Saturday, March 25, 2023

III 18 — POWRÓT WILCZYCY

    — Mam dla was wiadomość! — wykrzyknął Derek.
    Stanął wśród grupy przyjaciół pasjonatów szybkiej jazdy, mocnych wrażeń i skoku adrenaliny, rozsiedli się na poniszczonych trybunach. Stadion, w którym urządzili sobie tor do wyścigów, niszczał coraz bardziej, jednak oni nie byli zbytnio przejęci, koniecznością dla nich była jedynie trasa, która się ciągnęła przy siedzeniach poniszczony asfalt, dawał jeszcze radę znosić wszelkie drifty czy szybką jazdą oraz nagłe hamowanie. Jednak już powoli widać było, że trasa wymagała remontu.
    — O co chodzi? — Dragon niespodziewanie stanął u boku jednego z liderów, który stanął na wyższym stopniu, przerywając nagłe rozmowy, które się toczyły wśród nich.
    Opuściła dłonie, spoglądając na jednego z kumpli, wtedy dostrzegła w jego dłoni kartkę papieru zapisana komputerowym drukiem. Zmarszczyła brwi, bo nie pamiętała, by ją miał na początku treningu, który przed paroma minutami się skończył, a oni usiedli w grupce, by móc zwyczajnie spędzić ze sobą czas, zanim rozdzielą się w swoją stronę i każdy z nich pojedzie do siebie.
    — Słuchajcie — powiedział już spokojniejszym głosem, gdy cała ekipa zwróciła na niego uwagę — Rozmawiałem przez ostatnie tygodnie z przyjacielem z Hiszpanii, we wcześniejszych czasach rywalizowaliśmy na zawodach, sam stworzył grupę amatorów szybkiej jazdy i zaproponował mi oraz innym byłym profesjonalnym motocyklistą, którzy są już na emeryturze, ale mimo tego nie zrezygnowali z pasji i zupełnie jak ja i Owen stworzyli grupę miłośników szybkiej jazdy do wybrania z ich grób dwojga najlepszych, którzy spotkają się w Hiszpanii na wspólnych wyścigach.
    — Właściwie jest coś do wygrania, czy po prostu takie spotkanie i popisywanie się umiejętnościami? — odezwała się, czym zwróciła na siebie część uwagi grupy.
    — Nie do końca…
    — To znaczy? — wtrącił się Rocky, który siedział tuż za nią, patrząc na przyjaciela.
    — Chcieliśmy spotkać się i zebrać fundusze na pomoc dzieciakom z lokalnego domu dziecka. Mój kumpel wychował się w sierocińcu i chciałby zebrać pieniądze, by wyremontować tamtejsze sierociniec i kupić maluchom nowe zabawki czy nawet ubrania.
    Słysząc tę sugestię, mimowolnie poczuła skurcz w żołądku na myśl o bidulu, cholernie było jej patrzeć, jak inne dzieciaki muszą żyć w warunkach, które ujmując na rozwoju małego człowieka, sama przeżyła młodzieńcze lata w tym miejscu i naprawdę było jej cholernie przykro tych dzieciaków. Sama od praktycznie dwóch lat bawiła się w Świętego Mikołaja i pomimo że pragnęła pomagać, więcej liczy się gest. Zawsze starała się zrobić, chociaż malutkie podarunki dla dzieciaków z domu dziecka, który znalazła w pobliżu swojego apartamentu, czasami ich odwidziała, by się pobawić z nimi i spędzić nieco czasu i owszem pracowała jako wolontariuszka w bidulu, teraz pomimo nawału pracy parę razy w miesiącu szukała, chociaż dwóch godzin by odwiedzić te maluchy i spędzić z nimi czas. Chciała, chociaż podarować im namiastkę szczęścia tego co ona nie doświadczyła. Dzieciaki z początku były wobec niej nieufne to normalne jednak z czasem ją polubiły, a teraz wiele z młodszych lubiło ją nazywać ciocią i niezwykle ceniła ludzi, którzy tam pracowali, byli zupełnym przeciwieństwem opiekunów, którzy się nią zajmowali, tych których, spotkali, mieli serce do tych dzieci i zajmowali się nimi, jak najlepiej potrafili, by wynagrodzić im brak rodziny. Za każdym razem gdy przychodziła, ciepło ją witali. Była wobec dzieciaków bardzo empatyczną osobą, bo wie, jak mogą się czuć, same nie mając rodziców, rodzeństwa czy rodziny, która by się nimi zajęła i tak niektórym się z nim udaje zaznać ogromu szczęścia i znaleźć nowy dom, ale częściej pary, które decydują się na adopcje, pragną noworodki. Rozumiała ich podejście, bo pragnęli być w życiu dziecka jak najdłużej i zajmować się nimi od maleńkości jednak nie mogła powiedzieć ze nie było rodzin, które adoptowały starsze dzieciaki, bo były, najmniej szans mieli nastolatkowie oni niechętnie, byli brani nawet mało osób, się nimi interesowało, ale co mogła zrobić, każdy podejmuje decyzje, zgodne ze sobą.
