Friday, September 4, 2020

II 24 — SŁYSZĘ ODGŁOS WYBUCHÓW, LECZ MOJE ZMYSŁY ATAKUJE NAMIĘTNOŚĆ

        — Jakim sposobem dałam ci się nakłonić do tego szalonego planu wyjazdu — odezwała się nieco głośniej, starając się przekrzyczeć panujący wokół nich zgiełk — Naprawdę i to w sylwestra — mówiła.
        Przedzierając się przez zatłoczoną hangar lotniska, ciągnęła za sobą małą walizkę, słyszała ciche postukiwanie kółek o jasną glazurę podłogi. Patrzyła na śpieszących się wokół nich pasażerów zbliżających się lotów, którzy nawet nie spojrzeli na dwójki młodych ludzi, którzy o poranku wylądowali na australijskiej ziemi pragnąć to tutaj przywitać zbliżający się nieubłaganie nowy rok, które miał za parę godzin przywitać mieszkańców całego świata. — Nie potrafiłaś mi odmówić skarbie — słyszała jego zmysłowy głos, który ostudził w niech chęć skrzywdzenia go.
        Wiedziała od dłuższego czasu o jego zaplanowanej wycieczce do Sydney, skutecznie wytrącając z jej dłoni wszelkie argumenty sprzeciwu, które mogła mieć w zapasie, jednak ona wtedy, pomimo że nie czuła się, jakby była postawiona pod murem, zaczęła to odczuwać coraz boleśniej. Nie sprzeczała się z nim, bo nie miała kompletnie wtedy do tego głowy, była zbyt zmęczona po ogromnych zakupach, by jeszcze zaczął wdawać się w nim w spór, czy powinni rzeczywiście spędzić ten ostatni dzień roku na drugim krańcu świata z dala od bliskich i znajomych, jednak jak wiele razy jej powtarzał, że nadejdzie czas na stateczne życie, gdy będzie pochłonięta obowiązkami domowymi czy opiekom na dziećmi ostatnią rzeczą, jaką będzie chciała to wyjeżdżać w jakieś szalone podróże na parę dni. Może w pewien sposób miała racje, była jeszcze młoda, miała całe życie przed sobą i powinna wykorzystywać fakt, że może teraz zwiedzać cały glob, zanim nie pochłonie ją odpowiedzialność za bliskich czy opiekowania się swoją rodziną. Pomimo że nie była pewna czy pragnie kogoś poślubić i postarać się z tym jedynym o dzieci, to w jakiś sposób marzyła o takiej przyszłości. Była pewna, że zrobi wszystko, by jej pociechy dorastały w szczęśliwej a przede wszystkim pełnej rodzinie.
        Jeśli teraz szalała na asfaltowej powierzchni toru wyścigowego na swoim ukochanym ścigaczu czemu w takim razie była pełna obaw przed spędzeniem dwóch dni na australickiej ziemi godząc się na propozycje swojego ukochanego, by to tutaj spędzić ostatni wieczór tego roku. Ostatnie godziny starego życia zaczynając na nowo. Szczerze nie wierzyła w te wszystkie bzdury, które dla niej były wyssane z palca. Uważała, że to owszem wyjątkowy dzień w roku, ale nie dopisywała do niego ideologi, które i tak nigdy się nie spełniały, bo to tylko od nas zależy nasz dalszy los.
        — Jesteś zbyt pewien siebie Michael — odparła z ponurą miną.
        Zacisnęła mocniej palce na jego dłoni, gdy przeszli przez tłum skupionych w małej grupce turystów. Ostatnią rzeczą, jaką by pragnęła to zgubić się w tym ogromnym hangarze. Trzymając się kurczowo jego ramienia, widziała w oddali rozchylone drzwi lotniska. Zaczerpnęła ciepłego nieco rześkiego powietrza, gdy stanęli na brukowanym chodniku a ona ukradkiem patrzyła jak Shinoda wyciąga telefon z wnętrza jednej z kieszeni kurtki. Niestety w Kalifornii ostatnio pogoda wcale nie sprzyjała, ciągłe deszcze i burzowa pogoda nudziła już przyzwyczajonych do upalny dni mieszkańców, ją również dlatego z radością przyjęła powiew ciepłego słońca na swojej bladej twarzy, tak bardzo pragnęła ponownie się opalić, jednak aura panująca nad miastem wcale temu nie sprzyjała. Uradowana wyprostowała swoją walizkę, uważając, by nie upadła, chwyciła klapy skórzanej ramoneski, którą na sobie miała, zsuwając ze swoich ramion, przełożyła ją przez ramię, ze skupieniem spoglądając na ukochanego, który żegnał się ze swoim rozmówcą.
        — Taksówka będzie za pięć minut — oznajmił, widząc jak, idzie w jej ślady.
