Monday, July 27, 2020

II 20 — MIESZKANIE WŚRÓD GWIAZD

        Postawiła ostrożnie ciemne pudło na jasnej fakturze szelągu, z uwagą rozglądając się po prawie opustoszałej sypialni w poszukiwaniu dość grubej taśmy budowlanej. Chwyciła ją między palce, chcąc zabezpieczyć ostatnią skryte ze swoimi drobiazgami. Nigdy nie sądziła, że w trakcie tych prawie dwóch lat spędzonych w mieszkaniu brata zbierze się tak wiele jej rzeczy, które będzie zmuszona przenieś. Sądziła, że spędzi nad przeprowadzką znacznie mniej czasu niż wcześniej podejrzewała. Skryte w głębokich szufladach książki czy zeszyty niezbyt rzucały się w oczy i nie uważała, że będzie tego aż tak ogromna ilość, uważała jedynie, że z ubraniami zejdzie jej dłużej jednak się myliła. Westchnęła cicho, przykładając klejąca folię do jednego z boków kartonu.
        Wciąż nie mogła uwierzyć, że poszczęściło się jej aż tak bardzo. Gdy szła na spotkanie z właścicielem apartamentowca gdzie jeszcze niedawno starała się wykupić lokum była pełna obaw że ponownie mężczyzna z przykrością jej oznajmi że ma już potęcjalnego najemcy który skłoni jest zapłacić znacznie większą kwotę niż była zaproponowana w ofercie. Niepokój wrastał w niej z każdą minutą, gdy przekraczała bróg nowoczesnego bloku, wiedziała, że gdyby nie pomoc Michaela, którego zdołała nakłonić by jej towarzyszył była by bardziej zestresowana i popełniła ogromną pomyłkę podpisując dokumenty kupna. Jednak zanim zdołała nawet chwycić za pióro, upomniał ją zauważając błąd który mógł być brzemienny dla niej w skutkach błąd. Zwrócił wtedy uwagę najemcy dostrzegając pomyłce w papierach, jak się okazało umowa, którą chciała podpisać była przygotowana pod przedniego klientach i pewne podpunkty zostały zmienione. Naprawienie swojej pomyłki nie zajęło mu zbyt wiele czasu i już po chwili mogła otrzymać kluczę do własnego apartamentu z właściwymi dokumentami.
        Nie zamierzała czekać czy w jakiś sposób odwlekać swojej przeprowadzki, jak uważała nie chciała już siedzieć bratu na głowie, chociaż ilekroć zapewniał ją, że nie stanowi to problemu ona pragnęła znaleźć się już u siebie, potrzebowała tej prywatności może owszem miała ją u wokalisty jednak w pewnych sytuacjach czuła się niezręcznie a zwłaszcza w chwilach gdy pragnęła zaprosić swojego ukochanego na noc. Wiedziała, że pewne sytuacje były dla nich niezręczne zwłaszcza dla Shinody, choć nie mówił tego głośno wiedziała po nim że czasami pragnął spędzić z nią czas sam na sam, owszem mogli spotykać się u niego, jednak to ona nie chciała być zbytnio nachalna w ich związku i ciągle przebywać w jego mieszkaniu. Zdarzały się sytuacje, że musieli ograniczyć niektóre ze swoich wieczornych spotkaniach. Z zadowoleniem przyjęła zapewnienie mężczyzny, od którego zakupiła apartament, że może wprowadzić się w każdej chwili. Przesunęła taśmę po spięciu kartonu, zabezpieczając go przed podróżą. Ujęła między palce leżące nieopodal nożyczki, przecinając brązową taśmę.
        Jedynym pocieszeniem całej przeprowadzki był fakt, że nie musiała się martwić o zakupów mebli czy sprzętów kuchennych, które były już wpisane w umowie kupna. Można powiedzieć, że całe mieszkanie było wyposażone a ona nie musiała się niepokoić o to że nie będzie miała na czym spać, czy nie będzie w stanie przygotować żadne posiłku. W sumie była zadowolona, że o tym pomyślała zawczasu i zaczęła poszukiwać umeblowanego lokum. Jeśli miała być szczera nawet nie chciała o tym myśleć, nie miała do tego głowy, wolała dopłacić tę kilkaset dolarów niż zastanawiać się nad kupnem zwyczajnego łóżka. Owszem może szła na łatwiznę, jednak mogła sobie na razie na to pozwolić. Pomimo ogromnej sumy, którą zapłaciła za mieszkanie oraz jej ukochany motor, wciąż miała wystarczająco środków na życie czy zakup jakiekolwiek samochodu. Może to, co teraz robiło przeczyło z jej sumieniem, jednak tłumaczyła sobie, że do wszystkiego doszła sama i zdobyła wszystkie fundusze w sposób uczciwy.
