Sunday, July 26, 2020

I 15 — POZWÓL MI POZOSTAĆ SOBĄ

        Przyjrzała się z uwagą obrysowi postaci przykutej żelaznymi więzami. Dłonie i stopy oplatały ciężki mosiądz, brak tła nieco psuł efekt uwięzionego w więzach człowieka. Nie mogła powiedzieć czemu malunek, który zdecydowała się narysować, nabrał nieco mrocznych klimatów. Potrafiła interpretować swoje malunki, jednak tym razem było coś zupełnie innego, chęć rysowania w czerni pozwoliło jej się wyciszyć i uspokoić myśli. 
        Za namową Michaela starła się bawić różnymi stylami, lecz dziś nie chciała eksperymentować w sztuce i wybrać narzędzia, w których czuła się najlepiej. Paletka kilkunastu kolorowych kredek spoczywało w przyozdobionym przez nią pudełku. Dobór kolorystyczny jednak wybrała w chłodnych i mrocznych odcieniach, skryła plakietki z ciepłymi barwami, pozostawiając jedynie barwy cieliste. Dźwięk utworu Thank You For Loving Me gruby Bon Jovi rozbrzmiewał w salonie, pozwalając, by jej uwagę pochłonęło małe dzieło. Wiele osób uważało, że podczas rysowania czy pisania, artyści czy pisarze potrzebują ciszy i spokoju, w jej przypadku to nie zawsze działało. Nie znosiła ogarniającej jej ciszy, która ją otaczała. Jedna z wielu list piosenek musiała lecieć w tle, nadając klimatu. 
        Pochłonięta pracą nie zauważyła szóstki mężczyzn w progu salonu. Spojrzeli po sobie, posyłając sobie lekkie uśmiechy zadowoleni, że mogli ją zobaczyć. Chester był przekonany, że jak w każdy czwartek jego siostra będzie w szkole językowej. Zaskoczył go jej widok w mieszkaniu, bo nie opuściła żadnych zajęć od pierwszego spotkania z jej klasą. Michael cichym krokiem zbliżył się do niej, zakrywając oczy dłonią. Poruszyła się niespokojnie, pod jego dotykiem, nachylił się, szeptając jej cicho do ucha: 
        — Nad czym pracuje moja ulubiona artystka? — wypuściła kolorowy ołówek z dłoni. 
        Odsłonił jej jasne tęczówki gdy spojrzała przez ramię, napotykając jego rozbawione spojrzenie. 
        — Mike nie rób tego drugim razem! — ostrzegła chłodnym głosem, pozwoliła się jednak przytulić. 
        Podniosła wzrok, znad jego barku, z uwagą przyglądając się muzyką stojącym w przejściu. Kącik jej ust uniósł się ku górze, gdy dostrzegła zmęczonego, ale szczęśliwego brata. Wydostała się z objęć rapera, pognałaby go przywitać. 
        — Nie sądziłam, że się za tobą tak stęsknię — powiedziała, wtulając się w jego ramiona. 
        — Ja również — odpowiedział cicho, odsuwając ją lekko od siebie, przyglądając się z uwagą — Czemu nie jesteś na lekcji hiszpańskiego? 
        — Instruktor się rozchorował i w ostatniej chwili odwołali nam zajęcia — wyjaśniła, czując subtelny dotyk dłoni Brada. 
        Przywitała się z grupą mężczyzn, rozsiedli się na miękkich skórzanych kanapach. Skryła wszystkie przybory i bloki, jakich używała, odkładając ją na jedną z komód, jednak zaciekawienie Mike’a i Joe co do malunku nie pozwolił jej go odłożyć. Hahn z uwagą przyglądał się niedokończonemu rysunkowi, który pomimo swojej wczesnej fazy napierał wizji, jaką chciała osiągnąć. 
        — Czemu akurat łańcuchy — zainteresował się Koreańczyk, przyglądając się Julii, która wróciła do salonu ze słyną meksykańską przekąską, którą wczoraj przygotowała. 
        — Nie jestem ci w stanie odpowiedź — mruknęła, odkładając sok pomarańczy na stół — Opowiem wam o każdym rysunku jaki stworze, ale o nim nie jestem w stanie powiedzieć, ten powstał spontanicznie, bez wcześniejszych pomysłów, jednocześnie dopiero zaczęłam go rysować, więc nie przypomina efektu, jaki zamierzam osiągnąć — opowiadała spokojnie, gdy malunek przejął Shinoda. 
        — Powiem ci, że zapowiada się ciekawie. 
        — Jak pozwolicie mi go dokończyć to ci go podaruje, jeśli będziesz nadal zainteresowany — spojrzała na Joe, który uśmiechnął się na jej słowa i z chęcią przyjął jej pomysł. 
        — Oczywiście, jeśli Mike nie uzna, że mam coś zmienić — stwierdziła z rozbawieniem, a uwagę wszystkich przykuł lider, który pełen skupiania przyglądał się małemu dziełu. 
        — Na razie nie jestem w stanie ci powiedzieć, co mogłabyś poprawić, bo tylko ty wiesz jaki efekt wizualny będzie ostateczny — odłożył kartkę na blat stolika, chwytając szklankę soku ze świeżych owoców. 
        — Nie zajmujmy się jednak tym, co robiłaś, by zabić czas — podjęła temat — Powiecie mi jak tam występ? — zagadnęła muzyków. 
        Spędzili wieczór na rozmowach i opowieściach chłopaków o przeżyciach z poprzedniej nocy. Julia z trudem ukryła rozczarowanie, które w nią wstąpiło, gdy zobaczyła ich występ w telewizji. Jednak potrafiła być wyrozumiała. Cieszył ją fakt, że mogła uczestniczyć w koncercie jednej ze swoich ulubionych grup, nawet jeśli tego się nie spodziewała. Niezwykłe miły uczynek ze strony Michaela, który podarował jej odrobiny szczęścia, poznając z członkami grupy hardcorowego zespołu. 
    
