Sunday, July 26, 2020

I 12 — NAGRASZ MÓJ GŁOS?

            Cenił sobie chwile ciszy i wytchnienia, lubił usiąść w zaciszu studia, skupiając się na kolejnych wersetach utworów. Profesjonalizm był jego drugą naturą. Nie lubił fuszerki czy błędów, które mogły mu się przydarzać. Przykładał ogromną uwagę do swojej pracy. Cieszył go fakt, że może przynosić wiele dobrego poprzez swoje zainteresowania. Czerpać przyjemność i satysfakcję, która mu umożliwiała nagrywanie kolejnych piosenek na ich albumy. Chwycił ołówek, zapisując kolejne akapity tekstu. 
        — Nawet nie próbuj mu tego pokazywać — podniósł spojrzenie znad kartki papieru. 
        — Dlaczego spoglądasz na to sceptycznie, to tylko jeden akapit tekstu, który przyciągnął moją uwagę. 
        — Jak sam powiedziałeś to tylko jeden werset i nic nie znaczy! — odłożył ołówek z cichym westchnieniem, w drzwiach pracowni zjawiła się Julia. 
        Jej jasne oczy przybrały nieco ciemniejszą barwę. Nie mógł nie zauważyć, że jej oczy ciemnieją, gdy emocje targały jej umysłem. Błękit oceanu zastępuje barwę wzburzonego morza, niczym jak fale podczas sztormu, jednak jej spojrzenie zawsze potrafiło przykuć uwagę. Czego nie mógł nie zauważyć podczas tej już nieco dłuższej znajomości. 
        — Nie masz powodu się złościć maleńka — Chester wszedł tuż za nią, trzymając w dłoni złożoną w pół kartkę. 
        — Proszę cię, bardziej się wygłupię w jego oczach, jak to zobaczy! — jej głos przybrał nieco ostrzejszy ton, a on zastanawiał się, co tak rozjuszyło młodą dziewczynę. 
        — Wcale tak nie uważam — dostrzegł lekki uśmiech na ustach Benningtona, gdy napotkał jego spojrzenie. Nastolatka wciąż zajęta dyskusją z bratem, nie zwróciła uwagi na obecnego w studiu muzyka. 
        — Julio, niech spojrzy tylko na ten tekst — znał dobrze upór wokalisty i był gotów przekonać siostrę to swoich racji, jednak Chester nie doceniał jednej cechy, która łączyła ich obojga. 
        Licealistka nie należała do osób uległych, przez co szybko nie składała swojej broni na polu bitwy. Osobowości, które ich dzieliły były niezwykle zauważalne, zawziętość, która ich łączyła, wychodziła na jaw, gdy tylko dochodziło do nich do dyskusji, przy których mieli odmianę zdanie. Nie stawiał, kto zdecyduje się na kompromis, ciekawiło go, jednak o czym rozmawiają. 
        — Nie! 
        — Cześć. Julio co, tak bardzo cię zirytowało? — spojrzał spod przymrożonych powiek na wzburzoną dziewczynę. 
        — Nawet się nie waż — nastolatka widząc, że jej brat jest gotów pokazać tekst, który napisała dziś rano, weszła w jego słowa, zanim mógł się odezwać. 
        Poraniona dłoń wciąż ją lekko bolała, gdy wykonywała gwałtowne ruchy, żałowała, że stłukła to szkło, przez co teraz miała nieco problemów z pisaniem czy nawet rysowaniem kolejnych szkiców. Mike nie miał do niej pretensji o zaistniałą sytuację, gdy chciała go przeprosić za wypadek, jaki spowodowała. Cieszył go fakt, że nie trzymała w sobie negatywnych emocji, tylko w jakiś sposób je okiełznała, skończyło się to dla niej nieprzyjemnie, bo wizytą w szpitalu ze zranioną dłonią jednak jak żartobliwie to określił, szklankę można zawsze odkupić, a ona musiała przez dwa tygodnie nosić szwy, które czasami były dla niej nieprzyjemne, a zwłaszcza podczas zmiany opatrunków, nie śmiała jednak narzekać, była dziewczyną, która nie lubiła się uskarżać, jeśli coś ją niepokoiło czy trapiło. 
        — Albo ty mu to pokażesz, albo ja — powiedział w końcu, nieco stanowczo spoglądając ostro na nastolatkę. 
        — Nie ma mowy! 
        — Skoro tak stawiasz sprawę — podał przyjacielowi zapisany tekst, który ze sobą przyniósł — Spójrz na to, sądzę, że to dobry materiał, choć Julia uważa inaczej — spojrzał wymownie na szatynkę, która rozsiadła się w wygodnym obrotowym fotelu, krzyżując ramiona na piersiach. 
        — Nadal twierdzę, że jest to werset najniższego lotu — upierała się, chwytając notatnik leżący na konsolecie, otwierając go na wolnej stronie, użyczając sobie ciemnego ołówka leżącego nieopodal. 
        — Nie sądzę — upierał się Bennington, spoglądając na siostrę, która z nie chcąc nadwyrężać dłoni, szkicowała najnowsze logp jej ulubionych zespół by w jakiś sposób odpędzić od siebie nudę: 
        — On jest całkiem dobry — przyznał Michael, czytając dwu akapitowy tekst, widział w nim styl pisowni Julii, jej pismo zawsze było pochyłe i lekko zaokrąglone, nawet pisząc małe wersety był zawsze dopracowany i schludny, nie posiadał żadnych niepotrzebnych skreśleń czy dopisków. Lubiła dbać o estetykę nie tylko swoich pracach ale również wypracowań czy felietonów które tworzyła. 
