Saturday, May 20, 2023

III 26 — WSZYSTKO PADA JAK DOMEK Z KART

    Wrzuciła, niedbale jedną z bluzek do walizki wręcz cisnęła ją do środka, nie dbając nawet o to, by ją ułożyć czy nawet zwinąć. W tej chwili dla niej to był najmniejszy priorytet. I można było się zastanawiać, co właściwie robi, że wręcz w pośpiechu się pakuje jakieś swoje ubrania, zaledwie przed dwoma miesiącami się wprowadziła do narzeczonego, no tak to racja jednak ostatni miesiąc po jej wypadku pokazał jej prawdziwe oblicze jej ukochanego. Nie mogła, już znieś faktu, że on tak bezczelnie się zachowuje, ale to tylko delikatne określenie. Im dłużej z nim mieszkała, czuła, się jakby znowu była więziona, czuła się w istnym potrzasku kolejnego związku, który idzie na starty. Tak jej relacje z Michaelem zaczęły się sypać. Wszystko, co budowali przez ostatnie lata, padało niczym domek z kart i nie było możliwości zatrzymania tej upadającej piramidy, owszem była szansa to zatrzymać, jednak jej narzeczony powinien zacząć jej słuchać, a tego zwyczajnie nie robi, co ją najbardziej bolało. Tylko dla niego zrezygnowała ze swojego podstawienia, że już żaden mężczyzna nie zawróci jej w głowie, nie podda się miłości, nie zakocha się, wie, że to absurdalne jednak w okresie gdy poczuła do niego, coś więcej niż przyjaźń miał jeden cel: nie wiązać się już absolutnie z nikim. Była zraniona po dwóch poprzednich związkach i nadal tamte rany były świeże sam również, fakt jak bardzo Clark namieszał w jej życiu, sprawił, że bała się, że kolejny facet ją zwiedzie i tak kolejny chłopak, który sprawia, że czuje ponownie ten paskudny ból.
    Ból, który wręcz przeszywa jej serce na wskroś. Nie chciała płakać i nie zamierzała, jednak było trudno opanować emocje. Był to jej najdłuższy i zdawało się najtrwalszy związek, gdy przed jej oczami pojawiał się błysk, jej obrączki zaręczynowej uświadamiała sobie bolesną prawdę, że przecież wspólnie planowali przyszłość, pragnęli wziąć ślub, założyć rodzinę jednak wszystko zaczęło się psuć.
    Dobrze mogła, przyznać nie była bez winy, ale Mike również nie zachował się wobec niej sprawiedliwe, a po tym wypadku stał się zaborczy i bardzo egoistyczny względem niej. Nie docierało do niego absolutnie nic nawet sam fakt, że chłopacy z ekipy, którzy jej wtedy towarzyszyli oraz filmy z kamer, które uwieczniły ten wypadek i samo zajechanie przez Andre jej drogi nic nie zdołało go przekonać. Był głuchy i ślepy na wszelkie jej tłumaczenia czy jej znajomych wręcz śmiał w ostatnim czasie wyzywać ją od seksty. To był już kres jej wytrzymałości. Przeczekała te cztery tygodnie, miała cichą nadzieję, że on w końcu przejrzy na oczy, że zrozumie, że w końcu jej posłucha, ale tak nie było. Wręcz zapragnął mieć kontrolę nad jej życiem, coraz częściej objawiał coraz więcej cech, które upodabniały go do Clarka, a tego nie mogła, znieś. Nikt, ale to absolutnie nikt nie ma prawa mieć nad nią, chociaż odrobinę kontroli. Nie pozwoli sobie by jakiś zapatrzony w siebie dupek, to on miał decydować za nią, gdzie może pójść a gdzie nie, nie żyją w średniowieczu, a ona jest wolną i wyzwoloną kobietą, która decyduje o sobie i swoim ciele. Już raz przeżyła związek, gdzie była okropnie zależna od swojego byłego faceta, nie zamierzała przechodzić tego ponownie, lecz tym razem z Mike’m! Chce się tak bawić dobrze, może to robić, ale nie z nią! Nie po to musiała się leczyć i przepracowywać całą swoją przeszłość