Sunday, July 26, 2020

I 22 — SKŁAMIESZ TYLKO PO TO BYŚ WYGRAŁA. TO NIE JEST MOJĄ REGUŁĄ!

        Pogrążona była w swoim własnym świecie sennych mar, czy marzeń. W miejscu, gdzie wszystkie twoje pragnienia stają się rzeczywiste, możesz w miarę realnie je dostrzec, dotknąć, czy przyśnią ci się momenty, o których podświadomie marzysz. Stworzonej przez siebie iluzji, którą sam kontrolujesz. Nie zdała sobie sprawy, że od dwudziestu minut ktoś nieustanie naciska dzwonek domofonu, próbując ja wybudzić ze słodkiej nieświadomości. Skutek był marny. 
        Zrezygnowany mężczyzna wyjął z torby zapasowe klucze od mieszkania przyjaciela, przyłożył dłoń do zdobionej klamki, przekręcił klucz w zamku, a opór drzwi zniknął. Pchnął ciemne mahoniowe drzwi, wchodząc do chłodnego korytarza. Westchnął cicho, gdy szczeniak zaczął się niespokojnie wiercić, spuścił go ze smyczy, pozwalając mu się udać na zwiedzanie nowego miejsca. Odłożył klucze na komodę, odstawiając walizki na jasne panele. Przeszedł do salonu, mając nadzieje, że chociaż tam znajdzie siostrę przyjaciela.
        Nie mylił się. 
        Julia leżała na kanapie, z lekkim uśmiechem malującym się na jej malinowych ustach, tuliła do siebie jedną z poduszek, co wyglądało naprawdę uroczo. Rozpuszczone włosy wpadały jej nieco do oczu, jej w ogóle to nie przeszkadzało. Mrucząc pod nosem, wtuliła się bardziej w trzymany przez siebie puch. Oparł się o framugę, spoglądając na nią z lekkim zadowoleniem na twarzy. 
        Widział w niej zupełnie inną nastolatkę, jaką spotkał podczas ich pierwszego spotkania. Z biegiem tygodni pokazała, że potrafi zawalczyć o siebie, z cichej myszki, która wolała się chować po kątach, stała się pewną siebie uczennicą kalifornijskiej szkoły średniej. Pomimo że była z natury bardzo cicha, przy nich nie dawała się, stłamście swojej niepewności czy lękom, wręcz przeciwnie z każdym dniem je zwalczała. Stała się swoim własnym przeciwieństwem, co mogli dostrzec po dłużej spędzonym z nią czasie. Przypomniał sobie jej ostatnią dość żywą dyskusję z Joe, broniła swoich argumentów. Zaledwie trzy miesiące wcześniej pozwoliła zakończyć dyskusje na opinii swojego rozmówcy, nie chcąc bronić swojego zdania. 
        Podszedł do komody, wyjmując z niej koc. Cichym krokiem zbliżył się do niej, starając się jej nie zbudzić. Nakrył ją ciepłym puchowym materiałem. Odszedł, zostawiając ją, by mogła odpocząć. 
        Przyjemny aromat wdarł się do jej nozdrzy, zaciągnęła się tym przyjemnym zapachem, który uniósł się w powietrzu. Długo jednak nie pozostała w tym błogim stanie. Gdy do jej jeszcze zaspanej podświadomości dotarło, że jej brat wyjechał nad ranem, w trasę i nikogo nie powinno być w mieszkaniu. Wiedziała, że mieszkają w jednej z bezpiecznych dzielnic, ale nawet na strzeżonym osiedlu mogą zdarzyć się kradzieże. Przekonana, że po willi grasuje złodziej, chciała się z nim rozprawić. Otworzyła ciężkie powieki, rozglądając się po skąpanym w blasku promieniu pokoju dziennym, jednak nikogo nie dostrzegła.
Zerwała się gwałtownie, zaplątując się w granatowy materiał, z hukiem upadła na podłogę. 