    — Zgadzam się w ciemno, nieważne kto powiedzie, to szlachetny cel trzeba podarować tym dzieciakom trochę radości — głos Eleny wyrwał ją z głębszej zadumy.
    Spojrzała na koleżankę, a na jej ustach widział goszczący uśmiech. Przebiegła spojrzeniami po innych członkach grupy, którzy przytaknęli. Na moment zatrzymała się dłużej na Alexisie, który patrzył swoim intensywnym zielonym spojrzeniem. Bezgłośnie wręcz go zapytała, o co chodzi jednak ten oderwał od niej wzrok ponownie spoglądając na Dereka. Tak naprawdę rodzina Agreste wiedziała, że jest z bidula. Przyznała się kiedyś do tego Adrienowi oraz jego mamie, dlatego Emilie wciąż lamentowała nad tym że gdyby mogła ją wcześniej, poznać adoptowałaby ją bez dwóch zdań. Matka byłych modeli bardzo ją polubiła, wręcz pokochała niczym córkę, której nie miała, a zawsze pragnęła.
    — Co do terminu z racji tego, że w przypadku Julii studiuje oraz nas, że pracujemy zawody, odbędą się w czerwcu by osoby, które zostaną wyłonione, mieli czas wziąć, potencjalny urlop w przypadku naszej Fire nie będzie problemu, bo kończy rok a pracę wręcz ma niestandardowych godzinach — mimowolnie spojrzał na nią, a ona uśmiechnęła się zupełnie, zapominając to, jak ją nazywali.
    Nie to, że kompletnie o tym nie pamiętała jednak przez ostatnie tygodnie, nie słyszała tego, z ich ust z nawet tak banalnej racji, że się nie widzieli.
    — Przez kolejne tygodnie będziemy ćwiczyć i wyłonię wraz z Owenem dwie osoby, które pojadą z nami. Oczywiście konkurować będą miedzy sobą nasi podopieczni, my jako wasi tak zwani liderzy znamy swoje umiejętności, bo akcja jest tworzona przez byłych sportowców, którzy już mieli ze sobą przyjemność konkurować. Tak planujemy zrobić wyścig między sobą jednak bardziej w formie honorowej rywalizacji niż zasadami, które będą objęci wybrani przez nas motocykliści — powiedział Owen — To wszystko, jesteście wolni, jak chcecie zmywajcie się.
    Ona jednak nie podniosła się, jak większość siedziała wciąż na tym samym miejscu, popadając w lekką zadumę. Nie powie, spodobał się, jej ten pomysł. Szlachetny cel, który ma pomóc dzieciakom. Bardzo by ceniła taki gest czy dar jak mogła to określić ze strony sportowców, którzy pragnęli uzbierać pieniądze, z zapewne biletów chcąc wspomóc lokalny dom dziecka.
