Saturday, April 1, 2023

III 19 — SEKRET SHINODÓW

    — Mike! — odezwała się zirytowana, unosząc wzrok znad książki, na której od paru minut bezskutecznie starała się skupić.
    Mężczyzna od przeszło dwudziestu minut spacerował dość niespokojnym krokiem po salonie, echo jego kroków odbijało się w jej głowie, mimowolnie doprowadzając ją do paskudnego bólu i naprawdę nie miałaby nic przeciwko temu, gdyby nie fakt, że coś go trapiło. Od rana praktycznie nie zamienił z nią zbyt wiele słów i tutaj już nie chodzi o ich małą sprzeczkę sprzed paru dni.
    Niestety jej nadzieje o cichych dniach się nie sprawdziły, miała nadzieje, że jak się obudzi, a on wróci ze spaceru z psami, przemyśli swoje zachowanie i dotrze do niego, że urządził awanturę z naprawdę błahego powodu, jednak tak nie było. Przez kolejne dni zapanowały między nimi ciche dni, których tak bardzo nie lubiła, jednak co mogła na to poradzić. Honor nie pozwalał przyznać się mu do błędu, pomimo że ona sama już odpuściła i po prawie dwóch dniach wprost powiedziała mu, że mogła zadzwonić i wręcz przeprosiła, jednak w jego przypadku minęło parę dni, aż w końcu przyszedł do niej. Rozmawiali o tym zdarzeniu długo i przeprosił ją za tak gwałtowną reakcję. Praktycznie od czterech dni wszystko wróciło do normy, tak też myślała. Oczywiście przez ich małą awanturę nie była w stanie porozmawiać z Michaelem na temat rozmowy z jego mamą. Wiedziała, że jej narzeczony bardzo ceni swoją prywatność i dochowuje własnych sekretów, a jednym właśnie z nich było kwestia jego rodziny, tego co wydarzyło się między nim a rodzicami, że tak niechętnie chce się z nimi widzieć i naprawdę nie chciała uchodzić za osobę zbytnio ciekawską, bo podchodziła do tej sprawy w sposób ostrożny i naprawdę nie chciała mieszać się w cudze sprawy, nawet jeśli to jej narzeczony, z którym planuje ślub, jednak czuła się zakłopotana i czuła mały dyskomfort właśnie w tej sprawie. Mimo że nie chciała, uczestniczyć w poddajże konflikcie, między synem a rodzicami, została w to wplątana za sprawą Diany i osobiście uważała, że bardzo nierozsądne zachowanie z jej strony, jednak z drugiej strony nie mogła się temu dziwić. Podczas ich rozmowy widziała to wręcz paniczne szukanie pomocy u obcej młodej kobiety. Szukała sposobu, by zbliżyć się do własnego dziecka. Nie wiedziała, nadal co ich poróżniło, ale czy gdyby Sara żyła i po paru latach przyszła do niej, by szukać, zrozumienia pragnęła przeprosić ją za to, jaką beznadziejną była matką, oddając ją do domu dziecka, szczerze nie była pewna, jak by się wtedy zachowała. Trudno było sobie to wyobrazić gdy tego nigdy się nie przeżyje. Co ważne to Diana oraz Roger wiedzieli, co poróżniło ich z Mike’m, a ona nie chciała być zaangażowana w ten rodzinny konflikt.
    Wciąż myślała o tej rozmowie i czy poruszyć ją z Mike’m. Wahała się nadal, jednak ona sama dostrzegła, że z jej ukochanym jest coś nie tak. Od paru dni był coraz bardziej nerwowy, wręcz spięty co mu się nie zdarza i to naprawdę nie miało nic wspólnego z wydaniem płyty, którą planują na czerwiec, ale podłoże jego zdenerwowania było inne. Była o to jednak on milczał, co ją naprawdę smuciło, bo nie chciał dać sobie pomóc.
