Saturday, April 22, 2023

III 22 — GDY WIDZĘ CIEBIE DOSTRZEGAM JEGO PRZED MYMI OCZAMI

    Rzadko kiedy można było ujrzeć wręcz prześniony tak szyderczą drwiną i wręcz paskudnie wredny uśmiech na ustach młodej studentki malarstwa, nie rzadko jednak miała okazje czuć wręcz satysfakcjonującą ekscytację na myśl o kolejnych zawodach i tak były to któreś z kolei w jej całej karierze motocyklistki i nie powinno wręcz być zaskoczeniem, że jest szczęśliwa na myśl, że to ona pojedzie w tych wyścigach. Podłoże jej dziwnej wręcz niepokojącej radości był fakt, że ponownie będzie miała tę nieprzyjemność spotkać swoją odwieczną rywalkę, z którą toczyła, zażarty bój odkąd tylko miały tę przykrą przyjemność, się poznać i nie zapałały do siebie głębszym uczuciem, zwłaszcza że to ona utarła nosa zarozumiałej blondynce, która wciąż z niej drwiła, kpiła z ich grupy, lecz swoje ataki głównie kierowała w jej stronę.
    Dlaczego?
    Odpowiedź wydawała się nader prosta i tak nieskomplikowana a wszystko sprowadzało się do ich pierwszego spotkania oraz zawodów. W wyścigach ich grupy wystawiły akurat je i na nie szczęście jej rywalki to ona była tą lepszą, która dotarła na metę pierwszą przed nią, co niezwykle zdenerwowało, wręcz po wyścigu przyszła i zaczęła być wobec niej oraz jej przyjaciół opryskliwa wręcz chamska, wręcz pragnęła powtórzyć wyścig, w którym przegrała, twierdząc, że to było niesprawiedliwe jej zwycięstwo. Ona starała się nie odpowiadać na te zaczepki, jednak każde kolejne zawody pokazały, że jej rywalka ma wobec niej ogromny nieposkromiony żal i nie zamierza odpuścić swojej batalii. Ona naprawdę nie chciała uchodzić za osobą kłótliwą, ale nie zamierzała, tolerować tego jak ktoś wyzywa ją oraz jej znajomych, zawsze słyszała dziwny głosik z tyłu głowy, który kazał jej walczyć.
    Latami w Phoenix milczała i dała się poniżać, w Los Angeles to się zmieniło. Nie pozwoli nikomu jechać po sobie. Nie jest już cichą, zamkniętą w sobie myszką, która jedynie zwiesi głowę i będzie, słuchać jak ktoś ją wyzywa, jak to było w liceum w rodzinnym mieście, teraz była jedną z wilczyc, która będzie bronić swoich i samej siebie i nikt absolutnie nikt nie będzie wjeżdżać na nią i przyjaciół czy bliski. Mówi się, żeby nie prowokować, wilka, bo może zaatakować i to było idealna podsuwanie jej samej.
    Była w watrze wilków i była jedną, z nich nie da pozwolić rozbić swojego stada jakieś zarozumiałej księżniczce, która nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Nie tylko ona była taką, z którą musiała wręcz drzeć koty. Słynne akcje w liceum w Los Angeles oraz jej odwieczny spór z April był już legendarny wśród jej znajomych ze szkoły, a to wszystko, dlatego że zdecydowała się być silną niezależną dziewczyną, która pragnęła coś zmienić we własnym życiu, chciała poczuć się, być samą sobą. Czy to tak wiele? Osobiście uważała ze absolutnie nie! Miała prawo podnieś rękawice gdy ktoś jej rzucał, a cicha myszka już dawno odeszła a w jej miejscu pojawiła się pewna siebie młoda kobieta, która nie pozwoli sobie pluć w twarz gdy ktoś tego zapragnie.
    — Znam tę minę — dobiegł ją głos Dragona.
