Saturday, August 8, 2020

II 21 — AUTOBOTY

     Odstawiła z cichym westchnieniem kubek wypełniony do połowy wciąż aromatyczną kawą. Zapach unoszących się w salonie zmieszanych ziarenek kawowca otulał jej zmęczone zmysły, a zapach silnego napoju kofeinowego uderzył jej nozdrza. Spojrzała na otwarty przed sobą karton, w którym skrzętnie poukładane były ramki z fotografiami jej bliskich czy znajomych, skryte pod nimi albumami wypełnione po brzegi zdjęciami. Może mogła sobie pozwolić na trzymanie tych pamiątkowych ująć na dysku komputerowym, jednak uważała, że takie tradycyjne trzymanie ich w przystosowanych do nich książkach miało w sobie swój urok i niepowtarzalną głębię. Sięgnęła po pierwszą z małych ram umieszczone na samej górze. Chwyciła go między palce, odwracając na drugą stronę, spojrzała na pamiątkę z balu absolwentów liceum. Robię na tle rozświetlonej sali tanecznej, ukazywał piątkę zgranych sobie dziewcząt roześmianych do aparatu fotograficznego. Grupka dziewcząt, które połączyły trwałe więzy przyjaźni. Im dłużej spoglądała na swoją uradowaną minę, wciąż do niej nie docierało, że mogła spędzić tę ostatnią zabawę ze swoimi bliskimi znajomymi oraz grupką przyjaciół, nigdy nie zdoła zapomnieć o tych stresujących chwilach, które przeżywała podczas swoich ostatnich tygodni nauki w szkole średniej, jednak tego jedno wieczoru postanowiła odrzucić troski w kąt i doskonale się bawić. Wszyscy mieli świadomość, że wkrótce będą musieli się rozstać z dwójką z nich, pragnęli ten czas spędzić na wspólnych tańcach oraz ostatnich żartach, jakie sobie płatali. Było to naprawdę cudowne chwile beztroski, gdy wirowała w rytm szybkich dźwięków puszczonej przez ogromne głośniki muzyki.
Dobrze pamiętała, jak niemal siłą wyciągała zapierającego się nogami i rękami Adriena na parkiet, gdy jego luba straciła już zapał, że uda jej się go nakłonić do grupowej zabawy. Pomimo wcześniejszych napiętych relacji z Agreste wtedy stał się jej powiernikiem, stał się jej wspólnikiem, gdy życie zaczęło się jej walić nie tylko na gruncie prywatnym, ale i szkolnym. Zapomnieli już o tym, co ich poróżniło, dała mu szansę odkupienie krzywd, której nie zmarnował. Uśmiechnęła się z czułością spoglądając na opierając się na jej ramieniu Selenę. Musiała przyznać, że niezwykle jej brakowało w ich towarzystwie, była osobą, którą zawsze umiała zebrać wszystkich razem by, choćby wybrać się na wspólną imprezę była w tak niezłomna, że nawet słone protesty nie zdołały ją przekonać. Nie jednokrotnie zdarzało się, że wpadała do niej, gdy mówiła wprost, że nie chce pójść. Silą, ściągała ją z łóżka, każąc się przygotować, pomimo że ich grupa wciąż była zgrana i często się widywali, brakowało tej energicznej i nieco nadpobudliwej nastolatki.
