Saturday, April 29, 2023

III 23 — WALCZ ALBO GIŃ

    — Zwycięska drużyna ma szansę dostać się do półfinałów i zawalczyć o tytuł mistrza… — po całym stadionie rozniósł się głos spikera, który jak na każdych zawodach był komentatorem obecnych wyścigów.
    Od ponad dwóch dni była w Oregonie po dość burzliwej kłótni wraz z Mike’m, nie odezwali się do siebie praktycznie w ogóle. Wyjechała w nocy gdy wręcz upewniła się, że jej narzeczony zasnął, by nie wywoływać kolejnej awantury. Próbowała zrozumieć jego zachowanie, jednak zupełnie tego nie potrafiła pojąć jak w przeciągu paru tygodni jego punkt widzenia tak diametralnie się zmienić. Owszem rozumiała, był zmartwiony, jej jazdami, jednak był uświadomiony od początku, z czym się wiąże jazda na ścigaczu podczas zawodów, chociaż na co dzień jeździła przepisowy, a na pedał naciskała głównie na torach, czy to ich prywatnym, czy jakichkolwiek turniejach, jakich brała udział to, jednak nie potrafiła pojąć, co mu siedzi w głowie oprócz strachu i lęku o jej życie.
    Wcale tego nie bagatelizowała, bo byłaby naprawdę głupia, uważając, że nie liczy się z podejmowanym przez siebie ryzykiem, jednak każdego dnia mogła stać się jej krzywda. Clark od miesięcy wręcz dwóch lat siedzi cicho, co ją jeszcze bardziej niepokoi, zwłaszcza że odgrażał się przy ostatnim ich spotkaniu, że albo zmusi ją, by z nim została, albo ją zabije, więc wiedziała, że nie może poczuć się bezpieczna, wiedząc, że za plecami może czuć jego oddech.
    Boi się, jednak stara się żyć normalnie. To jedyne rozwiązanie, jakie mogła zrobić w obecnej chwili. Mogła siedzieć, zastanawiać się, gdybać gdzie on się podział, ale na nic się to nie zda gdy nie znała jego planów i co zamierza. Jednak przeczuwała, że on coś knuje i nie będzie to coś naprawdę poważnego. Drżała na samą myśl, jednak nie mogła teraz nic zrobić, póki on sam się nie ukaże.
    Właśnie i tutaj chyba tkwi problem jej i Mike’a. Ma wrażenie ze on bagatelizuje fakt, że to jej były bardziej jest w stanie ją skrzywdzić niżeli tak naprawdę motocykle gdzie pomimo prędkości, tego powiewu wiatru we włosach czy to jak czuła ten zastrzyk adrenaliny, bardziej niepokoją go jej jazdy niż to, że może otrzymać telefon od policji, że jego narzeczoną znalezioną martwą, zaszlachtowaną przez nieznanego sprawcę. Tak było i w przypadku byłej Clarka. Zabij ją z zimną krwią nawet nie mrugnął gdy odbierał jej życie. Odrażające jak można być takim zwyrodnialcem. To tylko ona znała prawdę i cholera, dlaczego nadal bała się o tym mówić. Czemu go nie wydała? Wciąż zadawała sobie to jedno pytanie, jednak odpowiedź była tak oczywista zahaczająca o największy banał.
    Po prostu się bała.
    Pomimo tego jak w obecnej chwili była pewną siebie młodą kobietą, z nieco zadziornym charakterem to jednak jak każdy miała swoje leki i obawy, a jednym z nich był właśnie on. Jej nemezis. Były chłopak, który zniszczył jej pojęcie pierwszej miłości związku. Odrażający typek, który powinien gnić za kratami więzienia i tylko ona mogła go tam doprowadzić, ale nie zrobi tego, bo zwyczajnie przejmuje ją lęk na samą myśl o nim.
    Szła u boku Michaela Scotta inaczej Dragona, starając się nie wpaść na swoją odwieczną rywalkę. Już miała dziś z nią dość nieprzyjemne zetknięcie i wolała uniknąć kolejnego, więc dla bezpieczeństwa swojego, by nie wydrapać pewnej zarozumiałej lasce, z ego większym niż Empire Stage Bullding chodziła często u boku któregoś z chłopaków gdyby w razie czego ktoś mógł ją zatrzymać gdyby chciała komuś dorwać się do tej pyszałkowatej buźki. Ich konflikt trwał od ponad dwóch lat, odkąd zwyciężyła, z nią w zawodach gdzie po raz pierwszy się spotkali to, nie ma takich wyścigów, by nie kłóciły się, sprzeczały czy awanturowały, a gdy przychodziła rywalizacja na torze, robiły wszystko by wygrać jednak z tą różnicą, że ta dziewczyna podkładała jej różne pułapki, pierwszym lepszym przykładem było zajechanie jej nagle bezczelnie drogi i tylko miała parę milisekund na odpowiednią reakcję, by nie wypaść z toru. Rozumiała wszystko, każdy chciał zwyciężyć czy to dla siebie, czy drużyny jednak grali na pewnych zasadach, nawet grupki amatorów na zawodach musieli trzymać się ustalonych punktów, a nie zachowywać się jakby ścigali się sami gdzieś na uboczu, tak by nikt nie wiedział o tym takie nielegalne wyścigi, jednak nie u nich wszystko było legalne i musieli przestrzegać ustalonych norm, czy to tak trudno zrozumieć. Najwyraźniej chęć pokonania jej była silniejsza, by jechać na ustalanych zasadach i trzymać się nich. Znała Andre, była mściwa, wredna i pragnąca jak najbardziej zwyciężyć z nią. Po tylu miesiącach nadal trzymała wobec niej uraz, ale co ona mogła zrobić zupełnie nic. Jedynie jakoś unikać jej zaczepek i robić swoje, czasami jednak było to trudne. Z jej melacholinego rozmyślania wyrwał ją głos Dragona:
    — Uwaga, czerwony alarm — powiedział cicho, mimowolnie wbijając wzrok przed siebie.
    Zamrugała, lecz podążyła za spojrzeniem jego oczu i wręcz jęknęła z irytacji i wściekłości gdy dostrzegła jak w ich stronę, zmierza jej ulubiona przeciwniczka. Dziewczyna ubrana była w kombinezon jak większość zawodników, swoje długie lekko falowane blond włosy upięła w koński ogon, który dyndał z każdym jej krokiem, a w oczach koloru szafiru wręcz iskrzył mały ogień.
    — Fire! — wydarła się, a oni mieli wrażenie, że pół stadionu ją słyszała.
    Zatrzymała się wraz z przyjacielem w pół kroku i popatrzyli na siebie dosyć nie zrozumiale, bo zupełnie nie wiedzieli, co znowu się stało. Właśnie wrócili, bo ona sama musiała iść do toalety, a jej swojego kumpla spotkała w trakcie drogi.
    — Czego? — spytała bez większej uprzejmości.
    Bycie dla niej miłą to ostatnie co mogłaby w stanie zrobić. Nie potrafiła traktować z szacunkiem osób, które go nie mają wobec niej. Odpłacała się im, często tym jak oni sami ją traktują.
    — Znowu przyszłaś jakąś wojnę wywołać — odezwał się młodszy z braci Scott, oboje widzieli, że otwiera usta gotowa coś powiedzieć, ale Dragon nawet nie dał jej dość do głosu — Jeśli tak to marny twój trud i zmywaj się stąd, póki jestem cierpliwy.
    Pomimo że każdy starał się ją ignorować oraz jej zaczepki czasami to zwyczajnie nie działało szczególnie w chwilach gdy sama wychodziła im na spotkanie czy wdawała się, z nimi w niechcianą pogawędkę, często jednak ta ich rozmowa było jedynie kulturalnym powiedzeniem o częstych kłótniach, czy awanturach, które się dopuszczali. Stosunki między nimi a grupą Andre od pewnego czasu nie były zbyt przyjazne czy nawet fałszywie miłe. Pogorszyły się, pomimo że starali się, by konflikt między dziewczętami nie przenosił się na innych członków grupy, jednak było to praktycznie niemożliwe. Widzieli jak w blondynce, niemal się coś gotowało, jej blada skóra poczerwieniała ze złości gdy z pogardą i wręcz nienawiścią spoglądała na swoją rywalkę.
    — Jakim prawem Derek i Owen wystawili cię w głównym wyścigi? — wręcz wypluła te słowa z ust.
    Zdawała się teraz być jak buldog, któremu z pyska cieknie piana, wręcz się jeżyła z każdym wypowiedzianym słowem. Śledziła z uwagą każdy detal jej twarzy gdy jej oczy nieco się zwęziły, a kącik ust drgał z wściekłości, popatrzyła przelotnie na Dragona, wzdychając ciężko.
    — Może, dlatego że uznali, że utrze ci tego twojego zarozumiałego noska — odparła zgryźliwie.
    Nie mogła się powstrzymać, by jej nieco nie dopiec. Kusiło ją bardzo, puszyła się, jakby to ona była osobą, którą była najważniejsza, jednak tak nie było i to bardzo ją irytowało. Rozumiała chęć konkurowania i rywalizacji, ale Andrea czasami zachowywała się, jakby to ona była robakiem, którego ona pragnie podeptać z tą różnicą, że wielokrotnie zdarzało się, że to ona stawała na podium ze zwycięskim medalem czy pucharem wraz z resztą grupy, a Andrea stała ze swoimi przyjaciółmi pod sceną, nawet nie zajmując miejsca na podium. Konflikt, konfliktem, ale trzeba też przykładać się do swojej pracy i treningów co ona robiła. Wolała unikać awantur a skupić się na jeździe, wtedy jest widoczny efekt, ile czasu poświęciło się na solidną pracą niż na gadanie. Już naprawdę czuła się sfrustrowana, słysząc po raz kolejny, z ust jej rywalki, że to ona powinna zwyciężyć, owszem zdobywała zwycięstwa jednak gdy widziała, że przegrywa często na ostatnich metrach, robiła wszystko, by przegrała i to ona zwyciężyła.
    — Ty małpo…
    Patrzyła jak w dosłownie ułamku sekundy nad jej głową, znalazło się ramię Scotta, który jednym ruchem zablokował ramię Andreay, który leciało w jej stronę.
    — Andrea dosyć tego znasz zasady, nie można doprowadzać do bójek, bo to oznacza dyskwalifikacje drużyny osoby, która wywołała bijatykę. Gramy na uczciwych zasadach. Radzę ci, zmiataj stąd i trzymaj się swoich ludzi.
    — Kto ci dał prawo się odzywać Dragon? — wypaliła dziewczyna, niemal plując na niego — Bo nie ja! Teraz się zamknij — warczała — Bo mam rachunki do wyrównania.    
