Saturday, December 31, 2022

III 07 — ZASŁUŻONA KARA PANIE PROFESORZE

    — Księżniczko, pora wstawać…
    Zanurzona w świat swojej wyimaginowana świata, skrytego w głębi swojego umysłu, do którego wracała za każdym razem, gdy ogarniał ją błogi sen. Wracała do niego z chęcią, lecz nie pragnęła prędko opuszczać swoich słodkich mar sennych, gdzie jej podświadomość kreowała rzeczywistość, o której śniła. Zbrodniarzem był ten, który wyrwał ją z tej urokliwej płyty, brutalnie pragnął jej powrotu do rzeczywistości i również obecna tak się działo. Śniąc jeden z piękniejszych snów, do jej podświadomości dotarł tak subtelny, spokojny wręcz kojący głos, który rozpozna wszędzie, który kojarzy się jej tylko z jedną osobą, która również uwielbia nazywać ją jednym z królewskich tytułów pomimo tego jak wiele razy prosiła go by tego nie robił, bo tak naprawdę za każdym razem wraca do swoich dziecinnych niespełnionych marzeń o rodzinie, miłości i bezpieczeństwa w ramionach rodziców, to czego została pozbawiona. Niby to nic wielkiego jednak dla niej to określenie było nieco drażliwe.
    Nie lubiła tego!
    Prosiła tak wiele razy Mike’a, by przestał, jednak jemu zdarzało się wymsknęło mu się nie raz gdy mówił do niej zdrobniale, za każdym razem się wściekała, bo nie potrafił, uszanować jej prośby wie, że chce za każdym razem dobrze, jednak nie mogła przywyknąć do tego zdrobnienia.
    Mrucząc cicho pod nosem, poruszyła się po omacku, chwytając jedną z poduszek, która leżała nad jej głową niemal na oślep rzuciła ją za siebie, niemal po chwili usłyszała cichy jęk:

— Nie powtórzę się ponownie — ostrzegła lekko stłumionym głosem.

Ponownie wtuliła twarz w puch poduchy, na której spała. Czuła jak ponownie zapada w głębszy sen, gdy niemal w tej samej chwili poczuła znajomy dotyk, ramiona, które tak bardzo kojarzyły się jej z poczuciem bezpieczeństwa i spokoju. Mimowolnie z jej ust przedarł się pomruk zadowolenia z chwilą gdy położył delikatnie głowę na jej ramieniu, czuła jak jego nieco przydługie włosy opadają jej na czoło, lekko łaskocząc. Poruszyła się niespokojnie pragnąć ponownie zanurzyć się w świecie pełnych mar, jednak coś, a raczej ktoś nie pozwalał jej na to.
    — Za co to — odezwał się oburzonym głosem.
    — Nie zgrywaj idioty — stwierdziła z przekąsem.
    Na moment odwróciła się przez ramię, by spojrzeć na swojego ukochanego, który wydawał się nieco zdezorientowany, bo nie każdego poranka dostaje w twarz od swojej ukochanej. Nie zamierzała się jednak wciąż powtarzać. Rozumiała, że nie chciał nic złego na myśli, jednak irytowało ją określanie jej mianem jednego z królewskich tytułów. Przywodziło to jej na myśl dość przygnębiające wspomnienia z lat swojej młodości, gdzie jako parolatka marzyłaby na progu sierocińca, stanęli jej rodzice i zabrali ją stamtąd. Dlaczego właśnie to słowo najbardziej potrafiło ją wprawić w dość ponury nastrój, wszystkie jej odpowiedzi kryły się jeszcze, jak chodziła do przedszkola i widziała, jak dzieci odbierali rodzice często matki zdrobniale, nazywali swoje córki księżniczkami i pragnęła również, by jej mama tam przyszła, witając ją, czule marzyła, by się do niej przytulić, ale nigdy tego nie doświadczyła i co było dla niej cholernie przygnębiające. Jak każde dziecko pragnęła czułości, miłości rodzicielskiej poczucia bezpieczeństwa nie miała nic z tych rzeczy, miała za to opiekunów, którzy się znęcali nad nią czy innymi dzieciakami niszcząc im dzieciństwo.
    Odrażające!
    Czuła nienawiść i pogardę do tych ludzi. Nienawidziła ich z całego serca za zniszczenie jej młodzieńczych lat. Jednak przestała żyć przeszłością jednak Mike nie potrafił nauczyć się, by przestać do niej tak mówić i może reagowała zbyt impulsywnie, jednak za każdym razem czuła zbierającą w niej wściekłość i powrót niechcianych wspomnień.
    Zanurzyła się ponownie w puchu ciepłej pościeli, rozkoszując się, jej delikatnością marząc, by ponownie wrócić do swojej własnej krainy, świata marzeń, fantazji. Miała nadzieje, że zdoła sobie uciąć jeszcze krótką drzemkę, jednak coś, a raczej ktoś jej na to nie pozwalał. Czuła ponownie jego ramiona wzdłuż swojej talii, gdy niczym potulny piesek przytulił się do jej pleców, skrywając twarz w zgięciu jej szyi.
    — Skarbie, wiesz, która jest godzina? — próbował ją nakłonić do wstania.
    — Wykłady zaczynam o jedenastej — odezwała się sfrustrowana.
    Chwyciła skraj narzutki, pod którą spali i nasunęła sobie na głowę, marząc tylko o jednym, o wykreowanej krainie, którą stworzyła w omenach sennych. Nic się nie liczyło teraz dla niej prócz tego.
    — Ale…
    — Shinoda! Jak cię kocham to zaraz, wykopię cię za drzwi — mówiła oburzona.
    Mimowolnie sięgnęła po telefon leżący na skraju stolika nocnego, jednym ruchem rozbudziła ekran, by dostrzec godzinę, niemal popadła w frustracje gdy zobaczyła, że dopiero dochodzi siódma rano.
    — Michael — wykrzyknęła niezadowolona — Jest pieprzona siódma rano! Mogę jeszcze pospać, a za karę wychodzisz z psami!
    Nie zważając już na zupełnie nic, ponownie nakryła się ciepłym kocem, przymykając swoje ciemne tęczówki. Jak ona nie znosiła gdy budziło się ją przedwcześnie, była nieco drażliwa, o czym jej ukochany doskonale wiedział. Zdawał sobie sprawę, że budzenie jej praktycznie nad ranem jest istną zbrodnią. Od praktycznie tygodnia wróciła do swojej rutyny, studia, ćwiczenia, treningi czy spotkania ze znajomymi nie pomijając pracy, ponownie jej grafik był zapełniony a jej czas niezwykle napięty i czy czuła się przemęczona takim trybem?
    Czasami miała dni, gdy wysiadała i miała dosyć, jednak przywykła do takiej rutyny, lubiła gdy w jej życiu coś się działo, że nie było nudno, ale to nie oznacza ze nie korzystała z wolnego czasu, bo nawet jej tak zapracowanej dziewczynie przyda się chwila wytchnienia. Ambicja mogła być przekleństwem, ale mogła też być przyjacielem. W jej przypadku nie mogła powiedzieć, co temu sprzyjało, tak chciała sama dla siebie się wykazywać, udowodnić przede wszystkim sobie, że sprosta wyznaczonym przez samą siebie celą. Kiedyś wmawiano jej, że nic nie osiągnie, że będzie tułać się nad nie niczym robak, obecnie tak się nie dzieje, realizuje marzenia, których nawet nie miała i to było cudowne. Dostała jedną szansę, którą wykorzystywała do granic możliwości. Nie żyła już przeszłością, chodziła na terapie teraz już coraz rzadziej jednak z niej nie rezygnowała wiedziała ze ona jest jej potrzebna, co ważne, że przełamała się i zasięgła pomocy, a Camila od praktycznie trzech lat była jej dobrym aniołem stróżem ta kobieta pomogła wyjść jej z bagna problemów a przed wszystkich rozterek emocjonalnych i co ważne jej napady paniki zanikły z czasem przebiegu terapii. Kiedyś mogła psioczyć na takich specjalistów, teraz była wdzięczna, że można taką pomoc uzyskać i zmienić przez to swoje życie, jedyne co powstrzymuje takie osoby to oni sami. Nie pomogą sobie gdy sami tego nie będą chcieli tak jak ona. Pragnęła uzyskać wsparcie i otrzymała je.
