Monday, July 27, 2020

I 39 — DZIĘKUJE ŻE POZWALASZ MI ZAPOMNIEĆ

        — Ja już mam dosyć tej cholernej nauki — wściekła, chwyciła leżący na jej kolanach notes, odrzucając go w bok.
        Cichy stek bólu rozniósł się po pokoju, gdy skoroszyt zapełniony mnóstwem zapisanych formułek oraz notatek sporządzone na zadbanych i nieco ubarwionych kartkach papieru, spięty w przyozdobiony notes wylądował na brzuchu przyjaciela. Uniósł nieznacznie głowę, śledząc każdy jej ruch. Spacerowała niespokojnie po jasnych deskach parkietu o niemal nie gryząc zadbanych paznokci. Wierciła spojrzenie w swoich dłoniach, które miały śladowe ilości markerów, których używała, by wyłapać w podręczniku ważne informacje, podkreślając je kolorowym mazakiem.
        Ostatnio smutek zamieniła we frustracje i złość, gdy na jej biurku pojawiły się kolejne stosy notatek z najważniejszymi informacjami z poddanych lektur, wzorami matematycznymi czy słówek języka obcego, który zdecydowali się zdawać na ostatnich testach. Ona podjęła chyba najłatwiejsza decyzje, jaką mogła wybierając do przejścia egzaminu hiszpańskiego. Już w szkole językowej nie sprawiał jej trudności, a akcent, nad którym pracowała, zaczął ją znacznie zadowalać niż na początku. Nie obawiała się, że może nie zdać, nawet pod wpływem stresu, mogła swobodnie mówić w ojczystym języku Hiszpan. Zwykły niepokój o nie dostatnia dobrych ocen kończących szkołę potęgowały ciągłe wiadomości jej byłego chłopaka, który nie pozwalał o sobie zapomnieć. Próbowała go blokować, ale on znajdował sposób by przełamać te zabezpieczenia z przyjemnością obserwować jej samotną porażkę. W przypływie wściekłości zmieniła całkowicie numer telefonu. Dobrze pamiętała ten dzień.
        Posprzeczała się wtedy z Chester’m, od chwili, gdy znalazł numer jej byłego chłopaka w jej telefonie, próbował działać na własną rękę by dowiedzieć się kim on jest, jednak wszystkie drogi, które obierał sprawiały, że szedł z złym kierunku co niezwykle go irytowało. Nie znał jej przeszłości, nie wiedział nic o jej dawnym ja, teraz gdy próbował jakoś jej pomóc, to odbijało się na nim ze zdwojoną silą. Ona jedynie czekała na tę chwilę, aż się zezłości i zapragnie postawić ją pod ścianę, ale nawet wtedy musiała mu skłamać i zataić prawdę. Powtarzała sobie, że to dla jego własnego dobra. Chciała go chronić i wmawiała sobie samej, że postępuje słusznie. Jednak jak długo zdoła uciekać przed samą sobą?
        Wybiegła wtedy z mieszkania, by ochłonąć po ich małej awanturze, nie zdziwiła się wcale, gdy tylko usłyszała dźwięk przychodzącego polaczenia zobaczyła na wyświetlaczu ten znienawidzony ciąg liczb. Rozgoryczona i wściekła, wyjęła z wnętrza telefonu maleńką kartę, przełamała na pół i wyrzuciła do kosza. Nie dbała o to, że straci całą listę kontaktów, dla własnego bezpieczeństwa, wszystko miała skryte w swoim notesie. Odzyskanie numerów znajomych nie sprawiło jej trudności.
        Od tamtych chwil, miała stosunkowo spokój z codziennymi telefonami, co w jakiś sposób ją uspokoiło, jednak wciąż miała świadomość, że mogła go spotkać w najmniej oczekiwanym momencie. Uwielbiał się skradać i pojawiać się w najbardziej irracjonalnych momentach.
        Nie uszło to uwadze Chestera, znając jego ciekawszą naturę oczywiście pytał co zrobiła z tymi naglącymi połączeniami, otrzymał zaskakująco prostą odpowiedź w postaci nowego numeru telefonu swojej siostry.
        — Przepraszam — rzuciła w stronę młodego mężczyzny. 
        Nie odpowiedział, porzucił trzymany przez siebie podręcznik nastolatki, w którym wyczytywał jakże pasjonujące formułkę określenia okresu romantyzmu w Europie. Książka ześliznęła się z miękkiego puchu poduszki, na którym została położona, upadając na mały nieporządek na jasnej pościeli. Pokonał dzielącą ich odległość, by stanąć przed nią.
