Friday, December 25, 2020

II 37 — ŻYCIE AKADEMICKIE

        Przewróciła się niemal z jękiem rozpaczy na drugi bok gdy do jej zaspanej podświadomości przedarł się denerwująca muzyczka dzwoniącego budzika, który doprowadził jej zmysły niemal do szaleństwa. Nie miała najmniejszej ochoty się podnosić, a tym bardziej wstawać, w jednej chwili cały jej zapał czy entuzjazm zgasł gdy zdała sobie sprawę o wczesnej godzinie porannej, która wybijała na zegarach wszystkich mieszkańców słonecznej metropolii. 
        Skryła swoją twarz w puchu poduszki, czując, jak wydostaje się, z objęć ukochanego, który śnił nieświadomy, że irytująca muzyczka obudziła jego dziewczynę z cudownej drzemki, którą zakosztowała po męczącej ją nocy. Tym razem jej brakiem snu nie okazały się dręczące ją koszmary, a podekscytowanie, które ją ogarniało. Rozpoczynała dziś pierwszy rok studiów na wybranej przez siebie uczelni, nie mogła przez to zmrużyć oka, wciąż się denerwowała czy podoła, czy będzie w stanie utrzymać się, na tym kierunku nie rezygnując, z niego w środku semestru. Kochała ilustracje i rysunek, było to nie tylko jej pasja i zamiłowanie, ale także dorywcza praca, którą uwielbiała wykonywać, jednak nie wiedziała co ją będzie czekać na wykładach czy zajęciach. 
        Z drugiej jednak strony nie mogła się tego doczekać, że ponownie będzie mogła wstąpić na ścieżkę edukacyjną, zdobywając, potrzebną jej widzę. Nie była nigdy prymusem w szkole, jednak starała się, by jej oceny ją zadowalały, pracowała ciężko na wszystkie swoje wyniki, ale pomimo trudności osobistych zdobyła dyplom, z wyróżnianiem co wcześniej wydawała się jej niemożliwe jednak była cholernie w sobie zaparta by, udowodnić sobie, że potrafi, że umie, dokona czegoś, co wydawało się niemożliwego. 
        Z podobnym nastawieniem powinna podchodzić do zbliżających się studiów jednak na razie była za bardzo spanikowana, a jednocześnie zbyt ekscytowała się tym, co ją czeka, by myśleć racjonalnie. Podpierając dłoń na krawędzi puchu, ułożyła na niej nieco obolałą głowę, sięgając po zakopany pod jej poduszką wciąż grający telefon. Przesunęła palcem po jasnym ekranie, wyłączając zegarek, westchnęła cicho, ponownie opadając na pościel gdy na jej głowę o niemal nie skoczył Wather. Popatrzyła na kota, który przeciągnął się, układając na jednym z jaśków, zamykając swoje szmaragdowe ślepka. 
        — Ty to masz życie — westchnęła cicho. 
        Przyłożyła dłoń do jego głowy, drapiąc go za uchem, a do jej uszu dotarło przyjemne mruczenie. Zmuszenie siebie do wstania okazało się trudniejsze, niż myślała, a szczególnie gdy zatonęła w uścisku ramion swojego ukochanego. Spojrzała na niego przez ramię, spał pogrążony w błogiej nieświadomości o świcie nowego poranka, co najbardziej ją rozczuliło do jego lekko rozmarzony uśmiech, który błąkał się na jego ustach. Godzinami mogła na niego spoglądać podczas snu, wszystkie troski, problemy czy strapienia odchodziły od niego, a on był tego wszystkiego pozbawiony. Niestety niechętnie musiała oprzeć się pokusie zostania w ciepłym łóżku w jego ramionach. Nie chciała, spuścić się na swoje pierwsze zajęcia zawsze była osobą punktualną. 
        Delikatnie chwyciła jego dłonie, które trzymał ją w pasie, odsuwając lekko od siebie. Zanim jednak zdołała się wydostać z miękkiej pościeli, ucałowała go w policzek, odrzucając z siebie ciemną narzutkę. Podniosła się, siadając na krawędzi materacu, próbując odnaleźć swoją narzutkę, jednak nigdzie nie mogła jej dostrzec. Wzruszyła jedynie ramionami, sądząc, że zostawiła ją w garderobie. 