        Mike Shinoda zszedł wolnym krokiem, po stopniach swojego mieszkania. Stłumił ziewnięcie zasłaniając usta dłonią. Noc spędzona przy komputerze gdy, skupiał się na pracy nad kolejnym utworem w domowym studiu była niezwykle męcząca. Świadomość, że nie spał kolejne dni, wprawiały go w dość podły nastrój, jednak chęci do tworzenia kolejnych utwór była zbyt wielka by mógł spokojnie zmrużyć oko. Wiedział, że gdyby jego znajomi dowiedzieli się o jego wieczornych eskapadach nie byli by zadowoleni. Bywały jednak dni, gdy nie mógł wpaść w objęcia króla snów, gdy wiele pomysłów chodziło po jego głowie. Chwycił biały kubek, stawiając wodę do ekspresu. Aromat kawy karmelowej był dla niego ratunkiem w tym dniu. Zaparzył świeżych ziaren kofeiny, przyjemny aromat uniósł się w powietrzu. Niespodziewanie usłyszał cichy pisk. Jako muzyk był niezwykle wyczulony na dźwięki z otaczającego go świata. Była to taka cicha barwa, że praktycznie niesłyszalna. Przystanął przez chwile upewniając się czy to jego umysł nie robił sobie z niego okrutnych dowcipów, spowodowane wyczerpaniem. Przekonany, że skowyt był wytworem jego wyobraźni chciał się oddalić lecz ciche szczekanie powtórzyło się. Odłożył szklankę z gorącym napojem, rozglądając się uważnie. Szczekanie ponownie się powtórzył, a on był pewien, że to nie tylko gierki jego umysłu. Zatrzymał się szukając źródła dźwięku, wiedziony cichym głosem, podszedł w stronę drzwi frontowych. Otworzył ciemne skrzydło, spuścił wzrok, gdy cichy skowyt otulił jego skołatane zmysły. Na ciemnej wycieraczce siedział maleńki pies, jego sierść pokrywał brud i krew. Nie mógł nie zauważyć, że siedział z trudem na tylnych łapach, a czerwona ciecz skapywała na jasny bruk. Pies spoglądał na niego jasnymi oczami, jego błękitne spojrzenie wypełnione było nadzieją. Nie mógł przejść obojętnie wokół tego szczeniaka. Wydawał mu się, że ma zaledwie kilka tygodni, ale ranny na jego ciele były głębokie i dotkliwe. Ukucnął przy maluchu a ten przekrzywił lep gdy posłał mu ciepły uśmiech. 
        — Cześć, skąd tu się wiozłeś? — szczeniak spoglądał na niego uważnie, szczerze zainteresowany jak postąpi. Wiedział, że gdy zrobi zły krok pies przestraszy się i ucieknie a tego wolał uniknąć. 
        — Nie bój się — mówił spokojnym głosem, wysunął dłoń by zachęcić go by się do niego zbliżył, jego czujne spojrzenie obserwowało go przez moment. 
        Wyczul jednak opanowanie, które otaczało mężczyznę z ufnością podbiegł do niego jakby nie wyczuwając zagrożenia z jego strony. Mike delikatnie go pogłaskał widział że pies mu zaufał. Ściągnął swoją ciemną bluzę okrywając zziębniętego szczeniaka. Spacer w chłodną noc nieco go ochłodziło, czul przez ciemny materiał jak drży jednak ciepło któremu zaoferowano sprawiło że wtulił się chętnie w ciepły materiał bluzy. Nie mógł go tak zostawić i musiał się zaopiekować bezbronnym zwierzakiem. Jednak nie miał pojęcia co robić. Potrzebował go nakarmić i zabrać do weterynarza. Jednak nigdy nie miał psa w swoim domu, co nieco utrudniało sprawę był fakt że dziś miał jechać na zakupy. Sięgnął po telefon wybierając numer przyjaciela. Miał nadzieje, że Chester zdoła mu pomóc. Bennington od dwóch lat opiekował się Aniką i nieco lepiej znał się na psach. On sam nigdy nie miał czworonożnego przyjaciela. Z westchnieniem czekał aż kolega podniesie telefon, lecz gdy usłyszał szósty sygnał rozłączył się zawiedziony. Z nadzieją wybrał numer jego siostry, nie był pewny czy odbierze, bo dobrze wiedział, że o tak wczesnej porze jeszcze śpi. Gdy rozbrzmiał trzeci sygnał usłyszał głos Chestera: 
        — Cześć Mike — przywitał się wesołym głosem. 
        — Chester? — spytał lekko zdumiony.
        — Zaskoczony — zagadnął z radością w głosie — Podwędziłem młodej telefon — dodał żartobliwie, gdy po drugiej stronie rozbrzmiał krzyk nastolatki. 
        — Stary dzwoniłem do ciebie. 
        — Zostawiłem komórkę w sypialni — wyjaśnił umykając przez siostrą do pokoju dziennego. 
        — Potrzebuje pomocy — oznajmił. 
        Skupił swoje spojrzenia na psie, który odnalazł wygodne miejsce na jego udach, pozwalając sobie, by ułożyć się wygodnie.
        — Poczekaj — powiedział jedynie — Julio, zaczekaj — krzyknął do siostry — Mike czegoś potrzebuje. 
        — Powiedz mu, żeby się śpieszył, bo musimy rachunki wyrównać — rozbawiły go słowa nastolatki. 
        — Mów! 
        Zwrócił się ponownie do przyjaciela, gdy osiemnastolatka stanęła przy jego boku, ze złością wymalowaną na twarzy. 
        — Znalazłem przed momentem szczeniaka na progu drzwi… 
        — Nie wiesz co dalej zrobić — dodał umiejętnie odczytując jego prośbę. 
        — Można tak powiedzieć — wyjaśnił. 
        — Zaraz przyjdę i zabiorę trochę jedzenia dla zwierząt. Założę się że nie masz w ogóle takich rzeczy — dodał. 
        Odłożył telefon, gdy przyjaciel zakończył połączenie. Długo nie musiał czekać aż rodzeństwo zjawiło się na progu jego domu. 
        — Mogę go zobaczyć? — zagadnęła go Julia, gdy wpuścił ich do mieszkania. 
