Monday, November 2, 2020

II 29 — PROSZĘ BĄDŻ ZE MNĄ

        Usiadła na skraju plastikowego krzesełka, które już od samego patrzenia wydawała się cholernie niewygodne i wcale się nie myliła, jego oparcie było twarde, że z trudem mogła swobodnie siedzieć, przez moment zastanawiała się, czy nie były tym powodem targające jej ciałem emocje, które na moment nie zdołały się uspokoić, gdy przypomniała sobie zdarzenia sprzed zaledwie godziny, gdy musiała spoglądać jak, z jej mieszkania jest wyprowadzana osoba, której tak bezgranicznie ufała, oczerniona jakimiś zmyślonymi doniesieniami, które trafiły na posterunek policji.
        Nie mogła zrozumieć tego postępowania. Owszem może od rana wrzało w świecie muzycznym po porannym artykule w bardzo znanym magazynie muzyczny. Nie była zdumiona, że wywołała to takie poruszenie. Zespół chłopaków, słyną z tego, że nie wdawał się w niepotrzebne konflikty czy nieporozumienia. Nie byli osobami, które potrzebowali jakieś szumu wokół siebie, by być popularni, zdobywali uznanie poprzez tworzoną przez siebie muzykę nie nieporozumienia, które mogły rozpisywać się magazyny plotkarskie czy gazety muzyczne. Nie pamiętała, kiedykolwiek było o nich głośno, jedyną wzmianki, jakie o nich czytywała wcześniej to jakieś artykułu, czy wywiady odnośnie promowania najnowszej płyty, czy omawiania projektów, za które się wzięli. Nie mogła skłamać, że nigdy nie nadmienili coś o ich życiu prywatnym, bo ponad trzy lata temu było dość głośno o rozwodzie jej ukochanego z byłą żoną, gdzie dziennikarze próbowali się doszukać powód ich rozstania jednak ani Mike, ani tym bardziej Taylor nie ujawnili, dlaczego ich wydawało się idealne małżeństwo, zakończyło się na sali rozpraw.
        Czy miała nadzieje, że szybko ludzie o tym zapomną? Raczej nie, dla reporterów był to zbyty świeża sprawa, którą zapewne będą chcieli rozcząsnąć lub doszukać się drugiego dna tej sprawy, harpie, które zrobią wszystko by mieć jak najlepszy reportaż, by się nim karmić. Pluła takim ludziom w twarz, bo nie rozumiała, jak mogą żyć z sensacji, z ludzkiej krzywdy. Nie negowała wszystkich, bo niektórzy dostarczali bardzo pożytecznych artykułów, ale takie szum medialny nie był do niczego potrzebny.
        Tlące się w jej piersi zdenerwowanie ponownie dało o sobie znać, gdy ścisnęła mocniej dłoń, wpatrując się bez uczuć na policjantkę, która jak gdyby nigdy nic zasiadła za biurkiem chwytając zapisane jakimś druczkiem papier oraz zwykły dokument. Czuła jej niemal przeszywający wzrok na sobie, jednak ona nawet nie drgnęła, mierząc się z tym czujnym wzrokiem aspirantki.
        — Pani Julia Bennington, lat dziewiętnaście, zamieszkała w Los Angeles — kobiecy głos wyrwał ją z głębokiej menacholii.
        — Tak — odparła sucho, spoglądając na nią nieustępliwie — Mogę się w końcu dowiedzieć, dlaczego aresztowaliście mojego chłopaka?
        — Panu Shinodrze został postawiony zarzut współżycia z osobą niepełnoletnią — oznajmiła agentka Brownder.
        — To jest jakieś łgarstwo! — krzyknęła wzbudzona.
        Zerwała się z niewygodnego siedzenia, oparła dłonie na krawędzi biurka, które zawalone było aż po brzegi ważnymi dokumentami czy aktami innych spraw, które były prowadzone, słyszała szum upadających na podłogę kartek, które zleciały tuż obok jej boku, jednak mało się tym przejęła.