    Siedząc tak zamyślona nie dostrzegła jak większość grupy już wyjechała a ona została wraz ze starszym z braci Agreste na stadionie, który gdy tylko dostrzegł, że ostatni motocykl znika w bramie, przesiadł się na niższą ławkę, gdzie siedziała przyjaciółka jego brata oraz jego dziewczyny po części i oni byli dobrymi znajomymi. Jeździli ze sobą czasami, widywali się w jego rodzinnym domu, czy nie kiedy była zaproszona na wspólny obiad, oczywiście nie chcąc się zgodzić jednak uległą namową jego mamy. Dobrze wiedział, jak jego matka przywiązała się do Julii, nie raz słyszał, jak rozmawiając, z Gabrielem pragnie postarać się o jeszcze jedno dziecko, bo nie dało się ukryć jego matka, marzyła o córeczce, jednak ojciec podchodził nieco, z dystansem bardziej uspokajał ją, że prędzej zostanie babcią niż mamą po raz kolejny, niespełnione marzenia o posiadaniu córeczki przelała na Julie, którą tak zaczęła traktować i czy on albo Adrien mieli jej to za złe?
    No nie!
    Oni czy Julia byli już dorośli i nie było mowy by czuć żalu do przyjaciółki ze ich mama ją pokochała i uwielbiała spędzać z nią czas, Gabriel również uwielbiał spędzać z nią czy Marinette czas może i ona nie była projektantką, jak potencjalna synowa jednak była artystką i nie raz potrafili przesiedzieć i przegadać parę godzin na temat sztuki, którą jego rodzice się pasjonowali. Nie bez powodu mają wiele portretów znanych malarzy i nie zabrakło w nich dzieł Julii która, mimo że nie była tak znana co taki Van Gogh czy Leonardo da Vinci to jednak potrafiła ująć na papierze piękno, widać, że kochała, co robiła, że miała do tego serce i posiadała rozległą wiedzę, chociaż nadal twierdziła, że nie wie wszystkie i to prawda nikt nie wie o wszystkim, jednak nie można było jej zarzucić, że nie posiada nie wątpliwie talentu do malowania:
    — A ty czemu nie jedziesz? — spytała.
    Drgnął na dźwięk jej głosu i zobaczył, jak lekko przechyla się w jego stronę, by móc na niego spojrzeć, dostrzegł nikły uśmiech, który skrył się w kącikach jej malinowych ust. Jej oczy, mimo że nie tryskały już takim entuzjazmem co parę godzin wcześniej z racji na wiele godzin treningu, a teraz był bardzo wczesny jeszcze ciemny ranek to sam podejrzewał ze nie wyglądał najlepiej. Czuł ze jak wróci do mieszkania, które wynajmował, z dziewczyną będzie miał małą jazdę, że nie było go całą noc. Jednak nie mógł przewidzieć, że trening im się znacząco przedłuży.
    — Wolę jak najdłuższej przeciągnąć potencjalną kłótnię z Destiney — stwierdził lekkim tonem.
    Spojrzeli oboje na siebie jednocześnie, wybuchając gromkim śmiechem:
    — Chyba mam podobnie — odezwała się Julia gdy tylko zdołała się uspokoić — Mike mi głowę zmyje, miałam, jechać na trzy godziny jest… — mimowolnie podniosła dłonie, by odsunąć rękaw skórzanej kurtki — Dochodzi prawie szósta rano — rzuciła, poprawiając mankiet kurtki i patrząc na przyjaciela.
    — Co właściwie uważasz o tej akcji. Pytam cię jako byłą wychowankę sierocińca… Wybacz, jak cię uradziłem.
