Saturday, December 26, 2020

II 38 — UCZELNIA ARTYZMU

        Opadła niemal bez życia na jasną fakturę kanapy, z cichym westchnieniem przyciągnęła do siebie jedną z pobliskich poduszek, które leżały niedbale rozrzucone przez zabawy jej domowych pupili. Wtuliła swoją zmęczoną twarz w jej puch, napawając się spokojem, który ogarniał całe mieszkanie, miała nadzieje, że nic nie zakłóci jej tego spokoju, pragnęła chwilowej drzemki po dość ciężkim dniu na uczelni. Pomimo że wróciła ze swoich pierwszych zajęć na uczelni nigdy nie czuła się tak wykończona jak po tych kilku godzinach w akademickich murach, może i nie było wiele tych wykładów, jednak swój wolny czas poświęciła nad pracą z Historii Sztuki i nie sądziła, że to zdanie będzie tak ciężkie, wciąż tkwiła na początku, jednak zebrała na tyle materiałów, że była w stanie to napisać jednak na samą myśl chciała spalić swoje notatki lub, co gorsza wyrzucić je przez okno. Jednak czego mogła oczekiwać na studiach, wymagają od nich znaczenie więcej nauki czy przyłożenia się do swoich obowiązków. 
Odwróciła się wolno na plecy, jednak nie do końca przemyślała swoją pochopną decyzję, zanim jednak zdołała się czegoś uchwycić, w ramach wsparcia się wylądowała nieopodal stolika, upadając na ciemne panele pokoju dziennego, a przez jej lekko rozchylone usta przemknęło głośne przekleństwo, które potoczyła się echem po ścianach apartamentu: 
        — Czemu ja muszę mieć takiego pecha! — mruknęła słabo. 
        Zacisnęła dłoń na krawędzi kanapy, chcąc się nieco wesprzeć, podniosła się na równe nogi, przykładając rękę do obolałego pośladka. Potarła go delikatnie z nadzieją, że zdoła pozbyć się tego cholernego bólu jednak na marne. Mamrocząc pod nosem na swoją głupotę, chwyciła ramiączko swojej czarnej torby, podnosząc ją z ziemi. Rzuciła ją niedbale na sofę, nawet nie zwracając uwagi na wypadające z niej długopisy czy zeszyty, raczej teraz mało ją to obchodziło, gdy przechodziła przez salon, docierając do schodów prowadzących na korytarz. Wspinając się po jasnych stopniach, wciąż próbowała złagodzić cierpienie w swoich obolałych pośladkach. Nie miała takiego pecha nawet podczas swojego pierwszego dnia w liceum gdy miała tę nieprzyjemność spotkać swoją dawną rywalkę. Wzdychając cicho, pokręciła głową, gdy weszła do maleńkiej kuchni. 
        Zanim jednak zdążyła nawet oprzeć się o aneks kuchenny, do jej uszu dotarła spokojna melodia jej telefonu. Sięgnęła do tylnej kieszeni spodni, gdzie skryła swoją ulubioną zabawkę elektroniczną, spojrzała na rozbudzony ekran, by dostrzec inicjały dzwoniącego. 
        — Dragon? — zdumiała się widząc zdjęcie jego zdjęcie. 
        Przesunęła palcem na zieloną słuchawkę, przykładając telefon do ucha, długo nie czekała aż głos jej przyjaciela, rozbrzmiałby po drugiej stronie aparatu, a ona słuchała w oddali jakiś podniesionych głosów, jednak za bardzo nie zwróciła na to uwagi, skupiła się na koledze. 
        — Dobrze, że odebrałaś — słyszała jego ciche westchnięcie — Jest sprawa! — oznajmił. 
        — Jaka? — pytała lekko ospałym tonem. 
           Chwyciła z drobną trudnością pojemnik na wodę, uwalniając go z ekspresu. Postawiła sobie go na skraju jasnego blatu, otwierając jego wieczko, by bez trudności nalać do niego wodę. Postawiła go pod kranem, pozwalając wodzie swobodnie płynąć. 
        — Pamiętasz, że zbliżają się zawody stanowe? 
        — Tak — odparła spokojnie, zakręcając lejące się krople wody — Ale co ja mam do tego? 
        — Fire naprawdę muszę ci to tłumaczyć — mówił z jękiem rozpaczy — Nasza grupa bierze w niej udział. Owen i Derek za dwa dni mają zamiar wystawić trzy osoby to tych zawodów, proszą by każdy, z nas się pojawił na stadionie. 