    — Kotku, wiesz, że cię kocham, ale skoro masz zamiar tak dłużej, chodzić to zmień miejsce albo wyjdź. Nie wyganiam cię, ale mi już kręci się w głowie gdy widzę, jak spacerujesz w kółko po całym salonie. Proszę cię, usiądź albo na przykład idź na spacer, to ci pomoże oczyścić umysł. Wiesz, że w razie czego jestem gotowa cię wysłuchać, ale musisz sam tego chcieć.
    Spodziewała się, że przemilczy jej sugestie, jednak on po chwili zatrzymał się ku jej uldze i popatrzył na nią nieco rozbieganym spojrzeniem:
    — Sam nie wiem — przyznał szczerze — Ja już nie wiem, co robić Julio.
    — Mike, jeśli nie będę wiedziała, co cię niepokoi nie będę w stanie ci ewentualnie doradzić.
    Widziała, jak podchodzi do pobliskiego fotela i opada na nie. Mimowolnie skrył twarz w dłoniach, a ona słyszała jego głośne westchnienie. Już miała wstać i do niego podejść gdy on opuścił ramiona i popatrzył na nią swoimi ciemnymi tęczówkami. Dostrzegł niepokój mieszający się z frustracją. Miała wrażenie, że jest rozdarty między dwoma skrajnie innymi odczuciami.
    — Julio… — zaczął powoli — Dobrze wiesz, że nie wiele mówię na temat swojej rodziny.
    Przytaknęła, mimowolnie podnosząc się z kanapy i podeszła do małej sofy, na której siedział. Usiadła na podłokietniku, jednak niemal sekundy później on posadził ją sobie na udach, wpatrując się swoim ciemnym spojrzeniem.
    — Owszem i w pełni to akceptuje. Masz do tego pra…
    — Julio nie chce już dłużej cię oszukiwać — powiedział, z westchnieniem na moment oparł głowę na jej ramieniu, jakby szukał ciepła oraz szukał tego mentalnej motywacji, by ujawnić długo skrywaną tajemnice.
    Po dość dłuższej chwili milczenia w końcu uniósł głowę, by spojrzeć na nią:
    — Nikt nie wie o tym co wydarzyło się w naszej rodzinie prócz naszych bliskich. Nie chciałem nikomu mówić prawdy, ponieważ… nasza rodzina się rozpadła. Rozwaliła się po śmierci… po śmierci mojego brata.
    Urwał na dosłownie moment, nawet nie była w stanie otworzyć ust, ale czy słowa były tutaj koniecznością? Dosłownie po paru sekundach kontynuował swój monolog:
    — Gdy byłem dzieckiem, wszystko było istną sielanką, nie mogę powiedzieć, że moje dzieciństwo nie było udane, bo bym cię oszukał. Moi rodzice byli bardzo pracowitymi ludźmi, ojciec na chwile obecną jest generałem w armii krajowej a mama gdy jeszcze z nimi mieszkałem, pracowała jako urzędniczka państwa. Wiedliśmy praktycznie zwyczajne życie i tak prawda, że uczęszczałem część tego co jest w sieci na mój temat to prawda, bo sam o tym wspomniałem, jednak o wielu zdarzeniach nie chciałem rozmawiać, ponieważ gdy miałem dwanaście lat, mój młodszy brat zachorował — mówił a wspomnienia diagnozy, która w tamtym czasie była niemal jak wyrok śmierci wróciły do niego jak bumerang.
    Pogodzenie się z dawnymi latami było naprawdę trudne, potrzebował wielu miesięcy, by zrozumieć, co się dzieje i nie ułatwiało fakt, co potem działo się w ich rodzinie:
    — Wykryto u niego białaczkę...
    — Co… — wykrztusiła w pełni szoku.
    — Skarbie, proszę, nie przerywaj — powiedział nieco stanowczo.