i swój były związek, by teraz ponownie wpaść w ten sam schemat, gdzie to ona nie ma prawa głosu, a to facet decyduje za nią o wszystkim. Potrzebowała miesięcy, by się wyleczyć, z przekonania o tym, że to Clark jest absolutnie winem rozpadu ich związku po latach, musiała i tak na terapii przepracować ten trudny związek jeśli Shinoda uważa, że ponownie wejdzie w to samo bagno bo jemu się coś nie spodobało to, się myli. Troska jest zrozumiała, ale ograniczanie partnerki już absolutnie jest wręcz totalnym szaleństwem. Łudziła się, myślała, że ich związek opiera się na partnerstwie, że każdy decyduje tak samo, każdy z nich ma te same równe prawa i przede wszystkim znając przeszłość o swoich trudnych związkach, nie zrobią tego drugiej połówce co już przeszli, ale Mike nie przeszedł związku, w którym to jego partnerka praktycznie przejmuje całkowitą władzę nad nią. On przeżył zdradę oraz stratę dziecka, ona miała zaledwie trzynaście lat i swój pierwszy związek gdy przeżyła niezwykle toksyczną relację i miała bardzo zaborczego chłopaka, przez którego zaczęła brać syf zwanymi narkotykami. Nie wie jak to jest gdy praktycznie nie masz prawa głosu, że każda decyzja jest zależna od humoru lub jego braku twojego partnera a co najgorsze obawa kiedy się odwinie i cię uderzy. Ten wręcz paniczny strach towarzyszył jej nadal na myśl o takiej relacji, nie mogła sobie na to pozwolić.
    Wystawiła karty na stół, powiedziała MIke’owi co o nim myśli i jego ostatnim zachowaniu, jednak miała wrażenie, że jej słowa zupełnie do niego nie dotarły, co przechodziła, z nim w ostatnim czasie. Dziś wykorzystała wolny dzień, który miała na uczelni i sam fakt, że Michael siedział w studiu i nie wiedziała kiedy wróci, jak powiedział rano, że wróci może późnym wieczorem, dlatego w pośpiechu pakowała walizki by się wynieś. Nie zamierza dłużej żyć z tym facetem pod jednym dachem. Dawała mu ostatnie tygodnie na zmianę, nie podjął się tego. W ostatnich dniach coraz częściej zastanawiała się, czy tego po prostu nie zakończyć. Im częściej patrzyła na pierścionek zaręczynowy, tym częściej myślała, by zerwać je i odejść. Nie zamierza być żoną faceta, który kompletnie ją ignoruje i to, co ona ma do powiedzenia, wręcz wpycha w jej usta swoje przekonanie i racje. Byłaby to najlepszym rozwiązaniem, jakie mogła podjąć.
    Cała sytuacja zahacza o ironie losu dosłownie było parę dni jak nie tygodni gdzie wszystko zdawało się być istną sielanką gdzie byli szczęśliwie zaręczeni z planami na przyszłość teraz byli owszem dalej parą narzeczonych, ale z tą różnicą, że ich związek zaczął się sypać, bo to Mike nie potrafił jej słuchać i tak rozumiała, że się martwił, ale ograniczanie przez niego jej możliwości jazdy, wręcz odebranie tego to jest wyrwanie cząstki jej własnej duszy. Wtedy część jej samej umarłoby bezpowrotnej.
    Fire to ona!
    Ona to Fire!
    Jeśli myśli, że wyrwie z niej jej drugie ja to się myli. Nie pozwoli już sobie nic odebrać, a facet nie będzie decydować o niej.
    Wrzucając parę spodenek sensowych spojrzała na Junkę która zaczęła kręcić się obok walizki, widziała, jak spogląda, na nią swoimi ciemnymi oczkami, w których ujrzała smutek, gdy zaczęła rozumieć, co jej pani robi, usiadła na tylnych łapkach, z lekko opuszczonym pyszczkiem. Mimowolnie ukucnęła przed nią i chwyciła na ręce, mówiąc cicho:
    — Misia wracamy do naszego tomu — powiedziała cicho, głaszcząc lekko jej nosek.
