Sunday, July 26, 2020

I 05 — UTRACONA BRATERSKA MIŁOŚĆ

        Spędzili w podróży już ponad kilka niesamowicie ciągnących godzin. Droga dłużyła się z każdym kilometrem, a ona zastanawiała się wciąż jak przyjmie, tak radykalną zmianę w swoim życiu? Jak poczuje się przekraczając granice słonecznego miasta aniołów. W miejscu gdzie jej egzystencjalny byt zacznie się od nowa. Całkowite zmiana, na którą nie była przygotowana. Nie wiedziała czego może się spodziewać, co ją czeka na miejscu, jakie wyzwania czy trudności będzie musiała pokonać na drodze do szczęście. Czy zdoła poukładać swoje życie w harmonijny spokój? 
        Pytania, które nurtowało ją od początku podróży. Zdoła zaufać Chesterowi, czy poczucie się wreszcie przez niego zrozumiana, a przede wszystkim czy oboje zdołają się pokochać? Znali się zaledwie kilka dni, zauważyła pewną różnicę, która odróżniała jej stosunki z przyjaciółmi z przeszłości, od jej zażyłości z Benningtonem. Wydawało jej się to trochę dziwne, strach nie towarzyszył jej w obecności młodego mężczyzny. W jakiś sposób zdołała zapomnieć o niepokoju, który towarzyszył jej przez tak wiele lat. Czuła się zlękniona, ale to był strach przed nowym otoczeniem, zmianą miejsca. 
        Oparła głowę o oparcie fotela, przymykając oczy, wsłuchując się w brzmienie zespołu 3 Doors Down, z niedawno wydanym utworem It's Not My Time. Głos Brada wypełnił pojazd, uchyliła powieki, gdy barwa głosu Arnolda została lekko zagłuszona przez wokal fontanna Linkin Park. Posłał jej delikatny uśmiech dostrzegając jej pół przymknięte powieki. Odgłos pierwszych nut ballady rockowej popłynęły przez głośniki samochodu: 
        — Dziwne wrażenie słyszeć samego siebie — zaśmiał się mężczyzna, gdy pojazd wypełniły dźwięki utworu Leave Out The All Rest 
        — Sądziłam, że to normalne dla muzyków, przeważnie podczas nagrań wielokrotnie słyszycie swoje partię wokalne nagrane znacznie wcześniej — odezwała się cichym głosem, wystukując rytm palcem. 
        — Owszem, nie zaprzeczę twojemu stwierdzeniu. Bywają jednak momenty, gdy słuchając rozgłośni radiowej, w której puszczają utwory twojej kapeli miewa się myśli „Czemu słyszę samego siebie?" takie momenty są chwilowe i nie trwają długo, bo jak dobrze zauważyłaś jako artyści sceniczni musimy słuchać swojego wokalu — wyjaśnił, zatrzymując się na światłach, zerknął na nią — Jednak odbiór fanów jest znacznie ważniejszy, bo znaczą dla artysty wielką podporę. Mają wtedy świadomość, że ich muzyka coś znaczy, a jeśli je zinterpretują we właściwy sposób i zrozumieją przekaz danego utworu to wiemy, że nasza praca zostanie wynagrodzona podczas koncertów — ponownie spojrzał na sygnalizacje, która zmieniła swoją barwę. 
        Skinęła lekko głową, jego słowa zawierały samą prawdę. Słowa utworów muzycznych, wykonawców, których podziwiała, miał wielką wartość, wiele tych piosenek nauczyło ją radzić sobie w trudnych momentach jej życia. Może druga osoba tego nie do końca zrozumie, która nie przykłada wielkiej wagi to zagłębienie się w utwór, by zrozumieć, co muzyk chciał przekazać, czego nauczyć, przed czym przestrzec. Dla niej tworzyły one wartość niemal emocjonalną. 
        — Będziesz miała wiele okazji porozmawiać o muzyce — podniosła wzrok i napotkała ciemne spojrzenie swojego brata, który zatrzymał się na stacji benzynowej. 
        — Skąd wiedziałeś, że o tym myślę? 
        — Nie wiedziałem — odparł, wyjmując z schowka portfel — Widzę jednak, że jesteś wielką pasjonatka mocnych dźwięków. 
        — Muszę się z tobą zgodzić. 
        — Zapewne będzie mieć ku temu wiele okazji i złapiesz szybki język z moimi kolegami — nie zdążyła odpowiedzieć na jego stwierdzenie, gdy opuścił samochód. 
