Saturday, November 7, 2020

II 30 — PROPOZYCJA NIE DO ODRZUCENIA

        Siedziała lekko zgarbiona na krawędzi wygodnej sofy, martwym spojrzeniem wpatrując się w rozświetlony ekran swojego komputera. Majacząca przed nią jedna z wielu witryn internetowych ukazywał artykuł w plotkarskim tabloidzie, a ona ze ściśniętym sercem przewinęła stronę, czytając kolejne niepochlebne opinie na swój temat. O ile mogła znieść zniewagę od swoich wrogów czy osób, których nie darzyła zbytnio sympatią, nie mogła zrozumieć tej nienawiści i jadu, którą na nią wypluwali na portalach, na których wciąż było głośno o wcześniejszym artykule.
        Przewinęła w dół strony, śledząc jedną z wielu wypowiedzi. Przestała już być tak bardzo skryta w odmętach sieci, owszem na swój sposób była popularna, o ile jej prywatne konto na MySpace nie została zaatakowana przez wielu nowych obserwujących, niektórzy chcieli ją bliżej poznać, gdy połączyli jej konto artystyczne z tym, na które było widoczne dla jej kolegów czy znajomych, to teraz nie miała już takiego spokoju, gdy zalała ją fala osób, które zaczęły pisać do niej prywatne wiadomości na tej aplikacji, czy w końcu poznali, że Julia Bennington na twitterze to nie randomowa osoba a związana bliskim kręgiem znajomości z popularnym zespołem nie miała od rana życia. Mogła śmiało rzecz, że jej telefon dosłownie umarł, gdy otrzymała taką ilość powiadomień czy dopytywań od znajomych co się u niej dzieje, że w pewnym momencie się ściął, samoistnie się wyłączając, teraz przeglądała kolejny reportaż gdzie było głośno o jej związku z Michael'm.
        — Tego jest coraz więcej — odezwała się, nieznacznie unosząc swoje jasne spojrzenie.
        Spoglądała na muzyka stojącego przed stolikiem, patrzyła, jak upija łyk kawy, zaciskając palce na krawędzi kubka. Oboje nie zdawali sobie sprawy z ogromu porannych wiadomości, może i nie mieli zbytnio czasu przyjrzeć się temu bliżej jednak to, co się działo przerosło ich najśmielsze oczekiwania. Nawet nie wspominała co dzieje się na kontach muzyka, wiele pytań, które wysyłali, odnośnie jego życia prywatnego zmusiła go do wyłączenia urządzenia. Nie znosił udzielać żadnych informacji czy mówić co dzieje się u niego poza ścianami studia nagraniowego. Unikał tematów rodzinnych niczym ognia.
         Nie zaprzestali na swoim wcześniejszym planie, które zrodził się w jej umyśle, tuż po wyjściu z komisariatu jednak chcieli się rozejrzeć i spojrzeć, jaką sensacje wywołały poranne wiadomości. Czytała wciąż kolejne opinie, niektóre były bardzo wspierające, jednak większość łamało jej serce jednak z przyjmowała je z dumnie uniesioną głową nie chcąc ponownie poczuć cholernego uderzenia w twarz. Dostała w życiu już tak wiele kopniaków, że nie zamierzała nastawiać po raz drugi swojego policzka, o co to nie!
        — Wątpię w rzetelność twojego pomysłu. Nie zrozum mnie źle, ale czy doskonale to przemyślałaś.
        Zwęziła żrenice, które nagle przybrały barwę ciemnego szafiru, który mógł zlęknąć nawet najodważniejszą osobę, gdy spoglądała w jej pociemniałe od targających ją wewnątrz emocji, widział ostatni raz taki odcień podczas ich pobytu w Big Sur, jednak wtedy miał pewność, że nic złego się nie wydarzy, bardziej pokierowane one były dobrem nienegatywnymi emocjami. Westchnęła nieco zrezygnowany, schylił się, odkładając kubek z upitą do połowy kawą.