        — Możesz powtórzyć głośniej? — zwrócił się do przyjaciela, z tryumfem spoglądając na nieco wzburzoną licealistkę.
        — Chester, nie jestem głucha! Jesteś dziś nieznośny — westchnęła z irytacją, odkładając notes na bok. 
        — Dzięki młoda. 
        — Idę się przejść. Mike bądź taki miły i ogarnij tego palanta — zaśmiał się cicho na jej słowa, opuściła studio, mijając po drodze wchodzącego Hahna do studia. 
        — Nie chce być nie miły, ale Julia się obraziła? — zagadnął ich mężczyzna, stając przy boku Michaela. 
        — Nie — wyjaśnił brunet, odkładając trzymaną kartkę na konsoletę — Stwierdziła, że ma inny punkt widzenia na pewną sprawę i uznała, że woli się nie sprzeczać. 
        — Co masz przez to na myśli? 
        — Pokazałem Mike’owi tekst, który dziś napisała, choć się ze mną sprzeczała, żebym mu tego nie ujawniał. Mogłem uszanować jej zdanie, ale uważałem, że powinien na to spojrzeć. 
        — Będzie na ciebie wzburzona. 
        — Niekoniecznie, może pokazała taką postawę, bo tak naprawdę obawiała się jego reakcji. 
        — Jesteś tego pewien? 
        — Poznałem ją na tyle, by wiedzieć, kiedy się na mnie złości, a kiedy udaje — stwierdził, siadając w jednym z foteli. 
        — Jesteś bardzo pewien siebie — zauważył Joe, opierając się o jeden z syntezatorów. 
        — Julia może wygląda na osobę, która się broni, jak coś jej się nie podoba, lecz uważam, że w głębi serca wciąż żywi strach, który towarzyszył jej przez tak wiele lat — zaczął swój monolog — Nauczono ją, by nie okazywała się publicznie ze swoimi zdolnościami. Musiała robić to w zaciszu swojego pokoju, nie pozwalali jej się rozwijać, jeśli to robiła, działa samotnie nikomu o tym nie mówiąc. Widzę w niej ogromny potencjał jednak stłamszony przez te lata niepewności. Julia jest niezwykle dojrzała jak na swój wiek, ceni inne wartości niż jej rówieśnicy. Widzicie czasami, że nie zachowuje się jak zwykła osiemnastolatka, a raczej kobieta dorosła z głębokimi przeżyciami jednak nie chce się z tym odnosić, woli zostać anonimowa i żyć jak każdy dzieciak w jej wieku — dokończył, czując spojrzenie kolegów na sobie. 
        — Owszem, ale nie powinna sobie zabierać ostatnich chwil młodości. 
        — Powiem ci, że imprezy czy huczne zabawy nie są w jej stylu — odparł Chester, rozumiejąc, przekaz słów, swojego współpracownika. 
        — Woli bardziej usiąść w kącie i malować. 
        — To prawda Mike, ma duszę artystki. 
        — Wychodzę na pięć minut, a ten już mnie obgaduje — rozejrzał się wiedziony jej głosem, stała przy drzwiach z kubkiem kawy w dłoni. Spojrzała na niego spod lekko podniesionej brwi, wzruszył jedynie ramionami, posyłając jej niewinny uśmiech — Myślałam, że jak wrócę, to będziecie pracować, ale zachciało wam się pogaduszek na mój temat — stwierdziła, siadając na jednej z kanap. 
        — Nie chciałaś podobno przyjeżdżać. 
        — Przymknij się, bo od wyjazdu z domu marudzisz jak nigdy! 
        — Też cię kocham — stwierdził lekko rozbawionym głosem. 
        — Typowy poranek w towarzystwie Benningtonów — powiedział nagle Michael, spoglądając na rozweselonego przyjaciela i jego młodszą siostrę, która wsłuchała się w muzykę. 
        — Mike lepiej trzymaj język za zębami — ostrzegła go dziewczyna, wymachując trzymanym przez nią ołówkiem. 
        — Dobra bierzemy się do pracy — stwierdził Joe. 
        — Brad, Dave i Rob nie przyjadą? 
        — Nie pracujemy dziś nad muzyką, tylko wokalami więc nie koniecznie są potrzebni. 
        — Ja przyszedłem w celach rozrywkowych — odparł Koreańczyk, spoglądając na dziewczynę. 
        — Zawsze to tak wygląda? — zagadnęła go, gdy przysiadł obok niej, układając nogi na niskim stoliku, czuła jego spojrzenie na sobie, jednak nie odczuwała się nie komfortowo. 
        Obecność zespołu sprawiała jej radość, nie miała powodu im nie ufać i czuć się w jakiś sposób niewygodnie. Bywały jednak chwile niepokoju, które wodziły jej sercem, jednak starała się wymazać z pamięci chwile strachu. Nie bała się, że ją skrzywdzą. Odnosiła wrażenie, że pragnęli ja ochronić przed złem tego świata, nie mówiła jednak o tym głośno, ale czuła ich troskę i oddanie. 
        — Tak, najpierw staramy się pracować nad muzyką, jeśli uznamy, że jesteśmy zadowoleni z efektu. Staramy się dobrać do tego wokal i teksty, nie koniecznie zawsze piosenki nadają się na ostateczny miks do albumu. Jednak nawet jeśli pracujemy nad nagraniami demo, staramy się, by efekt był również taki sam. 
        — Nie staje się to nieco monotonią? 
