Monday, July 27, 2020

I 34 — KONIEC, KŁAMSTW

        Przeszła przez próg szkoły, w której do tej chwili trwały gorączkowe dyskusje jej rówieśników czy studentów młodszych klas, wszelkie szepty czy wypowiedziane do tej pory słowa zamarły, gdy utkwili wzrok, w stojące w przejściu nastolatce. Przystanęła w progu, rozejrzała się po zgromadzonych na korytarzu licealistach, dostrzegła w dłoniach niektórych z nich białe kartki papieru czymś zadrukowane, jednak nie mogła z tej odległości ujrzeć, co na nim jest napisane lub namalowane. Przeszła niespokojnie pod czujnym spojrzeniem swoich kolegów, rozglądając się z uwagą. Nawet nie wiedziała, czego poszukuje, co mógłby wzbudzić jej podejrzenie. Nie pozostała długo w nieświadomości czemu otaczający ją młodzi ludzie, rozmawiają między sobą przyciszonymi głosami.
        Jej uwagę przykuł plakat zawieszony na jasnokremowych ścianach placówki edukacyjnej, marszcząc w lekkim zdziwieniu czoło, zamaszystym ruchem zerwała zadrukowany papier i prześledziła zapisany tekst wzrokiem. Zmarła, gdy dotarła do zdjęcia umieszczonego pod koniec maleńkiego artykułu.
        — Co to do cholery jest!? — wrzasnęła.
        Stojąca w pobliżu grupka pierwszorocznych dziewczyn czmychnęła w jeden z najbliższych kątów, gdzie miały nadzieje ukryć się przed rozzłoszczona maturzystką, która twarz poczerwieniała od drzemiącej w jej piersi wściekłości. Dobrze wiedziały, że nie mogą z nią zadzierać. Wielokrotnie udowodniła, że jest zdolna do wszystkiego, gdy ktoś sprawi jej przykrość lub rozniesie niepożądane, lub zakłamane plotki na jej temat. April Crystal była na to dowodem, gdy próbując zniszczyć reputacje swojej szkolnej rywalki, wymyślała coraz bardziej przekombinowane pomysły na temat Julii. Żałowała do tej pory, że zdecydowała się z nią zadrzeć już na samym początku, gdy miała nadzieje, że upokorzy ją jak innych uczniów, niemal zmuszając ją do posłuszeństwa. Jednak ona była nieustępliwa i nie dawała się, tak łatwo stłamście. Z czasem odpowiadała na jej zaczepki ze zdwojoną siłą, królowa szkolnej elity długo musiała się zbierać po tych porażkach. Wybuchowy temperament młodej Bennington dał się wyznaki już kilkakrotnie nawet samym nauczycielom.
        Zapadła nieprzyjemna cisza, nikt nie śmiał się odezwać, jedynym dźwiękiem, który można było usłyszeć, był szelest próby skrycia trzymanych przez niektórych uczniów artykułów, które ujrzeli tuż po przyjściu do szkoły.
Nikt nie odważył się jej odpowiedzieć, próbując niezauważalnie zniknąć jej z oczu.
        — Crystal!
        Krzyk pełen furii potoczył się po skąpanym w nagłej ciszy korytarzu. Energicznym krokiem, przemierzała znane sobie korytarze, a napotkani na jej drodze uczniowie kalifornijskiego liceum, schodzili jej z drogi. Wiedzieli już, że czeka ich kolejna konfrontacja między dwoma dziewczętami, które rywalizują ze sobą od pierwszego tygodnia szkoły. Nikt nie mógł przewidzieć, jak się zakończy i chodź, przeważnie nie dochodziło między nimi do czegoś więcej niż głośnej wymiany zdań, słyszały się głosy, że Julia straci resztki swojej cierpliwości i uderzy blondynkę, co w tym dniu było bardzo prawdopodobne.
        Pokonywała niemal biegiem kolejne zakręty, zmierzając w kierunku boiska szkolnego, gdzie często była widywana samozwańcza blondynka w towarzystwie swoich nieco przygłupich koleżanek w swoich uniformach cheerleader. Nie mogła jednak dotrzec na soczystą murawę, gdzie futboliści szkolnej reprezentacji rozgrywali mecze towarzystwie. 
        Niespodziewanie poczuła silny uścisk, próbowała się wyrwać, chcąc odnaleźć swoją nielubianą koleżankę, jednak osoba, która ją trzymała była od niej silniejsza. Zadarła głowę do góry by, spojrzeć kto śmiał jej wejść w drogę, po czym ujrzała nieco rozczochrane blond włosy dobrze zbudowanego licealisty, jednak nie mogła dostrzec jego twarzy i nie potrafiła, powiedzieć kim on był, jednak miała swoje przeczucia, które kołatały się w jej umyśle. Gdy dobiegł ją cichy trzask zamykanych drzwi pracowni biologicznej, odwróciła się, a po sali rozniósł się jej rozgniewany głos:
        — Czyś ty do reszty zgubiał Agreste!?
        Adrien stał przed nią z martwym wyrazem twarzy. Od chwili ostatniego balu, kiedy na oczach całej szkoły przeprosił wszystkich, a szczególności dziewczyny, które padły jego ofiarami, całkowicie się zmienił. Z tego, co opowiadała jej Marinette, osiemnastolatek ponownie stał się taki jakim go zapamiętała jeszcze z Francji gdzie oboje się uczyli. Przekonywała się coraz bardziej do swojej byłej sympatii, gdy ten robił wszystko, by dziewczyna mu wybaczyła. Przeszła w nim ogromna zmiana, lecz nikt wciąż nie wiedział, co wpłynęło na niego, że ze szkolnego casanowy stał się spokojnym i ułożonym chłopakiem, który nie dawno rozpoczął prace jako model w domu mody swoich rodziców. 
        Pomimo że wciąż nie darzyła go sympatią, w jej sercu pojawiła się jakaś nikła nadzieje, że w końcu jakoś polubi tego chłopaka. Widziała w nim ogromny potencjał jednak stłamszony przez stworzonego przez siebie podrywacza. Szanowała go za próbę zmiany i próby naprawienia błędów, jednak to była kropla w tym ogromnym morzu jego prób odnalezienia w sobie dawnego Adriena. 
