Sunday, July 26, 2020

I 13 — MARZENIA SĄ CZĘŚCIĄ TWOJEGO ŻYCIA

        — Nie mogę uwierzyć, że zdobyłeś te bilety — mówiła z ekscytacją w głosie. 
        Spojrzała spod ciemnej czapeczki na wyraźnie szczęśliwego mężczyznę, od którego biło zadowolenia, że przyczynić się do chwil nie często widywanych przez nich. Widok uśmiechniętej nastolatki, był rzadkością i nie pozwalała sobie na wiele, by dać upust swoim emocją. Z przyjemnością patrzył jak uszczęśliwiona, mówiła o zbliżającym się koncercie niemal z płomienną pasją. 
        Długo zastanawiał się co mógłby jej podarować, głowił się co zrobić w jakiś sposób podziękować jej za ostatnie tygodnie, w których pozwoliła mu na nowo spojrzeć na świat, a ciemne barwy ponownie zabarwiły się żywymi odcieniach. Może nie zwracała na to uwagi, ale w niej również zaszły ogromne zmiany, choć ich do siebie nie dopuszczała. Zaczęła się zmieniać, co niezwykle ich radowało. 
        Zatrzymał pojazd gdy światła ulicznych lamp, przybrała barwę krwistej czerwieni. 
        — Sądziłam, że wyprzedali wszystkie wejściówki, a szczególnie pod sceną. Jak to zrobiłeś? — dziwiła się, a on tłumił narastający w jego piersi napad radości. 
        Intrygował ją fakt, zdobycia miejsc przy barierkach przez Michaela, pomimo że Rise Against nie był na tyle rozpoznawalni co zespół muzyka, to cieszyli się swoją własną widownią. W głównym stopniu przyczyniła się do tego ich ostatnia płyta. Zyskali na popularności, z czego niewątpliwie się cieszyła, była obecna przy tym zespole, odkąd Lucy zaciekawiła ją brzmieniami gitar elektrycznych i mocnych perkusyjnych bić. Grupa Tima McIlratha była jej również droga co muzyka Linkin Park. Nie mogła wyjść z podziwu, gdy Mike pojawił się u niej w mieszkaniu z dwoma biletami koncertu w Cricket Wireless Amphitheatre, co ją bardziej wprawiło w zdumienie, gdy przekazał jej również przepustkę umożliwiająca wejście za kulisy. 
        — Ma się znajomości i kontakty — uśmiechnął się tajemniczo, a ona dostrzegła błysk w jego ciemnym spojrzeniu. 
        Cieszyła go, że w jakiś sposób mógł ją uszczęśliwić, lubił patrzeć na jej radość, bo samo jej szczęście przywracała mu utracone kolory życia. Odnalazł w niej swoją bratnią duszę, pomimo jakich wieku ich dzielił, czuł, że zawsze siebie mogą przyjże i szczerze porozmawiać co ich męczy czy niepokoi. Wydawałoby się to surrealistyczne, że w tak młodej dziewczynie odnalazł jakąś utraconą cząstkę duszy. Nie chciał jednak rozmyślać wolał cieszyć się chwilami które mógł z nią spędzić. 
        Posłuchał rozmowę swoich kolegów zaledwie kilka dni wcześniej słyszał wyraźnie dotyczą się ich dyskusje na temat jego i Julii. Nie do końca pamiętaj jej treść jednak z tego co rozumiał cieszył ich fakt że on i licealistka tak pozytywnie na siebie oddziałują co najważniejsze w swojej obecności zdają się zapominać o trudach swojego życia problemach czy wątpliwościach. Musiał podzielić ich zdanie, bo przekazali jedynie prawdę, którą oni do siebie nie dopuszczali. 
        — Mike naprawdę nie lubię tajemnic, powiedz jak je zdobyłeś? — roześmiał się cicho, słysząc jej słowa pełne zaciekawienia, gdy przekroczyli granice Chula Vista. 
        — Wtedy to już nie będzie niespodzianką — pośpieszył z wyjaśnieniami. 
        Chciał by dowiedziała się co zaplanował po koncercie. Zdobyte kontakty w świecie muzyczny były bardzo przydatne, a zwłaszcza w tym momencie, gdy chciał poznać Julie ze swoim dobrym przyjacielem. 
        — Mike! — mruknęła zirytowana, poprawiając czarną czapkę z daszkiem, która wydawała mu się dziwnie znajoma. 
        Nie musiał długo rozmyślać, gdy uświadomił sobie, że zostawił ją u Benningtonów, nie mógł nie zauważyć, że jego przyjaciółkę poruszyła kreatywność twórcza, gdyż na ciemnym płótnie namalowała logo hardcorowego zespołu. Koszulka również zawierała namalowany ornament, który jak mógł zrozumieć, wyszła spod jej ręki. Rozmawiając dziś rano z Chesterem, nie mógł ukryć rozbawia gdy opowiadał mu o nocnych espadach jego siostry. Pełna energii, nie mogła zmrużyć oka dzisiejszej nocy. Odnalazła jego czapkę z daszkiem oraz koszulkę rysując malunki na ciemnych tkaninie. 
        — Dowiesz się po koncercie — odparł spokojnie, skręcając w jedną z bocznych uliczek. 
        — Wciąż mnie dziwi, że Chester poszedł tak szybko na kompromis odnośnie tego wyjazdu — odezwała się nagle przypominając sobie dyskusje z bratem. Nie sądziła, że tak szybko zgodzi się by spędziła z nim cały dzień i nawet powrót pod ciemną osłoną nocy wcale mu nie przeszkadzało. 
