Monday, July 27, 2020

I 26 — NASZE SERCE JEST NASZYM PRZEWODNIKIEM

        Przeszła przez przeszklone drzwi liceum, przytrzymując pod pachą swoją ulubioną deskę. Przepchnęła się przez tłum uczniów, którzy przyglądali jakieś ogłoszenia na szkolnej tablicy. Zapewne wywiesili informacje czy wznawiają rozgrywki futbolowe, czy też nie. Widziała przy ścianie kilka dziewcząt ze świty April oraz Willa, który nie dostrzegł jej wchodzącej do budynku. Po małym zamieszaniu dotarła do swojej szafki, unikając przyjaciółeczek swojej rywalki. Nie miała ochoty pierwsze minut spędzone w liceum wdawać się w bezsensowne kłótnie z klonami tej królowej dramatyzmu, uważając się za panią szkoły. Wepchnęła do szafki deskorolkę, gdy dobiegł ją głośny śmiech. Nie zwróciła na to uwagi, wyciągając wibrujący w kieszeni telefon. Spojrzała na wyświetlacz, kto dobija się do niej tak wcześniej rano, delikatny uśmiech wypełzł na jej ustach, gdy zobaczyła zdjęcie swojej najlepszej przyjaciółki. Przejechała po ekranie, by odebrać połączenie. Przytrzymując telefon ramieniem, zawiesiła na haczyku torbę z logiem jednego z jej ulubionych zespołów.
        — Cześć słonko, jesteś w szkole? — zaświergotała Selena.
        Powstrzymała cisnący się na jej wargi napad radości, pomimo kilku tygodniowej znajomości z Adams oraz innymi jej przyjaciółmi wciąż nie mogła pogodzić się z myślą, że nie jest czarnym koniem w szkole i ma wśród innych uczniów kolegów czy dobre koleżanki to wciąż wydawało się jej nierealne obce, jednak było prawdziwe. Nie mogła lub nie potrafiła zwracać się w taki sposób do dziewczyn, jak często one do niej mówiły, im najważniej to nie przeszkadzało. Uznały, że potrzebuje więcej czasu, by dostosować się do nowych okoliczności.
        — Tak Sel, jestem przy swojej szafce — wyjaśniła, wyciągając z półki skoroszyt z notatkami, wkładając go między książki. Zdziwił ją dość nienaturalny głos brunetki, coś musiało się stać. Miała wrażenie, że zaczynają się kłopoty.
        — Lepiej, żebyś szybko przyszła. Jesteśmy pod klasą angielskiego — powiedziała w pośpiechu, wyjawiając miejsce, w którym się znajdowała — Nie będziesz zadowolona.
        — Powiedz mi jedno. April?
        Słyszała jej pomruk w odpowiedzi, zatrzasnęła z hukiem drzwiczki swojej skrytki, wymieniając jakiegoś chłopaka w okularach oraz stosem książek w ramionach. Rzuciła szybkie przeprosiny, gdy w pośpiechu go potrąciła, obdarzył ją zdegustowanym spojrzeniem, ale nic nie odpowiedział.
        Pośpiesznie pognała pod klasę anglistyczną, obawiając się najgorszego. Od momentu wypuszczenia przez Crystal posta na portalu społecznościowym między nimi trwa zajadła wojna, wciąż wymyśla sposoby jak upokorzyć swoją rywalkę, tutaj są jedynie zwycięscy, jak to określiła Emily, nie istnieje pojęcie przegranej strony, bo obie nie tolerują w tej rywalizacji tego drugiego miejsca. Wiedziała, że to zachowanie dziecinne, powinna pomówić poważnie z kapitanką cheerleaderek, jednak ona odmawiała każdej próby spokojnego porozumienia, więc została jej tylko obrona albo potencjalny atak, by nie dać się zmieszać z błotem.
        Wybiegła za róg korytarzu, w oddali dostrzegając grupkę swoich znajomych, przyśpieszyła kroku. Stanęła przy boku Nathana, który przyglądał się zniesmaczony jakieś kartce papieru trzymanej przez jego sympatię.
        — Co się dzieje? — zagadnęła ich, by zwrócić na siebie ich uwagę.
