Saturday, July 8, 2023

III 33 — OBIETNICE KTÓRYCH NIE MOGĘ SPEŁNIĆ

    Niczym za mgły docierały do niej bodźce z zewnątrz, czuła się jakby była w jakiś surrealistycznym śnie. Jakby śniła jakieś realistyczny sen, którym była biernym obserwatorem, chociaż mogła to widzieć, patrzeć na zdarzenia z boku, czuła każdą emocję, uczucia, które rozrywały zmysły i ciało, niemal ogłuszał ją ten rozrywające w klatce sierściowej ból, w miejscu, gdzie jeszcze przed momentem było serce, teraz pozostało jedynie z niego dwa kawałki, zniszczone przez uczucia, które zawiodły. Starała się to sobie wmówić, utwierdzić samą siebie w przekonaniu, że jest to jedynie jakiś zły sen, koszmar, który śniła, jednak nie to nie była żadna senna mara, to była okrutna rzeczywistość, z którą musiała się mierzyć. Nie pomagało wcale to, że słyszała po drugiej stronie nawoływanie już byłego narzeczonego, wręcz jego błagalne prośby, by mu otworzyła, by z nim porozmawiało, wręcz słyszała jego spanikowane krzyki gdy pragnął bezskutecznie się przedrzeć do niej. Głośny postukiwanie wręcz łomot w drzwi odbijał się niczym echem w jej głowie, lecz ona nawet nie drgnęła gdy on wręcz walił pięścią w wejście do jej mieszkania. Nawet przez zamknięte dębowe drewniane skrzydło słyszała jego płacz, lecz dla niej to był koniec.
    Zaledwie przed paroma chwilami była jego narzeczoną, której tliła się ostatnia nadzieja, że zrozumie swoje błędy, że zapragnie zrehabilitować się jednak, widząc, jak wręcz wpada, z awanturą zrozumiałą to, co próbowała wyprzeć, że jej związek się już skończył. I co najbardziej dobijało w tej sytuacji, to fakt, że wręcz przed czterema miesiącami oboje mieli wspólne plany na przyszłość, powoli snując, chociaż zarys ich wspólnej przyszłości w małym stopniu mówiąc o ślubie teraz, z tego nie pozostało praktycznie nic prócz pustki i złamanego serca. Jedna sytuacja sprawiła, że ich drogi w końcu musiał się rozdzielić.
    Siedząc pod drzwiami i wsłuchując się w jego krzyki po drugiej stronie, sama czuła, jak po jej policzkach powoli spływają łzy, chociaż obiecała sobie, że nie uroni żadnej kropelki łzy, nie będzie płakać, to było znacznie silniejsze od niej, zwłaszcza gdy brutalnie w twarz odeszła ją świadomość, że właśnie zakończyła około trzyletnie związek, z facetem, przy którym czuła się szczęśliwa, z którym miała tak wiele celów na przyszłość, z który mężczyzną nie okazał się być tchórzem, nie zostawił ją nawet gdy dowiedział się prawdy, wręcz trwale przy niej stał, pragnąć ją bronić, chronić ją przed tym co jej zagrażało, mimo że z czasem nabrała pewności siebie i zrozumiała, że jest w stanie walczyć o samą siebie, teraz pozostały jedynie wspomnienia tamtych chwil. Wręcz pokręciła głową gdy przed jej oczami pojawiła się obraz Michaela, lecz nic zarozumiałego w sobie egoisty, który pragnął postawić na swoim, lecz tego, którego pokochała, szanujący ją jej poglądy a co ważne wspierający ją w jej pasji. Mogła wciąż się zastanawiać, dlaczego jej miłość do szybkiej jazdy, to odczuwania prędkości, chęci czucia adrenaliny tak ich podzieliła, lecz nie była w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Bardzo wpłynęła na tę sytuację uparta natura Michaela, jednak była tak dominująca nad nim w przebiegu ostatnich tygodni, że jego upór stał się jego zgubą.
    Mogła wyrzucać sobie, światu, dlaczego los tak niesprawiedliwie ją traktuje. Dlaczego wciąż nie potrafi dać jej spokojnie żyć, nie kładąc pod jej stopy ciągłych kłód. Czemu musiała się wciąż potykać, by potem musieć się podnosić. Każdy upadek stawał się dla niej, coraz cięży czy naprawdę jest testowana, jak wiele w życiu zniesie. Jej życie nie było łatwe, wciąż musiała walczyć, jednak czemu, chociaż nie może być szczęśliwa, mieć kogoś, kto ją kocha, dlaczego wciąż ją serce zawodzi.
