Saturday, February 18, 2023

III 13 — ZABIORĘ CIĘ Z DALA OD GWARU MIASTA

    — Na dziś kończymy — oznajmił dość donośnym głosem Owen wśród ryku maszyn, gdy grupka motocyklistów stanęła w niewielkiej odległości od siebie — Napisze na grupie, kiedy zobaczymy się ponownie.
    Wsunęła ponownie kask na swoje upięte włosy, który przed momentem zdjęcia jednak siedziała wciąż na odpalonym ścigaczu, czekając na kolejne instrukcje. Był to ich pierwszy trening od praktycznie dwóch tygodni. Nieświadomie zrobili sobie małą przerwę i wcale nie było to celowe po prostu nikt, z nich nie miał zbyt dużo czasu, mieli zbyt wiele prywatnych spraw, jednak w końcu zgadali się na czacie i umówili na małe ćwiczenia, za którymi tęsknili. Wręcz jak zobaczyła, że mają zebrać się na swoim miejscu, gdzie trenują, niemal wyrwała, z domu jak poparzona ubierając się w pośpiechu, zgarniając kluczyki do motoru i jadąc na tor, zostawiając zwierzaki pod opieką ukochanego, który gdy tylko zobaczył ją nagłą reakcję na wiadomość, skomentował to śmiechem i stwierdzeniem, że wzywa ją druga miłość. Owszem jej pasją były wyścigi, prędkość, szybkie maszyny. Uwielbiała czuć pod zębami te ziarenka piasku, wiatr we włosach i zapach benzyny i samo odczucie satysfakcji i szczęścia, gdy mogła wziąć na swoje ukochane kawasaki i popędzić w nieznane.
    Kochała czuć adrenalinę i samą chęć do równej rywalizacji ciągnęła ją na tor. Nie byli profesjonalistami a tylko grupką znajomych kochających się ścigać i to ich łączyło, chociaż ich grupa zmieniła się po odejściu Tobiasa, który coraz bardziej pokazywał, jakim był gburem i ignorantem i egoistą części składu która z nim jeździła dłużej, poczuła niesmak, jednak złamał zasady, które panowały w ich małej grupie a tego ani Owen, ani Derek nie zamierzali tolerować. Pomimo że nie uważali się za liderów i wcale grupie to nie przeszkadzało wręcz, cenili ich za to, że dzięki nim mogli dobrze się bawić a wśród nich była równa rywalizacja i pasja do dwukołowców, równocześnie dwojga młodych mężczyzn stworzyła ekipę, która jest obecnie. Mimo że ją wciągnął do grupy Dragon, on sam wraz z bratem został wciągnięty przez Dereka. Sami już jeździli ze sobą od prawie dwóch lat i ich grupa trzymała się niezwykle blisko ze sobą i mieli silną wieś, co było widać nie jednokrotnie na zawodach, każdy potrafił stanąć za drugą osobą, z grupy nikt się nie wyłamał i czuli wzajemną sympatię do siebie. Mieli wszystko, czego potrzebowali, by stworzyć ekipę przyjaciół dzielącą tę samą pasję.
    Widziała przed sobą motor Eleny, gdy wyprostowała maszynę, a po chwili słyszała odgłos silnika jej ścigacza, gdy jechała do bram toru. Ona sama ruszyła w drogę w pełni szczęśliwa, że w końcu mogła ponownie pobawić się na torze wśród znajomych i chociaż był to ich pierwszy trening po przerwie, na razie nie mieli w planach bardziej intensywnych ćwiczeń. Nie brali udział w żadnych konkursach, czy zawodach więc nie musieli się przygotować. Jednak musiała przyznać, że trochę za nimi tęskniła ostatnie wyścigi, w jakich brała udział były przed pięcioma miesiącami i brakowało jej samego okresu przygotowań tego, jak praktycznie co dzień była na torze i ćwiczyła z grupą. Wyjechała na opustoszałą ulicę, panował już dawno zmrok, jednak zegary wskazywały dopiero szóstą po południu taki urok krótkich zimowych dni. Jadąc ulicami docierając już do bardziej zatłoczonej ulicy, na której przystanęła w jednym, z wielu korków przed światłami.