        — Jestem przemęczona i zdrenowana, musisz odpocząć. Od dwóch tygodnia nie robisz nic innego niż się uczysz — delikatnie położył dłoń na jej ramieniu, obawiając się, że może go odtrącić.
        Nie spodziewał się jednak jej reakcji. Nie sądził, że po wydarzeniach sprzed dwóch miesięcy, w których wróciła zapłakana i roztrzęsiona do domu pozwoli się dotknąć ponownie. Wciąż nie znali powodów tego jej zachowania, męczyła się z tym do dzisiaj, a oni mogli jedynie bezradnie na to patrzeć, jak walczy sama ze sobą, żyjąc w niewiedzy jej przeszłości co mogli zrobić?
        Musiał przyznać sam, przed sobą, że brakowało mu jej, gdy przytuliła się do niego, skrywając twarz w jego ramionach. Był stęskniony jej dotyku, pragnął każdej chwili ich małej intymności, która zaledwie kilka tygodniu temu była im tak bliska, a ostatnie wydarzenia całkowicie ich od siebie odsunęły. Mógł posunąć się do stwierdzenia, że niczego więcej nie chciałby odzyskać chwile tamtego spokoju, gdy siedzieli razem w salonie, podczas gdy huragan Irco zbliżał się do wybrzeży Los Angeles, a oni zmuszeni byli skryć się w domu. Niczego wtedy mu nie brakowało do pełni szczęścia. Nie miało to znaczenia, ile to trwało, sekundy, godziny czy tygodnie, ta dziewczyna przywróciła mu chwile do okazywania swojej radości. 
        Coraz częściej przyłapywał się na myśli, że te niewinne pocałunki, które nie miały mieć dla nich kompletnie żadnego znaczenia, były czymś w rodzaju obietnicy. Nadziei która tliła się w zakamarkach ich serc, a tylko oni jedynie mieli do nich klucz.
        Czy się w niej zauroczył? Opowiedz negatywna była tutaj najlepszym określeniem. On nie był już jej w stanie traktować jako zwykłej przyjaciółki. Sytuację z ostatnich tygodniach jedynie pozwoliły mu utwierdzić się w przekonaniu co do swoich głębokich uczuć do dziewczyny. Musiał zmienić treść wypowiedzianych przez siebie słów. On nie był urzeczony jej osobą, on ją pokochał. Pomyśleć, że może to wydawać się absurdalne, by pokochać dziewczynę, którą znał zaledwie kilka miesięcy, jednak chwile, które z nią spędzał utwierdzały go w przekonaniu, że podjął słuszną decyzję, by nie wyrzec się miłości do osiemnastolatki. Była dla niego wszystkim, czym mógł sobie wymarzyć. Choć ich relacje były czysto przyjacielskie, jej postawa, zachowanie czy choćby krótkie rozmowy sprawiały, że przez kolejne noce śnił o oczach czystych jak bryza oceanu. Spojrzenie, które tak uwielbiał! Pragnął ponownie cofnąć się do chwil, gdy zamieszkał z nią przez te kilka tygodni nieobecności swojego przyjaciela. Oboje czuli się swobodnie przy sobie, chwile, gdy wracał ze studia i spotkał ją były czymś co naprawdę w pełni go zadowalało. Wieczory filmowe, które sobie urządzali, nie wnosiły zbyt wiele, ale pragnął ponownie zasnąć przy jej boku, nawet przy głupiej komodzie romantycznej, by następnego dnia dostać od niej reprymendę, że ominęły go najciekawsze fragmenty filmu.
        — Nie mogę rozumiesz! — jej naglący ton wyrwał go z rozmyślenia — Pojutrze są egzaminy, a ja wciąż nic nie umiem — widział jak w jej oczach zbiera się panika. 
        — Stres ci w niczym nie pomoże! — odsunął ją lekko od siebie, delikatnie ujmując jej podbródek — Chyba muszę ci pomóc, pozbyć się ten natrętnej przyjaciółki — zaśmiał się cicho.
        Zmarszczyła lekko brwi, przymykając delikatnie powiekę, mógł powiedzieć, że wyglądało to uroczo.
        — Co masz na myśli?
        — Usiąść i nawet nie waż mi się otwierać książek — nakazał, sadzając ją na leżance — Zaraz wracam.