Wtedy wyjął ze swojej torby ten samą zadrukowaną kartkę papieru, którą trzymała w zaciśniętej dłoni, gnąc ją między palcami.
        — Widziałaś to?
        — Zadajesz głupie pytania — nieznacznie uniosła głos — Jak mogłam tego nie ujrzeć. Rozwiesiła to po całej szkole!
        — Nie tylko ona jest sprawcą tego zamieszania.
   Znał zbyt dobrze konflikt, który połączył Julie oraz April, nawet niezainteresowani sporem maturzystek wiedzieli, że nastolatki nie mogą wchodzić sobie w drogę, bo kończy się to niepotrzebną sprzeczką słowną lub głupimi wyzwiskami, które w siebie rzucały.
        — O czym ty mówisz?
        Widział malujące się w jej spojrzeniu zdziwienie, które przesłoniło chęć dorwania blondynki i pobicia ją w jakieś obskurnej uliczce. Westchnął cicho, wyjął z wnętrza kieszeni swojej bluzy ciemny telefon. Odblokował go, by przeszukać w folderach interesujące go nagranie wideo, kiedy był świadkiem niecodziennej sceny. Nie wiedział, co podpowiedziało mu by odnaleźć smartfona w kieszeni i nagrać to dość nietypowe spotkanie. Po krótkiej chwili dostrzegł zapisany filmik w swojej galerii. Zbliżył się do dziewczyny, wręczając jej urządzenie, przesunął palcem po ekranie, by rozpocząć oglądanie rozmowy dwójki nastolatków.
        Julia spojrzała na niego podejrzliwie, jednak potem skupiła wzrok na migocącym ekranie. Widziała poprzez liście palmy, odwrócą plecami do kamery April, nad jej ramieniem dostrzegła znajomą twarz Willa? Wpatrzyła się bardziej w twarz młodzieńca, jakby nie do końca wierząc, co w tej chwili ujrzała. 
        William Wilson rozmawiał swobodnie z jej największą rywalką, jakby wcześniejsze dość napięte stosunki między nimi już dawno poszły w zapomnienie. Miała ochotę przetrzeć w zdumieniu oczy, jednak następne słowa kompletnie ją zaskoczyły.
        — Jesteś tego pewien Will? Widziałeś ją z tym Shinodą? — dopytywała dziewczyna wyraźnie podekscytowana — Tym wokalistą Linkin Park?
        — Przecież ci tłumaczę od paru minut! — zniecierpliwił się brunet — Ich coś łączy i to nie przyjaźń, jak próbowała mi wmówić.
        Potok kolejnych słów zagłuszył rozbrzmiewające w nagraniu dzwonek, który oznajmiał powrót na zajęcia szkole. Widziała jak dwójka spiskowców, oddala się w tym samym kierunku, a po chwili dostrzegła tylko czerń, która była znakiem zakończenia nagrania.
        Uniosła głowę, spoglądając w osłupieniu na Adriena, któremu oddała jego własność. Blondyn skrył ciemnego Iphona we wnętrzu swojej ciemnej kurtki. Nie odezwał się, gdy przyglądał się ogłupiałej nieco nastolatce, której głos utkwiły w krtani. Otworzyła usta, by po chwili je zamknąć rozczarowana brakiem wypowiedzianych przez siebie słów.
        Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć w jednej chwili jej sekret, który tak bardzo pilnowała, wyszedł na światło dzienne, zdradzona przez osobę, do której po części miała zaufanie.
        On ją zdradził!
        Obiecał, dochować jej znajomości z popularnym zespołem w tajemnicy. Jednak teraz gdy analizowała, pokazany jej przez młodego Agreste’a film nie mogła uwierzyć, jak bardzo się pomyliła w stosunku do niego. Uważała go za godnego siebie przyjaciela. Jednak od ich rozmowy w kawiarni i jego nieudanej próby zaproszenia jej na randkę ich stosunki stały się nieco oziębłe. Liczyła jednak, że jej kontakt z Will’m nie urwie się tylko przez to, że go odtrąciła, nie umiała odwzajemnić jego miłości. Nie chciała go ranić, a wyraźnie to robiła. Nie zamierzała go jednak oszukiwać. Był dla niej ważny, jednak nie tak bardzo jakby tego od niej oczekiwał. Lubiła go, lecz czy byłaby w stanie go pokochać? Zbyt dobrze znała tę opowieść. Nie! Jej serce biło dla kogoś innego.
        Czy naprawdę posunąłby, się do tak prostackiego zachowania, by, jakoś zdobyć jej atencje próbując ją zniszczyć, by tylko jakimiś sposobem dotrzec do jej serca? Nie tolerowała takich zachowań, co chciał przez to osiągnąć? W jednej chwili nie wiedziała jak zaradzić sobie plotkom, które już toczyły się po murach liceum. Zawsze zaradna umiejąca odnaleźć jakąś ciętą ripostą, teraz miała kompletną pustkę w głowie. Opadła na pobliskie krzesło, spoglądając na białą tablicę, na której był naszkicowany rysunek komórki. Co miała robić? Ta jedna myśl galopowała po głowie, nie dając spokoju. Jej smykałka do kreatywnych rozwiązań zaginęła. Zawiodła się samą sobą. Spojrzała na milczącego wciąż Adriena, który stał pośrodku sali, nie odważając się nawet odezwać, przez dłuższą chwilę. 
        — Co teraz zrobisz? — zapytał cicho.
        — Nie mam pojęcia — przyznała po chwili, wzdychając cicho.
        — Plotki już się rozchodzą, nie wiem, czy to prawda, czy nie, ale musisz coś z tym zrobić — mówił chłopak, wbijając jej kolejną strzałę w serce.
        On miał racje. Musiała coś wymyślić lub w jakiś sposób zareagować, zanim to się bardziej rozwinie. Nie mogła pozwolić, by to dotarło do mediów, od szkolnej gazetki niedaleko jest do artykułu w jakimś podrzędnym pisemku, który pomimo swojej małej rozpoznawalności, gdy dotknie dość pożądanego tematu przez wielkie wydawnictwa, może stać się głównym tematem. Może i przesadzała, jednak wraz z Chester’m chcieli zachować wydarzenia sprzed kilku miesięcy przed opinią publiczną. 
        — Wiem Adrien — mruknęła cicho.