        Wciąż się głowiła nad tym, jak rozwiązać tę niecodzienną sytuację. Spodziewała się, że ostatnie tygodnie, w których jej były nie dawał o sobie znać były zbyt spokojnie podejrzane, gdyby powiedziała, że nie spodziewała się, że zrobi takie świństwo, byłaby w błędzie, pomimo dość krótkiej znajomości z nim zdołała poznać jego najgorszą stronę, czym tak naprawdę się prezentował przez cały czas, jednak ten demon był w nim uśpiony do momentu, właśnie nawet nie wiedziała jak to określić, kiedy to się zaczęło i czemu rozbudził się w nim potwór. Wcześniej by sądziła, że wina za wszystko leży po jej stronie, jednak teraz już nie była głupią zakochaną w nim bez pamięci nastolatką, która chłonie każdy jego tekst czy choćby wierzy w każde wyznanie miłości, które nie oszukujmy się, było tylko jawną kpiną z jego strony. 
        On nie potrafił kochać, nie pojmował tego słowa, z czasem stał się cholernym satystą który jedyne czego pragną to ukarać ją za najdrobniejszą błahostkę, był damskim bokserem jednak ona tego nie widziała wiążąc się z nim, gdyby tylko była na tyle rozsądna, by spotkać się z Evelyn i zapytać czemu się z nim rozstała, nie jednokrotnie obrażał ją w jej obecności nie szczędził jej wyzwisk a ona siedziała i milczała, żeby chociaż się wysilić. Pójść do niej i dopytać o przyczyny rozstania, jednak było już za późno. Nastolatka zmarła z powodu zazdrości swojego byłego chłopaka. Ona również miała takie obawy, że podzieli los szesnastolatki, lękała się na każdym kroku, pomimo że nie lubiła o tym mówić i prawie nikt o tym nie wiedział, że gdy czuje się prześladowana boi się, że umrze w męczarniach z rąk swojej byłej sympatii.
        — Proszę się uspokoić i usiąść — nakazała stanowczym głosem.
        Zrezygnowana i zdegustowana odpadła na fotel, krzyżując ramiona na swoim biuście, utkwiła spojrzenie w kobiecie, która coś zanotowała w jednej z rubryk, zanim nie zaczęła zadawać jej pierwszych pytań:
        — Proszę mi powiedzieć, kiedy pani pierwszy raz spotkała podejrzanego?
        — Dokładnie siódmego lipca dwa tysiące ósmego roku — warknęła wściekle         — Miałam wtedy siedemnaście lat! — dodała wkurzona.
        — Upominam panią by zachowała pani spokój — skarciła ją policjantka — Proszę mi opowiedzieć dokładnie o okolicznościach spotkania.
        — Czy to jest aż tak konieczne? — pytała coraz bardziej rozzłoszczona.
        Widziała jak kiwa twierdząco głową, na znak by kontynuowała swoją opowieść, wzdychając cicho, podciągnęła się na dłoniach, które oparła na krawędzi ciemnego blatu, mówiąc:
        — Wszystko zaczęło się, gdy Domu Dziecka, w którym mieszkałam pojawił się mężczyzna, który oświadczył, że jesteśmy spokrewnieni. Ściślej rzecz ujmując był moim bratem. Chester po załatwieniu niezbędnych formalności i wcześniejszym przejęciu władcy rodzicielskiej nad de mną zabrał mnie do Los Angeles. Zamieszałam w nim. Parę dni później zaproponował, był poznała, jego kolegów. Zgodziłam się, bo nie miałam nic do stracenia. Tego samego popołudnia Mike zjawił się wraz z pozostałymi w jego domu, wtedy go poznałam. Cała tajemnica naszego spotkania.
        — Czy miała pani jakikolwiek kontakt przed tym spotkaniem z panem Shinodą.
        — Przecież pani aspirant tłumaczę, nie miałam żadnego. Ja go nawet nie znałam, owszem wiedziałam, że jest osobą medialną i miałam świadomość, kim jest, ale osobiście nigdy wcześniej go nie spotkałam. W czasie, w którym rzekomo doszło do popełnienia przestępstwa, spotykałam się z innym chłopakiem.
        Z każdym oddechem starała się uspokoić, jednak zadawane przez nią pytania były tak niedorzeczne, że nie umiała powstrzymać górującego nad nią gniewu. Potrafiła zrozumieć, że funkcjonariusze starają się dowiedzieć prawdy, jednak ta sytuacja wydała się tak niedorzeczna, że nie umiała w to uwierzyć, że się dzieje, że musiała mówić nawet o szczegółach zwyczajnego poznania kapeli.
