Saturday, November 28, 2020

II 32 — MIĘDZY MOIMI KŁAMSTWAMI A PRAWDĄ

        — Dziękuje. 
        Delikatny uśmiech rozjaśnił jej nieco pobladłą ze zmęczenia twarz, gdy zacisnęła swoje zgrabne palce na krawędzi plastikowego kubka, którą odebrała od basistki. Roztaczający się w lokalu zapach parzonej ziaren kakaowca uderzył jej zmysły, kojąc jej skołatane po praktycznie nieprzespanej nocy myśli. Oparła na krawędzi blatu naczynie wypełnione aromatycznym napojem, wyciągając ponad blatem banknot, który szybko pochwyciła. Nie musiała nawet oczekiwać gdy przekazała jej odliczoną kwotę, a ona wsunęła drobne do wnętrza portfela. Skryła go w ciemnej torebce, która zwisała z jej ramienia, chwytając między dłoń tekturkę z jej ukochanym napojem.
        Rzuciła przez ramie szybkie pożegnanie, podchodząc do pół przeszklonych drzwi lokalu. Pchnęła jej w momencie gdy po drugiej stronie stanął jakiś młody mężczyzna. Posłał jej przyjazny uśmiech, pozwalając przejść pierwszą. Skinęła mu w podziękowaniu głową, przechodząc przez brukowany chodnik, upiła łyk jej ukochanego napoju, z domieszką syropu karmelowego co niezwykle poprawiło jej nastawienie na zbliżający się dzień. Nic bardziej nie wprawiało ją w dobry nastój jak kubek gorącej aromatycznej kawy lub wspólny poranek z chłopakiem. Jednak co najbardziej wprawiało ją niemal w zachwyt o poranku to złączenie namiętnych chwil z ukochanym oraz wspólne śniadanie z napojem bogów. Na samą myśl rozmarzyła się, bo od kilku dni została pozbawiona tak czarującego ranka. Jednak w dużym stopniu to była jej wina.
        Odkąd otrzymała zlecenie od Emilie Agreste na malowanie portretów jej rodziny skupiła się bezpośrednio na ich stworzeniu. Była niezwykle skupiona na swojej pracy, przez co nieco odsunęła na bok spotkania towarzystwie. Nie chciała zawieść pokładanych w niej nadziei a świadomość, że matka jego dobrego przyjaciela była zachwycona malunkami, które od niej zakupiła na debiutanckiej wystawie swoich prac, jeszcze bardziej ją to mobilizowało, by zadowolić nie tylko kobietę, a także jej rodzinę. Ostatnią rzeczą, jaką sobie życzyła to upokorzenie na oczach kolegi, który naprawdę w nią wierzył. 
        Nie zależało jej na sławie, czy rozpoznawalności swojego imienia wśród żon bogatych biznesmenów raczej podchodziła do tego sceptycznie. Jedyne, o czym marzyła, to by jej dzieła podobały się innym. Wiedziała, że nie jest profesjonalistką i wiele jej do tego brakuje, jednak miała nadzieje, że studia pozwolą się jej jeszcze bardziej rozwinąć w tej kwestii. Pokładała w uczelni nadzieje. 
        Zdjęła ze swojego ramienia ciemną kopertówkę, ostrożnie okładając kubek z gorącym napojem na stojak obok jej ręki. Rozplątała swoje ciemne kosmyki ze paska swojej torebki, które nieco zaplątały się w jej włosach. Odrzucając ją, na pobliskie siedzenie. Wsunęła ostrożnie kluczyk do stacyjki, w momencie gdy chciała go przekręcić i odpalić pojazd, dobiegł ją cichy dźwięk połączenia z wewnątrz ciemnej skrytki. Westchnęła ciężko, otwierając klips, bez trudu odnajdując w małej przestrzeni swojego białego smartfona, który od kilku sekund zawzięcie wygrywał drażniącą melodię przychodzącego sygnału. Popatrzyła na rozbudzony ekran komórki, gdzie widniało zdjęcie jej ukochanego. Przesunęła palcem zieloną słuchawkę, opierając się o oparcie fotela, przykładając słuchawkę do ucha.
        — Cześć kotek, co się stało? — zagadnęła wesoło.
        Wyjęła ze schowka kubek wypełniony aromatycznym napojem. Przyłożyła go do ust, upijając spory łyk tego boskiej substancji, nic tak bardzo nie kochała jak dobrze zaparzoną kawę we wczesnych godzinach porannych. Odłożyła go ostrożnie, tak by go nie strącić czy w jakiś sposób nie wylać napoju. Sięgnęła do skrytki, otwierając ją. Trzymała tam wiele swoich płyt, które zgromadziła przez poprzednie miesiące. Lubiła kolekcjonować albumu, pomimo że mogła je znaleźć na portalach muzycznych, cały urok tkwił w tych metalowych krążkach, które miały w sobie jakąś magie. Wygrzebała z końca jedną z nich. Odwróciła ją ku sobie, by zerknąć na napis Within Tempatation, w sumie czemu nie dawno nie słuchała grupy Sharon. Odsunęła telefon od siebie, przełączając pośpiesznie na tryb głośnomówiący, włożyła go na zwisający z klimatyzacji uchwyt.
        — Jedziesz do nas? — zapytał nieco zmartwiony jej przedłużającą się nieobecnością.
        Wyjęła z plastikowej obudowy dysk, wsuwając go do maleńkiego odtwarzacza nad radiem. Z małą trudnością odnalazła pilot, który ostatecznie leżał porzucony w samochodowym lewarku, nawet nie zachodziła w głowę, skąd tam się wziął, skoro go tam nie zostawiała. Machnęła ręką, włączając pierwszy utwór stworzonej play listy.
        — Jadę skarbie — odparła lekko zniecierpliwionemu Michaelowi — Musiałam zahaczyć o moją ulubioną kawiarnię. Jak miałam zacząć dzień bez porządnej dawki kofeiny.
        — Jesteś tam jeszcze? — pytał z nadzieją w głośnie.
        Zaśmiała się cicho, słysząc jego niemal błagalny ton, wyjęła kluczyki ze stacyjki, zatrzymując lecący utwór.
        — Chcesz, bym ci kupiła? — powiedziała, chwytając torebkę z wygodnego siedzenia.
        — Tak. Kawa na planie w ogóle nie ma smaku. Zrobię wszystko, tylko proszę przywieść mi coś dobrego.
            — Niczego nie chce w zamian kotku. Będę za dwadzieścia minut — oznajmiła.
        Zamykając pojazd, nie trudziła się z założeniem torebki, przeszła parę kroków, stając pod tym samym lokalem, w którym wcześniej zamawiała swoją kawę. Wchodząc do środka, słyszała dzwonek uruchamiany przy drzwiach, który miał zwiastować przybycie kolejnego gościa. Na jej szczęście lokal był prawie opustoszały, nie licząc paru osób siedzących przy stolikach i popijający aromatyczny napój z porcelanowych filiżanek.
        Stanęła przed ladą, dostrzegając dziewczynę ubraną w czarną koszulę oraz biały fartuszek. Uniosła brew, dostrzegając ją ponownie w restauracji. Jednak na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech gdy pytała, co ma podać.
        — Duża latte z syropem karmelowym — poprosiła grzecznie — Na wynos — dodała gdy kobieta już otwierała usta, by o to zapytać.
        Oparła się o par, gdy patrzyła jak pracowniczka, odchodzi o kilka kroków, podchodząc do jednej z maszyn. Wyjęła jednej z kubeczków, które oznaczone były logo kawiarni, podsuwając pod jedną z wielu dysz. Słyszała w oddali przekrzykujących się mężczyzn, którzy po chwili weszli na sale ubrani wręcz identyczny mundurek. Jednak zanim jeden z nich mógł ją o coś zapytać, uprzedziła, że jest obsługiwana. W tej samej chwili stanęła obok niej młoda dziewczyna, która posłała dość przystojnemu bariście, nieco zbyt kuszący uśmiech zamawiając swój napój. Nie przyglądała się zbytnio dziewczynie gdy zajęta odliczaniem sumy zajrzała do wnętrza portfela. Schowała go ponownie gdy zacisnęła w dłoni monety.
        — Sześć dolary i pięćdziesiąt centów — oznajmiła ekspedientka.
        Wręczyła, jej odliczoną kwotę pieniędzy odbierając kawę, którą ówcześnie zamówiła. Uśmiechnęła się i skinęła głową, że wszystko się zgadza. Niemal biegiem opuściła lokal, po czym podeszła do swojego samochodu. Wsiadła do środka, odstawiając delikatnie kubek z wypełnioną po brzegi kawą, wyjmując z kieszeni kurtki jeansowej kluczyki. 
        Ponownie włożyła je do stacyjki, jednym kliknięciem włączając muzykę. Opaliła silnik samochodu, wyjeżdżając z jednego wolnego miejsca, które udała jej się wcześniej znaleźć w pobliżu kawiarni. Zatrzymała się nagle gdy z nadprzeciwko pędził rozpędzony samochód. Przeklęła siarczyście gdy o mały włos uniknęła sztuczki z nierozważnym kierowcą.
         — Jak debilu jedziesz! — krzyknęła przez otwarte okno.
        Zdecydowanie nierozważność niektórych kierowców ją przerażała. Może i nie miała wielkiego doświadczenia i mało staż na drodze, ale jak spoglądała na to co się dzieje na drogach utwierdziła się w głębokim przekonaniu, że do auta wsiada w ostateczności, zdecydowanie woli swój motor, którym mogła pędzić nieprzerwanie po drogach miejski. Owszem nie uważała, że ścigacze nie mają wad, bo je miały, jednak na razie preferowała jazdę dwukołowcem.
        Przedzierając się, przez kolejne lekko zatłoczone boczne uliczki miasta, próbując dotrzec na plan zdjęciowy. Westchnęła cicho, gdy zatrzymała się na ostatnich światłach, przełączając utwór w samochodzie. Gdy dostrzegła zieleń świateł, ruszyła w dalszą drogę, skręcając na pobliskim zakręcie. Wtedy w oczy rzuciły się ogromne hale postawione nieco na uboczu. Podjechała do jednej z bram, pokazując przepustkę, która otrzymała od Michaela zeszłego dnia, by w jakiś sposób dostrzec na plan teledysku. Ochroniarz zadowolony otworzył szlaban, a ona ze spokojem wjechała na ogromny parking. Nie musiała się nawet trudzić ze znalezieniem wolnego miejsca, które było w bród. Stanęła pod wyznaczonym budynkiem. Chwyciła kopertówkę, przewieszając ją przez ramię, kryjąc w niej porzucony telefon oraz okulary przeciwsłoneczne. O mało nie zapomniała o dwóch kawach stojących w samotności na jednym ze schowków. Chwyciła je, w jedną dłoń, opuszczając pojazd.
        Wrzuciła kluczyki do wnętrza torebki, przekładając sobie jeden z tekturek do drugiej dłoni gdy ciepło napoju zaczęła parzyć jej palce. Chwyciła spory łyk swojego napoju, który wciąż był zapełniony do niemal większości tekturowego kubka. Szła wolnym krokiem po wybrukowanym chodniku wokół budynku. Dotarła do otwartego łuku ogromnej sali gdy ze środka dobiegły do jej uszu podniesione głosu członków ekipy, nie trudziła się nawet, by ich odnaleźć. Przeszła przez hale, widząc w oddali stojącego nieopodal Jima w towarzystwie jej brata.
        — Wreszcie jesteś! — przywitał ją piosenkarz gdy tylko stanęła przy jego boku — Miałem już do ciebie dzwonić i pytać gdzie się znowu włóczysz.
        — Mówiłam Mike’owi, że będę do dwudziestu minut — powiedziała niewzruszona — Właśnie gdzie on jest?
           — Siedzi w garderobie, Charlotte go przygotowuje do sceny, którą macie zaraz grać — powiedział, po czym spojrzał na nią ukradkiem.
        Czuła jego przeszywające spojrzenie na sobie gdy zlustrował ją spojrzeniem swoich ciemnych tęczówek, po czym bez cienia uczuć dopowiedział. 
        — Sądzę, że ty też do niej trafisz — mruknął cicho.
        — Nie zamierzam się kłócić i tak wiem, że nic nie masz do mojego wyglądu — stwierdziła ku rozbawieniu technika i cichemu westchnieniu piosenkarza.
        — Masz racje — przyznał niezbyt zadowolony przebiegłością działań swojej młodszej siostry.
        W końcu po dłużej chwili rozmowy udało jej dowiedzieć, gdzie kryje się gabinet makijażystki, bez słowa pognała w tamtą stronę, ówcześnie zabierając swoją kawę bratu, który zdążył już ją nieco posmakować. Nie była tym wcale zdziwiona jego zachowaniem. Można powiedzieć, że było to rzeczą wręcz normalną zdziwiłaby się gdyby czegoś nie wymyślił. Przeszła w pośpiechu obok pozostałych muzyków, którym rzuciła szybkie przywitanie. Słyszała ich gromkie śmiechy gdy nieomal nie wywróciła się na jednym z wystających kabli. Szybko jednak złapała równowagę, odwracając się przez ramię.
        Stanęła w końcu przed lekko uchylonymi drzwiami garderoby. Zastukała cicho, pomimo że mogła wejść od razu, nie lubiła się wpraszać, niemal natychmiast otrzymała zaproszenie do wejścia. Ułożyła dłoń na jasnym drewnie drzwi, pchając je do wnętrza małego pomieszczenia. Przekroczyła próg, dostrzegając tak znajome stanowisko pracy stylistki. Rozejrzała się z uwagą za nią, stała nieopodal wieszaka, który wypełniony był paroma ciuchami, które uważała, że mogą się jej nadać. Przeszukując kolejne wieszaki, w końcu wyjęła z niej czarną zapinaną bluzę, z którego kapturem szare wykończenie niszczyło ciemną monotonię ubrania.
        — Mike ubieraj mi to! — krzyknęła, zdejmując ubranie z uchwytu.
        Rzuciła ją stojącego nieopodal mężczyźnie, który już po raz kolejny przymierzał wybrane przez nią komplety ubrań. Było już nieco poirytowany gdy zawsze coś jej nie pasował, mając świadomość, jaką grają scenę, nie mogła znaleźć odpowiedniej koncepcji ubioru tych dwojga o ile w pierwszym akcie, miała ułatwione zadanie, bo wręcz nie musiała ingerować, w ich wygląd to teraz musiała spoglądać na fakt, że będą to ujęcia, w którym główną role będą grali dwojga młodych ludzi.
        — Charlotte, błagam cię to nie film pełnometrażowy tylko zwyczajny teledysk — jęknął niezadowolony mężczyzna.
        — Shinoda przestań jęczeć, tylko się przebieraj! — zagrzmiała groźniej — Gorzej niż z kobietą. 
        — Zdecydowanie gdy każesz mu, się kilkukrotnie przebrać jest gorszy niż moje humorki. Cześć Charlotte. 
        Patrzyła jak rozbawiona kobieta, spogląda w jej kierunku. Pokonała dzielącą je odległość, odłożyła kubki na blat, ściskając ją mocno. Odsunęła się w momencie gdy jej ukochany wyszedł za ściany, a ona zwiesiła na nim wzrok. Zlustrowała go, spojrzeniem swoich jasnych tęczówek przyglądając mu się uważnie. Bluza, którą na siebie założył, idealnie kontrastowała, z ciemnym materiałem dopasowanych do niego spodni. Musiała przyznać, że w takiej odsłonie rzadko go ostatnio widywała, gdyż wciąż ubierał na siebie koszule oraz spodnie jeansowe było to miła odmiana dla jej oka i nie mogła ukryć, że cholernie jej się podobała.
    — Myślałem, że chociaż dla mnie będziesz miła — mruknął nieco zdegustowany, poprawiając rękawy ciemnego materiału.
        — Uważasz, że nie prawie ci komplementów, wiesz, zawiodłam się na tobie — powiedziała z nutką oburzenie — Nie zmieniaj mu już nic, bo świetnie wygląda — zwróciła się do kobiety, która wyglądała na również zadowoloną. 
        — Dobrze teraz muszę się tobą zając i nieco wzmocnić ci ten makijaż.