    Odwróciła w stronę przyjaciela głowę by popatrzeć na niego. Dostrzegła na jego ustach cień uśmiechu, który był dla niej tak wymowny. Każdy wiedział o tym ich małym konflikcie i szczerze nie raz musieli wręcz rozdzielać ją, z jej rywalką by się nie pobiły a na torze, jedna i druga robiła wszystko, by to ona wygrała. Nie raz to ona zwyciężała nie raz ona i zamiast potraktować to jako wspólną czystą rywalizację, tamta królewna postanowiła uprzykrzać życie. Aż zadrżała z obrzydzenia gdy dostrzegła przed swoimi oczami jej pełną radości twarz i ten jej cholernie szyderczy pełen satysfakcji uśmieszek i dosyć często zdarzało się, że była wobec niej albo jej gruby tak perfidna, że często ich umniejszała gdy zabierała głos, a ją wprost wyśmiewała. Zacisnęła mocniej dłoń na swoim kolanie, z trudem opanowując narastającą w niej wściekłość, niemal czuła dotyk dłoni Dragona na swoim ramieniu otulonej skórzaną rękawicą, widząc, jak gwałtownie nagle zareagowała:
    — Wyluzuj Fire — mówił to na tyle spokojnie, by jeszcze bardziej nie doprowadzać ją od wściekłości.
    Nie dostrzegła chwili gdy jej oddech znacznie przyśpieszył, a teraz starała się łapać spokojne oddechy, by móc w jakiś sposób się uspokoić. Jednak nic nie mogła poradzić, że tak reagowała na tą... puszącą się księżniczkę. Tak wiedziała, że nikt nie jest idealny, ale to jak ona się zachowywała, doprowadzało ją wręcz od irytacji i nie mogła się powstrzymać uczucia frustracji, które ogarnęło jej ciało.
    — Utrę jej tego przeklętego nosa…! — mamrotała cicho pod nosem, zaciskając mocniej zęby.
    — Fire pamiętaj gramy fair play — upomniał ją Owen, który rzucił na nią ostre spojrzenie.
    — Wiem… — mruknęła, zgrzytając zębami — Ale co ja poradzę, że ta szmata działa mi na nerwy — skrążyła się.
    Dostrzegła, jak członkowie grupy spoglądają na siebie ze współczuciem i wyrozumiałością, każdy z nich mógł mieć rywala, jednak zazwyczaj trafiali na osoby, które przestrzegały zasad i nie było między nimi niepotrzebnych kwasów, wszyscy z wyjątkiem Julii, która nabawiła się swojego nemezis na swoich pierwszych zawodach, a konflikt dziewcząt trwał po dziś i nie było nawet oznak by się zakończył tak prędko jak mogli to przewidzieć.
    — Fire, wiemy o waszym konflikcie ale z was dwóch bądź tą rozsądniejszą i nie spraw, by nasza grupa wyleciała z eliminacji. To cholernie ważne zawody, gdzie zostają grupy losowane do ćwierćfinałów stanowych jak co roku. Zawiedziesz, możemy pożegnać się, z drogą do finału, a chyba masz motywacje, by wygrać co? — Derek popatrzył na nią z niezwykłą surowością, a zarazem nadzieją, którą pokładała w niej cała grupa.
    To racja te zawody są cholernie ważne i wcale nie nawiązały do tych, z Hiszpanii nie to były coroczne zawody między stanowe, amatorskich grób gdzie jest spora sumka do zgarnięcia. Owszem nie jest to tak bardzo rozpowszechnione jak wyścigi zawodowców, jednak te małe grupki powstawały z inicjatywy byłych sportowców którzy odeszli. Chodziło nie tylko o chęć wspólnej rywalizacji, ale zabawę.
