Saturday, December 19, 2020

II 35 — GORĄCY PIASEK

        — Mike — jęknęła przeciągle.
        Słyszała jego ciche wręcz żałosne westchnięcie gdy ponownie odwrócił się na brzuch, pragnął zażyć nieco więcej kąpieli słonecznej, jednak coś mu w tym przeszkadzało, nie mógł się zrelaksować, a powodem jego dzisiejszych tortur była jego dziewczyna. W ogóle jej dziś nie mógł poznać, gdy tylko przyszli na plaże zadręczać go jakimiś bezsensowymi pytaniami czy komentarzami. Nie zachowywała się jak zazwyczaj i nieco go to doprowadzało do irytacji. Próbował jej pomóc, ale gdy po kolejnej próbie, w której przez przypadek wymsknęło mu się, że zachowuje się jak dziecko, obraziła się na kolejne pół godziny, nawet nie pozwalając się przytulić. Męczyło go, to jednak z honorem to znosił, pomimo że zachodził w głowę, co się z nią dzisiaj stało.
        Zdecydowanie to nie było jego normalna Julia, nie zachowywała się, jak zazwyczaj jego ukochana nawet na zwykły ból głowy się przy nim nie uskarżała, dzisiejszy dzień był koszmarem. Sądził, że widoki, które tak bardzo uwielbiała, pomogą się jej zrelaksować, jednak po dłużej kąpieli w morzu, wróciła do niego wściekła jak osa, mówiąc, że nie wyjdzie już do oceanu i od tego czasu zaczął się jego koszmar. Tyradą, która się nie skończyła.
        — O co chodzi skarbie? — pytał zmęczonym głosem, nawet się do niej nie odwrócił. 
        — Czy ty mnie w ogóle słuchasz, mówię do ciebie od dwudziestu minut i nic — mówiła żałośnie — Jakiego ja sobie chłopaka wybrałam — mamrotała jeszcze bardziej zła.
        Wolno przewrócił się na plecy, by móc na nią zerknąć. Uniósł znad swojej nasady nosowej okulary przeciwsłoneczne i zerknął na siedzącą w cieniu parasola dziewczynę, która niemal sobie palce wykręcała z nerwów, porzucona książka, którą miała zamiar czytać w trakcie opalania leżała niedbale rzucona na jej stworzonej z materiału podobnego do wikliny torbie, okulary czy kapelusz również poszedł w zapomnienie gdy sprała się na wpitym w piasek słupie.
        — Julio doskonale wiem, o czym mówiłaś — westchnął cicho, spoglądając na poruszoną nastolatkę.
        — W takim razie, o czym ci opowiadałam.
        Kącik jego ust uniósł się delikatnie gdy popatrzył na nią i jej lekko skwaszoną minę, zobaczył w niej tę siedemnastolatkę, którą nakłonił do oglądania jednego z lepszych horrorów, jakie znał, zapierała się nogami i rękami, by tylko uniknąć krwawych scen czy brutalnych mordów też robiła tak uroczą miną jak wtedy i w jednej chwili jego złość na nią przeszła. Nie potrafił, wręcz nie umiał się na nią gniewać, ta dziewczyna go zniewalała swoim urokiem.
        — O pierwszym pokazie mody Marinette — odpowiedział krótko.
        Wiedział że jeśli jej nie powie, nad czym tak intensywnie rozprawiała przez ostatnie minuty, może być jeszcze gorsza niż wcześniej, dlatego wolał być skupiony na jej opowieści niż otrzymywać od niej kolejną reprymendę tego dnia. Wciąż się zastanawiał jak poprawić je humor, nie pragnął, by przez większość popołudnia chodziła skwaszona i podenerwowana, lecz nie mogło nic wpaść do głowy. Był zrezygnowany tak jak ona zirytowana otaczającym ją światem. 
        — Masz szczęście — furknęła, lecz słyszał, jak jej głos łagodnieje — Inaczej zwątpiłabym w nasz związek — dodała z przekąsem.