        Westchnęła cicho, chwytając zabezpieczony karton w dłonie, odwróciła się przez ramię, zmierzając ku wyjściu. Pokonała dzielącą ja odległość od jasnych drzwi, gdy w przejściu zjawił się Dave.
        — Młoda mówiłem być nie dźwigała takich ciężkich rzeczy — upomniał ją przyjaciel.
        — Ale to jest lekkie — ostrzegła go, zanim zdołał do niej podejść — Zabierz tamte kartony z kąta.
        Skinęła głową w kierunku wypełnionych po brzegi pakunków, których nie zdołała unieść. Może od jakiegoś czasu chodziła na siłownie i ćwiczyła w miarę regularnie, zaczęła napierać krzepkości były jednak takie rzeczy które sprawiały jej trudność do trzymania. Mogli się z niej śmiać i mówić, że jest słaba i to marna wymówka, że jest dziewczyną, jednak ona się nie skarżyła, nie udawała już kogoś kim nie jest, gdy potrzebowała pomocy o nią prosiła a nie jak zaledwie parę miesięcy temu wmawiała sobie że temu poddało. Nauczyła się pytać i nie bać się odrzucenia.
        Wychodząc na zalany słońcem korytarz, dobiegł ją z dołu szum dość głośnych rozmów. Nie była tym wcale zdziwiona, gdy dobiegł do niej rozmowy grupy mężczyzn. Nie musiała zbytnio nakłaniać zespołu by pomogli jej w przeprowadzce, pomimo że nie zabierała ze sobą żadnych mebli to nieoceniona okazała się ich pomoc gdy dostrzegła zebrany przez ten czas rzeczy.
        Przeszła przez salon gdzie bawiły się jeszcze dwie futrzaste przyjaciółki wykorzystując ostatnie chwile ze sobą spędzone. Jednak w dużym stopniu była to ich pora południowej zabawy więc nie była tym absolutnie zdziwiona. Patrzyła przez otwarte drzwi wejściowe na małe zbiegowisko na podjeździe. Zeszła po stopniach willi, podchodząc do wynajętego samochodu ciężarowego. Uznała, że nie potrzebowała zbytnio dużego pojazdu jakże i kierowcy, więc z samego rana wysłała brata do firmy, z której miał przywieść pojazd sama chciała dokończyć pakować ostatnie drobiazgi. Owszem może mogła poprosić o to swojego chłopaka, jednak ten miał z samego rana spotkanie z managerem zespołu w sprawie zbliżających się koncertów, którego nie mógł przełożyć. Szybko jednak zdołał się uporać z rozmową z Adamem, który nawet nie próbował go zatrzymywać, gdy zauważyć jak bardzo się śpieszy. Nie miała żalu do mężczyzny o to, bo wiedziała doskonale, że Shinoda był osoba, która pomimo pieczy nad nagraniami grupy, brał czynny udział w planowaniu jakikolwiek wyjazdów, można powiedzieć, że chciał mieć do wszystkiego wgląd, by upewnić się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
        — Młoda powiesz mi, kiedy zgromadziłaś tyle rzeczy.
        Widziała jak wokalista zeskakuje z furgonetki, stanęła przed nim wręczając w jego dłonie karton z drobiazgami kosmetycznymi. One stanowił dla niej ogromną trudność, przesiedziała sporo czasu by zabezpieczyć niektóre paletki by nie otworzyły się one podczas jazdy, jednak największa trudność była z rzeczami bardzo kruchliwe, które o dziwo nie miała zbyt wiele jednak wolała uniknąć sytuacji gdzie wyjmując je zobaczyła rozbitą ramkę na zdjęcia czy otrzymane w prezencie zdobne kubki.
        — Nie mam pojęcia — przyznała szczerze — Gdy się do ciebie wprowadzałam miałam zaledwie dwie walizki z całym moim dobytkiem.
        — Doskonale to pamiętam — powiedział a ona wyczuła w jego głosie delikatną nutkę rozmarzenia — Znowu będzie bez ciebie cicho. 