        Ześliznęła się ze stołka, podchodząc do chłopaka, który nawet nie śmiał się ruszyć. Spojrzała na niego swoimi przenikliwymi niebieskimi oczami, sprawiając, że młody chłopak cofnął się o krok, obawiając się kolejnego kroku dziewczyny.
        — Możesz mi przesłać ten filmik?
        Mówiła z takim spokojem, jakby nic nie było w stanie jej złamać, a niedawana wiadomość nie wzbudziła w niej żadnej reakcji. Jednak domyślał się, że dziewczyna próbuje wymyślić plan, który miał pogrążyć swoją rywalkę. Odnalazł w kieszeni swój telefon, wyjmując go. Prosząc ją o nazwę użytkownika, po chwili usłyszał pojedynczy dźwięk, który oznaczał, że jego wiadomość przyszła.
        
        Chester Bennington od chwili przejęcia opieki nad swoja niespełna siedemnastoletnią siostrą nie czuł się tak bardzo o nią zaniepokojony niż dzisiejszego poranka. Chodził niespokojny po całym mieszkaniu, bez skutku wybierając numer nastolatki, który wciąż milczał. Westchnął głęboko, opierając dłonie na blacie aneksu kuchennego, poprzez gałęzie pobliskiego drzewa wpatrywał się w zamkniętą mosiężną bramkę, która prowadziła do domu. Miał nadzieje, że ujrzy ją, jednak im dłużej spoglądał na czarną klamkę, która nawet się nie ruszyła, miał coraz więcej obaw, które kłębiło się w jego umyśle.
Wrócił wczoraj do mieszkania, dopiero gdy na zegarach wybiła godzina siódma wieczór. Miał nadzieje, że zobaczy nastolatkę rozłożoną w salonie przed telewizorem z psami wylegujących się obok niej, lecz dwójka czworonogów leżało na dywanie przed kominkiem, ożywiły się natychmiast, gdy przekroczył próg salonu. Podbiegły do niego, wpadły na niego z takim impetem, o niemal nie wywracając go na plecy. Zaniepokoił go brak odbieranych przez nią telefonów, w każdej chwili, gdy próbował się z nią skontaktować, jej telefon był poza zasięgiem sieci. Ostatnia próba zadzwonienia do niej okazała się nie możliwa, gdy rozbrzmiała w słuchawce drażniący kobiecy głos, oznajmiający, że telefon został wyłączony. Porzucił więc wszystko, co robił, próbując dostać się do domu. Nie było to podobne do Julii. Należała do osób, które zawsze odpowiadały na wiadomości, nawet gdy ktoś zadzwonił o niej o trzeciej w nocy, potrafiła, podnieś słuchawkę i po krótkim wywodzie, że przerywa się jej wypoczynek, słuchała z uwagą, co ktoś miał jej do powiedzenia. Jednak teraz jej telefon milczał. Pozostawił torbę na sofie, wspinając się po jasnych stopniach apartamentu, z nadzieją, że znajdzie ją w swojej sypialni. Wchodząc do oświetlonej jasnym światłem sypialni, nie ujrzał nigdzie nastolatki, pokój wyglądał jak nie tknięty od rana. Wszystko pozostało na swoim miejscu, nawet porzucona bluza, z której ostatecznie zrezygnowała tuż przed wyjściem do szkoły.
        Starał się do niej dodzwonić, jednak wszystko spełzło na niczym, gdy znowu usłyszał ten drażniący głos automatycznej sekretarki. Sfrustrowany rzucił telefon na szklany blat stolika w pokoju dziennym. Wiedział, że jego siostra jest już pełnoletnia i jeśli cokolwiek się stało, poradzi sobie. Jednak te miesiące, które z nią spędził, sprawiły, że nie mógł tak spokojnie sobie siedzieć z myślą, że Julia nie daje znaku życia.
        Czy tak czuła się jego matka, gdy nie wracał do domu na noc po zakrapianych imprezach organizowanych przez jego znajomych? Nie przykuwał uwagi do tego, by zostawić wiadomość rodzicielce, że nie wróci, by się o niego nie martwiła. Teraz gdy przejął opiekę nad nastolatkę, zaczął rozumieć, co to znaczy być za kogoś odpowiedzialny. Pomimo że jego siostra ukończyła te osiemnaście lat, do zakończenia szkoły sprawował nad nią opiekę. Wciąż zastanawiał się, czemu nie odpisywała nawet na wiadomości tekstowe. 
        Podpierając dłonie na blacie kuchennym, wpatrując się w elektroniczny zegarek na kuchennym radiu, który wskazywał kilka minut po dziesiątej rano. Powinien już od dawana być w studiu, jednak nie mógł przestać martwić się o siostrę, która nie dawała o sobie znać od wczorajszego popołudnia. Napisał krótką wiadomość kolegom, że się spóźni, próbując na upadłego skontaktować się z nastolatkom.
        Odebrał już telefon od jej wychowawcy, który pytał czemu młodej Bennington, nie ma w szkole. Co mógł odpowiedzieć? Wymyślił jakieś szybkie wyjaśnienia, które nie koniecznie były prawdziwe. Mężczyzna mruknął coś, by dziewczyna zgłosiła się do niego kolejnego dnia, gdyż musi z nią porozmawiać. Życząc miłego dnia, zakończył połączenie.
        Poderwał się, gdy dobiegł go szczęk zamka we frontowych drzwiach. Odgłos cichych przekleństw potoczył się po korytarzu. Odstawił kubek z parującą kawą na biały blat. Nie był pewny, który to już taki kofeinowy drink. Nie mógł spać przez całą noc, myśląc intensywnie, gdzie jest licealistka. Opuścił pomieszczenie, stanął w pół kroku, gdy dostrzegł, siedzącą na niskiej komodzie przygarbioną dziewczynę. Poczuł wyraźną ulgę, gdy mógł ją ponownie ujrzeć.