        Pogrążyła się w swoich rozmyśleniach, obserwując szatyna rozmawiającego z pracownikiem stacji. Podskoczyła lekko przestraszona, gdy spokojna melodia przedarła się poprzez utwór puszczony w radiu. Rozejrzała się zaniepokojona, szukając źródła dźwięku, wtedy jej wzrok spoczął na telefonie stojącym na uchwycie. Melodia sygnalizujące nowe połączenie rozświetlała ekran blokady. Nie była osobą wścibską lub w jakiś sposób ciekawą, nie lubiła naruszać czyjeś prywatności, dostrzegła jedynie na wyświetlaczu imię rozmówcy i jego fotografię. Spuściła wzrok z ekranu komórki, nie przyglądała się jej uważniej. Chwile później sygnał umilkł, a ona dostrzegła w zasięgu wzroku zbliżającego się muzyka do swojego pojazdu. 
        — Możemy jechać — odezwał się chowając portfel na swoje miejsce. 
        — Nie chce być nie uprzejma, ale ktoś do ciebie dzwonił — spojrzała z lekiem na brata, obawiając się jego reakcji, nie chciała uchodzić za osobę, która w jakiś sposób chce się narzucać. 
        — Nie masz powodu mnie przepraszać za takie drobne sugestię — mężczyzna chwycił telefon, zerkając na ostatnie nieodebrane połączenie — Tak sądziłem — mruknął pod nosem, wybierając numer przyjaciela. Przyłożył słuchawkę do ucha i nawiązał połączenie. 
        — Co się stało? Nie byłem w stanie wcześniej odebrać. 
        — Niepokoiłem się i chciałem spytać gdzie jesteś? 
        — Mike, możesz byś spokojny, wracam do Los Angeles, za jakąś godzinę będę w mieście. Nie masz powodu, by się obawiać. 
        — Co z Julią? Rozmawiałeś z nią? 
        — Tak. Będziesz miał okazję ją poznać. 
        — O czym ty mówisz? — słyszał lekkie zdumienie w głosie przyjaciela. 
        — Wyjaśnię ci wszystko, gdy się spotkamy. 
        — Nie pojawisz się w studiu? 
        — Nie, przekaż chłopakom, że na razie mnie nie będzie, chciałabym spędzić z nią kilka dni. Poradzicie sobie na razie bez ze mnie. 
        — Dobrze, ale zobaczysz, że w końcu zrobią ci włam na chatę i zaciągną cię siłą do studia za tak przedłużone wakacje. 
        — Dajcie mi kilka dni! 
        — Dobrze, ale wpadnę do ciebie za kilka dni. 
        — Mike, muszę kończyć, odezwę się później. 
        — Cześć 
        — Do zobaczenia. 
        Odłożył telefon i spojrzał na dziewczynę, gdy dostrzegł jej przymknięte powieki i równy oddech uśmiechnął się lekko, gdy dostrzegł, że odpłynęła do krainy snów. Długa podróż była dla niej uciążliwa i męcząca, nie spostrzegła, gdy odpłynęła do krainy Morfeusza. 
        Przyciszył odbiornik radiowy, by jej nie obudzić. Opalił silnik i wyjechał na ruchliwą drogę. Natłok samochodów o tej porze był normalny, przy wjeździe do miasta. Uśmiechnął się lekko, gdy znajomy widok palm rosnących po obu stronach jezdni witał przybyłych do miasta aniołów. Widok piaszczystych plaż i oceanu był nierozłącznym elementem widoków w tym mieście. Cieszył się, że zdołał ułożyć sobie tutaj życie, odnalazł przyjaciół i dobrych znajomych, którzy zawsze go wspierają, a praca nie była tylko przywilejem do której musiał chodzić każdego ranka, lecz pasją, którą dzielił się z innymi. Zsunął okulary na nos, gdy promienie południowego słońca nieco go oślepiły. Ruszył tak dobrze sobie znaną drogą do domu, który już nie będzie taki pusty jak zaledwie kilka tygodni wcześniej. Po długiej podróży wjechał na podjazd swojej posesji. Odwrócił się do Julii, by obudzić ja z drzemki, w którą zapadła, otwarte oczy nastolatki spojrzały na niego z wyraźnym zaskoczeniem. Dostrzegł w jej jasnym spojrzeniu cień niepokoju. 
        — Piękny dom — odezwała się nieśmiało, przyglądając się dobrze zadbanemu ogrodowi. 
        — Od teraz jest to również twój dom — wyjął kluczyki ze stacyjki wychodząc na zewnątrz. 
        Niepewnie otworzyła drzwi samochodu i poszła w ślady wokalisty, który ruszył do wejścia. Przystanęła obok niego, gdy przykręcił klucz w zamku a, po chwili przepuścił ją do środka.
        Przekroczyła próg wchodząc do jasnego kremowego przedpokoju, ciemne panele odbijały w sobie światełka małym lampek przymocowanych do sufitu, mogła śmiało powiedzieć, że wszystko było utrzymane w ciepłych barwach co dodawało wnętrza przytulności. 
        Nieoczekiwanie odgłos szczekania wypełnił pomieszczenie, a w korytarzu pojawił się pies, jego żółte ślepka wyrażały wielką radość z powrotu swojego pana do domu, podbiegła do ciemnowłosego merdając radośnie ogonem. 