    Nawet nie dostrzegła gdy Jay wpadł do środka, widziała, jak rozgląda się po pokoju, po czym gdy dostrzegł otwartą walizkę, chwycił nogawkę spodni, które wrzuciła przed momentem i zaczął wyciągać. Zrozumiała doskonale jego zachowanie nie chodziło a zabawę, ale wręcz o zatrzymanie jej. Ukucnęła przed nim nadal ze swoją psią przyjaciółką na rękach i delikatnie podrapała go za uchem:
    — Jay twój pan się nie popisał, ja muszę wrócić do siebie — powiedziała spokojnie, a husky wypuścił materiał jej spodni i wręcz zaczął cicho skomleć — Też będzie mi ciebie brakować, ale Mike… Mike to kompletny buc i egoista. Nie mogę z nim być!
    I chociaż wiedziała ze to trudne tłumaczenie, bo zwierzaki nie rozumieją wszystkiego, to tak dobrze wiedziała, że musi to zrobić. Nie zamierzała już żyć z facetem, który praktycznie ma gdzieś jej uczucia, to co ona ma do powiedzenia. Ostrożnie odłożyła Junkę na podłogę, która szczeknęła z niezadowoleniem. Ponownie odrzuciła materiał jeansów do torby, po czym wrzuciła parę ostatnich rzeczy i zamknęła wieko jednej z nich widziała jak Jay kładzie głowę na jej wierzchu patrząc na nią ze smutkiem.
    Westchnęła cicho, zamykając zamek błyskawiczny, po czym zrobiła to z drugą torbą. Postawiła obie na kółkach i spojrzała na zegar, który wskazywał parę minut przed pierwszą przedpołudniem.
    Chwyciła rączkę jednej, z toreb co zrobiła z drugą, chcąc wyjść, z garderoby napotkała na trudności, a raczej psią przeszkodę w postaci Jay’a, który zaszedł, jej drogę najwyraźniej nie chcąc jej w ogóle wypuścić.
    — Jay proszę, nie utrudniaj mi — zwróciła się do husky’ego, który nawet nie śmiał jej pozwolić dalej iść — Wiem, że tego nie chcesz tak jak ja, ale twój pan staje się, bardzo tok sycz…
    — Chyba sobie żartujesz!
    Przymknęła oczy w duszy, jęcząc wręcz z irytacji i wściekłości. Jego tutaj się najmniej spodziewała i wręcz nie chciała wiedzieć i jedno pytanie jej się nasunęło „co on tutaj robi?” miał wrócić wieczorem, a nie w środku dnia.
    — I właściwie, dlaczego nie jesteś na zajęciach? — praktycznie już nie pamiętała, jak brzmiał jego bardziej przyjazny ton, gdzie nie przebijała się nutka frustracji wściekłości czy samej złości na nią.
    — Mam wolne! — odparła niezadowolona.
    Wręcz z trudem przepchnęła się z pełną jedną walizką obok syberyjczyk oraz tego, którego najmniej chciała tu widzieć, wręcz syknęła z chwilą gdy jego palce wbiły się w jej ramię, wręcz szarpnął nią mocniej, powodując, że stanęła przed nim. Już w jego oczach nie widziała tego znajomego ciepła, nie czuła nawet przy nim tego poczucia bezpieczeństwa i pomimo że go nadal kochała, wolała cenić swoją wolność niż bycie z mężczyzną, który nie tylko jej nie słucha, to zaczyna okazywać jej agresywne zachowanie i nie mówi o klapsie w tyłek a właśnie o takim zachowaniu, które teraz prezentował.
    — Gdzie się wybierasz, zapomniałaś, że mieszkamy razem!
