Saturday, December 5, 2020

II 33 — POWRÓT DO KORZENI

        — Adrien! 
        Wysiadając z samochodu, stanęła na podjeździe ogromnej posiadłości rodzinnej, w której miała przyjemność już kilkakrotnie się znaleźć. Dobrze znała te charakterystyczne mury willi państwa Agreste, które swoim bogactwem mogły przytłoczyć człowieka i owszem miała takie odczucia gdy po raz pierwszy przekroczyła próg tego domu, czuła się nieco skrępowana, chodząc po marmurowych korytarzach willi, teraz, pomimo że wciąż mieszkanie robiło na niej ogromne wrażenie, była już oswojona, z panującym tutaj przepychem. 
        — Julia? — zdumiał się chłopak. 
        Zatrzymał się w pół kroku gdy dobiegł do znajomy głos przyjaciółki, spojrzał przez ramię, widząc ją stojącą obok swojego samochodu, a jej usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Nie ukrywał, że dawno się z nią nie widział, brakowało mu wspólnych spotkań jednak obowiązki, które dzierżyli na swoich ramionach, skutecznie odwodziły ich od możliwości umówienia się na mieście czy pójścia na wspólną imprezę. Niemal truchtem pokonał dzielącą ich odległość, stęskniony chwycił ją w swoje ramiona. 
        — Co tu robisz? — pytał zaskoczony. 
        Wolno odsunęła się z jego ramion, spoglądając na niego, nieco rozbawiona widząc jego nieco niezrozumiałą minę. Nie była tym zdziwiona, była to jej dość niezapowiedziana wizyta, której zapewne rodzina się nie spodziewała. Starała się dodzwonić do Adriena, czy do jego mamy, lecz każde nawiązanie połączenia ją zawodziła, gdyż nikt nawet nie zdecydował się odebrać telefonu. Zrezygnowana do granic możliwości, zdecydowała się przyjechać z nadzieją, że spotka kogoś w domu, ucieszyła się gdy widziała krzątającego się na podwórku kolegę ze szkolnej ławy. 
        — Przywiozłam obrazy, o które prosiła twoja mama — przypomniała blondynowi — Chyba nie zrezygnowała? — popatrzyła na niego podejrzliwie. 
        Miała ogromne obawy, że Emilie Agreste w ostatniej chwili poprosi ją, by nie kończyła rodzinnych portretów, czego najbardziej się bała, to zrobi to bez konkretnych powodów. Niezwykle przyłożyła się do tych prac, kreśląc na ogromnym płótnie, twarze rodziny sławnego projektanta. Nie chciała popełnić na nich żadnego błędów, więc skupiona by ogromne rysunki wprawiły ją w ogrom zadowolenie, jednak ona była dumna z każdego swojego dzieła, jakie ostatnio tworzyła, choć wiedziała, że tym razem jest to ogromny wyzwanie, które się podjęła, bo w swojej długiej przygodzie z malowaniem nie rysowała portretów, na tak ogromnych tkaninach była to miła odmiana od zwyczajnej obrazów, które zamawiali klienci przez Internet. Miała nadzieje, że sprostała temu zadaniu. Jednak najbardziej liczyła się opinia pani Agreste, miała nadzieje, że nie rozczaruje kobiety gdy tylko ujrzy swoje nowe nabytki. 
        — Nic z tych rzeczy — odparł ze spokojem Adrien, lecz wyczuła w jego tonie głosu cień rozbawienia — Mama z ogromną niecierpliwością na ciebie czekała. Żyć już nie dawała — napomknął. 
        Zaśmiała się szczerze, przypominając sobie ostatnią rozmowę z jego mamą. Uwielbiała tę kobietę, była ona zaprzeczeniem wszelkich rodzicielek, czasami miała wrażenie, że zachowuje się jak nastolatka, nie dojrzała matka dwóch dorosłych synów, którzy niedługo wyfrunął z rodzinnego gniazda. Czasami gdy przechodziła do Agreste gdy mieli przygotować wspólny projekt czy normalnie pospędzać z nim i Marinette czas, śmiało mogła powiedzieć, że spędzała większość tych chwil, z panią Emilie zostawiając dwójkę zakochanych razem. Odczuwała z początku, peszyła się w jej obecności, mając na świadomości, że rozmawia z żoną słynnego biznesmena i projektanta mody, ten strach z czasem w niej zniknął i to ona chętniej wdawała się w dyskusje z blondynką, nie zwracając uwagi na wołanie swoich przyjaciół. Czasami miała wrażenie, że rozmowy z panią tego domu przywodzą jej na myśl jej zniszczone relacje z własną matką, której nigdy nie miała okazje poznać a w głębi duszy pragnęła takiej więzi z mamą gdy mogla z nią bez przeszkód porozmawiać na dowolny temat, zwierzyć się jej czy po prostu chodzić nią wspólnie na zakupy. Brakowało, jej rodzicielki i tego nie ukrywała, lecz czasu nie cofnie, by naprawić błędy swojego ojca. Pozostało jej cieszyć się tym, co ma i co zyskała. 