    — Niby czym? Tym, że chcesz wiedzieć, czy to dobry pomysł? Dla mnie to znakomity nawet jeśli nie będą wylosowaną, uważam, że to bardzo szlachetny cel. Dzieciakom w takich miejscach żyje się trudno i zabawki się niszczą gdy przechodzą, z rąk do rąk nie wspominając o ubraniach. Możesz mi wierzyć albo nie, ale na mnie ciuchy, które nosiłam w bidulu, zwisały i były tak potarte, że powinny trafić na szmaty, a nie do mnie, jednak nie miałam wyboru i musiałam chodzić gdy przeprowadziła się do brata, to on wręcz mnie na zakupy wyciągnął, bym miała w czym chodzić więc czy uważam, że jest to dobry pomysł oczywiście nawet bardzo. Młodzież czy dzieci powinny mieć trochę radości, a skoro jak wspominał Derek jego przyjaciel, chce znaleźć pieniądze na remont, to podpisuje się obiema rękami pod tym. Jednak to zależy właśnie od niego czy Owena kogo zdecydują się wybrać, na kogo się nie zdecydują poprzeć, tej osoby, przecież nie raz w nie jednych zawodach wybierano dwóch czy trzech przedstawicieli z gruby i oni jechali. Nie jesteśmy dziećmi, by być zazdrosnym o wyjazd drugiego. Chociaż z całym sercem przyznam, że zwiedzenie Hiszpanii jest moim największym marzeniem, jednak jeśli nie pojadę w tych zawodach, to i tak planuje wylot w wakacje — wspominała — Czas pokażę do czerwca, jeszcze sześć miesięcy na razie skupię się na przygotowaniach — mówiła, by potem ponownie zerknąć na niego — A ty masz podejrzenia, kogo mogą wybrać. Przyznać trzeba ze ty i Rocky jesteście najlepsi z grupy.
    — Szczerze?
    Skinęła lekko głową, jednak nie odezwała się, pozwoliła mu dalej mówić:
    — Być może jest, jak mówisz i mogę podejrzewać, że wyślą mnie i Ricka, ale to czas pokaże, mogą zmienić, decyzje nagle dlatego każdy ma równe szanse. Owszem ja Dragon czy Rocky jesteśmy praktycznie od początku, ale na przykład Elena doszła do nas rok przed tobą i osobiście uważam, że jest naprawdę świetną zawodniczką, tak jak w przypadku Ivy dla niej drifty są mocną stroną i nie można ująć ci, ponieważ kilkukrotnie pokazałaś, że masz w sobie taką chęć do rywalizacji samozaparcie, że wygrałaś już na nie jednych zawodach. Mogę powiedzieć, że nasza grupa jest naprawdę dobrze zgrana i po wielu treningach pokazały się nasze indywidualne cechy, jednak każdy ma te same równe szanse. Trudno stawiać mi kandydatów, bo to decyzja chłopaków — przyznał.
    Musiała mu przyznać racje, praktycznie jeździła z nimi od trzech lat i mimo że nazywali siebie amatorami, to trudno już mówić o totalnej amatorszczyźnie z samej racji, że treningi i wyścigi, w jakich brali udział czy to grupowo, czy wysyłano reprezentantów, rozwinęły ich umiejętności oraz rozpaliło w przypadku jej większą miłość do szybkiej jazdy. Kolejne miesiące będą decydujące dla nich oraz ich liderów, którzy będą musieli podjąć trudną decyzję i wybrać tych najlepszych, którzy pojadą wraz z nimi.
    Jednocześnie popatrzyli na wschodzące słońce nad horyzontem. Wstał nowy dzień oraz poranek co za tym idzie to chyba, była już najwyższa pora, by zebrał się i jechać do siebie. Ona sama marzyła już tylko o wygodnej piżamie i ciepłym i wygodnym łóżku. Z cichym jękiem podniosła się na nogach, jej kumpel wręcz poszedł w jej ślady.
    — Nie możemy tego, chyba przedłużył — skomentował Alexis, wracając do początku ich rozmowy.
    Sięgnęła po kask, wsuwając go sobie na swoje upięte włosy. Dużo lepiej jej zwyczajnie się prowadziło gdy kosmyki ciemnych brązowych loków nie latały jej dosłownie po całej twarzy i co ważnie mniej ryzykowała jakimś wypadkiem, dlatego tak często plotła włosy gdy jechała na trening.
    Wsiadając na maszynę, pomachała do starszego chłopaka, który uruchomił już motor. Sama przekręciła kluczyk w stacyjce, odpalając napęd. Słyszała to znajome mruczenie silnika gdy nawróciła się jadąc za starszym z Agreste’ów przez wjazd w stadionie wjeżdżając na nieco polną drogę.