        — Czy może ktoś potwierdzić pani zeznania — dopytywała.
        W jednej chwili miała ochotę ją skrzywdzić, oczekiwała tego pytania jednak gdy tylko go usłyszała, coś w niej pękło.
        — Tak! — ponownie się uniosła — Jeśli chodzi o mój poprzedni związek, może go potwierdzić Anthony Brown mój przyjaciel, który wiedział, z kim się spotykam. A jeśli panią tak ciekawi z kim się widywałam w tamtym okresie, był to Clark Kent, frajer, który powinien siedzieć na kratkami, a nie zatruwać mi życie. Co do mojej znajomości z Michael’m i okoliczności naszego spotkania może je potwierdzić mój brat Chester, który teraz czeka na komisariacie!
        — Proszę nie używać wulgaryzmów — nakazała.
        Nie przejmowała się zbytnio, że ponownie została upomniana, to cała sytuacja i tak była naprawdę komiczna a oskarżenia, którymi został potraktowany muzyk naprawdę niedorzeczne.
        — Sprawdzimy to, proszę mi jeszcze powiedzieć, kiedy zaczęła spotykać się pani z panem Michael.
        — Widujemy się od siedmiu miesięcy. Zaczęliśmy się spotykać dokładnie rok po naszym spotkaniu i zapewniam panią, że byłam osobą dorosłą, gdy nasz związek zaczął mieć racje bytu. Nie złamaliśmy zasad nawet wspólnego pożycia. 
        Było to dla niej tak uwłaczające, gdy musiała opowiadać z relacji swojego związku z ukochanym, gdyby nie Kent tej całej sprawy by nie było a ona nie czuła by się tym faktem tak zażenowana. Miała ogrom nadziei, że jej kolejne pytanie nie będzie bardzo intymne wtedy musiała, by odmówić, składania zeznać. Nie miała zamiaru mówić, kiedy zaczęli ze sobą współżyć, bo było to istną kpiną.
Patrzyła jak policjantka notuje coś w jednej z kolumn zapewne jej słowa oraz zapewnienia. Nie wiedziała co z tego będzie, jednak miała nadzieje ze szybko się z tym uporają a komisarze uwierzą w ich wersje zdarzeń. Pomimo że mieli ogrom świadków świadczących o niewinności Michaela obawiała się, że oskarżenia jej byłego chłopaka okażą się na tyle dotkliwie, że nie zdołają rozwiązać tego łańcucha zdarzeń. Miała również ogrom obaw, że prasa dowie się o aresztowaniu muzyka, a wtedy wszystko runie, gdy dowiedzą się, że policja postawiła mu zarzuty, o który wspominano w dzisiejszym artykule.
        — Ostatnie pytanie i zaproszę na rozmowę pana Benningtona — zakończyła dopisywanie zdania, po czym uniosła głowę spoglądając na nastolatkę — Czy pani nie chce zmienić nic w swoich zeznaniach?
        — Nie, mówiłam wszystko zgodnie z prawdą — odparła twardo.
        Dostrzegła jak podsuwa pod jej dłoń wypełniony formularz, który zawierał jej wcześniejsze zeznania. Prześledziła go spojrzeniem chcąc upewnić się, że nic nie zostało pomylone, jednak kobieta wydawała się na tyle kompetentna, że nie dostrzegła żadnej omyłki w stosunku do jej słów zapewnienia, które do niej kierowała.
        — Proszę się upewnić, że wszystko jest dobrze i poproszę panią o podpisanie — powiedziała, wyciągając ku niej dłoń z długopisem.
        Uchwyciła go między palce, doczytując ostatni akapit, po czym złożyła swój czytelny podpis w rogu dokument z zeznaniami, które mogły przybliżyć funkcjonariuszy do rozwiązania sprawy i oczyszczenia Michaela ze wszelkich zarzutów. Miała ogrom nadziei, że tak się wydarzy, bo nie byłaby pewna kogo by najpierw doprowadzić do cierpienia, czy swojego byłego partnera, czy agnetów, którzy nie chcą uwierzyć w zeznania. Odłożyła pisak na kartkę, spoglądając na kobietę, która ponownie chwyciła papier, wpisując swój stopień służbowy i nazwisko w ramce z przesłuchującym.