        Zanim mogła podjąć jakąkolwiek próbę sprzeciwu czy powstrzymania go, zniknął za jasnymi drzwiami jej sypialni. Westchnęła cicho, zastanawiając się, co mógł wymyślić. Poderwała się z siedzenia, pochodząc do łóżka gdzie zostawiała wszystkie swoje książki i zeszyty. Nie chciała go zbytnio denerwować, jednak świadomość, że za dwa dni ma przeżyć najważniejsze chwile swojego osiemnastoletniego zaledwie życia, sprawdzając jej napyta do tej pory wiedzę oraz danie lub odebranie możliwości dalszego kształcenia, na które na razie nie widziała przyszłości potwornie ją niepokoił. Nie czuła takiej presji nawet przed testami na prawo jazdy, które z perspektywy czasu wydały się jej błahostką. Zamknęła pobliski skoroszyt z notatkami, wkładając go pomiędzy strony jednego z tomów. Odsunęła wszystko na bok, z lekkim mruknięciem opadła na skąpaną w lekkim cieple narzutkę. Zamruczała cicho zadowolona, gdy jej powieki opadły w dół.
        — Nie sądziłem, że tak ładnie mruczysz.
        W jednej chwili miała ochotę zatopić się w podłodze, gdy szkarłat czerwieni otulił jej pobladłe policzki. Skarciła się w myślach, że swojej skrywanej do tej pory słabości. Nikt o tym nie wiedział, a ona sama nie pragnęła się tym dzielić. Była strasznie zawstydzona, gdy poczuła jak materac obok niej ugina się, a ona chciała już uciec, gdy czuła subtelny dotyk dłoni na swoich plecach. Nie miała jednak odwagi, by się odsunąć. Niepewnie odwróciła się, napotykając roześmiane ciemne spojrzenie, chwytając skrawek pobliskiej poduszki, uchwyciła je w dłoni i z całej siły zdzieliła go po twarzy. Spodziewała się, że zacznie się jej ogryzać, jednak on jedynie rzucił w dal jej broń, a sam znalazł się niebezpiecznie blisko niej. Ułożył dłonie obok jej ramion, spoglądając na nią z góry.
        Poczuła się dziwnie i w żaden sposób niekomfortowo, jej naturalnym odruchem powinna być ucieczka zważając na tak znaczącą bliskość z mężczyzną po tym jak potraktował ją jej były chłopak jakieś dwa miesiące temu, jednak w nim było coś innego. Odczuwała spokój, w każdej chwili, gdy przy niej był nawet wtedy jego obecność działa na nią pokrzepiająco, gdy w końcu znalazła się w ramionach brata, gdy starał się ją uspokoić. Mogła powiedzieć śmiało, że czuła się przy nim bezpieczna. Nie obchodziło ją wtedy czy Clark zdoła ją dopaść, czy ponownie zamieni jej życie w istny koszmar. Nie miało to dla niej znaczenia, gdy miała przy sobie Michaela. Przy nim zdołała zapominać, o tym, co ją męczy od początku tego roku. Mogła wtedy być dawną sobą. Nie przestraszoną nastolatką, która boi się, że jej były partner zaatakuje ją gdzieś w parku, by zaciągnąć do uliczki wypełnionej jakimiś smrodem.
        — Zrobisz to jeszcze raz?
        Jego pytanie wytrąciło ją kompletnie z równowagi. Spojrzała na niego, lekko oszołomiona, a jej głos zadrżał, gdy była zdolna wypowiedzieć choć jedno słowo:
        — Nie — mówiła niespokojnie, jednak stanowczość była wyczuwalna w jej barwie głosu. 
        — Proszę, o nic więcej nie będę cię błagać — wpatrywał się w nią swoimi intensywnym spojrzeniem, od którego powoli zaczęła gubić oddech.
        — Nawet o tym nie myśl…
        — Dlaczego, miałbym o tym nie rozmyślać — zagadnął.
        Nie była pewna kiedy, znalazł się zaledwie w niewielkiej odległości, czuła jego ciepły oddech na swoich twarzy, chodź wiedziała co zamierza zrobić, jakoś jej to nie przeszkadzało, bardziej bardzo tego pragnęła, lecz z drugiej strony, stąpała w niepewnym podłożu, bo tak naprawdę, jak miała odbierać te ich namiętne pieszczoty czy bardzo bliski kontakt. Wiedziała jak ona je traktuje, ale nie była pewna czy rzeczywiście te chwile namiętności coś dla niego znaczą. Z jednej strony chciała się dowiedzieć, jednak z drugiej lubiła to życie w niepewności i błogiej niewiedzy. Brak świadomości o uczuciach tej drugiej osoby sprawiało, że było to dla niej bardziej ekscytujące, kochała tę intensywność ich małych grzeszków. Może zachowywała się kompletnie inaczej jak pozostałe dziewczyny, jednak mówiąc prawdę o swoich uczuciach raz się zawiodła. Strach, że nie chciała tego powtarzać sprawiał, że życie w nieświadomości było czym czego w tej chwili tak naprawdę chciała.