    Jechała w skupieniu przez ulice metropolii, na których zaczął panować poranny zgiełk i ruch, co wcale ją nie dziwiło, było już parę minut, bo szóstej rano był to czas, w którym ruch nie był tak wielki jednak za godzinę pewnie będą drogi zakorkowane, pomimo że dziś sobota, jednak wielu mieszkańców jeździło do parków czy na jakieś wypady nie siedzieli w domach, a turyści, którzy odwiedzali miasto, nawet w weekendy zwiedzali słynne Los Angeles. Czasami marzyła, by uciec od tego ruchu i harmideru w jakieś zaciszne miejsce, jednak z drugiej strony uwielbiała życie towarzyskie i na dłuższą metę potrzebowała tego brichtu żyjącej metropolii. Przywykła już do tego. I będąc, z Mike w wiosce w Szwajcarii odetchnęła od tego, zgiełku to teraz było miło jej wrócić. Dla niej parę dni w jakimś spokojniejszym miejscu, które pozwoli się wyciszyć i odetchnąć jest idealne, bo bądź co bądź była dziewczyną z miasta. Mogła narzekać na wiele utrudnień, jednak żyła w Los Angeles wcześniej w Phoenix to jednak lubiła to pęd życia. Taki domek w zaciszu jest idealny na parę dni, by odpocząć, nabrać nowej energii i wypocząć. Marzył się jej taki domek w jakieś wiosce najlepiej pod górami, od ostatnich świąt zakochała się w klimacie górskiej chatki pod szczytem wzniesień i chciała takie miejsce w kraju. Nie koniecznie myślała o Kalifornii, mimo że są u nich góry to jednak może okolicy Atalanty któreś z Karolin byłby idealne takie malutki domek by czuć ten sielski klimat szczególnie gdy pojawią się dzieci.
    Miała marzenia i owszem, jednak to zupełne przeciwieństwo tego, gdy ich nie posiadała. Praktycznie wiele jej wyobrażeń się spełniło prócz wyjazdu do kolejnego z państw Europy. Marzyła zwiedzić Hiszpanii i miała wobec tego planu po ukończeniu tego roku, już teraz powoli zaczęła odkładać jakieś drobne na wyjazd. Mimo że pracowała i mogła przeznaczyć pewną kwotę na wylot, czy zwiedzanie to woli jakąś cześć sumy odkładać, by na więcej sobie pozwolić, nie poprosi nigdy Mike’a o pieniądze. Już teraz mieli małe sprzeczki po tym gdy się wprowadziło i głównie chodziło o domowe finanse. Shinoda chciał za wszystko płacić, za co się nie zgadzała ta mała odyseja, trwa odkąd praktycznie się do niego, przeniosła w tamtym roku, gdzie chciała pomagać pieniężnie, na co się nie zgadzał, z uporem jednak płaciła za zakupy, a jego poprosiła, by opłacał rachunki. Mimo że widzi ze Mike, chce wszystko kupować do domu i wręcz jej wszystko opłacać, nie na takich związek się godziła. Byli w związku partnerskim i chciała dokładać się do wydatków, mimo że wie, że jej narzeczony jest milionerem, taka już jest. Nauczone nieco doświadczeniami po tym jak mieszkała, z Chesterem gdzie nie dokładała się do rachunków domowych czy zakupów zwyczajnie czułaby się głupio gdyby to jej narzeczony przejął wszelkie wydatki a ona, mimo że pracuje, trzyma pieniądze na koncie.
    Wjechała na osiedle z chwilą gdy zegary wybiły siódmą raną. Wjeżdżając na parking, postawiła stopy na brukowanym podjeździe, zdejmując, z głowy kask. Zgasiła silnik, wysuwając kluczyki ze stacyjki. Zsiadając z motocykla, sięgnęła do kieszeni swojej skórzanej kurtki, pod palcami poczuła obręcz, na której zawisły klucze do mieszkania i wyjęła.