        — Ale…
        — Nie będzie on zbytnio rażący, jedna oko kamery nieco tuszuje jego wyrazistość. Siadaj — nakazała.
        Z cichym jękiem, wsunęła się na jedno, z obrotowych krzeseł patrząc jak stylistka, przeżyje pudełko wypełnione różnej maści pędzlami oraz wacikami. W końcu natrafila, na porządany przez siebie przedmiot, chwytając pobliską plakietkę. 
        — Dobra ja was zostawiam, tylko nie siedźcie za długo, do wieczora musimy skończyć wszystkie ujęcia w studiu — rzucił muzyk.
        Widząc na stoliku tekturkę z kawą, pochwycił ją, upijając jej spory łyk, słyszała jak, jej dziękuje, zanim opuścił pomieszczenie, pozostawiając kobiety na osobności, zdecydowanie wolał uniknąć rozmów na temat makijaży czy innych damskich spraw. Odprowadzony lekkimi uśmiechami na twarzach kobiet powróciły do przygotować na nadchodzących dzień na planie. 
        — Pracuje z nimi od przeszło czterech lat i nadal potrafią mnie zaskakiwać — mówiła gdy nałożyła na jej powieki delikatny brązowy cień, który jeszcze bardziej pokreślił jej nieskazitelna błękitne spojrzenie 
        Dyskutując o pomyśle Joe’ego, który wraz z Mike’m stworzył koncept całego teledysku umilały sobie czas spędzony w garderobie. Pomimo nieco pośpiesznych ruchów kobiety musiała czasami się zatrzymać, by być bardziej precyzyjną w nakładaniu kredki na powieki. 
        — Nigdy nie sądziłam, że doczekam momentu gdy zdecydują się nagrać teledysk do jednej z najbardziej emocjonalnych utworów w całej ich historii muzycznej. Zawsze chciałam zobaczyć video i doczekam się z własnym udziałem — powiedziała ze śmiechem.
        Roześmiały się w głos, blondynka odłożyła maleńką kredkę z brązowym odcieniu. Spojrzała na nią po raz ostatni wyraźnie zachwycona z osiągniętego celu. Chwyciła po raz ostatni puder, nakładając delikatną warstwę na pędzelek, wcierając go delikatnie w policzki nastolatki, chcąc nieco bardziej pokreślić jej nieco wystające kości. Odłożyła je ponownie na jasny blat, przesuwając ostrożnie po jej ustach nasączanym w płynie do demakijażu wacikiem. Zmyła jej błyszczyk, który nałożyła na pudrową pomadkę. Zdecydowanie usta były do poprawy. Wyjęła z jednej z szuflad szminkę, która niemal dopasowana była do odcieniu jej nieco zaciemnionej skóry. 
        — Teraz wyglądasz znakomicie — pochwaliła ją — Nie wyglądasz źle, jednak ja bym dodała coś do tej sukienki.
        Odwróciła się wolno w obrotowym krześle, spoglądając, jak przegląda kolejne kreacje czy mniejsze ubrania, mamrocząc do siebie. Widziała, jak próbuje coś odnaleźć, po chwili wyjęła spod miedzy ubrań, czarny żakiet sportowy z podwiniętymi rękawami. Rzuciła go, w jej kierunku mówiąc, by założyła. Podniosła się, nasuwając ubranie na swoje lekko odkryte ramiona. Widziała czujny wzrok stylistki która zadowolona, schyliła się do jednej z półek, wyjmując z nich białe tenisówki.
        — Zakładaj! — mówiła tonem, który nie tolerował sprzeciwu.
        Przysiadła na skraju wygodnego siedzenia, które stało nieopodal. Zdjęła ze stóp baletki, rzucając je w kąt. Odwiązała sznurowadła, wsuwając stopy do wygodny butów. Po chwili stanęła przed uśmiechniętą kobietą, która była wręcz zachwycona z uzyskanego efektu, nie zdążyła nawet nic powiedzieć gdy została wypchnięta na sale przez dobrą znajomą zespołu.
        — Wreszcie jesteś — oznajmił Joe.
        Podeszła do mężczyzny, który ponownie zdecydował się, być reżyserem ich kipu muzycznego, co nie było dla niej żadnym zaskoczeniem, większość ich teledysków była wykreowanych przez DJ’a ich zespołu. Mogła powiedzieć, że byli samo wystarczalni, co nie było tak dalekie od prawdy.
        — Mike, choć tu — zawołał przyjaciela.
        Patrzyła, jak przerywa swoją rozmowę z Rob’m, podchodząc do nich. Czekała cierpliwie na jego dalsze instrukcje, choć miała ogólny zarys filmu, nie miała pojęcia co miała grać. Zdecydowali się ją w to nie wtajemniczyć, pocieszające był fakt, że nie musiała uczyć się żadnej kwestii.
        — Julio posłuchaj, większość klipu jest skierowana na wasz duet — począł wyjaśniać — Skupimy się na razie na nagraniu jednej z główniejszych motów, który będzie się przeplatał z wyjątkiem tego co ówcześnie nagraliśmy podczas twojej nieobecności.
        — Ale co mam grać? — pytała zniecierpliwiona.
        — Musisz się ze mną kłócić skarbie — wtrącił się, nieco rozbawiony Mike wchodząc koledze w słowo.
        — Słucham? 
        Spojrzała na niego z lekkim niedowierzaniem, nie do końca pojmując ich zamysł, popatrzyła do na jednego to na drugiego z nadzieją, że w końcu jej powiedzą, co ma na celu przedstawiać ten akt.
        — Jak sam Mike powiedział. Musisz udawać, że się z nim sprzeczasz, co powiedzmy, nie będzie dla was trudnością, jednak tym razem musisz więcej gestykulować.
        W skupieniu odsłuchała uwag Koreańczyka, który do końca wyjaśnił zamysł klipu, a ona musiała przyznać, że sceny idealnie pasowały do tekstu muzycznego i mogła śmiało rzecz, że zaczęło jej się to podobać i w pewien sposób odzwierciedlał jej zamysł, który kiedyś stworzyła w swoim umyśle.
        Znalezienie się po drugiej stronie kamer wywołało u niej pewien stres gdy uświadomiła sobie, że każdy jej ruch będzie nagrywany. Przyjrzała się stworzonej scenerii, która ukazywała salon nowoczesnego mieszkania, jednak nieco rozwalony dopiero po chwili dowiedziała się, że scena nie tylko ma pokazywać sprzeczkę jej i Michaela jednak fakt, że para kochanków dość gwałtownie się sprzeczało, co było dowodem porozrzucane w pokoju przedmioty, niektóre w totalnym nieładzie lub porozbijane.
        Nieoczekiwanie usłyszała głośny krzyk Joe’ego, a kamery poszły w ruch. Nie miała wyboru, tylko się wczuć w zezłoszczoną dziewczyną, która wyrzuca chłopakowi jego nierozważne wybory, które się podjął względem niej, o ile kłótnie z Mike’m zawsze były dla niej ogromnym problemem i wręcz ich nie znosiła, teraz musiała ponownie poczuć tę złość oraz gniew, który ja ogarniał. Tym razem jednak grała i zadowolona przyjęła fakt, że nikt nawet im nie przerwał. 
        — Stop — zawołał Hahn.
        Odwrócili się w jego kierunku, a ona była pełna obaw, że nie sprostała zadaniu, jednak uśmiech na jego twarzy zupełności wytrącił z jej umysłu wszelkie negatywne myśli, mogła śmiało powiedzieć, że był niemal zachwycony uzyskaną sceną.
        — Nie mogę wam zarzucić wczucia się w tę scenę. Dobra jeszcze raz to powtórzmy i nagrywamy kolejne ujęcia, tylko proszę postrajcie się to zagrać jeszcze lepiej — poprosił, siadając w jednym ze stołków.
        Widziała stojących po drugiej stornie muzyków, którzy uśmiechnęli się do niej gdy tylko dostrzegli jej spojrzenie. Pokręciła nieco rozbawioną głową, ponownie spoglądając na Michaela, który dyskutował z Jim’m.
        Przygotowali się ponownie do powtórzenia aktów, gdy dobiegł do niej głos przyjaciela, który nakazywał im, zacząć z płomienną pasją wcielili się, ponownie w graną przez siebie role i zaczęło się jej to podobać gdy w udawanej scenie awanturowała się z ukochanym, jednak widziała po muzyku, że ta scena sprawia mu trudność gdy ponownie światła zgasły podeszła do niego szeptając.
        — Mike wyobraź sobie, że naprawdę się kłócimy, to pomaga — posłała mu delikatny uśmiech, całując w policzek.
        — Wiesz, że nie znoszę się z tobą sprzeczać — westchnął cicho.
        — Wiem kotek, ale musisz i trochę emocji to włóż. Sam wymyślałeś koncept więc się staraj!
        Odchodząc od niego, widziała jak, przyjaciel podchodzi do nich, by wytłumaczyć kolejną scenę. Tym razem jednak musiała zagrać jedną ze wspomnień, które miały się przewijać miedzy czasie trwania klipu muzycznego.
        Nigdy nie sądziła, że praca na planie sprawi jej tyle przyjemności, a zarazem radości z nagrywanych scen, jeśli miała powiedzieć które sceny najtrudniej jej się odgrywało, mogła śmiało, powiedzieć, że główny motyw, w którym musiała udawać awanturę z Mike’m. Zdecydowanie wolała uniknąć takiej sytuacji, ponownie ich ostatnia sprzeczka o ile skończyła się po niemal dwóch godzinach, milczenia to czasami mieli momenty, gdzie nie odzywali się przez parę dni. Było to wtedy dla niej bardzo ciężko przeżyć, bo ostanie czego chciała to konfliktu w jej związku. 
        — Młoda wybranie ciebie do tego teledysku było jednym z lepszych pomysłów, na jakie wpadł Shinoda — zaśmiał się Brad, wgryzając w swojego hamburgera.
        Siedziała na murku nieopodal studia nagraniowego, pozwalając nogą swobodnie zwisać po jego dwóch stronach. Spojrzała na swój zestaw szybkiego jedzenia, pomimo że niezbyt często jadła coś takiego raz na jakiś czas sobie na to pozwalała. Chwyciła swoją porcję frytek, wyjmując ją z ze środka pudełka.
        — Mówisz, że nigdy nie miałem dobrego pomysłu? — oburzył się komicznie muzyk.
        Przysiadl w zupełnie podobnej pozycji, którą sobie wybrała, opierając się o jej plecy. Sama nie pozostała mu dłużna, przez co niezwykle wygodnie jej się usadowiła na kamiennym wzniesieniu. Popatrzyła na rozbawionego Chestera, który siedział przed nią, ponownie parodiując swojego przyjaciela, który żywo wymachiwał nogami. Niemal zadławiła się jedzonymi posiłkiem gdy wokalista zaczął naśladować miny gitarzysty, doprowadzając ją niemal do łez. Przyłożyła dłoń do ust, tłumiąc narastający w jej piersi nagły wybuch śmiechu. Nie zdołała jednak długo utrzymać powagi, gdy jedne z min starszego muzyka sprawiła, że jej ciałem wstrząsnął nagły wybuch radości.
        — Młoda a ciebie co tak bawi? — usłyszała zaintrygowany głos Delsona.
        — Chester opowiada mi dość zabawną historię, jak wpadł jako dziecko do jeziora — skłamała na szybko, ku rozbawieniu brata.
        — Jasne, bo nie widzę jak mnie przedrzeznia 
        — Wcale tego nie robię — oburzył się Bennington.
        Chwycił skrytą w folii kanapkę z kurczakiem, odwiązując ją z opakowania, dla nie poznaki ukrył spory kęs burgera, a ona patrzyła jak na migi, pokazuje mu jak bardzo podburzył się ich znajomy. 
        — Bennington widzę wszystko! — słyszała gniewny ton kolegi.
        — Brad nic nie robię — odkrzyknęła Julia, choć doskonale wiedziała, że słowa są skierowane do piosenkarza.
        — Nie o tobie mówiłem młoda — warknął — Tylko o twoim wkurwiającym bracie — słyszała jego głębokie westchnięcie — Młoda może zmień nazwisko — zaproponował nagle.
        Odwróciła się przez ramię, co było niezwykle trudne, spoglądając na siedzącego w oddali kolegę, którego obdarzyła gniewnym spojrzeniem.
        — Jeszcze czego, może jeszcze powiesz bym przejęła nazwisko Shinoda — kpiła.
        — Nie miałabym nic przeciwko temu — wtrącił się Mike, który siedział do tej pory cicho.
        — Mike dobrze to przemyślałeś? — pytała, z trudnością spoglądając na niego.
        — Dlaczego miałabyś w przyszłości nie zostać moją żoną.
        Zaniemówiła, po raz pierwszy nie wiedziała co powiedzieć i to nie na wzgląd na wyznanie swojego ukochanego, który wiązał, daleką przyszłość ich związku jednak bardziej wprawiło ją w osłupienie, że chciałby, by związała z nim swoją drogę na stałe. Ona na razie nie myślała na przód, nie myślała, co przyniosą jej kolejne lata czy zostanie samotną singielką, czy szczęśliwą małżonką. Co najbardziej ją zaskoczyło to pewność jego głosu gdy mówił, że chciałby by była jego żoną. Wiedziała, że w końcu nadejdzie czas, że będzie musiała się zastanowić, nad swoją przyszłością jednak na razie w ten sposób o tym nie rozmyślała.
        Otrząsnęła się po chwili otępienia, wyczuwając jak Michael, odwracaj się w jej stronę. Popatrzyła na niego lekko oniemiała, nie wiedząc jak ponownie podjąć ten temat, jednak po chwili letargu odezwała się z drącym w jej piersi sercem.
        — Naprawdę uważasz, że byłabym, godna byś mnie poślubił. Nie zrozum mnie źle, chce twojego szczęścia, jednak nie wiem, czy temu podołam.
        — Julio nie mówię o bliskiej przyszłości, za dzień czy może tydzień. Sam nie chciałbym wchodzić w związek małżeństwo z kobietą, którą nie poznałem. Chce cię jeszcze bardziej poznać. Możliwe, że za parę lat nie będziesz już tylko dziewczyną a żoną — uśmiechnął się do niej tajemniczo.
        Wyprawiło ją w lekki zakłopotanie, że powiedział o szczerości swoich dalszych planów w obecności nie tylko ich przyjaciół a brata, który wpatrywał się w nich, bez słowa. Ukradkiem widziała czający się na jego usta delikatny uśmiech, nie od dziś było wiadome, że starszy Bennington im najbardziej kibicował. Słysząc o planach najlepszego kolegi, względem jego siostry utwierdzał się w przekonaniu, że natrafiła na idealnego partnera. Znał Mike’a od wielu lat i miał ogrom zaufania do niego i był pewien, że Julia jest i będzie cholernie szczęśliwa w związku z nim.
        — Chester co tak się uśmiechasz, siostra ci się wymyka i nic nie robisz — Joe żartobliwie uderzył go w ramię.
         — A czego ja mam jej zabraniać — odezwał się nagle — Nie będę jej niczego odbierał. Jeśli jest z nim szczęśliwa, to nich nawet za niego wyjdzie — mówił, czując spojrzenie nastolatki na sobie.
        Uniósł głowę, spoglądając na nią, na jej twarzy malowało się zdziwienie oraz lekki szok, wcale się temu nie dziwił, ona nie miała takich dalekich planów. Jedne co teraz pragnęła do dostać się na wymarzone studia plastyczne i zdobyć po nich jakąś normalną dochodową pracę.
        — Nie miałbym nic przeciwko, by zostać wujkiem — patrzył, jak rumieniec otula jej nieco zarumienione od słońca policzki — Chce być chętnym pięknej księżniczki!
        — Jakieś życzenia jeszcze — oderwała się nieco sarkastycznie.
        — Powiedz, ale szczerze — wtrącił się do dyskusji Dave — Myślałaś kiedyś o dzieciach?