        Uniosła się z krawędzi łóżka, przechodząc przez sypialnie, wchodząc dyskretnie przez lekko uchylone drzwi łazienki, pozostawiając za sobą wciąż śpiącego Michaela oraz Waltera, który zdecydował się mu potowarzyszyć. Mogła im tylko pozazdrościć, jedyne co ją pocieszało to fakt, że jedynie w jeden dzień tygodnia zaczynała tak wcześnie wykłady, pozostały plan był bardziej przyzwoity, jednak jeśli miała być szczera, to wolałaby wcześniej wstawać i uczęszczał na lekcje, które kończą się przed południem niż wychodzić do domu o godzinie piątej czy nawet szóstej wieczorem co niestety jej będzie się zdarzać. Gdy tylko otrzymała plan, wiedziała, że nie będzie kolorowo z jej pracą, do tej pory chodziła w tygodniu by, pomagać w opiece nad dziećmi jednak teraz mogła jedynie pomyśleć o weekendach, które bądź co bądź i tak ma napięte od spotkań towarzyskich. Musiała zrezygnować z tej pracy i tak miała dość dużo środków na koncie, by utrzymać się i zapłacić za czesne. Jeszcze tego jej brakowało, żeby brała kredyt. Zdecydowanie pieniądze po sprzedaży obrazów jej się przydarzą. 
        Oparła na moment swoje dłonie o umywalkę, spoglądając na swoje lustrzane odbicie. Widziała w krzywym zwierciadle nieco zmęczoną młodą kobietę, nie dało się jednak nie zauważyć cieni pod jej oczami, które były oznaką nie najlepiej przespanej nocy, marudząc na siebie, że będzie zmuszona zrobić makijaż, sięgnęła na skraj swojej ciemnej koszuli nocnej. Uchwyciła ją między palce, podnosząc ku górze. Zdjęła ją zwinnym ruchem z siebie, kryjąc ją wnętrzu kosza skrytego w szafce. 
        Rozsuwając drzwiczki prysznica, zatrzymała się nagle, gdy do jej jeszcze zaspanej podświadomości dotarł ciche poszczekiwanie z dołu, jednak chwile później się uspokoiło, a ona miała wrażenie, że jej się to przewiedziało. Wzruszyła jedynie ramionami, kryjąc się za przeszkloną fakturą ścianek. Stanęła roznegliżowana pośrodku prysznica, sięgając do zamontowanych w ścianie kurków. Niemal chwile później czuła spływające po jej ciele krople ciepłej wody, które z każdą upadającą kroplą rozluźniały jej napięte mieście, a ona w duchu przyznała, że potrzebowała tej ciepłej kąpieli. 
        Nudząc cichą melodię, zmywała z siebie trud ostatniej nocy. Miasto ponownie nawiedziły upały, które wydawały się do nie zniesienia, wszyscy korzystali, z uroków tej pięknej jesiennej pogody chcąc wykorzystać ją na tyle, zanim nie napłynie ponownie chłodne powietrze, które miało zwiastować huragan szalejący na otwartym morzu. Z uwagą śledziła wiadomości modląc się w duchu by nie powtórzyła się sytuacja sprzed dwóch lat gdy cyklon wdarł się na ziemię jednak co najbardziej ją przerażało, że tajfun był zanotowany w najwyższej skali i jeśli dotrze, na ląd może nieco osłabnąć, jednak wciąż będzie silny. Obawiała się tych prognoz, bo o ile nie obawiała się zwyczajnych burz, takie zjawiska wprawiały ją w przerażenie. Mogła przesiedzieć przy oknie całe zamieszanie, jednak taka gwałtowna pogoda sprawiała, że jedyne co chciała to skryć się przed całym światem. 
        Westchnęła ciężko, spłukując z siebie resztki utworzonej piany z nadzieją, że jednak jej obawy się nie sprawdzą. Lekko rozsunęła przeszklone drzwi kabiny, chwytając zwisający nieopodal ręcznik. Otuliła się nim szczelnie, wychodząc z wnętrza. Nie miała zbyt wiele czasu na bezczynne siedzenie. 