        — Nie, jeśli wiesz, nad czym pracujesz, każda grupa ma inne etapy pracy nad swoim krążkiem, u nas wypracował się właśnie taki i dobrze nam się pracuje — wyjaśnił spokojnie, obserwując Michaela, który nagrywał kolejne parte wokalne swojego przyjaciela. 
        — Zdecydowanie mi ten tekst nie podchodzi — zirytował się szatyn, wchodząc do pokoju — Mike musimy go zmienić. 
        — Zmienialiśmy go już wielokrotnie, uznaliśmy, że go tak zostawimy — powiedział nieco zmęczonym głosem. 
        — Wiem, ale nie mogę wczuć się w ten tekst — marudził, chwycił kartkę z piosenką, którą nagrywali, przyglądając się z uwagą, starając się coś zmienić. 
        — Męczycie dalej Faer? 
        — Tak, ale ten wersy nie wychodzą najlepiej — westchnął Shinoda, odwracając się do przyjaciół. 
        — Próbowałeś to zaśpiewać Mike? 
        — Nie — przyznał bez ogródek, przeglądając tekst utworu, o którym rozmawiał, przyjrzał się dokładnie zapisanym słowom, starając się wymyślić inną koncepcję do piosenki. 
        Nie chętnie lubił stawać za mikrofon i śpiewać, zawsze uważał, że lepiej wychodzi mu rapowanie od wokalu. Z trudem zdołał się przekonać kolegą przy ostatnim krążku, by zaśpiewał jedną z ich ballad. 
        — Mike mógłbyś być miły i zaśpiewać — oderwała się od rysunku, który powstawał pod jej dłonią, z uwagą patrząc na bruneta, który wykazywał niechęć co do swojego głosu. 
        — Wybacz Julio, ale nie znoszę, jak śpiewam! 
        — Nigdy bym tak nie powiedziała — podniosła się z wygodnej sofy, wolnym krokiem zbliżyła się do niego, oparła się o konsole z wieloma przyciskami oraz suwakami. 
        — Słuchając waszej ostatniej płyty, szczególną uwagę przykuło mnie In Between, nie ukrywam, że wzruszyłam się, słysząc ten singiel i uważam, że powinnieś częściej śpiewać, bo wychodzi ci to bardzo dobrze.     
        — Nie jestem tego pewien, to Chester bardziej panuje nad swoim głosem, takie utwory wolę powierzać mu niż sobie. 
        — Proszę, zrób to dla mnie. 
        — Odmawiam. 
        — Mike, naprawdę cię szanuje i bardzo chciałabym, usłyszeć jak śpiewasz. 
        — Nie — raper nie chciał ulec namową swojej młodszej koleżanki, bał się swojego głosu a w szczególności, że coś pomyli, nie chciał jej zawieść, a pokładała w nim nadzieje. 
        — Proszę Mike, chce usłyszeć twój śpiew. 

— Nie daj się dziewczynie namawiać — odezwał się przyjaciel, zbliżając się do niego, ciągnąć w stronę kabin. 
        — Mówię wam, że to nie jest dobry pomysł. 
        — Mike, wiesz, że bardzo cię lubię, ale jeśli po raz kolejny będziesz uważał, że nie posiadasz talentu, to sam cię wyrzucę przez okno — mruknął wzburzony Bennington. 
        — Dobrze, ale mam jedną prośbę? — nie chciał się dłużej sprzeczać z kolegami, uległ ich namową, jednak odkąd poznał Julie, miał cichą intencje, którą mógł teraz spełnić. 
        — Nagram wokal do Faer — odpuścił — Pragnę, jednak byś potem ze mną zaśpiewała — zwrócił się bezpośrednio do przyjaciółki, która z niedowierzaniem w oczach spoglądała na niego. 
        — Ja mam zaśpiewać!? — zdumiała się szczerze — Nie Mike to nie jest dobry pomysł! Ja nie mam głosu. 
        — Nie może być tak źle, skoro Chester potrafi śpiewać, to ty też musisz umieć. 
        — Nie. 
        — Nie spoglądajcie na mnie — odezwał się muzyk, czując przeszywające spojrzenia przyjaciół na sobie — Nigdy nie odważyła się zaśpiewać w mojej obecności. Nie ukrywam, że umie grać na fortepianie i gitarze, ale tak naprawdę nigdy jej nie słyszałem i nie potrafię, powiedzieć ile umie — czuł spojrzenie siostry na sobie, odwrócił się do niej, dostrzegając jej delikatny uśmiech, tryumf czaił się w jej radosnej minie, jakby będąc zadowolona, że nie zagrała żadnego utworu w jego obecności. 
        — Julio bardzo mi na tym zależy 
        — Nigdy nie chciałaś, zaśpiewać jakiegoś utworu? 
        — Wystarczy mi, jak czasami sobie nucę utwory moich ulubieńców. Nie ciągnie mnie do śpiewania i występowania na scenie — odparła. 
        — Nie miałem na myśli, byś weszła na estradę, tylko chce z tobą zaśpiewać — zbliżył się do niej, wyciągając do niej dłoń, spojrzała na niego nieufnie, była sceptycznie nastawiona co do swojego głosu. Mogła zaśpiewać utwór swoich ulubionych kapel w zaciszu pokoju, gdy nikt jej nie słyszał, jednak odważenie się wystąpienia w duecie ze swoich ulubionym piosenkarzem, było czymś na, co nigdy nie liczyła.
        — Młoda, też jestem, ciekaw jak śpiewasz, nie daj się prosić i zaśpiewaj z nim — wtrącił się Chester. 
