Friday, August 21, 2020

II 23 — ŚWIĄTECZNE ZAKUPY

     Przeszła bez cienia kompletnego zainteresowania nieopodal obok wystawionych na jasnych pólkach sklepowych asortymencie, barwne koszulki aż kusiły, by im się bliżej przyjrzeć, niemal zachęcały, by je chwycić i przymierzyć. Krzyczały, by je zakupić. Owszem nie przepadała za chodzeniem na zakupy, mogła się zaliczyć do typów dziewcząt, które wręcz unikały centrum handlowym, jednak bywały chwile, gdy nie mogła przejść obok wystawionych ciuchów, by czegoś nie przymierzyć, by dodać i tak do swojej rozległej garderoby. Wielokrotnie jej przyjaciółki śmiały się, że mogła zaprzeczać dziewczęcym instynktom kupowania, jednak ona je w sobie miała, zdarzało się, że sprzeczała się z nimi, gdy starały się nakłonić ją do szaleńczej zabawy, podchodziła do tego sceptycznie jednak chwile, gdy sama sięgała po ubrania, zdarzała się, jednak przeważnie wybierała się na nie samotnie, bo po prostu skłaniała się do przeglądania asortymentów samotnie, gdy nikt na to nie spoglądał.
        Zatrzymała się nagle, gdy w jej oczy rzucił się karteczka, która ukazywała cenę bluzeczek, które wpadły jej w oku. Wyciągnęła ku niej dłoń, zaciskając palce na plastikowej wywieszce, ostrożnie zwracając ku sobie. Zmarszczyła brwi w lekkiej zadumie, gdy dostrzegła kwotę produktu, owszem dostrzegła, że w wielu sklepach były ogromne obniżki cen, trwały przedświąteczne promocje, jednak nie przykuwała do tego wagi, była zbyt skupiona na swojej liście produktów, które miała kupić, by zauważyć, że można kupić cichy za niemal grosze i to ją zaintrygowało. Rzadko miała nosa do tak dobrych okazji, przeważnie to jej narwana przyjaciółka wyczuwała dobre okazje do zakupów i zaciągała pozostałe dziewczyny, które, pomimo że to uwielbiały, wspólnie dochodziły do wniosków, że chodzenie po sklepach z dość energiczną nastolatkom jest dla niech koszmarem w czystej postaci.
        Rozejrzała się z uwagą po oświetlonym jasnym diodami sklepie, próbując odnaleźć kogokolwiek obsługi, bo była zbyt zdumiona, by poddana cena była poprawna i produkt był aż tak przeceniony, nie do końca przekonywała ją poddana kwota. Dostrzegła wtedy stojąca nieopodal młodą kobietę, która pochylona, w skupieniu poprawiała rozrzucone przez poprzednie klientki ubrania. Opinający jej ciało ciemny podkoszulek sprawiał wrażenie, jakby nie odznaczał się na tle innych produktów, jednak wtedy ujrzała pod spiętymi w wysoki kuc promiennym blond włosami, wszyte logo butiku. Uchwyciła bluzkę, której od dłuższy czas się z uwagą przyglądała, czuła delikatność bawełny, z którego została uszyta odzież. Zgrabnym ruchem ominęła półkę, obok której stała, pośpiesznym krokiem podchodząc do ekspedientki.
        — Przepraszam.
        Odezwała się dość śmielszym głosem, pragnąć, zwrócić na siebie uwagę młodej kobiety. Nigdy nie należała do osób nachalnych raczej. Należała do osób, które niepochlebnie patrzyła na przeciskające się w kolejce osoby czy kobiety, które nachalnie wciskały się przed nią, we wcześniejszych latach nawet by się nie odezwała, by zwrócić jej uwagę, teraz pomimo grzeczności, którą zawsze miała w głosie, sugestywnie nakazywała odejść. Zachowanie takich osób doprowadzało ją niemal do furii, więc nie była zdziwiona, gdy pracowniczki lokalu czasami miały tego dość i uprzejme uśmiechanie się było ostatnią rzeczą, jaką by chciały robić.
Zdarzyło się, że na ostatnich zakupach była światkiem wymiany zdań, raczej nie mogła to tak określić, klientka wyraźnie się awanturowała o kwotę, którą musiała zapłacić na wybrane przez siebie spodnie, choć mężczyzna stojący za ladą uprzejmie jej mówił, że produkt jest we właściwiej kwocie pieniężnej i nieuznawany był rabat na ten produkt. Podziwiała ich cierpliwość, jednak co mogli zrobić, musieli wykonywać swoje obowiązki z uśmiechem na ustach.
        — W czym mogę pomóc? — zapytała z uprzejmością.
        Otrząsnęła się z głębokiego zamyślenia, gdy dotarł do niej głos pracowniczki butiku, która przyglądała się jej. Nie zraziło ją to, poprawiła opadającą z ramienia torebkę, spoglądając na jej twarz, widziała delikatny makijaż, który ozdabiał jej oczy, pomadka do ust wydawała się kontrastować z odcieniem jej ciemnej karnacji.
        — Czy wywieszone na ulotkach ceny produktów są właściwe?
        Delikatnie odwróciła się w stronę, z której nie dawno zabrała trzymany przez siebie bluzeczkę. Patrzyła jak delikatnie skinęła głową, jakby słyszała po raz kolejny to nurtujące pytanie, jednak z uprzejmością opowiedziała:
        — Tak, promocje obowiązuje na cały wystawiony asortyment — odparła — Rabaty nie obowiązują biżuterii oraz torebkę — dopowiedziała.
        — Dziękuje — odparła.
        Nie zwracając uwagi, odwróciła się przez ramię, pewnym siebie krokiem oddalając się, nie umknęło, jednak jej uwadze ciche westchniecie kobiety. Praca w sklepach odzieżowych nie należała do łatwych i doskonale rozumiała czasami zachowanie ich pracowników. Jednak ona była już zbyt pochłonięta przeglądaniem kolejnych ekspedycji z ubraniami, które ją zainteresowały, skoro były takie ceny, czemu miała, by z tego nie skorzystać. Kupić dobre fajne bluzki, czy spodnie za niemal parę dolarów byłaby głupia, gdyby z tego nie wykorzystała. Skryła ówcześnie listę z drobiazgami, które chciała dokupić do mieszkania, wyszukując coraz to ciekawsze zestawy ubrań. Jeśli wcześniej twierdziła, że szybko dziś opuści centrum handlowe, jednak się myliła. Zadziałała w niech chęć do kupna więc gdy dostrzegła, że jej ramię niemal ugina pod zebranymi produktami, uśmiechnęła się głupio do siebie, gdy przyjrzała się bliżej, nie była jedną dziewczyną w sklepie, która wykorzystała takie obniżki kwot. Widziała stojąca nieopodal studentkę, której sterta ubrań wydawała się większa od niej, jednak to ja nie powstrzymała przed przeglądaniem kolejnych wywieszonych tkanin. Nie przyglądała się jej dłużej, gdy w oczy rzuciła się jej biała spódniczka, przepasana w talii brązowym paskiem. Bez trudu odnalazła swój rozmiar i przyjrzała się jej bliżej. Utrzymana na delikatnych ramiączkach ciągnęła się aż do ud, widziała jak jej tylny materiał, został, dłuższy tworząc, z niego jakby tren spódnicy. Im dłużej się przyglądała, uznała, że idealnie będzie pasować na dość upalne wieczory, zarzuciła ją na trzymaną przez siebie kupkę, podążając w stronę oddalonej części sklepu, z trudem odnalazła wolną i niezagraconą przemieszanie. Ułożyła ciuchy na ciemnej pufie, chwyciła materiał płachty, by skryć się przed natrętnymi spojrzeniami innych klientek. Zsunęła ze swoich ramion bluzkę, odwieszając na jeden z haków.
        — No, od czego mam rozpocząć — mruknęła, spoglądając na przyniesione przez siebie rzeczy, pozwalając sobie odwieść torebkę na pod swetrem, który miała wcześniej na sobie.
        Wybrała jedną z pierwszych marynarek. Może i uwielbiała chodzić w luźnych męskich koszulkach, czy szortach lubowała się w ubieraniu koszul, czy dopasowanych sportowych garsonek. Wyjęła z wnętrza ciemny top, które załączony był do bluzki, zdejmując z siebie jeden ze swoich ulubionych koszulek. Uważając, by nie uszkodzić metki, wsunęła przez głowę ciemną odzież na delikatnych ramiączkach, nie wiele myśląc, chwyciła szarą garsonkę, wsuwając ją sobie na ramiona.
        Z uwagą przejrzała się w lustrze, oceniając ostateczny efekt, nie wyglądała aż tak źle, czasami wybranie ciuchów sprawiało jej trudność. Nosiła najniższą rozmiarówke i zdarzały się sytuacje, że materiał nie leżał na niej zbyt dobrze. Jednak tym razem wszystko idealnie było przypasowane do jej postury, a co najważniejsze nie sprawiało trudności podczas poruszania ramionami, co było dla niej bardzo uciążliwe.
        Nie była pewna, jak długo spędziła na przymierzaniu, kolejnych ubrań, nie spoglądała na zegarek. Wolała się pośpieszyć, by zbytnio nie hamować kolejki, nie znosiła sama czekać, wiec nie chciała tego robić innym, a zdarzały się sytuacje, że coraz częściej dziewczęta zajmowały garderoby, wysyłając, zdjęcia w ubraniach do swoich znajomych by oceniły czy się nadają. Jak ją to irytowało nie jednokrotnie, wdała się w kłótnie z takimi dziewczynami, by tego nie robiły. Opuściła przymierzalnie po długich minutach, wychodząc z dość dużą kolekcją ubrań, nie wiele odrzuciła chyba z dwie koszulki, które były na nią zbyt małe. Przechodząc ostrożnie przez sklep, uważając, by kogoś nie potrącić a przede wszystkim nie upaść z własnej głupoty. Odstawiła wszystko na ciemnym blacie, dopiero wtedy dostrzegła, że za ladą stoi ta sama dziewczyna, którą pytała o ceny.