        Słyszała nieukrywany smutek w jego tonie głosie. Nie zdumiewało ją to, sam wiele razy jej mówił, że zanim pojawiła się u niego, czuł pewien rodzaju pustkę w tym ogromnym domu. Musiała jednak przyznać, że będzie jej brakować nawet tych deszczowych poranków w jego wykonaniu oraz ich szalonych, choć dziecinnych prób zemszczenia się na drugiej osobie. Niestety wszystko, co dobre kiedyś się kończy i choć przez ten ponad rok mogła na moment zapomnieć o odpowiedzialnym decyzjach w swoim życiu skupiając swoją uwagę na spotkaniach ze znajomych czy życiu w szkolnej elicie, nie obyło się bez trudnych decyzji. Czekało ją teraz samodzielne życie, ale czy w jakiś sposób się tego bała? Śmiało mogła powiedzieć, że była w pełni na to przygotowana.
        — Powtarzać ci będę to do skutku, znajdź sobie dziewczynę — powiedziała z delikatnym uśmiechem, jak ona sama poczuła w sercu nieprzyjemny skurcz.
        Chester był i nadal będzie ważną osobą w jej życiu, nawet, teraz gdy zdecydowała się wyprowadzić na swoje i zderzyć się samotnie z nadchodzącą dla niej rzeczywistością to poczuła jakieś ukłucie żalu. Czas, który tutaj spędziła był dla niej wyjątkowy, dzięki bratu stała się silną i bardzo energiczną dziewczyną tą, która od dawana w niej była zakopana. Nie przeszkadzały jej jego durne dowcipy, które wcześniej mogły ją urazić teraz śmiała się razem z nim. Może i narzekała jak brat próbował ściągnąć ją z łóżka, gdy niechętnie chciała się wydostać z objęć Morfeusza to musiała przyznać że tego będzie brakować jej najbardziej, bo miała to odczucie, że ktoś się nią interesuje. Mogła poczuć tę namiastkę rodzinę ciepła, którego została pozbawiona.
        — Jednak przyznaje, że za bardzo się z tobą związałam.
        — Nie dramatyzujcie — słyszała za sobą głos swojego chłopaka.
        Spojrzała przez ramię, patrzyła jak podchodzi do nich, uśmiechnęła się czule, gdy poczuła jego dłoń na swoich barkach. Objął ich ramionami, spojrzał na przyjaciela, po czym powiedział:
        — Nie uwierzę, że nie będziecie się ze sobą codziennie widywać, czy nie wspomnę jak dużo ze sobą piszecie — mówił ze spokojem.
        — W sumie muszę ci przyznać racje — odparła po chwili ciszy nastolatka — Jednak w pewien sposób nie jest mi z tym dobrze.
        — Masz obawy jak każdy przed samodzielnością — odparł, zdejmując dłoń z ramion kolegi — Nie masz o co się niepokoić, jesteś bardzo zaradna i na pewno sobie poradzić — skradł jej szybkiego całusa, mogła tylko spoglądać jak podchodzi do jednego z muzyków który przytaszczył ze sobą parę pudeł z jej pokoju.
        Czuła jak na jej ustach pojawia się delikatny uśmiech, którego nawet nie próbowała skryć, nie zamierzała ukrywać faktu, że była szczęśliwa, mając tak wspaniałego chłopaka. Nie umknęło uwadze jej brata radość, która zagościła na jej ustach, patrzyła jak wokalista odchodzi od niej o parę kroków, jednak zatrzymał się nagle, odwracając ku niej.
        — Nigdy ci tego nie mówiłem młoda, ale cieszę się, że wam się układa. Pasujecie do siebie, nie chce być tym złym przyjacielem jednak Taylor nie była mu przeznaczona.
        — Chester prosiłem cię być nie wspominał przy mnie o mojej byłej żonie.
        Zaśmiała się cicho, gdy dostrzegła jak Chester drgnął lekko przestraszony gdy za jego placami pojawił się rozświecony Michael, z jego oczu aż ciskały gromy, na samo wspomnienie oszustki, z którą się związał. Mógł znieść wszystko, kłamstwa, zdrady czy nawet jej drugie życie, jednak nie wiele osób wiedziało, że najbardziej co go zraniło był fakt że jego była małżonka była zdolna do zabicia ich nienarodzonego dziecka. Nie mówił o tym zbyt wielu osobą, można powiedzieć, że praktycznie nikt o tym nie wiedział z wyjątkiem młodej artystki, z którą się teraz związał. Ufał jej i był przekonany, że nikomu nie zdradzi jego sekretu, milczała jak zaklęta chcąc dotrzymać danemu mu słowa.