        — Cześć Anika, stęknęłaś się za mną? — w odpowiedzi pies zaszczekał. Chester schylił się, co suczka wykorzystała rzucając się na mężczyznę — Anika! Zejść ze mnie! 
        Osiemnastolatka zaśmiała się cicho obserwując radość czworonoga gdy zaczął lizać go po twarzy. 
        — Anika schodź! — skarcił ją, pies niechętnie wykonał polecenie. 
        — Pomóc ci? — młoda dziewczyna podeszła do niego, wyciągając do niego dłoń. 
        Zacisnął dłoń na jej nadgarstku, z drobną pomocą nastolatki, podniósł się równe nogi. 
        — Zazwyczaj się tak nie zachowuje — wyjaśnił, oczepując spodnie ze sierści zwierzaka — Pewnie nie wyszalała się na spacerze i ma dużo energii — ruszył do środka, podążyła jego śladami, rozglądając się uważnie ,po pomieszczeniach. Gdy przekroczyła próg salonu, dostrzegła sporej wielkości pomieszczenie utrzymane w podobnych barwach jak przedpokój. 
        Na środku stała kanapa oraz dwa fotele, przeszkolony stolik kawowy stał w strefie wypoczynkowej, na którym dostrzegła misę z dobrymi słodkościami, jasny puchowy dywan leżał przez kominkiem, który w chłodne wieczory ogrzewał domowników, nad nim zawieszony był duży telewizor. W wysuniętym rogu pokoju stał fortepian o jasnej fakturze, siedzisko było lekko wsunięte pod instrument. Przez wielkie okna wpadały promienie popołudniowego słońca, mijały minuty a do miasta zbliżał się upragniony wieczór. Wejście na zewnątrz aż zachęcało by odpocząć na drewnianym tarasie i usiąść w blasku jasnego słońca. Dostrzegła również jasne schody prowadzące na wyższe piętro willi, oświetlone ledowymi lampkami stopnie, przez ogromne szklaną ścianę wpadło złociste światło. 
        — Usiądź, przyniosę coś do picia — ciepła barwa głosu wyrwała ją z głębi swojego umysłu, spojrzała na mężczyznę, oddalającego się do otwartej kuchni, z zamiarem zaparzenia herbaty. 
        Posłuchała jego słów i przysiadła na jednym z foteli, wtedy dopiero zauważyła suczkę, która uważnie ją śledziła i obserwowała każdy jej ruch. Ostrożnie zbliżyła się do niej obwąchując ją, wyraźnie chcąc się dowiedzieć czy stanowi dla niej zagrożenie. Posłała zwierzakowi przyjazny uśmiech wyciągając do niego dłoń z zamiarem pogłaskania. Złote oczka przyglądały się jej uważnie przez chwile, lecz nie minęła minuta, a pies chętnie podszedł do niej bliżej i pozwoliła się pogłaskać. 
        — Polubiła cię — odwróciła się przez ramię, słysząc głos Chestera, trzymał od w dłoniach dwa kubki z ciepłą herbatą — Gdy podrapiesz ją za uchem, to jest sympatia do ciebie będzie jeszcze większa — postawił na stoliku dwie szklanki i usiadł na sofie. 
        — Mogę się mylić, ale to rasa golden retriever? 
        — Masz sprawne oko tak Anika to golden retriever. Ma już pięć lat, ale ze mną jest od trzech — za radą muzyka pogłaskała psa za uszami co wywoła u niej wielką radość. 
        — Jak się u ciebie znalazła? — zapytała, nie spuszczając z niego wzroku. 
        — Znajomy otrzymał pracę poza granicami kraju, wiedział, że mieszkam sam, więc spytał, czy nie chciałbym się zająć jego psem, on nie mógł jej zabrać ze sobą i tak została przy mnie — wyjaśnił upijając łyk napoju. 
        — Trochę do dla mnie dziwne by pies mieszkał z ludźmi. 
        — Potrafię cię zrozumieć, ale Anika jest na tyle pogodnym psem, że nawet nie dostrzec, że stanie się częścią twojego życia. 
        Skinęła lekko głowę, obserwując jak suczka układa się wygodnie na miękkim dywanie przy kominku. 
        — To jej ulubione miejsce w całym domu — odnalazła spojrzenie Benningtona, który kontynuował — Jeśli jeszcze jest zapalone w kominku, nie chce się nigdzie ruszyć — zaśmiał się na koniec.
        Zapadła chwila niezręcznej ciszy, przeplata jedynie odgłosami miasta, które wpadała przez otwarte okno pokoju dziennego. W końcu mężczyzna przerwał milczenia, podnosząc się z miejsca. 
        — Dokończ herbatę, a ja pójdę po twoje rzeczy. 