    Niemal w ułamku sekundy musiała przeanalizować całe zdarzenie jeśli wda się w bójkę, mogą być wykluczeni z zawodów, a do tego nie mogła dopuścić, a widząc, w jakim niemal szale jest jej rywalka, była gotowa zrobić wszystko, nawet złamać regulamin, by tylko wygrać a ją wykluczyć.
    — Eric! — wrzasnął na cały głos Michael.
    Mężczyzna, którego wolał jej przyjaciel, z grupy niemal natychmiast zareagował. Odwrócił się w ich stronę, spoglądając na nich, widząc dziewczynę, ze swojej grupy od razu podszedł do nich.
    — Zabierz ją i trzymaj z dala od nas! — powiedział stanowczo Dragon, zwracając się do rywala z przeciwnej drużyny — Jeśli nie chcecie być wykluczeni, trzymaj ją na smyczy, bojak spuszczasz ją z kagańca.
    Sam zlustrował blondynkę nienawistnym spojrzeniem, gdy ona sama poczuła dość mocny uścisk na swoim ramieniu, ręka jej kumpla zakleszczyła się na jej barku. Patrzyła wraz ze Scottem, jak dziewczyna stara się wyrwać spod dość mocnego uścisku młodego mężczyzny, jednak był on stosunkowo silniejszy od niej. Gdy tylko naprężył, mieście uwydatniały się pod kostiumem, który był wręcz identyczny, jaki nosiła Andrea z tą różnicą, że pasował do jego postury.
    — Mówiłem ci coś… — bieg dalszych słów do nich nie dotarł, gdy ich rywale odeszli do swojego boksu.
    — Zapłacisz mi za to Bennington! — na odchodne usłyszeli krzyk dziewczyny gdy została wręcz brutalnie odciągnięta od nich.
    Uśmiechnęła się pobłażliwie. Gdyby miała reagować na każde wyzwiska osób, które się jej odgrażały to teraz, byłaby zlęknioną dziewczyną, która bała się odezwać, ale taka nie jest. Wiele czynników sprawiło, że przeszła ogromną zmianę nie tylko fizyczną czy psychiczną, ale też mentalną. Wiele zdarzeń w jej życiu, zamiast ją załamać, to wręcz budowały jej pewność siebie. Ona nie potrafiła siedzieć i rozpacza nad swoim życiem, kiedyś może się bardziej tym przejmowała, ale od pewnego czasu swoje nie powodzenia traktowała w sposób, że musi coś zmienić, by po raz kolejny to się nie zdarzyło. Tak uczyła się na swoich błędach i budowała swój charakter. Gdyby ją porównać z ją sprzed prawie czterech lat można było od razu dostrzec tę ogromną różnicę ja przeszła.
    Wrócili do Dereka i Owena, którzy czekali na nich przy motocyklach. Wkrótce miały rozpocząć się zawody. Nawet nie musieli pytać, by wiedzieć, że znowu wdali się w mały konflikt w ich rywalami, tu nie trzeba było nic mówić, wystarczyła ich postawa i spojrzenie ich oczu, by domyśleć się, że znowu wpadli na Andrea.
    W końcu rozpoczęły się wyścigi. Główny wyścig, który decydował o wejściu do półfinałów, miał rozpocząć się dopiero za godzinę, więc ona miała wolne chwile, by odetchnąć. Czy była zdenerwowana? Ona po prawie dwóch latach zamiłowania do ścigaczy, trenowania czy brania udziału już w wielu wyścigach strach był jej obcy, wręcz przeciwnie czuła silną i nieposkromioną ambicie i chęć, by utrzeć nosa tej zarozumiałej dziewczynie, która wiecznie się puszy. Irytowało ją samo, spojrzenie na nią jednak musiała ją znosić. Czuła wewnętrzny doping, by pokonał ją, by zwyciężyć i by jej grupa weszła do półfinałów. Nawet nie oczekiwała, co może się wydarzyć.
    W końcu nadszedł czas głównego startu. Ustawiła się na linii startu wraz, z innymi parę miejsc dalej katem oka dostrzegła swoją rywalkę, niemal w tej samej chwili spojrzały na siebie jedna i druga pragnęła tylko jednego.
    Zwycięstwa!
    Skupiła ponownie uwagę na torze i spojrzała na sygnalizacje oraz dobiegł ją dźwięk obwieszający, że wkrótce rozpocznie się wyścig. Słyszała ten huk silników motocykli tuż obok siebie, patrzyła zajadle, jak ze światła palą się iście pomarańczowym blaskiem, by po paru sekundach zajrzały się zielonym blaskiem.
    Ruszyli.
    Pisk opon i głośne mruczenie silników rozbił się po całym stadionie, a komentator, który na bieżąco śledził wyścigi, zaczął komentować obecnie trwający wyścig. Widziała przed sobą plecy swojej rywalki gdy znajdowała się parę metrów przed nią. Zacisnęła mocniej zęby, przyśpieszając na prostej niemal się, z nią zrównoważyła na kolejnym zakręcie, jechała coraz szybciej gdy wyjechali znowu na prostą tym samym, wychodząc na prowadzenie. Jednak nie zamierzała się cieszyć, jeszcze bardziej skupiła uwagę na drodze, by uciec tej dziewczynie, jak najdalej tylko mogła już nie chodziło o to czy się dostanie, czy nie ale o to, by utrzeć jej nosa.
    Wyścig trwał następne minuty, Dragon Derek i Owen wręcz wpatrywali się w swoją przyjaciółkę z ogromną nadzieją na zwycięstwo gdy wyszła zupełnie na prowadzenie. Chcieli, by zwyciężyła, to normalne to im da szansę, na dostanie się do półfinałów, a na to najbardziej czekają. Wszystko zdawało się iść po ich myśli, gdy podczas ostatnich metrów już Julia widziała czarno — białe paski mety zobaczyli coś, czego nie chcieli widzieć i najbardziej się bali. Wręcz z przerażeniem patrzyli jak motocykl Andreay brutalnie zajeżdża całą długością drogę Julii, która nie w ostatniej chwili skręciła motocykl, by nie wpaść na nią, jednak niemal a w następnej chwili straciła panowanie nad pojazdem i mogli tylko, patrzeć jak ta spada z motoru i wręcz przekręciła się kilkukrotnie, wpadając na trawę tuż obok drogi, nie tylko oni to dostrzegli, bo spiker, który komentował wyścigi niemal od razu, się odezwał, nie słuchali tego, niemal we troje rzucili się na pomoc przyjaciółce. Jednak ratownicy, którzy zostali, sprowadzeni zareagowali, niemal natychmiast, a sędziowie przerwali natychmiast wyścig, pomimo tego, że Andrea przejechała metę, a teraz cieszyła się zwycięstwem. Każdy jednak zwrócił uwagę na poszkodowaną dziewczynę, która leżała zdawało się nieprzytomna na trawie a jej motocykl, który przetoczył się, upadł parę metrów, dalej jego silnik nadal chodził.
    Grupka trzech przyjaciół dopadła jej niemal w tym samym czasie gdy podbiegli do niej ratownicy i ku ich zaskoczeniu dziewczyna była przytomna, a z jej ust toczyły się mściwe przekleństwa:
    — Zabije sukę! — mruczała gdy jeden z ratowników zakładał jej kołnierz na szyje i pytał, jak się czuje.
    Mogło się wydawać dziwne, że pomimo tak groźnego zdawać się mogło wypadku dziewczyna, praktycznie wyszła bez szwanku, nie uskarżała, co ważne nie mdlała, nie wymiotowała czy nie odczuwała zawrotów, czy bólu głowy co mogło tylko w pewien stopniu uspokoić, że nic poważnego z głową nic się jej nie stało, tak samo nie czuła żadnego bólu w kręgosłupie, wręcz chciała się podnosić, jednak ratownik jej nie pozwoli, jedyne, na co się uskarżyła to ból ręki. Jeden z medyków oznajmił, że zabierają ją do szpitala w chwili gdy wylądowała na noszach i została wyniesiona ze stadionu.
    Tymczasem wiele mil dalej Michael Shinoda wchodził do swojego mieszkania, a tuż przed nim pobiegły w głąb mieszkania dwójka czworonóg. Zamknął drzwi, rzucając niedbale klucze na pufę tuż obok wejścia, z głośnym westchnieniem wszedł do środka. Pomimo że w domu była czwórka zwierzaków i mogło się nie wydawać, mu zdawało się jakby dom, był zupełnie pusty.
    Od jego kłótni z Julią minęły parę dni i wciąż nie dawało mu spokoju ich ostatnia sprzeczka. Kochał tę dziewczynę, ponad życie i jedyne czego się bał się ją stracić. Ta wizja wręcz go przerażała i prześladowała w koszmarach sennych. Nie mogłaby sobie tego darować gdyby jej coś się stało, jednak ona tak po prostu igra sobie z własnym życiem.
    Nie rozumiał tego, jak mogła być tak nierozsądna tak nie odpowiedzialna, dlaczego tak bardzo bagatelizuje to, że może coś jej się stać. I to wcale nie tak, że nie bał się o nią każdego dnia, bo bał za każdym razem gdy wyjeżdżała na tym, przeklętym ścigaczu wręcz go przerażało to, że otrzyma tę najgorszą wiadomość. Martwił się o nią i wręcz się bał o nią i to najgorsze co mógł w tej chwili czuć, jednak Julia zdawała się tego, nie pojmował, dlaczego tak bardzo się o nią niepokoi.
    Usiadł na kanapie i sięgnął po tablet leżący na stoliku, niemal w tej samej chwili na jego kolana wskoczył Walter, który skulił się i przymknął swoje zielone oczka, słyszał jego głośne, mruczenie co w pewien sposób go odprężyło. Julia wyjechała bez słowa dwa dni temu, wyjechała gdy oni byli pokłóceni. Ostatnio tak często się sprzeczali, a wszystko skumplowało się po zaręczynach. Tak wiedział, co jej obiecał, jednak teraz gdy wiedział, że zgodziła się za niego, wyjść nie chciał jej stracić, nie chciał zostać wdowcem, a chciał widzieć ją w pięknej białej sukni przed ołtarzem i chyba to sprawiło, że teraz tak bardzo panikował, bo bał się stracić ukochaną sobie osobę.
    Czy złamał dane jej słowo?
    Nie!
