Saturday, August 15, 2020

II 22 — UPŁYWAJĄCY CZAS


        Początek grudnia okazał się dla mieszkańców słonecznej Kalifornii wyjątkowo obrzydliwy. Aura, która zawsze była dla wielu sprzyjająca, teraz okazało się być dla nich okrutna. Mieszkańcy upalnej metropolii wcześniej tak chętnie spędzający czas na powietrzu teraz skrywali się w swoich domach, próbując uciec przed natrętnym deszczem, który bębnił o dachy budynków, spływające po szybach krople słonej wody wyznaczały swoją własną drogę, wychodzili tylko wtedy gdy zostali do tego zmuszeni, pójść do pobliskiego sklepu czy choćby wyprowadzić na chwile swoich domowych pupili. Ona nie należała do wyjątków, gdy wczesnym rankiem Junka wyciągnęła ją na spacer, ubrana w ciepłe rzeczy wybrała się na przechadzkę do pobliskiej strefy przeznaczonej dla zwierząt, jej mała przyjaciółka również nie chciała spędzać na deszczu zbyt wielu chwil, wracając do mieszkania, obiecała sobie, że ponownie założy na siebie wygodne dresy chcąc spędzić ostatnie godziny tego ranka na relaksowania się w ciepłym łóżku, jedynie czego pragnąc to przytulić się do ukochanego.
        Nawet nie próbowała przekonywać Mike’a, poprzedniego wieczoru by został na noc, sam nie miał zbytnio ochoty wracać. Nie martwił się o swojego czworonoga, którego zdecydował się zabrać ze sobą. Jay należał do psów towarzyskich i brakowało mu swoich czworonożnych kompanów. Chętnie wykorzystał to, że mógł pobawić się ze swoją małą przyjaciółką, a oni mieli chwile dla siebie. Owszem może spotykali się w ostatnim czasie dość często, jednak nie mogli pozwolić sobie na spędzenie nocy ze sobą, brakowało im siebie nawzajem, dlatego chętnie wykorzystali to sobotnie przed południe na wspólnym relaksie.
        Mruknęła niemal zrozpaczona, gdy do jej zmęczonej podświadomości dotarł narastający dźwięk wiadomości tekstowej. Jęknęła sfrustrowana, wyklinając osobę, której zachciało się z nią skontaktować. Odeszła jej ochota sprawdzenia natrętna, który przerywa jej to urocze przedpołudnie spędzone pod ciepłym kocem, pozwalając sobie od wielu dni zażyć trochę odpoczynku w ramionach ukochanego i dobrym filmem, który zdecydowali się obejrzeć. Z jękiem rozpaczy wydostała się z jego objęć, odwracając się na brzuch, wtulając twarz w ciepłą tkaninę pościeli, nie szczędziła kalumnie na osobę, która zdecydowała się przerwać jej ten uroczy dzień
        — W końcu dotrzymam sobie słowa i utopie ten przeklęty telefon w basenie — zirytowała się.
        Uniosła się lekko na łokciach, by wspomóc sobie przy ponoszeniu, spojrzała z roztargnieniem na opartego o wezgłowie Michaela. Patrzyła, jak chwyta porzuconego na pobliskiej szafce nocnej pilota od odtwarzacza, zatrzymując projekcie filmową. Czuła jego przenikliwie spojrzenie na sobie, gdy przysiadła na miękkim materacu otulając się szczelniej puchowym kocem.
        — Czy ja proszę o wiele, o jeden dzień spokoju — wciąż pomstowała.
        — Widocznie to nagląca sprawa skoro próbują się do ciebie dodzwonić — odparł niewzruszony.
        — Nie dobijaj mnie! — mruknęła wściekle — Dziś nie jest nic ważnego oprócz odpoczynku — mówiła dalej.
        Ciekawość jednak wzięła nad nią górę i rozejrzała się za porzuconym na pościeli telefonem, który wciąż wydawał z siebie tę irytującą muzyczkę. W końcu go odnalazła leżącego na krawędzi materaca, sięgnęła po niego, niemal układając się na ciepłej pierzynie. Zgrabnym ruchem odblokowała połyskujący ekran. Przejechała palcem po hartowanym szkle ekranu, przedzierając się przez gąszcz nieodebranych powiadomień z serwisów społecznościowych oraz wiadomości od znajomych, w końcu natrafiła na dość ciekawy tekst oznaczony imieniem i fotografią swojej najlepszej przyjaciółki. Wchodząc w prywatną rozmowę z koleżanką, prześledziła spojrzeniem zapisane chaotycznie słowa. Ogromny uśmiech zawitał na jej ustach, pomimo że miała ochotę zrobić jej krzywdę, teraz mogła ją wyściskać po tym, co jej wysłała. Włączając elektroniczną klawiaturę, odpisała pozytywną wiadomość, gdy zapytała, czy wpadnie do ich ulubionej kawiarni, po czym w pośpiechu zerwała się z wygodnego łóżka.
