Saturday, May 27, 2023

III 27 — RICARDO AMANDO

    — Masz wrócić do domu…
    Zmrużyła gniewniej oczy gdy do jej podświadomości przedarł się niczym okrutny kat, natarczywy głos Michaela, który od rana zadręczał ją nieustanymi telefonami. Wiadomości już od niego nie odczytywała, miała zawalaną skrzynkę odbiorczą głupimi tekstami wręcz, które były tak ponaglające tak dominujące nad nią, że już je zaczęła ignorować. Gdy przychodziło kolejne powiadomienie, zwyczajnie skołowała w bok ekran blokady, nawet nie czytając, co ponownie napisał. Było to naprawdę męczące, od wczoraj wręcz jej narzeczony wziął sobie za cel zamęczenie jej głupimi tekstami czy telefonami, które i tak nie niosły zupełnie żadnego rezultatu, a forsowanie przez niego samego faktu by wróciła do niego, niezbyt była skuteczna wręcz, przynosiła efekt odwrotny, od które on miał w zamiarach.
    Czy zamierzała poddać się presji z jego strony? Byłaby naprawdę nierozsądna wręcz głupia gdyby rzekome próby zastraszenia jej wręcz zmuszenia jej wpływając na jej psychikę do powrotu do niego, ale nie! Przekonała się już nie jednokrotnie, że osoby, które w bardzo despotyczny sposób pragnęły, zdominować drugą osobę posługują się do prób grożenia i zastraszenia to było typowe zachowanie dla takich osób i chociaż z trudem to przechodziło jej przez myśl, zwłaszcza na temat Michaela nie dało, odnieś się wrażenia, że z tym facetem w ostatnim czasie dzieje się coś złego, gdy ona zaczęła dostrzegać w nim wiele cech osoby władczej. Nie chciała, by okazało się, że jest drugim Clarkiem Kentem, pragnęła nim wstrząsnąć, lecz jak na razie wszelkie próby, sprowadzenie go na ziemie nie skutkowały, tak dała mu ostatnie dni, w których miał szansę na rehabilitację swojego zachowania jednak jak na razie nie widziała żadnych zmian wręcz przeciwnie było coraz gorzej gdy odebrała w końcu od niego telefon, zamiast prób o spotkanie o wyjaśnienia sytuacji, w której oboje się znaleźli, to byłaby skłonna spotkać się z nim i porozmawiać nawet wybaczyć jeśli by widziała, że żałuje tego co zrobi, ale z każdym dniem gdy obserwowała jak jego zachowanie się, coraz bardziej pogarsza, traciła nadzieje, a od dwóch dni przechodził wręcz sam siebie. Wyprowadziła się tymczasowo do swojego mieszkanie, by dać im obojgu czas dla siebie, by mogli odpocząć, przemyśleć czy rzeczywiście ich związek ma przyszłość jednak Mike, zamiast usiąść i pomyśleć, zadręczał ją telefonami czy wiadomościami z żądaniami powrotu do jego domu. Coraz mniej wierzyła, że on chce ratować tę relację, że przestaje mu zależeć, już tyle razy starała się mu przemówić do rozsądku, to był naprawdę mądry i bystry facet i naprawdę szkoda było jej patrzeć jaką ścieżką zaczyna podążać. Gdy wczoraj myślała, o tej sytuacji zastanawiała się, czy jego dość nieudane małżeństwo z byłą żoną wpłynął na niego w taki sposób, że teraz wykazały się w nim te bardziej zaborcze cechy, które nie dostrzegała przez ostatnie lata związków, a ujawniły się w chwili gdy powiedziała to wyczekiwane, przez niego tak owszem ona również nie jest bez skazy i wykazuje jakieś cechy, które mogłyby burzyć ich związek, jednak na razie nie mogła sobie tego przypomnieć. Starała się zachować równowagę w ich związku nie być jedynie dziewczyną czy partnerką, ale również przyjaciółką. Dawała mu przestrzeń, nie była nawet zazdrosna, bo uznawała, że to brak zaufania wobec drugiej osoby gdy wykazywała te dość negatywne cechy, dlatego nawet nie złościła. Szanowała to, że wyjeżdża w trasy i zawsze starała się na niego czekać. Wiedziała, że muzyka to jego pasja oraz ogromna miłość jednocześnie spełniał się w tym i zbierał korzyści w postaci ogromnych pieniędzy, które zarabiał ze sprzedaży albumów czy towarów sygnowanych logo zespołu jednak zarabiał z innych projektów, jakich się podejmował. Akceptowała nawet to, że potrafił nie jednokrotnie siedzieć długimi godzinami poza standardowymi godzinami pracy w studiu, szanowała to, tak jak on robił to w jej przypadku. Wydawało jej się, że stworzyli zdrowy związek oparty na wzajemnym zaufaniu, lecz tu nagle jej partnerowi zupełnie coś odbiło i zaczął wykazywać niezwykle destrukcyjne wobec niej zachowania, lecz nie tylko jej, ale także samego siebie. Im dłużej będzie się starał brnąć w swoją merytorykę, tym bardziej przekona ją, by zakończyć ten związek i był na zupełnie dobrej drodze wobec tego.