    W jego opinii nie zrobił nic złego, jednak Julia miała zupełnie inne zdanie na ten temat. Miał zupełny mętlik w głowie i nie potrafił o tym przestać myśleć. Owszem zasnął dwa dni temu gdy Julia wyjechała w środku nocy, jednak wczorajszej nocy nie przespał, zamartwiając się o nią, próbował do niej dzwonić, jednak ta odrzucała każde jego połączenie najwyraźniej, nie miała ochoty, z nim dyskutować. Czy go to dziwiło? Tak, bo nie rozumiał, dlaczego tak się zachowuje. On się tylko o nią martwił, a ona to zwyczajnie bagatelizowała. Miał nadzieje, że jednak gdy wróci, to porozmawiają o tym i jakoś zdoła przekonać ją, by zrezygnowała z jazd. Musiał ją jakoś uchronić przed tą niebezpieczną jazdą. Teraz naprawdę zastanawiał się co siedziało mu w głowie gdy pozwalał jej jeździć, był chyba kretynem, który nie myślał rozsądnie. Nie zgodziłby się drugi raz! Ryzykowała życie dla cholernego hobby, dla szybkiej jazdy. Tak wiedział, że nie tylko ona ma zamiłowania do niebezpiecznych sportów, bo jej brat również, bo sam lubił się wspinać po górach, jednak jemu zależało na Julii i nie pozwoli jej się zabić.
    Zamrugał lekko, patrząc na stronę, na jaką wszedł. Była to strona wyścigów, jakich Julia brała dziś udział. Nie wie, co go tknęło, ale wszedł w transmisje, która dopiero co się rozpoczęła i włączył duży ekran, by móc lepiej to obejrzeć. Patrzył z uwagą na wszystko, co rozgrywa się na stadionie i z uwagą próbował wyśledzić swoją ukochaną. Ujrzał ją w kilku kadrach jako przerywniki i w których spiker komentował dane drużyny. Widział ją ubraną w jej kombinezon, jak zawsze włosy spięła warkocza, a ona sama stała w otoczeniu trzech dość przystojnych młodzieńców. Dragona niemal poznał od razu, bo widział, go prywatnie parę razy jednak jak mógł się domyśleć dwaj pozostali to Derek i Owen, o których Julia mu opowiadała wiele razy. W ich zachowaniu nie wydawało się nic dziwnego, patrzył z uwagą, jak są przedstawiane kolejne drużyny i żadna z nich nie zwróciła jego większej uwagi, on wypatrywał, tylko jednej osoby. W końcu po paru chwilach rozpoczęły się pierwsze wyścigi i z uwagą słuchał nazwisk startujących motocyklistów, on był zainteresowany tylko jednym, jednak przez dłuższą chwilę nawet nie była wymiona. Do momentu gdy komentator zaczął ogłaszać główny wyścig tych zawodów, który miał być zarazem przepustką do półfinałów i cholernie liczył ze Julia nie będzie startować a jeśli tak to nie dostanie się, wiedział, że zachowywał się teraz jak jej narzeczony, który powinien ją wspierać, by wygrała i przeszła dalej, ale ona tego nie chciał ze względu na to ze jeśli zwycięży będzie dalej jeździć a może gdy przegrają na moment, wstrzymają się, z treningami do kolejnych zawodów albo ograniczą do minimum. Na co chyba najbardziej liczył.
    Nie był świadomy, jak zaciska swoje dłonie na krawędzi zabawki elektronicznej gdy patrzył jak motocykliści, ruszyli w tym i jego Julia, wręcz wstrzymywał oddech gdy patrzył na nią gdy jechała a jego ciałem wstrząsnął coraz większy niepokój gdy patrzył jak prędko jedzie. Coraz bardziej przekonywał się, że to jest cholernie niebezpieczne i nie powinien jej nawet puszczać. Musiał zrobić wszystko by ją zatrzymać, jednak wykorzystała jego nie uwagę gdy spał i pojechała. Wręcz zazgrzytał zęby, patrząc, jak wychodzi na prowadzenie, bo wiedział, że może to wygrać. Kamera z uwagą śledziła tor i nie jednokrotnie zbliżała twarze zawodników, dostrzegł w tym Julie, widział na jej twarzy skupienie i wręcz wściekłość i tego nie rozumiał. Gdy w końcu zbliżała się do mety to działo się w parę sekund jednak dla niego sekundy jakby przeciągnęły się w minuty gdy patrzył jak kamera pokazuje upadek Julii, która wręcz zsunęła się z motoru i przeturlała się po drodze, by wylądować na trawie zupełnie jak jej motocykl.
    W jednej chwili jego serce zamarło, z przerażenia będąc wręcz biernym obserwatorem zdarzeń rozgrywających się na torze, już nie słuchał, spikera wpatrywał się, jak skostniały w swoją narzeczoną zdawała się nie ruszać, co najbardziej go przeraziło. Kamery z uwagą śledziły każdy krok gdy sanitariusze podbiegli do niej, zajmując się nią tuż obok niej, pojawili się jej kumple, z drużyny, jednak kamera wskazała na jej twarz i zobaczył, że jest przytomna, mimowolnie poczuł częściową ulgę jednak minimalną. Sparaliżował go, wręcz strach widząc tak poważny wypadek. Niemal natychmiast odrzucił tablet na bok niemal o milimetry nie trafiając Junkę która leżała obok i sięgnął po telefon, wybierając jej numer, jednak pomimo że słyszał sygnał, nikt po drugiej stronie nie odpowiadał, próbował parę razy, jednak odzew był nikły.
    Zerwał się na równe nogi, pisząc w pośpiechu do Brada, prośbę by zajął się zwierzakami, bo sam musi pilnie wyjechać. Owszem chłopacy z zespołu wiedzieli, gdzie trzymał zapasowy klucz. Niemal biegiem zerwał się na równe nogi, chwycił jedynie kluczyki od auta i domu i wybiegł, mając jeden cel, dostać się jak najprędzej do Oregonu.
    Wyjechał niemal z piskiem opon sprzed domu, zostawiając wszystko za sobą, nawet zwierzaki, jednak teraz pragnął dostać się do Julii. Pragnął dowiedzieć się, co jej jest a przede wszystkim sprowadzić do domu i zabrać jej kluczyki do tego przeklętego ścigacza. Zabronić jej tych cholernych jazd!
    Miedzy czasie wciąż wybierał bezmyślenie jej numer z nadzieją, że odbierze, jednak sytuacja się powtarzała pomimo sygnału, nikt nie odbierał. W końcu wybrał numer jej kumpla z ekipy i przyłożył telefon do ucha. Po prawie pięciu długich sygnałach odebrał.
    — Dragon ty skurwysynie zapamiętaj, policzę się z tobą za to, że ja w to wciągnąłeś! — wydarł się na młodszego chłopaka.
    — Shinoda uspokój się! — odkrzyknął chłopak po drugiej stronie — Zgaduje, że widziałeś wypadek…
    Słowa młodego motocyklisty jednak zostały zagłuszone przez potok przekleństw z ust muzyka, który wręcz miał ochotę dopaść go i pokazać co myśli na jego temat i tego jak wciągnął jego ukochaną w tak ryzykowany wręcz niebezpieczny sport.
    — Shinoda! — krzyknął w końcu — Możesz się uspokoić!
    — Przez ciebie i ten twój gang moja narzeczona miała wypadek i może przypłacić to spędzenia reszty życia na łóżku i to wasza wina!    
    — Nie Mike to nie nasza wina a Andrey to ta suka zajechała Fire drogę. Julia jest w szpitalu w Oregonie i ją padają, ale zdaje się, że nic jej nie prócz małego złamania.
    — Dragon nie pogrywaj ze mną! To był poważny wypadek!
    — Owszem był, jednak gdy byliśmy, obok Fire była przytomna…
    — Dragon pogadamy na miejscu, jadę do was i nogi ci z dupy powyrywam!
    Nie czekając na dalszą odpowiedź, rozłączył się i rzucił telefon na drugie siedzenie w skupieniu, patrząc na drogę przed sobą.
    Miał jeden cel:
    Dostać się do Oregonu!



✰✰✰

Harmonogram na maj:

Rozdział 24 - 6 maja
Rozdział 25 - 13 maja
Rozdział 26 - 20 maja
Rozdział 27 - 27 maja

Saturday, April 22, 2023

III 22 — GDY WIDZĘ CIEBIE DOSTRZEGAM JEGO PRZED MYMI OCZAMI

    Rzadko kiedy można było ujrzeć wręcz prześniony tak szyderczą drwiną i wręcz paskudnie wredny uśmiech na ustach młodej studentki malarstwa, nie rzadko jednak miała okazje czuć wręcz satysfakcjonującą ekscytację na myśl o kolejnych zawodach i tak były to któreś z kolei w jej całej karierze motocyklistki i nie powinno wręcz być zaskoczeniem, że jest szczęśliwa na myśl, że to ona pojedzie w tych wyścigach. Podłoże jej dziwnej wręcz niepokojącej radości był fakt, że ponownie będzie miała tę nieprzyjemność spotkać swoją odwieczną rywalkę, z którą toczyła, zażarty bój odkąd tylko miały tę przykrą przyjemność, się poznać i nie zapałały do siebie głębszym uczuciem, zwłaszcza że to ona utarła nosa zarozumiałej blondynce, która wciąż z niej drwiła, kpiła z ich grupy, lecz swoje ataki głównie kierowała w jej stronę.
    Dlaczego?
    Odpowiedź wydawała się nader prosta i tak nieskomplikowana a wszystko sprowadzało się do ich pierwszego spotkania oraz zawodów. W wyścigach ich grupy wystawiły akurat je i na nie szczęście jej rywalki to ona była tą lepszą, która dotarła na metę pierwszą przed nią, co niezwykle zdenerwowało, wręcz po wyścigu przyszła i zaczęła być wobec niej oraz jej przyjaciół opryskliwa wręcz chamska, wręcz pragnęła powtórzyć wyścig, w którym przegrała, twierdząc, że to było niesprawiedliwe jej zwycięstwo. Ona starała się nie odpowiadać na te zaczepki, jednak każde kolejne zawody pokazały, że jej rywalka ma wobec niej ogromny nieposkromiony żal i nie zamierza odpuścić swojej batalii. Ona naprawdę nie chciała uchodzić za osobą kłótliwą, ale nie zamierzała, tolerować tego jak ktoś wyzywa ją oraz jej znajomych, zawsze słyszała dziwny głosik z tyłu głowy, który kazał jej walczyć.
    Latami w Phoenix milczała i dała się poniżać, w Los Angeles to się zmieniło. Nie pozwoli nikomu jechać po sobie. Nie jest już cichą, zamkniętą w sobie myszką, która jedynie zwiesi głowę i będzie, słuchać jak ktoś ją wyzywa, jak to było w liceum w rodzinnym mieście, teraz była jedną z wilczyc, która będzie bronić swoich i samej siebie i nikt absolutnie nikt nie będzie wjeżdżać na nią i przyjaciół czy bliski. Mówi się, żeby nie prowokować, wilka, bo może zaatakować i to było idealna podsuwanie jej samej.
