Saturday, July 1, 2023

III 32 — PORZUCONY DIAMENT

    — Na dziś kończymy — oznajmił wszem wobec Derek, patrząc na grupę motocyklistów.
    Ona sama zatrzymała swojego ukochanego dwukołowca, nieopodal maszyny Dragona, na którego mimowolnie zerknęła, lecz zanim każdy zdołał ruszyć, tym bardziej rozjechać się w dwie różne strony, jeden z liderów uniósł znacznie bardziej głos do góry, pragnąc zwrócić na siebie uwagę.
    — Zanim odjedziecie, mam dla was informacje — oznajmił.
    Popatrzyła na Owena, który stał ramię w ramię z Derekiem, nie uszło jej uwadze, że młodzi mężczyźni wymieniają się znaczącymi spojrzeniami, lecz nie tylko jej to uszło uwadze, widziała kątem oka Ivy, która spoglądała na nich nieco podejrzliwie, lecz bardzo zaintrygowana. Wkrótce mieli jechać na finały zawodów miedzy stanów, dostali się w powtórzonych eliminacjach do nich, a także przeszli do półfinałów, co było ogromną zasługą Dragona, który wręcz zmiażdżył na torze konkurencje, tym samym przedarł bilet dla ich grupy do ostatecznych zawodów, gdzie rywalizowały ze sobą cztery najlepsze gruby wyłonione na przestrzeni odbywających się zawodów, a oni byli jedną z nich dzięki ogromnej zasłudze Scotta oraz Dereka, ona sama była wręcz zmuszona wycofać się z tych zawodów głównie dzięki intrydze jej narzeczonego. Na sama myśl o nim, kącik jej ust poderwał się do góry w bardzo znaczącym uśmieszku, wręcz prześniony złośliwością i ironią, przywodząc w pamięci chwile sprzed paru godzin, gdy zwodząc go, nawinie, uwierzył, że pragnie się z nim przespać, dał się podejść w tak iście banalny sposób, liczyła się z tym, że może się jej nie udać, jednak zbyt dobrze znała słabości ukochanego wobec jej ciała, samej myśli o zabawie z nią, liczyła nieświadomie, że pokusa będzie silniejsza nad nim i zdoła go w ten sposób zwieść i się nie przeliczyła gdy on sam zdołał się podejść niczym nawinne dziecko. Tym samym wręcz sam się jej podłożył, był jej idealną ofiarą. Wykorzystanie samego faktu, że od praktycznie paru tygodni z nią nie sypiał, był dodatkowym plusem dla jej małej intrygi. Bo czy by nie skusił się na seks z ukochaną, z którą nie sypiał od pewnego czasu, gdy ta wręcz zgrywała pokorniutką i potuloną oddaną dziewczynę, byłby głupi gdyby z tego nie skorzystał. Doskonale pamiętała, jak mu się wręcz oczy iskrzyły na myśl, że ją przeleci, widziała jak bardzo, był spragniony jej dotyku, jej czułości, jej pocałunków, czy pieszczot. Zanim nie popadli w ten ich mały konflikt praktycznie rzadko bywały dni gdy niesypialni ze sobą nie licząc oczywiście jej kobiecych dni, więc jak mógł się nie połasić, na perspektywy zabawiania się z ukochaną po tak długim czasie dyspensy od seksu?
    Wielokrotnie mówiła, że Mike to totalny maniak seksualny. Owszem nie wygląda na takiego, który by wiecznie zaciągał swoją dziewczynę do łóżka, lecz tak było od pewnego czasu, odkąd oboje na tyle poczuli się pewnie, zniknęły im wewnętrzne blokady, czy przekonali się, do których zabaw wcześniej by nie wykorzystali, oboje stali się śmielsi w łóżku. Doskonale wykorzystywali wzajemne zaufanie wobec siebie oraz słabości czy pragnienia drugiej osoby. I nie mogła zarzucić Mike’owi obojętności, bo z jej wszystkich chłopaków, on był najbardziej uczuciowy, potrafił wręcz nie raz nie wypuszczać ją z ramion jedynie się tulić do niej i naprawdę nie rozumiała czemu jego wręcz obsesyjne zapatrzenie w swoje złudne przekonanie, że pragnie ją chronić, odbierając jej to, co kocha, tak bardzo psuje wszystko, co zbudowali. W ostatnich dniach gdy myślała nad odegraniem się na nim, miała momenty, gdy zdejmowała pierścionek zaręczynowy i chciała go gdzieś wyrzucić. Coraz silniej zaczęła odczuwać to, że Mike’owi przestało zależeć na nich obojgu, na ich związku, liczyła się jedynie to by ją chronić przed wypadkiem, który wręcz w jego odczuciu chciała sprowokować co za absurd. Nigdy by nic nie zrobiła specjalnie, zwłaszcza nie chciałaby sobie zrobić krzywdy, jadząc na motorze, jednak wciąż odczuwała przy nim takie wrażenie, jakby myślał, że chce specjalnie doprowadzić do wypadku, jakby myślał, że robi to specjalnie mu. To wydawało się jej to tak abstrakcyjne tak dziwne przekonanie z jego strony. On tkwił w jednym złudnym przekonaniu i budował na tym całą swoją merytorykę, nie widząc, jak bardzo niszczy ich.