    Dotarła pod dom ukochanego praktycznie czterdzieści minut później, wjechała na podjazd i co ją zaskoczyło, gdy tylko zatrzymała maszynę to fakt, że, przed wejściem paliło się światło. Gdy tylko mogła się przyjrzeć, ujrzała, przed wejściem dwojga ludzi jednak po ich sylwetkach miała wrażenie, że już ich widziała, jednak nie mogła sobie przypomnieć gdzie. Gasząc silnik i wyjmując kluczyki ze stacyjki zsiadła ze skórzanego siedziska i włączyła alarm na pilocie i zdejmując kask, z głowy podążyła w stronę wejścia i dopiero gdy podeszła mogła dostrzec, że było to, to samo małżeństwo, które widziała przed paroma dniami.
    Przedstawili się wtedy jako rodzice Mike’a, jednak wciąż nie wiedziała, czy rzeczywiście to prawda a ukochanego nie zamierzała pytać, bo nie dało się nie zauważyć, że ostatnie spotkanie sprawiło, że stał się bardziej spięty i podenerwowany. Nie była wścibska i nie dopytywała, jednak ją niepokoiło zachowanie i ta nerwowość u partnera. Nie chciała go bardziej denerwować, a co najważniejsze zwyczajnie nie chciała się wtrącać w nie swoje sprawy.
    — Mówiłem wam, że macie odejść, nie mamy o czym rozmawiać… — słyszała wzburzony głos ukochanego, gdy podeszła.
    Przystanęła z boku i spojrzała na niego strapiona i zaniepokojona, by potem zerknąć na parę stojącą przed wejściem.
    — Przepraszam, nie będę przeszkadzać.
    Chciała dyskretnie przejść obok, jednak poczuła niespodziewanie znajome ramie, które otuliło ją w pasie, zatrzymując ją w pół kroku. Poderwała spojrzenie, by dostrzec oczy swojego ukochanego, który niemal patrzył wyzywająco na dwoje ludzi przed sobą.
    — Ci państwo i tak sobie idą — powiedział z naciskiem na ostatnie słowa.
    — Ale synku… — słyszała niemal płacz w głosie kobiety.
    — Won! — niemal krzyknął na nich.
    Zaskoczyło ją to, nigdy praktycznie nie słyszała jak Shinoda podnosi głos. Był bardziej facetem, który wolał rozmawiać, a nie wrzeszczeć. Dla niego najlepszym rozwiązaniem na rozstrzygnięcie konfliktu była rozmowa, a nie krzyk. Odkąd go znała po raz pierwszy, widziała go tak nerwowego i niepokojonego, oczywiście pomijając wspomnienia o byłej żonie na samą myśl, której drżał z niepokoju i przerażenia. Wspomnienia byłego związku nie były dla niego łatwe tak jak dla niej, jednak postanowili wspólnie nie poruszać tematów ani Clarka, ani Taylor tylko cieszyć się sobą, pomimo że stanowiło realne zagrożenie, że, jej były ponownie wyjdzie z dziupli i da o sobie znać i to w dość brutalny i nieoczekiwany sposób.
    Kątem oka widziała, jak para patrzy po raz ostatni na Michaela, po czym bez słowa odeszli. Z chwilą, gdy zniknęli mu, z oczu poczuła, jak jego mieście rozluźniają się, a on odetchnął niemal z ulgą, widząc jak dwoje osób, które najbardziej potrzebował w ważnych dla niego, chwilach odchodzą, by przez parę lat milczeć, by potem wrócić po kilku latach, pragnąć, odnowić kontakt było to niedorzeczne i irracjonalne. Nie był w stanie wybaczyć im tego, jak go porzucili przed laty.
    Nie chciał ich wiedzieć!
    Zawiedli go.
    Zawiedli jego jako ich syna!
    — Kotek.
    Niemal w tej samej chwili popatrzył na ukochaną, która patrzyła na niego zmartwiona, mimowolnie uśmiechnął się na jej widok, ujął między swoje palce delikatnie jej podbródek i zwrócił ku sobie, z namiętnością całując jej malinowe usta. Z trudem niemal mógł się oderwać od jej zmysłowych warg i tego, jak pociągająco w tej chwili wyglądała.