        — Oczywiście. 
        Odsunął bluzę, którą okrył zwierzaka było mu nieco cieplej. Przymknął powieki rozkoszując się ciepłem i przyjaznym dotykiem muzyka, czuł się dobrze w jego ramionach. Niechętnie otworzył jasne ślepaka przyglądając się nowym osobą które mu towarzyszyły. 
        — Mogę — nie musiała kończyć sensu wypowiedzi, bo Michael zrozumiał co zamierzała. 
        Podał jej delikatnie zwierzaka przystając obok Chestera. Nastolatka przysiadła na kanapie przyglądając się uważnie szczeniakowi. Niechęć, która była widoczna w jego oczach szybko zniknęła gdy poczuł jak licealistka delikatnie głaszcze go po główce. 
        — Jak go znalazłeś? — uniosła głowę, spoglądając Mike’owi w oczy. 
        — Można powiedzieć że to on mnie odnalazł — odparł spokojnie — Siedział przed moim domem więc zabrałem go do środka — przybliżył nieco wydarzenia sprzed kilku minut, obserwując uważnie szczeniaka, który leżał na kolanach młodej Bennington — Musiał chodzić przez całą noc, bo jest potwornie zziębnięty, przypuszczam, że ma też złamaną łapę utykał na nią a co bardziej mnie zaniepokoiło to krew — dopowiedział czując spojrzenia Chestera i jego siostry na sobie. 
        — Musisz zabrać go do weterynarza — piosenkarz pojawił się w salonie z miską wody — Potrzebujesz opinii specjalisty, a jeśli jest zraniony będzie potrzebował opatrunku — dopowiedział, gdy Julia położyła psa obok miski, widząc coś czego mógłby się napić chętnie podszedł. 
        — Rozumiem — skinął głową. 
        — Zadzwonię do klinki gdzie zabieram Anike, spytam, czy zgodzą się przyjąć tego malca, ale jestem przekonany, że się zgodzą — wyciągnął z wnętrza kieszeni jasny telefon. Odszedł do kuchni, by móc spokojnie porozmawiać. 
        — Co zamierzasz teraz zrobić? — zagadnęła go przyjaciółka, gdy podała zgubie ulubioną karmę ich suczki. 
        — Najpierw chce wiedzieć, że wszystko z nim dobrze, potem zobaczę jak potoczą się sprawy dalej — westchnął cicho. 
        Starszy z mężczyzn wrócił chwile po rozmowie z weterynarzem, mając dobre wieści. Lekarz zgodził się przyjąć malca i to w każdym momencie. 
        Weszli do klinki godzinę później, pies chętnie wtulił się ponownie w ramionach muzyka, który nie pozwolił mu chodzić samotnie po ulicach metropolii. Chęć snu była ogromna jednak nie mogli dać mu zasnąć na badania. Wszedł do gabinetu a młody lekarz powitał ich przyjaznym uśmiechem. 
        — Zapewne pan Michael? — zaczął doktor w roboczym ubraniu. 
        — Tak. 
        — Może pan mi pokazać naszego pacjenta — spytał podchodząc do jednego ze stołów. 
        Shinoda zbliżył się do młodego lekarza, odsuwając od siebie psa. Położył go ostrożnie na podwyższeniu, pozwalając zbadać szczeniaka. 
        — Mogę powiedzieć, że jest bardzo zziębnięty — mówić, gdy zaczął przyglądając się z uwagą psu — Husky syberyjskie są bardzo odporne na mróz jednak to dopiero sześciotygodniowy szczeniak więc nie rozwinął się dobrze — kontynuując badania wyjaśnił że pies miał wiele ran od potłuczeń. Łapa, z której wyciekała szkarłatna ciecz była złamana w dwóch miejscach. Uruchomił złamaną kończynę wcześniej obywając go z brudu jaki na sobie nosił. 
        — Proszę zgłosić się do mnie za trzy tygodnie, zdejmiemy szynę i ocenimy stan małego — wręczył mu kilka dokumentów z wynikami badań. 
        Michael odebrał papiery od lekarza, a mały pacjent zadowolony był w ramionach nastolatki, która nie mogła powstrzymać spojrzenia od czworonoga. 
        — Pańska dziewczyna jest zachwycona psem — skomentował doktor. 
        — Nie jesteśmy razem, to moja przyjaciółka — wyjaśnił widząc pytające spojrzenie starszego mężczyzny. 
        — Julia jest moją siostrą — dopowiedział Chester, który wszedł do gabinetu. 
        — Nie wspomniał mi pan o tak bliskiej rodzinie — spojrzenie swoich jasnych tęczówek skierował, na muzyka którego widywał na badaniach wraz z jego suczką. 
        — Długa historia — machnął jedynie dłonią. 
        — Rozumiem. Mam nadzieje, że z Aniką wszystko dobrze? 
        — Nigdy nie widziałam szczęśliwszego psa — wtrąciła się nastolatka. 
        — Szczególności, że to twoja ulubiona przyjaciółka — zażartował jej brat. 
        — Uwielbiam ją, ale to nie znaczy, że nie mam ludzkich przyjaciół — zastrzegła sobie — Pamiętaj, że musimy poważnie sobie porozmawiać po powrocie do domu. 
        — Wyluzuj młoda, to był tylko żart — wolnym korkiem opuścili mury kamienicy ruszając na parking. 
        — Przez te twoje dowcipy całe łóżko mam zalane. Wciąż swojego zdania nie zmieniłam — jej głos przybrał nieco groźny ton. 
        — Dobra zrobię to tylko już się uspokój. 
        Brunet przyglądał się tej wymianie zdań z nieukrywanym rozbawieniem. Nie musiał pytać, by zrozumieć, że Chester znów znalazł ciekawy sposób, by ściągnąć siostrę z łóżka. Ostatnimi tygodniami stało się to jego codziennością, by w jakiś sposób nie dokuczyć siostrze. Jednak przeważnie nie sprzeczali się żywo na temat żartów, jakie lubili sobie robić. 