        Nie odezwała się słowem, sięgnęła po leżącego obok białowłosej kotki tableta, która pod wpływem nagłego ruchu przewróciła się na grzbiet, wpatrując się w wygłupiających się na drugim krańcu kanapy Waltera i Junkę. Skupiła spojrzenie na szkle hartowanym, odblokowała ekran jednym ruchem. Przesunęła placem po kartach, próbując odnaleźć pożądaną przez nią aplikacje. W końcu dostrzegła maleńkie logo ptaszka na jednym z ustawionych pulpitów. Dotknęła go, po chwili portal samoistnie się włączył a urządzenie zawibrowała a na jej konto zaczęły spływać kolejne wiadomości.
        — Zobacz to! — ponagliła go, wręczając mu w dłonie elektroniczną zabawkę — Prześledż sobie ostatnie wpisy to zrozumiesz moją decyzję — mruknęła z kwaśną miną.
        Przełożyła w odpalonej przeglądarce kartę na tą samą społeczność twitterowiczów, jednak tym razem imię oraz fotografia należała do Michaela. Nie, nie znała hasła do jego konta, lecz tuż po powrocie sam zalogował się na swój profil i nawet nie zamierzał się wyłączać. Ostrożnie odwróciła komputer w jego stronę, pokazując mu jego własne wpisy.
        — O ile wcześniej miałeś wiele oznaczeń, teraz jest ich znacznie więcej, mało tego uwzględniają w tym mnie i nadal sądzisz, że mamy to ukrywać? — pytała, widząc jego spojrzenie, dokończyła — Mike rozumiem doskonale, że nie lubisz się dzielić z opinią publiczną swoimi przeżyciami w zaciszu domowego ogniska, jednak co mamy zrobić? Ja również tego nie chce! Kawa na ławę się wylała. Poznali mnie! Nawet gdybyś próbował to zatuszować, nie podołasz temu skarbie, brakuje chwili, a świat powiąże również mnie i Chestera i co wtedy? Jak to ukryjemy?
        — Masz racje, jednak miałem nadzieje, że nie w takich okolicznościach cię poznają. Chodzi mi o twoje dobro i nie chce, by jakiś niepochlebny komentarz zrujnował twoją samoocenę i poczucie wartości. Nie pragnę, byś była tą dziewczyną, którą poznałem — westchnęła ciężko. 
        Odłożył tableta na kraniec drewnianego stolika, chwyciła krawędź otwartego laptopa, ponownie zwracając ją ku sobie, ponownie wróciła na stronę z czatami grupowymi ze znajomymi, gdy dotarła do niej kolejną wiadomość. Weszła jedna z wielu grup, na których była, odpisując swoich znajomym krótką, lecz treściwe zdanie. Wysłała je, po czym ponownie zmieniła karty, wracając na konto ukochanego.
        — Mike zapewniam cię, że jedyną, która umie mnie doprowadzić do histerii, jest mój były. Proszę, zależy mi, żeby to się w końcu skończyło.
        Nie umiał jej odmówić, gdy patrzyła na niego takim spojrzeniem. Wiedział, że go to nie ominie, jednak tak jak wcześniej mówił, sądził z uda mu się w bardziej przyjaznych okolicznościach przedstawić Julie jaką swoją nową partnerkę, jednak teraz nie mogli się wycofać a tym bardziej zataić prawdy, która i tak teraz jest nieco przekręcona.
        — Skoro tak uważasz, piszesz?
        Skinęła delikatnie głową, może i wcześniejszy pomysł o wysłaniu filmiku wydawał się naprawdę fajna, w ostatniej chwili z niego zrezygnowali, uznając, że wolą załatwić tę sprawę na swoich mediach społecznościowych i tak musieli to w jakiś sposób załatwić, a ona nagle po porannych wydarzeniach straciła zapał, by pokazywać się przed kamerą. Poprawiła się nieco, wylosowując się z konta partnera. Wpisała w rubrykach swoje dane logowania, nie czekała długo, gdy weszła na swój profil. Ze spokojem weszła w pole do pisania, zaczynając notować swoje krótkie wyjaśnienia. Nie zamierzała się trudzić z większym tekstem, bo uznała, że opinia publiczna dowie się o niej, tyle ile ona zapragnie, nikt nie będzie, jej dyktować tego, co ma mówić. Wpisała ostatnie zdanie, zanim ją opublikowała, spojrzała na Mike’a, który jedynie skinął głową, a ona wcisnęła błękitny przycisk.
        — Zacznie się burza — oznajmiła.