        — Myślisz, że on nie chodził na koncerty w twoim wieku? — odezwał się, spoglądając na nawigacje, by upewnić się jak długą drogę, jeszcze mają pokonać. Zadowolił go fakt, że za dwadzieścia minut znajdą się pod estradą. 
        — Wiem, że chodził, bo sam mi opowiadał, ale bardziej zastanawia mnie fakt… 
        — Zgodził się byś ze mną pojechała. Czy to masz na myśli? 
        — Muszę przyznać, że tak — powiedziała nieco ośmielona jego słowami i w jak prosty sposób przedstawił jej myśli. 
        — Wie, że może mi ufać. Znamy się od dziesięciu lat i jeśli coś by się stało. Nie pozwolę by stała ci się krzywda — spojrzała na niego z lekkim niedowierzaniem w oczach, jednak nie miała wątpliwości, by mu nie ufać. 
        Pokładała w nim wiele ufności w głębi serca bała się dnia gdy może stracić do niego zaufanie. Strach tkwił w jej sercu i chodź nie był w żaden sposób uzasadniony, obawiała się tej chwili. Michael spojrzał na nią, a cień lęku czaił się w jej czystym jak bezkresne fale oceanu spojrzenie. 
        — Nie masz się czego bać — ujął ją rękę w ciepłym uścisku, gdy zatrzymał się na jednym z ostatnich wolnych miejsc parkingowych — Obiecałem ci coś przed wyjazdem i słowa dotrzymam — dodał delikatnie pocierając jej dłoń. 
        Przyjemny dreszcz rozniósł się po jej ciele. Podniosła spojrzenie, spoglądając w jego ciemne hipnotyzujące spojrzenie. Uśmiechnęła się delikatnie wiedziona jego słowami pocieszenia. 
        — Idziemy? — spytał, widzieli jak do areny zmierzają kolejni fani zespołu by zdobyć jak najlepsze miejsca by móc podziwiać swoich idoli. 
        Chwycił jedną ze swoich ulubionych czapek, opuszczając samochód, odebrał okulary, które wręczyła mu Julia. Nie musieli się śpieszyć co pozwoliło im nie wyjeżdżać wczesnym rankiem z mieszkania. Wmieszali się w tum osób czekających na wejście na spotkanie z zespołem. Shinoda pomimo niespodzianki, którą planował po koncercie, wszedł ze swoją przyjaciółką w grono osób, które dyskutowały o zbliżającym się występnie gruby. 
        — Co powiesz, jeśli cię ktoś rozpozna? — zagadnęła go, gdy siedzieli w oczekiwaniu na godzinie wpuszczenia na stadion. 
        — Nie zamierzam dziś być gwiazdą rocka — odparł cicho, by tylko Julia go usłyszała, siadając na ziemi. 
        — Wybacz za moje pytanie, ale zawsze mnie to ciekawiło — odezwała się. 
        Spojrzała w dal, obserwując młodą dziewczynę, która żywo dyskutowała ze swoimi przyjaciółmi. Mogła śmiało powiedzieć, że była wiekiem zbliżonym do niej. Energiczna brunetka śmiała się z dowcipu kolegi, opierając się o ramię drobnej blondynki. 
        — Słucham? 
        — Czy to nie jest męczące, gdy fan podchodzi na środku ulicy, prosząc o autograf. Nie zrozum mnie źle, ale zawsze sądziłam, że to trochę kłopotliwe — odwróciła spojrzenie, czując jego przeszywający wzrok na sobie. 
        — Zależy wszystko od sytuacji i jak dana osoba się zachowuje. Jeśli wydaje mi się, że jest nieco napastliwa, to trochę mi się nie podoba, jednak nie jestem w stanie odmówić zdjęcia czy podpisania płyty. Pomimo wszystko lubię spotykać się z fanami, bo to najlepsza część tej pracy. 
        — A sądziłam, że nagrywanie piosenek — odezwała się nieco rozbawionym głosem. 
        — To również, ale miło jest wejść na scenę i zaśpiewać nowe utwory i zobaczyć reakcje naszych słuchaczy, to tylko nam mówi, że wykonaliśmy świetną robotę, ale również trzeba liczyć się z krytyką z ich strony czy opinią krytyków muzycznych. Jednak ja i chłopacy lubimy tworzyć zupełnie nowe niepowtarzalne dźwięki. Określają nas mianem zespołu rockowego, jednak do końca się z tym nie definiujemy, bo jak mogłam zauważyć, nie gramy czystego rocka. Mieszanie różnych styli muzycznych ciekawiło nas od początku naszej kariery i nawet, wtedy gdy zaczynaliśmy nagrywać nasze pierwsze dema, wiedzieliśmy, że nie chcemy iść w jednym danym kierunku. Nie jestem w stanie wyobrazić, by ktoś inny zastąpił któregoś z chłopaków. Gdy spotkałem się po raz pierwszy z Chesterem, wiedziałem, że to jego poszukiwaliśmy. Jest znakomitym wokalistą i jednym z moich bliskich przyjaciół. Nie zliczę ile razy, pomagaliśmy sobie nawzajem. Pokochałem go jak brata — wyznał. 