Czas mijał nieubłaganie, Jay pod opieką muzyka stawał się coraz silniejszy, a zraniona łapa goiła się coraz bardziej. Po czasie dowiedział się, że husky został porzucony, gdy rozwiesił ogłoszenia informujące, że odnalazł sześciotygodniowego szczeniaka na progu swoich drzwi. Z rozmów z sąsiadką byłych właścicieli dowiedział się, że rodzina zostawiła małego z powodu wyjazdu na wakacje. Nie chcąc zostawić go samego, postanowił, że przejmie nad nim opiekę i chodź wiedział, że nie będzie podczas wyjazdów w trasę to był gotowy zaoferować mu nowy dom. 

Julia zdała egzamin na prawo jazdy z pozytywnym wynikiem. Owszem popełniła błąd, jednak egzaminator był tak dobry, że przymknął oko na jej błąd, który sama dostrzegła i dał jej uprawnienia do kierowania pojazdami mechanicznymi. Obawiała się, że może go nie otrzymać, stres, który jej towarzyszył był według Chestera nieuzasadniony, bo wierzył w swoją siostrę. Wsparcie, jakie od niego otrzymała, było niezwykle budujące, a ona czuła, że jak w nikim innym mogła liczyć zawsze na dobrą radę od starszego brata. Pomimo ich sprzeczek bardzo ceniła sobie jego zdanie i uwagi, jakie jej oferował. Czuła w nim oparcie, którego tak jej brakowało przez wiele lat. Wiedziała jedno, nie chciała go opuszczać, chodź, wyjawiła mu swoje obiekcie podczas jednego ze spotkań w sierocińcu one zniknęły i cieszyła się wspólnym życiem z muzykiem. 