    Wykorzystała swoje drugie życie!
    Przymknęła oczy, pragnął ponownie odpłynąć do swojej własnej krainy, lecz dobiegło ją ciche westchnienie tuż za sobą i niezwykle cichy głos Michaela:
    — Tak liczyć na poranny numerek od tego śpiocha — mruknął pod nosem.
    — Słyszałam — odezwała się mimo przymkniętych powiek — Nie doskwierał, ci twój poranna przypadłość więc nie poczuwam się do zaspakajania twoich potrzeb bladym świtem, poza tym bawiliśmy się do drugiej w nocy — przywiodła mu w pamięci wydarzenia sprzed paru godzin.
    To prawda Michael uwielbiał się zabawiać, absolutnie się temu nie dziwiła, sama przecież na tym korzystała nie tylko, to ona czuła się zaspokojona, ale również ona lubiła sprawiać przyjemność jemu, jednak czasami bywało trudne gdy praktycznie co chwile jemu po głowie chodziła zmysłowa zabawa w łóżku. Czasami pragnęła oddechu, jednak miała niezwykle narwanego faceta czy to jej przeszkadzało, nie specjalnie jednak musiała go nie jednokrotnie stopować, bo poza życiem erotycznym jest również zwyczajne, w którym muszą się mierzyć z rzucanymi przez los zdarzeniami, czy to problemami. Musieli zmagać się ze zwyczajnym życiem.
    Nie odpowiedział, jednak usłyszała, jego nieco głośniej wzdycha. Słyszała, jak wstaje z łóżka, cichy szelest ubrań mógł tylko ją przekonać, że ubierał pośpiesznie na siebie jakieś ubrania.
    — Wrócę do godziny i zrobię, śniadanie ty śpij.
    Odgłos jego kroków niósł się po jego sypialni, gdy wychodził z zamiarem poszukania ich domowych pupili. Czuła jak ponownie morzy ją sen, nie dostrzegła nawet kiedy ponownie zasnęła.
    — Tylko nie to! — wyjęczała niezadowolona gdy do jej podświadomości przedarł się drażliwy dźwięk budzika.
    Wymacała na oślep pozostawiony na szafce telefon, nie podnosząc nawet głowy znad poduszki, na omacku wyłączyła ten drażniący jej w tej chwili zmysły powiadomienie, rzuciła niedbale telefon za siebie, a z jej ust wymknęło się głośny pomruk niezadowolenia.
    — Co ci ten biedny telefon zrobił? — usłyszała nad sobą głos Michaela.
    — Zbrodniczą rzecz, którą dopuścił się dwie godziny temu mój facet — stwierdziła — Obudził mnie! — powiedziała nieco wkurzona.
    Zapowiadał się niezwykle urokliwy dzień nie dość, że nie czuła się kompletnie wyspana po ich nocnych igraszkach, została obudzona przez ukochanego bladym świtem, to jeszcze dziś miała wykłady z profesorem, który nie cieszył się wśród studentów dobrą opinią wręcz przeciwnie, był jednym z tych nauczycieli, za którym nie przepadał cały uniwersytet, a jeszcze wieczorem miała w planach trening na samą myśl, pragnęła zostać w łóżku cały dzień, jednak nie mogła tego zrobić. Musiała zmierzyć się z celami na ten dzień. Tak zatracona w swoich rozmyślaniach dopiero po chwili poczuła znajomy aromat świeżo mielonych ziaren kawy z delikatną domieszką kawy i w ostatnim czasie cynamonu, który uwielbia w niewielkiej ilości dodać do napoju. Mike zbyt dobrze ją znał i wiedział, co lubi a co ważne jak skutecznie poprawić jej humor i bardziej rozbudzić.
    Dosłownie w tej samej chwili poczuła, jak materac tuż obok niej ugina, a do jej zmysłów przedarł się wyraźny aromat kofeiny, której w tej chwili potrzebowała.
    — Już się nie wymigasz, wstawaj śpiochu — powiedział spokojnym, ale nieco stanowczym głosem.
    Niechętnie odwróciła się na plecy, unosząc się na rękach, niemal od razu sięgając po kubek. z jej ukochanym napojem, bez którego nie potrafiła zacząć dnia. To była już jej mała tradycja z rana zawsze musiała napić się nieco kofeiny, nie tylko na rozbudzenie, ale uwielbiała ten subtelny aromat dopiero, co zmielonych ziaren zawsze lubiła się nieco, dopieścić dodając mleka, bez którego nie była w stanie wypić kawy oraz jakieś dodatki zazwyczaj był to syrop karmelowy, ale w okresie takim jesienno — zimowym był to cynamon. Owszem nie każdy lubił tę przyprawę, Mike nie był ogromnym fanem, jednak gdy dodawała do ciast albo robiła ostatnio cynamonki, oczywiście od razu się do nich dobrał, potem razem poszli, biegać tak pozwalali sobie na nieco rozpusty, ale nawet on w ostatnim czasie przerzucił się nieco na zdrowszy typ życia i poszedł w jej ślad, owszem był aktywny, ale teraz jeszcze bardziej nie tylko ćwiczy z nią nie raz na siłowni, ale sam nie raz idzie pobiegać czy popływać. Specjalnie nie musiała go nakłaniać do zmiany, sam z siebie wykazał te chęci, z czego ogromnie się cieszyła. Sam przyznał, że odkąd nieco zmienił swoje nawyki żywieniowe i bardziej podjął się ćwiczeniom, czuje się znacznie lepiej i co ważne mógł wyrabiać kondycje na występy.
    — Lepiej?
    —Zdecydowanie tak — odparła, upijając łyk kawy — Wybacz, że byłam nieco drażliwa rano.
    — Mam się gniewać za taką głupotę? Nie przesadzaj mała.
    Uśmiechnęła się czule, uwielbiała w nim tę wyrozumiałość. Nie minęła nawet chwila gdy do pokoju wbiegła jej ukochana psinka, nie trudziła się z tym, by otrzymać zaproszenie, wskakując na kolana Michaela, od razu podeszła do niej siadając między jej udami gdy sama siedziała po turecku, a jej nogi otulał koc, pod którym spała. Ułożyła się wygodnie, zamykając swoje ciemne oczka, a ona mimowolnie przesunęła swoje palce po jej grzbiecie. Pomimo panującej wokół nich ciszy nie była ona niezręczna czy kłopotliwa. Czasami wystarczało nie wiele by wyrazić, co druga osoba ma na myśli w tej chwili, psychicznie szykowali się na kolejny dzień, z którym musieli się zmierzyć.