    Wciąż zadawała sobie to jedno pytanie: Co się z nim ostatnio dzieje? Jednak czuła, że prędko nie pozna odpowiedzi na dręczące ją wątpliwości. To już nie był jej Mike. Może i była wredna, jednak miała nadzieje, że przez tą noc ruszy go sumienie i zacznie myśleć nad tym co robi, może ona sama nie była idealna, mogła go nie uderzać, jednak nie panowała nad sobą, emocje wzięły górę i teraz żałowała tego, jednak nie zamierzała czuć rozgoryczenia na myśl, co mu dziś zrobiła. Krzywda tak naprawdę mu się nie dzieje. Bo co złego może mu, się stać leżąc nago na łóżku, często przy niej sypiał bez ubrań, dobrze można się przyczepić, że go skuła, ale bez tego nie było, by małej zemsty i nie byłaby w stanie odebrać swoich rzeczy. Można to uznać za podwójną moralność z jej strony, ale jeśli ma być szczera, mało ją to obchodziło. To była sprawa między nimi i albo w końcu Mike zrozumie, że swoim egoistycznym zachowaniem niszczy ich związek, a jeśli nie, nie zostawi jej wyboru. Wolała odejść od niego dla własnego dobra niż tkwić nadal przy nim gdy on nie potrafi zrozumieć, że próbuje przekonać ją oraz sam siebie do czegoś, co jej jedynie wytworem jego wyobraźni i nie daje się przekonać, że wypadek nie był przez nią celowy, lecz świadomym działaniem jej rywalki, która wręcz centralnie wjechała jej w drogę i wcale nie chciała powodować wypadku, o czym wciąż mówił. Ona jedynie wybrała mniejsze zło, a kolejnego takiego zdarzenia lub gorszego nie pragnęła powtarzać.
    — Na kolejnym treningu wybierzemy dwie najlepsze osoby, które pojadą do Hiszpanii — oznajmił Derek — By było uczciwie, zrobimy małe zawody ci, którzy okażą się najlepsi, pojadą ze mną i z Owenem. Każdy z was ma równe szansę. Bierzemy jedynie pod uwagę umiejętności i czas, więc możemy życzyć wam tylko powodzenia.
    Zupełnie zapomniała o tych zawodach, pochłonięta tak bardzo swoim życiem prywatnym bardziej uczuciowym, który z każdym dniem zaczynało się sypać, wyleciało jej z głowy, że mieli wyłonić dwoje z nich do organizowanych zawodów na cele charytatywne. Wzruszyła mimowolnie ramionami na tę myśl i tak czuła ze nie wygra. Przez cztery tygodnie miała rękę w gipsie, co praktycznie ją zdyskwalifikowało z zawodów, w których brali udział chłopcy, zastąpiła ją Ivy potem pojechała na jeden trening, zanim jej ukochany nie dopuścił się kradzieży i zabrał kluczyki, których nie miała przez ostatnie parę dni, dziś wróciła na tor gdy tylko odebrała to co jej ukradł. Nie nastawiała się nawet na wyjazd z nimi, jednak kto powiedział, że sama nie pojedzie. Jak skończy egzaminy, zamierzała wyjechać i wypoczywać na hiszpańskich plażach oraz nieco pozwiedzać.
    Dobiegły ją głosy pożegnać innych, a po chwili odgłosy odjeżdżających motorów czy ścigaczy, ona sama wsunęła kask na głowę, z myślą, że musi wrócić do Michaela i go uwolnić, chociaż chciała dłużej go przytrzymać, by bardziej zmiękł, to jednak był już ranek, a on musiał iść do studia. Nie była bez serca. Może chciała się odegrać, jednak jej chodziło, by spędził tak tylko noc.