    Była w watrze wilków i była jedną, z nich nie da pozwolić rozbić swojego stada jakieś zarozumiałej księżniczce, która nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Nie tylko ona była taką, z którą musiała wręcz drzeć koty. Słynne akcje w liceum w Los Angeles oraz jej odwieczny spór z April był już legendarny wśród jej znajomych ze szkoły, a to wszystko, dlatego że zdecydowała się być silną niezależną dziewczyną, która pragnęła coś zmienić we własnym życiu, chciała poczuć się, być samą sobą. Czy to tak wiele? Osobiście uważała ze absolutnie nie! Miała prawo podnieś rękawice gdy ktoś jej rzucał, a cicha myszka już dawno odeszła a w jej miejscu pojawiła się pewna siebie młoda kobieta, która nie pozwoli sobie pluć w twarz gdy ktoś tego zapragnie.
    — Znam tę minę — dobiegł ją głos Dragona.
    Odwróciła w stronę przyjaciela głowę by popatrzeć na niego. Dostrzegła na jego ustach cień uśmiechu, który był dla niej tak wymowny. Każdy wiedział o tym ich małym konflikcie i szczerze nie raz musieli wręcz rozdzielać ją, z jej rywalką by się nie pobiły a na torze, jedna i druga robiła wszystko, by to ona wygrała. Nie raz to ona zwyciężała nie raz ona i zamiast potraktować to jako wspólną czystą rywalizację, tamta królewna postanowiła uprzykrzać życie. Aż zadrżała z obrzydzenia gdy dostrzegła przed swoimi oczami jej pełną radości twarz i ten jej cholernie szyderczy pełen satysfakcji uśmieszek i dosyć często zdarzało się, że była wobec niej albo jej gruby tak perfidna, że często ich umniejszała gdy zabierała głos, a ją wprost wyśmiewała. Zacisnęła mocniej dłoń na swoim kolanie, z trudem opanowując narastającą w niej wściekłość, niemal czuła dotyk dłoni Dragona na swoim ramieniu otulonej skórzaną rękawicą, widząc, jak gwałtownie nagle zareagowała:
    — Wyluzuj Fire — mówił to na tyle spokojnie, by jeszcze bardziej nie doprowadzać ją od wściekłości.
    Nie dostrzegła chwili gdy jej oddech znacznie przyśpieszył, a teraz starała się łapać spokojne oddechy, by móc w jakiś sposób się uspokoić. Jednak nic nie mogła poradzić, że tak reagowała na tą... puszącą się księżniczkę. Tak wiedziała, że nikt nie jest idealny, ale to jak ona się zachowywała, doprowadzało ją wręcz od irytacji i nie mogła się powstrzymać uczucia frustracji, które ogarnęło jej ciało.
    — Utrę jej tego przeklętego nosa…! — mamrotała cicho pod nosem, zaciskając mocniej zęby.
    — Fire pamiętaj gramy fair play — upomniał ją Owen, który rzucił na nią ostre spojrzenie.
    — Wiem… — mruknęła, zgrzytając zębami — Ale co ja poradzę, że ta szmata działa mi na nerwy — skrążyła się.
    Dostrzegła, jak członkowie grupy spoglądają na siebie ze współczuciem i wyrozumiałością, każdy z nich mógł mieć rywala, jednak zazwyczaj trafiali na osoby, które przestrzegały zasad i nie było między nimi niepotrzebnych kwasów, wszyscy z wyjątkiem Julii, która nabawiła się swojego nemezis na swoich pierwszych zawodach, a konflikt dziewcząt trwał po dziś i nie było nawet oznak by się zakończył tak prędko jak mogli to przewidzieć.
    — Fire, wiemy o waszym konflikcie ale z was dwóch bądź tą rozsądniejszą i nie spraw, by nasza grupa wyleciała z eliminacji. To cholernie ważne zawody, gdzie zostają grupy losowane do ćwierćfinałów stanowych jak co roku. Zawiedziesz, możemy pożegnać się, z drogą do finału, a chyba masz motywacje, by wygrać co? — Derek popatrzył na nią z niezwykłą surowością, a zarazem nadzieją, którą pokładała w niej cała grupa.
    To racja te zawody są cholernie ważne i wcale nie nawiązały do tych, z Hiszpanii nie to były coroczne zawody między stanowe, amatorskich grób gdzie jest spora sumka do zgarnięcia. Owszem nie jest to tak bardzo rozpowszechnione jak wyścigi zawodowców, jednak te małe grupki powstawały z inicjatywy byłych sportowców którzy odeszli. Chodziło nie tylko o chęć wspólnej rywalizacji, ale zabawę.
    — Prosisz mnie o to przy każdej okazji gdy wiesz, że będziemy stawiać naprzeciwko grupy tej…
    — Fire! Będę to powtarzać, byś nie zrobiła, absolutnie nic głupiego rozumiesz! Wiem, że bywasz impulsywna i jaki łomot kiedyś sprawiałaś Tobiasowi, wiem, że nienawidzisz się, z nią jednak proszę cię wręcz, błagam, bądź ostrożna i nie daj się jej sprowokować. I tak ja i Owen będziemy na miejscu, jednak proszę cię, by w ten dzień się powstrzymała, chociaż będziesz prokowana.
    Zagryzła nieco policzek od środka, owszem mieli oni racje. Mimo że wręcz ją nosiło gdy słyszała o tej dziewczynie, postanowiła, że nie pozwoli, by jakaś laska z zaniżonym ego sprawiła, że doprowadzi do jakieś bijatyki, a na torze będzie jechać na ogólnie umówionych zasadach.
    — Dobra — zgodziła się — Macie moje słowo, jednak po wyścigach jak…
    — FIRE… — krzyknęło parę osób z gruby.
    — Zgoda.
    Niechętnie się godziła na kompromis nic nie mogła poradzić ze ją wręcz nosiło na myśl o tym parszywym uśmieszku tej dziewczyny i wręcz tym ironicznym uśmieszku na jej ustach. Poderwała się z siedzenia i niespokojnie zaczęła chodzić po asfaltowanej drodze, gdzie często się ścigali.
    — Fire mówiłem ci coś prawda…? — odezwał się Dragon, z uwagą obserwując jej każdy krok.
    — Dragon no…
    — Uspokój się! — powiedział bardzo stanowczo — Mam, propozycje jedź, do domu i odpocznij jutro, też jest dzień i kolejny trening.
    Prześledziła spojrzeniem członków grupy, którzy wręcz jednogłośnie zgodzili się z jednym z nich. Co mogła poradzić, skoro ją odsyłają do domu.
    Musiała wrócić!
    Wsiadając na motocykl, wsunęła na swoje upięte włosy swój ciemny kask w pośpiechu, rzuciła szybkie pożegnanie znajomym, odpalając ścigacza. Nawróciła się kątem oka, widząc grupę, która ponownie wróciła do wcześniejszej rozmowy, a ona przejechała przez wybitą bramę toru, by znaleźć się na polnej drodze. Wyjeżdżając na główniejszą drogę, niemal dostrzegła sznur samochodów, co ją zaskoczyło, bo to nie było podobne do tej okolicy, zwłaszcza że często tu jeździła, ale takiego korku nie było nigdy.
    Ustawiła maszynę za jednym z ostatnich pojazdów i ruszając w drogę, jednak po paru milach okazało się, co jest powodem tak zwolnionego ruchu. Wypadek, który miał tam miejsce, policja kierowała ruchem a ona jedynie w ułamku dostrzegła wręcz skasowane auto na poboczu jednak nie mogła się bliżej dopatrzeć gdy ruszyła w dalszą drogę.
    Po praktycznie godzinie w końcu znalazła się na skrzyżowaniu, które jedna z dróg wiodła na ulice, gdzie obecnie mieszkała.
    Co do mieszkania w apartamentowcu. Jeszcze go nie sprzedała, pomimo że oferta była naprawdę interesująca, jak i okolica to na razie nie znalazł się klient, który by kupił to mieszkanie, nawet nie złożono jej żadnej oferty. Czy się przejmowała? Szczerze może trochę. Nadal ponosiła koszty utrzymania tego mieszkania, a nie znalazł się klient, który mógłby odkupić to mieszkanie. Jednak nie mogła nic poradzić, musiała cierpliwie czekać. Mike wziął pod swoje skrzydła tę ofertę, on miał całkowity dostęp do niej, sama nie miała zbytnio głowy do takich rzeczy a widać, że on jakoś to lepiej ogarniał od niej, dlatego dała mu wolną rękę w tej kwestii.
    Wjechała na podjazd jednej z wilii, parkując motocykl. Zgasiła silnik, by powoli zsunąć z głowy kask, przeczesała lekko dłonią włosy, które naelektryzowały, po czym wysunęła kluczyki ze stacyjki, niedbale wkładając je do kieszeni swojej kurtki.
    — Jestem — krzyknęła z wejście gdy tylko pchnęła drewniane skrzydło.
    Nie oczekiwała długo gdy wręcz do przedpokoju w pędzie wpadł Jay, a tuż za nim jej ukochana Junka. Widziała to szczęście husky’ego na jej widok gdy zaczął wręcz obok niej, skakać szczęśliwy merdając ogonem, Junka uniosła swoje przednie łapki na jej nodze, patrząc na nią tymi swoimi pięknymi ciemnymi oczkami. Mimowolnie się uśmiechnęła na ich widok, ukucnęła tuż przy nich, niemal mała psinka wpadła w jej ramiona, z trudem ją przytrzymała przy sobie, drapiąc Syberyjczyka za uchem, patrzyła, jak pochyla głowę, uradowany jeszcze mocniej z czułości od swojej ulubionej pani. Podniosła się na równe nogi, trzymając na rękach niezwykle uradowaną psinkę. Czasami miała wrażenie, że Junka była jak małe dziecko wiecznie by chciała, być przy niej i często chciała być u niej w ramionach, co ją już nie zaskakiwało. Przeszła przez korytarz i niespodziewanie stanęła na progu salonu, gdzie dostrzegła ukochanego, który stał pośrodku z założonymi rękami i dosyć niezadowoloną miną.
    — Znowu? — spytał na wstępie.
    — O co ci chodzi Mike? — spytała, patrząc na jego dosyć rozgniewaną minę.