        Odłożyła powoli fotografię na szare obicie kanapy, przed którą siedziała. Zaledwie od kilku dni mieszka sama, lecz dopiero dziś udało się jej przysiąść, by rozpakować ostatnie drobiazgi, które spakowała w swoim starym mieszkaniu. Czy czuła jakąś różnice od chwili, gdy zamieszkała z dala od brata? Mogła śmiało powiedzieć, że wiele się zmieniło. Zazwyczaj często widywała go, gdy wracała do domu po jakiś spotkaniach czy gdy wracała z zajęć szkolnych, mając okazję uciąć sobie z nim pogawędkę, teraz jej jedyną towarzyszką została Junka oraz Michael, który wpadł do niej dwukrotnie w ciągu tych kilku dni, jednak ponownie pochłonęła go produkcja albumu, więc nie mógł poświęcać jej wiele czasu. Nie myślała się nawet na niego gniewać, sama nie była w podobnej sytuacji, ostatnie słoneczne dni spędziła na torze pod miastem, ćwicząc swoje umiejętności. Wiedziała, że teraz będzie znacznie trudniej organizować jakiekolwiek zawody czy nie mówiąc o wyścigach dlatego Derek oraz Owen uznali, że na dwa miesiące zawieszają jakiekolwiek jazdy, wznowią je dopiero po nowym roku, a ona pragnąć nieco poćwiczyć jeździła wczesnym rankiem do ekipy, która wyraźnie miała podobne przemyślanie jeżdząc, zanim chłodna aura zaatakuje miasto. Dziś mogła sobie niestety o tym pomarzyć, gdyż nad miastem zawisły ogromne komulusy a deszczowa aura nie miała opuszczać miasta przez następne dni, nawet tygodnie. Nie chciała ryzykować, dlatego odpuściła z jazdą do stycznia. Jedną zadowoloną z tego obrotu spraw była jej mała towarzyszka, która wykorzystała obecność swojej pani w domu, wciąż chciała się z nią bawić, z czego chętnie skorzystała. Jednak patrząc na nierozpakowane kartony, czuła coraz większą frustrację, by się tego pozbyć, z przejścia o ile udało jej się poukładać wszystkie swoje ciuchy w dość ogromnej garderobie oraz inne umieścić na miejscu dość ważne rzeczy to o bibelotach zupełnie zapomniała.
        Niespodziewanie powietrze wypełnił dźwięk spokojnej melodii, a ona śmiało snuła sugestie, kto mógłby ją odwiedzić. Podniosła się z dość puszystego dywanu, odsuwając pakunek na bok. Spojrzała na sofę, na której wylegiwała się jej futrzasta przyjaciółka, no cóż, była to jej pora drzemki więc nie była zdziwiona, że straciła chęć do wygłupów i ułożyła się na skraju miękkich poduch z łepkiem zwisających nieco z krawędzi materaca. Kącik jej ust drgnął lekko w górę, gdy tylko dostrzegła ten widok, po czym podchodząc do stopnia, wspięła się po nich. Przeszła bosymi stopami po ciemnych parkiecie korytarzu, podchodząc do drzwi. Przekręciła klucz w zamku, naciskając na klamkę. Pokonała opór drzwi, przyglądając się przybyłemu gościowi. Nie była wcale zdumiona odwiedzinami Alice, która przystanęła na progu drzwi, trzymając w dłoniach plastikowe pudełeczko z jakimś wypiekiem. Od chwili, gdy zagadnęła ją podczas przeprowadzki, stała się jej codziennym gościem, jednak nie miała jej ku temu za złe, nawet nie mogła powiedzieć, że jest nachalna, chciała z kimś pogadać, a zważając na inne lokatorki apartament, owcach z nimi nie dało się poprowadzić żadne merytorycznej rozmowy, żeby nie zaczęły plotkować na temat innych lokatorów czy co się komuś wydarzyło. Miała okazję je poznać, gdy wybrała się dwa dni temu na basen. Myślała, że oszaleje, przysłuchując się ich rozmowie, choć do tej pory Selena bywała nieznośna musiała całkowicie zmienić zdanie i przyznać, że plotkach mieszkających w jej bloku nic nie przebije, z opresji na szczęście wyratowała jej sąsiadka, która zaciągnęła ją na wspólne ćwiczenia do siłowni.
        — Przyzwoita twarz na horyzoncie — przywitała ją, wchodząc do środka —             Dopadła mnie nasza urocza pani Mary, myślałam, że jej krzywdę zrobię, jak zaczęła mi opowiadać, jak ta dzisiejsza młodzież bywa nieuprzejma i złośliwa. Nawet tobie biednej się oberwało.
        — Moment jestem dla niej miła, co robię takie złego?
        Zaprosiła ją gestem dłoni, by weszła głębiej, przeszły przez hol wchodząc do skrytej za pobliską ścianą małej kuchni. Stworzone z ciemnych płyt szafki idealnie dopasowane były do pomalowanych na szaro ścian pomieszczenia, jednak białe blaty aneksu kuchennego rozjaśniały i tak małe już wnętrze. Jednak nie potrzebowała zbytnio dużego pomieszczenia, miała tu wszystko, czego potrzebowała do codziennego przyrządzania posiłku, nie pomijając ekspresu do kawy.
         — Jak to jest, że tak młoda dziewczyna i stać ją na tak luksusowe mieszkanie.