        Brakowało im wypełnionych słońcem dni, w których mogli przesiadywać na dworze i czerpać przyjemność z przebywania nad basenem. Jak niezmiernie jej tego brakowało, owszem może miała możliwość kąpania się podczas burzowej pogody, jednak ona czerpała radość, gdy mogła się jednocześnie opalać.
        — Jestem ogromnie ciekawa, co wymyślisz w następnym roku.
        Znudzona przysiadła na skraju swojego bagażu, podpierając dłonie na kolanach. Zaczęła żałować, że nie zabrała ze sobą swoich okularów przeciwsłonecznych, czasami zdawanie się na swój instynkt nie pomaga, gdy stwierdzila, że nie będzie to jej niezbędne. Westchnęła cicho całkowicie zniesmaczona, gdy prażące promienie niemal ją raziły, zmrużyła oczy przed natrętnym światłem, wyrzucając sobie własną głupotę.
        — Myślałem o ucieczce do Hiszpanii — odparł rozbawiony.
        Uniosła spojrzenie swoich jasnych oczu, a w jej spojrzenie rzuciła się jego dłoń, na której trzymał ciemne oprawki. Spojrzała na niego, przekrzywiając delikatnie głowę, zanim jednak się odezwała, chwyciła szkła pomiędzy palce, wsuwając je sobie na nos. Od razu poczuła się znacznie lepiej, chroniąc swoje oczy przed zdradzieckimi promieniami słonecznymi.
        — Jeśli miałabym być szczera, nie byłby wcale taki głupi pomysł — odezwała się po chwili zadumy.
        Patrzyła lekko rozbawiona na jego nieco ogłupiałe spojrzenie, gdy jego propozycja zniknięcia za granicami stanów niezwykle przypadła jej do gustu i nie zamierzała tego ukryć. Nikomu nie mówiła, jednak jako dziecko marzyła, by wyrwać się z tej cholernej klatki, w którą wpadła, uciec byle dalej od fortów na obrzeżach miasta, zostawić za sobą górę problemów i trosk, którymi została obdarzona już w młody wieku. Zamieszkać nad lazurowym wybrzeżem i co dzień cieszyć widokiem pięknego błękitu oceanu, który był dla niej tak upragniony. Uwielbiała takie widoki. Woda była jej żywiołem, kochała przechadzać się wieczorami po złocistym piasku, czując te złociste ziarenka pod swoimi stopami. Nie chciała nikomu o tym mówić, ale już jako szesnastolatka niemal nie kupiła biletu do Hiszpanii, by na stałe się tam osiedlić. Co ją powstrzymało? Anthony, on był powodem, dlaczego musiała odłożyć swoje zbyt bujne wyobrażenia o mieszkaniu na pięknej wyspie, gdy brutalnie sprowadził ją do rzeczywistości. Zawsze był osobą racjonalnie, myśląc, zdarzało się, że musiał hamować jej głupie zagrywki, gdy ona tego nie umiała kontrolować. Gdyby nie jego rozwaga już kilkakrotnie wpakowała, by się w ręce funkcjonariuszy i to nie z powodu jej licznych eskapad na zniszczone forty czy magazyny, w których uwielbiała się skrywać przed wścibskimi spojrzeniami, to tam powstało wiele jej rysunków oraz burzyła swoją blokadę twórczą, gdy jeździła po ramach na starej deskorolce, którą znalazła w szopie za kamienicą, w której mieszkała. Może i deska praktycznie się rozwalała, jednak dzięki pomocy Tony’mu udało im się doprowadzić do stanu funkcjonowania, a ona mogła się wreszcie wyszaleć.
        — Propozycja zamieszkania na rajskiej wyspie ci się podoba? — zagadnął rozweselony.
        Wyciągnął rączkę swojej ciemnej walizki, spierając się na niej, roześmiała się wesoło, gdy dostrzegła jego nieco odległe spojrzenie. Doskonale wiedziała, o czym teraz tak intensywnie rozmyśla spacerująca nad brzegiem czystego błękitu para uwolniona od codziennych zmartwień. Jej również spodobała się ta perspektywa, jednak musieli powrócić na ziemię, nie mogli tego uczynić, mieli zobowiązania oraz pracę, nad którą musieli się skupić.
        — Spodziewałeś się, że odmówię kotku, zrobiłabym wszystko, żeby tam pojechać. Hiszpania mnie intryguje, cholernie chciałabym poznać tamtejszą kulturę czy sztukę, a przede wszystkim ludzi. Co mi po nauce skoro nie mam możliwości tam pojechać. To frustrujące — żaliła się. 
        — Nigdy nie mówił nigdy najdroższa — spojrzała na niego z przymrużonymi oczami, gdy wiedziała jego nieco tajemniczy uśmiech — Mówi to dziewczyna, która w wieku dziewiętnastu lat spełniła większość swoich nastoletnich marzeń.
        — Nie wszystkich — oburzyła się.
        — Właśnie, nadejdzie czas i zwiedzić Hiszpanie.