    Nie potrafił nic poradzić na to, że miał ogromną słabość do niej ubranej w czerń i skórę. Jego zmysły szalały, ograbiało go pragnienie, które z trudem mógł zwalczyć i nawet nie próbował tego powstrzymywać. Trzymanie dłoni przy sobie zwyczajnie było nie możliwe, gdy widział ją w tak seksownym stroju. Niemal zlustrował ją spojrzeniem swoich ciemnych oczu. Obcisłe skórzane spodnie idealnie podkreślały jej długie zgrabne nogi, jednak jego uwagę bardziej przyciągnęły jej opięte w skórę pośladki, aż kusiło go, by dać jej klapsa, jednak nie mógł tego zrobić, będąc na dworze, jednak jego uwagę przyciągnęła bluzeczka również ze skórzanego materiału skryta pod jedną z jej ulubionych czarnych kurtek. Top odsłaniał jej płaski zgrabny brzuch, odznaczająca się ciemna chatka idealnie uwydatniała, jej dorodne pieści. Stylizacje kończyły skórzane rękawice bez palców i kozaki na koturnie jej typowy strój, gdy wsiadała na swojego ścigacza i idealne komplet do jej rozebranie.
    — A ten znowu napalony — usłyszał jej komentarz, gdy weszła do domu.
    — Przecież wiesz…
    — Tak, tak — odkrzyknęła, praktycznie będąc już w salonie — Wiecznie napalony maniak — dodała.
    Niemal pośpieszył za nią i wtedy ją dostrzegł, gdy usiadła wygodnie na ciemnej kanapie, nawet nie zdejmując nic z siebie, jednak wtedy jej uwagę przykuł druki leżące na stoliku. Pochyliło się ku nim, chwytając w swoje dłonie i wtedy zobaczyła bardziej. Były to bilety lotnicze zarezerwowane na dwudziestego grudnia do Szwajcarki a konkretnie do Zermatt. Zmarszczyła brwi, patrząc na dwa zadrukowane kartki, by po chwili uniosła dłonie, z nimi ku górze patrząc na chłopaka:
    — Możesz mi to wyjaśnić? Wyjeżdżamy na święta? — spytała, widząc ich nazwiska na karcie pokładowej.
    — Tak — odparł, stając przed stolikiem — Postanowiłem zabrać się na małą wycieczkę do gór. Pamiętasz jak mówiłem ci w Big Sur, że odziedziczyłem trzy domy po ciotce i spory majątek. Jeden jest w Ameryce, drugi w Szwajcarii a trzeci jest w Hiszpanii. Jedziemy w Alpy.
    — Nawet mnie nie zapytałeś o zdanie — zaśmiała się, wchodząc mu w słowo.
    — I tak byśmy siedzieli w Stanach, a tak pojedziemy i zobaczysz, jak wyglądają te „białe święta”
    — Kusisz…
    Zapatrzył się w jej piękne wręcz ujmujące bladoniebieskie spojrzenie, które iskrzyły w świetle palącego się światła, widział cień uśmiechu pokrywającą jej śliczne i wręcz kuszące usta, patrzył na nią gdy popatrzyła na jego odpalonego laptopa na stoliku, a do jego umysłu powróciło wspomnienie zeszłego wieczoru, spotkania z przyjacielem w jednym z pobliskich barów.
    — Widzę, że chociaż na moment oderwałeś się od Julii — skomentował siedzący przy jednym ze stolików mężczyzna z burzą loków na głowie.
    Zdjął ze swoich ramion kurtkę, siadając naprzeciwko gitarzysty, który sączył nie dawno zamówione piwo.
    — Żarty się ciebie trzymają Brad. Czy może porozmawiamy o tobie i Anais? — mruknął sugestywnie, spoglądają z lekko przymrużonymi powiekami na siedzącego przed nim kolegę z kapeli — Chciałabym cię widzieć ostatnio bez niej — skomentował.