        — Pomogę ci! 
        — Poradzę sobie — zanim cokolwiek mogła powiedzieć, muzyk szybkim krokiem opuścił pomieszczenie. 
        Nie pozostawił jej wyjścia, chwyciła jasny kubek z ciepłą substancją, upijając jej łyk, lekko gorzkawy smak ciemnej herbaty był dla niej przyjemny. Odkąd pamiętała uwielbiała mocny posmak, wszyscy wokół niej dziwili się, że pije tak mocny napój co niemal równało się z kawą, lecz bardziej smakowała od owocowej. Dopiła ostatni łyk, gdy w salonie zjawił się Chester z jej walizką. 
        — Przygotowałem dla ciebie pokój, jeśli ci się nie spodoba, możesz go zmienić — podniosła się z wygodnego fotela, dotrzymując mu kroku. 
        Wspięli się po jasnych stopniach na piętro, tam dostrzegła kilka pary drzwi, słuchała Chestera, który oprowadzał ją po piętrze. W końcu dotarli pod ostatnie drzwi a on wpuścił ją do środka. Zobaczyła ściany utrzymane były w barwach karmelu i błękitu, pokój, pomimo że kolory dodawały mu przestrzeni sam w sobie był dość sporych rozmiarów, na dwustopniowym podwyższeniu, stało dwuosobowe łóżko niebieska narzuta, skrywała pod sobą kremową pościel, wiele poduszek rozłożone były nad podgłówku dodając uroku, po obu stronach stały szafki nocne. Lampki stojące na nich oświetlały ramki na zdjęcia, które na razie były puste gotowe by spoczęła w nich jej fotografię. Nieopodal stała wysoka komoda, na której dostrzegła wazon z świeżymi kwiatami, jak mogła zauważyć było to białe róże, uśmiechnęła się na sam widok roślin, które były jednymi z jej ulubionych kwiatów. Drobne świeczki zapachowe rozłączone były wokół trzech ramek na zdjęcia, gdy wytężyła wzrok dostrzegła lekko uchylone drzwi które prowadziły do garderoby, jak mogła zauważyć były ona w każdym pokoju. Gdy zeszło się z podestu naprzeciw łóżka stało biurko, kilka drobiazgów ułożone było w harmonijny sposób co najbardziej ją zaskoczyło to trzy urządzenia o którym mogła pomarzyć, biały laptop z nadrukiem nagryzionego jabłuszka zajmował honorowe miejsce. Nieopodal leżał IPad należącego do tego samego producenta, wszystko zamykał najnowszy model smartfona, jej brat miał również taki sam, na środku stał stolik oraz dwa fotele sako, które aż zachęcałyby na nich usiąść i nie wychodzić. Wyjście na balkon skryte było za firanką która unosiła się przy każdym podmuchu wiatru, na najbardziej wysuniętym oknie leżało kilka poduszek w kolorach błękitu i kremu, oraz złożony w kostkę ciepły puchowy koc. Drobiazgi, które były ułożone były w różnych częściach pokoju dodawały przytulności, na ścianach również zawisło kilka obrazów, pod kilkoma dostrzegła sygnaturę i nazwisko M.Shinoda. 
        Znała kilka prac artysty, lecz śmiało mogła powiedzieć, że jego sztuka była bardziej abstrakcyjna, zaskoczyły ją przepiękne pejzażem miasta aniołów skryte w mroku nocy, oraz złociste plaże a fale czystego oceanu odbijały się o brzegi. Nie mogła spuścić wzroku z tych prac, zawsze interesowała się sztuką i podziwiała wiele artystów, obrazy Shinody poznała zaledwie kilka miesięcy temu i od razu zauważyła, że jego prace są bardziej fantazyjne. Obrazy zawieszone na ścianach jej nowego pokoju utwierdziły ją w przekonaniu, że Michael posiada ogromny talent i nie trzyma się wyznaczonych przez siebie punktów wiedzenia na sztukę tylko eksperymentuje jak robi to także przy muzyce. 
        — Podobają ci się? — zagadnął podążając za jej wzrokiem, zatrzymując się na jednej z prac rapera. 
        — Tak są przepiękne! 
        — Poprosiłem Mike'a by namalował kilka obrazów, zgodził się twierdząc, że chętnie sprawi ci przyjemność. 
        — Podziękuj mu ode mnie — spuściła wzrok z obrazu z niechęcią i spojrzała w oczy brat — Podziwem jego obrazy od kilku miesięcy, zawsze sądziłam, że maluje bardziej ruralistycznie. 
        — Owszem, ale nie tylko w muzyce lubi wybiegać poza swoje horyzonty — wyjaśnił spokojnie — Podziękujesz mu sama, będziesz miała okazję go spotkać — jego kącik ust delikatnie uniósł się ku górze — Podoba ci się twój nowy azyl? 