    Wyjeżdżając z polnej drogi, wręcz przeklęła siarczyście gdy wpadła w sznur pojazdów na głównej drodze. Była zdziwiona, bo o tej porze nie była zbyt często takiego korku, bardziej gdy był jakiś wypadek. Chcąc nie chcąc musiała stanąć w tym korku. Droga niestety niesamowicie się dłużyła, co ją nieco zirytowało, bo sama musiała też jechać na uczelnie, miała dziś jedynie dwa wykłady, może nie były aż tak istotne, jednak zależało jej, by być na uczelni.
    Po praktycznie pół godziny przedarła się przez ten sznur pojazdów i wjechała na najbardziej znaną ulicę przepychu i bogactwa, tą, którą zna całe miasto, jeżeli niecały świat. Dzielnica tych, którzy osiągnęli sukces, znani z telewizji, ekranów kin, gwiazdy estrady, czy producenci, czy reżyserzy, ci, którzy mają jakiś wpływ w branży. W końcu dotarła pod znajomy sobie dom, wręcz małą willę. Zaparkowała na podjeździe do garażu. Zdjęła kask, lekko potrząsnęła głową, a spięte włosy nieco opadły, zsiadła ze skórzanego siedzenia i skryła kask w bagażniku. Idąc do wejścia, przycisnęła przycisk, włączenia alarmu. Nie trudziła się z pukaniem, bo i tak nikt by jej nie otworzył, mimowolnie uśmiechnęła się ironicznie, gdy nacisnęła na klamkę drzwi.
    Wchodząc do środka, zaatakowała ją ta niespotykana cisza w całym mieszkaniu, gdy stanęła w wejściu salonu, ujrzała śpiącego na fotelu Jaya, któremu głowa zwisała lekko z siedziska, lecz on nie był zbytnio przejęty, wyciągnięte przednie łapy wręcz wyglądały, jak trzymał się krańca siedziska. Starając się nie narobić hałasu swoimi obcasami, zaczęła wspinać się do góry. Widziała na krańcu korytarza lekko uchylone drzwi, tak jak je pozostawiła wczoraj gdy wychodziła.
    Pchnęła bardziej drzwi, wchodząc do środka ogromnego pokoju, który zalany był porannym światłem, jednak ona od razu popatrzyła na łóżko i z trudem mogła powstrzymać cisnący się na jej usta dość kpiący uśmiech gdy zobaczyła Michaela dosłownie w tej samej pozycji, jakiej go zostawiła przed paroma godzinami. Zupełnie pozbawiony ubrań, leżał na chłodnej pościeli nagi, nie był w stanie ruszyć nogami czy rękami, które przykuła do ram łóżka.
    Może po części i teraz była totalnie zarozumiałą egoistką, lecz nie potrafiła sobie odmówić tej przyjemności. Widok przed nią był zbyt kuszący, by z tego nie skorzystać, zmarnować tę chwilę. Taką nadarzającą się okazje. Sięgnęła do kieszeni swojej kurtki, wysuwając ze środka telefon. Odblokowała ekran, niemal z głównego ekranu wchodząc do funkcji aparatu, Michael jakby na razie nie zdawał sobie sprawy z jej obecności, stając w przejściu, uniosła dłoń i bezkarnie zrobiła zdjęcie, lecz on tego nie mógł słyszeć wyłączyła jak i flesz tak dźwięki i nie zakończyła na jednym, robiąc kilka pamiątkowych fotografii. Wsunęła po chwili smarthona powrotem do tylnych kieszeni spodni. Odgłos jej kroków, dopiero zwrócił uwagę Michaela na nią, widziała jego pociemniałe spojrzenie, gdy wręcz wpatrywał się w nią ostrym niczym brzytwa wzrokiem, gdy stanęła obok, kącik jej ust poderwał się znacząco, widziała, jak otwiera usta, gotowy coś powiedzieć, lecz chwile potem po całej sypialni rozniosło się echo jej głosu.
    — Jak się spało kotku? — spytała niezwykle przesłodzonym głosikiem.