        Skrył uchwyt swojego bagażu, gdy zobaczył jak na podjazd, wjeżdża, samochód oznaczony napisem taksówki. Stanął przed ukochaną, wyciągnął ku niej rękę, popatrzyła na niego, lecz w chwili, gdy chciała się odezwać, usłyszeli głośne trapienie. Ujęła za dłoń, zaciskając mocniej swoje palce na jego przegubie. Pochylił się lekko, całując lekko zarumieniony policzek. Słyszał jej ciche mruknięcie, gdy poczuła palące ją niemal twarz. Nie znosiła tego uczucia, gdy oblewała się czerwonym rumieńcem, można powiedzieć, że wręcz tym nie znosiła, gdy czuła się zawstydzona przy nim. Należała do osób otwartych, choć z początku można było odnieść zupełne inne wrażenie, skromna, lekko zacofana, nieufna, obraz dziewczyny, którą niegdyś poznał, zupełnie mu się zatarł, gdy dostrzegł w niej pełnie niewykorzystanego potencjału skrytego przez lata uciemiężenia. Kochał dziewczynę, która teraz otwarcie się z siebie śmiała czy rzucała wciąż żartami. Wszyscy dostrzegli, że to jej żywioł, lubiła być wygadana zupełnie jak jej brat, pomimo że nie znosiła być w centrum uwagi, jej przebojowość sprawiała, że łatwo nawiązywała kontakty, jednak nielicznym osobą potrafiła całkowicie zaufać. Mógł jedynie policzyć, ilu osobom bezgranicznie ufała.
        — Kiedy to będzie — westchnęła ciężko, gdy kierowca zatrzymał się na podjeździe.
        — Nie długo skarbie — odparł, wyjmując z jej dłoni bagaż podręczny.
        Nie brali jakiś wielkich bagaży, nie miało to najmniejszego sensu, skoro wracają już dzień po sylwestrze. Szybki niespodziewany wypadł. Zostałby tu dłużej, gdyby nie miał zobowiązać, co do zbliżających się premiery najbliższego filmu Michaela Bay’a gdzie musiał popracować nad ich piosenką oraz skupić się na płycie, którą pragnęli wypuścić na światło dzienne za kilka miesięcy, jego dziewczyna również miała swoje obowiązki, gdy ostatnio podjęła pracę w jednym z domów dziecka. Pomimo że zaproponowano jej dość niską pensję, jednak wiedział, że będzie w stanie się utrzymać, co było jej potrzebne, mieszkała samotnie i nie potrzebowała wiele. Dorabianie jako tłumaczka i rysowniczka bardzo ułatwia jej życie. Był naprawdę z niej dumny, wcześniej widział nastolatkę, która w siebie nie wierzyła teraz młodą zaradną kobietę.
        Mężczyzna z pomocą Shinody szybko uporał się z walizkami, a ona bez wyrzutów sumienia, chwyciła torebkę, którą trzymała na ramionach, chwytając ją miedzy palce. Otwierając drzwi wsunęła się na tylnie siedzenie, ostrożnie je za sobą zamykając, nie musiała czekać długo, aż Mike przysiadł obok niej, a jej uwadze nie umknęło, gdy pochwycił jej dłoń, którą oparła na ciemnym obiciu fotela. Może nie okazywali sobie publicznie, zbyt wiele uczuć czasami nawet się nie trzymali za ręce, tylko spacerowali, jakby byli zwyczajnymi przyjaciółmi, wiedziała, że czasami brakuje mu takich chwil. Ona nie chciała być zbytnio nachalna, nie pragnęła zachowywać się jak koleżanki w jej wieku w związkach, może był to też wzgląd, że nie umawiała się z kolegą z klasy a nieco starszym mężczyzną. Nie przejmowała się opinią osób, które nie mają pojęcia o jej związku, bardziej było to pokierowane tym, że nie pragnęła powielać utartych schematów w związkach.
        Dobiegła ją cicha rozmowa kierowcy oraz jej partnera, gdy ten przekazywał mu adres hotelu, w którym mieli się zatrzymać, a ona wręcz oniemiała, słysząc jego nazwę. Natknęła się w Internecie przez przypadek na niego, znudzona przeczytała parę informacji i był to jeden z droższych miejsc w Sydney więc była tym bardziej zaskoczona, że się tam wybierają.
        — Piękna koszty nie grają roli — odezwał się, gdy widział jej zaskoczoną minę.
        — Wiesz kocie, mnie już chyba nic nie zaskoczy — zaśmiała się cicho.
        Nawet nie byli świadomi, gdy wyjechali na jedna z ruchliwych autostrad, która tego popołudnia była niezwykle oblegana, nie było w tym nic dziwnego, skoro wiele osób śpieszyło się czy to z pracy, lub w pośpiechu organizowali imprezy, które miały kończyć ten rok. Było to niemal zaskakujące, że praktycznie przejechali przez wyznaczony kawałek trasy bez żadnych trudności, czego nie można było powiedzieć o Los Angeles, zapewne teraz pęka w szwach. Kochali to miasto, jednak ruch był tam tragiczny.