    Mimowolnie drgnęła lekko przestraszona, jednak przymknęła usta, pozwalając mu dalej mówić:
    — Z początku nie był to złośliwy nowotwór moi rodzice i w tym my mieliśmy nadzieje, że chemioterapia mu pomoże. Niestety po paru tygodniach objawy, zamiast łagodnieć, wręcz bardziej się nasiliły. Moi rodzice często jeździli z Jaym do szpitali, szukali wszelkich sposób by pomóc mu, by znaleźć metodę, która go uleczy, było tak przez praktycznie półtora roku i niestety ja oraz moja starsza siostra ucierpieliśmy na tym. Nasi rodzice tak skupieniu na próbie ratowania Jasona zaczęli nas zaniedbywać. Carmen coraz częściej się buntowała, wręcz ignorowała ich, chętnie wagarowała, zaliczała wręcz każdą imprezę, ja sam lepszy nie byłem, bo wpadłem w niezbyt ciekawe towarzystwo. Nasi rodzice pomimo tego ze wielokrotnie zwracani im uwagę by również zadbali o nas czy nawet jeśli interweniowała szkoła nic nie robili byli za bardzo skupieni na Jayu. Bagatelizowali problemy moje czy Carmen, a my zatracaliśmy się, szliśmy praktycznie na dno. Zapewne byśmy tam trafili gdyby nie pomoc ciotki — widząc, jak ukochana patrzy na niego, z lekko zmarszczonymi brwiami dodał — Tak to ta sama, dzięki której mam spadek — przyznał, na moment się zatrzymałby złapać oddech, by mówić dalej — Zajęła się mną i Carmen, obojgu nam postawiła ultimatum. W moim przypadku było odebranie prawo jazdy, które dopiero co zdałem, Carmen cóż była dorosła, nie mogła jej nic odebrać, jednak postawiła jej warunek, że pozwoli jej mieszkać z nią, ale musi zmienić swój tryb życia. Nie zgodziła się na to, kolejnej nocy uciekła z domu, nie pozostawiając po sobie nawet jednego listu. Zostałem sam praktycznie. Ciocia pomogła mi wyjść na prostą i wręcz dzięki niej znowu zacząłem bawić się muzyką. Niestety ta odyseja nie trwała zbyt długo. Jay po dwóch latach od wykrycia choroby zmarł na raka w ostatnich tygodniach, nie było już dla niego szans, miał przeżuty. Pogrzeb nie był dla nikogo łatwy szczególnie dla matki, jednak miałem nadzieje, że w końcu wrócę do domu, a oni również zadbają o resztę własnych dzieci. Nic bardziej mylnego. Po paru dniach praktycznie odeszli bez słowa, zostawiając jedynie głupi list, że muszą pilnie wyjechać. Nie powiedzieli dokąd po ile. Po prostu zniknęli z mojego życia i tak zostałem z ciocią, która praktycznie mnie przygarnęła. Te ostatnie dwa lata spędziłem z nią, potem gdy miałem osiemnaście lat, wykryto u niej chorobę, tak jak ci wspomniałem kiedyś zmarła. Nie będę ukrywać, ogromnie to przeżyłem, bo praktycznie przez sześć lat zastępowała mi rodziców. Wkrótce po przeprowadzce do Los Angeles dostałem telefon od jej prawnika, który prosił, bym przyjechał, bo ciocia została testament. Ciotka nie miała męża ani dzieci, skupiła się jedynie na pisaniu książek i samo rozwoju. Jednak gdy wróciłem do rodzinnego miasta i spotkałem się z mecenasem, miał dla mnie zaskakującą wiadomość byłem tam wyłącznie ja i przekazał mi, że ciotka przepisała na mnie paro milionowy spadek, który zbiła na wydawaniu pozycji literackich oraz właśnie otrzymałem po niej te trzy posiadłości. Byłem młodym milionerem i początkującym muzykiem i tak nie mylisz się byłem już wtedy z Taylor. Długo nie wiedziała o tym, że odziedziczyłem spory majątek. byliśmy stosunkowo młodym małżeństwem, na temat naszego związku wiesz, jak się rozgrywał początkowo, było pięknie i kolorowo potem odkryłem, jak perfidną osobą jest ta kobieta. Jednak chcąc wrócić do rodziny. Moi rodzice nie dawali żadnego znaku życia aż do tego ostatniego spotkania. Wtedy zobaczyłem ich po raz pierwszy od paru lat. Wiele razy myślałem, gdzie byli, co u nich zastanawiałem się, dlaczego nas zostawili, a tu nagle pojawiają się po paru latach, tłumacząc się, że przemyśleli wszystko i jak twierdzą, szukają kontaktu, chcą przeprosić za to, jakimi byli gównianymi rodzicami. Przypomnieli sobie o tym dopiero teraz po praktycznie ponad dziesięciu latach w chwili gdy już dawno przestałem być nawianym nastolatkiem, a jestem dorosłym mężczyzną. Przychodzą tutaj od pewnego czasu, prosząc mnie o rozmowę, proszą tylko o to, a ja nie zgadzam się, na to nie chce, z nimi rozmawiać po tym wszystkim.