    Nigdy nie mówiła, w tak wręcz cukierkowy sposób, gdy dostrzegła wręcz jak oczy jej narzeczonego pociemniały ze wściekłości, na jej ustach mimowolnie pojawił się dosyć złośliwy, wręcz nieco przebiegły cień radości. Czy sprawiało jej to satysfakcje? Ogromną, gdy mogła z góry spoglądać na swojego ukochanego, który wręcz leżał pod nią, nie mając, możliwości się wyrwać, kajdanki blokowały każdy jego ruch i pomimo że był to bardzo kuszący widok, tym razem musiała się obejść jedynie widokiem, zakleszczonego w uścisku rozświeconej wilczycy ofiary, którą tym razem był on. Ostrzegała go kilkukrotnie by, z nią nie zadzierał, bo potrafi się odegrać i to zrobiła, wręcz czerpała istną przyjemność z widoku potrzasku faceta, który w ostatnich tygodniach wpływał znacznie na jej życie oraz decyzje, które podejmowała.
    — Bawi cię to? — słyszała wręcz jego syk, gdy spoglądał na nią z dołu, a na jej usta były wykrzywione w radosnym uśmieszku.
    — Wiesz kotku... — przesunęła swoimi dwoma paznokciami po jego klacie — Nie pamiętasz, co ci mówiłam?
    Wręcz zagryzł ze złości dolną wargę gdy ona przyłożyła dwoje palców do jego brody, lekko przesuwając kciukiem po niej, nawet nie starała się ukryć, że to ją bardzo cieszyło, jednak patrząc, jak wręcz spogląda na nią z wściekłością i frustracją miała dziwne wrażenie, że wcale nie przemyślał swojego zachowania. Jednak mogła się mylić i jego złość jest bardziej pokierowana tym, że go zostawiła na całą noc.
    — Co ty sobie myślałaś, że mnie zakujesz na całą noc… Co tym chciałaś osiągnąć? — wręcz krzyknął wprost w jej twarz.
    — Czyli nadal uważasz, że nasz związek jest w ostatnim czasie, pieprzonym ideałem, a ty wcale nie spieprzyłeś sprawy — wyrzuciła mu, mocniej ściskając palce na jego brodzie.
    — Mam czuć się winny że chce cię chronić! — krzyczał sfrustrowany — Jednak chyba takie gówniary jak ty, nie potrafią docenić tego…
    Zamilknął w następnej chwili, gdy poczuł jak po jego policzku, rozpływa się dość ostry ból. Widok wręcz czerwonej ze złości Julii, był jedynym widokiem który miał przed sobą, czerwone policzki, idealnie komponowały się z ciemnoniebieskimi tęczówkami oczu, które w ostatnim czasie widział zbyt często i kompletnie tego nie pojmował, jak mogła bagatelizować tak poważną sprawę jak własne życie. Pragnął o nią dbać, lecz ona wolała ryzykować tymi głupimi jazdami.
    — Powtórz to! — takiego jadu w jej głosie nigdy nie słyszał — Powiedziałam, powiedz to jeszcze raz — kątem oka dostrzegł jej uniesioną dłoń.
    Nawet teraz gdy wisiała nad nim perspektywa kolejnego spoliczkowania przez swoją narzeczoną, nie zamierzał poddawać się presji z jej strony, jeśli nie potrafiła zrozumieć, że pragnął jedynie jej dobra, najwyraźniej nie ceniła czegoś takiego jak życie, w sumie czemu on się temu dziwi. Od praktycznie dwóch lat praktycznie każdej nocy gdy wyjeżdżała, igrała ze śmiercią, a on wręcz wychodził z siebie, bojąc się czy nie dostanie telefonu z policji o wypadku, nie zobaczy jej w trumnie. Ona nie potrafiła zrozumieć czy nawet pojąć jego strachu o nią, czemu jednak się temu dziwić. Takie małolaty nie wiele myślą poważnie o dorosłym życiu a szczególnie Julia, która wiecznie igra z życiem.
    — Nie zgrywaj się i mnie uwolnij — powiedział, ignorując ją — Muszę iść do studia!
    — Pytałam o coś!? — wręcz syknęła.
    — Julio nie denerwuj mnie bardziej i wypuść mnie! Chłopacy na mnie czekają!
    Jednak ona kompletnie go zbagatelizowała, wciąż siedziała wręcz okrakiem na jego biodrach, nawet nie myśląc wstać, jednak co go zaniepokoiło w następnej chwili to uśmiech, ten znajomy przebiegły cień radości, który skrył się na jej ustach, odezwała się z nieco wymuszonym zamyśleniem, dostrzegł, jak delikatnie stuka palcem o swoją brodę, wręcz scena rodem wyciągnięta z jakieś filmu.