Chodziła niespokojnie po jasnych panelach swojej sypialni. Za dwa dni rozpoczynała się szkoła, a nią zaczęły targach wątpliwości. Bała się powrotu w szkolne mury, bo wiele wydarzyło się przez te dwa miesiące, a zwłaszcza odzyskanie brata wprawiało ją w zakłopotanie. Obawiała się pytań o swoich rodziców czy rodzeństwo, martwiła się co miała by odpowiedzieć. W poprzednich placówkach uczniowie z jej klasy mieli świadomość, że wychowywała się w domu dziecka i nie ma żadnych krewnych i nawet pytania osób, które znały bardziej grupę Linkin Park o jej potencjalne pokrewieństwo z Chesterem zawsze wyprowadzała ich z błędu, uświadamiając dobrze im znany fakt. Westchnęła zrezygnowana, opuszczając pokój. Zeszła po jasnych stopniach z nadzieją, że odnajdzie młodego muzyka w pokoju dziennym. Jednak nie zastała go oglądającego go rozgrywki jego ulubionej drużyny futbolowej. 

Weszła na taras z nadzieją, że go znajdzie, nie myliła się, gdy dostrzegła go siedzącego go na skraju basenu. Ocień wody przybrał nieco fioletową barwę. Ciepły blask lampek basenowych oświetlał pogrążony w mroku ogród. 