        Przyjrzał się jej uważnie, nie wyglądała najlepiej. Utkwiła swoje przemęczone spojrzenie w parze przemoczonych trampek, w które wpatrywała się takim wzrokiem, jakby nie miała ochoty iść ściągnąć. Upięte dzień wcześniej włosy w ciasny kucyk, teraz opadały jej swobodnie na lekko pobladłą twarz. Malujące się pod jej powiekami cienie, były znakiem nieprzespanej nocy. Podparła dłonie na kolanie, a on wtedy zobaczył zaschnięte cienie na policzkach. Resztki jej wczorajszego makijażu sprawiały wrażenie, że przybyło jej lat. Zlustrował ją spojrzeniem, utkwił wzrok w jej przemoczonych do zgięcia kolan nogawkach spodni. Cienka bluzeczka, którą miała na sobie, przetarta była w kilku miejscach, jakby się otarła o coś ostrego. Nie mógł jednak dostrzec czy ma jakieś poważne urazy, nie uszło jego uwadze, że jej ramiona drżą. Dygotała na całym ciele, a pogoda, która panowała na dworze, wcale nie pomagała jej utrzymać ciepła.
        — Możesz mi wyjaśnić, gdzie byłaś przez całą nas? — zawołał, podchodząc do milczącej nastolatki.
        Uniosła na niego spojrzenie swoich jasnych tęczówek, które nieco pobladły. Wtedy mógł zobaczyć, brak jakikolwiek emocji, przypominała dziewczynę, którą zabrał z tego paskudnego miejsca, jakim był dom dziecka. Pustka w jej oczach była wręcz przygnębiająca. Nie znosił widywać ją w takim stanie. Coś musiało się stać, jednak nie był pewien czy Julia opowie mu o tym czasami, gdy starał się poruszyć jeden z niewygodnych dla niej tematów, zamykała się w sobie i milczała jak zaklęta. Nie winiła ją jego ciekawość, było to wręcz naturalne, że pragnął poznać więcej szczegółów z jej życia, a nie tylko szczepki, którymi go karmiła.
        — Musiałam się przewietrzyć — wyjaśniła.
        Ton jej głosu nie wskazywał na nic, co mogło wzbudzić jego podejrzenia. Odniósł wrażenie, że nie obchodziło ją to, że chodziła całą noc po mieście, nawet nie wysyłając bratu wiadomości z krótką tekstem, żeby się o nią nie niepokoił. Była spokojna i to go martwiło najbardziej.
        — Całą noc!? — niemal wrzasnął. 
        Zsunęła ze swoich stóp, ubrudzone przez złocisty piasek buty, które straciły swój dawny blask, mieszanka wody, która skapywała jej na stopy, gdy chodziła po brzegu plaży, ubrudziła wcześniej białe trampki.
        — Nie krzycz na mnie!
        Przestraszony głos dziewczyny był dla niego zgubą, nutka strachu odbijała się w jej głosie. Nigdy nie podnosił na nią głosu, nie miał ku temu powodu. Jednak spędził całą na zamartwianiu się, gdzie się podziewa. Niepokoił się i dał się ponieść emocją.
        Nie lubiła, gdy ktoś ponosił na nią głos, czuła wtedy rozchodzący się po jej ciele niepokój, który nią owładnął, było to odczucie tak dla niej przerażające, że pomimo zmiany w swoim życiu nadal lękała się, gdy ktoś krzyczy na nią ostrzegawczo, czy po prostu był wściekły i chciał się na niej wyładować.
        — Przepraszam — powiedział łagodnie — Gdzie byłaś? — ponowił pytanie.
        Nie odpowiedziała, chwyciła porzuconą na jasnych płytkach torbę szkolną, niedbale zarzucając sobie ją na ramię. Przeszła obok niego, a on wyczuł subtelny zapach oceanu, mieszający się z jej nieco wyblakłymi perfumami. Podążył jej krokiem, widząc, jak wchodzi do salonu. Chwyciła porzucony koc na oparciu kanapy, otulając się szczelnie ciepłym materiałem. Maleńki uśmiech rozjaśnił jej ponurą twarz, gdy poczuła przyjemnie łaskoczące ją ciepło. Wtuliła się w miękki koc, siadając na jednym z foteli. Spędzenie nocy na plaży w zwykłym podkoszulku, nie było rozsądnym rozwiązaniem, jakie podjęła po opuszczenie szkolnych murów poprzedniego popołudnia. Noce wciąż bywały chłodne, a wiszące ostatnio nad miastem deszczowe chmury sprawiały, że obawiała się, że zacznie padać. Jednak tym razem jej się poszczęściło, gdy z oliwnych chmur nie spadła żadna kropla deszczu. Przechyliła głowę na bok, układając ją na kolanach, zaciągnęła się przyjemnym aromatem kwiatów, wtulając policzek w ciepły puch.
        — Czemu nie odbierałaś telefonu? — podniosła wzrok, na stojącego w przejściu Chestera.
        Przeszedł obok jasnej sofy, siadając na jej krawędzi, wpatrując się w nią przeszywającym spojrzeniem, pod którym nawet się nie ugięła. Ponownie pochyliła się, przymykając powoli oczy.
        — Byłam na plaży — wyjaśniła spokojnie, czując jak ogrania ją błogie ramiona Morfeusza — Pewnie się rozładował — dodała jeszcze ciszej, coraz bardziej oddalając się do krainy króla snów.
        Nie dobiegły do niej ostatnie słowa brata, gdy jego głos zginął w ciemności. Nie była świadoma, jak została zaniesiona do swojej sypialni i ułożona na wygodnym łóżku. Ta noc była dla niej niezwykle męcząca. Wciąż nie miała pomysłu co zrobić z plotkami, które rozeszły się po szkole lotem błyskawicy. Zaczynało ją to przytłaczać. Musiały pojawić się problemy, gdy ona zdała sobie sprawę o swojej miłości do muzyka.
        Siedziała przy kuchennym barku, wpatrując się mętnym wzrokiem w swój kubek z parującą czarną herbatą, która zawsze pozwalała jej się uspokoić. Przejechała koniuszkami palców po wierzchu naczynia. Głos spikera docierał do niej jakby w oddali, który komentował ostatnie wyczyny znanej popowej piosenkarki. Jej to jednak nie obchodziło, wciąż pochłonięta w swoich rozmyślaniach, starała się obmyślić plan jak wybrnąć, z jakiej sytuacji się znalazła. Była markotna, co nie uszło uwadze jej brata, próbował się dopytywać, co się dzieje, jednak ona praktycznie od dwóch dni się do niego nie odzywała. Widziała, że jest sfrustrowany jej milczeniem, jednak na jej prośbę nie pytał o szczegóły. Domyślała się jednak, że w końcu nie wytrzyma i będzie domagać się wyjaśnień. A ona była w kropce, nie widząc co zrobić. 