    — Czekaj chyba wiem, jak cię zmusić do tego… — mruczała na tyle cicho, by i on mógł też doskonale ją zrozumieć — Czekaj… chyba coś tu mam…
    Sięgnęła do kieszeni swojej skórzanej kurtki, wysuwając z niej swój telefon. Zapadła między nimi chwila milczenia, w której weszła w aplikacje galerii swoich zdjęć i bez trudu w ostatnio zrobionych fotografiach odnalazła interesujący ją zdjęcie. Odwróciła go w jego stronę, by mógł dostrzec samego siebie, leżącego przykutego do łóżka, święcący wręcz nagością. I może nie miałby nic przeciwko temu, gdyby nie fakt, że doskonale wiedział kiedy Julia bywa na tyle podstępna, znał wręcz każdą jej minę a tym razem.
    — Powiedz mi, jak wiele osób widziało cię nago, prócz mnie i twojej byłej? — spytała wręcz z niewinnością w głosie.
    — Przestań sobie stroić żarty! Uwolnij mnie! — wrzasnął — Co to w ogóle ma do rzeczy?
    W jednej chwili wręcz zadrżał z niepokoju, gdy do jego świadomości przedarł się jej cichy głos, niby chciała mówić do siebie, jednak doskonale ją zrozumiał, wręcz zaniepokoił się jej planem, gdy z jej ust popłynęły kolejne słowa. Odwróciła powrotem telefon do siebie, przez moment coś na nim robiła, po czym wolną ręką popukała się palcami tej dłoni po brodzie, podnosząc wzrok. Nie patrzyła na niego. Wbiła swoje spojrzenie w ścianę przed nią.
    — A jakby przez przypadek mi wysłało mi się to zdjęcie…
    — Nie! — wręcz krzyknął spanikowany
    — Co nie — spytała z niewinnością — Ktoś na pewno zainteresuje się, jak wygląda na…
    — Nie zrobisz mi tego! — wrzeszczał, a ona mogła ujrzeć wręcz czystą panikę na jego twarz.
    Roześmiała się perliście gdy patrzyła, wręcz jak rzuca się pod nią, szarpnął dłońmi z nadzieją, że zdoła się wydostać, jednak jedynie wbił sobie metal obręczy w nadgarstki. Nie mógł pozwolić sobie na to, by ktokolwiek zobaczył go nago, tym bardziej by to jego narzeczona przesłała zdjęcie! Pomimo starań, by się wyrwać, wszystkie jego próby poszły na marne, co bardziej bawiło jego ukochaną.
    — Daj spokój, przecież każdy z nas ma to samo w gaciach — śmiała się wrednie.
    — Ty mało podstępny gówniaro! Uwolnij mnie.
    To był już kres jej wytrzymałości i cierpliwości wobec niego. Nie obchodziły jej w tej chwili konsekwencje, jak go w tej chwili ośmieszy. Wcisnęła przycisk wysyłania, a zdjęcie poleciało na jedną z jej prywatnych grób, na której była, doskonale wiedziała, komu chciała tę fotografię wysłać i nie pomyliła się, wręcz mimowolnie kącik jej ust drgnął do góry gdy widziała maleńkie ikonki, pojawiające się pod zdjęciem wkrótce dostała pierwsze wiadomości, lecz ich nie czytała, skupiła ponownie spojrzenie na Michaelu i z trudem ukrywała rozczarowanie i żal wobec niego, nawet, po co miała to tuszować. Była ogromnie rozgoryczona jego zachowaniem.
    — Ta gówniara jak ją nazywasz, jest twoją narzeczoną! — powiedziała, czując jak w kącikach jej oczach, zbierają się łzy.
    W milczeniu wyjęła z kieszeni czarnej kurtki kluczyki od kajdanek i bez trudu sięgnęła do jego dłoni, rozpięła go, niemal natychmiast wstając z jego biodrem. Nie mogła już na niego patrzeć! Mogła wiele znosić, ale w tej chwili umniejszam nie tylko jej wiekiem, ale również nie dojrzałością, zaczęła rozumieć w jednej chwili, że nie ma sensu ratować tego upadającego związku. Już dawno zniknęły te solidne fundamenty, na którym opierała się ich relacja, to zniknęło, pozostał jedynie przywiązanie. Nie wierzyła, że będzie mieć jakąkolwiek głębszą refakcję. Nie chciał ratować tego co umierało, wręcz pragnął ją upokorzyć i ujmować jej dojrzałości.