        — Dobrze to na razie wszystko — wsunęła kartkę do pobliski taczki.
        Podniosła się za biurka, przeszła obok, stając obok niej, gdy się wyprostowała. Podążyła za aspirantką, która wyprowadziła ją ze swojego biura.             Otworzyła drzwi, przepuszczając w przejściu co chętnie wykorzystała. Stanęły na korytarzu, a ona widziała kątem oka podążającego ku niej piosenkarza ze strapieniem na twarzy, nie wiedziała ulgi na jego oczach jakby był wciąż przekonany, że sprawa się nie wyjaśniła.
        — Pan Chester Bennington? — zwróciła się strażniczka sprawiedliwości.
        — Tak — odparł lekko zdziwiony — Mogę w czymś pomóc.
        — Zapraszam za mną. Musi pan złożyć wyjaśnienia.
        Czuła spojrzenie jego oczu na sobie jakby starał się dowiedzieć co się wydarzyło za zamkniętymi drzwiami i czemu jest wzywany do składania zeznać. Posłała mu smutny uśmiech w momencie, gdy przechodził obok niej, przyglądała się mu jak znika za drzwiami biura w chwili, gdy dobiegł ją znajomy głos po drugiej stronie.
        — Julio!
        Odwróciła się przez ramię, gdy dobiegło ją nawoływanie swojego imienia. Była już mniej podenerwowana, jednak nie mogła do końca pozbyć się ogarniającej ją złości. Widziała w oddali idącego ku niej Brada, który przyśpieszył kroku, gdy tylko ją ujrzał, deptającego mu po piętach Dave również nie wyglądał na zbytnio zachwycona dzisiejszym porankiem, a po telefonie przyjaciele, gdy dowiedział się, że aresztowali lidera jego grupy już przestał mieć jakiekolwiek nadzieje, że ten dzień zakończy się dobrze.
        — Co się dzieje? Chester dzwonił do nas, że zatrzymali Mike’a, to prawda? — pytał Farrell, gdy tylko stanęli u jej boku.
        — Tak. Postawili mu tak niedorzeczne zarzuty, że nie jestem w stanie uwierzyć, że policja w dała wiarę — psioczyła.
        — Konkretnie, o co chodziło?
        — O co? — powtórzyła pytanie gitarzysty — Wyobraź sobie przyjacielu, że oskarżyli go, że sypiał ze mną, gdy nie miałam ukończonych piętnastu lat.
        — Przecież ty nas nawet wtedy nie znałaś! — zagrzmiał Delson.
        — Owszem, rozumiałabym wstręcie postępowania, gdybym ktoś to zgłosił z moich bliskich, czy nawet ja sama, ale kurwa ja nawet nie miałam pojęcia w tym wieku, że go kiedykolwiek spotkam. Był dla mnie obcą osobą! — prawie wrzasnęła, jednak w porę się opanowała — Jestem przekonana, że to jedno ze świństw tego skurwysyna.
        — Kent! 
        Przytaknęła im wolno, przechodząc niespokojnie po korytarzu. Nawet nie trudziła się wierzyć w inną zbieżność zdarzeń nie mogła mylić tego anonima z nikim innym. Wiedziała, że jej były to wyrachowany drań, który uczyni wszystko by dopiąć swojego, doprowadzić do chwili, gdy w końcu zlękniona wróci do niego niemal na kolanach błagając o wybaczenie. Nawet nie wyobrażała sobie tej sceny, a nawet jeśli byłaby w stanie, to pojąć musiała, by nie mieć swojego własnego rozumu czy rozsądku, by tak uczynić.
        Spacerowała wolno po dwóch krańcach korytarza nie wiedząc co ze sobą zrobić, muzycy, którzy jej towarzyszyli przysiedli na opustoszałych krzesłach pod jedną ze ścian co chwila, wymieniając się zaniepokojonymi i zatroskanymi spojrzeniami. Byli tak samo przejęci losem kolegi, jak ona, każdy żywił nadzieje, że w końcu uda im się ze stąd wyjść i zabrać się za kolejny problem, a mianowicie artykuł w gazecie.