— Chester? — usiadła przy nim zanurzając stopy w ciepłych odmętach wody. 

— Co się stało maleńka? — obdarował ją ciepłym uśmiechem, otaczając ramieniem. 

Uwielbiała takie chwile, gdy mogli w ciszy i spokoju spędzić czas razem, rozmawiając nie tylko na poważne tematy, ale również i nieco zabawne. Podobało jej się jak do niej mówił. Wyszło to dość niespodziewanie, ale lubiła określenia, jakie padały z jego ust. Wydawać się mogło to dziwne, ale dla nich było to naturalne. 

— Możemy porozmawiać? 

— Co cię męczy? — widząc jej zasmucony wyraz twarzy, przybrał poważną minę. 

— Martwię się powrotem do szkoły — wyjaśniła spokojnie, wpatrując się w miliony gwiazd rozjaśniających niebo. 

— Chodzi o nazwisko, prawda? — spuściła wzrok, delikatnie kiwając głową. 

— W poprzednim liceum, nie stanowiło to problemu, bo wszyscy wiedzieli, że jestem z domu dziecka, teraz jest zupełnie inaczej i nie wiem jak postąpić — wyjawiła targające ją od wielu dni myśli i wiedziała, że może podzielić się z nimi swoimi obiekcjami. 

— Wiem, że nie jest to łatwa decyzja Julio — zaczął cicho — Dyrektorka twojej szkoły wie o naszym pokrewieństwie i zachowa dyskrecje, bo ją poprosiłem by na ciebie uważała. Nie chce wpływać na twoją decyzję i co powiesz swoim nowym znajomym — delikatnie ujął jej dłoń, wiedząc, że to ją uspokaja — Również nie chce byś wypierała się rodziny którą odzyskałaś. Wiem jak zależy ci na mojej opinii ale tutaj nie jestem ci w stanie pomóc. Mogę ci jedynie doradzić jak możesz postąpić, jednak to ty będziesz musiała z nimi rozmawiać. 

— Co uważasz, że powinnam zrobić? 

— Jedyne co mogę ci doradzić to byś powiedziała że mieszkasz z bratem bo twoi rodzice cię opuścili. Zakończ temat na tym stwierdzeniu. 

— Będą się dopytywać — zauważyła. 

— Ludzie bywają ciekawi, a najbardziej interesuje ich życie osób publicznych. Nie mogę ci obiecać, że nie będą pytać, bo jest to nikła szansa. Jeśli nie chcesz by wiedzieli że jesteśmy rodzeństwem, to powiedz, że przeniosłaś się do rodziny do Los Angeles, jednak nie jesteś osobą, która lubi rozmawiać na ten temat. Należysz do osób skrytych więc łatwo będzie ci zamykać temat gdy tego będziesz potrzebować. Nie chce wpływać na twoje słowa, bo wierzę, że sobie poradzisz i znajdziesz rozwiązanie z tej sprawy. 

— Naprawdę tak sądzisz. 

— Oczywiście zawsze będę w ciebie wierzył. Pomogę ci zawsze, ale nie będę przy tobie zawsze, musisz radzić sobie sama w pewnych sytuacjach. 

— Cenie sobie twoje rady, dobrze wiem jak postąpić w różnych sytuacjach, ale ta jest dla mnie nieco kłopotliwa — westchnęła cicho, delikatnie poruszając nogami pod taflą wody. 

— Domyśliłem się, ale jesteś mądrą i sprytną dziewczyną, dasz sobie radę — powiedział z dziarskim uśmiechem. 

— Dziękuje, że we mnie wierzysz — odpowiedziała obejmując go czule. 

— Jestem twoim bratem jak mógłbym ci nie pomóc. 

Roześmiała się pozwalając ponieść się wesołej atmosferze. 

— Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? — zagadnął ją w pewnej chwili. 

— Nigdy go nie zapomnę — roześmiała się cicho — Jak gdyby nic, stoi przede mną wokalista mojego ulubionego zespołu i oświadcza że jesteśmy rodzeństwem. Chester nie zdołam o tym zapomnieć — spojrzała w jego roześmiane oczy. 

— Życie bywa pełne zagadek — odpowiedział jedynie. 





No comments:

Post a Comment