        — Piękna nigdy w to nie wątp — odezwał się.
        Uniósł się nieznacznie na łokciach, popatrzył na nią przez chwile, lecz po chwili znowu się odwrócił, chcąc jeszcze bardziej się poobalać. Niestety nie mógł przewidzieć, że siedzący nieopodal nastolatkowie zapragnął posłuchać głośnej muzyki, która rozbrzmiewała niemal po całym wybrzeżu.
        — Ja tego nie wytrzymam! — krzyknęła nagle młoda Bennington, ponosząc się z ciepłej tkaniny.
        W ostatniej chwili ponownie się przekręcić, by, spojrzeć jak pragnie odejść od niego z zamiarem uiszczenia halsującej młodzieży. Pochwycił ją stanowczym ruchem za nadgarstek, pomagając ku sobie, słyszał jej ciche przekleństwo gdy upadły przy nim, a z oczu niemal ciskały błyskawicy, była niezbyt zachwycona jego zachowaniem, jednak po chwili pochylił się nad nią i z namiętnością zakosztował słodyczy jej malinowych ust, nie umknęło jego uwadze, że warknęła wściekle, jednak w pełni oddała się temu zmysłowemu pocałunki. Czuł jak, jej zgrabne palce przebiegają w szaleńczym tempie po jego karku, by po chwili z pewną dozą zachłanności spleść swoje palce, pragnąć, mieć go jeszcze bliżej siebie przyciągnęła do siebie. Przymknęła owładnięta rozkoszą swoje błękitne oczy jedyne czego pragnąć to zapamiętać ponownie tę chwilę intymności. 
        Napięcie, które ogarnęło jej ciałem w jednej chwili, jakby zniknęło, odfrunęło z powiewem wiatru. Wszystko straciło sens gdy poczuła na ustach ten charakterystyczny posmak mięty oraz zapach delikatnych męskich perfum, które niemal uderzyły jej nozdrza. Czy była teraz egoistką, uważając, że jedyne tego potrzebowała do pełni szczęścia, owszem może i okazywali sobie czułości jednak woleli to ograniczyć w miejscu publicznym a ją powoli coś chciało zniszczyć gdy popatrzyła na swojego ukochanego, który bezczelnie leżał przy niej, nawet się nie zainteresował nią? Nie była dziewczyną, którą chciała się czegoś domagać, nawet o tym nie myślała, owszem mogła go po prostu poprosić, by ją przytulił, jednak chciała go nieco podrażnić i chyba jej się udało. Zwycięski uśmiech pojawił się na jej wargach gdy poczuła, jak muzyk odsuwa się od niej.
        Popatrzył na nią lekko zdziwiony gdy zobaczył, trymuj w jej oczach i ten cwany uśmieszek, który błąkał się po jej malinowych ust. Warknął wściekle, przewracając się na plecy, kryjąc twarz w dłoniach. Obiecywał sobie nie raz, że nie da się na to nabrać, a teraz ponownie wkopał sobie samobója, co doprowadziło jego ukochaną niemal do płaczu. 
        Siedziała przy nim, niemal roześmiana a wszelkie oznaki jej wcześniejszego niezbyt dobrego nastroju zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jednak nie potrafił się, na nią zezłości, za bardzo ją kochał, by z takiego głupiego dowcipu robić jej wyrzuty, raczej ich unikał. Od pierwszych dni swojego związku zdawali się naprawdę ułożoną parą nawet podczas konfliktów mało na siebie krzyczeli tylko dwukrotnie doprowadzili do awanturę. 
        — Wyzyskiwaczka — mruknął cicho — Mogłam mi zwyczajnie powiedzieć, że mnie chcesz, a nie stroić sobie żarty — opuścił dłonie, kątem oka patrząc na jej rozweseloną twarz.
        — Rezygnując tym samym z twoich zabawnych reakcji kiciu, chyba sobie kipisz. Nie zamierzam! — rzuciła pewnie z diabelskim ognikiem w oczach.