    Wypiła w spokoju swoją poranną kawę gdy Junka wypoczywała na jej kolana, oczywiście nie obyło się bez zazdrości Cindy, która gdy tylko dostrzegła maltańczyka na kolanach swojej pani, w jednej chwili wyszła z pokoju z wysoko uniesionym ogonem, co rozbawiło nie tylko ją, ale także jej ukochanego.
    — Bawi mnie to, jak one dwie walczą o twoją uwagę, mimo że siebie lubią, są o siebie zazdrosne.
    — A myślisz ze mnie nie. Jednak dla mnie liczy się fakt, że one nie rzucają się na siebie i walczą, obrażą się jedna na drugą na parę godzin, potem znowu się razem bawią. Dla mnie to się liczy ze Junka, Cindy i Walter nie mają ze sobą złych stosunków, tym bardziej dogadują się też z Jaym. Nie potrafiłabym kogokolwiek z nich oddać może i miałam brać tylko Cindy, ale nie miałam serca rozdzielać jej z bratem. Koty są indywidualistami, ale bardziej bym powiedziała to o Walterze, Cindy uwielbia się łasić i wiecznie by przychodziła, by ją pogłaskać czy się z nią zabawić zupełnie jak ta mała kruszyna na moich kolanach. Mam taką małą rodzinę — po czym dodała pośpieszenie — Nie pomijam oczywiście ciebie i Jaya, bo wy też jesteście moją rodziną.
    — Ale nie formalnie…
    — Mike — powiedziała łagodnie, chciała coś dodać, ale mężczyzna wszedł jej w słowo.
    — Wiem, wiem, chcesz skończyć studia. Szanuje to, jednak nie ukrywam, że jestem w wieku, w którym myślę już na poważnie o założeniu rodziny.
    — Wiesz, że zawsze masz wybór — powiedziała spokojnie, spoglądając na niego z powagą.
    — Zostawiać cię i zaczynać wszystko od nowa? — spytał nieco poruszony — Nie zrobię tego! Nie potrafię porzucić kobiety, której kocham, równocześnie szanuje twoje zdanie i poczekam, ile będę musiał. Zrobię wszystko byle to, z tobą założyć rodzinę jeśli muszę czekać kolejne lata, zrobię to, bo to na tobie mi najbardziej zależy i to ciebie kocham. Nie wiem, czy potrafiłby zacząć od nowa, przestać cię kochać i poszukać innej. Nie potrafię sobie tego wyobrazić, dlatego poczekam nawet kolejne dziesięć lat, żebyś to ty była gotowa na to.
    Nie mogła wyjść z podziwu dla tego faceta, tak wielu jego bliskich znajomych żeni się, już co po niektórzy oczekują narodzin swoich pierwszych czy kolejnych dzieci, a on, pomimo że mógłby ułożyć sobie życie u boku innej, nie robi tego, pozostaje jej wierny i szanuje jej decyzje. Nigdy nie powiedziała ze nie chce przyszłości, o jakiej on marzy, wręcz przeciwnie pragnęła zostać żoną, a potem matką jednak małżeństwo to już poważna decyzja a dziecko wymaga odpowiedzialności w tej chwili ona jedyne, o czym myśli to o studiach, pracy, treningach czy upiciu się ze znajomymi w piątkowy wieczór. Żyła studenckim życiem jeszcze przyjdzie czas by podejmować trudne, dojrzałe decyzje na razie chciała się bawić i pomimo że Michael to rozumiał, widziała, że odczuwał zazdrość gdy widział, jak jego najlepsza przyjaciółka brała ślub w lipcu, a ostatnio dowiedział się, że spodziewa się swojego pierwszego dziecka, chociaż starał się to ukryć ona dostrzegła to jak od środka zjada go zazdrość, bo sam pragnął, marzył o dziecku. Odebrano mu raz szansę bycia ojcem, długo musiał sobie radzić z tym co zrobiła mu była żona jednak jedna rzecz ja osobiście zastanawiała jednak nie potrafiła i nie chciała mówić o tym głośno. Owszem mówił jej, że Taylor usunęła ciąże, ale co w tym takiego ciekawego to fakt, że twierdziła ze to jego dziecko gdy sam przyznał, że od dłuższego czasu już wtedy nie układało im się pożycie małżeńskie, a o seksie praktycznie nie było mowy a co jeśli to nie było jego dziecko, tylko jednego z jej licznych kochanków. Nie chciała o tych przemyśleniach mówić Michaelowi, bo nie chciała rozdrapywać ran, które się zagoiły, jednak to ją bardzo intrygowało.
    — Mike nie wiesz, jak bardzo cię kocham, ale dobrze znasz moje zdanie, wiem, o czym marzysz ja na razie, nie mogę ci tego dać przez najbliższe lata, jednak masz szansę, sama ci wręcz to zaproponowałam, ja na razie jestem studentką, która żyje wiecznymi imprezami, a ty potrzebujesz rodziny, by być szczęśliwym…
    — Julio nie zamierzam się powtarzać — przerwał jej w pół słowa — Kocha cię do szaleństwa i nie zostawię. Poczekam, ile trzeba, byś to ty była gotowa na małżeństwo czy dzieci — powiedział z powagą — A teraz wstawaj skarbie, masz niecałą godzinę, by się przyszykować i zjeść śniadanie zrobiłem ci też mały obiad na uczelnie — powiedział.
    — Jesteś kochany — oznajmiła, odkładając kubek i ostrożnie zdjęła Junkę ze swoich nóg nawet nie oburzyła się dopiero po chwili zorientowała się ze mała zasnęła.
    Wstając, skradła drobny pocałunek Michaelowi, stawiając stopy na miękkim dywanie, lecz czuła nieco przenikający ją chłód, cóż temperatury nieco spadły, pomimo że na termometrach było jeszcze około siedemdziesięciu stopni Fahrenheita, to jednak dla osób przyzwyczajonych do średnio powyżej osiemdziesięciu stopni było stosunkowo zimno.
    — To zaledwie tyle… — spytał zdziwiony — Liczyłem na coś więcej.
    Zaśmiała się perliście, po czym pochyliła się lekko, uchwyciwszy jego usta w swoje, czuła jego dłoń na swoim biodrze, jednak po chwili odsunęła się, dostrzegła niesmak w jego oczach, ale także pragnienie, o więcej.
    — Na razie musi ci to wystarczyć — stwierdziła, po czym szybko umknęła przed nim. Zamykając za sobą drzwi łazienki, kącik jej ust poderwał się do góry, mimo że dzień zapowiadał się koszmarnie, zdecydowanie takie poranki z ukochanym potrafiły wprowadzić ją w lepszy nastrój. Podeszła do lustra przyglądając się swojemu odbiciu. Nie wyglądała aż tak źle, nawet nie widziała tak wielkich cieni pod oczami, jedynie delikatny korekt wystarczy dziś, nie zamierzała robić makijażu. Zdjęła, jednak płynnym ruchem koszulę rzucając ją do kosza na brudy, po czym pozostała naga, nie miała bielizny na sobie, straciła ją zeszłego wieczoru, pewnie leży gdzieś w sypialni koło łóżka. Wchodząc pod prysznic, niemal od razu włączyła ciepłą wodę. Czując, jak kropelki wody spływają po jej ciele, rozkoszowała się tą chwilą odprężenia przed zbliżającym się dniem. Mogła przez chwile zebrać myśli, zanim ruszy w wir swoich codziennego życia.
