Saturday, November 21, 2020

II 31 — NIE CHCE BYĆ TWOJĄ KOCHANKOM! — PART 1


        — Julio czyś ty do reszty oszalała! — krzyczał Anthony do maleńkiej kamerki swojego telefonu — Myślałem, że wybiłem ci ten szalony pomysł zeszłym razem! Czy ty naprawdę chcesz doprowadzić do swojej śmierci! — krzyczał.
        Był to jeden z nielicznych momentów, gdy widziała swojego druha tak bardzo zdenerwowanego. Pomimo długoletniej znajomości, rzadko się na nią gniewał, a tym bardziej podnosił na nią głos. Musiała naprawdę doprowadzić go do furii by w tak stanowczy sposób zareagował na jej rozmyślania, z którymi się nim dzieliła. Potrafił z czasem wyczuć jej durne pomysły, teraz nie mógł uwierzyć, że ponownie jego koleżanka świadomie chce się wysłać na pełną śmierć, to był szczyt jej głupoty.
        — Potrafię zrozumieć twój niepokój, sam bym podobnie się zachowywał na twoim miejscu po tak traumatycznym związku, ale zapewniam cię, nie ukoisz swojego sumienia, gdy zdecydujesz się do niego powrócić — tłumaczył cierpliwie         — Mam ci dobitnie uświadomić, do czego on jest zdolny!? Pamiętasz, co wydarzyło się, gdy znowu cię odnalazł, gdybyś nie zebrała w sobie odwagi, doprowadziłby cię do gwałtu. Czy ty wciąż nie rozumiesz, że ten chłopak ma coś z głową?
        Zwiesiła delikatnie głowę, ściskając mocniej okrytą w czarną skórzaną rękawiczkę dłoń w pięść, gdy wspomnienia tamtego popołudnia zalały jej nieco obolałe serce od nadmiernych słów swojego przyjaciela, który niemal doprowadził ją do płaczu. Nie była osobą ckliwą czy często wzruszającą się nawet złym emocją się nie umiała poddać, jednak bywały chwile, a zwłaszcza jak te, gdy jej niepokój brał nad nią siłę i nie dawała rady udźwignąć tego bagażu niechcianych wspomnień.
        Patrzyła na jego poczerniałą od złości twarz, skrywająca się w aparacie swojego tableta. Siedziała na tyle autobusu turystycznego, rozmawiając z przyjacielem przez komunikator video, a ona pełna desperacji co do intryg jej byłego partnera wyznała mu, co pragnęła zrobić, chociaż liczyła się z jego odmową i wręcz spodziewała się tego, że będzie na nią wrzeszczał, to w jej sercu tliła się nutka nadziei, że ją poprze, jednak jak mogła się mylić, mając świadomość jak jej przyjaciel, był nastawiony w stosunku do jej poprzedniego chłopaka, jaką żądzą nienawiści do niego pałam. Dzięki niej tylko Clark nadal stąpa po tej ziemi i w dalszym ciągu zatruwa jej życia. Nie zamierzała dopuścić by jej najbliższy kumpel, wylądował za kratkami, chociaż sama miała ochotę wysłać tego skurwiela na cmentarz, jednak jakaś racjonalna część niej nie chciała go krzywdzić w tak okrutny sposób, o ironio on robił to od paru lat, a ona nawet nie była się w stanie przed nim obronić.
        — Tony ty nic nie pojmujesz. Wrócę do niego…
        — Nie wypowiadaj tego słowa! — wrzasnął na nią.
        Drgnęła lekko przestraszona, słysząc jego porywczy ton głosu. Wciąż nie przepadała, gdy ktoś krzyczał w jej obecności, a zwłaszcza używał wrzasków na niej, lękała się za każdym razem, kiedy to słyszała. Uraz z dzieciństwa pozostał do teraz i pomimo tego nie umiała go stłamsić. Miała jak każdy człowiek swoje niepokoje i jednym z nich była wręcz panika, że ktoś może ją skrzywdzić nawet, wtedy gdy unosi w jej obecności głos. Miała wrażenie, że w tym przypadku terapia w ogóle nie skutkowała i nic nie mogło w stanie wyzbyć się w niej tego strapienia.
        — Anthony błagam, nie krzycz na mnie! — jęknęła żałośnie.
        — Wybacz mała, nie chciałem na ciebie naskoczyć — powiedział z wyczuwalną nutką skruchy w głosie — Jednak zrozum, robię to wszystko, by cię uchronić przed złem. Demonem, który raz się już zniszczył. Nie chce patrzeć na wiecznie rozzłoszczoną dziewczynę, którą nawet drobny dźwięk doprowadza do istnej furii. Nie chce, ponownie by budziła się w tobie ta buntowniczka — widziała, jak oparł dłonie na blacie aneksu kuchennego — Pomyślałaś chociaż przez moment o swoich bliskich Julio? Załóżmy hipotetycznie słońce, że faktycznie ten niedorzeczny plan się sprawdzi, czy chociaż przewidziałaś konsekwencje, które czekają cię ze strony ludzi, który wyciągnęli się z tego bagna — mówił dalej, a ona chcąc nie chcąc słuchała go uważnie — Pomyślałaś o swoim bracie, bądź co bądź spotykasz się z jego najlepszym kumplem i nie jednokrotnie mówiłaś mi, jak bardzo was wspiera w tym, chce waszego wspólnego szczęścia. Wspomniałaś mi, że opowiadał ci, że widzi, jak bardzo odżyliście, po swoich poprzednikach związkach, gdy macie siebie przy sobie. O ile on będzie wciąż stać za tobą murem, o ile nie zabije Clarka przy pierwszym spotkaniu, skupmy się na twoim chłopaku. Widziałem was tylko dwukrotnie, jednak te spotkania przekonały mnie, że jesteś w dobrym rękach i na pewno nie będę musiał go krzywdzić w twojej obronie. Facet poza tobą świata nie widzi, jest ci cholernie oddany, traktuje jak jaką pieprzoną księżniczkę, a ty, zamiast złożyć zeznania, przeciwko temu frajerowi chcesz mu się poddać. Chcesz złamać Mike’owi serce i jednocześnie sobie. Cholera dziewczyno ja nigdy cię nie widziałem tak bardzo szczęśliwej niż teraz. Chcesz to przepaści, bo twój były nie potrafi zrozumieć słowa nie.