        Nie myliła się, już po chwili zaczęły przychodzić nowe powiadomienia, jednak ona nie weszła w zakładkę czekała na muzyka, który ponownie porwał jej tablet w dłonie, wszedł na swojego konto, sam składając wyjaśnienia. O ile dało się przekonać szefostwo wytwórni do kłamliwego znaczenia tego artykułu, teraz czekała ich najcięższe zadania, chcieli być pewni, że ich wpisy nie zostaną źle odebrane, czego obawiała się najbardziej. Dostrzegła po chwili pojawiający się twett na koncie Shinody.
        Popatrzyła na niego i z lękiem weszła do powiadomień, których nagromadziło się mnóstwo przez ten krótki czas. Bała się na nie spojrzeć jednak, po chwili widziała, jak Mike siada przy niej, co dało jej motywacje, by sprawdzić komentarze, które wciąż przychodziła. Spojrzała na słowa jednej z jej wiernych obserwatorek, którą miała niemal od początku, poznały się głównie przez fandom i czasami wymieniały się wiadomościami. Nie mogła zbyt wiele o niej powiedzieć poza faktem, że dziewczyna wydawała się na miłą. Z uwagą zaczęła czytać jej opinię.
        — Osobiście uważam, że oczernianie ciebie i Mike’a nie przystoi ludziom, sami nie znają waszej sytuacji, nawet ja nie miałam o niej pojęcia aż do twojej wypowiedzi, jednak innym łatwiej kogoś zmieszać z błotem, zamiast poczekać na wyjaśnienia. Nie będę się wypowiadać na temat waszego związku, bo tak naprawdę was nie znam, jednak jeśli jesteście szczęśliwi, to życzę wam szczęścia i mam nadzieje, że ten cholerny plagiat szybko zniknie z Internetu, bo nie zasłużyłaś sobie na takie traktowanie. Jesteś jedna z moich ulubionych osób z tej społeczności i mam nadzieje, że pozostaniesz taka jak do tej pory — dokończyła czytać i spojrzała na Michaela.
        — Czytaj kolejną — poprosił.
        Szybko wybrała jedną z poniższych twettów i nieomal nie zachłysnęła się powietrzem, gdy zobaczyła tonę wyzwisk pod swoim adresem.
        — Od początku widziałam, że coś tu śmierdzi. Drodzy koledzy widziałam nie raz tę szmatę i jestem zdumiona tym, że Shinoda zdecydował się na związek z nią ani to ładne, spoglądając na jej wypowiedzi ani do mądre. Lalka, która wkradła się w jego łaski.
        Pomimo wcześniejszego zdenerwowania teraz roześmiała się w głos, czytając komentarz tej dziewczyny:
        — Skarbie naprawdę jestem dziewczyną, która wkradła się w twoje łaski? — pytała rozbawiona.
        Była kompletnie zażenowaną treścią tej wypowiedzi, która nie była w żadnym sposób konstruktywna czy jakoś bardzo ją poniżająca, raczej zlepka przodkowych słówek czy myśli, która nasunęła się autorce tego komentarze. Jednak co najbardziej przykuło jej uwagę to kolejne oszczerstwa skierowane w jej stronę, jednak tym razem wypowiadał się chłopak.
        — Serio szmato, mówisz wprost o swoim rzekomym związku, a tak naprawdę to są twoje urojenia.
        — Co tym ludziom przychodzi na myśl — mruknął muzyk, ponosząc się z siedzenia.
        Nie obawiał się już o samopoczucie swojej ukochanej, która była wyraźnie rozweselona, a nie zniesmaczona tymi wypowiedziami. Cieszył się, że Julia ma wciąż do siebie ogrom dystansu i nie przejmuje się takimi błahostkami. 
        — Chętniej to ja bym się tobą zajął! Pokazałbym ci, co o tobie myślę, do jakiego dziwo podziwom dorosłej. Jedyne, na co sobie zasługujesz to upicia ci tej ślicznej twarzyczki, a wcześniej… — nie zamierzała kończyć dalszej wypowiedzi.
