Sunday, July 26, 2020

I 18 — UWAGA JEST TYM CZEGO NIE PRAGNĘ

        Wspinając się po jasnych stopniach wilii, czuła rozgrzewający ją blask słońca, jego ciepła łuna wpadała przez przeszklone ściany apartamentu, a ich blask padał na wypolerowane jasne drewno rozłożone na ocieplonej podłodze. Pokonała ostatni stopień, znajdując się w skromnie urządzonym przedpokoju. Postawiono w nim na minimalizm, którym nie raził w oczy, ale również nie sprawiał, że miejsce stawało się zaśmiecone niepotrzebnymi drobiazgami. Biała komoda stojąca pośrodku korytarza była jedynym sporym elementem. Szklany wazon z bukietem świeżo zaciętych kwiatów białej róży. Maleńkie przezroczyste kuleczki odbijały się o ścianki naczynka, tworząc małą i skromną kompozycję. Ozdobione malunkami ściany jasnej kremowej substancji ozdabiał korytarz, a wąski puchowy dywan dodawał przytulności. Jednym źródłem światła były maleńkie diody zamontowane w suficie. Przystanęła na końcu, przeszukując z niepokojem kieszenie bordowej bejzbolówki, lecz nigdzie nie dostrzegła białego telefonu z logo nadgryzionego jabłuszka. Jeśli go nie znajdzie przy sobie, to jej dowcip się nie uda. Wymacała go z jednej z kieszeni jasnych jeansów. Uśmiechnęła się z zadowoleniem, chwytając komórkę w dłoń. Odblokowała ekran, dostrzegając nowe powiadomienia, które dzieliły zdjęcie jej oraz Chestera na pół. Zignorowała je, licząc, że sprawdzi je, gdy będzie miała na to czas. Weszła w aplikację muzyczną, przeglądając utwory w nim zapisane. Wyłapała poszukiwany przez siebie singiel, ustawiając go na karcie startowej, zablokowała urządzenie, wciąż trzymając go w ręce. 
        Zakradła się cichym krokiem do jednej z sypialni, uchylając bezszelestnie drewniane skrzydło. Cień rozbawienia czaił się w jej jasnych tęczówkach, gdy rozejrzała się po dobrze znanej jej sypialni. Pokój utrzymany w barwach bieli czerni i czerwieni ozdabiały ściany azylu młodego muzyka. Było tu, znacznie miej miejsca, co w jej pokoju jednak to w żaden sposób nie przeszkadzało starszemu Benningtonowie. Pośrodku stało wielkie czarne mahoniowe łóżko, pościel utrzymana była w barwach oraz różnokształtne poduszki były utrzymywane w brawach czerwieni i czerni. Ciemne szafki ozdabiały jasne lampki nocne, które otulały swym blaskiem pokój późnymi godzinami nocnymi. Stały tam również ramki ze zdjęciami najbliższych osób, dwie fotografie. Zdjęcia zrobione jeszcze wiele lat temu gdzie mężczyzna stał w objęciach matki oraz drugie fotografię przedstawiało ją, gdy pełna entuzjazmu uwiesiła się na jego szyi. 
        Po przeciwnej stronie, stał wmurowany kominek wbudowany w ciemnym kamieniu. Wygodny krwistoczerwony leżał przed paleniskiem. Dwa wygodne fotele stały pośrodku mów usiąść w zaciszu zimowego wieczoru, rozgrzewając się po długim dniu. Za jasną komodą wmurowane były drzwi do garderoby. Wszystko sprawiało że aż chciało się tu pozostać i nie wychodzić. 
        Pamiętała każdą chwilę spędzoną w nim i z biegiem wydarzeń nie żałowała swojej decyzji, by móc zamieszkać z zaginionym bratem. Miała wiele powodów do radości czy też uśmiechu co niewątpliwie zmieniło jej spojrzenie na otaczający ją świat. Wszystko dzięki temu młodemu artyście, który podarował jej dawno utracony spokój i podarował bezpieczny azyl, w którym mogła się skryć. 
        Otrząsnęła się z wewnętrznego monologu, powracając do swojego planu. 
        Dobrze, że Anika była na dworze, by pobiegać jeszcze po ogromnym podwórku, gdy spacer nie był dla niej wystarczający, by wyładować swoją energię. 
        Otworzyła ponownie komórkę, pogłaśniając do maksymalnej głośności, a po chwili pokój wypełniły dość mocne gitarowe riffy i drażniący głos Adama Gontiera śpiewający, a raczej wykrzykując refren utworu Pain. Z trudem powstrzymała wybuch radości, gdy obserwowała jak Chester, podrywa się gwałtownie z ciepłej pościeli, rozglądając się szukając winowajcy tak gwałtownej i drażniącej pobudki. Nie chciał powracać do świata realnego, gdy pogrążony w sennych omenach, śnił swoje wyśnione pragnienia: 
        — Julio Jessico Bennington! — zagrzmiał, widząc jak dziewczyna, nie zdołała opanować radości cisnącej się na usta, a pomieszczenie wypełniła jej szczera radość — Uważasz, że to zabawne? — skrzyżował dłonie na piersi, spoglądając na nią spod lekko przymrużonych powiek. Chciał być poważny i groźny, jednak efekt był daleki od zamiarów, gdy Julia ponownie wybuchnęła gromkim śmiechem. 