        — Coś się stało? — zapytał wyraźnie zatroskany.
        Rzadko widywał u niej tak nagły wysokich radości, pomimo że należała do żywiołowych osób, wolała ograniczyć swoje ekstazy. W pełni ją rozumiał i popierał jej postępowanie, jedynie pozwalała sobie na szaleństwa, gdy w jej życiu wydarzyło się coś naprawdę radosnego. Widział jej uradowane spojrzenie, roześmiała się w glos, po czym nagle uniosła się z miękkiej pościeli
        — Selena i Marinette wróciły do miasta — mówiła uradowana — Jadę się z nimi spotkać!
        Nie była w stanie przewidzieć następnych kolei losu, gdy jedna z jej stóp zaplątała się w puchowym kocu, a ona nie była nawet w stanie złapać równowagi, wylądowała z głośnym hukiem na podłodze. Dobiegł go jej cichy jęk bólu, gdy odrzucił ze swoich ud ciepłą narzutkę. Przeszedł nieopodal łóżka, podchodząc do leżącej na chłodnej ziemi dziewczyny. Ukucnął przy niej, chwytając za ramiona, pomógł, się jej podnieś.
        — Piękna wiem, że się cieszysz z ich powrotu, ale opanuj nieco swoją ekscytację, bo zamiast do restauracji pojedziesz do szpitala — zażartował, gdy mógł jej się oswobodzić.
        — Zabawne Michaelu — starała się, by jej głos brzmiał nieco nieprzyjemnie, jednak szczęście, które ją opanowało, psuło cały efekt.
        Skradła mu drobny pocałunek w ramach podziękowania. W pośpiechu pognała do garderoby, jednak nie można było dostrzec przy lekko uchylonych drzwiach, za ścianą znajdują się ogromna szafa wypełniona ubraniami oraz kobiecymi drobiazgami. Rozciągający się za oknem oświetlony lampami ledowymi zamontowanymi w suficie otulały płaską powierzchnię, gdzie rozszerzał się widok na pogrążone w deszczu miasto. Przeszła przez próg, nie trudząc się z zamykaniem ciemnego skrzydła.
        — Kotek nawet nie próbuj uciekać! — odezwała się głośno, zanim podeszła do pobliskiej szafki wypełnioną ubraniami.
        — Nawet nie miałem zamiaru — słyszała jego nieco podniesiony głos — Obiecałaś mi wspólny weekend jakbyś zapomniała.
        Patrzyła jak w odbiciu ogromnego lustra staje na brogu drzwi. Czający się na jego ustach uśmiech zdawał się jej mówić wszystko, gdy rozsunęła zamek ciepłej bluzy, zsuwając go ze swoich ramion. Odrzuciła ją na pobliską pufę, próbując odnaleźć jakieś ubrania nadające się do wyjścia, może i mogła wyjść w sportowej bluzie, jednak w jakiś sposób lubiła wyglądać dobrze na mieście, może i nie należała do dziewczyn, które spędzają większość swojego życia na przebieraniu się jednak zawsze lubiła bawić się swoimi ubraniami tworząc z nich różne zestawy, nawet, wtedy gdy miała ich naprawdę mało. Odnalazła w końcu jaką czarną koszulkę, wsunęła ją sobie wolno przez głowę, nieznacznie poprawiając jej brzegi.
        — Nie wiem, czy do końca można nazwać wspólnym weekend, skoro wieczorem wychodzimy na urodziny do Delsona — odezwała się.
        — Za parę dni będziemy świętować twoją dziewiętnastkę.
        Odwróciła się przez ramię spoglądając na stojącego w przejściu mężczyznę, który ani myślał się z tamtą ruszyć. Mogła już dawno zapomnieć o strachu, gdy się przy nim przebierała. Wyzbyła się swojego niepokoi tak szybko, jak obawy przed straceniem co było naprawdę śmieszne.