        Miała ochotę wybuchnąć śmiechem, gdy usłyszała, jak znajoma parodiuje ich nielubianą sąsiadkę. Naprawdę potrafiła zrozumieć wszystko, pytania, skąd się przeniosła czy co robi, ale żeby snuć głośne hipotezy, na temat tego, jak udało jej się zakupić to mieszkanie, to był już szczyt absurdu, była to jej prywatna sprawa i nie zamierzała się tym dzielić na forum publicznym, brakuje jej jeszcze by natrętna lokatorka, zaczęła wsuwać nos w jej życie erotyczne, nie byłaby zdziwiona, gdyby to tego doszło, bo takiego kobiety jak ona bywają strasznie nachalne. 
        — Nie powinno ją to obchodzić! — furknęła zezłoszczona.
        Wsunęła wypełniony wodą naczynie na tył ekspresu, włączając go. Patrzyła jak młoda kobieta, wyjmuje zakupione w pobliskiej cukierni ciasto, krojąc go w mniejsze części. Obie nie martwiły się zbytnio o figurę. Odkąd tutaj zamieszkała spędzały co drugi wieczór to na wspólnym pływaniu czy wylewanie z siebie siódmych potów na siłowni. Obie się dopingowały i wspierały, jeszcze wczoraj Alice zdołała ją namówić, by zmierzyły się, która szybciej przepłynie pięć długości basenu dowolnym stylem pływackim z racji, że ona była najlepsza w kraulu, wybrała tę umiejętność, a jej sąsiadka zdecydowała się na motylka, niestety poniosła klęskę, gdy ona zdążyła przepłynąć całą długość. Zadowolona przysiadła na skraju kąpieliska poganiając koleżankę, której została ostatnia długość do pokonania. Lekcje pływania w szkole nie poszły na marne, gdy zwyciężyła w ich małej rozgrywce.
        — W jaki sposób zarobiłam pieniądze na to mieszkanie, wie tylko mój brat i chłopak nie będę się spowiadać jakieś plotkarze!
        Przystawiła pod dyszę pusty kubek, odczekała moment, aż brązowa substancja wypełni naczynie, po czym wlała odrobinę spienionego mleka. Chwyciła go między dłonie, zabierając ze sobą przygotowane talerzyki, deserowe idąc na znajomą do salonu.
        — Zaraz będzie mi zaglądać do łóżka i patrzeć co robię ze swoim facetem — stwierdziła z ironią w głosie.
        Postawiła wszystko na stoliku, gdzie stał już talerz wypełniony smacznymi wypiekami. Chwyciła porzucone na stoliku, ramki ze zdjęciami wsuwając je do skrytego pod nim kartonu. Patrzyła, jak Alice przysiada na kanapie, obok drzemiącej suczki, która układała się powoli do snu. Chwyciła swój kubek już z chłodnym drinkiem kofeinowym, upijając jego łyk.
        — Podobne takie zołzy żyją najdłużej — powiedziała z uśmiechem kobieta.
        — Nie załamuj mnie — skarciła ją — Bo znowu się będę musiała wprowadzić do brata — dodała z politowaniem.
        Z uwagą patrzyła jak w oczach młodej dziewczyny, pojawiają się ogniki. Od momentu, gdy zapoznała ją z Bennington’m nie dało się nie zauważyć, że była nim coraz bardziej zainteresowana, nie była pewna co do odczuć swojego brata, gdyż do tej pory się z nim nie wiedziała się z nim twarzą w twarz, jednak miała wrażenie, że ich pierwsza rozmowa była bardzo interesująca, zważając na fakt, że już wtedy wymienili się numerami telefonu. Ogromnie liczyła, że między nimi się coś wywiąże, skoro oboje wpadli sobie w oko. Jednocześnie nie chciała przegrać zakładu z Bourdon’m, z którym obiecała się nie zakładać po swojej ostatniej klęsce, gdy ten zdecydował się nauczyć się jednego triku perkusyjnego w parę dni, pomimo że był on trudny do opanowania. Ona dawała mu czas, kilku tygodni a on zaparł się przy paru dniach. Pomimo że założyli się wtedy, że postawią sobie tylko piwo, to nie chciała stracić tych trzystu dolarów.
        — Ostrzegałam cię jakich kobiet możesz się tutaj spodziewać, mieszkam tutaj od początku i poznałam nieco niektóre mieszkanki.
        — Wybacz za moje pytanie, ale gdzie pracujesz?