        Wcześniej by pewnie uciekła, słysząc dyskusje na temat potencjalnej jej przyszłej rodziny, jednak teraz z perspektywy czasu nie miała powodu nawet czegokolwiek ukrywać. Wcześnie unikała tego tematu, bo jej poprzedni partnerzy kompletnie nie nadawali się na przyszłościowy związek. Odbierała teraz to zupełnie inaczej, bywały chwile gdy łapała się na marzeniach o założeniu rodziny i zakupie domków poza miastem. Chciała znaleźć kochającego a przede wszystkim wiernego jej mężczyznę, który nie zachowałby się jak tchórz i pozostawił ją samotną z dziećmi. Nieświadomie chciała takiej przeszłości i co najbardziej ją przerażało to, że ją wprawiło to w zadowolenie.
        — Może i wcześnie bym powiedziała, że nie chce ich — odezwała się po chwili ciszy — Sądzę teraz, że chciałabym być matką, pragnęłabym by moje dzieci nie doświadczyły tego co ja by wychowały się w rozbitej rodzinie a co najgorsze musiałabym je oddać do Domu Dziecka. Nie chce tego! Jednak to daleka przyszłość, którą tak bardzo nie wybiegam. Na razie cieszę się tym, co mam — powiedziała spoglądając na Shinodę — Czuje się szczęśliwa w związku, którym jestem. Kocham go i nic mi na razie nie jest potrzebne do w pełni satysfakcji.
        Czuła jego dłoń, którą zacisnął na jej nadgarstku, kącik jej ust uniósł się delikatnie gdy wczuła jego gest, nawet nie zwracając uwagę na spojrzenia swoich przyjaciół, skradła mu krótki pocałunek.
        — Dobra ekipa zbieramy się — zawołał Joe, podnosząc się z murku — Musimy dokończyć In Between.

 ✰✰✰

           Publikacja tego rozdziału stałą pod ogromnym znakiem zapytania, nie byłam pewna czy będę w stanie opublikować go w umówionej porze, ale gdy to się pojawia sądzę, że mi się udałoby ten rozdział pojawił się na czas.
        Nie dostaniecie od razu wyjaśnień jak wyglądał w całości teledysk do In Between i jaki był mój zamysł, może się kiedyś dowiecie jak on w całości wyglądał. 
        Mam nadzieje, że wam się spodobał ten rozdział, widzimy się za tydzień.
        Do zobaczenia. 

Saturday, November 21, 2020

II 31 — NIE CHCE BYĆ TWOJĄ KOCHANKOM! — PART 2

    
            Nie odpowiedziała, przechodząc przez szklane drzwi do dość luksusowo wystrojonego lobi, nie odezwała się nawet w chwili, gdy minęła jedną z sąsiadek, nawet nie zaszczycając ją słowem powitania, jej milczenie stało się jego przekleństwem, gdy przywołała jedną z wind. Niemal natychmiast wepchnęła go do środka, a on wpadł na jedną ze ścian. W chwili, gdy zdołał się wyprostować, on ujrzał ją opierającą się o jedną z lustrzanych ścian. Oparła stopę na lustrzanej powierzchni, splotła wolno dłonie na swoich piersiach, koszulka z nieco głębszym dekoltem, odsłoniła delikatnie skrawek jej biustu okrytego cielistym dość wygodnym biustonoszem, skóra założona na ramionach idealnie współgrała z ciemnymi smukłymi opiętymi na jej długich nogach spodniach. Stała przed nim ubrana niczym na trening motocyklowy, piękna, zmysłowa i cholernie ponętna. Kochał ją w tym wydaniu, jego największą słabością była ona i nie zamierzał tego ukrywać, a ona skutecznie to wykorzystała.
        Nie spuszczała z niego spojrzenia swoich ujmująco pięknych błękitnych oczu, nie potrafiła powstrzymać drgania swoich ust, gdy ich kącik mimowolnie poderwał się ku górze, gdy z uwagą patrzyła, jak walczy z pokusą, pożądania, które nim owładnęła, powoli zatracał się w słodyczy unoszącej się wokół nich woni zbliżającej się namiętności. Nie poruszyła się nawet w chwili, gdy jednym zgrabnym krokiem stanął przed nią, a ona ujrzała tę niesamowitą pożądliwość w jego ciemnych oczach. Dusiła ich ta napięta od elektryczności atmosfera, która niosła za sobą zapach seksu, która niemal pozbawiła ją oddechu w chwili, gdy ujrzała kątem oka, jak opiera jedną ze swoich dłoni nieopodal jej głowy. Wstrzymała na moment dech, gdy objął ją drugim ramieniem, niemal zmuszając, by oparła się na jego ciele.
        — Nie tak szybko chaton — lekko położyła dłoń na jego klacie, wolno odsuwając go od siebie — Najpierw zagramy.
        Może i słowa mogły mieć niezwykle dwuznacznie i aż prosiły się, by je wypowiedzieć w chwili, gdy oboje pragnęli jednego znaleźć się w jej mieszkaniu i porzucić wszystko tylko po to, by poczuć bliskość drugiej osoby. Nie zamierzała tego tak zostawiać a wręcz wykorzystać, wiedziała, że bywał niecierpliwy, gdy mu odmawiała zwłaszcza w chwilach, gdy i ona miała te same pragnienia, jednak tym razem zamierzała to wykorzystać. Chciała go sprawdzić, zobaczyć jak bardzo będzie zmotywowany ją ograć, gdy nagrodą mogła być wyzbycie się z niej wszelkich ubrań. Grywali już niejednokrotnie razem na konsoli, bywały dni, gdy przegrywał, a zdarzały mu się zwycięstwa, często jednak polegał. Oboje grali uczciwie, żaden nie dawał forów drugiemu. Byli dobrymi zawodnikami w swoich ukochanych grach, chciała go sprawdzić w jej ukochanej ściganie, wyścigach, na których często przegrywał. Roześmiała się w duchu, ujrzawszy na moment jego nieco zgrubiałą minę, lecz niemal po sekundzie ujrzała jego uwodzicielski uśmiech, jednak nie mogła dojrzeć tej nutki przebiegłości, nie była w stanie nawet pomyśleć, gdy poczuła słodycz, cholernie kuszący smak jego przeklętych warg, ust, które nie jednokrotnie doprowadzały ją do szaleństwa, tych, które tak kochała całować. Nie starał się powstrzymać, nawet nie próbował, gdy stanowczym ruchem pochwycił ją za biodro jeszcze bardziej pragnąć ją mieć przy sobie, jego pocałunki były cholernie zmysłowe, pełne uczuć i pragnień, nie potrafiła być obojętna, gdy kurczowo pochwyciła między swoje dłonie przód jego koszuli. Powstrzymała go, w chwili zachciał odsunąć się od jej ust, by mógł zejść swoimi kuszącymi pieszczotami na jej obojczyk, nie pozwoliła mu na to. Kurczowo pochwyciła jego twarz między dłonie, nie pozwalając, by się od niej oderwał. Może i pragnęła go sprawdzić tej durnej rozgrywce, ale potrafiła pozostać obojętna na unoszącą się wokół nich powietrze nasycone od erotyzmu.
        Koszmarem dla ich obojga okazał się ten przenikliwy pisk, który zakomunikował, że właśnie stanęli na ostatnim piętrze, a metalowe drzwi rozsunęły się przed nimi. Pokusa była zwyczajnie zrezygnować z wyzwania była silna, jednak uparcie zamierzała trwać przy swoim, choć pragnienie, zaciągnięcia go wprost do sypialni była niemal odurzająca, musiała trwać uparcie przy swoim postanowieniu. Tym razem nie zamierzała, ułatwiać mu wspólnej zabawy. Pragnął jej, musiał o to zawalczyć. Pokonać ją w jej ukochanej grze wideo, co nie zamierzała ukrywać, nie było prostym zadaniem, wielokrotnie już próbował ją ograć, ile razy się starał tyle razy, kończył tak samo albo pozbawiony przez nią ubrań, albo wisiał jej przysługę. Nikomu nie pozwalała się pokonać nawet jemu, mogła tak naprawdę przewidzieć wynik meczu, ale nie zamierzała nie skorzystać z zabawy i tej nutki rywalizacji, która wręcz uwielbiała, cholerną satysfakcję sprawiało jej patrzenia, jak bezskutecznie próbuje ją pokonać, gdy stawką była długa ubarwiona w pożądanie i w kuszącą namiętność wieczór, który często kończył się bladym świtem, gdy padali wycieńczeni, lecz cholernie szczęśliwi i spełnieni.
        Z ogromną trudnością odsunęła się od jego cholernie zmysłowych ust, która tak bardzo ponownie pragnęła zakosztować, jednak zbyt dobrze wiedziała, jak mogłoby się to zakończyć i wolała ze szczerością swojego serca tego uniknąć, zwłaszcza gdy w rogu windy skryta było małe oko kamerki monitoringu. Opuściła jedną dłoń wzdłuż swojego ciała, drugą wciąż zaciskała na skraju jego ciemnej koszuli, którą w tej chwili tak bardzo pragnęła zerwać, pozbyć się jak najprędzej jednak tym razem zbyt mocno kusiła ją wizja, ponownego zmierzenia się w elektronicznej rozgrywce i pozbycia się z niego ubrań pozbawiając go ubrań, tak naprawdę dążąc do jego klęski a swojego zwycięstwa. Nic nie sprawiało jej takiej zabawy jak tak naprawdę rozebrania go, równocześnie wygrywając swoją ulubioną grę.
        Wypchnęła go powoli na korytarz, gdy metalowe rozsuwane drzwi powoli zaczęły się zamykać. 
        — Księżniczko… możesz mi wyjaśnić, co chodzi po twojej ślicznej główce?
        Słyszała jego napięty od emocji głos, mimowolnie zerknęła na niego, a w jej oczach można było ujrzeć ogień, płomień, który zapłonął, bez najmniejszego trudu wyjęła klucz od mieszkania, który skryła wewnątrz jednej z kieszonek zarzuconego na ramię plecaka. Nie potrzebował nawet chwili, by pojąć, że wpakował się w kłopoty, ostrzegła go dosłownie przed dwoma minutami, gdy stali przed mieszkaniem, teraz mógł tylko liczyć, aż złagodnieje, lecz gdy spostrzegł cień w jej oczach, był już przekonany, że łatwo mu tego nie odpuści.
        Nie mylił się, gdy za sobą słyszał szczęk otwierającego się zamka w drzwiach, a on niemal dosłownie po sekundzie znalazł się w środku, nie mógł tego ukryć, ale mimo że jego dziewczyna była dość szczupła i mogło przeczyć, że nie ma w sobie żadnej siły, jednak siłownia za bardzo jej służyła już kilkakrotnie, pokazała mu, nie ćwiczy, tylko dla poprawy sylwetki a w tej młodej kobiecie drzemała ogromna siła.
        — Tak absolutnie bawić się nie będziemy Shinoda! — jej głos aż ociekał od wściekłości, lecz nawet w tej chwili była dla niego cholernie seksowna.
        Nie potrafił oderwać od niej spojrzenia, była zachwycająca, gdy jej policzki spowijał delikatny róż, wiedział, że może tego pożałować, ale czego się nie robi dla dobrej zabawy, zwłaszcza gdy miał przy sobie tak cholernie seksowną kobietę, grzechem byłoby jej nie kochać, nie sprawiać jej przyjemności, był gotowy, znieś wszystko, tylko po to, by ją zadowolić i uszczęśliwić.
        Wpatrywał się w nią, gdy zdejmowała ze swojego barku torbę wraz ze skórzanym plecakiem, porzuciła wszystko niedbale w kąt, doprowadzając do złości drzemiącą przy otwartej szafie Cindy, która miauknęła w przestrachu, by po chwili uciekła do wnętrza małej garderoby, pragnąć jedynie spokojnego snu.
Zupełnie jak przed momentem chwyciła go z dozą brutalności za przód bluzy, którą miał na sobie i mocnym szarpnięciem zmusiła go, by poszedł za nią.
        — Mówiłam, prosiłam, wręcz cię błagałam — mówiła z irytacją — Nie nazywaj mnie księżniczką! — zezłościła się, niemal rzucając go na kanapę.
        Zignorowała go w chwili, gdy dobiegło ją jego cichy pomruk bólu, gdy wylądował na miękkiej sofie, ona sama odeszła pewnym krokiem, by stanąć przed zawieszonym na przeciwległej ścianie telewizorem, schyliła się tylko po to, by zgarnąć leżące na nim pady do konsoli, sama płyta z grą nawet nie została wyjęta z jednej z zabawek elektronicznych, a ona sama odwróciła się, przeszła kilka kroków, by pewnym ruchem chwycić skraj swojej kurtki, zsuwając ją ze swoich ramion, rzuciła niedbale skórę za siebie która upadła na pobliski fotel.
        — Nigdy mnie nie słuchałeś!
        Wróciła do niego, nawet się nie zatrzymała, gdy delikatnie usiadła na jego biodrach, trzymając wciąż w jednej z dłoni dwa kontrolery. Pochyliła się lekko w jego stronę, uniosła dwoma palcami jego podbródek, przyciągając go jeszcze bliżej siebie.
        — Czas byś za to zapłacił kochanie — odezwała się nieco zmysłowym tonem — Nagrodą jest niezwykle dla ciebie kusząca, wyzwanie jest jedno: rozbierz mnie, a wtedy będę twoja przez całą noc. Haczyk masz jeden, nie ułatwię ci wygrania. Pamiętaj, przegrywasz, zdejmuje z ciebie jedną część garderoby. Mogłam być na tyle wredna i zmusić cię do zdjęcia dwóch rzeczy po jednej przegranej jednak gramy na poprzednich zasadach. Pamiętaj, zwyciężysz, będziesz, mógł zadowolić mnie, jak zechcesz, jeśli przegrasz mało tego, że pozbędę się twoich ubrań, ale o seksie będziesz mógł zapomnieć. Stawka jest wysoka, ale chce, byś wziął pod uwagę fakt, że tym razem gram z tobą fair play, nie podstawiam ci się, nie daje możliwości prześcignięcia mnie. Albo mi odpłacisz za „księżniczkę” albo czeka cię niezwykle dotkliwa kara skarbie — zatrzymała się na moment, a na jej ustach pojawił się niezwykle chytry uśmiech, zamierzała już wstać, lecz nim to zrobiła, dodała — Pozwolę ci mieć jedno malutkie ułatwienie, dziś ja nie wybieram żadnych tras, to ty masz dowolny wybór, lecz pamiętaj o tym, że oboje mamy te same modele samochód — pocałowała go przelotnie w czubek nosa, po czym wolno zeszła z jego kolan.
        Dostrzegła niesmak w jego oczach, gdy tylko z niego zeszła, mimowolnie kącik jej ust drgnął ku górze, gdy rozłożyła się wygodnie na sofie, rozkładając wokół siebie stos poduszek w chwili, gdy jej nieco oszołomiony wciąż partner zdołałam włączyć konsolę oraz ekran telewizji, na którym po krótkim wstępie pojawiło się menu wyścigów samochodowych. Przyglądała mu się ukradkowo, jej słowa zdecydowanie go poruszyły, miał niebywałą okazję zwyciężyć ze swoją wciąż wygrywającą w tę grę dziewczyną, wiedziała, że kusi go niezwykle nagroda, którą mu zaoferowała, jednak karę, jaką miał ponieść, równało się jedynie ze wspólnie przespaną nocą, żadnego seksu, żadnych igraszek, nic. Obejdzie się smakiem. Poprzeczką, którą również musiał pokonać była jej uczciwa gra, zawsze w jakiś sposób pozwalała mu przez jakiś czas powygrywać, by dotarł do mety szybciej, lecz zawsze kończył jako drugi, tym razem nie zamierzała na to sobie pozwolić. Cztery rudy, cztery zwycięstwa wystarczyły, by mógł otrzymać swój własny prezent, ona potrzebowała zupełnie tyle samo by pozbyć się z niego ubrań. Oparła stopy na krawędzi stolika, już dawno pozbyła się tych diabelnie wysokich, ale cholernie zabójczych kozaków, które leżały w przedpokoju. Po krótkim wyborze samochodu i odpowiadającym im kolorów wreszcie przeszli do właściwiej rozgrywki. Patrzyła na grafikę przedstawiającą ogromną pustynię a pośród tony piachu asfaltową drogę, na której mieli się zmierzyć, uśmiechnęła się mimowolnie, spoglądając na planszę, którą tak doskonale znała. Zwycięstwo mam w kieszeni pomyślała, nim ruszyli w drogę. 