        Spojrzała po ich twarzach niepewnie. 
        — Mówię wam, że to nie najlepszy pomysł, bo mam okropny głos. 
        — Dopóki się nie przekonasz, będziesz wciąż tkwić w poczuciu, że nie potrafisz śpiewać — zauważył mężczyzna stojących przed nią.
        — Dobrze, zgodzę się, jednak nigdy więcej mnie do tego nie namawiajcie! — pochwyciła jego dłoń, ruszając do kabiny nagraniowej. 
        — Masz jakąś propozycję? — zwróciła się do bruneta, który przeglądał utwory na swoim telefonie. 
        — Znasz utwór Roadside od Rise Against? 
        — Oczywiście, że znam! Uwielbiam tę kapelę! — powiedziała podekscytowanym głosem, a radosny uśmiech rozjaśnił jej twarz. Wspomnienie jej drugiej ulubionej gruby napawał ją entuzjazmem, a szczególnie gdy Mike zaproponował zaśpiewania utworu kapeli Mcilratha. 
        — Tima szczególnie — usłyszała w głośnikach Chestera — Uważaj, żeby ten obok nie był zazdrosny. 
        — Mówiłam ci, że cię nie lubię?! 
        — Dziś rano, jak próbowałem cię ściągnąć z łóżka — roześmiał się szatyn. 
        — Czyli znasz tekst utworu? 
        Skinęła głową, a radosny wyraz twarzy nie mógł ją opuścić. Roadside było jedną z jej ukochanych utworów tej grupy, często słuchała jej, gdy nie czuła się dobrze, by nieco poprawić sobie humor. Shinoda poprosił o podkład muzyczny. Chodź, nadal była speszona, że mogła z nim zaśpiewać, jedną z jej ulubionych piosenek przełknęła strach i dołączyła się do niego. 
        — Muszę przyznać, że całkiem dobrze sobie poradziłaś — przyznał raper, gdy siedzieli po nagranym utworze, odsłuchując go na dużych głośnikach wbudowanych w różnych częściach pomieszczenia. 
        — Mówiłam wam, nie umiem śpiewać! — zapierała się. 
        — Dobrze, cieszę się, jednak że się zdecydowałaś. 
        — Zrobiłam to, bo mnie o to poprosiłeś, więc teraz proszę wywiązać się z naszej umowy i nagrać Fear — zaśmiał się na jej słowa, wracając do mikrofonu. 
        Siedziała nad brzegiem basenu, zanurzając stopy w dość ciepłej wodzie, spojrzała na nieco wzburzoną wodę pod wpływem małych ruchów. Uwielbiała w wolnych chwilach pływać, woda była jej żywiołem, przez co wiele godzin mogła spędzić pod taflą wody, z niechęcią z niej wychodząc. Chodź, lubiła pływać, nigdy nie zgłosiła się na żadne zawody pływackie, nie czuła, by się dobrze rywalizując z innymi uczestnikami. Medale i puchary nie były jej priorytetem, to się dla niej nie liczyło. Zeskoczyła z ciepłych płytek, wyłożonych przy basenie zanurzając się w ciepłe odmęty wody. Wstrzymała oddech, pływając na dnie basenu. Otworzyła oczy, gdy dotarł do niej z głębi nawoływanie Chestera. Wynurzyła się z wody, spoglądając na stojącego na krawędzi mężczyznę. 
        — Co się stało? — spytała, ocierając twarz z nagromadzonej wody, by móc swobodnie spoglądać. 
        — Zaprosiłem dziś chłopaków na wieczór, chcemy zrobić małą imprezę. Pomożesz mi wszystko przygotować? — przykucnął na skraju wody. 
        — Pewnie. 
        — Zaprosiłem też Katline, żebyś nie siedziała samotnie. 
    — Wiesz, tyle razy już się z wami spotykałam, że nie robi mi to różnicy — odrzekła, wydostając się spod ciepłej tafli wody — Chętnie jednak z nią się spotkam — dodała, owijając się ręcznikiem – Przebiorę się i wrócę do ciebie. 
        Chester wrócił do salonu w poszukiwaniu kluczyków od samochodu i portfela. Zatrzymał się przy komodzie, słysząc dźwięk cichej melodii. Wyjął telefon z kieszeni, spoglądając na imię rozmówcy. 
        — Cześć Ryan. Co się stało? 
        — Cześć stary, musimy się spotkać, odnośnie ostatnich poprawek na albumie. Chyba nie zapomniałeś? — usłyszał lekko zaniepokojony głos Shncka. 
        — Nie. Kiedy chcesz to zrobić? 
        — Rozmawiałem z chłopakami i wszyscy są chętni spotkać się za dwa dni. 
        — Dobrze. 
        — Tylko się nie spóźnij. Wiem, że nagrywacie nowy album, ale… 
        — Ryan na pewno się pojawię — zapewnił go, słysząc odgłos kroków — Muszę już kończyć. Widzimy się za dwa dni — pożegnał się, chowając telefon. 
        Ostatnie wydarzenia związane z rodziną oraz odnalezieniem Julii spowodowały, że nieco odłożył na bok sprawy odnośnie swojej solowego albumu. Ustalili już premierę albumu jednak wciąż nie mieli dokończonych utworów. Poprosił chłopaków, by nieco zatrzymali się w nagrywaniu utworów, pozwalając zespołowi Ryana nagrać materiału. Musieli jednak wrócić do studia i dokończyć album i zmiksować wszystkie utwory. Westchnął cicho, gdy Julia pojawiła się przy jego boku. 