        Może to była ludzka ciekawość, czy bardziej chęć zmiany tematu była zaintrygowana profesją nowej znajomej. Widziała, że pracuje w jakimś biurze, bo widziała ją, jak wychodzi z mieszkania, w eleganckich garsonkach czy koszulach jednak nie miała do tej pory okazji zapytać, gdzie była zatrudniona.
        — Jestem architektką domów mieszkalnych, od roku zajmuje stanowisko szefowej filii, gdzie zostałam zatrudniona — odparła spokojnie, upijając łyk kawy         — Sądzą po twoim wieku to, zapewne studiujesz.
        — Nie do końca — przyznała, nieco skrępowana
        Widząc, spojrzenie kobiety pośpieszyła z wyjaśnieniami:
        — Musiałam zrezygnować z uczęszczania na uczelnie z powodów osobistych, jednak w planach mam zapisanie się na przyszły rok akademicki między czasie maluje obrazy na zamówienie, czasami dorabiam jako tłumaczka hiszpańskiego.
        — Zaradna jesteś — pochwaliła ją
        — Trzeba sobie jakoś radzić w życiu — zaśmiała się — Muszę jednak pomyśleć nad jakąś dorywczą pracą, zanim nie pójdę na uniwersytet. Nie będę całymi dniami przesiadywać w domu — mruknęła z rozbawieniem.
        Niespodziewanie ich rozmowę przerwał dzwonek jej telefonu, westchnęła cicho, ponosząc się z miękkiej poduszki. Stanęła przed niską półeczkę, ceglana faktura ściany oświetlały zamontowane w suficie diody, zgaszony ekran telewizji zwisał z chropowatego muru. Sięgnęła po porzucony telefon, z zaciekawieniem spoglądając na zdjęcie osoby, która chciała się z nią skontaktować. Uśmiechnęła się cicho, gdy dostrzegła fotografię Michaela. Przeprosiła Alice, która dorwała się do pierwszego kawałka ciasta. Nasunęła na zieloną słuchawkę, przykładając słuchawkę do ucha.
        — Mike stało się coś? — zapytała zaniepokojona, gdy dotarły do niej hałasu po drugiej stornie aparatu.
        — Czy musiało się coś stać, bym do ciebie zadzwonił piękna — pokręciła z rozbawieniem głową — Przyjedziesz do nas?
        — Podobno pracujecie — zauważyła.
        — Kto ci powiedział, że nic nie robimy — oburzył się, a do niej dotarły głośne śmiechy — Widzę cię w studiu za pół godziny — oznajmił.
        — Zobaczymy przystojniaku.
        — Nie próbuj mnie drażnić skarbie, nie przyjmuje odmowy zwłaszcza od ciebie. Pakuj się i chce cię widzieć u nas za pół godziny — zanim się rozłączył, dodał — Przyjedz metrem!
        — Czemu? — zdumiała się.
      — Zabieram cię na kolacje i wolę byś nie musiała odprowadzać później motoru.
        Wzdychając cicho, zakończyła rozmowę, wsuwając swój telefon do kieszeni dresów, które na sobie miała. Wróciła do koleżanki, która jakby wiedziała, o co chce ją poprosić, uśmiechnęła się ciepło, podnosząc się z wygodnej sofy.
        — Pogadamy innym razem — zapewniła ją, zanim mogła się odezwać —         Pozdrów Chestera — dodała, gdy stanęły w przedpokoju.
        Pożegnały się pocałunkiem w policzek, gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, pośpieszyła się przygotować. Przeszła przez salon, wspinając się na górne piętro apartamentu, pojedyncze diody oświetlały jasne stopnie konstrukcji prowadzących na wyższy gzyms. Przechodząc przez korytarz urządzony w podobny stylu jak przedpokój, pchnęła jedne z czarnych drzwi, które prowadziły do jej osobistej sypialni.