    Przekręcając klucz w zamku, usłyszała, jak blokada zwalnia, a ona weszła do środka. Wydawało się, że mieszkanie jest pogrążone w błogiej ciszy. Przysiadła na szafce tuż przy wejściu, zsuwając ze swoich nóg kozaki i jak najciszej odkładając je na bok, to samo zrobiła, z kompletami kluczy kładąc je na półkę. Nie chciała zbytnio hałasować, by nie obudzić Mike’a. Była sobota, więc miał prawo nieco dłużej pospać, ona sama marzyła, by się położyć.
    Idąc powolnym krokiem, wręcz się skradała, z lekko pochylonymi ramionami do przodu szła przed siebie, gdy przechodziła tuż obok wybitego wejścia do kuchni, dobiegł ją bardzo zirytowany i lekko zmęczony głos jej narzeczonego:
    — Miało cię nie być trzech godzin! — odezwał się dość oburzonym głosem Michael — Jest po siódmej rano. Miałaś wrócić przed północą! — widziała, jak postukują palcem na tarczy swojego zegarka, mocno gestykulując i dając jej jasno do zrozumienia, że jej trzy godziny wypad przedłużył się do kolejnego poranka.
    Wyprostowała się i zwróciła się w jego stronę, wtedy dostrzegła go siedzącego przy barku, a tuż przed nim leżał kubek i niemal tutaj czuła mocny aromat kawy, przy nogach wysokiego stołka, na którym siedział, spał Jay, zapewne towarzyszył mu przez większość nocy.
    — Przepraszam… — powiedziała ze szczerością, wchodząc w głąb pomieszczenia — Trening nam się znacznie przedłużył.
    — Nie mogłaś napisać!? — wybuchnął.
    — Myślisz, że miałam na to czas! — wkurzyła się, patrząc na niego rozgniewana — Ostatnie, o czym myślę to wyjmować telefon i do ciebie pisać — powiedziała wścieklejszym głosem — Przecież dobrze wiedziałeś, gdzie jestem i skąd te pretensje. Obiecałeś mi podczas zaręczyn, że nie będziesz miał problemu z moimi nocnymi jazdami! Co ci strzeliło do głowy, z resztą to nie pierwszy raz jak mi się ćwiczenia wydłużają, a ty zostajesz sam. Mam ci przypomnieć takie sytuacje nawet jak mieszkałam u siebie, że czekałeś na mnie do rana, a głównie to zasypiałeś i jakoś wtedy nie miałeś problemów, z tym że jeżdżę. Co cię trafiło tym razem?
    — Nie podoba mi się to! Wychodzisz na dosłownie parę godzin, a nie ma cię całą noc i wcale cię nie obchodzi to, że ja się zamartwiam o ciebie, całą noc ty wolisz jeździć.
    Patrzyła jak podrywa się z krzesła niemal w tej samej chwili budząc Jay’a, który poderwał głowę gdy tylko ją dostrzegł, poderwał się i podbiegł do niej, merdając szczęśliwy ogonem na jej widok. Podrapała go za uchem, uśmiechając się czule na widok tej uradowanej mordeczki, by ponownie zwrócić się do Michaela, który stanął przed nią, widziała w jego oczach wręcz czystą niepohamowaną złość mieszającą się z ulgą jednak wściekłością. Kochał tę dziewczynę, do szaleństwa jednak dzisiejszej nocy nie przespał, zamartwiając się, praktycznie wisiał na telefonie gdy ta nie odbierała żadnych połączeń. Martwił się to raczej normalne, był jej narzeczonym i naprawdę, pomimo że starał się nie dopuszczać do siebie tej myśli i wierzyć Julii, nie chciał jej stracić.
    Był świadomy, że wyścigi niosą ze sobą ryzyko wypadków, co go najbardziej przerażało i tego bał się najbardziej jednak, z drugiej strony tak uparcie pragnął wierzyć swojej ukochanej, że jest ostrożna, że nie ma powód się o nią martwić. Jednak sam fakt, jaki to ryzykowny sport, jaką niebezpieczną pasję uprawia, sprawiało, że nie mógł pozbyć się tego natrętnego myślenia, że może się coś jej stać.