        Opuszczając łazienkę chwile później otulona ciepłym puchem ręcznika, przeszła przez pokój, spoglądając ukradkiem na wciąż śpiącego muzyka, który najwyraźniej stwierdził, że jeden z futrzaków to ona. Miała ochotę wybuchnąć śmiechem gdy tylko to ujrzała, jednak z całych sil się powstrzymała, zniknęła w garderobie, mając nadzieje, że nikogo nie obudziłą 
        Usiadła przy toaletce, poprawiając osuwający się z jej biustu ręcznik. Wyjęła z lekko uchylonej szuflady swój podkład oraz korektor. Nie znosiła nakładać na siebie niepotrzebnych warstw pudrów czy innych kosmetyków może i była dziwna, jednak uważała, że piękno nie tkwi w jakiś produktach, a w nas samych jednak nie zamierzała się pokazywać z takimi workami pod powiekami. Nakładając ostatnią delikatny bronzer na policzki, usłyszała za ściany małe po ruszczenie i przez moment myślała, że Mike już się obudził, jednak jakie było jej zaskoczenie gdy na progu drzwi pojawił się Walter niezbyt zadowolony. Usmiechenęła się jedynie na widok zdenerwowanego zwierzaka, który z uniesionym do góry ogonem, wskoczył na pobliski parapet układając się na nim. Zdecydowanie ten kot nie lubił gdy ktoś z nią spał, raczej wolał gdy była sama, bo wiedział, że może się rozłożyć na łóżku bez świadomości, że ktoś go zgoni. Zwinął się w kłębek, ponownie uciekając do krainy kocich marzeń. 
        Odkładając jeden z cieni, który używała, uniosła się na równych nogach, przytrzymując opadający jej ręcznik. Wyjmując z jednej z szuflad, dopasowaną do siebie bieliznę przypomniała sobie, że nie spakowała żadnych skoroszytów czy zeszytów na zajęcia, o ile jej studia były skierowane pod rysowanie i malowanie, jednak dzisiejsze zajęcie nie wymagały tego od niej, jedynie czegoś do pisania i prowadzenia notatek. Kompletnie wyleciało jej to z głowy. Zahaczając chawty jasnego biustonosza, schyliła się, chwytając klamkę jasnej szuflady. Wysunęła ją ze środka, dostrzegając wiele toreb czy kopertówek, które posiadały, jednak to nie były wszystkie, które miała, chwyciła jedną z pierwszych czarnych plecaków, układając ją na podłodze, a sama sięgnęła po przypadkowe ubrania, które na siebie nałożyła. Popatrzyła na zegarek, który wskazywał parę minut przed siódmą i przeklęła cicho, za godzinę zaczyna zajęcia, a ona nadal była w kompletnym kropce. Wiążąc z biegu swoje długie włosy, zamknęła cicho drzwi swojej sypialni, przechodząc parę kroków przez korytarz. Wpadła do gabinetu, gdzie pozostawiła wszystkie zakupione przez siebie materiały na studia, wrzuciła pośpiesznie zeszyty czy skoroszyty. 
        Niemal biegiem zeszła po jasnych stopniach, przechodząc, przez skapną w świetle poranka salon, gdzie wylegiwało się troje czworonogów. Cindy, która ostatnio uwielbiała leżeć na krawędzi kanapy, spała na jej oparciu odwrócona do niej brzuszkiem, Jay i Junka zdecydowanie wybrali sobie wygodniejsze miejsce na rozrzuconych na szarej kanapie poduszkach. Wspinając się na podwyższenie, porzuciła torbę przy metalowej barierce, znikając za ścianą kuchni. Stanęła przy blacie, włączając ekspres do kawy. Wyjęła z wnętrza szafki swój kubek termiczny, podkładając go pod jedną z dysz. Odczekała chwile, by maszyna się nagrzała, a ona wyjęła z dolnej szafki dwa plastikowe pojemniki. Wyprostowała się w monecie gdy urządzenie było gotowe do pracy. Włączyła kolejny przycisk, chwile później do środka naczynia wlewała się ciemnobrązowa substancja, a ona sięgnęła po dwie miski stojące na barku, które wypełniła wczoraj aromatycznymi zbożowymi ciastkami oraz croissanty z czekoladowo — waniliowym nadzieniem. Zdecydowanie te maślane rogaliki bardziej smakowały jej jako słodkie wypieki, próbowała wytrawniejszych czy słonych jednak to nie były jej smaki, większość wakacji jednak korzystała z wypieków rodziców Marinette, którzy wyrabiali