        Zatrzymała się w momencie, gdy jej zmysły zaatakowała cichy dźwięk połączenia, spojrzała na Brada, który po małych trudnościach wyjął z kieszeni bluzy swojego smarthona. Patrzyła jak przesuwa zieloną słuchawkę w bok, przykładając aparat telefoniczny do ucha, nawet się nie trudził, by, odejść, by porozmawiać na osobności, panująca wokół nich cisza przerywana była jedynie szumem pojazdów z zewnątrz oraz jakimiś pojedynczymi dźwiękami wydobywającymi się z gabinetów czy pokoi przesłuchać.
        — Tak Rob? — pytał, pomimo że starał się brzmieć naturalnie jego ton głosu zadrżał niebezpiecznie — Jesteśmy wciąż na posterunku. Nic się nie wyjaśniło.Co? Powiedz Adamowi, że odmawiamy jak na razie jakiekolwiek komentarza w tej sprawie. Na razie nie ma o czym rozmawiać nic nie wiemy. Cześć.
        — Co się stało? — zapytała zaniepokojona.
        Spoglądała jak wsuwa telefon do wnętrza spodni, cichy pomruk przekleństw przedostał się przez jego rozchylone usta, a ona wiedziała, że czekając ich kolejne kłopoty tego szalonego poranka.
        — Szefowie wytwórni domagają się jakichkolwiek wyjaśnień — powiedział unosząc wzrok — Dbają o wizerunek nie chcą by ktoś taki plamił dobre imię ich wytwórni.
        — Chyba nie chcą was wywalić przez głupi artykuł, który jest blamażem — odezwała się z przerażeniem w głosie.
        Pochłonięta wydarzeniami, które się rozgrywają zupełnie zapomniała, że zespół może na tym ucierpieć i to z powodu jej durnej przeszłości i dupka, który próbuje się na niej mścić przez swoje zagrywki, może wcześnie traktowała to jako głupi artykuł nie zdawała sobie, że konsekwencje tego może pociągnąć muzycy formacji do odpowiedzialności przez swoimi szefami, jeśli mogła to tak ująć, nie mogła tego przewidzieć, teraz jedyne co mogła to ratować sytuacje przed skurwysynem, który może namieszać bardziej niż teraz.
        — Młoda tym się nie przejmuj skup się na Mike’u — czuła dłoń Phoenix’a na swoim ramieniu — Adam zajmie się szefostwem, poradzi sobie, z nie jednego syfu nas wyciągnął, my się musimy skupić na rozwianiu tej sprawy i uwolnienia naszego kolegi z więzienia.
        Nie była zbytnio przekonana do jego słów, ale co mogła zrobić, tylko uwierzyć mu na słowo i tak nie wiedziałaby, jak poradzić sobie z ich problemami więc uwagę całkowicie powinna skupić na swoich ukochanym, który od niespełna dwóch godzin wciąż jest przesłuchiwany.
        Zrezygnowana odpadła na pobliskie siedzenie, kryjąc zmęczoną twarz w dłoniach. Miała już dosyć tego wszystkiego, łgarstw, kolejnych krętactw czy niestworzonych artykułów, które miały tylko ją zbliżyć do swojego dawnego demona, jeszcze tego by jej brakowałoby zrezygnowała i poddała się bez walki. Nie lubiła się poddawać. Miała wrażenie, że znowu jest tą dziewczyną, która niczego w życiu nie osiągnie tym bardziej nie zawalczy o siebie. Była tylko cholerną marionetką w rękach losu, a nie zależną młodą kobietą, która zrobi wszystko by uporać się ze swoimi strapieniami. Zazgrzytała zębami, gdy zdała sobie sprawę, że ponownie stoi w miejscu dosłownie jak na początku swojej drogi po własne szczęście. Niespodziewanie pojawił się w jej umyśle dość nierozważny pomysł i jego realizacja może wiele ją kosztować, chciała wszystko zrobić by ten frajer się od niej odczepił. Musiała jedynie porozmawiać z Anthonym. 