        Westchnęła cicho, upijając łyk mocnej herbaty, przyjemny posmak rozniósł się po jej ciele, nieco poirytowana tocząc się w rozgłośni radiowej dyskusją, chwyciła pilota od radia, zmieniając stacje.
        — Młoda, powiesz mi, co się dzieje? — Chester stanął w przejściu do kuchni, z zawziętością wymalowaną na twarzy.
        — Co ma się dziać? Nudził mnie tamten wywiad — odparła, upijając kolejny łyk napoju.
        — Dobrze wiesz, że nie mówię o tym! — zniecierpliwił się.
        — Nic się nie dzieje. Mam złe dni — mruknęła, chwytając leżącą na wiklinowym koszyczku pomarańcze, obracając ja w dłoniach.
        — Które trwają już tydzień — dokończył głośno.
        Stanął naprzeciwko niej, opierając dłonie na krawędzi blatu.
        Spodziewała się tego, była pewna, że w końcu nastąpi ten dzień, jednak nie chciała mu mówić prawdy, nie chciała go martwić jej problemami. To on nawarzyła sobie piwa, teraz musiała je wypić. Zakolegowała się z chłopakiem, który ją teraz zdradził. Od czasu, gdy Adrien pokazał jej ten filmik, nie odezwała się słowem do Willa. Wymieniła sporadyczne przywitania, nawet nie obdarzając go spojrzeniem. Czuł, że on wodzi za nią wzrokiem zdziwiony jej nagłym zachowaniem, jednak straciła do niego zaufanie po tym filmiku. Szkoła już huczała od plotek, że jest młodą kochanką znanego muzyka, choć nikt nie miał do tego potwierdzenia a zdjęcie, które znalazło się na plakacie, było tylko tanim fotomontażem. Nie mogła uwierzyć w ich ślepotę, jak mogli nie dostrzec, że fotografia została obrobiona w programie graficznym. Teraz z popularnej wcześniej dziewczyny szybko straciła w oczach swoich kolegów przez głupi donos. Miała już tego dosyć. Jej znajomi, którzy znali prawdę, pomagali jej z tym się uporać, choć również nie mogli znaleźć rozwiązania tej sytuacji. Co zrobić, by odwrócić te plotki przeciw April i Wilsonowi. Agreste, który pokazał jej ten filmik, stawał w jej obronie, co kompletnie wytrąciło ją z równowagi. Dopiero potem dowiedziała się od blondyna, że nigdy nie przepadałam za futbolistom. Doceniała jego pomoc, ale to i tak nie rozwiązało tego konfliktu w szkole.
        — Idę na zajęcia — oznajmiła, nie zwracając uwagi na wcześniejsze słowa swojego brata.
        Zeszła z wysokiego stołka, kierując się do wyjścia.
        — Julio!
        Odwróciła się przez ramię, gdy dobiegło ją nawoływanie starszego Benningtona. Nie zwracał się do niej często pełnym imieniem, używał go tylko w poważnych sytuacjach i wiedziała, że wtedy nie uniknie z nim rozmowy.
        — Co? — zapytała oschle.
        — Nie podoba mi się twój ton! — skarcił ją.
        — Tylko po to mnie wołałeś — zezłościła się.
        Chwyciła swój plecak, przewiesiła go przez ramię, wcześniej zarzucając na ramiona czarną skórzaną kurtkę. Słyszała odgłos kroków tuż za sobą, przeczuwała, że Chester idzie tuż za nią. Miał nadzieje skończyć ich rozmowę, zanim wyjście z mieszkania, jednak ona nie chciała sobie na to pozwolić. 
        — Słuchaj coraz bardziej martwi mnie twoje zachowanie. Myślisz, że długo to ukryjesz przede mną?
        — Nic przed tobą nie zatajam — odpowiedziała niemal szeptem, wkładając swoje czarne buty na obcasie.
        Nagle poczuła jego dłoń zaciskającą się na jej ramieniu. Odwrócił ją dość gwałtownie w swoją stronę, przez co jej torba nieco podskoczyła. Rozpuszczone włosy nieco powiały na delikatnym wietrze.
        — Długo nie zdołasz ukryć prawdy, w końcu ona wyjdzie na jaw.
        Zezłoszczona na zachowanie swojego brata, wyrwała się z jego uścisku i opuściła wille, po krótkiej rozniósł się, dość głośny trzask zamykanych drzwi frontowych, a ciche przekleństwo popłynęło z ust wokalisty.
        — Uparta jak matka — mruknął, wracając do domowego studia.
        — Mam tego dosyć — warknęła wściekle.
        Zerknęła na siedzącą obok niej Marinette, która dyskutowała o czymś z Adrieniem w swoim ojczystym języku, oraz pochyloną nad telefonem Emily, która kończyła czytać jakiś artykuł.
        — To już za długo się ciągnie! — oznajmiła, podnosząc się z ławki.
        — Co chcesz zrobić? — odezwał się chłopak, odkładając puszkę z upitą colą.
        — To, co powinnam zrobić już dawno!
        Pozostawiając swoje rzeczy pod okiem swoich przyjaciół, szybkim krokiem skierowała się do stołu, gdzie przesiadywała szkolna drużyna futbolistów. Musiała porozmawiać najpierw z William. Stanęła przed ich ławką, szukając wzrokiem bruneta o jasnych zielonych oczach, jednak nigdzie go nie dostrzegła.
Była gotowa odnaleźć go gdzieś na szkolnych korytarzach, zatrzymała się w pół kroku, gdy dobiegł do niej głos kapitana tych przygłupów.
        — Szukasz może kolejnego sponsora?
        Odwróciła się na pięcie, mierząc chłopaka wzrokiem, ten nawet się nie wzdrygnął na ten widok, jakby to nie robiło na nim wrażenia.
        — Chcesz porozmawiać z moją pięścią Andy? Lepiej trzymaj swoją dziewczynę z dala ode mnie, bo jak ją dorwę to nie przeżyje następnej godziny — warknęła, niebezpiecznie zbliżając się do chłopaka — A to — chwyciła skraj jego koszuli, pomimo że była niższa od niego i nieco chudsza, znała parę technik obrony, które parę miesięcy temu pokazał jej brat. Zamachnęła się, uderzając dość mocno chłopaka w twarz — Dla zachęty! Nie będzie mnie wyzywać od puszczalskich! — wrzasnęła
        Widziała jak chłopak trzyma się za krwawiącą wciąż nasadę, ciche śmiechy jego kolegów poniosły się po stołówce. Zabawna sytuacja. Umięśnony chłopak dał się pokonać nastolatce.