    Lekki przytyki ze swojej strony były już dla nich czymś naprawdę tak zwyczajnym, jak zwyczajne dogryzania sobie w studiu. Szanowali się, lubili i traktowali jak naprawdę bliskich przyjaciół. W sumie znał Delsona od praktycznie końca liceum, byli ze sobą na dobre i na złe nawet w najgorszym dla niego czasie, nie opuścił go, tym bardziej reszta chłopaków z zespołu nie odpuścili sobie. Walczyli o niego do końca, pragnąc wyciągnąć go z bagna, które wpadł i teraz z perspektywy czasu był im wdzięczny za troskę i za poświecenie jakiego się podęli. Mogli zwyczajnie odpuścić, a mimo to żaden z nich go nie zostawił. Nawet Chester, który również w tamtym okresie czasu zmagał się ze swoimi problemami. Sam musiał pożegnać matkę, która zmarła na przewlekłą chorobę w tym samym czasie dowiedział się, że ma kolejną siostrę, dla niego życie również nie szczędziła trosk, a mimo to nie zostawił go i był przy nim i chyba on wraz z Bradem najbardziej mu pomagali. Mógł tylko dziękować za tak wspaniałych przyjaciół, jakich miał, łączyła ich nie tylko pasja, wspólna praca, ale przyjaźń. Dogadywali się na gruncie, jak i zawodowym tak i prywatnym jednak oba aspekty życia potrafili oddzielić grubą kreską. Poza studiem byli zwyczajnymi facetami, mieli swoje życie większość, z nich miała partnerki, z którymi budowali relacje, w ostatnim czasie nawet Robowi zaczął spotykać się, z jakąś kobietą jednak za wiele jeszcze nie wiedzieli. Można powiedzieć, że każdemu z nich życie się układało. A gdy wchodzili do studia czy sceny wtedy byli dla swoich fanów, dla tych, dzięki którym są w tym miejscu, kochali tworzyć muzykę patrzeć na tysiące fanów bawiących się pod sceną, którzy wraz z nimi śpiewali ich piosenki. Nie było lepszej nagrody po ciężkiej pracy w czterech ścianach jak wyjść na deski estrady i zobaczyć tysiące swoich fanów z wielu krajów, którzy witali ich gorącym aplauzem, wykrzykując nazwę ich zespołu, by bawili się wraz z nimi przez kolejną godzinę. Nie było lepszej satysfakcji niż ta, którą widzieli pod sceną w energii i szaleństwie swoich wiernych słuchaczy.
    — Dobra to gdzie tym razem ci wyfrunęła, wyścigi, impreza czy trening? — głos przyjaciela sprowadził go na ziemie.
    Popatrzył na niego z roztargnieniem, po czym lekko potrząsną głową, gdy kelner podszedł do ich stolika, pytając o zamówienie. Prosząc o duże piwo zwrócił się do kumpla
    — Wybyła z kumpelami na miasto, znowu obrabiać galerie.
    Dwoje mężczyzn wybuchnęło cichym śmiechem.
    — A tak narzeka na Selene na jej maratony zakupowe, a sama z nimi poszła.
    — Nie miała wyboru, poza tym wcale się nie dziwie nie widziały się parę miesięcy i chcą nadrobić ten czas. Męcząca jest dla nich rozłąka, jednak Julia wspominała, że jak dziewczęta skończą studia, wracają do kraju — mruknął, wspominając jedną z rozmów z ukochaną.
    — I tak to jeszcze dwa lata nie wspominając o twojej Julii, ta jeszcze ma trzy lata przed sobą.
    Przy ich stoliku w tej samej chwili pojawił się kelner, który wręczył mu kufel ze zmrożonym piwem. Upił łyk trunku, po czym ponownie zwrócił się do przyjaciela:
    — To była jej decyzja, że zaczęła później i tak nie można powiedzieć, że nie próżnowała i siedziała. Przynajmniej widzę, że kierunek, który wybrała ją, cieszy i podjęła właściwie decyzje.
    — Ale popatrzy przyjacielu — odezwał się gitarzysta — Jaką drastyczną zmianę przeszła przez te lata. Praktycznie z wycofanej i zamkniętej nastolatki stała się wręcz damską wersją Chestera.
    Ponownie śmiech wypełnił ich stolik.
    — Ale nieco wredniejszą — dodał Brad, ocierając kciukiem łezki w swoich oczach.