    Od czasu ich poprzedniej kłótni zupełnie nie rozumiała zachowanie jej narzeczonego. Za każdym razem gdy miała wyjść na trening albo z niego wracała właśnie widziała go z taką miną zawsze gdy do niego przyjeżdżała z wyścigów był zadowolony wręcz ją bez słowa zaciągnął do łóżka, bo doskonale wiedziała, jak podnieca go widok jej w obcisłej skórze i czerni, jednak odkąd się przeprowadziła do niego, on zmienił się diametralnie w tej kwestii. Wręcz zaczęła odnosić wrażenie, że stał się chorobliwie przewrażliwiony na samym słowie wyścigi. Szczerze nie rozumiała go zupełnie, ponieważ to nie było do niego podobne. Kiedyś wspierał ją w jej pasji, wręcz nie miał nic przeciwko temu, że jeździła, że miała inne hobby, teraz ten jeden aspekt życia mu się nie spodobał i to nie było tylko jednorazowa sytuacja, ale jego dziwne zachowanie zaczęło się właśnie od chwili gdy się do niego przeniosła. Coraz bardziej czuła się wręcz poirytowana jego zachowaniem, bo nawet podczas zaręczyn, wręcz sam deklarował się jej, że nie będzie stał na przeszkodzie, a teraz jakby zapomniał o danym jej słowie, jakby to przestało mieć znaczenie dla niego i coraz silniej zaczęła odnosić wrażenie, że zachowuje się jak Clark na początku. Nie spodobała się mu jedna rzecz, zaczął się awanturować, jednak pragnął ją poskromić. Nie chciała przeżywać, przy Mike tego samego więc nie rozumiała, dlaczego nagle kwestia wyścigów tak bardzo zaczęła mu przeszkadzać, to było tak irracjonalnie głupie.
    — Jak to, co znowu pojechałaś się ścigać — furknął wkurzony.
    — Przecież ci mówiłam, że jadę — powiedziała, przywodząc w pamięci ich rozmowę sprzed paru godzin.
    Gdy otrzymała telefon od Dragona z pytaniem, czy przyjeżdża na trening, wręcz w ciemno się zgodziła, gdy się szykowała w garderobie do wyjścia, wpadł Mike i widząc, jak się ubiera, już wtedy dostrzegła jego krzywą minę, jednak powiedziała w przelocie, że jedzie na tor i wróci za parę godzin.
    — Mike, zapytam wprost — odezwała się nagle ze stanowczością w głosie.
    Ostrożnie odstawiła Junkę na podłogę, z czego psinka nie była, absolutnie zadowolona wręcz zaczęła ją drapać bardziej po spodniach, by ściągnąć na nią swoją uwagę, jednak ona zwróciła się do narzeczonego z niezwykle zawziętą miną.
    — Co się dzieje?
    — Nie podoba mi się to, że jeździsz…
    Stanęła, jak wryta nie wiedząc to, co słyszy. Nigdy, ale to nigdy nie stawał jej na przeszkodzie, a nagle słyszy od niego takie słowa, których by się najmniej po nim spodziewała to, było wręcz absurdalne. Kochała jego, ale uwielbiała też szybką jazdę. Jeśli on zmierza do tego, by podjęła wybór między nim a motorami, chyba będzie to prosta decyzja.
    — Cholera Shinoda, przy zaręczynach wprost mi mówiłeś, że nie będziesz utrudniał mi jazd. To były twoje słowa, odkąd się przeprowadziłam, zachowujesz się jak buc, łamiąc dane mi słowa. Nie tak się umawialiśmy. Doskonale zdawałeś sobie sprawę, że zaręczając się, ze mną akceptujesz to, że jeżdżę, cholera ścigam się praktycznie dwa lata i nigdy nie miałeś z tym problemu. Co ci strzeliło do głowy, że teraz nagle ci się odwidziało. Mike nie na to się umawialiśmy. Nie chce być ograniczana i dobrze o tym wiesz. Dobrze wiem, jakie jest ryzyko i ty też zdawałeś sobie z tego sprawy — mówiła, oburzona podkreślając ostatnie słowa — Przestań się zachowywać, jakbyś nie wiedział, że ściganie wiąże się z rynkiem, bo wiedziałeś o tym nie od paru tygodniu tylko paru lat! Jestem samolubem i jeśli uważasz, że odgrywając tę szopkę, zniechęcisz mnie do jazd, to się mylisz. Będę jeździła, bo to kocham. Przestań zachowywać się jak egoista który nagle dowiedział się, że wyścigi to niebezpieczeństwo, bo w ten sposób sobie ujmujesz.
    — Czy ciebie nie obchodzi, że się o ciebie martwię, nie chce cię odwiedzać na cmentarzu! — wręcz krzyknął na nią, co praktycznie mu się nie zdarza.
    — Shinoda może umrzeć każdego pieprzonego dnia gdy wychodzę z domu! — warknęła wściekle — Gdybyś zapomniał, moje życie jest zagrożone bo pewien debil nie pogodził się z rozstaniem. On czyha na moją śmierć, to cię nie martwi, ale to, że mogę mieć wypadek na motorze to tak! Bardziej ryzykuje, wychodząc na zwykłe zakupy, studia czy spotkanie ze znajomymi niż moje treningi. Ogarnij się!
    — Więc masz gdzieś moją troskę! I kto ci powiedział, że nie martwię się o ciebie w każdy dzień. Julio nie chce byś umarła. Zależy mi na tobie. Nie chce chować narzeczonej w trumnie a widzieć ją przed ołtarzem.
    — Mike umówimy się, dopóki pewien skurwysyn nie skończy za kratkami, nigdy powtarzam nigdy… — podkreśliła ostatnie słowa — Nie będę bezpieczna! A ty nieco przemyśl. Bo ograniczając mnie i zmuszając do porzucania wyścigów, bardziej doprowadzisz do rozstania, niż dobrniesz celu — powiedziała groźnie.
    Patrzyła, jak na jego twarzy wręcz maluje się głęboki szok. Chyba nie spodziewał się, że będzie zdolna zaryzykować porzuceniem go niż swojego ukochanego ścigacza. Wyścigi było częścią jej i chociaż kocha go, do szaleństwa nie pozwoli sobie, by kolejny facet zaczął ją, chociaż drobnym stopniu ograniczać. Jak to będzie potem wyglądać. Nie po to stała się niezależną kobietą, by pozwolić, sobie by jakiś idiota zaczął jej nakazywać, co ma robić.
    Nie!
    Potrafi, porzuciła porzucić chłopaka, którego kochała, bo on z nią nie chciał być i będzie w stanie to zrobić z Mike jeśli nie zaakceptuje tego, że prowadzi i będzie się ścigać.
    — Nie zrobisz tego… — wydusił nagle, gdy sens jej ostatni słów do niego dotarł.
    — Jeśli będę zmuszona, zrobię to. Powiedziałam wyraźnie, kocham cię, ale uwielbiam, jeździć nie zrezygnuje, z niczego. Dobrze wiedziałeś o ryzyku, jakie podejmuje od paru lat, teraz wręcz ironią całej sytuacji jest fakt, że zachowujesz się, jakby to dopiero do ciebie dotarło. Mike akceptowałeś od samego początku, co się stało, że nagle zmieniłeś zdanie…
    — To jest niebezpieczne! — wszedł wręcz z wrzaskiem jej w zdanie.
    — Na tym polegają wyścigi! — pomimo że starała się być neutralna, nie potrafiła dłużej zachować spokoju.
    Wystarczyło, że dowiedziała się, że będzie konkurować, z jej rywalką co zdecydowanie nie sprawiło, że popadła w dobry humor, a fakt ze on sam wręcz zaczął na nią krzyczeć. Nie mogła już dłużej się opanować i nie odwdzięczyć się mu tym samym. Nie pozwoli sobie, by ktoś na nią wrzeszczał!
    Zapadła między nimi dość niezręczna cisza, lecz oni wręcz nie spuszczali z siebie spojrzenia. Każdy z nich wbił wręcz ostre spojrzenie w drugą osobę, chcąc, by to jeden z nich ustąpił. Ona cały czas czuła jak Junka drapie ją po nogawce spodenki, jednak ona była zbyt skupiona na Mike’u, by na razie zająć się swoją ulubienicą.
    — Julio… — odezwał się po chwili, przerywając głębokie echo ciszy.
    — Co będziesz mnie teraz błagać, bym zrezygnowała! — wykrzyknęła oburzona — Jeśli tak, to możesz o tym zapomnieć! — dodała dobitnie — Jeszcze jedno jutro wyjeżdżam.
    — Co!?
    — Jadę na zawody do Oregonu, nie będzie mnie parę dni...
    — Nigdzie nie jedziesz!
    — A kto mi tego zabroni! Ty! — wręcz zaszydziła z niego — Mike potworze ostatni raz nie zatrzymasz mnie! — dodała jeszcze bardziej zaciekle
    — Myślałam, że spędzimy ten wieczór razem, ale chyba się myliłam. Proszę, cię nie rób z siebie dupka takiego jak Clark, który pragnąć, mieć mnie pod swoją kontrolą wręcz sprawił, że nie mogłam dosłownie nic zrobić bez jego zgody, nie pomaga ci również to ze wcześniej nie miałeś absolutnie żadnego problemu z tym, że jeżdżę teraz zaczęło, ci to przeszkadzać. Jesteś cholernym hipokrytą w tej sytuacji.
    Jednego czego najbardziej nie lubiła to się z nim kłócić, ale nic nie mogła na to poradzić, sama nie wiedziała, co wstąpiło w tego faceta, wcześniej absolutnie nie stawiał jej żadnego ultimatum, a teraz wprost się z nią kłóci i mówi jej prosto w twarz, by zrezygnowała. Porzuciła pasje swojego życia, zatraciła część siebie. Czy on naprawdę wie, co w tym momencie robi? Bo miała wrażenie, jakby kompletnie nie zadawał sobie z tego sprawy. Bronił zaciekle swojego stanowiska, nie chcąc zupełnie odpuścić, to jest takie niedorzeczne.
    Wciąż chodziło jej po głowie jedno pytanie.
    Czemu on jej to robi? Dobrze wie, jak kocha czuć adrenalinę, jechać czując ten pęd, wsłuchując się w głośny odgłos swojego ścigacza. To dawało się jej ukojenie, pozwalało się, wyciszyć nie jednokrotnie było, tak że jadąc na zwyczajną przejażdżkę, potrafiła zapanować nad swoim wzburzeniem, wściekłością czy frustracją.
    Fire była częścią niej. Chciał ją rozdzielić? Zmusić do zostawienia czegoś, co tak kochała poza nim. To nie był jej Mike! On się nie zachowywał jak dupek. Owszem mogła to zrozumieć, że się martwi, ale znał to pieprzone ryzyko od ponad dwóch lat i godził się na to, równocześnie każde jej wyjście z domu oznaczało, że może, nie wrócić po prostu nie pojmowała, nie rozumiała, co w jej faceta wstąpiło.
    Rzuciła mu wręcz poirytowane spojrzenie, widziała jak otwiera usta gotowy by coś powiedzieć, ale to ona pochyliła i sięgnęła po Junkę która w końcu poddała się gdy pani nie wykazała nią zainteresowania i leżała smutna przy jej nogach. Wzięła ją w ramiona i po raz ostatnie spojrzała na Michaela.