    — Kotku ja jestem w domu — odparła mu z niezwykłą ironią w głosie.
    — Masz w tej chwili do mnie wrócić…
    Zatrzymała się na jednym ze stopnia schodząc z górnego piętra gdy przeszył ją wręcz dreszcz pełen przerażenia, a ona wspomnieniami wróciła do wspomnień, sprzed paru lat gdzie to Clark wyrażał się w zupełnie ten sam sposób. Coraz bardziej ją niepokoiło jak bardzo Mike, zmieniał się w ostatnim czasie. Nie chciała, by był jak jej były chłopak, jednak co mogła zrobić gdy próby tłumaczeń do niego nie docierały.
    — Michael, proszę… — odezwała się wręcz z wyczuwalną nutką błagania w głosie — Nie chce cię tracić… zmieniasz się — powiedziała nieco ciszej — Błagam, uspokój się i przemyśl, co robisz…
    Nie dane było jej skończyć gdy mężczyzna wszedł jej dość agresywnie w zdanie:
    — Julio to, że się martwię, o ciebie nazywasz, zmianą na gorszę.
    Mimowolnie skinęła głową, chociaż zdawała sobie sprawy, że on tego nie zobaczy. Zeszła z ostatnich stopni stając w salonie, widząc w oknie widok na osiedle, na którym mieszkała, zanim nie przeprowadziła się do Michaela i znowu tutaj wróciła. Nie była sentymentalna, jednak w tym mieszkaniu przeżyła tak wiele dobrych i czasami złych chwil, o których trudno było jej zapomnieć. Naprawdę szkoda było jej się wyprowadzać z tego, lecz nie z tego faktu ze nie cieszyła się wtedy przeprowadzką do ukochanego, lecz faktu jak wiele wspomnień wiąże się z tym miejscem i nawet sam fakt, że było to jej mały dom kupiony za pierwsze zarobione pieniądze i to dość sporę. Przekonała się wtedy, że warto prowadzić dalej stronę, a klientów miała coraz więcej na jej pracę. Nawet jeśli chodzi na studia, a liczy się jedynie jej portfolio dla klientów, a nie papier ze studiów, o który się starała, jednak zajęcia na uczelni pozwalają się bardziej rozwijać, rozmawiając z wieloma wykładowcami, czy osobami prowadzącymi warsztaty pogłębiała swoją wiedzę na temat sztuki, innych stylów czy mogła zasięgnąć rad od osób, które od lat siedzą w tej branży czy mają lepszy dorobek artystyczny od niej. Studia pozwalają się jej rozwinąć, mimo że osób zamawiających zupełnie nie obchodzi czy się uczy, czy też nie. Interesują się nią, widząc jej wystawione pracę na jej stronie czy Instagramie, który prowadziła, jednak sama miała również zrobione portfolio w wersji papierowej, które zabierała na spotkania gdy klienci są zainteresowanie zobaczeniem jej prac i ocenienie czy odpowiada im jej styl, czy pragną u niej zamówić obraz. Po części dzięki Michaelowi jest w tym miejscu, gdzie jest obecnie, bo gdyby nie jego pomoc jego dodatkowe lekcje rysunku wiara jego czy Chestera w nią, że uda się jej wybić na tym co kocha nie wiedziała gdzie teraz by pracowała pewnie w jakiś fast foodzie na kasie, lecz żadna praca nie hańbi, przynajmniej ona tak uważała.