        — Widzę, że pani zaszalała — odezwała się, kryjąc pierwszy z ubrań w głąb siatki z nazwą butki. 
        — Czasami zdarzy mi się aż takie szalone zakupy — odparła nieco rozbawiona — Nie znoszę zakupów, jednak zachęciły mnie te rabaty.
        — Nie wiele spotykam dziewczyn, które mówią, wprost mówią, że nie chcą spędzać wolnego czasu na szaleństwach po centrum handlowym — wyjaśniła spokojnie.
        Wzruszyła jedynie ramionami, uśmiechając się nieznacznie, gdy dostrzegła, jak otwiera drugą dość dużą reklamówkę. Spodziewała się, że tak się stanie, że w jednym się niezakończony. Po długich minutach w końcu kobieta uporała się ze wszystkimi ubraniami, naliczając ostateczną kwotę.
        — Dwieście dwadzieścia dolarów.
        Spojrzała zdumiona, nie spodziewając się takiej kwoty, liczyła na znacznie większą. Poprosiła o płatność kartą, po czym przyłożyła plastikową tekturkę do czytnika, poproszona o wbicie kodu, uczyniła to pośpiesznie. Nawet się nie martwiła, że wpisała go niepoprawienie, bo liczba była niemal banalna, gdy zobaczyła, jaki ma pin do karty, niemal nie wybuchnęła śmiechem, gdy dostrzegła, że cyfry ułożyły się w rok urodzenia swojego chłopaka.
        Opuściła sklep z trzema wielkimi siatkami zakupów, jednak nie poprzestała na jednym. Wchodząc do kolejnego sklepu, nie spodziewała się, że wpadnie w wir zakupów. Czas przestał mieć dla niej jakiekolwiek znaczenie, jednak bardzo uważała podczas kupowania na ostateczne ceny zakupionych przez siebie rzeczy. Gdy opuściła ostatni sklep odzieżowy, wchodząc wcześniej do sklepu, z obuwiem wiedziała, że lekko przesadziła, trzymając w ramionach kilka siatek wypełnionych po brzegi ubraniami oraz butami, ostatecznie kwota zamknęła się w sześciuset dolarów, a ona nawet nie liczyła ogromnej ilości rzeczy przez siebie zakupionych.
Przechodząc przez hale, chwyciła zawieszoną na ramieniu torebkę, uważając na trzymane przez siebie paczki, by ich nie upuścić, z małą trudnością odnalazła w niej karteczkę z drobiazgami, które chciała zakupić, tak skupiona na poszukiwaniach nie dostrzegła, jak ktoś z impetem idzie na stojącego nieopodal mężczyznę. Jednak nagłe uderzenia wyrwało ją z głębi swoich rozmyślań i nieuważnym przeszukiwaniu torebki, gdy z impetem wpadła na czyjeś muskularne ciało. Przeklęła cicho, gdy nie mogła utrzymać równowagi, leciała niebezpiecznie w dół, gdy nagle poczuła dłonie na swoich bokach.
        — Przepraszam pana, nie patrzyłam, jak idę.
        Jednak co ją zdumiało to, że w dotyku dłoni mężczyzny, który ją trzymał, czuła coś bardzo znajomego i nawet nie chciała próbować uciekać w popłochu. Zaintrygowana uniosła wzrok ku górze, a ona napotkała znajome ciemne brązowe oczy pewnego przystojnego muzyka.
        — Jeszcze brakuje, byś mówiła do mnie pan piękna — odezwał się głęboki głos.
        — Mike!? — zdumiała się, wpatrując się w twarz ukochanego.
        — Spodziewałaś się kogoś innego skarbie — zagadnął, lekko rozbawiony.
        Czuła jego gorące usta na swoich, gdy ucałował ją szybko, pomagając się wyprostować. Popatrzyła na niego, stał lekko uśmiechnięty, na ramieniu zwisały mu dwie paczuszki.
        — Co tu robisz? — zagadnęła.
        Shinoda był osobą, którą najmniej by oczekiwała tutaj spotkać. Jeszcze w grudniowe popołudnie, spodziewała się, że dalej siedzi w studiu i nagrywa materiał na płytę, jednak pochłonięta zakupowym szaleństwem nie dostrzegła umykających godzin, w której większość mieszkańców miasta opuszczała swoją pracę.
        — Właściwie jestem tutaj z twojego powodu — przyznał w końcu.
        — To znaczy? Nie mówiłam ci, że się wybieram na zakupy — odparła, nie do końca rozumiejąc, co ma na myśli.
        — Śliczna czy ty zajrzałaś ostatnio do kalendarza?
        — No nie.
        Słyszała jego ciche westchnięcie, po czym wolnym krokiem ruszyli w dalszą drogę, jednak żaden z nich nie miał obranego celu, szli przez ogromny hale, mijając po drodze wiele markowych sklepów oraz przechadzających się ludzi, którzy podobnie jak oni wybrali spędzenie tego dnia na szaleństwa w centrum handlowym
        — Przypominam ci, że za dwa dni są twoje urodziny, a tuż po nich mija pół roku naszego związku.
        Stanęła oniemiała, wpatrując się w niego zaskoczona, słyszała jego gromki śmiech, gdy wpatrywał się w jej zdumioną minę. Kompletnie jej wyleciała ich rocznica. Owszem rozmawiali przed tygodniem na ten temat, jednak ona nie była zbytnio nastawiona na świętowanie tego, odczuła, że Mike ma podobny punkt widzenia, jednak nie zdradzali sobie nawzajem, że myśli o jakimś małym drobiazgu czy spędzonym wspólnie wieczorze. Jednak pochłonięta na zakupami świątecznymi oraz sprawami domowymi zapomniała o tej rocznicy.
        — Zapomniałaś?
        — Tak — przyznała w końcu.
        Ruszyli w dalszą drogę, przechodząc obok grupki młodzieży, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali, z czego udało się jej usłyszeć, rozmawiali na temat potencjalnego filmu, na który mieli pójść do pobliskiego kina.
        — Nie chce być wścibski, ale czy ty obradowała sklep?
        Pytał zaintrygowany, gdy dojrzał wypełnione po brzegi noszone przez ukochaną paczki, widziała jak na jej ustach, pojawia się niewinny uśmieszek, który nie widywał często, jednak zawsze, wtedy gdy wpadła na jakiś pomysł, który mógł doprowadzić ją do nierozsądnych konsekwencji.
        — Nie — odparła ze śmiechem — Są świetne promocje w outletach i chciałam to wykorzystać.
        — Będziesz mieć miejsce, by to wszystko pomieścić — zażartował.
        — Bardzo zabawne Michaelu — odparła sarkastycznie — Przypominam ci, że twoja garderoba jest znacznie większa od mojej i nie mówię tutaj o kwestii pojemności tylko ilości ubrań.
        Wdając się w dalszą przepychankę słowną przeszli obok jednego z bardzo luksusowych sklepów, które były znane w świecie mody i wyceniany na miliardy dolarów, nie zorientowała się, kiedy poczuła mocny uścisk na swojej dłoni i po chwili szli w stronę butiku.
        — Mike czyś ty zwariował do reszty — krzyczała oburzona, gdy stanęli pod sklepem Victoria Secret — Zdajesz sobie sprawę, jakie tutaj są ceny?
        — Owszem, jestem tego świadom, a teraz, choć bo musimy ci coś kupić — mówił, patrząc na zapierającą się dziewczynę.
        — Nie ma mowy kotek, mnie na to nie stać — odparła oburzona.
        — Kto powiedział, że to ty będziesz, płacisz?
        Patrzyła na niego oszołomiona, nie cierpiała, gdy ktoś za nią kupował, a zwłaszcza jakiekolwiek ubrania, wolała je zakupić z własnych pieniędzy, zawsze czuła się głupio, gdy ktoś za nią wyciągał kartę, dlatego nie pozwalała sobie na zakupy z ukochanym, bo nie umiała, by nawet go o to poprosić. Radziła sobie samotnie i to jej wystarczyło.
        — Piękna chce ci coś podarować, wiem, że nie lubisz takich butików, jednak chociaż zdołał się nakłonić ten jedyny raz — mówił spokojnie.
        Pomimo że jego ton głosu był naturalny, nie dało się nie zauważyć, że jego ton tak łagodny i subtelny sprawiał, że nie umiała się temu przeciwstawić, chociaż starała się, czasami jego naturalny urok działał na nią zbyt pobudzająca, a ona nie potrafiła powiedzieć stanowczego nie, za bardzo czuła się wtedy urażona swoim zachowaniem, by jemu sprawić podskórną przykrość.
        Nieco zrezygnowana poddała mu się, gdy przeszli przez barierki wchodząc do przytulnego wnętrza sklepu, gdzie dominował czerń, ułożone na półkach ubrania oraz bielizny aż się prosiły, by je założyć, jednak ona stała nieco z tyłu, spoglądając na wystawionych na manekinach bieliznach, które w tym sklepie górowały. Odważny komplecik czerwonej narzutki oraz koronkowego biustonosza rzucił się w jej oczy, nie dostrzegła pod nimi dolnej bielizny, jednak opadające na niego materiał skrzętnie go ukrywał. Szybko jednak straciła zainteresowanie tym gdy dostrzegła zamieszczoną obok niego cenę, a ona jedynie westchnęła w duchu, nie wiedząc, czemu zdołała się do tego namówić. Jednak zanim mogła przemyśleć możliwość wycofania się, podeszła do nich kobieta ubrana w ciemną koszulę, spoglądała na nich przez ciemne oprawki okularów, które na sobie miała. Nie dało się zauważyć jej czujnego wzroku, które zatrzymało się na nic, jednak zanim mogła się jakkolwiek odezwać, usłyszała jej barwny głos:
        — Mogę w czymś pomóc? — zagadnęła, najważniej znudzona brakiem większej ilości klientów chciała dopomóc młodej parze stojącej w progu sklepu.
        — Oczywiście — słyszała za sobą głos Michaela i wiedziała, że już nie uda się jej tego uniknąć, choć tak bardzo tego pragnęła.
        — Szukamy coś dla ciebie? — zagadnęła ją, gdy z jej ust umknęło ciche westchnięcie.