    — Mike proszę cię, przemyśl to, bo w tej chwili zachowujesz się jak złamas który pragnie ukrócić mi łańcuszek zupełnie jak Clark. Tak wiem, że się martwisz jednak potworze po raz kolejny powinien się niepokoić za każdym razem gdy ja wychodzę z domu, bo wtedy też mogę nie wrócić, bo pewien gnojek mnie dopadnie. Idę się pakować. Mam nadzieje, że przynajmniej przez te parę dni coś sobie przemyślisz.
    — Bagatelizujesz to, że się martwię, bo wolisz jeździć — grzmiał nadal.
    — Mike — powiedziała z cichym westchnieniem — Wiem, że się martwisz, ale najgorsze co możesz zrobić to nakazywać mi i mówić co mam robić. Weszłam w związek z facetem, który akceptował to, że jeżdżę i nie stawiał mi na drodze, wręcz mnie wspierał, nawet podczas oświadczyn obiecałeś, że nic do tego nie masz, teraz zupełnie się zmieniłeś, a ja zaczynam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam, godzę się za ciebie wyjść.
    Zapadło między nimi bardzo długie wręcz nieprzyjemne milczenie, widziała, jak on patrzy, na nią, wręcz w ciężkim szoku nawet nie spodziewając się, że z jej ust usłyszy takie słowa, jednak to była prawda. Jeśli nadal będzie, się tak zachowywał będzie, musiała podjąć trudną decyzję, ale jak najbardziej rozsądną dla siebie. Nie chce czuć się stłamszczona rezygnować z czegoś, co kochała, bo jej facet tego chce. On nie jest Clarkiem, nie ma praw jej nakazywać, może poprosić, a on tego nie robi, jednak stawia go to w złym świetle gdy wcześniej wręcz sam przyznał, żeby jeździła, a teraz po prostu chce jej tego zabronić.
    Bez słowa, odwróciła się na pięcie i wraz z Junką poszła w stronę schodów, mając nadzieje, że jej narzeczony zrozumie, co najlepszego robi i po powrocie będzie dobrze.
    Nie wiedziała, jednak że to dopiero początek konfliktu!





Saturday, April 15, 2023

III 21 — RĘKA MALARZA

    Powoli zaczęła do niej docierać świadomość, co przyjęła wręcz, z głośniejszym pomrukiem niezadowolenia tak bardzo nie chciała wstawać! Uniosła lekko głowę, spoglądając za jedno, z okien widząc za nim już dość późny poranek. Zamrugała, czując ramiona swojego ukochanego, który kurczowo obejmował ją podczas snu, słyszała jego dość nierówny oddech gdy śpi przytulony do jej pleców. Odwróciła głowę, patrząc na zegarek na szafce, jęcząc markotnie:
    — Dziesiąta rano! — wręcz wtuliła twarz w puch poduszki, by stłumić jak najbardziej swój głos, by nie obudzić śpiącego przy niej narzeczonego.
    Chętnie by dalej poszła spać, jednak dobiegł ją za drzwi cichy skowyt i drapanie w ciemne drzwi. Wręcz z ogromną niechęcią podniosła się, ostrożnie odsuwając się od Michaela. Wydostała się, tak by tylko go nie obudzić. Gdy wstała, od razu zobaczyła, jak mimowolnie przytula się do jej poduszki. Tak pospała, by dłużej niestety mieli pod opieką dwójkę psiaków, które potrzebowały wyjść i musiała się nimi zająć, a skoro już wstała to, nie zignoruje ich potrzeb. Spokojnym krokiem podeszła do ciemnego skrzydła otwierając je cicho a tam ujrzała Jay’a oraz Junkę, który wpatrywali się w nią wyczekująco.
    — Już wyjdziecie, dajcie mi tylko coś założyć — powiedziała cicho do dwóch psiaków.
    Rozejrzała się po pokoju, by dostrzec na pobliskim fotelu porzuconą z wczoraj koszulę Michaela, którą prędko chwyciła, zakładając, sobie ją na ramiona wyszła, na korytarz, widziała jak ze schodów zbiega dwójka czworonogów.
    — Wypuszczę was na ogród — powiedziała, przechodząc przez salon — Potem wyjdziemy na spacer — mówiąc, to otworzyła przeszkolone drzwi.
    Patrzyła, jak dwójka psiaków wybiega na ogród za domem i przez chwile gania siebie, jednak nie mogła tak dłużej zostać gdy poczuła jak jeden z kociaków ociera się o nagie stopy. Zerknęła w dół, by ujrzeć tam Cindy, która zaczęła głośno miauczeć.
    — Już idę mały głodomorze.
    Wchodząc do kuchni podeszła do kącika dla zwierzaków i wzięła pustę miseczki Cindy i Waltera i podeszła do kranu. Przemyła je i sięgnęła do jednej, z szafek gdzie trzymała dla nich mokrą karmę, gdy zerknęła dostrzegła ze nawet suchą zjedli. Nałożyła mieszanki mięsnej i odłożyła na kocyk, po czym wsypała dwie garście suchych smaczków, by mieli co przegryźć, od razu nasypała karmy dla Junki oraz Jaya by mogli coś zjeść, oraz wymieniła im wodę.
    Przemyła dłonie pod bieżącą wodą, słysząc jak Cindy i Walter ze smakiem się zajadają, a ona sama zapragnęła przygotować dla nich obojga śniadanie po dosyć nieprzespanej nocy, jednak nie zamierzała narzekać wręcz przeciwnie była to bardziej niezapomniana noc, jaką do tej pory przeżyli i co najważniejsze upominek, który podarowała narzeczonemu, zdecydowanie mu się spodobał. Sam przyznał gdy tylko się umyła, że był to jeden z lepszych prezentów, jakie mu podarowała, bo nie dawała mu żadnych podarunków, lecz dała mu to, co najbardziej kocha.
    Samą siebie!
    Od początku wiedziała, co robi, była tego świadoma, takie eksperymentowanie bawienie się w łóżku z czasem dla nich stało się czymś normalnym. Na początku poznawali siebie, to na co mogli sobie pozwolić, teraz również jednak dokładali nieco pikanterii, a ona pragnę dodać nieco więcej zabawek, jednak na razie wolała się ograniczyć do kajdanek. Nie wiedziała, jak Mike zareaguje na odważniejsze rzeczy. Chociaż ona osobiście nie ukrywała, że pragnęła, by innych rzeczy wypróbować i nie chodzi o gadżety erotyczne, jednak musiała zapomnieć o większych ekscesach w łóżkach i porządzić własne żądze z chwilą gdy zgodziła się za niego wyjść. Wiedziała, że łatwo nie będzie, ale nie zamierzała być mu nie wierna. I tak chciała kiedyś spróbować zabawy nie we dwóch, ale trzech jednak gdy w związku liczy się wierność, potrafi ją dochować. Ekscytowało ją to w pewien sposób. Kusiło ją, by dowiedzieć się, do czego jeszcze będzie zdolna się przekonać. Czuła, że nic ją nie ogranicza, była pewną siebie młodą kobietą, której nic nie stało na przeszkodzie. Owszem zmagała się, z demonem własnej przeszłości i tego nie ukrywała, jednak sam fakt ile barier pokonała dzięki temu, że zaczęła nad sobą pracować. Początkowo starała się wyprzeć się tego, że nie potrzebuje specjalistycznej terapii, myślała, jak każda nastolatka w kryzysie, że da sobie radę, że podoła, sprosta wyzwaniom, które rzucał pod jej nogi los, tak jednak nie było, nie dopuszczała się jednak kaleczenia siebie, by dać upust swojemu wewnętrznemu cierpieniu czy w najgorszej sytuacji targnęła się na własne życie, uważała to za skrajną głupotę, bo pomimo że nie chciała dać sobie z początku pomóc z tyłu głowy zawsze siedziało jej takie przekonanie jeśli teraz odejdzie, zdecyduje się na ten ostateczny krok, nie przeżyje pięknych chwil, które mogą się zdarzyć w jej życiu, że zawsze jest, chociaż drobna szansa na zmianę z tą wiarą przeżyła całe piekło w domu dziecka, bo jakiś głosik wciąż jej powtarzał, by się nie dawała i walczyła dalej, bo ma dla kogo i owszem wtedy miała Anthony’ego, który był jej osobistym aniołem stróżem, tak jak ona opiekowała się nim, znaleźli w sobie oparcie, poczucie bezpieczeństwa i zaufanie, którego przez lata nie mogli zbudować z innymi czy po prostu nie chcieli i jej życie zmieniło się z dniem gdy pojawił się Chester i do końca życia będzie mu wdzięczna za to, że pomógł jej zmienić życie, pozwolił jej zacząć wszystko od początku tylko dlatego, że zdecydował się nią zaopiekować. To on jest jej jedyną rodziną, jaką ma, nie uznaje ojca, to co czuje do matki ciężko to określić, z jednej strony ją jest w stanie zrozumieć, z drugiej nadal czuje do niej żal, że o nią nie zawalczyła. Jednak nigdy pomimo trudów, jak bardzo jej życie było, wręcz ruiną nie pomyślała, by zniknąć z tego życia. Walczyła i zaczęła żyć, snuć plany, poznawać siebie!
    Co chyba było najlepsze, kiedyś czuła niepokój na myśl o seksie, teraz było to przyjemnością i zabawą, którą wprost uwielbiała i tak, pomimo że jest świadoma tego, że może zajść w ciąże, pomimo że się zabezpiecza to, jednak niepokój był jej obcy nawet obrzydzenie, które czuła wobec sprawienia rozkoszy własnemu facetowi.
    Clark wywołał u niej wstręt i przed laty walczyła z przekonaniem, że jest to coś wstrętnego, że nigdy nie zdecyduje się na zrobienie czegoś takiego. Wystarczyło popatrzyć na nią, teraz gdy po paru latach pragnęła spróbować chociaż raz, by przekonać się, czy wpojony przez samą siebie strach jest słuszny, czy faktycznie zawsze będzie odczuwać miłości na samą myśl, by sprawić innemu facetowi przyjemność. Co zaskakującego nic takiego się nie wydarzyło, a jej a co chyba ją najbardziej przełamało i sprawiło, że przestała czuć niepokój to świadomość, że Mike’owi to się podobało, a chyba to jest najważniejsze w tym wszystkim. Nie wywierał presji, nie był zbytnio dominujący, dawał jej dosłownie wolną rękę i niech robi, co zechce, otwierając przed nią te horyzonty, zaczęła myśleć o innych doświadczeniach łóżkowych i owszem myślała o tym, zanim powiedziała mu, tak jednak była ciekawa. Tkwiło w niej to poczucie ciekawości, jakby to było nie tylko z jednym mężczyzną w łóżku, a nawet dwoma jednak wiedziała, że Michael się na to absolutnie nie zgodzi, jednak także przez jej umysł przetaczały się myśli co jeśli by dołączyła kobieta. Tak ją intrygowała zabawa z dziewczynami, że nie potrafiła w sobie zdusić pragnienia poznania tych doświadczeń. Zawsze przekonana była, że woli jedynie facetów z czasem zaczęła odkrywać zainteresowanie nie tylko nimi, ale kobietami. Nie dało się ukryć, że czasami na ulicach zatrzymywała dłużej wzrok na bardziej ponętnych kobietach i czuła silne pragnienie poznania tych zalet zabaw, z dziewczynami jednak często była wtedy sama, by nie dawać powodów do zazdrości Mike’owi. Zaczęła się przekonywać, że jest biseksualna, jednak jak na razie nikt jeszcze o tym nie wiedział, ale nie zamierzała tego ukrywać może powie z czasem innym teraz po prostu się cieszyła ze związku z Shinodą.