        — Wydaje mi się, że wczoraj mina ci nieco zrzedła co skarbie — rzucił od niechcenia.
        Z satysfakcją widział na jej lekko obalonych policzkach pojawia się delikatna czerwień, z którą próbowała walczyć, jej nagła radość zniknęła na prędze gdy przypomniała sobie sytuacje ze wczorajszego poranka gdy spokojnie brała prysznic, a jej wspaniały chłopak uznał, że będzie zabawnie jej podokuczać.
        — Skończony idiota — warknęła wściekle — Czemu ja się na to zgodziłam, a no tak prawie bym zapomniała, bo mojemu kochanemu chłopakowi zachciało się kochać — żachnęła się.
        — Jakoś sama byłaś chętna…
        Nie pozwoliła mu dokończyć, gdy dostrzegła jedną z dziewcząt, która leżała nieopodal, która spojrzała na nich znad swoich okularów. Lekko spanikowana, poderwała się nieznacznie z ziemi, wślizgując się na jego kolana. Przyłożyła mu dłoń do lekko rozchylonych ust, wpatrując się w niego gniewnie.
        — Masz szlaban do odwołania na wspólne kąpiele ze mną, spanie w jednym łóżku a tym bardziej seks, czy wyraziłam się jasno? — popatrzyła na niego spod lekko przymrużonych powiek.
        Chciała już z niego zejść, jednak przypominała sobie o jeszcze jednej rzeczy.
        — Śpisz dzisiaj na podłodze, won mi ty parszywy leniwy kocurze ode mnie — mówiła gniewnie. 
        Zanim dała mu czas na reakcje, wymknęła się z jego objęć, z zadowalaniem ułożyła się na wygodnym piasku w cieniu baldachimu, na dowód swoich wcześniejszych słów, odnalazła w głębi swojej torebki białe kapeli. Chwyciła je między palce, podciągając do siebie, udawała, że nie słyszy jego skarg gdy wytknęła sobie małe głośniki do uszu, odblokowując ekran. Nawet nie musiała się trudzić z odnalezieniem aplikacji muzycznej, którą miała na wyświetlaczu, włączyła jednym dotykiem wcześniej słuchaną piosenek wsłuchując się w ostre gitarowe solówki gitarzysty Metalicii. 
        Pochwyciła leżący nieopodal tom, w którym się wcześniej zaczytywała, chciała go nieco ukarać może i grała, teraz nie uczciwie jednak kto powiedział, że zawsze musi być dla niego miła. Dobrze wiedziała, że ostatnie słowa podziałały na niego jak czerwona płachta w rękach toreadora na byka. Dobrze wiedziała, jak bardzo uwielbia te ich upojne chwile sam na sam, kochał ją nie tylko jako dziewczynę, która skradła jego serce, ale czerpał cholerną przyjemność z tego, jaką jest wspaniałą kochankom. Skryła jeszcze bardziej za trzymaną w swoich dłoniach książkach, by nie pokazać swoich głębokich odznak zażenowania, które spowijały jej twarz, próbując skupić się na czytanym przez siebie tekście, jednak miała wrażenie, że literki uciekają jej spod oczu, nie chcąc ułożyć się w żadną właściwie słowo. 
        Zanim jednak mogła o czymkolwiek pomyśleć a tym bardziej zrobić, patrzyła, jak sprzed jej oczu znika lektura, którą usiłowała zgłębić. Miała już się oburzyć jednak słuchawki wypadły z jej uszu gdy ktoś siła zmusił ją by się położyła na jasnym kocu, a ona mogła tylko wiedzieć, jak muzyk pochyla się nad nią, a jego oczy nieco się zwęziły, jednak utracił swojego blasku, który tak kochała. 
        — Nie próbuj się przymilać, by mnie udobruchać, bo wywalę cię na balkon w środku nocy — groziła.
