Saturday, January 14, 2023

III 08 — OPANUJ SWÓJ STRACH I DOBRZE SIĘ BAW

     — Moje weekendowe plany poszły w łeb — stwierdziła z niesmakiem.
    Schodząc po stopniach apartamentu w mieszkaniu swojego ukochanego, słyszała odgłos włączonej w tle telewizji, niemal czuła jak do jej zmysłów przedarł się subtelny aromat świeżo zmiatanych ziarnek kawowca, unoszący się aromat kawy, niemal ją wzywał do siebie. Doskonale jednak wiedziała, czemu czuła zapach swojego ukochanego napoju o poranku. Powód był naprawdę banalny. Na zegarach dochodziła ósma rano, co dla niej w weekend oznacza jeszcze noc, jednak jej chłopak miał zupełnie inne plany, gdy zerwał ją praktycznie bladym świtem z łóżka, mówiąc, że musi wstać. Nie chciał do końca powiedzieć dlaczego, jednak nie dało się, odnieś wrażenia, że ma coś w planach, o których jak na razie nie zamierzał jej mówić. Mogła oczywiście się temu sprzeciwiać i nie chcieć wstać z łóżka i wrócić do swojej słodkiej krainy pełnej marzeń, jednak nie chciała wiecznie być marudą, po części czuła dziwne podekscytowanie i nie miała pojęcia dlaczego? Jednak czuła ze dzień zapowiadał się pełen wrażeń.
    — Pośpisz jutro — odparł Michael, gdy tylko przekroczyła próg kuchni.
    Wtedy mimowolnie w jej oczy rzuciły się ich pupile. Junka i Jay zajadali swoją karmę po wczesnym spacerze, który zagwarantował im Mike. Nie wiedziała jednak żadnego z kociaków, zapewne leżeli gdzieś i nadal odpoczywali, jednak jak dostrzegła mężczyzna, zadbał również o nich i nałożył im mokrej karmy do ich miseczek, oczywiście pozostawiając nieco suchej, by mogli zjeść coś między czasie gdy ich nie będzie. Tak naprawdę od początku tygodnia praktycznie się nie rozstali w tym sensie ze praktycznie można powiedzieć, że zamieszkali razem nie było dnia by jedno, z nich nie spało u drugiego. Jednak tym razem już nie poruszali kwestii przeprowadzki, tak to było uciążliwe takie pakowanie się wzajemne do siebie i ciągłe jazdy dużo wygodniej było gdyby ona wprowadziła się do muzyka, jednak jakoś nadal czuła lekki opór przed tym pomysłem. Dobrze wiedziała, że przeprowadzka to ukochanej osoby to poważna sprawa, tak byli w związku prawie dwa lata jednak wprowadzenie się do niego czuła, że ich związek stanie się bardziej poważny co ważne będzie czuła pewne zobowiązania i owszem teraz też mają je wobec siebie, ale nie czuła się jeszcze na to gotowa. Zwłaszcza że często jej w nocy nie ma, bo jeździ na treningi, a wie, że byłoby to uciążliwe dla Michaela i nie patrzy na te nocne jazdy zbyt przychylnie, dlatego wolała jeszcze się nie wprowadzać do niego i żyć też po części własnym życiem.
    — Tak jeden dzień przerwy a w poniedziałek mam wyjątkowo na siódmą rano pierwsze zajęcia, wypocznę zapewne po tym tygodni przez jeden dzień.
    Słyszała ciche westchnienie Michaela, niemal w następnej chwili odwrócił się do niej z kubkiem kawy, od razu uchwyciła go w swoje dłonie, uniosła go do ust, upijając spory łyk brązowej substancji. Czuła ten aromatyczny smak cynamonu i kawy coś, co tak uwielbiała w tym jesiennym okresie, mimowolnie przymknęła oczy, a na jej twarzy pojawiła się błogość.
    — Kochanie radzę ci się pośpieszyć, bo chcemy wyjechać o dziewiątej.
    — Chcemy? — pochwyciła jego słowo, siadając na jednym ze stołków barowych.
    Niemal w tej samej chwili pod jej nosem pojawiły się aromatyczne gofry z owocami. Rzuciła spojrzenie na Michaela, który oparł się o drugi kraniec blatu i popatrzył na nią sam, zaciskając mocniej dłonie na swoim kubku z już resztką swojej kawy. Popatrzył w te piękne nieco zaspane oczy swojej dziewczyny, spojrzenie, które tak bardzo kochał. Uwielbiał spoglądać w te urokliwe bladoniebieskie tęczówki młodej artystki. Godziny mógł spędzić na podziwianiu ich. Zawsze zachwycał go ich niepowtarzalny piękno, ta przenikliwość skryta w nich. Rozpływał się nad nimi.