        — Oczywiście — odparła z niezwykłą lekkością w głosie, wyłączając utwór, wrzucając swoją komórkę do bordowej kieszeni bluzy — Jakbyś widział swoją minę — przedrzeźniała go, nadal naśmiewając się z reakcji piosenkarza. 
        — Bardzo zabawne — skwitował, skwaszonym głosem, unosząc się z wygodnych poduszek. 
        — Myślisz, że na tym poprzestanę — zauważyła nastolatka, opadając na rozrzuconą pościel. Podparła brodę na dłoniach, z uśmiechem przyglądając się znikającym za drzwiami garderoby Chesterowi. 
        — Znając nasze porachunki — wychylił się, ubrany w ciemne jeansowe spodnie w pośpiechu zakładając jasny podkoszulek, który udało mu się zgarnąć — Nie. 
        Wstała z dość wygodnego materaca, przechadzając się po czerwonym dywanie. 
        — Masz swoją odpowiedź Chazz — powiedziała, chowając dłonie do kieszeni spodni. 
        Niespodziewanie rozniósł się po całym mieszkaniu drażniący dźwięk dzwonka do drzwi. 
        — Kto jest normalny i przychodzi do ludzi przed siódmą rano!? — mruknęła zdegustowana Julia, podążając za źródłem nieprzyjemnego hałasu. 
        — Nie mam pojęcia — odkrzyknął z łazienki jej brat. 
        — Pośpiesz się lepiej, bo w kuchni czekają na ciebie ciepłe naleśniki — rzuciła na odchodne, chcąc sprawdzić kto, śmiał ich niepokoić. 
        Zbiegła po stopniach bosymi stopami, biegnąc po chłodnym drewnie jedynie w nielicznych miejscach skąpanych w blasku najjaśniejszej gwiazdy, czuć było przyjemne ciepło. Pokonał odległość dzielącą ją od drzwi frontowych, nacisnęła na klamkę otwierając je na oścież, jednak nikogo nie dostrzegła. Z zamiarem zamknięcia ciemnego skrzydła, dostrzegła pakunek na wycieraczce. Schyliła się, chwytając brązowy karton w dłonie, podrapała się po głowie, próbując przypomnieć sobie czy w ostatnim czasie czegoś nie zamawiała, jednak nic nie mogła przywołać w pamięci. Uświadczona w przekonaniu, że pakunek należy do jej starszego brata, odwróciła tkwiące w nim niespodziankę, odczytując inicjały zamawiającego. Co ją niezmiernie zdziwiło, że było na niej jej imię. Zamknęła z cichym trzaskiem wejście do mieszkania, przechodząc do pokoju dziennego. Zgarnęła po drodze czarne nożyczki z kuchni, rozsiadając się na wygodnej sofie. 
        — Co to takiego? — podniosła wzrok, napotykając zaciekawioną twarz wokalisty, który usiadł wygodnie przy jej boku, kładąc nogi na niskim stoliku. 
        — Nie mam pojęcia — odparła, rozcinając wolno szarą taśmę, która sklejała pakunek. 
        — Od kiedy nie śpisz? — niespodziewane pytanie wstrząsnęło nią. Odłożyła pudełko, spoglądając na niego z powagą. 
        — Dlaczego o to pytasz? 
        — Niepokoje się — mruknął, zsuwając stopy z jasnego szkła. 
        Julia z rozwagą analizowała słowa, które go martwiły. Spojrzał wymownie na jej lekko podkrążone oczy i lekko przekrwione biała. Chodź, starała się to zatuszować makijażem, on zbyt dobrze wiedział, kiedy zdarzają się te momenty. Chwile pełne lęków i niepokoju. Sprawiając, że niszczyło to ją od środka. Pozostawiając po sobie spustoszenie, które z trudem udawało jej się odbudować przez kolejne dni. Obawiała się ukazywać słabości i mimo pewności, że nie powinna tego robić, wciąż żywiła jakąś sobie nieokreśloną niepewność, którą z trudem potrafiła przełamać. Jednak miesiące spędzone w obecności Chestera w najtrudniejszych dla niej przebłyskach swojej traumy mógł śmiało powiedzieć, kiedy go okłamuje. 
        — Od czwartej rano — wydukała, spuszczając wzrok na jasne panele pokoju. 
        Zdumiało ją, że nie zaczął na nią krzyczeć, ani nie żywił żadnych pretensji. Zlękniona podniosła wzrok, słysząc jak, cicho wzdycha. 