    — Prosisz mnie o to przy każdej okazji gdy wiesz, że będziemy stawiać naprzeciwko grupy tej…
    — Fire! Będę to powtarzać, byś nie zrobiła, absolutnie nic głupiego rozumiesz! Wiem, że bywasz impulsywna i jaki łomot kiedyś sprawiałaś Tobiasowi, wiem, że nienawidzisz się, z nią jednak proszę cię wręcz, błagam, bądź ostrożna i nie daj się jej sprowokować. I tak ja i Owen będziemy na miejscu, jednak proszę cię, by w ten dzień się powstrzymała, chociaż będziesz prokowana.
    Zagryzła nieco policzek od środka, owszem mieli oni racje. Mimo że wręcz ją nosiło gdy słyszała o tej dziewczynie, postanowiła, że nie pozwoli, by jakaś laska z zaniżonym ego sprawiła, że doprowadzi do jakieś bijatyki, a na torze będzie jechać na ogólnie umówionych zasadach.
    — Dobra — zgodziła się — Macie moje słowo, jednak po wyścigach jak…
    — FIRE… — krzyknęło parę osób z gruby.
    — Zgoda.
    Niechętnie się godziła na kompromis nic nie mogła poradzić ze ją wręcz nosiło na myśl o tym parszywym uśmieszku tej dziewczyny i wręcz tym ironicznym uśmieszku na jej ustach. Poderwała się z siedzenia i niespokojnie zaczęła chodzić po asfaltowanej drodze, gdzie często się ścigali.
    — Fire mówiłem ci coś prawda…? — odezwał się Dragon, z uwagą obserwując jej każdy krok.
    — Dragon no…
    — Uspokój się! — powiedział bardzo stanowczo — Mam, propozycje jedź, do domu i odpocznij jutro, też jest dzień i kolejny trening.
    Prześledziła spojrzeniem członków grupy, którzy wręcz jednogłośnie zgodzili się z jednym z nich. Co mogła poradzić, skoro ją odsyłają do domu.
    Musiała wrócić!
    Wsiadając na motocykl, wsunęła na swoje upięte włosy swój ciemny kask w pośpiechu, rzuciła szybkie pożegnanie znajomym, odpalając ścigacza. Nawróciła się kątem oka, widząc grupę, która ponownie wróciła do wcześniejszej rozmowy, a ona przejechała przez wybitą bramę toru, by znaleźć się na polnej drodze. Wyjeżdżając na główniejszą drogę, niemal dostrzegła sznur samochodów, co ją zaskoczyło, bo to nie było podobne do tej okolicy, zwłaszcza że często tu jeździła, ale takiego korku nie było nigdy.
    Ustawiła maszynę za jednym z ostatnich pojazdów i ruszając w drogę, jednak po paru milach okazało się, co jest powodem tak zwolnionego ruchu. Wypadek, który miał tam miejsce, policja kierowała ruchem a ona jedynie w ułamku dostrzegła wręcz skasowane auto na poboczu jednak nie mogła się bliżej dopatrzeć gdy ruszyła w dalszą drogę.
    Po praktycznie godzinie w końcu znalazła się na skrzyżowaniu, które jedna z dróg wiodła na ulice, gdzie obecnie mieszkała.
    Co do mieszkania w apartamentowcu. Jeszcze go nie sprzedała, pomimo że oferta była naprawdę interesująca, jak i okolica to na razie nie znalazł się klient, który by kupił to mieszkanie, nawet nie złożono jej żadnej oferty. Czy się przejmowała? Szczerze może trochę. Nadal ponosiła koszty utrzymania tego mieszkania, a nie znalazł się klient, który mógłby odkupić to mieszkanie. Jednak nie mogła nic poradzić, musiała cierpliwie czekać. Mike wziął pod swoje skrzydła tę ofertę, on miał całkowity dostęp do niej, sama nie miała zbytnio głowy do takich rzeczy a widać, że on jakoś to lepiej ogarniał od niej, dlatego dała mu wolną rękę w tej kwestii.
