzi nam jedynie, by pomówiła pani z Michaelem — powiedziała, opuszczając ręce, kładąc je na wierzchu stolika — Ogromnie zależy nam na rozmowie z nim, musimy wiele mu wyjaśnić i wytłumaczyć a przede wszystkim przeprosić za to co wydarzyło się między nami w przeszłości jednak nasz syn za każdym razem odtrąca nas gdy chcemy z nim pomówić.
    — Nie jestem zaskoczona — mruknęła niezwykle cicho, lecz bardziej do siebie niż do jej rozmówczyni.
    Mogła zrozumieć podejście Mike’a wobec własnych rodziców, jeśli jak sądzi, wydarzyło się między nimi w przeszłości coś, co zaważyło na zaufaniu mężczyzny wobec własnej rodziny i trudno było mu nawet, przekonać się do zwyczajnej rozmowy z nimi nie wspominając o wybaczeniu czy usłyszeniu od nich przeprosin. Owszem jej sytuacja oraz Mike diametralnie się mogły różnić. Ojciec zmusić jej matkę do porzucenia jej, pozbyli się jej ot tak, bo John miał taki kaprys. O sytuacji mamy długo myślała i pomimo że nadal czuje do niej, złość w pewnej sposób jej wybaczyła, jednak sytuacja miała się inaczej, z dawcą plemników jak ona go nazywało, bo nigdy nawet nie nazwie go ojcem, dla niej jedynie ten zwyrodnialec przyczynił się do tego, że w ogóle spaceruje na tym świecie. Na myśl, że mógł coś gorszego jej zrobić czy nawet Sarze wręcz czuła jak przechodzi przez nią lodowaty wręcz paraliżujący strach. Gardzić nim będzie do końca życia, jednak miała tyle szczęścia, że może żyć i mimo że wychowała się w istnym piekle, to odzyskała brata, który ją przygarnął do siebie i zaopiekował się nią, za co będzie mu wdzięczna do końca swojego życia, bo dzięki niemu osiągnęła, więcej niż mogła śnić, bo w nią uwierzył, bo pchnął ją dalej, nawet teraz wspiera ją nadal i stoi przy jej boku, zupełnie jak ona przy jego. Te lata rozłąki sprawiły wręcz, że mieli niezwykle silną więź, którą praktycznie nic nie było w stanie złamać czy zniszczyć nawet nie próbowano. Ich przyjaciele wiedzieli, jak im na sobie zależy, dlatego nawet nie wchodzili, im na drogę do wspólnego szczęścia, mimo że oboje mieli już partnerów, każdego dnia starali się pisać czy dzwonić do siebie jeśli nie mogli się spotkać. Kiedyś nie miała nikogo, teraz miała, jego coś wspaniałego co będzie doceniać do końca życia.
    — Naprawdę nie chce być osobą, która wtrąca się w państwa sprawy. Ja praktycznie nic nie wiem o rodzinie Mike z wyjątkiem ciotki, która się nim zajęła w pewnym okresie czasu. Nic o państwu nie wiem, nawet nie jestem do końca pewna, jak on zareaguje na to, że poruszam państwa temat. Naprawdę nie chce być osobą, nieczułą jednak nie wiem, jak poruszyć temat państwa rodziny gdy praktycznie nic o niej nie wiem i zanim pani mnie oceni. Szanuje prywatność pani syna wiem ze o pewnych sprawach mi nie mówi jednak pomimo tego mam wobec niego zaufanie. Jednak szanuje jego prywatność, to, że może wobec mnie, mieć tajemnice czy sekrety a wiem, że je ma. Nie chce ingerować w tą sprawę.
    Momentalnie dostrzegła, jak ramiona kobiety zwisają lekko w dół, widziała, że jest zawiedziona tokiem tej rozmowy, jednak to, co teraz mówiła to prawda. Nie chciała być wścibska i wtrącać się:
    — Rozumiem panią… — powiedziała nagle Diana — Myślałam, że dzięki pani coś będę w stanie zdziałać, jednak chyba się myliłam. Nie chce również naciskać, jednak ogromnie z mężem zależy nam na tej rozmowie z naszym synem. Nie widzieliśmy go od lat. Popełniliśmy wiele błędów, których teraz strasznie żałujemy i pragniemy to naprawić, jednak uszanuje pani stanowisko — mówiła, podnosząc się z siedzenia.
    To było coś zupełnie innego niż zachowanie jej parszywego ojca. W przeciwieństwie do tej kobiety, której widać było, że zależy na własnym dziecku, na samej rozmowie z nim było zupełnie odmie od jej ostatniego spotkanie z Johnem, które nie przebiegło w zbyt dobrej atmosferze, wręcz bardzo napiętej przesycone było ogromem wyrzutów, krzyków i odrzucenia ponownego ze strony Johna jednak ją już to absolutnie nie dziwiło. Już nie chciała widzieć nigdy tego człowieka i unikała dni gdy wiedziała od Chestera ze ten przyjeżdża zwyczajnie nie przychodziła do brata a na ulicy gdy go widziała raz na jakiś dłuższy czas przechodziła na drugi kraniec udając, że go nie widzi. Jej brat również gardził ojcem za to, w jaki sposób ją potraktował, jak ją odrzucił, jak nadal się do niej odnosi. Ich już i tak napięty konflikt coraz bardziej nabierał na sile z każdą kłótnią na temat Julii oraz Amy, jak John śmiał w ogóle mówić mu, by wyrzekł się młodszej siostry, czyli jej, bo miał rodzeństwo przyrodnie. Jednak Chester wprost pogardzał nim i jego próbami nakłonienia najstarszego dziecka do wyrzeczenia się dziecka jego zmarłej żony jednak on nadal trwał twardo przy swoim stanowisku. To ona była dla niego jedyną rodziną, która mu zostało po śmierci matki, nie uznawał przyrodniej siostry, jedynie ją kochał i wprost mówił, że tamtego bękarta nigdy nie uzna.
    Jeden człowiek sprawił, że zniszczył rodzinę. Co siedziało mu w głowie, tego nikt naprawdę nie wiedział. Dlaczego pragnął, pozbyć się jej akceptował i kochał swojego syna, a nagle ma dziecko ze swoją partnerką i okazuje się być to córka i ją wręcz kocha do szaleństwa, nie rozumiała postępowania tego cholernego dawcy plemników i nie chciała rozumieć.
    — Proszę, zaczekaj — zawołała za wychodzącą z kawiarni kobietą.
    Odwróciła się w jej kierunku jakby z nową nadzieją, widziała, jak z ostrożnością podchodzi do niej i staje tuż przed nią, gdy sama poderwała się na równe nogi.
    — Niczego pani nie obiecuje, jednak postaram się pomówić z Mike’m. Proszę jednak nie nastawiać się na wiele — powiedziała.
    — Nie wiem, jak pani się odwdzięczę... pani…
    — Julia… Julia Bennington — przestawiła się, wyciągając ku niej dłoń.
    Starsza kobieta prędko za nią złapała, ściskając lekko:
    — Miło panią poznać pani Julio, jedynie proszę, by pani pomówiła, z moim synem. Zależy nam tylko na jednej rozmowie, nie oczekujemy niczego więcej tylko szczerej rozmowy wraz z mężem z naszym synem.
    — Proszę przyjść za parę dni, postaram się z nim pogadać.
    Widziała, jak kobieta nieco się rozluźniła, jakby czując, że spada jej pewien ciężar z ramion, po czym pożegnała się uprzejmie, a parę sekund potem patrzyła, jak odchodzi, niemal w tym samym czasie drzwi kawiarni otworzyły się, a ona dostrzegła w przejściu dwie swoje najbliższe przyjaciółki, które minęły się z panią Shinodą w drzwiach nawet nie podejrzewały, że właśnie z nią rozmawiały.
    — Marzę o czymś zimnym — rzekła na wstępie Emily, gdy tylko podeszły do przyjaciółki.
    — Zamówiłam wam mrożoną kawę — powiedziała, gdy wspólnie z nimi usiadły przy stoliku.