    Po kilku dłuższych minutach odsunęła szklane drzwiczki prysznica, chwytając puchowy ręcznik, który wisiał na rączce, otulając się nim i dopiero wtedy wyszła spod kabiny, podeszła do lustra zakładając na włosy drugi nieco mniejszy materiał, by nie ciekła jej woda z włosów, chwyciła mały słoiczek z kremem z filtrem, który zaczęła ostatnio używać tak, mimo że jest chłodniej słońce, nadal grzeje i gdy nie chciała się opalać, musiała się chronić. Delikatnie wklepując produkt w skórę, dostrzegła, jak drzwi otwierają się za nią i dostrzegła Mike’a, który stanął w przejściu:
    — Stało się coś? — spytała zdziwona gdy jej ukochany nawet słowem się nie odezwał.
    — Musiało się coś stać bym mógł wejść do mojej dziewczynie.
    — Przyznaj, chciałeś mnie zobaczyć toples — odezwała się ponownie, patrząc na lustro.
    — Czy to jest aż tak oczywiste?
    — Kiciu od kiedy my się znamy? — spytała retorycznie — Myślisz, że nie zdołałam cię poznać, za bardzo aż cię poznałam.
    — Przed tobą nic się nie ukryje — stwierdził z przekąsem.
    — Jak przed tobą — mówiąc to, nałożyła na szczoteczkę do zębów nieco pasty.
    — Mówiłem ci, że jesteś wredna?
    Przytaknęła lekko, skinęła głową, sama mając usta pełne piany. Nawet nie zliczy, ile razy to od niego słyszała. Czy się gniewała absolutnie nie, wiedziała ze tak była i się z tym nie kryla? Miała świadomość o swoich wadach i zaletach i akceptowała to jak inni z jej otoczenia. Dostrzeganie swoich wad jest ważne i bycie świadomym ich ona tak wiedziała, że ideałem nie jest i nawet nie chciała. Była jaka była i nie zamierzała tego zmieniać.
    Wypukała usta z piany i otarła usta z nadmiaru wody, po czym podeszła do Michaela, zatrzymała się na moment, chwytając go za skraj koszulki i przyciągając do siebie, skradając mu drobny pocałunek, odsuwając się, powiedziała:
    — I tak mnie, taką kochasz.
    I nie mógł temu absolutnie. Był w niej do szaleństwa zakochany i nigdy tego nie ukrywał. Owszem jedynie jego fani nie wiedzieli o nowym związku, ale nie zamierzali się z tym dzielić to była ich prywatna sprawa a fakt, że on a po części i ona byli osobami medialnymi, to tym bardziej tego nie chcieli. Ona osobiście obserwując pary cele brytów, po prostu jest godna podziwu, że pragną wywlekać prywatne życie, a zarazem przerażona, że dla zwykłej uwagi wolą sprzedać swoje osobiste życie by było o nich głośno, ale co poradzi na to takie osoby, istniały, istnieją i będą istnieć.
    Pozostawiając mężczyznę samotnie stojącego na progu łazienki, a ona sama zniknęła za przymkniętymi drzwiami, garderoby siadając przed toaletką. Po paru chwilach okiełznała swoje włosy i związała je w wygodny warkocz, nałożyła, jedynie podkład i puder nawet nie podkreślając oczu.
    Niemal w tej samej chwili Michael zszedł na dół, siadając przy stoliku w kuchni gdzie czekało już wcześniej przez niego przyszykowane śniadanie oraz stała jego do połowy pusty kubek z kawą. Chwycił go, upijając dwa porządne łyki, już nieco chłodnego napoju i usiadł przy stole, wyczekując zejścia jego ukochanej dziewczyny na dół. Może i czekał na nią parę minut, ale potem zobaczył ją. Ubrana w typowy dla siebie komplet na treningi, ciemne spodnie idealnie przylegały do jej szczupłych nóg, koszulka na ramiączkach skryta była pod skórzaną kurtką, którą nawet nie zapięła, na stopach miała swoje znajome ciemne kozaki, jej strój idealnie komponował się, z którego warkoczem często nosiła gdy jeździła na motorze.
    — Skarbie przypominam, że jedziesz na uczelnie nie na trening.
    — Wiem — przyznała bez ogródek, siadając naprzeciw niego — Ale miałam ochotę się tak ubrać — przyznała.
    Co mógł więcej powiedzieć? Z trudem wręcz musiał się powstrzymywać, by nie patrzeć na nią, za każdym razem gdy wiedział ją w takim komplecie, nie potrafił zapanować nad swoim pożądaniem względem niej, co wielokrotnie Julia widziała, spuścił wzrok, nie patrząc na nią, im dłużej by spoglądał na jej dekolt, tym bardziej pragnąłby wręcz zdjąć z niej ubrania i zabawić się z nią tu i teraz i mało by go obchodziło, że oboje by spóźnili się czy to ona na wykłady, a on do studia. Unikał jej spojrzenia jak ognia, by nie dać się jej skusić.
    Szczerze ją bawiło jego zachowanie, znała jego naturę jego słabości wiedziała jak reaguje na nią w skórze patrzyła na niego gdy on unikał jej wzroku, co bardziej ją bawiło. Gdyby nie fakt, że musi jechać na zajęciach, chętnie by potworzyła zeszłą noc, jednak zjedli oboje śniadanie rozmawiając na swobodne tematy, z chwilą gdy zaczęli się zbierać, stając przy drzwiach, wsunęła do kieszeni kurtki, swoje kluczyki od motoru zabierając torebkę, z potrzebnymi rzeczami.
    — Kotek zamknij, jak będziesz, wychodził ja, muszę już spływać — powiedziała, otwierając drzwi.
    Idąc korytarzem, dostrzegła otwierające się drzwi windy, podeszła szybkim krokiem wchodząc do środka, nacisnęła guzik, z podziemnym parkingiem a podnośnik ruszył. Po chwili stała prawie w opustoszałym garażu, stało naprawdę nie wiele samochodów, a ona od razu podeszła do swojego motoru. Wyjmując z bagażnika kask, wsunęła do niego torebkę. 
    Wyjeżdżając ze strzeżonego osiedla, wjechała jedną z bocznych dróg, które zmierzały na jedną, z główniejszych już w myślach przeklinając drogę pełną samochodów, pomimo że dochodziła dopiero dziesiąta rano, liczyć w tym mieście na chwile bez sznur samochodów na autostradach to jak liczyć, że święty Mikołaj naprawdę istnieje. I wcale się nie zdziwiła gdy wjechała na jedną z głównych ulic miasta, która już była pełna pojazdów, nie zamierzała nawet wyprzedzać, pomimo że była na motorze, bądź co bądź jedynie gdzie nie przestrzegała przepisów, był stary tor samochodowy, gdzie ćwiczyła wraz z ekipą. Nie zamierzała pakować się w konflikt z prawem z powodu czegoś tak durnego jak wyprzedzanie albo nadmierna prędkość. Dojechanie na uczelnie praktycznie zajęło jej niecałą godzinę, lecz tylko dlatego, że pod koniec nie było aż tak wielkich korków. Zaparkowała pod uczelnią, gasząc silnik motocykla. Zdjęła kask ze swojej głowy, ruchem dłoni poprawiając włosy, które wyplątały się z jej związanych włosów.