        — Ale…
        Starała się mu przeciwstawić, jednak w jej umyśle odbił się nagły huk i a ona mogła jedynie dostrzec, jak jej przyjaciel niemal rzuca szklankę z do połowy napełnionym napojem na jasny blat, kropelki wody spłynęły po jego dłoni, znikając pod powiązanymi rękawami ciemnej koszuli.
        — Julio przysięgam, gdybym nie obowiązki, które trzymają mnie w Phoenix, przyjechałabym do ciebie i skutecznie wybiłbym ci jakiekolwiek sposób bratania się z tym skurwielem!
        Schyliła się nieznacznie, podpierając dłonie na kolanach, z głębokim westchnieniem skryła swoją pobladłe policzki w ramionach. Można spodziewać się, że mogła wybuchnąć płaczem, jednak ona siedziała na skraju kanapy, z bólem serca przyznając swojemu kompanowi prawdę. Chciała pójść na pewną śmierć, bez namysłu czy zastanowienia tylko po to, by jej eks dal, by jej swobodnie żyć, mogła powiedzieć, że pozwoliłby jej wtedy powoli gnić w grobie, znajdując sobie kolejną ofiarę.
        — Co tu się dzieje?
        Uniosła swoje jasne spojrzenie, gdy jej ramiona swobodnie opadły. Czuła jak jej serce zdarzało niebespiecznie, gdy ujrzała w przejściu Michaela, był wyraźnie zaniepokojony podniesionymi głosami z tylnej części pojazdu. Owszem miał świadomość, że jego dziewczyna rozmawia ze swoim przyjacielem, jednak sądził, że ich dyskusja przebiega w spokojnej atmosferze. Julia nigdy nie mówiła, by w jakiś sposób pokłóciła się z Brown'm i uważał, że prawdopodobnie byli zgranym duetem, jednak słysząc podniesiony głos mężczyzny, poczuł się zlękniony.
        — Staram się wyperswadować twojej dziewczynie jednej z idiotycznych pomysłów, na które wpadła — odezwał się młody chłopak, gdy dostrzegł siadającego przy nastolatce muzyka.
        — To znaczy? — zapytał zdziwiony.
        — Pochwalisz się — wymownie spojrzał w stronę dziewczyny.
        Nie odezwała się słowem i to nie z powodu, że nie chciała mówić o tym, jednak niepokoiła się reakcją ukochanego na plan, który zrodził się kilka dni temu. Nie wspomniała o nim aż do teraz gdy ponownie zaczęła myśleć o zakończenia tego całego cyrku, który się dzieje. Wiedziała, że mogła ufać bezgranicznie Anthony’emu dlatego wolała z nim o tym pomówić niż podzielić się z tym z Mike’m.
        — Nie zamierzasz teraz się wypowiadać.
        Nie wywierał nigdy na niej niepotrzebnej presji, doskonale zdawał sobie sprawę, jak okropnie to przyjmuje, jednak po raz pierwszy w ich długoletniej znajomości tracił do niej cierpliwość. Był przy niej w każdej możliwej chwili, popierał każdą jej decyzje, wysłuchał i zaprzestał swojej zemsty na jej byłym partnerze tylko na jej wzgląd. Kochał Julie jak swoją małą siostrę i nie mógł znieść myśli, że ponownie mógłby ją stracić. Ona była osobą, którą pomogła mu, gdy dręczyli go chuligani i pomimo że była od niego parę lat młodsza poradziła sobie z chłopakami, którzy uprzykrzali mu życie, w murach tej starej kamienicy po tej sytuacji obiecał sobie, że zrobi wszystko, by ona nigdy nie cierpiała, chciał ją chronić przed złem tego świata, niestety nie zawsze mu się to udawało i teraz odczuwa boleśnie na swojej skórze, że nie obił temu skurwielowi twarzy, gdy miał okazje a odpuścić na polecenie młodej Bennington.
        — Zabrakło ci słów, byłaś taka chętna do opowiedzenia mi, że chcesz wrócić do tego diabła w ciele człowieka!
        — O czym ty mówisz Anthony!?
        Patrzył jak w oku kamery, ukazuje się twarz muzyka, gdy przysiadł przy boku ukochanej, delikatnie przekręcając zabawkę elektroniczną w swoim kierunku. Otwierał usta gotowy upomnieć studenta, przed tak gwałtowną reakcją, bo wręcz mu się nie podobało, że w taki sposób odzywa się do nastolatki, jednak on upomniał go, zanim mógł cokolwiek powiedzieć:
        — Mike, zanim zaczniesz mnie upominać, bym się tak do niej nie zwracał czy krzyczał, musisz mi pomóc, zanim Julia znowu wpadnie w kolejne kłopoty. Nie mogłem jej uratować poprzednim razem, bo dzieliły nas kilometry, wam się do niczego nie chciała przyznać — powiedział dobitnie — Posłuchaj w momencie, gdy byleś zatrzymany mała zadzwoniła do mnie z dość szalonym planem.
        — To znaczy?