    Wjechała na podjazd jednej z wilii, parkując motocykl. Zgasiła silnik, by powoli zsunąć z głowy kask, przeczesała lekko dłonią włosy, które naelektryzowały, po czym wysunęła kluczyki ze stacyjki, niedbale wkładając je do kieszeni swojej kurtki.
    — Jestem — krzyknęła z wejście gdy tylko pchnęła drewniane skrzydło.
    Nie oczekiwała długo gdy wręcz do przedpokoju w pędzie wpadł Jay, a tuż za nim jej ukochana Junka. Widziała to szczęście husky’ego na jej widok gdy zaczął wręcz obok niej, skakać szczęśliwy merdając ogonem, Junka uniosła swoje przednie łapki na jej nodze, patrząc na nią tymi swoimi pięknymi ciemnymi oczkami. Mimowolnie się uśmiechnęła na ich widok, ukucnęła tuż przy nich, niemal mała psinka wpadła w jej ramiona, z trudem ją przytrzymała przy sobie, drapiąc Syberyjczyka za uchem, patrzyła, jak pochyla głowę, uradowany jeszcze mocniej z czułości od swojej ulubionej pani. Podniosła się na równe nogi, trzymając na rękach niezwykle uradowaną psinkę. Czasami miała wrażenie, że Junka była jak małe dziecko wiecznie by chciała, być przy niej i często chciała być u niej w ramionach, co ją już nie zaskakiwało. Przeszła przez korytarz i niespodziewanie stanęła na progu salonu, gdzie dostrzegła ukochanego, który stał pośrodku z założonymi rękami i dosyć niezadowoloną miną.
    — Znowu? — spytał na wstępie.
    — O co ci chodzi Mike? — spytała, patrząc na jego dosyć rozgniewaną minę.
    Od czasu ich poprzedniej kłótni zupełnie nie rozumiała zachowanie jej narzeczonego. Za każdym razem gdy miała wyjść na trening albo z niego wracała właśnie widziała go z taką miną zawsze gdy do niego przyjeżdżała z wyścigów był zadowolony wręcz ją bez słowa zaciągnął do łóżka, bo doskonale wiedziała, jak podnieca go widok jej w obcisłej skórze i czerni, jednak odkąd się przeprowadziła do niego, on zmienił się diametralnie w tej kwestii. Wręcz zaczęła odnosić wrażenie, że stał się chorobliwie przewrażliwiony na samym słowie wyścigi. Szczerze nie rozumiała go zupełnie, ponieważ to nie było do niego podobne. Kiedyś wspierał ją w jej pasji, wręcz nie miał nic przeciwko temu, że jeździła, że miała inne hobby, teraz ten jeden aspekt życia mu się nie spodobał i to nie było tylko jednorazowa sytuacja, ale jego dziwne zachowanie zaczęło się właśnie od chwili gdy się do niego przeniosła. Coraz bardziej czuła się wręcz poirytowana jego zachowaniem, bo nawet podczas zaręczyn, wręcz sam deklarował się jej, że nie będzie stał na przeszkodzie, a teraz jakby zapomniał o danym jej słowie, jakby to przestało mieć znaczenie dla niego i coraz silniej zaczęła odnosić wrażenie, że zachowuje się jak Clark na początku. Nie spodobała się mu jedna rzecz, zaczął się awanturować, jednak pragnął ją poskromić. Nie chciała przeżywać, przy Mike tego samego więc nie rozumiała, dlaczego nagle kwestia wyścigów tak bardzo zaczęła mu przeszkadzać, to było tak irracjonalnie głupie.
    — Jak to, co znowu pojechałaś się ścigać — furknął wkurzony.
    — Przecież ci mówiłam, że jadę — powiedziała, przywodząc w pamięci ich rozmowę sprzed paru godzin.