        — Wybacz stary.
        Pokonała dzielącą ją odległość od samotnie stojącego Michaela, podchodząc do niego. Słyszała potok przekleństw opuszczające jego usta, gdy tylko stanęła przed nim. Czuła jego przeszywające spojrzenie na sobie, zanim jednak zdołała go upomnieć, potok niepochlebnych słów umknął w momencie, gdy dojrzał swoją ukochaną.
        — Mike wiem, że ten temat jest dla ciebie trudny, ale odpuść, nie zmienisz czasu. Nie naprawisz jej błędów, tak ja nie zdołał zmienić swojej przeszłości, by wymazać tego skurwiela z mojej egzystencji. Jesteśmy oboje po nie udanych związkach, jednak to już czas przeszły, nie warto żyć wspomnieniami.
        — Wiem skarbie, jednak nie jestem w stanie schować do niej urazy. Bądź co bądź dopuściła się do morderstwa.
        Westchnęła cicho, nigdy nie wiedziała co w takiej chwil powiedzieć. Nie wiedziała, w jaki sposób się zachować, bo nie umiała wczuć się w jego sytuacje. Była świadoma tego, że pragnął założyć z nią rodzinę jednak los postanowił coś innego, podarował mu kobietę, która w pełni nie nadawała się ani na żonę a tym bardziej na matkę. Ona do końca nie była pewna swojej przyszłości jednak była przekonana że nie była by zdolna by pozbyć się własnego dziecka.
        Na ich szczęście, Brad dostrzegając ich małą pogawędkę szybko ich rozdzielił do swoich obowiązków, za co byli mu wdzięczni. Krzycząc ze poromansują sobie wieczorem, niemal silą chwycił przyjaciela za koszulkę zaciągając do pojazdu by pomógł mu z ułożeniem ostatnich walizek. Ona sama poszła odnieść karton z zabawkami Junki, który porzuciła w salonie. Stanęła w pokoju dziennym próbując odnaleźć zagubiony karton, wtedy go dostrzegła leżał obok kominka, Junka która znudzoną zabawą wskoczyła na niego układając się na nim wygodnie.
        — Nie możesz się już doczekać swojego nowego domu? — zagadnęła suczkę, która zaszczekała radośnie.
        Maltańczyk jednym susem zeskoczył na jasną podłogę umożliwiając jej zabranie pakunku, który okazał się nieco cięższy od poprzedniego, jednak legowisko jej małej przyjaciółki nie należało do małych. Jednak widząc go na jakieś stronie internetowej wyceniony za niemal centy nie mogla się powstrzymać, by go nie kupić. Obawiała się tego, że może być uszkodzony, jednak jak się okazało, był w całkiem dobrym stanie. Przechodząc nieopodal kanapy, widziała kątem oka schodzącego z góry Roba i Joe z już ostatnimi pudełkami z jej dobytkiem. Przepuściła ich pierwszych widząc że pudla dość sporo ważą, patrzyła jak wychodząc na zewnątrz, śledząc ich kroki opuściła mieszkanie, wtedy wyczuła dreptają u jej stóp psy, które zaciekawione małym zamieszaniem chciały dowiedzieć co się dzieje. Przeszła parę kroków stając przy furgonetce. Wręczyła ostatni z kartonów Chesterowi, który stał przy krawędzi, wyraźnie na nią czekając.
        — To ostatnie rzeczy — oznajmił.
        Odstawił go powoli na podłogę, bez trudności schodząc z pojazdu. Upewniając się, że wszystko bezpiecznie stoi, dwójka muzyków zeszło z przyczepy. Schyliła się po stojącą przy jej stopach Junkę, która zaczęła drapać ją po stopie wyraźnie chcąc mieć lepszy podgląd z jej ramion. Zostały sprawy organizacyjne przejazdu, który nawet nie został omówiony, jednak zanim mogła się odezwać jej brat wziął nad tym piecze. 
        — Brad! — krzyknęła za przyjacielem.
        Rozejrzała się z uwagą nie dostrzegając nigdzie gitarzysty grupy, które zaledwie parę chwil temu widziała. Jednak zanim ponownie mógł zostać zawołany wyszedł za furgonetki, poprawiając jeden z rękawów koszuli.
        — Zabierzesz Junkę ze sobą, nie chce by młoda zabierała ją na motor — wydał jedno z poleceń — Będzie jej tylko przeszkadzać.