    Nie chciał dopuszczać nawet wizji gdzie, zamiast widzieć ją w przepięknej białej sukni kroczącej ku niemu do ołtarza, zobaczy jej martwe ciało w drewnianej skrzyni przysypaną ziemią. Te wyobrażenia wręcz doprowadzały go do paniki i chociaż nie chciał to, było tak silne od niego.
    — Michael! — usłyszał jej wręcz ostry przesiąknięty frustracją głos — Posłuchaj mnie, tak przedłużyły nam się ćwiczenia, nie pisałam, bo nie wyjmowałam telefonu, ale czy naprawdę uważasz za rozsądne robienie mi karczemnej awantury z samego faktu, że byłam na treningu i przypomina ci, że zaczęłam jeździć w tym samym czasie, w którym zaczęliśmy się spotykać. Wiedziałeś od początku, że jeżdżę, a teraz prawie dwa i pół roku potem nagle sobie przypomniałeś jakie ryzyko podejmuje. Ja codziennie jestem narażona na utratę życia przez skurwysyna z przeszłości niż samego faktu, że zostanę poszkodowana w wypadku na motorze. Może przestałbyś się wkurwiać na mnie o to, że jeżdżę i ryzykuje, a pomyślał, że w każdego zasranego dnia gdy wychodzę poza bramy domu, mogę zginąć, bo pewien wariat z przeszłości mnie napadnie. Ty przyczepiłeś się wyścigów, które mają ryzyko, ale kurde my ludzie, którzy jeżdżą, uważamy na siebie. Wiesz, co nawet nie ma jak spowodować wypadku, jeździmy w pół zamkniętym obiekcie, gdzie praktycznie tylko my jesteśmy, nie ma śliskiej nawierzchni, bo od paru miesięcy nie spadła kropla deszczu. A my uważamy na torze! Co mam ci jeszcze powiedzieć byś zrozumiał, że wyścigi to najmniejsze ryzyko, że zginę!
    — Ale to jest niebezpieczne…! — starał się upierać tej myśli, jakby to była jego ostatnia deska ratunku.
    — O którym wiem doskonale, bo mnie uprzedzono o tym. Wiem, że pasja może doprowadzić do wypadku, ale jest wiele sytuacji w życiu, gdzie można zostać zraniona czy ulec wypadkowi nawet jak źle postawisz stopę, ryzykujesz złamaniem. Mike, błagam, przestań się przypierniczać do mojej pasji i motorów zwłaszcza ze wcześniej mnie w tym wspierałeś. I musiało cię to najść akurat teraz gdy się do ciebie przeprowadziłam na stałe i zgodziłam się wyjść jeśli myślisz, że to ze mnie zaobrączkowałeś, daje, ci jakiś pieprzony minimalny, chociaż podłoże do tego, by mnie kontrolować to, się grubo mylisz. Zaczniesz częściej odwalać akcje, tym prędzej cię zostawię, chociaż cię kocham. Nie dam się sterroryzować i być pod kontrolą kolejnego faceta już raz to przeżyłam, nie pozwolę sobie na to drugi raz, a tobie radzę przemyśleć, co powiedziałeś — powiedziała z twardością w głosie — Idę się umyć i położyć, bo chce się przespać — rzuciła na odchodne i nie czekając już na jego kolejne słowa czy nie chcąc nawet kontynuować tej bezsensownej kłótni, poszła w kierunku schodów.
    Szczerze nie wie, co w tego faceta wstąpiło. Wcześniej zupełnie się tak nie zachowywał, a teraz zrobił jej awanturę o jej zamiłowanie do szybkiej jazdy co za irracjonalny podejście. Kocha go, ale kompletnie go teraz nie rozumie. Tak wie, że się martwi i niezwykle to docenia, jednak wiedział, że ryzykuje, jeżdżąc na wyścigi od samego początku i nagle sobie o tym przypomniał.
    Dlaczego?