        — Julio nie powinnaś przede mną tego zatajać. Wiem, że nie zdołam przewidzieć kolejnych ataków, ale proszę cię, drugim razem zawołaj mnie — delikatnie położył dłoń na jej ramieniu — Oboje wiemy, w jaki zły sposób te ataki działają na ciebie. 
        — Nie uchronisz mnie przed nimi — zawołała pełna obaw. 
        — Owszem, ale nie chce, byś była wtedy sama. Dobrze pamiętasz, jak się ostatnio wydarzyło — skrzywiła się na samo wspomnienie tego dnia. Wtedy pierwszy i po raz ostatni Chester był nieco zły za nią, gdy widział głębokie rany na jej nogach, gdy w żale i pełna przerażenia rozbiła szklany wazon stojący na jasnej komodzie. Uważała, że sobie poradzi, jedna się myliła, skaleczyła się dotkliwie, przez co musiała cierpieć przez kolejne dni. Wzdrygnęła się na sam obraz momentu, gdy siedziała w swoim pokoju a z ran ciekły strużki krwi, sącząc się z maleńkich ranek po szklanych odłamkach, z trudem powstrzymywała odruchy wymiotne, gdy patrzyła na szkarłatną ciecz na jej udach. 
        — Przepraszałam cię za to — oznajmiła, wyrywając się z transu. Podniosła się gwałtownie, przechadzając po skąpanym w blasku poranka salonie. 
        — Nie masz mnie za co przepraszać — upomniał ją — Zrozum, nie chce, byś się skrzywdziła. 
        Przystanęła na środku dywanu, odwracając się pełna niepewności do starszego brata. Czy było to dziwne, że te wszystkie ataki paniki wywołały u niej taki niepokój, a jednocześnie wprawiało ją w pewność, że sobie poradzi? Popadała w skrajności, gdy następowały te chwile cierpień. Rozumiała obawy Benningtona, nie potrafiła jednak odsunąć od siebie myśli, które siały zamęt w jej umyśle. Podpowiadając niesłuszne oskarżenia w jego kierunku, oskarżając, że w końcu się podda i ją porzuci, bo będzie miał dosyć jej stanów lękowych. 
        — Czasami jest mi trudno — westchnęła ociężale, odwracając spojrzenie. 
        — Młoda nigdy cię nie opuszczę, ale musisz mi zaufać i się nie bać — jego ciepłe dłonie otuliły jej ramiona, uniosła głowę, napotykając jego pełne uczuć spojrzenie. 
        — Dobra koniec tego dramatyzmu — odezwał się, wywołując szczery uśmiech u nastolatki. 
        Uwielbiała w nim tę spontaniczność, którą w sobie posiadał, potrafił ją zrozumieć, doradzić jak przed momentem, ale w najbardziej przygnębiającym chwili wywołać u niej szczerość radość i poczucie zainteresowania. 
        — Czymś mi tu ładnie pachnie — skrzyżowała dłonie na piersi, przyglądając się, jak rozgląda się, za źródłem słodkości, który unosił się w powietrzu. 
        — W kuchni czeka na ciebie śniadanie i ciastka — odparła, opadając na sofę. 
        — Zrobiłaś je? — zachwycił się. 
        — Tak, bo mi spokoju nie dawałeś — mruknęła, chwytając brązową teksturę, którą odłożyła na stolik — Zrobiłam ci ich z dwóch porcji. Mam nadzieje, że będziesz zadowolony — stwierdziła, rozrywając papier. 
        — Kocham cię młoda! — zawołał, znikając za barkiem kuchennym. 
        — Robisz mi za to kawę — krzyknęła, otwierając pudełko. 
        Podwinęła rękawy bluzy, przecinając do końca ciemną klej utrzymany na ciemnej folii. Uchyliła wieczko, zaglądając w głąb. Opuszki jej palców zetknęły się z chłodnym blaskiem. Wzmocniła uścisk, wyjmując trzymaną przez siebie rzecz. Gwałtowny krzyk rozdarł jej gardło, gdy ściskała w dłoniach najnowszy krążek grupy Rise Against, który miał mieć swoją dokładną premierę za miesiąc. Album Appeal to Reason był kolejnym krążkiem grupy Tima, na który wyczekiwała z utęsknieniem. Nie odsłuchała żadnych promujących numerów tego albumu, by potem z większym zaciekawieniem odsłuchać całego krążka. 
        — Mam złe przeczucia — stwierdził piosenkarz jakby od niechcenia, niespodziewanie stając za jasną kanapą, z kruchym zbożowym ciastkiem w dłoni. 