    Pogrążyły się w dość w swobodnej dyskusji, która praktycznie do niczego nie prowadziła, rozmawiając tak naprawdę, co działo się w ich życiu ostatnio, praktycznie nie widziały się przed świętami po raz ostatni i miały co nieco do nadrobienia. Strasznie żałowała, żenie mogła pożegnać się z Marinette i Seleną, jednak tak bywa. Cieszyło ją jednak ze jej przyjaciółki praktycznie za dwa i pół roku wrócą na stałe do miasta kończąc studia, ona sama była dopiero na drugim roku, one już na trzecim i już planują pisanie licencjatu. Wspólnie się śmiały, że się nie obejrzą, a za krótką chwilę czasu będą żonami, zaczną zakładać rodziny, otoczone będą gromadką dzieci jednak na razie skupiały się na swoim studenckim życiu i czerpaniu z niego wręcz garściami. Bo gdy przychodzi małżeństwo, potem dzieci ma się inne spojrzenie na świat i priorytetem staje się rodzina i bliscy, a nie szalone życie na hucznych zabawach w klubie czy domach bractwa upijając się wręcz do nieprzytomności. Spoglądając na ich całą piątkę dziewcząt, to ona pierwsza się zaręczyła. Stawiały na Selene bardziej oraz jej dość dynamicznie rozwijający się związek z Ianem jednak pomimo jak szybko między nimi buduje się relacja to każda, z nich wspólnie mówiła, że to ona prędzej stanie na ślubnym kobiercu jednak Mike był prędszy pomimo tego, że ślub stosunkowo planowali za cztery lata, by ten rok po ukończeniu, przez nią magisterki całkowicie poświęcić przygotowaniom nie robić tego wręcz w pośpiechu. Na razie jednak praktycznie o niczym nie rozmawiali i nic nie ustalali, na to przyjdzie, jeszcze czas na razie była w połowie drugiego roku a gdzie początek czy nawet koniec ostatniego roku nauki.
    — Julio, właściwie, dlaczego chciałaś się spotkać — odezwała się nagle Alex — Wspomniałaś, że masz coś ważnego do przekazania — zauważyła gdy przywiodła w pamięci ich wspólną rozmowę.
    Nie odpowiedziała, jednak zamiast tego, położyła wolno prawą dłoń na ciemnym stoliku, reakcja dziewczyn wręcz była natychmiastowa gdy dostrzegły na palcu swojej przyjaciółki obrączkę z ujmująco pięknym bladoniebieskim diamentem, wręcz pisnęły w tym samym czasie, a ona odruchowa zakryła dłońmi uszy, by chociaż odrobinę zminimalizować ich krzyki na nie wiele się to zdało. Wręcz czuła jak Emily chwyta jej rękę i przyciąga do siebie, zachwycając się obrączką na jej palcu:
    — Adams mi wisi dwieście baksów — rzuciła wesoło blondynka, wciąż wpatrzona w pierścionek na jej palcu.
    — Jak to? — zdziwiła się, spoglądając na najbliższą koleżankę — Zakładałyście się o co?
    — Gdy Mari i Selena wróciły do miasta, spotkałyśmy się razem, wszystko tak naprawdę poszło od imprezy Halloweenowej. Widząc ze praktycznie ty już z Mike mieszkasz zaczęłam zakładać, że może się tobie w przeciągu paru miesięcy oświadczyć, Selena zakładała, że może to jeszcze trochę potrwać nawet jeśli już faktycznie wspólnie zamieszkaliście. Wygrałam z nią! — ucieszyła się — Oświadczył ci się na wyjeździe prawda?
    Nie trzeba było się zbytnio domyślać. Zważając na fakt ze przed wylotem do Szwajcarii jechała bez pierścionka zaręczynowego, wróciła z nim na palcu i już nie z chłopakiem, ale narzeczonym. Każdy, komu już zdążyli, powiedzieć domyślili się, że ich wyjazd był dla Mike wręcz pretekstem do oświadczyn, on sam wręcz nie musiał się do niczego przyznawać. Oczywiście pierwsze dowiedział się Chester z Alice, tuż po nich zadzwoniła do Tony’ego, by pochwalić się dobrą nowiną, przyjaciel oczywiście im pogratulował i cieszył się jej radością, pomimo że sam nie miał zbyt wielkiego szczęścia w miłości, tuż po nim o oświadczynach powiadomili resztę zespołu oraz ich partnerki, oraz resztę ich przyjaciół, jedynie Alex i Emily dowiedziały się stosunkowo późno no i sama jeszcze nic nie wspomniała swojej ekipie, w której się ścigała. Mieli naprawdę wielu przyjaciół i powiadomić ich wszystkich o tym, że za parę lat planują ślub, było wyzwaniem, ponieważ niektórym chcieli to powiedzieć osobiście, oczywiście nie wszystkim zdołali to powiedzieć na prywatnej rozmowie, bo jak i Anthony tak część je grupy przyjaciółek, dowiedzieli się podczas rozmowy, video to wierzyła, że podczas ślubu będą wszyscy, na którym jej zależy w tym właśnie Brown. Nie darowałby sobie gdyby jego zabrakło. Traktowała go niczym brata i nie wyobrażała sobie, by nie towarzyszył jej w tym ważnym dla niej dniu.
    Euforia dziewcząt nieco opadła, gdy zaczęły wypytywać o szczegóły, jednak najlepsze postanowiła zachować dla siebie oraz Mike i chociaż je bardzo kochała i szanowała to, powiedziała, że woli to pozostawić dla nich dwojga, bo był to dość wyjątkowe i wręcz magiczne przeżycie to prawda. Shinoda poprosił ją o rękę w Dzień Bożego Narodzenia czy można zanieść bardziej magiczny czas niż ten no nie.
    Po paru godzinach rozmowy z dziewczętami oraz potencjalnych planach ślubnych, które obie jej przyjaciółki zaczęły snuć, wspomniała jedynie, że zależy jej by to Marinette oraz Selena zaprojektowały jej suknię ślubną, oczywiście to one same podsunęły jej ten pomysł, bo obie uznały, że chcą zrobić jej taki wyjątkowy prezent i oczywiście zgodziła się na to, lecz ostudziła ich zapał, mówiąc, że mogą dopiero myśleć o tym za dwa lata.
    Wsiadając do samochodu, nie wiedziała, jednak co szykuje dla niej los w przyszłości.

Saturday, March 11, 2023

III 16 — PRZYSZŁA PANI SHINODA

    — Wciąż nie wierzę, że się na to zgodziłam — odezwała się nagle.
    Siedząc pośród rozrzuconych rzeczy oraz stosem piętrzących się kartonów, rozsunęła taśmę, a po garderobie rozniósł się ten charakterystyczny dźwięk, odklejającego się kleju od zewnętrznej warstwy, przyłożyła ją do otwartego zamkniętego pudełka, przyklejając folie z klejem, pieczętując kolejny pakunek z rzeczami.
    Przed paroma dniami wrócili ze Szwajcarii, gdzie prócz świąt przeżyli niezapominany Sylwester na lokalnej zabawie góralskiej, jednak nie mogli cieszyć się długo tym wręcz sielskim klimatem, który panował w Zermatt. Wioska u skraju alpejskich gór. Mogła śmiało powiedzieć, zakochała się w klimacie. Sam widok ośnieżonych szczytów napawał wręcz takim zachwytem, że za każdym razem gdy wstawała porankiem, patrzyła przez okna sypialni na ten zdumiewający widok, jednak najbardziej wprawiał ją w zachwyt widok padającego śniegu bardziej tej śnieżycy gdy praktycznie nic nie było widać za oknem, tylko płatki śniegu spadające z ciemnego nieba. Wracając oczami wyobraźni do tamtych chwil, pragnęła kolejne święta również spędzić w takim małym domku blisko gór, słysząc i widząc palący się w kominku ogień, rozkoszować się smakiem gorącej czekolady z piankami czuć zapach piernika. To były święta, których do tej pory nigdy nie przeżyła jednak teraz gdy tego doświadczyła, dla niej były to cudowne chwile i wie, że zbytnio się rozczula jednak przez lata praktycznie nie obchodziła świąt przez prawie siedemnaście lat życia nie doznała nawet takiej namiastki tych urokliwego celebrowania świąt dopiero poczuła je po raz pierwszy gdy znalazła się w Los Angeles, to dzięki Chesterowi zaczęła kochać ten przedświąteczny czas i może jest zbytnią marzycielką, śmiało się do tego przyznawała, jednak gdy mogła zrozumieć znaczenie tych świąt, dlaczego tak ważne było spędzenie ich, z bliskimi pragnęła przeżywać je co rok w znakomitej atmosferze i nieważne czy będą to święta z Mike’m, czy gdyby dołączył do nich Chester z Alice, to nie miało znaczenia po prostu, pragnęła mieć przy sobie ludzi, którym ufała i darzyła szczerymi uczuciami miłością, szacunkiem i uznaniem, bo nie mogła powiedzieć, że ani swojemu ukochanemu czy bratu niczego nie zawdzięcza, bo tak nie jest. Za wiele mogła im dziękować, lecz oni tego zwyczajnie nie chcieli, im jedynie zależało, by była szczęśliwa.