        Spojrzał na wciąż milczącą dziewczynę, która nawet się nie trudziła, by przerwać swojemu przyjacielowi, wpatrywała się martwym wzrokiem w jego twarz wyświetlającą się na ekranie jej białego Ipada, który ze sobą zabrała. Najbardziej smucił go taki widok dziewczyny, która niczym duch siedziała przy nim nękana przez jej własne problemy, czy kłopoty.
        — Wymyśliła, że zgodzi się, ponownie utknął w toksycznym związku, z tym dupkiem, tylko po to by zaprzestał swoich zemst na niej a teraz i na tobie. Chciała się poświęcić, byś ty był bezpieczny.
        Wyjawienie tego niedorzecznego pomysłu nie sprawiło mu trudności, był wręcz przekonany, że muzyk zdoła ją uchronić ją przed niebezpieczeństwem, zanim zdecyduje się wcielić go w życie. Nie zgodziłby się nigdy, by najdroższa mu osoba zginęła, z własnej głupoty. Za bardzo mu zależało na jej oddanej przyjaźni, by mógł ją stracić. Dzieci z sierocińca nie łatwo ufają zwłaszcza innym. Wiedział, że był dla Julii jak starszy brat i liczyła się z jego opinią zupełnie jak ze wsparciem Chestera. Nie wiedział, czy go posłucha, dlatego liczył na pomoc Michaela.
        — Julio czy ty chcesz skończysz jak Evelyn!? — nie wytrzymał, gdy usłyszał jej absurdalne myśli.
        Nie znosił na nią unosić głosu, jednak to był jakiś szczyt. Nigdy nie sądził, że usłyszy z jej ust czy warg jej przyjaciela tak bardzo niedorzeczny plan, na który wpadła. Nastolatka miewała wiele różnych dość niedorzecznych pomysłów czy planów, wiedział, że bywała osobą o wybuchowym charakterze, jednak powrót eks był, to była największa głupota, na jaką mogła wpaść.
        — Evelyn? Co się stało z tą dziewczyną? — słyszał jego zaskoczony głos.
        Pomimo świadomości, że, jak i Michael, a także Anthony robią wszystko by jej przestrzec przed nierozważną i zgubną decyzją, miała mieć tego serdecznie, dosyć że jej mówią, co ma robić. Nie wytrzymała ich kolejnych uwag, pomimo swojej spokojnej aparycji, nie mogła znieść tego, jak bardzo ją uświadamiają, do czego chce świadomie doprowadzić to swojej własnej klęski.
        — Nigdy nie powinneś znać tej tajemnicy — wrzasnęła na niego —        Obiecałam sobie, że zachowałam ten sekret aż po grób, a co zrobiłam? Wygadałam się przy pierwszej lepszej okazji! Nikt z was nie miał prawa poznać prawdziwej mnie, a co ja robię!?
        Zerwała się ze swojego wygodnego siedzenia, czując jak rozpięty materiał skórzanej kurtki, odbija się jej u boków. Schyliła się, chwytając między palce lotkę pszczelniczą porzuconą na blacie niskiego stolika w małym salonie, które bardziej przypominało mały gabinet z kilkoma muzycznymi instrumentami czy gadżetami. Pełna wściekłości rzuciła ją w zawieszoną po drugiej stronie tarczę, a przed jej oczami stanął obraz uśmiechniętej twarzy tego zwyrodnialca i dłonie spowite krwią, rzuciła z furią, niemal ze środek tej małej zabawki jednak chybiła i upadła pod ścianą i delikatnie potoczyła się pod pobliskie biurko.
        — Zmieniłam się, a obiecałam, że nigdy tego nie uczynię — mówiła coraz głośniej — O ironio losu zakochałam się ponownie, a przysięgałam sobie, że nigdy tego ponownie nie zrobię, że nie zniosę ponownie bólu tego parszywego uczucia.
        — Julio opanuj się — słyszała głos przyjaciela jak za mgły, jednak to ją nie obchodziło.
        — Czyli chcesz powiedzieć, że żałujesz związku ze mną!?
        Nie spoglądała za siebie, by ujrzeć, jak Michael unosi się z kanapy, podchodząc do niej. Chciał ją dotknąć, jednak ona zwróciła się ku nim, a on widział, jak w jej oczach gaśnie ta subtelna nutka krystalicznej bryzy oceanu.
        — Prawda jest taka, że nie chciałam mieć z kimkolwiek bliższych kontaktów! A co się stało? Zaufałam wam, zmieniliście mnie!
        — Podoba ci się ta uwięziona w tobie dziewczyna, która jawnie okazywała swój żal do całego świata, przestała ci się podobać ta prawdziwa nastolatka, która w tobie żyła. Julia, jeśli tego nie chciałaś, wystarczyło powiedzieć nie! — nigdy nie wiedziała Mike’a tak bardzo wściekłego, nawet przy ich ostatniej kłótni, jednak teraz patrzyła na niego, a w jej serce zadrżało z niepewności — Jeśli nie chciałaś się wiązać, wystarczyło mi to powiedzieć, zamiast jak uważasz tkwić w tym związku. Cholera Julia, pomimo że cię kocham, uszanowałbym to, a teraz sugerujesz, że nigdy nie chciałaś mnie pokochać. Skoro wciąż tak uważasz, pozostawiam ci drogę wolną. Nie chce wchodzić ci w drogę twojego szczęścia!
        Zanim mogła się odezwać, czy go zatrzymać, odszedł. Zniknął za drzwiami, gdzie odpoczywała reszta grupy muzycznej w drodze powrotnej z koncertu. Stała niczym sparaliżowana nie wierząc w to, do czego doprowadziła. Dobrowolnie i świadomie zaczęła go tracić tylko dlatego, że wpadł, jej do głowy tak niedojrzałe posuniecie w całej tej sprawie ze swoim byłym. Nie słyszała rozmów, czy szeptów, otoczyła ją błoga cisza, jedynie szum pojazdu mknącego przez drogę zakłócał ten spokój.