        — Chyba nie zdołam się przed tym umknąć — mówiła zrezygnowana — Szukam dla siebie bielizny — mówiła, a do jej uszu dobiegł cichy śmiech ukochanego.
        Spojrzała przez ramię, patrząc na jego rozbawioną twarz, chciała mu już zagrozić, gdy kobieta zachęciła, by poszła za nią, chętnie podążyła jej krokiem, wciąż trzymając w swoich ramionach siatki we wcześniejszych zakupów. Jednak gdy stanęły przed jedną z półek, odwróciła się do idącego za nią Michaela, z cwanym uśmieszkiem wręczyła mu cały jej nabytek, widziała błysk w jego oku, lecz zanim mógł zaprotestować, uprzedziła go.
        — Sam się o to prosiłeś kotku — powiedziała z zadowoleniem w głosie.
        Odwróciła się do kobiety, która przyglądała się im z oczekiwaniem. Widywała w tym butiku wiele zakochanych par, jednak rzadko była wyczuwalna, tak silna więź porozumienia któraż aż od nich biła. Skupiła się jednak na dyskusji z klientkom, która mówiła, za czym w bieliźnie nie przepada i by tego uniknąć. Rozumiejąc jej preferencje, sięgnęła po komplecik, który wcześniej wpadł w oko młodej klientce, a ona uznała, że będzie to niej wręcz idealnie pasował. Szybko dobrały odpowiedni rozmiar, odbierała od pracowniczki, kolejne wybrane przez nią komplety czasami czuła się nieco zażenowana, gdy w jej dłonie wpadła wyglądająca dość wyzywająca bielizna, która jednak nie traciła na subtelności znanej z tej marki.
        Długie minuty spędzone na dopieranie odpowiednich krojów i modeli znacznie się opłaciliby, gdy mogła wejść do przymierzalni z gronem ubrania. Nie śmiała nawet narzekać, że już była zmęczona, tym przymierzaniem o dziwo sprawiło jej to dziś ogromną przyjemność. Gdy zniknęła za kotarą przymierzalni, odłożyła wszystko bezpiecznie na jasne siedzenia, pomimo że pomieszczenie było naprawdę małe, to wydawało się o wiele większe, przez powieszone w niej ogromne lustra, w którym można było się przeglądać. Zdjęła z siebie koszulkę, nie próbowała ponownie nakładać na ramiona bluzy, bo to nie miało sensu, z lekkim zażenowaniem, powoli zdjęła z siebie biustonosz, wyklinając w myślach partnera, który zabrał ją do tego sklepu. Nie znosiła przymierzać w miejscach publicznych bielizny czy jakiekolwiek stroju kąpielowego. Żyła w dziwnym przeświadczeniu, że może ją ktoś podejrzeć i to jej się kompletnie nie podobało, robiła to, bo była do tego przymuszona wolała przebrnąć przez swoją nieśmiałość niż dwukrotnie jechać do sklepu, by wymieniać danych produkt. Pozbywając się dolnej części bielizny, szybko uchwyciła pasujący do siebie koronkowy komplet uszyty z czarnego przewiewnego materiału. Uniosła głowę nieznacznie, poprawiając jej materiał. Patrzyła na siebie z uwagą w tafli krzywego zwierciadła, oceniając swój wygląd. Przypominała dziewczynę z tamtej listopadowej nocy, która niechętnie musiała przyznać swoją porażkę, zgadzając się założyć dość seksowną bieliznę, tym razem mogła śmiało powiedzieć, że odkrywało znacznie więcej jej ciało, poprzez maleńkie dziurki niż je okrywało, jednak musiała przyznać sama przed sobą, że cholernie się sobie podobało. Nigdy nie patrzyła pochlebnie na swój wygląd, lecz tym razem spodobała się jej ta odważna bielizna, którą miała na sobie. Jednak zanim mogła przymierzyć kolejny i uniknąć jakkolwiek możliwości pokazywania się ukochanemu dobiegł do niej jego zniecierpliwiony głos.
        — Piękna możesz zapomnieć, że umkniesz przed tym, by się nie pokazać, nie odpuszczę ci tak łatwo.
        — A myślałam, że damska bielizna ci obchodzi tylko wtedy gdy musisz ją zdjąć.
        — Bardzo zabawne. 
        Słyszała jego sarkastyczną odpowiedź, gdy ujęła miedzy dłonie cienki materiał płachty, pragnąc ją przesunąć.
        — Wychodź! — ponaglił ją.
        Odsunęła na bok delikatną tkaninę, stając nieopodal umieszczonych przy garderobie fotelach, gdzie często siadywali zmęczeni mężczyźnie po wypadach ze swoimi dziewczynami na zakupach. Dostrzegła Michaela siedzącego na oparciu jednego z nich, gdzie porzucił trzymane przez siebie paczki. Czuła jego przeszywające spojrzenie na sobie, gdy tylko wyszła za kotary.
        — Jak wyglądam? — zapytała z delikatnym uśmiechem.
        Wolno odwróciła się wokół siebie, by bardziej mu się pokazać, pomimo że uważała, że to dość odważna bielizna pragnęła ją mieć, bo nigdy tak dobrze się nie czuła w żadnym biustonoszu, jak w tym, słyszała opinie, że ciuchy od Victorii Secret były stworzone z takiego materiału, którego praktycznie się nie czuje, myślała, że to jakieś kłamstwa, jednak mogąc mieć na sobie jedną z nich, musiała przyznać racje, niemal nie czuła, by cokolwiek na sobie czuła i odniosła dziwne wrażenie, że jest naga, gdyby nie fakt, że jej ciało otulała dość erotyczna bielizna.
        — Widziałem, że jesteś sekowana, jednak nie sądziłem, że aż tak — odparł ze śmiechem.
        Podparła dłonie na bokach, wpatrując się w niego z przymrużonym okiem, chcąc mu uświadomić, że jego uwaga nie była na miejscu. Pomimo że wcale nie była na niego zła i lubił słuchać takich komplementów, to jednak nie czuła się dobrze, gdy odzywał się tak do niej, w centrum handlowym wolała, by pozostało to między nimi.
        — Radze ci zważać na słowa, bo gdy będziesz chciał coś ode mnie, nie będę już taka miła.
        — Skarbie bądźmy ze sobą szczerzy, nie umiesz się odgrażać, bo wiesz, doskonale jak to się ostatnio skończyło — odezwał się.
        Niemal zazgrzytała zębami, gdy przypomniała sobie ich ostatnią noc. Nie zaprzeczała sama, do tego doprowadziła, jednak nie była do końca świadoma, co robi, gdy alkohol za bardzo szumiał w jej głowie, nie umiała się opanować i sama od wejścia zaciągnęła go do sypialni. Gdy trzeźwość jej umysłu wróciła o poranku i zdołała o tym pomyśleć racjonalnie, nie wierzyła w swoje postępowanie. Nawet nie śmiała pomyśleć, że tego żałuje, raczej była zniesmaczona swoim zachowaniem, gdy tylko Mike opowiedzieć jej co wyprawiała poprzedniego wieczoru przysięgła sobie, że nigdy nie tknie alkoholu do ust, jeśli ma się to skończyć namiętną noc z nim.
        — Nie kompromituj mnie jeszcze bardziej — syknęła nieprzyjemnie — Cholera przysięgam zatłukę Delsona i Chestera, że mnie tak upili! Nigdy więcej z nimi nie pije! A z tobą nie będę nawet próbowała zostawać na noc, jak nie jestem trzeźwa!
        — Ostatnio coś mówiłaś, że chcesz to powtórzyć — przypominał jej ostatnie słowa, zanim zdołała wtedy zasnąć.
        — Nie zrobię tego drugi raz! — warknęła, znikając za jasną kotarą.
        Pokręcił jedynie, rozbawiony głową wiedząc, że jednak długo nie będzie umieć zaprzeczać i teraz gdy zdołała się przełamać, coraz częściej chciała się z nim kochać. Nawet gdy próbowała się przed tym powstrzymywać, jak każdy miała swoje chwile słabości. Pragnęła, bliskości i tego nie dało się nie zauważyć. Mógł szczerze przyznać, że był lekko zdumiony podejściem Julii do spraw damsko — męskich, każdy by się spodziewał, że dziewczyna, która kiedyś została, wykorzystywana seksualnie i dwukrotnie prawie doprowadzona do gwałtu przez swojego byłego chłopaka będzie tak chętna, by spędzić z nim noc, raczej powinna być, uciekać przed tymi momentami a ona nawet nie zadrżała z niepokoi tamtej pamiętnej nocy i poddała się pokusie chwili. Nikt nawet nie próbował jak zamknąć w klatce dziewcząt, które zamknęły, by się w sobie po tak traumatycznych przejściach i nie pozwoliły sobie choćby na zwykłe przytulenie. Julia wychodziła temu na przekór zupełnie jak jej brat, byli osobami, które pomimo okropnych doświadczeń zrywało z utartymi schematami i po prostu cieszyło się życiem. Owszem może mieli chwile dla nich trudne, gdy chcieli się załamać, jednak byli osobami, które walczyły z tym, co ich niszczy i brnęli przez to główno, które nosili na swoich barkach. Mógł szczerze powiedział, że był dumny ze swojej dziewczyny, że mu zaufała i dała szansę ich związkowi.
— Czy ja naprawdę coś mam na sobie — odezwała się, a on uniósł na nią spojrzenie.
Stała nieopodal przymierzalni w dopasowanym do siebie biustonoszu, który, pomimo że eksponował, je pieści, wyglądał na dość subtelny, jednak to dolna część stroju była odważniejsza. Figi, które na sobie miała, były naprawdę skromne, co dało się zauważyć, bo jej lekko zaczerwienionych policzków, spojrzał w odbicie lustra, gdzie odbijały się jej kształtne pośladki. Nie zakładała przepaski, która była w komplecie wydawała się teraz bez znaczenia, skoro nie zakładała żadnych rajstop.
        — Obiecuje, jak każesz mi to kupić, to ewidentnie kończę nasz związek — odgrażała się, zanim mógł się odezwać.
