Saturday, March 11, 2023

III 16 — PRZYSZŁA PANI SHINODA

    — Wciąż nie wierzę, że się na to zgodziłam — odezwała się nagle.
    Siedząc pośród rozrzuconych rzeczy oraz stosem piętrzących się kartonów, rozsunęła taśmę, a po garderobie rozniósł się ten charakterystyczny dźwięk, odklejającego się kleju od zewnętrznej warstwy, przyłożyła ją do otwartego zamkniętego pudełka, przyklejając folie z klejem, pieczętując kolejny pakunek z rzeczami.
    Przed paroma dniami wrócili ze Szwajcarii, gdzie prócz świąt przeżyli niezapominany Sylwester na lokalnej zabawie góralskiej, jednak nie mogli cieszyć się długo tym wręcz sielskim klimatem, który panował w Zermatt. Wioska u skraju alpejskich gór. Mogła śmiało powiedzieć, zakochała się w klimacie. Sam widok ośnieżonych szczytów napawał wręcz takim zachwytem, że za każdym razem gdy wstawała porankiem, patrzyła przez okna sypialni na ten zdumiewający widok, jednak najbardziej wprawiał ją w zachwyt widok padającego śniegu bardziej tej śnieżycy gdy praktycznie nic nie było widać za oknem, tylko płatki śniegu spadające z ciemnego nieba. Wracając oczami wyobraźni do tamtych chwil, pragnęła kolejne święta również spędzić w takim małym domku blisko gór, słysząc i widząc palący się w kominku ogień, rozkoszować się smakiem gorącej czekolady z piankami czuć zapach piernika. To były święta, których do tej pory nigdy nie przeżyła jednak teraz gdy tego doświadczyła, dla niej były to cudowne chwile i wie, że zbytnio się rozczula jednak przez lata praktycznie nie obchodziła świąt przez prawie siedemnaście lat życia nie doznała nawet takiej namiastki tych urokliwego celebrowania świąt dopiero poczuła je po raz pierwszy gdy znalazła się w Los Angeles, to dzięki Chesterowi zaczęła kochać ten przedświąteczny czas i może jest zbytnią marzycielką, śmiało się do tego przyznawała, jednak gdy mogła zrozumieć znaczenie tych świąt, dlaczego tak ważne było spędzenie ich, z bliskimi pragnęła przeżywać je co rok w znakomitej atmosferze i nieważne czy będą to święta z Mike’m, czy gdyby dołączył do nich Chester z Alice, to nie miało znaczenia po prostu, pragnęła mieć przy sobie ludzi, którym ufała i darzyła szczerymi uczuciami miłością, szacunkiem i uznaniem, bo nie mogła powiedzieć, że ani swojemu ukochanemu czy bratu niczego nie zawdzięcza, bo tak nie jest. Za wiele mogła im dziękować, lecz oni tego zwyczajnie nie chcieli, im jedynie zależało, by była szczęśliwa.
    — Na zaręczyny — odezwał się Mike, gdy przystanął pośrodku garderoby, trzymając w ramionach jeden z zapakowanych kartonów, dostrzegła, jak przez jego twarz przemyka cień smutku, jakby spodziewał się, że żałuje, że się zgodziła na niego wyjść — Czy…
    — Chodzi mi o wyprowadzkę — powiedziała ze szczerym uśmiechem — Nie myśl, że teraz się mnie pozbędziesz, zgodziłam się cię poślubić, bo sama tego chciałam. Nie zerwę ich, bo mam takie widzimisię, raczej gdybyś nadszargał moje zaufanie albo odkryłabym, że jesteś nieuczciwy pierwsze, co mogę podsunąć jako przykład, to zdrada wtedy od razu zerwałabym zaręczyny. Jeśli oboje obiecaliśmy sobie być wierni, będą tego, pilnie strzegła.
    — Intrygujesz mnie kochanie — powiedział nagle Michael, na moment odkładając karton.
    — To znaczy?
    Spojrzała na niego zdumiona i lekko zaskoczona, jego słowami. Zmarszczyła lekko brwi, patrząc na mężczyznę, który podszedł parę kroków do niej i ukucnął przed nią, czuła jego niemal przeszywające spojrzenie na sobie.