        Nagły hałas zwabił do salonu Michaela, stanął w progu, dostrzegając licealistkę leżącą zawiniętą w koc na jasnych panelach, mrucząc pod nosem jakieś wyzwiska. Stłumił napad radości. Pokiwał głową, podchodząc do nastolatki, która spoglądała na niego oszołomionym spojrzeniem. Otworzyła usta, by zapytać, jak się tutaj dostał, jednak zanim słowa opuściły jej wargi, ubiegł ją. 
        — Dobrze się czujesz? — spytał z troską. 
        Pomógł jej się wyplątać z ciemnego puchu, odrzucił koc na sofę, chwytając ją za ręce, bez trudu ją unosząc. Wtedy dostrzegł, że jest całkowicie ubrana, szare dresowe spodnie nie sprawiały większy komfort przy spaniu w salonie, ciemna bluza z logo najnowsze krążka sprawiała, że z przyjemnością jej się spało, gdy oba ciepłe materiały ogrzewały jej ciało. Kasztanowe włosy były w nieładzie, po krótkiej drzemce, jaką sobie ucięła. 
        — Jeśli nie liczyć obolałych pośladków i morderczego kaca, nie to nic mi nie jest — powiedziała z przekąsem — Robert mnie upił! — poskarżyła się, wywołując u muzyka napad śmiechu. 
        — Słyszałem od Phoenix’a, zupełnie co innego. Rob uważa, że cię nie rozpił. 
        Osiemnastolatka spojrzała na niego wzrokiem, który mógłby zabić, jasną głąb jej oczu zastąpiły fale wzburzonego oceanu podczas sztormu. Chwyciła małą poduszkę leżącą na kanapie i zdzieliła rozbawionego Mike’a po głowie. Nawet to nie pomogło zatuszować jego szczęścia. Rozgniewana nastolatka rzuciła w jego twarz jasny puch. Wyminęła go, podążając w stronę kuchni. Marzyła o kawie, apetyt również jej dopisywał. Stanęła w przejściu, dostrzegając na stoliku talerzy z przygotowanymi złocistymi croissantami i dwoma kubkami parującej jeszcze brązowego napoju. Aromatyczny zapach ziaren kawowca unosił się w pomieszczeniu, wabiąc ją, by zakosztowała tego napoju bogów. Chwyciła jasny kubek, przykładając go do ust. Upiła łyk wyśmienitej substancji, przyjemne ciepło rozniosło się po jej ciele. 
        — Jak tu wszedłeś? — słyszała za sobą kroki przyjaciela. 
        Odwróciła się na pięcie, napotykając jego pełne uczuć brązowe tęczówki. Skrzyżował dłonie na piersi, spoglądając na nią spod lekko przymrużonych powiek. 
        — Dzwoniłem do ciebie dwadzieścia minut, nie otworzyłaś mi — wytłumaczył. Usiadł w jednym z krzeseł, chwytając wcześniej przygotowanego przez siebie rogalika — Chester przed swoim wyjazdem, dał mi w zapasie komplet zapasowych kluczy — mruknął, wgryzając się w wypiek. 
        — Myślałam, że złociej, grasuje po domu — stwierdziła, porywając łakoć po czym, usiadła na blacie kuchennym. 
        — Wielkie dzięki — mruknął sarkastycznie, spoglądając na niewzruszoną nastolatkę. 
        Wybuchnęła radosnym śmiechem, odstawiając naczynie na blat. Uwielbiała się z nim drażnić, sprawiało jej to przyjemność. Bywały chwile, gdy on zgrywał obrażonego, czując się urażony jej słowami, a ona grała dalej tę rozgrywkę. Oboje uwielbiali siebie podpuszczać, traktując to jako zwykłą grę. Nic nieznaczące odzywki, którego nikogo nie raniły.
Biorąc ostatni kęs rogalika, widziała jak, zmierza w jej stronę. Stanął przed nią, opierając dłonie na blacie. 
        — Zastanawiam się czasami, jak z tobą wytrzymuje. Wolałem cię spokojniejszą, gdy nie wdawałaś się w żadne konflikty i ich nie prowokowałaś. 