        Szczere słowa, które płynęły z jego serca, dotarły do niego mocniej, gdy zobaczył, uśmiech czający się na ustach osiemnastolatki. Widział po niej, że tak krótkiej znajomości między nią a Benningtonem wywiązała się wyjątkowa więź i chodź, nie powiedziała mu wprost, że go kocha, dobrze wiedział, że żywiła głębokie uczucia do muzyka. Potrafili się posprzeczać jak każde rodzeństwo, ale gdyby stało się coś albo Julii czy Chesterowi drugi pośpieszy z pomocą i zrobi wszystko by się ochronić nawzajem. Z przyjemnością przyglądał się im reakcja, co pozwalało mu wrócić do szczęśliwych wspomnień swojej młodości, do których wracał z niechęcią. Odsunął od siebie niechciane myśli, zwracając się do dziewczyny, która mu towarzyszyła. 
        Wyciągnęła telefon, który wibrował jej w małej torebce dobrze skrytej w ciemnym materiale koszulki. Przewiesiła koszule w ciemną kratę wokół pasa, zabierając ją na chłodny wieczór, gdy będą wracali z koncertu. Jej szczery uśmiech poszerzył się bardziej, dostrzegając zdjęcie swojego brata na ekranie telefonu. Nacisnęła zieloną słuchawkę, przykładając telefon do ucha. 
        — Cześć młoda jak tam? Dojechaliście na miejsce? — do jej uszu dotarł odgłos, głośnych rozmów. 
        Nie mogła jednak rozpoznać barw głosów mężczyzn, którzy towarzyszyli jej bratu, co ją lekko zdumiało, bo sądziła, że spędzi ten dzień z Kate, jak wspomniał jej podczas wczorajszej rozmowy. 
        — Tak, jesteśmy pod stadionem i czekamy — odpowiedziała, przyglądając się Michaelowi, który nucił cicho melodie. 
        — Zadzwoń, jak będziesz po spotkaniu. 
        — Jakim spotkaniu? — zdumiona spojrzała na lekko pogwizdującego rapera, w jego oczach widziała jedynie te samo odczucie, które towarzyszyło mu, gdy pytała o jego niespodziankę. 
        — Sądziłem, że ci powiedział, dobra, dowiesz się po występie — chciał szybko wyplątać z niezręcznej sytuacji, w którą wpadł, jednak jego siostra zrozumiała, że Mike wcielił jej brata w swój plan i oboje coś przed nią ukrywają — Na pewno się ucieszyć maleńka — dopowiedział, chcąc ukryć swoje zmieszanie. 
        — Chester mów lepiej, o czym Mike mi nie powiedział! 
        — Jeśli ci czegoś nie zdradził to znaczy że miał powód — powiedział stanowczym głosem. 
        — Wiesz, że nie przepadam jak się coś przede mną ukrywa! 
        — Musisz teraz do tego przywyknąć — roześmiał się, a ona wyczula złośliwość w jego głosie. 
        — Muszę go przepytać co wy przed de mną chcecie ukryć. 
        — Znając Mike’a, jestem skłonny do stwierdzenia, że niczego ci nie powie. 
        — Skąd możesz mieć pewność? 
        — Znam go kilka lat, poznałem go na tyle, by wiedzieć, że jak chce coś ukryć to nie powie chodź byś chciała zrobić mu krzywdę — szczera wypowiedź wokalisty nieco ją zmartwiła. 
        — Chyba jeszcze was na tyle nie poznałam — westchnęła cicho, czując przeszywające spojrzenie artysty na sobie. 
        — Zapewniam cię, że jeszcze przyjdzie na to czas — roześmiał się, słyszała jak odgłos bębnów, który towarzyszył w tle wokaliście umyka w oddali, musiał opuścić studia, by móc spotkanie rozmawiać. 
        — Dobrze to rozumiem Chazz, ale czasami czuje się dziwnie, jeśli coś przede mną zatajacie. Nie zrozum mnie źle każdy inny lubiłby niespodzianki na moim miejscu, ja za nimi nie przepadam — nie miała odwagi powiedzieć im co trapi jej serce, czemu żywi taki niepokój odnośnie do niekoniecznych niespodzianek. 
        — Nie masz powodu się tłumaczyć, a teraz lepiej kończ i idź się dobrze bawić — pragnął odwieść ją od smutku, nie chciał by się niepokoiła gdy miała możliwość zobaczenia swojego ukochanego zespołu. 
        — Do zobaczenia Chazz. 
        — Cześć maleńka. 
        Skryła głęboko telefon we wnętrzu kieszeni, lecz mieć na tyle możliwość uchwycenia go, gdy będzie pragnęła uwiecznić jakąś chwile. 
        Z utęsknieniem wyczekiwali godziny otwarcia bramy i wpuszczenie ich na spotkanie z zespołem. Godzinę przed wpuszczeniem fanów na stadion, Julia siedziała oparta o ramię Michaela, gdy on przeglądał jej rysunki, które naszkicowała dzień po jego wiadomości o biletach na dzisiejszy występ. 
        — Lubisz rysować autoportety? — zaciekawiony malunkami Tima, spojrzał na nią spod lekko przymrużonych powiek. 
        — Czuje się w nich najlepiej. Ołówki czy kredki to moje ulubione narzędzia malarskie — mruknęła czując ciepłą roznoszące się po jej policzkach. Gorące słońce otulały czekających widzów pod stadionem — Próbuje jednak innych technik, jak mi proponowałeś. 
        — Jak ci wychodzą? 
        — Nie ukrywam, że całkiem ciekawie, chodź podchodziłam do tego sceptycznie. Teraz rozumiem czemu tak mnie do tego zachęcałeś —ucieszył się słysząc jej słowa. 