    Była w totalnym szoku, owszem spodziewała się, że może między nimi być poważny konflikt, ale nie sądziła ze to wszystko ma tak głębokie podłoże. Wydawało się, że należał do rodzin, które mogły wieś zwyczajne normalne życie gdyby nie nowotwór, który zaatakował niewinne dziecko, które nie wygrało walki z tym paskudztwem i zmarło. Okrutne jak takie poważne diagnozy dotykają stosunkowo małe dzieci, które tak jak dorośli nie zawsze wygrywają ten trudny bój. W jednej chwili poczuła przejmujący smutek na myśl, jak mógł wtedy męczyć się jego brat, ale w żaden sposób nie ujmowała problemów jej ukochanego i jego siostry. Zaskoczyło ją zupełnie, że Mike nie tylko przemilczał temat rodziców, ale rodzeństwa jednak teraz gdy wreszcie poznała cały sekret o rodzinie Shinodów z tym, z czym musiał żyć jej ukochany, przez parę lat jak się męczył, zrozumiała jak poważny był to problem i nie ujmowała sobie, ale również zrozumiała, dlaczego tak długo milczał. Ona również zachowałaby się tak na jego miejscu. Został zupełnie jak ona odrzucony przez rodziców, jednak on miał tyle szczęścia, że trafił pod opiekę cioci, nie musiał zajmować miejsca w tym przeklętym bidulu jednak trochę to się też gryzie, bo jego słowa dały jej wyraźnie do zrozumienia, że Diana i Roger nie stracili praw opieki nad nimi i nie wyrzekli się ich, zwyczajnie odeszli bez słowa. Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Cała ta opowieść zaczęła się jej układać i to jego wieczne milczenie na temat rodziny i nie wiedziała, jak się zachować i co mówić momentalnie pomyślała o rozmowie z jego matką i nie wiedziała, czy jest to odpowiednia chwila na poruszenie tematu tego niedawnego spotkania:
    — Nie wiem, co zrobić Julio — powiedział po chwili ciszy — Z jednej strony mam do nich ogromny żal, że tak bez słowa mnie zostawili z drugiej… — urwał, jednak ona weszła mu słowo.
    — Pragniesz, dowiedzieć się czemu to zrobili.
    Widziała jak lekko skina głową na znak zrozumienia. Szczerze to nawet ona nie wiedziała, jak zachować się w tej sytuacji. Owszem mógł w dalszym ciągu ich odrzucać i nie zgadzać się na rozmowę, o którą tak zabiegali, z drugiej jednak strony paliła się w nim chęć do poznania motywów ich działania i zrozumienia, dlaczego go zostawili bez słowa. Starała się nawet, postawić w jego sytuacji jednak było to naprawdę trudne, by zrozumieć, co może czuć i jak najlepiej mu doradzić. Rozmowa praktycznie nic nie kosztuje z wyjątkiem emocji czy uczuć, które wtedy towarzyszą, z drugiej strony jednak nadal żyliby w dość niezbyt dobrych stosunkach i jak by się to potem rozwinęło.