    Gdy otrzymała telefon od Dragona z pytaniem, czy przyjeżdża na trening, wręcz w ciemno się zgodziła, gdy się szykowała w garderobie do wyjścia, wpadł Mike i widząc, jak się ubiera, już wtedy dostrzegła jego krzywą minę, jednak powiedziała w przelocie, że jedzie na tor i wróci za parę godzin.
    — Mike, zapytam wprost — odezwała się nagle ze stanowczością w głosie.
    Ostrożnie odstawiła Junkę na podłogę, z czego psinka nie była, absolutnie zadowolona wręcz zaczęła ją drapać bardziej po spodniach, by ściągnąć na nią swoją uwagę, jednak ona zwróciła się do narzeczonego z niezwykle zawziętą miną.
    — Co się dzieje?
    — Nie podoba mi się to, że jeździsz…
    Stanęła, jak wryta nie wiedząc to, co słyszy. Nigdy, ale to nigdy nie stawał jej na przeszkodzie, a nagle słyszy od niego takie słowa, których by się najmniej po nim spodziewała to, było wręcz absurdalne. Kochała jego, ale uwielbiała też szybką jazdę. Jeśli on zmierza do tego, by podjęła wybór między nim a motorami, chyba będzie to prosta decyzja.
    — Cholera Shinoda, przy zaręczynach wprost mi mówiłeś, że nie będziesz utrudniał mi jazd. To były twoje słowa, odkąd się przeprowadziłam, zachowujesz się jak buc, łamiąc dane mi słowa. Nie tak się umawialiśmy. Doskonale zdawałeś sobie sprawę, że zaręczając się, ze mną akceptujesz to, że jeżdżę, cholera ścigam się praktycznie dwa lata i nigdy nie miałeś z tym problemu. Co ci strzeliło do głowy, że teraz nagle ci się odwidziało. Mike nie na to się umawialiśmy. Nie chce być ograniczana i dobrze o tym wiesz. Dobrze wiem, jakie jest ryzyko i ty też zdawałeś sobie z tego sprawy — mówiła, oburzona podkreślając ostatnie słowa — Przestań się zachowywać, jakbyś nie wiedział, że ściganie wiąże się z rynkiem, bo wiedziałeś o tym nie od paru tygodniu tylko paru lat! Jestem samolubem i jeśli uważasz, że odgrywając tę szopkę, zniechęcisz mnie do jazd, to się mylisz. Będę jeździła, bo to kocham. Przestań zachowywać się jak egoista który nagle dowiedział się, że wyścigi to niebezpieczeństwo, bo w ten sposób sobie ujmujesz.
    — Czy ciebie nie obchodzi, że się o ciebie martwię, nie chce cię odwiedzać na cmentarzu! — wręcz krzyknął na nią, co praktycznie mu się nie zdarza.
    — Shinoda może umrzeć każdego pieprzonego dnia gdy wychodzę z domu! — warknęła wściekle — Gdybyś zapomniał, moje życie jest zagrożone bo pewien debil nie pogodził się z rozstaniem. On czyha na moją śmierć, to cię nie martwi, ale to, że mogę mieć wypadek na motorze to tak! Bardziej ryzykuje, wychodząc na zwykłe zakupy, studia czy spotkanie ze znajomymi niż moje treningi. Ogarnij się!
    — Więc masz gdzieś moją troskę! I kto ci powiedział, że nie martwię się o ciebie w każdy dzień. Julio nie chce byś umarła. Zależy mi na tobie. Nie chce chować narzeczonej w trumnie a widzieć ją przed ołtarzem.
    — Mike umówimy się, dopóki pewien skurwysyn nie skończy za kratkami, nigdy powtarzam nigdy… — podkreśliła ostatnie słowa — Nie będę bezpieczna! A ty nieco przemyśl. Bo ograniczając mnie i zmuszając do porzucania wyścigów, bardziej doprowadzisz do rozstania, niż dobrniesz celu — powiedziała groźnie.