         Uważał zawsze, że warto eksperymentować niezależnie co się robiło, w jakiej dziedzinie sztuki, muzyki czy literatury czuje się ktoś najlepiej powinien rozwijać swoje możliwości i pobudzać wyobraźnia starając się wykraczać, bo za ustalone normy. 
        — Nigdy nie lubiłem trzymać się ustalonych zasad — wyjaśnił, chowając rysunki do czarnej teczki oddając ją nastolatce. 
        — Widać to nie tylko w twoich pracach, ale także muzyce. Wytwórnia płytowa popełniłaby błąd, gdyby cię wyrzuciła z kapeli — mruknęła nawiązując do jednej z jego piosenek, w której wspomniał incydent. 
        — Chcieli to zrobić tylko, dlatego że uważali, że nie wyjdzie nam połączeniu nurtu hiphopowego z ostrym gitarowymi riffami. Co najważniejsze utwory, które śpiewałem wspólnie z Chesterem nie mają racji bytu. Widzieli wiele kapel, które próbowały iść tym schematem i nas od razu spisali na straty, chcieli dać szansę chłopakom a mnie pozwolić jedynie na granie na pianinie. 
        Wspomnienia z momentów sprzeczek z właścicielem wytwórni przyprawiła go o złość. Gdyby nie stanowcza postawa chłopaków i ich głębokiej przyjaźni postawili się szefom wytwórni co przyczyniło się do wydania ich debiutanckiego krążka. Zdobył uznanie w większym gronie, a oni mogli cieszyć się swoją pierwszą wygraną. Jedną z najlepszych statuetek branży muzycznej. Zawsze jednak stawiali swoich fanów na pierwszym miejscu i ich odbiór ciekawił ich najbardziej. 
        — Absurd! Chcieli cię zastąpić jakimś innym gogusiem, nie Mike, ja sobie nie jestem w stanie wyobrazić by ktoś inny pojawił się na twoje miejsce — uniosła się gwałtownie, odnajdując jego spojrzenie pełne ufności — Nie tylko dlatego, że bardzo cię lubię, ale nikt was nie zastąpi. Zdarzają się zespoły gdzie członkowie grupy odchodzą z jakiś powodów i ktoś inny ich ma zastąpić. W waszej grupie ja tego nie widzę. Jesteście nie tylko zżyci ze sobą jako przyjaciele, ale muzycy, chyba każdy podzieli moje zdanie, że inny skład zespołu nie wchodzi w grę — wiedziała jednak dobrze, że Michael wie o przypuszczeniach wielu ich fanów i nie musiała o tym wspominać, jednak oburzenie co do zachowania wytwórni spodobał natłok frustracji. 
        — Możesz byś spokojna, nie pozwolimy by coś rozwaliło nasz zespół. 
        Objął ją w talii, wolno przysuwając od swojego ciała. Julia obserwowała jak jedna z nastolatek która przygląda im się nieco zazdrosnym wzrokiem. Nie uszło jej uwadze, że Mike bardzo się do niej zbliżył. Nie czuła powodu, by się od niego odsuwać. Mogło się wydawać dziwne, ale w jego ramionach czuła się bezpiecznie jakby problemy znikały a ona była otoczona niewidzialną barierą która ją chroniła. 
        — Spójrz na tamtą dziewczynę — lekkim skinieniem głowy by licealistka nie zauważyła ich zainteresowania — Ona sądzi, że jesteśmy razem — zaśmiała się cicho. 
        — Nawet nas nie zna! — odparł, pomagając jej się podnieść, gdy dostrzegł zbliżający się ochroniarzy do bram. 
        — Mnie to po prostu bawi — odezwała się, poprawiając ramię torby, które osunęło się z jej ramię, gdy siedziała na ciepłym betonie. 
        — Wiem co masz na myśli. Matka wpoiła mi za młodu szacunek do dziewczyn. Nie jestem również osobą, która potrafiłaby się bezkarnie odnosić do kobiet. Mężczyźni, którzy uważają dziewczyny tylko za osobę, która powinna im służyć jak to nazywają lub mają jakieś prawo podnoszenia na nich ręki nie mają racji i powinni zastanowić się nad swoim grubiańskim zachowaniem. Pomimo w jaki sposób potraktowałam mnie Taylor nigdy nie odważyłem się podnieś na nią ręki chodź jej zdrady nie były dla mnie łatwe — mruknął nieco posępnie przypominając sobie chwile młodości i maleństwa z drobną brunetką. 
        — Prosiłam cię byś o niej nie mówił — szepnęła cicho, ściskając jego dłoń. 
        — Dobrze — odezwał się. 
        Pozwolił jednemu z mężczyzn przy bramkach założyć sobie bransoletkę ówcześnie pokazując mu bilet co wcześniej zrobiła Julia. Dołączyli do małej grupki, która wyczekiwała spotkania z zespołem, gdy ostatnia osoba została sprawdzona, jeden z ochroniarzy poprowadził ich na tył estrady. Dotarli na miejsce spotkania. Wiele osób czekało już w pomieszczeniu, trzymając w dłoniach albumy czy koszulki. Raper uśmiechnął się widząc ten widok, powracając do momentów, kiedy to on i jego koledzy rozdawali autografy, teraz mógł być po tej drugiej stronie. Uśmiechnął się na widok rozgadanych Principe’a i McIlratha, którzy weszli do pomieszczenia. Powitani głośnym aplauzem uśmiechnęli się ciepło, gdy w drzwiach zjawił się Brandon u boku Zacha. Rozstali się, by móc porozmawiać ze swoimi fanami. Cieszyła go radość nastolatki, gdyż mogła zdobyć podpisy swoich ulubionych wykonawców. Tim zbliżył się do niej a on wyczuł jej podekscytowanie, chodź starała się opanować ogarniającą ją radość nie potrafiła powstrzymać uśmiechu gdy pokazywała wokaliście swoje rysunki. 