        — Czemu po prostu tego nie powiedzą, wprost kto jedzie! 
        Ponownie wsunęła pojemnik do urządzenia, ówcześnie włączając. Oparła się dłońmi o blat, ze znudzeniem spoglądając na migające diody, które przybrały barwę wściekłej czerwieni. Przyłożyła dłoń do ust, próbując ukryć swoje ziewnięcie. Kompletnie odzwyczaiła się o tak wczesnego wstawania, o ile do pracy miała na dość późniejszą godzinę do ponownie wstawianie o poranku, jej się wcale nie uśmiechało. 
        — Nie pytaj mnie o takie rzeczy — oburzył się nieco — Sam bym chciał wiedzieć, o co im chodzi — dodał po chwili głębokiej ciszy — Nawet Rick nie ma pojęcia, kogo zamierzają wystawić, przeważnie go o tym informowali, a tutaj milczą jak zaklęci. 
        — Myślisz, że wystawią kogoś konkretnego? — zagadnęła. 
        Odnalazła w szafce swój ulubiony kubek, postawiła go na metalowej podkładce, wciskając jeden z guzików. Patrzyła jak z jednej z dysz, spływa ciemnobrązowy napój bogów. Subtelny zapach palonych ziaren kawowca, unosila się w małej przestrzeni, przyprawiając ją o nie małe zadowolenie. Nic tak bardziej nie poprawiało jej zachwianego napoju jak porządna dawka kofeiny. 
        — Szczerze? Słyszałem coś o Alexis’m, mnie i tobie. 
        — Mnie? — spytała zaskoczona — Rozumiem wystawienie ciebie czy Agreste’a, wy siedzicie w tym znacznie dłużej ode mnie, ja nie czuje się jeszcze taka pewna swoich możliwości — mówiła sceptycznie. 
        Zbytnio nie czuła entuzjazmu z możliwego wyjazdu na wyścigi i to nie na wzgląd, że sądziła, że nie sprosta wyzwaniu bycia jedną z trzech reprezentantów ich grupy. Owszem coraz bardziej rozwijała swoje umiejętności, szybkiej jazdy jednak one nie były na tyle pewne, by mogła ścigać się w zawodach między krajowych, jednak nie powinno ją to zdumiewać. Ich liderzy wręcz uwielbiali wystawiać osoby najmniej przygotowane do wspólnej rywalizacji, nie raz dochodziło na tym punkcie do starć między członkami grupy. Doszło do paru kłótni między nią a O'Neill, jednak organizator był na to bierny i wciąż dawał jej niełatwe wyzwania. W jednak się zgadzała, lubiła się sprawdzać i lubiła tę rywalizację, która ich łączyła nie raz, dosłownie skopała tyłki bardziej doświadczonym motocyklistą, napawając ją to dumą, że sprostała na pozór niełatwemu zadaniu. 
        Szybko odsunęła telefon od ucha, nie chcąc tracić żadnego kontaktu z przyjacielem. Włączyła tryb głośnomówiący, odstawiając swojego smarthona na blat kuchenny, a ona podeszła do lodówki. Otworzyła jej zabudowane drzwiczki, wyjmując ze środka karton z mlekiem. 
        — Skromna to ty zawsze byłaś — zaśmiał się szczerze — Powiedz mi, kto ostatnio dosłownie zniszczył Elenę, a potem Dereka w wyścigu. 
        Nie musiała nawet go widzieć, by wiedzieć, jak znacząco porusza brwiami. Pokręciła nieco rozbawioną głową, odkręcając plastikową nakrętkę, wlała odpowiednią ilość mlecznego napoju do pojemnika, załączając kolejny guzik, a ona patrzyła jak, mleko z każdą chwilą coraz bardziej się spienia. 
        — Miałam po prostu szczęście. 
        — Nie ukrywajmy Fire jesteś coraz lepsza i każdy w grupie to widzi. Sądzę, jednak że pojedziesz, bo będziesz chciała się wykazać. 