        — Kto powiedział, że chciałem cię udobruchać, ja chciałem tylko całusa — uśmiechnął się do niej flirciarko.
        Zmrużyła jedną brew, patrząc na niego kątem oka, była przeświadczona w przekonaniu, że chęci tylko do tej namiętnej pieszczoty niosą za sobą pewne plany, by ułagodziła mu karę, zbyt dobrze go poznała, by naprać się na jego sztuczki. Grał pokornego i przymilnego tylko po to, by osiągnąć swój cel, a gdy mu się nie udawało, wyciągał broń ostateczną, którą w tym przypadku był pozbawiony. Aż uśmiechnęła się z satysfakcją gdy zdała sobie sprawę w jak batowej sytuacji go zostawiła.
        — Czemu mam dziwne wrażenie, że za tym kryje się przekupstwo mnie.
        — Księżniczko — prosił.
       — Skoro się tak bardzo tego domagasz — patrzyła, jak jego usta wykrzywiają się w radosnym zachwycie — Szlaban na rok! 
        Siłą musiała się powstrzymywać by nie wybuchnął radosnym śmiechem gdy wiedziała jak jego mina nagle zrzedła, a jego ciemne oczy jeszcze bardziej nabrały na intensywności, ale nawet ją to nie ruszyło. Z małymi trudnościami wydostała się spod niego, chciała mu uciec, jednak ten złapał ją w ostatniej chwili i niemal siłą posadził ja sobie na udach. Starała się mu wyrwać, jednak on chwycił ją jeszcze bardziej za biodra, a ona z jękiem przyjęła, że nie mogła się wydostać.
        — Skoro chcesz się tak bawić piękna, to tym razem ja rozdaje karty przetargowe — odezwał się z pewną nutką zadziorności w głosie — Jeśli mnie nie chcesz.
        — Pójdziesz do innej. Kotku naprawdę sądzisz ze ci uwierzę — powiedziała pobłażliwie — Zdrada nie jest w twoim stylu Mike, jesteś na tym punkcie zbyt wyczulony.
        Jęknął żałośnie gdy zdał sobie sprawę, że Julia ma racje, nawet takie małe przekupstwo mu nie pomogło. Od jego nieudanego małżeństwa ostatnią rzeczą, jaką by chciał zrobić swojej ukochanej do znaleźć szczęście u innej tylko na kilka chwil, nie był taką osobą i nawet gdyby próbował się do tego przekonywać, nie byłby w stanie ją zdradzić. Nie umiałby, jej oszukiwać, brzydziła go sama myśl, że mógł ją stracić dla tak trywialnej rzeczy jak kochanka. Mógł śmiało powiedzieć, że takiej dziewczyny od dawna szukał, choć przekonywał się i tkwił w ołudzie złudnej miłości Taylor teraz naprawdę był cholernym szczęściarzem, że spotkał w życiu tak wyjątkową osobę jak Julia.
        Przylgnął do niej gdy ta wciąż zadowolona siedziała na jego kolanach, nawet nie chciał jej wpuszczać ze swoich objęć. Skrył dłonie pod niemal przezroczystą halką, którą na sobie miała, tuląc ją jeszcze bliżej siebie, mogła jedynie czuć jego oddech na swoim obojczyku gdy przyłożył swój chłodny policzek do jej mostka.
        — Wygrałam przystojniaku — słyszał jej niemal niesłyszalny szept.