    Zakładając na ramię torbę, wsunęła do bagażnika kask, po czym jednym ruchem zamknęła go i włączając na pilocie, alarm stanęła na chodniku wiodącym do wejścia, nawet nie była zdziwiona gdy usłyszała za sobą gwizdy i krzyki jakichś chłopaków komentujących jej wygląd. Nie dziwiło ją już kompletnie nic, zwyczajnie to zignorowała, wspinając się po stopniach wyższej uczelni. Rozglądała się po studentach z nadzieją, że znajdzie znajome twarze jednak nikt nie wpadł jej w oczy, dopiero gdy dotarła pod jedną, z sal wykładowczych gdzie rozpoczynali zajęcia, dostrzegła swoją grupkę znajomych, którzy żywo dyskutowali:
    — Ale się odwaliłaś — odezwał się na powitanie Tyree, gdy tylko podeszła.
    Popatrzyła na siebie mimowolnie, po czym ponownie podniosła na niego swoje jasne spojrzenie, z lekkim zdziwieniem patrząc na niego:
    — Ale to dla mnie normalny strój, często tak jeżdżę na motorze — odparła spokojnie.
    — Jednak nie często się pokazujesz w takim stroju, dobra pomińmy kurtkę skórzaną, bo to u ciebie norma, ale tak dosłownie wzbudzasz zainteresowanie — dopowiedziała Daphne.
    — A kiedy ja nie wzbudzam ciekawości? Ile ja chłopaków pogoniłam, nie zliczę, uważają, że skoro nie widzą, że się z kimś nie obściskuje na uczelni, to nie mam nikogo, a przecież to bzdura od dwóch lat jestem w udanym związku, tylko że mój facet jest starszy ode mnie i już pracują. Nigdy nie zrozumiem takich typów, którzy biorą sobie za cel podrywanie lasek, nawet lepiej zaliczanie ich i porzucanie po jednej nocy, dobra są też takie dziewczyny i nie można wszystkich kategoryzować i wrzucać do jednego worka, ale czy nie można uszanować faktu, że ktoś nie jest zainteresowany podbojami miłosnymi?
    — Wiesz, każdy korzysta, z młodzieńczego życia jak pragnie, jedni imprezują, drudzy przeżywają przygodny seks, a inni są w związki i mimo to potrafią się dobrze bawić. Każdy jest inny, poza tym chyba lubią to jak ich dajesz kosza, bo pomimo że na uczelni jest oczywiste, że nikogo nie szukasz to, oni się nie zniechęcają i dalej uderzają — skomentowała Libby.
    — Mniejsza o to — odparła, wywracając mimowolnie oczami — Są jakieś nowości?
    — Tak — powiedział Patrick, w tej samej chwili podchodząc do ich małej grupki — Mamy dziś kolejne warsztaty.
    — Z kim? — spytała zaintrygowana Laney, zadając pytanie, które dręczyło ich wszystkich — Ktoś ze stąd czy z zewnątrz?
    Mieli wiele szkoleń, na które musieli chodzić, czasami prowadzili je wykładowcy, z uczelni innym razem dziekan zapraszał gości z zewnątrz którzy dzielili się swoją wiedzą na dany temat, przez co mieli wiele okazji poznać znakomitych artystów i nieco doświadczyć ich indywidualnej twórczości i po części się zainspirować. Lubiła te zajęcia, bo naprawdę spotkała wiele ciekawych osób. Równocześnie za rok miała pisać pracę licencjacką i warto poszerzać swoje horyzonty i chciała powoli zastanowić się, o czym chciałaby ją pisać jednak najważniejsze dla niej w chwili obecnej było ukończenie drugiego roku z jak najlepszymi ocenami, ostatni rok była jedną z lepszych studentek na swoim roku, chciała to powtórzyć i tutaj wkraczała jej ambicja, owszem mogła sobie pozwolić na znacznie słabsze oceny, jednak chciała sobie udowodnić, że dobrze zrobiła, wybierając tę uczelnię, nie marnuje pieniędzy, które przeznacza na opłaty. Nie chciała nikomu prócz siebie udowadniać, że wybrała dalszą drogę swojej edukacji i była to dla niej słuszna decyzja. Na chwilę obecną ani trochę nie żałowała wybranego kierunku i spełniała się w nim i wiedziała coraz bardziej że chce swoją przyszłość na dobre związać, z malowaniem już teraz pracowała jako malarka nie kiedy jako graficzka jednak bardziej wolała siedzieć w farbach, Kretkach czy flamastrach niż w programie graficznym. Uczyła się od początku, malować zwyczajnie biorąc stary ołówek i kawałek kartki i w tym czuła się najlepiej. W jej pracowni było pełno szkicowników z jej pracami obrazów, które malowała czy to te, które sprzedawała czy te, które robiła dla znajomych z okazji jakiż ważnych wydarzeniach. Praca miała sprawiać przyjemność i owszem czuła się zadowolona, że robiła, co kochała i na tym zarabiała, nie każdy ma taką okazję i doceniała to ze poprzez trud swojej ciężkiej pracy doszła do tego miejsca, gdzie jest obecnie.
    — Z zewnątrz — głos Connella ponownie sprowadził ją na ziemie — Nie podali nazwiska, jednak wiem, że mamy szkolenie po ostatnich wykładach.
    Szczerze była zaskoczona i zdziwiona, zawsze podawali im imię osoby, z którą mieli szkolenie, a w tym przypadku wydawało się to niezwykle podejrzane. Jednak nie była w stanie dłużej o tym rozmyślać gdy rozbrzmiał dzwonek oznajmiający o początku zajęć. Niechętnie weszli do sali, gdzie mieli pierwsze wykłady z profesorem, który nie cieszył się uznaniem wśród studentów, jednak nie mieli wyboru, musieli chodzić na jego zajęcia. Dwu godziny koszmar rozpocząć się z chwilą wejścia starszego wykładowcy do Sali rozpoczynając swój nudny monolog.
    — Czemu każdy nauczyciel czy profesor nauk historycznych musi tak przynudzać — poskarżyła się Libby, gdy wraz z grupą opuszczali salę po dwugodzinnej męczarni.
    Nie wiele trzeba było, by dojrzeć na ich twarzach kompletne wyczerpanie i znużenie. Ona sama czuła się wycieńczona, dzisiejszy wykład był tak nudny, że prawie na nim przysnęła, pomimo że starała się być skupiona. Jednak temat i ton głosu starszego pana był tak przysypiający, że pragnęło się tylko zamknąć oczy i odpłynąć i oczywiście paru studentom to się udało i spali zakryci książkami, ona sama miała ochotę to zrobić, jednak obiecała sobie, że zrobi wszystko by nawet, z historii sztuki mieć jak najlepsze oceny ostatnio zdała na siedemdziesiąt dziewięć punktów i tak był to jeden, z lepszych wyników patrząc na profesora, który no lubił delikatnie męczyć swoich studentów. Słyszała co po niektórzy wzdychają głośno. Każdy miał podobne zdanie, jednak co tu warto komentować. Idąc na kolejne wykłady, mijali studentów, którzy zupełnie jak oni zmierzali na swojego kolejne ćwiczenia, jednak ją zżerała wciąż, ciekawość kto to mógł być, osoba, która miała prowadzić ich szkolenie.
    Po paru godzinach wreszcie ciekawość jej, a także studentów drugiego roku o tajemniczym szkoleniowcu praktycznie za parę minut zostanie zaspokojona, siedzieli już w jednej z auli, czekając na osobę, która miała prowadzić ich zajęcia, ona sama siedziała, pomiędzy swoimi dziewczynami wyczekując, z niecierpliwością tej osoby.
    W końcu dobiegł ich dźwięk otwierających się drzwi, a praktycznie wszystkie głowy jej kolegów z roku odwróciły się w tamtą stronę. Ciekawość ich zjadała od środka, wtedy mężczyzna odwrócił się twarzą do nich i niemal zachłysnęła się własną śliczną gdy rozpoznała w nim:
    — Nie możliwe — szepnęła tuż obok niej Libby sama nie dowierzając kogo zobaczyła.