        — Oczywiście, jest niemal idealnie. 
        — Jeśli będziesz chciała możemy coś zmienić... 
        — Nie ma potrzeby — posłała mu lekki uśmiech — Wszystko jest perfekcyjne! 
        — Cieszę się, że ci się podoba — podszedł do ciemnego mahoniowego biurka, chwytając telefonie dłonie oraz kartę sim — Wiem, że w sierocińcu nie miałaś żadnego telefonu, numer jest zastrzeżony, jednak w każdej chwili możesz zrezygnować z tej usługi. 
        — Nie znam się zbyt dobrze na tym, więc będę polegać na tobie — usiedli na fotelach, obserwowała jak jej brat wkłada maleńką kartę do wnętrza urządzenia. 
        — W ciągu kilku tygodni, telefon czy laptop nie będą kryć przed tobą tajemnic, pewnie używałaś starszych modeli komputerów, jednak one mają to samo działanie, bez telefonu nie będziesz mogła się obyć, oraz dostępu do sieci — włączając tak dobrze znane menu telefonu odłożył go na stolik — Najważniejsze byś dobrze się tutaj czuła, na tym mi najbardziej zależy. 
        Nie odpowiedziała na jego słowa, jedynie posłała mu pokrzepiający uśmiech. 
        — Spróbuje się zaaklimatyzować, lecz niczego nie obiecuje. 
            — Nie chce cię do niczego zmuszać. Zależy mi jedynie na twój szczęściu. 
        — Jestem ci wdzięczna, dla to, co dla mnie robisz. Praktycznie się nie znamy a ty... 
     — Wątpliwości, które nami targają są normalne, jednak chciałem byśmy wykorzystali szansę jaką nam dano, moje stosunki rodzinne nie zawsze były dobre. Chciałby to zmienić, a przede wszystkim pragnę być była szczęśliwa i czuła się tutaj bezpieczna. Od momentu naszego pierwszego spotkania dużo o tobie myślałem i jeśli los pozwolił nam być razem, trzeba chwycić byka za rogi. Każdy zasługuje na szansę. 
        — Bywają jednak osoby, które burzą nasze zaufanie. Nie mam tutaj na myśli ciebie — pośpieszyła z wyjaśnieniami, gdy mężczyzna otwierał usta, by coś powiedzieć — Wiele razy natknęłam się na osoby, które tylko udawały moich znajomych, skutki były smutne, bo zerwanie znajomości, po części sama jestem temu winna. Nie chce o tym mówić — dodała czując jego spojrzenie na sobie — Mam nadzieje, że tutaj w nowym miejscu uda mi się odzyskać utraconą wiarę w ludzi. 
        — Będę starać ci się pomóc, jak tylko będę mógł! 
        — Dziękuje Chester — spojrzała na niego, w jej jasnych oczach dostrzec coś na wzór ufności, czego się nie spodziewał, to spodobało, że nie mógł stracić jej lojalności i jeśli będzie mógł by obdarzyła wiarą poznane tutaj przez siebie osoby, jednak nie mógł zapomnieć by jej nie zraniono, nie pozwoli by ktoś ją skrzywdził, nie chciał widzieć bólu w tej drobnej szatynce, którą pokochał. 
        Kolejnego poranka wczesną godziną obudziły ją promienie porannego słońca, choć z natury była leniuchem, który lubił dłużej pospać, wstała z pozytywną energią. Spojrzała na elektroniczny zegarek stojący na jasnej szafce, cyfry ułożyły się w godzinę ósmą rano. Przymknęła powieki słysząc śpiew ptaków, siedzących na gałęziach drzew, ćwierkających wesołą melodię, nawet odgłos samochodów, nie mógł wyrwać jej z lekkiej zadumy. Długo jednak nie pozostała w tym stanie, podniosła się z wygodnego materaca, chwyciła kilka ubrań na zmianę i wolnym krokiem ruszyła do łazienki. Ściągnęła z siebie koszulę nocą i weszła pod prysznic, chłodny strumień wody dodał jej ochłody po dość ciepłej nocy, po krótkiej kąpieli, wyszła owijać się szczelnie miękkim ręcznikiem. Stanęła przez lustrem i spojrzała na swoje odbicie. Zobaczyła w niej wciąż dawną siebie jednak pewien szczegół różnił ją od jej poprzedniego wcielenia, widziała w sobie nadzieje. Wiarę na lepsze jutro. Wiedziała, że blizny, które odcisnęły się trwale na jej psychice pozostaną z nią, bo są nierozłącznym jej elementem, ale chciała zacząć od nowa, jakby to był początek jej życia. 