    — Tak Michaelu, przekroczyłeś dawno granice zamartwiania się, a obecnie wykazują cechy, które wykazywał się mój były facet gdy idealny obrazek szczęśliwej pary nie był wystarczający, a on pragnął wreszcie pokazać swoją prawdziwą twarz. Kochanie wierze, że nie jesteś zły, ale ostatnio twoje zachowanie jest wręcz skandaliczne. Błagam usiąść w zacisznym miejscu, przemyśl to co robisz. Nie chce cię zostawiać ale jeśli nie wykażesz zmian zerwę zaręczyny. Dlatego jeśli tobie zależy na mnie oraz na naszym związku proszę, zrób wszystko by nie dopuścić, by nasz związek był reliktem przeszłości. Wiem, że ci zależy i rozumiem, że się martwisz jednak potworze jeszcze raz, wypadek był prowokacją, a kamery idealnie uchwyciły moment, w którym Andrea zajechała mi drogę. Jeśli faktycznie chcesz winić kogoś o ten wypadek, wiń ją. Nie zrezygnuje z motorów, to część mnie! Naprawdę chcesz zabić we mnie cząstkę mnie samej?
    Słyszała po drugiej stronie, jak zapadło milczenie z jego strony, lecz wiedziała, że tam jest, słyszała, jego oddech w słuchawce.
    — Ale to motory, one mogą cię zabić…
    Westchnęła ciężko gdy ponownie usłyszała ten ponaglający się argument z jego strony:    
    — I tak mnie, zabijasz, zmuszając do rezygnacji, z części samej siebie — powiedziała cicho i z trudem powstrzymała spływającą z jej oczu łzę.
    — Julio to ni… — jego głos zamilkł w chwili gdy wcisnęła czerwoną słuchawkę.
    Kończąc połączenie, przymknęła oczy, czując, jak pod powiekami zbierają się jej łzy. Otarła w pośpiechu słone krople wody, które zaczęły spływać jej po policzku. On naprawdę nie wykazuje chęci do zmian, on chce zdusić w niej cząstkę jej samej. Jedna myśl przeszła przez jej umysł: Gdzie podział się jej Mike? Coraz bardziej dostrzegła, jak on jakby odjeżdża. Pragnął ją chronić, to było cudowne, jednak jest pewna granice, której nie można było przekroczyć, a on już to robił. Chciał na nią wpłynąć w dość stanowczy sposób wpłynąć na nią, lecz to zupełnie nie działało. Może kiedyś pozwoliłaby sobą rządzić wręcz pomiatać, lecz minęły lata, a ona się zmieniła, również wiele dała jej terapia, na którą pomimo dość dobrego stanu dalej chodzi. Nie chciała przerywać spotkań z Camilą chociaż teraz rzadziej się spotykały bo nawet jej terapeutka uznała, że nie potrzebuje tak intensywnej opieki, to jednak wolała mieć ją na oku i ona sama chciała dbać o swoje zdrowie psychiczne. Fizyczne jest ważne, jednak tak samo ważne jest, by być osobą, która nie męczy się z żadnymi problemami natury psychiczny. Ona cierpiała, lecz terapia jej w tym niezwykle pomogła. Miała wrażenie ze właśnie Mike, który nie chciał zgodzić się, by pójść na terapie, nie przepracował wielu swoich problemów z przeszłości, nie stawił czoła wspomnienia przeszłości. Tak jest to niezwykle trudne jednak o wiele lepiej się żyło w jej odczuciu gdy wszystko przegadała z terapeutką, nauczyła się z tym żyć i akceptować. Przeszłości nie zmieni, ale może zmienić przyszłość, jednak gdy starała się namówić go, by poszedł na wizytę, odmawiał. Najwyraźniej samo słowo terapeutka wywołało u niego ogromną niechęć i nie słusznie, bo właśnie psychologowie starają się pomóc, a nie zaszkodzić a ona miała tak cudowną terapeutkę, że z przyjemnością wracała na spotkania nawet jeśli nic poważnego się nie działo w jej życiu to lubiła się wygadać Camili. Wiedziała, że zachowa wszystko w tajemnicy. I Mike też było to potrzebne, jednak nie chciał zdecydować się na pomoc specjalistów.