        — Wcześniej jakoś ci to nie przeszkadzało! — krzyknął za nią.
        Złość ogarnęła jej ciało, to było już za wiele. Ponownie zwróciła się do kapitana futbolistów, z zaciętością na twarzy. Nie zamierzała się z nim cackać, wymierzyła mu kolejny cios, trafiając tym razem w jego prawe oko. 
        — Dziwką możesz nazywać tylko April! Nawet nie wiesz, że za twoimi plecami, sypia z twoim najlepszym kumplem. 
        Nie przykładając już uwagi do kolejnych kąśliwych uwag chłopaka, wybiegła z jadali, w poszukiwaniu jego dziewczyny oraz swojego dawnego znajomego. Była wściekła to mało powiedziane, była pełna furii. Ciągle szepty swoich kolegów na temat jej rzekomego związku z piosenkarzem coraz bardziej ją frustrowały. Żałowała, że dopiero dziś zebrała się na odwagę, by to zakończyć, a nie w momencie, gdy zobaczyła to nagranie. Już wtedy powinna zareagować, a nie czekać. Jednak była wtedy zbyt przerażona, by o tym myśleć. Zebrała się w końcu na odwagę, by powiedzieć temu nie.
        Przemierzając kolejne wąskie korytarze, przeciskając się przez grupki uczniów, którzy, gdy tylko ją zobaczyli zaczęli do siebie cicho szeptać, próbowała odnaleźć tę dwójkę zdrajców. Minęła po drodze lekko zdziwioną Selenę, która siedziała na kolanach swojego chłopaka, cicho, o czym rozmawiali. Próbowała się dowiedzieć co się stało, jednak zignorowała ją. Wybiegła na dwór, dopiero wtedy w jej oczy rzuciła się znajoma blondynka, która jak gdyby nigdy nic dyskutowała sobie z koleżankom.
        — Crystal! — warknęła wściekle, a jej twarz nieco poczerwieniała ze złości — Mamy do pogadania!
        Chwyciła nic niespodziewającą się dziewczynę za bark, ciągnąc ją w stronę w jakieś ustronne miejsce by nikt ich nie dostrzegł. Nie zwracała uwagi na przekleństwa, które kierowała w jej stron czy prób wydostania się z jej dość silnego uścisku. Rozluźniła zacisk na jej ramieniu, dopiero gdy stanęły przy kontenerze na śmieci, z które wydobywał się dość nieprzyjemny zapach stęchlizny.
        — Czego chcesz Bennington? — mruknęła, rozcierając pulsujące miejsce.
        — Postawię sprawę jasno! — zagrzmiała, zbliżając się do niej na niebezpieczną odległość — Masz godzinę, by zatuszować wszystkie plotki, które wraz z Will’m rozpowiadacie na mój temat. Byłam cierpliwa, ale to już lekka przesada!
        — Boisz się przyznać do prawdy — powiedziała z kpiącym uśmieszkiem.
        — O czym ty mówisz? — zdumiała się.
        Blondynka roześmiała się w głos, jakby to było tak oczywiste, jednak ona zmarszczyła ze zdumieniu brwi, na moment wytrąciła ją z równowagi.
        — Nie bądź śmieszna Bennington — odparła z jadowitym uśmieszkiem — W szkole już wiedzą, że sypiasz z tym całym Shinodą dla kasy, bo inaczej skończyłabyś na ulicy. On ci płaci za seks. Znudziła mu się żona i znalazł sobie młodszą kochankę. Nie dziwie się jego byłej, że go rzuciła, gdy dowiedziała się, że zdradza ją z licealistkom.
        Nie wytrzymała! To było już szczyt kłamstw, jakie mogła wymyślić. Nie myślała co robi, nawet to, że jest na ternie szkoły i każdy może ich tutaj dostrzec. Nie miało to dla niej znaczenia. Powinna nie reagować na jej głupie zaczepki, ale nie zniosła myśli, że została nie tylko wyzwana od prostytutek to posunęła się do oskarżenia jej przyjaciela. Pełna wściekłości, uderzyła ją z całej siły w nos, z które po chwili popłynęła ciurkiem szkarłatna ciecz. Blondynka syknęła z bólu, jednak nie pozostała jej dłużna, rzucając się na nią wpijając jej w twarz swoje długie umalowane paznokcie. Stłamsiła ból, który rozszedł się po jej twarzy, gdy przejechała zaostrzonymi tipsami, po jej policzkach, pozostawiając za sobą kilka głębokich szram, które zaczerwieniły się okropnie, a ona po chwili poczuła w ustach metalicznych posmak krwi. W odwecie kopnęła ją z całej siły w brzuch, co odrzuciło blondynkę na kilka stóp. Podniosła się szybko z ziemi, podbiegając do niej, chwytając ją za włosy. Próbowała się wydostać z jej uścisku, jednak było to nieco utrudnione. Szarpały się, nie były w stanie powiedzie która kopnęła swoją przeciwniczkę. April bez skrupułów wbijała jej w skórę swoje białe paznokcie, które teraz straciły swój blask, ciekły po nich czerwone smugi krwi swojej koleżanki z klasy. Nie wiedziała jak długo się tak szamotają, na tym zimnym asfalcie.
        — Czy wyście do reszty zgubiły! — krzyknął ktoś, ociągając ją od pobitej blondynki.
        Próbowała się wyrwać, jednak osoba, która ją trzymała była znacznie silniejsza, jej rywalka również została przytrzymana przez jakiegoś chłopaka. Spojrzała kątem oka, na osobę która zaciskała dłonie na jej talii, charakterystyczne blond włosy oraz zielone niemal kocie oczy były dla niej zbyt znajome. Adrien nawet się nie wysilał, blokują ją w swoim uścisku.
        — Adrien puść mnie! — krzyknęła na chłopaka pełna frustracji.
        — Nie! Marinette poszła po pomoc. Czyś ty oszalała. Tak chciałaś to załatwić — uniósł nieznacznie głos — Julio to nie jest rozwiązanie!