        Stojące przy pobliskiej ścianie łóżko przykryte było jasną pościel, spadające na nie pojedyncze światła sufitowych led oświetlały jej masywną konstrukcję, leżanka stojąca tuż obok niej nie miała w sobie żadnych zbędnych poduszek, jednak wiedziała, że szybko to się zmieni, bo wręcz uwielbiała ogrom poduszek. Jedyne, które zabrała ze sobą z dawnego mieszkania był to sprezentowane od Marinette i Adriena, które leżały rzucone niedbale na oparciu łóżka. Nie skupiła się jedynie na wyglądzie. Przeszła nieopodal stolika, który stał przed komodą, na której stał w mniejszej rozdzielności ekran telewizora. Weszła do uchylonych drzwi garderoby, spoglądając na wypełnione ubraniami półki czy wieszaki. Nie miała ochoty zbytnio się stroić, chętniej by wykorzystała ten deszczowy dzień na siedzenie w domu, jednak wiedziała, jak Mike bywa uparty i wiedziała, że jej nie odpuści tego spotkania. Wyjęła jedną z ciepłych bluzeczek, przejrzała jedną z półek w poszukiwaniu swoich ulubionych czarnych spodni, gdy w jej oczy rzuciła się ciepły szal, który szybko złapała. Niechętnie zsunęła z siebie dresy, które okazały się teraz najlepszym rozwiązaniem, chętnie by w nich poszła, jednak jej plany popsuła randka, na którą została zaproszona. Ubrała się pośpiesznie, nie chciała tracić czasu, jak udało jej, się dowiedzieć do przystanku metra ma zaledwie pięć minut, jednak nie była pewna, kiedy odjeżdża kolejny pociąg. Zupełnie się odzwyczaiła jeździć komunikacją miejską, zazwyczaj jeździła samochodem brata a w ostatnim czasie motorem od początku liceum mogla zapomnieć o ciśnięcia się w małych przedziałach ze śpieszącymi się ludźmi. Wsuwając na swoje stopy zabudowane obcasy, chwyciła jedną z torebkę, wciskając do środka portfel oraz telefon. Próbowała odnaleźć porzucone rano tutaj słuchawki, jednak nigdzie ich nie odnalazła, co było zaskakujące, ponieważ była wręcz pewna, że ją położyła na pufie, na której siedziała. Wzruszyła ramionami, nie chcąc się w to zagłębiać w poszukiwania następnym razem znajdzie. Wsunęła wolno przez głowę swój ciepły komin, otulając się nim szczelnie, jeszcze jej brakowało, by się przeziębiła. Może nie była łapała szybko infekcji, jednak wolała dmuchać na zimne, taka pogoda sprzyja rozwijania się wirusów. Wolała uniknąć spędzenie dwóch tygodni pod kołdrą, co w jej przypadku jest bardzo możliwe, gdy coś ją naprawę złapie to raz a porządnie i wpakowuje pod pierzynę na wiele dni. Miała ciekawsze zajęcia niż siedzenie pod kołdrą. Upewniając się, że wszystko zabrała łącznie z parasolką, opuściła swoją szafę. 
        Opuściła swoje małe królestwo, weszła na lekko oświetlony korytarz, które wydawał się strasznie pusty, musiała jakoś wypełnić to wnętrze, pomimo że mieszkanie było wyposażone, nie miało żadnych obrazów czy żadnych drobiazgów, które mogły dodać przytulności tym wnętrzom. Schodząc po stopniach apartamentu, przystanęła przy stoliku, chwytając kubek z zimną kawą. Dopiła ostatnie łyk, odstawiając go na ciemny blat. Wiedziała, że i tak w niedługim czasie nie ominie ją wizyta w sklepie z jakimś drobiazgami oraz sprzątanie wyszła po podwyższeniu pokoju dziennego. Chwyciła porzucone przy barierce klucze od mieszkania, wychodząc na zewnątrz. Zakluczyła mieszkanie, wsuwając dwa pęki kluczy do wnętrz torebki. Zupełnie zapomniała oddać kluczę bratu od domu, jej nie były już niepotrzebne, a w całym zamieszaniu z przeprowadzką wyleciało jej to z głowy.
        Podchodząc do winy, wcisnęła przycisk przywoływania i po niemal sekundzie metalowe drzwi rozsunęły się przed nią, weszła do maleńkiego pokoju, wciskając przycisk z oznaczeniem parteru. Nie musiała czekać długo aż znalazła się w wrzechstronego lobby apartamentowca. Nie było tu praktycznie żadnego ruchu, pomimo że była to pora, gdy wielu ludzi wracało z pracy, to był względy spokój, chociaż nie można było tego powiedzieć o podziemnym parkingu. Rozkładając parasol, wyszła na zewnątrz, a ona popatrzyła z lekkim skrzywieniem na poszarzałe chmury wiszące nad miastem. Pomstując na swojego ukochanego, który wyciągnął ja z domu, przeszła bezpiecznie przez przejście wchodząc na kolejny chodnik, który prowadził do wyjścia z osiedla. Pożegnała się z podstarzałym ochroniarzem, który otworzył jej bramkę, ruszyła na pobliską stację metra.