        — Czy coś się stało? — spytała zaciekawiona jego nieobecnym spojrzeniem. 
        — Nie. Chodź — opuścili dom, wchodząc do pojazdu — Mike wspomniał, że kogoś przyprowadzi – odezwał się, gdy jechali do najbliższego sklepu. 
        — Powiedział, kto to jest? 
        — Nie — zatrzymał się na kolejnym skrzyżowaniu, gdy światła przybrały, ocień krwistej czerwieni — Sam się zastanawiam, kto to mógłby być. 
        — Chyba nie sądzisz, że przyprowadzi Taylor? — utkwiła w nim spojrzenie swoich ciemnych tęczówek 
        — Nie posuwałbym się do tego stwierdzenia. Ostatnio się burzy, gdy chce z nim o tym rozmawiać, więc raczej Smith odpada — odparł, gdy zatrzymali się na parkingu. 
        Ciekawił ją fakt, kogo mógł zaprosić Mike, kim była ta tajemnicza osoba. Z natury była osobą, którą nie lubiła dociekać różnych spraw i czekać na rozwój wypadków. Nie mogła się oprzeć jednak zainteresowaniu co do tożsamości tej osoby. Nawet Chester wyrażał szczere zaciekawienie gościem Shinody. 

    Wieczorem, siedzieli w przygotowanym salonie do zabawy, czekając na zaproszonych przyjaciół. Anika brakiem zaciekawienia, skryła się w sypialni Benningtona, chcąc w spokoju przespać hałas. Nastolatka zeszła do salonu. Miała na sobie niebieską sukienkę, przyozdobioną kokardą w tym samym kolorze. Czarny gorset idealnie przylegał do jej ciała. Krój sukienki był prosty i bez niepotrzebnych ozdób. Czarne wysokie szpilki eksponowały jej zgrabne długie nogi. Na przegubie wisiała delikatna bransoletka, było to jedna biżuteria, którą na sobie miała. Nie lubiła zbędnych ozdób w swoim ubiorze. Włosy delikatnie falowały na jej ramionach, opuściła je, by swobodnie opadały na plecach. Za radą Kate nie robiła ostrych makijaży, jedynie podkreślała spojrzenie, dodając delikatnej pomadki na usta. 
        — Ślicznie wyglądasz maleńka — uśmiechnęła się na komentarz mężczyzny. Przyjrzał mu się, na dzisiejszy wieczór porzucił luźne podkoszulki, które lubił nosić, zakładając jasną koszulę do czarny spodni. 
        — Pierwszy raz wiedzę cię w koszuli — zbliżyła się do niego, przyglądając mu się uważnie — Pasuje do ciebie — dodała. 
        — To nie mój styl, ale czasami lubię je założyć — zaśmiał się — Koszule woli nosić Mike.
        — Nie da się tego nie zauważyć. Pasuje to do niego. 
        — Siostra czy ja o czymś nie wiem? — spojrzał na nią spod lekko przymrużonych powiek. 
        — Powiedziałam tylko, że dobrze wygląda. Nie wyobrażaj sobie rzeczy, które nigdy się nie wydarzą — oburzyła się szatynka, siadając na jednym z foteli. 
        — Powiedz, nigdy ci się nie podobał? — był ciekaw odczuć siostry, dobrze wiedział, że każda dziewczynka czy nastolatka miała okres, gdy podkochują się w swoim ulubionym autorze, twórcy, aktorze czy muzyku. Był ciekaw czy jego siostra tez przeżyła okres nastoletniego zauroczenia. Zdumiała go tak gwałtowna reakcja na jego słowa, dobrze wiedział jakim szacunkiem i uznaniem traktuje Michaela, przeszło mu przez myśl, że mógłby być osobą, do której Julia żywiła młodzieńcze uczucia. 
        — Jeśli pytasz mnie, czy się w nim podkochiwałam, to ci od razu powiem, że dla mnie zauroczenie młodzieńcze jest obce — jej głos wyrwał go z rozmyślań, spojrzał na nią, a ona kontynuowała dalej — Owszem bardzo podziwiam Mike’a, ale zawsze traktowałam go jako osobę, z której mogę czerpać przykład, nie jednokrotnie dzięki niemu się podnosiłam lub inspirowałam. Cieszy mnie fakt, że mogłam go poznać, to wiele dla mnie znaczy, że spotkałam ciebie czy chłopaków, bo chyba każdy wasz fan o tym marzy — zaśmiał się na jej stwierdzenie, przyznając jej rację. Miała przyjemność, ich poznać chodź, wielokrotnie powtarzała, że w życiu nie liczyła, że jej wydarzenia potoczą się tak. Była wdzięczna mu za to, że pomimo wielu lat tajemnic rodzinnych zgodził się wypełnić ostatnią prośbę matki. Zyskała rodzinę, której niewątpliwie jej brakowało. Nauczyła się żyć w samotności, teraz mógł dostrzec w niej zwyczajną nastolatkę z marzeniami i ambicjami życiowymi. Odnalazła to, czego poszukiwała, miłości i spokojnego miejsca bez obaw, że może ją coś niepokoić – Staliście się dla mnie rodziną, za co bardzo wam dziękuje. 
        — Nie musisz dziękować. Gdybym miał podjąć drugi raz taką samą decyzję, bez wątpienia uczynił był to samo. 