        Dziewczyna rzuciła w jej stronę kartkę, spojrzała na nią, a w jej oczach widziała mieszającą się frustracją i złość. Pomimo że Julia doszła do ich paczki zaledwie kilka tygodni wcześniej, zżyli się z nią i mieli za złe April, że w tak paskudny sposób ją oczernia, nawet ją nie znając. Sprawiało jej to satysfakcje, by zrujnować życie towarzystwie młodej Bennington. Nie przewidziała jednak, że dziewczyna będzie się jej stawiać, przez co jej intrygi musiały być bardziej przemyślane. Niepewnie spojrzała na zadrukowaną treść dokumentu, przyglądała się w osłupieniu zamieszczonej przeróbce zdjęcia oraz podpisu pod nią.

Nie dajcie się zwieść tej przyjaźni to tylko pokazówka. Wszyscy uważacie ich za dobrych znajomych, nie znacie ich tajemnicy. Oto dowód co łączy tak naprawdę tych dwoje, daje mu się za kasę! Zapamiętajcie Julia Bennington to szmata.


        Przedarła na pół kartkę, a jej policzki poczerwieniały ze złości, rzuciła z impetem podarte szczepki papieru o pobliską ścianę, mrucząc pod nosem salwę przekleństw i wyzwisk. 
        Została ponownie wyzwana od ladacznic, to nie było wcale przyjemny uczuciem. Czuła gorycz rozpływającą się po jej sercu, gdy zdenerwowana ciskała obraźliwymi epitetami w stronę swojej rywalki. Dobrze wiedziała, że Crystal jest zdolna do wszystkiego, było to kwestia chwili, aż coś tak parszywego wymyśli. Gotowała się od wściekłości, gdy słyszała jak przyjaciele, starają się ją uspokoić, a do jej umysłu napłynęły wspomnienie z wczorajszego południa, gdy została zrównana do poziomu prostytutki przez własnego ojca. Obrażano ją na wiele sposób, była do tego przyzwyczajona, jednak nikt ją nie wyzywał od pań pracujący w domach publicznych. Z trudem powstrzymywała napływające do jej oczu łzy goryczy. Powiedziała sobie, że nie zdoła jej nikt złamać i przetrwa wszystkie przeszkody, które postawi przed nią los. Jednak ostatnie dwa dni przeczyły tym słowom. Wciąż sobie powtarzała, by nie upadała, że sobie z tym poradzi, miała wrażenie, że opada z sił i nie chce tej walki. Nie chce się starać, ale robi to. Toczy wojnę ze sobą samą, bo ma świadomość, że ma dla kogo podejmować tę codzienną walkę, ale teraz zaczynało się to chwiać.
        Nie spoglądając na swoich znajomych, odwróciła się na pięcie i pognała w poszukiwaniu swojego szkolnego wroga, słyszała za sobą krzyki Seleny, by dała sobie z tym spokój, jednak ona była zaparta w sobie. Rozglądając się za tymi blond kudłami, potrącała kolejnych uczniów, którzy zaczęli na nią wrzeszczeć, by uważała, jednak nie przykuła do tego uwagi.
        Odnalazła ją ze świtą swoich najbliższych przyjaciółek oraz swojego chłopaka. Pchnęła najbliższej stojące dziewczyny, nawet nie przykładając uwagi na ich oburzony ton i fale wyzwisk. Podeszła do Crystal która w najlepsze całowała się ze swoich partnerem. Rozwścieczona chwyciła ją za związane jasne włosy, wyrwała ją z objęć futbolisty, ciągnąc ją za sobą, nie zwracała uwagi do krzyczącej z bólu dziewczyny i jej głośnych pretensji. Zaciągnęła ją w jedną z mało widocznych miejsc. Miała wielką ochotę ją uderzyć, z trudem jednak powstrzymała się przed wymierzeniem samej sprawiedliwości. Wiedziała, że miała by wtedy ogromne kłopoty, a wolała tego uniknąć.
        — Nie będziesz ze mną tak pogrywać — zaczęła wrzeszczeć, niebezpiecznie zbliżając się do twarzy przestraszonej dziewczyny. Widziała, że stara się ukryć drzemiący w jej piersi niepokój, jednak ona dostrzegła lęk w jej ciemnym spojrzeniu. Nie co dzień widzi tak rozwścieczoną rywalkę — Mogłaś wyzywać mnie na różne sposoby, ale ten plakat przekroczył granice — krzyczała rozgniewana Julia — Masz godzinę, by je wszystkie pozrywać i odwołać każdą plotkę inaczej twój chłopak dowie się, co robisz po szkole z panem kapitanem szkolnej drużyny koszykówki. Wybieraj!