        — Sugerujesz mi, że jestem konfliktowa? — delikatnie ugodziła go, w pieść, odsuwając go od siebie, na bezpieczną odległość. 
        — Możliwe. 
        — A ja nie znałam cię po tę gorszą stroną. Ja myślałam, że jesteś miły i uczynny a ty… — nie pozwolił jej dokończyć, zakrywając jej usta dłonią. 
        Wierciła się niespokojnie, pod wpływem jego dotyku. Uchwyciła jego dłoń, zdejmując ją ze swojej twarzy, popatrzyła na niego z błyskiem w oku. Nie chciała się wdawać w dalsze dyskusje. Odepchnęła go, zeskakując z jasnego blatu. Chwyciła kubek z niedokończonym napojem oraz kolejny rogalik i wróciła do salonu. 
        Rozsiadła się na jasnym meblu, chwytając leżący obok ciepły materiał koca, okrywając się nim. Przeszukała wzrokiem kanapę i stolik w poszukiwaniu pilota od telewizji jednak jak na złość urządzenia nigdzie nie było. Wypuściła powietrze z płuc, gdy poczuła, że siedzi na czymś twardym. Podniosła się, a w oczy rzucił się jej czarny długi przedmiot. Usadowiła się ponownie na wygodnych poduszkach, włączając przypadkową stację. 
        Nie miała dziś na nic kompletnie ochoty. Zażyte wczesnym rankiem środki przeciwbólowe nie pomogły jej tak dobrze, jakby tego chciała. Czeka ją cały dzień meczenie się z pulsującym bólem głowy i nieprzyjemnym posmakiem alkoholu w ustach. Nie żałowała jednak, że wypiła o kilka kieliszków za dużo. Nie była fankom imprez po dłużej ilości wybitego alkoholu, jednak nie chciała grać jakieś niedostępnej dziewczyny, która się wzbrania przed takimi drobnymi przyjemnościami. Nagle rozbrzmiał sygnał przychodzącego powiadomienia, który wytrącił ją z zamyślenia. Przełączyła na kolejny kanał, gdzie dostrzegła adaptacje filmową Opowieści z Narnii. Spojrzała w kierunku komórki, którą postanowiła na kominku. Nie miała ochoty wstawać i sprawdzać kto zakłóca jej ten pochmurny niedzielny poranek. 
        Zignorowała wiadomość, zatapiając się w poduszkach, przyglądając się jak główni bohaterowie, ponownie wkraczając do magicznej krainy. 
        — Ty mnie ignorujesz — dobiegł ja oburzony głos lidera zespołu. 
        Stanął w wejściu do salonu, podniosła na niego wzrok, widząc wyraźną chęć niezadowolenia, która czaiła się w kącikach jego ciemnych tęczówek. 
        — Brawo za spostrzegawczość Michaelu — odparła znużona, skupiając swoją uwagę na wyświetlanej produkcji filmowej.
        Nie miał ochoty dalej z nią prowadzić tej dyskusji, dziewczyna wyraźnie nie pałała sympatią do wspólnej potyczki. Zerknął na puszczony film. Julia miała plan jak spędzić kolejne godziny. Przysiadł się do niej, sam zaciekawiony, w jaki sposób Andrew Adamson odzwierciedlił przygody rodzeństwa Pevensie’ów. 
        Gdy dobiegł ich ponownie sygnał przychodzącego połączenia, Julia upadla na koc, a on usłyszał jej stłumione jęki na osobę, która przeszkadza jej odpoczywać po imprezie. Podniosła się z kanapy, odrzucając ciepły materiał na kolana muzyka. Chwyciła telefon, który nieustanie mrugał. Na ekranie pojawiało się zdjęcie jej najlepszej przyjaciółki. Niechętnie, nacisnęła zieloną słuchawkę, przykładając smartfona do ucha, siadając ponownie obok przyjaciela, który przyciszył odbiornik, by mogła w spokoju pomówić ze znajomą. 