        — To twój pierwszy koncert? — zagadnął ją McIlrath. 
        — Tak — odpowiedziała, odbierając od niego podpisany ich najnowszy album. 
        — Mam nadzieje, że będziesz się świetnie bawić — powiedział, gdy dziewczyna wręczyła mu swoje szkice — Cześć Mike — uśmiechnął się do muzyka który jej towarzyszył. Odwróciła się słysząc słowa szatyna. 
        — Później — powiedział cicho, dostrzegając jej zaskoczone spojrzenie. 
        — Zdecydowanie będę — ponownie zwróciła się do Tima. 
        — Porozmawiamy po koncercie — posłał jej delikatny uśmiech, odchodząc do dziewczyny stojącej tuż obok, nie zdążyła zapytać co miał na myśli, jednak jej spojrzenie powędrowała na Shinodę który uśmiechnął się niewinnie, delikatnie wzruszając ramionami. 
        — Możesz mi to wyjaśnić? — spytała, kiedy szli na swoje miejsca przy scenie, przechodząc między tłumem ludzi, którzy wyczekiwali z niecierpliwością koncertu. 
        — Tak. Znam chłopaków od jakiś dwóch lat. Spotkaliśmy się razem na jednej z tras. Oni promowali The Sufferer and The Witness my graliśmy kilka koncertów przed premierowych Minutes to Midnight ja również kończyłem koncertowanie z Fort Minor. Spotkaliśmy się na jakimś festiwalu. Głównie to Chester zagadał do Tima, tak się ułożył nam grafik, że graliśmy na tych samych imprezach, co umożliwiło nam nieco bliższe poznanie się z kapelą McIlratha. Ostatnio również myśleliśmy nad wspólną trasę jednak nam nie wyszło, bo oni wydają za dwa miesiące wydają Appeal to Reason a my dopiero weszliśmy do studia. Więc musimy odłożyć plany na inny termin – wyjaśnił spokojnie. 
        — Rozumiem — skinęła głową, teraz rozumiejąc nieco postępowanie Michaela. Czy czuła złość? Przez myśl jej by to nie przeszło. Cieszyła się, że spełnił jedno z jej marzeń, ale również pozwolił spotkać się na osobności z członkami kapeli. 
        Równo o wyznaczonej godzinie grupa wyszła na scenę, a skanowanie nazwy zespołu przez fanów nieco ją ogłuszył, jednak przyłączyła się do zabawy widząc że nawet Mike bawił się w gronie osób zgromadzonych w arenie. Nie mogła ukryć radości, gdy wraz z Timem śpiewała tak dobrze znane przeboje, ale również i te miej znane, lecz przez fanów zespołu tak ukochane. Gdy minęła godzina od rozpoczęcia występu wokalista chwycił podaną mu gitarę akustyczną. 
        — Ten utwór pragnę dedykować pewnej dziewczynie, która pozwoliła przywrócić jasne kolory życia — nie mogła oprzeć wrażeniu, że jego wzrok wodził w stronę gdzie stała wraz z Mike’m. 
        Rozbrzmiały bierze nuty Roadside piosenki, której miała na jej niesamowity wydźwięk a sama w sobie była niesamowicie emocjonalna. 
        Ostatnie nuty umilkły a ona czuła gromadzące się słone krople wody w kącikach jej oczu. Zamrugała szybko by pozbyć się ich. Nie lubiła okazywać emocji czy swojej słabości. Uważała, że granie silnej niezależnej dziewczyny pozwoli jej bardziej przetrwać w życiu co nie wątpliwie się sprawdzało. Występ zakończył się ostatnimi nutami Give It All. 
        Odczekali dłużą chwile, gdy fani opuszczali arenę po znakomitym koncercie. Nie sądziła, że będzie mieć okazję, by porozmawiać z chłopakami na osobności. Długo nie musieli czekać aż zespół się pojawi. Shinoda pozwolił jej by mogła przywitać się bardziej z resztą kapeli. Podszedł do Tima, który stał z boku. 
        — Jestem ci wdzięczny, że zgodziłeś się zagrać te piosenkę. 
        — Chodź nie planowaliśmy jej w zestawie, to miło było ją zagrać— powiedział z lekkością w głosie — Sam mnie o to prosiłeś, nie zgodziłbym się, gdybym cię nie znał jednak wiem jak to było dla ciebie ważne. 
        — W szczególności dla niej — spojrzał na Julie, która pomimo lekkiego stresu prowadziła żywą dyskusje z Zach'm Brandonem i Joe. 
        — Wybacz, że zapytam, ale widzę, że wiele dla ciebie znaczy? 
        — To prawda w ostatnim czasie, pomagała mi niejednokrotnie. Wyciągnęła mnie z najgorszego syfu, w jaki wpadłem — wyjaśnił. 
        — Chciałem się jej odwdzięczyć — Tim spojrzał na niego z nieukrywanym szczęściem. 
        — Po części tak — odparł krótko — Również dlatego, że wiem, jak lubi wasz zespół i chciała się być na waszym koncercie a nie miała ku temu okazji — uśmiechnął się, gdy dostrzegł zbliżający się muzyków oraz nastolatkę do nich. 
        — Co się stało? — zapytał Mike, widząc jej spojrzenie. 