        Kącik jej ust delikatnie uniósł się ku górze, gdy przeszło jej przez myśl, że teraz ma dla kogo podejmować codziennie walkę sama ze sobą, z tym, co ją dręczy czy niepokoi. Będzie mieć siłę postawić się swoim demonom. Wyrwała się z zamyślenia, nie chcąc bardziej zagłębiać się w tamte rejony i nie przysparzać sobie bólu. Schyliła się chcąc odnaleźć suszarkę do włosów, w końcu dostrzegła ją leżąca na jednej z szafek, szybko wysłużyła włosy, czując się niezręcznie w tym domu, nachodziły ją myśli, które zabraniały jej by poczuła się dobrze w tym mieszkaniu. Bennington zapewnił ją, że może czuć się tutaj swobodnie i używać wszystkiego, co zapragnie. Założyła na siebie dłuższe jeansowe rybaczki i koszulkę z przydługim rękawem, żałowała, że nie posiada jakieś sukienki, na tak ciepłe dni, zakręciła delikatnie włosy, odkrywając wcześniej program na suszarce, który to umożliwia. 
        Opuściła pomieszczenia po kilku minutach, kierując się w stronę schodów zerknęła do sypialni brata. Mężczyzna wciąż smacznie spal, cicho opuściła pomieszczenie kierując się na dół, gdy przekroczyła próg kuchni rozejrzała się, zastanawiając się co przygotować na śniadanie. Przypomniała sobie pewien przepis, na omlet z chorizo które kiedyś wiedziała na jakieś stronie, jednak nie potrafiła przypomnieć sobie składników. Wtedy jej wzrok spoczął na tablecie leżącym na parapecie, chwyciła go i odblokowała, na tapecie zobaczyła zdjęcie Chestera i Mike'a jak mogła zauważyć zrobione podczas jakieś wycieczki, widziała rozciągające się przepiękny krajobrazy za nimi. Nie przyglądała się dłużej włączyła przeglądarkę i odnalazła w sieci przepis na omlet. Z trudnościami odnalazła potrzebne jej produkty. Nie chcą siedzieć samotnie włączyła aplikacje z muzyką i włączyła pierwszy utwór. Słuchając głosu Dave'a Gahana, słowa piosenki unosiły się w powietrzu. 
        Szczekanie psa, rozniósł się po kuchni a ona poczuła jak ktoś znajomy ociera się o jej nogi.
        — Anika ciszej, obudzisz Chestera! — skarciła psa, który nie przejął się jej słowami, jedynie zamerdała ogonem — Jesteś głodna, już ci coś dam — dodała do zwierzaka wycierając dłonie w ścierkę, odnalazła w jednej z szafek psią karmę i nasypała jej do miski, suczka cierpliwie czekała przy jej nodze na swoje jedzenie         — Możesz jeść — ponownie wróciła do gotowania, wsłuchując się kolejny utwór. uśmiechnęła się, gdy rozpoznała barwę głosu Tima jednego z jej ulubionych wykonawców. 
        — Jakie zapachy — spojrzała przez ramię, dostrzegając muzyka. 
        — Cześć Chester — powróciła do potrawy, by nadać jej ostateczny smak. 
        — Cześć maleńka, ranny z ciebie ptaszek — zauważył. 
        — Mogę cię zapewnić, że to jednorazowy wybryk — zdjęła patelnie z płyty. 
        — Co masz na myśli? 
        — Z natury lubię długo spać – odparła obojętnie, nakładając solidną porcję na jeden z talerzy. 
        — Co to takiego? Wygląda smakowicie. 
        — Omlet z chorizo. 
        — Hiszpańskie klimaty. 
        — Zjemy na dworze? 
        — Oczywiście — chwycił od niej talerze z daniem, nastolatka wyjęła sok jabłkowy z lodówki, który wcześniej przygotowała, oraz dwie szklanki, przeszła przez salon, przechodząc przez drzwi, poczuła jak ciepły podmuch wiatry, ogrzewa jej twarz. Postawiła dzwonek i szklanki na stoliku, rozłączony parasol dawał nieco cienia. 
        — Nie jest ci za ciepło w tych spodniach? — obserwował uważnie błękitnooką, która lekko przestraszyła się na dźwięk jego głosu. Uważnie ją lustrując, przyjrzał się jej ubiorowi, wiedział, że nie powinien się wtrącać, ale długie rybaczki i koszulka z dłuższymi rękawami w tak upalny dzień to nie był najlepszy pomysł. 
        — Nie mam nic innego — przyznała po chwili zakłopotania, spuszczając z niego wzrok, czuła się nieco zawstydzona, obawiała się tego pytania, na początku myślała, że nie powie mu prawdę, jednak z drugiej strony on w końcu poznałby prawdę. 
        — Co ty mówisz? 
        — Niestety nie otrzymywaliśmy zbyt dużych kieszonkowych, wystarczała na drobne wydatki — nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy. 
        — Musimy to zmienić! 
        — Ale... 
        — Proszę, żebyś się nie sprzeciwiała, trzeba ci kupić nową szafę ubrać. 
        — Ches... 