        — Wiecznie mi marudzi, że chce mieć taką córkę jak ty — mówił student. 
        Nieświadomie zacisnęła mocniej dłonie w pieści gdy uderzył ją sens wypowiedzianych przez niego słów. Nie wielu swoim znajomym mówiła prawdę na temat swojej rodziny, owszem mieli świadomość, że ma starszego brata, jednak nigdy nie odważyła się mówić o rodzicach nawet swoim najbliższym przyjaciółką, które nawet nie starały się czegokolwiek dowiedzieć mając na względzie to że zazwyczaj wtedy milczy niż decyduje się przed nimi otworzyć. Rozumieli ją i nie naciskali, za co była im wdzięczna. 
        — Cieszę się — mruknęła. 
        Przez moment miała wrażenie, jakby ktoś nieświadomie wbił jej serce nóż, a po jej ciele rozlała się szkarłatna ciecz, z głębokiej rany niemal doprowadzając ją do omdlenia. Traktowała ten temat pobłażliwie jednak miewała chwile jak w zeszłoroczne wakacje po ukończeniu szkoły gdy dotarła na cmentarz gdzie pochowana była jej matka i po raz pierwszy poczuła się słaba, patrząc na napis wyryty w marmurze. Nie mogła powstrzymać wtedy słonych łez, które spływały po jej pobladłych policzkach a ona przebaczyła jej wszystkie krzywdy gdy pojęła, że robiła to, by ją ochronić przed apodyktycznym ojcem. 
        — Mała stało się coś? — widziała, jak patrzy na nią zmartwiony. 
        — Nic, nie lubię poruszać tematów rodzinnych — wyjaśniła, starając się brzmieć naturalnie. 
        Odwróciła się przez ramię, podchodząc do bagażnika. Otwierając jego klapę, zobaczyła dwa oprawione w prowizoryczną ramę obrazy opieczętowaną wieloma warstwami szarego papieru. Nie chciała, by podczas jazdy jej malunki w jakiś sposób ucierpiały. Mogła je, wysłać jednak wolała je dostarczyć osobiście. 
        — Dlaczego? — pytał. 
        — Bo nie mam nikogo oprócz brata — niemal wyrzuciła z siebie ostatnie słowa — Moja matka nie żyje od trzech lat, a ojca nie chce znać! — zagrzmiała — Proszę, jednak nie dopytuj o więcej i zachowaj to co ci powiedziałam dla siebie nawet dziewczyny nie wiedząc nic o moich rodzicach. 
        Ukradkiem widziała, jak delikatnie skinął głową na znak zrozumienia. Ujęła między palce ramę pierwszego malunku, wolno wysuwając go ze środka. O ile włożenie nie stanowiło dla niej trudności, tego nie mogła powiedzieć o jej wyjęciu. Nie chciała w jakiś sposób przerwać niechcący płótna czy doprowadzić do innego uszkodzenia. Blondyn natychmiast pośpieszył jej z pomocną gdy dostrzegł, jak obraz delikatnie upada na zderzak samochodu. 
        — Alexis! — wykrzyknął w pewnej chwili Adrien. 
        — Adrien nie jestem głuchy, czego chcesz? 
        Widziała, jak za ściany wychodzi jego starszy brat, ubrany w zwykłe sportowe ciuchy wyglądał, jakby przed momentem zszedł z bieżni, na której biegał. Przewieszony przez ramię ręcznik jeszcze bardziej utwierdził ja w przekonaniu, że starszy Agreste zdecydował się spędzić to przedpołudnie na dbaniu o swoją formę. 
        — Chodź i mi pomóc — ponaglił brata. 
        Była wręcz pewna, że Alexis ich nie wesprze w pomocy, jednak ku jej zaskoczeniu, poszedł obok samochodu, podchodząc do nich. Uśmiechnął się do niej ciepło, chwytając ramę, którą kurczowo trzymała i wraz z bratem zmierzali w stronę otwartych drzwi wejściowych. Podążyła ich krokiem, gdy zapewnili ją, że przyniosą tutaj, również drugi obraz a sami zaprosili ją do środka. Nie zamierzała się z nimi spierać, skoro byli tak chętni pomocy, do której sama ich przymusiła, niech się trudzą. 