        — Musiało się coś stać, zawsze przewidujesz najgorsze — mruknęła do niego — Nic, tylko zaproponowałam wspólne zdjęcie — niepewnie spojrzała na ciemnowłosego, który towarzyszył raperowi. 
        — Nie mam z tym problemu. Wydajesz się świetną osobą — odparł pogodnie. 
        — Mike skoro lubisz się tak bawić telefonem, będziesz tak miły i zrobisz zdjęcie? – zagadnęła go, podając mu komórkę. 
        — O mnie to już zapomniałaś — powiedział nieco oburzonym tonem. 
        — Dobrze wiesz, że z tobą mam już mnóstwo zdjęć — zażartowała, zaśmiała się widząc jego naglące spojrzenie – Nie śmiałabym zapomnieć o moim ulubionym raperze — dodała. 
        Oboje jednak lubi żartować i mogła wyczuć jego rozbawiony głos. Odebrał od niej telefon, wykonując jej prośbę. Godzinę później opuścili stadion, gdyż zespól musiał ruszać w drogę do kolejnego miasta, a oni musieli powoli wracać do Los Angeles. Zegary wybiły północ, kiedy przeszli przez bramy areny, kierując się do samochodu. Julia odwiązała koszulę, którą miała w pasie zarzucając sobie na ramiona. Noce były nieco chłodnawe. Zmęczę i pełna radości usiadła na miejscu pasażera czekając na muzyka, który musiał coś sprawdzić przy samochodzie. 
        — Możemy jechać — oznajmił wsiadając do samochodu, ówcześnie zamykając przednią klapę. Ustawił drogę do domu, odpalając silnik. 
        — Jak się podobało? — zagadnął ją, gdy jechali oświetlonymi uliczkami miasta. 
        — Było znakomicie — powiedziała pełna entuzjazmu i szczerej radości — Jak ci się odwdzięczę? 
        — Wystarczy, jeśli mi szczerze odpowiesz jak podobało ci się Roadside? — przetarła lekko zmęczone powieki, podniosła gwałtownie głowę, gdy dotarł do niej sens jego pytania. 
        — Dedykacja była dla mnie? — spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami a ona poczuła dziwne ukłucie euforii w sercu i czegoś, co nie była w stanie określić. Gdy spoglądała na lekko uśmiechniętego muzyka nie mogła wyjść z podziwu że tyle dla niej zrobił. 
        — Ale dlaczego? — spytała nagle, chcąc zrozumieć jego dobroć, nie miała pojęcia czym sobie zasłużyła na jego szczodrość. 
        — Chcesz wiedzieć czemu? — zatrzymał pojazd na poboczu, by móc z nią spokojnie pomówić. Odwrócił się do niej, by móc spojrzeć w głąb jej jasnych oczu — Pojawiłaś się niespodziewanie w moim życiu, gdy wszystkie mury, które budowałem przez wiele lat burzyły się. Życie sypało mi się pod nogami i nie mogłem znaleźć miejsca dla siebie. Nie chciałem słuchać rad moich przyjaciół. Odrzucałem ich pomocną dłoń, bo sądziłem, że samu poradzę sobie z tym najlepiej, jednak prawda była gorsza, z każdym dniem musieli patrzeć jak upadam. Nie chciałem słuchać nikogo, nawet twojego brata. Nie wiem, dlaczego tak postąpiłem wiem, że będę miał do siebie żal o to, w jaki sposób ich potraktowałem. Nie potrafię ci wyjaśnić, ale gdy pojawiłaś się w naszej małej grupie. Gdy pozwoliłaś mi się do siebie zbliżyć dzięki tobie mogłem oderwać się od dna, w jakie wpadłem. Przywróciłaś mi utraconą nadzieje, że mogę być jeszcze szczęśliwy. Dzięki tobie wiem, co jest słuszne i w jaki sposób się zachować w obliczu powracających wspomnieć – słowa, które potoczyły się echem po samochodzie, wywarły na nastolatce ogromny wpływ, otworzyła usta gotowa coś powiedzieć jednak nie potrafiła ująć swoich myśli w sensowne zdanie by mu jej przekazać. Odezwała się po dłużej minucie, czując jego pełne nadziei spojrzenie. 
        — Wiem, że nie czują do ciebie żadnych pretensji, to twoi kumple, dobrze cię rozumieją i byli przy tobie, gdy się z nią rozstałeś. Widziałam jak bardzo się o ciebie martwią i nie sadzę by w jakiś sposób czuliby do ciebie żal o zaistniałą sytuację — odważyła się wyznać mu słowa, które poruszyła w trakcie jednej z rozmów z chłopakami, chciała dowiedzieć się wtedy więcej o jego samopoczuciu, niepewne pytanie, które wtedy zadała zaskoczyła muzyków jednak odpowiedzieli jej dokładnie tymi samymi słowami które przekazała Michaelowi — Nie pragnę za to podziękowań, bo dla mnie ważniejsi są ludzie. Co nam po nagrodach czy zwycięstw, jeśli nie mamy u boku osób, które nas kochają — wyznała szczerze spoglądając w jego hipnotyzujące oczy. 
        — Czy mogę...? 