    — Jako jej chłopak powinnam się nie zgodzić, jednak jako przyjaciel niestety muszę się zgodzić. Czasami mam wrażenie, że Chester przy niej to łagodny jak baranek.
    — Ale i tak ją kochasz.
    Skinął lekko głową, zgadzając się z tym. Julia miała swoje wady, jednak pokochał ją za to, jaką była nieco wyhamowaną dziewczynę, która z czasem rozwinęła przysłowiowe skrzydła i zaczęła się otwierać nie tylko na ludzi a świat. Gdyby po przyjeździe do Los Angeles wspomniano, jej jak bardzo się zmieni, zapewne by w to zupełnie nie uwierzyła. Jednak wpływ nowego miejsca, akceptacji ze strony brata, który wręcz wziął ją pod własny dach i zapewnił bezpieczeństwo i podarował miłość i przede wszystkim spokój sprawiło, że mogła zapomnieć o swoim życiu w bidulu. Potem sama zdecydowała się pójść na terapie, które znacznie pomogła jej uporać się z tym, co ją niepokoiło, trafiło, czy demonami własnej przeszłości i chociaż jeden wciąż jest na wolności, żyjąc w ukryciu, to zaczęła cieszyć się życiem. Teraz pojawia się na terapii raz na dwa tygodnie i są to krótkie spotkania, pomimo że już tak bardzo jej nie potrzebuje, jak wspomina woli być pod kontrolą niż zaprzepaścić ostatnie lata walki z samą sobą. Sam fakt, że zyskała tak wielu znajomych, którzy ją polubili za jej dość spontaniczną i nieco wybuchową osobowość za sam fakt, że potrafiła być szczera nie raz do bólu, ale potrafiła również być osobą, która nie wtrącała się w nie swoje tematy, ludzie zaczęli ją uwielbiać. Przyciągała do siebie coraz więcej osób. Nikogo nie grała, gdy musiała powiedzieć komuś brutalną prawdę to robiła pierwszym lepszym przykładem był Adrien kiedyś wręcz go nienawidziła, bo sam chłopak bardzo ją nagabywał i był napastliwy, jednak zmienił się nie tylko względem jego ukochanej, ale innych dziewcząt teraz był spokojnym młodym mężczyzną oraz przyszłym prawnikiem. Julia wybaczyła mu szkolne zagrywki po szczerej i bardzo głębokiej rozmowie gdzie przyznał się jej oraz osobą, które skrzywdził, co go zmieniło i potrzebował pomocy, by wyjść na prostą, teraz mógł śmiało powiedzieć, że Julia była jego naprawdę bliską przyjaciółką, z jego bratem jeździ w tej samej ekipie motocyklistów, a ich rodzice wręcz pragną zaadoptować Julie szczególności matka tych młodych mężczyzn. Naprawdę wiele się zmieniło przez ostatnie lata i między nim a nią również. Praktycznie żyli już ze sobą, Julia już praktycznie z nim mieszkała, kochali się do szaleństwa, mimo że oboje mieli nie raz nawał pracy, nigdy o sobie wzajemnie nie zapominali dbali o siebie i swój związek. Stworzyli już małą rodzinkę ze swoimi domowymi pupilami, które były dla nich wszystkim. Czego brakowało do pełni szczęścia?
    No właśnie.
    Jednej rzeczy.
    Od dłużej chwili bawił się małym pudełeczkiem w swojej dłoni, otulone granatowym materiałem. Dopiero wtedy Bradowi rzuciła się w oczy, gdy dostrzegł wstążeczkę z nazwą sklepu jubilerskiego.
    — Czy to…? — zaczął.
    Jednak on sam posunął po stole pudełko ruchem dłoni, zachęcając go, by otworzył. Gdy tylko gitarzysta otworzył wieczko, ujrzał pośrodku piękny pierścionek, na środku znajdował się bladoniebieski diadem otulony maleńkimi szafirami. Pierścionek był prosty, ale niezwykle piękny, który pasował, by tylko jednej dziewczynie.
    — Myślisz, że się jej spodoba? — podniósł wzrok z chwilą, gdy usłyszał pytanie przyjaciela.
    — Chcesz się jej oświadczyć? Przemyślałeś to dobrze? — spytał.