    — Na zaręczyny — odezwał się Mike, gdy przystanął pośrodku garderoby, trzymając w ramionach jeden z zapakowanych kartonów, dostrzegła, jak przez jego twarz przemyka cień smutku, jakby spodziewał się, że żałuje, że się zgodziła na niego wyjść — Czy…
    — Chodzi mi o wyprowadzkę — powiedziała ze szczerym uśmiechem — Nie myśl, że teraz się mnie pozbędziesz, zgodziłam się cię poślubić, bo sama tego chciałam. Nie zerwę ich, bo mam takie widzimisię, raczej gdybyś nadszargał moje zaufanie albo odkryłabym, że jesteś nieuczciwy pierwsze, co mogę podsunąć jako przykład, to zdrada wtedy od razu zerwałabym zaręczyny. Jeśli oboje obiecaliśmy sobie być wierni, będą tego, pilnie strzegła.
    — Intrygujesz mnie kochanie — powiedział nagle Michael, na moment odkładając karton.
    — To znaczy?
    Spojrzała na niego zdumiona i lekko zaskoczona, jego słowami. Zmarszczyła lekko brwi, patrząc na mężczyznę, który podszedł parę kroków do niej i ukucnął przed nią, czuła jego niemal przeszywające spojrzenie na sobie.
    — Pamiętasz naszą rozmowę po Halloween?
    — Tą gdzie pytałam cię, co myślisz o związkach z więcej niż jednym partnerem? Gdzie sugerowałam, że jestem ciekawa takich doznać?
    — Owszem.
    Westchnęła cicho, gdy złożyła dno kolejnego kartonu, by poderwał, spojrzenie na niego mówiąc:
    — Kotku, jestem ci wierna, bo wiem, jak to dla ciebie jest ważne. Tak jestem tymi doświadczeniami, zaintrygowana jednak nie zrobić ci takiego świństwa. Muszę po prostu o tym zapomnieć. Uważam osobiście po ostatnich latach, że ludzie mają prawo poznawać wiele rzeczy, doznawać nowych doznać jednak nie uważam, że przeżycie tego, o czym marzę, jest warte, zdrady ciebie. Cenie bycie wiernym od początku naszego związku żaden z nas nie pognał do innego partnera czy przelotnego kochanka, czy kochanki. Wiem, jak bardzo jesteś zrażony do zdrady i naprawdę możesz być pewny, że skoro nawet nie zainteresowałam się innym facetem, to nie zrobię tego nawet, jak mnie poślubisz. Nie jestem szmatą, która cię wykorzysta, to sprzeczne z moimi przekonaniami.
    Patrzyła na jego bardziej uspokojoną twarz, była świadoma, że pójście do łóżka za jego plecami z innym jest czymś, co go najbardziej przeraża, jednak nie zamierzała mu takiego świństwa zrobić. Również dla niej to było istotne i pomimo że pragnęła doznać nowych doświadczeń, czas było je zdusić w sobie i zapomnieć o nich i skupić się na obecnym związku bądź co bądź już narzeczonym, z którym planowała wziąć ślub.
    Lekko opuściła głowę, chcąc ponownie skupić się na pakowaniu, gdy niespodziewanie poczuła zmysłowe usta swojego narzeczonego w krótkim przelotnym pocałunku. Uśmiechnęła się radośnie, po czym wróciła do pakowania piżam, których miała naprawdę dużo głównie przez Michaela w ostatnim czasie. Uniosła niespodziewanie dłonie, a przed nią ukazała się naprawdę seksowna koronkowa piżama dwuczęściowa, którą łączyły tylko dwa sznureczki po bokach. Biustonosz oraz stringi praktycznie nic nie zakrywały jedynie wyhaftowane kwiaty, pozwały w jakimś małym stopniu, zakryć cześć ciała jednak nie wiele to dawało.
    — Zapomniałam o niej — mruknęła w zamyśleniu.
    — Schowaj to! — usłyszała nagły syk Michaela.
    Popatrzyła na niego, lustrując go spojrzeniem swoich bladoniebieskich oczu, jednak zatrzymała swoje spojrzenie dłużej na jego spodniach, nie dało się ukryć, że dostrzegła pojawiające się wybrzuszenie w nich. Zaśmiała się perliście, kryjąc kostium do wnętrza pudełka.
    — Tobie nie wiele trzeba — zaśmiała się cicho, gdy mężczyzna z trudem zapanował nad swoim pożądaniem.
    — Wredna jesteś Bennington! — odparł zgryźliwie.
    — Mówiłeś mi to już miliony razy Shinoda! — odkrzyknęła za nim, gdy widziała, jak wychodzi za drzwi garderoby z kolejnymi kartonami.
    Czuła jak jej mieście coraz bardziej się napinają i pomimo częstych ćwiczeń i dużej aktywności siedzenie kilkugodzinne siedzenie na podłodze dało się jej wyznaki. Z cichym jękiem podniosła się z kolan, prostując się, niemal w tej samej chwili do pokoju wbiegła Junka, która towarzyszyła im od rana przy pakowaniu. Cindy, Walter oraz Jay zostali w domu Mike’a nie chcieli ich zabierać a Junka była tak bezproblemowa, i sama nie miała serca je odmawiać widząc jej ciemne oczka wpatrzone w nią gdy wychodzili z willi dzisiejszego ranka po porannym spacerze z tymi czworonogami. Husky w domu miał więcej miejsca, by się wybiegać, tutaj to całe zamieszanie by go męczyło, a koty się już tak przyzwyczaiły do życia u Mike, że nawet nie chciały się ruszać z miejsca. Junka leżała bezproblemowo na łóżku, a oni spokojnie mogli zająć się przenoszeniem jej rzeczy i naprawdę nie wierzyła, ile zgromadziła, ciuchów, ubrań czy drobiazgów nie mówiąc o pracowni, czy kuchni, którą musiała posprzątać. Zaczęli od najgorszego, czyli wszelkich ubrań i pomimo że mogli wynająć firmę od przeprowadzek to uznali ze meble zostawiają tak jak były zabierają tylko jej rzeczy osobiste stąd. Najpierw woleli wszystko uprzątnąć, zanim wystawią ofertę sprzedaży mieszkania i szczerze trochę było jej szkoda pozbywać się tego maleńkiego apartamentu, gdy przypomniała sobie ile pracy, musiała włożyć, by kupić sobie, swoje cztery kąty ściskało ją w piersi na myśl, że musiała się go pozbyć. Jednak takie są koleje losu, wolała już się go wyzbyć, bo nie było warto je utrzymywać, skoro przeprowadzała się do narzeczonego na stałe.
    Chwyciła jedno z pudeł i wyszła z garderoby. Schodząc po stopniach apartamentu czuła jak przy jej nodze idzie Junka i nawet nie przeszkadzało jej to. Będąc przy drzwiach, nasunęła jakieś wsuwane buty na stopy i kazała psince zostać, a sama wyszła, z mieszkanie przymykając je, niespodziewanie na korytarzu dostrzegła wychodzącą z windy Alice oraz jej brata:
    — Cześć wam — powitała się, z nimi wręcz zatrzymali się przed sobą w tym samym czasie.
    — Gdzie ty się z tym kartonem wybierasz mała? — zaintrygowany starszy Bennington popatrzył na siostrę, lekko marszcząc brwi.
    Trochę ich wspólnie wraz z jego partnerką zaskoczył widok młodszej kobiety idącej z zapieczętowanym pudełkiem. Mimowolnie poprawiła zsuwający się z jej ramion pakunek, trwało to ułamek sekundy gdy usłyszała nagły pisk Alice, co ją oraz Chestera zaskoczyło i popatrzyli na nią niemal w tym samym czasie.
    — Alice skarbie, co…
    Jednak kobieta nawet nie dała dokończyć piosenkarzowi, gdy wręcz podeszła do niej niesamowicie blisko i mimowolnie chwyciła ją za rękę. Mimowolnie pudełko zaczęło jej wypadać z rąk, w ostatniej chwili jednak przed upadkiem powstrzymała go ręce jej brata, który widząc, co się dzieje, złapał karton od siostry, gdy jego dziewczyna wręcz podciągnęła jej dłoń do siebie, przyglądając się czemuś na jej palcu, a raczej pierścionku na jej serdecznym palcu.
    — Zaręczyłaś się i nic nie powiedziała! — piszczała wręcz zachwycona — Kto… — urwała, zanim zadała właściwie pytanie, gdy dostrzegła znający uśmiech na twarzy panny Bennington.
    — Moja siostra zaręczona tego jeszcze świat nie widział, ktoś wreszcie cię poskromił — zażartował piosenkarz, niemal natychmiast dostał po głowie od swojej młodszej siostry — Czekaj… Shinoda!
    Niemal w tym samym czasie z windy wyszedł jego przyjaciel, który widząc zgromadzenie na środku korytarza, zdziwił się nieco jednak gdy podszedł, bliżej ujrzał nie tylko swoją narzeczoną, ale przyjaciela z dziewczyną.