        — Napisz do mnie, jak zmądrzejesz.
        Słyszała delikatny dźwięk zakończenia połączenia wideo, gdy jej przyjaciel pozostawił ją ze swoimi myślami. Kołatającym w jej umyśle poczuciem winy, które niemal zżerało ją od środka, sama do tego doprowadziła do całej tej sytuacji i nikogo nie mogła temu obwiniać, jedynym sprawcą tego zamieszania było ona sama. W jednej chwili traciła przyjaciela, a teraz ukochanego, którego tak oddanie kochała.
        — Młoda coś ty najlepszego narobiła!
        Nie zwróciła uwagi, gdy ponownie ciemne drzwi uchyliły się, ukazując wchodzącego do środka Benningtona. Szczelnie zamknął za sobą drzwi. Echo kłótni jego siostry i przyjaciela niosła się po całym autobusie, pomimo że grupa starała się nie zwracać na to uwagi wiedzieli, że Julia znowu nie wytrzymuje psychicznie i cały stres związany z Clark’m odbija się boleśnie na nich.
        — Mówię tylko okrutną prawdę, nie zatajam kłamstw. Wszystkie zdarzenia nie powinny mieć miejsca braciszku ani moja przemiana, a tym bardziej związek, na który nigdy się nie pisałam — krzyczała na cały głos.
        — Julio! — zagrzmiał.
        Widziała, jak podchodzi do niej, jednak ona cofnęła się o krok, by uniknąć jakiekolwiek konfrontacji z nim. Czuła jak opanowuje ją ponownie przerażenie, była pełna najgorszy obaw, co Chester mógł jej zrobić, jednak mężczyzna, chwycił ją stanowczo, lecz z delikatnością za ramię i zmusił, by poszła za nim. Niemal siłą nakazał jej usiąść na krawędzi sofy, a on sam kucnął przy niej, wpatrując się w jej połyskujące ciemnym lazurycie oczy.
        — Powiem to tylko raz siostra, co powinnaś usłyszeć od matki nie ode mnie.         Uważasz, że nie zasługujesz na szczęśliwe życie, chcesz ponownie powrotu, to dawnej szarości, jednak moja rada brzmi: Doceń to, co masz, zwłaszcza ludzi, który oddali ci twoje serce. Uwierz, wszystko z czasem znika, jednak to potężne uczucie zostaje. Nie oszukujmy się, pokochałaś Mike’a, bo jak sama mówiłaś, jest ci cholernie oddany, był nie tylko twoim kompanem, ale przyjacielem, a teraz pomyśl, jak bardzo siebie ranicie. Nie zadajesz bólu jedynie mu, robisz to również sobie. Przemyśl to młoda.
Patrzyła, jak się podnosi, chcąc ją pozostawić samą, jednak ona wciąż wzburzona odezwała się:
        — Stoisz po jego stronie! — niemal krzyknęła.
        — Nie, ja ci tylko próbuje uświadomić maleńka, jaki błąd popełniłaś. Uwierz mi Mike stoi za tobą murem, niezależnie od sytuacji a teraz wykrzyknęłaś mu, że żałujesz znajomości z nim. Nigdy nie sądziłem, że się na tobie zwiodę, a uważam cię za rozsądną osobę.
Nawet nie spoglądała na niego, mało ją to obchodziło. Słyszała jedynie trzask zamykanych drzwi, a ona ponownie pozostała ze swoją samotnością.
        — Pieprzona męska solidarność na nikogo nie można liczyć! — furknęła obrażona.
        Chwyciła kolejną porzuconą na stoliku szczałkę, zamachnęła się, wbijając ją w tarczę, widziała jak ostrze, wbiło się w jednej z białych punktów. Nie była wkurzona, ona była wściekła, gdy ponownie rzuciła w tarczę małą lotką do gry. Próbowała się wyżyć, zniszczyć tę tarczę i pokonać swoją frustrację co do swoich bliskich. Może i mieli racje, jednak nie mogła przełknąć tego słonego smaku porażki, że ponownie zawiodła. Złość stłumiła jej umysł, a ona nie chciała przyznać się, że to ona popełniła błąd, nie mogła tego pojąć.
        Siedziała podczas podróży w tylnym saloniku autokaru turystycznym, od chwili rozmowy ze swoim bratem, nie wymieniła z żadnym z mężczyzn ani jednego słowa, to nie w nich leżała wina, gdyż Brad starał się z nią porozmawiać i przemówić do rozsądku jednak ona była na tyle wściekła, że wyrzuciła go, zamiast spokojnie z nim pomówić, jednak zanim ją opuścił, zostawił uchylone drzwi, a ona miała wrażenie, że zrobił to specjalnie i wcale nie byłaby tym zdziwiona. Mogła patrzeć na dyskutujący żywo zespół, gdy omawiali wczorajszy występ, na którym grali, między czasie wymieniając się padami, gdy zdecydowali się na wspólną rywalizację w grze, którą tak kochała. Jednak ona, zamiast bawić się z nimi, siedziała i myślała nad swoimi ostatnimi słowami, między czasie ukradkowo spoglądając w stronę Michaela, który nie był kompletnie zainteresowany zabawą z przyjaciółmi. Stał oparty o aneks kuchenny pogrążony w ciszy, nie mogła ujrzeć w jego oczach jakiś pozytywnych odczuć czy emocji, jednak nie dało się nie zauważyć, że był przygnębiony całą tą sytuacją. Miała moment, gdy chciała do niego podejść i przeprosić, jednak w ostatniej chwili zrezygnowała. Musiała jednak coś zrobić, zanim go całkowicie straci. Teraz gdy złość z niej opadła zaczęła pojmować czemu Tony i Mike tak zareagowali, wiedziała już wcześniej, że, to głupi, ale teraz gdy to przeanalizowała, wiedziała, że jeśli czegoś nie zrobi, nie straci tylko wiernego przyjaciela, ale także mężczyznę, którego tak szczerze kochała.