        — Mamo! Tato! Julia przyjechała z obrazami — krzyknął jednej z blondynów. 

Opierając ramę o pobliską ścianę, zniknęli po chwili za drzwiami apartamentu w chwili gdy na drugim krańcu korytarza pojawili się rodzice obu chłopców. Gdy tylko Emilie ujrzała ją stojącą w wejściu do ich posiadłości, szybkim krokiem podeszła do niej a echo odbijających się o ogromne ściany pantofelków na delikatnym obcasie odbijał się boleśnie w jej umyśle. Nie nawet się odezwać gdy tonęła w ciepłym uścisku kobiety, oznajmiła jej gest również mocno, odsuwając się po chwili z jej ramion. 
        — Witam panie Agreste — przywitała stojącego nieopodal mężczyznę. 
        Zadowolony mężczyzna wyciągnął ku niej dłoń, za którą szybko złapała, ściskając ją delikatnie. Pomimo że nie spotykała pana Gabriela zbyt często w domu i ich znajomość nie była jakaś silna, miała do niego ogrom szacunku i uznania dla jego pracy. 
        — Dzień dobry Julio. Co tym razem przywiozłaś? — zagadnął projektant. 
        Splótł dłonie za plecami i z uwagą przyglądał się małżonce, która przywołała do siebie Nathalie, nakazując jej przynieść jakieś ostre narzędzie do przecięcia folii. Nawet nie zwróciła uwagi gdy asystentka państwa Agreste’ów bezszelestnie zniknęła za pobliskimi drzwiami. 
        — Gabrielu mówiłam ci, że zamówiłam nasze rodzinne portrety — wtrąciła kobieta. 
        — Wspomniałaś, że szukałaś jakieś dobrego artysty — napomknął bismesnen. 
        — Owszem skarbie. Powierzyłam to koleżance naszego syna, bo jej ostatnie obrazy idealnie wpasowały się do wystroju naszego domu. 
        Odgłos dość głośnych rozmów sprowadziły ją brutalnie na ziemie. Spuściła wzrok w chwili gdy w drzwiach wejściowych dostrzegła znajomego blondyna, który naprowadzał swojego brata, uważając, by nie strącić cennych waz stojących na stolikach nieopodal ogromnych okien. Schylili się wolno, odkładając ramkę na podłogę, spierając ją o wręcz bijącą po oczach biel, która idealnie kontrastowała na tle jasno — ciemnej podłogi. Zdobione żyrandole z prawdziwymi diamentami sprawiały, że ten korytarz nabierał na dostojności.
        Nie rozglądała się zbytnio po ozdobionym w rodzinne portrety z dawnych lat holu, który niemal znała na pamięć, liczne spotkania z Adrien pozwoliły jej nieco poznać ten ogromny dom. Może i wydawało się to dziwne, że wcześniej jedynym jej pragnieniem było, by zaciągnąć blondyna, do jakiej ciemnej uliczki i doprowadzić go do bólu, teraz mogła z nim przegadać parę godzin, jeżdżąc na desce na obrzeżach miasta. Mówi się, że nienawiść rodzi miłość, ich jednak połączyła silna przyjaźń, której zdawało się nic nie złamać. 
        — Wreszcie jesteś Nathalio — furknęła nieco obruszona żona projektanta. 
        Patrzyła, jak Emilie rozcina delikatnie pierwszą warstwę zabezpieczenia, z drobną pomocną starszego syna pozbyła się nadmiernego materiału z tkaniny, po czym dotarła do przezroczystej woli, pod którą można było dostrzec jej malunek. Przejechała wolno nożykiem po folii, zrywając ją, dość gwałtownie z jej małego dzieła o ile mogła się tak wyrazić na temat tych rysunków. 
        Patrzyła z niepewnością na skupioną na jej pracy rodzinę. Czuła jak serce w jej piersi niespokojnie bije ze zdenerwowania, obawiała się ich opinii. Pomimo że ona była niemal zachwycona tymi rysunkami, teraz wiele znaczyło od zadowolenia jej klientów. Spojrzała na dwóch namalowanych młodzieńców, ubrani w eleganckie garnitury, które wyszły spod ręki ich ojca, uśmiechali się nieznacznie. Alexis, który stał u boku brata trzymał dłoń na ramieniu młodszego Agreste, który został przymuszony do siedzenia na niewygodnym krześle w studiu fotograficznym. Im dłużej się przyglądała, musiała przyznać, że wyszedł on lepiej niż go zaplanowała gdy mogła się mu przyjrzeć po kilku dniach od zakończenia na nim pracy. 