        — Tak wiem, że posłuchasz tego razem ze mną — powiedziała licealistka, odstawiając płytę na bok, by zajrzeć ponownie do kartonu. Znalazła tam również najnowszy plakat, który zapewne znajdzie swoje miejsce na jednej ze ścian jej sypialni oraz zapieczętowaną kopertę, oraz fotografię zespołu wraz z ich własnoręcznymi podpisami. 
        — Przypomniałaś sobie, że zamawiałaś album w przed sprzedaży? — podniosła głowę, napotykając ciemne oczy Benningtona, który z uciechą podjadł wcześniej przez nią przygotowane łakocie. 
        — Zupełnie o tym zapomniałam — mówiła cicho, przyznając się, jaką nie uwagę popełniła. Do jej umysłu powróciły wspomnienia z dnia, gdy siedziała wraz z młodym mężczyzną, zakupując owe przedmioty, jednak nie spodziewała się, że przesyłka nadejdzie tak szybko — Czemu mi o tym nie powiedziałeś? — mruknęła zniesmaczona, kompletnie nieśmieszonym żartem z jego strony. 
        — Bo uznałem, że tak będzie zabawnie — rzucił z przekąsem, po czym musiał się uchylić przed lecącą w jego stronę poduszką — Młoda ty byś mnie tylko biła — oburzył się, odrzucając jaśka na sofę. 
        — Masz w sobie taki urok, że nie potrafię tego nie robić — posłała mu ironiczny uśmieszek, słyszała, jak cicho westchnął, wracając do kuchni, by zaparzyć dla nich obojga kawę. 
        Chwyciła zapieczętowaną kopertę, ciekawa zawartej w środku wiadomości. Przecięła jasny papier, a ze środka wysunęła złożony w pół liścik. Prześledziła krótki zapisany komputerowym pismem druczek, który zawierał podziękowaniach związanych z zakupem płyty. Odrzuciła kopertę, ponownie biorąc do rąk najnowszy album grupy Tima Mcilratha, odpieczętowując ją z przeźroczystego opakowania. Odwróciła krążek na drugą stronę, by przyjrzeć się uważnie tytułom piosenek. Uśmiechnęła się półgębkiem, wyczekując aż będzie mogła wysłuchać krążka. Poprawiła bluzę, która nieco spadała z jej ramion, utkwiła wzrok we włączonym kanale muzycznym, opierając stopy na szklanym stoliku. Nucąc utwór grany właśnie w programie, który przedstawiał spis najchętniej słuchanych singli ostatniego tygodnia, kolejny piosenka nieomal wywołał u niej duszącego się kaszlu, gdy popijała zrobiony rano przez siebie sheaka. Gdy na ekranie telewizora ujrzała teledysk, który znalazł się na szczycie list przebojów. Odłożyła kubek, z osłupieniem spoglądając na nazwę zespołu. Ciemna czcionka utworzyła się w nazwę Dead by Surinse — Crawl Back In, a co bardziej wprawiło ją w zaskoczenie to widok starszego Benningtona w klipie muzycznym. 
        — Chester! — wydarła się, zsuwając nogi na podłogę.. 
        — O co chodzi? — zjawił się przy jej boku, zaledwie kilka sekund później, śledząc jej spojrzenie dostrzegł na ekranie telewizora, wideo, na którym ostatnio pracował. Zupełnie zapomniał poruszyć z nią ten temat, nie liczył, że jego singiel tak szybko ujrzy światło dzienne. Owszem był świadomy, że klip został wysłany do różnych stacji muzycznych, jednak sądził, że będzie musiał odczekać, zanim pojawi się w telewizji. 
        — Czy ja o czymś nie wiem? — uniosła wzrok, wiercąc go spojrzeniem swoich niebieskich tęczówek. Westchnął cicho, przeskoczył oparcie kanapy, siadając na miękkiej kanapie. 
        — Owszem — przyznał, śledząc jej posturę. 
        Wiedział, że będzie domagać się wyjaśnień, jednak nie chciał jej tego mówić w pośpiechu, gdy za pół godziny rozpoczynała zajęcia. 
        — O czym mi nie powiedziałeś? — drążyła temat. 
        — Julio wyjaśnię ci wszystko, gdy wrócisz ze szkoły, to jest trochę skomplikowane, ponieważ wiążę się z tym mój najbliższy wyjazd — tłumaczył, przelotnie spoglądając na teledysk wyświetlony na ekranie telewizji.
        — Nic nie wspominałeś na ten temat — odetchnął cicho, słysząc, że nastolatka nie nosi w sobie goryczy, jednak chęci, które wyraźnie przerodziły się w ciekawość, co było powodem, dlaczego jej starszy brat nie wspomniał jej o tej grupie, a tym bardziej zataił prawdę o zbliżającej się trasie koncertowej. 
        — Wybacz mi. Naprawdę ci wszystko wyjaśnię, ale dopiero jak wrócisz z lekcji — powiedział stanowczym głosem. 
        — Dobrze, jednak mogłeś mi powiedzieć, że śpiewasz w innej grupie. 