        — Wiele to dla mnie znaczy, dla ciebie to nic takiego, ja czuje, się jakbym zyskała po raz drugi utracone życie — nie potrafiła ukryć radości, którą ją ogarnęła po przeprowadzce i zmianie otoczenia. Wyrwała się z duszących oparów przeszłości, o których pragnęła zapomnieć i zacząć wszystko na nowo. Jakby dopiero co się urodziła. Plącza, które ją dusiły, powoli się spalały, a jej radość coraz częściej gościła w jej sercu. 
        — Zerwanie z przeszłością nie jest łatwe, ale potrzebujesz wsparcia, które pozwoli ci o tym zapomnieć — usiadła na skraju kanapy — Pozwól sobie żyć teraźniejszością i zapomnij, co cię niepokoiło — poczuł jej ramiona, zdziwił go jej gest. 
        Julia była osobą, która rzadko okazuje uczucia, a tym bardziej peszy ją dotyk drugiej osoby. Jedynie jemu i Mike’owi pozwalała się przytulić. Odsuwała się od innych, gdy pragnęli okazać jej uczucia poprzez gest, jednak z czasem bariera zanika. Miała momenty, w których odtrącała chłopaków, jednak dawała sobie coraz częściej szansę. Pozwolił sobie objąć ją czule, długo jednak nie pozwolono im tkwić w tym stanie, gdy wesoła melodia rozbrzmiała w mieszkaniu. Nastolatka odsunęła się od niego, podnosząc się z kanapy. Odwróciła się przez ramię, by na niego spojrzeć, posłała mu lekki uśmiech, po czym udała się do drzwi wejściowych. Podążył za nią, dotarł do niej, gdy witała się z Katline. 
        — Przyniosłam coś dla nas — zaśmiała się trzymając w rękach butelkę czerwonego wina. 
        — Nie powinnam pić, jestem niepełnoletnia — Kate zaśmiała się jedynie, wciskając jej butelkę trunku w dłonie 
        — Nie uwierzę, że nigdy nie szalałaś jako dzieciak i nie próbowałaś alkoholu — odparła dziewczyna, witając się z przyjacielem — My napijemy się tego, oni niech piją sobie więcej procentów — dodała ze śmiechem — Sądzę że Chester nie będzie się sprzeciwiał i w jakiś sposób kontrolował 
        — Nawet o tym nie myślałem — odkrzyknął wokalista z drugiego pomieszczenia — Julia jest prawie dorosła. Odpowiadam za nią jednak nie zamierzam jej niczego odmawiać. Sam nie byłem lepszy w jej wieku — zauważył, wracając do salonu z kubkiem gorącej kawy, o który prosiła szatynka. 
        — Szalone lata młodzieńcze. Zabawa do białego rana, nie ukrywam, że czasami za tym tęsknie — wyjawiła swoje wspomnienia, które mogła dzielić ze starszym mężczyzną — Wiem, jednak to już nie jest takie zabawne jak wtedy. 
        — Jak długo się znacie? — Julia wtrąciła się do rozmowy, przyglądając się parze. 
        — Poznałam Chestera jak przeniósł się do nowej szkoły, on był w ostatniej klasie licealnej ja dopiero zaczynałam. Wylał na mnie cały kubek kawy — z rozmarzeniem wróciła do lat swoich młodości i incydentu, który wydawał jej się wtedy celowy ze strony muzyka, jednak coś pozwoliło im złapać wspólny język i tematy do rozmów, co przerodziło się to w wieloletnią przyjaźń. 
        — Będziesz mi to wciąż wypominać!? — irytacja malowała się w ciemnych oczach Benningtona, gdyż jego przyjaciółka przypominała mu o tej sytuacji przy każdej możliwej okazji. Nie miał jednak żalu do niej, od tamtego momentu znalazł doskonałą osobą która zawsze go rozumiała. Mieli wiele ciekawych sytuacji z ich życia, które wspominali przez długie godziny rozmów. Nie pozwoliło im coś utracić kontaktu przez co ich przyjaźń przetrwała. 
        — Tak, to była moja nowa sukienka a ty byłeś nierozważny – wdała się w nim małą przepychankę słowną. 
        — Przeprosiłem cię i oddałem za pranie czego chcesz jeszcze? 
        — W piątek idziesz ze mną do kina — wykorzystała jego chwile nie uwagi, chcąc zabrać go na najnowszy film, jednak nie potrafiła znieść jego uporu. 
        — Jeśli myślisz, że zaciągniesz mnie na to romansidło to się przeliczyłaś! 
        — Kate atakuje — odwrócili się dostrzegając w salonie Brada, Dave'a, Joe oraz Roba. 
        — Cześć chłopaki — podniosła się, by przywitać się z kolegami. 
        — Na co ty chcesz go zabrać? — zaciekawił się Dave, gdy siedzieli w salonie czekając na ostatnich gości tego wieczoru. 
        — Jakiś najnowszy romans wyszedł do kin. Dostała dwa bilety w pracy — odpowiedział wokalista — Więc próbuje mnie przekonać do pójścia. 
        — Mogę z tobą iść, jeśli nie masz towarzystwa — odezwała się Julia, czym zwróciła uwagę Katline. 
        — Jesteś chętna? 
        — Oczywiście — odparła z pogodnym uśmiechem — Znasz facetów wolą by coś działo się w ekranizacji filmowej. Rozlew krwi i adrenalina jest to ciekawsze niż idea miłości utrzymana w filmie — roześmiały się widząc gniewne spojrzenie mężczyzn na sobie. 
        — Uważasz, że to nie jest ciekawe? — oburzył się brunet z burzą loków na głowie. 
        — Nie — odparła ze śmiechem nastolatka — Wolę jakieś romansidło jak to nazywanie od rozlewu krwi. 