        — Znakomicie Julio o to mi chodziło — odezwała się pani Agreste przerywając panującą zewsząd ciszę — Jednak chciałabym sprawdzić jeszcze drugi. 
        Nie odezwała się słowem, gdy blondynka stanęła przed obramowaniem najnowszego rodzinnego portretu, który miała przyjemność namalować. Przyłożyła nożyk do papieru, przewężając po nim krótko, po czym zerwała zbędny materiał, odrzucając ją na stworzoną kupkę śmieci. Ponownie chwyciła nożyk w dłonie, nacinając przezroczyste zabezpieczenie, ukazując powiększoną fotografię rodziną. 
        — Mamo chyba znalazłaś nową malarkę — zaśmiał się Alexis, widząc spojrzenie oczu swojej mamy, która niczym zahipnotyzowana wpatrywała się w malunki młodej artystki. 
        Spojrzał ukradkiem w bok na stojącym przy ramieniu Adriena studentkę, zaszedł ją od tyłu, chwytając ją ostrożnie na rękaw jasnoniebieskiej koszuli. Wiedział, jak spogląda na niego nieco niezrozumiale, a odbijające się w jej jasnym spojrzeniu zaskoczenie niezwykle go rozbawiło. 
        — Muszę ci powiedzieć, że naszą matkę trudno zadowolić — mówił niemal szeptem — Tobie udało się sprostać niemożliwemu, udowodniłaś, że pomimo młodego wieku jesteś bardziej doświadczona od artystów, z którymi współpracowała mama — chwalił ją. 
        — Wykorzystuje zaledwie nabyte przez lata umiejętności, rozwijając przy tym swoją pasję. Cieszę się jeśli udało mi się państwa zadowolić — powiedziała z ostrożnością. 
        — W sumie bardzo skutecznie już w szkole widziałem, że masz smykałkę do tego — wtrącił się do tej pory milczący Adrien — Ostatnio jednak coś cicho na twoim MySpace. 
        — Mówisz o prywatnym czy artystycznym. 
        Może to prawda ostatnio nieco zaniedbała swoje media społecznościowe, jednak chciała na moment odsunąć się w cień po wydarzeniach sprzed dwóch tygodni, może chciała uniknąć niepotrzebnego rozgłosu i tak musiała się uporać z niepochlebnymi komentarzami czy uwagami po artykule w Rolling Stone. Owszem gazeta wydała sprostowania i wzięła na wzgląd wypowiedzi jej i Michaela na swoich oficjalnych kontach na Twitterze jednak wciąż nie mogła pozbyć się tych niepochlebnych opinii o sobie. Starała się odsunąć od tego jak najdalej, do chwili aż sprawa do końca nie ucichnie. Najbardziej co ją zaskoczyło to, z jakim ciepłem fani zespołu przyjęli związek jednego ze swoich ulubionych muzyków z nią. Co najważniejsze wspierali ich w swojej decyzji i popierali ich związek, chociaż zdarzały się osoby, które nie były z tego faktu zachwycone. Nie wiedziała co siedzi w ich głowach gdy ją wręcz wyzywali i wspominali, że Mike był o wiele szczęśliwszy ze swoją byłą żoną. Wiedziała jednak, że żyli w ołudzie ich idealnego związku i wciąż mieli nadzieje, że się zejdą, jednak prawda był Ina okrutniejsza, z którą artysta nie chciał się dzielić, nawet wśród znajomych nie wiele osób wiedziało o prawdziwych przyczynach rozpadu związku ich kolegi z byłą żoną. Jednak ona bardziej skupiała się na milszych słowach niż kąśliwych uwagach zdesperowanych osób. 
        — O obu — rzucił blondyn. 
        — Nie miałam czego wstawiać, ponieważ byłam skupiona na tych pracach — ruchem dłoni wskazała na obrazy stojące oparte o pobliską mur — Co do mojego osobistego, wiesz, że ostatnio jest głośno o mnie i Mike’u w mediach wole na razie nic nie wstawiać do momentu aż to nie zniknie. 
        Widziała, jak delikatnie skinął głową, krzyżując dłonie na piersi, spoglądając na dyskutujących rodziców:
         — Dziwie cię się jak wytrzymujesz te wszystkie złośliwe komentarze na swój temat. Oni cię wręcz obrażają — oburzył się najmłodszy Agreste. 