        — Nie odważysz się tego zrobić — wysyczała.
        — Czyżby — splotła dłonie na piersiach, spoglądając na nią spod przymrużonych powiek — Twierdzisz, że blefuje, dobrze skoro tego nie odwołasz, cała szkoła dowie się o twoim potajemnym romansie — wyjęła telefon z kieszeni, na którym miała zapisanych kilka kompromitujących fotografii dziewczyny — Gdzie to wstawić na stronę szkoły, Facebooka czy MySpace’a? — zastanawiała się, odblokowując telefon, przyglądając się folderowi z portalami społecznościowymi, na których była zalogowana — Wiem! Nie uważasz, że Andy’ego zaciekawi miła pogawędka z koleżanką — weszła w rozmowę z chłopakiem swojej rywalki, gdzie nie było za wiele wiadomości jedynie zwyczajne przywitania, wybrała zdjęcie, które ją ciekawiło, po chwili pojawiło się w widoku wiadomości z barwnym podpisem „Zabawy twojej dziewczyny”, jednak nie została wysłana — Jedno klikniecie a twój „ukochany”, dowie się o twoich ekscesach — mówiła, pokazując jej telefon z chatem.
        Dostrzegła jak blondynka, walczy sama ze sobą, nie chcąc poddać się jej małemu szantażowi, analizowała wszystkie za i przeciw po chwili jednak westchnęła zrezygnowana, a jej ramiona swobodnie opadły po jej bokach. Zwiesiła głowę ze zdegustowaniem na twarzy.
        — Dobra, zrobię to, ale masz mu tego nie wysłać! — ostrzegła ją.
        Pomimo swojego niezobowiązującego romansu, zależało jej na swojej sympatii i nie chciała tracić swojego chłopaka. Znała go do początku liceum i pomimo że w elicie populrarsów często związki są zawierane na pokaz, ona kochała Andy’ego nad życie, nie mogła go utracić. Jeśli dowiedział, by się o jej skokach w bok, zapewne od razu by ją zostawił, a do tego nie mogła dopuścić.
        — Masz godzinę! — zastrzegła.
        Odwróciła się, nie spoglądając już na zmieszaną blondynkę, w pośpiechu udając się pod klasę swojego wychowawcy. Dotarła pod nią równo z dzwonkiem, gdy profesor Smith wpuszczał uczniów do sali. Obdarzył ją przyjaznym uśmiechem, wpuszczając uczennice do środka i zamykając za nią wejście. Usiadła w swojej ławce, za Seleną która siedziała przed nią i kilkoma innymi uczniami. Skupiła uwagę na porannej dyskusji z mężczyzną, który lubił zabawić uczniów jakiś żartem lub śmieszną sytuacją ze swojego prywatnego życia. Zaskarbił sobie sympatię swoich wychowanków, że zdołała zainteresować ich omawianym wierszem czy lekturą, pewne skomplikowane wyrażenie przekształcić na wyrażenia młodzieżówce. Nudną lekturę opowiedzieć w dość humorzasty jednak gdy tego wymagała powieść był poważny. Z przyjemnością wychowankowie uczęszczali na jego zajęcia, nie czuło się na niej takiej presji jak na matematyce.
        Przetrwali godzinę lekcje, w której omawiali niedawną czytaną przez nią powieść, którą uważała za strasznie nudną, dobrze pamiętała ten wieczór, gdy Mike zdeklarował się przeczytać jej fragment książki, jednak po dłużej chwili stwierdził, że miała racje i książka rzeczywiście nie jest tak bardzo interesującą, po czym wyrzucił ją za siebie bardziej zainteresowany, by jej trochę podokuczać.
        Stłumiła ziewnięcie opierając się na ławce gdy nauczyciel opowiadał o najnudniejszym fragmencie książki gdy na zauważyła jak na jej biurku ląduje zgięta kartka papieru. Wyprostowała się, rozglądając się kto jej to rzucił wtedy dostrzegła siedzącą ławkę dalej Alex która pokazywała jej by ją otworzyła i przeczytała.
        Zwróciła wzrok na pomiętą kartkę papieru, rozwinęła ją a jej oczom ukazał się ten charakterystyczny styl pisowni swojej przyjaciółki który układał się w krótką wiadomość.