    — Uszczypnij mnie, bo chyba mi się to przyśniło — odezwała się Laney — Czy to…
    — Mike Shinoda — powiedziała cicho pod nosem — Nie wierzę…
    Śledziła każdy krok swojego ukochanego, nadal nie wierząc, że zamiast siedzieć w studiu, to on był tym tajemniczym szkoleniowcem, który miał prowadzić dzisiejsze zajęcia, to było absurdalne, a jednocześnie tak niedorzeczne. Jednak jedno ją intrygowała, zanim wychodziła, zarzekał się, że nie wie kiedy dziś wróci, bo pracują do późna w studiu, przyłapała go na perfidnym kłamstwie, a naprawdę nie lubiła być oszukiwana.
    — Ale co on tutaj robi…? — głos Libby wyrwał ją ze swoich rozmyślań.
    — Okazuje się ze nawet gwiazdorzy mają wtyki i się udzielają na uczelniach — powiedziała cicho Laney — Chwileczkę czy on nie jest jednym ze sponsorów stypendium?
    Widziała spojrzenie oczu koleżanki gdy spojrzała na nie lekko zdziwiona. Tak Michael był jednym, z darczyńców swojej byłej uczelni wiedziała to od dawna, jednak co mu przyszło do głowy, by bawić się w szkoleniowca.
    — Tak… — przyznała cicho — Jak wiecie, bo i tak słuchacie Linkin Park, on wiecznie gdzieś się udziela, ale zastanawiające ze akurat ma zajęcia i akurat to na drugim roku to zastanawiające — rzuciła sugestywnie i tylko ona rozumiała tę konkluzję, ponieważ jej znajomi nadal nie poznali jej chłopaka i jakoś się nie kwapiła, by ich poznawać. Nie to, że im nie ufała, ale to zwyczajnie była jej prywatna sprawa — Co on tutaj robi? Bardziej bym powiedziała, że powinien pomagać wschodzącym zespołom nie uczyć studentów grafiki komputerowej, bo grafikom przecież zajmuje się hobbistycznie, a nie zawodowo a zawsze nasi szkoleniowcy zajmują się sztuką profesjonalnie.
    — Ale przecież skończył ten kierunek nawet ten, co my — zauważył Tyree.
    — No tak…
    — Czy ja państwu nie przeszkadzam?
    Poderwała głowę do góry w chwili gdy usłyszała głos ukochanego tuż nad sobą i wcale nie była zdziwiona gdy dostrzegła go stojącego dosłownie tuż obok nich, wpatrując się w nich swoim intensywnym brązowymi oczami, widziała, jak krzyżuje ramiona na klacie, a mimowolnie jej wzrok powędrował na nią, patrząc na nią wyczekująco.
    — Może się mi pani przedstawić?
    — Dlaczego akurat ja — oburzyła się, ku zaskoczeniu wszystkich w sali.
    Nie od dziś było oczywiste, że Julia należała do osób, które mają ogromny szacunek do wykładowców czy szkoleniowców, rzadko pyskowała, wręcz przeciwnie w ogóle wyrażała się z szacunkiem o tych, których lubiła, owszem mogły się zdarzyć, niepochlebne słowa o tych, za którymi nie przypadała, ale na zajęciach wyrażała się, wobec nich jak należy, tutaj było zaskakująco inaczej.
    — Nazwisko? — powtórzył stanowczym głosem.
    Miała ochotę się roześmiać, jednak powstrzymała się, skoro chce grać w tę szopkę dobrze, pobawi się razem z nim.
    — Julia Bennington — powiedziała, wstając.
    Ku zaskoczeniu i rozbawieniu wszystkich na Sali ukłoniła się lekko, ona sama z trudem hamowała uśmiech, który cisnął się jej na usta, kącik ich drgnął nieco do góry i ironicznym uśmiechu.
    — Panie profesorze… — dodała, dobitnie siadając powrotem.
    — Wystarczy Michael — powiedział nieco surowym głosem — Czy mogłaby, pani wyjaśnić co było tak ważne, by rozmawiać ze swoimi znajomymi i przeszkadzać w zajęciach.
    — Jak to co? — powiedziała w głos — Zastanawiałam się głośno z przyjaciółmi czemu pan profesor siedzieć w studiu wraz z pozostałymi członkami zespołu, uczy pan studenciaków. Czy jest pan w stanie to wyjaśnić — spytała, podpierając łokcie o krawędź biurka i spoglądając na niego swoim bladoniebieskim spojrzeniem — Czy może mi pan wyjaśnić, czy to tak ładnie oszukiwać?
    — Sugeruje mi coś pani?
    — A owszem — odparła, nawet się nie ruszając — Czy pana partnerka wie, że siedzi pan na uczelni zamiast w studiu?
    Zamilkł na moment, a ona w duchu się śmiała z jego zmieszanej miny, skoro pragnął ciągnąć przestawienie, zapewni mu, je jednocześnie nie chciała ani siebie, ani jego zdradzić. Tak naprawdę w mediach Mike uchodził za rozwodnika, który jak na razie z nikim się nie widuje, a poza tym nie był gwiazdą, która to rozpowiada każde drobnostki ze swojego życia.
    — Skąd pani do głowy przyszło, że mam dziewczynę, nawet jeśli myśli pani, że powiedziałaby to na forum publicznym? — spytał nieco oburzony, ale oboje doskonale wiedzieli ze jego dziewczyna jest w tej Sali co najbardziej bawiło właśnie z nią rozmawiał.
    — Nie wiem, taki przystojny facet, pewnie ugania się za panem sznur panienek — skomentowała od zniechęcenia.
    — Jest pani…
    — Bezszczelna, wredna, złośliwa, panie profesorze wiele razy słyszałam takie określania względem siebie i nawet się nie gniewam.
    — Dobrze skoro ma pani tak wiele do powiedzenia wytłumaczy się pani po zajęciach
    — Słucham? — spytała oburzona.
    Widziała, jak kącik jego ust unosi się w ironicznym uśmiechu, zanim powiedział:
    — A owszem — nachylił się do niej lekko — Zapraszam do gabinetu dwadzieścia pięć, musimy omówić kwestie pani skandalicznego zachowania — powiedział z kpiącym uśmiechem — Godzinę spędzę na konsultacjach z osobami, które są zainteresowane tematem — powiedział nieco głośniej, by słyszał go cały rocznik, po czym ponownie zniżył głos i zwracając się do niej — A potem widzę się z panią, pani Bennington i nie toleruje słowa odmowy — patrzyła, jak prostuje się i odchodzi.
    — Chyba pan śni, że się pojawię, mam już plany!
    — Jeśli pani nie przyjdzie, może się pani pożegnać z pozytywną oceną.
    — Nie zależy mi, jedne niezaliczone szkolenie…
    — Czyżby, a to nie pani była jedną z lepszych studentek na koniec ubiegłego roku, chyba nie chciałaby pani stracić tak dobrej passy i to na początku roku, bo wolała się pani kłócić ze szkoleniowcem?
    — Nie mam zamiaru przyjść! — wycedziła przez zaciśnięte zęby.
    — Niech pani lepiej się szykuje, że zaboli panią pani nie subordynacja.