    — Mike czy miałeś mi zamiar powiedzieć, że planujesz oświadczyć się mojej siostrze!? — wypalił nagle Bennington odwracając się do przyjaciela.
    — Mieliśmy jutro wam to powiedzieć — powiedział spokojnie, usprawiedliwiając swoje kilkudniowe milczenie.
    Odkąd wrócili z gór praktycznie nikt nie wiedział o ich zaręczynach postanowili to przemilczeć do czasu gdy nie zaproszą znajomych na wspólne spotkanie gdzie mieli właśnie im powiedzieć o planowanym ślubie, jednak widać względem Chestera oraz Alice plany się zupełnie posypały, mimowolnie zwrócił głowę w stronę Julii, która wzruszyła bezradnie ramionami, jednak utkwiła swoje spojrzenie w pani architekt, a jej spojrzenie jakby mówiło, że to wyłącznie jej wina.
    — Wiecie co, korytarz to nie odpowiednie miejsce na rozmowę — zauważyła przyszła pani Shinoda zwracając się do przyjaciół — Zapraszam — gestem dłoni wskazała na drzwi do swojego mieszkania.
    Brat oraz jego ukochana na jej zaproszenie weszli do środka, już sięgała po pudełko, które leżało na podłodze, lecz Michael ubiegł ją, chwycił je, całując lekko w jej malinowe usta:
    — Zaniosę to, a ty się nimi zajmij. Zaraz wrócę.
    Nie zamierzała się z nim spierać, patrzyła jak ponownie, podchodzi do windy, przez moment patrzyła, jak znika za metalowymi drzwiami, a sama odwróciła się i poszła w stronę swojego jeszcze mieszkania, gdy stanęła u szczytu schodów do salonu, dostrzegła tam swoich gości. Alice chwyciła w ramiona jej ukochaną psinkę i szczebiotała wesoło do niej, jej brat stał i przyglądał się im z uwagą:
    — Dobrze, czego się napijecie? — zagadnęła.
    Oparła się o balustradę, spoglądając na nich, mimowolnie poderwali swoje spojrzenie do góry, by móc na nią popatrzeć, oboje jednogłośnie poprosili o kawę. Zniknęła za rogiem, skrywając się we wnęce kuchennej. Chwyciła pojemnik z tyłu i podsunęła pod kran, by napełnić go wodą, by po chwili odstawić go na miejsce a ona włączyła urządzenie. Wyjęła z wnętrza szafki cztery kubki, by zrobić jej ukochanego napoju, lecz nie tylko jej. Słyszała odgłos rozmowy Chestera i Alice z salonu, jednak niemal po dosłownie dwóch minutach drzwi ponownie się otworzyła i wszedł Mike.
    — Kochanie, pomóc ci? — spytał lekko, podnosząc głos, stojąc u drzwi.
    — Nie — odkrzyknęła, nastawiając kolejny kubek pod dyszę — Idź do nich!
    Nie zwracała uwagi na dyskusje, toczącą się za ścianą skupiona na robienie brązowej substancji tak naprawdę nie słyszała, by rozmawiali o czymś konkretnym. Gdy postawiła ostatni kubek pod ekspres, odnalazła w szafce tackę i mimowolnie wyjęła jakieś ciastka, które miała w szafce, które kupiła na prędze w tym tygodniu, miała ochotę na coś słodkiego, jednak pomimo tego nic nie zjadała. Chwyciła kubki z kawą oraz talerzyk ze słodkościami i sama poszła do salonu, gdzie zobaczyła całą trójkę, siedzą na kanapie, a mała psinka leżała na kolanach Alice, po jej minie mogła od razu powiedzieć, że jest bardzo zadowolona gdy pomimo rozmowy kobieta delikatnie głaskała ją po grzbiecie. Nie dziwiła się, od rana nie znała zbyt wiele czułości przez natłok pracy, jaką miała, więc była wręcz szczęśliwa, że ktoś ją głaskał. Jednak Junka potrafiła jej wybaczyć te chwile gdy nie miała zwyczajnie czasu się, z nią pobawić zawsze kładła się blisko niej, czekając, aż skończy, by potem móc przyjść na małe czułości do niej. To była tak kochana psinka, że nie wyobrażała sobie życia bez niej. Miała ją już praktycznie pięć lat i nie darowałaby sobie gdyby ją straciła to jej mała towarzyszka i psia przyjaciółka. Wiele osób daje zwierzęta w prezencie, dla innych jednak po czasie tamte osoby się nudzą opieką nad czworonogami i odpowiedzialnością, która się kryje za posiadaniem zwierzaków jednak nie ona, nie darowałaby sobie zapomnienie o Junce czy kociakach i porzucenie ich traktowała ich jak swoją rodzinę, więc porzucenie ich nie wchodziło w grę. Owszem czasami było trudno gdy musiała wyjechać i musiała je zostawić, często zostawały z Mike, a gdy i on wyjeżdżał, to pytała brata o pomoc, który praktycznie się zawsze zgadzał.
    — Dobra my tu gadu, gadu a wy musicie się z czegoś spowiadać — starszy z rodzeństwa Benningtonów popatrzył wymownie na parę narzeczonych, który wymienili się jedynie przelotnymi spojrzeniami, a na ich ustach zagościł delikatny uśmiech, gdy ponownie spojrzeli na przyjaciółkę oraz brata Julii, którzy wpatrywali się w nich, mieli przez moment wrażenie, że chcieli ich prześwietlić swoimi spojrzeniami.
    — Co tu mówić? — odezwała się Julia, delikatnie unosząc dłonie, rozkładając je.
    — Może o tym, że mój najbliższy przyjaciel, oświadczył się mojej siostry i nie zechciał mi o nim czym powiedzieć.
    Wokalista spojrzał z grymasem niezadowolenia na milczącego do tej pory Shinodę na ustach, którego gościł ten sam wyraz radości co przed momentem gdy popatrzył na swoją ukochaną.
    — Nikt o tym nie wiedział… — mówił, gdy dwoje przyjaciół oraz narzeczona spojrzeli na niego, znacząco jakby nie do końca mu wierząc — Dobra wiedział tylko Brad — przyznał ze szczerością, mimochodem spoglądając na najbliższego przyjaciela.
    Owszem spodziewał się, że będzie rozgniewany czy nawet wściekły, że nie był tym pierwszym znający jego plany, jak to zazwyczaj było, czy obawiał się, że po prostu bał się mu tego powiedzieć z racji, że Julia była jego siostrą, nic z tych rzeczy! Zależało mu na dyskrecji, praktycznie gdyby nie to, że pragnął zapytać Delsona o bycie jego świadkiem na potencjalnym ślubie pewnie nadal by to ukrywał do czasu świąt gdzie wreszcie mógł zrobić coś, o czym marzył od wielu miesięcy. Oświadczyć się swojej ukochanej dziewczynie. Wolał zwyczajnie nie mówić wszem wobec, co planuje, bo doskonale pamiętał swoje nieudane małżeństwo pośpieszne zaręczyny i ślub, był to związek z początku z miłości, jednak z czasem gdy on zaczął zarabiać więcej, być popularny Taylor stała się inna, pogoń za popularnością i bogactwem ją zniszczyła i to nie była tą dziewczyną, którą pokochał czy nawet jego dawna przyjaciółka. Na ironie losu Annie i Taylor znały się od dziecka, były najbliższymi przyjaciółmi, a potem dołączył on początkowo jako kumpel potem jako chłopak Taylor, z całego ich trio jedynie on i Annie zostali w niezwykle dobrych kontaktach, nadal uważali się za przyjaciół i nie rezygnowali, że spotkać się ze sobą. Był zaproszony na jej ślub, który planowała od dwóch lat i obiecała mu, że zostanie ojcem chrzestnym jej pierwszego dziecka. Życie bywa przewrotne jednak jeśli miałby żałować przyjaźni z Annie byłby głupcem, to jego była żona, zaczęła gonić, za wartościami, które kiedyś były dla niej nie osiągalne, a potem stało się to jej jedyną motywacją do życia. Pragnęła żyć w luksusie i bogactwie i na nic nie zapracować. Dlatego tak bardzo cenił związek z Julią, samą jej zaradność i chęć do ciężkiej pracy oraz rozwijania się był spokojny, że nie zachowa się jak jego była, bo młodsza pani Bennington rozumiała, co znaczy ciężko pracować na to, co miała obecnie. Ceniła wartość pieniądza, wyrzeczenia w pracy oraz wyrzeczenia, jakich się podejmowała. To taką kobietę pragnął poślubić. Pomimo że byli ze sobą praktycznie dwa i pół roku to był pewny, że to z nią chciał spędzić resztę swojego życia i pragnął, by to ona była jego żoną i jeśli im obojgu się uda matką ich dzieci. Widział, jak bardzo kochała dzieci, które wręcz do niej lgnęły. Był wręcz przekonany, że będzie wspaniałą i kochającą matką jednak na razie szanował to, że pragnie się rozwijać, akceptował jej wybór, że najpierw ukończenie studiów i wyszalenie się potem rodzina. Wiedział jak to ważne w tym okresie, w którym jest sam w tamtym czasie, myślał o zabawie czy nauce i pracy, ale nie myślał jeszcze o dzieciach. Więc nie potrafiłby odebrać jej tej przyjemności, której sam doświadczył, bo sam już pragnął być ojcem. Wiedział że gdy zwiąże się, z młodszą kobietą musi iść na pewne kompromisy i ustępstwa, co ogromnie cenił w ich związku. Potrafili powiedzieć wprost, czego pragnął jednak poprosić o czas. W przypadku jego Julia nadal nie znała całej prawdy, szczególnie o rodzinie a on szanował fakt, że musi poczekać jeszcze parę lat, by doczekać upragnionego potomka. Chociaż ich wieczne zabawy były ryzykiem zajściem w ciąże, przez Julie to antykoncepcja na razie dawała radę i nie musieli się martwić.