        Wyjęła bezpiecznie telefon z torebki, zatrzymała się w pół kroku, sprawdzając rozkład jazdy. Przejrzałą listę odjazdów metra i przeklęła siarczyście, gdy zobaczyła, że najbliższy jest za siedem minut. Skryła go ponownie w kieszeni. Przyśpieszyła kroku, by zdążył na pobliski pociąg, nie chciała, by czekać dwadzieścia minut na kolejny. Szybki krok niemal bieg nie stanowił dla niej problemów, zważając na jej ostatnie wizyty na siłowni. Pokonała szybko dzielącą ją odległość od zejścia w głąb ziemi, dostrzegła wejścia, nerwowym ruchem spojrzała na zegarek, który spoczywał na jej nadgarstku. Zostały jej trzy minuty do przyjazdu. Schodząc podziemnych przejściem, natrafiła na spory tłum ludzi, co nie było dla niej zdziwieniem. Przystanęła z boku, czekając na podziemny tramwaj, między czasie usłyszała dźwięk przychodzącego powiadomienia. Odnalazła w jednej z kieszeni spodni białego Iphona odblokowując go, bez zastanowienia, weszła w wiadomość od ukochanego, który był, kiedy się pojawi. Wystukała szybką wiadomość, że do dwudziestu pięciu minut powinna być już w studiu, wysłała wiadomość w chwili, gdy zjawił się metro. Wsiadła do środka, odnajdując jedno z pustych miejsc. Wykorzystała sytuacje, siadając obok jakieś czarnoskórego chłopaka, który wsłuchiwał się w muzykę puszczoną na słuchawkach. Westchnęła cicho, żałując, że nie poświęciła tej minut na odnalezienie tych kabelków, bo wręcz nie znosiła puszczonej w komunikacji miejskiej piosenek. Otworzyła torebkę, chcąc skryć telefon, wtedy w oczy rzuciły się małe białe głośniczki zamoczone na cienkich drucikach. Chwyciła je, a kącik jej ust drgnął, gdy dostrzegła zgubione o poranku słuchawki. Rozplątała je, szybko wkładając sobie do uszu. Nie trudziła się w przeszukiwaniu utworzonych przez siebie playlist, chwyciła pierwszą z brzegu, która okazała się albumem grupy hip-hopowej stworzonej przez Michaela. Wzruszyła ramionami wsłuchując się w pierwsze nudy Renember the Name.
        Minuty spędzone w zatłoczonym metrze upłynęły jej zaskakująco szybko, z czego niebywale się cieszyła. Wysiadła na odpowiednim peronie, ponownie rozkładając parasolkę. Dziś wyraźnie deszcz nie zamierzał im odpuszczać i zdecydował się lać przez cały dzień. Zirytowana do granic wyszła z podziemi, a w oddali widziała budynek wytwórni muzycznej, co przyjęła z ulgą. Pokonała ostatnie metry, które dzieliły ją od przeszkolonego budynku. Podeszła do stojącego przed wejściem czarnoskórego ochroniarza, dla którego była już znajomą twarzą.
        — Witaj Julio, ponownie do chłopaków? — zaczepił ją.
        — Niestety tak.
        Weszli przez rozsuwające się drzwi, przystając przy recepcji, gdzie poprosiła młodą sekretarkę o swoją wejściówkę. Patrzyła jak młoda kobieta, pochyla się, zapewne poszukując jej smyczy.
        — Aż tak bardzo są denerwujący?
        — Powiedzmy, że wolałam spędzić ten dzień przed telewizorem i psem — odparła, jednak rozbawienie czaiło się w jej głowie.
        — No tak, pogoda wcale nie sprzyja wyjścia.