        — Chciałem ci zrobić niespodziankę — powiedział z lekkim rozbawieniem w głosie. 
        — Jak widać udało ci się. 
        Dopiła ostatnie łyki swojego mlecznego napoju z uwagą śledząc wideo puszczone w stacji muzycznej. Nucąc cicho pod nosem nowy singiel grupy Chestera, wróciła do kuchni gdzie zastała piosenkarza, pochłaniającego kolejne porcje naleśników oblanymi syropem klonowym. 
        — Widzę, że dobrałeś się do śniadania — oznajmiła chowając szklankę do wnętrza zmywarki. 
        Przełknął ostatni kęs słodkiej potrawy, zanim mógł się odezwać: 
        — Muszę wykorzystać chwile, gdy wchodzisz do kuchni — odparł, wywołując śmiech u swojej młodszej siostry. 
        — Planujesz iść do studia? — spytała zainteresowana, wyjmując z jednej z szafek brązowy tekturowy woreczek, wsypując kilka czekoladowo zbożowych przysmaków do woreczka. 
        — Tak — wyjaśnił, zamykając jej jasny kubek termiczny, wyjęła kolejny maleńki pakunek, wkładając ulubione przysmaki Chestera do chłodnego wnętrza. 
        Cieszyła się, że napiekła nieco wypieków z dwóch porcji. Zazwyczaj, gdy chowała się we wnętrzu kuchni i robiła tak ukochane przez starszego mężczyznę słodkości nie robiła ich zbyt dużo, bo nie przypadała za wyrzuceniem jedzenia. Siedząc dziś wczesnymi godzinami porannymi znudzona brakiem zajęcia, postanowiła nieco poszaleć. Zdawała sobie również sprawę z zapowiedzianej wizyty zespołu. Od rozpoczęcia liceum nie miała możliwości się z nim spotkać i nieco stęskniona za ich obecnością zaprosiła ich na wspólny wieczór, również Bennington miał jaką sprawę do Mike’a, ale nie dopytywała o szczegóły. Odebrała od niego kubek wypełniony aromatycznym kofeinowym napojem. Upiła łyk, a przyjemny smak karmelu rozniósł się po jej ciele. Chwyciła swój woreczek z ciastkami i świeżo pokrojonymi owocami, pognała do wejścia, gdy dostrzegła zbliżającą się godzinę rozpoczęcia się lekcji. Nie mogła się spóźnić, zgarnęła torbę leżącą wygodnie na kanapie, chowając do niej śniadanie, stawiając na podłodze szkolny plecak i naczynie z kawą, próbując odnaleźć buty, które niespodziewanie zniknęły. 
        — Braciszku nie widziałeś moich czerwonych trampek? — zawołała, przeszukując półkę z ubraniami. 
        — Wykopałaś je przed dom — odparł ze znudzeniem, jakby nie miało to kompletnie znaczenia. Siedząc przy kuchennym barku przeglądał wpisy na portalu społecznościowym by nieco zabić czas w wyczekiwaniu na pojawienie się Michaela. 
        Nastolatka biegała próbując odnaleźć zagubione obuwie, odnalazła je na końcu ganku oparte o białą barierkę patio. W momencie, gdy wracała po torbę, na stopniach wedanty zjawił się uśmiechnięty Shinoda, jak zawsze ubrany w elegancką koszulę w biało—czarną kratę. Posłał jej przyjazny uśmiech, witając się delikatnym pocałunkiem w policzek. 
        — Jest w domu Chester.
       — Oczywiście, czeka na ciebie w kuchni — wyjaśniła pośpiesznie, przykładając ramię torby na drugi bark, ówcześnie zabierając kubek z aromatyczną kawą — Lecę do zobaczenia wieczorem — pomachała mu, słyszała jak życzy jej dobrego dnia spędzonego w murach szkolnych, chwytając przy okazji swoją deskę do jazdy. 
        Ułożyła ją na asfaltowanym chodniku, ruszając w dół ulicy. Dojechała do budynku liceum, gdy zegar wskazywał kilka minut przed ósmą. Chwyciła skateboard w dłonie i pognała do swojej szafki. Przeciskając się przez tłum uczniów śpieszących się na pierwszą zajęcia, dobiegła do swojej skrytki, gdzie czekali na nią jej nowi znajomi. 
        — Myślałam, że zaspałaś — odezwała się brunetka, opierając się o najbliższe szafki. 
        — Nie ma mowy Selena — odparła z rozbawieniem, chowając kolorowe deskorolkę i krwisto czerwoną torbę. Chwyciła potrzebne jej skoroszyty z notatkami i podręczniki z hukiem zamykając metalowe drzwiczki. 
        — Mogę trochę? — wskazała na trzymany w dłoni naczynie wypełnione pobudzającą substancja. 