        — Odezwał się szkolny casanowa — furknęła obrażona poddając się.
        Widziała, że słowa ugodziły chłopaka. Wstydził się tego co robił, próbował to zatuszować, jednak nie jest łatwo zmyć maskę dawnego podrywacza. Westchnął cicho, zaciskając mocniej dłonie na jej pasie.
        — Przepraszam — dobiegł do niego cichy głos osiemnastolatki.
        — Nic nie szkodzi. Zasłużyłem sobie na to — powiedział spokojnie.
        Podniosła wzrok w momencie, gdy przez małe zbiorowisko uczniów przedostała się dyrektorka placówki edukacyjnej wraz z wychowawcom ich klasy. Mina kobiety wcale nie była zadowalająca, a ona z przerażeniem stwierdziła, że czeka ją nie tylko długa rozmowa, ale także kara.
        — Do mojego gabinetu! — oznajmiła jedynie, obdarzając dwójkę nastolatek surowym głosem.
        — Tego się po pani nie spodziewałam panno Bennington. Myślałam, że dotarło do pani moje wcześniejsze upomnienie — kobieta usiadła niespokojna za swoim biurkiem, ówcześnie wracając z gabinetu swojej sekretarki, której kazała wezwać do szkoły rodziców April Crystal i brata Julii Bennington.
        — Pani dyrektor, to nie tak — zaczęła się bronić, podnosząc z krzesła.
        — Siadaj, porozmawiamy, gdy przybędą wasi rodzice!
        Julia zamarła słysząc jej ostatnie słowa, jak to wzywała ich opiekunów! Nie dowierzała w jej słowa. Ostatnio obyło się bez zawiadamiania o całym zdarzeniu ich rodzin. Miała przechlapane, jeśli pojawi się tutaj jej brat. Z trudem przełknęła ślinę, zdając sobie sprawę w jak niekorzystnym jest położeniu. Widziała ukradkiem jak na ustach blondynki pojawia się dość złośliwy uśmieszek, jakby była w stanie odczytać co kłębi się w jej umyśle. Nie zwracała uwagi na swoją poranioną twarz czy ręce, wciąż myślała spanikowana do czego doprowadziła. Zaledwie parę dni temu zapewniła Chestera, że nic się nie dzieje, teraz odbierze telefon ze szkoły swojej siostry, że wdała się w bijatykę z jedną z uczennic.
        Czas oczekiwania dłużył się jej niemiłosiernie, siedziała podparta na ręce, na którą spływały strużki czerwonej cieczy z ran na jej twarzy. Starsza pedagog chciała wysłać jej do pielęgniarki, jednak dowiedziała się, że gabinet jest pusty, podała im jedynie chusteczki by nieco zmyły z siebie nieprzyjemną krew.
        Po długich minutach w drzwiach gabinetu pojawiła się twarz młodej sekretarki, która oznajmiła o przybyciu rodziców April i brata Julii. Dopiero teraz czuła ogarniające ją zdenerwowania. Nie wiedziała jak on zareaguje na to co zrobiła. Ostatnio i tak nie był zadowolony jej przeciągającym się milczeniem, podświadomie wiedziała, że będzie musiała z nim pomówić, ale nie w takich okolicznościach. Drewniane skrzydło otworzyło się ponownie i stanęła w nich wysoka kobieta o jasnych blond włosach, ubrana w elegancką garsonkę oraz dopasowane buty. Szła pewnym siebie krokiem, przy jej boku stał nieco wyższy od niej mężczyzna o muskularnej budowie ciała, miała przez chwile wrażenie, że był kiedyś bokserem, teraz będący na emeryturze sportowej, zajmujący się swoją firmą komputerową. Brązowe włosy zaczesał do tyłu. Czarny garnitur opinał się na jego potężnej piersi. 
        Chester wszedł do środka, wyraźnie zniecierpliwiony i zdenerwowany. Zbliżył się do niej, obdarzając ją spojrzeniem, swoich ciemnych tęczówek.
        — Młoda coś ty znowu zrobiła? — zapytał.
        Kątem oka spostrzegła jak April wpatrują w wokalistę jak ogłupiała. Przetarła oczy w zdumieniu, chcąc się upewnić, czy rzeczywiście dobrze widzi. Odezwała się w końcu po chwili, zdolna wypowiedzieć choćby słowa, jednak to była jej kolejna kpina.
        — To jest twój ojciec? — zaśmiała się szyderczo.
        — Przymknij się zdziro — mruknęła w odpowiedzi dość nieprzyjemnie.
        — Cisza! — zagrzmiała starsza pedagog, uciszając nastolatki — Proszę usiąść — zwróciła się do przybyłych gości.
        Rodzice April zajęli miejsce obok swojej pierworodnej, muzyk nie przyjął zaproszenia, stając za plecami swojej siostry, spoglądając wyczekująco na dyrektorkę, która milczała od dłużej chwili. Nie mógł znieść tej przejmującej ciszy, odezwał się podenerwowany:
        — Może mi pani wyjaśnić co zrobiła Julia?
        Kobieta odchrząknęła po czym odezwała się:
        — Pana siostra wdała się w bójkę z obecną tutaj April Crystal — oznajmiła, wskazując na zdumioną blondynkę, która nie potrafiła długo siedzieć cicho.
        — Ty jesteś jego siostrą — zagadnęła do swojej rywalki, wyraźnie uszczęśliwiona.
        — Nie twój interes! — warknęła Julia przez zaciśnięte zęby.
        Miała coraz większą ochotę, jeszcze bardziej jej dołożyć. Była wręcz pewna, że znalazła sobie teraz kolejny powód do dręczenia jej, nie omieszkała sądzić, że będzie to soczysty temat do plotek o siostrze znanego wokalisty
        — Właściwie, od czego się to zaczęło — odezwała się po raz pierwszy Tina Crystal.
        — Pochwalicie się?
        Kobieta zwróciła się karcącym wzrokiem w stronę nagle milczących nastolatek. Julia wiedziała, że teraz nie może dłużej ukrywać prawdy i tak nauczyciele zapewne wiedzą o ostatniej sprawie i plakacie, który miał szydzić z młodej Beninngton. Jednak zanim była zdolna cokolwiek powiedzieć, głos zabrała blondynka.