    — Mogłem się domyślić — stwierdził nagle starszy Bennington, jednak nie wyczuł w jego głosie żalu — Chcesz ponownie, by był twoim świadkiem? — spytał, patrząc na przyjaciela.
    Przytaknął. Miał wielu przyjaciół jednak Delson był z nim praktycznie najdłużej i bardzo go cenił. Był jego świadkiem po raz pierwszy na ślubie z jego byłą żoną i pragnął, by ponownie towarzyszył mu u jego boku.
    — Młoda chyba mi nie poskąpisz tej przyjemności odprowadzenia cię do ołtarza co? Wiesz…
    — Tak, tak braciszku nie wzięła, bym tego gnoja za żadne skarby świata, to ciebie chce mieć wtedy u boku, bo jako jedyny zapragnąłeś mi pomóc. Dobrze wiesz, jakie mam zdanie o naszej rodzinie — z trudem te słowa przechodziły jej przez usta — Co do matki nadal mam do niej żal jednak ją rozumiem, ale temu skurwysynowi nigdy nie wybaczę a jego bankart... — urwała, niemal gryząc się boleśnie w język, by oszczędzić znajomych wiązki przekleństw, które cisnęły się na jej usta.
    — Wiem… — przyznał Chester — Jednak ważne, że pomimo gnoju, w jakim byłaś wyszłaś na ludzi, patrz na swoje życie. Studiujesz wymarzony kierunek, masz narzeczonego, małą rodzinkę w postaci zwierzaków, rozwijasz swoje pasje i zainteresowania i co ważne masz dach nad głową.
    — Nie osiągnąłbym tego gdybyś mnie z tamtą nie zabrał. To dzięki tobie jestem w tym miejscu, bo we mnie uwierzyłeś i pomogłeś i zachęciłeś, bym zaczęła się rozwijać, nawet wyłożyłeś nie raz kasę na moje kształcenie, chociaż było mi cholernie głupio, bo dosłownie nic nie robiłam…
    — Uczyłaś się poza tym, dla mnie nie były to duże pieniądze. Chciałem podarować ci życie, jakiego nigdy nie miałaś, bo cię kocham i nie zależnie od wszystkiego będę przy twoim boku. Nie miałaś na kogo liczyć, teraz masz mnie oraz innych i ja nigdy cię nie opuszczę!
    Mike patrzył na to z lekkim wręcz wymuszonym uśmiechem gdy dostrzegł jak jego ukochana podchodzi do brata chwile potem widziała jak przytulają się. Musiał zdusić w sobie rozgoryczenie i przyznać sam przed sobą, że zazdrościł im tej relacji, jaką mieli, sam pragnął, by wraz z rodzeństwem miał tak dobre relacje jak jego narzeczona z jego najbliższym przyjacielem, jednak nie mógł tego mieć, jego rodzina się rozpadła!

Saturday, March 4, 2023

III 15 — WYJĄTKOWY PREZENT

    Patrzyła niczym zaczarowana na spowitą biel górskich szczytów, było w tym widoku coś ujmującego, coś pięknego wręcz magicznego. Niezapominany wręcz niepowtarzalny widok pieścił oko i zmysły gdy mogła spoglądać na widoki rozciągające się wokół małej górskiej wilii, wręcz małej chatce u skraju łańcucha górskiego, europejskich Alp. Odwiedzała stary kontynent po raz pierwszy w życiu i coś czuła, że nie ostatni. Pragnęła tak wiele zwiedzić, odwiedzić wiele kraju, jej serce wręcz gnało do hiszpańskich klimatów. Praktycznie spełniła każde swoje marzenie z wyjątkiem jednego. Tego, który był osiągalny, lecz nie była w stanie go realizować a wszystko przez napięty grafik, studia, pracę czy zawody nie wspominając o spotkaniach z przyjaciółmi, czy zabawach jednak nie zamierzała zrezygnować z wyjazdu do jednego z państw Europy Zachodniej. Owszem Ameryka miała swoje niewątpliwe uroki i zachwycające widoki, jednak chciała poznać innych ludzi kulturę język, chciała wreszcie sprawdzić, czy lata jej starań z nauką hiszpańskiego nie poszły na marne. Jej celem po zakończeniu tego semestru będzie wyjazd albo samej, albo z ukochanym jednak wszystko zależało od wydania przez jego zespół krążka i trasy koncertowej. Nawet jeśli nie będzie mógł, wyjdzie sama. Zależało jej na tym i nieważne czy pojedzie sama, czy z nim wreszcie postawi stopę na hiszpańskiej ziemi.
    Stała otulona ciepłym puchowym kocem, blask choinkowych światełek i palącego się w ogniu kominka dodawał niezwykłego nastroju wręcz atmosfery, o której mogłaby śnić. Bo nigdy nie pomyślała, że wyjedzie do gór tym bardziej w święta w dniu kiedy któryś był wręcz dla niej istnym koszmarem, świąt, którymi wręcz szczerze gardziła, a teraz była wprost uroczona, zakochana w tej całej klimacie. Uwielbiała robić prezenty, chociaż drobne upominki swoim przyjaciołom czy znajomym, ubierać choinkę, słyszeć kolędy puszczane w radiu jednak z ręką na sercu musiała przyznać, że najbardziej kochała słuchać świątecznych piosenek w wykonaniu Michaela, który tak się przed nimi wzbraniał czy przed śpiewaniem i naprawdę nie rozumiała dlaczego. Posiadał on niewątpliwie znakomite umiejętności, miał talent i pasje do tworzenia nowych utworów, tworzył coś niezapominanego hity, które pamiętało się latami. On wraz z chłopakami z zespołu stworzyli jeden z niezapomnianych zespołu, a wszystko przez lata ciężkiej pracy jednak i teraz nie spoczywali na laurach, pomimo rozpoznawalności nie gwiazdorzyli w prywatnym życiu byli zwyczajnymi ludźmi, którzy mieli swoje zmartwienia i kłopoty, może i było stać ich na wiele, jednak co po pieniądzach rzeczach materalnych gdy nie osoby, którą by, którą można zaufać. Każdemu z nich powoli zaczęło układać się życie. Odkąd wkroczyła do ich życia i poznała ich jako singli, teraz większość z nich prócz Joe mieli partnerki i plany na przyszłość, a wszystko zaczęło się od Mike i jej. Właściwie byli pierwszą parą od chwili gdy pojawiła się w ich życiu, potem Chester poznał Alice dzięki temu, że się przeprowadziła a jej nowa sąsiadka zaintrygował starszy Bennington potem praktycznie w tym samym momencie Brad i Dave poznali swoje dziewczyny w zupełnie innych okolicznościach, jednak różnica było paru dni, a w ostatnim czasie Robert zaczął się umawiać, z jakąś dziewczyną. Wszystko zdawało się iść w dobrym kierunku, wręcz panowała istna sielanka i tak cieszyła się z tego, jednak ją osobiście to niepokoiło.
    Bała się wręcz tej nagłej panującej ciszy.
    Wszystko sprowadzało się do jednego człowieka.
    Clarka Kenta!
    I tak mogło, by się wydawać, że zapomniał o niej, nie planuje się mścić. Nie! Znała zbyt dobrze tego człowieka. Był zbyt mściwy. Jego milczenie nie oznaczało, że się wycofał, owszem zrobił to na chwile, zapewne badając otoczenia i na co może sobie pozwolić i to ją najbardziej niepokoiło. Kiedy wyjdzie ze swojego ukrycia i co zamierza zrobić. Powinna go zgłosić prawda? Tak! Ale nadal się go obawiała i mogła kłamać, oszukiwać wszystkich nawet siebie, ale nie oszuka losu. Ten człowiek szykował coś najbardziej niepokojącego jednak kiedy wprowadzi swój plan w życie, nie wiedziała.