        — Julio dobrze wiem, co robię! — ugięła się pod jego spojrzeniem. 
        — Dużo już dla mnie zrobiłeś, nie będę... 
        — Dzwonie do mojej znajomej i po śniadaniu jedziemy do centrum kupić ci ubrania! 
        — Posłuchaj mnie przez chwile... — lecz po raz kolejny nie dał jej dość do słowa. Chwycił telefon, wybierając numer, odchodząc, usłyszała jego pierwsze słowa, skierowane do najmowej. 
        — Cześć Katline. Masz dziś czas... 
        Westchnęła cicho, dokończając śniadanie, rozsiadła się wygodnie na krześle popijając sok i obserwując biegającą po ogrodzie Anikę, ścigającą wiewiórkę. Tyle radości w tak małym ciele. 
        — Kate będzie u nas za pół godziny — przy stoliku pojawił się piosenkarz — Nie sprzeciwiaj się mi, bo chce byś dobrze wyglądała. 
        — Nie wiem, czy to dobry pomysł — odezwała się niepewnie. 
        — Dobry, Kate jest moją dobrą znajomą, pomoże ci dobrać ubrania czy kosmetyki. Bardziej ci doradzi i pomoże w wyborze niż ja — chwycił ostatni kęs śniadania. Musiał otwarcie przyznać, że był bardzo smaczne. 
        Wyznaczona minuty minęły jak w oka mgnień a dzwonek do drzwi rozniósł się po całym mieszkaniu. Starała się przez te minuty odwieść Chestera od tego pomysłu, niestety mężczyzna był nieugięty i uparcie postawił na swoje zdanie. Jej przemyślenia przerwało pojawienie się muzyka oraz wysokiej szatynki o jasnych zielonych oczach, miała na sobie zwiewną różową sukienkę w motywach z motylami, trzymała się ona na delikatnych ramiączkach. Na stopy założyła sandały na delikatnym obcasie przez co dodawało jej kilka centymetrów, przez co było nieco wyższa od swojego kolegi. Postawiła na delikatny makijaż w tak upalny dzień, swoje ciemne loki związała w warkocza, opadającego na jej prawe ramie. W dłoni trzymała torebkę oraz słoneczne okulary. 
        — Julio to Katline moja dobra koleżanka — przestawił siostrze przyjaciółkę — Kate to moja siostra Julia. 
        Dziewczęta podały sobie dłonie wymieniając się ciepłymi uśmiechami, Katline zwróciła się bezpośrednio do szatyna. 
        — Nic nie mówiłeś, że masz siostrę. 
        — Długa historia, kiedyś ci opowiem — wyjaśnił szybko muzyk — Dobrze jedziemy już? 
        Nie miała innego wyjścia, dotrzymała kroku Katline, lecz nie miała śmiałości się do niej odezwać. Gdy wsiedli do samochodu, szybko znaleźli się pod jedną z centrum handlowych. 
        — Chester jakie fundusze przeznaczasz? — ciemnowłosa spojrzała swoimi jasnym spojrzeniem na kolegę. 
        — Musimy wypełnić jej garderobę nie pomijając kosmetyków i innych drobiazgów. Prosiłem cię o coś — zwrócił się do Julii, która po raz kolejny pragnęła się sprzeciwić. 
        Weszli do jednego z markowych sklepów, osiemnastolatka rozejrzała się speszona, widząc tak duży asortyment, z lekiem spojrzała na cenę sukienki, która wpadła jej w oko, przeraziła ją cena, od razu wiedziała, że długo musiałaby pracować, by na nią uzbierać. 
        — Powiedz mi, w tym lubisz chodzisz, w czym czujesz się dobrze — pomimo wcześniejszego niepokoju, Kate była miłą osobą. 
        — Lubię skurzane kurtki jakieś ciemne spodnie i koszulki z fajnym nadrukiem, ale także jakieś sukienki czy spódnice. 
        — Na pewno coś wymyślimy — mruknęła, rozglądając się po półkach. Kilka minut później usłyszała jej głos — Julio podejść znalazłam coś idealnego dla ciebie — odnalazła ją w odległej części sklepu, w swój ramionach miała kilka zestawów ubrań. 
        — O co chodzi? — szatyna zaciągnęła ją do jednej z przymierzalni i podała pierwszy zestaw ubrań — To coś bardziej na rockowo — gdy weszła do maleńkiej, ale przytulanej garderoby, przyjrzała się ubrania podanym jej przez Katline. Ciemna koszulka z nadrukiem, do tego ciemna skurzana kurtka, całość dopełniały ciemne jeansy, dziury na kolanach jedynie trwały zaczepności całej stylizacji. Założyła wszystko na siebie i przejrzała się w lustrze, przyznać musiała, że wyglądała całkiem dobrze, przynajmniej nie tak źle, jak w poprzednim stroju. 