        — Możesz to zrobić to od razu, bo nie zamierzam cię wypuszczać ze sklepu bez tej bielizny.
        Słyszał jej ciche pomruki gniewu, gdy sfrustrowana zniknęła za zwiewną zasłonkom.
        — Kapryśna dziewczyna? — odezwała się pracowniczka, która podeszła do nich.
        — Raczej wścibski chłopak — usłyszał oburzony głos Julii z przymierzalni —         Gdybym mogła przewidzieć to, że zechce wybierać ze mną bieliznę, to nigdy bym się nie zgodziła na ten związek — pomstowała dalej ku ogólnemu rozbawieniu muzyki oraz ekspedientki.
        — Niech pani z tego korzysta półki może, bo inni partnerzy, którzy przychodzą ze swoimi dziewczynami, mają tego serdecznie dość. Teraz jest miły, potem może się zmienić.
        — Mało się tego po nim spodziewam — oparła za zasłonki.
        Po niemal godzinie opuścili sklep z kilkoma pudełkami, w który skryta została bielizna ukryta w firmowej siatce. Nie przestała się na niego złości, nawet nie wdała się w nim w dyskusje, gdy usłyszała sumę do zapłacenie, wcześniej by się sprzeczała, jednak zanim weszli, ubiegł ją, żeby nie próbowała tego robić, więc wytrącił jej jakiekolwiek argumenty, a ona pozostała na to bierna.
        — Wracamy do domu? — zapytał ją, gdy zdołała zakupić produktu, które miała na liście, a oni niemal byli obwieszeni zakupami.
        Nie sądziła, że będzie tego aż tak dużo, jadać do centrum uważała, że spokojnie wróci do mieszkania metrem, jednak teraz patrząc na ilość zakupionych przez siebie produktów, szczerze w to wątpiła. Westchnęła cicho, upijając łyk zmrożonej wody, gdy siedzieli na jednej z ławek, spoglądając na przechadzających się między sklepami ludźmi.
        — Tak, mam dość zakupów, jak na jeden dzień — westchnęła, opierając głowę na jego ramieniu.
        — Przyjechałaś motorem?
        — Nie, metrem — odparła już nieco śpiącym głosem — Wiedziałam, że czekają mnie spore zakupy, dlatego wolałam pojechać komunikacją miejską. Chyba rzeczywiście muszę zainwestować w samochód.
        — Mówiłem ci, że ci się przyda.
        — Jednak o tym pomyśle po sylwestrze, nie mam na razie do tego głowy, jutro czeka mnie rozmowa o prace, przygotowanie domu do świąt i chce pomóc Chesterowi.
        Przyjęła z rozpaczą swój napięty grafik na przyszłe dni, pomimo że była zorganizowana to teraz wszystko było w małym nie ładzie jednak potrzebowała kilku dni, by wszystko ustalić, by żyć w dawnej sobie harmonii. Spędzone ostatnie dni na spotkaniach z dawno niewidzianymi przyjaciółkami wytrąciły ją z rytmu, dopiero dziś zrezygnowała z kolejnego widzenia się z nimi i wybrała przedświąteczne zakupy.
        — Obiecuje, że w sylwestra nie będziesz musiała o niczym myśleć.
        Poderwała nagle głowę, słysząc jego słowa, spojrzała na niego podejrzliwie otwierała usta, by cokolwiek się dowiedzieć jednak Mike ją ubiegł.
        — Zabieram się do Sydney i niestety mi się nie wymigasz, bo już mam bilety na lot zakupione.
        Pokręciła z niedowierzaniem głowę, nie chcąc się z nim sprzeczać, chociaż ucieszyło ją to niezbyt to okazała jednak wszystko przez ogarniające ją zmęczenie. 

Saturday, August 15, 2020

II 22 — UPŁYWAJĄCY CZAS


        Początek grudnia okazał się dla mieszkańców słonecznej Kalifornii wyjątkowo obrzydliwy. Aura, która zawsze była dla wielu sprzyjająca, teraz okazało się być dla nich okrutna. Mieszkańcy upalnej metropolii wcześniej tak chętnie spędzający czas na powietrzu teraz skrywali się w swoich domach, próbując uciec przed natrętnym deszczem, który bębnił o dachy budynków, spływające po szybach krople słonej wody wyznaczały swoją własną drogę, wychodzili tylko wtedy gdy zostali do tego zmuszeni, pójść do pobliskiego sklepu czy choćby wyprowadzić na chwile swoich domowych pupili. Ona nie należała do wyjątków, gdy wczesnym rankiem Junka wyciągnęła ją na spacer, ubrana w ciepłe rzeczy wybrała się na przechadzkę do pobliskiej strefy przeznaczonej dla zwierząt, jej mała przyjaciółka również nie chciała spędzać na deszczu zbyt wielu chwil, wracając do mieszkania, obiecała sobie, że ponownie założy na siebie wygodne dresy chcąc spędzić ostatnie godziny tego ranka na relaksowania się w ciepłym łóżku, jedynie czego pragnąc to przytulić się do ukochanego.
        Nawet nie próbowała przekonywać Mike’a, poprzedniego wieczoru by został na noc, sam nie miał zbytnio ochoty wracać. Nie martwił się o swojego czworonoga, którego zdecydował się zabrać ze sobą. Jay należał do psów towarzyskich i brakowało mu swoich czworonożnych kompanów. Chętnie wykorzystał to, że mógł pobawić się ze swoją małą przyjaciółką, a oni mieli chwile dla siebie. Owszem może spotykali się w ostatnim czasie dość często, jednak nie mogli pozwolić sobie na spędzenie nocy ze sobą, brakowało im siebie nawzajem, dlatego chętnie wykorzystali to sobotnie przed południe na wspólnym relaksie.
        Mruknęła niemal zrozpaczona, gdy do jej zmęczonej podświadomości dotarł narastający dźwięk wiadomości tekstowej. Jęknęła sfrustrowana, wyklinając osobę, której zachciało się z nią skontaktować. Odeszła jej ochota sprawdzenia natrętna, który przerywa jej to urocze przedpołudnie spędzone pod ciepłym kocem, pozwalając sobie od wielu dni zażyć trochę odpoczynku w ramionach ukochanego i dobrym filmem, który zdecydowali się obejrzeć. Z jękiem rozpaczy wydostała się z jego objęć, odwracając się na brzuch, wtulając twarz w ciepłą tkaninę pościeli, nie szczędziła kalumnie na osobę, która zdecydowała się przerwać jej ten uroczy dzień
        — W końcu dotrzymam sobie słowa i utopie ten przeklęty telefon w basenie — zirytowała się.
        Uniosła się lekko na łokciach, by wspomóc sobie przy ponoszeniu, spojrzała z roztargnieniem na opartego o wezgłowie Michaela. Patrzyła, jak chwyta porzuconego na pobliskiej szafce nocnej pilota od odtwarzacza, zatrzymując projekcie filmową. Czuła jego przenikliwie spojrzenie na sobie, gdy przysiadła na miękkim materacu otulając się szczelniej puchowym kocem.
        — Czy ja proszę o wiele, o jeden dzień spokoju — wciąż pomstowała.
        — Widocznie to nagląca sprawa skoro próbują się do ciebie dodzwonić — odparł niewzruszony.
        — Nie dobijaj mnie! — mruknęła wściekle — Dziś nie jest nic ważnego oprócz odpoczynku — mówiła dalej.
        Ciekawość jednak wzięła nad nią górę i rozejrzała się za porzuconym na pościeli telefonem, który wciąż wydawał z siebie tę irytującą muzyczkę. W końcu go odnalazła leżącego na krawędzi materaca, sięgnęła po niego, niemal układając się na ciepłej pierzynie. Zgrabnym ruchem odblokowała połyskujący ekran. Przejechała palcem po hartowanym szkle ekranu, przedzierając się przez gąszcz nieodebranych powiadomień z serwisów społecznościowych oraz wiadomości od znajomych, w końcu natrafiła na dość ciekawy tekst oznaczony imieniem i fotografią swojej najlepszej przyjaciółki. Wchodząc w prywatną rozmowę z koleżanką, prześledziła spojrzeniem zapisane chaotycznie słowa. Ogromny uśmiech zawitał na jej ustach, pomimo że miała ochotę zrobić jej krzywdę, teraz mogła ją wyściskać po tym, co jej wysłała. Włączając elektroniczną klawiaturę, odpisała pozytywną wiadomość, gdy zapytała, czy wpadnie do ich ulubionej kawiarni, po czym w pośpiechu zerwała się z wygodnego łóżka.
        — Coś się stało? — zapytał wyraźnie zatroskany.
        Rzadko widywał u niej tak nagły wysokich radości, pomimo że należała do żywiołowych osób, wolała ograniczyć swoje ekstazy. W pełni ją rozumiał i popierał jej postępowanie, jedynie pozwalała sobie na szaleństwa, gdy w jej życiu wydarzyło się coś naprawdę radosnego. Widział jej uradowane spojrzenie, roześmiała się w glos, po czym nagle uniosła się z miękkiej pościeli
        — Selena i Marinette wróciły do miasta — mówiła uradowana — Jadę się z nimi spotkać!
        Nie była w stanie przewidzieć następnych kolei losu, gdy jedna z jej stóp zaplątała się w puchowym kocu, a ona nie była nawet w stanie złapać równowagi, wylądowała z głośnym hukiem na podłodze. Dobiegł go jej cichy jęk bólu, gdy odrzucił ze swoich ud ciepłą narzutkę. Przeszedł nieopodal łóżka, podchodząc do leżącej na chłodnej ziemi dziewczyny. Ukucnął przy niej, chwytając za ramiona, pomógł, się jej podnieś.
        — Piękna wiem, że się cieszysz z ich powrotu, ale opanuj nieco swoją ekscytację, bo zamiast do restauracji pojedziesz do szpitala — zażartował, gdy mógł jej się oswobodzić.
        — Zabawne Michaelu — starała się, by jej głos brzmiał nieco nieprzyjemnie, jednak szczęście, które ją opanowało, psuło cały efekt.