        — Ja już jestem taka stara? — odezwała się, przewieszając przez ramię czarne dopasowane spodnie — Nie wiedziałam — żartowała dalej.
        Pokręcił rozbawiony głową, wystarczyła zaledwie jedna wiadomość by humor całkowicie jej powrócił oraz chęć do strojenia sobie żartów, za to ją kochał, za ten cholerny dystans do siebie i poczucie humoru.
        — Jestem ogromnie ciekaw co powiesz jak będziesz w moim wieku — odezwał się nagle.
        Wsuwając na swoje zgrabne nogi dopasowane spodnie, uniosła wzrok, gdy dobiegło do niej jego słowa. Spojrzała na niego z lekko uniesioną brwią, nie wierząc, w co właśnie wyznał.
        — Naprawdę Mike? Jesteś jeszcze młody, nawet trzydziestki jeszcze nie masz, a narzekasz jakbyś miał z czterdzieści.
        — Wielkie dzięki za wsparcie skarbie — furknął nieco urażony.
        — Kotek jesteś cholernie przystojny i tego zarzucić ci się nie da, mogę nawet posunąć się do stwierdzenia, że wygląd nie idzie w parze w twoim wiekiem, bo wyglądasz na znacznie młodszego niż jesteś w rzeczywistości.
        — Takiej odpowiedzi oczekiwałem — widziała jak na jego ustach pojawia się pełen zwycięstwa uśmiech.
        Pokręciła nieco z politowaniem głową, chwytając jedną ze swoich kurtek. Stanęła przez toaletką, gdzie rozrzucone było kilka kosmetyków po jej ostatnim malowaniu, gdy w pośpiechu zbierała się na terapię, która całkowicie wyleciała jej z głowy. Mogła śmiało powiedzieć, że cotygodniowe spotkania z terapeutką przynoszą ogromne zmiany, choć nie do końca jeszcze poradziła sobie ze swoimi problemami z przeszłości, robiła postępy co było zauważalne. Nie miewała już tak męczących nocy, mogła stwierdzić, że koszmary poszły w zapomnienie, gdy wraz z Camilą udało się dotrzeć do sedna jej problemów z niespokojnym snem, nie pamiętała, kiedy ostatnio miała kolejny atak paniki. One jakby nagle ustały, z czego była ogromnie zadowolona, jednak liczyła się z tym, że mogły one powrócić, gdy w jej życiu ponownie zdarzą się sytuacje, które głęboką wpłyną na jej psychikę. Chciała raczej uniknąć sytuacji z braniem leków, chciała porazić sobie z tym bez środków farmakologicznych, spotkanie z panią psycholog jej w tym pomagały. Gdy bliscy dowiedzieli się, że w końcu zdecydowała się podjąć tę walkę i zapisała się na terapię byli z niej niebywale dumni, szczególności chyba Chester, który nie jednokrotnie ją do tego nakłaniał jednak nigdy bez skutków. Teraz powoli dawała sobie radę z własnymi wspomnieniami, nie odrzucała ich jak do tej pory to robiła jednak dzielnie się z nimi mierzyła. Miała tego świadomość, że to zaledwie początek i szybko nie osiągnie zamierzonego celu, że czekają ją miesiące nawet lata spędzone na wizytach u psychoanalityk jednak była gotowa to zrobić, by psychicznie poczuć się całkowicie dobrze sama ze sobą. 
        Zdjęła z upiętych włosów ciemną gumkę, powoli rozplątując splątane kosmyki włosów, które wręcz uwielbiała pleść w warkocze, była to naturalny sposób, który udawało jej się kręcić włosy tak by wyglądały tak, jak je lubiła, delikatnie pofalowane. Może mogła to osiągnąć za pomocą urządzeń elektronicznych jednak wolała pobawić się takimi fryzurami niż męczyć się z myciem włosów, a potem ich modelowaniem. Przeczesała delikatnie swoje splecione kosmyki.
        — Ja nie wiem jak ja z tobą wytrzymuje — mruknęła nieco niezadowolona
        — Kochasz mnie.
        — Niestety to prawda, a już myślałam, że cię rzucę — zaśmiała się lekko, podnosząc z jasnego krzesła.
        — Myślisz, że bym ci na to pozwolił — zagadnął.