        — Nie obchodzi mnie to — wyjaśniła, wzruszając ramionami — Mike zasugerowałbym, tego nie czytała, bo inaczej jeszcze bardziej sprawię sobie przykrość, posłuchałam jego rady i na jakiś czas zniknęłam z Internetu i muszę przyznać, że to miła odmiana i powrót do chwil gdy nawet nie miała na własność swojego telefonu — zaśmiała się cicho. 
        — Detoks od sieci — rzekł w pewnej chwili starszy z braci — Ciekawe chyba sam to wypróbuje. 
        — Zachęcam, bo to miła odmiana. 
        Zanim jednak zdołała dokończyć swoją wypowiedzieć, usłyszała nawoływanie Emilie, która poprosiła, by poszła za nimi. Przeprosiła braci, mówiąc, że zaraz wrócić i niemal biegiem pognała do stojących na uboczu państwa Agreste’ów, którzy chcieli dokończyć ostatnie formalności oraz rozliczyć się za wykonaną pracę. 
        Usiadła w wygodnym siedzeniu w gabinecie projektanta, odczekując na dalszy krok małżeństwa. Nie musiała czekać długo gdy kobieta wyjęła z jednej z szuflad znajomy bloczek z czekami, zapisując drobnym pochyłym kobiecym pismem kilka formułek oraz wyuczoną przez siebie i męża kwotę do zapłaty. Złożyła swój podpis, po czym podsunęła karteczkę z formularzem milczącemu mężczyźnie, który ujął zdobione z prawdziwego złota pióro wieczne, wpisując swoje nazwisko na dokumencie czekowym. Wyrwał go z bloczku podobnych faktur, wyciągając go ku niej. Pochwyciła go między palce, zerkając uważnie na zapisane cyfry w dolnym rogu karteczki. 
        — Nie oczekiwałam tyle zapłaty — odezwała się nieco speszona. 
        — Kochana zasługujesz na te pieniądze, wykonałaś bardzo dobrą pracę, która przewyższyła moje oczekiwania jak i mojej rodziny. Nie toleruje odmowy — odezwała się stanowczo, zanim zdołała się sprzeciwić. 
        — Ale… 
        — Julio długo rozmawialiśmy o możliwej zapłacie za twoje usługi i oboje z Gabriel’m jesteśmy zgodni co to kwoty, którą ci zaproponowaliśmy — tłumaczyła kobieta, wytrącając jej wszelkie argumenty, jakie miała. 
        Westchnęła ciężko, nie wiedząc, co powiedzieć Emilie skutecznie sprawiła, że nie mogła jak nakłonić małżonków do zmiany kwoty na dokumencie. Mogła jedynie patrzeć lekko oszołomiona na zapisane liczby na poszarzałej kartce. Podobna zapłata co za poprzednie jej dzieła widniała na karteczce z bloczku czekowego a ona nie miała pojęcia co zrobi z tymi pieniędzmi. Nie była osobą, którą roztrwaniała pieniądze na prawo i lewo raczej je inwestowała, jednak teraz mogła powiedzieć, że mogła je się przydać na czesne na uczelni jednak jeszcze, z wernisażu miała sporą kwotę na koncie bankowym, którą chciała przeznaczyć na studio. Jedne co przychodziło jej na myśl, by pozostawić je na przyszłość. 
        Pożegnała się z Agreste’ami, opuszczając ogromne pomieszczenie, stając we wszechstronnym holu, odszukała wzrokiem któregoś z braci, ucieszyła się, że dostrzegła ich obu stojących tam, gdzie ich zostawiła, podszedł do rozgadanych młodych chłopaków, którzy o dziwo dyskutowali o zbliżających się zawodach motocyklowych, w których chciała wciąć udział. Sytuacja z Tobiasem doprowadziła, że nie była na torze od niemal miesiąca, wiele razy dzwonili do niej koledzy, prosząc, by wróciła, jednak ona za każdym razem odmawiała, mówiąc, że ma coś ważniejszego na głowie, po części było to prawdą, z drugiej strony znowu nie chciała być osobą uważaną, że wbiła się do ich grupy tylko dlatego, że poznała Rocky’ego i Dragona. Jednak co miała do stracenia, skoro Fox został wyrzucony z gangu. 
        — Miałem ci się pytać — Alexis wyrwał ją z lekkiego letargu, w który wpadła — Adrien mówił mi, że ścigasz się w grupie Owena O'Neill to prawda? 
        — Mogę to tak ująć — powiedziała z po wątpieniem — Czemu pytasz? 