        Walka wydawała się niezwykle zacięta. Niejednokrotnie doszło do wspólnej kolizji, jednak batalia toczyła się dalej, Michael niezwykle się przykładał, by zwyczajnie prześcignąć swoją ukochaną, która ze spokojem i mylnym opanowaniem siedziała wpatrzona w swój mknący pojazd. Dlaczego pozory wydając się czasami być oszukane? Wytłumaczenie było niemal banalne, prócz unoszącej się wokół nich atmosfery wspólnej rywalizacji, czuć było w nim cholerne napięcie seksualne, które sprawiało, że oboje pragnęli tego samego zwycięstwa Shinody. Od niego zależały losy tej nocy i to czy zdoła dziś mieć na tyle zaparcia, by ja pokonać, by otrzymać słodycz nagrody, którą mu zaproponowała. Wyścig trwał wciąż, a szala zwycięstwa niejednokrotnie się przechylała na stronę Julii, jednak towarzyszący jej muzyk szybko nadrabiał straty, wkrótce jechali w ostatnim okrążeniu, które miało zadecydować, kto zdejmie ubranie, następne dwie minuty były chwilami niewątpliwego oczekiwania, gdy oboje świadomi stawki, o jaką gra się toczy, nie chciał pozwolić sobie na przegranie tej małej batalii. Być może mogłaby mu odpuścić, nie bawić się w tą całą rywalizację, ale nie potrafiła po prostu nie łakomić się samym widoki zawziętości swojego ukochanego, który za cel postawił sobie zwyciężenie z nią w grze, w której ogrywała praktycznie każdego, nikomu nie pozwalała wygrywać, byli i ci, którzy byli silniejszymi zawodnikami od niej, ale również byli kompletnie słabi w tej grze, jednak nigdy nie pozwoliła sobie splamić honoru i przegrać wyścigu. Adrenalina, szyba jazda było czymś, w czym była wręcz zakochana po uszy, lecz najbardziej to dźwięk mruczenia silnika motoru sprawiało, że pragnęła gnać przed siebie, pokonując swoje słabości. Czuła jak kącik jej ust drga nieznacznie ku górze, gdy zdołała wyjechać na ostatnią prostą, która wiodła wprost do ostatecznej linii, która kończyła ten pasjonujący wyścig niemal po kilku sekundach, przejechała przez biało — czarne pasy a ekran ukazał napis „Zwyciężył zawodnik numer dwa”, ucieszona, uniosła ku górze dłonie, wykrzykując:
        — Wygrałam! — ucieszyła się, opuszczając ramiona — Jeden zero dla mnie kochanie — dodała z nutką zmysłowości w głosie — Wystarczą mi zaledwie dwa zwycięstwa i o wspólnej nocy możesz zapomnieć — mruknęła z upierdliwą dla niego satysfakcją w głosie.
        Bawiło ją to, dosłownie się bawiła, gdy spoglądała na jego zastygłą twarz, jego spojrzenie zdawało się być zimne i wybrane z uczuć, lecz ona doskonale wiedziała, że w nim dosłownie się gotuje. Umiał z nią przegrywać i zawsze przyjmował to honorowo, ale teraz gdy nagrodą dla niego była ona sama, kipiał ze złości i piekielnego pożądania, które nim owładnęło, patrzył tylko, jak lekko pochyla się ku niemu, opierając niby niewinnie swój łokieć na jego biodrze, opierając brodę na swojej zgiętej dłoni.
        — Czyżby nagroda nie była dla ciebie zbyt kusząca?
        Drażniła go wciąż, wpatrzona w niego tymi swoimi przeklęcie cholernie pięknymi bladoniebieskimi oczami, spojrzenie, dla którego stracił głowę, to, które śniło mu się po nocach w sennych marach to które nie jednokrotnie widywał rano, gdy tylko się obudził, gdy jego w tej chwili irytująca dziewczyna wstała zdecydowanie wcześniej od niego, lub zwyczajnie wróciła do mieszkania dosłownie przed paroma momentami, ubrana zupełnie jak dziś w skórzaną kurtkę i obcisłe spodnie, strój, który ubierała często na treningi, tylko po to, by go obudzić. Tym razem jednak skrzętnie wykorzystywała swoją atrakcyjność, jego słabość do niej tylko po to by to on nie mógł wygrać tej rozgrywki. Irytowało go to, niesamowicie go to wkurzało. Julia potrafiła być zuchwała, lecz niezwykle rzadko można było dojrzeć tą jej twarz.
        — Zaraz mi ta gra nie będzie potrzebna kochanie — syknął z ogromną wściekłością w głosie — Zamiast tego osobiście odbiorę własną nagrodę! — groził.
        — Nie odważysz się — zaśmiała się zmysłowo — Rzucono ci wyzwanie, nie będziesz miał jaj, by je przerwać, to zupełnie nie w twoim stylu kiciu.
        Niespodziewany pisk przetarł się przez salon, gdy padła między poduchami, czuła jedynie jak jej kochany chłopak łapie jej dłonie tylko po to, by ująć je w stanowczym, lecz delikatnym uścisku, przycisnął je do krawędzi jednej z poduszek tuż nad jej głową, czuła dotyk jego palców, gdy lekko przechylił jej twarz ku sobie, niemal zmuszając ją, by patrzyła tylko dla niego.
            — W takim razie jestem dla ciebie tchórzem — odezwał się lekko urażonym głosem — Już raz zdecydowałaś się podważyć moją męskość, muszę ci chyba przypomnieć jaką rozkosz potrafię ci sprawić.
        — Wygraj, potem się ze mną zabawisz!
        Z trudem nie powstrzymała się, by nie wyrwać się z jego silnego uścisku i zapragnąć pokosztowania tych kolejne pożądliwych ust, przeciwstawienie się swoim pragnieniom i chwilowej słabości było o tyle ciężkie, gdy patrzyła na pochylającego się nad nią mężczyznę, którego pragnęła mieć w tej chwili, jednak nie mogła porzucić własnego wyzwania, które mu rzuciła, musiał mieć niezwykle silną motywację, by wygrać kolejną rozgrywkę, co dawało mu szansę na pokonanie jej.
        — Odpuść, to sprawię, że będzie ci dobrze! 
        Nie odezwała się, jednak jej zawzięta mina powiedziała mu wszystko, nie zamierzała się tak łatwo poddawać. Tego w niej nie lubił. Była cholernie nieustępliwa zwłaszcza w sytuacji jak ta, gdy w grę wchodził seks. Uwielbiała się z nim droczyć, wiedział o tym, smakowała każdą taką chwilę, gdy stawiała mu czasami warunki szczególnie w takich chwilach, gdy musieli zmierzyć się w głupiej grze wideo, mógł ją mieć, ale musiał za to zapłacić. Jednak z drugiej strony uwielbiał w niej tę zadziorność, gdy stanowczość to dodawało pikanterii ich związkowi, co niezmiernie mu się podobało.
        — Wypuść mnie, zmiażdżę cię i będziesz mógł obejść się pieprzonym smakiem, nie będzie żadnych pocałunków a tym bardzi… — jej dalsze słowa zostały natychmiast przerwane.
        Jęknęła nieco zaskoczona, gdy poczuła słodycz jego gorących ust na swoich pomalowanych na lekką czerwień ustach, popatrzyła na niego oburzona, przyszpilił ją! Dosłownie nie mogła się ruszyć, trzymał ją w stanowczym uścisku, całując niezwykle zmysłowo, nie starała się odwzajemnić jego pocałunku nie na wzgląd, że jej się to nie podobało, ale wiedziała, że jak wpadnie to z jej planów, pozostaną tylko strzępki, ulegnie mu, pozwalając mu zadowolić się, jak tylko zapragnie, chęć ogarnia go, była zbyt silna. Patrzyła jedynie, jak odsuwa się od niej, był cholernie niezadowolony, że mu nie uległa.
        — Jesteś zdecydowanie za ostra — mruknął wściekle, poluźniając uścisk na jej dłoniach.
        — Nie kochanie — odezwała się z lekkim uśmiechem na ustach, gdy przyjęła jego pomocną dłoń, gdy powoli pomógł jej usiąść — Jestem stanowcza i uparta, bo chce pozbyć się z ciebie spodni i doprowadzić to twojej słodkiej klęski.
        przelotnie na nią, gdy ponownie powrócił do wybierania planszy, uwielbiał tę dziewczynę od chwili, gdy ją spotkał, nieśmiałą i niezwykle skrytą w sobie dziewczynę teraz patrzył na zupełnie inną kobietę, pewną siebie, zadziorną i upartą. Nie żałował ani chwili, gdy oszalał z miłości do niej. Pragnął tylko i wyłącznie jej. Zniewoliła go, a on stracił do niej głowę. Nie zdawał sobie zbędnych i nurtujących pytań, cieszył się każdą chwilą spędzoną w jej uroczym towarzystwie. Świadomość, że przejdą jeszcze przez nie jedno, sprawiała, że nie zamierzał jej porzucić, nie zostawi jej, nawet gdyby zrobiono wszystko by ich rozdzielić. Nie pozwoli na to! Julia chciała być tylko jego, a on nie chciał nigdy jej stracić.
        — Noda wybieraj trasę! — jęknęła zniecierpliwiona, siedząc przy nim, wpatrzona nieco znudzona w ekran wyboru plansz.
        Uśmiechnął się jedynie, tak rzadko do niego tak mówiła i przyznał, że cholernie mu czasami tego brakowało. Westchnął cicho, pokonany, wybierając kolejny wyścig, który miał odbyć się w gęstym lesie. Słyszał obok siebie jej nagły jęk niezadowolenia. Trasa, którą najmniej lubiła grywać, mógł mieć niebywałą szansę ją pokonać, musiała się tylko nieco postarać.
        Patrzyła niemal wściekła na wybrany przez ukochanego tor, ta plansza sprawiała jej największe trudności pomimo tylu lat gry, to na tym wyścigu często przegrywała. Tym razem musiała się bardziej postarać by, wygrać i może jej obecne podejście mogła świadczyć, że nie chciała tej nocy, nie chciała się z nim kochać, ale to wrażenie było błędne, ona cholernie pragnęła tej nocy, bo tak naprawdę nie mogła go mieć od niemal miesiąca to była niemal, jak tortura, ich życie erotyczne było niezwykle barwne, nie mogła powiedzieć, że sypiali ze sobą raz na miesiąc, bo prawda była inna, kochali się kilkakrotnie w tygodniu, to przy nim czuła prawdziwe szczęście płynące ze wspólnych chwil. Jednocześnie jak mogła mu się zwyczajnie oprzeć? Grzechem byłoby nie spędzać nocy z tym cholernie uczuciowym i pełnego namiętności facetem. Zdecydowanie nie mogła narzekać na zwyczajną nudę, bo zazwyczaj w łóżku rządził on. Pozwalała mu na to, bo był niezwykle urzekający, ale równie cholernie namiętnym kochankiem.
Gra rozpoczęła się z chwilą, gdy oboje ruszyli w dali, gdy szczałki w rogu ekranu pokazywały im kolejne części trasy, tym razem ona sama miała ogromne trudności z tym torem zwłaszcza wtedy gdy jechali nocą, co utrudniało jeszcze bardziej jej wygranie, jednak zawzięła się, by go pokonać, tak naprawdę nie wiedząc, że za kilka chwil porzuci ten pomysł, pragnął jedynie spędzenia z nim upojnych chwil. Walczyli niemal do ostatnich chwil, do ostatniego zakrętu, do która prostej wiodła na metę rywalizacja, była niezwykle zawzięta, spoglądając na fakt, że ona nie chciała przegrać, a on właśnie tego pragnął.
        Niestety po kilku minutach gry Mike musiał, ponieś kolejną klęskę, gdy Julia na ostatniej prostej dogoniła jego pojazd, wyprzedzając go, czym przypieczętowała swoje kolejne zwycięstwo, był sfrustrowany, bo nawet trasa, która stanowiła dla niej trudność, w tym monecie nie stanowiła dla niej problemu, wygrała, a on mógł jedynie patrzeć, jak uśmiecha się zwycięsko, gdy on sam odrzucił, pada na drugi kraniec kanapy.
        — Jak ty to robisz? — pytał nieco podminowany.
       — Zwyczajnie kotku — odparła, napawając się swoim kolejnym zwycięstwem.
        Podniosła się lekko tylko po to, by delikatnie usiąść na jego kolanach, pełna nieukrywanego zadowolenia dobrała się do jednego z pierwszych guzików jego koszuli, wolno wysuwające je z małej dziurki. 
        — Powtarzałam ci kiciu — odezwała się nieco przebiegłym głosem, pozbywając się kolejnych upięć — Ze mną nie można zadzierać przystojniaku i na co ci to było? — mruknęła, rozpinając ostatni guzik — Dwa zero kochanie dla mnie! Gramy dalej jednak szansę na odkucia masz marne! Dwie części garderoby, dwa zwycięstwa, ty potrzebujesz przynajmniej trzech rzeczy się ze mnie pozbyć — mimowolnie spojrzała na siebie, tylko na moment, by spojrzeć na swoje ubrania         — Jesteś bez szans Shinoda! — uśmiechnęła się niezwykle lubieżnie, napawając się faktem, że wciąż nie zdobył żadnego punkty tym samym nie wyzbyć się z niej żadnego ubrania i tak na początku ułatwiła mu sytuacje, pozbywać się z siebie kurtki by szansę były wyrównane.
        Ostatnie zdanie sprawiło, że poczuł jakąś nieukrywaną determinacje, był świadom, że był na przegranej pozycji, wygrywała z nim dwoma punktami, wiedział, że oboje mają tyle samo ubrań na sobie, jednak ona wciąż nie była pozbawiona nawet pieprzonej bluzki! A on w tej chwili pozbawiony kurtki i koszuli, a Julia niezwykle dobrze się bawiła nie tylko własną wygraną, ale samym faktem zabawy, którą z nim podjęła. Mógł przed paroma chwilami sprawić by zapomniała o tej popieprzonej grze, jednak nie zrobił tego, jego dziewczyna zdecydowanie nie chciała mu ulec, a teraz za to płaci. Widział, jedynie jak unosi przed sobą jego koszule z chytrym uśmieszkiem.
        — To, co kochanie wypierasz kolejną trasę — stwierdziła.
        Wydawało się, jakby sytuacje się powtarzała, okoliczności były nieco inne, a on sam równie zadowolony i pełen tryumfu trzymał w dłoni jej biustonosz, to ona wściekła się, że zbyt skutecznie ją podszedł tym razem ona chełbia się swoją wygraną tylko po to, by po chwili rzucić ciuch za siebie, pozostawiając go w niesmaku, gdy ponownie opuściła jego uda. Kolejna trasa i zupełnie inny krajobraz tym razem wioskowe pola, farmy i stare domki były tłem całego wyścigu, trasa, która mogła przypieczętować jeszcze bardziej jego klęskę albo być punktem dla niego. Mógł tylko liczyć na pieprzony lud szczęścia. I tym razem wyścig przerodził się we wspólną spokojną rywalizację i może i te słowa mogły być ironiczne, jednak oni grali w całkowitym spokoju i opanowaniu, nie krzyczeli, nie śmieli nawet posunąć się do przekleństw, byli zbyt pochłonięci trasą i prowadzeniem swoich pojazdów w świadomości, jakie mogą być tego konsekwencje, że nie byli w stanie nawet komentować swoich poczynań. Lecz czy było zaskoczeniem fakt, że trasa była niezwykle łatwa dla Julii, która niemal po połowie trasy, przegoniła pojazd swojego ukochanego, o znaczną odległość i wyścig już teraz został przesądzony, nie było wręcz możliwe, by przejechał taki kawałek drogi, pokonując ją, ponownie przegrywał, a ona doskonale przyczyniła się do tej klęski, pomimo ogromnej chęci rywalizacji poczuła się znudzona, że ponownie stanie na poziomów znowu zwycięży, gdy pokonywała ostatnie kilometry, a Mike daleko w tyle. Owszem mogła wybrać inną grę i zaczęła teraz tego żałować. Czuła wściekłość, gdy patrzyła na kolejne swoje zwycięstwo, ponownie tryumfowała, wystarczyły dwa zakręty, by mogła go pokonać i mimo że właśnie tego pragnęła rozebrać go w rozgrywce video, teraz jedyne co czuła to rozgoryczenie, gdy spoglądała na własne zwycięstwo i tu już nie chodziło o fakt, pokonania go, ale oddalającą się wizje wspólnego wieczoru:
        — Pieprzyć tę grę — krzyknęła nagle poirytowana.