    — Pamiętasz naszą rozmowę po Halloween?
    — Tą gdzie pytałam cię, co myślisz o związkach z więcej niż jednym partnerem? Gdzie sugerowałam, że jestem ciekawa takich doznać?
    — Owszem.
    Westchnęła cicho, gdy złożyła dno kolejnego kartonu, by poderwał, spojrzenie na niego mówiąc:
    — Kotku, jestem ci wierna, bo wiem, jak to dla ciebie jest ważne. Tak jestem tymi doświadczeniami, zaintrygowana jednak nie zrobić ci takiego świństwa. Muszę po prostu o tym zapomnieć. Uważam osobiście po ostatnich latach, że ludzie mają prawo poznawać wiele rzeczy, doznawać nowych doznać jednak nie uważam, że przeżycie tego, o czym marzę, jest warte, zdrady ciebie. Cenie bycie wiernym od początku naszego związku żaden z nas nie pognał do innego partnera czy przelotnego kochanka, czy kochanki. Wiem, jak bardzo jesteś zrażony do zdrady i naprawdę możesz być pewny, że skoro nawet nie zainteresowałam się innym facetem, to nie zrobię tego nawet, jak mnie poślubisz. Nie jestem szmatą, która cię wykorzysta, to sprzeczne z moimi przekonaniami.
    Patrzyła na jego bardziej uspokojoną twarz, była świadoma, że pójście do łóżka za jego plecami z innym jest czymś, co go najbardziej przeraża, jednak nie zamierzała mu takiego świństwa zrobić. Również dla niej to było istotne i pomimo że pragnęła doznać nowych doświadczeń, czas było je zdusić w sobie i zapomnieć o nich i skupić się na obecnym związku bądź co bądź już narzeczonym, z którym planowała wziąć ślub.
    Lekko opuściła głowę, chcąc ponownie skupić się na pakowaniu, gdy niespodziewanie poczuła zmysłowe usta swojego narzeczonego w krótkim przelotnym pocałunku. Uśmiechnęła się radośnie, po czym wróciła do pakowania piżam, których miała naprawdę dużo głównie przez Michaela w ostatnim czasie. Uniosła niespodziewanie dłonie, a przed nią ukazała się naprawdę seksowna koronkowa piżama dwuczęściowa, którą łączyły tylko dwa sznureczki po bokach. Biustonosz oraz stringi praktycznie nic nie zakrywały jedynie wyhaftowane kwiaty, pozwały w jakimś małym stopniu, zakryć cześć ciała jednak nie wiele to dawało.
    — Zapomniałam o niej — mruknęła w zamyśleniu.
    — Schowaj to! — usłyszała nagły syk Michaela.
    Popatrzyła na niego, lustrując go spojrzeniem swoich bladoniebieskich oczu, jednak zatrzymała swoje spojrzenie dłużej na jego spodniach, nie dało się ukryć, że dostrzegła pojawiające się wybrzuszenie w nich. Zaśmiała się perliście, kryjąc kostium do wnętrza pudełka.
    — Tobie nie wiele trzeba — zaśmiała się cicho, gdy mężczyzna z trudem zapanował nad swoim pożądaniem.
    — Wredna jesteś Bennington! — odparł zgryźliwie.
    — Mówiłeś mi to już miliony razy Shinoda! — odkrzyknęła za nim, gdy widziała, jak wychodzi za drzwi garderoby z kolejnymi kartonami.