        Nawet nie była świadoma, gdy zajechali pod ogromny budynek, który piął się ku niebu. Stworzony z ogromnych szklanej konstrukcji stał na upór smagającego nim kapryśnej pogody, jakby ogromne szyby mogły wiele przetrwać. Metalowa konstrukcja powstrzymywała cały szkielet utkany z tak czystej szklanej płyty. Widziała ogrom świateł, które oświetlały budynek, co dawało niesamowite wrażenie, obraz kończyły dwie ogromne rozbłyskujące na wiele barw fontannę stojące przy wyjściu do holu.
        Wysiadła wolno z pojazdu, stając przed wiodącym w górę stopniem, słyszała szum toczących się po ziemi kółek bagażu. Odwróciła głowę od tego zachwycającego widoku, spoglądając na swojego ukochanego, który ciągnął za sobą ich walizki, a ona dostrzegła brak obecności taksówki.
        — Mogę? — zwróciła się ku niemu.
        Wyjęła z jego dłoni swój bagaż. Nie lubiła się nim wysługiwać, nie była dziewczyną, którą by wszystkie swoje bagaże wcisnęła w dłonie swojego chłopaka, ona wręcz tego nie znosiła. Nawet własnymi zakupami wolała się zająć.         Nie czuła się wtedy dobrze, więc nawet nie próbowała go tym obciążać.
        Przeszli po okrytym jasnym dywanem wejściu stając w ogromnym lobi, od którego tłoczyło się od obsługi hotelowej czy gości, który zarezerwowali tutaj pokój. Nie rozglądała się po ogromnym pomieszczeniu, czemu miała się rozglądać bogato zdobionym ścianą czy kąciku wypoczynkowemu wciśniętym w jednym z rogów. Podążyła za Michael, który stanął przy recepcji, już załatwiając formalności, przystanęła nieopodal, czekając, aż otrzyma klucz do sypialni. Długo nie musiała czekać, gdy wrócił do niej z kartą magnetyczną, która służyła jako klucz. Widzieli zbliżającego się ku nim boja hotelowego ubranego w czarno — biały mundur na jego piersi wszyty było imię pracownika. Jednak ona nie skupiła się na tym, oddała mu swoją walizkę, gdy uprzejmie ich poprosił, że zabierze ich bagaże. Przystanęli przy jednej z wind, oczekując na pojawienie się, w końcu nieco pozłacane drzwi otworzyły się, a w nich stał młody chłopak przyodziany w podobne ubranie, które miał na sobie idący za nim boi.
        Poczuła się nagle tym wszystkim znużona, gdy niespodziewanie poczuła znajomy dotyk oraz czyjeś wyraźnie ciepło, przylgnęła mocniej do boku ukochanego, który stał przy niej, obejmując ją w kojącym uścisku. Może i przespała w samolocie, praktycznie całą podróż wciąż odczuwała chęć zażycia odrobinki odpoczynku, jednak jej marzenia o spędzeniu kilka namiętnych chwil z łóżkiem, wiedziała, jednak że dzisiaj zostanie pozbawiona tej możliwości, pomimo że nie znała jeszcze jego planów, była wręcz przekonana, że ich nie pożałuje.
        Z cichym westchnieniem opuściła to maleńkie nieco klaustrofobiczne pomieszczenie, wychodząc na oświetlony blaskiem lamp korytarz. Poczuła dłoń Michaela na swoim boku, gdy zmusił ją, by podążyła za nim. Przeszli parę kroków, by stanąć przed ciemnymi drzwiami oznaczone numerem trzysta dwadzieścia. Czuła jedynie jak jej chłopak wyjmuje z wnętrza kieszeni klucz. Patrzyła, jak przykłada tekturkę do elektronicznego zamka, po chwili drzwi uchyliły się przed nimi, a ona weszła za próg, stając w małym korytarzu. Słyszała za sobą rozmowę muzyka z pracownikiem hotelu jednak gdy tylko spojrzała za ramię, widziała oddalającego się mężczyznę, a ona dostrzegła, jak ciemne skrzydło delikatnie się zamyka.
        — Zapraszam do środka kochanie. 
        Pokręciła nieco rozbawioną głową, jednak przeszła parę kroków, stając w ogromnej sypialni. Okno rozciągało się niemal po całości ściany, z którego rozciągał się przepiękny widok na panoramę miasta, które powoli kładło się do snu, poszarzałe niebo tylko zwiastowało zbliżającą się nieubłaganie godzinę zero, jednak już teraz było słuchać wybuch rac w oddali, a niebo rozświetliły pomarańczowe iskry, które mógłby być niedostrzegane na tle zachodzącego słońca, jednak ona je widziała na wschodzącym nocnym niebie. Jednak jej uwagę najbardziej przykuło ogromne łóżko okryty wściekłą czerwienią satyny, które aż ją zachęcało, by się na nim położyła. Jednak mogła przesunąć na dalszy plan te chęci.