        — Nie wspominałem ci młoda, ale Alexis przed wypadkiem trzymał się z nimi i chce ponownie tam wrócić — napomknął młodszy z braci. 
        Nie uszło jej uwadze, że jego mina nagle zrzedła, jakby nie był zachwycony, decyzją starszego brata. Może i wypadek nie był spowodowany jazdą na motocyklu, jednak martwił się o jego życie, raz już niemal go stracił, nie chciał, by jakiś cholerny dwukołowiec odebrał mu nie tylko rodzonego brata a dobrego kumpla. Chociaż wiele razy starszy Agreste go uspokajał, że nic sobie nie zrobi, szybka jazda nie była wcale taka bezpieczna. 
        — W sumie wracam dziś na tor, ponownie może pojedziesz ze mną — zasugerowała, dopiero wtedy dostrzegła jak twarz Adriena zbladła. 
        — Julio proszę cię, nie nakłaniaj go! — warknął blondyn. 
        — Adrien wiem, że się martwisz, ale wyluzuj młody, poradzę sobie — uspokajał go brat — Chce ponownie spróbować, bo tęsknie za tym. 
        — Nie chce cię znowu odwiedzać w szpitalu. W sumie rób, jak uważasz. 
        Patrzyła jak blondyn, wspina się po stopniach posiadłości, odprowadzony wzrokiem przyjaciółki i starszego brata zamknął za sobą z hukiem drzwi swojej sypialni, był niezbyt zachwycony tym, że ponownie Alexis chce się narażać na niebezpieczeństwo, może i chłopak kochał skoki adrenaliny i to, co daje mu możliwość ścigania się jednak już raz niemal przypłacić życiem swoją lekkomyślnością gdy doprowadził do wypadku samochodowego. 
        — Przejdzie mu. 
        Roztargniona spojrzała na starszego z braci, wciąż zaskoczona zachowaniem przyjaciela. 
        — Może Adrien ma racje. Zrezygnuj z tego. 
        — Powiedz szczerze czy teraz potrafiłabyś to rzucić jeśli się w to wkręciłaś? — zapytał ją. 
        Pokręciła przecząco głową. Nie potrafiła, by powiedzieć teraz temu głośne nie, motocykl ją uwolnił. Czuła się swobodnie gdy mogła wsiąść za kierownice ściągacza, mknąc po ulicach miasta, by dostrzec na stary stadion wyścigowy, by wdawać się w rywalizacje z innymi zapaleńcami jak ona. 
        — Dobra spotkamy się za godzinę na obrzeżach miasta — powiedziała zrezygnowana — Mam nadzieje, że Dragon mnie nie zabije, że tak długo się nie odzywałam — stwierdziła nagle.
        Rzuciła szybkie pożegnanie Alexis’owi, po czym wyszła z chłodnym ścian apartamentu, wychodząc na zalany południowym słońcem podjazd. Schodząc ostrożnie po schodach, wyjęła z wnętrz kieszeni porzucony telefon. Odblokowała go, wchodząc w przeglądarkę internetową, rozbudziła elektroniczną klawiaturę, wpisując potrzebną jej frazę, po czym kliknęła możliwość wyszukiwanie. Odnalezienie potrzebnej witryny nie zajęło jej długo. Oparła się o maskę samochodu, wchodząc na stronę Dereka, zawsze na niej pisał kiedy są spotkania czy organizowane wyścigi. Strona była raczej zamknięta, jedynie na specjalne zaproszenia można było na nią wejść. Odnalazła potrzebne jej wiadomości, zadowoliło ją, że zaledwie za pół godziny grupa zdecydowała się na wspólne zawody. Zablokowała telefon jednym kliknięciem, zamykając maskę bagażnika swojego pojazdu. 
        Wsiadając do środka, rzuciła telefon na siedzenie pasażera, przekręcając kluczyk w stacyjce. Nie bała się o pewną kradzież, ponieważ teren był pilnie strzeżony przez wiele kamer oraz firmę ochroniarską, kody alarmujące były niemal w każdym punkcie posesji i wcale ją to nie dziwiło, patrząc na bogaty wystrój domu. 
        Wyjechała na jedną z bocznych uliczek, przedarła się przez mały korek, wjeżdżając na jedną z wielu autostrad. Ucieszyła się, że nie było żadnych wypadków, a tym bardziej ogromnych sznurów pojazdów stojących w kilku rzędach jeszcze jej tego brakowało, by nie dotarła na czas na omówione spotkanie z Alexis’m. Nie ukrywała w zaskoczenie, wprawiło ją wyznanie przyjaciele na temat brata, bo nie sądziła, że ktoś taki jak ten poważny chłopak ma tak szalone zamiłowania do wyścigów. 