    Czuła jak jej mieście coraz bardziej się napinają i pomimo częstych ćwiczeń i dużej aktywności siedzenie kilkugodzinne siedzenie na podłodze dało się jej wyznaki. Z cichym jękiem podniosła się z kolan, prostując się, niemal w tej samej chwili do pokoju wbiegła Junka, która towarzyszyła im od rana przy pakowaniu. Cindy, Walter oraz Jay zostali w domu Mike’a nie chcieli ich zabierać a Junka była tak bezproblemowa, i sama nie miała serca je odmawiać widząc jej ciemne oczka wpatrzone w nią gdy wychodzili z willi dzisiejszego ranka po porannym spacerze z tymi czworonogami. Husky w domu miał więcej miejsca, by się wybiegać, tutaj to całe zamieszanie by go męczyło, a koty się już tak przyzwyczaiły do życia u Mike, że nawet nie chciały się ruszać z miejsca. Junka leżała bezproblemowo na łóżku, a oni spokojnie mogli zająć się przenoszeniem jej rzeczy i naprawdę nie wierzyła, ile zgromadziła, ciuchów, ubrań czy drobiazgów nie mówiąc o pracowni, czy kuchni, którą musiała posprzątać. Zaczęli od najgorszego, czyli wszelkich ubrań i pomimo że mogli wynająć firmę od przeprowadzek to uznali ze meble zostawiają tak jak były zabierają tylko jej rzeczy osobiste stąd. Najpierw woleli wszystko uprzątnąć, zanim wystawią ofertę sprzedaży mieszkania i szczerze trochę było jej szkoda pozbywać się tego maleńkiego apartamentu, gdy przypomniała sobie ile pracy, musiała włożyć, by kupić sobie, swoje cztery kąty ściskało ją w piersi na myśl, że musiała się go pozbyć. Jednak takie są koleje losu, wolała już się go wyzbyć, bo nie było warto je utrzymywać, skoro przeprowadzała się do narzeczonego na stałe.
    Chwyciła jedno z pudeł i wyszła z garderoby. Schodząc po stopniach apartamentu czuła jak przy jej nodze idzie Junka i nawet nie przeszkadzało jej to. Będąc przy drzwiach, nasunęła jakieś wsuwane buty na stopy i kazała psince zostać, a sama wyszła, z mieszkanie przymykając je, niespodziewanie na korytarzu dostrzegła wychodzącą z windy Alice oraz jej brata:
    — Cześć wam — powitała się, z nimi wręcz zatrzymali się przed sobą w tym samym czasie.
    — Gdzie ty się z tym kartonem wybierasz mała? — zaintrygowany starszy Bennington popatrzył na siostrę, lekko marszcząc brwi.
    Trochę ich wspólnie wraz z jego partnerką zaskoczył widok młodszej kobiety idącej z zapieczętowanym pudełkiem. Mimowolnie poprawiła zsuwający się z jej ramion pakunek, trwało to ułamek sekundy gdy usłyszała nagły pisk Alice, co ją oraz Chestera zaskoczyło i popatrzyli na nią niemal w tym samym czasie.
    — Alice skarbie, co…
    Jednak kobieta nawet nie dała dokończyć piosenkarzowi, gdy wręcz podeszła do niej niesamowicie blisko i mimowolnie chwyciła ją za rękę. Mimowolnie pudełko zaczęło jej wypadać z rąk, w ostatniej chwili jednak przed upadkiem powstrzymała go ręce jej brata, który widząc, co się dzieje, złapał karton od siostry, gdy jego dziewczyna wręcz podciągnęła jej dłoń do siebie, przyglądając się czemuś na jej palcu, a raczej pierścionku na jej serdecznym palcu.
    — Zaręczyłaś się i nic nie powiedziała! — piszczała wręcz zachwycona — Kto… — urwała, zanim zadała właściwie pytanie, gdy dostrzegła znający uśmiech na twarzy panny Bennington.
    — Moja siostra zaręczona tego jeszcze świat nie widział, ktoś wreszcie cię poskromił — zażartował piosenkarz, niemal natychmiast dostał po głowie od swojej młodszej siostry — Czekaj… Shinoda!
    Niemal w tym samym czasie z windy wyszedł jego przyjaciel, który widząc zgromadzenie na środku korytarza, zdziwił się nieco jednak gdy podszedł, bliżej ujrzał nie tylko swoją narzeczoną, ale przyjaciela z dziewczyną.
    — Mike czy miałeś mi zamiar powiedzieć, że planujesz oświadczyć się mojej siostrze!? — wypalił nagle Bennington odwracając się do przyjaciela.
    — Mieliśmy jutro wam to powiedzieć — powiedział spokojnie, usprawiedliwiając swoje kilkudniowe milczenie.