        Dokończyła krótką pogawędkę z Sean, odbierając swoją przepustkę. Pomimo że była już znajomą twarzą w firmę, nadal musiała mieć przy sobie ten mały identyfikator, pomimo że wcale nie musiała go nosić na szyi, jednak wymagano od niej, by przynajmniej trzymała go przy sobie. Pożegnała się z pracownikami, podchodząc do jednej z przeszklonych wind. Odczekała moment aż jedna z nich zjedzie na dół, odczekała, aż drzwi się rozsunął, skryła się w jej wnętrzu, wciskając, odpowiedni guzik na piętro gdzie urzędował, zespól, czekała aż metalowa konstrukcja uniesie ją w górę, chwile potem stała na znajomym korytarzu. Nie zamierzała się rozglądać po zawieszonych na czerwonym murze płytach, które już miała, okaże przestudiować, ruszyła do czarnych dość ciężkich drzwi. Stanęła przed nimi, rozłożyła parasolkę, odkładając ją w kąt, by pozbyła się nadmiaru nagromadzonej wody. Bez zastanowienia pchnęła ciemne skrzydło, gdy tylko stanęła progu, zatrzymała się gwałtownie. Zamarła na widoki, jaki tam dostrzegła. Całe pomieszczenie było wypełnione aż po kolana barwnymi balonami, rzucane niedbale na wysokie sprzęty odnosiły wrażenie jakby trwała tu jakaś impreza.
        — Co tu się dzieje? — pytała zdumiona.
        Jednak co najbardziej ją zaniepokoiło to brak jakikolwiek dźwięków, owszem wiedziała, że studio jest wyciszone akustycznie ze środka, no ale to nie możliwe by była tak przeraźliwa cisza, to przeczyło samo sobie, gdy cała grupa gromadziła się razem w jednym pomieszczeniu.
        — Dobra chłopaki, wyłazić gdziekolwiek się skryliście — odezwała się w głąb pomieszczenia.
        Z małą trudnością pokonywała tor przeszkód, robiła każdy kolejny krok z niebywałą ostrożnością, uważając, by nie wpaść na cokolwiek po drodze. Rozglądała się z uwagą w poszukiwaniu jakiekolwiek muzyka, jednak studio wyglądało, jakby nikogo tutaj nie było, co naprawdę było zaskakujące skoro zaledwie pół godziny temu, podczas rozmowy z ukochanym słyszała tutaj głośne rozmowy i gromkie śmiechy.
        Poczuła nagle dziwny uścisk na swojej stopie, zaskoczona tym nagłym ruchem nie mogła złapać równowagi, gdy nagle leciała w dół, była już przyszykowana na bliskie zderzenie z podłogę, gdy niespodziewanie upadła na coś miękkiego. Zadarła go góry głowę, gdy poczuła pod sobą znajome dłonie.
        — Mike ty skończony kretynie co ty wyprawiasz! — krzyczała, gdy dostrzegła to znajome spojrzenie ciemnych tęczówek.
        — Cicho — skarcił ją, delikatnie przykładając do ust dłoń — Kryj się i nie waż się odezwać, bo mnie wsypiesz. 
        Nie zamierzała się dopytywać, o co chodzi więc niechętnie, położyła się obok niego, wciąż zastanawiając się, o co chodzi, jednak gdy przez zniekształcony obraz balonów dostrzegła wchodzącego do studia Chestera, zaczęła podejrzewać, co jej ukochany kombinuje. Przeczuwała, że jej partner próbuje się odpłacić przyjacielowi, wiedziała, że wokaliści uwielbiali wyrównywać ze sobą rachunki, gdy jeden wytnie numer drugiemu. Patrzyła na brata, jak przechodzi nieopodal nich. Patrzyła jak muzyk, zdejmuje z jej warg dłoń, a na jego ustach pojawił się przebiegły uśmiech. Odczekała chwile i patrzyła z lekkim rozbawieniem, jak Mike wyłaniała się spod miedzy rozrzuconych balonów, zachodząc od tyłu wokalistę. Sama jednak nie zamierzała się ruszać. Co jednak ją zaskoczyło to zachowanie Chestera, który jakby był głuchy na nagły dźwięk. Po chwili w studiu rozniósł się podniesiony głos Benningtona, gdy drgnął przestraszony, gdy usłyszał nagły krzyk swojego kolegi.
        — Wybacz stary, mój dowcip był lepszy — słyszała jego głos — Dzwoniłeś po młodą, miała już tu być.
        — Napisała w ostatniej chwili, że nie przyjdzie, bo jak stwierdziła woli posiedzieć przed telewizorem.
Stłumiła narastający w piersi chichot, gdy usłyszała słowa Michaela. Mogła mu tylko pogratulować pomysłowości. Odczekała, chwile aż piosenkarze zniknął za pobliskimi drzwiami, podniosła się z podłogi, chwytając leżącą na podłodze torebkę. Poprawiła bluzeczkę i nieco przekrzywiona i podążyła krokiem za ukochanym i bratem. Podeszła do drzwi wchodząc do środka.