        Skradła mu drobny pocałunek w ramach podziękowania. W pośpiechu pognała do garderoby, jednak nie można było dostrzec przy lekko uchylonych drzwiach, za ścianą znajdują się ogromna szafa wypełniona ubraniami oraz kobiecymi drobiazgami. Rozciągający się za oknem oświetlony lampami ledowymi zamontowanymi w suficie otulały płaską powierzchnię, gdzie rozszerzał się widok na pogrążone w deszczu miasto. Przeszła przez próg, nie trudząc się z zamykaniem ciemnego skrzydła.
        — Kotek nawet nie próbuj uciekać! — odezwała się głośno, zanim podeszła do pobliskiej szafki wypełnioną ubraniami.
        — Nawet nie miałem zamiaru — słyszała jego nieco podniesiony głos — Obiecałaś mi wspólny weekend jakbyś zapomniała.
        Patrzyła jak w odbiciu ogromnego lustra staje na brogu drzwi. Czający się na jego ustach uśmiech zdawał się jej mówić wszystko, gdy rozsunęła zamek ciepłej bluzy, zsuwając go ze swoich ramion. Odrzuciła ją na pobliską pufę, próbując odnaleźć jakieś ubrania nadające się do wyjścia, może i mogła wyjść w sportowej bluzie, jednak w jakiś sposób lubiła wyglądać dobrze na mieście, może i nie należała do dziewczyn, które spędzają większość swojego życia na przebieraniu się jednak zawsze lubiła bawić się swoimi ubraniami tworząc z nich różne zestawy, nawet, wtedy gdy miała ich naprawdę mało. Odnalazła w końcu jaką czarną koszulkę, wsunęła ją sobie wolno przez głowę, nieznacznie poprawiając jej brzegi.
        — Nie wiem, czy do końca można nazwać wspólnym weekend, skoro wieczorem wychodzimy na urodziny do Delsona — odezwała się.
        — Za parę dni będziemy świętować twoją dziewiętnastkę.
        Odwróciła się przez ramię spoglądając na stojącego w przejściu mężczyznę, który ani myślał się z tamtą ruszyć. Mogła już dawno zapomnieć o strachu, gdy się przy nim przebierała. Wyzbyła się swojego niepokoi tak szybko, jak obawy przed straceniem co było naprawdę śmieszne.
        — Ja już jestem taka stara? — odezwała się, przewieszając przez ramię czarne dopasowane spodnie — Nie wiedziałam — żartowała dalej.
        Pokręcił rozbawiony głową, wystarczyła zaledwie jedna wiadomość by humor całkowicie jej powrócił oraz chęć do strojenia sobie żartów, za to ją kochał, za ten cholerny dystans do siebie i poczucie humoru.
        — Jestem ogromnie ciekaw co powiesz jak będziesz w moim wieku — odezwał się nagle.
        Wsuwając na swoje zgrabne nogi dopasowane spodnie, uniosła wzrok, gdy dobiegło do niej jego słowa. Spojrzała na niego z lekko uniesioną brwią, nie wierząc, w co właśnie wyznał.
        — Naprawdę Mike? Jesteś jeszcze młody, nawet trzydziestki jeszcze nie masz, a narzekasz jakbyś miał z czterdzieści.
        — Wielkie dzięki za wsparcie skarbie — furknął nieco urażony.
        — Kotek jesteś cholernie przystojny i tego zarzucić ci się nie da, mogę nawet posunąć się do stwierdzenia, że wygląd nie idzie w parze w twoim wiekiem, bo wyglądasz na znacznie młodszego niż jesteś w rzeczywistości.
        — Takiej odpowiedzi oczekiwałem — widziała jak na jego ustach pojawia się pełen zwycięstwa uśmiech.
        Pokręciła nieco z politowaniem głową, chwytając jedną ze swoich kurtek. Stanęła przez toaletką, gdzie rozrzucone było kilka kosmetyków po jej ostatnim malowaniu, gdy w pośpiechu zbierała się na terapię, która całkowicie wyleciała jej z głowy. Mogła śmiało powiedzieć, że cotygodniowe spotkania z terapeutką przynoszą ogromne zmiany, choć nie do końca jeszcze poradziła sobie ze swoimi problemami z przeszłości, robiła postępy co było zauważalne. Nie miewała już tak męczących nocy, mogła stwierdzić, że koszmary poszły w zapomnienie, gdy wraz z Camilą udało się dotrzeć do sedna jej problemów z niespokojnym snem, nie pamiętała, kiedy ostatnio miała kolejny atak paniki. One jakby nagle ustały, z czego była ogromnie zadowolona, jednak liczyła się z tym, że mogły one powrócić, gdy w jej życiu ponownie zdarzą się sytuacje, które głęboką wpłyną na jej psychikę. Chciała raczej uniknąć sytuacji z braniem leków, chciała porazić sobie z tym bez środków farmakologicznych, spotkanie z panią psycholog jej w tym pomagały. Gdy bliscy dowiedzieli się, że w końcu zdecydowała się podjąć tę walkę i zapisała się na terapię byli z niej niebywale dumni, szczególności chyba Chester, który nie jednokrotnie ją do tego nakłaniał jednak nigdy bez skutków. Teraz powoli dawała sobie radę z własnymi wspomnieniami, nie odrzucała ich jak do tej pory to robiła jednak dzielnie się z nimi mierzyła. Miała tego świadomość, że to zaledwie początek i szybko nie osiągnie zamierzonego celu, że czekają ją miesiące nawet lata spędzone na wizytach u psychoanalityk jednak była gotowa to zrobić, by psychicznie poczuć się całkowicie dobrze sama ze sobą. 
        Zdjęła z upiętych włosów ciemną gumkę, powoli rozplątując splątane kosmyki włosów, które wręcz uwielbiała pleść w warkocze, była to naturalny sposób, który udawało jej się kręcić włosy tak by wyglądały tak, jak je lubiła, delikatnie pofalowane. Może mogła to osiągnąć za pomocą urządzeń elektronicznych jednak wolała pobawić się takimi fryzurami niż męczyć się z myciem włosów, a potem ich modelowaniem. Przeczesała delikatnie swoje splecione kosmyki.
        — Ja nie wiem jak ja z tobą wytrzymuje — mruknęła nieco niezadowolona
        — Kochasz mnie.
        — Niestety to prawda, a już myślałam, że cię rzucę — zaśmiała się lekko, podnosząc z jasnego krzesła.
        — Myślisz, że bym ci na to pozwolił — zagadnął.
        Z uwagą śledził każdy jej ruch, gdy chwyciła porzuconą na parapecie torebkę. Otworzyła klamkę kopertówki, ostrożnie wsuwając portfel z najważniejszymi dokumentem, leżący nieopodal telefon tylko czekał aż znajdzie się w środku.
        — Jeśli bym cię o to poprosiła, zostawiłbyś mnie czy nie? — spoważniała nagle.
        Wolnym, lecz pewnym krokiem szła ku niemu, wrzucając w głąb torebki smarthona, który ponownie dał o sobie znać, jednak nie zwróciła już na to uwagi, gdy zawiesiła ją sobie na ramieniu. Stanęła przed nim ze zastygłym wyrazem twarzy, nie dostrzegł w jej spojrzeniu nic niepokojącego czy co mogło sprawić, że mogła, by do tego doprowadzić. Pytała z czystej ciekawości, nawet przez myśl jej nie przemknęło, by zostawiać tak fantastycznego faceta.
        — Uszanowałbym twoją prośbę, gdybym widział, że naprawdę ci na tym zależy dałbym ci wybór i gdybyś kazała mi siebie zostawić nie mógłbym się sprzeciwić. Byłaby to twoja decyzja, jeśli nie czułabyś się szczęśliwa w naszym związku. Zależy mi na twoim szczęściu i działanie wbrew swojemu rozsądku nie jest ani trochę właściwe. Przestałabyś już mnie kochać zrozumiałabym to i nie zamierzałbym zmuszać cię do czegoś, co przyprawiło, by ci tylko przykrość.
        — Pomyślałeś o sobie? Co byłoby, gdybym ja cię przestała kochać, a tobie wciąż na mnie zależało?
        — Nie byłoby sensu byśmy się dusili w tym związku. Nie ma pojęcia jakbym się zachował. Nie byłoby mi z tym łatwo, jednak każdy z nas ma prawo do wyboru i świadomego podejmowania decyzji.
        — Jednak jest w tym mały szkopuł skarbie — odezwała się nagle, uśmiechając się lekko — Mi również zależy na tym byś był szczęśliwy i chyba bym nie zniosła twojego widoku. Nie chce wyprzedzać przyszłości jednak jesteś mi zbyt drogi, by po prostu zrezygnować z ciebie. Przy tobie udało mi się poukładać życie uczuciowe i nie zamierzam tego ukrywać. Nie wiem jak się odnieś do moich poprzednich związków, może były one nieco dziecinne albo ja myliłam miłość z zauroczeniem.
        — Każdy kiedyś z nas niewłaściwie się zakochał skarbie, ale to od nas zależy czy wyniesiemy z tego jakiekolwiek wnioski.
        — Wiem już na pewno jakich facetów nie szukać — stwierdziła z ironią.
        Doskonale wiedział co miała na myśli, owszem może i nie mieli udanych partnerów, jednak każdy z nich wyniósł z tego jakąkolwiek lekcje i bagaż doświadczeń, który miał w przyszłości ustrzec ich przed popełnieniem podobnych sytuacji. Może początkowo traktował Julie jak zwyczajną koleżankę, a jego odczucia co do niej były raczej neutralne to z czasem dostrzegł w tej drobnej szatynce kogoś, kto mógł w pełni go zrozumieć, zaufał jej. Można się posunąć do stwierdzenia, że przez te dwa miesiące, które z nią spędził podczas wyjazdu kolegi, otworzyły mu na nią nieco oczy. Jak każdy miała swoje wady i zalety, słabości czy moment, które napawały ją radością. Tygodnie, które ze sobą spędzili sprawiły, że nie patrzeli na siebie przez różowe okulary, ale spostrzegali to, czego nie mogli dojrzeć przy zwykłych spotkaniach. Co najbardziej odczuł wtedy na swojej skórze to by nie wkurzać Julii podczas jej comiesięcznych tortur, chodziła wtedy niezwykle rozdrażniona i nawet mały paproch doprowadzał ją do istnego szału. Ciężko przeżywała pierwsze dni miesiączki leżała i niemal zwijała się z bólu i pomimo że z natury nie znosiła się uskarżać, czasami nie mogła znieść paraliżującego ją cierpienia, zwłaszcza gdy dopadły ją bóle kręgosłupa. Próbował jej jakoś w tym ulżyć, ale nie za wiele zrobić jedyne co zmieniać co jakiś czas wodę w kompresie i po prostu przy niej być.