        Zebrała się w sobie, podnosząc z miękkiego siedzenia, zacisnęła, dłonie w pieść, gdy dobitnie uderzyły ją słowa piosenkarza.
        — A niech cię Chester — mruknęła, jednak jej słowa nie umknęły bratu który miał niezwykle wyczulony słuch.
        Dostrzegła, jak odwraca się w jej stronę, z nieznacznym uśmiechem na ustach jakby już wiedział, że zrozumiała swoje niedojrzałe postępowanie. Szturchnął Dave, który siedział przy nim dyskretnie, na nią pokazując głową, zadowolenie na twarzy muzyka jeszcze bardziej utwierdziło ja w przekonaniu, że jej brat był świetnym obserwatorem.
        Na niepewnych nogach pokonała dzielącą ją odległość i stanęła przed Michael’m ku jej zaskoczeniu nawet nie odwrócił od niej wzroku. Patrzył na nią bez cienia zainteresowania co sprawiło jej podskórny ból bo nie znosiła takiego widoku. Kochała patrzeć na jego uśmiech, niemal do płaczu doprowadzała ją jego obojętność. Doskoanle jednak o tym wiedział, nie raz mu się do tego przyznała. To ją niemal bolała.
        — Jestem największą idiotką, jaką znasz — stwierdziła nagle.
        — Julio nigdy cię nie uważałem za głupią jednak to, co wymyśliłaś, było naprawdę nierozsądne — odezwał się, spuszczając dłonie na boki — Chodź.
        Czuła jego ramie na swoich barkach, zanim jednak mogła zrozumieć jego poczynania, poprowadził ją na tył autobusu, gdzie wcześniej się skryła i ostrożnie zamknął za nimi drzwi. Stanęła pośrodku i tak na pozór małego pomieszczenia, delikatnie odwracając się w jego kierunku.
        — Przepraszam za swoje słowa. Nigdy nie uważałam, że nasz związek nie ma sensu. Zachowałam się jak cholerna egoistka, bo starałam się wprowadzić swój plan w życie, zamiast świadomie idąc w ręce śmierci, zamiast przyznać wam racje. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie nawet, teraz gdy pomimo moich ostatnich słów zechcesz zakończyć ten związek, nie będę mieć żalu, jedynie będę wyrzucać sobie, że byłam tak nierozsądna.
        — Julio — zatrzymał ją, zanim zdołała powiedzieć więcej — Ani przez jedną minutę nie przyszło mi na myśl, by cię zostawić. Widziałem, że jesteś zdenerwowana i nie mówiłaś tego z głęboką prawdą, jednak chciałem, byś sobie uzmysłowiła, że gdy zdecydujesz się na ten szalony plan możesz podzielić los Evelyn, chciałem ci to uzmysłowić, bo jak ty i ja wiemy, że Clark by się do tego posunął i nie miał, by nawet krztyny wyrzutów sumienia — patrzyła, jak podchodzi do niej, kadząc dłonie na ramionach — Nie chce cię tracić i pragnę ci chronić dlatego, zanim zdecydujesz się na kolejny głupi plan, uprzedź mnie albo Anthony, bo widać, że ten chłopak wybija ci durne rzeczy z głowy.
        Uśmiechnęła się jedynie na jego ostatnie słowa, tu musiała mu przyznać całkowitą rację. Tony uratował jej tyłek już kilkakrotnie, za co była mu wdzięczna. Popatrzyła na niego z niepewnością, jakby starała się doszukać w jego ciemnych oczach pozwolenia czy mogłaby, się do niego zbliża, była tak tego niepewna, że nawet nie uczyniła kroku w tym kierunku. Jednak zanim zdoła się zorientować, Mike objął ją w czułym uścisku. Ufanie wtuliła się w niego, a z jej serca spadł ogromny głaz.
        — Zapraszam do nas, nie będziesz siedzieć przez resztę trasy sama — powiedział, gdy tylko odsunęła się od niego.
        Przyłożyła dłoń do ust, kryjąc swoje rozbawienie, zdecydowanie on umiał poprawić jej nastrój. Jednak gdy tylko chciała wyjść, czuła jak zaciska swoje palce na jej boku, zwracając ku sobie. Nie protestowała, gdy z ogromnym pożądaniem posmakował jej malinowych ust, jednak nie mogła dłużej pozostać otlumiona przez to zmysłowe uczucie, gdy oderwał się od jej warg.
        Mknęli przez opustoszałe pola, ciesząc się ze zbliżającej się perspektywy odpoczynku we własnych mieszkaniach, po niedawnych nieporozumieniach nie pozostał ślad, nie miały one znaczenia. Potrafili zapomnieć o tych, co ich niepokoi i cieszyć się wspólnie spędzonym po południu w autokarze.
        — Uwielbiam tego człowieka — rzekła w pewnej chwili dziewczyna.
        Pomimo jej głośnych protestów Mike usadził ją sobie na kolanach, gdy ta przeglądała ostatni występ swojej ulubionej grupy muzycznej. Oparła stopy o krawędź fotela opierając na swoich udach zabawkę elektroniczą, na której wyświetlał się pokaz grupy Rise Against a ona z zapartym tchem wsłuchiwała się w akustyczną odsłonę Restless World wygłaszając głośne uwielbienie do muzyka formacji rockowej.
        — A myślałem, że kochasz Mike’a — wtrącił się żartobliwie Rob, który skręcił swój pojazd w grze wideo, gdy rywalizował z Brad’m w jej ukochanej grze.