    Nie odwróciła się za siebie gdy wychodziła z jego domu i pomimo że wiedziała, że to nie ostatni raz a musiała wrócić po wszystkie swoje ubrania, czy rzeczy jednak w tej chwili przekonała się, że to koniec. Mike i ona to już przeszłość. Wsiadając na motocykl i zakładając kask, mrugnęła oczami, dopiero wtedy poczuła, jak pod jej powiekami zebrały się słone łzy, które wolno spłynęły po jej policzku. Jej związek umarł, zniszczyła go chora pogoń jej narzeczonego za jego obsesją na punkcie jego wymysłach o rzekomym wypadku, do którego by miała się dopuścić.
    Gdy jechała ulicami miasta, zastanawiała się nad całym swoim życiem uczuciowym. Po raz kolejny musiała stawić czoło samej sobie, swojemu złamanemu sercu, utracie kogoś na kim jej zależało i w przeciwieństwie do Clarka, Mike czy Justin byli tymi, którzy byli dla niej bardzo istotni, jednak najwyraźniej los jej nie lubił, zdecydował, że każdy jej związek zniszczy po pewnym czasie, by się nie przywiązywała. Teraz pozostał jej tylko żal i rozpacz i żal do samej siebie, że dała się zwieś, pozwoliła, by miłość zawładnęła jej sercem i ciałem. Dobrze pamiętała swoje deklaracje, że nikomu nie pozwoli się rozkochać i co wszystkie obietnice zostały zniszczone gdy poczuła do Michaela coś więcej niż tylko przyjaźń. Zakochała się jak jakaś kretynka, myślała, że ten związek wreszcie będzie tym jednym, ale po raz kolejny, następny facet musiał złamać jej serce i dlaczego? Co takiego zrobiła, by znowu cierpieć, ból po zniszczonej miłości ten emocjonalny czasami był gorszy niż fizyczny, rozrywał naszą duszę, nie pozwalał wytchnąć, a umysł wciąż podsuwał wspomnienia szczęśliwie spędzonych chwil, zupełnie jak jej obecnie, gdy w końcu dojechała do swojego osiedla. Przejeżdżając przez bramę, pragnęła zniknąć, najlepiej zakopać się pod kołdrą i zapomnieć o nim, o nich. Nie była w stanie nawet przełknąć gorzej goryczy rozżalenia.
    Był wściekły, był cholernie wkurwiony. Julia za wiele już sobie pozwoliła. Nie będzie straszyć go odejściem, gdy on doskonale wie, co jest dobre, dla ich związku dla niej samej. Wiedział jedno, że ona jeszcze wróci i go przeprosi. Jednak nie miał czasu rozwodzić się nad ostatnimi zdarzeniami, w pośpiechu wręcz się ubrał. Przez te głupie podstępy Julii był już spóźniony, jednak był zdziwiony, że żaden z chłopaków nie pisze. Nie zastanawiał się nad tym jednak. Pędził drogami na tyle, ile pozwalał mu poranny ruch. Przeklął siarczyście gdy wpadł w dość długi sznur samochód blisko studia. Pukając w zdenerwowaniu w kierownice, wpatrywał się w korek przed sobą.
    Dotarł pod studio prawie z półgodzinnym spóźnieniem. Co mu się bardzo nie podobało. Kląć po doradzę, wpadł, do siedzi, by wytwórni, złapał w ostatniej chwili windę, która powoli się zamykała. Dotarcie do drzwi studia zajęło mu mniej niż pół minuty, gdy wpadł do środka, zatrzymał się, wchodząc do środka, zatrzymał się przy drewnianym skrzydle, widząc wszystkich chłopaków, jednak coś było dziwnego, żaden nie zapytał na wstępie, czemu tak późno przyszedł. Przyjrzał się ich z uwagą, każdy, stał lub siedział, jednak co go zaskoczyło to wszyscy, mieli dziwnie wesołe miny, odnosił wrażenie jakby, z trudem hamowali śmiech, jedno pytanie zaczęło go nękać:
    — O co chodzi?
    Żaden jednak nie śmiał udzielić mu odpowiedzi. Wzruszył ramionami i nie wiele się zastawiając, podszedł do biurka, usiadła w fotelu, odpalając komputer. Zamarł z chwilą gdy nie dostrzegł swojej zwykłej tapety, jak przez mgłę dotarł do niego zgodny wybuch śmiechu pięciu przyjaciół za jego plecami. On wpatrywał się jak skamieniały w swoje nagie zdjęcie widniejące jako tapeta w studyjnym komputerze, to sama fotografia, którą pokazała mu Julia, zanim wyszła z jego domu.