Wchodząc w profil chłopaka, odnalazła funkcje blokady, przechodząc przez proces, zaznaczyła opcje z obrażeniem użytkownika i dokończyła zgłoszenie. Wiedziała, że na dłuższą metę blokowanie innych użytkowników nie zadziała, jednak nie zamierzała czytać o jego wyobrażeniach erotycznych na jej temat. Chwyciła klapę laptopa, z lekkim trzaskiem ją zamykając.
        Patrzyła, jak zaniepokojony Mike odwraca się ku niej, jednak z jej twarzy nagle znikł uśmiech, jednak nie dostrzegł smutku czy rozpaczy. Oparła się spokojnie o sofę, przygarniając do siebie siedzącą obok niej Cindy, która chętnie wskoczyła na kolana swojej pani, mrucząc głośno. Pogłaskała ją po grzbiecie, a kociak jeszcze bardziej zamruczał.
        — Naprawdę muszę mnie porównywać do pani lekkich obyczajów i snuć głośno swoje fantazje erotyczne, czy ja przestanę mieć tę głupią kartkę na czole z napisem „szmata” — wściekła się — W końcu zrobię się na Gringa i może się odczepia ode mnie!
        To prawda Julia była niezwykle wyczulona na takie teksty. Nasłuchała się w życiu zbyt wiele takich obelg, może przechodziła obok tego obojętnie, jednak nie potrafiła powstrzymać kołatającej się w jej piersi frustracji, że została porównana znowu do kobiety z najstarszym zawodem świata.
        — Julio nie warto, by się tym przejmowała — starał się ją uspokoić.
        Odłożył na nieco przeszklony blat stolika swój telefon, którego starał się włączyć, jednak bateria była zbyt słaba, by mógł się uaktywnić. Zaprzestał poszukiwania swojej ładowarki, którą był pewien, pozostawił na blacie kuchennym. Było to jednak mało istotne, małą błahostką. Przysiadł na skraju miękkiej poduszki, opierając się o wezgłowie sofy, otulił ją ramieniem, zaciskając mocniej dłoń na jej boku, niemal zmuszając ją, by się na nim oparła. Nawet nie protestowała, ufnie przylgnęła do niego, wtulając twarz w jego obojczyk.
        Otulona jego bliskością i cieplej jego ciała, nawet nie zdała sobie sprawy, gdy zaczęła coraz bardziej odpływać, a Morfeusz pociągnął ją za dłoń, wprowadzając ponownie do swojej krainy wiecznych marzeń sennych. Wzdychając cicho, dała się ponieść głębokiej fantazji, która w niej tkwiła, śniąc nieprzerwany sen. Jednak nie wiedziała, że tym razem sen nie będzie taki dobry, jakie by oczekiwała i nie pozowali jej odzyskać nieco nadszarpniętych sił po porannych zawirowaniach, a przyprawi ją o kolejne strapienia.
         Stała zagubiona pośrodku jakieś zatłoczonej uliczki. Ludzie wokół niej śpieszyli się na spotkanie czy to do pracy, nie przykuwając uwagi do osamotnionej nastolatki, która patrzyła ze łzami w oczach na oddalającego się od niej mężczyznę. Jedno zdanie odbijało się w jej umyśle.
        — Zapomnij! — mówił cicho, lecz dobitnie — Zapomnij o mnie!
        Niemal czuła palące jej wnętrze języki ognia, gdy ze ściśniętym w piersi sercem spoglądała na osobę, której pokładała nadzieje, ufała bezgranicznie, pozwoliła sobie, by miłość ją zniewoliła w jego ramionach, teraz zmuszona była zapomnieć, że kiedykolwiek istniał. Zapłakała, upadła na brukowany chodnik, a to cholerne słowo nie dawało jej spokoju. Już nie miała nadziei, przestała wierzyć, gdy łkając, widziała spływającą wokół niej szkarłatną krew, którą z każdą chwilą pogłębiała się, a ona nawet nie spoglądała na ranę w swojej piersi, która niemal zmuszała ją do upadku, jednak ona trwała, wciąż w klęczkach powtarzając.
        — Zapomnieć!
        Głośny ryk pełen emocjonalnego bólu wydobył się z jej piersi, a przedarł panujący uliczny zgiełk, jednak ona czuła się pozostawiona temu samotnemu cierpieniu, obca na dotyk, nieobecna na pytania. Jedyne co słyszała w swoim umyśle to:
        — Zapomnij!