        — Nie wydaje mi się, żeby był jakoś specjalnie o mnie zazdrosny — odezwała się.
        Spojrzała na swojego ukochanego, który dyskutował z Chester’m na temat ostatniej napisanego przez nich dema, co jakiś czas spoglądając na siedzącą na jego kolanach dziewczynę czy zerkając na występ, który oglądała.
        — Mike ty ją bardziej pilnuj — zaśmiał się perkusista.
        — Nie mam powodu tego robić — odparł spokojnie — Nie mam powodu czuć się zagrożony przyjacielu. Doskonale wiesz, Julia uwielbia mówić tak za każdym razem, jak spodoba jej się jakaś piosenka, co nie koniecznie oznacza zdradę.
        — Rob za bardzo kocham Shinodę, by z niego zrezygnować. Cholera mówię jak jakąś zauroczona nastolatka — dodała z przerażeniem w głosie, wypuszczając z między palców swojego tableta — Staczam się.
        — Wręcz przeciwnie siostrzyczko, kwitniesz — wtrącił się wokalista.
        — Błagam cię Chester, oszczędź mi momentów mojego własnego zażenowania.
        Głośny śmiech rozbrzmiał w maleńkiej przestrzeni pojazdu, wywołując na twarzy kierowcy delikatny uśmiech, gdy przejechał za granice słonecznego Los Angeles. Metropolia z każdym metrem rosła przy nimi, gdy mknęli przez jedną z najbardziej ruchliwych autostrad.
        — Do kogo pierwsze? — zawołał głośno, przerywając żarty zespołu i ich przyjaciółki.
        — Jedź do młodej — odparł rozbawiony Bennington.
        Skupiła się ponownie na ekranie urządzenie i niemal z jękiem rozpaczy przyjęła zakończenie utworu, jednak nie zamierzała słuchać kolejnej. Paroma przesunięciami powróciła do początku singla, wsłuchując się w głos Tima. Nie zwróciła uwagi, jak jej ukochany wyciąga telefon i wystukał do kogoś krótki tekst, szczerze mało ją to interesowało. Nie lubiła być wścibska jak inne dziewczyny, które przeglądają wiadomości swoich chłopaków, ona od czasu, gdy zaczęła się spotykać z Mike’m nie zwątpiła w niego ani razu, owszem czasami podkradała mu telefon jednak przeważnie tylko po to, by posiedzieć sobie na mediach społecznościowych, gdy nie miała przy sobie swojego telefonu z logo nadgryzionego jabłuszka.
        Dopiero po chwili popatrzyła jak podsuwa jej komórkę ona dostrzegła jego prywatną rozmowę z Mcilrath. Patrzyła oniemiała na tą wiadomość nic z tego nie rozumiejąc dopiero po chwili przypomniało się jej, że mężczyźni się dobrze znają, przez co kiedyś mogla możliwość brania udziału w ich koncercie. Niemal pisnęła zachwycona, gdy przesiedziała treść wiadomości. Jednak nie chciała swoimi krzykami torturować muzyków, jednak na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
        — Naprawdę? — niedowierzała, spoglądając na swojego patnera.
        On jedynie skinął twierdząco głową. Nie słynęła z tak nagłego okazywania uczuć, jednak nie mogła powstrzymać radości, gdy dostała propozycje spotkania ze swoim ulubionym muzykiem i to na gruncie prywatnym. Rzuciła mu się niemal na szyje, wyszeptała ciche słowa podziękowania, jednak zanim zdołała się odsunąć, usłyszała jego głęboki głos.
        — Oczekuje nagrody za załatwienie tego spotkania.
        — Karta się odwróciła — zaśmiała się cicho — To ja jestem od szantaży w tym związku kocie — ostrzegła go.
        — Ale spróbować wystarczyło — skradł jej szybkiego całusa.
        Powrócił ponownie do rozmowy z przyjacielem, który chwile wcześniej schował swój telefon, wystukując wiadomość do pewnej młodej kobiety, z która miał nadzieje się spotkać tuż po powrocie.
Stanęli w końcu po kilkugodzinnej podróży pod nowoczesnym apartamentowcem, nigdy nie sądziła, że ucieszy ja widok dom. Lubiła podróżować i poznawać nowe miejsca, jednak uważała, że nigdzie nie będzie jej lepiej niż we własnym domu. Schodząc z ostatniego stopnia, skoczyła zgrabnie na brukowany chodnik, dostrzegając jak Eric, otwiera boczny bagażnik. Podeszła do starszego mężczyzny, który bez trudu wyjął jej walizkę, stawiając na bruku ulicznym.
        — Dziękuje Eric — uśmiechnęła się do kierowcy, który machnął jedynie ręką.
        — Eric moją tez wyciąg — usłyszała za sobą glos Mike’a.
        Odwróciła się wolno w jego kierunku, patrzyła, jak wychodzi z pojazdu, zawieszając na swoim ramieniu futerał z gitarą. Często ją ze sobą zabierał i pomimo że mógł ją trzymać w schowku, z innymi sprzętami nie robił tego, grywał podczas podróży by umilić sobie czas, czy po prostu wpadał mu pomysł na nową piosenkę. Nawet nie zwróciła uwagi, gdy obok jej pakunku pojawia się druga torba.
        — Julia jesteście wreszcie!
        Nie musiała nawet spoglądać, by wiedzieć, kto zmierza ku nim. Rozweselona Alice niemal biegiem pokonywała dzielące ich metry, by po chwili mogła tonąć z jej mocnym uścisku. Nie sądziła, że z kimkolwiek zżyje się tak bardzo, jak z tą młodą panią architekt. Pomimo nieco odmiennego charakteru doskonale siebie rozumiały, łapiąc wspólny język, wciąż dochodziło im tematów do dyskusji, uwielbiały ze sobą rywalizować podczas wspólnych wieczór czy na siłowni, czy basenie. Mogła śmiało powiedzieć, że nie traktowała jej już jako sąsiadki a dobrą przyjaciółkę.