        Nowa znajoma stała się wielką fanką kawy, którą robił Chester, gdy wspomniała mu o całym incydencie roześmiał się twierdząc że jest znakomitym baristą bez dyplomu. Skwitowała to jedynie jednym zdaniem. 
        — Mam inne wyjście? — zapytała, wręczając jej termiczne naczynie. Pociągnęła zdrowy haust kofeiny, oddając mu jej. 
        — Uwielbiam tę kawę — stwierdziła po raz kolejny, wywołując śmiech u swoich przyjaciół. 
        Uniosła głowę, gdy rozdarł się potężny dźwięk oznajmiający początek zajęć. Pognali na pierwszą lekcje chemii, mieli szczęście, że klasa była zaledwie kilka metrów dalej. Wpadli do pełnej sali lekcyjnej zajmując swoje miejsca, gdy czarnowłosa nauczycielka wmaszerowała dumnym krokiem do laboratorium. Kobieta ze znużeniem zaczęła wykładać najnowszy temat który mieli przerabiać, Julia ze znudzeniem siedziała obok Alex przyglądając się martwym wzrokiem w posturę przechadzającej się po sali profesorki. 
        Nigdy nie przepadała za przedmiotami ścisłymi, lubiła siadywać na lekcjach biologii, jednak przedmioty takie jak matematyka, fizyka czy chemia były dla niej istną torturą. Jednak starała się zdobyć dobre oceny na wszystkich przedmiotach. Było to dla niej priorytetem by dostać się na wymarzoną uczelnie. Chwile później chemiczka dobrała ich w trzyosobowe gruby, nakazując wykonać podany na tablicy eksperyment. Miała dużo szczęścia że jej parterkami w projekcie lekcyjnym były nowe znajome. 
        — Selena nie! — upomniała dziewczynę blondynka, gdy widziała w dłoni swojej najbliższej znajomej złą probówkę, chcą chciała zmieszać w nie właściwym składnikiem. Wyciągnęła z jej rękę szklane naczynie, ostawiając na stojak z próbkami substancji — Czytałaś uważnie zadanie? — złożyła dłonie na białym fartuchu, który zakładali dla bezpieczeństwa. Szatynka poprawiła nieco przekrzywione okulary, przyglądając się rozmowie dwóch przyjaciółek. 
        — Tak — oburzyła się. 
        — Wyraźnie nie dokładnie — mruknęła posępnie – Chciałaś doprowadzić do wybuchu? 
        — Zgubiałaś! 
        — Dziewczyny! — Julia podniosła głos, chcąc przywołać je do rozsądku. Wolała nie wdawać się w niepotrzebne dyskusje, tylko zakończyć ten eksperyment bez szkody w ludziach — Pokłócicie się na przerwie. Dokończmy to doświadczenie — dodała groźnym głosem, odczytując kolejne zalecenia pani Bones. 
        Ku jej zaskoczeniu dziewczęta posłuchały jej rady i jak poprzednio zajęły się zaprzestanym zajęciem, jednak tym razem Adams była bardziej rozważna czytając podwójnie punkty zapisane na tablicy. 
        Poderwała gwałtownie głowę, gdy siedziała wygodnie na lekcji hiszpańskiego, a nauczyciel ze wschodnim akcentem podszedł do niej, poirytowany brakiem jej uwagi na zajęciach, jednak materiał jak przerabiali, zdoła się nauczyć go samotnie, gdy nie było ją stać na szkoły językowe a uczyła się z książki z kursem językowym. Przyjęła z ulgą, że nauczyciel postanowił porozmawiać dziś nieco o muzyce, która gości nie tylko na terenach Hiszpanii, tradycjach kultury oraz przyśpiewkach, które zawitały na tych latynoskich ziemiach, ona jednak siedziała i jedynie co przysłuchiwała się rozmowie uczniów z nauczycielem, czasami Hiszpan musiał poprawiać swoich podopiecznych, gdy źle wypowiedzieli słowa. 
        — Julio, ¿crees que la música es un elemento importante en el mundo moderno? — mężczyzna stanął przed znudzoną nastolatką, zaskakując ją swoim pytaniem. 
        — La música es siempre un elemento clave para la existencia de cada ser humano, puede parecer un comportamiento erróneo o meditación de esta manera, sin embargo, desde el comienzo de la historia, las personas han sido acompañadas por instrumentos musicales, creando música en un todo coherente. Es una forma en que podemos expresar nuestras emociones, reflejar lo que estamos pensando en este momento, muestra lo que está escondido dentro de nuestro corazón, profundamente oculto. También se convierte en una forma de relajarse después de un día duro – mówiła, a mężczyzna uważnie ją słuchał – Siempre he pensado que obtener inspiración de los artistas que nos han llegado a amar es importante. Al menos esa es mi opinión – kontynuowała, po czym zakończyła – ¡No quiero vivir sin música! 