        Mruknęła cicho zdegustowana, gdy zdała sobie sprawę, że nie wzięła ze sobą telefonu. Uniosła spojrzenie, wpatrując się w zielone oczy Davida, w sumie nie miała co do stracenia. Zerwała się z niewygodnego krzesła podchodząc do przyjaciela.
        — Dave pożyczysz telefon? W pośpiechu zostawiłam w mieszkaniu — pytała z nadzieją.
        On bez słowa zapytania, odnalazł w kieszeni swoją komórkę i położył na jej wyciągnięta dłoń. Podziękowała mu, odeszła kilka kroków, odblokowując ekran. Wybierając aplikacje z połączeniami, wpisała ciąg znajomych cyfr wciskając zieloną słuchawkę. Nie musiała oczekiwać długo aż Brown odbierze, odezwał się po niemal kilku sekundach.
        — Słucham kto mówi? — zapytał uprzejmie.
        — Tony to ja Julia.
        — Julia! Dziewczyno, próbuje się do ciebie od rana dodzwonić! Mów co się dzieje?
        — Wyjaśnię ci wszystko później. Musisz mi pomóc!
        — Nie Julio! Nie próbuj tego robić.
        Westchnęła cicho, zupełnie zapomniała, że jej przyjaciel ją zbyt dobrze zna i czasami potrafił wyprzedzić jej absurdalne pomysły, zanim zdążyła mu jakkolwiek o nich powiedzieć. Nie raz wyratował ją z tarpatów, w jakie wpadła.
        — Posłuchaj…
        — Nie mała! — zagrzmiał groźniej — Nie będziesz mu się podstawiać, zrozumiałaś? Chcesz by cię zabił? On jest do tego zdolny! Zrobiłaś krok w jego stronę parę lat temu teraz musisz się uporać z jego intrygami. Nie pozwolę ci ponownie wpakować się w to bagno, nawet dla głupiego ukarania go. Prędzej ja cię dostrzegę w trumnie niż jego za więziennym murem. Nie próbuj tego robić, bo inaczej wrócę do Kalifornia i dostaniesz taki chrzest bojowy, o którym nigdy nie zapomnisz!
        — Anthony to może pomoże — mówiła bez przekonania.
            — Wierzysz w to!? Bo nie słyszę to po twoim głosie. Nie pójdziesz na pewną śmierć! Już raz cię straciłem, nie zamierzam przechodzić przez to ponownie, a zapewne twoi bliscy by mnie zabili na czele z Mike' m że pozwoliłem ci na realizacje tego durnego planu. Wracaj do niego i wejście zróbcie cos z tym bagnem, bo naprawdę pojawia się coraz więcej komentarzy na wasz temat i uwierz wiele osób szydzą z was a szczególności z ciebie. Lepiej nie spoglądając do Internetu — ostrzegł ją, zanim się rozłączył.
        Słyszała po drugiej stronie ciche pikanie oznajmiające o zakończeniu rozmowy. Opuściła dłoń ze wciąż zaciśniętym telefonem, a ona ponownie z goryczą w sercu musiała przyznać mu racje, to był naprawdę beznadziejny pomysł, który mógł doprowadzić ją do grobu. Wiedziała jaką nienawiścią pała do niej jej były chłopak a sama by się mu wystawiła niczym jak na talerzu.
        Nie musiała patrzeć, by wiedzieć, że jest wyśmiewana, zapewne cała ta intryga sprawiła, że fani zespołu sądzą, że przyczyniła się do rozpadu związku jednego z ich idoli. Na niepewnych nogach wróciła do kolegów stojących nieopodal, oddała basiście jego własność i ponownie opadła na plastikowe krzesełko, opierając głowę o ścianę. Patrzyła bez wyrazu na jasny nieco pobrudzony sufit a słowa oddanego przyjaciela tłukły się w jej umyśle.
        — Julio co jest grane?
        — Nic — mruknęła, gdy dobiegło ją pytanie jednego z muzyków — Jakby mi się oberwało, gdyby zrealizowała najdurniejszy pomysł wrócenia do tego skurwiela i zmuszenia go do zaprzestania niszczenia mi i zarazem wam życia.