        — O co chodzi Selena? — spytała, nawet się z nią nie witając. 
        Zbędne było witanie się z Adams. Dziewczyna zawsze przechodziła do meritum sprawy, nawet nie mówić głupiego słowa powitania. Wiedziała, że to bez sensu i wolała od razu poznać powód, dlaczego przerywa jej poranek z dobrze zapowiadającym się filmem oraz doprowadzanie przyjaciela do wściekłości. 
        — Jutrzejsze zajęcie, są odwołane — niemal wykrzyczała te słowa. 
        Entuzjazm, który ją ogarnąłbym normalny dla uczniów ostatniej klasy liceum. Wagary, które mogli sobie urządzać, już nie były słusznym rozwiązaniem, by omijać materiał, który mógł im się przydać na końcowych egzaminach. Nauczyciele byli dla nich surowi jeszcze bardziej, jeśli chodzi o naukę, przez co wiele godzin musieli przesiedzieć nad książkami, żeby jakikolwiek wyjść z satysfakcjonującymi ich wynikami. Co z czasem dla nastolatki stało się priorytetem. 
        — Fajnie, coś jeszcze? 
        — Jakoś nie pałasz radością na tę wieść. 
        — Selena wróciłam nad ranem z wesela, potem musiałam wstać o piątej, by pożegnać się z bratem, a potem pewien dureń nie dał mi spać. Wybacz, że nie skaczę z radości — wyjaśniła, ignorując pogardliwe spojrzenie Michaela. 
        — Dobrze, do zobaczenia. 
        Pożegnała się z przyjaciółką, po czym odrzuciła telefon na drugi koniec kanapy, który przeleciał przed twarzą lekko zdziwionego mężczyzny. Westchnął cicho, podgłaszając odbiornik, ignorując narzekania nastolatki, że przydałby się popcorn do filmu. 
        Wiedział, jedno lepiej nie wkurzać Julii, gdy poprzedniego dnia zabalowała. 
        Wygrzebała spod stosu poduszek białego smartfona, odblokowała ekran i jęknęła z frustracją. Wskazówki zegara układały się w godzinę czwartą nad ranem. Jeśli miała powiedzieć, co ją najbardziej irytowało w tym momencie, śmiało mogła powiedzieć, że wkurzała ją sama jej osoba. Pomrukując cicho coś pod nosem o swojej przypadłości bezsenności spowodowanej pełnią księżyca, odrzuciła narzutę i koc, którym była okryta, a lekki podmuch wiatru otulił jej osłonięte ramiona. Nie przepadała za takimi nocami, gdy leżała bezczynie w łóżku a senna mara nie nachodziła. Sięgnęła po satynowy szlafrok, otulając się miękkim materiałem pudrowego różu. Cieszyła się, że Anika nie spała u niej, bo miała, by na głowie rozgniewaną suczkę. Schodząc po stopniach, spojrzała na panujący mrok za balkonowym oknem, blask jasnego światła wpadał przez zasłonięte zasłony jej sypialni.
        Zniesmaczona opuściła swój pokój, wiążąc wstążkę wokół bioder. 
        Szczerze nie miała pojęcia co ze sobą zrobić, schodząc po drewnianych stopniach willi, jedynie blask światełek zamontowanych w stopniach rozjaśniało ponury salon. Można było powiedzieć, że snuła się po własnym domu niczym duch. 
        Mogła wziąć lekki nasenne, ale po co miała faszerować się lekami, by sprowadziły sen, jeśli takie dni jak dzisiaj są rzadkością i było to zbędne. Wchodząc do kuchni, oparła dłonie o jasny blat, spoglądając na pogrążony w lekkiej poświacie ogród. Gęste rośliny oraz kilka drzew zagradzały widoki ruchliwej drogi i tłumiły nieprzyjemne dźwięki. Może mieszkała w centrum miasta jednak rośliny i kwiaty, które rosły wokół posiadłości, skutecznie sprawiły wrażenie, jakby mieszkali na obrzeżach miasta w jakimś uroczym miasteczku. 