    Patrzyła, jak na jego twarzy wręcz maluje się głęboki szok. Chyba nie spodziewał się, że będzie zdolna zaryzykować porzuceniem go niż swojego ukochanego ścigacza. Wyścigi było częścią jej i chociaż kocha go, do szaleństwa nie pozwoli sobie, by kolejny facet zaczął ją, chociaż drobnym stopniu ograniczać. Jak to będzie potem wyglądać. Nie po to stała się niezależną kobietą, by pozwolić, sobie by jakiś idiota zaczął jej nakazywać, co ma robić.
    Nie!
    Potrafi, porzuciła porzucić chłopaka, którego kochała, bo on z nią nie chciał być i będzie w stanie to zrobić z Mike jeśli nie zaakceptuje tego, że prowadzi i będzie się ścigać.
    — Nie zrobisz tego… — wydusił nagle, gdy sens jej ostatni słów do niego dotarł.
    — Jeśli będę zmuszona, zrobię to. Powiedziałam wyraźnie, kocham cię, ale uwielbiam, jeździć nie zrezygnuje, z niczego. Dobrze wiedziałeś o ryzyku, jakie podejmuje od paru lat, teraz wręcz ironią całej sytuacji jest fakt, że zachowujesz się, jakby to dopiero do ciebie dotarło. Mike akceptowałeś od samego początku, co się stało, że nagle zmieniłeś zdanie…
    — To jest niebezpieczne! — wszedł wręcz z wrzaskiem jej w zdanie.
    — Na tym polegają wyścigi! — pomimo że starała się być neutralna, nie potrafiła dłużej zachować spokoju.
    Wystarczyło, że dowiedziała się, że będzie konkurować, z jej rywalką co zdecydowanie nie sprawiło, że popadła w dobry humor, a fakt ze on sam wręcz zaczął na nią krzyczeć. Nie mogła już dłużej się opanować i nie odwdzięczyć się mu tym samym. Nie pozwoli sobie, by ktoś na nią wrzeszczał!
    Zapadła między nimi dość niezręczna cisza, lecz oni wręcz nie spuszczali z siebie spojrzenia. Każdy z nich wbił wręcz ostre spojrzenie w drugą osobę, chcąc, by to jeden z nich ustąpił. Ona cały czas czuła jak Junka drapie ją po nogawce spodenki, jednak ona była zbyt skupiona na Mike’u, by na razie zająć się swoją ulubienicą.
    — Julio… — odezwał się po chwili, przerywając głębokie echo ciszy.
    — Co będziesz mnie teraz błagać, bym zrezygnowała! — wykrzyknęła oburzona — Jeśli tak, to możesz o tym zapomnieć! — dodała dobitnie — Jeszcze jedno jutro wyjeżdżam.
    — Co!?
    — Jadę na zawody do Oregonu, nie będzie mnie parę dni...
    — Nigdzie nie jedziesz!
    — A kto mi tego zabroni! Ty! — wręcz zaszydziła z niego — Mike potworze ostatni raz nie zatrzymasz mnie! — dodała jeszcze bardziej zaciekle
    — Myślałam, że spędzimy ten wieczór razem, ale chyba się myliłam. Proszę, cię nie rób z siebie dupka takiego jak Clark, który pragnąć, mieć mnie pod swoją kontrolą wręcz sprawił, że nie mogłam dosłownie nic zrobić bez jego zgody, nie pomaga ci również to ze wcześniej nie miałeś absolutnie żadnego problemu z tym, że jeżdżę teraz zaczęło, ci to przeszkadzać. Jesteś cholernym hipokrytą w tej sytuacji.