        Zniknęła pod brudną kalifornijską uliczką w momencie, gdy na niebie zjawiło się pierwsze promienie słońca.
        Nie zdawała sobie sprawy, gdy poruszyła się niespokojnie przez sen, jeszcze mocniej zaciskając swoje powieki. Nie słyszała nawoływań swojego partnera, który bez skutku starał się obudzić, ona wciąż tkwiła w tym śnie, powtarzając ten jedno słowa, wpatrując się w stalowe oczy swojego mordercy.
        Zlękniona zerwała się gwałtownie do siadu, gdy w jej umyśle odbił się obraz zimnych oczu, które pełne satysfakcji wpatrywały się w nią, a w jej głowie wciąż tkwił ten ochoty i paskudny śmiech. Skryła twarz w dłoniach, zniesmaczona swoim zachowaniem. Nie znosiła okazywać emocji, a teraz siedziała na skraju kanapy, drąc na całym ciele, starając się wymazać z pamięci te obrazy, które jeszcze nie dawno ją nawiedzały i nie dawały spokoju. Dopiero wtedy do jej podświadomości dotarł strapiony głos jej ukochanego, który kucał przed nią, próbując się czegokolwiek dowiedzieć wciąż nękało go pytanie, czemu młoda kobieta wciąż powtarza jedno słowo.
        — Julio słyszysz mnie!
        Uniosła wzrok, słysząc swoje przezwisko. Praktycznie nie słyszała z jego ust tego słowa, nikt z wyjątkiem jej znajomych z wyścigów ją tak nie nazywali. Było to trochę dziwne, jednak na swój sposób urocze. Oparła dłonie na kolanach, wpatrując się bez wyrazu w jego ciemne tęczówki.
        — Czemu wciąż powtarzałaś „zapomnij” — pytał zatroskany.
        Czuła jak ujmuje jej dłonie w ciepłym, lecz bezpiecznym uścisku, westchnęła cicho, dopiero teraz zdała sobie sprawę, że mówiła przez sen, co jej się kompletnie nie zdarza. Nie była osobą, którą miewała takie stany, owszem bywały noce, że nie mogla sypiać, jednak nigdy nie miała problemów, czy to z mówieniem a tym bardziej lunatykowaniem.
        — Naprawdę chcesz wiedzieć? — spytała z westchnieniem.
        Skinął delikatnie głową, a ona nie miała wyjścia. Nie lubiła go oszukiwać. 
        — Durny koszmar, który mnie męczy od kilku dni — przyznała się w końcu — Trochę to dziwne jednak co mogę zrobić. Wszystko rozgrywa się na jakieś cholernej ulicy. Stoję zapłakana i patrzę jak odchodzić — warknęła wściekła.
        Zdawał sobie sprawę, że nie znosiła okazywać swój łez. Mógł policzyć na palcach jednej dłoni, ile razy widział Julie zapłakaną czy roztrzęsiona. Była osobą, którą nie znosiła okazywać swojego upadku, nie robiła tego zbyt często, bo uważała, że jest to nieco uwłaczające, pomimo zapewnię, że to ludzki odruch okropnie się tego wstydziła. Nie raz mówiła, że nie chce, by widział w niej dziewczynę, która wiecznie się czegoś boi czy płacze z byle powodu stąpała twardo po ziemi. Jednak miała chwile kryzysu, jednak przeważnie zawsze chodziła rozdrażniona i wściekła, nie pozwalając, nikomu do siebie zbliżaj no, jeśli ta osoba chciała jeszcze zachować swoje życie. Julia była niezwykle temperamentom osobą i nie raz udowodniła, że dla swojego dobrego imienia jest w stanie zrobić wszystko, nawet wdać się w bójkę, by tylko postawić na swoje. Nie liczyła wtedy siniaków, złamać czy potłuczeń, ważniejsze byłoby, dobrze na nią spoglądano i by jej nie oczerniano.
        — Dziwne to — jej nagły ton głosu wyrwał go z zamyślenia — Ale pomimo tego, że siedzę rozryczana — niemal wypluła ostatnie słowo — Siedzę na tym chodniku, z dziurą w sercu nic mnie nie boli. Jedyne co widzę to te cholerne oczy tego skurwiela.