naprawdę świetne ciasta czy kruche łakocie i nie mogła podważyć słów, że była to jedna z lepszych cukierni w mieście. Spędzając czas z przyjaciółką, podczas wakacji poprosiła ją o dobry przepis na te słodkie rogale, a ona chętnie się tym z nią podzieliła, zastrzegając jedynie, że chce ich spróbować, jak tylko je zrobi. Pomimo że jej koleżanki wyjechały zaledwie dwa dni wcześniej na studia, już za nimi tęskniła, spędziła z nimi dwa niezapomniane miesiące gdy mogli wreszcie pobawić się w takim samym gronie jak za czasów liceum, nie przepuściła żadnej okazji, by się z nimi spotkać, często Mike śmiał się, że ponownie wraca w niej licealistka, którą była, bo większość piątkowych wieczorów spędziła na zabawach w klubach ze znajomymi niż z nim, jednak specjalnie nie miał do niej o to pretensji, wiedząc, jak bardzo jej na tym zależy, ona sama nie zabraniała mu jakichś wyjść z kolegami. Nie chciała uchodzić za dziewczynę, która zabrania swojemu ukochanemu iść na piwo do baru, nie mieszkali razem by się wiecznie kontrolowali ale jeśli miała być szczera to nawet to nie robili. Nie otrzymywała żadnych telefonów od niego gdy bawiła się w najlepsze z grupką swoich znajomych i to lubiła w ich związku pełnie zaufania, jaką do siebie mieli. 
        Zamknęła pudełeczka wypełnione kruchościami, po czym wysunęła spod ekspresu swój kubek, wlewając do środka spienione mleko. Aromat świeżo zaparzonej kawy uderzył jej nozdrza, zdecydowanie to był jej ukochany napój. Zamknęła wieczko, zapisując w notesie elektronicznym, gdzie trzymała spis produktów, które musiała kupić syrop karmelowy. Chwyciła przygotowane przez siebie rzeczy, pozostawiając na blacie jedynie karteczkę dla muzyka z wiadomością, że wyszła na uczelnie. Skryła opakowania w ciemnej torbie, którą nasunęła sobie na ramię. Sięgnęła po kluczę od mieszkania, oraz kluczyki od samochodu, opuściła mieszkanie, cicho zamykając ciemne drzwi. Zamykając mieszkanie, przeszła na pozór spokojnym krokiem, przez oświetlony jasnym światłem korytarz. Z zadowoleniem przyjęła otwarte drzwi małego pomieszczenia, przyśpieszyła kroków gdy dostrzegła, jak się zamyka. Wśliznęła się do środka o niemal, nie wpadając na swoją ulubioną sąsiadkę. 
        — Co tak wcześnie na nogach? — zagadnęła Alice. 
        — Zaczynam dzisiaj studia — wyjaśniła, upijając kolejny łyk brązowej substancji — Rozpoczynam za niecałą godzinę zajęcia a mam do uczelni jakąś godzinę drogi — dodała, widząc jej potaniające spojrzenie. 
        — W takim razie mogę życzyć ci tylko powodzenia — posłała jej lekko zmęczony uśmiech — Studia to najlepsze co może cię spotkać. 
        — Dzięki Alice, na razie jestem cała w nerwach — wyjawiła, gdy opuściły to klaustrofobiczne pomieszczenia. 
        — Nie ma potrzeby się denerwować kochana — uspokoiła ją — Dobra ja lecę, bo mam ważne spotkanie z kontrahentem. Cześć. 
        Widziała, jak odchodzi od niej, a stukot jej kremowych obcasów odbijał się o ogromne ściany podziemnego garażu. Potrząsnęła głową, by wyrwać się z otchłani swoich rozmyślań, podeszła do swojego samochodu, słysząc w oddali dźwięk odpalającego silnika samochodu sportowego, którym jeździła Adkins. Rzuciła torbę na siedzenie pasażera, wsuwając się na fotel kierowcy. Włożyła kubek do skrytki, ówcześnie pociągając spory łyk tego napoju. Wsunęła kluczyki do stacyjki w momencie gdy w wyjeździe zniknął samochód jej koleżanki. Zapaliła go, w chwili gdy kolejny z jej sąsiadów opuścił podziemny parking. Wycofała się ze swojego miejsca. Wyjechała spokojnie z podziemnej hali, wydostając się na zalany słońcem podjazd do apartamentu. Pokonała odległość dzielącą ją od bramy, która ku jej zaskoczeniu była otwarta, przejechała przez nią, pomknęła do pobliskiego wjazdu na autostradę z nadzieją, że nadrobi stracony czas na niepotrzebne myślenie. 