    — Teraz nie dziwie się, że Julia ostatnio narzeka, że jesteś zbytnio napalony na nią — skomentował brat jej narzeczonej — Wiecznie byś tylko się z nią zabawiał, teraz wiemy, na jakie możliwości cię stać.
    Nie był w stanie nawet się ruszyć, gdy kolejni kąśliwie komentowali jego męskość, te głupie sarkastyczne uwagi wcale nie pomagały.
    — Zamkniecie się w końcu! — wrzasnął rozwścieczony, zrywając się z obrotowego krzesła — Gówniara tego pożałuje!
    Nie zwracając już uwagi na złośliwe komentarze chłopaków, wypadł ze studia. Nie zamierzał zostawiać tak tej sprawy. Julia posunęła się o krok za daleko. Konflikt między nimi rozumiał, jednak jakim prawem śmiała wysyłać jego nagie fotografie jego kumplom z kapeli i co najgorsze uznali to za świetny żart, lecz jemu humor dziś kompletnie nie dopisywał. Julia od zeszłego wieczoru bardzo go rozwścieczyła, a dziś jedynie dokładała kolejnych cegiełek. Musiał z nią poważnie porozmawiać!
    Nie był świadomy, jak znalazł się pod jej apartamentowcem, nie wiele się nad tym rozwodził gdy wpadł do windy i wybrał numer najwyższego piętra. Po paru sekundach znalazł się na górze. Wręcz podbiegł do drzwi jej mieszkania, które bez namysłu z hukiem zakołatał.
    Drgnęła wystraszona z chwilą, gdy w ogłuszającej ciszy jej małego domu, rozdarł się potężny huk. Pochylona do tej pory nad torebkę, do której wkładała skoroszyt na notatki poderwała się do góry z chwilą gdy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Zostawiając szkolną torbę na stoliku kawowym, wspięła się po podwyższeniu, podchodząc do drzwi. Chwyciła kartę i przyłożyła do zamka. Niemal od razu zamki blokady ustąpiły, chciała już otworzyć, lecz zobaczyła, jak ciemne skrzydło otwiera się z drugiej strony, w ostatniej chwili umknęła, by nie zostać uderzoną, wtedy do mieszkania wpadł niemal czerwony ze złości Michael.
    — Bennington czy ty kurwa jesteś poważna! — wrzeszczał wściekle — Mówiłem, że masz nie wysyłać tych pieprzonych zdjęć i komu to wysłałaś!? — darł się na nią — Chłopakom, wystawiłaś mnie na pośmiewisko! Zwłaszcza twój bracisz…
    — Michael! — powiedziała głośniej, lecz gdy nie zwrócił na nią uwagi, niemal krzyknęła — Mike! — przerwała mu jego żale, jednak wtedy dopiero zwrócił na nią uwagę.
    Owszem było to bardzo perfidne i podstępne zachowanie z jej strony, jednak już nie widziała szans na ratowanie ich związku, Mike tak bardzo forsował swoją stronę. Tkwił w tej swojej bańce, nie chcą żadnych tłumaczeń do siebie przepuścić, a ona już nie miała siły mentalnie znosić wiecznie jego pretensji, to jak w ostatnim czasie stał się egoistą zapatrzonym w to co on uważał za słuszne mając gdzieś zdanie swojej narzeczonej. Bagatelizował ją i ignorował, co ją bolało. Czy to dziwne, że nie widząc szans na ratowanie upadającego związku, nie chciała się angażować w to? Myślała na tym bardzo długo. Michaela już nic nie zdoła, przekonać wierzył, że specjalnie spowoduje wypadek, zafiksował się na tym punkcie, że nic do niego nie docierało.
    — Mike mam dosyć! — powiedziała nieco chwiejnym głosem — Ostatnie tygodnie pokazały mi, jak bardzo potrafisz nakręcić się na jedną rzecz, wierzysz w coś, co nigdy się nie zdarzy i nie zrobiłabym, nie dociera do ciebie żadne tłumaczenie, czy to moje, czy mojej ekipy. Dowody z kamer, które ci pokazałam, nawet nie zdołały cię przekonać, uroiłeś sobie, że motory prędzej doprowadzą mnie do śmierci niż fakt, że mój eks jest na wolności i tylko czyha na odpowiednią chwilę, by mnie zabić. Dla ciebie jedynie motory były wyznacznikiem mojej potencjalnej śmierci. Ja oraz ty znaleźli minimalne ryzykowne tego sportu, potrafiłeś to akceptować, lecz tamte zawody cię zmieniły. Widziałam jedynie faceta, który pragnie postawić na swoim chronić mnie wręcz w obsesyjny chory sposób. Nie lubię czuć ubezwłasnowolniona, ty to chciałeś zrobić Michaelu. Pragnąłeś mieć pewną władzę nade mną a ja się tego boję — przyznała ze szczerością.