    Myślała, że znalazła swój własny ideał faceta, że odnalazła szczęście po dwóch zawodach miłosnych, jednak się myliła. Złamała dane sobie słowo, że już nigdy nie będzie cierpieć z powodu pieprzonego uczucia względem drugiej osoby, ale to zrobiła i ponownie musiała stawiać czoło temu co poprzednio, rozczarowaniu samą sobą, lecz tym razem była rozczarowana nie tylko swoim byłym facetem, ale samą sobą, że tak łatwo dała się podejść.
    — Julio… błagam… — dobiegł ją jego wręcz proszący głos.
    Nie drgnęła nawet, słysząc jego błagalny ton, wręcz skuliła się bardziej pod drzwiami. Nie zamierzała z nim już pomówienia, nie chciała z nim nawet dyskutować, nawet już nie mieli o czym mówić. Przed paroma chwilami stracił swoją ostatnią szansę, by cokolwiek zrobić, lecz nie nasunęła mu się żadna refrakcja, dopóki nie było już za późno. Gdy pojął, że stracił, zrozumiał, że to on był katalizatorem, który pchnął Julie do porzucenia go. Zostawienia go samego na pastwę losu. Otrząsnął się, lecz było już po wszystkim, teraz mógł tylko żałować, że zamiast z nią spokojnie porozmawiać, zaczął na nią krzyczeć.
    Mógł jedynie się poddać, bo wiedział jedno. Odejść jak tego chciała Julia. Nie widząc nawet żadnej jej reakcji, tego, że nawet nie odezwała się od dłuższej chwili, mimo że ją słyszał po drugiej stronie. Zamilkła na dobre, kończąc związek, w którym przez ostatnie tygodnie się męczyła.
    Czuła się jak w potrzasku, uwięziona między skrajnie głupią nadzieją, że on się opamięta, a poczuciem, że związek, na który pracowała przez ostatnie lata, powoli się burzy, niczym którym budynek wrzasnął nagły huk, a konstrukcja padała na ziemie w obłokach pyłu. Konstrukcja, która miała być silna okazała się być słaba. Ich związek osłab na przestrzeni ostatnich tygodni. Ona go ratowała, on bardziej niszczył fundamenty, na którym była zbudowana ich relacja.
    Nagły hałas jednak zwabił na korytarz jedną z sąsiadek i na ironie losu, była to ich wspólna znajoma. Wręcz z przerażeniem patrzyła na rozgrywającą się scenę, patrząc przez chwile z boku na Michaela, który wręcz został wywalony z mieszkania Julii i zrozumiała tylko jedno, znowu się pożarli. Każdy w mniejszym czy większym stopniu miał świadomość, że ostatnie tygodnie nie były łatwe ani dla Julii, ani tym bardziej dla Mike’a. Wciąż przedłużający się konflikt wcale tego nie ułatwiał. Naprawdę mogli tylko gdybać, co ich tak podzieliło, bo osobiście nie miała pojęcia, jedyne co wiedziała to, że między nimi nie jest za ciekawie od pewnego czasu i pomimo że byli to jej wspólni przyjaciele. Uznawała za słuszne niewtrącanie się w związki innych, ceniła prywatność bliskich osób, a najważniej narzeczeni nie życzyli sobie tego by ktokolwiek się wtrącał.

    — Mike? — spytała zaskoczona.    
    Dopiero wtedy gdy podeszła do mężczyzny bliżej, dostrzegła łzy w jego oczach i musiała przyznać, że było to dla niej ogromnym zdumieniem, praktycznie odkąd go zna, nie widziała go płaczącego, choćby roniącego łzę a tu wręcz widziała go w kompletnym emocjonalnym, bałaganie klęczącego przed drzwiami mieszkania Julii. Obraz wydawał się tak wymowny, że nie chciała dopuszczać do siebie tej myśli, gdy zobaczyła jak starszy kolega, spogląda w jej stronę, widziała jego wręcz zaczerwione policzki, jego wyraz twarzy wręcz wyrażał załamanie a wyraz jego oczu kompletną nie moc. Milczał, lecz widziała łzy, które płynęły po jego oczach. Chciała już zapytać, była gotowa otworzyć usta, by coś powiedzieć, lecz w następnej chwili widziała, jak wstaje z kolan. Przeszedł obok niej, praktycznie bez emocji, jedyne co widziała to pustkę i cieknące łzy. Obejrzała się za niego, śledząc go, widziała, jak znika po chwili w windzie. Kompletnie nic z tego nie rozumiała. Co tu się właśnie stało? Mogła to tak zostawić, odpuścić sobie, jednak czuła dziwny niepokój, wręcz strapienie, gdy podchodziła bliżej mieszkania Julii.
    Uniosła dłoń i zastukała cicho, lecz nikt jej nie odpowiedział, lecz słyszała po drugiej stronie ciche pociąganie nosem i zrozumiała, że jej sąsiadka, a zarazem przyjaciółka jest po drugiej stornie. Ponowiła pukanie, mówiąc cicho:
    — Julio, otwórz to ja Alice.