Załatwiłaś?

Chwyciła porzucone pod wpinanym w kartki zeszytem długopis i odpisała znajomej: 

Tak. Mały szantażyk zadział.

        Dorysowała na końcu swojej wypowiedzi uśmiechniętą buźkę z przymrużonym okiem. Złożyła papier na mniejsze części po czym niezauważalnie wysłała w stronę blondynki, na jej szczęście, bo wychowawca był odwrócony w stronę tablicy.
        Wymieniły się jeszcze kilkoma wiadomości, gdy rozbrzmiał dzwonek na przerwę.
        Opuściła mury liceum kilka minut przed trzecią po południu. Wdała się w krótką rozmowę z przyjaciółmi, którzy stwierdzili, by wybrać się dzisiejszego wieczoru do młodzieżowego klubu, początkowo nie była chętna na to spotkanie jednak po namowach dziewcząt dała im twierdzącą odpowiedzieć. Pożegnała się z nimi, kierując się w stronę studia nagraniowego. Obiecała chłopakom, że wpadnie po szkole. Nie zamierzała nic wspominać o porannej walce ze swoją rywalkę, jedynie Mike miał jakąś świadomość, że dziewczęta ze sobą rywalizują jednak nie był zagłębiony w temat. Dotarła pod budynek wytrawni Warner Bros jakieś pół godziny później, weszła do budynku, witając się, z której recepcjonistką oznajmiła, że zespół jej oczekuje. Kobieta jedynie skinęła głową i podała jej przepustkę, którą po kolejnej wizycie w studiu została jej wyrobiona by mogła swobodnie poruszać się po budynku jako członek rodziny.
        Zawiesiła smycz na szyi, wchodząc do przedszkolnej winny i wciskając jeden z przycisków, który prowadził na wyższe piętro. Drzwi otworzyły się przed nią a ona weszła do znajomego ciemnego korytarza. Idąc ciemnym dywanem, przyglądała się zawieszonym na ścianach złotym czy srebrnym płytą, pomimo że widziała je wielokrotnie zawsze je podziwiała a szczególności te z podpisem Linkin Park.
        Dotarła pod mosiężne drzwi, nacisnęła na klamkę, popychając je do środka. Zaatakowała ją fala muzyki, gdy stała w małym przedsionku. Przedostała się przez kolejne drzwi, stając w pomieszczeniu bez okien, oświetlonym wieloma sufitowymi lampami, dużą część zajmowała ogromna konsoleta oraz ułożone naprzeciw wzmacniacze.
        — Rob przestań się wydurniać i zagraj mi to — uśmiechnęła się, gdy dobiegł ją zdeterminowany głos Michaela.
        Mężczyzna siedział przy włączonym komputerze a na ekranie wyświetlał się znajomy program muzyczny, jednak nie skupiał na nim wzroku, przyciskając jedne z guzików, upominając po raz kolejny przyjaciela.
        — Mike gram to od rana dałbyś już spokój to ostatnie nagranie było dobre — dobiegł ją nieco zirytowany głos perkusisty.
        — Wciąż mi coś nie pasuje. Dobra pięć minut przerwy — westchnął zrezygnowany — Cześć młoda — podniósł na nią wzrok, posyłając jej delikatny uśmiech.
            — Julia!
        Nie wiedziała co dzieje się przez kolejną minutę, gdy została porwana w ramiona Brada, który w mgnieniu oka stanął przy swojej przyszywanej siostrze, porywając ją w swoje objęcia.
        — Ciebie też milo widzieć Brad — wydusiła nastolatka, z trudem uwalniając się z jego silnych ramion. 
        — Opowiadaj co u ciebie, nie widziałem cię od… — mówił pośpiesznie.
        — Wczoraj — odparła ze śmiechem.
        Delson machnął lekceważoną dłonią, chwycił ją za nadgarstek i poprowadził do ukrytych za sprzętem elektronicznymi kanap, gdzie rozłożyła się reszta grupy. Przywitała się z nimi, wciskając się między Joe a Dave’m. Oczywiście nie byli, by sobą, gdyby nie zaczęli wypytywać ją o jakieś szkolne plotki, jednak musiała ich rozczarować, że nic się ciekawego nie działo.