    Nie wiedziała jednak, że los podaruje jej szansę o której nawet nie śniła.
    Będąc tak bardzo pogrążoną w swoich rozmyślaniach, szykując dla siebie oraz jej narzeczonego śniadanie, nawet nie usłyszała cichych kroków w salonie. Stała ubrana jedynie w koszulę Michaela zajęta krojeniem warzyw, że nie dostrzegła, jak w progu kuchennym pojawia się jej mężczyzna, lecz z taką różnicą, że on nie miał na sobie nic nawet bokserek, widząc ją ubraną, jedynie w jego ubranie na jego ustach pojawił się nieco podstępny uśmieszek, a jego oczy aż zaiskrzyły się z radości.
    Drgnęła nieco wystraszona gdy poczuła znajome dłonie, które objęły ją w talii, niemal w ułamku sekundy odrzuciła rękojeść noża na deskę, by uniknąć skaleczenia, opierając swoje dłonie na krawędzi blatu kuchennego:
    — Michael…! — odezwała się spokojniejszym albo bardzo stanowczym głosem.
    Odwróciła się przez ramię, by popatrzeć na mężczyznę, który wręcz uśmiechnął się do niej, pokazując rząd swoi śnieżnobiałych ząbków, jeszcze bardziej przyciągając ją w nieco zaborczym uścisku:
    — Nie oduczę cię tego prawda? — zapytała, spoglądając na niego wymownie — Przestań mnie straszyć i opanuj tego swojego kumpla, bo mi się zaczyna wbijać w udo! — dodała z niezwykłą wymownością.    
    Rzeczywiście coraz bardziej wyczuwała jego męskość, która wbijały się praktycznie w jej pośladki, co kompletnie ją dekoncentrowało i czy ją to dziwiło, że jej facet znowu jest napalony. Przestało to ją już absolutnie zaskakiwać, zwłaszcza że żyła z nim już prawie trzy lata więc zdawała sobie sprawę, jaki jest nie tylko na gruncie życiowym, ale też tym łóżkowym ale jeśli miała być szczera woli jego skłonności do wiecznej zabawy z nią niż chłopaka, który traktuje ją jak swoją własną, a o każdą pierdołę musiała mieć jego zgodę. Mike daje jej swobodę, jakiej nie miała w pierwszym związku i tak, pomimo że nie raz się na niego irytuje to, go kocha takim, jakim jest.
    — Nie!
    Słyszała stanowczość w jego głosie, gdy poczuła jego ręce na swoich biodrach i gdy odwraca ją pewnie ku sobie. Wręcz stanęła nim twarzą w twarz. Zlustrowała go spojrzeniem swoich bladoniebieskich oczu, jej wzrok mimowolnie zatrzymał się na jego męskości i poderwała głowę, by popatrzeć na niego, lekko ją przekrzywiając.
    — Naprawdę nie potrafiłeś ubrać bielizny? — skomentowała jego nagość.
    — A po co? — spytał, wzruszając ramionami — Jestem u siebie, nikt mnie nie widzi poza tobą — stwierdził.
    — Nie masz, chociaż odrobinę przyzwoitości… albo nie — przerwała nagle, po czym popadała w udawaną zadumę — Chcesz mnie przelecieć albo mam ci zrobić dobrze — mówiła, wręcz nie musząc się nawet domyślać.
    Nie padła od niego żadna odpowiedź, jednak patrzył na nią tymi swoimi ciemnymi oczami, a ona wręcz wiedziała, co chodzi mu po głowie. Nie musiała zbytnio się domyśleć, by wiedzieć. Mike był zbyt przewidywalny zwłaszcza gdy wpraszał się do niej pod prysznic czy ganiał po domu bez ubrań jednak to tylko cześć sytuacji gdy pragnął się z nią zabawić.
    — Mike ty wieczny maniaku seksualny! Co ja z tobą mam, nie wystarczyło ci, że wczoraj miałeś mnie przez całą noc — pytała, kręcąc lekko głową z niedowierzania.
    Nawet nie dostrzegła momentu gdy ten odsunął wszystko, co leżało za nią, pisnęła zaskoczona gdy nagle straciła grunt pod nogami, czuła jego silne dłonie na swoich udach gdy jednym prędkim ruchem poderwał ją z ziemi i posadził ją na blacie, wręcz z namiętnością całując jej usta w tej samej chwili. Mimowolnie ujęła jego twarz w dłonie, odwzajemniając jego pocałunek, nawet nie protestowała gdy poczuła jego palce na swojej kobiecości, jak przesuwa je wzdłuż niej, mrucząc, wręcz do pocałunku, jego wzrok kurczowo uciekał na dół i wiedziała co chodzi mu po głowie gdy koniuszkami palców pieścił jej łechtaczkę. Mimowolnie zadrżała z podniecenia i ekscytacji, mogła mu się stawiać za każdym razem, jednak nie mogła mu odmłodzić tego, że nie potrafił zadbać o nią. Słyszała swój nieco głośny oddech gdy odsunął się od jej ust, schodząc swoimi pocałunkami na jej brodę, skutecznie rozpraszając jej uwagę, zaszedł pocałunkami po jej karku, by powieść je za uszko, przygryzł jego płachetek w chwili gdy wsunął wewnątrz niej jednego ze swoich już nieco wilgotnych palców, wręcz kurczowo chciała ścisnąć nogi, jednak poczuła opór gdy jej narzeczony przyłożył wolną dłoń do jednego jej kolana, wręcz uniemożliwiając jej ruch, wręcz z bezczelnością wsunął drugi palce. Jęknęła nieco głośniej, czując, jak porusza nimi, wewnątrz niej, jego drobne pocałunki jednak skutecznie rozpraszały jej uwagę, nie była w stanie się skupić na tym co robią jego palce i usta w tej samej chwili. Skłamałaby gdyby powiedziała ze nie było jej dobrze wręcz pragnęła więcej, chłód, który poczuła w jednej chwili, sprawił, że dygnęła, jednak w tej samym momencie zorientowała się, że Mike rozpiął te pojedyncze guziczki jej koszuli drugą ręką i wręcz szarpnął w tył, chcąc się jej wyzbyć jej ciała. Odchyliła ramiona, a materiał upadł na blat kuchenny, co doskonale go zadowoliło, widziała to w jego oczach.
    Objął ją ponownie ramieniem, tylko po to by pewnym ruchem, przysunąć ją bliżej krawędzi blatu a ona mogła jedynie patrzeć, jak wręcz kuca przed jego usta zeszły zacznie niżej w jego wręcz ulubione miejsce. Widziała go między swoimi nogami, gdy z lubieżnością oblizał swoje usta gdy wpatrywał się w jej kobiecość, nawet nie wysunął swoich palców, nadal się nimi bawił, lecz by dodać większej pikanterii i by mogła doznać, więcej wrażeń dołożył kolejnego, z trudem hamowała kolejny nieco głośniejszy pomruk zadowoleni, który cisnął się na jej usta. Nie mogła nic poradzić na to, że on tak na nią działa, nawet nie była zdziwiona gdy poczuła jego zwinny język między jej wargami sromowymi.
    — Mike… ja cię… — nie mogła jednak ubrać dalszych zdania w słowa gdy czuła jak jego kusząca i niezwykle zmysłowa zabawa sprawia, że coraz bardziej odczuwała ekstazę, jednak on zdawał się nawet nie zwrócić uwagi na jej słowa, gdy był zbyt pochłonięty w rozkoszowaniu się jej słodyczą, za bardzo pragnął sprawić jej rozkosz. Jednak również i oni wiedzieli jaką przyjemność mu to sprawia i nie miała serca mu tego odmówić, bo wręcz na tym sama korzysta. Czas zdawał się teraz być zbędny. Jednak czuła wręcz po sobie jak była o krok, by poczuć upragnione spełnienie, lecz Mike miał wobec niej inne plany gdy wręcz oderwał się od niej, wysuwając z niej swoje palce.
    Popatrzyła na niego oburzona, gdy czuła silną potrzebę poczucia tej upragnionej błogości, jednak ten tak bezczelnie to przerwał.
    — Mike co ty wyprawiasz, jak zaczął…
    Nie dał jej skończyć, wręcz przysunął jej palec do ust, lecz po chwili usłyszała, jak mówi nieco zachrypniętym, ale niezwykle seksownym głosem:
    — Jazda na kanapę!
    — Ale…
    — Nie zamierzam się powtarzać kochanie...
    Zerknęła na niego po raz ostatni gdy on wręcz popatrzył na nią ponaglająco i teraz pomimo szczerych chęci nie wiedziała, o co może mu chodzić. Zsunęła się z blatu, z chwilą gdy ujrzała, jak przesuwa swoim językiem po swoich palcach i nie mógł ukryć tego wręcz zadowalającego uśmiechu. Gdy tylko obok niego przeszła poczuła, jak daje jej dość mocnego klapsa, jeszcze bardziej ją poganiając.
    Podeszła jednak do kanapy, zanim jednak mogła cokolwiek zrobić ujrzała go przed sobą i usiadł jako pierwszy, jego wzrok pomimo tej stanowczości ujrzała w nich iskierki pełne pożądania i namiętności. Jeśli miała być szczera, uwielbiała w nim to, jak potrafił być stanowczy i wręcz dominujący.
    Parę sekund potem wystarczyło, by znalazła się na jego kolanach wręcz przewietrzona w pół. Odwróciła głowę niemal w tej samej chwili gdy ponownie poczuła, jak jej pośladek zapiekł, ponownie podrywając wzrok do góry:
    — Za co? — spytała, mimochodem patrząc na niego z udawanym oburzeniem.
    — Za kradzież — dodał i ponownie dał jej klapsa — Mam złodziejkę w domu!
    — Chyba sobie żartujesz… — jednak zacisnęła mocniej zęby, by nie jęknął, po czym kontynuowała — To tylko koszula chodzę w twoich ubraniach ciągle — dodała z udawanym przejęciem.