        — Dobra idę, bo dziewczyny mnie zabiją.
        Drgnął lekko przestraszony, gdy jej głos przedarł się przez jego zmysły wybudzając go z nagłej menacholii, którą wpadł. Czuł jej gorące usta, nawet nie był w stanie zaaragować, gdy wyminęła go w progu drzwi, próbując odnaleźć kluczyki do swojego motoru, zrezygnowana ze swoich bezskutecznych prób poszukiwać chciała już wyjść, gdy wyjął kluczyki od swojego samochodu z wnętrza spodni, które miał na sobie. Podszedł do niej w pośpiechu, obejmując ją w pasie. Włożył do jej dłoni komplet kluczyków, skradając jej drobny pocałunek.
        — Nie musisz dziękować.
        Widział jej lekko zdumione spojrzenie, gdy roztargniona spojrzała na niego, z niemałym zdziwieniem na twarzy.
        — Ale i tak ci podziękuje.
        — Wystarczy, że w nocy to zrobisz.
        — Więc ci o to chodziło — wykrzyknęła nagle oburzona — Nie wystarczyło zapytać?
        Widziała jego nieco przebiegły uśmieszek, który uparcie chciał ukryć, jednak okazało się daremnym trudem, gdyż widziała ten znajomy błysk w jego oczach. Wzdychając cicho, wsunęła kluczyki do głębi kieszeni, którą miała na sobie.
        — Nie pamiętam, kiedy ostatni raz się z tobą kochałem.
        — Dwa tygodnie temu mój drogi — odparła ze spokojem, szybko wydostała się z jego objęć, by nie przedłużać bardziej momentu spotkania z dawno niewidzianymi przyjaciółkami — Wybacz, ale czeka mnie teraz spotkanie oraz urodziny kumpla, więc nie mam terminu wolnego.
        Uwielbiała się z nim drażnić, to nadawało pikanterii ich relacją i nie mogła ukryć, że cholernie się jej to podobało, że w jakiś sposób miała nad nim władze, pomimo że to on zawsze dominował mogła w ich małych gierkach zdobyć kilka dodatkowych punktów. Zanim mogła w jakiś sposób odczuć jego złość, umknęła przed nim, niemal w biegu pokonując odległość dzielącą ją od drzwi.
        Wyszła na dość ciemny korytarz, oświetlony zaledwie światełkami zamontowanymi przy stopniach apartamentu wiodących na górne piętro. Należała do osób, które ograniczały zużywania niepotrzebnie mediów więc często ostatnio siedziała w ciemnym domu, pozostawiając jedynie światło jedynie tam, gdzie akurat przebywało, wola płacić zdecydowanie mniejsza rachunki niż potem martwić się nie będzie jej stać na ich opłacenie. Stanęła w lekko oświetlonym salonie gdzie dwójka czworonogów dorwało się do skrzyni z zabawkami, którą często wsuwała w kąt salonu by nie były tak dostrzegalne z wejścia. Uśmiechnęła się nieznacznie na ten uroczy widok, przeszła niezauważona obok dwójki czworonogów, które nawet nie były zainteresowane czy ktoś obok nich się znajduje, pochłonęła ich gryzienie jakiś plastikowych zwierzaków, które jej mała przyjaciółka wręcz uwielbiała. Od najmłodszych miesięcy maltańczyk wykazywał chęci do wygłupów takimi plastikowymi rzeczami, mało ją interesowało aportowaniem czy inne aktywniejsze sporty dla zwierzaków, zdecydowanie wolała wylegiwać się na kanapie, czy po prostu bawić się z właścicielką niż biegać po podwórzu.
        Schyliła się lekko chwytając porzucone na odtwarzaczu płyt klucze od mieszkania. Zwisający z nich miniaturowy Kawasaki Ninja był jej wyznacznikiem, że właśnie ten pęk musiała ze sobą zabierać. Owszem zachowała kluczę od mieszkania brata i wolała uniknąć nagłej pomyłki.
        Stanęła przed drzwiami mieszkania, wsuwając metalowy klucz do maleńkiej dziurki. Przekręciła go, słysząc cichy dźwięk zamykających się zamków. Nie była zbytnio zmartwiona, że jej ukochany nie zdoła wyjść, od samego początku miała w zapasie miała drugi kod zabezpieczający w razie czego zostawiła go na półce w przedpokoju. Jednak sądziła, że nic nadzwyczajnego nie wydarzy się do jej powrotu. Pochłonięta w swoich rozmyślaniach, nie dostrzegła jak drzwi winny otworzyły się przed nią, a ona weszła do maleńkiego pomieszczania.
Nie minęła chwila, gdy stała w ogromnej hali, wyjmując z wnętrza kurtki kluczyki od pojazdu. Przeszła parę kroków, nawet nie trudząc się z poszukiwaniem czerwonego kabrioletu. Zdecydowanie uwielbiała tego typu pojazdy, więc często wykorzystywała okazje, gdy mieszkała z bratem i zabierała jego pojazd. Nie pała jakąś sympatią to mercedesa, chyba dlatego Chester nie był zdziwiony, gdy nie widział kluczyków od czarnego kabrioletu.
        Otworzyła drzwiczki samochodu ówcześnie blokując alarm, odrzucając torebkę na drugie siedzenia, usłyszała dźwięk przychodzącego połączenia, westchnęła cicho, głowiąc się kto zamierzał się do niej dodzwonić. Wsunęła kluczyk do stacyjki sięgając po kopertówkę, wyjęła wciąż wibrujący telefon, spoglądając na fotografię przyjaciółki. Przesunęła zieloną słuchawkę, włączając tryb głośnomówiący.
        — Julio gdzie jesteś? — słyszała podniesiony glos przyjaciółki po drugiej stronie, gdy zaczęła wyjeżdżać z miejsca parkingowego.
        — Spokojnie już jadę, będę za dziesięć minut. Powiedz Selenie by mnie nie poganiała, bo ja nie chce spowodować wypadku — odezwała się ostrzegawczym głosem.
        Jej uwadze nie umknął nagły wybuch radości oraz przekrzykujące się głosy koleżanek, których tak dawno nie widziała. Mimowolnie poczuła skurcz w sercu. Pomimo że cholernie za nimi tęskniła, nieco im zazdrościła. Realizowały swoje marzenia o wymarzonych studiach a ona stała w miejscu dosłownie, pomimo tych wszystkich dobrych wydarzeń, przeklinała siebie, jednak bardziej była rozgoszczona na swojego dawnego chłopaka, że tak łatwo dała mu się zwieść i jeśli miała kogoś winić za zrujnowanie marzeń o szkole artystycznej to tylko jemu mogła wysłać gratulacje ze zniszczenia jej życie. Zacisnęła mocniej dłonie na krawędzi kierownicy, gdy do jej umysłu napłynęły wspomnienia jej dawnej sympatii a szczególnie ogromnej niechęci do niego, pomimo że czuła się lekko zaniepokojona przedłużającym się jego milczeniem była ostrożna, on mógł zjawić się w każdej chwili i doprowadzić ją do zguby, pragnęła teraz żyć bez tych niepokój i niepotrzebnych zmartwień czerpać radość, którą zawsze traci.
        Mruknęła zrezygnowana, gdy przedzierając się przez jedną z bocznych uliczek dotarła do zatłoczonej autostradę, gdyby tego było mało z nieba lunął potężny deszcz a ona coraz bardziej traciła zapał do tego spotkania. Jednak nie znosiła niedotrzymywania słowa, więc niechętnie w końcu wjechała na jeden z pasów, jadąc w stronę centrum miasta. Pomimo tak ogromnej liczy korków udało się jej dotrzeć na czas pod umówioną kawiarnie, z czego niebywale się cieszyła. Parkując na ostatnim wolnym miejscu, dostrzegła w witrynie grupkę rozgadanych dziewczyn. Nie mogła jednak im bliżej przyjrzeć przez stojącą w witrynie restauracji paproć. Gasząc pojazd, chwyciła leżącą na pobliskim siedzeniu torebkę, wkładając swojego białego smarthona, zamknęła klamrę. Opuściła w pośpiechu pojazd i dopiero wtedy dostrzegła spojrzenie jednej z dziewcząt, które spoglądała na nią zdumiona. Zamknęła samochód, kryjąc kluczyki w kieszeni kurtki. Przeszła przez chodnik czując na sobie chłodne krople słonego deszczu. Pchnęła drzwi kawiarni pomstując na nagłe oberwanie chmury, widziała kelnerkę, która uśmiechnęła się do niej lekko, chciała podejść jednak i zapytać, czy może w czymś pomóc, jednak ubiegła ją ruchem dłoni wskazując na siedzące przy jednym ze stolików przyjaciółki.
        — Cholerny deszcz — mruknęła zniesmaczona, gdy z końcówek jej włosów ciekła woda.
        — A ty nie na motorze? — słyszała padające z ust Emily pytanie, która była wtajemniczona w ekscesy swojej najlepszej przyjaciółki.
        — Zwariowałaś, na taką pogodę, dobrze, że Mike okazał trochę serca i sam zaproponował, bym wzięła jego samochód.
        Patrzyła jak dwójka dziewcząt podnosi się ze swoich siedzeń podchodząc do niej, chwile późnej była ściskana w ich ramionach, nie była na to obojętna sama czule je obejmując.
        — Jak mi was brakowało — szepnęła ściskając je.
        — Wszędzie jest dobrze, ale w domu najlepiej — słyszała rozbawiony głos Seleny.