        Niemal po chwili stanęła na wyjeździe z ruchliwych ulic miasta, odczekała moment gdy droga się nieco przerzedzi i włączyła się w ruch uliczny. Mknąć przez jedną z główniejszych autostrad, cieszyła się, że po doradzę, nie napotkała żadnych trudności. Po długich minutach zjechała z ruchliwych ulic, skręcając w jedną z bocznych dróżek, które miały ją doprowadzić na uniwersytet. 
        Jechała w kompletnej ciszy, gdy nagle jej zmysły zaatakowała muzyka przychodzącego połączenia. Westchnęła cicho gdy dostrzegła na wyświetlaczu swojego telefonu zdjęcie oraz imię Michaela. Przesunęła na zieloną słuchawkę, od razu załączając tryb głośnomówiący. 
        — Skarbie gdzie jesteś? — słyszała jego lekko stłumiony głos, a ona nie musiała nawet zgadywać, by wiedzieć, że dopiero wstał. 
        — Kotek chyba się jeszcze nie obudziłeś — zaśmiała się cicho — Zerknij na kalendarz przystojniaku. 
        Odczekała chwile, a do jej uszu dotarł ciche odgłosy po drugiej stronie aparatu, a ona ponownie skupiła się na drodze gdy skręciła w pobliską drogę, która miała zaprowadzić ją na uczelnie. 
        — Cholera, rzeczywiście rok akademicki. 
        — Mogłabym ci przybić brawo za twoją spostrzegawczość, ale nie chce spowodować wypadku — żartowała. 
        — Zabawne, naprawdę bardzo śmieszne — mruknął sarkastycznie — Pomyśleć, że z rana dopisuje cię poczucie humoru, to jest wręcz niemożliwe by moja dziewczyna była w tak dobrym nastoju o poranku. 
        Rzeczywiście tutaj miał racje rano, nie była nigdy zbytnio pozytywnie nastawiona do życia, była zbyt zaspana, by myśleć w pozytywny sposób, jedyne co wtedy pragnęła to powrócić do krainy wiecznych snów i nigdy z niej nie powracać, jednak życie bywa dla niej okrutne gdy musiała się spotkać z przeszkodami, które wyznaczył jej los. 
        — Michaelu życie bywa niesprawiedliwe, jednak tym razem nie mogę ci go osłodzić — odezwała się cichym głosem — Muszę kończyć, jestem pod uczelnią, zadzwonię do ciebie, jak skończę. Kluczę, znajdziesz tam, gdzie zazwyczaj je kładę. Cześć przystojniaku! 
        Stanęła na jednym z ostatnich wolnych miejsc, kryjąc samochód w cieniu jednego z wielu rosnących tu drzew. Widziała w oddali skryty za klombami kwiatów budynek, który nie należał do najnowszych, jednak ostatni remont nieco go odświeżył. Musiała tutaj przyjechać podczas wakacji, bo musiała zanieść jakieś dokumenty do dziekanatu i widziała, jak budynek przechodzi zmiany. Wyswobodziła telefon z uchwytu, kończąc połączenie jednym dotykiem. Wyjmując kluczyki ze stacyjki, sięgnęła po porzuconą na siedzeniu obok torebkę, wsunęła do niej swój telefon, zsuwając z głowy swoje okulary przeciwsłoneczne. 
        Wyszła z samochodu, ówcześnie nie zapominając zabrać swojego kubka termicznego wypełniony tak pobudzającym napojem. Zamknęła go jednym kliknięciem, wrzucając pęk kluczy do jednej z bocznych kieszonek swojej torby. Wzięła spory haust tego aromatycznego napoju, przeszła przez brukowany chodnik, dostrzegając już wiele młodych ludzi, który wchodzili do pobliskiego budynku. 