        Widziała jak skinął delikatnie głową, nie chciała zamykać swojej małej przyjaciółki w klatce dlatego już wcześniej podłożyła parę koców w samochodzie brata którym miał pojechać jego kolega. Nie sprzeczała się z nim, bo tak naprawdę nie miała o co. Kawasaki nie był przystosowany do transportowanie zwierząt więc nawet się nie wtrącała. Przekazała słodki ciężar przyjacielowi, który z cichym westchnieniem zniknął za furgonetką.
        — Mike ty jedziesz ze mną.
        Słuchali w skupieniu jego ostatnich instrukcji, zanim się rozeszli w zupełnie inne strony. Gdy tylko usłyszała pierwszy z odjeżdżających pojazdów, podeszła do swojego motocykla stojącego przy zamkniętym garażu. Przekładając nogę przez siedzenie, przytrzymywała się kierownicy, by nie stracić równowagi. Chwyciła wiszący na bagażniku kask, wsuwając go sobie na głowę.
        Wyprowadzając maszynę na prostą jezdnie po czym odpaliła silnik. Pomimo że kupiła go zaledwie parę dni wcześniej nie mogła się z nim rozstać, świetnie się jej jeździło, nawet na zwykłych drogach nie stanowił trudności. Owszem może od jej ostatniego spotkania nie widywała się z Dragonem i ekipą chętnie wykorzystywała potęcjał dwukołowca, doprowadzając zwykłych kierowców niemal do frustracji, gdy za bardzo przy gazowała na jakikolwiek światłach, jednak ona uwielbiała ten odgłos chodzącej maszyny. Nie żałowała, że wciągnęła się do tego środowiska ludzi z zamiłowaniem do dwukołowców, pomimo że uważała wcześniej to jako nierealne marzenie, teraz siedziała na własnym ścigaczu, mając już za sobą pierwsze zmagania w tym sporcie a zwykła jazda była dla niej wręcz przyjemnością.
        Wjechała na jedną z autostrad, z niesmakiem patrząc na ciągnący się przed nią sznur pojazdów. Przeklęła poirytowana, pomimo że znała to miasto i wiedziała jak bardzo jest ruchliwe to mogła powiedzieć że nie znosiła czekania w korku, doprowadzało ją to istniej furii, w ostatniej chwili jednak zrezygnowała z pomysłu wymijania. Owszem mogła to zrobić, ale wolała nie łamać zasad. Znudzona zacisnęła palce okryte ciemną skórą na kierownicy. Odkąd zaczęła prowadzić motor uwielbiała ubierać się w skórzane ubranie które jak uważała najlepiej pasują do takich pojazdów. Codziennością stały się dla niej skórzane kurtki czy spodnie, które uwielbiała zakłada, co jeszcze bardziej zmogło zainteresowanie mężczyzn jej osobą. Nie, bo nie często widywali na ulicy tak ponętną dziewczynę ubranej w ciemne obcisłe ubranie, prowadzący jeden z najlepszych motorów, chociaż już wcześniej podczas zwyczajnych spacerów na ulicy zdarzało się, że była obiektem seksualnym w ich oczach to teraz się zmogło najbardziej, jednak mało ją to nie obchodziło, bardziej była zainteresowana tym, że jej partnerowi się podoba nawet w takim wydaniu. Mike nawet nie próbował tego ukrywać jak bardzo była dla niego pociągająca, chociaż już wcześniej była dla niego piękna, teraz była jeszcze ładniejsza, chociaż ona po sobie tego nie widziała.
        Przedarła się w końcu przez uliczny zgiełk, wjeżdżając jedną z pobocznych uliczek, prowadzący niemal do centrum miasta, jednak ona, zamiast skierować się w najbardziej ruchliwy rejon metropolii, skręciła w przeciwną drogę, która nie była aż tak zagracona przez budynki stojące nieopodal, stało tam jedynie parę domów jednorodzinnych jednak to nie one ją ciekawiły. Zatrzymała się na pobliskim zakręcie, spoglądając na jarzące się na czerwień światła, włączając kierunkowskaz. Była niemal zdumiona, gdy udało się jej odnaleźć mieszkanie blisko domu swojego brata, owszem musiała jechać tam z jakieś dwadzieścia minut bez utrudnień na drogach gdzie czas przy największych szczytach rósł znacznie bardziej jednak to jej nie przeszkadzało. Zależało jej na tym, by nie oddalać się tak bardzo od willi Benningtona, jednak w dużym stopniu nie chciała być z dala od ukochanego. Czasami wokalista żartował by się do niego przeprowadziła jednak ona miała swoje zasady i wiedziała, że nie będzie zdolna wprowadzić się do niego, jeśli będzie pewna ich związku jednak przede wszystkim uważała, że mogła mieć ten przywilej jedynie, wtedy gdy byliby zaręczeni lub naprawdę pragnął z nią zamieszkać. Jak na razie pasowało im to, że mogą spotykać się u siebie i wcale nie zamierzali tego zmieniać.