        — Dusisz — wykrztusiła, gdy jeszcze bardziej wzmocniła swój uścisk —    Zdecydowanie siłownia ci służy — zaśmiała się.
        Stanęła w nieco bezpieczniejszej odległości, by przypadkiem nie spotkała się ponownie z jej dość umięśnionymi ramionami. Owszem, pomimo że obie dbały o swoją figurę i dobre samopoczucie. Nie chciały wyglądać jak typowe dziewczyny, które jedynie myślą, by wyrobić jak najwięcej masy. Nie pragnęły uchodzić za kulturystki, one robiły to dla siebie w pewnym sensie dla swoich partnerów. Nie raz widziała spojrzenie oczu Michaela, gdy chodziła po mieszkaniu w bieliźnie, zapominając o założeniu na siebie szlafroku. Ćwiczenia jeszcze bardziej poprawiły jej sylwetkę, co skutkowało, że bardziej mogła eksponować walory swojego kobiecego ciała, z czego jej ukochany był niezwykle zadowolony.
        — Cześć Alice — rzucił do niej muzyk, gdy stanął za swoją ukochaną.
        W jego umyśle zrodził się pewna myśl, zanim Julia zdążyła go powstrzymać, odezwał się głośniej:
        — Chester! Choć tutaj, twoja dziewczyna na ciebie czeka.
        Pokręciła jedynie głową, jednak nie zdołała ukryć rozbawienie na widok miny swojej dobrej koleżanki. Znajomość jej i jej brata coraz bardziej kwitła, teraz już nawet nie próbowali ukrywać, że im na sobie zależy. Podobał jej się taki obrót spraw. Wciąż powtarzała bratu, by znalazł sobie jakąś dziewczynę, a tutaj zbieg okoliczności sprawił, że poznał znakomitą kobietę, która również nie była obojętna na niego.
        — Co?
        Patrzyła, rozweselona jak Chester wybiega z pojazdu, stając na szczycie schodów, popatrzył nieco oburzony na przyjaciela, ten jedynie wzruszył ramionami, jednak z chwilą, gdy ujrzał bliską jego sercu kobietę, stoją nieopodal na jego zmęczonej twarzy, pojawił się czuły uśmiech, co nie uszło uwadze jego siostry, która przyglądała się ich powitaniu z nie małym zadowoleniem. Była ogromnie szczęśliwa, że i jej brat znalazł kobietę, którą pokochał. Może ich teraźniejsza znajomość ograniczała się do spotkań czy pojedynczych randek jednak była przekonana, że z biegiem następnych tygodni relacja, która ich połączyła, przerodzi się w coś silniejszego i trwalszego, tak jak było w przypadku jej i Michaela. Od początku był jej bliski i zawsze powtarzała, że nie będzie dla niej nikim więcej niż przyjacielem, z biegiem kolejnych miesięcy zrozumiała swoje uczucia do muzyka, zaczęło jej czegoś brakować w ich znajomości, pragnęła zakosztować więcej grzechu namiętności, która ich złączyła. Chciała kochać i być kochaną jednak los pozostawił na jej drodze przeszkody, z którym musiała się uporać, by być wreszcie szczęśliwą. Życie nie szczędziło jej kłód, które rzucał pod jej nogi, jednak udało się jej wytrwać, teraz miała kogoś na kim, mogła wreszcie polegać, dzielić swoje uczucia i każdego dnia żałować znajomości czy związku, w jaki wpadła, teraz mogła tylko podziękować, że poszła wtedy na tę plażę, by go spotkać i dała sobie szansę, zaakceptowała samą siebie i to, że ponownie pokochała, dała sobie szansę w miłości, jak i życiu. Pokonała swój upór i niechęć do związku, by teraz stać się niezależną kobietą, która wie, czego chce od życia, która przede wszystkim przestała się bać.
        — Kotek idziemy! — ponagliła ukochanego.
        Zarzuciła sobie swoją ramiączko swojej podróżnej torby nad głową, która opadła na jej drugi bok. Chwyciła pod ramię wciąż rozbawione rozgrywającego się przed nim sceną Michaela i powoli zaczęła ciągnąć go za sobą. Słyszała za sobą jego nagłe stęknięcie bólu, gdy pod wpływem jej nagłego ruchu nie wylądował twarzą na brukowanym chodniku wiodącego do górujących nad nimi apartamentowców.
        — Do czego się tak śpieszysz księżniczko? — pytał głupio.
        Popatrzyła na niego nad swoim ramieniem, uśmiechnęła się z pobłażliwością, gdy przez moment spoglądała na niego, by dojrzeć w świetle jasnego słońca jego iskrzące się oczy, spojrzenie, które wyrażało pragnienie, widziała namiętność, która nim zawładnęła. Uwielbiała wręcz się z nim droczyć, czasami nie potrzebowali wiele, gdy od gry słów szukali ukojenia i spełnienia. Jednak tym razem pragnęła, by nieco zawalczył o swoją własną nagrodę, widziała, jak coraz bardziej jest podniecony, jednak nie zamierzała mu ułatwiać dzisiaj ich wspólnej zabawy, jeśli chciał otrzymać nagrodę, musiał ją zdobyć.
        — Kiciu przypomnę ci jeszcze, że w mieszkaniu czeka na mnie troje stęsknionych futrzaków — przypomniała mu — Pobawimy się, ale na moich zasadach — zastrzegła.
        Odwróciła się, by ponownie ruszyć ku swojemu mieszkaniu, jednak zatrzymała się ponownie i ponownie zerknęła znad swojego barku, a on dojrzał jak błękit jej pięknych oczu, zastąpiła głębia lazurytowej barwy morza.