        Czy odczuwała jakieś zdenerwowania? Jeśli miała być szczera stres minął tak szybko jak się on pojawił. Przechodziła przez próg uczelni z podejściem, którym już tu kiedyś była. Nie nastawiała się na zbyt wiele, ale jednocześnie nie zamierzała upadać w skrajności swoich niepokojów. Wiedziała, że nie ma potrzeby się niepokoić, bo w zasadzie czym? Spędzi tu zbliżające się pięć lat, ucząc się o nowych technikach malarskich czy poznając wielu fantastycznych ludzi, więc nie chciała uchodzić, za której osobę od pierwszych chwil co się nie podoba. 
        Zatrzymała się z boku, spoglądając na wyświetlacz swojego telefonu, który ukazywał jej plan zajęć, który ówcześnie sfotografowała. Z jękiem przyjęła pierwsze zajęcia z Historii Sztuki, nie zapowiadało się nic interesującego, lecz wiedziała, że ją to nie ominie i musi wiedzieć o dawnych nurtach w artyzmie, chociaż w szkole nieco się o tym uczyła tutaj będzie to nieco rozszerzone. Popatrzyła na numer klasy, w której miały się odbyć wykłady a ona kompletnie nie wiedziała, gdzie ona się znajduje. Westchnęła cicho z myślą, że będzie musiała dopytać kogoś ze starszego roku o drogę. Przedarła się przez tłum studentów, który śpieszyli się na odpowiednie wykłady, a ona szukała spojrzeniem kogoś, kto mógł jej pomóc, wtedy w jej oczy rzuciła się dziewczyna, stojąca nieopodal zaczyna w jakąś książkę. Nie miała wyboru. Poprawiając opadające z jej ramion pasek torby, podeszła do niej z nadzieją, że będzie mogła liczyć na jej pomocną dłoń. 
        — Przepraszam — odezwała się nieco głośniej. 
        Chciała zwrócić na siebie uwagę, z zadowoleniem przyjęła że dziewczyna spogląda na nią znad ciemnych oprawek swoich okularów. Studentka wyglądała na nieco od niej starszą. Swoje blond kosmyki spięła w bardzo wytworny kok który niesamowicie podkreślał jej lekko zarysowane policzki, delikatny makijaż skrywał za sobą małe niedoskonałości skórne. Usta miała lekko rozchylone gdy skupiona na tekście, czytała po cichu jakiś akapit. 
        — Słucham? 
        — Czy mogę wiedzieć, gdzie jest sala numer dwadzieścia pięć — spytała uprzejmie. 
        — Pierwszy rok? — zagadnęła, a kącik jej ust uniósł się nieznacznie do góry, nawet nie czekała na jej odpowiedz dodała — Zejść pobliskimi schodami w dół, skręć w prawo i idź prosto, klasa jest na samym końcu korytarza — wyjaśniła pośpiesznie. 
        — Dzięki. 
        — Nie ma sprawy. W razie problemów zawsze możesz się spytać. 
        Zamknęła czytaną przez siebie książkę, wpychając to torebki, którą trzymała na swoim ramieniu. Patrzyła, jak wyciąga ku niej dłoń, pewnie ją pochwyciła i uścisnęła. 
        — Scarlett — przedstawiła się. 
        — Julia, miło było poznać — powiedziała w pośpiechu. 
        Zadowolona pożegnała się z dziewczyną. Podążyła wyznaczoną przez nią drogą, schodząc po metalowych stopniach, weszła do podziemi budynku, gdzie rozciągało się wiele korytarzy, które prowadziły do wielu pracowni czy sal wykładowczych. Jednak ona skupiła się na dotarciu do odpowiedniej klasy, po dość dłuższej chwili stanęła przed odpowiednimi drzwiami, gdzie gromadzili się uczniowie jej roku. Oparła się o pobliską ścianę, spierając się na zgiętej nodze w kolanie. Popatrzyła po studentach pierwszego roku. Większość z nich była naprawdę bardzo młoda, wydawało się jej, że nie wyglądają na osiemnaście lat, lecz znacznie młodszych, jednak to nie jej było to oceniać, jednak w oko wpadła jej para stojąca po drugiej stronie. Na pozór niczym się nie wyróżniaj od innych studentów, jednak było coś w nich, co przykuło jej uwagę, wydawali się, jakby byli nieco starsi, tak jakby byli w jej wieku co ją zaskoczyło. Sądziła, że będzie jedyną osobą na roku, która prawidłowo powinna zaczynać drugi rok nauki na uniwersytecie. Nie zamierzała się w to wgłębiać. Spuściła z nich swoje jasne spojrzenie, spoglądając znudzona na swoje buty, chciała już wyciągnąć telefon gdy do jej uszu dotarł melodyjny kobiecy głos. 