    Potrząsnęła lekko głową, by tak o tym nie myśleć. Nie po to tu przyjechała, by zaprzątać sobie umysł takimi przemyśleniami. W końcu przyszła tutaj by spędzić ten czas z ukochanym. Przekręciła delikatnie głowę w tył, by popatrzeć na pięknie ozdobiony salon, meble i dodatki idealnie oddawały ten górski klimat domku, w którym się zatrzymali. Domek należał do Shinody sam otrzymał go w spadku i co najbardziej uwielbiała w tym facecie to, że pomimo ogromnej popularności, sławy czy nawet fortuny na kącie potrafił być normalny, a woda sodowa wręcz mu do głowy nie uderzyła, jednak strzegł swojej prywatności, jak tylko mógł. Od rozdania statuetek Grammy gdzie stanęła przy jego boku, nie pokazali się już wspólnie. Oczywiście z ciekawości dzień później popatrzyła na komentarze ludzi na Twitterze i spodziewała się reakcji, którą tam znalazła wiele osób, było zaskoczone to normalne, bo Shinoda uchodził wręcz za gwiazdora, który nie miał partnerki, owszem fani zespołu dowiedzieli się znacznie wcześniej, że Chester związał się z Alice, bo pojawili się już wcześniej na gali a tu nagłe zaskoczenie gdy mogli ujrzeć ją przy boku Michaela i tak pojawiły się również Ines oraz Anais, jednak największą ciekawość wzbudziła ona i Shinoda. Dlaczego, ponieważ połączyli ją, z jej kątem na Instagramie gdzie wstawiała swoje malarskie prace. Przyznaje, pojawiła się na jednym z nich i szybko wyłapali, że Mike spotyka się, z której artystką kariera rozkręcała się coraz bardziej, jednak co najbardziej ją ucieszyło i wręcz poczuła ulgę to fakt, że nikt nie wiązał ją z Chesterem, pomimo że byli do siebie podobni bardziej skupiono się na relacji między nią a liderem grupy niż spoglądać czy ich ulubiony wokalista jest podobny do partnerki jego kumpla z kapeli. Im dłużej ludzie będą tkwić w tym przekonaniu tym lepiej. Ani ona, ani jej brat nie chcieli ujawniać tego, że są rodzeństwem, początkowo pokierowane to było troską o jej prywatność i teraz nadal, jednak nie uznawali tego za coś, z czym muszą się dzielić. To, że została porzucona, a on ją odnalazł to sprawa wyłącznie rodzina, osobiście nie chciała zdradzać swojego prywatnego życia dla zdjęcia w gazecie czy sprzedanie jakieś super wiadomości do gazet za więcej pieniędzy. Ceniła sobie swoje życie prywatne jak i jej bliscy a znajomi szanowali ich decyzje. Praktycznie większość jej znajomych próg oczywiście Adriena oraz Alexisa, którzy mieli znanych rodziców i sami w Paryżu byli rozpoznawalni, nie byli specjalnie znani i nawet nie chcieli żyć w świecie fleszy. Wiedzieli jednak jakie ona ma podejście jeśli by ją zdradzili do gazet, automatycznie zrywałaby, z nimi kontakt i naprawdę nie zachowywałaby się tak gdyby nie fakt, że jej chłopak oraz brat to muzycy światowego formatu a ona naprawdę nie chciała wychodzić na ulice i być atakowaną przez paparazzi czy dziennikarzy a jej zdjęcia latały po Internecie, do którego coraz więcej się przedostaje. Widzi, co się dzieje w świadku show-biznesu, gdzie pewne gwiazdy dla większej rozpoznawalności potrafiły zdradzić sekrety rodzinne do gazet. Dla niej to obdzieranie się z prywatności i dla niej osobiście co było dla niej najgorsze to sprzedawanie wizerunku dzieci do gazet i nie mówiła o małoletnich gwiazdach występujących w filmie, ale o nowo narodzonych maleństwach. Świat Hollywoodu był brutalny i ona nie chciała żyć w nim, pragnęła wyjść spokojnie na ulice w przekonaniu, że nikt ją nie będzie śledził i robił jej zdjęcia z ukrycia, chociaż już się zdarzyło raz czy dwa od gali, że zauważyła podejrzanego faceta z aparatem w ręku, jednak często była otoczona znajomymi i zapewne nie miał zbytnio możliwości zrobić jej dobrego zdjęcia. Wspomniała o tym Mike’owi i oczywiście przejął się tym i obiecał, że zrobić coś z tym jednak ostudziła jego zapał, póki było cicho, lepiej było się nie wychylać.
    Szczerze nadal do niej nie docierało, że z Mike jest już prawie dwa i pół roku. Czas tak niesamowicie szybko płynął. Zaczęli chodzić praktycznie na parę tygodni gdy sama zaczęła studia. Był to jej najdłuższy i na chwilę obecną najbardziej stały i solidny związek z wszystkich, które przeżyła. Mimo że Mike był straszony, przez jej byłego nie zląkł się i nadal trwał przy jej boku, wręcz obiecując sobie i jej że gdy dorwie tego gnoja, to go popamięta. Miała cudownego chłopaka, z którym pragnęła spędzić życie. Nie zmieniła jednak zdania, kluczowe dla niej było ukończenie studiów i móc się wyszaleć potem może myśleć nad bardziej poważnymi sprawami, jakimi jest małżeństwo, czy dziecko to jeszcze nie był ten czas, nie była nawet mentalnie na to gotowa i pomimo że kochała maleństwa, nie była na chwilę gotową, by mieć swoje. Miała dwadzieścia dwa lata, nie chciała w tak młodym wieku zaciążyć, dlatego tak bardzo zależało jej na antykoncepcji, pomimo że była świadoma, że może zawieść. Nie chciała nawet myśleć co by było gdyby zawiodła. Pewnie zrezygnowałaby ze studiów, by skupić się na dziecku, ale nie myślała o tym, póki antykoncepcja działała, się nie martwiła.
    — Proszę kochanie, gorąca czekolada, o którą prosiłaś — subtelny bardzo spokojny męski głos wyrwał ją z zadumy.
    Poderwała się lekko do góry, czując dotyk dłoni na swoim ramieniu, popatrzyła na twarz ukochanego, który uśmiechnął się ciepło, pochylając, się skradł, jej małego całusa wsuwając między jej ręce, które wysunęła spod milutkiego koca kubek z gorącym kakao. Czyż te święta nie mogły być bardziej idealne, niż są teraz. Zapragnęła spędzić tak każde kolejne Boże Narodzenie w górach, patrząc na spadający w ciemnego mroku nieba płatki śniegu, słysząc trzask palącego się drewna w kominku, w którym unosił się pomarańczowo — złotawe płomienie ognia. Blask choinki, który rozjaśniał pokój, skarpet zawieszonych na kominku i mnóstwo dekoracji, które by dodawały niezwykłego uroku wnętrzu. Ponownie odwróciła spojrzenie na pociemniały widok gór za oknem, dostrzegając nieco nieobecne spojrzenie ukochanego, który również zupełnie jak ona zapadł w lekką zadumę.
    Długo rozmyślał nad swoją decyzją, praktycznie od paru tygodni nie myślał o niczym innym niż o tym. O tej jednej chwili, o której tak marzył. Owszem nachodziły go wątpliwości, obawy przed kolejnym małżeństwem, ale wszystko piekło na myśl gdy porównywał swoją ukochaną, z jego była żoną. Julia pomimo niewątpliwych wad, które posiadała i nauczył się je akceptować i kochał ją z nimi i bez nich to jednak widząc, jakie wiedzie życie u boku młodej panny Bennington było ono tak bardzo odmienne od jego ponurej egzystencji wraz z Taylor. Tamto małżeństwo wręcz go wykończyło psychicznie, przy Juli czuł, jak nabiera głębokiego oddechu, przestał upadać w głęboką czeluść, wręcz stanął pewnie na ziemi, znowu nabrał pewności siebie, która została zniszczona przez byłą. Julia odbudowała jego świat na nowo i pomimo że początkowo traktowali ich znajomość, jako zwykłe koleżeństwo to jednak z czasem przekonał się, że jednak Julia była mu bliższa nie jako koleżanka, ale przyjaciółka, która była w stanie wysłuchać, pomóc czy rozjaśnić dzień nie było nic lepszego niż fakt, że mógł się znowu uśmiechać dzięki niej, a to najważniejsze. Ponownie zapragnął po prostu żyć, nie egzystować, ale cieszyć się tym, co mu dano. Rozwijać dalej własną pasję w tym pracować nad muzyką, ucieszyć się nawet z drobnostki, spotkać się z kumplami w barze na piwo czy wysłuchiwać narzekanie Annie na swojego narzeczonego lub wygrywać z nią w karty, czy wygłupiać się z Chesterem, od czasu rozwodu wszystkie te przyjemności straciły na znaczeniu, jednak gdy pojawiła się ona, coś w nim drgnęło, wróciły chęci do dalszego życia i motywacja do zmobilizowania się w sobie i chwycenie swojego steru życia w swoje dłonie.