    Pomimo że mogło się wydawać to normalna rozmowa, ona usłyszała w tych słowach dość oczywisty podtekst, który tylko oni oboje rozumieli. Patrzyła na niego wściekłym spojrzeniem, gdy ten odchodził, kontynuując swój monolog, jakby nic się nie stało, czuła jak Libby ją szturcha w żebro.
    — Poszłabym na twoim miejscu — zasugerowała.
    — Nie dam się zastraszyć jakiemuś szkoleniowcy zwłaszcza takim, który myśli, że ma jakaś Władce a nic nie może!
    Nie odezwała się do końca zajęć z chwilą gdy wstała od swojego stolika, usłyszała wyraźny głos swojego ukochanego:
    — Panno Bennington widzimy się za godzinę — oznajmił na całą klasę.
    Odwróciła się przez ramię, spoglądając na niego z lekko zaciśniętymi oczami, widziała ten jego uśmieszek, który często widywała u niego gdy przejmował nad nią dominacje. Nic nie odpowiedziała, zebrała w pośpiechu swoje rzeczy, wychodząc praktycznie jako ostatnia z sali wykładowczej.
    — Nagrabiłaś sobie — odezwała się Libby gdy tylko wyszła z auli.
    — Myślisz, że mnie to obchodzi? — spytała, patrząc na dziewczynę — Nie zamierzam zost…
    — Panno Bennington chyba jasno się wyraziłem.
    Nawet nie wiedziała kiedy stanął za nią, wyrósł jak z przysłowiowych podziemi. Nawet się nie odwróciła, jednak czuła jego wyraźną obecność, jego spojrzenie na sobie a ona sama patrzyła na Kristy jednocześnie czuła się jak sparaliżowana i to nie ze strachu z niepokoju sama nie wiedziała, czemu jej ciało tak zareagowało.
    — Nie zamierzam przychodzić na pańskie konsultacje — powiedziała wymownie, nawet się nie odwracając do niego.    
    — Czyżby, skoro państwa widzę czy jest ktoś zainteresowany rozmową ze mną? — spytał.
    Odczekał chwile i jak na złość absolutnie nikt się nie zgłosił, za co przeklinała swoich znajomych. Jednak nie mogła ich winić, bo dobrze wiedziała, do czego dąży i zmierza i naprawdę chciała tego uniknąć jak ognia.
    — Skoro nikt z państwa nie wyraża zainteresowania rozmową ze mną — czuła na sobie jego przenikliwe spojrzenie, gdy wręcz wymownie patrzył na nią, jednak ona spoglądała na twarze swoich przyjaciółek, których miny mówiły jedno, że ma przechlapane, jednak czy odczuwała strach?
    Jak miała czuć jakąkolwiek obawę przed własnym facetem, gdy on sam zaczął z nią grać we własną gierkę, a ona chętnie dołączyła. Skoro chciał, prowadzi taką narrację, to chętnie mu potowarzyszy, jej znajomi mogą być przekonani, że sobie nagrabiła, że będzie mieć kłopoty, jednak granie zbuntowanej studentki ją niesamowicie satysfakcjonowało.
    — Panno Bennigton zapraszam wraz ze mną — odezwał się stanowczym głosem, tonem, który nie tolerował sprzeciwu.
    Momentalnie odwróciła się na pięcie, spoglądając na stojącego przed nią mężczyznę.
    — Panie profesorze — odezwała się dosyć wymownie — Niech pan wybaczy, ale w moich planach nie ma głupich rozmów z wścibskim szkoleniowcem, który myśli, że jest tu jeden dzień i ma jakąś, władce sprawczą nade mną, bo tak naprawdę jej nie posiada.
    Szok wypisany na twarzach znajomych z roku był nie do opisania, nigdy nie sądzili, że Julia, która z takim szacunkiem odnosiła się wykładowców czy ludzi, którzy ich szkoleni będzie tak arogancka i chamska, to nie było podobne do jej usposobienia, owszem potrafiła być wredna, ale co do ludzi z tytułami wyrażała się z uznaniem, a nie jak w obecnej chwili.
    — Czy uważa pani, że rozmowa z panią jest mi na rękę? Chce pomówić z panią i wracać do swojego życia. Więc oszczędźmy sobie czasu i niech pani grzecznie idzie ze mną.
    Mimowolnie poczuła dotyk jego dłoni na swoim ramieniu gdy odwrócił ją w drugą stronę. Tak dyskretnie ze jej koledzy prawie tego nie zauważyli, westchnęła w końcu pokonana i podążając parę kroków, przed nim szli korytarzami uczelni i nie wydawało się to nic nadmiar podejrzanego, poza tym reszta studentów było zbyt pochłoniętymi swoimi sprawami, by zwracać sobie uwagę jakimś obcym facetem i jedną z drugoklasistek, jednak nie dało się usłyszeć cichych szeptów gdy szli korytarzami, dobiegały ją głosy zaskoczenia i wyraźnego szoku, dało się słyszeć pytania:
    — Czy to nie jeden z muzyków Linkin Park?
    — Czy to nie był Shinoda?
    Mogła sobie wręcz rękę dać odciąć, że byli to fani chłopaków, albo osoby, które znają ich twórczość, wzbudziło to ciekawość, bo nie co dzień na ich uczelnie wita jeden z bardziej znanych muzyków tym bardziej nie widać go w towarzystwie jednej ze studentek, to mogło być nieco podejrzane, jednak ludzie jednak bardziej zastanawiali się, co on tutaj robi, niżeli dlaczego spaceruje z jedną ze studentek po korytarzach uniwersyteckich.
    W końcu dotarli pod jeden z wolniejszych gabinetów, które zazwyczaj stały puste. Pragnęła już sięgnąć dłonią, by otworzyć drzwi, jednak została uprzedzona przez Michaela, który uchylił drewniane skrzydło i gestem dłoni zaprosił ją do środka. Rzuciła na niego spojrzeniem, po czym bez słowa przekroczyła próg pomieszczenia.
    Słyszała za sobą trzask zamykającego się zamka, nawet nie była w stanie zareagować gdy poczuła dość silne uderzenie w jednej ze swoich pośladków, mimowolnie odwróciła się przez ramię, spoglądając na niego oburzona:
    — Chyba sobie pan profesor za wiele wyobraża — odezwała się nieco podniesionym głosem — Czy…
    Ponownie nie dał jej dokończyć gdy ścisnął lekko jej udo, wpatrując się w nią tym swoim intensywnym brązowym spojrzeniem. Nawet nie minęła chwila gdy przeszedł obok, niemal od razu zabierając swoją dłoń z jej lędźwi i podchodząc do biurka, porzucił skoroszyt, który trzymał ze sobą, była to jedyna rzecz, którą miał ze sobą, było tam jedynie materiały z dzisiejszego szkolenia.
    — Skoro już jesteśmy sami — powiedział, siadając przy biurku — Możemy porozmawiać o pani nie subordynacji.
    — O czym tu właściwie rozmawiać — wcięła mu się w słowo.
    Przeszła parę kroków i stanęła naprzeciw niego, mimowolnie zaplatając swoje ramiona na swoich piersiach i patrząc na niego z góry.
    — Raczej to my mamy do porozmawiania, panie profesorze — powiedziała, nachylając się znacząco do niego.
    Nie dało się ukryć, że mimowolnie spojrzał na jej dosyć głęboki dekolt, widziała te znajome ogniki, gdy oczami wyobraźni już widział, jak pozbawia ja ubrań, jak ją rozbiera. Nie była ani trochę zaskoczona, to była dla niego norma. Szczególnie gdy jej ciało opinała skóra i czerń, jego reakcja była zbyt znajoma i zbyt przewidująca, by pomylić ją z jakąkolwiek inną.