    — Mike — momentalnie słysząc jej głos, wrócił na ziemi.
    Popatrzył na nią nieco nieprzytomnym wzorkiem, widział jej delikatny uśmiech, który skrył się na jej ustach, nie dał jej nawet otworzyć ust, bo sam się odezwał i powiedział:
    — Owszem. Jedziemy do parku rozrywki — odpowiedział spokojnie — My oraz Chester z Alice.
    Niemal zakrztusiła się kawałkiem złocistego placka, który miała w ustach, gdy zrozumiała sens jego wypowiedzi. Z trudem przełknęła kawałek i lekko zaskoczona spojrzała na nieco uśmiechniętego muzyka.
    — Czy ty sugerujesz…?
    — Podwójną randkę — wszedł jej w słowo — Owszem, chyba nie uważasz, że to coś złego?
    — Nie, nie absolutnie nie! — pośpieszyła z odpowiedzią — Bardziej na takie randki chodzą przyjaciela, dobra ty i Chester jesteście kumplami, ale my jesteśmy rodzeństwem.
    — Krępuje cię to? To tylko zabawa na rollercoasterach czy innych atrakcjach. Poza tym jedziemy tam dobrze się bawić to nie romantyczna kolacja przy Świecach dla dwojga tylko miejsce publiczne oraz spotkanie z przyjaciółmi.
    — Nie — odparła, wręcz się śmiejąc i nabijając na widelec kawałek mango — Po prostu mnie to zaskoczyło — przyznała — A tak naprawdę którego był to pomysł? — spytała, patrząc na niego spod lekko przymrużonych oczu.
    — Wspólna — przyznał — Chcieliśmy z Chester spotkać się w czwórkę, a w oczy wpadła mi ulotka parku rozrywki, więc wystarczyło tylko dobrać idealny dzień, by każdy z nas miał wolne. Sobota wydawała się optymalnym dniem, tylko z tobą nigdy nic nie wiadomo — skomentował. 
    — To racja.
    Z tym musiała się zgodzić. Owszem zazwyczaj starała się mieć wolny weekend i nie planować na niego zbyt wiele, ale nie zawsze to wychodziło, bo jak nie zawody to spotkana ze znajomymi więc miała tydzień często zaplanowany z góry. Mike gdy nie był w trasie albo nie miał zaplanowanych wyjazdów to często siedział w domu zazwyczaj gdy nie była na zawodach to przyjeżdżała do niego wieczorami by chociaż niedziele mogli spędzić wspólnie gdzieś pojechać, zwiedzić jakieś miejsce albo jechać na obiad do restauracji rzadko się zdarzało, że siedzieli w domu. Ona osobiście pomimo chęci do leniuchowania nie lubiła długo siedzieć w miejscu, dlatego często wyjeżdżali, by nawet pochodzić. Lubiła być aktywna nie tylko dla zdrowia, ale ona sama lubiła zwiedzać czy to parki narodowe, które były ogromne, czy zwiedzać historyczne budynki.
    Zjadła w spokoju swoja porcje gofrów, które jak zawsze były przepyszne. Uwielbiała te momenty gdy to Mike coś gotował, widziała, że lubił to robić często, jak oboje coś gotowali, lubili robić coś nowego i poznawać nowe smaki. Lubili się bawić w kuchni, ona sama lubiła piec nieco inne słodkości i zawsze jej degustatorem był Mike, a jak wpadali do niego chłopacy czy w przypadku Brada i Dave, czy Chestera, którzy przychodzili ze swoimi dziewczynami, miała dziewięciu smakoszy jej łakoci.
    — Skarbie idź, się przygotuj, ja posprzątam tylko nie zbyt długo — upomniał ją.
    Zaśmiała się cicho, po czym zsunęła się ze stołka, podeszła do niego całując go w policzek, nie oczekując nic więcej, odwróciła się na pięcie i powędrowała w stronę schodów wiodących ku górze.
    Chwytając brudny talerz po śniadaniu, ukochanej włożył go do zmywarki, nie zdążył nawet się wyprostować gdy w całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Odstawił brudny kubek na blat, którego nie zdążył schować i pewnym siebie krokiem poszedł ku drzwiom. Otwierając je, zobaczył, dwójkę przyjaciół, na stojący na wejściu, gestem dłoni zaprosić ich do środka.