        — Rozmawiałaś o tym z Camilą? — zapytał spokojnie.
        — Nie wspominałem jej o tym śnie — odparła, w końcu spoglądając na niego.
        — Nie chce dedukować, jednak sądzę, że może ci pomóc. Z nie jednym koszmarem ci pomogła. Lepiej z nią o tym pomów, zanim nie zaczniesz się z tym męczyć.
        — Może masz racje — poparła go.
        Dopiero wtedy do jej nozdrzy dotarł dość smakowite zapachy, które sprawiły, że na sam aromat poczuła się niemiłosiernie głodna. Zupełnie zapomniała, żeby cos przygotować, a fakt, że nic nie jedli od rana, potęgował tylko uczucie sytości. Nieznaczny uśmiech pojawił się na jej ustach, co sprawiło, że już wiedział, że jej samopoczucie znacie się, polepszyło.
        — Co gotujesz? — zagadnęła, czując wyraźnie zapach warzyw.
        — Twojej ukochane spaghetti
        Uwielbiała to danie kuchni włoskiej, mogła powiedzieć, że się zakochała w tym daniu w szczególności, gdy uda się jej zaciągnąć Mike’a do kuchni i nakłonić go, by je przyrządzić. Może sama umiała robić, jednak uważała, że nikt nie robi lepiej tej smakowitego posiłku jak on.
        Nie raz śmiał się, że gdyby nie nauczył się od matki gotować, teraz jechałby na samym niezdrowym jedzeniu. Opowiadał, że był strasznie niecierpliwym uczniem w kuchni, parę razy zdarzyło się, że niemal się nie poparzył wrzącą wodą czy dotknął rozgrzanego piekarnika jako dziecko, jego mama nie raz musiała go łapać, gdy był jeszcze mały, by sobie krzywdy nie zrobił. Jednak nie mówił zbytnio wiele o swojej rodzinie, raczej unikał tego tematu. Zastanawiało ją to jego milczenie, jednak nie zamierzała na nieco naciskać, ona sama dopiero po długim roku zdradziła mu prawdę o wcześniejszym życiu, więc nie była zdumiona, że i on nie za wiele mówił o sobie z opowieści zespołu, wynika również, że oni też nie wiele wiedzą, czekali na to, aż sam im opowie, czemu przerwał tak nagle kontakt z bliskimi. Jednak gdy mówił jej o paru historiach ze wczesnego dzieciństwa, wydawało jej się, że był naprawdę szczęśliwym dzieckiem i nie brakowało mu rodzinnego ciepła. Wzruszała jedynie wtedy ramiona, nie rozumiejąc tej sytuacji.
Patrzyła, z uwagą jak odchodzi, zapewne sprawdzić jak się miewa jego danie. Bez slowa, podniosła się, zrzucając ze swoich kolan kotkę, która furknęła obrażona, odchodząc od niej z dumnie uniesionym ogonem. Stłumiła narastający w niej nagły wybuch śmiechu, widząc ten obrazek, ten kocurek zdecydowanie ma swoje humorki i niezły charakter. Może z początku Cindy wydawała się mało konfliktowa jednak w obecności dwóch bardzo energicznych zwierzaków, którym były tylko zabawy w głowie, zaczęła pokazywać swoje pazurki. 
        Machnęła na nią zbywająco ręką i podążyła na swoim ukochanym, który skrył się w kuchni. Wspięła się pod podwyższeniu a obok jej nóg przemknęła w popłochu Junka, która uciekała przed swoim kocim przyjacielem, który biegł tuż za nią. Zdecydowanie te zwierzaki złapały wspólny kontakt. Stanęła na progu kuchennego wejścia, dostrzegając Michaela przy płycie. Zdecydowanie plusem tej kuchni była elektroniczne palniki, nie zliczyła ile razy, się poparzyła, próbując zapalić gazowy palnik w domu brata.
        Przysiadła na skraju blatu, podpierając dłonie na jej krańcach, by w jakiś sposób utrzymać równowagę, spoglądając z lekkim uśmiechem na swojego ukochanego. Głos spikera radiowego przerwał panującą ciszę. Miała pewność, że to tylko jakieś durna gadka między utworami, jednak z chwilą, gdy usłyszała padającego z jego ust swoje imię oraz Mike, jeszcze mocniej ścisnęła dłoń na aneksie kuchennym.