        — W takim razie gdzie się wybieramy? — zapytała, spoglądając na ukochanego.
        Spojrzała na niego, gdy krył ich walizki we wnętrzu ogromnej szafy jednak gdy tylko usłyszał jej pytanie, uniósł głowę, spoglądając na nią.
        — Kto powiedział, że się gdzieś wybieramy najdroższa, zostajemy tutaj — oznajmił.
        — Poważnie? — spytała z po wątpieniem — Taki był plan — roześmiał się, gdy założyła dłonie na biuście, mierząc go spojrzeniem swoich jasnych oczu.
        — Nie — odparł, podchodząc do niej — Mam propozycje nie do odrzucenia. Kieliszek dobrego wina, łóżko i spoglądanie o północy na petardy zadowolona? — spytał, wodząc dłońmi po jej bokach.
        Czuła jak zaciska swoje palce na jej pośladkach, co jeszcze bardziej ją zaczęło frustrować. Grymas niezadowolenia przemknął przez jej twarz, gdy stali tak na środku hotelowej sypialni, gdy nad miastem zapadł już zmrok. Wyraz jej oczy nie wyrażał nic dobrego.
        — Chyba mam ciekawszą pozycję kotku — odezwała się po chwili dość głębokim oraz napiętym od emocji głosem. Zanim mógł cokolwiek powiedzieć lub przewidzieć jej dalsze poczynania. Zgrabnym ruchem uwolniła się z jego uścisku, jednak nie na długo pozostał obojętny na jej dotyk, gdy niemal zmusiła go, by się odwrócił, mógł tylko wolno się wycofać, gdy widział jej tak intensywne spojrzenie, które nie zwiastowało niczego dobrego.
        Uśmiechnęła się nieco przebiegle, gdy widziała jego rozbiegane spojrzenie, dobrze wiedziała, że zastanawia się nad tym, co zamierza zrobić, jednak ona pragnęła tylko nieco zmysłowości, ubarwić tę noc namiętnością i nutką pikanterii, niemal jak pamiętnego wieczoru, gdy zdecydowała się spędzić z nim upojne chwile.
        Opadła dłoń na jego piersi, z chytrym uśmieszkiem stanęła przed nim, niemal czuła jego ciepły oddech na swoich ustach, widziała, jak się pochyla, chcąc posmakować ponownie jej ust, jednak ona pchnęła go na stojące za nim łóżku. Patrzyła, jak upada na miękką pościel, a jej uwadze nie umknął nieznaczny uśmiech czający się w kącikach jego ust. Gdy tak na niego spoglądała, zaczęła mieć podejrzenia, że to był jego plan od samego początku, jednak nie za wiele ją teraz to obchodziło, gdy wkradła się na jego kolanach, ostrożnie usadawiając się na jego udach.
        Ujęła jego twarz między dłonie, pochyliła się nieznacznie z niemal uwielbieniem, ponownie zasmakowała jego pełnych ust, posmak mięty niemal ją odrzucił, jednak to było tak przyjemne, że nawet nie śmiała odsunąć od tego namiętnego pocałunku. Wyczuła jego dłonie, które skryły się pod jej zwiewną koszulą, którą na sobie miała, czuła dotyk jego palców, gdy wodził nimi po jej nagim brzuchu, bawił się w najlepsze, wodząc dłońmi po jej biodrach, zdając sobie sprawę, jak bardzo ją to denerwuje, jednak ona jakby pozostała na to obojętna niewzruszona. Mógł patrzeć jak niemal sfrustrowana, chwyta za klapy swojej ciemnej ramoneski, pewnym siebie ruchem zasunęła ja z ramion, odrzucając za siebie. Czuł jej dłonie na swoim karku, gdy zacisnęła swoje szczupłe palce, pozbywając się ówcześnie niewygodnego ubrania, jednak nie na długo mógł nacieszyć się jej dość chłodnymi dłońmi. Jej palce wolno zaczęły spacerować w dół jego torsu, docierając to upragnionych guziczków. Oderwała się od jego ust, a jego zmysły zaatakował jej niegrzeczny ton głosu.
        — Mam je z ciebie zerwać czy odpinać po kolei — uśmiechnęła się zadziornie, gdy uwolniła jeden z maleńkich guzików z maleńkiej dziurki.
        — Wolałbym nie tracić tej koszuli — odparł zaczepnie.
        — Czyli wybieramy mniejsze zło — mówiła z lekko tajemniczym uśmiechem.