    — Niech zgadnę — zaczął Chester, gdy weszli do kuchni — Julia nadal śpi?
    — Nie — odparł Michael, chowając ostatnie brudne naczynia do zmywarki — Szykuje się. Napijecie się czegoś?
    Widział, jak oboje kręcą przecząco głową, siadając przy barku. Pochłonięci swobodną dyskusją nie dostrzegli gdy Julia zeszła ponownie na dół, ubrana ze zwykłe wygodne szorty i zwyczajną bluzeczkę. Na stopy założyła zwyczajne trampki. Każdy postawił na wygodny strój, ale letni dziś pogoda dopisuje i zapowiadali ponad siedemdziesiąt siedem stopni Fahrenheita jak na przełom października i listopada to nawet ciepło, za parę dni i tak miało odbyć się halloween i tak tym razem planowali imprezę, ale u Michaela już zaprosił nie tylko chłopaków z kapeli wraz z dziewczynami, ale także kilku ich znajomych na zabawę. Obiecała, że pomoże mu organizować potańcówkę, ale z racji, że każdy z nich w tygodniu ma albo pracę, albo studia w przypadku jej, zdecydowali się urządzić imprezę w sobotę. Oczywiście każdy miał się przebrać główną, tematykę jako wymyślili, w kwestii kostiumów to bohaterzy. Tak naprawdę to był pomysł Michaela. Ona odkąd rzucił taką sugestią, urodził się jej w głowie pomysł na przebranie, ale trzymała to w tajemnicy. Nie zdradziła do tej pory, kim zamierzała być. Michael nadal szukał pomysłu za kogo, się mógłby przebrać. Wszystko musi być w kanonie bohaterów komiksów czy to Marvela, czy DC, sama ona mu proponowała Kapitana Amerykę, ale jakoś nie był przekonany, próbował ją podpytać za kogo się przebierze, pewnie by, dopasować kostium, ale nic nie zamierzała zdradzać to była jej słodka tajemnica. Osobiście jakoś wielką fankom nie była tych produkcji, ale skoro była taka tematyka zabawy, musiała coś wymyślić, ale pewna postać damska zapadła w jej pamięci i zamierzała ją otworzyć.
    — Jedziemy? — zapytała.
    Mimowolnie cała trójka spojrzała na nią. Bez słowa sprzeciwu całą trójką wyszli z domu i od razu skierowali się do pojazdu strasznego Benningtona. Ona sama usiadła z tyłu, czekając na Michaela, który zamykał drzwi do mieszkania. Pojawił się chwile, potem wsiadając do samochodu.
    Jechali po już zakorkowanych ulicach miasta próbując przedrzeć się na jej drugi kraniec. Pomimo że był weekend, nawet teraz nie było wytchnienia od sznury pojazdów na drogach, jednak cóż się dziwić wielu mieszkańców nie siedziało w swoich mieszkaniach, a wybierali się na wycieczkę, również wielu turystów jeździło ulicami miasta. Dojechanie na miejsce zajęło ponad półtorej godziny, była to koszmarna droga, gdy wychodzili, z pojazdu usłyszała głos Chestera, który niemal warczał niezadowolony na wieczne korki w tym mieście, jednak słyszała głos Alice, która spokojny głosem zapanowała nad jego złością i frustracją.
    Stanęli w jednej z wielu dość długich kolejek do kas, ją już wcale one nie dziwiły. To miasto owszem miał swój urok, ale miało wiele minusów i żyjąc tutaj można było się o nich przekonać jednak w jakim miejscu na świecie jest idealnie chyba na bezludnej wyspie gdy wybierzesz beztroskie wyspiarskie życie jak się jej marzyło wyjechać na jakąś hiszpańską wyspę i spędzić nad lazurowym wybrzeżem urlop, ale mogła sobie dopiero pozwolić na to po zakończeniu roku akademickiego w kolejnym roku, planowała wyjechać na dwutygodniowe wakacje i zabrać Michaela ze sobą jeśli nie będzie mieć żadnej trasy koncertowej. Zespół pracował nad kolejnym krążkiem i pomimo że są w fazie produkcji, to są przewidywania, że w kolejnym roku wydadzą album. Ona oczywiście nic nie wiedziała. Czekała cierpliwie, aż się zdecydują coś powiedzieć, ale dla wszystkich fanów nie chciała być lepiej traktowana, bo jest blisko zespołu. Nadal należała do fanów ich grupy muzycznej i cholernie ją ekscytował ten czas oczekiwania na kolejny krążek. Michaelowie od razu zastrzegła, że ma nie puszczać pary z ust gdy coś planują, a on to szanował, pomimo że chciał wiele razy pochwalić się tym, co zrobili to, szanował jej decyzje. Nie zamierzał psuć jej zabawy.