    — Czy chciałaby mi pan wyjaśnić — mówiła, podkreślając każde słowa — Czy mógłby mi pan przypomnieć definicje kłamstwa i oszustwa.
    — Sugeruje mi pani coś?
    — Nie inaczej — odparła, prostując się i przechodząc obok fotela, na którym siedział.
    Oparła się o bok biurka, wymownie spoglądając na swojego ukochanego, który odwrócił się w krześle ku niej, pomimo że starał się skupić swoje spojrzenie na jej było to trudne gdy jego wzrok wziął uciekał ku jej otwartej kurtce oraz bluzeczce na ramiączkach, a raczej wykrojowi w niej.
    — Może mi pan przypomnieć, co porankiem pan mi mówił… Chwileczkę niech sobie przypomnę… Nie wiem kiedy wrócę, bo pracujemy do późną w studiu. Czy to nie były pańskie słowa panie profesorze? — popatrzyła na niego dosyć wymownie.
    — Przyszliśmy raczej pomówić tu o pani dość skandalicznym zachowaniu na moich zajęciach — odezwał się, wstając.
    — Nic nie zrobiłam! — broniła się.
    — Czyżby? — spytał, pochylając się nieznacznie ku niej, niemal czuła jego oddech na swoich ustach — Jawna rozmowa na moich warsztatach, dyskusje prowadzone ze znajomymi to dla pani nic?
    Grał niemal idealnie swoją rolę tak dobrze, że wręcz poczuła lekki strach, jednak to tylko wzmagało chęć toczenia ich małej gierki, rozpalając w nich ogień pełen pożądania, namiętności i pragnień.
    — Owszem, co w tym złego, że ucięliśmy sobie rozmowę na początku zajęć — powiedziała, podkreślając ostatnie słowa. — Nie może nawet mi wystawić negatywnej oceny, bo sam pan dobrze wie, że jest pan jedynie szkoleniowcem, który nie ma wpływu na oceny studentów.
    — Uważa pani, że nie znajdę na panią sposoby, by panią odpowiednio ukarać?
    — Co pan niby może? — dalej podważała jego jakiekolwiek kompetencje.
    — Chyba się dogadamy — popatrzył na nią wymownie.
    — Czy w tej chwili sugeruje mi pan, bym panu zrobiła dobrze w zamian, że zapomni o dzisiejszym zdarzeniu?
    Jego milczenie, lecz wzrok, w którym dostrzegła znajome iskierki, wręcz bezczelny uśmiech, który skradł się w kącikach jego ust, był jednoznaczną odpowiedzią na jej pytanie. Wiedziała jedno to będzie bardzo ciekawe doświadczenie. Mimowolnie jej ręce powędrowały do jego spodni, czuła pod palcami, pasek jego spodni.
    Odpięła skórzaną klamrę, pasek nieco opadł na boki, niemal czuła pod koniuszkami swoich palców guzik w jego spodniach, który prędko wyjęła z tej maleńkiej dziurki, nie przejęła zbytnio zamkiem błyskawicznym, pociągnęła w dół, materiał jego spodni pozostawiając go jedynie w bokserkach, nie dało się nie dostrzec wyraźnego wybrzuszenia pod jego bielizną. Poderwała mimowolnie spojrzenie na niego a przez nagłą ciszę, która zapanowała między nimi, przedarł się jej dosyć figlarny głos:
    — Nie wiedziałam, że szkoleniowców tak podniecają studentki — odezwała się dość wymownie.
    Nie oczekując, od niego odpowiedzi. Ukucnęła przed nim, mimowolnie zsuwając, z jego bioder bokserki uwalniając spod opinającego materiału jego męskość, nie mogąc już ukryć faktu jak bardzo czuć wzrastające w nim napięcie. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, jednocześnie przesunęła swoim językiem wzdłuż jego napiętego członka, powiodła nim kilkukrotnie wzdłuż jego długości, lecz po chwili ujęła w swoje usta, główkę pieszcząc lekkimi ruchami języka jego napletek. Pieściła kraniec jego męskości, nie szczędząc sobie w czułościach, kątem oka widziała jak zakrywa dłonią swoje usta, oboje doskonale wiedzieli, że ryzykują wręcz igrają z ogień gdy tak naprawdę zapragnęli zabawy w jednym z pustych gabinetów uniwersyteckich jednak bez ryzyka nie ma zabawy. A ona musiała pożegnać się, z tym że nie usłyszy jego jęków zadowolenia, jednak liczyła się, gdy niemal w tej samej chwili uchwyciła jego męskość praktycznie w całości między swoimi ustami, pieszcząc go swoim językiem, dodając tej zmysłowej chwili więcej pikanterii. Ona skryta za dębowym biurkiem zabawiająca się w najlepsze ze swoim facetem obawiając się, czy zostaną nakryci na tej zmysłowej zabawie. Było coś w tym ekscytującego i satysfakcjonującego.
    Nie ma zabawy bez ryzyka.
    Czuła jak z każdą chwilą był bliski upragnionego spełnienia, jednak chociaż bardzo chciała, by doszedł, nie mogła sobie na to pozwolić w tych okolicznościach, nie chciała wzbudzać ciekawości swoim „wyglądem” gdyby opuściła gabinet, natykając się na jakichś studentów, po raz ostatni przesuwając językiem po jego męskości, odsunęła się, patrząc z klęczek na niego. Widziała rozgoryczenie wręcz rozżalenie, że musiała już skończyć, jednak wiedział i zdawał sobie sprawę, że zakończenie ich namiętnej zabawy mogło wzbudzić ciekawość. Niechętnie się odsunął od niej mimowolnie, wyciągnęła do niej dłoń, chwyciła ją, a on jednym szybkim ruchem pomógł jej wstać.
    — Chyba sobie wyjaśniliśmy sytuacje panie profesorze — odezwała się, spoglądając na nią.
    — Błagam, skończ! Przestań mnie tak nazywać, nie jestem żadnym profesorem — powiedział z lekkością.
    — Wiem, ale miło było udawać twoją studentkę, chyba musimy wprowadzić do naszej zabaw, element granych postaci, bo to jest bardzo podniecające — powiedziała z tak znajomym uśmiechem.
    — Wcale nie głupi pomysł — pochwycił jej pomysł — A teraz…
    — Teraz się zmywam, i jak mówiłam nie będzie mnie wieczorem! Na razie koteczku.
    Nie zdążył jej nawet zatrzymać, by skraść jej, chociaż drobny pocałunek, widział jak odchodzi gdy otwiera drzwi, a on pośpiesznie ubrał się i poprawił. Nie mógł przecież wzbudzać podejrzliwości.
    Opuścił gabinet po paru minutach, spokojnie wychodząc z uczelni, zaczepiony przez kilku fanów, rozdał autografy i porozmawiał z nimi przez chwile, zanim sam nie pojechał w stronę studia nagraniowego.

✰✰✰

    Co ja mogę powiedzieć więcej tak kolejny rozdział który z Fuśką stworzyłyśmy w jeszcze za czasów pandemii w 2020 eoku i czekałam na napisanie jego miała być jeszcze końcówka ale uznałam że ten rozdział i tak jest długi może gdy pojawi sięjako publikacja książki to pojawi się końcówka.
    Dobra co do kolejnych terminów są nastepujące:


    I z okazji Sylwestra życzę wam udanej zabawy i Szczęśliwego Nowego Roku 2023.

No comments:

Post a Comment