        Niestety miał racje, może i była nastawiona do tego pomysłu dość sceptycznie i nie widziała się w roli motocyklistki na wyścigach na szerszą skalę niż te, które urządzali sobie w ich małej grupie, ale chęć sprawdzenia jest od niej silniejsza i wiedziała, że zrobi wszystko by być z tego zadowoloną. Jednak na razie się nie nastawiała na cokolwiek, tkwiła w wielkiej niewiadomej i na razie nic chciała wysuwać się przez szereg, dopóki nie dowie się, kto pojedzie do Caroliny, reprezentować ich skład. 
        — Polemizowałabym Dragon, jednak jeśli mnie wybiorę, to pojadę. Nie mam nic do stracenia poza godnością — mówiła ze śmiechem. 
        — Nie będę się już z tobą sprzeczał. Muszę kończyć, bo dziewczyna do mnie wpadła. Do zobaczenia. 
        Pożegnała się z przyjacielem, wcisnęła czerwoną słuchawkę, ujmując telefon w dłonie, który szybko skryła wewnątrz kieszeni spodni. Miała jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia imprezy, dlatego mogła nieco skupić się na swojej pracy. Wlewając mleczną piankę do aromatycznej kawy, czuła unoszący się aromat jej ukochanego napoju. Chwyciła naczynie wypełnione brązową substancją, opuściła kuchnie. 
        Usiadła na skraju kanapy, odstawiając kubek na skraj stolika. Nawet nie zauważyła, jak na jej kolana wskoczyła Cindy, która zadowolona rozłożyła się na jej udach. Kotka była typowym pieszczochem, zupełnie jak Junka. Uwielbiały obie przy niej siedzieć lub wylegiwać się na niej gdy odpoczywała po ciężkim dniu, czasami z nudów je głaszcząc, one nawet się nie oburzyły, wręcz gnały do większej czułości z jej strony. Czasami jej ukochany naśmiewał się, że woli je od niego, co kompletnie było nie prawdą. Owszem kochała swoje zwierzaki, jednak nie traktowała je jakby były jej całym światem. Podrapała ją za uchem, wyjmując z torby skoroszyt z notatkami z zajęć oraz ksera potrzebnych jej stron do referatu. Kto by pomyślał, że już pierwszego dnia będzie musiała się zmagać z zadaniami na najbliższe wykłady. Ześliznęła się z sofy a leżąca na jej nogach kotka nawet się nie ruszyła gdy ona usiała przy stoliku, przeglądając kolejne papiery. Odkąd pamiętała, zawsze w szkole wolała zając się tuż po powrocie z lekcji, swoimi zadaniami domowymi, by potem mieć więcej czasu, i tutaj też miała zamiar to zrobić, nie chciała zostawiać tego na ostatnią chwilę, a z racji, że najbliższe dni już ma zaplanowane, wiedziała, że zupełnie zapomni nad tym usiąść i napisać. 
        Zadowolona kilka godzin później, spięła kartki z rozpisanym zadaniem, wsuwając je do przezroczystej koszulki, którą sobie przyniosła. Miała nadzieje, że jej kilku godzinę siedzenie nad książkami i notatkami z zajęć opłaci się i zdobędzie jakiś porządny wynik na następnych wykładach, cholernie jej zależało, by ukończyć studia, z jak najlepszym wyróżnieniem była niezwykle zaparta w sobie i miała nadzieje, że nie straci swoich ambicji w trakcie nauki. Roztargniona spojrzała na zegarek. Elektroniczne cyfry ukazywał kilka minut po osiemnastej, spojrzała na nieodebrane powiadomienia z portali społecznościowych oraz kilka wiadomości od przyjaciół, jednak ona skupiła swoją uwagę na jej prywatnej rozmowie z Mike’m, z którym pisała międzyczasie. Weszła w ikonkę, z chatem z nim odczytując ostatni jego tekst. Uśmiechnęła się lekko, na jego ostatnie słowa, po czym rozbudziła, elektroniczną klawiaturę wpisując odpowiedź. 
        Z nie małym trudem podniosła się z wygodnego dywanu, na którym siedziała. Syknęła cicho, gdy nieprzyjemny skurcz przebiegł o jej stopach, dreszcze niemal zmusiły ją do cofnięcia się i opadnięcia na skraj jasnej sofy. Przeczekała chwile, aż nieprzyjemnie uczucie zniknie, prostując się. Pozostawiła wszystkie zeszyty czy skoroszyty na stole nie za bardzo mając ochotę wziąć je ze sobą. 