    Gdy tylko udało im się zdobyć bilety wstępu i przekroczyć barierki i kontrole weszli na już pełen od ludzi teren lunaparku.
    — Dokąd idziemy pierwsze? — zagadnęła Julia, gdy jej ukochany wyjął mapkę całego parku, który dostali od kasjerki przy okienku.
    Patrzyła nad jego ramieniem, a w jej oczy wpadł jednej z ciekawszych rollercoasterów. Gdy tylko Michael dostrzegł jej spojrzenie na jedną z największych atrakcji i jak podano w informacyjnych, najszybszą kolejkę górską w tym parku od razu wyraził swój gwałtowny sprzeciw.
    — Chyba zwariowałaś!
    — Chyba mi nie powiesz, że się boisz? — powiedziała z po wątpieniem patrząc zdziwiona na ukochanego.
    Mężczyzna nie odpowiedział, jednak widziała w jego spojrzeniu lekki niepokój. Naprawdę ją to zdumiało, ponieważ Michael nie bał się latać, samolotem tak wiedziała, że to co innego, ale trochę ją to zdziwiło.
    — Na co ty chciałaś pójść? — zaciekawiała się Alice.
    Wyciągnęła z dłoni ukochanego mapę i wskazała na obiekt w rogu mapy. Od razu mogła dostrzec iskierki radości w oczach swojego brata, który zupełnie jak ona uwielbiał dość ryzykowne sporty, sam się wspinał po górach, ona się ścigała. Byli typami ryzykantów, ale to ich obojga bardzo uszczęśliwiało. Mieli również w planach, by skoczyć na bungee, ona sama też chciała spróbować skoku ze spadochronem i chciała zabrać Mike ze sobą, ale patrząc na jego obawy przed przejażdżką, tym rollercoasterem coś czuje, że będzie to trudne, by go przekonać.
    — Nie zamierzam tego przepuścić, idziemy teraz albo wstrzymamy się na koniec z tym.
    — Nie zamierzam jechać! — powiedział oburzony Mike.
    — Jedziesz! Jak wszyscy to wszyscy — powiedziała na pokrzepienie.
    — Też mam lekkie obawy — wyznała Adkins — Ale bez ryzyka nie ma zabawy, jak to wiecznie słyszę od was — mówiąc spojrzała wymownie na rodzeństwo Benningtonów, które jedynie popatrzyła po sobie rozbawieni.
    Mimowolnie sama sięgnęła do nerki, wyjmując z nich leki na chorobę lokomocyjną. Ona osobiście ich nie brała, ale wzięła na wszelki wypadek, słyszała ze to trochę pomaga osobą, które się boją jeździć. Od razu podała po tabletce i Michaelowie i Alice.
    — Może to wam pomóc lekki na chorobę lokomocyjną nic złego — powiedziała w pośpiechu — A teraz idziemy się bawić, bo nie zamierzam stać dłużej w miejscu.
    Nie czekając, już na nikogo zniknęła w tłumie ludzi, trojga przyjaciół spojrzała jedynie po sobie i powędrowali za nią odnajdują ją po chwili gdy zmierzała do jednej z mniejszych kolejek górskich. Nie była tak prędka i nie miała tak wielu zakrętów, na jaką chciała pójść wcześnie, ale mieli tutaj spędzić cały dzień.