    W końcu po dość długiej drodze zobaczyła pożądane przez nią osiedle. Wysokie apartamenwotce wyrastały z drogi pietrząc się ku górze. Ich szklana faktura odbijała od siebie promienie popołudniowego słońca. Były to nowo wybudować nowoczesne bloki, które zostały oddane do użytku zaledwie rok temu. Właściciel, z którym miała przyjemność się widzieć był uznanym bismesmnem i przedsiębiorca jak się dowiedziała był to jeden z najbogatszych osób z mieście jeśli nie w kraju. Zdecydował się zakupić od miasta nieużywane tereny i wybudować w nich dość pokaźne osiedle. Było tutaj wiele udogodnień, licząc od ciągnących się za mieszkaniami parkiem gdzie znajdował się strefa dla zwierzaków gdzie mogli się pobić czy pobawić na specjalnych zjeżdżalniach. Właściciele tych czworonożnych przyjaciół nie musieli się martwić o możliwość ich wyprowadzania, jednak zostali zobowiązani do utrzymywania po nich porządku, ona jednak nie miała z tym problemów, bo uważała, że sama nie chciałaby chodzić po zanieczyszczonym terenie. Jednak co najbardziej jej się spodobało to ogromna ilość basenów umieszczonych na parterze budynków, które ciągły się również poza ich granice, tak by w upalne dni posiedzieć na dworze. Zadowolona jednak była, gdy dostrzegła znajdującą się tutaj siłownie, ciesząc się, że nie będzie musiała wydawać pieniędzy na karnet, gdyż to samo miała w swoim miejscu zamieszkania a na tym jej zależało zwracając na fakt że ostatnio dość często trenuje by utrzymać formę. Może nie miała problemów z wyglądem swojego ciała, nawet nigdy nie pomyślała by się odchudzać to uznała że potrzebny jest jej drobny trening bo nieco się zaniedbała w ostatnim czasie. Straciła jakąś część kondycji, którą utrzymywała jeszcze, gdy chodziła na lekcje ćwiczeń w szkole.
        Przejechała przez strzeżoną bramę uprzedzając ochroniarza że wkrótce zjawią się znajomi którzy pomagają jej z przeprowadzką. Mężczyzna, zapewniając ją, że ich wpuści, otworzył bramę. Plusem tego osiedla było, że było strzeżone przez całą dobę i nie wpuszczają osób nieuprawionych do środka czy osób, których lokatorzy nie chcą widzieć. Podjechała pod jeden z najbardziej oddalonych budynków, wjechała w małe rondo, które prowadziło do piwnicznego parkingu, każdy z lokatorów miał przeznaczony dla siebie dwa miejsca parkingowe, więc nie musiała się martwić, gdyby zdecydowała się na kupna samochodu. Zajęła jedno ze swoich miejsc, gasząc maszynę. 
        Zsiadając z motocykla, widziała wychodzącą z winny kobietę. Szła pewnym siebie krokiem, a odgłos postukujących szpilek odbijał się echem po ogromnym podziemnym parkingu. Zsuwając ze swoich upiętych włosów kask, patrzyła, jak podchodzi do niej, co ją lekko zdumiało. Zatrzymała się przed nią o parę kroków, uśmiechając się łagodnie. Wtedy mogła się jej bliżej przyjrzeć. Ciemnobrązowe wręcz czarne włosy upięła w ciasny kok, z którego wypadały pojedyncze kosmyki włosów, które upadały na jej nieco kremową twarz. Spojrzenie jasnozielonych oczu wręcz biło na kilometr podkreślone jedynie delikatną kreską. Od razu mogła zauważyć, że nie trudziła się ze zbytnio z makijażem, który był naprawdę lekki. Zlustrowała ją spojrzeniem swoich błękitnych tęczówek. Dopasowana do jasnoszarych spodni garsonka skrywała za sobą idealnie wyprasowaną białą koszulę. Jednak co najbardziej ją zastanawiało to, że kobieta wyglądała na bardzo młodą, co przeczyło zupełnie z jej ubiorem.