        Z uwagą śledził każdy jej ruch, gdy chwyciła porzuconą na parapecie torebkę. Otworzyła klamkę kopertówki, ostrożnie wsuwając portfel z najważniejszymi dokumentem, leżący nieopodal telefon tylko czekał aż znajdzie się w środku.
        — Jeśli bym cię o to poprosiła, zostawiłbyś mnie czy nie? — spoważniała nagle.
        Wolnym, lecz pewnym krokiem szła ku niemu, wrzucając w głąb torebki smarthona, który ponownie dał o sobie znać, jednak nie zwróciła już na to uwagi, gdy zawiesiła ją sobie na ramieniu. Stanęła przed nim ze zastygłym wyrazem twarzy, nie dostrzegł w jej spojrzeniu nic niepokojącego czy co mogło sprawić, że mogła, by do tego doprowadzić. Pytała z czystej ciekawości, nawet przez myśl jej nie przemknęło, by zostawiać tak fantastycznego faceta.
        — Uszanowałbym twoją prośbę, gdybym widział, że naprawdę ci na tym zależy dałbym ci wybór i gdybyś kazała mi siebie zostawić nie mógłbym się sprzeciwić. Byłaby to twoja decyzja, jeśli nie czułabyś się szczęśliwa w naszym związku. Zależy mi na twoim szczęściu i działanie wbrew swojemu rozsądku nie jest ani trochę właściwe. Przestałabyś już mnie kochać zrozumiałabym to i nie zamierzałbym zmuszać cię do czegoś, co przyprawiło, by ci tylko przykrość.
        — Pomyślałeś o sobie? Co byłoby, gdybym ja cię przestała kochać, a tobie wciąż na mnie zależało?
        — Nie byłoby sensu byśmy się dusili w tym związku. Nie ma pojęcia jakbym się zachował. Nie byłoby mi z tym łatwo, jednak każdy z nas ma prawo do wyboru i świadomego podejmowania decyzji.
        — Jednak jest w tym mały szkopuł skarbie — odezwała się nagle, uśmiechając się lekko — Mi również zależy na tym byś był szczęśliwy i chyba bym nie zniosła twojego widoku. Nie chce wyprzedzać przyszłości jednak jesteś mi zbyt drogi, by po prostu zrezygnować z ciebie. Przy tobie udało mi się poukładać życie uczuciowe i nie zamierzam tego ukrywać. Nie wiem jak się odnieś do moich poprzednich związków, może były one nieco dziecinne albo ja myliłam miłość z zauroczeniem.
        — Każdy kiedyś z nas niewłaściwie się zakochał skarbie, ale to od nas zależy czy wyniesiemy z tego jakiekolwiek wnioski.
        — Wiem już na pewno jakich facetów nie szukać — stwierdziła z ironią.
        Doskonale wiedział co miała na myśli, owszem może i nie mieli udanych partnerów, jednak każdy z nich wyniósł z tego jakąkolwiek lekcje i bagaż doświadczeń, który miał w przyszłości ustrzec ich przed popełnieniem podobnych sytuacji. Może początkowo traktował Julie jak zwyczajną koleżankę, a jego odczucia co do niej były raczej neutralne to z czasem dostrzegł w tej drobnej szatynce kogoś, kto mógł w pełni go zrozumieć, zaufał jej. Można się posunąć do stwierdzenia, że przez te dwa miesiące, które z nią spędził podczas wyjazdu kolegi, otworzyły mu na nią nieco oczy. Jak każdy miała swoje wady i zalety, słabości czy moment, które napawały ją radością. Tygodnie, które ze sobą spędzili sprawiły, że nie patrzeli na siebie przez różowe okulary, ale spostrzegali to, czego nie mogli dojrzeć przy zwykłych spotkaniach. Co najbardziej odczuł wtedy na swojej skórze to by nie wkurzać Julii podczas jej comiesięcznych tortur, chodziła wtedy niezwykle rozdrażniona i nawet mały paproch doprowadzał ją do istnego szału. Ciężko przeżywała pierwsze dni miesiączki leżała i niemal zwijała się z bólu i pomimo że z natury nie znosiła się uskarżać, czasami nie mogła znieść paraliżującego ją cierpienia, zwłaszcza gdy dopadły ją bóle kręgosłupa. Próbował jej jakoś w tym ulżyć, ale nie za wiele zrobić jedyne co zmieniać co jakiś czas wodę w kompresie i po prostu przy niej być.