        Siedząc z nimi w studiu, żartowała właśnie z Rob’m i Dave’m, gdy dobiegł ją dźwięk przychodzącego powiadomienia. Wyjęła smartfona z kieszeni, odczytując z ekranu przychodzące wiadomość o przyjaciółki:

Widzimy się za godzinę słonko w tym parku obok szkoły.
Selena. 

        Zupełnie zapomniała o tym wieczorze ze znajomymi. Miała ochotę sobie porządnie przyłożyć w głowę, za swoją roztropność. Chwyciła w pośpiechu porzuconą na ziemi torbę, czując na sobie zaskoczone spojrzenia członków zespołu.
        — Wybaczcie, ale jestem umówiona — krzyknęła w pośpiechu, po czym podeszła do Shinody — Mike pożyczyć kluczyków od auta?
        Wiedziała, że nie zdoła dotrzeć na desce do domów na czas, przygotować się i zmienić ubrania na bardziej wyjściowe. Jeśli nawet by udało się dotrzeć, byłaby spóźniona, a Ling nie przepadała długo czekać, co wiązało się z niedogodnościami.
        — Dobra, ale wisisz mi za to kolacje — wyjął ze swojej torby komplet kluczyków samochodowych, rzucając nastolatce.
        — Dla ciebie wszystko. Dzięki — odparła szybko, w pośpiechu podchodząc do drzwi, ignorując podekscytowane szepty przyjaciół.
        Wybiegła z budynku, odnajdując na parkingu samochód muzyka. Wsiadła do pojazdu, rzucając torbę na fotel pasażera, a deskę układając na tyle. Zapaliła silnik, zapoznając skórzane pasy, po chwili włączając się w uliczny ruch. Dotarła do mieszkania kwadrans później, zaparkowała pojazd na brukowanej ścieżce do garażu, chwytając torbę i odnajdując w nich klucze od mieszkania.
        Weszła do schłodzonego mieszkania, odrzucając wszystkie niepotrzebne rzeczy w bok i pognała na górę. Przeskakując po dwa stopnie, dotarła na jasny korytarz i wpadła do swojego pokoju jak burza. Odnalazła na jednym z wieszaków jakąś sukienkę i dobraną do niej skórzaną kurtkę z przyszytym na piersi kwiatem i pognała do łazienki, by się przygotować. Opuściła pomieszczenie, ubrana w różową sukienkę z czarnymi ornamentami oraz ciemną narzutę na ramiona, nie trudziła się z makijażem, poprawiła jedynie spływającą kreskę, a włosy związała w wytworny warkocz. Bosymi stopami podeszła do swojej sypialni w poszukiwaniu butów oraz kopertówki. Chwyciła parę zabudowanych szpilek, które odsłaniały jedynie palce u stóp. Usiadła na skraju leżanki, zakładając na siebie wysokie obcasy, gdy jej telefon ponownie dał o sobie znać. Chwyciła białe urządzenie do rąk, naciskając na wiadomość tekstową, którą otrzymała.

Czekamy na ciebie.
Alex

        Wsuwając z małymi trudnościami drugi but, odpisała blondynce, że będzie do dziesięciu minut. Chwyciła porzuconą na łóżku torebkę, wsuwając do niej smartfona i portfel z dokumentami i kartą płatniczą, opuściła swoje królestwo, schodząc po drewnianych schodach. Odgłos postukiwania jej obcasów uniósł się w pogrążonej w błogiej ciszy domu, budząc dwójkę czworonogów, którzy ucięli sobie południową drzemkę. Rozejrzeli się w poszukiwaniu hałasu, wtedy dostrzegli swoją panią, podbiegli do nich a ona jedynie pogłaskała ich po głowach, mówiąc, że wychodzi. Chwyciła porzucone na komodzie klucze, opuszczając dom.
        — Jak się nie pojawi za dwie minuty, idziemy bez niej! — w oddal słyszała niezadowolony głos Emily.
        Unikając potknięcia na tak wysokich butach, stanęła lekko zdyszana przy grupce swoich kolegów, do których dołączył William oraz kilku innych znajomych z ich rocznika. Spojrzała po przyjaciółkach, każdy ubrany w jakieś wyjściowe cichy, płeć piękna postawiła na letnie sukienki, a ich partnerzy wyglądali dość dobrze w dobranych spodniach oraz koszulach. W grupie przeważały zakochane pary, jak mogła zauważyć jedynie ona i Wilson nie mieli swoich drugich połówek. Słyszała, że ostatnio chłopak rozstał się ze swoją długoletnią dziewczyną, bo była zaborcza i co mu się zaczęło nie podobać to jej ciągła kontrola i paranoja, że zdradza ją z każdą nastolatką, z którą rozmawia. Sprzeczała się w ostatnim czasie o jego zażyłe stosunki z nową uczennicą, nie podobało jej się, w jaki sposób się do niej zbliżył i w tak krótkim czasie byli już dobrymi przyjaciółmi. Miał już dosyć tego toksycznego związku po kolejnej awanturze, zerwał z nią ich długoletnie związek, ku rozczarowaniu jego sympatii. 