        — Dzień dobry, to zapewne ty jesteś tą sąsiadką, z którą będę dzielić ścianę — zagadnęla ją wesoło.
        — Tak, Julia Bennington — przestawiała się.
        Wyciągnęła ku kobiecie dłoń, którą szybko złapała, energicznie potrząsając.
        — Alice Adkins, miło mi poznać, mam nadzieje, że złapię tutaj z kimś kontakt, bo jak nie spotykam tutaj zapracowane panie biznesmen to mamusie, którymi jedynie plotki w głowie z nikim nie da się pogadać nawet na zajęciach jogi — mówiła rozgadana.
        — Mi również — odparła rozbawiona — Ja również mam taką nadzieję pani Alico.
        — Błagam tylko nie pani, mam tylko dwadzieścia sześć lat nie rób ze mnie marudzącej zdesperowanej trzydziestolatki.
        Roześmiała się wesoło, a ich gromki śmiech zagłuszyła wpędzająca na parking furgonetka. Popatrzyła jak jej brat, podjeżdża na jedno z miejsc. Odsunęła się na bezpieczną odległość, chcąc zrobić mu miejsca, co pochwyciła stojąca przy niej młoda kobieta. Nie minęła minuta, aż z pojazdu wyskoczył Michael, słyszała jedynie odgłos zamykający się drugi drzwi od kabiny kierowcy i głos Chester.
        — Młoda nawet nie myśl o pogaduszkach, musisz nam pomóc — ostrzegł ją, gdy wyszedł za pojazdu, dostrzegając ją stojącą w towarzystwie uroczej brunetki.
        — Przestań się pieklić, już idę!
        Zanim jednak mogła odejść, poczuła zaciskające się na jej dłonie palce Alice, która zatrzymała ją w pół kroku. Spojrzała na nią lekko zdziwiona, jednak gdy dostrzegła jej wzrok, który zatrzymał się dłużej na piosenkarzu, chciała się odezwać, jednak kobieta ją ubiegła.
        — Co to za przystojniak, ten z tymi tatuażami na ramionach — zagadnęła, a ona w jednej chwili miała ochotę wybuchnąć cichym śmiechem.
        — Chodzi ci o tego szatyna — dopytała, gdy tylko dostrzegła, jak skinęła lekko głową, dodała — To mój brat Chester. Chętnie ci go przedstawię, gdy skończymy, przenosił pudla.
        — W takim razie chętnie wam pomogę — oznajmiła hardo.
        — Naprawdę nie trzeba, poza tym chyba się śpieszysz.
        — Miałam iść tylko do sklepu i nie zdążyłam się przebrać, gdy wróciłam z pracy. Za pięć minut będę.
        Patrzyła jedynie jak jej nowa sąsiadka, odchodzi ponownie w stronę windy, a ona lekko rozbawiona, zbliżyła się do pojazdu gdzie jej ukochany i brat zajmowali się pierwszymi pudłami. Chwyciła między ramiona, pierwsze z nich unosząc z furgonetki.
        — Skarbie kto to był? — zagadnął ją Mike.
        Stali w małym pomieszczeniu, czując, jak zmierza, ku najwyższemu piętru budynku, nawet nie układała kartonów na podłogę, bo to nie miało najmniejszego sensu, gdyż wina okazała się bardzo szybka.
        — Alice, nowa sąsiadka. Rozmawiałam ja zaledwie pięć minut i jest strasznie gadatliwa — mówiła, gdy wyszli na oświetlony diodami korytarz — Zupełnie jak     Chester, jak się rozgląda, nie da dojść do słowa — dodała z rozbawieniem.
        Postawiła na ziemi trzymane przez siebie kartony, próbując odnaleźć w kieszeniach ramoneski klucze do mieszkania. Zajrzała do ostatniej z kieszeni z nadzieją, że tam je odnajdzie, uśmiechnęła się lekko, gdy natrafiła koniuszkami palców na chłód metalu. Wyjęła je z jej wnętrza. Pokonała opór drzwi, wchodząc do maleńkiego, lecz wszechstronnego korytarza. Widziała uchyloną wnękę w korytarzu, gdzie skrywała się szafa na obuwie czy płaszcze, czarne wykończenie przesuwnego skrzydła idealnie było dopasowane do koloru ścian. Stojąca naprzeciwko niska szafka okryta była miękkim materiałem, by móc sobie na niej usiąść. Zamontowane w całym mieszkaniu diody sufitowe oświetlały ciemny parkiet apartamentu. Przeszła kilka kroków, odstawiając pudła na podłogę. Nie było teraz czasu na zwiedzanie, więc zanim Shinoda mógłby się rozejrzeć, chwyciła go za rękaw, koszuli ciągnąc za sobą. Widziała, że był zainteresowany jej nowym gniazdkiem, jednak przyjdzie czas, by bliżej poznał jej lokum. Wsiedli do prawie zamykającej się windy, która została nagle zatrzymana, a ona dostrzegła stojącą w niej wcześniej poznaną sąsiadkę ubraną w ciemne dresy i zwykłe trampki.