        Znudzona po chwili spoglądaniu w nieruchomą naturę, przechadzała się po salonie gdzie spały dwa domowe futrzaki. Anika nie przywykła do spania na legowisku, przeważnie spędzała noc w sypialni jej albo Chestera, co nie mogła powiedzieć o Jay’u. Husky syberyjski rozłożył się w swoim posłaniu w dość dziwnej pozycji, która wydawała mu się na tę noc wygodniejsza. Zbliżyła się do psów, głaszcząc ich po głowie, uważając, by ich nie obudzić ze słodkiego snu. 
        — Ja tu się zanudzę do rana — mruczała do siebie, wspinając się na drugie piętro. 
        Spacerując korytarzem oświetlonym jedynie blaskiem ziemskiego satelity i podłogowych diod, skierowała swoje kroki do pokoju, z zamiarem rozpoczęcia pracy nad kolejnym projektem, gdy usłyszała skrzypienie drewna. Zaciekawiona i lekko zlękniona spojrzała w stronę pokoju gościnnego. W uchylonym skrzydle stał muzyk, zawsze ułożone czarne kosmyki włosów teraz żyły własnym życiem, przetarł jeszcze zaspane oczy i utkwił w niej spojrzenie swoich ciemnych tęczówek. 
        — Możesz mi wyjaśnić, co ty robisz w środku nocy na korytarzu? — pewnym krokiem podszedł do podenerwowanej nastolatki. Młoda Bennington skrzyżowała dłonie na piersi, mrużąc gniewnie jedną powiekę. 
        — Nie mogę spać — odparowała z lekką urazą w głosie. 
        Westchnęła zrezygnowana swoim wyczuciem czasu i nieprzyjemnością swojej odpowiedzi. Ramiona nastolatki opadły wolno po jej bokach. 
        — Wybacz, że cię obudziłam, ale nie mogę zmrużyć oka — przyznała skruszona. 
        — Stało się coś? — spytał lekko zaniepokojony. 
        Wymownie spojrzała w odsłonięte okno nad schodami, powiódł za jej spojrzeniem po czym, rozumiejąc jej sugestię, uśmiechnął się lekko.     
        — Pełnia? 
        Zmęczona twarz nastolatki mówiła mu wszystko, pomaszerował, za oddalając się nastolatką i zaglądając do jej sypialni. Siedziała na skraju materaca, podpierając dłonie o kolana, ze zrezygnowaniem spoglądając na swój niedokończony obraz panoramy gór. Wiedział, że osiemnastolatka nie ma co ze sobą zrobić, nikt normalny w środku nocy nie chodzi po całym mieszkaniu, szukając sobie zajęcia, tak by nie rozbudzić domowników z zasłużonego odpoczynków. Zbliżył się do jej łóżka, siadając obok niej, wtedy zwiesiła na nim spojrzenie pół przymrużonych powiek i znudzenia malującego się na jej łagodnych rysach twarzy. 
        — Idź spać. Przepraszam, że cię obudziłam — wyprostowała się i podciągnęła na materacu, siadając na nim po turecku. 
        Przyglądając się jej, im dłużej nie chciał jej pozostawić samej lub po prostu tego nie chciał. Może nie zajmą się niczym kreatywnym, jak to oboje lubili, ale wystarczyło, że spędzi z nią tę parę godzin, skoro ma tak ogromny problem, by król snów zabrał ją do swojej krainy.
Za zgodzą dziewczyny, oparł się o stos poduszek na wezgłowiu jasnego mebla, dziewczyna po chwili lekkiego skrępowania położyła się tuż obok niego, układając się wygodnie na jego torsie. Czuła się w jego towarzystwie coraz śmielej, o ile wcześniej pozwalała sobie jedynie, by ją ktoś przytulił, a czasami nawet przed tymi drobnymi gestami i czułościami uciekała, był to wielki postęp. Akceptowała coraz bliższy kontakt, których dystans ich odgradzała, powoli zaczął znikać. Zrobiła ogromny postęp od ich pierwszego spotkania. 