    Naprawdę nie życzył im obojgu źle, bo widział, że wzajemnie się kochają, jednak Julia wiele razy nawet przy nich podkreślała, że, nie chce się jeszcze zaręczać, a on sam się zwyczajnie zaniepokoił. Dobrze pamięta, jak zakończyło się jego poprzednie małżeństwo i skrajną głupotą było dla niego myśleć, że Julia zachowa się jak Taylor, gdy sama był po przejściach, po trudnym związku nie chciał, by przyjaciel podejmował tę decyzję pod wpływem nagłych emocji i dobrze to przemyślał.
    — Brad, kocham Julie do szaleństwa, nie wyobrażam sobie życia, wiem, że moje poprzednie małżeństwo okazało się totalnym fiaskiem, ale mi zależy zwyczajnie mi, na niej zależy. Nie chce brać ślubu teraz, nagle poczekam te parę lat, aż Julia ukończy studia, jednak nie chce być już jej chłopakiem, tylko narzeczonym.
    — Mike brachu, wiesz, że chce dla ciebie i Julii jak najlepiej, bo widać, że się kochacie jednak czy naprawdę dobrze to przemyłeś, czy wziąłeś również pod uwagę, że może wam się nie udać i się rozstać.
    — Brad rozumiem twoje strapienie, jednak myślę o tym, od paru miesięcy to nie decyzja podjęła na szybko, ale dobrze przemyślana decyzja. Julia jest dla mnie całym światem, pragnę ją poślubić i marzę o założeniu rodziny, wiesz o tym, chce przy niej spędzić resztę swoich dni. I tak myślałem również o tym, że może nasz związek się rozpaść, jednak jestem gotów podjąć ryzyko. Kocham ją i chce być przy niej szczęśliwy i tego pragnę dla niej. Na nikim mi tak nie zależało, jak na niej.
    — Czego oczekujesz w takim razie ode mnie? — spytał, uśmiechając się lekko.
    Nie zamierzał odwodzić przyjaciela od myśli o zaręczynach, jeśli był gotowy na wszystko i przemyślał sobie bardzo wiele spraw, nie zamierzał mu odradzać poślubienia ukochanej dziewczyny, z którą był naprawdę spełniony i szczęśliwy, akceptowała go takim, jakim jest, kochała tego niepoprawnego romantyka i uwielbiała spędzać każdą chwilę z nim chwile. Wiedziała, jaką mieli pracę i nie robiła mu wyrzutów względem wyjazdów, czasami w długie trasy co nie można było powiedzieć jego byłej żonie. Julia wspierała go za każdym razem, zawsze na niego czekała, jednak ich partnerki wiedziały, że łączą się, z nimi będą, musiały, znieś, rozłąki podczas tras czy promowania kolejnych albumów. Nawet fakt, że Mike czasami bywał zbyt dużym pracoholikiem, zdawał się jej nie przeszkadzać, jego przyjaciel nigdy nie skrążył się, by Julia robiła mu wyrzuty z tego powodu, sama również nie raz pracowała po nocach. Trzeba było im oddać jedno, że oboje byli bardzo ambitnymi ludźmi, którzy kochali, co robili i poświęcali się temu w całości.
    — Zostaniesz moim świadkiem na ślubie?
    — Pewnie, ale chyba jeszcze garnituru nie muszę kupować — stwierdził z rozbawieniem.
    — Może za jakieś trzy lata nie wcześniej — odparł spokojnie Michael.
    — A on wie?
    — Chester?
    Skinął lekko głową, po czym padła odpowiedź z ust Shinody:
    — Nie, nie wie prócz ciebie, nikt nie wie.
    Resztę wieczoru dwojga mężczyzn i oddanych sobie przyjaciół spędziło na wspólnej rozmowie w grze w lotki i pobijaniu kolejnych pucharków piwa. Około północy byli nieco podbici i niestety musieli zadzwonić po taksówkę, nie chcieli też niepokoić swoich dziewczyn i zrywać ich w środku nocy z łóżek zwłaszcza Julia, która była bardzo drażliwa, jak się ją nie potrzebnie obudziło.

No comments:

Post a Comment