        — Mówiłam ci, że nie musisz się trudzić — zwróciła się do stojącej naprzeciwko kobiety.
        — Daj spokój, sąsiadom się pomaga — machnęła na nią, zbywając ręką, lecz zanim mogła cokolwiek zrobić, chwyciła ją za nadgarstek, przyciągając do siebie, szeptała do ucha — Chce się bliżej mu przyjrzeć.
        Nie potrafiła już powstrzymać śmiechu, który cisnął się na jej usta. Nieco zaskoczony muzyk spojrzał na nią niezrozumiale, jednak ona gestem dłoni pokazała mu, że wyjaśni mu to wszystko późnej. Stanęli parę chwil później na podziemnych parkingu, dostrzegając już resztę zespołu, która zajęła się pakunkami oraz walizkami, ona sama podeszła do stojącego nieopodal samochodu brata, gdzie na przednim siedzeniu, leżała jej mała przyjaciółka. Wyjęła, ją ze środka, trzymając w ramionach. Chwyciła jedną ze zestawionych z przyczepy walizek ciągnąć ją za sobą.
        Po dość długich godzinach zanoszenia jej rzeczy do mieszkania, odetchnęli z ulgą, gdy wszystko było już bezpiecznie przewiezione a Alice która nieco bardziej znała ten budynek, zaproponowała im drinka zapoznawczego, na co chętnie przystali, jednak nie wszyscy mogli pozwolić sobie na kolorowy koktajli z odrobiną alkoholu. Brad i Chester, którzy prowadzili, musieli odmówić, twierdząc, że napiją się następnym razem. Siedziała wraz z Alice oraz zespołem, niespodziewanie chwyciła kobietę za ramię, gdy dostrzegła na horyzoncie swojego brata, który przed momentem musiał wyjść.
        — Chce ci kogoś przedstawić — mruknęła do swojej sąsiadki.
        Nie opierała się, gdy prowadziła ją do podążającego ku nim Beningtona, jednak gdy tylko dostrzegł siostrę oraz jej nową sąsiadkę, które zmierzały ku nim, zatrzymał się w pół kroków. 
        — Alice to mój brat Chester, którego tak bardzo pragnęłaś poznać — powiedziała do kobiety — Braciszku to moja nowa sąsiadka Alice.
        Zanim jednak mogli sobie się przedstawić, szybko im umknęła, gdyby jej bratu wpadł pomysł, by ją okrzyczeć, że zapoznała go z tą kobietą. Wróciła do stolika, przy którym siedzieli przyjaciele, usiadła między Mike’m a Dave’m. Po chwili poczuła jak dłoń swojego ukochanego, gdy zacisnął palce na jej ręce, nie spuszczając wzroku ze stojącego nieopodal przyjaciela.
        — Przyznaj, zrobiłaś to celowa, że ich ze sobą zapoznałaś — odezwał się Brad, był wręcz pewny, że oddalona od nich para ich nie usłyszy, więc mówił ze swobodą.
        — Nie — odparła z uśmiechem — Alice chciała go poznać, ja miałam jej tylko pomóc.
        — Czyżby szykowała się nam nowa para? — zagadnął Rob, wyraźnie zaintrygowany.
        — Nie wykluczone Rob — odparła Julia — Stawiam dwieście dolców, że za pół roku będą parą — powiedziała ochoczo.
        — Daje mu rok — odparł perkusista.
        — Chcesz się założyć — powiedziała ochoczo, wyciągając ku niemu dłoń.
        — Pewnie, ale nie o dwieście tylko o trzysta dolców — dodał, ujmując jej dłoń — Możesz od razu kasę szykować młoda.
        — Nie bądź pewny swojej wygranej — odparła chłodno — Joe przetnij!
        Od tej chwili zakład zaczął działań, gdy dwojga młodych ludzi złapało wspólny język. 







No comments:

Post a Comment