    Poznał swojego osobistego anioła stróża!
    Zaczęła go nieświadomie strzec, opiekowała się nim i tak, ale robiła to też mentalnie, bo dzięki niej odnalazł chęci do mierzenia się z kolejami życia i chociaż nie było łatwo to jednak wspaniale było obudzić się widząc ją przy sobie gdy sama była pogrążona w głębokim śnie często z dość dziwnych pozycjach nawet minach co nie raz go bawiło jak zabawnie wyglądała rano, jednak nikt nie jest idealny i chociaż staramy się nasze drugie połówki idealizować czy nazywać je tymi wyjątkowymi to dostrzegamy ze nie jest bez wad, które z czasem poznajemy podczas wspólnego życia i to jest niezwykle, że uczymy się akceptować.
    Zabrał ją jednak w góry nie tylko po to, by spędzić z nią wspólne święta, jednak on również miał inny cel, wręcz pragnienie. I szczerze obawiał się trochę. Przerażała go wizja odrzucenia z każdą chwilą gdy myślał o tym, czuł, jak jego kieszeń staje się cięższa, a jego serce drży z niepokoju. Pomimo że starał się o tym nie myśleć, to panika, która nim nagle owładnęła, była silniejsza i nie to, że oświadczał się po raz pierwszy, bo już miał za sobą jedne zaręczyny z dziewczyną z liceum, która ostatecznie okazała się być tak chytra na pieniądze i popularność oraz okazała mu taką nie wierność, że po odkryciu licznych sieci kłamstw oraz druzgocącej wiadomości musiał ją porzucić, bo nie czuł, że wykończy się w dalszym związku w nią. On się po prostu bał. Obawiał się, ale odrzucenia ze strony Julii to go najbardziej niepokoiło. Czemu właściwie wybrał taki dzień? Dlaczego zdecydował się to zrobić w święta? Szczerze nawet nie wiedział. Owszem miał świadomość, że to nie jest oryginalny pomysł, jednak czy chciał silić się na coś kreatywniejszego, jemu zależało, jedynie by usłyszeć to jedno upragnione słowo od swojej ukochanej, okoliczności mogły być różne, dla niej istotniejsze było, czy się zgodzi, czy wręcz przeciwnie i czego bał się, najbardziej odrzuci, a co go wręcz paraliżowało to myśl, że go wyśmieje. Jednak wolał wyrzucić tę myśl, z głowy Julia taka nie jest, nie zrobiłaby mu czegoś tak okrutnego. Zawsze była dla niego wyrozumiała i nigdy nie śmiała się z jego problemów gdy się jej zwierzał, wręcz go słuchała i w miarę możliwości pomagała, choć część wątpliwości rozwieść. To była cudowna i wyjątkowa dziewczyna, bo nie wykpiła go nawet gdy przychodził do niej podłamany i mimowolnie w jego oczach stały łzy czy to z jakieś poważniejszych problemów czy kończąc na frustracji gdy nie potrafił nic stworzyć, zawsze wtedy mógł skryć się w jej ramionach i wypłakać. Chyba nie mógł trafić na cudowniejszą dziewczynę niż miał.
    Co cechowało ich związek to zrozumienie, wyrozumiałość, poczucie bezpieczeństwa i miłość, która wręcz od nich biła. Każdy, kto ich widział, wiedział, że są jedną z najbardziej zżytych i udanych par, jakie spotkali i nie ujmując innym jednak pomimo dzielących ich wiekowych różnic, to wcale nie przeszkodziło stworzyć im związku takiego, jakie by oczekiwali po dawnych miłościach. Nauczeni błędami poprzednich zażyłości miłosnych wspólnie przez miesiące i potem lata budowali na solidnych fundamentach zaufanie i szczerość wobec drugiej osoby i tak wiedział, że nie zdradził jej nic na temat własnej rodziny i pewnie ona coś ukrywa, jednak były tematy, które były trudne do poruszenia.
    Patrzyli razem, jak śnieg nasila się, z każdą chwilą. Zapowiadali dziś na noc, dość mocne opady śniegu wręcz zamieć śnieżną i uprzedzali, by nigdzie, jutro się nie wybierać, bo mogą być problemy na drodze teraz po zmroku gdy okolice oświetlały lampki zawieszone na domach czy choinkach przed domem, czy palące się wzdłuż ulicy latarnie wyglądało to naprawdę magicznie. Patrzył, jak Julia upiła łyk napoju, który dla niej zrobił, a cień uśmiechu skrył się na jej malinowych ustach, wręcz usłyszał jej ciche mruczenie, z zadowolenia co wyraźnie tylko sprawiło, że sam się uśmiechnął.
    — Smakuje? — spytał z lekkim rozbawieniem w głosie.
    Widział, jak spogląda na niego, a na jej ustach pojawiła się większa radość:
    — Od ciebie wszystko smakuje wyśmienicie — komplementowała go.
    I to kolejne co w Julii kochał najbardziej. Potrafiła go cenić. Nawet takich małych gestach nigdy chyba nie usłyszał od niej słowa krytyki a jeśli tak to uzasadniała swoje słowa co zrobił źle jedną z nich była jej ciągła irytacja gdy nazywał ją księżniczką rozumiał ją, że czuje do tego wstręt jednak bywały momenty, że wymykało się to z jego ust, zanim mógł ugryźć się w język, jednak pomimo tej jej wściekłości uwielbiał patrzeć, jak jest nieco poirytowana, dodawało jej swego rodzaju uroku i seksapilu. Było w niej coś pociągającego, i chyba nie miał takiej sytuacji, gdzie nie czułby do niej pociągu, to potrzebował nie raz sam powiedzieć głośno, czego chce, często to kończyło się na namiętnych chwilach w łóżku, a Julia zaczęła go prześmiewczo nazywać wiecznie napalonym erotomanem i seksoholikiem, jednak się absolutnie nie obrażał na nią, wiedział, że bywał nie raz zbytnio nachalny w stosunku do niej, ale nie potrafił poskromić swojej rządzy gdy owładnęła nim namiętność i pragnienie sprawienia rozkoszy tej dziewczynie.
    — Julio… — zaczął poważnie, lekko zmuszając ją, by odwróciła się w jego stronę.
    Słysząc tak poważny głos ukochanego, spojrzała na niego zaintrygowana, jednak widząc, że patrzy na nią ze spokojem i opanowaniem poczuła nieświadomie ulgę, że nie ma o co się martwić.
    — To jest dla mnie bardzo ważne — przyznał, stając z nią twarzą w twarz.
    Wyjął z jej dłoni kubek z ciepłą nadal czekoladą, mimowolnie zsuwając, z jej ramion puchowy koc ponownie stanął przed nią, a ona patrzyła nadal na niego zdumiona i wręcz zaskoczona, bo nie rozumiała, zupełnie co się dzieje.
    — Mike, ale…
    Poczuła, jak lekko przykłada swój palec do jej ust, mimowolnie ją uciszając. Zamrugała lekko zaskoczona, gdy odsunął dłoń z jej ust.
    — Daj mi coś powiedzieć — odezwał się cichym głosem, jednak usłyszała, w jego tonacji jak lekko się chwieje jakby ze strachu i obawy — Oboje pamiętamy, w jakiś okolicznościach się poznaliśmy wzajemnie, oboje zmagaliśmy się z problemami ty ze swoją przeszłością ja konsekwencjami po nie udanym związku i małżeństwie, który zakończyło się na sali sądowej i nie było dla mnie wtedy nic bardziej druzgoczącego i pomimo że miałem obok siebie cudownych przyjaciół, którzy starali się ze wszystkich sił mi pomóc to jednak to dzięki tobie jestem tu gdzie jestem. Nie podałem się, wręcz twoja obecność twoje nieświadome wsparcie psychiczne pozwoliło mi znowu cieszyć się życiem jednak największym szczęściem, jakim mógłby być to wtedy gdy wreszcie przyznałaś, że darzysz mnie uczuciami zupełnie, jak ja to wyznałem ci przed paroma tygodniami. I nikt tak jak ty nie był dla mnie ważny w życiu i mogę gadać te farmazony jednak potworze i będę mówić to, dzięki tobie żyje i pragnę to robić dalej, bo kochasz mnie takiego, jakim jestem z wadami i zaletami i akceptujesz moje wyjazdy, pomimo że zapewne nie jest ci łatwo — patrzył, jak mimowolnie uśmiecha się w bardzo uroczy sposób, nawet nie dał jej dojść do słowa, bo kontynuował — Julio nikt tak jak ty nie jest dla mnie ważny i chciałem cię o coś spytać.