        Nie podniósł się jednak by na nią zerknąć, było mu zbyt dobrze w jej objęciach. Był cholernie zadowolony, że zdołał ją wyciągnąć na te wakacje z dale od miejskiego zgiełku a tym bardziej panującym w studiu stresie, pomimo że zawsze procowali swobodnie w ostatnich dniach atmosfera, robiła się coraz gęstsza, prawie nie do wytrzymania wszystkim udzielał się nastrój, zbliżającej się wielkimi krokami premiery płyty, a oni wciąż byli w czarnym lesie z produkcją, no może nie do końca tak było, bo mieli wiele piosenek przygotowanych jednak z jakiś dziwnych okoliczności, wszyscy muzycy chodzili nieco poddenerwowani, nie znał powód ich zachowania, próbował się dowiedzieć, w czym tkwi szkopuł ich problemów, jednak byli zbyt pochłonięci tworzeniem kolejnych klipów oraz ostatnią pracą nad nagranym w styczniu teledyskiem, który nieco opóźnił się z publikacją przez jakieś wady techniczne i dopiero za tydzień mogą go udostępnić światu. Potrzebował tej chwili relaksu i jego koledzy o tym doskonale wiedzieli. Siedział niemal cały czas nad krążkiem, bez jakieś dłuższej przerwy dlatego sami zaproponowali mu, by zabrał Julie i wyjechali gdzieś na kilka długich dni. Szybko pochwycił ich propozycje i już tego samego dnia zakupił bilety na tę malowniczą wyspę, na której teraz spędzali czas
        Przyjął niemal z jękiem rozpaczy odsuwającą się od niego dziewczynę, miał już ją zatrzymać, jednak ona miała inne plany wobec niego. Uchwyciła między dłonie jego twarz, składając na jego wargach delikatny pocałunek, bez trudów wydostała się z jego objęć, unosząc się na równe nogi. Patrzył, jak wyciąga ku niemu ręce, nawet nie musiał pytać, co zamierzała zrobić. Ujął jej dłonie, pozwalając się podnieść, nawet nie zwrócił uwagi jak z jej ramion, zniknęła narzutka, którą, na sobie miała i pognała w stronę ciepłego morza, ciągnąć go za sobą.
        Wbiegła w bezkres błękitnego morza, nie zwracając uwagi na bawiące się nieopodal nastolatków czy nawet dorosłych to się w tej chwili nie liczyło. Odwróciła się przez ramię, spoglądając z pewnym tajemniczym uśmiechem na Michaela, który stał tuż za nią, a w jej głowie zrodził się pewien plan, musiała go nieco rozruszać, bo za bardzo go zestresowała od samego rana. Na samą myśl chciała wybuchnąć radosnym śmiechem, jednak siłą woli się powstrzymała. 
        Stanęła nieopodal niego na pozór spokojna, lecz kącik jej ust nieznacznie się uniósł, starała się skryć swoje zadowolenie, jednak nie umiała, jednak na jej szczęście Mike nawet nie zauważył jej nagłe zadowolenia, by pytać, z czego się raduje. Oparła dłonie na jego klacie, z cwanym uśmieszkiem popchnęła go, a ona z radością patrzyła, jak wpada pod wzburzoną taflę oceanu, z irytacją wypisaną na twarzy, jednak wiedziała ze to tylko powierzchowna złość i w żadnym wypadku nie jest na nią wściekły. 
        Wynurzył się, niemal po minucie z odmętów ciepłej wody otrzepując wodę z twarzy. Nie zdążyła nawet zareagować na swoje wcześniejsze przestogi gdy rozsądek rozkazał jej jak najdalej uciekać, zbagatelizowała to, a teraz ostrożnie zaczęła się wycofywać w dal, by uniknąć swojej kary nadaną przez jej chłopaka.
        Pomknęła w dal z krzykiem, uciekając od muzyka, nie zwracała nawet uwagi czy ludzie się na nią patrzą, czy nie, mało ją to interesowała gdy gnała ile sił w nogach i o ile pozwalały fale, by uciec jak najdalej lekko podminowanego muzyka, który biegł za nią z chęcią wykonania swojej zemsty. Dopadł ją niemal po chwili gdy nagle się zatrzymała. Objął ją w pasie, unosząc w górę, na nic zdawały się jej piski gdy niemal zwisała z jego ramion.
        — Mike puszczaj! — krzyczała wściekła.
        — Jak sobie życzysz księżniczko — odparł nader spokojnie.