        — Dobra idę, bo dziewczyny mnie zabiją.
        Drgnął lekko przestraszony, gdy jej głos przedarł się przez jego zmysły wybudzając go z nagłej menacholii, którą wpadł. Czuł jej gorące usta, nawet nie był w stanie zaaragować, gdy wyminęła go w progu drzwi, próbując odnaleźć kluczyki do swojego motoru, zrezygnowana ze swoich bezskutecznych prób poszukiwać chciała już wyjść, gdy wyjął kluczyki od swojego samochodu z wnętrza spodni, które miał na sobie. Podszedł do niej w pośpiechu, obejmując ją w pasie. Włożył do jej dłoni komplet kluczyków, skradając jej drobny pocałunek.
        — Nie musisz dziękować.
        Widział jej lekko zdumione spojrzenie, gdy roztargniona spojrzała na niego, z niemałym zdziwieniem na twarzy.
        — Ale i tak ci podziękuje.
        — Wystarczy, że w nocy to zrobisz.
        — Więc ci o to chodziło — wykrzyknęła nagle oburzona — Nie wystarczyło zapytać?
        Widziała jego nieco przebiegły uśmieszek, który uparcie chciał ukryć, jednak okazało się daremnym trudem, gdyż widziała ten znajomy błysk w jego oczach. Wzdychając cicho, wsunęła kluczyki do głębi kieszeni, którą miała na sobie.
        — Nie pamiętam, kiedy ostatni raz się z tobą kochałem.
        — Dwa tygodnie temu mój drogi — odparła ze spokojem, szybko wydostała się z jego objęć, by nie przedłużać bardziej momentu spotkania z dawno niewidzianymi przyjaciółkami — Wybacz, ale czeka mnie teraz spotkanie oraz urodziny kumpla, więc nie mam terminu wolnego.
        Uwielbiała się z nim drażnić, to nadawało pikanterii ich relacją i nie mogła ukryć, że cholernie się jej to podobało, że w jakiś sposób miała nad nim władze, pomimo że to on zawsze dominował mogła w ich małych gierkach zdobyć kilka dodatkowych punktów. Zanim mogła w jakiś sposób odczuć jego złość, umknęła przed nim, niemal w biegu pokonując odległość dzielącą ją od drzwi.
        Wyszła na dość ciemny korytarz, oświetlony zaledwie światełkami zamontowanymi przy stopniach apartamentu wiodących na górne piętro. Należała do osób, które ograniczały zużywania niepotrzebnie mediów więc często ostatnio siedziała w ciemnym domu, pozostawiając jedynie światło jedynie tam, gdzie akurat przebywało, wola płacić zdecydowanie mniejsza rachunki niż potem martwić się nie będzie jej stać na ich opłacenie. Stanęła w lekko oświetlonym salonie gdzie dwójka czworonogów dorwało się do skrzyni z zabawkami, którą często wsuwała w kąt salonu by nie były tak dostrzegalne z wejścia. Uśmiechnęła się nieznacznie na ten uroczy widok, przeszła niezauważona obok dwójki czworonogów, które nawet nie były zainteresowane czy ktoś obok nich się znajduje, pochłonęła ich gryzienie jakiś plastikowych zwierzaków, które jej mała przyjaciółka wręcz uwielbiała. Od najmłodszych miesięcy maltańczyk wykazywał chęci do wygłupów takimi plastikowymi rzeczami, mało ją interesowało aportowaniem czy inne aktywniejsze sporty dla zwierzaków, zdecydowanie wolała wylegiwać się na kanapie, czy po prostu bawić się z właścicielką niż biegać po podwórzu.
        Schyliła się lekko chwytając porzucone na odtwarzaczu płyt klucze od mieszkania. Zwisający z nich miniaturowy Kawasaki Ninja był jej wyznacznikiem, że właśnie ten pęk musiała ze sobą zabierać. Owszem zachowała kluczę od mieszkania brata i wolała uniknąć nagłej pomyłki.
        Stanęła przed drzwiami mieszkania, wsuwając metalowy klucz do maleńkiej dziurki. Przekręciła go, słysząc cichy dźwięk zamykających się zamków. Nie była zbytnio zmartwiona, że jej ukochany nie zdoła wyjść, od samego początku miała w zapasie miała drugi kod zabezpieczający w razie czego zostawiła go na półce w przedpokoju. Jednak sądziła, że nic nadzwyczajnego nie wydarzy się do jej powrotu. Pochłonięta w swoich rozmyślaniach, nie dostrzegła jak drzwi winny otworzyły się przed nią, a ona weszła do maleńkiego pomieszczania.