    Nic nie mogła już zrobić, dawała mu kolejny tydzień na zmianę jeśli rzeczywiście dalej będzie brnął w przekonanie, że on się jedynie martwi, a nie chce teraz na nią wpłynąć już despotyczny sposób. Mike musi zrozumieć że jeśli się nie zmieni, może ją stracić.
    Rzuciła na kanapę telefon, nawet nieprzejęta tym, że ponownie widziała na ekranie jego zdjęcie i numer telefonu. Smarthon upadł w pobliżu leżącej na kanapie Junki, która odpoczywała po zabawie i długim popołudniowym spacerze, na który się z nią wybrałaby sama nieco sobie oczyścić umysł i przemyśleć czy dobrze robi, a spacer z jej ukochaną psią przyjaciółką był idealnym pretekstem do wyjścia. Mimowolnie w oczy rzucił się jej otwarty komputer, a kątem oka dostrzegła stronę z ofertą sprzedaży tego apartamentu. Ogromnie się wahała czy wycofać tę ofertę, owszem mogła się wstrzymać i poczekać te parę dni do czasu, jaki dała Mike’owi, z drugiej strony mógł zgłosić się klient, a ona musiałaby mu odmówić. Zgryzła w zamyśleniu dolną wargę, rozmyślając o tym, słyszała odgłos zabaw Waltera i Cindy, którzy zaczęli ganiać się po całym apartamencie.
    Po dość dłuższej chwili, pokręciła głową z lekkim westchnieniem, stwierdzając sama do siebie:
    — Potrzebuje kawy.
    Wyszła po paru stopniach na wyższy poziom i od razu skierowała się w stronę kuchni. Gdy stanęła przed szafkami, sięgnęła dłonią do ekspresu. Wciskając przycisk włączenia od razu, dobiegł ją ten znajomy dźwięk, włączającego się urządzenia. Mimo że była tutaj zaledwie od dwóch dni, to nadal nie mogła się przyzwyczaić do pewnej pustki, która jej towarzyszyła i tak wiedziała, że jest ona bezpośrednio związana z Michaelem.
    Kochała go do szaleństwa i uważała go za jednego z lepszych facetów, z jakimi się spotykała do tej pory, jednak nie zamierzała tolerować, tego jak bardzo w ostatnim czasie stawał się zaborczy, jak bardzo pragnął wpłynąć na nią. Albo podejmie próbę walki, nabierze refleksji na temat tego co ich ostatnio dzieli szczególnie tego co robi, to może będzie szansa ratować ten związek, naprawdę tego chciała, jednak nie wróci do faceta, który pragnie zdobyć nad nią wręcz całkowitą kontrolę.
    Opierając dłonie o krawędź szafki zaczęła zastanawiać się nad tym czy naprawdę ma tak ogromnego pecha, że trafia na tak niewłaściwych chłopaków czy to jej urok, że przyciągała do siebie owszem bardzo przystojnych mężczyzn, jednak wykazując się po czasie bardzo napastliwi, a ich zachowanie staje się bardzo dominujące. Naprawdę zależało jej na związku, w którym nie musiała się martwić o sam fakt, że jej partner staje się bardzo agresywny wręcz narzucający jej swoje zdanie i myślała, że znalazła to przy Michaelu, jednak chyba i on zawita na jej czarnej liście. Mimowolnie spojrzała na swoją dłoń, zsunęła palcami prawej dłoni pierścionek zaręczynowy ze swojego lewego serdecznego palca i obróciła go między palcami, patrząc na piękny połyskujący pierścionek z unikatowym bladoniebieskim kamieniem. Biżuteria może do najtańszych nie należała, jednak nie można było zarzucić, że Shinoda nie miał gustu, bo naprawdę przez ostatnie tygodnie gdy wszystko zdawało się być iście piękną bajką między nimi nosiła go z dumą a teraz miała wrażenie jakby ta obrączka wypalała wokół jej palca czerwony ślad, patrzył ją i palił jej skórę. Jakby mówił jej wręcz, krzyczał, by go zdjąć, że tej relacji i tak nie uratuje, jednak ona miał cień nadziei taką malutką wiarę, że jednak przez te następne dni Mike się otrząśnie, tylko ta myśl sprawiała, że ponownie wsunęła go, na palec wierząc, że oboje zdołają uratować ten związek.