        Minęły długie minuty, zanim zdołały się od siebie odsunąć. Przysiadła na wolnym krześle, w momencie, gdy przy stoliku zjawiła się młoda kelnerka. Złożyła zamówienie na gorącą kawę, po czym odwróciła się do koleżanek, które już wiele zdążyły obgadać za tego czasu.— Wiem, że już mnie obgadałyście, opowiadajcie co u was? Jak radzicie sobie na studiach? — zagadnęła.
        — Właśnie dochodziłyśmy do twojego tematu — odparła żartobliwie Selena — Całkiem dobrze, jest ciężko, bo z dala od rodziny i przyjaciół jednak nie będę przeczyć, że zajęcia wynagradzają tę stratę.
        — Przestań dramatyzować kobieto, a kto ostatnio zaczął kręcić z pewnym chłopakiem — zbeształa ją współlokatorka — Zdobyłaś najlepsze oceny na ostatnim kolokwium. Naprawdę nie kręć biednej dziewczynie kitów.
        Nagły śmiech wypełnił restauracje, jednak inni klienci byli pochłonięci swoimi zajęciami czy rozmowami, że nawet nie zwrócili uwagi na grupkę rozradowanych studentek.
        — Marinette wszystko podsumowała — stwierdziła rozweselona Admas — A teraz ty się spowiadaj.
        — Ja nie mam czego — odparła.
        Podziękowała skinieniem głowy, gdy młoda dziewczyna w restauracyjnym fartuszku podsunęła jej pod nos aromatyczną kawę. Uchwyciła brzegi filiżanki, przykładając do ust. Upiła spory łyk, po czym ostrożnie
        — Obiło mi się o uszy, że zaczęłaś szaleć, jak się teraz nazywają? — jakże mogła zapomnieć o tej dociekliwości swojej przyjaciółki, przed którą nic nie zdoła się ukryć — Fire czy tak?
        — Jak dorwę Dragona to mnie popamięta — odgrażała się ku rozbawieniu koleżanek — Właściwie to skąd o tym wiesz?
        Podążyła za wzrokiem koleżanki, która wbiła swój wzrok w siedzącą w milczeniu Alex, która nawet nie odezwała się słowem od jej przybycia, popijając swoje latte przysłuchiwała się wymianie zdań między koleżankami nawet nie śmiejąc im przerywać.
        — Czekaj a kto to Dragon?
        — Czy twoja wścibska natura musi wiedzieć o wszystkim, co związane z życiem twoich przyjaciółek? — powiedziała z żartobliwością w głosie — Nie zamierzam ci się spowiadać, zaraz mnie zapytać o dość prywatne rzeczy — oburzyła się, patrząc na nastolatkę.
        — Tak, pytanie brzmi tak: czy spałaś…
        Zanim jednak w jakiś sposób młoda dziewczyna zdołała dokończyć sens swojej wypowiedzi, ubiegła ją. Zerwała się ze swojego siedzenia, podbiegając do niej, przykładając jej dłoń do jej lekko rozchylonych ust.
        — Selena jak cię lubię zaraz ci krzywdę zrobię, nie musi cały lokal słyszeć naszej rozmowy — syknęła cicho, zdejmując rękę z twarzy przyjaciółki.
        — Ale powiedz czy się z nim spałaś?
        — Wścibska jesteś wiesz — furknęła nieco obrażona.
        Ponownie powróciła na swoje miejsce, uchwyciła między palce uchwyt zdobnego kubka, rozkoszując się zapachem świeżo palonych ziaren kawy. Upiła spory łyk, napawając się tym subtelnym aromatem. Pozostała obojętna na palące ją spojrzenie najlepszej koleżanki, która wyraźnie domagała się odpowiedzi na wcześniejsze pytanie.
        — Więc…
        — Nie zaczyna się zdania do „więc” — upominała ją, nawet się nie trudząc jej zwierzać.
        Może i Adams bywała czasami upierdliwa i nieco nie taktowana, to jednak taka przyjaciółka jak ona to czysty skarb. Każdy miał inny charakter czy osobowość w ich grupę więc pomimo tego zróżnicowania szybko złapali wspólny kontakt a w spotkaniach towarzyskich ich rozmowy nie były nigdy nudne i motomatyczne ubarwienie osobowości to znakomite pole do dyskusji na żadne zarzucone przez znajomych pytania.
        — Przestań! Gadaj!
        — Ani mi się śni, to nasza prywatna sprawa — odparła niezłomnie.
        — Czyli tak — stwierdziła nagle brunetka.
        Pomimo obecności pozostałych dziewczyn nawet nie śmiały im przerywać, można powiedzieć, że doskonale się bawiły przysłuchując się ich wymianie zdań. Za tym wszystkie tęskniły najbardziej za słownymi porachunkami między Bennington i Adams, obie należały do osób bardzo upartych i niezłomnych w swoim punkcie spostrzegania na dany temat, przez co czasami ich dyskusje zacierały się o małą awanturę, ale żadna z nich nawet nie próbowała obrażać innej, chciały jedynie postawić na swój a ich wybuchowe charaktery sprawiały, że ich znajomi mieli dość dużo frajdy oglądając ich sprzeczki.
        — Jeśli chcesz być tak do przodu to ty powiedz, kiedy ostatnio z kimś się kochałaś, bo Brandona już rzuciłaś w diabły.
        — Nie wspominaj mi na jego temat ten facet nie porywał w łóżku, ale on był nudny — jęknęła przeciągle — Pod koniec naszego związku ostatnią rzeczą, jaką chciałam to się z nim kochać.
        — Szanuje, że masz tak swobodne podejście to tych spraw Sel, ale ja wolę pozostawić ten temat na rozmowy z moim facetem i to czy uprawiałam z nim seks, czy nie wolę by to zostało w zaciszu naszej sypialni.
        — Nie znośna jesteś, ale rozumiem nie każdy jest tak przebojowy, jak ja.
        — Samoocena nic ci się nie zmieniła — zaśmiała się — Zmieniając temat. Mari widziałaś się z Adrien’m?
        Atramentowa wyrwana z nagłej nostalgii spojrzała na nią nieco nieobecnym wzrokiem, lecz po chwili zdołała się opanować, obtrząsając się ze swoich myśli, po czym odparła.
        — Jeszcze nie, będę się z nim widzieć za godzinę — wyjaśniła spokojnie — Mam nadzieje, że mi go pilnowałaś i nic na nie wywijał.
        — Mogę cię zapewnić, że skubaniec jest ci wierny. Chyba naprawdę mu na tobie zależy — odparła cicho — Jest bardzo skupiony na studiach nawet przestał się udzielać w kapaniach rodziców, ale zapewne ci o tym mówi.
        — Tak, przyznał, że go to już męczyło. Modeling może z początku mu się podobał, ale prawo zdecydowanie bardziej chwali. Jednak mu się nie dziwie zawsze się interesował tym tematem nawet, wtedy gdy mieszkaliśmy we Francji.
        Stęsknione po trzech miesiącach nieobecności dyskutowały na zaległe tematy, nie omijając plotek na temat swoich kolegów z dawnej klasy, by podzielić się tym, co teraz robią, gdy mogli zajrzeć na ich konta społecznościowe gdzie relacjonowali swoje życie, oczywiście nie mogły pominąć tematu dawnej rywalki Julii, która porzuciła życie akademickie na rzecz związku z dużo starszym facetem, jak się dowiedziała od Seleny zauważyła, że na Facebooku pojawiła się wzmianka na temat ślubu ich nielubionej koleżanki z majętnym miliarderem, któremu już stuknęła pięćdziesiątka. Jeśli kiedykolwiek poczuła wyrzuty, że spotyka się z facetem starszym od siebie o dziewięć lat teraz wiedziała, że są związki z znaczniejszą odstępem wiekowym.

Saturday, August 8, 2020

II 21 — AUTOBOTY

     Odstawiła z cichym westchnieniem kubek wypełniony do połowy wciąż aromatyczną kawą. Zapach unoszących się w salonie zmieszanych ziarenek kawowca otulał jej zmęczone zmysły, a zapach silnego napoju kofeinowego uderzył jej nozdrza. Spojrzała na otwarty przed sobą karton, w którym skrzętnie poukładane były ramki z fotografiami jej bliskich czy znajomych, skryte pod nimi albumami wypełnione po brzegi zdjęciami. Może mogła sobie pozwolić na trzymanie tych pamiątkowych ująć na dysku komputerowym, jednak uważała, że takie tradycyjne trzymanie ich w przystosowanych do nich książkach miało w sobie swój urok i niepowtarzalną głębię. Sięgnęła po pierwszą z małych ram umieszczone na samej górze. Chwyciła go między palce, odwracając na drugą stronę, spojrzała na pamiątkę z balu absolwentów liceum. Robię na tle rozświetlonej sali tanecznej, ukazywał piątkę zgranych sobie dziewcząt roześmianych do aparatu fotograficznego. Grupka dziewcząt, które połączyły trwałe więzy przyjaźni. Im dłużej spoglądała na swoją uradowaną minę, wciąż do niej nie docierało, że mogła spędzić tę ostatnią zabawę ze swoimi bliskimi znajomymi oraz grupką przyjaciół, nigdy nie zdoła zapomnieć o tych stresujących chwilach, które przeżywała podczas swoich ostatnich tygodni nauki w szkole średniej, jednak tego jedno wieczoru postanowiła odrzucić troski w kąt i doskonale się bawić. Wszyscy mieli świadomość, że wkrótce będą musieli się rozstać z dwójką z nich, pragnęli ten czas spędzić na wspólnych tańcach oraz ostatnich żartach, jakie sobie płatali. Było to naprawdę cudowne chwile beztroski, gdy wirowała w rytm szybkich dźwięków puszczonej przez ogromne głośniki muzyki.