Nie minęła chwila, gdy stała w ogromnej hali, wyjmując z wnętrza kurtki kluczyki od pojazdu. Przeszła parę kroków, nawet nie trudząc się z poszukiwaniem czerwonego kabrioletu. Zdecydowanie uwielbiała tego typu pojazdy, więc często wykorzystywała okazje, gdy mieszkała z bratem i zabierała jego pojazd. Nie pała jakąś sympatią to mercedesa, chyba dlatego Chester nie był zdziwiony, gdy nie widział kluczyków od czarnego kabrioletu.
        Otworzyła drzwiczki samochodu ówcześnie blokując alarm, odrzucając torebkę na drugie siedzenia, usłyszała dźwięk przychodzącego połączenia, westchnęła cicho, głowiąc się kto zamierzał się do niej dodzwonić. Wsunęła kluczyk do stacyjki sięgając po kopertówkę, wyjęła wciąż wibrujący telefon, spoglądając na fotografię przyjaciółki. Przesunęła zieloną słuchawkę, włączając tryb głośnomówiący.
        — Julio gdzie jesteś? — słyszała podniesiony glos przyjaciółki po drugiej stronie, gdy zaczęła wyjeżdżać z miejsca parkingowego.
        — Spokojnie już jadę, będę za dziesięć minut. Powiedz Selenie by mnie nie poganiała, bo ja nie chce spowodować wypadku — odezwała się ostrzegawczym głosem.
        Jej uwadze nie umknął nagły wybuch radości oraz przekrzykujące się głosy koleżanek, których tak dawno nie widziała. Mimowolnie poczuła skurcz w sercu. Pomimo że cholernie za nimi tęskniła, nieco im zazdrościła. Realizowały swoje marzenia o wymarzonych studiach a ona stała w miejscu dosłownie, pomimo tych wszystkich dobrych wydarzeń, przeklinała siebie, jednak bardziej była rozgoszczona na swojego dawnego chłopaka, że tak łatwo dała mu się zwieść i jeśli miała kogoś winić za zrujnowanie marzeń o szkole artystycznej to tylko jemu mogła wysłać gratulacje ze zniszczenia jej życie. Zacisnęła mocniej dłonie na krawędzi kierownicy, gdy do jej umysłu napłynęły wspomnienia jej dawnej sympatii a szczególnie ogromnej niechęci do niego, pomimo że czuła się lekko zaniepokojona przedłużającym się jego milczeniem była ostrożna, on mógł zjawić się w każdej chwili i doprowadzić ją do zguby, pragnęła teraz żyć bez tych niepokój i niepotrzebnych zmartwień czerpać radość, którą zawsze traci.
        Mruknęła zrezygnowana, gdy przedzierając się przez jedną z bocznych uliczek dotarła do zatłoczonej autostradę, gdyby tego było mało z nieba lunął potężny deszcz a ona coraz bardziej traciła zapał do tego spotkania. Jednak nie znosiła niedotrzymywania słowa, więc niechętnie w końcu wjechała na jeden z pasów, jadąc w stronę centrum miasta. Pomimo tak ogromnej liczy korków udało się jej dotrzeć na czas pod umówioną kawiarnie, z czego niebywale się cieszyła. Parkując na ostatnim wolnym miejscu, dostrzegła w witrynie grupkę rozgadanych dziewczyn. Nie mogła jednak im bliżej przyjrzeć przez stojącą w witrynie restauracji paproć. Gasząc pojazd, chwyciła leżącą na pobliskim siedzeniu torebkę, wkładając swojego białego smarthona, zamknęła klamrę. Opuściła w pośpiechu pojazd i dopiero wtedy dostrzegła spojrzenie jednej z dziewcząt, które spoglądała na nią zdumiona. Zamknęła samochód, kryjąc kluczyki w kieszeni kurtki. Przeszła przez chodnik czując na sobie chłodne krople słonego deszczu. Pchnęła drzwi kawiarni pomstując na nagłe oberwanie chmury, widziała kelnerkę, która uśmiechnęła się do niej lekko, chciała podejść jednak i zapytać, czy może w czymś pomóc, jednak ubiegła ją ruchem dłoni wskazując na siedzące przy jednym ze stolików przyjaciółki.