    — Mike, może być w końcu, łaskawie przejrzał na te swoje pieprzone oczy. Nasz związek się rujnuje z twojej winy, bo zachowujesz się zupełnie, jak Clark coraz częściej mnie kontrolujesz, ciągle wypominasz ten wypadek, jakbym specjalnie wjechała w ten rów, chociaż dowody są jednoznaczne, że ja tylko próbowałam uniknąć zderzenia, zachowujesz się jak totalny skurwysyn, którego nie obchodzi moje zdanie, ale jedynie twoje. Ty tutaj jesteś najważniejszy i to ty masz o mnie decydować, niedoczekanie twoje byłam w takim związku i nabawiłam się przez to tyle problemów, że musiałam miesiącami przepracowywać to na terapii, nie powtórzę swojego błędu ponownie. Śmiało chcesz uzależnić jakąś dziewczynę od siebie, zrób to, masz miliony dam, które czekają, aż będziesz wolny, znajdź sobie inną idiotkę, która ślepo za tobą pójdzie, a ty będziesz mógł kazać, jej robić co ty zechce ja, się nie godzę na taki układ! Brnij dalej w swoją merytorykę, tkwij nadal przy swoim zdaniu, ale nie mniej do mnie pretensji ze ja się próbuje jedynie chronić i sobie pomóc nie wpadając znowu w toksyczny związek gdzie to samiec alfa, decyduje, co najlepsze jest dla jego kobiety. Zapomnij również o tym, że ja zostanę w domu, będę ci tylko rodzić twoje wymarzone dzieci i zajmować się domem! Ja jestem kobietą wolną, która decyduje o sobie, a jakiś facet z jebanym ego nie będzie mi mówił co mam robić.
    — Ale mamy brać ślub, kochamy się.
    Zakrawa to na ironie, wręcz roześmiała się w głos, słuchając jego wywodów i nie mogła uwierzyć, że nadal twardo trzyma się tego zdania. Owszem mieli takie plany, jednak życie bywa zaskakujące i nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli szczególnie gdy jednej frajer jest zapatrzony w swoje przekonania do tego stopnia, że praktycznie żadne inne argumenty do niego nie docierają. Uczucia są ważne tak, ale trzeba być ostrożnym i uważać kogo nimi obdarzamy, bo właśnie nawet ci najbardziej idealni pokażą swoją odrażającą twarz, której by się najmniej spodziewało. Nie jest łatwe porzucenie swoich uczuć czy odkochanie się w osobie, która przez tak długi czas była dla nas ważna. Ale ona postanowiła cenić swoją niezależność swoją wolność ponad uczucia do niego.
    — Posłuchaj mnie ten ostatni raz Shinoda, próbowałam, starałam się do ciebie dotrzec, ale do ciebie nic nie dociera absolutnie, zamknąłeś się w swojej bańce, gdzie utrwalasz obraz swoich przekonań. Myślisz, że skoro zdarzył się ten wypadek, to był on, z mojej winy, nie nie był, wierzyć w jakieś swoje absurdalne przekonanie, że mnie chronisz, zabraniając, jeździć kompletnie ignorujesz fakt, że narażam swoje życie przy każdym wyjściu. Powtórzę to ostatni raz, prędzej to Clark mnie zabije, niż odbierzesz moje zwłoki w czarnym worku, bo doprowadziłam do wypadku na motorach. Zamiast się cieszyć z tego, że wyszłam praktycznie bez poważnych uszkodzeń kręgosłupa czy nawet głowy z tego wypadku ty zacząłeś mi wyrzucać moją nieodpowiedzialność. Od początku wiedziałeś, że ten sport jest ryzykowny słowem, się nie odezwałeś, proszę, powiedz mi, dlaczego nie zacząłeś mnie zabrać, jeździć no nie wiem rok temu, parę miesięcy temu no dlaczego? — popatrzyła na niego wyczekująco.
    — Bo dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak bardzo się narażać czy tego nie rozumiesz…
    — Mike błagam tylko mi nie wyjeżdżać z martwieniem się o mnie, bo powtarzasz to jak zdradą płytę. Ja nie neguje tego, że nie możesz się zamartwiać, ale powiedz mi dlaczego, czemu podczas oświadczyn obiecywałeś, że nie będziesz się wpieprzał mi do wyścigów, a teraz chcesz mnie wręcz kontrolować. Co w ciebie wstąpiło Michaelu? Czy ty przez chwile zastanowiłeś się, co robisz, jak bardzo niszczysz nasz związek?
    — To twoje motory niszczą nasz…
    — Michael! — uniosła, znacznie głos słysząc jego ostatnie słowa.