        Dotarła po kilku zmaganiach na krajowej drodze do swojego bloku. Wjechała do podziemnego garażu, bez trudu odnajdując swoje miejsce parkingowe. Stanęła obok motocykla, gasząc silnik. Chwyciła porzuconą na fotelu pasażera torebkę oraz telefon opuściła pojazd, po czym zamknęła go. 
        Pomknęła w stronę windy, która powoli się zamykała. Jednak w porę ją zatrzymała, niemal wpadając do środka. Spojrzała na stojącą nieopodal sąsiadkę, skinęła jej głową w ramach przywitania, nie trudząc się nawet z wybieraniem piętra. Obie mieszkały na tej samej wysokości i czasami widywała ją na lekcjach jogi. Nie wiele wiedziała o niej jedynie tyle, co jej powiedziała Alice. Nie wdawała się jednak w szczegóły, za co była jej dozgonnie wdzięczna. 
        Opuściła pomieszczenie, żegnając się z młodą kobietą. Pomimo ze niektórzy sąsiedzi nie pałali do niej sympatią, nie zamierzała, zachowywać się grubiańsko czy w jakiś sposób być dla nich chamska. Witała się nawet z sąsiadką, która wiecznie ją obgadywała, co teraz bardziej ją bawiło, niż irytowało. 
        Wyjęła, w pośpiechu kluczę, wsuwając je do zamka. Przekręciła je po chwili, słysząc, jak zamki odblokowując się, a ona naparła na drzwi, wchodząc do wnętrza swojego mieszkania. Miała dziś całkowity spokój, z czego niezmiernie się cieszyła, zespół pół był ponoć na jakieś gali w Niemczech, bo zostali nominowani do tamtejszej nagrody. Ona niezbyt chciała z nimi jechać, dlatego siedziała w Stanach sama, wcale jej to nie przeszkadzało, zważając na to, że miała pod opieką dodatkową dwójkę czworonogów. Zaproponowała bratu i chłopakowi, że zajmie się im pupilami do ich powrotu, z czego niewątpliwie się cieszyli. 
        Przechodząc przez oświetlony jasnym słońcem salon, dostrzegła trójkę czworonogów wylegującą się na kanapie, wcale nie była zdumiona, że Anika i Junka powoli zapadły w sen, był to ich czas południowej drzemki co nie mogla powiedzieć o Jay’u, który aż pałał się do zabawy, jednak nie mogąc znaleźć atencji u swoich przyjaciółek, sam poszedł w ich ślady, przymykając swoje ślepka. Uśmiechnęła się czule na ten widok, wspięła się pośpiesznie po stopniach apartamentu. Przeszła przez ciemny korytarz, ówcześnie porzucając w salonie swoją torebkę oraz smarthona. 
        Pchnęła drzwi swojej sypialni, pokręciła rozbawioną głową gdy dostrzegła Waltera i Cindy leżących na jej łóżku, zdecydowanie te zwierzaki założyły, jaką psią — kocią koalicję. Nie mogla jednak dłużej o tym rozmyślać gdy przechodziła do garderoby, rozpięła guziki swojej jasnej koszuli. Przeszła przez próg, zsuwając ją ze swoim ramion, odrzucając na jedną z puf. Spodnie po chwili podzieliły los bluzeczki, lądując niemal na ciemnej podłodze pokoju. Nie trudziła się tym razem z zakładaniem kombinezonu, pomimo że był wygodny, dziś stawiała na skórę. 
        Przysiadła po chwili na zawalonej jej ubraniami siedzeniu, wsuwając na nogi swoje kozaki, nie obawiała się, że może coś na nich zrobić. Obcas był niezwykle wytrwały, a zarazem stabilny co niezmiernie ją zadowalało. Chwyciła zamek błyskawiczny butów, przesuwając go w górę, czuła jak materiał spodni jeszcze bardziej opina jej zgrabne nogi. Podniosła się z wygodnego siedzenia, wyjmując spod kurtki swoje ciemne włosy, zdecydowanie musiała pomyśleć nad jakimś nowym kolorem dla siebie, bo naturalny zaczął ją powoli nudzić. Wsunęła w swoje upięte włosy wsuwkę, którą miała na dłoni, pochodząc do toaletki. Popatrzyła na siebie po raz ostatni, spoglądając na swój wciąż trwały makijaż. Machnęła ręką zadowolona, że nie musi nic poprawiać. 