        — Perfectamente Julio! — odwrócił się na pięcie, kontynuując wykład, pozwalając nowej uczennicy ponownie zagłębić się w swoich rozmyślaniach. 
        Wiedziała, że często na zajęciach z latynoskiego siedziała i wpatrywała się w ścianę, ponieważ, albo znała materiał z kursu w szkole językowej, albo sama się go wyuczyła, jednak nie chciała zmieniać zajęć, jak wspomniała, nie chciała zaczynać uczenia się nowego języka od podstaw. Nieco ostudziło to jej entuzjazm po nie udanej próbie nauczycia się japońskiego, pozostała przy swoim ukochanym języku obcym. 
        — Buenos días — przywitała swoich przyjaciół, gdy odnalazła ich na stołówce szkolnej, zajadając się drugim śniadaniem, kupionym w sklepiku. Sięgnęła po wcześnie przygotowane słodkie łakocie. 
        — Widzę, że lekcja hiszpańskiego się udała — zagadnął ją Aaron, zajadając się frytkami z duża ilością sosu. 
        — Było nudno — skwitowała, chwytając zbożowe ciasteczko. 
        — Mogłaś zapisać się na inne zajęcia skoro znasz hiszpański niemal perfekcyjnie — mruknął Nathan, którzy rozglądał się po stołówce wyraźnie kogoś poszukując, jednak jego wysiłki okazały się bez owocne, gdy ponownie odwrócił się i spojrzał na młodą Bennington. 
        — Jakoś nie miałam ochoty zaczynać wszystkiego od początku. 
        — Dziewczyny znowu czytacie ten szmatławiec — westchnął zrezygnowany brunet, przyglądając okładkę tabloidu, który zaczytała się jego dziewczyna oraz jej najlepsza koleżanka. 
        — Aaron, skarbie bądź taki miły i się zamknij — skarciła go chłodnym głosem Aleksandra. 
        — Powiało chłodem — zaśmiała się szatynka, zwracając uwagę męskiej części ich grupy. 
        — Chyba mi nie powiesz, że czytasz takie bzdety — wskazał na magazyn ich znajomych. 
        — Nie, przecież oni wypisują tam istne głupoty! Kto to wierzy? 
        — Jedna normalna — stwierdził Nathan wnosząc ku rozbawieniu swojej nowej przyjaciółki. 
        — Znowu się rozpisują na temat Shinody — odezwała się Selena, odnajdując jeden z nagłówków na kolorowej gazecie. 
        — Co tym razem? — spytała lekko znudzonym głosem Julia, jakoś nie przejmując się kolejnym artykułem o jej przyjacielu. 
        — Doszukują się wciąż przyczyn jego rozwodu ze Smith — wyjaśniła spokojnie, odkładając magazyn na blat kolorowego stolika i spoglądając na przyjaciół — Właściwie, kiedy oni się rozwiedli? 
        — Nie mam pojęcia — przyznał Aaron, a jego przyjaciele również mieli nieco ogłupiałe miny. 
        — Dwa lata temu — rzuciła osiemnastolatka, jakby bez zainteresowania, uniosła wzrok, gdy poczuła spojrzenia swoich kolegów na sobie. Przebiegła spojrzeniem po ich zdumionych twarzach, uświadamiając sobie, sprawę z własnej głupoty. Miała wrażenie, że brunetka miała ochotę prześwietlić ją rentgenem i dowiedzieć się skąd wie o takich drobiazgach. Musiała z tego jakoś wybrnąć, by nie pokazać po sobie, że zna bliżej muzyków Linkin Park. 
        — Pisało w jednym artykule internetowym. Nie czytaliście? — zdumiała się, starając się być wiarygodna. 
        Ucieszyła się, gdy przyjaciele po dłuższej chwili spoglądania na nią, nie zadawali jej więcej pytań. Powróciły do tematu, jednak ona nie wdawała się w dyskusje na temat czemu to znany raper zespołu rockowego postanowił rozwieść się ze swoją idealną partnerką. Znała zbyt dobrze prawdę o nieudanym i pełnym kłamstw małżeństwem Shinodów, jeśli miała być szczera nie zazdrościła Michaelowi gdy tabloidu wciąż nie znudził się temat jego związku z Taylor. Źle zniósł sprawę sądową i chodź po wielu miesiącach zdołał otrząsnąć się po tych nieco traumatycznych przeżyciach miewał chwile upadków a ciekawości wstrętnych dziennikarzy wcale mu nie pomagały lecz przypominały o chwilach spędzone z wieloletnią dziewczyną. 
        — Julio co o tym myślisz? — wyrwała się ze swoich myśli, gdy usłyszała pytanie padające z ust Seleny. 
        — O czym? — spytała zdziwiona, marszcząc czoło. 
        Rzuciła w nią magazyn z otwartym artykułem, gdy tylko spojrzała na tytuł, odrzuciła go na środek, brakiem zaciekawienia na temat soczystego tematu pisanego w jakim pisemku z najmniejszej półki. 