    Już sięgała po dzbanek z wodą, który wsunięty był za ekspresem, by napełnić manierkę, lecz po całym mieszkaniu rozniosło się echo dzwonka do drzwi:
    — Kogo niesie? — zadała pytanie samej sobie, gdy odwróciła się na obcasie swoich kozaków.
    Przeszła przez korytarz, kątem oka zerkając do salonu gdzie bawiły się dobrze jej koty a na kanapie dostrzegła drzemiącą Junkę. Stanęła przy ciemnych drzwiach, uchwyciwszy kartę, z półki przyłożyła ją do zamka drzwi. Blokada natychmiast ustąpiła, a ona nacisnęła na mosiężną klamkę, uchylając ciemne skrzydło. Nie spodziewała się nikogo szczególnego, zwłaszcza że nikt nie wiedział, że wróciła do swojego mieszkania, wszyscy żyli w przekonaniu, że nadal jest u Michaela, więc wręcz ich nie obstawiała. Dopiero wtedy spojrzała na dwojga ludzi stojących na progu jej mieszkania. Przyjrzała się z uwagą stojącej przed nią kobiecie. Z uwagą prześledziła ją spojrzeniem, czarne włosy, które widziała, układały się w lekką falę, związała ciemną wsuwką. Popatrzyła na jej twarzy, piękne niebieskie oczy patrzyły na nią w skupieniu, jej rysy twarzy wręcz bardzo przypominały jej urodę zachodnio europejską wręcz południową, trudno było nie oprzeć wrażeniu że uroda obojga jest typowo latynoska. Jednak w skupieniu patrzyła na kobietę, wręcz jasnobrązowy odcień skóry idealnie dopasowany był do jej czarny kosmyków, włosów dostrzegła, jak spogląda na nią parę piwnych oczu. Figury kobiety była niezwykle zgrabna, wręcz mogła powiedzieć, że miała wiele cech, które mogły wskazywać, że nadawała się do modelingu, jednak w oczy rzuciło się jej dorodne kształty nawet jeśli by nie patrzyła, na to nie dało się dostrzec, dość obfitych piersi, które idealnie eksponowała ciemna bluzeczka, która bardziej je eksponowały, spódnica była dobrana wręcz perfekcyjnie to eleganckiej nieco dłużej bluzeczki. Na stopach miała wygodne pantofle na dość wysokim obcasie. Skłamałaby gdyby powiedziała, że kobieta nie jest piękna i nie przyciąga sobą uwagi, dostrzegła, że nałożyła dość lekki makijaż, który idealnie dopasowany był do jej odcienia skóry, lecz ona popatrzyła na mężczyznę u jej boku i mogła przyznać, że z trudem była w stanie oderwać spojrzenie od niego. Zupełnie jak jego towarzyszka miał cechy typowo latynoskie, co zdecydowanie poruszyło jej serce, uwielbiała patrzeć na urodę typowo hiszpańską, miała ogromną słabość do tego kraju, ale ludzi ich urody było w nich coś niezwykłego niepowtarzalnego jednak ona przebiegłą spojrzeniem po nim, swoje czarne nieco dłuższe włosy zaczesał idealnie na żal do tyłu, gdy popatrzyła mu w oczy, dostrzegła parę ciemnych oczu, delikatny trzydniowy zarost dodawał mu tylko urody, lecz w przeciwieństwie do kobiety on miał nieco ciemniejszy odcień skróty, wręcz mogła powiedzieć jasnobrązowy, mimowolnie oczko jej drgnęło gdy zlustrowała resztę jego ciała spojrzeniem, spod ciemnej koszuli dostrzec można było dość sporę mięśnie, więc mogła od razu założyć, że siłownia nie była mu obca, ciemne spodnie idealnie dopasowały się do jego nóg. Przez moment zapatrzyła się na niego, lecz po chwili pokręciła lekko głową, otrząsając się, przecież miała narzeczonego, nie mogła się interesować innymi facetami, a wykazywała coraz więcej ciekawości względem niego. Liczyło się jednak dla niej jednak wierność w związku i mimo że między nią a Mike się nie układa w ostatnim czasie, chciała dochować mu wierności.