    Odkąd wrócili z gór praktycznie nikt nie wiedział o ich zaręczynach postanowili to przemilczeć do czasu gdy nie zaproszą znajomych na wspólne spotkanie gdzie mieli właśnie im powiedzieć o planowanym ślubie, jednak widać względem Chestera oraz Alice plany się zupełnie posypały, mimowolnie zwrócił głowę w stronę Julii, która wzruszyła bezradnie ramionami, jednak utkwiła swoje spojrzenie w pani architekt, a jej spojrzenie jakby mówiło, że to wyłącznie jej wina.
    — Wiecie co, korytarz to nie odpowiednie miejsce na rozmowę — zauważyła przyszła pani Shinoda zwracając się do przyjaciół — Zapraszam — gestem dłoni wskazała na drzwi do swojego mieszkania.
    Brat oraz jego ukochana na jej zaproszenie weszli do środka, już sięgała po pudełko, które leżało na podłodze, lecz Michael ubiegł ją, chwycił je, całując lekko w jej malinowe usta:
    — Zaniosę to, a ty się nimi zajmij. Zaraz wrócę.
    Nie zamierzała się z nim spierać, patrzyła jak ponownie, podchodzi do windy, przez moment patrzyła, jak znika za metalowymi drzwiami, a sama odwróciła się i poszła w stronę swojego jeszcze mieszkania, gdy stanęła u szczytu schodów do salonu, dostrzegła tam swoich gości. Alice chwyciła w ramiona jej ukochaną psinkę i szczebiotała wesoło do niej, jej brat stał i przyglądał się im z uwagą:
    — Dobrze, czego się napijecie? — zagadnęła.
    Oparła się o balustradę, spoglądając na nich, mimowolnie poderwali swoje spojrzenie do góry, by móc na nią popatrzeć, oboje jednogłośnie poprosili o kawę. Zniknęła za rogiem, skrywając się we wnęce kuchennej. Chwyciła pojemnik z tyłu i podsunęła pod kran, by napełnić go wodą, by po chwili odstawić go na miejsce a ona włączyła urządzenie. Wyjęła z wnętrza szafki cztery kubki, by zrobić jej ukochanego napoju, lecz nie tylko jej. Słyszała odgłos rozmowy Chestera i Alice z salonu, jednak niemal po dosłownie dwóch minutach drzwi ponownie się otworzyła i wszedł Mike.
    — Kochanie, pomóc ci? — spytał lekko, podnosząc głos, stojąc u drzwi.
    — Nie — odkrzyknęła, nastawiając kolejny kubek pod dyszę — Idź do nich!
    Nie zwracała uwagi na dyskusje, toczącą się za ścianą skupiona na robienie brązowej substancji tak naprawdę nie słyszała, by rozmawiali o czymś konkretnym. Gdy postawiła ostatni kubek pod ekspres, odnalazła w szafce tackę i mimowolnie wyjęła jakieś ciastka, które miała w szafce, które kupiła na prędze w tym tygodniu, miała ochotę na coś słodkiego, jednak pomimo tego nic nie zjadała. Chwyciła kubki z kawą oraz talerzyk ze słodkościami i sama poszła do salonu, gdzie zobaczyła całą trójkę, siedzą na kanapie, a mała psinka leżała na kolanach Alice, po jej minie mogła od razu powiedzieć, że jest bardzo zadowolona gdy pomimo rozmowy kobieta delikatnie głaskała ją po grzbiecie. Nie dziwiła się, od rana nie znała zbyt wiele czułości przez natłok pracy, jaką miała, więc była wręcz szczęśliwa, że ktoś ją głaskał. Jednak Junka potrafiła jej wybaczyć te chwile gdy nie miała zwyczajnie czasu się, z nią pobawić zawsze kładła się blisko niej, czekając, aż skończy, by potem móc przyjść na małe czułości do niej. To była tak kochana psinka, że nie wyobrażała sobie życia bez niej. Miała ją już praktycznie pięć lat i nie darowałaby sobie gdyby ją straciła to jej mała towarzyszka i psia przyjaciółka. Wiele osób daje zwierzęta w prezencie, dla innych jednak po czasie tamte osoby się nudzą opieką nad czworonogami i odpowiedzialnością, która się kryje za posiadaniem zwierzaków jednak nie ona, nie darowałaby sobie zapomnienie o Junce czy kociakach i porzucenie ich traktowała ich jak swoją rodzinę, więc porzucenie ich nie wchodziło w grę. Owszem czasami było trudno gdy musiała wyjechać i musiała je zostawić, często zostawały z Mike, a gdy i on wyjeżdżał, to pytała brata o pomoc, który praktycznie się zawsze zgadzał.