        Porzuciła, w róg kanapy pada, który odbił się od jej oparcia, by sam przeturlał się po szarych poduchach, zatrzymując się na ich krawędzi, zerknęła przelotnie na ukochanego, widział, jak drgnął wystraszony, jej nagłym wybuchem frustracji, powstrzymał się przed dalszą grą, choć mógł śmiało wykorzystać przewagę strategiczną, którą obecnie miał, lecz on kompletnie stracił zainteresowanie tym, co się tam ekranie telewizora jego powędrowało ku Julii, której irytacja sięgała już granic szczytu. Znał ją za dobrze by zrozumieć, co jest powodem jej nagłej wściekłości. Jej zwycięstwo, które coraz bardziej oddali wizje wspólnie spędzonych chwil, momentów uniesień, które oddalały się w zastraszających dla nich tempie. Czy dalsza rozgrywka miała w tej chwili jakiekolwiek znacznie? Utknęli w grze, jednak nie w życiu wystarczyła zaledwie kilka sekund, by mógł dojrzeć jak przed paroma minutami, Julia ponownie zakradła się na jego kolana, kompletnie przysłaniając mu widok na ekran telewizora.
        — Nie skończyliśmy grać! — oburzył się z chwilą, gdy lekko opadła na jego   uda.
        Patrzyła na niego, gdy on nie mógł oderwać od niej spojrzenia, śledził każdy jej ruch, najdrobniejszy gest, wpatrywał się w nią niczym oczarowany, gdy ona opuściła na moment dłonie, by pochwycić skraj swojej zwiewnej koszulki, jednym płynnym ruchem zdjęła ją z siebie, rzucając niedbale gdzieś za siebie. Skłamałaby w tej chwili, gdyby powiedział, że jej widok wcale go nie ucieszył, a ona doskonale to wiedziała. Jego spojrzenie aż iskrzyło od emocji i czającego się w nim pragnienia zniewolenia miłosnego. Mógł, tylko spoglądając, jak pochyla się delikatnie ku niemu, czuł dotyk jej chłodnej dłoni, gdy lekko zacisnęła swoje zgrabne palce na jego podbródku tylko po to, by zwrócić jego twarz ku sobie. Czuł jej ciepły oddech na sobie, każdy gest, drobny dotyk sprawiał, że pragnął jej coraz bardziej. 
        — Jestem w stanie cię pokonać w mniej niż pół minuty — odezwała się cichym, lecz pełnym wdzięku głosem — Przegrałeś Shinoda, zaraz bym pozbyła się z ciebie spodni, jednak masz szansę, wyznaczam ci nową karę, z której nie jesteś w stanie zrezygnować kochany — był na straconej pozycji w chwili, gdy dostrzegła, jak oblizuje lubieżnie usta, a kącik jego cholernie kuszących warg unosi się nieznacznie ku górze, była wręcz przekonana, że spodoba się mu nowa propozycja, która była niezwykle kusząca, bo tak naprawdę nie różniła się niczym gdyby on sam wygrał — Zrób ze mną, co zapragniesz — szepnęła ze zmysłowością w głosie — Nie liczy się teraz czas, mamy cały weekend tylko dla siebie. Noc może należeć do nas, od ciebie tylko zależy czy skorzystać z mojej propozycji i jak sam wspomniałeś, zadowolisz mnie, czy wręcz przeciwnie. Mam minutę na podjęcie decyzja, lecz się nie oszukujmy już teraz, pragniesz pozbyć się ze mnie ubrań, więc… — mruknęła, przeciągając niezwykle dłużej swoje ostatnie słowa, jeszcze bardziej pochylając się ku niemu, a on tylko mógł na moment wstrzymać oddech, gdy tylko dojrzał jej zniewalająco namiętne spojrzenie.
        Uwielbiała doprowadzać go na skraj obłędu, jak to robiła i tym razem, gdy bywała tak niewinnie kusząca, lecz ona nie wiele się zastanawiała, a on na moment popadł w oszołomienie, gdy poczuł ten cholerną słodycz jej malinowych ust, ponownie go zniewoliła, gdy całowała go z tą uzależniającą ich zmysły i ciała namiętnością, czuł ten zapach unoszącego się wokół tej gęstej atmosfery, która aż kipiała od pragnienia zbliżeń. Wystarczyła zaledwie chwila, by stracił głowę dla niej gorących pocałunków, siedział przez moment niczym odrętwiały, tracąc poczucie z rzeczywistością, nic się nie liczyło prócz niej! Nie pozostał jednak długo bierny. Stanowczym ruchem pochwycił ją za biodra, przyciągając bliżej siebie, zmusił ją, by delikatnie usiadła, mu na kroczu, uśmiechnął się mimowolnie, gdy usłyszał jej cichy jęk, jak on pragnął go słyszeć dzisiejszej nocy. Odsunęła się na moment od niego, mógł jedynie patrzeć, jak lekko opiera swojego czoło o jego, a ich usta dzieliły niemal milimetry.
        — Już taki niecierpliwy — zaśmiała się nieco zachrypniętym głosem, a on słyszał jej lekko urwany oddech — Nie zdjąłeś nawet spodni, a…
        Nie dał jej szans, by choć mogła dokończyć własną myśl. Słowa w tej chwili okazały się niepotrzebną zbędnością czy miało to jakiekolwiek znaczenie, teraz gdy dwa spragnione serca pragnęły jedynie nieposkromionej miłości, upajać się w słodkim nektarze zwaną namiętnością, pożądliwością, które zniewoliło ciała dwojga kochanków, którzy lgnęli ku sobie. Zatonęła w subtelnej rozkoszy jego ust, czuła nieposkromioną dzikość własnego serca, gdy jej zmysły wręcz zwariowały. Mogła jedynie czuć, jak powiódł jedną ze swoich dłoni, wzdłuż jej odsłoniętych pleców doprowadzając ją do obłędu, gdy jej ciałem wstrząsał dreszcz pełen podniecenia i pragnienia o więcej, sama ledwo podtrzymywała wciąż się, opierając swoje ręce na skraju kanapy. Widziała błysk w jego oku, który znacząco jej mówił, że bawi go cala sytuacja, gdy ona powoli traciła nad sobą kontrole, jej największą słabością był on, umiał do skutecznie wykorzystać. Ogarnął ją chłód, lodowaty drżenie przebiegło wzdłuż jej pleców, a ona mogła tylko ujrzeć siedzącego przed nim cholernie pociągającego faceta, który przerzucił pasma jej długich włosów na jedno z jej ramion, niemal w dosłownie sekundę mogła zapomnieć, jak smakują jego usta, sam zapragnął, powieś się w wesołą wycieczkę po jej obojczyku. Zamruczała delikatnie z chwilą, gdy wyczuła jak lekko, zsuwa ramiączko jej jasnego biustonoszu jednak i cień skradający się na jego wargach. Roześmiała się cicho, gdy poczuła, jak lekko ociera się nosem, wzdłuż jej mostka doprowadzając ją niemal do szaleństwa, znał jej najgorsze słabości i był świadom jak je wykorzystać, by jeszcze bardziej ją zachęcić, jednocześnie nie doprowadzając ją na skraj obłędu. Poruszyła się niespokojnie na jego kolanach, gdy słodyczą swoich pocałunków powiódł wzdłuż jej lekko odsłoniętych piersi. W jednej chwili jej ramiona odmówiły posłuszeństwa, straciła czucie, w nich tylko po to by mogła oprzeć swoje dłonie na jego barkach, jego oczy aż zaświeciły się z nieukrywanej uciechy, nie mógł sobie życzyć nic więcej prócz tak znaczącej bliskości jej ciała. Była jego własną nagrodą, którą otrzymał, tak naprawdę przegrywając. Tym razem to on tryumfował, otrzymując od niej niezwykle kusząco karę, byłby cholernym głupcem, gdyby tego nie wykorzystał, zwłaszcza w chwilach jak te, gdy oboje chcieli tylko jedno. Kochania się! Wszelkie poprzednie reguły poszły na stos, by potem mogły zostać spalone w płomieniu pożądania.
        Ujęła ponownie jego twarz, pragnął ponownie zakosztować jego cholernie kuszących ust, nawet nie starała się go zatrzymać, bo tak naprawdę nie chciała w chwili, gdy rozpiął ten cholerny guziczek w jej spodniach, zamek rozsunął się niemal w tej samej chwili, a ona siedziała na nim w tych cholernie rozpiętych skórzanych nogawicach i w tym niewinnie opadającym paseczkiem od biustonoszu jednak on sam nie był w lepszej sytuacji pozbawiona na początku zabawy kurtki i koszuli siedział przed nią w połowie nagi, a ona jedyne czego pragnęła to wyzbyć się niepotrzebnych mu ubrań nieważne czy je miał, czy był ich pozbawiony, zawsze był dla niej jej cholernie kuszący i tak samo pociągający. Westchnęła wprost do jego ust, gdy delikatnie potarł lekko jej wzgórek, drgnęła niespokojnie, bo w jednej chwili chciała wyzbyć się tej diabelnej bielizny. Straciła na moment oddech pochłonięta słodyczą jego pocałunków i drobnymi pieszczotami chciała więcej i sama dobrała się do jego spodnie, zupełnie jak przed paroma chwilami to on rozpiął je. W tej chwili nie miało nic kompletnie znaczenia, gdy ona na moment oderwała się od jego ust, słyszała jego ciche sapnięcie, widziała niesmak w jego oczach, gdy zeszła z jego kolan, jednak z chwilą, gdy pozbyła się ze swoich nóg, tych cholernie obcisłych w tej chwili spodni patrzyła jak kącik jej ust, drgnął ku górze, gdy tylko do niego wróciła tylko po to, by chwycić go za skraj rozpiętego materiału, jasnych jeansów przyciągając ku sobie, gdy ona opadła na kanapę.
        — Zdejmuj je! — zażądała — Miejmy już to za sobą — dodała z niezwykle kuszącym uśmiech, gdy sięgnęła w dół po by tylko pomóc mu zdjąć te przeklęty jeans spodni.
        Ubiegł ją, jednak sam na moment poderwał się ku górze, by zupełnie jak ona, przed paroma sekundami wyzbyć się tego cholernego materiału niemal natychmiast wrócił do niej, niebywale zadowoloną miną, gdy tylko ujrzał jej radosny uśmiech.
        — Zadowolona? — zagadnął zaczepnie.
    Byłabym szczęśliwsza, gdybyś i tego się pozbył — mruknęła, zaczepiając, zahaczając krańcem palca, o jego bokserki
        Już taka jesteś mnie spragniona — roześmiał się cicho.
        Mogła być teraz egoistką, jednak mogłaby spędzić wiele godzin, słuchając, jak się śmieje, nie było dla niej nic piękniejszego niż jego radość. Nie ważne, w jakiej sytuacji się znaleźli, jedyne czego nie chciała to widzieć pustki i bólu w nim, chciała, zwyczajnie by był zadowolony i uradowany.
        — Kto to mówi Shinoda — odezwała się zaczepnie — Dosłownie na początku gry chciałeś mi sprawić rozkosz, a teraz mam na to niezwykłą okazję, może pominiemy grę wstępną i przejdziemy do rzeczy.
        Nie mógł kompletnie dziś poznać własnej dziewczyny, była tak zniewalająco kusząca, jak nie zdarzało się jej nigdy. Tym razem nie prosiła i nie pytała, tym razem wręcz kazała, była inna, zwykle była spokojna i łagodna tym razem aż kipiała od pragnienia i pożądania. Nawet jeśli wielokrotnie zdarzało im się nie sypiać, przez wiele dni to zwyczajnie nie była tak nagląca i wręcz dominująca, co było kompletnym ich przeciwieństwem, to jemu pozwalała być górą. Nie ważne jak zapragnął ją, zadowolić pozwalała mu na wszystko, co zechciał, jednak i wiedział doskonale czego, nigdy nie zrobi, nawet jeśli by o to poprosił. I w żaden sposób mu to nie przeszkadzało, bo tak naprawdę on sam tego nie chciał. Umieli wyznaczyć granice, jednak ważne było to, że nigdy się nie nudzili.
        — To jak koteczku, bawimy się czy zechcesz mnie uradować — powiedziała niezwykle sugestywnie, delikatnie przesuwając dwoma palcami po jego wyraźnie uniesionych bokserkach, doprowadzając go do delikatnej rozkoszy.
        — Kusisz — mruknął z delikatną chrypką — Uwodzicielko…
        Uśmiechnęła się niezwykle czarująco, gdy przyciągnęła go ku sobie, by złożyć na jego ustach przelotny pocałunek, wciąż lekko wodząc swoimi zgrabnymi palcami wzdłuż jego męskości. Mógł zapierać się na wszelkie sposoby, ale nie umiał być obojętny, ta dziewczyna wiedziała jak go zachęcić, poruszyć jego zmysły, czy pragnienia jednak jak mógłby nie oprzeć się namiętności, jeśli u boku miał tak cholernie seksowną kobietę.
        — Mogę to robić dalej — odezwała się cichym szeptem — Ale czy ma to jakiekolwiek znaczenia? Pragniesz tego! Mam ci przypomnieć jak długo się ze mną nie kochałeś.
        Ostatnie słowa wystarczyły, by go pobudzić.
        — Zaboli — ostrzegł.
        On jednak wciąż widział jej piękny uśmiech, który był dla niej klejnotem większym niż wszelkie dobra, które mógłby mieć. Nic nie daje takiej radości i spełnienia jak bliskość i oddanie drugiej osoby.
        — A czy to pierwszy raz? — mruknęła jedynie — Mike, kotku przestań myśleć, umiesz poddać się chwili, zrób to i teraz! — uśmiechnęła się niezwykle zachęcająco — O nic więcej nie proszę.
        Nie potrzebował już większej zachęty poza tą. Nie wiele się zastanawiał, gdy wsunął dłoń pomiędzy jej dość skąpe figi i jednym pewnym ruchem zsunął je z niej, porzucając je gdzie na podłodze, nie miało to kompletnie znaczenia, gdy ona delikatnie podciągnęła się na ramionach, przygryzła delikatnie usta w chwili, gdy dojrzała jak sam pozbywa się własnej bielizny, ujrzenie go ponownie kompletnie nagiego ten obraz zdecydowanie najbardziej przypadał jej do gustu. Nie musiała długo na niego czekać, widziała go nad sobą niemal po kilku sekundach niezwykle uratowanego i szczęśliwego. Zachęcać go zupełnie nie musiała, gdy lekko rozsunął jej lekko rozchylone kolana. Sapnęła cicho, gdy wolno w nią wszedł. Nie potrzebowała nawet próśb, gdy przylgnął do niej, a ona kurczowo go objęła. Nie poruszył się niemal natychmiast, zawsze dawał jej moment, by mogła znaleźć wygodna pozycje, a przede wszystkim poczuć się dobrze w nim, gdy kompletnie zapomnieli o grze wstępnej, wsłuchiwał się w jej lekko przyśpieszony dech wtulona w jej chłodny obojczyk. Nigdy nie potrafił działać wbrew jej woli, nie podarowałby sobie, gdyby sprawił jej niepotrzebny ból, czy brak kompletniej satysfakcji.
        Nie była w stanie nawet otworzyć ust, ujrzała go, jak delikatnie unosi się nad nią, widziała czułość w jego spojrzeniu i ten niezwykłe uroczy uśmiech, gdy wolno zaczną się w niej poruszać, żałowała, by gdyby doprowadziła tę piekielną grę do końca, była spragniona tak jak on jednak bywała też osobą, która nie bywała uległa, byłaby pozbawiona tej nocy tego obezwładniającego uczucia spełnienia, musiałaby tylko pokosztować goryczy ulatującej nocy i tej chwili.