        — Mike Shinoda i Julia Bennington odnieśli się do porannego artykułu. Napisali na swoich oficjalnych kontach na Twitterze, że informacje zawarte w felietonie Rolling Stone nie są prawdziwe i wszystko jest kłamstwem, do którego zostali podpuszczeni. Przyznali, jednak że od pewnego czasu się ze sobą widują. Co o tym myślisz Ben?
        Patrzyła na muzyka, który odwrócił się w jej kierunku z zastygłym wyrazem twarzy, słuchali z uwagą kolejnych słów dziennikarza:
        — Sądzę, że ich wypowiedzi są prawdziwe. Sam odczytałem je na ich profilach i nie wyglądały, jakby zostały przez kogoś wymuszone czy w jakiś sposób sfingowane. Wierzę im! Jeśli mówią, że zażartowano z nich w tak ohydny sposób czemu mielibyśmy doszukiwać się jakichś oszustw. Zespół Shinody nigdy nie wdawał się w medialne skandale tym bardziej sam omawiany. Nawet nie mogę powiedzieć, kiedy słyszałem jakieś afery na jego temat. Sądzę, należą im się przeprosiny za wszelkie zarzuty czy niedorzeczne komentarze, które odczytałem w Internecie. Jestem po ich stronie i mogę im życzyć tylko szczęścia — oznajmił współprowadzący.
        — A teraz przebój z ich ostatniej płyty — dopowiedział pierwszy mężczyzna.
        Pomieszczenie wypełniły tak znane nudy ballady rockowej Leave Out The All Rest, która zapowiadała ich poprzedni krążek, który wpadł w serca wielu słuchaczy. Popatrzyli na siebie zadowoleni z takiego obrotu spraw.
        — Czyli możemy powiedzieć, że sytuacja jest opanowana — odezwała się młoda dziewczyna, nawet nie zamierzając zejść z blatu.
        — Najwyraźniej skarbie — odparł, ponownie wracając do przyprawienia sosu — Lepiej, choć tu i zobaczy czy ci pasuje pikantność. Ostatnio mi narzekałaś, że było za mało ostre.
        — Bo było — upierała się — Nie mam ochoty ze stąd schodzić — dodała z cwanym uśmieszkiem.
        — Jesteś zbyt uparta — stwierdził nagle — Rozumiem Chestera, sądziłem, że jego siostra będzie milsza.
        — Przecież jestem miła, dobra bywam wredna, ale co na to poradzę — zeskoczyła zgrabnie z blatu, podchodząc do niego.
        — Zapomniałaś dostać, że złośliwa i wkurzająca ludzi — dopowiedział.
        Zmierzyła go spojrzeniem swoich jasnych tęczówek, gdy ujęła na czystą łyżeczkę nieco sosu mięsnego. Spróbowała go, a dość ostry smak rozniósł się po jej gardle jednak nie na tyle by mogło ją to nie zadowolić, raczej był to jej smak.
        — Nie doprawiaj, jest idealnie — oznajmiła, odkładając do zmywarki ubrudzony śszctuce.
        Stanęła przy jednej z szafek, otwierając ją, dojrzała tam białe talerze bez jakichkolwiek ozdób. Wszystkie garnki raczej były tutaj bez jakichś obrazków czy niepotrzebnych dupereli co ją niezmienni zadowoliło. Lubiła minimalizm i w jej mieszkaniu był on widoczny, gdy komody czy półki nie były niepotrzebnie zagracone.
        — Kotek, o czym tak myślisz? — zagadnęła zamyślonego mężczyznę, który jakby na moment odleciał
        Siedzieli przy wspólnym obiedzie, jej talerz niemal opustoszał. Zdecydowanie pochłonięcia porcji makaronu z sosem nie zajęło jej zbytnio wiele czasu była okropnie głowa i pomimo to nadal miała ochotę na dokładkę. Nie martwiła się, że może przytyć miała zbyt dobry metabolizm, dziś również wieczorem umówiła się z Alice na wspólne ćwiczenia na siłowni. Podniosła się z krzesła, podchodząc do płyty, nakładając na swój talerz porcje makaronu, po czym nałożyłą na niego mięso w sosie pomidorowym.