        Przymrużył oczy, zdając sobie sprawę, co miała na myśli, pragnął już zaprotestować, jednak poczuł jej zmysłowe wargi na swoich ustach i nie mógł oprzeć się tej cholernej pokusie, jednak ku jemu zaskoczeniu nie słyszał upadający na ziemie małych guzików. Julia zawsze uwielbiała robić mu na przekór. Sypiał z nią zaledwie od dwóch miesięcy, jednak mógł nieco ją poznać i mógł śmiało powiedzieć, że podobnie jak i w życiu bywała nieugięta i nieco zbyt zadziorna, ale jeśli miał być szczery, to cholernie mu się to podobało. Uwielbiał to w niej, bo nie można było powiedzieć, że ich życie intymne było po prostu nudne. Czuł, jak odpięła ostatnie zaczepki, a nagły chłód ogarnął jego ciała.
        — Mojemu koteczkowi jest zimo? — niespodziewanie usłyszał jej barwny głos, niemal słyszał jej duchowy śmiech — Jaka szkoda — widział jej nieco pobłażliwy uśmiech.
        Miała przez moment wrażenie, że jej słowa doprowadzają go niemal do szału, w jednej chwili pragnął zerwać wszystko, co miała na sobie i odpowiednio się nią zająć. Wiedziała jaka bywała kusząca a jemu to wcale nie pomagało. Nigdy nie sądził, że żadna kobieta będzie go tak pociągać, jak ona, ale w niej było coś wyjątkowego coś, co go w niej intrygowało. Byłbym głupcem, gdyby nie dostrzegał, jak bardzo jest ponętna i to go zaczęło pogrążać, czuł jej palące spojrzenie na sobie, gdy wyczuł jak jego spodnie, stają się coraz ciaśniejsze, co nie umknęło jego partnerce. Czuł, jak przejeżdża swoimi zgrabnymi palcami po widocznym zarysowaniu jego męskości w ciemnych materiale spodni.
        — Sądzę, że plany ci się zmieniły Shinoda — mówiła ze śmiechem, nawet nie myśląc kończyć swojej wesołej espady — A zaledwie chwile temu mówiłeś cos o winie i jak dobrze pamiętam, nawet nie pomyślałeś, by to zaproponować.
        — Jak ci zaraz pokaże,jaki potrafię być zasadniczy — zagrzmiał.
        Nieomal nie pisnęła, gdy zerwał z jej ramion jasnej koszuli, nie przejmował się zbytnio czymś takim jak rozpinanie. Tym razem to on zadziałam impulsywnie, niszcząc materiał jej koszulki. Widział jej karcące spojrzenie na sobie, jednak zbytnio się tym nie przejął, gdy zwinnym ruchem odwrócił ją w swoich ramionach, zmuszając do położenia się na miękkiej satynowej pościeli. Rzucił za siebie trzymaną wciąż bluzeczkę, która upadla nieopodal jej skórzanej kurtki.
        Wtedy w jego oczy rzuciła się dość znajoma bielizna, która otulało jej ciało, uśmiechnęła się nieznacznie, gdy dostrzegła jego spojrzenie utkwione w jej koronkowym biustonoszu. Jednak jakiekolwiek dalsze rozmyślania zostały jej przerwane, gdy poczuła jego cholernie kuszące usta, na swoich lekko rozchylonych wargach, jednak to była tylko zagrywka, by ją zwieść, skutecznie zmylić by nie dostrzegła, jak skrył dłoń pod jej plecami, odnajdując te małe zapięcia. Zgrabnym ruchem rozpiął te cholerne zaczepki, które już dawno nie stanowiły dla niego trudności czy stanowiły fortecy do nieprzebycia. Uchwycił jedno z zapięć, ostrożnie za nie pociągając, na jej nieszczęście nie pomyślała o założeniu tych cholernych ramiączek, przez które mógł mieć małe utrudnienie w pozbyciu się z niej niechcianej bielizny. Wyciągnął ku górze dłoń ze swoim małym trofeum, patrząc na niesmak w jej oczach i jej ciche warknięcie.
        — Piękna ze mną nigdy nie wygrasz — odezwał się, pozbywając się ze swojej ręki ciemnego materiału jej bielizny.
        — Nie grasz uczciwie — sapnęła cicho, gdy poczuła, jak zaciska swoją dłoń, na jednej z jej piersi.
        — Kto powiedział, że w seksie gra się według zasad, tutaj nigdy nie ma reguł skarbie.
        — Przestań gadać i mnie pocałuj — jęknęła żałośnie, gdy on dalej ją drażnił.
        Jej zamierzony cel nie został osiągnięty, gdy została pozbawiona jego czułego pocałunku, jednak gdy poczuła jego usta na jej jędrnym biuście, nie omieszkała mówić, że ją to nie zadowoliło, gdy obdarzył czułościami jedną z jej piersi, jęknęła cicho, gdy poczuła jak, zaciska zęby na jej brodawce i delikatnie za nią pociągając, z każdą sekundą czuła jak jej płuca odmawiają posłuszeństwa, gdy ponownie poczuła to lekkie szarpnięcie.
        — Błagam, przestań — mruknęła z lekko urywającym oddechem.