    Przez moment odpowiedziała jej głucha wręcz cicha, która zaatakowały jej uszy, lecz po chwili, dobiegł ją hałas po drugiej stronie. Szczęk otwierającej się blokady, by po chwili ciemne drzwi ustąpiły, a ona stanęła twarzą w twarz z zapłakaną i zupełnie załamaną Julią.
    — Mała dobrze się czujesz? — spytała ciepło.
    Nie czekała na zaproszenie, po prostu weszła do środka. Pchnęła drzwi, które po dosłownie sekundzie zamknęły się za nią, a ona patrzyła w zapłakane oczy studentki, kącik jej ust wręcz drżał gdy po jej policzkach spłynęły kolejne gorzkie łzy, krople wody, które niosły ze sobą, ból, cierpienie, rozgoryczenie, żal, wściekłość i wręcz nienawiść.
    — Julio…
    Nie była w stanie nawet dokończyć, gdy wręcz pełen krzyk rozgoryczenia młodszej dziewczyny przedarł się do jej umysłu.
    — Zostawiłam go! — wręcz wykrzyknęła.
    Nie była w stanie nic więcej powiedzieć gdy płacz wstrząsnął jej ciałem. Odruchowo, wręcz objęła zhisteryzowaną dziewczynę. Sama nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Nie znała podłoża ich konfliktu, nie była świadoma, co ich poróżniło, jednak świadomość, że zerwali, poczuła się z tym dziwnie. Poznała ich obojga gdy oni już od dłuższego czasu byli razem, gdy ona zaczęła spotykać się z Chesterem, ich związek kwitł i zdawało się, że nic nie jest w stanie ich podzielić. Zdawało się, że oboje poza sobą nie widzą świata. Kochali się i pomimo że ograniczali się z okazywaniem czułości wśród bliskich, każdy wiedział, jak bardzo szaleją za sobą.
    Co najbardziej mogło dziwić, to że zaledwie przed paroma miesiącami się zaręczyli. Pamięta jak cieszyła się gdy zobaczyła pierścionek zaręczynowy na palcu swojej sąsiadki, teraz to miejsce było puste. Wisiorek, który często nosiła Julia, jego już nie miała, zerwała, z szyi porzucając zupełnie jak obrączkę, która miała być deklaracją wspólnej przyszłości z Michael'm.
    — Ale dlaczego? — spytała ostrożnie.
    Nie chciała wystraszyć dziewczyny, lecz chciała poznać prawdę. Spodziewała się, że nie będzie to wcale łatwe, by wyznała, co ich podzieliło i wcale się nie myliła. W kolejnej chwili poczuła jak studentka wyrwa się z jej objęć, patrzyła przez chwile, jak schodzi do salonu, zatroskana patrzyła, jak sięga po koc, którym się okryła. Nie chciała jej zostawiać samej, lecz zrozumiała, że nic się nie dowie od niej, że nie będzie chętna z nią rozmawiać. Była jedną osobą, która miała jakiś wpływ na dziewczynę, z kimś z kim chętnie by porozmawiała i może wydawać to ironiczne, to jednak największym wpływem na nią poza jej już byłym narzeczonym, oraz przyjacielem, o którym wciąż wspominała, był jej chłopak, a zarazem brat młodej kobiety.
    Bez namysłu, wyjęła telefon z kieszeni. Odblokowując go, weszła do aplikacji z kontaktami i wybrała jeden z najczęściej wybieranych numerów. Przeszła parę kroków do kuchni, by móc w spokoju porozmawiać. Nie musiała długo czekać, aż usłyszała po drugiej stronie znajomy głos:
    — Cześć słońce ty nie w pracy?
    Słyszała po drugiej stronie głośne odgłosy rozmów, jednak po chwili zaczęły te głosy się oddalać i zrozumiała, że Chester musiał pójść w spokojniejsze miejsce.
    — Nie — przyznała szczerze — Jestem u Julii i…
    — Mów co się dzieje!
    Zawsze podziwiała w nim, to jak bardzo troszczy się o młodszą siostrę. Mimo że oboje byli już dorośli, to mogła na przestrzeni ostatnich lat zobaczyć, jak bardzo jej ukochany jest związany z młodszą siostrą i chociaż poznała ich historie jedynie po części, dowiedziała się, że odnalazł siostrę, która została porzucona przez ich rodziców i przez ostatni rok liceum opiekował się nią, stał się jej prawnym opiekunem pragnąć, zapewnić jej wszystko, co najlepsze po niezbyt dobrym dzieciństwie i nastoletnich czasach w bidulu. Mimo że poznali się po siedemnastu latach, na przestrzeni miesięcy potem lat ogromnie się ze sobą zżyli. Przymusowa rozłąka przez dorosłych sprawiła, że oboje ufali sobie jeszcze bardziej. Wręcz mogła śmiało powiedzieć, że oboje wręcz pójdą za sobą w ogień. Było widać ich wzajemne przywiązanie. Nie jedno rodzeństwo mogło im wręcz pozazdrościć relacji, jednak nie było kolorowo, im zdarzały się nieporozumienia, godzili się praktycznie po paru minutach, nie potrafiąc na siebie długo się gniewać. Oboje też byli ogromnymi dowcipnisiami, i nie raz wycinali żarty innym.