    — Dobra my tu gadu, gadu a wy musicie się z czegoś spowiadać — starszy z rodzeństwa Benningtonów popatrzył wymownie na parę narzeczonych, który wymienili się jedynie przelotnymi spojrzeniami, a na ich ustach zagościł delikatny uśmiech, gdy ponownie spojrzeli na przyjaciółkę oraz brata Julii, którzy wpatrywali się w nich, mieli przez moment wrażenie, że chcieli ich prześwietlić swoimi spojrzeniami.
    — Co tu mówić? — odezwała się Julia, delikatnie unosząc dłonie, rozkładając je.
    — Może o tym, że mój najbliższy przyjaciel, oświadczył się mojej siostry i nie zechciał mi o nim czym powiedzieć.
    Wokalista spojrzał z grymasem niezadowolenia na milczącego do tej pory Shinodę na ustach, którego gościł ten sam wyraz radości co przed momentem gdy popatrzył na swoją ukochaną.
    — Nikt o tym nie wiedział… — mówił, gdy dwoje przyjaciół oraz narzeczona spojrzeli na niego, znacząco jakby nie do końca mu wierząc — Dobra wiedział tylko Brad — przyznał ze szczerością, mimochodem spoglądając na najbliższego przyjaciela.
    Owszem spodziewał się, że będzie rozgniewany czy nawet wściekły, że nie był tym pierwszym znający jego plany, jak to zazwyczaj było, czy obawiał się, że po prostu bał się mu tego powiedzieć z racji, że Julia była jego siostrą, nic z tych rzeczy! Zależało mu na dyskrecji, praktycznie gdyby nie to, że pragnął zapytać Delsona o bycie jego świadkiem na potencjalnym ślubie pewnie nadal by to ukrywał do czasu świąt gdzie wreszcie mógł zrobić coś, o czym marzył od wielu miesięcy. Oświadczyć się swojej ukochanej dziewczynie. Wolał zwyczajnie nie mówić wszem wobec, co planuje, bo doskonale pamiętał swoje nieudane małżeństwo pośpieszne zaręczyny i ślub, był to związek z początku z miłości, jednak z czasem gdy on zaczął zarabiać więcej, być popularny Taylor stała się inna, pogoń za popularnością i bogactwem ją zniszczyła i to nie była tą dziewczyną, którą pokochał czy nawet jego dawna przyjaciółka. Na ironie losu Annie i Taylor znały się od dziecka, były najbliższymi przyjaciółmi, a potem dołączył on początkowo jako kumpel potem jako chłopak Taylor, z całego ich trio jedynie on i Annie zostali w niezwykle dobrych kontaktach, nadal uważali się za przyjaciół i nie rezygnowali, że spotkać się ze sobą. Był zaproszony na jej ślub, który planowała od dwóch lat i obiecała mu, że zostanie ojcem chrzestnym jej pierwszego dziecka. Życie bywa przewrotne jednak jeśli miałby żałować przyjaźni z Annie byłby głupcem, to jego była żona, zaczęła gonić, za wartościami, które kiedyś były dla niej nie osiągalne, a potem stało się to jej jedyną motywacją do życia. Pragnęła żyć w luksusie i bogactwie i na nic nie zapracować. Dlatego tak bardzo cenił związek z Julią, samą jej zaradność i chęć do ciężkiej pracy oraz rozwijania się był spokojny, że nie zachowa się jak jego była, bo młodsza pani Bennington rozumiała, co znaczy ciężko pracować na to, co miała obecnie. Ceniła wartość pieniądza, wyrzeczenia w pracy oraz wyrzeczenia, jakich się podejmowała. To taką kobietę pragnął poślubić. Pomimo że byli ze sobą praktycznie dwa i pół roku to był pewny, że to z nią chciał spędzić resztę swojego życia i pragnął, by to ona była jego żoną i jeśli im obojgu się uda matką ich dzieci. Widział, jak bardzo