        Jednak górujący nad nią mężczyzna nawet nie myślał tego robić, gdy przyłożył swoje usta do jej drugiej piersi, ponownie zamykając ją w czeluści swoich zachłannych ust. Nagle pomieszczenie wypełnił jej cichy krzyk, jednak nie było wyczuwalne w nim żadne przerażenia, a przyjemność, gdy poczuła jeszcze mocniejszą przyjemność tego gestu. Przymknęła lekko swoje jasne spojrzenie, przykładając swoje dłonie do czoła.
        — Powtórzyłem to już wcześniej, zrobię to ponownie. Ze mną nie wygrasz piękna — mówił głębokim głosem.
        Wciąż czuła jego ciepły oddech na swoim biuście, gdy ona nieznacznie wpatrywała się z niego, gdy rozsunął zamek jej spodni, ówcześnie pozbywając cholernego guzika, z tej malej szparki. Nawet się nie zorientowała, gdy zsunął z jej nóg spodnie, jednak nie umknęło je brak jej dolnej części bielizny, nie musiała nawet rozumieć, by wiedzieć, że je chłopak zdecydowanie ułatwił sobie zdanie, już miała na niego krzyczeć, jednak nie mogła, gdy ponownie zasmakowała jego nabrzmiałych emocji ust. Przyjemność sprawiała jej spędzone z nim chwile, które mogła przeżyć, mogła temu zaprzeczyć, jednak uwielbiała się z nim kochać, mogła nawet oszukać cały świat, siebie nie umiała, gdy wpajała sobie za młodu strach przed zbliżeniem, teraz mogła tylko odczuwać cholerną przyjemność z każdego momentu, pocałunku czy uścisku.
        Nie zdołała jednak dłużej o tym rozmyślać, gdy przez jej lekko rozchylone usta przemknął cichy jęk zadowolenia, a ona wyczuła jak wsuwa w nią dwoje palców, a ona niemal nie krzyknęła z irytacji, że tak perfidnie się z nią bawi, jak ona nie znosiła, jak to robił, jednak to było tak cholernie przyjemne i za każdym razem podobało się jej to tak samo. Sapnęła cicho, gdy poczuła, jak wchodzi w nią bardziej, jeszcze bardziej potęgując to odurzające uczucie.
        — Ja przysięgam któregoś dnia mi za to zapłacić! — starała się odgrażać, jednak z każdym wypowiedzianym słowem traciła oddech.
        Jęknęła nieco głośniej, gdy poczuła jak jeszcze bardziej, potęguje jej przyjemność, wsuwając w nią jeszcze jednego palca. Z trudem uniosła się na dłoniach, jednak jej próby podniesienia się spełzły na niczym, gdy poczuła jak zalewa ją fala błogiej ekstazy, odchyliła się nieco do tyłu, niemal nie upadając na miękkie poduchy, a przez jej ściśnięte gardło wydobył się nagły krzyk:
        — Mike! 
        Spoglądała na niego, jak na jego nieco zaczerwienionych ustach pojawia się nieco przebiegły uśmiech, leżała na wskroś na miękkiej tkaninie próbując złapać normalny oddech. Patrzyła z lekkim uśmiech, gdy jednym ruchem pozbył się materiału swoich spodni. Wtedy wyraźnie mogła dostrzec już bardziej zarysowaną w jego bokserkach męskość. Zagryzła delikatnie dolną wargę, co jeszcze bardziej go pobudziło.
        — Pozbędziesz się ich czy mam ci w tym pomóc? — odezwała się nagle, gdy wciąż miał na sobie tą cholerną bielizną.
        — Cierpliwości skarbie.
        — Ja ci zaraz tę cierpliwość z głowy wybije — warknęła.
        Zahaczyła palcem o skraj jego bokserek, jednym zwinnym ruchem zsunęła je z jego bioder. Uśmiechnęła się przebiegle, gdy słyszała jego cichy pomruk niezadowolenia.
         — Zaraz nie będziesz taka krok do przodu!
         — Przestań, nie działają na mnie te groźby — powiedziała z lekkością.
        Od razu tego pożałowała, gdy niespodziewanie wsunął się do jej kobiecości, a z jej gardła wydobył się nagły wrzask, jednak tylko on wiedział, że był on przepełniony zadowoleniem oraz radością, nigdy by nie doprowadził do chwil, by czuła się nie komfortowo.
        — Więc to tak miało wyglądać? — pytała, gdy pochylił się nad nią, a ona wyczuła, jak się w niej porusza — Nie wzburzać, podejrzeć?
        — Doskonale wiesz, jak to by się skończyło.
        Musiała mu przyznać racje, wiedziała o tym bardzo dobrze, a jednak jakoś lubiła te ich pogawędki. Nie zniosła, by błogiej ciszy lubiła czuć, ale jednocześnie słyszeć jego głos, to naprawdę ją uspakajało. Jednak tym razem dała sobie szansę na odczuwanie, gdy intensywność stała się jeszcze silniejsza, gdy wsunął się w nią jeszcze bardziej.