        Pochwyciła jego twarz w dłonie z chwilą, gdy poczuła, jak mocniej w nią wchodzi, zupełnie zapomniała jak prawidłowo oddychać, gdy delikatnie przymknęła oczy, kosztując ponownie słodyczy jego ust, kompletnie zatracając się w błogim uczuciu, ona jedynie mogła wyczuć jego dłoń wkradającą się pod jej plecy a niemal po chwili poczuła jak rozpina hawki jej stanika by niemal sekundę później wyjął ją go spomiędzy nich rzucając gdzieś za siebie. Teraz była już kompletnie pozbawiona ubrań nic ich nie ograniczało, a wieczór zaledwie się rozpoczął, jednak to nie miało znaczenia, chcieli to wykorzystać na wszelkie sposoby, mogli kochać się bez końca, mieli ku temu dwa zbliżające się dni, spędzone wyłączenie w swoim towarzystwie.
        Zamruczała nieco głośniej z chwilą, gdy poczuła, jak odnalazł jej najczulszy punkt, mogła teraz krzyczeć do woli, jednak jego usta skutecznie ją rozpraszały i nie pozwalały na zbyt wiele jednak z każdą, gdy poruszał się w niej znacznie szybciej, pozwalając by ich doznania, nabrały na intensywności, trzymała się go kurczowo, nie wytrzymała jednak z kolejnym pchnięciem, a jej dłoń zjechała wzdłuż jego pleców, słyszała jego cichy jęk, była wręcz pewna, co będzie czekać go jutrzejszego poranka, jednak on zbytnio się tym nie przejmował. Nieco okaleczone plecy były niczym gdy mógł zadowolić ich obojgu. Odsunęła się delikatnie na moment od niego, patrząc z niewinnością w swoich bladoniebieskich oczach.
        — Będzie musiała się jutro zająć tymi twoimi plecami — zaśmiała się ochryple.
        Nie odpowiedział, lecz ponownie poczuła jego zmysłowe usta, niemal w tej samej chwili jeszcze mocniej w nią wchodząc. Niemal krzyknęła, jednak jej głos został stłumiony, a ona mimowolnie jeszcze bardziej w niego się wtuliła. Nie potrzebowali już dużo by poczuć upragnione spełnienie, byli na granicy namiętności i pożądania wystarczyła zaledwie chwila, by mogli poczuć upragnioną błogość.
        Odsunął się od niej z chwilą, gdy pokój rozniósł jej głośny krzyk, a ona sama opadła na miękkie poduchy z błogim uśmiechem na tych kuszących malinowych ustach. Wolno się z niej wysunął, tylko po to, by na nią spojrzeć, by dojrzeć przebiegłość w jej jasnym spojrzeniu.
        — Wykorzystam cię chyba jeszcze nie raz tej nocy — zaśmiała się.
        Przyciągnęła go ponownie ku sobie, a zapadający za oknem zmrok był początkiem ich wspólnej zabawy.

                                                                            ✰✰✰

           Pozwólcie że wam wyjaśnie czemu tak krótko, prawda jest taka, że kompletnie miał być inny zamysł na poprowadzenie ostatniej sceny, więc powód czemu tak krótko jest właśnie taki. Obiecuje wam że w następnym rozdziale z ich igraszkami będzie znacznie dłużej. 
        Widzimy się za tydzień jak zawsze z resztą. 
        Mam również nadzieje że podobał się wam rozdział. 
        Do zobaczenia. 

II 31 — NIE CHCE BYĆ TWOJĄ KOCHANKOM! — PART 1


        — Julio czyś ty do reszty oszalała! — krzyczał Anthony do maleńkiej kamerki swojego telefonu — Myślałem, że wybiłem ci ten szalony pomysł zeszłym razem! Czy ty naprawdę chcesz doprowadzić do swojej śmierci! — krzyczał.
        Był to jeden z nielicznych momentów, gdy widziała swojego druha tak bardzo zdenerwowanego. Pomimo długoletniej znajomości, rzadko się na nią gniewał, a tym bardziej podnosił na nią głos. Musiała naprawdę doprowadzić go do furii by w tak stanowczy sposób zareagował na jej rozmyślania, z którymi się nim dzieliła. Potrafił z czasem wyczuć jej durne pomysły, teraz nie mógł uwierzyć, że ponownie jego koleżanka świadomie chce się wysłać na pełną śmierć, to był szczyt jej głupoty.
        — Potrafię zrozumieć twój niepokój, sam bym podobnie się zachowywał na twoim miejscu po tak traumatycznym związku, ale zapewniam cię, nie ukoisz swojego sumienia, gdy zdecydujesz się do niego powrócić — tłumaczył cierpliwie         — Mam ci dobitnie uświadomić, do czego on jest zdolny!? Pamiętasz, co wydarzyło się, gdy znowu cię odnalazł, gdybyś nie zebrała w sobie odwagi, doprowadziłby cię do gwałtu. Czy ty wciąż nie rozumiesz, że ten chłopak ma coś z głową?
        Zwiesiła delikatnie głowę, ściskając mocniej okrytą w czarną skórzaną rękawiczkę dłoń w pięść, gdy wspomnienia tamtego popołudnia zalały jej nieco obolałe serce od nadmiernych słów swojego przyjaciela, który niemal doprowadził ją do płaczu. Nie była osobą ckliwą czy często wzruszającą się nawet złym emocją się nie umiała poddać, jednak bywały chwile, a zwłaszcza jak te, gdy jej niepokój brał nad nią siłę i nie dawała rady udźwignąć tego bagażu niechcianych wspomnień.
        Patrzyła na jego poczerniałą od złości twarz, skrywająca się w aparacie swojego tableta. Siedziała na tyle autobusu turystycznego, rozmawiając z przyjacielem przez komunikator video, a ona pełna desperacji co do intryg jej byłego partnera wyznała mu, co pragnęła zrobić, chociaż liczyła się z jego odmową i wręcz spodziewała się tego, że będzie na nią wrzeszczał, to w jej sercu tliła się nutka nadziei, że ją poprze, jednak jak mogła się mylić, mając świadomość jak jej przyjaciel, był nastawiony w stosunku do jej poprzedniego chłopaka, jaką żądzą nienawiści do niego pałam. Dzięki niej tylko Clark nadal stąpa po tej ziemi i w dalszym ciągu zatruwa jej życia. Nie zamierzała dopuścić by jej najbliższy kumpel, wylądował za kratkami, chociaż sama miała ochotę wysłać tego skurwiela na cmentarz, jednak jakaś racjonalna część niej nie chciała go krzywdzić w tak okrutny sposób, o ironio on robił to od paru lat, a ona nawet nie była się w stanie przed nim obronić.
        — Tony ty nic nie pojmujesz. Wrócę do niego…
        — Nie wypowiadaj tego słowa! — wrzasnął na nią.
        Drgnęła lekko przestraszona, słysząc jego porywczy ton głosu. Wciąż nie przepadała, gdy ktoś krzyczał w jej obecności, a zwłaszcza używał wrzasków na niej, lękała się za każdym razem, kiedy to słyszała. Uraz z dzieciństwa pozostał do teraz i pomimo tego nie umiała go stłamsić. Miała jak każdy człowiek swoje niepokoje i jednym z nich była wręcz panika, że ktoś może ją skrzywdzić nawet, wtedy gdy unosi w jej obecności głos. Miała wrażenie, że w tym przypadku terapia w ogóle nie skutkowała i nic nie mogło w stanie wyzbyć się w niej tego strapienia.
        — Anthony błagam, nie krzycz na mnie! — jęknęła żałośnie.
        — Wybacz mała, nie chciałem na ciebie naskoczyć — powiedział z wyczuwalną nutką skruchy w głosie — Jednak zrozum, robię to wszystko, by cię uchronić przed złem. Demonem, który raz się już zniszczył. Nie chce patrzeć na wiecznie rozzłoszczoną dziewczynę, którą nawet drobny dźwięk doprowadza do istnej furii. Nie chce, ponownie by budziła się w tobie ta buntowniczka — widziała, jak oparł dłonie na blacie aneksu kuchennego — Pomyślałaś chociaż przez moment o swoich bliskich Julio? Załóżmy hipotetycznie słońce, że faktycznie ten niedorzeczny plan się sprawdzi, czy chociaż przewidziałaś konsekwencje, które czekają cię ze strony ludzi, który wyciągnęli się z tego bagna — mówił dalej, a ona chcąc nie chcąc słuchała go uważnie — Pomyślałaś o swoim bracie, bądź co bądź spotykasz się z jego najlepszym kumplem i nie jednokrotnie mówiłaś mi, jak bardzo was wspiera w tym, chce waszego wspólnego szczęścia. Wspomniałaś mi, że opowiadał ci, że widzi, jak bardzo odżyliście, po swoich poprzednikach związkach, gdy macie siebie przy sobie. O ile on będzie wciąż stać za tobą murem, o ile nie zabije Clarka przy pierwszym spotkaniu, skupmy się na twoim chłopaku. Widziałem was tylko dwukrotnie, jednak te spotkania przekonały mnie, że jesteś w dobrym rękach i na pewno nie będę musiał go krzywdzić w twojej obronie. Facet poza tobą świata nie widzi, jest ci cholernie oddany, traktuje jak jaką pieprzoną księżniczkę, a ty, zamiast złożyć zeznania, przeciwko temu frajerowi chcesz mu się poddać. Chcesz złamać Mike’owi serce i jednocześnie sobie. Cholera dziewczyno ja nigdy cię nie widziałem tak bardzo szczęśliwej niż teraz. Chcesz to przepaści, bo twój były nie potrafi zrozumieć słowa nie.
        — Ale…
        Starała się mu przeciwstawić, jednak w jej umyśle odbił się nagły huk i a ona mogła jedynie dostrzec, jak jej przyjaciel niemal rzuca szklankę z do połowy napełnionym napojem na jasny blat, kropelki wody spłynęły po jego dłoni, znikając pod powiązanymi rękawami ciemnej koszuli.
        — Julio przysięgam, gdybym nie obowiązki, które trzymają mnie w Phoenix, przyjechałabym do ciebie i skutecznie wybiłbym ci jakiekolwiek sposób bratania się z tym skurwielem!
        Schyliła się nieznacznie, podpierając dłonie na kolanach, z głębokim westchnieniem skryła swoją pobladłe policzki w ramionach. Można spodziewać się, że mogła wybuchnąć płaczem, jednak ona siedziała na skraju kanapy, z bólem serca przyznając swojemu kompanowi prawdę. Chciała pójść na pewną śmierć, bez namysłu czy zastanowienia tylko po to, by jej eks dal, by jej swobodnie żyć, mogła powiedzieć, że pozwoliłby jej wtedy powoli gnić w grobie, znajdując sobie kolejną ofiarę.
        — Co tu się dzieje?
        Uniosła swoje jasne spojrzenie, gdy jej ramiona swobodnie opadły. Czuła jak jej serce zdarzało niebespiecznie, gdy ujrzała w przejściu Michaela, był wyraźnie zaniepokojony podniesionymi głosami z tylnej części pojazdu. Owszem miał świadomość, że jego dziewczyna rozmawia ze swoim przyjacielem, jednak sądził, że ich dyskusja przebiega w spokojnej atmosferze. Julia nigdy nie mówiła, by w jakiś sposób pokłóciła się z Brown'm i uważał, że prawdopodobnie byli zgranym duetem, jednak słysząc podniesiony głos mężczyzny, poczuł się zlękniony.
        — Staram się wyperswadować twojej dziewczynie jednej z idiotycznych pomysłów, na które wpadła — odezwał się młody chłopak, gdy dostrzegł siadającego przy nastolatce muzyka.
        — To znaczy? — zapytał zdziwiony.
        — Pochwalisz się — wymownie spojrzał w stronę dziewczyny.
        Nie odezwała się słowem i to nie z powodu, że nie chciała mówić o tym, jednak niepokoiła się reakcją ukochanego na plan, który zrodził się kilka dni temu. Nie wspomniała o nim aż do teraz gdy ponownie zaczęła myśleć o zakończenia tego całego cyrku, który się dzieje. Wiedziała, że mogła ufać bezgranicznie Anthony’emu dlatego wolała z nim o tym pomówić niż podzielić się z tym z Mike’m.
        — Nie zamierzasz teraz się wypowiadać.
        Nie wywierał nigdy na niej niepotrzebnej presji, doskonale zdawał sobie sprawę, jak okropnie to przyjmuje, jednak po raz pierwszy w ich długoletniej znajomości tracił do niej cierpliwość. Był przy niej w każdej możliwej chwili, popierał każdą jej decyzje, wysłuchał i zaprzestał swojej zemsty na jej byłym partnerze tylko na jej wzgląd. Kochał Julie jak swoją małą siostrę i nie mógł znieść myśli, że ponownie mógłby ją stracić. Ona była osobą, którą pomogła mu, gdy dręczyli go chuligani i pomimo że była od niego parę lat młodsza poradziła sobie z chłopakami, którzy uprzykrzali mu życie, w murach tej starej kamienicy po tej sytuacji obiecał sobie, że zrobi wszystko, by ona nigdy nie cierpiała, chciał ją chronić przed złem tego świata, niestety nie zawsze mu się to udawało i teraz odczuwa boleśnie na swojej skórze, że nie obił temu skurwielowi twarzy, gdy miał okazje a odpuścić na polecenie młodej Bennington.
        — Zabrakło ci słów, byłaś taka chętna do opowiedzenia mi, że chcesz wrócić do tego diabła w ciele człowieka!
        — O czym ty mówisz Anthony!?
        Patrzył jak w oku kamery, ukazuje się twarz muzyka, gdy przysiadł przy boku ukochanej, delikatnie przekręcając zabawkę elektroniczną w swoim kierunku. Otwierał usta gotowy upomnieć studenta, przed tak gwałtowną reakcją, bo wręcz mu się nie podobało, że w taki sposób odzywa się do nastolatki, jednak on upomniał go, zanim mógł cokolwiek powiedzieć:
        — Mike, zanim zaczniesz mnie upominać, bym się tak do niej nie zwracał czy krzyczał, musisz mi pomóc, zanim Julia znowu wpadnie w kolejne kłopoty. Nie mogłem jej uratować poprzednim razem, bo dzieliły nas kilometry, wam się do niczego nie chciała przyznać — powiedział dobitnie — Posłuchaj w momencie, gdy byleś zatrzymany mała zadzwoniła do mnie z dość szalonym planem.
        — To znaczy?
        Spojrzał na wciąż milczącą dziewczynę, która nawet się nie trudziła, by przerwać swojemu przyjacielowi, wpatrywała się martwym wzrokiem w jego twarz wyświetlającą się na ekranie jej białego Ipada, który ze sobą zabrała. Najbardziej smucił go taki widok dziewczyny, która niczym duch siedziała przy nim nękana przez jej własne problemy, czy kłopoty.
        — Wymyśliła, że zgodzi się, ponownie utknął w toksycznym związku, z tym dupkiem, tylko po to by zaprzestał swoich zemst na niej a teraz i na tobie. Chciała się poświęcić, byś ty był bezpieczny.
        Wyjawienie tego niedorzecznego pomysłu nie sprawiło mu trudności, był wręcz przekonany, że muzyk zdoła ją uchronić ją przed niebezpieczeństwem, zanim zdecyduje się wcielić go w życie. Nie zgodziłby się nigdy, by najdroższa mu osoba zginęła, z własnej głupoty. Za bardzo mu zależało na jej oddanej przyjaźni, by mógł ją stracić. Dzieci z sierocińca nie łatwo ufają zwłaszcza innym. Wiedział, że był dla Julii jak starszy brat i liczyła się z jego opinią zupełnie jak ze wsparciem Chestera. Nie wiedział, czy go posłucha, dlatego liczył na pomoc Michaela.
        — Julio czy ty chcesz skończysz jak Evelyn!? — nie wytrzymał, gdy usłyszał jej absurdalne myśli.