    Jeśli nadal uważa, że to jej pasja, jej zamiłowanie do szybkiej jazdy dzieli ich, chyba naprawdę jest gorzej, niż myślała. Czy nadal miała znosić to co on teraz robi? Jak długo miała tolerować, jak bardzo on chce wpłynąć na każdy aspekt jej życia.
    — Mike nasz związek niszczy, ale twoje pieprzone ego i brak przyznania się do własnych win.
    — Uważasz, że ja niszczę nasz związek? — oburzył się, przykładając dłoń do piersi.
    Przytaknęła w milczeniu, bo co miała mu więcej powiedzieć. Najbardziej jednak jedno ją zastanawiało, nigdy praktycznie nie oglądał jej wyścigów. Zwyczajnie dawał jej wolną rękę jeśli chodzi o jej miłość do motocykli, aż tu nagle zachciało mu się obejrzeć zawody, na których akurat jej rywalka postanowiła utrudnić jej zwycięstwo i wręcz perfidnie wykluczyć z zawodów.
    Ostatecznie z tego co się potem dowiedziała. Sędziowie, widząc, co się stało, mając nagrania, tego wymuszonego wypadku i zajechania w tak wredny sposób drogi. Wykluczono, z dalszych zawodów ekipę jej rywalki a jej drużyna przeszła dalej, pomimo że nie zwyciężyła. Nie chcieli odwoływać dalszych zawodów i postanowili wywalić grupę zawodniczki, która nie grała na zasadach współzawodnictwa, a zrobiła coś, co jest niedopuszczalne. Wczoraj były finały stanowe i cholernie żałowała, że nie mogła z nimi być wtedy jednak jej grupa, widząc, co się stało w eliminacjach, miała na tyle motywacji i pragnienia zdobycia pucharu dla niej. To ona dla nich praktycznie zdobyła wejścia do półfinałów gdyby nie ten wypadek pewnie jechałaby dalej. Pomimo że nie zdobyli złota to brąz, zupełnie wystarczał. Byli na podium i pomimo że nie trafili na pierwsze miejsce była z nich dumna, że dali radę. Gdy oglądała transmisje z zawodów widziała ich radość sam fakt ze pomimo trzeciego miejsca dedykowali jej to zwycięstwo. Ich drużyna nie zawsze zdobywała pierwsze czy drugie miejsce jednak nie traktowali tego aż tak poważnie dał nich była to forma zabawy a jeśli staną na podium to dowód, że pomimo dość czasami napiętych grafików i tego, że nie zawsze mają czas się spotykać na treningach to, jednak te ostatnie tygodnie przed zawodami poświęcali tak wiele uwagi, że udawało im się zwyciężyć nie zależnie na jakim byli miejscu.
    — A raczej moja pasja? Dobrze to zagrajmy w twoją grę koteczku — powiedziała z dość dużą ironią w głosie — Kochanie masz przestać produkować muzykę, masz przestać tworzyć dema piosenka, albumu wszystko, co związane z branżą muzyczną.
    — Co…!?
    Uśmiechnęła się w bardzo ironiczny sposób, słysząc wręcz jego krzyk przerażenia. Doskonale zdawała sobie sprawę, że muzyka jest dla niego wszystkim prócz niej, jest jego sensem życia, tym co kochał tak samo jak ją, tworzenie nie tylko było jego pasją, ale również pasją. Spełniał się w tym i to była cześć jego samego.
    — Nie zab...
    — Nie zabronię ci tworzyć muzyki!? — niespodziewanie weszła mu w słowo — Jeśli mnie kochasz, wybierzesz albo ja, albo muzyka.
    Wręcz z trudem powstrzymywała cisnący się na jej usta uśmiech gdy patrzyła na jego wręcz paniczne przerażenie w oczach, na jego strach, że ma porzucić coś, co kocha tak jak ją. Właśnie tak ona się czuła gdy on pragnął zabrać część jej samej. Muzyka była dla niego wszystkim tak jak dla niej malowanie i motory odebranie jej tego to jak zabranie mu możliwości tworzenia muzyki.
    — Mike wiesz, teraz jak się czuje? — zapytała po dość dłuższej chwili milczenia.