    — Nawet nie wiem, czy jestem gotów poznać prawdę — przyznał ze szczerością — Potrafiłbym wybaczyć im fakt, że pragnęli ratować mojego brata i szukali sposoby, by mu pomóc, ale… czuje niesmak po tym jak opuścili mnie i Carmen po jego pogrzebie. Zamiast się nami zająć i przynajmniej pomóc to oni zbagatelizowali to, że mają jeszcze dwoje dzieci, jakbyśmy w ogóle dla nich nie istnieli to… to boli.
    Widziała jak wiele trudu, wewnętrznego bólu sprawia mu rozmawianie o swojej przeszłości. Oboje co ich łączyło, oboje mieli za sobą nie tylko nie udane związki, ale również kłopotliwą sytuację rodziną. Praktycznie tak jak ona został porzucony, w jego przypadku rodzice odeszli gdy jak wspominał, był nastolatkiem, jednak to i tak stawia ich w bardzo niekorzystnym położeniu, gdyż zamiast pozostać i skupić uwagę na pozostałych dzieciach zwyczajnie zostawili je i naprawdę nie wiedziała co siedziało w ich głowach gdy to robili. Doskonale jednak potrafiła zrozumieć rozterki, z którymi się mierzył, z jednej strony pragnienie poznania prawdy i dowiedzenia się, dlaczego zostało się, odrzuconym sprawia, że chce się tej rozmowy, ona sama by pragnęła pomówić, z Sarą, dlaczego nie zawalczyła o nią, z drugiej strony czuje się złość, frustracje i złość na myśl, że osoby nam bliskie nas zostawiły. Jej samej zapewne byłoby trudno podjąć decyzje, co zrobić w takiej sytuacji więc nie była ani trochę zaskoczona, że jej narzeczonym targały zupełnie takie same emocje i miał wiele skrajnych odczuć co do potencjalnego spotkaniu z rodzicami:
    — Kochanie, trudno mi ci doradzić, bo sama nie wiedziałabym, jak zachować się w takiej sytuacji, ale… — i pomimo że nadal targały nią wątpliwości odnośnie czy wspominać mu o tej rozmowie, postanowiła jednak poruszyć ten temat.
    Widziała, jak Michael spogląda na nią z ciekawością i zaintrygowaniem, a ona westchnęła cicho, zanim powiedziała:
    — Spotkałam twoją matkę…
    — Co!? — spytał oszołomiony, by po chwili wybuchnąć śmiechem.
    Czy ją zaskoczyła ta reakcja? Absolutnie nie! Wręcz się jej spodziewała. Na moment zamilkła, słuchając jego rozbawienia, jednak po chwili odezwała się z powagą:
    — Mike ja nie żartuje — odezwała się ze stanowczością w głosie.
    — Nie… Proszę cię Julio, to nie jest temat do żartów — powiedział dość ostro.
    — A czy ja ci wyglądam na osobę, która by z ciebie kpiła? — spytała z taką powagą, której rzadko u niej widywał — Mike ja mówię całkowicie poważnie! Było to parę dni temu. Pamiętasz dzień gdy poszłam spotkać się z Alex i Emily.
    Patrzyła, jak przytakują głową, po czym kontynuowała:
    — Siedziałam w kawiarni i pisałam, z klientką czekając na dziewczyny, nagle pojawiła się ona. Co mnie zaskoczyło, poprosiła mnie o krótką rozmowę…
    — Co ona od ciebie chciała — niespodziewanie wszedł jej w słowo.
    Czuła jak zaciska swoje dłonie na jej zgrabnej talii, od razu mogła, wyczuć jak ogarnia go złość, jednak ona zwróciła się do niego ze spokojem.