    To pytanie tłukło się jej po głowie i nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Wchodząc do ich sypialni, dostrzegła Cindy i Waltera rozwalonych na wygodnej pościeli akurat na miejscu Mike’a. Ona sama poszła do garderoby, zsuwając ze swoich ramion, kurtkę rzuciła ją na jedną, z puf podchodząc do jednej z szuflad i wyjmując z niej koszulę nocną i jakieś stringi na przebranie. Chociaż chciała się już położyć, wchodząc do pokoju, od razu skierowała swoje kroki do łazienki, by nieco się odświeżyć.
    Wchodząc pod prysznic, czuła jak spływa z niej pył i piasek z dzisiejszej nocy, wręcz rozkoszowała się ciepłą wodą, która skapywała po jej nagim ciele a jej umysł zaprzątały myśli o niedawnej rozmowie wręcz kłótni z Mike’m. Praktycznie byli zaręczeni od miesiąca i już zaliczyli pierwszą kłótnię, nawet będąc w związku tak szybko, nie mogli się pochwalić pierwszą awanturą, chociaż nie gdy sięgała, pamięcią też tak wcześniej zaliczyli, kłótnie o jakąś błahostkę nie odzywali się parę dni, teraz miała nadzieje, że będzie zupełnie inaczej i nie będą mieć tych cichych dni, bo ich naprawdę nie znosiła. Jednak miała świadomość, nie było idealnej pary nawet oni, chociaż mogło się, tak wydawać nie tworzyli iście perfekcyjnego związku, bo potrafili, jednak się kłócić nie zgadzali się w paru kwestiach ze sobą, ale osobiście uważała ze to buduje związek. Perfekcja zabiłaby każde pożycie, a gdy nawet są tarcie pary zwyczajnie wyrażają swoje stanowisko owszem dochodzi do krzyków nie raz niż podbudować swoją merytoryką argumentami wypowiedzianymi w spokoju jednak życie też nie jest idealne.
    Wychodząc za przeszkolonych drzwi, stanęła przed lustrem i niemal spojrzała z niesmakiem w swoje lustrzane odbicie, by dojrzeć swoją zmęczoną twarzy, wręcz z grymasem patrzyła na worki pod oczami. Urok nieprzespanej nocy, jednak wygodne łóżko czekało na nią tuż za drzwiami. Zdejmując ręcznik z włosów, zaczęła je powoli, suszyć nie rozwodziła się, nad układaniem chciała jedynie je przesuszyć, a ona sama stała otulona puchowym materiałem, który chłonął wodę, która skapywała po jej ciele. Gdy wreszcie uporała się, z suszeniem swoich długich włosów przeczesała je, by na końcu związać je frotką.
    Nasunęła na swoje pośladki bieliznę, by po chwili ubrać nieco połyskującą koszulę nocną. Przejrzała się po raz ostatni w lustrze niemal drgnęła gdy po mieszkaniu rozniósł się dźwięk trzaskających drzwi. Wręcz mimowolnie wywróciła oczami, bo domyślała się ze to Mike wyszedł z domu, pewnie zabrał Junkę i Jaya na spacer jednak to dla niej było podkreśleniem tego jak czuł się sfrustrowany i że go zwyczajnie nie słucha. Ale nie zamierzała, była raz w zażyłości z chłopakiem, który zaczął początkowo jej drobnostek, zakazywać potem wręcz rządził jej życiem i pomimo że wiedziała, że Mike taki nie jest po prostu, nie mogła, znieś myśli, że ktoś jej czegoś zakazuje i co najgorsze jej własny facet.
    Wchodząc do sypialni podeszła do łóżka, na które wdrapała się niemal od razu. Sięgając jedynie po opaskę do snu, zanurzyła się w ciepłą pościel, słysząc dość głośne mruczenie obu kociaków, które drzemały obok niej, odpłynęła w swój własny świat.


✰✰✰

Harmonogram na marzec:

Rozdział 19 - 1 kwietnia 
Rozdział 20 - 8 kwietnia
Rozdział 21 - 15 kwietnia
Rozdział 22 - 22 kwietnia
Rozdział 23 - 29 kwietnia

No comments:

Post a Comment