    — W czym mogę pomóc? — spytała z uprzejmością, patrząc na parę przed drzwiami.
    — Pani Julia… Julia Bennington? — odezwała się kobieta i od razu dało się słyszeć, że angielski to nie jej narodowy język jednak coś się dziwić jak widziała przed sobą ludzi urodą typowo południową.
    — Tak — przyznała — W czym mogę pomóc?
    — Niech pozwoli się pani przedstawić — mówiła wciąż kobieta — Nazywam się Courtney Gilbert, a to mój chłopak Ricardo Armando — patrzyła jak mężczyzna delikatnie składnia się w jej kierunku, po czym wyciągnął do niej dłoń.    
    — Buenos dias señorita — odezwał się, a ona usłyszała niezwykle głęboki głos, wyczuła pewną nutkę zmysłowości w nim.
    — Hiszpanie? — zwróciła się do starszej kobiety z uprzejmością.
    — Hiszpanie — odparła ze spokojem — Mój przyjaciel, nie zna angielskiego i jestem jego tłumaczką.
    Uśmiechnęła się mimowolnie, bez trudu zaczynając mówić w swoim ukochanym języku, który studiowała przez parę lat:
    — Więc tak będzie nam lepiej rozmawiać.
    Widziała jak Hiszpan, spogląda na nią, z ogromnym uznaniem wręcz dostrzegła błysk w jego oczach, gdy zrozumiał, że bez trudu będzie mógł z nią porozmawiać, jednak nim ktokolwiek się z nich coś powiedział, odezwała się Courtney:
    — Widzę, że stałam się zbędna — powiedziała z lekkim rozbawieniem.
    — Nie mogła pani przewidzieć, że znam hiszpański — zwróciła się do brunetki.
    — Proszę, tylko nie tak formalnie jestem Courtney — powiedziała — W takim razie Ricardo możesz sam załatwić tę sprawę — zwróciła się do swojego towarzysza.
    Popatrzyła, jedynie na obojga widziała, jak wymieniają się oboje spojrzeniami, a w kącikach ich ust zawitał delikatny uśmiech.
    — Zainteresowała mnie oferta mieszkania, które pani wystawiła na sprzedaż — odezwał się mężczyzna, zwracając się bezpośrednio do niej — Byłbym chętny jego kupnem.
    Zamilkła, właśnie taką miała obawę, że nie wycofa ogłoszenia, a pojawi się klient i właśnie to się działo i poczuła się ogromnie zakłopotana, bo miała zamiar wycofać tę ofertę, a teraz musiała osobiście odmówić klientowi możliwości kupna przez niego apartamentu.
    — Po pierwsze nie tak formalnie, proszę mówić mi po imieniu, po drugie, muszę niestety rozczarować pana. Oferta jest nieaktualna.
    — Przepraszam… — widziała, jak popadł w lekki zakłopotanie, patrząc na nią swoim intensywnym brązowym spojrzeniem — Na stronie nadal jest aktualna oferta i również proszę mówić mi po imieniu.
    — Owszem nie zaprzeczę temu, jednak miałam w tej chwili wycofywać tę ofertę. W tej chwili miałam do tego przysiąść.
    — Czyli nie jesteś skłonna do nawet możliwych negocjacji?
    — Byłabym, ale parę dni wcześniej niestety moje życie się nieco pokąp, likowało i wróciłam do mieszkania, które wystawiłam na sprzedaż. Spóźniliście się o parę dni. Przykro mi jednak…
    — Przyjechaliśmy na darmo — wszedł jej w słowa Ricardo.