kochała dzieci, które wręcz do niej lgnęły. Był wręcz przekonany, że będzie wspaniałą i kochającą matką jednak na razie szanował to, że pragnie się rozwijać, akceptował jej wybór, że najpierw ukończenie studiów i wyszalenie się potem rodzina. Wiedział jak to ważne w tym okresie, w którym jest sam w tamtym czasie, myślał o zabawie czy nauce i pracy, ale nie myślał jeszcze o dzieciach. Więc nie potrafiłby odebrać jej tej przyjemności, której sam doświadczył, bo sam już pragnął być ojcem. Wiedział że gdy zwiąże się, z młodszą kobietą musi iść na pewne kompromisy i ustępstwa, co ogromnie cenił w ich związku. Potrafili powiedzieć wprost, czego pragnął jednak poprosić o czas. W przypadku jego Julia nadal nie znała całej prawdy, szczególnie o rodzinie a on szanował fakt, że musi poczekać jeszcze parę lat, by doczekać upragnionego potomka. Chociaż ich wieczne zabawy były ryzykiem zajściem w ciąże, przez Julie to antykoncepcja na razie dawała radę i nie musieli się martwić.
    — Mogłem się domyślić — stwierdził nagle starszy Bennington, jednak nie wyczuł w jego głosie żalu — Chcesz ponownie, by był twoim świadkiem? — spytał, patrząc na przyjaciela.
    Przytaknął. Miał wielu przyjaciół jednak Delson był z nim praktycznie najdłużej i bardzo go cenił. Był jego świadkiem po raz pierwszy na ślubie z jego byłą żoną i pragnął, by ponownie towarzyszył mu u jego boku.
    — Młoda chyba mi nie poskąpisz tej przyjemności odprowadzenia cię do ołtarza co? Wiesz…
    — Tak, tak braciszku nie wzięła, bym tego gnoja za żadne skarby świata, to ciebie chce mieć wtedy u boku, bo jako jedyny zapragnąłeś mi pomóc. Dobrze wiesz, jakie mam zdanie o naszej rodzinie — z trudem te słowa przechodziły jej przez usta — Co do matki nadal mam do niej żal jednak ją rozumiem, ale temu skurwysynowi nigdy nie wybaczę a jego bankart... — urwała, niemal gryząc się boleśnie w język, by oszczędzić znajomych wiązki przekleństw, które cisnęły się na jej usta.
    — Wiem… — przyznał Chester — Jednak ważne, że pomimo gnoju, w jakim byłaś wyszłaś na ludzi, patrz na swoje życie. Studiujesz wymarzony kierunek, masz narzeczonego, małą rodzinkę w postaci zwierzaków, rozwijasz swoje pasje i zainteresowania i co ważne masz dach nad głową.
    — Nie osiągnąłbym tego gdybyś mnie z tamtą nie zabrał. To dzięki tobie jestem w tym miejscu, bo we mnie uwierzyłeś i pomogłeś i zachęciłeś, bym zaczęła się rozwijać, nawet wyłożyłeś nie raz kasę na moje kształcenie, chociaż było mi cholernie głupio, bo dosłownie nic nie robiłam…
    — Uczyłaś się poza tym, dla mnie nie były to duże pieniądze. Chciałem podarować ci życie, jakiego nigdy nie miałaś, bo cię kocham i nie zależnie od wszystkiego będę przy twoim boku. Nie miałaś na kogo liczyć, teraz masz mnie oraz innych i ja nigdy cię nie opuszczę!
    Mike patrzył na to z lekkim wręcz wymuszonym uśmiechem gdy dostrzegł jak jego ukochana podchodzi do brata chwile potem widziała jak przytulają się. Musiał zdusić w sobie rozgoryczenie i przyznać sam przed sobą, że zazdrościł im tej relacji, jaką mieli, sam pragnął, by wraz z rodzeństwem miał tak dobre relacje jak jego narzeczona z jego najbliższym przyjacielem, jednak nie mógł tego mieć, jego rodzina się rozpadła!

No comments:

Post a Comment