        — Cześć! 
        Uniosła głowę, patrząc na stojącą przed nią dziewczynę, której wcześniej się przyglądała, patrzyła na nią z lekkim zadowalaniem na twarzy, popatrzyła na jego towarzysza, który patrzył bez emocji na nią, jego oczy nie wyrażały, zbytnio niechęci czy chęci poznania się jednak był neutralny. Przyjrzała mu się bliżej, nie dało się ukryć, że spędzał wiele czasu na siłowni. Widać było poprzez ciemną koszulę jego dobrze zarysowane mięśnie ramion czy brzucha, co niesamowicie podkreślała jego koszula. Uniosła spojrzenie, spoglądając na jego twarz. Parodniowy zarost idealnie kontrastował z jego nieco wydłużoną twarzą, miał lekko zarysowany nos, jednak jego oczy najbardziej zwróciły jej uwagę. Przez moment miała wrażenie, że patrzy w oczy swojego ukochanego, ciemna otchłań brązu chłonęła widoki przed sobą. Swoje ciemne brązowe włosy zaczesał do tyłu, co dodawały mu jeszcze bardziej na atrakcyjności. Ponownie skupiła spojrzenie na towarzyszącej mu dziewczynie, przez moment miała wrażenie, że patrzy na jakąś fotomodelkę. Figura była niemal perfekcyjnie napawająca się do modelingu, koszulka, która ją opinała, nieco eksponowały, jej zgrabne kobiece kształty jednak nie było w tym nic wyzywającego. Czarne niczym smoła włosy, opadały na jej odsłonięte ramię jednak nie miała pojęcia, że za swoimi nieco przydługimi kosmykami skrywa bliznę po oparzeniową, która pomimo lat wciąż się nie zagoiła. 
        — Hey — powiedziała nieco niepewne. 
        — Wybacz, że zapytam, bo wraz z Tim’m zauważyliśmy, że jesteś nieco starsza od pozostałych. Ile masz lat? 
        — Prawie dwadzieścia — odparła nieco zdezorientowana — Czemu pytasz? 
        Patrzyła, jak dziewczyna uradowana spogląda na swojego kompana, a z jej ponętnych ust nie chciał zejść uśmiech. 
        — Widzisz, my też mamy po dwadzieścia lat — wyjaśniła pośpiesznie — Isabella jestem, a to mój chłopak Tim — wskazała dłonią na stojącego za nią chłopaka. 
        — Julia — powiedziała już śmielej — Miło mi was poznać. 
        — Wieczorem jest organizowana impreza dla studentów pierwszego roku, przyjdziesz? — zapytała ją nowa znajoma. 
        Zastanawiała się przez moment, wiedziała ze jutro czekają ją kolejne zajęcia, czy wykłady jednak czemu miała, by nie skorzystać z propozycji poznania nowych znajomych czy poznania nieco bliżej kolegów ze swojego roku. Spodziewała się, że znowu nie prześpi zbliżającej się nocy, jednak zdarzały się sytuacje, że wracała w tygodniu zmęczona po pracy i nawet nie usiadła i jechała na tor wyścigowy, by nieco się rozluźnić, często wracała stamtąd nad ranem, więc raczej nie stanowiło to dla niej problemu. 
        — Pewnie, tylko powiedz mi gdzie — zgodziła się. 
        — Całą imprezę organizuje jedno z bractw, będą tam również studenci wyższych klas — wtrącił się Tim — Przyjdź wieczorem koło dwudziestej pod kampus, tam się znajdziemy. 
        Nie mogli zbyt długo rozmawiać, gdy zauważyli pojawiającego się mężczyznę, który szedł wolnym krokiem w ich kierunku, Przeszedł obok nich, podchodząc do drzwi swojej pracowni. Otworzył ciemne drzwi, wpuszczając ich do środka, zazwyczaj sale były otwarte, podczas pozostałych przerw jednak to były pierwsze zajęcia, a szkoła przez ten czas była zamknięta. Znalazła sobie miejsce w jednym z rzędów, nieopodal swoich nowych znajomych. Musieli odczekać, aż wszyscy wejdą do środka, po chwili rozbrzmiał głos profesora w sali, a ona już wiedziała, że będą to najnudniejsze wykłady. Wzdychając cicho, otworzyła swój skoroszyt, który ówcześnie nieco przygotowała, by zapisywać sobie jakieś notatki i w duchu modląc się, by te zajęcia już się skończyły. 