        — Cześć wszystkim — zawołała wesoło, gdy stanęła przy jednym ze wzmacniaczy.
        — Młoda? — widziała zdumiona spojrzenie Chestera — Co tu robisz? Podobno zrezygnować z przyjścia w ostatniej chwili.
        Z trudem powstrzymała cisnący się na jej usta śmiech, porzucając torebkę na jednym z syntezatorów, przysunęła do siebie pobliskie obrotowe przeszło, wykładając się w nim.
        — Jestem tutaj od pięciu minut braciszku, naprawdę w tak po prostu sposób uwierzyłeś Mike’owi, a podobno to ty zawsze go wkręcasz.
        Nie odpowiedział na jej uwagę, patrzyła, jak kręcą głową, znika za ogromnym monitorem, przy którym siedział Shinoda. Odwrócił się do niej z tym swoim słynnym uśmieszkiem.
        — Właściwie, po co mnie tutaj sprowadziliście? Miałam już plany na południe — odezwała się po chwili.
        — Było zbyt nudno, więc uznaliśmy, że przydało, by się nam twoje urocze towarzystwo — odparł Michael.
        Patrzyła, jak podjeżdża ku niej, skradł jej szybkiego całusa, po czym ponownie na ekran komputera, gdzie dostrzegła odpaloną ścieżkę nagraniową, jednak co najbardziej ją zdumiało to nazwa widniejąca u góry.
        — Megatron? — przeczytała na glos nazwę utworu.
        Owszem może nie miała dostępu czy wglądu do przygotowanych przez nich utworów, jednak zdarzyło się, że czasami mogła podejrzeć nagrywane przez nich dema, jednak nie przypominała sobie by w ich bibliotece muzycznej była żaden utwór o tym tytule, co kompletnie ją zaskakiwało.
        — Co to za piosenka? — zagadnęła siedzącego nieopodal Shinodę.
        — Otrzymaliśmy propozycje nagrania utworu do zbliżającej się części Transformers 2 producent chce jak najszybciej otrzymać dlatego skupiliśmy się na jej nagraniu niż utworami na płytę — wyjaśnił.
        — Będzie druga część?
        — Tak podobno w marcu przyszłego roku jest planowana premiera — odezwał się Chester, który niespodziewanie się zjawił przy nich — Mike będę ci jeszcze potrzebny?
        — Nie koniecznie, czemu pytasz?
        — Jestem umówiony, jeśli nie jestem ci potrzebny, tu już pójdę — dodała.
        Widziała jak Shinoda skinął delikatnie głową pozwalając mu iść. Patrzyła, jak odchodzi, gdy nagle sobie o czymś przypominała. Zerwała się z siedzenia, chwytając, porzuconą na sprzędzie muzycznym torebkę. Otworzyła ją, wyjmując, kluczę do dawnego mieszkania.
        — Chester zaczekaj! — krzyknęła za bratem.
        Zatrzymał się przy drzwiach, trzymając dłoń na klamce. Odwrócił się ku niej, gdy pośpiesznie podeszła do niego, wyciągnęła ku niemu dłoń z pękiem kluczy.
        — W całym tym zamieszaniu zapomniałam ci ich oddać — powiedziała spokojnie.
        — Zatrzymaj je. Przydadzą ci się jeszcze — odparł.
        Zanim mogła w jakiś sposób zaprotestować czy nawet silą oddać mu jego własność, zatrzasnął za sobą drzwi, wpatrywała się w zamknięte skrzydło lekko ogłupiała, jednak po chwili poczuła na zaciskającej się na jej talii dłonie. Spojrzała przez ramię, spoglądając w intensywne spojrzenie oczu kochanka.
        — Wreszcie zostaliśmy sami.
        Nawet nie pozwolił się jej odezwać, gdy ujął jej usta w swoje w tęsknym pocałunku. Owszem może nie widzieli się tylko dwóch dni, jednak wystarczyło, by byli spragnieni swojej bliskości. Ścisnęła klucze w dłonie, uważając, by go nie zranić, objęła go w czułym uścisku. 

                                                    ✰✰✰

Tym razem wracamy pononwie ale jedynie na blogspocie. Czuje się znacznie lepiej gdy przeniosłam się na Blogspota. 
Dobra następny rozdział następna sobota 14:00

No comments:

Post a Comment