        — Cholerny deszcz — mruknęła zniesmaczona, gdy z końcówek jej włosów ciekła woda.
        — A ty nie na motorze? — słyszała padające z ust Emily pytanie, która była wtajemniczona w ekscesy swojej najlepszej przyjaciółki.
        — Zwariowałaś, na taką pogodę, dobrze, że Mike okazał trochę serca i sam zaproponował, bym wzięła jego samochód.
        Patrzyła jak dwójka dziewcząt podnosi się ze swoich siedzeń podchodząc do niej, chwile późnej była ściskana w ich ramionach, nie była na to obojętna sama czule je obejmując.
        — Jak mi was brakowało — szepnęła ściskając je.
        — Wszędzie jest dobrze, ale w domu najlepiej — słyszała rozbawiony głos Seleny.
        Minęły długie minuty, zanim zdołały się od siebie odsunąć. Przysiadła na wolnym krześle, w momencie, gdy przy stoliku zjawiła się młoda kelnerka. Złożyła zamówienie na gorącą kawę, po czym odwróciła się do koleżanek, które już wiele zdążyły obgadać za tego czasu.— Wiem, że już mnie obgadałyście, opowiadajcie co u was? Jak radzicie sobie na studiach? — zagadnęła.
        — Właśnie dochodziłyśmy do twojego tematu — odparła żartobliwie Selena — Całkiem dobrze, jest ciężko, bo z dala od rodziny i przyjaciół jednak nie będę przeczyć, że zajęcia wynagradzają tę stratę.
        — Przestań dramatyzować kobieto, a kto ostatnio zaczął kręcić z pewnym chłopakiem — zbeształa ją współlokatorka — Zdobyłaś najlepsze oceny na ostatnim kolokwium. Naprawdę nie kręć biednej dziewczynie kitów.
        Nagły śmiech wypełnił restauracje, jednak inni klienci byli pochłonięci swoimi zajęciami czy rozmowami, że nawet nie zwrócili uwagi na grupkę rozradowanych studentek.
        — Marinette wszystko podsumowała — stwierdziła rozweselona Admas — A teraz ty się spowiadaj.
        — Ja nie mam czego — odparła.
        Podziękowała skinieniem głowy, gdy młoda dziewczyna w restauracyjnym fartuszku podsunęła jej pod nos aromatyczną kawę. Uchwyciła brzegi filiżanki, przykładając do ust. Upiła spory łyk, po czym ostrożnie
        — Obiło mi się o uszy, że zaczęłaś szaleć, jak się teraz nazywają? — jakże mogła zapomnieć o tej dociekliwości swojej przyjaciółki, przed którą nic nie zdoła się ukryć — Fire czy tak?
        — Jak dorwę Dragona to mnie popamięta — odgrażała się ku rozbawieniu koleżanek — Właściwie to skąd o tym wiesz?
        Podążyła za wzrokiem koleżanki, która wbiła swój wzrok w siedzącą w milczeniu Alex, która nawet nie odezwała się słowem od jej przybycia, popijając swoje latte przysłuchiwała się wymianie zdań między koleżankami nawet nie śmiejąc im przerywać.
        — Czekaj a kto to Dragon?
        — Czy twoja wścibska natura musi wiedzieć o wszystkim, co związane z życiem twoich przyjaciółek? — powiedziała z żartobliwością w głosie — Nie zamierzam ci się spowiadać, zaraz mnie zapytać o dość prywatne rzeczy — oburzyła się, patrząc na nastolatkę.
        — Tak, pytanie brzmi tak: czy spałaś…
        Zanim jednak w jakiś sposób młoda dziewczyna zdołała dokończyć sens swojej wypowiedzi, ubiegła ją. Zerwała się ze swojego siedzenia, podbiegając do niej, przykładając jej dłoń do jej lekko rozchylonych ust.
        — Selena jak cię lubię zaraz ci krzywdę zrobię, nie musi cały lokal słyszeć naszej rozmowy — syknęła cicho, zdejmując rękę z twarzy przyjaciółki.
        — Ale powiedz czy się z nim spałaś?
        — Wścibska jesteś wiesz — furknęła nieco obrażona.