        — Nigdy nie powinneś się o tym dowiedzieć — mruknęła po głębokiej ciszy która zapadła.
        — Mam zupełnie odmienne zdanie — czuła niemal posmak jego wargach na swoich ustach.
        — Chyba nie pocałujesz mnie tylko dlatego, że nie chce… — nie pozwolił jej nawet dokończyć myśli.
        Wymyślając co to nowe wulgaryzmy, które tliły się w jej umyśle, wodzona subtelnością jego gorących ust, przymknęła oczy, poddając się. Wciąż powtarzała sobie jak bardzo go nienawidzi, za to, do jakiego stanu ją doprowadza. Jedna chwila, jeden gest, a sprawiał, że jej myśli ulatywały w przestrzeń ginąć w oddali. Przyłożyła dłonie do jego odsłoniętej szyi, pragnąć ponownie zapamiętać definicje dotyku, o którym wciąż zapominała. Wodziła dłonią po jasnej pościeli, próbując odnaleźć jego dłoń, jej początkowe próby okazały się daremne, nie poddała się, jednak gdy w końcu mogła uchwycić koniuszki jego palców. Wyczuła uśmiech, który skradł się na jego usta, co niezwykle ją rozbawiło. Uchwyciła jego dłoń, ściskając ją mocno. Tego jej brakowało, przez ostatnie tygodnie. Spokoju i świadomości, że ma przy sobie kogoś na kim jej zależy. Pochłonięta w swoich rozmyślaniach, nie zdołała się powstrzymać, gdy cichy pomruk zadowolenia opuścił jej usta, co wystarczyło, by zadowolić górującego nad nią mężczyznę.
        — Widzisz wygrałem! — powiedział po chwili, odsuwając się od jej lekko drących ust.
        — No nie! — jęknęła z rezygnacją — Nie znoszę cię Shinoda! Wykorzystujesz skutecznie to, że nie potrafię być obojętna na twoje pocałunki… — zatrzymała się w pół słowa, zdając sobie sprawę z tego co właśnie powiedziała.
        Przeklęła cicho, jednak delikatny uśmiech rozjaśnił jej usta, co jedynie sprawiło, że młody muzyk był pewien, że nie jest dla niej obojętny.
        — Dobra, to powiesz mi co tam zaplanowałeś? — ponownie powrócił do niej zdrowy rozsądek. 
        — A było tak miło — mruknął cicho pod nosem, niestety tego już nie była zdolna usłyszeć.
            Natychmiast się wyprostował, po czym ponownie ją przeprosił i opuścił sypialni. Nie czekała na niego długo, gdy wrócił niosąc kubek z parującą substancją oraz sporym pucharkiem lodów. Przysiadł na skraju materacu, a ona dostrzegła dość dużą porcję słodkim zmorzonych łakoci. Jasne kulki waniliowego smaku, mieszały się z nieco przyciemnych, w który tkwiły kawałki ciastka, ozdobione były odrobiną bitej śmietany oraz dwoma kawałkami przekrojonych wafelków oblanych porcją niewielkiej czekolady.
        — Chcesz żebym przytyła przed egzaminami i bym się w sukienkę nie zmieściła — poskarżyła się, gdy zdobione szkło zostało wciśnięte jej do ręki.
        — Nie przesadzaj, dobrze wiemy, że nie masz z tym problemu — odparł z lekkością opierając się o ramę łoża.
        Mruknęła cicho coś pod nosem, po czym porosiła go by podszedł do niej bliżej, co z chęcią wykorzystał, gdy pozwoliła mu ponownie tego popołudnia przytulić ja do siebie. Czuła wtedy, że potrzebowała takiego dnia, bez zmartwień, namnażających się problemów, czy niepokoi co przyniesie jutro. Mike pozwolił jej zapomnieć, dał jej szansę na moment złapać głęboki oddech i ze spokojem osunąć się w ramiona swojego dawnego życia. Chwil, gdy nie wisiało nad nią wiadomo przeszłości.