        Zacisnęła palce na jego brakach, przysuwając go bardziej do siebie, przejechała palcami po jego nagim karku, zaplatając dłonie na jego szyi. Czuła jak opiera ramiona wokół jej boków, by nieco utrzymać równowagi, czuła jego mocniejsze pchnięcie, a ona już dawno straciła kontrole nad swoim oddechem.
        — Dlaczego ty musisz mieć zawsze racje — jęknęła, gdy poczuła jeszcze mocniej jak w nią wchodzi.
        — Nie zawsze mam racje skarbie — odparł.
        Westchnęła cicho, zanim jego usta odnalazły jej nieco spierzchnięte wargi. Może i z nią chodził na kompromisy jednak w sprawach łóżkowych nigdy jej na to pozwolić, jednak z jakichś względów wcale jej to nie przeszkadzało, a wręcz cieszyło, uwielbiała jego zasadniczość w tych namiętnych nocach, gdy mogła mu się poddać ze świadomością, że nie pożałuje tego.
        Sapnęła cicho, gdy poczuła to odurzające odczucie, które niemal ją zniewalało, gdy przyjemność powoli zaczęła wypełniać jej wnętrze, a ona nie była obojętna na jego zmysłowe ruchy. Każda sekunda była cholerną chwilą upojnej namiętności i nie pragnęła tego kończyć. Jej parter wyraźnie dostrzegł, to niespodziewanie zwolnił.
        — Czyli tak chcesz ze mną pogrywać? — słyszała jego glos.
        — Co zamierzasz? — spytała z lekkim strachem.
        Nie otrzymała odpowiedzi, mogła jedynie czuć, jak chwyta jej dłonie, przysuwając bardziej to miękkiego materaca, czuła jak zaciska palce na jej przegubach, a ona niemal nie krzyknęła, gdy mocniej się w niej poruszył. Jęknęła przeciągle, gdy to powtórzył, a ona z każdą chwilą czuła, że nie zdoła tak dłużej wytrzymać to kres jej tak cholernie namiętnych męczarni, jednak one wciąż trwały, doprowadzając ją do obłędu. Jednak nagrodą dla niej była usłyszeć jego krzyk pełen zadowolenia, uśmiechnęła się błogo, bo to było to jej z małych rzeczy, które pragnęła słyszeć każdego dnia, jednak nie zamierzała mu o tym mówić, nie bała się jego reakcji, jednak chciała zachować to dla siebie.
        Byli kompletnie nieświadomi z upływającego wokół nich czasu, który niespodzianie nagle przyśpieszczył, jeśli to w ogóle było możliwe, a zegary wskazywały parę minut przed dwunastą. Opadła zadowolona na miękkie poduszki, gdy niespodziewanie dobiegło do niej pukanie do drzwi. Uniosła się nieznacznie na dłoniach, spoglądając w stronę drzwi. Skryta pod delikatną narzutką patrzyła na Michaela, który w pośpiechu założył leżące nieopodal bokserki.
        — Pójdę otworzyć — mruknął, skradając jej delikatnego całusa.
        Patrzyła, jak znika w maleńkim korytarzu, a do jej uszu dobiegła rozmowa z przedpokoju, po chwili zobaczyła stojącego w przejściu mężczyznę z butelką szampana z dwoma kieliszkami.
        — Czyli mamy jak świętować — odparła zadowolona, gdy ułożył wszystko na maleńkim stoliku nocnym.
        Skradł się pod kołdrę, gdy po chwili poczuł dłoń młodej dziewczyny, która dyskretnie wkradła się do jego bielizny. Uchwyciła jego męskość w dłoń, poruszając nieznacznie dłonią w górę i w dół, niemal doprowadzając go do szaleństwa. Jednak niespodziewanie zacisnął palce na jej ręce, zatrzymując jej zmysłowe ruchy.
        — Skarbie zaraz północ — odezwał się cichym głosem — Potem możesz się zabawić.
        Nigdy nie spodziewał się patrzeć, jak jej oczy zabłysły na wspomnienie jego słów. Nigdy do tej pory na to sobie nie pozwalała co dzisiejszej nocy nawet po wybitych kilku lampkach czerwonego wina, jednak jeśli miał być szczery to dziewczyna, zaskakuje na każdym Razem.
        Patrzyła jak chwyta szampana a w ona coraz chętniej rozmyślała co zaraz z nim zrobi. Delikatny uśmiech czaił się w końcach jej usta. Odwróciła się jednak na brzuch, spoglądając na rozświetlone milionem światełek niebo, to był naprawdę zachwycający widok. Przyjęła szkło z szampanem od swojego partnera w momencie, gdy zegary wybiły północ, a niebo rozcięło więcej kolorów. Patrzyła, zachwycona na ten widok mając nadzieje, że ten rok będzie lepszy od poprzedniego.

No comments:

Post a Comment