    — Rozstała się z Mikiem...
    — Wiedziałem, że to tak się skończy — przerwał jej nagle, słyszała jego wręcz pomruk niezadowolenia — Będę za pół godziny, pilnuj jej!
    Nie czekał na jej odpowiedź, po prostu się rozłączył. Jednak jego ostatnie słowa ją zaintrygowały. Odniosła wręcz dzienne wrażenie, że jej facet wiedział więcej niż ona o tym co dzieje się między dwojgiem byłych kochanków. Jednak nie miała czasu się nad tym zastanawiać. Włączyła grzejnik i sięgnęła po kubek do jednej z szafek, w kolejnej odnalazła zieloną herbatę, którą wrzuciła do środka. Czekając, aż woda się zagotuje, zaczęła przeszukiwać szafki w poszukiwaniu chusteczek, w końcu odnalazła mały zapas w jednej, z dolnych szuflad wyjęła je, postawiając na blacie. Słyszała, jak czajnik wyłączył się, a ona sięgnęła po niego, wlewając wręcz gorącą wodę. Niemal od razu przedarł się do jej zmysłów subtelny zapach zielonej herbaty. Chwyciła kubek oraz chusteczki i od razu pokierowała się w stronę salonu.
    Schodząc na dół, dostrzegła wciąż płaczącą dziewczynę, która z trudem opanowywała rozpacz, która rozdzierała jej serce. W milczeniu podeszła do niego, kładąc na jej kolanach paczkę z chusteczkami i wyciągając dłoń z kubkiem gorącej herbaty.
    — Trzymaj, pomoże ci — powiedziała cicho.
    Przez moment zawahała się, lecz po chwili namysłu przyjęła naczynie z gorącym naparem. Usiadła przy niej gdy ona ocierała łzy kawałkiem papieru, jednak bezcelowo starała się powstrzymać cieknące z jej oczu słone krople. Nawet jeśli by próbowała, wciąż jak bumerang wracały jej wspomnienia dosłownie sprzed pół godziny, gdy pełna rozczarowania oddawała biżuterie w dłonie Michaela, wręcz mierząc się z łamiącym się sercem, zerwała z nim. To była zbyt świeża rana. Upiła łyk ciepłej rozgrzewającej i uspokajającej substancji, czuła jak do jej ust wpada słona woda. Zapanowała między nimi ogłuszająca cisza, której nic w stanie nie było przerwać, a żadna z nich nawet nie próbowała tego zrobić. Cisza w tej sytuacji wydawała się jak najbardziej odpowiednia. Obecność jednak drugiej osoby wydawała się być pokrzepiająca dla cierpiącej dziewczyny. Nie potrzebowała rozmawiać, nie chciała i nawet nie miała ochoty z nikim rozmawiać, jednak ceniła towarzystwo swojej przyjaciółki. Pomimo że z trudem zdołała powstrzymać słone łzy, to jednak z czasem ciekło ich coraz mniej. Mimowolnie oparła głowę na ramieniu Alice, która dużo wcześniej napisała do swoich współpracowników, że bierze dzień wolnego w pracy z powodu spraw osobistych. Nie chciała zostawiać Julii samej zwłaszcza do momentu gdy nie pojawi się Chester.
    Odruchowo zerknęła na zegar gdy usłyszała, jak ktoś otwiera drzwi, minęła godzina od jej telefonu do ukochanego, wkrótce go zobaczyła bardzo wściekłego:
    — Pieprzone korki — mruczał gniewnie.
    Z chwilą jednak gdy nieco niżej zobaczył swoją ukochaną oraz siostrę, która nadal była w bardzo złym stanie. Chociaż milczała, łzy nadal jej spływały z jej pięknych i bardzo smutnych oczu. Nie wiele potrzebowałby znaleźć się przy nich obojgu, jednak dziś dla niego była najważniejsza Julia, przed którą ukucnął, widział jej wręcz odległe spojrzenie, gdy popatrzyła na niego i wręcz jej smutny uśmiech, zanim nie odezwała się zachrypniętym głosem:
    — Oficjalnie zostałam singielką — powiedziała, pomimo że starała się zażartować, wcale jej do śmiechu nie było.
    — Powiesz, co się stało? — spytał z dozą delikatności i ostrożności.