    Nawet nie dostrzegła tej chwili, gdy pojedyncze kropelki wody zaczęły płynąć po jej policzkach, jednak nie przejmowała się tym, była świadoma, że to zaboli i próbowała się przygotować mentalnie to tej chwili, jednak nikt nie jest na to gotowy. Nie chce usłyszeć od ukochanej osoby tych pieprzonych słów, tych, które sprawią, że związek stanie się przeszłością, jednak nie miała wyboru, Mike’owi już przestało, zależeć na zdrowej relacji z nią a jedynie pragnął tego, by mieć ją, przy sobie i chciał w pewien sposób ją kontrolować, nie mogła się na to zgodzić, chociaż kochała, nie dawał jej wyboru.
    — Kocham cię, jednak nie potrafię już z tobą być — powiedziała, nieco ciszej już nawet nie powstrzymywała płaczu.
    — Co?
    W jednej chwili złagodniał, po wcześniej wręcz rozpalonym do czerwoności mężczyźnie nie pozostał ślad. Złość i frustracja zastąpił strach i wręcz panika. Sięgnęła do tyłu swojej szyi, gdzie było zapięcie jej naszyjnika, pomimo że nie patrzyła bez trudu, go zdjęła, z siebie, wtedy zwróciła uwagę jak w oczach, jej nadal faceta pojawia się lęk. Wręcz zaczął gorączkowo kręcić głową, jakby pragnął ją powstrzymać, w jednej chwili zdał sobie sprawę, że ją naprawdę traci. Chwyciła dwoma palcami obrączkę na swoim palcu i wolno ją zsunęła z niego, gdy tylko to ujrzał i w jego oczach pojawiły się łzy, czuł dotyk jej dłoni gdy chwyciła jego rękę, na której położyła biżuterie, której jej podarował. Dwie ważne błyskotki, które były obietnicą miłości i jedna, w której była przepustką do ich wspólnego życia jednak teraz gdy złożyła mu na dłoń, obie błyskotki pojął, zrozumiał wszystko.
    — Julio nie… — mówił wręcz przerażony — Nie rób tego, proszę — błagał — Ja nadal cię kocham!
    — Gdybyś mnie kochał, wysłuchałbyś mnie, jednak tego nie zrobiłeś. Zrywam nasze zaręczyny. Michaelu to koniec Mike to koniec — powiedziała z niezwykłą powagą.
    — Nie Julio… ja…
    Nie chciała jednak już słuchać jego tłumaczeń, wyjaśnień czy czego ma jej do powiedzenia. To był ten moment, gdzie nie było już szans na ratunek, już dawno rozdzielili swoje drogi, a teraz oficjalnie mogła z nim zerwać. Zrozumiała, że jej błędem było zgodzenie się za niego wyjść. Ta jedna może się wydawać magiczna chwila dla wszystkich par, dla niej okazała się zgubą. Biletem do zniszczonego związku, relacji i złamanego serca. Nawet nie chciała zastanawiać się co by było gdyby bo na to już za późno.
    — Mike pora ciebie — powiedziała przez łzy.
    Chociaż rzadko widziała jak płacze to teraz gdy patrzyła w załzawione oczy, nie czuła żalu, nie odczuwała wściekłości właśnie czuła jedynie pustkę, nawet serce, które w tej chwili zostało, całkowicie złamane nie czuła i jego.
    — Julio nie, błagam, posłuchaj mnie… — próbował swoich sił, jednak pokręciła przecząco głową.
    — Był czas na zrozumienie błędów, żal oraz przeprosiny ty zmarnowałeś tę okazję. To koniec mój drogi.
    — Julio proszę…
    — Mike nie utrudniaj tego, po prostu wyjdź! — powiedziała dość ostrym głosem — Za tobą są drzwi!
    Jednak on nawet się nie chciał ruszyć, widząc to podeszła do niego i chwytając go za ramię, wręcz wyprowadziła siłą przed drzwi, gdy dostrzegła, jak chce coś powiedzieć, nie wiele się zastanawiając, zamknęła mu drzwi przed nosem.
    To koniec.
    

No comments:

Post a Comment