        Zegary wybijały godzinę piątą, gdy leżeli w tej samej pozycji, rozmawiając na nie istotne tematy, nastolatka trzymała w dłonie IPada, słuchając opowieści swojego przyjaciela, przeglądając nieodczytane wpisy na portalu społecznościowym, w którym ostatnio była rzadkim gościem. 
        — Czy ty mnie w ogóle słuchasz? — głęboki, lecz lekko podirytowany głos Michaela wyrwał ją z roztargnienia. 
        Uniosła głowę, napotykając jego błyszczące ciemne tęczówki. Posłała mu uroczy uśmiech, dobrze wiedziała jak go udobruchać, wystarczył jeden miły gest z jej strony i jego złość mijała niczym mgła po chłodnym poranku. Odetchnął głęboko lekko zawiedziony swoją postawą. Zajrzał jej przez ramię, gdy ona weszła w swój profil na portalu z logo ptaszka na niebieskim tle. 
        — Dzieje się coś ciekawego? — zagadnął ją. 
        Czasami miał ochotę stworzyć konto na tym serwisie, jak zachęcała go Julia, lecz zawsze coś go powstrzymywało, lub zupełnie o tym zapomniał. Znał dobre i złe strony mediów, ale takie portale jak Twitter były świetnym komunikatorem, by mieć bliższy kontakt z fanami. Julia obracała się w ich społeczności i opowiadała im że fani są ciekawi, kiedy ich idole pojawią się na tym serwisie.
        — Kompletne nudy — mruknęła, wtedy w jego oczy rzuciło się jej zdjęcie profilowe.
        Wyglądało ono na bardzo stare, dziewczyna wyglądała na znacznie młodszą, a jej błękitne spojrzenie było zagubione i tajemnicze. Była owiana sekretem nawet na fotografii jak wtedy gdy poznał przestraszoną siostrę swojego najlepszego przyjaciela. 
        Wyciągnął niespodzianie z jej dłoni tableta ku wyraźnym protestom nastolatki. Ona jednym ruchem dłoni ponownie nakazał jej, wrócić do dawnej pozycji, przyglądając się z bliska zamieszonym na portalu fotografii. 
        – Ile to zdjęcie ma lat? – podsunął jej po nos, ekran urządzenia z wyświetloną jej własną podobizną. 
        — Co cię to tak ciekawi — mruknęła naburmuszona, odwracając spojrzenie z jego przenikliwych oczu. 
        Mężczyzna odłożył na moment urządzenie na bok, układając dłonie na jej biodrach, wyczuł, że pragnie się wyrwać z jego objęć, jednak on był sprytniejszy, zacisnął swoje długie palce na jej narzutce. Uśmiechnął się przebiegle, poznał jej czuły punkt. Czasami chętnie to wykorzystał dla własnych celów takich jak wydobycie z niej ciekawych informacji czy pikantnych plotek, które skrycie trzymała w sobie. 
        — Dobra powiem, ci tylko mi tego nie rób — zanim zaczął swoje pieszczoty, skapitulowała na początku zabawy, prychnął niezadowolony, gdy popchnęła go ponownie na poduszki, sama układając głowę ponownie na piersi rapera, chwytając, ówcześnie porzuconego IPada. 
        — Więc...? 
        — Robiłam je na początku gimnazjum — przyznała po chwili głuchej ciszy, wchodząc do edycji swojego profilu, usuwając fotografie. 
        Przyglądając się, jak zapisuje zmiany, pozostawiając wolne miejsce, gdzie wcześniej widniała jej trzynastoletnia twarzyczka, wyjął z jej dłoni oblegane przez nich dzisiejszego nocy tableta nastolatki. Wszedł do folderu ze zdjęciami, dobrze wiedział, że trzyma swoje pliki w chmurze i miała do nich dostęp na każdym możliwym urządzeniu elektronicznym. Sam jej poradził, by tak robiła. Odnalazł interesujące go pliki i zaczął przeglądać jej fotografię, poszukując czegoś ciekawego. Julia, która przyglądała mu się z zaciekawieniem, podciągnęła się, tuląc się do jego boku, by mieć swobodny dostęp do ekranu tabletu. Nie miała pojęcia jak radość, sprawia mężczyźnie tak subtelnymi gestami. 