        — Ja nic nie zrobiłam — zaczęła się bronić — To ona jest jakaś nienormalna — dodała, zwracając swoje ciemne spojrzenie ku swojej rywalce — Rzuciła się na mnie z niewiadomych powodów!
        Julia z trudem utrzymywała spokój, zacisnęła dłonie w pięści, co nie uszło uwadze jej brata. Położył dłoń na jej ramieniu w geście uspokojenie, dobrze znał jej porywczy charakter i to, w jaki sposób reaguje jak ktoś śmie ją obrażać. Nie winił ją, dopóki sam nie poznał całej prawdy, musiało się coś wydarzyć co tak ją mocno wzburzyło.
        — Dobrze wiesz co zrobiłaś — syknęła niemal szeptem, jednak cisza, która panowała w gabinecie pozwoliła wyraźnie usłyszeć słowa licealistki.
        — Ciekawe co? — mruknęła obojętnie.
        Miała wrażenie, że ta dziewczyna albo zgrywa taką niewinną, albo udaje przed rodzicami aniołka, który do niczego się nie przyczynił. Nie mogła pozwolić by uszło je to płazem. Strzepnęła dłoń brata, chwyciła torbę, która nagle znalazła się przy niej. Wyjęła z niej pomiętą kartkę papieru. Rozprostowała ją, rzucając ją na twarz. 
            — Widzę, że wzroku też zostałaś pozbawiona — krzyknęła.
        Złość ponownie wypełniła jej wątłe ciało. Na pierwszy rzut oka wydawała się, że jest taka niewinna, jednak pozory czasami mylą. Blondynka strzepnęła kartkę z siebie, pod wpływem delikatnego powiewu wiatru, który wpadł przez uchylone okno, wylądowała na ciemnym biurku. Napis stworzony z dużych liter rzucił się w oczy Chesterowi.

Młoda kochanka Shinody.

        O niemal zachłysnął się powietrzem, gdy zobaczył zamieszczone pod spodem zdjęcie, a raczej jakąś przeróbkę. Miał pokazywać jego siostrę i najlepszego przyjaciela w dość dwuznacznej sytuacji. Zrozumiał dopiero teraz czemu jego siostra przez ostatnie kilka dni była tak bardzo nieswoja i nieobecna. Mógł się tylko domyślić co panowała w szkole gdy uczniowie się o tym dowiedzieli. Plotki potrafiły niszczyć człowieka, a zwłaszcza te najbardziej zakłamane. Wodził wzrokiem za siostrą, która stanęła przy oknie, odwrócona do nich plecami. Nie obeszło ją to, że jest w gabinecie dyrektorki stała wpatrując się martwym wzrokiem na parking szkolny.
        — Nie wiń mnie o to, że nie potrafisz się przyznać do prawdy — zagrzmiała nagle córka państwa Crystalów — Sprzedałaś się, jesteś dziwką, skończoną suką!
        — Panno Crystal słownictwo! — zagrzmiała pedagog.
        — Ale to prawda! — dziewczyna szła w zaparte nie dostrzegając wściekłości malującej się na twarzy starszego Benningtona — Ona powinna być na ulicy nie w szkole!
        — Nie rób niczego głupiego Chester — odezwała się cicho Julia, lecz na mówiła na tyle głośno by jej słowa dotarły do brata.
        — Pani pozwala obrażać tej dziewczynie moją siostrę — wrzasnął wściekle z hukiem uderzając dłonią o ciemny machoń biurka — To jest niedorzeczne!
        — Proszę się uspokoić — zganiła go — Julio, opowiesz co się stało? — spytała zwracając się do pogrążonej w błogiej ciszy nastolatki.
        — Co mam mówić, pani znowu wlepi mi karę, to ja będę musiała ją odpracowywać, a ten się znowu upiecze jak poprzednio Adrienowi — mówiła spokojnie, nawet się nie odwracając — Wywołałam bójkę, bo miałam dość tego, że nazywają mnie dziwką, to pani chciała usłyszeć? — niespodziewanie odwróciła się w ich kierunku.
        Pojedyncze łzy spływały po jej policzkach, drzemiąca złość nagle uleciała niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wściekłość zastąpił smutek i rozgoryczenie. Nie zamierzała się już bronić, bo nie widziała już takiej potrzeby. Zrezygnowała z tej próby. Bezwiednie zbliżyła się do brata, przystanęła obok niego i z pokorą zwróciła się do dyrektorki.
        — Niech pani powie na ile mnie pani zawiesza i dajmy sobie spokój — mruknęła cicho.
        — Pan Agreste twierdził, że pani była prowokatorką bójki — wyjaśniła, przypominając sobie ostatnią wizytę młodej licealistki w jej gabinecie.
        — Tak, ale wspomniałam pani, że naruszał moją przestrzeń osobistą, a sobie tego nie życzyłam. W sumie to mogę pani podziękować, bo dzięki niemu dowiedziałam się o tym, że mój były przyjaciel zdradził mój sekret — oznajmiła.
        — Czyli jednak to prawda — powiedziała zadowolona April.
        Obdarzyła ją zdegustowanym spojrzeniem, westchnęła cicho, opadając na fotel. Położyła łokieć na oparciu, opadając głowę na dłoni.
        — Ja już mam dosyć! — dodała zrezygnowana.
        Nie przysychała się dalej wymianie zdań między dyrektorką a jej wzburzonym bratem. Starszy Bennington spierał się z rodzicami młodej Crystal, którzy poszli w ślady swojej córki i zaczęli ją bronić. Siedziała na tym stołku, martwym wzrokiem spoglądając za okno.
        Z pokorą przyjęła wymierzoną przez kobietę karę, była w jakimś stopniu zadowolona, że nie została zawieszona w prawach uczniowskich, co mogło źle wyglądać na poddaniu na studia. Opuszczając gabinet, trzymał się blisko brata, który wciąż narzekał na brak ogłady ze strony rodziców tej malej jędzy jak ją określił. Przechodzili przez korytarz, który na szczęście był pusty, dziękowała losowi, że akurat była lekcja i nikt nie wiedział, że w szkole pojawił się jeden z idoli niektórych nastolatków. Mogła się jedynie domyślić, że usłyszeli o tym, że do szkoły zostali wezwani opiekunowie dziewcząt.
        Czuła, że jutrzejszy dzień będzie bardzo ciężki. 



No comments:

Post a Comment