        Nie przemyślała wcześniej by potraktować jego słowa, poważnie po chwili leciała w dół, tonąc pod ciepłą wodą, na jej szczęście zdążyła nabrać powietrza do płuc gdy niefortunnie zderzyła się z lustrem oceanu, a ona wpadła w jego głębie. Zdecydowanie to było zagranie poniżej pasa, na szczęście nie byli zbyt głębokiej wodzie, co niezmiernie ją zadowoliło. Owszem uwielbiała pływać i wychodziło jej to dość dobrze, jednak bała się otwartych mórz, bała się, że popłynie w dal i nie odnajdzie drogi do brzegu, dlatego wolała pozostawać tak blisko plaży.
        Wpłynęła z wód Atlantyku, spoglądając z mściwością na roześmianego Mike’a, tak do nie zamierzała grać. Ponownie skryła się pod lustrem morza ku zdumieniu muzyka, który rozejrzał się za nią zdumiony, jednak ona z lekkim uśmiechem o ile pozwalała jej ogarniająca woda uśmiech. Dyskretnie chwyciła go za nogi, pociągnęła nieco w swoją stronę, a ona patrzyła, z zadowolona jak ponownie wpada pod wodę. 
        — To nie było uczciwie — odezwał się gdy stanęła przy nim, patrząc, jak odgarnia nieco przydługie włosy z czoła.
        — Znakomicie się uczucie zapewne przystojniaku nieprawdaż — mruknęła do niego — Teraz wiesz jak się czujesz gdy twoje gry wstępne doprowadzają mnie do szału zwłaszcza gdy lubisz się ze mną drażnić — powiedziała zadowolona z siebie — A teraz jeśli nasze rachunki są wyrównane, ja idę się opalać, nie chce wrócić do Los Angeles blada jak ściana — skomentowała, spoglądając na swoją niemal bladą cerę.
        Odprowadził ją śmiechem, uwielbiał to jak czasami komentowała swój własny wygląd, poczucie humoru zdecydowanie nabrała przy swoim bracie, który wręcz słynną z takich głupich uwag lub prześmiewczych komentarzy to w nich lubił, pomimo że ich życie nie było wcale kolorowe ani Chestera a tym bardziej Julii nie chodzili wiecznie przytłoczeni swoimi problemami, wielu przypadkach stroili sobie żarty z siebie, jednak podejrzewał, że była to pewna forma uwolnienia się od tego co ich dręczyło. Woleli pokazać światu, że wolą czerpać z niego przyjemność niż wiecznie chodzić niezadowoleni. Śmiech podobno był najlepszą terapią i w ich przypadku to się sprawdzało. 
        Odnalazł ją niemal po chwili. Siedziała na miękkim kocu w obecności jakiegoś napakowanego mięczaka, co najbardziej wprawiło go w irytacje tego jego dłoń, która wędrowała po jej nagim udzie, nie musiał nawet patrzeć na nią, by wiedzieć, że nie jest zachwycona tym towarzystwem. Julia nie znosiła typów facetów, którzy otwarcie się jej narzucali, czy był w tej chwili zazdrosny, raczej nie odczuwał tego, ufali sobie bezgranicznie i chyba żadne z nich nie posunęło, by się do flirtowania z innym na oczach partnera.
        — Ty naprawdę chcesz dostać po twarzy — warknęła dziewczyna — Mówiłam, żebyś się frajerze ode mnie odczepił — widział, jak zdejmuje jego rękę ze swojego kolana.
        Była zirytowana do granic możliwości, nie wiedziała co ten facet sobie myśli, owszem zostawiła swojego ukochanego za sobą, jednak wiedziała, że szybko do niej dołączy, gdy tylko zdołała usiąść, przysiadł się do niej ten facet, bezczelnie ja podrywając, z czego nie była ani trochę zadowolona. Nigdy nie spotkała tak nachalnego chłopaka w stosunku do niej, a widziała się już z nie jednym, to był już szczyt absurdu by ktoś się do niej zalecał gdy spędzała miłe chwile z ukochanym. Odwróciła się w momencie gdy Mike stanął przed nimi, krzyżując dłonie na piersi, była wręcz przekonana, że jego złość nie jest skierowana na nią, lecz na tego dupka, który pomimo obecności muzyka ponownie zaczął się do niej dobierać i szeptać nieco bardziej zbereźne słowa.