        — Nie musisz mnie pytać o takie rzeczy — odparła z lekkim śmiechem, widząc jego zamiary. Długo nie musiała czekać, by znaleźć się w jego objęciach. Wtuliła twarz w jego obojczyk. Pragnęłaby ta chwila trwała wiecznie. By czas zatrzymał się, nie biegł w dalszą wędrówkę. Przymknęła oczy czując jego ciepłe dłonie na swojej talii. Nie mógł jednak przesunąć się bliżej niej chodź tak bardzo tego potrzebował. Z ogromną niechęcią odsunął ją od siebie, widział po jej oczach, że tego nie chciała. Pozostać w tym pełnym uczuciu uścisku. Jasne oczy dziewczyny wyrażały aż błaganie by tego nie przerywał, lecz nie odważyła się tego powiedzieć. 
        — Czas wracać — powiedział cicho, przerywając tę pełną emocji chwile. 
        Przejeżdżając przez granice Los Angeles zegary wybiły godzinę trzecią. Mężczyzna nieco pogubił się na drodze, gdy jechali pod osłoną nocy. Odnalazł drogę jednak utracili godzinę podróży. Julia, która siedziała obok niego, pomimo zmęczenia które ją ogarnęła nie zasnęła przez cala podróż, dotrzymując mu towarzystwa, ale również pilnując go, by nie spowodował żadnego wypadku gdy również on czuł skutki nocnej podróży. 
        — Dziękuje ci za ten dzień — powiedział, gdy siedzieli w wyciszonym samochodzie pod mieszkaniem Benningtona. Światła w domu przygasły, nie zdziwił ich fakt, że wokalista już dawno smacznie spał. 
        — Prosiłem cię byś mi nie dziękowała — odpowiedział nieco zniecierpliwiony — Teraz zmykaj, bo widzę, że mi zaraz zaśniesz na tym fotelu. 
        — Raczej to ciebie bym ostrzegała, bo to ty prowadzić pojazd. 
        — Dotrę spokojnie do domu, to zaledwie dwie przecznice dalej — cieszył go fakt, że zdecydował się zamieszkać tak blisko swojego najlepszego przyjaciela. Julia spojrzała na niego nieprzekonana jego słowami — Napisze do ciebie, gdy tylko będę w domu — zapewnił. 
        — Będę czekać na tę wiadomość. Jeszcze jedno — dodała wyciągając z torebki ciemną daszek który dziś nosiła — Chyba należy do ciebie. Trochę poniosła mnie inwencja twórca — zaśmiała się cicho, spoglądając na logo Rise Against na środku czapki. 
        — Jeśli chcesz możesz ją zachować, mam ich wiele więc strata jednej nie robi mi różnicy. 
        Osiemnastolatka roześmiała się przypominając sobie młodego mężczyznę za czasów jego pobocznego projektu hip-hopowego. 
        — Co cię tak rozbawiło? 
        — Nic takiego, przypomniały mi się tylko czasy Fort Minor — odpowiedziała jedynie by nie urazić go innymi słowami. 
        — Wiem, co masz na myśli. To było trzy lata temu. Czas na jakąś zmianę. Nie będę chodzić wciąż jak zakręcony raper i dzieciak za czasów Hybrid Theory — odpowiedział również radośnie. 
        — Wszyscy cię z tym kojarzyli teraz będą cię kojarzyli z ciągłym chodzeniem w koszulach — dodała żartobliwe zapominając o zmęczeniu i później godzinie na zegarze samochodu. 
        — Bardzo zabawne młoda – mruknął z sarkazmem jednak nie mógł ukryć radości w swojej głosie — Idź już! Dobrej nocy ci życzę — powiedział, całując ją w policzek na pożegnanie. 
         Do zobaczenia jutro — otworzyła drzwiczki, założyła ciemną czapkę na skronie. 
        Wolnym krokiem ruszając do wejścia. Odwróciła się dostrzegając oddalający się samochód. Wyciągnęła kluczę z dna torebki, cicho otwierając drzwi. Przeszła szeptem za próg, przekręcając klucz w zamku. Odwiesiła kluczę na wieszak i pomknęła do swojego pokoju starając się nie obudzić Chestera i Aniki. Pies był niezwykle wyczulony na jej obecność, nie chciała by suczka zbudziła jej brata. 
        Weszła do pokoju, chwyciła swoją koszulę nocą z niechęcią idąc do łazienki. Szybki prysznic nieco ją orzeźwił, jednak wciąż czuła potworne zmęczenie. Gdy wróciła do sypialni spojrzała na telefon by upewnić się czy przyjaciel bezpiecznie dotarł do domu, widząc jego wiadomość odetchnęła w duchu i ogromną chęcią zanurzyła się w stos poduszek z przeżyciami dzisiejszego dnia widniały przed jej oczami. Morfeusz szybko się o nią upomniał, gdyż po chwili dryfowała w krainie snów. 

    Przebudził ją dźwięk narastającej muzyki sygnalizującej nowe połączenie. Jęknęła cicho z frustracją, że kto śmie ją budzić z tak pięknego snu. Wyciągnęła telefon spod poduszek, dostrzegając imię Roba na wyświetlaczu. 
        — Cześć młoda — usłyszała pierwsze słowa po przyłożeniu słuchawki do ucha.
        — Hey Rob — starała się ukryć ziewnięcie jednak nie potrafiła tego zamaskować co wywołało uśmiech na twarzy perkusisty. 
        — Dopiero wstałaś? 
        — Można tak powiedzieć — odparła, odgarniając z twarzy niesforne kosmyki włosów. — Wiesz, że dochodzi pierwsza po południu? 
        — Jestem usprawiedliwiona, wczoraj wróciłam o trzeciej w nocy z Mike’m z koncertu — przybrała nieco poważny ton, jednak radość muzyka udzieliła się również i jej. 