    Nie jest łatwo rozmawiać o nie dawnym rozstaniu. Nie jest łatwe nawet pogodzenia się z tym przez pierwsze dni. Zwłaszcza że widział ile serce ona czy Mike wkładali w ten związek, jednak musiał to przyznać, pomimo że był kumplem Shinody, gdy zrozumiał, co narobił, wiedział, że spieprzył i nie potrafił przyznać się do błędów, jednak to bardzo przypominało mu sytuacje po rozstaniu z Taylor. Musiało upłynąć bardzo dużo czasu by pojął, że nie jest winny rozstania z byłą żoną, jednak w obecnej sytuacji, to on spieprzył i nie się bał świętego powiedzieć. Mógł mieć konflikt interesu w końcu Michael, był jego najbliższym przyjacielem a Julia siostrą i w obecnej sytuacji powinien stać po stronie rodziny i tak było starał się przemówić do rozsądku Shinody, jednak był zbyt uparty, by to przyznać.
    — A jak myślisz? — spytała drącym głosem — Chyba mu bardzo zaszkodziłam, że wysłałam wam to zdjęcie, że przylazł tutaj z kolejną awanturą. Miałam tego serdecznie dosyć i po prostu z nim zerwałam… — urwała na moment, nie mogąc w stanie mówić, z trudem opanowała kolejny napad płaczu, lecz czuła jak Chester chwyta jej dłonie w ciepłym uścisku, co w pewien sposób jej pomogło i dodało jej otuchy — Zostawiłam go, zerwałam zaręczyny, po prostu powiedziałam koniec temu… Nie chciałam tego… — płakała — Ale nie miałam wyboru. Wpływanie na mnie, wypchanie jego słów w plus praktycznie chęć kontroli, a potem kradzież to było za dużo… Musiałam to przerwać — przyznała, przymykając oczy, czując jak po policzkach, spłynęły jej łzy.
    — Co on na to? — spytała cicho siedząca przy niej Alice.
    Powoli zaczęły się jej układać zdarzenia ostatnich dwóch godzin, zaczęła chyba pojmować wagę ich konfliktu i co tak naprawdę podzieliło ich drogi w dwie różne strony.
    — Nie chciał tego — uśmiechnęła się smutno — Zrozumiał wszystko, lecz gdy było już zdecydowanie za późno na ratowanie tego co z nas obojga pozostało.
    — Co się z nim właściwie stało? — zapytała zaintrygowana pani architekt.
    Mimowolnie zobaczyła, jak Chester przez moment spogląda na swoją siostrę, która mimowolnie skinęła głową jakby telepatycznie się, ze sobą porozumiewali i tego nadal nie rozumiała, ale z drugiej strony podziwiała jak bardzo łatwo przychodziło im komunikowanie się ze sobą nawet gdy nie musieli ze sobą rozmawiać.
    — Pamiętasz zawody, w których Julia uległa wypadkowi?
    Skinęła mimowolnie głową, przywodząc w pamięci to nagranie wideo i pomimo że wypadek naprawdę wydawał się grożny gdy dowiedziała się, że Julia praktycznie wyszła bez szwanku jedynie ze złamaną ręką, poczuła, znaczą ulgę takie wypadki, mogą się tragicznie kończyć.
    — Mike uroił sobie potem, że moja siostra specjalnie prowokowała wypadek specjalnie, gdy rzeczywiście ten wypadek był wymuszony przez jej rywalkę. Shinoda zaczął wręcz szaleć na punkcie bezpieczeństwa Julii. Uznał w końcu, że nigdy nie pozwoli jej wsiąść na motor, zaczęli się żreć o jazdy, młodej do tego stopnia to wpłynęło na nich, że Mike posunął się do kradzieży kluczyków i dokumentów Julii.
    — Nie obwijajmy w bawełnę, był pieprzonym złodziejem — powiedziała ostro dziewczyna, wchodząc mu w słowo — Bezczelnie sprowokował mnie do seksu, a gdy zasnęłam, zabrał je potem, jak jakiś debil wypierał się tego.
    — A historia tego zdjęcia?
    — Jakiego zdjęcia — zdziwiła się Alice.
    — Nagiej fujary mojego byłego — skomentowała zgryźliwie Julia, wywołując na usta Chestera lekki uśmieszek — Chwila ty ustawiłeś to zdjęcie?
    Patrzyła, jak przytakuje głową, może i był wredny i złośliwy, ale taką miał naturę, bardziej to traktował, jako żart nie sądził, że jego mały dowcip będzie jedynie zapalnikiem do tego, że Julia zerwie z Michaelem.