        — Kocie pomóż — powiedziała niemal z jękiem. 
        Jej słowa zdawały się nie ostudzić zapału młodego chłopaka, który pozostał bierny na jej ostatnie protesty, jakby to go kompletnie nie obchodziło, zacisnął jeszcze mocniej swoje obleśne palce na jej udzie, przysuwając ją jeszcze bliżej siebie. Niemal czuła jego oddech na swojej szyi, na sam zapach aż się wzdrygnęła z obrzydzenia.
        — Olej go — słyszała pełen udawanego zauroczenia głos jej amanta.
        Jednak zanim mogła coś zrobić lub usłyszeć jego kolejne dość irytujące komplementy, przyjęła z zadowoleniem, jak odsunął się od niej, a ona lekko spanikowana odsunęła się na kilka kroków, dopiero teraz dostrzegła, co się dzieje. Mike stał nieopodal, trzymając tego frajera za barki, mogła jedynie patrzeć, jak zdzielił go po twarzy, a jej uwadze nie umknęła krew, która spływała z rozciętej wargi tego skurwiela.
        — Żebym cię tu więcej nie widział — zagrzmiał Shinoda.
        Odrzucił od siebie chłopaka, który w jednej chwili stracił całą swoją pewność siebie, niemal z podkulonym ogonem odszedł od nich, jak się okazało, stanął przy grupce młodzieży, którzy doprowadzali ją do furii, puszczając głośno muzykę. Jej uwadze nie umknęły wyraźne śmiechy jego znajomych gdy przytrzymywał wciąż krwawiący nos.
        — Zmieniam się w Grincza, skarbie będziesz mnie kochał nawet wtedy — zapytała z nadzieją w głosie.
        Spojrzała, jak opada tuż obok niej, nie musiała długo czekać, by znaleźć się w jego objęciach. Nie zamierzali psuć sobie zabawy, tylko przez jednego frajera nawet nie myśleli wychodzić. Patrzyła z lekkim uśmiechem jak Mike niemal podchodzi do niej na czworakach ze niemal jak skruszony piesek, ułożył się na jej kolanach, obejmując czule w pasie. 
        — Oczywiście skarbie w każdej chwili — odpowiedział nieco sennie — Cholera zdecydowanie muszę ci ochroniarza załatwić — usłyszała nagle jego cichy szept.
        — Czyżby mój kotek był zazdrosny — zaśmiała się cicho.
        — Piękna nie obrażaj mnie! — starał się być poważny, jednak z jego prób gróźb nie pozostało nic — Ufam ci nie jakimś frajerom, którzy się do ciebie przystawiają, jesteś moja i musisz o tym zapamiętać!
            — Doskonale o tym wiem zazdrośniku — powiedział uszczypliwie.
        Zanim zdążyli się w dać w kolejną swoją pogawędkę, usłyszeli nagły krzyk nieopodal, zaskoczeni spojrzeli w tamtym kierunku i dostrzegli grupkę licealistów. Patrzyli w zdumieniu, jak wymieniają jeden z chłopaków, wyjmuje banknot i wręcza ponętnej blondynce, która ze zwycięskim uśmiechem, wsunęła sobie pieniądze od biustonosza, a gdy dostrzegła jej spojrzenie, uniosła dwa kciuki w górę, doprowadzając ją do jeszcze większego obłędu. 
        Co tu się właśnie stało?
        — Widziałeś to? — spytała ukochanego, który leżał na jej kolanach.