    — Chciała rozmawiać na twój temat kochanie. Sama byłam zaskoczona, skąd mnie może znać. Jednak okazało się, że kojarzy mnie z rozdania Grammy, pokazała mi wycinek, z gazety gdzie ukazało się nasze zdjęcie z czerwonego dywanu. Ona chciała, bym z tobą porozmawiała… — urwała, zastanawiając się, jak dobrze ubrać w słowo, to co chciała mu przekazać — Chciała, bym po części była pośrednikiem między wami. Zanim cokolwiek powiesz, posłuchaj mnie — uspokoiła go gdy wiedziała, że ma zamiar jej przerwać — Jej jedynie chodziło, bym przekonała cię do rozmowy z nimi. Nie prosiła o nic, jedynie o spotkanie się z tobą na spokojnym gruncie. Chcą razem z twoim ojcem wyjaśnić ci wszystko i przeprosin. Mike nic jej nie obiecywałam…
    — I bardzo dobrze — usłyszała jego kąśliwą uwagą.
    — Kotku, teraz wiem, że sytuacja między wami nie jest ciekawa i nie chce wpływać na twoją decyzję ani naprowadzać cię na właściwą drogę, jaką pójdziesz czy zdecydujesz się na tę rozmowę, czy też nie, musisz sam podjąć tę decyzję, bo to relacje między tobą a rodzicami i od ciebie wyłącznie zależy czy zdecydujesz się zrobić ten krok, by jak na razie z nimi pomówić. Wiem, że powinnam ci doradzić, jednak najlepszą radę, jaką w tej sytuacji mogę ci dać to, żebyś wybrał zgodnie z głosem własnego sumienia i serca. Nie chce byś mnie w razie czego, winił, że cokolwiek zrobiłeś źle. To twoja decyzja i twoja rodzina jak na razie. Ja mogę cię jedynie wesprzeć w tym, na co się zdecydujesz kochanie — powiedziała ze spokojem.
    Owszem ta sytuacja wydawała się naprawdę trudna i bardzo skomplikowana a najgorsze było to wpływ decyzji innych na daną osobą, owszem była jego narzeczoną, ale jak na razie nie dołączyła do tej rodziny, poza tym nigdy nie wtrącała, by się w sprawy innych, już taka jest, może jakoś pomóc czy doradzić jeśli znajdzie idealną drogą dla innej osoby, ale nie chce, by ta ostateczna decyzja była pokierowana głównie nią, to było naprawdę nierozsądne. Tak jak w przypadku Anthony’ego, który nie miał szczęścia w miłości, bo każdy jego związek rozwalał się po paru dniach czy tygodniach. Nie mógł znaleźć tej jedynej, która przeżyłaby z nim resztę życia. I nie mogła w żaden sposób mu ująć. Natura nie pozbawiła go wyglądu, Tony przyciągał wzrok płci przeciwnej, ogromnym jednak jego walorem czy cechą była jego inteligencja. Był niezwykle bystrym młodym człowiekiem, który miał ogrom pomysłów jak ulepszyć życie jak iść w przyszłość. Tworzył system, który w przyszłości być może posiądą miliony w swoich domach. Starał się rozkręcić biznes, jednak miał ograniczone możliwości rozwoju, pracował na etacie i cały czas zbierał fundusze na rozkręcenie biznesu.
    Nie było łatwo chłopakowi z domu dziecku, jednak co ważne nie brakowało mu ambicji, chęci i motywacji. Nie rezygnował, tylko brnął do przodu pomimo trudności. Zupełnie jak ona. Na początku jej strona ciężko przyszło, z czasem rozkręciła się głównie przez żony znany biznesmenów, głównie przez Emilie Agreste, która zaczęła ją polecać swoim przyjaciółką gdy te zachwycały się rodzinnym obrazem francuskiej rodziny, który osobiście stworzyła. Miała też lżej pod względem, że Mike pomógł jej zorganizować wernisaż, jednak reszta to była jej ciężka praca nikt jej nie pomagał do wszystkiego, doszła sama. Pracowała sumiennie na swój mały sukces, jej się udało i wierzyła, że Anthony’emu również się uda. Oczywiście proponowała mu pożyczkę, jednak honor mu na to nie pozwolił, by przyjąć od przyjaciółki pieniądze i to nie chodziło o to, że jej szybciej udało się osiągnąć mały sukces od niego, ale zwyczajnie pragnął tak jak ona na wszystko pracować sam. Sierociniec był głównej i jest, ale jedno co w przypadku ich dwojga nauczyło ich życie tam by coś osiągnąć, nie można prosić o pomoc wręcz harować za dwóch, by wyjść na prostą. Wierzyła, że Anthony’emu się uda. Tworzył coś innowacyjnego, przepustkę do świata, starał się stworzyć jak najbardziej inteligentny dom, jaki można miała nadzieje, że opatentuje system i potem zacznie go sprzedawać.