        Stanęła po chwili w pokoju dziennym, próbując odnaleźć kluczyki od motoru. Popatrzyła roztropnie na komodę, gdzie zazwyczaj je zostawiała, jednak tam ich nie dostrzegła. Warknęła wściekle, gdy zdała sobie sprawę, że zostawiła je w przedpokoju. Klnąc na swoją głupotę, weszła na podwyższenie, chwytając porzucone na niskiej komodzie kluczyki. 
        Opuściła mieszkanie, ponownie je zamykając. W pośpiechu ponownie znalazła się na parkingu, jednak tym razem podchodząc do motocykla. Uchyliła siedzenie, wyjmując ze środka bagażnika kask, który często tam chowała. Wsunęła go sobie na głowę, wsiadając na dwukołowca. Wyjechała z zajmowanego przez siebie miejsca parkingowego, podjeżdżając pod wyjazd. Pokonała małe rondo obok swojego bloku, wjeżdżając na prostą drogę. Przyśpieszyła gdy zobaczyła zamykającą się bramę. Bez trudu przejechała przez nią, od razu skręcając w jedną z bocznych uliczek. 
        Mknął przed mniej ruchliwe drogi, dotarła w końcu na skraj miasta, widząc w oddali machającego do niej chłopaka na motorze. Wtedy dostrzegła przez maleńką szybko jego kasku znajomą twarz Alexisa. Nie zatrzymując się, nakazała mu jechać za sobą. Nie wiedziała, czy starszy Agreste był w nowej miejscu gruby Dereka i Owena jednak zważając na fakt, że Adrien wspominał, że od wypadku minęło kilka miesięcy, a jego brat nawet nie wsiadł do samochodu, mogła sądzić, że blondyn nie wiedział, że jego dawni znajomi przenieśli się w zupełnie inne miejsce. 
        Przejeżdżając przez lasek, widziała w oddali stadion, na którym już teraz pomimo huku słyszała głośny szum monocyklów. Wjechała przez pobliską bramę, widząc w oddali grupę motocyklistów opierających się o swoje maszyny. Podjechała do nich, dopiero wtedy dostrzegła ich zdumiona spojrzenia na sobie. 
        — Cześć wam — rzuciła na przywitanie gasząc swoje kwasaki. 
        Wolno zdjęła kask, z głowy dopiero wtedy widziała, jak podchodzi do niej Dragona, który wyraźnie ucieszył się z jej powrotu. Zsiadła z motoru podchodząc do przyjaciela, uściskała go mocno, po czym znalazła się w objęciach Eleny oraz Ivy jedynych dziewcząt oprócz niej w tej małej grupie. 
        — Kogo ze sobą przyprowadziłaś? — spytał Owen, obejmując ją w pasie, spoglądając na jej towarzysza. 
        — Nie poznajesz kumpla Owen. 
        Zaśmiała się cicho gdy Alexis zdjął swój kask, ukazując dawnym znajomych twarz po długiej nieobecności. Zerknęła na stojącego przy jej boku chłopaka oraz jego zdumioną twarz. Patrzyła jak Agreste wita się z pozostałymi a ona przystanęła przy boku Mike’a, który posłał jej lekki uśmiech. 
        — Jednak wróciłaś — odezwał się. 
        — Aby ci tyłek skopać — dodała ze śmiechem. 
        — Skąd wy się w ogóle znacie — nagle Derek przerwał, panujący wśród nich zgiełk spoglądając na dwójkę znajomych. 
        — Właśnie poznaliśmy się przez Adriena — odezwał się Alexis — Julia jest jego dobrą przyjaciółką — wyjaśnił zgromadzonym. 
        — Fire nic nie mówiłaś, że znasz Agreste? 
        — A miałam ci się spowiadać Dragon — odburknęła mu. 
        — Fire? — zdumiał się blondyn, spoglądając na dziewczynę. 
        — Pomysł Mike’a — odparła. 
        Zanim jednak zdążyli cokolwiek powiedzieć czy wdać się w dalszą rozmowę, Owen skutecznie przerwał jakiekolwiek rozmowy. Nie była wcale zdumiona gdy nakazał jej jechać w następnym wyścigu przy boku Alexis’a. O'Neill uwielbiał wszystkich wysłać na żywioł, co nie było już żadnym zaskoczeniem, chętnie przyjęła wyzwanie brata swojego przyjaciela i ich mały zakład. Wsiadła na motocykl z nadzieją, że wygra tę małą rywalizację. 

                                                ✰✰✰

 

No comments:

Post a Comment