    — Chcesz się odpłacić? — spytał, unosząc sugestywnie brwi.
    — Chętnie — odparła wyzywająco.
    I nie czekając na nic więcej, podniosła się na dłoniach, lecz uklękła na kanapie tuż obok niego. Bo doskonale wiedziała, jak może mu się odpłacić, zbyt dobrze znała jego stawki, by się pomylić, zwłaszcza gdy wiedziała, jak jego męskość znacznie się uniosła przez ten czas, a ona nie wiele potrzebowałaby zachęcić ją do zabawy. Uchwyciła jego członka u nasady wręcz w tej samej chwili, przesuwając językiem, z początku jedynie u krawędzi nie chciała, by od razu poczuł, jak zabawia się w nim w całości, skoro on potrafił na tyle dziś, wyzywający to ona też się trochę pobawi. Uwielbiała go drażnić, a to najlepsze co mogła zrobić, wręcz słyszała jego zirytowane jęki, bo wiedziała, że chce czegoś więcej, a dostaje tak nie wiele. Mimowolnie uśmiechnęła się, a kącik jej ust drgnął ku górze. Skoro chce się bawić na swoich zasadach, to mu taką zabawę zagwarantuje i wręcz z lubieżnością uchwyciła jego męskość, w całości do swoich ust co spotkało się wręcz z jego natychmiastową reakcję, słyszała jak jęknął głośniej gdy trzymała go przed nieco dłuższą chwilę pieszcząc między czasie jego członka językiem. Po chwili wysunęła go ze swoich ust, patrząc na niego wymownie:
    — Sam tego chciałeś — powiedziała dosyć wyzywająco, gdy ponownie pochyliła się i przesunęła swoim językiem wzdłuż jego męskości, jednak jej było mało i wręcz ponownie chwyciła go w usta, niemal w tej samej chwili bawiąc się palcami jego moszną, odsunął się po dłuższej chwili. Czego wręcz się nie spodziewał to gdy poczuł jej usta na swojej mosznie? Ta dziewczyna każdego cholernego dnia go zaskakiwała coraz bardziej, jednak nie zamierzał ukryć, że mu się to nie podobało.
    Bawili się tak przez kolejne minut nawet nie zwracali uwagę jak czas umyka. W końcu oderwali się od siebie, lecz tylko po to, by pójść do łazienki, wziąć prysznic, bo niestety Jay i Junka zaczęli domagać się od nich wyjścia. Wygoniła wręcz Mike na spacer z psiakami, a sama ubrała się jakiś strój kąpielowy oraz obcisłe spodenki jeansowe i wróciła do salonu, gdzie w miarę posprzątała, co potem zrobiła również w kuchni. Wręcz na szybko zrobiła sobie coś do jedzenia i przygotowała wręcz południową kawę.
    Siedząc w salonie, dobiegł ją dźwięk otwierających się drzwi i krzyki od wejścia po chwili Michael pojawił się na progu drzwi salonu, a ją dobiegły jego słowa:
    — A swoim kotku pomyślałam — spytał wręcz, z dziecięcą naiwnością widząc, jak popija mrożoną kawę.
    — Czeka na ciebie w kuchni jak i szybkie późne śniadania — powiedziała, z uśmiechem odrywając na moment wzrok od książki, którą czytała.
    Dobiegły ją jego słowa podziękowania, a po chwili zniknął w kuchni w poszukiwaniu jedzenia oraz napoju bogów, o których marzył, odkąd wyszedł. Upijając łyk brązowej substancji, jego myśli zajmowało wciąż widok, jego nagiej Julii a po jego umyśle zaczęła krążyć pewna myśl, wręcz stanął na progu salonu, gdzie ujrzał swoją narzeczoną zaczytaną w jakiś tom powieści.
    — Kochanie… — od razu zwróciła na niego swoją uwagę.
    Popatrzyła na niego, z pytającą miną a on podszedł bliżej, wręcz usiadł tuż obok niej
    — Mike kochaliśmy się przed godziną, nie będziemy znowu się bawili! — uprzedziła, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
    Roześmiał się w głos, tu musiał się, z nią zgodzić jednak jemu wcale nie chodziło o wspólną zabawę z ukochaną owszem nieco w tym zbliżonym kręgu. Mimowolnie jego spojrzenie wciąż uciekało do jej piersi skrytych pod jedną z części stroju kąpielowego. Owszem myślał o tym od jakiegoś czasu, jednak nie miał do tej pory odwagi jej zabawy, jednak w końcu przyszła ta chwila, by w końcu się przełamać i spytać:
    — Mam dla ciebie skarbie propozycje…
    Widział, jak młoda kobieta spogląda na niego, z zaintrygowaniem i zaciekawieniem zapewne zastanawiając się, co mogło mu przyjść do głowy. Odłożyła na bok tom książki, jaki czytała, by skupić na nim całą swoją uwagę:
    — Tak
    — Czy będziesz moją modelką?
    Patrzył, jak lekko marszczy brwi w zdumieniu, co było niezwykle rozkoszne, jednak dobiegło ją jej pytanie:
    — W jakim sensie?
    — Chciałbym cię namalować — wysunął swoją propozycję.
    Widział, niesmak w jej oczach jakby spodziewała się, że zapyta ją o coś poważniejszego, wręcz chwyciła powieść, którą czytała i otworzyła na stronie, gdzie skończyła mimowolnie odpowiadać.
    — Masz pełno moich zdjęć kotek — odparła nieco lekceważąco — Po co ci moje malunek.
    — Ale ja nie dokończyłem swojej propozycji, owszem chce cię namalować, ale… nago.
    Książka niemal w tej samej chwili wypadła z jej rąk gdy popatrzył na niego kompletnie zdumiona i oszołomiona, zupełnie nie spodziewając się takiej propozycji, wręcz tego po nim w ogóle się nie spodziewała, bo do niego to zwyczajnie nie było podobne.
    — Mike… ale co to za…
    — Wiem, że zaskoczyłem, ale chce mieć twój portret, nagiej ciebie — upierał się nadal — Obiecuje on, nigdy nie zostanie nikomu, pokazany schowam go w sejfie dla lepszego bezpieczeństwa, zależy mi na tym, by mieć twój nagi wizerunek i nie w postaci zdjęć.
    — Czekaj… — zaczęła powoli.
    Zsunęła stopy z kanapy, by usiąść obok niego i z podejrzliwością popatrzeć na niego, nie mogła się oprzeć wrażeniu, że czym się zainspirował a konkretnie jakim filmem:
    — Dobra chcesz mieć porter mnie jak Jack, Kate? — spytała, z rozbawieniem nawiązując do słynnego filmu katastroficznego, jednak ona by powiedziała, że to zwyczajny romans w cieniu największej katastrofy, która miała miejsce przed prawie sto laty.
    Historia, która została wyreżyserowana na potrzeby filmu, która się dzieje jedynie w tej adopcji, a z rzeczywistością ma nie wiele wspólnego. Popadała jednak w zadumę, zastanawiając się nad jego propozycją. Mogła dumać nad wieloma wątpliwościami, których tak naprawdę nie miała o dziwo. Nie miała żadnych uprzedzeń, pomimo że się kochali, to czuła, że bardziej chce ten malunek potraktować w formie artyzmu i czemu by nie mogła się na to zgodzić?
    — To przez ciebie obejrzałem ten film — skomentował nieco zgryźliwe, po dłuższej ciszy co ją naprawdę rozbawiło.
    — Dobra — stwierdziła — Zgadzam się — dodała.
    Widziała jak jego oczy wręcz zaświeciły się z radości a uśmiech na jego ustach znacznie się powiększył gdy usłyszał to co najbardziej wyczekiwał. Bał się, że mu odmówi, jednak wizja jej malunku tak bardzo utkwiła w jego głowie, że nie mógł sobie darować, by jej, nie namalować i nie tylko, dlatego że ma ogromną słabość do jej nagiego ciała, a zwyczajnie pragnął mieć jej porter to co, że kompletnie bez ubrań. Teraz dla niego było istotne to, że ona się zgodziła.
    Poderwał się z kanapy i wyciągnął do niej dłoń, za którą szybko złapała bez żadnych sprzeciwów.
    — Wiesz, co ja się boję, co ty jeszcze wymyślisz kotek — skomentowała — Nie dziwie się, że fani, nazywając cię człowiek zagadka — mówiła gdy wspinali się po stopniach wiodących do góry.
    Wchodząc do pracowni, niemal w wejściu poczuła jego dłoń na swoim kręgosłupie, jak rozwiązał sznureczki jej biustonosza i tylko wiązanie u góry trzymało zwisający materiał. Skradł jej drobny pocałunek, po czym powiedział:
    — Rozbieraj się.
    On sam odszedł, szukając w szufladzie swojego szkicownika i zestawu ołówków, co jej pozostało jak zdjąć z siebie zbędny materiał i znowu jak przed dosłownie prawie dwoma godzinami stała nago, już nawet ją to nie zaskakiwało, gdy rozsiadła się wygodnie na małej kanapie stojącej w kącie. Mike po chwili podszedł i po krótkiej chwili gdzie wręcz prosił ją, by idealnie się ułożyła, sam wziął krzesło i usiadł naprzeciwko i kurde tak bardzo odczuwała ten klimat sceny ze słynnego filmu, tylko że w tym przypadku ona grała tą przysłowiową Kate, jaka to ironia, że zgodziła się na coś takiego. Nie mając świadomości, że w przyszłości mocno pożałuje dzisiejszej decyzji.
    Po paru godzinach pracy nad obrazkiem w końcu mogła wstać i ku jej uldze przeprostować już zdrętwiałe kości. Jęknęła z chwilą gdy stanęła, przeciągając się:
    — Współczuje każdej osobie, która musiała siedzieć w niewygodnej pozycji przez parę godzin — stwierdziła, po czym sięgnęła po spodenki i nasunęła je na siebie.
    Jej uwaga jedynie spotkała się z rozbawianiem ukochanego, który usiadł przy biurku, wiążąc biustonosz podeszła do niego i stanęła obok. Popatrzyła, jak na odwrocie malunku pisze datę. Dwunasty lutego dwa tysiące dwunastego, po czym chwycił teczkę, do której odłożył rysunek:
    — Twoja kolej skarbie — odwrócił się do niej, wyciągając do niej ciemną tekturę, wyjęła mu ją z ręki, po czym skradła mu całusa.
    Wręcz wspólnie poszli do biura, gdzie stanęli przy szafce, gdzie skrywał się mały sejf. Otworzyła ją, po czym wbiła kod do metalowych drzwi. Po chwili usłyszała skrzypienie otwierających się wrót, a po chwili wsunęła między ścianki malunek.
    Nie widziała, że za parę lat co czeka ją oraz ten rysunek.