    Jej narzeczony wręcz nie mógł wyjść z szoku po jej słowach, ale jeśli w tej chwili miała, chociaż ciut nadziei, że do niego dotarło cokolwiek, co chcemy, przez to powiedzieć ogromnie się myliła, gdy tylko zdołał się otrząsnąć z wewnętrznego szoku, od razu powrócił do swojej dawnej merytoryki.
    — Muzyka nie stanowi zagrożenia, ale te dwoje motory to już tak — protestował, próbując jej wytłumaczyć, że porównuje dwie skrajne inne rzeczy owszem, ale w obu przypadkach, dla niego tworzenie nowych dem czy piosenek było częścią jego samego tak jak dla niej była jazda więc jeśli chce wyrwać z niej cząstkę duszy może zrobić ona to samo.
    — Mike nadal nie rozumiesz podtekstu?
    Widziała jak kręci głową, otworzyła usta gotowa dalej mówić, jednak on jej na to nie pozwolił, wszedł jej wręcz, atakując:
    — Muzyka nie robi nic złego, ale motoru! Julio czy nie rozumiesz, ja mogłem cię stracić! Mogłaś umrzeć!
    — Mike! — wręcz wrzasnęła.
    — Ile razy mam ci powtarzać nie byłam nawet o cal od śmierci! Nie straciłam nawet pieprzonej przytomności, nie miałam wstrząsu mózgu złamanego kręgosłupa, ja tylko złamałam nadgarstek i się potłukłam…
    — Miałaś więcej szczęścia niż rozumu! — wydarł się.
    Nie to już była przesadza, wręcz pewnym ruchem chwyciła rączkę walizkę i wręcz siłą się przepchnęła obok niego. Jednak on wręcz zagrodził jej drogę ramieniem i chwycił jej walizkę, próbując ją wyrwać z jej mocnego uścisku.
    — Powiedziałem, nigdzie nie jedziesz!
    — Mike zejdź mi z drogi! — wręcz wysyczała, patrząc z ogromną wściekłością na niego.
    — Nie!
    Z trudem wyrwała mu z ręki walizkę, po czym wręcz odepchnęła go siłą i wyszła z garderoby, zniosła walizkę na dół pomimo małych trudności. Wyszła przed dom i otworzyła bagażnik swojego samochodu. Nie była świadoma, że w tym czasie jej narzeczony dopuścił się kradzieży, która zaważy na ich dalszych losach. Wróciła do domu po drugą walizkę i oczywiście i tym razem Mike próbował ją, zatrzymać jednak nie zdołał tego zrobić. Gdy wchodziła po raz ostatni do mieszkania gdy zdołała wsadzić Waltera i Cindy do transporterów, które już stały na tylnej kanapie jej samochodu z dwójką śpiących kotów, chwyciła Junkę. Widziała smutek w oczach Jaya i istną wściekłość na twarzy Mike’a gdy popatrzyła na niego po raz ostatni.
    — Może jak odpoczniemy od siebie a ty przemyślisz co zrobiłeś to wrócę jeśli nie… — uniosła dłoń z pierścionkiem zaręczynowym — To stanie się już przeszłością. Masz parę dni ostatnie, w których możesz coś zmienić Michael.
    Bez słowa opuściła jego dom i chociaż było jej trudno, musiała się, wynieś. Mike coraz bardziej zamykał się w swojej szczelnej bańce i nic do niego nie docierało a ona czuła, że z każdym dniem ich związek staje się jedynie smutnym reliktem przeszłości. Nie czuła już tego co zaledwie przed paroma tygodniami, jego zapatrzenie w swoje przekonanie psuje ich związek.
    Wsiadła do środka, okładając Junkę na fotel pasażera, patrzyła, jak psinka patrzy na nią swoimi smutnymi ciemnymi oczkami, wiedziała, że jej trudno, zwłaszcza że bardzo związała się z Jay’m jednak ona nie zamierzała żyć w związku pełnym toksyczności tylko dla zwierzaków.