        Musiała się jednak przygotować na imprezę w domu jednego z bractw. Była bardzo ciekawa tej zabawy, chęć poznania nowych osób była ogromna, czasami zastanawiała się, gdzie podziała się ta nieśmiała dziewczyna, która stroniła od poznawania nowych znajomych, teraz była określana duszą towarzystwa, szczerze jednak ona tego nie czuła. Nie uważała się za osobą, która potrafi zabawić osoby wokół siebie na jakieś imprezie, raczej robiła to w kameralnym gronie jednak gdy była na jakieś zabawie owszem bawiła się, ale rozkręcenie potańcówki zostawiała innym, bo ona nie czuła się w tym pewnie. 
        Wchodząc do sypialni, chwyciła skraj opinającej jej ciało koszulkę, którą wolnym ruchem zdjęła z siebie. O niemal nie weszła w ścianę gdy pozbywała się niepotrzebnego materiału, jednak zatrzymała się w pół kroku, spoglądając na otwarte drzwi do łazienki. Przeszla przez próg, pozbywając się ciemnej tkaniny. Stanęła przed lustrem, od razu wrzucając ją do kosza, podobny los podzieliły jej spodnie gdy po chwili stała w ciemnej bieliźnie. 
        Przeklęła głośno gdy do jej uszu dotarła spokojna melodia połączenia, dobiegająca z sypialni. Zignorowała przychodzące połączenie, zdejmując koronkowy biustonosz. Wchodząc pod prysznic, słyszała, jak muzyka nagle umilkła, a ona zadowolona pozwoliła wodzie swobodnie płynąć po jej nagim ciele. Domyślała kto, starał się z nią skontaktować, jednak wiedziała, że żadna z tych osób nie będzie miała do niej pretensji, że nie podniosła słuchawki od razu. 
        Nie zwróciła uwagi na umykający za oknami swojego mieszkania, słońce powoli zachodziło gdy ona stała przed ogromnym lustrem w swojej sypialni, przyglądając się swojemu lustrzanemu odbiciu. Nie wyglądała wcale aż tak tragicznie jak myślała. Ubrana w dopasowane białe szorty opinały jej długie nogi, ciemna bluzeczka odsłaniała jej dobrze zarysowany brzuch, nad którym ostatnio tak pracowała. Narzuciła na ramiona nieco dłuższą jeansową kurtkę, chcąc odsłonić swoje ramiona przez chłodnymi nocami, które zapanowały w mieście. 
        — Mogę tak pójść? — zapytała, trzymając telefon w dłoni. 
        Przełączyła kamerę w rozmowie video z Marinette i Seleną, z którymi rozmawiała od dwudziestu minut, pokazując im swoje lustrzane odbicie. Najbardziej dziś męczyło ją zrobienie fryzury, nie mogła dopasować odpowiedniego wyglądu włosów do swojego ubioru w końcu zrezygnowana, pokręciła je delikatnie, wiążąc je w sposób, by opadały na jedno z jej ramion. 
        — Jest dobrze, ale nałożyłabym jakiś naszyjnik — powiedziała paryżanka gdy jej współlokatorka zniknęła w kuchni, chcąc zabrać z zamrażalki kolejne pudełko lodów — Znajdź coś delikatnego, które nie będzie rzucać się w oczy — doradziła druga, ze której studentek krzyk poniósł się echem po małym wynajmowanym mieszkaniu. 
        Poszła za jej radę, wróciła do toaletki, z której wyjęła szkatułkę, gdzie trzymała wszelkie naszyjniki, bez trudu znalazła jeden z wisiorków. Był to pozłacany łańcuszek z jej imieniem, który dostała od Mike’a podczas ich ostatnich wakacji na wyspach kanaryjskich. Uniosła dłoń, z biżuterią do kamery pokazując, projektantce by oceniła czy jest odpowiedni. Widziała, jak skinęła delikatnie głową, z aprobatą. Odłożyła telefon, zapinając go ostrożnie na szyi. 
        Spojrzała na zegarek w telefonie, który pokazywał parę minut po dziewiętnastej. Pożegnała się w pośpiechu, z dziewczynami życzą im miłego dnia, a sama zgarnęła jakąś małą kopertówkę, wypadając z garderoby. 
        W dużym pośpiechu dotarła na miejsce spotkania, niemal wylatując ze swojego mieszkania, była tak roztargniona, że o niemal nie zamknęła drzwi na klucz, w porę się jednak opamiętała i zakluczyła apartament i pognała do wind. Stanęła w umówionym miejscu, wyjmując telefon, by napisać do nowych znajomych, gdzie może ich spotkać jednak zanim mogła otworzyć którąkolwiek z rozmów, usłyszała nawoływanie Isabelli. 