        Ponownie powróciła na swoje miejsce, uchwyciła między palce uchwyt zdobnego kubka, rozkoszując się zapachem świeżo palonych ziaren kawy. Upiła spory łyk, napawając się tym subtelnym aromatem. Pozostała obojętna na palące ją spojrzenie najlepszej koleżanki, która wyraźnie domagała się odpowiedzi na wcześniejsze pytanie.
        — Więc…
        — Nie zaczyna się zdania do „więc” — upominała ją, nawet się nie trudząc jej zwierzać.
        Może i Adams bywała czasami upierdliwa i nieco nie taktowana, to jednak taka przyjaciółka jak ona to czysty skarb. Każdy miał inny charakter czy osobowość w ich grupę więc pomimo tego zróżnicowania szybko złapali wspólny kontakt a w spotkaniach towarzyskich ich rozmowy nie były nigdy nudne i motomatyczne ubarwienie osobowości to znakomite pole do dyskusji na żadne zarzucone przez znajomych pytania.
        — Przestań! Gadaj!
        — Ani mi się śni, to nasza prywatna sprawa — odparła niezłomnie.
        — Czyli tak — stwierdziła nagle brunetka.
        Pomimo obecności pozostałych dziewczyn nawet nie śmiały im przerywać, można powiedzieć, że doskonale się bawiły przysłuchując się ich wymianie zdań. Za tym wszystkie tęskniły najbardziej za słownymi porachunkami między Bennington i Adams, obie należały do osób bardzo upartych i niezłomnych w swoim punkcie spostrzegania na dany temat, przez co czasami ich dyskusje zacierały się o małą awanturę, ale żadna z nich nawet nie próbowała obrażać innej, chciały jedynie postawić na swój a ich wybuchowe charaktery sprawiały, że ich znajomi mieli dość dużo frajdy oglądając ich sprzeczki.
        — Jeśli chcesz być tak do przodu to ty powiedz, kiedy ostatnio z kimś się kochałaś, bo Brandona już rzuciłaś w diabły.
        — Nie wspominaj mi na jego temat ten facet nie porywał w łóżku, ale on był nudny — jęknęła przeciągle — Pod koniec naszego związku ostatnią rzeczą, jaką chciałam to się z nim kochać.
        — Szanuje, że masz tak swobodne podejście to tych spraw Sel, ale ja wolę pozostawić ten temat na rozmowy z moim facetem i to czy uprawiałam z nim seks, czy nie wolę by to zostało w zaciszu naszej sypialni.
        — Nie znośna jesteś, ale rozumiem nie każdy jest tak przebojowy, jak ja.
        — Samoocena nic ci się nie zmieniła — zaśmiała się — Zmieniając temat. Mari widziałaś się z Adrien’m?
        Atramentowa wyrwana z nagłej nostalgii spojrzała na nią nieco nieobecnym wzrokiem, lecz po chwili zdołała się opanować, obtrząsając się ze swoich myśli, po czym odparła.
        — Jeszcze nie, będę się z nim widzieć za godzinę — wyjaśniła spokojnie — Mam nadzieje, że mi go pilnowałaś i nic na nie wywijał.
        — Mogę cię zapewnić, że skubaniec jest ci wierny. Chyba naprawdę mu na tobie zależy — odparła cicho — Jest bardzo skupiony na studiach nawet przestał się udzielać w kapaniach rodziców, ale zapewne ci o tym mówi.
        — Tak, przyznał, że go to już męczyło. Modeling może z początku mu się podobał, ale prawo zdecydowanie bardziej chwali. Jednak mu się nie dziwie zawsze się interesował tym tematem nawet, wtedy gdy mieszkaliśmy we Francji.
        Stęsknione po trzech miesiącach nieobecności dyskutowały na zaległe tematy, nie omijając plotek na temat swoich kolegów z dawnej klasy, by podzielić się tym, co teraz robią, gdy mogli zajrzeć na ich konta społecznościowe gdzie relacjonowali swoje życie, oczywiście nie mogły pominąć tematu dawnej rywalki Julii, która porzuciła życie akademickie na rzecz związku z dużo starszym facetem, jak się dowiedziała od Seleny zauważyła, że na Facebooku pojawiła się wzmianka na temat ślubu ich nielubionej koleżanki z majętnym miliarderem, któremu już stuknęła pięćdziesiątka. Jeśli kiedykolwiek poczuła wyrzuty, że spotyka się z facetem starszym od siebie o dziewięć lat teraz wiedziała, że są związki z znaczniejszą odstępem wiekowym.

No comments:

Post a Comment