    — Nie wiem, co zrobić Julio.
    Głos Michaela ponownie sprowadzić ją na ziemie. Popatrzyła na niego, wpatrywał się mimowolnie przed siebie z bardzo roztargnioną miną. Widziała, jak przeciera twarz dłońmi, a ona usłyszała jego ciche westchnięcie.
    — Mam tyle pytań, a z drugiej strony tak bardzo boję się tego spotkania, a nie chciałbym cię wykorzystywać wtedy.
    — Wolałbyś, być sam z nimi i ja to rozumiem. Kochanie, choćbym chciała, rozwiać twoje wątpliwości nie wiem, co ci mogę doradzić, bo jest to niezwykle trudna sytuacja. Nie usłyszysz ode mnie byś się, z nimi spotkał czy wręcz przeciwnie byś tego nie robił. Ja nie chce się mieszać w ten wasz spór, ja miałam cię przekonać do tej rozmowy, ale nie zrobię tego, bo uważam, że musisz sam tego chcieć a wywieranie na tobie przeze mnie presji, bo twoja matka mnie o to prosiła, nie uważam to za takie rozsądne. Powiem ci tak, przemyśl to, może się prześpij z tym i podejmij jak najbardziej rozsądną decyzję, ale dla siebie i w taki sposób ci pomogę. Zrób, co uważasz za słuszne!
    Popatrzył na swoją ukochaną. Mógł wiele zarzucać jej i również za wiele cenić, ale w tym przypadku miała racje. Nie mógł na niej wywierać presji i prosić o radę czy powinien odrzucić propozycje rodziców, czy też nie o to spotkanie. Nie była na jego miejscu i nie wiedziała, co odczuwa, on to wiedział. Jednak od czasu pierwszego spotkania z nimi w jego głowie panowało istne szaleństwo, chaos, nad którym nie umiał zapanować.
    Całe jego dotychczasowe życie było wręcz idealnie poukładane, wspaniała praca, która nie tylko było jego źródłem utrzymania, majątek po cioci zostawił i nie ruszał tych pieniędzy po tych wszystkim, co wydarzyło się w ubiegłych latach jego przyjaciele wciąż przy nim byli, nie zostawili go, pomimo że nie raz doprowadzał do frustracji i wściekłości swoim zachowaniem, po rozstaniu z byłą żoną. Nawet wspomnienia tego nieudanego związku w jakiś sposób potrafił zakopać w głąb swojego umysłu i cieszyć się chwilą. Miał dach nad głową. Czworonożnego przyjaciela, którego przygarnął z ulicy i się nim zajął i co najważniejsze. Cudowną narzeczoną, którą kochał do szaleństwa. Mógł powiedzieć, że jego życie było istną sielanką i zdawało się, że nic nie jest w stanie, zniszczyć tej idealnej harmonii jednak się mylił.
    Wrócili oni!
    Jego rodzice!
    Osoby, które najmniej się spodziewał zobaczyć po latach nieobecności w swoim życiu. Wrócili, lecz zastanawiał się nad jednym pytaniem:
    Po co?