        Uniosła swoje jasne spojrzenie, rozglądając się z uwagą za koleżanką. Dostrzegła ją, stała pod jedną z latarni, która prowadziła do kampusu w towarzystwie swojego ukochanego. Podbiegła do nich, witając się z nimi ponownie. Idąc zadbanym chodnikiem przeszli obok jednego z budynków uniwersytetu. 
        Słyszała w oddali rozbrzmiewająca głośną muzykę, która echem odbijała się w jej umyśle, skręcili w następną alejkę, a im oczom ukazał się dość sporej wielkości dom, z którego sączyły się barwne światła, które otulały posesje jednego z bractw. Przeszli obok zgromadzonych osób na schodach, wchodząc do środka. Niemal na wejściu do jej nozdrzy wpadł zapach alkoholu i potu, który stanowił niebezpieczną mieszankę tej nocy, tylko przepychała się, przez kolejne grupki obiecała sobie, że nie tknie zbyt wiele alkoholu. Nie upije się, jak miała to zazwyczaj w piątkowe noce, to nie była odpowiednia chwila na upicie się, chciała być żywa na jutrzejszych zajęciach a alkohol i zdrowe myślenie nie szły ze sobą u niej w parze. Nie zwróciła uwagi gdy jej nowi znajomi zniknęli w salonie, a ona przedzierała się przed dość spory tłum, prując odnaleźć przewodniczącą uczelni. Dostrzegła ją, dopiero w kuchni gdzie stała w towarzystwie kilku osób. 
        — Scarlett! — zawołała ją. 
        — Julio, choć do nas — krzyknęła blondynka, machając do niej — Poznasz kilka osób. 
        Przeszła przez próg kuchni, podeszła do dziewczyny bez trudności, w chwili gdy oparła się o krawędź wyspy, odebrała z jej dłoni czerwony kubek wypełniony do połowy alkoholem, upiła spory łyk trunku, czując nieprzyjemne pieczenie w gardle. Szybko jednak pozbyła się tego, popijając jednym z soków, które złagodziły to odczucie. Wdała się w dyskusje z koleżanką i jej znajomymi, procenty szybko sprawiły, że rozmowa była coraz swobodniejsza, a towarzystwo szybko się rozluźniło. 
        Przeklinała samą siebie gdy sięgnęła po kolejnego drinka gdy siedziała na tarasie domu w towarzystwie Scotta, Libby i Daphne, śmiały się z jakiegoś żartu chłopaka gdy podszedł do nich gospodarz dzisiejszego wieczoru. 
        — Urządzamy zabawę przy basenie, dołączacie się? — zagadnął, patrząc na nieco wstawionych kolegów.
        — Wchodzę jeśli nie będę musiała się z nikim całować lub obściskiwać — odparła Julia, upijając łyk kolorowego koktajlu. 
        Pomimo szumiącego w jej organizmie alkoholu myślała na tyle rozsądnie by nie wrobić się w jakieś głupie wyzwania z obściskiwaniem się, jeszcze tego by brakowała, by przez jakąś głupią grę straciłaby, do siebie zaufanie wiedząc, że w jakiś sposób zdradziła Michaela na tej imprezie, jeszcze tego brakowało. Cholernie jej na nim zależało i nie chciałaby go stracić przez głupie wyzwanie. 
        — Spokojnie jest to wykluczone, to co idziesz? — pytał spokojnie. 
        — Pewnie — powiedziała ochoczo. 
        Odstawiła gwałtownie kubek z niedokończonym sokiem z domieszką alkoholu, przeszła przez drewnianą ławkę, idąc w ślad za Patrick’m, który już zgromadził przy basenie sporą grupkę studentów, którzy byli zainteresowani grą, którą wymyślił chłopak. Stanęła między jakimiś dziewczętami, spoglądając na organizatora zabawy, czekając, aż wyjaśnię zasady gry. 
        — Zanim zaczniemy, musicie dobrać się w pary — poleciał dwudziestolatek — Julia ty zostajesz ze mną! 
        — A czy ja się na to zgadzam! — oburzyła się. 