        — Julio jesteś gotowa? 
        — Tak — odsłoniła materiałową zasłonę, pokazując się w nowym wydaniu koleżance brata. Mężczyzna właśnie doszedł do niej, przystanął obok dwudziestopięciolatki. 
        — Zdecydowanie lepiej — skomentował, lustrując siostrę wzrokiem. 
        — Trzymaj — dziewczyna podała jej kolejny zestaw tym razem posiadał on tunikę i legginsy 
        Resztę popołudnia spędzili na przymierzaniu nowych kreacji i wybieraniu dodatków, które dopełniały jej ubiorów. Julia nie czuła się zbyt dobrze wiedząc ceny ciuchów, im dłużej spierała się z bratem tym ona traciła coraz więcej argumentów przez co hala zwycięstwa przechyliła się na jego stronę. Późnym popołudniem Chester odszedł od swoich towarzyszek, gdy musiał z kim porozmawiać, wykorzystały ten fakt, Katline dobrała jej pasujące do jej cery kosmetyki. Gdy zdecydowała się by zrobiła jej pierwszy makijaż, postanowiła w nim na naturalność. Podkręciła ciemną kredka jej spojrzenie dodając do tego wydłużającego rzęsy tuszu, sprytnie zakryła ciemny siniak pod okiem, a na usta nałożyła pasującą pomadkę. Spojrzała w lustro i zobaczyła w nim zupełnie inną osobę. 
        — To nie jestem ja — stwierdziła przyglądając się swojemu odbiciu. 
        — Skarbie to ty, tylko znacznie lepiej wyglądasz — zaśmiała się kobieta — Widzisz jak kilka pociągnięć kredki zmienia człowieka — obserwowała ją, gdy przeglądała się w lustrze — Posłuchaj mnie, nie rób zbyt mocnych makijaży, bo to nie pasuje do ciebie, zawsze stawiaj na naturalność, oczy to twój największy atut, nie zakrywaj ich, przyciągną uwagę nie jedno chłopaka. 
        — Na razie nie planuje żadnego związku — odwróciła się w jej stronę — Dziękuje za pomoc. 
        — Drobiazg, zawsze ci doradzę wystarczy że do mnie zadzwonisz a znowu wybierzemy się na zakupy — odparła z wesołymi ognikami w oczach — Załóż jeszcze te cichy — wyciągnęła z torebki, którą trzymała przy sobie, zwiewną sukienkę i sandały, widząc jej pytające spojrzenie dodała — Zobaczymy jak twój brat zareaguje na ciebie — uśmiechnęła się do niej uroczo. 
        Weszła do jednej z kabin, szybko ubrała na siebie nową sukienkę i założyła sandały wróciła po chwili, Kate cierpliwie na nią czekała. Zbliżyła się do niej, szatynka wyciągnęła ze swojej torebki małą szczotkę do włosów, rozczesała delikatnie jej włosy, uważając, by ich nie rozplątać. 
        — Wyglądasz ślicznie — mruknęła zadowolona z efektu swojej całodziennej pracy — Teraz i Chester powinien być zadowolony, że ma tak piękną siostrę — ona sama nie wiedziała co powiedzieć, gdy zobaczyła siebie w zupełnie innej odsłonie. Miała wrażenie, że patrzy zupełnie na obcą dziewczynę, a nie na samą siebie. 
        Odnalazły Benningtona w jednej z kafejek gdzie wcześniej się umówili. 
        — Brak mi słów Julio — to były jego pierwsze słowa, gdy zobaczył nowe oblicze osiemnastolatki — Wyglądasz prześlicznie! 
        — Dziękuje — cień uśmiechu wykwitł na jej ustach, pierwszy i naprawdę szczery uśmiech. 
        — Zamówiłem wam coś dobrego do jedzenia, a to dla was — podał im tekturowe pudełka, przyjemny zapach kawy z dodatkiem karmelu uderzył ich nozdrza. Upiła łyk napoju rozkoszując się jej smakiem. Po chwili otrzymali również zamówiony przez muzyka obiad. 
        Godzinę później rozstali się pod wyjściem z centrum, Katline musiała już wracać, bo umówiła się na spotkanie z przyjaciółkami. Pół godziny później dotarli do mieszkania. Wnieśli wszystkie zakupy do środka. 
        — Rozpakuj się a ja wyjdę z Aniką na spacer bo od kilku dni siedzi w domu — powiedział odkładając ostatnią siatkę na podłogę w pokoju siostry, a pies biegał wokół jego nogi domagając się spaceru. 
        — Dobrze. Chester — mężczyzna odwrócił się, gdy opuszczał jej sypialnie — Dziękuje. 
        — Nie masz mi za co dziękować, tylko zrób mi przysługę i wyrzuć swoje stare ubrania — słyszała jego krzyk 
        — Dobrze. 

No comments:

Post a Comment