        Dotarli w końcu pod budynek, gdzie mieściła się klub, a zarazem kawiarnia dla młodych ludzi. Lokal był popularny wśród młodzieży, którzy uwielbiali spędzać w nim czas jak za dzień, jak i w nocy. Kamienica była przystosowana do zabawy pod osłoną mroku oraz pogaduszek na miękkich fotelach i popijania kolejnych porcji kofeiny.
        Znała podobny lokal w Phoenix, nie była częstym gościem, jednak od czasu do czasu przychodziła tam, bo serwowali jedną z lepszych kaw, jaką piła do tej pory, teraz zdecydowanie wolała ten napój przygotowany przez swojego brata, co mu nieustanie powtarzała.
        Wylegitymowali się ochroniarzowi i przeszli przez bramkę kontrolną, którą miała sprawdzić, czy nie wnoszą jakiś niebezpiecznych rzeczy, ich dość spora grupka przeszła przez to bez większych problemów. Weszli w skąpany w ledowych lampach pomieszczenie. Parkiet zapełniony był już od tańczących par, na których odbiły się kolorowe strumyki światła. Spojrzała nieco w bok, gdzie rozłożone było kilka stolików, na który ustawiono czerwone lampiony, z których sączyło się delikatny płomień. Pomieszczenie może wydawało się ogromne, jednak to było złudzenie, pomimo swoich niezbyt dużych gabarytów mieściło tutaj wiele grupek nastolatków, którzy postanowili odpocząć w piątkowy wieczór od szkolnej rzeczywistości.
        Wybrali podwójny stolik w rogu pomieszczenia, by pomieścić całe ich towarzystwo. Chłopacy kazali usiąść swoim partnerkom czy koleżanką deklarując się, że przyniosą im drinki. Zamówiły swoje ulubione kolorowe napoje, a Selena zaczęła im opowiadać sytuacje, które jej się dziś przydarzyła ze starszą siostrą, która przyjechała do rodziny, gdyż na uczelni dostała wolne. Nie widziała się dawno z krewnymi i chciała wykorzystać ten czas, by spędzić kilka dni w gronie rodziny i znajomych z lat młodości. 
        — Wredna małpa, pochowała mi wszystkie materiały — mówiła, gdy dostrzegła zbliżający się do nich kolegów z ich zamówieniami. Will oraz Brandon ułożyli tace z napojami na stoliku, chłopak Adams przecisnął się między nogami innych, siadając obok swojej sympatii. Will zajął wolne miejsce obok młodej Bennington, wręczając jej, zamówiono przez nią mojito, podziękowała mu skinieniem głowy, odbierając od niego napój z rurkom. Upiła łyk, opierając się o kanapę, wdając się w dyskusje z Charlotte oraz Merry, które znudzone, rozmowę swoich chłopaków o jakieś grze wideo, poruszyły temat ostatnich plotek w szkole. Gdy dokończyli pierwsze napoje alkoholowe, dziewczęta wyciągnęły na parkiet swoich chłopaków, który lekko niechętnie poddali się ich prośbą, pozostawiając przy stoliku Willa i Julie.
        — Słyszałem, że znowu dałaś popalić April — odezwał się futbolista, opierając się nonszalancko o podłokietnik ciemnego mebla.
        — Sama się prosiła — odparła, kończąc swojego drinka.
        Odstawiła na blat, opróżnione szkło, po czym spojrzała przez ramię na swojego znajomego.
        — Mogła nie wymyślać tych bzdur na nasz temat — odparła z takim tonem, jakby dzisiejsza akcja z rana już dawno poszła w zapomnienie — Naprawdę jak można być taką kretynką — mruknęła, ponownie spuszczając wzrok na stojący na stoliku lampion.