    — Wczoraj poszłam do niego, rozebrałam i przykułam do łóżka, miałam jeden cel odebrać to co moje i zostawiłam go na całą noc. Wróciłam rano, zamiast pójść po rozum do głowy, on zaczął wyzywać mnie od gówniar, ubliżać mi z powodu mojego młodego wieku, zdjęcie zrobiłam w zemście. Miałam tego nie wysyłać jednak gdy potraktował mnie jak nie dojrzałą dziewczynę… — urwała, wzruszając mimowolnie ramionami.
    — Chciałaś się odegrać.
    — Tak — przyznała cicho — Nie zrozumcie mnie źle. Kocham go, jednak nie mogę sobie pozwolić na to, żeby kolejny facet wszedł mi na głowę. Mike akceptował i nie miał nic przeciwko temu, że jeżdżę, znał ryzyko tak jak ja, ale po tych zawodach mu zupełnie odwaliło i kompletnie się zmienił. Może… może rozstanie było najlepszym rozwiązaniem, jakim mogłam podjąć.
    Tymczasem on szedł złocistym brzegiem oceanu, południowe słońce łaskotało jego twarz. Słyszał odgłosy mieszkańców czy turystów, którzy dobrze bawili się nad brzegiem oceanu, lecz jemu wcale nie było do śmiechu, wręcz pragnął uciec od tego zgiełku. Perspektywa ostatnich godzin wręcz go prześladowała, wciąż słyszał głos Julii, te łamiące jego serce jej słowa, które wręcz zaczęły go prześladować.
    Pomimo że szedł bez celu, podświadomie wiedział, gdzie idzie, gdzie pragnął się znaleźć, być zupełnie sam. Tam, gdzie wszystko się zaczęło! Tam, gdzie poznali się na nowo, tam, gdzie odzyskał radość do życia, to tam, oficjalnie Julia zgodziła się z nim być. Było to miejsce pełne nostalgii wspomnień, które wręcz go zaczęły prześladować z chwilą gdy postawił nogę na jednym, z kamieni wróciły do niego wspomnienia jednej z rozmów z Julią:
    — A jeśli ja tego nie chce… nie pragnę, wsparcia nie chce, by zadręczali się moimi problemami.
    — Michaelu każdy z nas potrzebuje przyjaciół, którzy pójdą za nami w ogień, pomogą i wesprą. Ty masz to szczęście więc dlaczego nie chcesz, pozwolić sobie pomóc?
    — To nie jest tak proste jak mogło się wydawać — powiedział, odwracając od niej wzrok — Nie w chwili gdy zmagasz się ze skutkami nieudanego związku i próbujesz znaleźć ukojenie po stracie nienarodzonego dziecka.
    Zachłysnęła się niemal powietrzem gdy sens jego słów dotarł do niej. Nigdy by się nie spodziewała, że usłyszy od niego takie słowa. Wiedziała, że jest żonaty i tylko tyle, uchodził za osobę, która nie zdradzała praktycznie nic o swoim życiu prywatnym w mediach, jednak fakt, że przyznał się właśnie do rozstania wraz z Taylor było dla niej ogromnym zaskoczeniem.
    — Zaskakujące prawda? — zerknął na nią, unosząc delikatnie kącik ust do góry — Idealne małżeństwo Mike Shinoda i Taylor Smith już nie istnieje.
    Zacytował jeden z artykułów w prasie, który się ukazał, gdy media dowiedziały się, że jego przygoda z była żoną, się zakończyła. Tak naprawdę to Smith zdecydowała się to upublicznić, on nie miał w zwyczaju dzielić się prywatą. Jedynie potwierdził jej słowa o rozwodzie.
    — Nikt nie zna prawdy nawet oni — mruknął na wspomnienie pięcioro przyjaciół — Julio świat nie jest, ani trochę kolorowy jest czarno — biały, od ponad dwóch lat zmagam się z myślą, że moja była żona była nikim, dziewczyną, która potrafiła każdej nocy mieć innego w łóżku — przyznał.
    Widział szok na twarzy nastolatki, jednak kontynuował. Nie wiedział, czemu to robi, dlaczego opowiada jej o swoich zmartwieniach i kłopotach, nie powinien tego robić, ale w jej obecności czuł się jakoś spokojniej. Nie czuł się tak przytłoczony jak przez ostatnie miesiące gdy pomimo kolegów czuł się cholernie obojętność, w jej przypadku po prostu siedział, czując w pewien sposób komfort psychiczny i emocjonalny, wystarczyła tylko zwyczajna jej obecność.
    — Zdradzała cię? — pytała w oszołomieniu.
    Roześmiał się nieco histerycznie, po chwili uspokoił się i stwierdził wręcz z jadem.
    — Potrafiła sypiać nawet z dwoma na raz — niemal wypluł te słowa — Żerowała na moim dobrym sercu za plecami, przyprawiając mi rogi — odezwał się już bardziej wściekłym głosem — Chcesz poznać jednak najlepszą cześć tej historii.