        — Sądziłem, że nie lubisz takich filmów — stwierdził Joe, przypominając sobie ich wieczory i jej niechęć co do filmów o tematyce miłosnej. 
        Rob obserwował wymianę zdań z nieukrywanym rozbawieniem, sam wolał nie przykładać się do tej dyskusji, bo zawsze dochodziło między nimi do wymiany poglądów, jeśli się czym nie zgadzali. Wyłożył się wygodnie w fotelu, upijając łyk soku. Ostatni tydzień spędził na rozmyśleniu na temat ślubu przyjaciela. Nie wiedział, czy będzie to dobry pomysł by poprosić swoją przyjaciółkę by mu towarzyszyła. Znali się stosunkowo niedługo, nie był pewny jej reakcji, co powie na jego prośbę. Wiedziony cichą melodią roznoszącą się po domu, podniósł się z wygodnego mebla. Dyskusja, która się toczyła między rodzeństwem i gośćmi spodobała, że nie dotarł do nich dziwię dzwonka. Otworzył drzwi, na progu stał uśmiechnięty Shinoda w towarzystwie przyjaciela. Zdumiał go widok mężczyzny, który mu towarzyszył. Nie widział go wielu lat, ostatnim razem spotkali się, gdy wydali swój debiutancki album. Pomimo tylu lat on nieco zmężniał, nie był już dzieciakiem, który miał swoje powodzenie wśród koleżanek, noszący luźne dresowe ciuchy, zastąpiła go wygodna gładka koszula i dopasowane spodnie. Wiecznie potargane ciemne wręcz kruczoczarne włosy były wystylizowane. Mógł spostrzec, że pomimo paru lat wciąż nie utracił na atrakcyjności. Spojrzenie jego jasnych tęczówek wciąż mogło przyciągać uwagę nie jednej dziewczyny. 
            — Mark jak miło cię widzieć — przepuścił ich w wejściu, pozwalając przytulić się Wakefieldowi. 
        Ucieszył go jego widok, bo bardzo cenił sobie jego przyjaźń w latach szkolnych. Drogi, które rozdzieliły ich na początku ich działalności spowodowały utratę kontaktu, jednak nigdy o nim nie zapomnieli. Wciąż był częścią ich grupy, pomimo że nie widzieli się wiele lat. 
        — Wzajemnie Rob, sądziłem, że mnie nie rozpoznasz — zaśmiał się mężczyzna. 
        — Nie zmieniłeś się wiele od naszego ostatniego spotkanie, może nieco przytyłeś — dodał nieco z pogodnym uśmiechem, wywołując śmiech u starszego mężczyzny.
        — Przybyło mi lat. 
        — Jak nam wszystkim — dodał. 
        — Gdzie gospodarze? — Mike wtrącił się do ich rozmowy, gdy przeszli przez korytarz. 
        — Toczą dyskusję między poglądami mężczyzn kontra kobiet — odparł perkusista, pośpieszył z wyjaśnieniami, gdy dostrzegł pytające spojrzenie Michaela — Dłuższa historia, opowiem ci później — weszli do salonu, gdzie nieprzerwanie toczyła się dyskusja między zespołem a dziewczętami. Kate, która lubiła sprzeczać się przez wiele godzin by, postawić na swoich poglądu nie traciła wigoru. 
        — Wiecie dobrze, że i tak nie wygracie — odezwała się śmiało Katline, ciskając spojrzeniem swoich jasnych oczy. 
        — Nie bądź tego pewna piękna. 
        Rob czuł spojrzenie Michaela i Marka na sobie, wzruszył jedynie ramionami. 
        — Chester masz gości — zbliżył się do przyjaciół, zwracając uwagę wokalisty na sobie. 
        — Koniec tej dyskusji — oznajmił, podnosząc się z kanapy, podchodząc do Shinody oraz Wakefielda, witając się z muzykiem oraz kolegą — Miło cię widzieć Mark. 
        — Cześć Chester, cieszę się, że mogę się ponownie spotkać — odpowiedział równie z pogodnym uśmiechem. 
        — Mark co tu robisz? — Dave spojrzał przez ramię chcąc dowiedzieć się co spodobało to małe zmieszanie, kącik jego ust uniósł się ku górze, gdy dostrzegł swojego dawnego przyjaciela. 
        — Sam bym chciał to wiedzieć. Mike mnie tu zaciągnął — wyjaśnił, czując jego przeszywające spojrzenie na sobie — W sumie to cieszę się, że was widzę — dodał, witając się z kolegami z lat szkolnych. 
        — Pamiętasz Katline? — spytał Chester, wskazując na swoją najlepszą przyjaciółkę. 
            — Kate, która lubiła robić zamieszanie gdzie tylko się pojawiła. Oczywiście — zaśmiał się całując młodą kobietę w policzek — A tę piękność widzę pierwszy raz — nie uszło jego uwadze obecność młodej dziewczyny, która z niepewnością zbliżyła się do nich, stając u boku brata. 
        — To moja siostra Julia — wokalista przedstawił mu nastolatkę, która wciąż z nie ukrywaną strachem spoglądała na twarz ciemnowłosego. 
        — Julio, to nasz danych przyjaciel z lat szkolnych Mark — Mike podjął się zadania poznania licealistki z jego przyjacielem z lat młodości, ale również osobą, z którą zaczął tworzyć muzykę, jednak chęci mężczyzny szybko osłabły, gdy nie mógł dostrzec pozytywów ich początkowej działalności. Zrezygnowany opuścił grupę, jednak nie chciał zapomnieć o latach przyjaźni z dzieciakiem z piaskownicy. 