        — Wiesz ona zawsze taka była. Lubiła dominować nawet w podstawówce — wyjaśnił, pochylając się nieznacznie, by oprzeć dłonie na blacie drewnianego stołu         — Mogę powiedzieć, że ona była fajna, bo mieszkałam obok niej i się z nią kumplowałem, jednak wiesz, co robi z takich dzieciaków popularność.
        — Niestety wiem — westchnęła, poderwała głowę, gdy dotarły do niej jego ostatnie słowa — Ty się z nią przyjaźniłeś?
        Chłopak spuścił wzrok, by utkwił go w swoich dłoniach, zmieszało go wyraźnie jej pytanie, jednak długo nie pozostał w zadumie.
        — Tak, jak byliśmy dziećmi, dopóki jej do końca palma nie odbiła i zaczęła się uważać za wielką damę — mruknął sarkastycznie.
        Zapadła chwila niezręcznej cichy, która została szybko przerwana przez chłopaka.
        — Chodź zatańczyć — podniósł się z miękkiej kanapy, wyciągając do niej dłoń.
        Niepewnie spojrzała na jego wyciągniętą w jej stronę rękę, po czym podniosła na niego wzrok, uśmiechnął się przyjaźnie, zachęcając do wstania. Chwyciła jego dłoń, a on bez trudu pomógł jej się podnieść, poprowadził ją na parkiet, gdzie tańczyło wiele przytulonych do siebie par, gdy po pomieszczeniu rozbrzmiewała jakaś spokojna melodia. Czuła jak obejmuje ją w pasie, a palce swojej drugiej ręki splótł z jej własnymi. Dała się poprowadzić w tak melancholijnej muzyki. Piosenka dotarła do początku drugiej zwrotki, kiedy chłopak niespodziewanie obrócił ją wokół własnej osi, nawet nie zdawała sobie sprawy, kiedy jego dłonie znalazły się na jej talii, a ona czule obejmowała go w karku. Bujali się w rytm uspokajającej melodii, która rozbrzmiewała echem po ścianach przyciemnionego pomieszczenia.
        Było to dziwne, ale, pomimo że z Willem łączą ją tylko koleżeńskie stosunki, nie przeszkadzało jej jego bliskość, wcale nie czuła się skrępowana czy niezręcznie a wręcz odprężona w jego ramionach. Odsunęła się od chłopaka, gdy piosenka dobiegła końca, spoglądając mu w oczy, w których dostrzegła jakieś dziwne uczucie, jednak nie była do końca pewna czy rzeczywistości widzi w jego spojrzeniu pożądanie, czy też miłość. Nie mogła dłużej o tym rozmyślać, gdy utwór zmienił się, na dość skończy, zmuszając wszystkie pary do żywych ruchów, a nie powolnego tańca w swoich ramionach. 
        Nudząc cichą melodię, szła chodnikiem, jednej z luksusowych dzielnic Los Angeles odmawiając przyjaciołom odprowadzenia jej do domu, nie chciała, by ktokolwiek oprócz Seleny i Aleksnadry poznał jej słodką tajemnicę, jak na razie wolała zachować to w sekrecie. Dotarła pod drzwi willi, gdy na zegarze wybiła piąta nad ranem. Trochę przeciągnęła im się impreza, gdy skończyła się zabawa w klubie, uznali, że pójdą na plaże, tam wypili jakieś trzy wina na całą grupę, wygłupiając się i śmiejąc jak nienormalni. Wyjęła z trudem pęk kluczy, z małą trudnością trafiła do maleńkiej dziurki odkluczając drewniane skrzydło.
        Zamknęła z cichym trzaskiem drzwi frontowe, nawet nie zdała sobie sprawę jak torebka i klucze spadły na podłogę, nie przejęła zostawionym nieporządkiem, próbowała trafić do swojego pokoju, co było trudne, bo obraz jej się rozmazywał przed oczami. Jeśli udało jej się odgonić mroczki, widziała wszystko podwójnie, co ją rozbawiało. Nie była świadoma, jak dotarła do salonu, chcąc iść po oświetlonych schodach, pomyliła kierunki, przez co wpadła z impetem na kanapę, przekoziołkowała przez oparcie, lądując na miękkich poduchach, które stanowiły jej amortyzacje.
        — Nie pamiętam, żeby schody były takie miękkie — mruknęła pijackim głosem — Nie ważne — dodała już zmęczonym głosem, przymykając oczy, zapadając w głęboki sen, nie trudząc się ze zdjęciem obcasów.