    Szczerze praktycznie od dwóch lat nie była w żadnym parku rozrywki, ostatnio kiedy była wybrała się z ekipą z liceum po zakończeniu roku i opuszczeniu szkoły średniej. Chcieli się wybawić w tamto lato, póki byli całą ekipą i nie rozjechali się na studia. Obecnie w mieście oprócz niej został Adrien, który studiował prawo i widywała się z nim owszem, bo mieszkali w tym samym apartamencie, to nie tak często jak podczas ostatnich miesięcy w liceum, sam pracował w firmie rodziców, jak na razie między czasie miał praktyki w biurze adwokackim, jego dziewczyna oraz Selena obie były już na trzecim roku studiów projektowania mody w Mediolanie, każdy z jej znajomych był rok wyżej na studiach niż ona, ale nie czuła się przez to gorsza. Aaron uczęszczał do akademii policyjnej pod Los Angeles, w mieście została jedynie Emilii i Alex oraz Nathan wszyscy pracowali i studiowali, więc nie mieli już tak wiele czasu, by spotkać się, jak kiedyś, ale nie tracili kontaktu. Nadal byli zgraną paczką i gdy mieli wolny dzień i wszyscy byli w mieście szli na imprezę i dobrze się bawili. Oczywiście również w wakacje gdy Marinette i Selena wracają do miasta po kolejnym roku. Często paczki przyjaciół rozwalały się po ukończeniu szkoły średniej, oni tego nie chcieli i starali się trzymać razem, ułatwieniem była ich gruba, którą mieli, gdzie często pisali ze sobą. Było nie raz trudno gdy nie mieli ze sobą kontaktu, ale nadrabiali, to wiedzieli, co u każdego się dzieje i każdy mógł na siebie liczyć. Rozmawiając ostatnio z Seleną dowiedziała się, że model, który wystąpił na jej pokazie mody, zaprosił ją na randkę, więc pomimo rozstania z ubiegłym chłopakiem widzi przedsmak nowej znajomości, związku. Zasługuje w pełni na szczęście.
    Po paru godzinach intensywnej zabawy przysiedli przy jednej, z restauracji zamawiając sobie jakiś obiad, wszyscy postawili na burgery, chcieli nieco odpocząć i zastanowić się gdzie pójdą dalej, pomiędzy Mike a Chester leżała mapa parku gdy mężczyźni siedzieli naprzeciw siebie, popijając piwo, ona wraz z Alice jakoś się nie skusiły, poza tym musiał ktoś kierować, Alice zgodziła się być kierowcą w drodze powrotnej, a ona w solidarności z nią nie kupowała żadnego, trunku alkoholowego. Nie zamierzali jednak zabronić swoim facetom to tylko jedno piwo.
    — Dom strachu… — dobiegła ją uwaga Michaela.
    — Nie! — niemal wykrzyknęła w panice.
    Panicznie bała się wszystkiego przerażającego zjaw potworów w jakiś filmach grozy, wręcz ich nie znosiło, sama myśl o domu strachu ją przenikliwe przeraziła, owszem zdawała sobie, że to tylko kukły, dekoracje i efekty specjalne, a jednak na myśl tego aż dygotała z niepokoju.
    — Julio…
    — Mike wiesz, jak się ostatnio skończyła noc horrorów nigdy w życiu! — oznajmiła przerażona — Nie idę do żadnych upiornych miejsc.
    — Mieliśmy się bawić! — upomniał ją.
    — Tak, ale…
    — Słonko sama zmuszasz mnie iść na rollercoaster, który nie chce!
    Nim się obejrzeli, wdali się w małą przepychankę słowną, Alice mimowolnie spojrzała na swojego partnera, z którym wymieniła się spojrzeniami, widziała diabelski uśmiech w kąciku jego ust i wiedziała, że wpadł mu już kolejny pomysł do głowy, od razu wszedł w słowo Julii, która ponownie zaczęła dość głośno wyrażać swój sprzeciw:
    — Skoro nie potraficie się dogadać, mam propozycje. Julio idziesz z nami do domu strachów w zamian za to Mike nie wycofuje się z ostatniej kolejki górskiej.
    Para mimowolnie spojrzała na starszego Benningtona, po czym ponownie spojrzeli na siebie, wymieniając się nieco zaniepokojonymi spojrzeniami. Owszem, pomimo że oboje nie chcieli iść na daną atrakcję i pomimo że starali się przekonać drugą stronę, która miała wątpliwości czy ten pomysł nie był najrozsądniejszy. Jednak z drugiej strony strach i niepokój im obojgu towarzyszył na myśl, co muszą przeżyć.
    — Chester może to nie głupi pomysł gdybym… się nie bała! — dodała dosyć stanowczym lekko spanikowanym głosem.
    — Muszę jej przyznać racje — dodał Mike — Boję się tego przeklętego rollercoaster.
    — To samo chce, powiedzieć o tym pomyślę z domek strachów.