        Z lękiem spojrzała na stojących przed nią mężczyzn, którzy wymienili się zaskoczonymi spojrzeniami, jednak nie musiała czekać długo na reakcje, gdy jeden z nich skrzyżował dłonie na klacie, mierząc ją spojrzeniem swoich ciemnych tęczówek.
        — Zwariowałaś do reszty? Nawet nie próbuj o tym wspominać ani Chesterowi tym bardziej Mike’owi, bo nie wyjdziesz z tego cało — upomniał ją gitarzysta.
        Nie znosiła przyznawać się do porażki i ponownie w ciągu kilku minut musiała to zrobić. Jednak co miała zrobić? Jedyne co chciała to uwolnić się do swojego eks i by nie zatruwał jej więcej życia. 
        Wtedy do ich uszu dotarł dźwięk otwierających się drzwi, zerwała się szybko z fotela widząc w przejściu do pokoju lekko zadowolonego brata który żegnał się z aspirantką. Jego uśmiech wydawał się jej niestosowany w tych okolicznościach jednak zanim zdążyła się odezwać czy go upomnieć, on zjawił się przy nich z nieco dobrą wiadomością.
        — Oczyszczają go ze wszelkich zarzutów — oznajmił.
        — Uwierzyli? — nie dowierzała.
        — Tak. Dzwonili do dyrektorki sierocińca i tego twojego znajomego z Phoenix wszyscy potwierdzili, że gdy doszło niby do popełnienia przestępstwa mieszkałaś tam i nie miałaś styczności z Mike’m. Moje zeznanie utwierdzili ich tylko w przekonaniu, że to był fałszywe doniesienie — wyjaśnił.
        Czy jej ulżyło? Czuła się cholernie szczęśliwa, że im się udało wyciągnąć z tego Mike’a. Wiedziała, że gdyby nie uwierzyli osobą, z którymi rozmawiali mieli znacznie więcej świadków, którzy mogli potwierdzić ich wersje zeznać. Jednak obyło się bez tego i mogli teraz spokojnie naprawiać wszystko z opinią publiczną, choć wiedziała, że to nie będzie takie łatwe.
        — Wypuszczą go?
        Widziała jak delikatnie skinął głową, a jej usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Nie dało się nie zauważyć, że jego kolegą też zadowoliła ta wiadomość, mogła jedynie patrzeć jak Dave odchodzi od nich unosząc telefon do ucha, zapewne dzwonił do Bourdona z najnowszymi informacjami, a oni jedynie mogli czekać na swojego przyjaciela.
        Minuty oczekiwania zupełnie się opłacili, gdy na końcu korytarza zobaczyli swojego przyjaciela w towarzystwie policjanta, który wcześniej go aresztował, nawet nie starał się ukrywać jak bardzo był zadowolony, że wreszcie ten koszmar się skończył. Pożegnał się z funkcjonariuszem, który zniknął w pobliskiej Sali, a on pokonał dzielącą ich odległość, od razu podchodząc do ukochanej. Mogła jedynie czuć jego dłoń na swojej talii, gdy objął ją ramieniem, zaciskając palce na jej boku, skradł jej szybkiego całusa.
        — Naprawdę spotkam go ponownie to go zabije — mruknął gniewnie, gdy opuszczali komisariat.
        — Mike odpuść — upomniała go dziewczyna — Najważniejsze, że to się wyjaśniło.
        — A ja wam mogę tylko podziękować, że się za mnie wstawiliście.
        — Stary od tego są kumple, zawsze cię poratujemy — odparła Chester, opierając się o maskę swojego samochodu — Tylko wciąż nie rozumiem, jaki był cel tych intryg.
        — A jak myślisz braciszku? Kentowi się nie podoba, że spotykam się z Mike’m — odezwała się Julia, opierając się o ramię ukochanego — Próbował go nastraszyć wysyłając zdjęcia, które miały mnie oczernić w jego oczach i ukazać, że spotykam się z nim tylko dla pieniędzy, bo jestem tylko panią na jedną noc. Już raz to zrobił. Udało mu się przestraszyć Justina, myślał, że z nim będzie tak samo, że się zlęknie, a ja wrócę do niego spod kulonym ogonem wierząc, że tylko on da mi szczęście. Nie muszę nawet się z nim widzieć, by wiedzieć, jaki ma cel w oskarżeniach Mike’a. Myśli, że ta intryga doprowadzi do naszego rozstania, jednak się myli. Sądzę, że nie raz da się nam wyznaki a mi w szczególności — dokończyła swój monolog.