    Pokręciła gorliwe głową w zaprzeczeniu, nie zamierzała go do niczego zmuszać, nie chciała, by mówił o swoich problemach, nie pragnęła, by się do tego zmuszał.
    — Nie, nie, nie… Mike to two…
    — Okazała się morderczynią — te słowa po raz pierwszy wypłynęły, z jego ust od ponad dwóch nikt o tym wcześniej się nie dowiedział.
    Może i jego zachowanie było naprawdę egoistyczne, że mówi jej gdy wręcz prosiła, by zachował to dla siebie. Jednak im dłużej milczał, tym bardziej go to wyniszczało od środka. Nie powinien to powierzać dziewczynę, którą praktycznie nie zna, ale nie potrafił już sobie z tym radzić tym, co go wyniszczało od pewnego czasu. Spojrzał na nią z boku
    — Wiesz, jak to jest stracić nienarodzone dziecko? Jak to jest żyć z kobietą, która pozbyła się twojego dziecka, a potem zaczęła szaleć, nie patrząc na konsekwencje i dopiero po czasie raczyła powiedzieć, że pozbyła się mojego dziecka bez mojej wiedzy. Nie wiedziałem, że jest w ciąży, nie wiedziałem kiedy podała się zabiegowi. Jednak gdy mówiła, to była niezwykle wyrachowana i bezczelna w swoim obyciu. Nie obchodziło ją, że zniszczyła moje marzenia o założeniu rodziny. Wprost przyznała, że nigdy by nie urodziła, jak to określiła bachora, a by udowodnić sobie, że nadal jest młoda, codziennością u niej były wypady do klubu.
    — Mike… ja…
    — Nic nie musisz mówić — odparł o dziwo z niezwykłym spokojem — Moja żona mnie zdradzała i pozbyła się mojego dziecka, przecież to nic takiego w jej mniemaniu… — mówił, wspominając słowa byłej małżonki — Mi to zniszczyło życie — dodał rozdrażniony.
    Nie wiedziała, co powiedzieć i jak odpowiedzieć. Milczała, nie mogąc wydobyć, z siebie żadnego słowa. Wpatrywała się w mężczyznę, który pomimo lat nie potrafił sobie poradzić z demonami przeszłości. Co mogła powiedzieć, co mu doradzić. Sama nie wiedziała, jak radzić sobie z własnym życiem, a co tu ma doradzać osobie, którą znała tak niewiele, jednak jej rozsądek nie dawał jej spokoju i kazał coś z tym zrobić, wykazać się jakąś inicjatywą.
    — Mike… — zaczęła w przestrachu — Wiem, że może cię to bardzo boleć… — niemal zmierzył ją spojrzeniem swoich brązowych oczu, miała wrażenie, jakby chciał ją zamordować tutaj na tym miejscu, poruszyła się niespokojnie, lecz mówiła dalej — Wiem, jak to jest próby radzenie sobie z przeszłością ich demonami, jednak ty masz szanse, by coś zmienić. Posłuchaj, masz wspaniałych przyjaciół, którym zależy byś żył jak dawniej, chcą ci pomóc wesprzeć, ja mogę tylko zasugerować przepracowanie tego z terapeutą. Nie muszę być specjalistą, by wiedzieć, że żyjesz traumą przeszłości. Wiem, że to wielki krok, ale masz bliskich, którzy cię wspierają, nie czas na zmianę i poradzenie sobie z przeszłości.
 
   Tak to tutaj niepozornej dziewczynie udało się do niego dotrzeć, nakłonić go do skorzystania z pomocy przyjaciół i bliskich, którzy pragnęli dla niego dobrze. Wystarczyła jedna rozmowa, kilka słów wsparcia by pozwolił sobie pomóc. Gdy stanął w końcu nad brzegiem, wsłuchał się w szum oceanu, wręcz w uderzającą o kamienne wzgórze falę, które mogły niepokoić, lecz one w tym miejscu nawały spokojem jednak nie dziś, tym razem jego to miejsce doprowadziło do jeszcze większych łez gry wrócił wspomnieniami do chwili gdy Julia zgodziła się z nim być:
 
   — Pokochałem dziewczynę skrytą pewną tajemnicą. Stałaś się zagadką, którą każdego dnia pragnę rozwiązywać. Nie chce, byś się zmieniła! Zniszczyć tym samym pewną więź, która nas połączyła. Uwielbiam cię taką, jaka jesteś. Nie uwierzę w jakieś bzdury wypisywane o tobie, by w jakiś marny sposób zmienić moje spojrzenie na ciebie. Nawet tygodnie, w których nie miałem okazji ciebie dojrzeć były dla mnie jedynie sposobem, w którym zauroczyłem się w tobie na nowo — widząc, jak delikatnie marszczy brwi, zaśmiał się, jedynie dodając — Julio nie ma dla mnie znaczenia, czy znam twoją przeszłość i sekrety, które tak bardzo starasz się ukryć, chce byś nigdy, nie traciła wiary. Nawet jeśli zmusisz mnie, bym został tylko twoim przyjacielem, nigdy cię nie zostawię, jeśli nawet będzie trudno mi znieść myśl, że pokochasz innego, zostawiając mnie samego. Nigdy cię nie opuszczę!