        Przechadzała się przez korytarz kompletnie zdenerwowana, powtarzając wciąż te same regułki, by ich nie zapomnieć przed wejściem na sale, jej znajomi wcale nie wyglądali lepiej. Zmęczeni z cieniami pod oczami, czytając w pośpiechu ostatnie notatki. Musiała przyznać, że ostatni dwa dni, w którym mogła się odstresować dzięki pomocy przyjaciela, pozwoli jej przyjechać do szkoły na spokojnie, jednak gdy stanęła przed drzwiami sali gdzie za moment miała odbyć egzamin swojego życia, stres powrócić i myśli, że nie zdoła tego zaliczyć. Spojrzała na siedzącą w kącie Selene oraz Brandona przepytywali siebie nawzajem z ostatnich zagadnień, stojąca w pobliżu Marinette zaczęła panikować i tego nie ukrywała Adrien, który stał przy niej starał się ją pocieszyć, jednak na marne. Najspokojniejsze były Alex i Emily wraz ze swoimi drugimi połówkami, siedzieli i spokojnie rozmawiali. Reszta uczniów dyskutowała cicho lub pogrążona była w ciszy przygotowując się psychicznie na to co ma nadejść. W końcu drzwi sali gimnastycznej uchyliły się i stanęła w nich dyrektorka szkoły zapraszając ich do środka. Niespokojnie weszli do środka ogromnego pomieszczenia, które wypełnione było jednoosobowymi ławkami. Zajęła jedno z miejsc, nawet nie zwracając uwagi na to gdzie usiedli jej znajomi. Po krótkiej przemowie przewodniczącego komisji egzaminacyjnej, który wyjaśnił im po zasady, zajęli się swoją pracą. Otworzyła swój arkusz, wpisując na pierwszej stronie swoje dane osobiste, po czym przewróciła spięty plik kartek przyglądając się fragmentowi tekstu do które zostały ułożone pytania. Kącik jej ust uniósł się delikatnie, gdy zobaczyła znajomy tekst powieści romatycznej, którą tak lubiła, opowiadający o miłości dwojga młodych ludzi. Stres oraz niepokój całkowicie ją opuścił, gdy zaczęła czytać poddaną część powieści już skupiając się na napisaniu całego testu.
Trzy godziny później po upewnieniu się, że wszystko, co chciała było poprawienie wypełnione, a wypracowanie nie posiada żadnych błędów, jak najciszej opuściła swoją ławkę, by nie przeszkadzać swoim kolegom z klasy. Cichy stukot jej obcasów odbijał się o ściany hali, położyła swój arkusz na spowitym granatowym obrusem stole gdzie siedzieli członkowie rady pedagogicznej wybranych szkół. Skinęła jedynie głową, potwierdzając jedynie, że jest gotowa i jak najdyskretniej opuściła mury szkoły. 
        
        — Jak ci poszło? — zapytał Chester, gdy weszła do mieszkania.
        Zdjęła ciemną marynarkę, kładąc ja na oparciu kanapy, po czym przysiadała na stołku barowym, ówcześnie nalewając sobie zmrożonej lemoniady do szklanki.
        — Nie powiem, że było strasznie. Wybrali akurat fragment lektury, którą z przyjemnością przerabiałam — widząc jego pytające spojrzenie, westchnęła cicho, upijając łyk zimnego napoju — Dali Romeo i Julia — wyjaśniła.
        — To znacznie lepiej od tego, co ja miałem.
        — A co ci dali? — zainteresowała się, zeskakując z siedzenia.
        Wyjęła z wnętrza lodówki, zrobioną rankiem sałatkę owocową, której z braku apetytu nie miała ochoty zjeść, wspięła się na blat, otwierając wieczko pojemnika, prosząc Chester by podał jej widelczyk.
        — Nie pytaj mnie o takie rzeczy siostra. To było dziesięć lat temu, ja nie pamiętam co robiłem w zeszłym tygodniu — powiedział z lekkim oburzeniem głosie, jednak po chwili ich śmiechy.
        — Skandal, żeby nie pamiętać własnej matury — odparła rozbawiona połykając kawałek pomarańczy.
        Starała się zabrzmieć surowo, jednak nie było to możliwe.
        — Będzie dobrze, jeśli po pięciu latach będę pamiętać swój ślub — dodał z przekąsem.
        — Ożeniłeś się i nic mi nie powiedziałeś — mruknęła obruszona, celując w jego pieść trzymanym sztućcem. 