    Ruszyła w drogę w zupełnej ciszy. Myślała, że ten związek wreszcie będzie normalny, że nie musi się niczego obawiać. Mike wręcz wydawał się jej wymarzonym facetem, miał wady jak każdy, ale je akceptowała tak jak on jej. Myślała ze wszystko będzie dobrze, że za parę lat staną przed ołtarzem, jednak w nim się coś zmieniło. Brak akceptacji wobec jej i jej pasji sprawiła, że zatracił się w pogoni, jak wciąż powtarzał trosce o jej życie, że przegapił ta bezpieczną granicę poza martwieniem się a wręcz obsesją wszystkiego jej i co najbardziej ją smuciło to fakt, że pragnął wszystko jej zabronić, lecz w przypadku seksu chciał go jeszcze więcej. Oczywiście nie narzekała, jednak czasami czuła jakby tylko to było dla niego istotne. Zabawa i praktycznie łóżko było całym jego światem. Tak ona też kochała się zabawiać, ale w ostatnim czasie Mike przechodził sam siebie. Kompletnie nic nie mogła robić jego zdaniem nawet pójść na imprezę za znajomymi, a on był na tyle bezczelnym, że woli ją na zabawę nie puścić, ale wolał się z nią zabawiać, dosłownie wszystko, co było naturalne zabawy w piątkowy wieczór, spotkanie z przyjaciółmi on zaczął przekładać na to, że niech zostanie lepiej z nim i by spędzili ten czas w łóżku. Osobiście zaczęła uważać, że to już lekka przesadza. To były wręcz tak egoistyczne podejście, że musiał się wreszcie przebudzić i zrozumieć, do czego on w ogóle zmierza i w jaką stronę bo to robiło się naprawdę niebezpieczne.
    W końcu dotarła pod swój dawny apartamentowiec wręcz dziękowała ze ofertą mieszkania do tej pory nikt się nie zainteresował wiec mogła swobodnie wrócić do niego, co ważne miała się gdzie, zatrzymać skoro wyprowadziła się na jakiś czas od Mike’a.
    Wjeżdżając na parking, zajęła swoje stare miejsce i gdy tylko stanęła na moment, została w samochodzie, dopiero wtedy poczuła jak, z jej oczu pociekły łzy. Obiecała sobie ze nie będzie płakać prawda, to czemu z jej oczu płyną słone krople wody. Czemu rozpacza, nad którego facet ego było ważniejsze od tego co mówiła do niego jego narzeczona. To smutne, że dopiero po zaręczynach poznała tą jego drugą twarz, nie widziała jej znacznie wcześniej. Poczuła nagle przednie łapki Junki na swoim biodrze mimowolnie popatrzyła na nią ze smutkiem szepcząc przez łzy:
    — Nie miałam wyboru mała — wyszeptała.
    Widziała, jak psinka spogląda na nią swoimi ciemnymi ślepkami i wręcz przeskakuje skrzynie biegów i wpakowała się jej na kolana, wtulając się w jej brzuch i wiedziała, że starała się, ją jakoś pocieszyć co było niezwykle urocze. Dopiero po chwili zdołała się uspokoić i dopiero wtedy opuściła samochód wypuszczając Junkę, która zaczęła chodzić tuż przy jej nodze. Chwyciła z tylnego siedzenia klatki z dwojgiem kociaków i powędrowała do windy Junka szła przy jej nodze krok w krok.
    Gdy dotarła na ostatnie piętro apartamentu, podeszła do swoich starych drzwi, odstawiła ostrożnie transporter z Walterem na ziemie i przyłożyła kartę do zamka. Nacisnęła na klamkę a Junka wpadła do środka ona sama weszła chwile potem odstawiając przy wejściu klatki z kotami. Otworzyła im drzwiczki, by mogły wyjść, a sama ponownie wyszła z mieszkania, wracając do winy. Zjechała na dół i podeszła z powrotem do samochodu, wyjmując z bagażnika dwie duże walizki, włączyła alarm w aucie i zamknęła je i ciągnąc za sobą torby, wróciła do metalowego pomieszczenia, gdzie wjechała na góry. Wchodząc do mieszkania, westchnęła cicho, odstawiając walizki na bok
    — Witaj z powrotem w domu Julio — szepnęła do siebie.

No comments:

Post a Comment