        Skrzyżowała dłonie na biuście, spoglądając spod lekko przymrużonych powiek na chłopaka, który jedynie posłał jej delikatny uśmiech, wracając do tłumaczenia stworzonej przez siebie rozgrywki. Zrezygnowana, stanęła na samym początku, tuż obok swojego partnera, z którym miała grać. 
        — Zasady są raczej proste — mówił, trzymając w dłoniach kapelusz — Losujecie karteczki w meloniku, na których jest napisane zadanie, jeśli go nie wykonanie za karę pijacie kolejkę. Zdarzać się będą również pytanie, na które muście odpowiedzieć zgodnie z prawdą. Czy wyraziłem się jasno? 
        Popatrzył na uczestników gry, którzy jedynie skinęli głowami w ramach zgody. Sam stanął naprzeciwko nastolatki, która wpatrywała się w niego z lekko przymrużonymi powiekami. 
        — Losujesz pierwsza — oznajmił. 
        Wyciągnął ku niej dłonie, które zacisnął na swoim kapeluszu, zaciekawiona, chwyciła pierwszą zwiniętą karteczkę, pociągając do siebie. Wolnym ruchem rozprostowała ją, odczytując głośno tekst na kartce. 
        — Postaw piwo ostatnio poznanej osobie w grupie — przeczytała na głos. 
        Uniosła powoli wzrok, rozglądając się z uwagą po zgromadzonych osobach, próbując odnaleźć kogoś, z kim witała się najpóźniej, wtedy jej spojrzenie zatrzymało się na dobrze zbudowanym brunecie z delikatnym zarostem. 
        — Tyree idziemy pić! 
        Zanim chłopak mógł zaprotestować, podeszła do niego, chwytając go za nadgarstek, ciągnąc w stronę stolika wypełnionego od drinków czy szotów kończąc na piwach. Chwyciła dwa kubeczki, wcisnęła w dłoń jeden z nich swojemu znajomemu. Stuknęli się nimi, przyłożyła plastikową krawędź naczynia do ust, pociągając spory haust napoju. Nie minęła chwila, a jej kubek był pusty podobnie jak jej towarzysza. Wrócili do zabawy, która wciąż trwała w końcu padła ponownie kolej na nią i Patricka, pozwoliła chłopakowi wyciągnął złożoną karteczkę, czekając aż dowie się o jego wyzwaniu. 
        — Skocz do basenu z twoim partnerem od gry. 
        Widziała jego przebiegły uśmiech gdy podał melonik swojemu koledze. Spojrzał na nią wymownie, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, jakby oboje podświadomie wiedzieli, co chcą zrobić. 
        — Do wody! — krzyknęli oboje gdy stali na krawędzi podświetlonego basenu. 
        Wskoczyła w ciepłe odmęty wody, słysząc w oddali aplauz innych imprezowiczów. Wynurzyła się po chwili z wody, całkowicie przemoczona a po jej dawnej fryzurze nie pozostał ślad. Podpłynęła do Connell wyciągając ku niemu ściśniętą dłoń, przybił jej żółwika, podpływając do krawędzi basenu. Wydostał się na brzeg, kucnął przy krańcu, pomagając się je wydostać z chłodnej kąpieli. 
        Nagle w jej umyśle pojawił się pomysł, chwyciła odchodzącego Patrica za rękaw koszuli, ciągnąc do siebie, widziała jego zdumione spojrzenie na sobie, zanim jednak się odezwał, zaproponowała mu wspólne zdjęcie, na co chętnie przystał. Stanęli obok siebie, obejmując się ramionami, prosząc Scotta, by wykonał im pamiątkową fotografię, która po chwili wylądowała na jej koncie na MySpace z krótkim opisem. Zablokowała telefon, nawet nie spoglądając na wpływające komentarze czy ilość polubień, pobiegła za gospodarzem imprezy, który zniknął za drzwiami balkonowymi, chcąc rozkręcić jeszcze bardziej tę zabawę 
✰✰✰

        Widzimy się w drugi dzień i z przedostatnim rozdziałem Julki, jak się czujecie ze świadomością że jutro ostatni rozdział tego tomu ja przyznam że dziwnie ja mam wrażenie jakbym dopiero kończyła publikować Rebel na Wattpadzie a tu nie ma mnie na tym rakowisku i teraz siedzę na Blogspocie jak za starych dobrych czasów. 
        Widzimy się jutro w ostatnim rozdziale tego domu


No comments:

Post a Comment