        Zakładając na siebie podkoszulek, szedł korytarzem. Wciąż nękała go jedna myśl, czy Julia wróciła z tego spotkania. Wiedział, że jest sobota i mogła dłużej poimprezować, jednak obiecał mieć ją na oku pod nieobecność przyjaciela, a ona nie dała mu znać od wczoraj. Coraz bardziej zaczął się o nią niepokoić. Zwrócił się ku lekko uchylonym drzwiom pokoju nastolatki, mając nadzieje, że ją tam znajdzie, jednak gdy tylko rozejrzał się po jej małym królestwie nigdzie jej nie dostrzegł. Westchnął cicho, wyjmując telefon z kieszeni spodenek. Odblokował ekran, wchodząc w kontakty, by do niej zadzwonić, schodząc po schodach miał już nacisnąć zieloną słuchawkę gdy dostrzegł z góry dość zabawny widok.
        Nastolatka leżała w dość dziwnej pozycji na kanapie w sukience z wczorajszego wieczoru, a do jego uszu dobiegło jej ciche chrapanie. Na stopach wciąż miała włożone czarne buty, które leżały na oparciu jasnej sofy, wtuliła twarz w jedną z przygarniętych do siebie poduszek, mrucząc cicho przez sen.
        Zszedł ostrożnie po ostatnich stopniach, przeszedł obok sofy kucając przy dziewczynie, kosmyki jej włosów opadły na jej czoło, a po dawnej fryzurze nie było śladu. Odgarnął z czułością włosy z twarzy, przyglądając się z lekkim uśmiechem śpiącej nastolatce.
        — Spotkanie ze znajomymi — mruknął cicho przypominając sobie ostatnie słowa dziewczyny.
        Westchnął cicho, prostując się. Ostrożnie chwycił ją w ramiona, uważając, by jej nie obudzić, wspiął się po stopniach willi kierując się do jej pokoju, otworzył szerzej drzwi stopą, położył ją na łóżku, zdejmując przy okazji wysokie buty. Okrył ją jedynie kołdrą i po cichu opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi.
        — Moja głowa — stłumił napad radości, gdy dobiegło go ponury głos osiemnastolatki — Ja miałam nigdy więcej nie pić! — skarżyła się, mijając go w drodze do kuchni.
        Wiódł za nią wzrokiem, gdy słyszał trzask zamykanych i otwieranych szafek, a on starał się skupić na oglądanym w telewizji meczu, jednak nie zdołał utrzymać powagi, gdy słyszał ciche przekleństwa roznoszące się w kuchni, wybuchnął cichym śmiechem.
        — Gdzie są te cholerne leki przeciwbólowe! Mike słyszę, że się śmiejesz to wcale nie jest zabawne! — marudziła, zjawiając się w progu salonu ze szklankom wody i buteleczką z proszkami na ból głowy. Wtedy mógł jej się przyjrzeć dokładnie, ubrana w zwyczajne spodenki i o kilka rozmiarów za dużą koszulkę Chestera. Przysiadała w siadzie skrzyżnym na jednym z foteli, popijając połknięta tabletkę.
        — Uwierz mi jest bardzo komiczne. Wiesz, w jakim ja cię stanie zastałem rano? — zagadnął, ściszając telewizor
        — Nie.
        — Spałaś przewieszona przez sofę, mamrocząc coś na temat skończonej idiotki — z całych sił starał się nie wybuchnąć ponownie śmiechem, jednak zdezorientowana mina nastolatki wcale nie pozwalała mu przybrać spokojnego wyrazu twarzy.
        Otwierała usta, by coś odpowiedzieć, jednak zająknęła się, zanim słowa opuściły jej wargi.
        — Ja myślałem, że to schody — odezwała się po chwili ciszy.
        Spiorunowała muzyka wzrokiem, gdy ona roześmiał się głośno słysząc jej odpowiedz.
        — Schody powiadasz — powtórzył, unosząc brew — Chyba kierunki ci się pomyliły.
        — Siedź cicho Shinoda — mruknęła, obruszona wywołując u muzyka kolejny napad śmiechu.
        Resztę popołudnia spędzili na przedrzeźnianiu przyjaciółki, która co chwile mamrotała, że go nienawidzi lub próbowała uciszać z marnym skutkiem. 

No comments:

Post a Comment