        Opuściła salę wykładowczą dokładnie półtora godziny później, przyjmując z zadowoleniem koniec monologu profesora, który ich uczył. Może i mogła od razu nie nastawiać się w dość negatywnym sposób, jednak gdy tylko usłyszała glos tego mężczyzny, przekonała się, że jej wcześniejsze przemyślenia są najodpowiedniejsze. Nie była zdumiona, że kilka osób aż przysnęło, słuchając tak nudnego wykładu, jednak ona była zbyt ambitna, by sobie na to pozwolić, ponownie liczyła, że uda się jej zdać studia z wyróżnieniem, może i teraz myślała jak jakaś prymuska, jednak zależało jej na dobrym zakończeniu uniwersytetu i dobrym starcie w życie. Nie było w tym nic dziwnego, a tylko chęć realizowania własnych marzeń, nawet jeśli miała na następny tydzień przygotować pracę na temat początków w sztuce. 
        Idąc przez uczelniane korytarze w towarzystwie Isabelli i Tima dyskutowała o poprzednich zajęciach, jednocześnie nieco bliżej się poznawali. Tym razem mieli godziną przerwę, zanim zaczną się kolejne wykłady, pocieszające jednak było, że mieli jedynie jeszcze dwa wykłady na dziś i kończą swój plan. 
        Rozstała się z koleżanką i jej partnerem gdy ci złapali na korytarzu swoich znajomych, przez moment zastanawiała się co zrobić. Nie miała zbytnio ochoty na zwiedzanie kampusu, uznała, że od razu pracować nad zadaną pracą, jednak z jękiem przyjęła fakt, że nie wie, gdzie jest, uczelnianą czytelnią. Na jej szczęście, przechodziła obok niej Scarlett, która wręczyła w jej dłonie mapkę uczelni, co przyjęła z zadowoleniem. Podziękowała jej i skierowała się do biblioteki, wcześniej zanosząc kubek termiczny do samochodu. Jednym plusem ich uniwersytetu, że nie był tak bardzo rozległy jak inne. Jej przyjaciele nie raz skarżyli się, że muszą dosłownie biegać po kampusie, lecz ona nie miała tego problemu. 
        Odnalazła w końcu drogę do czytelni, przeszła przez próg, dostrzegając, że nikogo tam nie ma, co sprzyjało jej korzyść, lubiła pracować w ciszy. Przysiadła przy jednym z wolnych stolików porzucając swoje rzeczy, jednak nie posiedziała długo, podniosła się, chcąc znaleźć książki, które jej się przydadzą. Przechodząc przez wiele regałów, bez trudu znalazła tych ksiąg, które potrzebowała. Wróciła z tym do stolika, układając je obok swojego skoroszytu. Przysunęla sobie jedno, z obrotowych krzeseł, przysiadając na nim. Przerzuciła na jedną z wolnych stron, notując coś na górze kartki. Ponownie spojrzała na tytuł pracy, stukając końcem długopisem o brodę. 
        — Prymuska? — usłyszała nagle męski głos — Pierwszy dzień i już się uczysz — dodał z przekąsem. 
        — Nie — powiedziała chłodno, nie unosząc wzroku — Jestem po prostu ambitna i na pozór nie lubię zbyt długo się uczyć — wyjaśniła, wertując jedną z książek. 
        Nie zwróciła uwagi gdy chłopak zniknął za jednym z rogów, pozostawiając ją sama, była zbyt zajęta wpisywaniem jakieś formułki z jednego z wielu tomów leżących przed nią. 

 ✰✰✰

        No i widzimy się w Boże Narodzenie z nową Julką do końca tomu zostały nam zaledwie dwa rozdziały mam nadzieje że się cieszycie. Widzimy się jutro o tej samej godzinie.
        Mam nadzieje, że mieliście smaczną Wigilie spędzoną w rodzinym gronie i dostaliście wymrzone prezenty.
        My się widzimy jutro, a ja wam życzę Wesołych Świąt. 

No comments:

Post a Comment