        — Proszę tylko powiedz że nie nazywasz się Wakefield — odezwała się słabym głosem, a jej policzki nagle pobielały, nie wiedziała dlaczego, ale przeszło jej przez myśl, że mogła stanąć w obecności muzyka, który znała jedynie z jednej utworu zespołu. 
        — Wydaje mi się, że tak mam na nazwisko — zaśmiał się mężczyzna, witając się z dziewczyną — Dobrze się czujesz? – zaniepokoił się dostrzegając jej bladną niczym papier twarz. 
        — Wy chcecie się mnie pozbyć z tego świata! — jęknęła słabo, słysząc radosny śmiech zespołu. 
        — Nie planujemy cię uśmiercać młoda — poczuła ramię Delsona, na swoich ramionach. 
            — Wy czyhacie na moją śmierć — mruknęła gniewnie, spoglądając na rozbawionych członków gruby muzycznej — Wiedziałeś o tym? — zwróciła się do Benningtona, przyglądającemu się całej sytuacji. 
        — Nie — odpowiedział szczerze, sam był zaskoczony obecnością Marka. 
        Ostatnim razem spotkał go po premierze pierwszego albumu, gdy został zaproszony na imprezę z okazji sukcesu ich krążka. Dobrze pamiętał ich rozmowę podczas zabawy w mieszkaniu Delsona i dobrze ją wspominał. Nie dziwiła go tak gwałtowna reakcja osiemnastolatki. Otrzymała coś czego żaden inny fan ich zespołu nie doświadczy. Możliwość poznania wokalisty Xero, od które rozpoczęła się wspaniała przygoda było niewątpliwe czym wyjątkowym. Mark był częścią ich grupy pomimo jego decyzji o odejściu zawsze miał swoje miejsce w ich gronie. Wydawało by się to dziwne, ale między, ale podczas pierwszego poznania między Chesterem a Mark’m nie można było można wyczuć żadnej rywalizacji. Nie dochodziło między nimi do przepychanej słownych. Zawsze byli chętni do rozmowy i pomimo że Bennington zastąpił Marka byli w dobrym kontakcie. 
        Julia opadła na jeden z foteli, ukrywając twarz w dłoniach, wciąż nie dochodził do niej fakt o spotkaniu Wakefielda. Osoba na jej miejscu pomyślała, że to nie jest wiele jednak ona, pomimo że nie odnosiła się z faktem, że jest fanką Linkin Park, nie sądziła, że kiedykolwiek spotka wokalistę Xero, grupy, od której wszystko się zaczęło. Czuła ciepła dłoń na ramieniu. Podniosła spojrzenie, napotykając ciemne spojrzenie Shinody. 
        — Wybaczcie, że się wtrącę, ale czemu ona jest taka blada? 
        — Julia jest fanką zespołu chłopaków — Katline pośpieszyła z wyjaśnieniami, gdy Mike chciał się upewnić się co do samopoczucia dziewczyny — Spotkanie z tobą przyprawiło ją o szok. 
        — Nie spodziewała się, że spotka również ciebie — dokończył Dave — Julio dobrze się czujesz? — ukucnął przy niej, widział, że jej oczy nieco łagodnieją, a zdumienie powoli znika, a żywe kolory, które ustąpiły z jej twarzy nabierają swoich barw. 
        — Tak — odpowiedziała, już nieco opanowanym głosem. 
        Nigdy więcej takich niespodzianek! Shinoda to się tyczy w szczególności ciebie  spojrzał na niego grożnie a on jedynie roześmiał się cicho. 
        — Nie mogę ci tego obiecać. 
        — Będziesz mieć na sumieniu moją śmierć — stwierdziła, podnosząc się z kanapy. 
        Dochodziły późnej godziny nocne a po nie porozumieniach czy niezręcznych sytuacjach nie było śladu. Napoje wyskokowe nieco rozluźniły napiętą atmosferę, dobra zabawa była synonimem dzisiejszej nocy. Kate i Julia wciąż zostawały zapraszane do tańca, przez co odrzuciły szpilki, gdy powoli zaczął im doskwierać ból w łydkach ku rozbawieniu mężczyzn. 
        — Ja już nie tańczę! — uskarżyła się osiemnastolatka, gdy opadła na kanapę obok starszej koleżanki, bo ostatnich harcach z Markiem. Musiała przyznać, że Wakefield był świetnym tancerzem i potrafił prowadzić swoją partnerkę w tańcu. Odniosła wrażenie, że brał lekcje, które umożliwiły mu popisać się tak znakomitymi umiejętnościami. 
        — Nawet ze mną nie zatańczysz? – Michael stanął przed nią ze swoim słynnym uśmiechem. 
    — Nie! — jęknęła, rozmasowując obolałe stopy. 
        — Pierwszy raz słyszę by czegoś mu odmówiła — stwierdził nieco oszołomiony słowami dziewczyny Hahn, wywołując radość wśród przyjaciół. 
        — Joe ja to słyszałam — odezwała się podniesionym głosem, opierając głowę na ramieniu młodej kobiety.
        — Wiem, ale to do ciebie niepodobne.
        — Jeszcze dobrze mnie nie poznałeś — odpowiedziała, obdarzając go spojrzeniem swoich jasnych tęczówek. 
        Zabawa trwała jeszcze długo, gdy ostatni z gości zasnął na niebie stanęły pierwsze promienie słońca. 



No comments:

Post a Comment