        — Vegas może zdziałać cuda — zaśmiał się.
        — W takim razie kiedy poznam te dwoją „drugą połówkę”?
        Brakowało im tak spokojnej atmosfery i chęci do żartów, to, co tak oboje lubili, przedostatnie tygodnie poszło w zapomnienie, gdy problemy dały o sobie znać, a los nie dał im żyć dłużej w spokoju. Życie jednak nie bywa kolorową bajką, w której nie ma problemów, czy zmartwień, musieli radzić sobie z realiami tego świata.

        Stanęła przed ogromnym lustrem w swojej garderobie poprawiając nerwowo szmaragdową togę, która założyła na ramiona. Odbywała się dzisiaj uroczystość rozdania dyplomów. Nie mogła uwierzyć, że będzie już dowiedzieć się jak poszły jej egzaminy końcowe. Poczuła swego rodzaju nostalgię. Ostatecznie było to ostatni dzień życia, w którym nie musiała się niczym przejmować, to prawda robiła, by to jak jej rówieśnicy, jednak ona przeżyła nie jedno w swoim nastoletnim życiu. Określenie dorosłe życie kojarzyło się od momentu ukończenie przez siebie trzynastego roku życia, wtedy musiała zacząć myśleć o sobie i jak sobie poradzić z otaczającym ją światem. Była przygotowana ze zderzeniem z życiem, w którym musiała podejmować ważne decyzje wiedząc że każda ma swoje konsekwencje, to ją wyróżniało od tłumu rówieśników, którzy żyli jeszcze marzeniami. Ona, choć skrywała swoje pragnienia we wnętrzu serca, stąpała twardo po ziemi.
        Westchnęła cicho, wkładając czapkę, po raz ostatni przyglądając się swojemu odbiciu. Przyszedł czas pożegnań ze szkołą średnią. Wspólnie ze znajomymi obiecali sobie, że nie będą tracić ze sobą kontaktu. Powszechnie było wiadome, że przyjaźnie po liceum się urywają oni mieli nadzieje, że ich wspólna przygoda się jeszcze nie skończy. 
        Opuściła pokój, zostawiając wylegująca się na jej łóżku Junkę i zeszła na dół. Przystanęła na ostatnim stopniu, gdy nagle ogarnęła ją niepewność. Dziwne uczucie kołatało się w jej piersi. Nie miała przecież powodów ku temu, by czymś się martwić, prawda? To tylko głupie kilka minut przemowy pani dyrektor i rozdanie świadectw, nie powinna się denerwować.
        — Co jest?
        Poderwała głowę, słysząc cichy głos starszego Benningtona. Spojrzała w jego ciepłe brązowe tęczówki, starała się uśmiechnąć, jednak nie osiągnęła zamierzonego celu, gdy na jej ustach pojawił się grymas jakby rozczarowania.
        — Nic, dziwnie się czuje kończąc liceum — wyjaśniła.
        — Czas dorosnąć młoda — odpowiedział jedynie.
        — Wspaniale mnie pocieszyłeś staruszku — odparła z przekąsem, schodząc ostrożnie na deski parkietu.
        Dobiegło ją jego ciche westchnięcie liczyła, że się ogryzie, jednak nic takiego się nie stało. Chwycił jedynie porzucone na blacie stolika kluczyki, po czym opuścili mieszkanie. Przypomniała sobie jej pierwszy dzień w szkole, dokładnie wtedy też ją odwiózł pod budynek szkoły, teraz mieli razem udać się na akademie rozdania dyplomów. Nie mogła uwierzyć, że ten czas tak szybko zleciał, jakby wczoraj pamiętała jak poznała wiecznie rozgadaną Selenę która pomogła jej odnieść drogę do swojej szafki, a teraz ta dziewczyna miała w planach wyjazd do Mediolanu na studia, wraz z ich przyjaciółką Marinette. Obie ku swojemu zaskoczeniu aplikowały na tą samą uczelnię i miały nadzieje się na nią dostać. Życzyła im tego z całego serca, by choć one brnęły w swoje marzenia. Adrien oraz Brandon postanowili zostać w Stanach. Młody Agreste miał iść na studia prawnicze, co niezbyt zadowalało jego rodziców, którzy mieli nadzieje, że syn przejmie po nich imperium modowe, żywili nadzieje, że ich niedoszła synowa Marinette, którą ogłosiła pani Emilia, przejmie sterowanie nad firmą, jeśli jej jedyny syn zdecyduje się na ślub z młodą francuską. Nie znała planów chłopaka Adams, nie utrzymali zbyt bliskich kontaktów, jakoś za sobą nie przepadali. Aleksnadra tuż po wydaniu swojej autorskiej książki podpisała umowę z wydawnictwem na dość dobrych warunkach i przez następne parę lat miała wydawać swoje własne książki, jej chłopak zdecydował się iść w kierunku sprawiedliwości i zapisać się do szkoły policyjnej, chciał również iść w ślady swojego ojca, który był jednym z najlepszych komisarzy w Los Angeles. Nie znała jeszcze planów Emily i Nathana, stwierdzili, że tuż po dostaniu świadectw ruszają w drogę autostopem. Pragnęli udać się w podróż do około świata, nie byli pewni jeszcze czy pójdą na jakiś uniwersytet, chcieli na razie żyć przygodą.