    Zamarła w jednej chwili, czuła jak jej serce kołacze w jej piersi, a jej myśli galopowały jak szalone, a przez jej umysł przetoczyła się jedna myśl, która tak starała się wyprzeć. Myśląc, tylko o jednym.
    Nie on chyba nie chce…!
    Jednak kolejne sekundy, w których dostrzegła kątem oka, jak wyjmuje z wnętrza bluzy aksamitne bordowe pudełeczko, zadrżała z chwilą gdy ukląkł przed nią na jedno kolano, otwierając je, by mogła dostrzec wewnątrz przepiękną obrączkę z białego złota, który ozdabiał wręcz ujmująco piękny bladoniebieski diament otulony delikatnymi szafirami. Zdumiona przyłożyła delikatnie dłonie do ust zaskoczona tym, co się wokół niej dzieje.
    — Czy uczynisz mnie większym szczęściarzem i uczynisz mnie ten niezwykły zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
    W jednej chwili krótka chwila wręcz nieznośnej ciszy, w której serce Michaela wręcz pragnęło wyskoczyć z piersi w strachu, że kobieta, którą tak kocha, odrzuci go, a ona sama stała, nie mogąc wydusić, z siebie żadnego słowa tak bardzo zaskoczona tymi niespodziewanymi zaręczynami. Łzy wręcz cisnęły się jej do oczu, które po chwili spłynęły wzdłuż policzka, mimowolnie odsunęła dłonie od ust:
    — Tak.
    To jedno słowo wystarczyło, by sprawić, że podenerwowany do szczytu granic mężczyzna niemal padł z radości. Poderwał się z podłogi, niemal w tej samej chwili obejmując ją w pasie. Niespodziewanie straciła grunt pod nogami, pisnęła zaskoczona gdy znalazła się w jego ramionach, mimowolnie obracając ją wokół siebie. Po chwili jednak mogła znowu pewnie stanąć na swoich nogach, łzy radości spływały wręcz z jej oczu zupełnie jak jemu. Widziała, znaczą ulgę i czystą nieposkromioną radość w jego brązowych oczach, gdy wsuwał jej na palec przepiękny pierścionek zaręczynowy by po paru sekundach czuć jego namiętne usta w bardzo gorącym pocałunku. Ich łzy wręcz mieszały się ze sobą.
    Była to niezapominana i wręcz niezwykła chwila w ich życiu. Dla niego, ponieważ jego najdroższa Julia zgodziła się wyjść za niego, lecz dla niej była to wyjątkowe przeżycie, bo Michael zapragnął z nią żyć i znosić jej kapryśny humor, wybuchowy charakter czy jej przeróżne akcje.
    Jednak musiała jednak ostudzić jego zapał. Owszem zgodziła się wyjść za niego, jednak było jedno, ale, mimowolnie popatrzyła na niego gdy oderwał się od jej warg:
    — Mike — powiedziała z powagą.
    Widziała, jak spogląda na nią z lekką paniką, mimowolnie się uśmiechnęła czując ze bal się, że może teraz wszystko przerwać.
    — Kotku spokojnie chce, tylko byś nie nastawiał się na ślub za rok czy dwa, dobrze wiesz, że zależy mi na ukończeniu studiów. Możemy o weselu myśleć, ale dopiero jak napisze pracę magisterską i się obronię dobrze? Nie odrzucam cię, ale proszę, by ze ślubem się wstrzymać, aż nie ukończę edukacji.
    — Skarbie doskonale cię rozumiem i nie będę stawiać ci na przeszkodzie, bo wiem, jak bardzo ci zależy na tym kierunku i ile pracy wkładasz w naukę. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, byś była moją narzeczoną prawda? — popatrzył na nią z iskrzącymi się oczami.
    Wiedziała, że dla Mike’a ich związek był bardzo poważny zupełnie jak dla niej i chciał związać, z nią swoją przyszłość nie raz jej o tym mówił, ale nie spodziewała się, że na tym wyjeździe zdecyduje się jej oświadczyć. Oboje odnaleźli w drugiej osobie to, czego najbardziej szukali od lat a przede wszystkim, pomimo że czasami mieli tak bardzo napięty grafik, nigdy o sobie nie zapominali.
    Po chwili siedzieli na wygodnej kanapie otuleni oboje kocem, który przed paroma chwilami, zanim mężczyzna nie zdecydował się, jej oświadczyć skrywała się pod nim, a teraz oboje siedzieli przytuleni do siebie, skryci pod jasnym materiałem rozkoszując się tą wspólną chwilą razem. Nie potrzebowali zbyt wiele do szczęścia.
    — Skarbie... — usłyszała nagle głos Michaela, mimowolnie zadarła głowę do góry gdy leżała wtulona w niego, by popatrzeć na niego — Wiesz, że teraz nie masz wyboru i musisz się do mnie przeprowadzić.
    — A kto tak powiedział ze koniecznie muszę — spytała, lekko go drażniąc.
    — Ty księżni… — nie dokończył, bo dostał w tej samej chwili po głowie miękką poduszką — Dobrze tylko niech pani mnie nie bije pani Shinoda! — powiedział oburzony, lecz jego śmiech psuł cały efekt.
    — Jeszcze nie Shinoda a Bennington i kto powiedział, że przyjmę twoje nazwisko! — spytała lekko obruszona, odkładając jaśka na bok.
    Niemal w tej samej chwili widziała grymas niezadowolenia na jego twarzy. Owszem mieli tak wiele do obgadania przed ślubem jednak to zapewne dopiero za trzy lata i tak szczerze gdy teraz o tym myślała to, pomimo że go teraz trochę drażniła, przejęłaby jego nazwisko bez żadnego problemu dla niej to nie stanowi problemu. Mogłaby mieć swoje, czy nawet panieńskie nazwisko połączone z jego, ale widząc jego dość niemrawą minę zrozumiała ze taki symboliczny akt przejęcia przez nią jego rodowego nazwiska jest ważny.
    — Zależy ci prawda? — zapytała, nagle patrząc na niego.
    — Nie masz pojęcia jak bardzo. Ona nie przejęła nigdy po mnie nazwiska. Wiem, że naciskanie nie jest rozsądne, ale dla mnie to jest ważne. Szczerze nawet bym się nie pogniewał gdybyś też zostawiła swoje obecne nazwisko i dodała moje, ale po prostu chciałabym, by moja przyszła żona nosiła to samo nazwisko.
    Zamilkła jednak po chwili uśmiechnęła się czule. Nie potrafiłaby mu odmówić. Ona nie ma nic do stracenia, przejmując po nim nazwisko, zawirowania związane ze zmianą dokumentów były mało istotne, jednak pragnęła go uszczęśliwić i po chwili skradła mu, lekkiego całusa mówiąc:
    — Przyjmę je całkowicie, nie zostanę przy panieńskim — zapewniła.
    Patrzyła, jak na jego ustach pojawia się szczery uśmiech, ponownie poczuła jego zmysłowe usta na swoich wargach. I nie była to decyzja podjęta na szybko kiedyś myślała o tym o ich wspólnej przyszłości co jeśli się zaręczą czy zostanie po ślubie przy swoim nazwisku, czy jego, zdecydowała się już dawno, że jednak zdecyduje się pozostać przy nazwisku przyszłego męża.
    — Jesteś cudowna, wiesz? — odezwał się z chwilą gdy oderwał się od jej ust.
    — Mówisz mi to za każdym razem gdy cos dla ciebie zrobię nawet kawę — zaśmiała się.
    — Bo jesteś wspaniała, a gdy wrócimy przenosić się do mnie. Naprawdę praktycznie od dwóch miesięcy mieszkasz ze mną, a do mieszkania nie potrzebnie dokładasz wystawimy ofertę sprzedaży, a ty się przenosić do mnie!
    — Ale…
    — Nie będę się sprzeciwiać twoim nocnym wypadom na treningi. Wiedziałem o nich i akceptuje je. Nie będę cię zatrzymywać no może czasami — uśmiechnął się nieco chytrze.
    Doskonale wiedziała, co chodzi mu po głowie i mimowolnie kącik jej ust poderwał się do góry, gdy oboje jednocześnie pomyśleli o tym samym:
    Musieli to uczcić!
    Pisnęła zaskoczona gdy niemal została porwana w jego ramiona, koc spadł z ich bioder gdy Michael podniósł ją bez trudu, zmierzając w jednym kierunku:
    Ta noc będzie okiełznana w namiętność i niezapominane chwile.