    Czemu zdecydowali się powrócić i zakłócać jego spokojne ułożone życie? Tak wiedział, że chcą tylko pomówić i przeprosić. Jednak po tylu latach nie sądził, że zechcą wracać i by on znowu wracał wspomnieniami do niezbyt ciekawej przeszłości razem z nimi. Po prostu nie mógł, znieś myśli, że zdecydowali się powrócić i zakłócać jego harmonijny spokój.
    Może sugestia Julii wcale nie była tak zła, by zwyczajnie się z tym przespać, bo teraz dosłownie nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. I bardzo zastanawiał się co zrobić.
    — Koteczku, wiem, że wolałbyś posiedzieć, jednak musimy się zbierać na trening albo mogę cię zostawić samego — odezwała się po dość dłużej chwili milczenia Julia.
    Podniósł na nią swoje ciemne spojrzenie i mimowolnie się uśmiechnął. Skradł jej szybkiego całusa, zanim odpowiedział:
    — Idę z tobą nie odpuszczę… to bolało — poskarżył się gdy chwile potem poczuł lekkie uderzenie w tył głowy, tak naprawdę nie odczuwał praktycznie żadnego fizycznego bólu.
    Nie mógł jednak się powstrzymać, uwielbiać, drażnić Julie, a jednocześnie kochał widok jej pośladków w obcisłym stroju na siłownie. Nie raz wręcz z lubieżnością patrzył, jak schyla się po sztangę, z bezczelnością patrzył na zgrabny tyłeczek. Owszem cenił bardziej w niej charakter, jednak nie mógł zaprzeczyć temu, że jego ukochana nie była pociągająca czy brzydka. Pomimo że była naturalna i praktycznie wiecznie widywał ją bez makijażu, bo go nie lubiła robić albo jej się nie chciało i sama stawiała na naturalizm i wydawała się być przeciętną amerykańską studentką to dla niego była najpiękniejszą kobietą na świecie i nie ukrywał tego. Był zakochany w niej niczym gówniarz i nie widział świata poza nią. Julia była również dziewczyną, która wyciągnęła do niego dłoń gdy był wręcz na skraju przepaści. Pomogła mu właściwie swoją obecnością i tym, że często się widywali. Potrzebował towarzystwa takiej dziewczyny, która nieświadomie pomogła mu w powrocie. Ponownie mógł wrócić ten dawny on! I cholernie był jej za to wdzięczny, że już nie żył każdego dnia nieudanym związkiem z Taylor a zaczął się cieszyć małymi rzeczami a sama jej obecność znacznie mu pomogła wrócić na odpowiednie tory, nawet jeśli byli początkowo tylko przyjaciółmi to jednak pomimo że jego przyjaciele starali się, jak mogli wyciągnąć go z dołka psychicznego, to jednak im nie bardzo się udało.
    Zaczął żyć dzięki Julii!
    Początkowo traktował ją jako przyjaciółkę i sądził, że ich relacja pozostanie na tej stopie, jednak coś się zmieniło po tym pocałunku po jego wernisażu prac i coraz bardziej jego serce otwierało się na uczucia, względem osiemnastolatki starał się z tym walczyć, ale nie potrafił to, było od niego silniejsze.
    Pokochał ją!
    Jednak w żaden sposób na nią potem nie naciskał, nadal traktował ją jako przyjaciółkę i tak powiedział jej w końcu co czuje gdy sama miała w życiu bardzo ciężki okres jednak nie nastawiał się na zbyt wiele. Kochał i pomimo że jego uczucia nie zostały odwzajemnione, pozostał przyjacielem, który nie miał wyrzutów do niej, bo tak naprawdę nigdy nawet mu nie dawała wyraźnych znaków, że jest nim zainteresowana, ale ten moment na plaży przed jej odejściem dało mu nadzieje, która potem została zniszczona gdy ich opuściła.
    Jednak najważniejsze było dla niego ze teraz była z nim a za parę lat wezmą ślub.
    Nie wiedział jak bardzo przeliczy się z tym przekonaniem w najbliższym czasie

No comments:

Post a Comment