— Chciałbym nagrać teledysk — odezwał się, co zwróciło jej uwage.
Odstawiła dzbanek z zimną lemoniadą do lodówki, którą ówcześnie sobie nalała i wróciła do stołu. Popatrzyła na niego zaciekawiona. Sądziła, że po nagraniu filmów do klipów promocyjnych nie nagrają nic do zbliżającego się albumu.
        — A do której piosenki? — zaciekawiła się, nasuwając na widelec porcje potrawy.
        — In Between. 
        — Chwila — połknęła kęs dania, po czym dodała — To nie jest singiel promocyjny!
        — Zdaje sobie z tego sprawę, jednak chciałbym zwerbować do tego pewną osobę.
        Jego uśmiech zbyt wiele jej powiedział, spodziewała się, kim jest wspominana przez niego osoba. Pomimo że nie spodziewała się, że będzie miał pomysł do tego utworu, tym bardziej nie oczekiwała, że będzie pragnął, by ona w nim zagrała.
        — Nie ma mowy! — odparła twardo.
        — Czemu?
        — Mike uwierz mi, ja na planie teledysku do waszej piosenki nie sądzisz, że to wywoła jeszcze większy skandal, że dostałam się do niego, bo ciebie znam.
        — Piękna myślałem o tym już od grudnia. Miałem ci to wcześniej powiedzieć jednak złożyło się, że nie wspominałem na ten temat — odparł spokojnie — A to, że mnie znasz, nie ma nic do znaczenia. Jesteś idealną osobą do tej roli.
        — Nie jestem przekonana do tego pomysłu.
        Westchnął ciężko, wiedział, że będzie trudno ją przekonać do swojej wizji, jednak nie sądził, że będzie to aż tak ciężkie. Miał świadomość, że piosenka jest bardzo lubiana wśród fanów, zwłaszcza wśród kobiecej części i pragnął wykorzystać potencjał tego utworu oraz fakt, by wkręcić Julie na plan kręcenia filmiku i zachęcił ją, by mu towarzyszyła. Nie wyobrażał sobie innej dziewczyny, która mogłaby zagrać u jego boku, tym bardziej nie sądził, że młoda kobieta by się na to zgodziła. Owszem jego ukochana nie miała osobą zazdrosną, jednak on sam nie czułby się dobrze, grając u boku innej.
        — Skarbie to tylko jeden teledysk — próbował ją nakłonić.
        — Nie! — odparła niewzruszona — Nie chce mieszać się w sprawy zespołu, o ile jest to możliwość posłuchania nowej płyty — oznajmiła.
        No tak jego dziewczyna pomimo możliwości często przebywania w studiu i przysłuchania się ich pracy, nie robiła tego i doskonale ją rozumieli. Wciąż należała do grona ich wiernych słuchaczy i nie chciała psuć sobie niespodzianki i odczekać uczciwe wraz z pozostałymi na zakończenie przez nich materiału i wypuszczenie go w świat.
        — Fire proszę.
        — Nie! Proszę nie mów do mnie Fire, bo czuje się, jakbym gadała z Dragon’m — palnęła żartobliwie.
        — Naprawdę aż tak ci go przypominam?
        Roześmiała się na jego ostatnie słowa, które zabrzmiały, jakby był o nią zazdrosny, jednak ona dobrze wiedziała, że Mike ufa jej bezgranicznie i pomimo ogromnej ilości kręcących się wokół niech chłopaków jest wierna tylko jemu.
        — Powiedzmy, że tak — odparła wymijająco — Dobra niech ci będzie. Zgadzam się.
        Zadowolony skradł jej szybkiego całusa, zanim nie powrócili do dokończenia swojego posiłku. 


                                                                          ✰✰✰


        Cudem nazywam poprawieniem tego rozdziału, zwłaszcza gdy nie najlepiej się czuje, ale cóż dostajecie ją i o godzinę wcześniej bo mnie ładnie o to poproszono.
        No to dramę powoli mamy za sobą, ale za to pojawia się nowy wątek.
       Nie chce mi się więcej pisać, ja się z wami żegnam i mam nadzieje, że wam się to podobała. 

No comments:

Post a Comment