        Nie usłyszała odpowiedzi, jednak dobiegł do jej uszu, jego równy oddech co świadczyło, że zasnął. Spojrzała na niego i nie myliła się. Śnił spokojnie, nawet nie zwracając uwagi na panujący wokół niego hałas. Uśmiechnęła się czule na ten widok. Wolno zdjęła z jego oczu okulary przeciwsłoneczne, które miał na sobie i wsunęła do omentów swojej torebki, jednak szybko jej nie porzuciła, wyjmując ze środka jasną chustkę, którą wzięła ze sobą. Zawsze miała coś ze sobą, by mogla podczas opalania położyć sobie na głowie o wiele lepsza opcja była nasączenie jej w wodzie jednak teraz pozostało jej tylko okryć go normalną tkaniną, wolała, by nie dostał udaru, bo to była ostatnia rzecz, jaką by sobie życzyli, pomimo że parasol ich chronił przed nadmiernym słońcem, powoli się wdzierał, przenosząc cień na ich stopy. 
        Okryła mu delikatnie głowę, cienkim materiałem upewniając się, że może swobodnie oddychać przez sen. Sama sięgnęła po książkę, którą zamierzała dokończyć, jednak ponownie jej przerwano, tym razem widziała, jak podchodzi do niej brunetkę, która przykucnęła obok niej z wyraźną skruchą w oczach.
        — Wybacz za mojego brata to skończony kretyn. Podrywa wszelkie dziewczyny, które spotka i byłaś jego kolejną ofiarą. Próbowałam go zatrzymać, ale wszyło, jak wyszło. — westchnęła cicho — Przepraszam za tego idiotę.
        — To nie ty powinnaś się wstydzić tylko on, bezmózg cholerny. Nie lubię takiego traktowania niezależnie od sytuacji, to, że twój brat do dureń nie oznacza, że masz świecić za niego oczami — upomniała nastolatkę — Sam powinien odpowiadać za swoje czynny.
        — Wiem, ale on jest pozbawiony jakikolwiek oznak inteligencji — mówiła spokojnie — Dobrze nie będę już przeszkadzać. Do zobaczenia.
        Patrzyła, jak odchodzi od niej, machając. Westchnęła cicho, sięgając po wcześnie porzucony telefon oraz słuchawki i ponownie zagłębiła się w świat muzycznego rocka. Chwyciła książkę, otwierając na odpowiedniej stronie, skupiając spojrzenie podnośnie na zapisanym przez autora tekście ciekawa dalszych perypetii książkowych bohaterów, nawet nie zdawała sobie sprawy z upływającego czasu wokół nich zbyt pochłonięta opowieścią fantasy, w które ostatnio się zaczytywała, a na warsztat ponownie wzięła przygody o nastoletnim czarodzieju. Ponownie pragnął zgłębić tajemnice Hogwartu.

 ✰✰✰

Nowe terminy publikacji Books of History — Tom 2: Taken:

        Rozdział 36 — 24 grudnia 2020, godzina 12:00
        Rozdział 37 — 25 grudnia 2020, godzina 14:00
        Rozdział 38 — 26 grudnia 2020, godzina 14:00
        Rozdział 39 — 27 grudnia 2020, godzina 14:00

        Godzina w dzień Wigilii jest tak wczesna z racji na przygotowania do kolacji wigilijnej i nie chciałabym byście zajmowali sobie czasu wtedy Julką, tylko skupili się na spędzenie czasu z rodziną nawet wtedy od was nie będę wymagać byście przeczytali a któryś z wolniejszych dni. 
       Bądźcie spokojni to, że Julka nie dała popalić temu frajerowi było zabiegiem specjalnym, by Mike nieco zareagował i się wykazał. Ona by dała temu frajerowi popalić, ale tym razem pozwoliłam by Mike stanął w jej obronie. 
        Życzenia świąteczne ode mnie otrzymacie w Wigilie.
        Mam nadzieje że się podobało, widzimy się w Wigilie!

No comments:

Post a Comment