        Zaczęli poszukiwać ciekawej zdjęcia, które by ich obojga zadowoliła i mogło trafić na profil nastolatki, jednak nie byli zgodni, jeśli coś podobało się Shinodrze, to Julia to odrzuciła twierdząc że wygląda naprawdę brzydko. 
        — Może to — zatrzymała poszukiwaniu na jednym z jej ulubionych podobizn. 
        Siedziała na murku przed domem Roba, w tle kwitły krzak czerwonych róż, głowę miała przekrzywiona w bok, wpatrzona w dal. Miała na sobie zwiewną sukienkę na delikatnych ramiączkach, sandałki na delikatnym obcasie otulały jej stopy. 
        — Nie — stwierdził ponuro Shinoda, przesuwając na kolejne zdjęcie. 
        — Dlaczego? Ostatecznie rzecz ujmując to moje konto i ja powinnam wybrać, co mi się podoba — obruszyła się Bennington, odsuwając się lekko z ramion muzyka. 
        Słyszała jego ciche pomruki niezadowolenia i nie wiedziała, czy spowodowało to jej nagły ruch, czy nękające go ciągłe pytanie padające z jej ust. 
        — Nie podobasz mi się — stwierdził — Nie pytaj czemu, bo się zaraz wkurzę. 
        Nie sądziła, że tak proste pytanie może wyprowadzić go z równowagi, ale jeśli słyszy go po raz milionowy w ciągu zaledwie paru chwil, stając się to mocno męczące. Oboje oczekiwali zupełnie czegoś innego i nie mogli się dogadać. Z jednej strony czas im się tak nie dłużył, gdy oczekiwali na powstanie, poranka z drugiej była to błahostka, którą mogła szybko zmienić, lecz Mike uparł się, że wybierze dla niej idealne zdjęcie profilowe. 
        Następne minuty upłynęły im na odnalezieniu w gąszczu wielu fotografii to jedną podobiznę, która przypadała do gustu im obojga. Nagle Mike wpadł na pomysł, żeby umieścić ich wspólny moment zamieszony na aparacie telefonu. Julia jednak stanowczo sprowadziła go, na ziemie uświadamiając, że zawarli pakt, że nie mogą się pokazywać publicznie razem a tym bardziej zamieszać czegokolwiek z nimi związanego w mediach. W końcu zgodnie wybrali zdjęcie, które im obojgu przypadło do gustu.
        — Wreszcie jest idealnie — skomentował Michael po dobraniu widoku w zdjęciu w tle.
        Wtedy Julia odebrała od niego tableta, wylogowała się z własnego konta i zaczęła zakładać zupełnie nowe. Muzyk, widząc jak, wpisuje jego personalia, wyjął jej ponownie jasnego IPada z dłoni. 
        — No co ty robisz? — oburzyła się. 
        — Może ja nie chce mieć konta — obruszył się, co ku jego zaskoczeniu wywołało u nastolatki wybuch radosnego śmiechu. 
        — Mike, gdybym cię nie znała, to bym w to uwierzyła — skwitowała, opanowując wybuch radości — Ty mózg całego zespołu, chętnie udzielający się na MySpace i innych portalach nie chcesz mieć Twittera, no śmieszny żart — mówiła sarkastycznie. 
        Zrezygnowany dokończył wypełnianie ankiety i logując się na swój profil. Zadowolona dziewczyna wypięła dumnie pierś, po czym chętnie opadła z powrotem na łóżko wtulając się w puch poduszek. 
        — I takimi o to sposobem Mike Shinoda zawładnie internetem.

No comments:

Post a Comment