    Nie była osobą, którą potrafiła łatwo się wzruszyć, jednak ostatnie słowa, wywarły na niej ogromny wpływ. Stała oniemiała, próbując doszukać się niewiadomego, jednak co mogła dojrzeć to jedynie ogromne uczucie iskrzące się w jego ciemnym spojrzeniu tego, co jej brakowało przez ostatnie tygodnie. Pomimo świadomości jego uczuć, wciąż było to dla niej tak bardzo nieosiągalne, a zarazem stało, na wyciągniecie dłoni, pozwalając swobodnie się chwycić.
     — Ale ja nie chce innego Mike — odezwała się przez zaciśnięte gardło, czuła słony posmak łez, które pragnęły opuścić jej powieki, jednak z ogromnym trudem powstrzymała je przy sobie — Ja chce tylko ciebie — dodała przyciszonym głosem      — Nikt dla mnie nie ma znaczenia! Wypierałam się tego, próbowałam to w sobie zniszczyć, ale nie potrafię. Nie umiem przestać cię kochać! Jeśli mi pozwolić, chce naprawić swój błąd — pomimo ogarniającej ich błogiej ciemności, odnalazła jego rękę, splotła swoje z jego dłonią.
Jeśli pojawiło się teraz to światełko na końcu drugiego tunelu, torując jej drogę do szczęścia, gdy mogła chwycić przysłowiowego byka za rogi, nie zamierzała przepaści tej szansy, bo przy kim będzie tak bardzo szczęśliwa, jak przy nim? Nie znała odpowiedzi na to pytanie i raczej nie chciała je poznawać.
    — Nie powinnaś czuć się winna, za wszelkie krzywdy tego świata — delikatnie położył dłoń na jej policzku — Przede wszystkim nigdy nie kryj się z uczuciami — dodał, składając na jej ustach krótki pocałunek.
    — Więc… co teraz? — spytała pełna obaw — Chyba muszę zapomnieć o przyjaźni? — powiedziała z rozbawieniem w głosie, co wywołało napad radości u młodego mężczyzna — Zostanę teraz bez ciebie.
    — Jeśli chcesz to tak ująć, w obliczu, gdy stoisz przed swoim chłopakiem.
    — Nawet mnie nie zapytałeś, czy chce z tobą być — w jej tonie głosu można było wyczuć udawaną złość.
    Uśmiechnął się z czułością, gdy spoglądał na dziewczynę tą dawną Julie, w której się zakochał. Powróciła jej dusza wypełniona optymizmem i nadzieją, jednak podświadomie czuł, że to zaledwie początek ich wspólnej drogi, choć obawiał się kolejnych potknięć, które niewątpliwie na nich czekając, był gotów, im się przeciwstawić.
    — Pozwól, że naprawię swój błąd — z ogromną niechęcią, pozwolił sobie ją odsunąć ze swoich ramion, by zatonąć w blasku jej jasnych tęczówek. Spojrzenie błękitu, które tak ukochał — Miłości mego życia czy uczynisz mi ten zaszczyt…
    Nie pozwoliła mu jednak dokończyć swojego pytanie, które zawisło między nimi. W żaden sposób było ono nieprzyjemne. Uroczy uśmiech tańczył na jej malinowych ustach, gdy skradła krótki pocałunek z jego warg. Radość, która tak w niej uwielbiał, która przez ostatnie tygodnie zanikł, zgasł niczym tkwiąca w jej ciele prawdziwa dziewczyna, pochłonięta przez problemy i kłopotami, z którymi musiała się zmierzyć. Podjęła wybór, który teraz wydawał się jej najgłupszy, żyjąc z tym co ją dręczyło samotnie. Człowiek jednak nigdy nie był idealny, popełniła głupoty, ale też ma ten dar od losu, by uczynić wszystko, by to wszystko naprawić.
    Załkał, wręcz boleśnie wspominając tamte chwile. Wtedy miał wrażenie, że złapał byka za rogi, że stał się najszczęśliwszym facetem, a tymczasem stał tutaj prawie dwa i pół roku później wręcz z czystej rozpaczy, gdy pojął, że nic nie pozostało z jego związku i to była tylko i wyłącznie jego wina!
    Złożył obietnice, której nie mógł spełnić!





No comments:

Post a Comment