        Ona podjęła decyzje, która niezbyt spodobała się jej bratu czy Michael’owi, który żałował, że zrezygnowała ze studiów artystycznych. Próbował ją nakłaniać by zmieniła zdanie, jednak to była jej ostateczne zdanie. Nie miała powodów zastanawiać się nad przyszłością, skoro może stracić tę możliwość z rąk tego, którego kiedyś nazywała lubym.
        Stanęli na parkingu wypełnionym samochodami rodziców i uczniów ostatniego rocznika. Wyprostowała materiał na swoich kolanach, bo czym opuściła samochód, podchodząc wolnym krokiem do piosenkarza.
        Weszła po raz ostatni w znajome mury liceum, które wypełniło ją wieloma wspomnieniami, śniadania ze znajomymi wypełnione śmiechem, wspólne żarciki na nauczycielach czy znajomych, kłótnie z April, które teraz wydały się jej tak dziecinnym zachowaniem. Lekcje z ulubionymi profesorami. Zajęcia w teatrze szkolnym, gdy wcześniej musząc grać z Adrienem adaptacje sztuki Shakespeare doprowadzał ją do istnej furii z tymi swoimi tekstami, potem ta rywalizacja przerodziła się w przyjaźń, której nie żałowała. Blondyn był jej oparciem przez ostatni czas i zdoła zapomnieć o jego tanich podrywać i głupich tekstach, których naprawdę żałował.
        Wspaniały czas, który już minął. 
        — Uwierzysz, za chwile oficjalnie skończymy szkołę.
        Grupka jej znajomych szła w ich stronę, wszyscy ubrani w tych samych togach z zadowoleniem wymalowanym na twarzy, jednak oczy zdradzały, że jest im nieco przykro, że będą musieli się rozdzielić i iść własną drogą.
        — Nigdy nie sądziłam, że to powiem — odezwała się, gdy stanęła obok nich — Ale będę tęsknić za April i jej zagrywkami.
        Jej ostatnie słowa wywołały wybuch radości, tym samym rozluźniając nieco napiętą atmosferę.
        — Jakie masz plany na przyszłość? — zagadnęła ją Selena.
        Nie miała im serca wcześniej powiedzieć, że nie zamierza składać papierów na wymarzoną uczelnię. Wiele się zmieniło, co zmusiło ją do zrezygnowana z dalszej drogi edukacji, chodź żałuje tego każdego dnia, nie pokazuje tego po sobie. Musiała najpierw rozprawić się z Clark’m potem, jeśli to zdoła przetrwać bez uszczerbku na zdrowiu, będzie się nadal zastanawiać co dalej.
        — Nic na razie nie planuje — wyznała.
        — A co ze studiami? — wtrąciła się nagle Alex.
        — Nic. Nie aplikuje i tak bym się nie dostała — wyznała.
        Widziała poruszenie wśród nich, ale nie zwracała na to uwagi.
        — Jesteś pewna? — dopytywała Marinette.
        — Tak.
        Nie dane było im dalej rozmawiać, gdy jedna z uczennic z równoległej klasy, przybiegła do nich i kazała się pośpieszyć. Niechętnie udali się na przygotowany za szkołą aule. Wybrali ceremonie zorganizowana na świeżym powietrzu. Zajęli swoje miejsce, w momencie, gdy na scenę wkroczyła ich dyrektorka. Poprosiła o zachowanie ciszy, po czym wypowiedziała kilka słów do pedagogów po czym zwróciła się do uczniów kończących szkołę, życząc im pomyślności i szczęścia na dalszej drodze oraz wspominając kilka zabawnych anegdotek z udziałem trzecioklasistów.