        — Młoda jak ty mogłaś się z takim skurwysynem spotykać — westchnął wokalista.
        — Zadaje sobie to pytanie każdego dnia jak byłam nierozsądna wiążąc się z nim — odpowiedziała szczerze — Płace teraz za swoją nie frasobliwość, Anthony mnie ostrzegał, że to się źle skończy nie posłucham się go i teraz muszę rozplątywać to, co napsuł mój były. Mogłam wszystko znieść to, że mi groził, pobił mnie czy w jakiś sposób mi zaszkodził, jednak posunął się o krok za daleko mierząc w was. Nigdy nie chciała doprowadzić do takiej sytuacji, a to uczyniłam. Wybaczcie. 
        — Nie masz za co przepraszać maleńka — odparł Dave — Nie mogłaś tego przewidzieć.
        Skinęła jedynie głową zrezygnowana.
        — Czas zająć się teraz światem i wyjaśnić co nieco. Nie ma już sensu bym się ukrywała skoro wszyscy już o mnie wiedzą — powiedziała spokojnie — Mike…
        — Ujawniamy nasz związek — dokończył.
        — Jesteście tego pewni? — wtrącił się gitarzysta.
        — Brad nie sądzę, by dalej to ciągnąć. Może w innych okolicznościach dalej bym się ukrywała, ale szczerze wole być posądzana, że spotykam się z Mike’m nie przez co, że rzekomo rozwaliłam jego małżeństwo tylko chce by wiedzieli, że zaczęliśmy się widywać dużo później po rozwodzie — mówiła, po czym nieco zniżyła glos — Choć nie chciałam, by to tak się stało. Nie mam wyboru.
        Zakończyli swoją dyskusję w chwili, gdy na podjazd wjechał pojazd policyjny, żegnając się, umówili się na późniejszą godzinę, by spotkać się w kręgu pozostałych muzyków na obiedzie. Przeszła przez parking, podchodząc do stojącego przy wjeździe samochodu. Ścienęłą do kieszeni bluzy, wyjmując z wnętrza kluczyki, z zawieszką ścigacza. Odblokowała zamek w samochodzie, stając przy nim. Otworzyła drzwiczki, wchodząc do środka.
        — Jesteś przekonana, że chcesz to zrobić w taki sposób? — odezwał się Mike, który siedział przy jej boku spoglądając na nią niezbyt przekonany jej pomysłem.
        — Mamy inne wyjście skarbie? Wolę przerwać milczenie niż by świat sądził, że spotykaliśmy się, zanim twój związek z Taylor się rozpad i by mnie oskarżyli, że się do tego przyczyniłam. Sądzę, że Clark przyszykuje coś następnym razem, z czym byśmy się nie uporali skandal rodził, by kolejną aferę, ja nie chce by wasz zespól na tym ucierpiał więc wole już się pokazać i powiedzieć szczerze że jestem twoją dziewczyną niż żyć w kłamstwie.
        Patrzył na nią z lekkim uśmiechem przez jego umysł przemknęła jedna myśl. Pomimo tak młodego wieku Julia wykazała się niesamowitym hartem ducha i determinacją i nawet teraz dla dobra wszystkich była skłonna ujawnić się całemu światu niż uciec w popłochu. Zachowała się rozsądniej od nie jednej bardziej dojrzałej osoby na jej miejscu.

✰✰✰

       

        No i znowu uległam namowom i rozdział w poniedziałek.
        Dobra co do ostatnich wersetów rozdziałów chce wam wyjaśnić czemu oni zdecydowali się powiedzieć światu o swoim związku. Chcieli w ten sposób uratować dobre imię Mike'a, a przede wszystkim nie chcieli, by uznano Julie za „kochankę, która rozbiła małżeństwo". Chcieliby jej nazwisko było źle kojarzone dlatego zdecydowali się na taki krok by potem Julia nie była traktowana za kobietę, która rozbiła czyjeś małżeństwo.
            Do zobaczenia w sobotę. 

No comments:

Post a Comment