        Nie znosił na nią unosić głosu, jednak to był jakiś szczyt. Nigdy nie sądził, że usłyszy z jej ust czy warg jej przyjaciela tak bardzo niedorzeczny plan, na który wpadła. Nastolatka miewała wiele różnych dość niedorzecznych pomysłów czy planów, wiedział, że bywała osobą o wybuchowym charakterze, jednak powrót eks był, to była największa głupota, na jaką mogła wpaść.
        — Evelyn? Co się stało z tą dziewczyną? — słyszał jego zaskoczony głos.
        Pomimo świadomości, że, jak i Michael, a także Anthony robią wszystko by jej przestrzec przed nierozważną i zgubną decyzją, miała mieć tego serdecznie, dosyć że jej mówią, co ma robić. Nie wytrzymała ich kolejnych uwag, pomimo swojej spokojnej aparycji, nie mogła znieść tego, jak bardzo ją uświadamiają, do czego chce świadomie doprowadzić to swojej własnej klęski.
        — Nigdy nie powinneś znać tej tajemnicy — wrzasnęła na niego —        Obiecałam sobie, że zachowałam ten sekret aż po grób, a co zrobiłam? Wygadałam się przy pierwszej lepszej okazji! Nikt z was nie miał prawa poznać prawdziwej mnie, a co ja robię!?
        Zerwała się ze swojego wygodnego siedzenia, czując jak rozpięty materiał skórzanej kurtki, odbija się jej u boków. Schyliła się, chwytając między palce lotkę pszczelniczą porzuconą na blacie niskiego stolika w małym salonie, które bardziej przypominało mały gabinet z kilkoma muzycznymi instrumentami czy gadżetami. Pełna wściekłości rzuciła ją w zawieszoną po drugiej stronie tarczę, a przed jej oczami stanął obraz uśmiechniętej twarzy tego zwyrodnialca i dłonie spowite krwią, rzuciła z furią, niemal ze środek tej małej zabawki jednak chybiła i upadła pod ścianą i delikatnie potoczyła się pod pobliskie biurko.
        — Zmieniłam się, a obiecałam, że nigdy tego nie uczynię — mówiła coraz głośniej — O ironio losu zakochałam się ponownie, a przysięgałam sobie, że nigdy tego ponownie nie zrobię, że nie zniosę ponownie bólu tego parszywego uczucia.
        — Julio opanuj się — słyszała głos przyjaciela jak za mgły, jednak to ją nie obchodziło.
        — Czyli chcesz powiedzieć, że żałujesz związku ze mną!?
        Nie spoglądała za siebie, by ujrzeć, jak Michael unosi się z kanapy, podchodząc do niej. Chciał ją dotknąć, jednak ona zwróciła się ku nim, a on widział, jak w jej oczach gaśnie ta subtelna nutka krystalicznej bryzy oceanu.
        — Prawda jest taka, że nie chciałam mieć z kimkolwiek bliższych kontaktów! A co się stało? Zaufałam wam, zmieniliście mnie!
        — Podoba ci się ta uwięziona w tobie dziewczyna, która jawnie okazywała swój żal do całego świata, przestała ci się podobać ta prawdziwa nastolatka, która w tobie żyła. Julia, jeśli tego nie chciałaś, wystarczyło powiedzieć nie! — nigdy nie wiedziała Mike’a tak bardzo wściekłego, nawet przy ich ostatniej kłótni, jednak teraz patrzyła na niego, a w jej serce zadrżało z niepewności — Jeśli nie chciałaś się wiązać, wystarczyło mi to powiedzieć, zamiast jak uważasz tkwić w tym związku. Cholera Julia, pomimo że cię kocham, uszanowałbym to, a teraz sugerujesz, że nigdy nie chciałaś mnie pokochać. Skoro wciąż tak uważasz, pozostawiam ci drogę wolną. Nie chce wchodzić ci w drogę twojego szczęścia!
        Zanim mogła się odezwać, czy go zatrzymać, odszedł. Zniknął za drzwiami, gdzie odpoczywała reszta grupy muzycznej w drodze powrotnej z koncertu. Stała niczym sparaliżowana nie wierząc w to, do czego doprowadziła. Dobrowolnie i świadomie zaczęła go tracić tylko dlatego, że wpadł, jej do głowy tak niedojrzałe posuniecie w całej tej sprawie ze swoim byłym. Nie słyszała rozmów, czy szeptów, otoczyła ją błoga cisza, jedynie szum pojazdu mknącego przez drogę zakłócał ten spokój.
        — Napisz do mnie, jak zmądrzejesz.
        Słyszała delikatny dźwięk zakończenia połączenia wideo, gdy jej przyjaciel pozostawił ją ze swoimi myślami. Kołatającym w jej umyśle poczuciem winy, które niemal zżerało ją od środka, sama do tego doprowadziła do całej tej sytuacji i nikogo nie mogła temu obwiniać, jedynym sprawcą tego zamieszania było ona sama. W jednej chwili traciła przyjaciela, a teraz ukochanego, którego tak oddanie kochała.
        — Młoda coś ty najlepszego narobiła!
        Nie zwróciła uwagi, gdy ponownie ciemne drzwi uchyliły się, ukazując wchodzącego do środka Benningtona. Szczelnie zamknął za sobą drzwi. Echo kłótni jego siostry i przyjaciela niosła się po całym autobusie, pomimo że grupa starała się nie zwracać na to uwagi wiedzieli, że Julia znowu nie wytrzymuje psychicznie i cały stres związany z Clark’m odbija się boleśnie na nich.
        — Mówię tylko okrutną prawdę, nie zatajam kłamstw. Wszystkie zdarzenia nie powinny mieć miejsca braciszku ani moja przemiana, a tym bardziej związek, na który nigdy się nie pisałam — krzyczała na cały głos.
        — Julio! — zagrzmiał.
        Widziała, jak podchodzi do niej, jednak ona cofnęła się o krok, by uniknąć jakiekolwiek konfrontacji z nim. Czuła jak opanowuje ją ponownie przerażenie, była pełna najgorszy obaw, co Chester mógł jej zrobić, jednak mężczyzna, chwycił ją stanowczo, lecz z delikatnością za ramię i zmusił, by poszła za nim. Niemal siłą nakazał jej usiąść na krawędzi sofy, a on sam kucnął przy niej, wpatrując się w jej połyskujące ciemnym lazurycie oczy.
        — Powiem to tylko raz siostra, co powinnaś usłyszeć od matki nie ode mnie.         Uważasz, że nie zasługujesz na szczęśliwe życie, chcesz ponownie powrotu, to dawnej szarości, jednak moja rada brzmi: Doceń to, co masz, zwłaszcza ludzi, który oddali ci twoje serce. Uwierz, wszystko z czasem znika, jednak to potężne uczucie zostaje. Nie oszukujmy się, pokochałaś Mike’a, bo jak sama mówiłaś, jest ci cholernie oddany, był nie tylko twoim kompanem, ale przyjacielem, a teraz pomyśl, jak bardzo siebie ranicie. Nie zadajesz bólu jedynie mu, robisz to również sobie. Przemyśl to młoda.
Patrzyła, jak się podnosi, chcąc ją pozostawić samą, jednak ona wciąż wzburzona odezwała się:
        — Stoisz po jego stronie! — niemal krzyknęła.
        — Nie, ja ci tylko próbuje uświadomić maleńka, jaki błąd popełniłaś. Uwierz mi Mike stoi za tobą murem, niezależnie od sytuacji a teraz wykrzyknęłaś mu, że żałujesz znajomości z nim. Nigdy nie sądziłem, że się na tobie zwiodę, a uważam cię za rozsądną osobę.
Nawet nie spoglądała na niego, mało ją to obchodziło. Słyszała jedynie trzask zamykanych drzwi, a ona ponownie pozostała ze swoją samotnością.
        — Pieprzona męska solidarność na nikogo nie można liczyć! — furknęła obrażona.
        Chwyciła kolejną porzuconą na stoliku szczałkę, zamachnęła się, wbijając ją w tarczę, widziała jak ostrze, wbiło się w jednej z białych punktów. Nie była wkurzona, ona była wściekła, gdy ponownie rzuciła w tarczę małą lotką do gry. Próbowała się wyżyć, zniszczyć tę tarczę i pokonać swoją frustrację co do swoich bliskich. Może i mieli racje, jednak nie mogła przełknąć tego słonego smaku porażki, że ponownie zawiodła. Złość stłumiła jej umysł, a ona nie chciała przyznać się, że to ona popełniła błąd, nie mogła tego pojąć.
        Siedziała podczas podróży w tylnym saloniku autokaru turystycznym, od chwili rozmowy ze swoim bratem, nie wymieniła z żadnym z mężczyzn ani jednego słowa, to nie w nich leżała wina, gdyż Brad starał się z nią porozmawiać i przemówić do rozsądku jednak ona była na tyle wściekła, że wyrzuciła go, zamiast spokojnie z nim pomówić, jednak zanim ją opuścił, zostawił uchylone drzwi, a ona miała wrażenie, że zrobił to specjalnie i wcale nie byłaby tym zdziwiona. Mogła patrzeć na dyskutujący żywo zespół, gdy omawiali wczorajszy występ, na którym grali, między czasie wymieniając się padami, gdy zdecydowali się na wspólną rywalizację w grze, którą tak kochała. Jednak ona, zamiast bawić się z nimi, siedziała i myślała nad swoimi ostatnimi słowami, między czasie ukradkowo spoglądając w stronę Michaela, który nie był kompletnie zainteresowany zabawą z przyjaciółmi. Stał oparty o aneks kuchenny pogrążony w ciszy, nie mogła ujrzeć w jego oczach jakiś pozytywnych odczuć czy emocji, jednak nie dało się nie zauważyć, że był przygnębiony całą tą sytuacją. Miała moment, gdy chciała do niego podejść i przeprosić, jednak w ostatniej chwili zrezygnowała. Musiała jednak coś zrobić, zanim go całkowicie straci. Teraz gdy złość z niej opadła zaczęła pojmować czemu Tony i Mike tak zareagowali, wiedziała już wcześniej, że, to głupi, ale teraz gdy to przeanalizowała, wiedziała, że jeśli czegoś nie zrobi, nie straci tylko wiernego przyjaciela, ale także mężczyznę, którego tak szczerze kochała.
        Zebrała się w sobie, podnosząc z miękkiego siedzenia, zacisnęła, dłonie w pieść, gdy dobitnie uderzyły ją słowa piosenkarza.
        — A niech cię Chester — mruknęła, jednak jej słowa nie umknęły bratu który miał niezwykle wyczulony słuch.
        Dostrzegła, jak odwraca się w jej stronę, z nieznacznym uśmiechem na ustach jakby już wiedział, że zrozumiała swoje niedojrzałe postępowanie. Szturchnął Dave, który siedział przy nim dyskretnie, na nią pokazując głową, zadowolenie na twarzy muzyka jeszcze bardziej utwierdziło ja w przekonaniu, że jej brat był świetnym obserwatorem.
        Na niepewnych nogach pokonała dzielącą ją odległość i stanęła przed Michael’m ku jej zaskoczeniu nawet nie odwrócił od niej wzroku. Patrzył na nią bez cienia zainteresowania co sprawiło jej podskórny ból bo nie znosiła takiego widoku. Kochała patrzeć na jego uśmiech, niemal do płaczu doprowadzała ją jego obojętność. Doskoanle jednak o tym wiedział, nie raz mu się do tego przyznała. To ją niemal bolała.
        — Jestem największą idiotką, jaką znasz — stwierdziła nagle.
        — Julio nigdy cię nie uważałem za głupią jednak to, co wymyśliłaś, było naprawdę nierozsądne — odezwał się, spuszczając dłonie na boki — Chodź.
        Czuła jego ramie na swoich barkach, zanim jednak mogła zrozumieć jego poczynania, poprowadził ją na tył autobusu, gdzie wcześniej się skryła i ostrożnie zamknął za nimi drzwi. Stanęła pośrodku i tak na pozór małego pomieszczenia, delikatnie odwracając się w jego kierunku.
        — Przepraszam za swoje słowa. Nigdy nie uważałam, że nasz związek nie ma sensu. Zachowałam się jak cholerna egoistka, bo starałam się wprowadzić swój plan w życie, zamiast świadomie idąc w ręce śmierci, zamiast przyznać wam racje. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie nawet, teraz gdy pomimo moich ostatnich słów zechcesz zakończyć ten związek, nie będę mieć żalu, jedynie będę wyrzucać sobie, że byłam tak nierozsądna.
        — Julio — zatrzymał ją, zanim zdołała powiedzieć więcej — Ani przez jedną minutę nie przyszło mi na myśl, by cię zostawić. Widziałem, że jesteś zdenerwowana i nie mówiłaś tego z głęboką prawdą, jednak chciałem, byś sobie uzmysłowiła, że gdy zdecydujesz się na ten szalony plan możesz podzielić los Evelyn, chciałem ci to uzmysłowić, bo jak ty i ja wiemy, że Clark by się do tego posunął i nie miał, by nawet krztyny wyrzutów sumienia — patrzyła, jak podchodzi do niej, kadząc dłonie na ramionach — Nie chce cię tracić i pragnę ci chronić dlatego, zanim zdecydujesz się na kolejny głupi plan, uprzedź mnie albo Anthony, bo widać, że ten chłopak wybija ci durne rzeczy z głowy.
        Uśmiechnęła się jedynie na jego ostatnie słowa, tu musiała mu przyznać całkowitą rację. Tony uratował jej tyłek już kilkakrotnie, za co była mu wdzięczna. Popatrzyła na niego z niepewnością, jakby starała się doszukać w jego ciemnych oczach pozwolenia czy mogłaby, się do niego zbliża, była tak tego niepewna, że nawet nie uczyniła kroku w tym kierunku. Jednak zanim zdoła się zorientować, Mike objął ją w czułym uścisku. Ufanie wtuliła się w niego, a z jej serca spadł ogromny głaz.
        — Zapraszam do nas, nie będziesz siedzieć przez resztę trasy sama — powiedział, gdy tylko odsunęła się od niego.
        Przyłożyła dłoń do ust, kryjąc swoje rozbawienie, zdecydowanie on umiał poprawić jej nastrój. Jednak gdy tylko chciała wyjść, czuła jak zaciska swoje palce na jej boku, zwracając ku sobie. Nie protestowała, gdy z ogromnym pożądaniem posmakował jej malinowych ust, jednak nie mogła dłużej pozostać otlumiona przez to zmysłowe uczucie, gdy oderwał się od jej warg.
        Mknęli przez opustoszałe pola, ciesząc się ze zbliżającej się perspektywy odpoczynku we własnych mieszkaniach, po niedawnych nieporozumieniach nie pozostał ślad, nie miały one znaczenia. Potrafili zapomnieć o tych, co ich niepokoi i cieszyć się wspólnie spędzonym po południu w autokarze.
        — Uwielbiam tego człowieka — rzekła w pewnej chwili dziewczyna.
        Pomimo jej głośnych protestów Mike usadził ją sobie na kolanach, gdy ta przeglądała ostatni występ swojej ulubionej grupy muzycznej. Oparła stopy o krawędź fotela opierając na swoich udach zabawkę elektroniczą, na której wyświetlał się pokaz grupy Rise Against a ona z zapartym tchem wsłuchiwała się w akustyczną odsłonę Restless World wygłaszając głośne uwielbienie do muzyka formacji rockowej.
        — A myślałem, że kochasz Mike’a — wtrącił się żartobliwie Rob, który skręcił swój pojazd w grze wideo, gdy rywalizował z Brad’m w jej ukochanej grze.
        — Nie wydaje mi się, żeby był jakoś specjalnie o mnie zazdrosny — odezwała się.
        Spojrzała na swojego ukochanego, który dyskutował z Chester’m na temat ostatniej napisanego przez nich dema, co jakiś czas spoglądając na siedzącą na jego kolanach dziewczynę czy zerkając na występ, który oglądała.
        — Mike ty ją bardziej pilnuj — zaśmiał się perkusista.
        — Nie mam powodu tego robić — odparł spokojnie — Nie mam powodu czuć się zagrożony przyjacielu. Doskonale wiesz, Julia uwielbia mówić tak za każdym razem, jak spodoba jej się jakaś piosenka, co nie koniecznie oznacza zdradę.