    Przytaknęła jedynie lekko głową:
    — Cóż myślałem, że zdołam pozałatwiać wszystkie sprawy związane z kupnem przez te parę dni. Muszę szukać dalej.
    — Przepraszam za wścibskość jednak czy przeprowadzacie się do Stanów?
    Mężczyzna roześmiał się jedynie i odpowiedział po chwili.
    — Nie. Jestem biznesmenem i często prowadzę w USA dość często interesy i mieszkanie w hotelach staje się już uciążliwe, dlatego zdecydowałem się na kupno mieszkania i zainteresowała mnie konkretnie ta oferta, bo ten apartament spełniał wszystkie moje oczekiwania, jednak będę szukał dalej — przyznał ze szczerością.
    — Przykro mi, jednak nic nie mogę poradzić — odparła.
    — W razie czego…
    Patrzyła, jak sięga kieszeni w spodniach, z których wyciągnął małą karteczkę. Popatrzyła na nią, gdzie dostrzegła personalizowaną wizytówkę mężczyznę i można przyznać, że pomimo dość minimalistycznej oprawy była niezwykle gustowna jednak, co więcej, było potrzebne skoro często takie kawałki papieru lądują w śmietniku gdy nie są one już konieczne.
    — Proszę mi dać znać gdybyś zmieniła zdanie i nadal byłabyś zainteresowana sprzedażą — powiedział spokojnie.
    Skinęła lekko głową, po czym patrzyła, jak para wychodzi, zamknęła za nimi drzwi, wsuwając do kieszeni swoich skórzanych spodni mały skrawek papieru. Wróciła do kuchni, gdzie stał nadal włączony ekspres, wyciągając kubek, z szafki przed oczami nadal miała widok mężczyzny, który przed momentem wyszedł i z trudem mogła wymazać go, z pamięci jednak musiała. Nadal tlił się w niej ten cholerny cień nadziei, że Mike się wreszcie obudzi, dozna wewnętrznego wstrząsu i tak jak ona będzie chciał ratować ich związek. Zalewając spienione mleko ciemną kawą, wyciągnęła z pobliskiej szuflady ze sztucami łyżeczkę i pewnym krokiem przeszła przez hol i wróciła do salonu, gdzie przebywały wszystkie zwierzaki, usiadła nieopodal Junki i od razu chwyciła laptopa i już bez żadnych przemyśleń czy nawet zawahania się, wycofała ofertę sprzedaży. Zamknęła laptopa i odłożyła go powrotem na stolik, a ona uchwyciła kubek, z kawą i przemierzając lekko napój upiła łyk w chwili gdy na jej kolana wpakował się Walter co ją zaskoczyło, bo spodziewała się, że Cindy wykorzysta okazje, że Junka drzemie tuż obok, uśmiechnęła się dość czule na widok kocura i pogłaskała go po grzbiecie i niemal natychmiast dobiegło ją jego głośne mruczenie. Może i był ten Kocurek indywidualistą, ale gdy potrzebował odrobinę czułości, potrafił przyjść się łazić wieczny nicpoń, potrafił zamienić się w potulnego zwierzaczka, mimowolnie na to określenie uśmiechnęła się smutno, przywodząc w pamięci Mike’a, uwielbiała te chwile gdy przychodził się tulić i mruczeć jej cicho, nie było nic lepszego niż leżenie razem z nim wsłuchiwanie się w jego ciche pomruki mogąc go między czasie głaskać po jego nie raz niesfornej czuprynie mimowolnie z jej ust popłynęły wręcz błagalne słowa:
    — Mike proszę jeśli mnie kochasz ratuj to co umiera.
    Nie była nawet świadoma ze los pisze dla nich inny scenariusz.




✰✰✰

Harmonogram na czerwiec:

Rozdział 28 - 3 czerwca
Rozdział 28 - 10 czerwca
Rozdział 30 - 17 czerwca
Rozdział 31 - 24 czerwca

No comments:

Post a Comment