        — I jeszcze jedno — przypomniała sobie — Nazwiesz mnie jeszcze raz księżniczką, a przysięgam, nie będziesz mógł się ze mną pieprzyć przez najbliższy miesiąc!
        Nawet nie była świadoma, jak stojący na schodach wiodących do wnętrza autobusu turystycznego dwójka mężczyzn, przygląda się tej wymianie zdań z nieukrywanym rozbawieniem. Wielu było świadomych, że Julia nie jest typem przywódczyni, jednak w związku była zupełnie inna, to ona zdominowała ten związek, mimo że był partnerski, bywały sytuacje gdzie to ona przejmowała całkowitą kontrolę, nawet nad swoim mężczyzną, jednak nikt nie był świadom tego, że za drzwiami sypialni rolę się odwracały. Stojący na zewnątrz autokaru gitarzysta zerknął przelotnie na swojego towarzysza, gdy obserwowali rozwój wydarzeń, oczekując na Chestera, którego pochłonęła rozmowa z jego lubą.
        — Ostra — skomentował David, nie mogąc oderwać spojrzenia od nieco rozjuszonej studentki.
        — Grozisz mi? — oburzył się, przystając niespodziewanie w miejscu.
        Popatrzyła na niego z nieukrywanym gniewem i rosnącą w niej frustracją, czuła jego stanowczy uścisk na swoim nadgarstku. Kochała tego faceta, jednak nie zamierzała ukrywać, że uwielbiała go pobudzać. Nic na to nie mogła poradzić, uwielbiała moment, gdy zaczynał dominować nad nią, tylko po to by w następnej chwili kończyli na szaleńczej grze wstępnej i nie było istotne, gdzie się zaczynało, zawsze kończyło się tak samo. Długimi namiętnymi przepełnionych od seksu chwilami w sypialni.
        — Tak — rzekła poważnie — Mówiłam ci, żebyś mnie tak nie nazywał! — marudziła.
        — Jak cholera — uwaga Brada nie obeszła się bez słuchu.
W następnej chwili mężczyzna widział jedynie jej stalowe spojrzenie utkwione w nim, a niemal po chwili ciszy jej głos, który odciekał od złości.
        — Przymknij się Bradford — warknęła, wściekle w stronę przyjaciela — A ty — zwróciła się do swojego partnera, zaciskając swoje zgrabne palce na skrawku jego koszuli — Idziesz za mną, za dużo tu świadków by widzieli, co zamierzam z tobą zrobić!
        Ponownie pociągnęła go za sobą odprowadzona śmiechami czworga znajomych, nawet stojący do tej pory Bennington ze swoją towarzyszką spojrzał na siostrę i przyjaciela, rozbawieni, obserwując znikającą im z oczu zakochaną parę. Nikt nie kwestionował tego, że ta dwójka idealnie była dopasowana, nikt nie umiał im zarzucić sztuczności, nie mogli powiedzieć, że się nie kochają, miłość wręcz od nich biła. Wciąż byli w sobie zakochani niczym gówniarze w liceum i to było ujmujące, że mogli spoglądać jak dwoje bliskim im osób, jest po prostu szczęśliwi, wolni od zmartwień czy kłopotów, na moment zapomnieć o problemach, z którymi muszą się mierzyć a szczególnie ona. Nikt nie umiał tego zniszczyć! Oboje ślepo za sobą podążali, wspierali się, kochali, pomagali sobie, głupstwem było rozdzielenie ich. Mike potrzebował kobiety, która go zrozumie, pokocha takiego, jakim był, nie będzie spoglądać na sławę, którą przyniosła mu jego zamiłowanie do muzyki, a przede wszystkim nie chciał dziewczyny, która jedyne czego pragnęła to kasy. Ona pragnęła spokojnego i stabilnego związku, poczucia bezpieczeństwa a przede wszystkim świadomości, że kolejny facet ją nie zawiedzie. Przetrwali wiele, przeszli przez nie jedno główna i zapewne los przyszykował dla nich wiele kłód jednak wiedzieli, że półki mają siebie przetrwają, bo oboje czerpią siłę do walki dla tej drugiej osoby.
        — Nic na to nie poradzę — odezwał się Michael, gdy znaleźli się przed drzwiami nowoczesnego bloku, w którym mieszkała Julia, pewni, że ich bliscy ich nie słyszą — Jesteś cholernie seksowna, gdy się wkurzasz — mruknął lekko ochrypłym od emocji głosem.

 ✰✰✰

        Ten rozdział miał być publikowany właściwie w poprzednim tygodniu, lecz mój laptop zażyczył sobie paść, a konkretnie padł dysk twardy no i byłam uziemiona. Odzyskałam już jednak swój sprzęt z naprawy i wracamy z Julką. 
        Dzisiaj dla was będzie dość przyjemna sobota, ponieważ Books of History będzie dwukrotnie publikowane. Pierwszą część, którą czytacie obecnie, druga część pojawi się za sześć godzin dokładnie o 20:00, ale ostrzegam. ZAWIERA TREŚCI POWYZEJ 18+, czytacie na swoją odpowiedzialność. 
        Jeśli uda mi się dokończyć kilka scen w tej części, Taken zostanie opublikowane do końca roku w każdą sobotę od bieżącej oraz będą pojawiać się publikacje w każdy dzień świąt włącznie z Wigilią, ale rozdziały w święta będą pojawiać się rankami, by nie zajmować wam popłudnia, które zapewne spędzicie z rodziną, ale o tym będę informować w sobotę przed świętami.
        Widzimy się za sześć godzin i ostrzegam znajdują się tam treści dla dorosłych!
        Widzimy się póżniej 

No comments:

Post a Comment