        — Rob za bardzo kocham Shinodę, by z niego zrezygnować. Cholera mówię jak jakąś zauroczona nastolatka — dodała z przerażeniem w głosie, wypuszczając z między palców swojego tableta — Staczam się.
        — Wręcz przeciwnie siostrzyczko, kwitniesz — wtrącił się wokalista.
        — Błagam cię Chester, oszczędź mi momentów mojego własnego zażenowania.
        Głośny śmiech rozbrzmiał w maleńkiej przestrzeni pojazdu, wywołując na twarzy kierowcy delikatny uśmiech, gdy przejechał za granice słonecznego Los Angeles. Metropolia z każdym metrem rosła przy nimi, gdy mknęli przez jedną z najbardziej ruchliwych autostrad.
        — Do kogo pierwsze? — zawołał głośno, przerywając żarty zespołu i ich przyjaciółki.
        — Jedź do młodej — odparł rozbawiony Bennington.
        Skupiła się ponownie na ekranie urządzenie i niemal z jękiem rozpaczy przyjęła zakończenie utworu, jednak nie zamierzała słuchać kolejnej. Paroma przesunięciami powróciła do początku singla, wsłuchując się w głos Tima. Nie zwróciła uwagi, jak jej ukochany wyciąga telefon i wystukał do kogoś krótki tekst, szczerze mało ją to interesowało. Nie lubiła być wścibska jak inne dziewczyny, które przeglądają wiadomości swoich chłopaków, ona od czasu, gdy zaczęła się spotykać z Mike’m nie zwątpiła w niego ani razu, owszem czasami podkradała mu telefon jednak przeważnie tylko po to, by posiedzieć sobie na mediach społecznościowych, gdy nie miała przy sobie swojego telefonu z logo nadgryzionego jabłuszka.
        Dopiero po chwili popatrzyła jak podsuwa jej komórkę ona dostrzegła jego prywatną rozmowę z Mcilrath. Patrzyła oniemiała na tą wiadomość nic z tego nie rozumiejąc dopiero po chwili przypomniało się jej, że mężczyźni się dobrze znają, przez co kiedyś mogla możliwość brania udziału w ich koncercie. Niemal pisnęła zachwycona, gdy przesiedziała treść wiadomości. Jednak nie chciała swoimi krzykami torturować muzyków, jednak na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
        — Naprawdę? — niedowierzała, spoglądając na swojego patnera.
        On jedynie skinął twierdząco głową. Nie słynęła z tak nagłego okazywania uczuć, jednak nie mogła powstrzymać radości, gdy dostała propozycje spotkania ze swoim ulubionym muzykiem i to na gruncie prywatnym. Rzuciła mu się niemal na szyje, wyszeptała ciche słowa podziękowania, jednak zanim zdołała się odsunąć, usłyszała jego głęboki głos.
        — Oczekuje nagrody za załatwienie tego spotkania.
        — Karta się odwróciła — zaśmiała się cicho — To ja jestem od szantaży w tym związku kocie — ostrzegła go.
        — Ale spróbować wystarczyło — skradł jej szybkiego całusa.
        Powrócił ponownie do rozmowy z przyjacielem, który chwile wcześniej schował swój telefon, wystukując wiadomość do pewnej młodej kobiety, z która miał nadzieje się spotkać tuż po powrocie.
Stanęli w końcu po kilkugodzinnej podróży pod nowoczesnym apartamentowcem, nigdy nie sądziła, że ucieszy ja widok dom. Lubiła podróżować i poznawać nowe miejsca, jednak uważała, że nigdzie nie będzie jej lepiej niż we własnym domu. Schodząc z ostatniego stopnia, skoczyła zgrabnie na brukowany chodnik, dostrzegając jak Eric, otwiera boczny bagażnik. Podeszła do starszego mężczyzny, który bez trudu wyjął jej walizkę, stawiając na bruku ulicznym.
        — Dziękuje Eric — uśmiechnęła się do kierowcy, który machnął jedynie ręką.
        — Eric moją tez wyciąg — usłyszała za sobą glos Mike’a.
        Odwróciła się wolno w jego kierunku, patrzyła, jak wychodzi z pojazdu, zawieszając na swoim ramieniu futerał z gitarą. Często ją ze sobą zabierał i pomimo że mógł ją trzymać w schowku, z innymi sprzętami nie robił tego, grywał podczas podróży by umilić sobie czas, czy po prostu wpadał mu pomysł na nową piosenkę. Nawet nie zwróciła uwagi, gdy obok jej pakunku pojawia się druga torba.
        — Julia jesteście wreszcie!
        Nie musiała nawet spoglądać, by wiedzieć, kto zmierza ku nim. Rozweselona Alice niemal biegiem pokonywała dzielące ich metry, by po chwili mogła tonąć z jej mocnym uścisku. Nie sądziła, że z kimkolwiek zżyje się tak bardzo, jak z tą młodą panią architekt. Pomimo nieco odmiennego charakteru doskonale siebie rozumiały, łapiąc wspólny język, wciąż dochodziło im tematów do dyskusji, uwielbiały ze sobą rywalizować podczas wspólnych wieczór czy na siłowni, czy basenie. Mogła śmiało powiedzieć, że nie traktowała jej już jako sąsiadki a dobrą przyjaciółkę.
        — Dusisz — wykrztusiła, gdy jeszcze bardziej wzmocniła swój uścisk —    Zdecydowanie siłownia ci służy — zaśmiała się.
        Stanęła w nieco bezpieczniejszej odległości, by przypadkiem nie spotkała się ponownie z jej dość umięśnionymi ramionami. Owszem, pomimo że obie dbały o swoją figurę i dobre samopoczucie. Nie chciały wyglądać jak typowe dziewczyny, które jedynie myślą, by wyrobić jak najwięcej masy. Nie pragnęły uchodzić za kulturystki, one robiły to dla siebie w pewnym sensie dla swoich partnerów. Nie raz widziała spojrzenie oczu Michaela, gdy chodziła po mieszkaniu w bieliźnie, zapominając o założeniu na siebie szlafroku. Ćwiczenia jeszcze bardziej poprawiły jej sylwetkę, co skutkowało, że bardziej mogła eksponować walory swojego kobiecego ciała, z czego jej ukochany był niezwykle zadowolony.
        — Cześć Alice — rzucił do niej muzyk, gdy stanął za swoją ukochaną.
        W jego umyśle zrodził się pewna myśl, zanim Julia zdążyła go powstrzymać, odezwał się głośniej:
        — Chester! Choć tutaj, twoja dziewczyna na ciebie czeka.
        Pokręciła jedynie głową, jednak nie zdołała ukryć rozbawienie na widok miny swojej dobrej koleżanki. Znajomość jej i jej brata coraz bardziej kwitła, teraz już nawet nie próbowali ukrywać, że im na sobie zależy. Podobał jej się taki obrót spraw. Wciąż powtarzała bratu, by znalazł sobie jakąś dziewczynę, a tutaj zbieg okoliczności sprawił, że poznał znakomitą kobietę, która również nie była obojętna na niego.
        — Co?
        Patrzyła, rozweselona jak Chester wybiega z pojazdu, stając na szczycie schodów, popatrzył nieco oburzony na przyjaciela, ten jedynie wzruszył ramionami, jednak z chwilą, gdy ujrzał bliską jego sercu kobietę, stoją nieopodal na jego zmęczonej twarzy, pojawił się czuły uśmiech, co nie uszło uwadze jego siostry, która przyglądała się ich powitaniu z nie małym zadowoleniem. Była ogromnie szczęśliwa, że i jej brat znalazł kobietę, którą pokochał. Może ich teraźniejsza znajomość ograniczała się do spotkań czy pojedynczych randek jednak była przekonana, że z biegiem następnych tygodni relacja, która ich połączyła, przerodzi się w coś silniejszego i trwalszego, tak jak było w przypadku jej i Michaela. Od początku był jej bliski i zawsze powtarzała, że nie będzie dla niej nikim więcej niż przyjacielem, z biegiem kolejnych miesięcy zrozumiała swoje uczucia do muzyka, zaczęło jej czegoś brakować w ich znajomości, pragnęła zakosztować więcej grzechu namiętności, która ich złączyła. Chciała kochać i być kochaną jednak los pozostawił na jej drodze przeszkody, z którym musiała się uporać, by być wreszcie szczęśliwą. Życie nie szczędziło jej kłód, które rzucał pod jej nogi, jednak udało się jej wytrwać, teraz miała kogoś na kim, mogła wreszcie polegać, dzielić swoje uczucia i każdego dnia żałować znajomości czy związku, w jaki wpadła, teraz mogła tylko podziękować, że poszła wtedy na tę plażę, by go spotkać i dała sobie szansę, zaakceptowała samą siebie i to, że ponownie pokochała, dała sobie szansę w miłości, jak i życiu. Pokonała swój upór i niechęć do związku, by teraz stać się niezależną kobietą, która wie, czego chce od życia, która przede wszystkim przestała się bać.
        — Kotek idziemy! — ponagliła ukochanego.
        Zarzuciła sobie swoją ramiączko swojej podróżnej torby nad głową, która opadła na jej drugi bok. Chwyciła pod ramię wciąż rozbawione rozgrywającego się przed nim sceną Michaela i powoli zaczęła ciągnąć go za sobą. Słyszała za sobą jego nagłe stęknięcie bólu, gdy pod wpływem jej nagłego ruchu nie wylądował twarzą na brukowanym chodniku wiodącego do górujących nad nimi apartamentowców.
        — Do czego się tak śpieszysz księżniczko? — pytał głupio.
        Popatrzyła na niego nad swoim ramieniem, uśmiechnęła się z pobłażliwością, gdy przez moment spoglądała na niego, by dojrzeć w świetle jasnego słońca jego iskrzące się oczy, spojrzenie, które wyrażało pragnienie, widziała namiętność, która nim zawładnęła. Uwielbiała wręcz się z nim droczyć, czasami nie potrzebowali wiele, gdy od gry słów szukali ukojenia i spełnienia. Jednak tym razem pragnęła, by nieco zawalczył o swoją własną nagrodę, widziała, jak coraz bardziej jest podniecony, jednak nie zamierzała mu ułatwiać dzisiaj ich wspólnej zabawy, jeśli chciał otrzymać nagrodę, musiał ją zdobyć.
        — Kiciu przypomnę ci jeszcze, że w mieszkaniu czeka na mnie troje stęsknionych futrzaków — przypomniała mu — Pobawimy się, ale na moich zasadach — zastrzegła.
        Odwróciła się, by ponownie ruszyć ku swojemu mieszkaniu, jednak zatrzymała się ponownie i ponownie zerknęła znad swojego barku, a on dojrzał jak błękit jej pięknych oczu, zastąpiła głębia lazurytowej barwy morza.
        — I jeszcze jedno — przypomniała sobie — Nazwiesz mnie jeszcze raz księżniczką, a przysięgam, nie będziesz mógł się ze mną pieprzyć przez najbliższy miesiąc!
        Nawet nie była świadoma, jak stojący na schodach wiodących do wnętrza autobusu turystycznego dwójka mężczyzn, przygląda się tej wymianie zdań z nieukrywanym rozbawieniem. Wielu było świadomych, że Julia nie jest typem przywódczyni, jednak w związku była zupełnie inna, to ona zdominowała ten związek, mimo że był partnerski, bywały sytuacje gdzie to ona przejmowała całkowitą kontrolę, nawet nad swoim mężczyzną, jednak nikt nie był świadom tego, że za drzwiami sypialni rolę się odwracały. Stojący na zewnątrz autokaru gitarzysta zerknął przelotnie na swojego towarzysza, gdy obserwowali rozwój wydarzeń, oczekując na Chestera, którego pochłonęła rozmowa z jego lubą.
        — Ostra — skomentował David, nie mogąc oderwać spojrzenia od nieco rozjuszonej studentki.
        — Grozisz mi? — oburzył się, przystając niespodziewanie w miejscu.
        Popatrzyła na niego z nieukrywanym gniewem i rosnącą w niej frustracją, czuła jego stanowczy uścisk na swoim nadgarstku. Kochała tego faceta, jednak nie zamierzała ukrywać, że uwielbiała go pobudzać. Nic na to nie mogła poradzić, uwielbiała moment, gdy zaczynał dominować nad nią, tylko po to by w następnej chwili kończyli na szaleńczej grze wstępnej i nie było istotne, gdzie się zaczynało, zawsze kończyło się tak samo. Długimi namiętnymi przepełnionych od seksu chwilami w sypialni.
        — Tak — rzekła poważnie — Mówiłam ci, żebyś mnie tak nie nazywał! — marudziła.
        — Jak cholera — uwaga Brada nie obeszła się bez słuchu.
W następnej chwili mężczyzna widział jedynie jej stalowe spojrzenie utkwione w nim, a niemal po chwili ciszy jej głos, który odciekał od złości.
        — Przymknij się Bradford — warknęła, wściekle w stronę przyjaciela — A ty — zwróciła się do swojego partnera, zaciskając swoje zgrabne palce na skrawku jego koszuli — Idziesz za mną, za dużo tu świadków by widzieli, co zamierzam z tobą zrobić!
        Ponownie pociągnęła go za sobą odprowadzona śmiechami czworga znajomych, nawet stojący do tej pory Bennington ze swoją towarzyszką spojrzał na siostrę i przyjaciela, rozbawieni, obserwując znikającą im z oczu zakochaną parę. Nikt nie kwestionował tego, że ta dwójka idealnie była dopasowana, nikt nie umiał im zarzucić sztuczności, nie mogli powiedzieć, że się nie kochają, miłość wręcz od nich biła. Wciąż byli w sobie zakochani niczym gówniarze w liceum i to było ujmujące, że mogli spoglądać jak dwoje bliskim im osób, jest po prostu szczęśliwi, wolni od zmartwień czy kłopotów, na moment zapomnieć o problemach, z którymi muszą się mierzyć a szczególnie ona. Nikt nie umiał tego zniszczyć! Oboje ślepo za sobą podążali, wspierali się, kochali, pomagali sobie, głupstwem było rozdzielenie ich. Mike potrzebował kobiety, która go zrozumie, pokocha takiego, jakim był, nie będzie spoglądać na sławę, którą przyniosła mu jego zamiłowanie do muzyki, a przede wszystkim nie chciał dziewczyny, która jedyne czego pragnęła to kasy. Ona pragnęła spokojnego i stabilnego związku, poczucia bezpieczeństwa a przede wszystkim świadomości, że kolejny facet ją nie zawiedzie. Przetrwali wiele, przeszli przez nie jedno główna i zapewne los przyszykował dla nich wiele kłód jednak wiedzieli, że półki mają siebie przetrwają, bo oboje czerpią siłę do walki dla tej drugiej osoby.
        — Nic na to nie poradzę — odezwał się Michael, gdy znaleźli się przed drzwiami nowoczesnego bloku, w którym mieszkała Julia, pewni, że ich bliscy ich nie słyszą — Jesteś cholernie seksowna, gdy się wkurzasz — mruknął lekko ochrypłym od emocji głosem.

 ✰✰✰

        Ten rozdział miał być publikowany właściwie w poprzednim tygodniu, lecz mój laptop zażyczył sobie paść, a konkretnie padł dysk twardy no i byłam uziemiona. Odzyskałam już jednak swój sprzęt z naprawy i wracamy z Julką. 
        Dzisiaj dla was będzie dość przyjemna sobota, ponieważ Books of History będzie dwukrotnie publikowane. Pierwszą część, którą czytacie obecnie, druga część pojawi się za sześć godzin dokładnie o 20:00, ale ostrzegam. ZAWIERA TREŚCI POWYZEJ 18+, czytacie na swoją odpowiedzialność. 
        Jeśli uda mi się dokończyć kilka scen w tej części, Taken zostanie opublikowane do końca roku w każdą sobotę od bieżącej oraz będą pojawiać się publikacje w każdy dzień świąt włącznie z Wigilią, ale rozdziały w święta będą pojawiać się rankami, by nie zajmować wam popłudnia, które zapewne spędzicie z rodziną, ale o tym będę informować w sobotę przed świętami.
        Widzimy się za sześć godzin i ostrzegam znajdują się tam treści dla dorosłych!
        Widzimy się póżniej