    Kolejne parę minut upłynęło przez wspólne przepychanki słowne. Idąc w stronę domu strachu byli już przy wejściu do kolejki gdy Julia stanęła w miejscu, nawet nie mając zamiaru pójść dalej. Mike, który do tej pory szedł, trzymając swoją ukochaną za rękę, zatrzymał się w miejscu i popatrzył zdziwiony na nią.
    — Julio…
    — Nie idę tam! — mówiła, panikując.
    — Julio proszę to dla zabawy
    Pokręciła w zaprzeczeniu głową. Nie chciała tam iść. Bała się przejść przynajmniej parę metrów. Czuła jak paraliżuje ją strach jednak niemal natychmiast poczuła ramiona Michaela gdy objął ją w czułym uścisku.
    — Pójdziemy razem, nie musisz nawet patrzeć — mówił spokojnym głosem — Wystarczy, że będziesz trzymać mnie za rękę, wtedy obiecuje, pójdą, z tobą na tę kolejkę górską.
    Popatrzyła na niego pełni nadzieii gdy ten spoglądał na nią swoim ciemnym spojrzeniem, szukając w nim czegoś, co pozwoliłoby się jej wycofać, jednak widziała tylko spokój. Ścisnęła mocniej jego dłoń i z bijącym mocno w piersi sercem poszła za ukochanym oraz przyjaciółmi. Wchodząc w kolejkę teraz wiedziała ze nie może się wycofać.
    Po chwili opuścili to przeklęte miejsce po drugiej stronie a ona poczuła wyraźną ulgę gdy ujrzała dzienne światło na końcu tego przerażającego tunelu strachu. Tak wiedziała, że te wszystkie atrapy dekoracje czy manekiny, które mają za zadanie wystraszyć zwiedzających, jednak pomimo że miała tę świadomość, strach w niej tkwił. Ulgę przyniosło jej gdy stanęli na brukowanej uliczce, słysząc zwyczajny szum nie jęki, piski czy przeraźliwy krzyki.
    — Nigdy w życiu! — to były jej pierwsze słowa po opuszczeniu tego miejsca — Powtarzam drugi raz, się na to nie zgodzę!
    W odpowiedzi widziała uśmiechy na twarzach przyjaciółki brata i chłopaka, lecz jej absolutnie nie było do śmiechu.
    W końcu pod koniec dnia gdy zaczęło się powoli ściemniać i zbliżała się godzina zamknięcia parku, rozrywki poszli na rollercoaster, którym pragnęła się przejechać już na samym początku kolejka, nie była już aż tak ogromna, szła, trzymając, Michaela za rękę, który zupełnie jak Alice czuł panikę i strach na myśl co go czeka jednak jeśli ona przetrwała przechadzkę po domu strachu, musiał dotrzymać obietnicy.
    Wsiadając na krzesełka i przypilając pasy bezpieczeństwa czuła dłoń Michaela gdy chwycił jąka rękę i mocno ścisnął, popatrzyła na niego i zanim kolejka wystartowała, uśmiechnęła się pokrzepiająco, zapewniając go, że wszystko będzie dobrze.
    Parę chwil potem dwojga rodzeństwa wyszła z wagoników w pełni szczęśliwa, ale nadal brakowało im czegoś za to ich partnerzy, byli bladzi ze strachu. Mimowolnie popatrzyła na swojego brata i oboje uznali, że to pora kończyć tę zabawę i niemal od razu wyciągnęła dłoń do Chestera:
    — Daj kluczyki, ja poprowadzę — powiedziała, widząc niezbyt najlepszą minę Alice, która popatrzyła na nią, a w jej zielonych oczach dostrzegła pełni wdzięczności spojrzenie — Przypadkiem nie potrzebujecie iść do łazienki? — zwróciła się do Michaela i Alice.
    Widziała, jak jej ukochany kręci przecząco głową, otwierając butelkę, z wodą i upijając spory jej łyk zdążyła mrugnąć gdy przyjaciółka niemal biegnie pognała do najbliższej łazienki. Położyła dłoń na ramieniu brata, który zaniepokojony już chciał pójść za ukochaną, uprzedziła go:
    — Pójdę do niej, ty zostać z Mike i pilnuj go, bo mam wrażenie, że zaraz zemdleje.
    I pomimo że jak i Shinoda tak i Adkins poczuli się nieco gorzej, nie mogli żałować tego dnia, który spędzili na znakomitej zabawie.

✰✰✰

    To taki luźny rozdział, kolejny będzie bardzo ciekawy nie zaprzeczę więc widzimy się za tydzień!

No comments:

Post a Comment