        — Faktycznie. Dzwonie jednak w innej sprawie. 
        — Mów! 
        — Masz czas się spotkać gdzieś za godzinę? — spytał. 
        Nosił się z tym zamiarem od kilku dni, jednak zawsze stała mu coś na przeszkodziło, by spotkać się z nastolatką. 
        — Pewnie tylko się ubiorę i przyjadę. Tylko wyślij mi adres — odezwała się, wchodząc do garderoby, wybierając jaką jasną niemal białą sukienkę dopasowany top, chwytając po drodze kurtkę dżinsową. 
        — Dobrze. Do zobaczenia. 
        — Cześć — odłożyła telefon, udając się do łazienki. Ziewnęła przeciągle, niespodziewanie wpadając na Chestera. 
        — Hey Chazz — uśmiechnęła się do brata, który spojrzał na nią spod przymrużonych powiek. 
        — Widzę, że koncert się udał — powiedział, dostrzegając dość późną godzinę i swoją siostrę w koszuli nocnej i nieułożonych włosach. 
        — Oczywiście, że tak. Pogawędziłabym dłużej, ale umówiłam się z Rob’m za godzinę. 
        — Wstała i już się z kimś spotkać a z bratem to nie pogada — słyszała jego słowa, które miały zabrzmieć groźnie — Czuje się zazdrosny! — dodał posępnie. 
        — Nie masz o co — odkrzyknęła z łazienki — Rob ma jakąś sprawę więc nie mogłam mu odmówić. 
        — Po co, ja cię z nimi poznawałem, najpierw z Mike’m nie ma jej cały dzień i pół nocy, a potem umawia się na jakieś randki z Robertem, dla brata to już nie znajdzie czasu — słyszał jej radosny śmiech, sam nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Nie miał do niej w żadnych pretensji, że spotka się z nimi. 
        Usiadła w kącie przytulnej kafejki. Przyglądając się różą ułożonym w małe bukieciki na stolikach. Upiła łyk kawy, który nieco ją pobudził. Nie czuła się najlepiej po zerwanej noce i przespaniu kilku godzin. Podniosła wzrok napotykając wchodzącego Bourdona do kawiarni. Odnalazł ją przy stoliku, przysiadając się. 
        — Wybacz za spóźnienie, utknąłem w korku — powiedział z dozą uprzejmości. 
        — Nic nie szkodzi, nie czekałam długo — odparła chwytając filiżankę kawy. 
        — Jak było na koncercie? — zaciekawił się jej przeżyciami z poprzedniej nocy, widział szczery uśmiech na jej ustach mógł śmiało powiedzieć że jest szczęśliwa że jego przyjaciel umożliwił jej spełnić jedno z jej marzeń. 
        — Znakomicie się bawiłam. Tim Brandon Zach i Joe to naprawdę mili ludzie. 
        — Polubiłaś ich — stwierdził upijając swój napój. 
        — To widać? 
        — Tak. 
        — Wciąż nie mogę wyjść z podziwu, że wy ich znacie. A zwłaszcza co Mike zrobił — odezwała się wciąż pod wrażeniem uczynku Shinody. 
        — Mike jest bardzo honorowy, jeśli czuje, że ma potrzebę by spełnić swój długo robi to i nawet czyjś sprzeciw go nie odstraszy. Czuł potrzeby, by podziękować ci za twoją obecność w trakcie ostatnich tygodni… 
        — Nie musiał tego wcale robić! Jedyne czego pragnęłam to, żeby znowu się uśmiechał — odezwała się śmiało, przerywając jego potok słów. 
        — Dobrze cię rozumiem. Nie chcesz jałmużny za swoje uczynki. 
    — Nie nazwałbym tak tego. Pragnę jedynie by moi bliscy byli szczęśliwi. Wystarczy mi tylko do szczęścia — powiedziała szybko. 
        — Rozumiem — skinął głową na znak zgody. 
        — Czemu chciałeś się spotkać? — zaczęła przypominając sobie że perkusista czego od niej oczekiwał. 
        — Racja — przypomniał sobie — Pamiętasz naszą rozmowę sprzed trzech tygodni? Opowiadałem cię o przyjacielu, który się żeni — spojrzał na nią, dostrzegając, że przypomina sobie rozmowę, o której wspominał. 
        — Tak, pamiętam. 
        — Chciałbym cię zapytać, czy nie chciałabyś mi towarzyszyć? — z niepokojem obserwowałam jak spogląda w jego oczach zdziwiona jego pytaniem. 
        — Trochę mnie zaskoczyłeś — odezwała się po chwili ciszy. 
        — Mogę liczyć na twoją obecność? — dopytał, chodź wiązał się z jej odmową, pragnął ją od to zapytać, czekał cierpliwie aż dziewczyny przemyśli jego słowa, zanim powiedziała. 
        — Nie mam nic do stracenia. Oczywiście, mogę z tobą pójść — skinęła głową z lekkim uśmiechem na ustach. 
        — Cieszę się, że się zgodziłaś — westchnął z ulgą, odsuwając swoje wątpliwości na bok. 
        Rozmawiali jeszcze długo na temat ślubu i wczorajszego koncertu. Rob przekazał jej, że ślub odbędzie się w ostatnią sobotę września i miała być to skromna uroczystość w obecności rodzinny i najbliższych znajomych. Chodź nigdy nie poznała kolegi Bourdona cieszyła się, że mogła mu towarzyszyć. Z chęcią powiruje na parkiecie patrząc na radość przyszłych malunków. 

No comments:

Post a Comment