    Jednego czego najbardziej nie lubiła to się z nim kłócić, ale nic nie mogła na to poradzić, sama nie wiedziała, co wstąpiło w tego faceta, wcześniej absolutnie nie stawiał jej żadnego ultimatum, a teraz wprost się z nią kłóci i mówi jej prosto w twarz, by zrezygnowała. Porzuciła pasje swojego życia, zatraciła część siebie. Czy on naprawdę wie, co w tym momencie robi? Bo miała wrażenie, jakby kompletnie nie zadawał sobie z tego sprawy. Bronił zaciekle swojego stanowiska, nie chcąc zupełnie odpuścić, to jest takie niedorzeczne.
    Wciąż chodziło jej po głowie jedno pytanie.
    Czemu on jej to robi? Dobrze wie, jak kocha czuć adrenalinę, jechać czując ten pęd, wsłuchując się w głośny odgłos swojego ścigacza. To dawało się jej ukojenie, pozwalało się, wyciszyć nie jednokrotnie było, tak że jadąc na zwyczajną przejażdżkę, potrafiła zapanować nad swoim wzburzeniem, wściekłością czy frustracją.
    Fire była częścią niej. Chciał ją rozdzielić? Zmusić do zostawienia czegoś, co tak kochała poza nim. To nie był jej Mike! On się nie zachowywał jak dupek. Owszem mogła to zrozumieć, że się martwi, ale znał to pieprzone ryzyko od ponad dwóch lat i godził się na to, równocześnie każde jej wyjście z domu oznaczało, że może, nie wrócić po prostu nie pojmowała, nie rozumiała, co w jej faceta wstąpiło.
    Rzuciła mu wręcz poirytowane spojrzenie, widziała jak otwiera usta gotowy by coś powiedzieć, ale to ona pochyliła i sięgnęła po Junkę która w końcu poddała się gdy pani nie wykazała nią zainteresowania i leżała smutna przy jej nogach. Wzięła ją w ramiona i po raz ostatnie spojrzała na Michaela.
    — Mike proszę cię, przemyśl to, bo w tej chwili zachowujesz się jak złamas który pragnie ukrócić mi łańcuszek zupełnie jak Clark. Tak wiem, że się martwisz jednak potworze po raz kolejny powinien się niepokoić za każdym razem gdy ja wychodzę z domu, bo wtedy też mogę nie wrócić, bo pewien gnojek mnie dopadnie. Idę się pakować. Mam nadzieje, że przynajmniej przez te parę dni coś sobie przemyślisz.
    — Bagatelizujesz to, że się martwię, bo wolisz jeździć — grzmiał nadal.
    — Mike — powiedziała z cichym westchnieniem — Wiem, że się martwisz, ale najgorsze co możesz zrobić to nakazywać mi i mówić co mam robić. Weszłam w związek z facetem, który akceptował to, że jeżdżę i nie stawiał mi na drodze, wręcz mnie wspierał, nawet podczas oświadczyn obiecałeś, że nic do tego nie masz, teraz zupełnie się zmieniłeś, a ja zaczynam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam, godzę się za ciebie wyjść.
    Zapadło między nimi bardzo długie wręcz nieprzyjemne milczenie, widziała, jak on patrzy, na nią, wręcz w ciężkim szoku nawet nie spodziewając się, że z jej ust usłyszy takie słowa, jednak to była prawda. Jeśli nadal będzie, się tak zachowywał będzie, musiała podjąć trudną decyzję, ale jak najbardziej rozsądną dla siebie. Nie chce czuć się stłamszczona rezygnować z czegoś, co kochała, bo jej facet tego chce. On nie jest Clarkiem, nie ma praw jej nakazywać, może poprosić, a on tego nie robi, jednak stawia go to w złym świetle gdy wcześniej wręcz sam przyznał, żeby jeździła, a teraz po prostu chce jej tego zabronić.
    Bez słowa, odwróciła się na pięcie i wraz z Junką poszła w stronę schodów, mając nadzieje, że jej narzeczony zrozumie, co najlepszego robi i po powrocie będzie dobrze.
    Nie wiedziała, jednak że to dopiero początek konfliktu!





No comments:

Post a Comment