        Nadszedł w końcu ten czas na rozdanie dyplomów. Starsza kobieta zaczęła wyczytywać imiona z list, którą ułożyła sobie na podstawce. Każda osoba została wina ciepłymi oklaskami, a te bardziej zapamiętane głośnym aplauzem.
Nie trzymano ją długo w niepewności, gdy jej ciemnowłosa przyjaciółka odebrała małe zawiniątka, po kilku osobach z równoległych klas. Odczekała aż jeszcze dwie osoby pojawią się na scenie, po czym do jej uszu dobiegł głos dyrektorki:
        — Bennington Julia.
        Na niepewnych nogach, przestała się na początek rządu, w którym siedziała wraz ze znajomymi, po czym wspinając się po drewnianym schodach, weszła na podest. Zbliżyła się do dyrektorki, która trzymała w dłoni jej świadectwo. Wyciągnęła do niej rękę, którą przyjęła i mocno uścisnęła, przekrzywiła lekko głowę, odnajdując spojrzeniem Chestera. Widziała jak unosi kciuki do góry, gdy tylko poczuł jej spojrzenie na sobie. Uśmiechał się szeroko, co poruszyło jej serce. Zawsze sadziła, że tę ostateczną ceremonię będzie przeżywać sama bez żadnej rodziny niby nic takiego, a jednak. Los jednak się do niej uśmiechnął. Zacisnęła dłonie na ruloniku, który wręczyła jej dyrektorka, po czym ostrożnie zeszła ze sceny, znajdując swoje dawne miejsce. Gdy tylko usiadła Adrien, który siedział przy niej wyciągnął do niej ściśniętą pięść dając jej znak by przypiła z nim piątkę, co oczywiście z chęcią wykorzystała, a kącik jej ust uniósł się ku górze.
        Ceremonia dobiegła końca jakąś godzinę później, wraz ze swoimi przyjaciółmi, stwierdzili wspólnie, że chcą uwiecznić ich ostatnie chwil w liceum. Poprosi rodziców by na nich zaczekali, a sami odeszli na bezpieczną odległość, by zrobić sobie sesję zdjęciową. Nie sprawiała im trudności, gdy robili je w parach czy małych grupkach, jednak gdy chcieli uwiecznić samą ich grupkę mieli małe trudności.
        — Może kogoś poprosimy — odezwała się Emily, patrząc jak ich rodzice o czymś wytrwale dyskutują.
        — Wiem! — krzyknęła nagle Selena.
        Zanim mogli się rozejrzeć wróciła ciągnąc za sobą brata przyjaciółki, który miał nieco zdezorientowaną minę. Uniosła dłonie w geście obronnym, gdy tylko poczuła jego spojrzenie na sobie.
        — O co chodzi? — spytał Chester, spoglądając na Adams.
        Brunetka szybko wyjaśniła mu, w czym tkwi problem, gdy dowiedział się o ich małym kłopocie, roześmiał się jedynie i odebrał aparat z rąk Aarona. Teraz zdołali wszyscy objąć w obiektywnie karmy. Pozowali do różnych ujęć, gdzie byli bardziej zabawni, wpadali w zadumę czy bawili się w tajnych agentów z okładek filmów szpiegowskich. Pół godziny później przyszedł smutny czas pożegnania, którego nikt nie chciał. Oni jedynie odeszli uśmiechnięci, zapewniając siebie, że nie zamierzają się rozstawać. Gdy wychodziła ze szkoły po raz ostatni słyszała nawoływania młodej Adams, żeby wpadła dziś do niej na imprezę pożegnalną.
        — To już koniec — stwierdziła, gdy wsiadała na otworzonego samochodu.
        — Jak się z tym czujesz? — zagadnął ją muzyk.
        Sama nie mogła określić dokładnie jak to odczuwała. Nie była ani smutna czy szczęśliwa. Czuła w pewnym rodzaju ulgę, jednak jej serce skrywało jakiś dziwny smutek, delikatne ukłucie ugodziło ją, gdy opuszczała mury szkoły średniej, z którą się zżyła.
        Poznała tutaj cudownych przyjaciół, z którymi miała nadzieje utrzymać kontakt. Wspomniała miło każdą chwilę spędzoną tutaj, nawet te, które sprawiły jej przykrość. Wiedziała, że będzie za tym tęsknić. 







No comments:

Post a Comment