        — Selena znajdź jakiś ciekawszy temat, a nie doszukuj się w jakiś tanim szmatławcu czemu Mike Shinoda się rozwiódł — mruknęła, podnosząc się ze stolika, wyrzucając torebkę po ciastkach do najbliższego śmietnika. 
        — Nie ciekawi cię to? — dobiegła do niej, w pośpiechu chwytając swój tablet gdzie rysowała najnowszy projekt sukienki. 
        — Szczerze? Ani trochę — przecisnęła się między sporą grupką uczniów, podchodząc do szafki. 
            — Ale… — chciała kontynuować temat, umilkła pod twardym spojrzeniem nowej przyjaciółki. 
        — Selena mam ciekawsze tematy niż siedzenie i myślenia na temat takich błahostek — wyjęła potrzebne książki na kolejną lekcję chowając je do czerwonej torby. 
        Zamknęła metalowe drzwiczki szafki, ściskając w piersi swój ulubiony szkicownik, wypełniony wieloma rysunkami. Przysiadła na wolnej ławce opierając się o kamienny słup, podkuliła nogi, układając jasny zeszyt na swoich udach. Otworzyła notes na stronie w ułamkiem sceny, która przedstawiała historie, którą tworzyła w formie scenek nakreślonych na kartkach papieru. Opowieść, która układała się w jej umyśle, chciała przelać na formę rysunkową. Nie sądziła że kiedykolwiek, że zdecyduje się na formę komiksu gdzie była zmuszona do malowania tych samych postaci w różnych aspektach opowieści, sunąć po losach ich wspólnej drogi. Wszystkie mangowe ujęcia nieco sprawiały jej trudności, ale świetnie się bawiła przy ich tworzeniu. Podczas ostatniej lekcji z Mike’m pokazała mu fragment tworzonego przez siebie komiksu, stwierdził zabawnie, że nigdy by nie pomyślał, że zacznie tworzyć animę, gdyż zarzekała się, że jej specjalnością są jedynie portrety i malunki martwej natury. Zachęcona na ich pierwszych wspólnych zajęciach próbowała ciekawych motywów, o których czasami sam Shinoda nie pracował. 
        Zamknęła notatnik, gdy rozbrzmiał dzwonek na kolejną lekcje, wrzuciła go do wnętrza torby, chwytając książkę służącą za podręcznik. Nie rozumiała czemu mieli go nosić skoro na zajęciach z rysunku stali głównie przy sztalugach i odrysowali każdy element umieszczonego na stoliku przedmiotu, co stawało się to dla niej męczące. Nie znosiła monotonii. Nie lubiła czego przerysować, bo czuła, że stać ją zupełnie na coś innego, śmiało mogła namalować coś z wyobraźni. Burknęła ciche powitanie w stronę starszej nauczycielki, która przechadzała się po klasie, rozkładając kolejne płótna do pracy. Przysiadła na jednym z wolnych krzeseł, opierając plecak o krzesła, obserwując wpływających do pomieszczenia uczniów. 


Zdania hiszpańskie 

– Julia, ¿crees que la música es un elemento importante en el mundo moderno? – Julio, czy uważasz że muzyka jest ważnym elementem we współczesnym świecie? 

– La música es siempre un elemento clave para la existencia de cada ser humano, puede parecer un comportamiento erróneo o meditación de esta manera, sin embargo, desde el comienzo de la historia, las personas han sido acompañadas por instrumentos musicales, creando música en un todo coherente. Es una forma en que podemos expresar nuestras emociones, reflejar lo que estamos pensando en este momento, muestra lo que está escondido dentro de nuestro corazón, profundamente oculto. También se convierte en una forma de relajarse después de un día duro. – Muzyka zawsze stanowi kluczowy element dla egzystencji każdego człowieka, może wydawać się to nieco błędnym postępowaniem czy też rozmyśleniem o tym w taki sposób, jednak człowiekowi od samego zarania dziejów towarzyszyły instrumenty muzyczne, tworzą muzykę w jedną spójną całość. Jest sposobem, w którym możemy wyrazić swoje emocje, oddać to, o czym w tym momencie rozmyślamy, pokazuje to, co jest ukryte wewnątrz naszego serca, skryte głęboko. Staje się również sposobem na zrelaksowanie się po ciężkim dniu. 

– Siempre he pensado que obtener inspiración de los artistas que nos han llegado a amar es importante. Al menos esa es mi opinión – Zawsze uważałam, że czerpanie inspiracji od wykonawców, których pokochaliśmy, jest ważne istotne. Przynajmniej jest taka moja opinia. 

– ¡No quiero vivir sin música! – Ja bez muzyki nie chce żyć! 

– Perfectamente Julio! – Doskonale Julio! 

– Buenos días – Dzień Dobry 

No comments:

Post a Comment