Dobrze pamiętała, jak niemal siłą wyciągała zapierającego się nogami i rękami Adriena na parkiet, gdy jego luba straciła już zapał, że uda jej się go nakłonić do grupowej zabawy. Pomimo wcześniejszych napiętych relacji z Agreste wtedy stał się jej powiernikiem, stał się jej wspólnikiem, gdy życie zaczęło się jej walić nie tylko na gruncie prywatnym, ale i szkolnym. Zapomnieli już o tym, co ich poróżniło, dała mu szansę odkupienie krzywd, której nie zmarnował. Uśmiechnęła się z czułością spoglądając na opierając się na jej ramieniu Selenę. Musiała przyznać, że niezwykle jej brakowało w ich towarzystwie, była osobą, którą zawsze umiała zebrać wszystkich razem by, choćby wybrać się na wspólną imprezę była w tak niezłomna, że nawet słone protesty nie zdołały ją przekonać. Nie jednokrotnie zdarzało się, że wpadała do niej, gdy mówiła wprost, że nie chce pójść. Silą, ściągała ją z łóżka, każąc się przygotować, pomimo że ich grupa wciąż była zgrana i często się widywali, brakowało tej energicznej i nieco nadpobudliwej nastolatki.
        Odłożyła powoli fotografię na szare obicie kanapy, przed którą siedziała. Zaledwie od kilku dni mieszka sama, lecz dopiero dziś udało się jej przysiąść, by rozpakować ostatnie drobiazgi, które spakowała w swoim starym mieszkaniu. Czy czuła jakąś różnice od chwili, gdy zamieszkała z dala od brata? Mogła śmiało powiedzieć, że wiele się zmieniło. Zazwyczaj często widywała go, gdy wracała do domu po jakiś spotkaniach czy gdy wracała z zajęć szkolnych, mając okazję uciąć sobie z nim pogawędkę, teraz jej jedyną towarzyszką została Junka oraz Michael, który wpadł do niej dwukrotnie w ciągu tych kilku dni, jednak ponownie pochłonęła go produkcja albumu, więc nie mógł poświęcać jej wiele czasu. Nie myślała się nawet na niego gniewać, sama nie była w podobnej sytuacji, ostatnie słoneczne dni spędziła na torze pod miastem, ćwicząc swoje umiejętności. Wiedziała, że teraz będzie znacznie trudniej organizować jakiekolwiek zawody czy nie mówiąc o wyścigach dlatego Derek oraz Owen uznali, że na dwa miesiące zawieszają jakiekolwiek jazdy, wznowią je dopiero po nowym roku, a ona pragnąć nieco poćwiczyć jeździła wczesnym rankiem do ekipy, która wyraźnie miała podobne przemyślanie jeżdząc, zanim chłodna aura zaatakuje miasto. Dziś mogła sobie niestety o tym pomarzyć, gdyż nad miastem zawisły ogromne komulusy a deszczowa aura nie miała opuszczać miasta przez następne dni, nawet tygodnie. Nie chciała ryzykować, dlatego odpuściła z jazdą do stycznia. Jedną zadowoloną z tego obrotu spraw była jej mała towarzyszka, która wykorzystała obecność swojej pani w domu, wciąż chciała się z nią bawić, z czego chętnie skorzystała. Jednak patrząc na nierozpakowane kartony, czuła coraz większą frustrację, by się tego pozbyć, z przejścia o ile udało jej się poukładać wszystkie swoje ciuchy w dość ogromnej garderobie oraz inne umieścić na miejscu dość ważne rzeczy to o bibelotach zupełnie zapomniała.
        Niespodziewanie powietrze wypełnił dźwięk spokojnej melodii, a ona śmiało snuła sugestie, kto mógłby ją odwiedzić. Podniosła się z dość puszystego dywanu, odsuwając pakunek na bok. Spojrzała na sofę, na której wylegiwała się jej futrzasta przyjaciółka, no cóż, była to jej pora drzemki więc nie była zdziwiona, że straciła chęć do wygłupów i ułożyła się na skraju miękkich poduch z łepkiem zwisających nieco z krawędzi materaca. Kącik jej ust drgnął lekko w górę, gdy tylko dostrzegła ten widok, po czym podchodząc do stopnia, wspięła się po nich. Przeszła bosymi stopami po ciemnych parkiecie korytarzu, podchodząc do drzwi. Przekręciła klucz w zamku, naciskając na klamkę. Pokonała opór drzwi, przyglądając się przybyłemu gościowi. Nie była wcale zdumiona odwiedzinami Alice, która przystanęła na progu drzwi, trzymając w dłoniach plastikowe pudełeczko z jakimś wypiekiem. Od chwili, gdy zagadnęła ją podczas przeprowadzki, stała się jej codziennym gościem, jednak nie miała jej ku temu za złe, nawet nie mogła powiedzieć, że jest nachalna, chciała z kimś pogadać, a zważając na inne lokatorki apartament, owcach z nimi nie dało się poprowadzić żadne merytorycznej rozmowy, żeby nie zaczęły plotkować na temat innych lokatorów czy co się komuś wydarzyło. Miała okazję je poznać, gdy wybrała się dwa dni temu na basen. Myślała, że oszaleje, przysłuchując się ich rozmowie, choć do tej pory Selena bywała nieznośna musiała całkowicie zmienić zdanie i przyznać, że plotkach mieszkających w jej bloku nic nie przebije, z opresji na szczęście wyratowała jej sąsiadka, która zaciągnęła ją na wspólne ćwiczenia do siłowni.
        — Przyzwoita twarz na horyzoncie — przywitała ją, wchodząc do środka —             Dopadła mnie nasza urocza pani Mary, myślałam, że jej krzywdę zrobię, jak zaczęła mi opowiadać, jak ta dzisiejsza młodzież bywa nieuprzejma i złośliwa. Nawet tobie biednej się oberwało.
        — Moment jestem dla niej miła, co robię takie złego?
        Zaprosiła ją gestem dłoni, by weszła głębiej, przeszły przez hol wchodząc do skrytej za pobliską ścianą małej kuchni. Stworzone z ciemnych płyt szafki idealnie dopasowane były do pomalowanych na szaro ścian pomieszczenia, jednak białe blaty aneksu kuchennego rozjaśniały i tak małe już wnętrze. Jednak nie potrzebowała zbytnio dużego pomieszczenia, miała tu wszystko, czego potrzebowała do codziennego przyrządzania posiłku, nie pomijając ekspresu do kawy.
         — Jak to jest, że tak młoda dziewczyna i stać ją na tak luksusowe mieszkanie.
        Miała ochotę wybuchnąć śmiechem, gdy usłyszała, jak znajoma parodiuje ich nielubianą sąsiadkę. Naprawdę potrafiła zrozumieć wszystko, pytania, skąd się przeniosła czy co robi, ale żeby snuć głośne hipotezy, na temat tego, jak udało jej się zakupić to mieszkanie, to był już szczyt absurdu, była to jej prywatna sprawa i nie zamierzała się tym dzielić na forum publicznym, brakuje jej jeszcze by natrętna lokatorka, zaczęła wsuwać nos w jej życie erotyczne, nie byłaby zdziwiona, gdyby to tego doszło, bo takiego kobiety jak ona bywają strasznie nachalne. 
        — Nie powinno ją to obchodzić! — furknęła zezłoszczona.
        Wsunęła wypełniony wodą naczynie na tył ekspresu, włączając go. Patrzyła jak młoda kobieta, wyjmuje zakupione w pobliskiej cukierni ciasto, krojąc go w mniejsze części. Obie nie martwiły się zbytnio o figurę. Odkąd tutaj zamieszkała spędzały co drugi wieczór to na wspólnym pływaniu czy wylewanie z siebie siódmych potów na siłowni. Obie się dopingowały i wspierały, jeszcze wczoraj Alice zdołała ją namówić, by zmierzyły się, która szybciej przepłynie pięć długości basenu dowolnym stylem pływackim z racji, że ona była najlepsza w kraulu, wybrała tę umiejętność, a jej sąsiadka zdecydowała się na motylka, niestety poniosła klęskę, gdy ona zdążyła przepłynąć całą długość. Zadowolona przysiadła na skraju kąpieliska poganiając koleżankę, której została ostatnia długość do pokonania. Lekcje pływania w szkole nie poszły na marne, gdy zwyciężyła w ich małej rozgrywce.
        — W jaki sposób zarobiłam pieniądze na to mieszkanie, wie tylko mój brat i chłopak nie będę się spowiadać jakieś plotkarze!
        Przystawiła pod dyszę pusty kubek, odczekała moment, aż brązowa substancja wypełni naczynie, po czym wlała odrobinę spienionego mleka. Chwyciła go między dłonie, zabierając ze sobą przygotowane talerzyki, deserowe idąc na znajomą do salonu.
        — Zaraz będzie mi zaglądać do łóżka i patrzeć co robię ze swoim facetem — stwierdziła z ironią w głosie.
        Postawiła wszystko na stoliku, gdzie stał już talerz wypełniony smacznymi wypiekami. Chwyciła porzucone na stoliku, ramki ze zdjęciami wsuwając je do skrytego pod nim kartonu. Patrzyła, jak Alice przysiada na kanapie, obok drzemiącej suczki, która układała się powoli do snu. Chwyciła swój kubek już z chłodnym drinkiem kofeinowym, upijając jego łyk.
        — Podobne takie zołzy żyją najdłużej — powiedziała z uśmiechem kobieta.
        — Nie załamuj mnie — skarciła ją — Bo znowu się będę musiała wprowadzić do brata — dodała z politowaniem.
        Z uwagą patrzyła jak w oczach młodej dziewczyny, pojawiają się ogniki. Od momentu, gdy zapoznała ją z Bennington’m nie dało się nie zauważyć, że była nim coraz bardziej zainteresowana, nie była pewna co do odczuć swojego brata, gdyż do tej pory się z nim nie wiedziała się z nim twarzą w twarz, jednak miała wrażenie, że ich pierwsza rozmowa była bardzo interesująca, zważając na fakt, że już wtedy wymienili się numerami telefonu. Ogromnie liczyła, że między nimi się coś wywiąże, skoro oboje wpadli sobie w oko. Jednocześnie nie chciała przegrać zakładu z Bourdon’m, z którym obiecała się nie zakładać po swojej ostatniej klęsce, gdy ten zdecydował się nauczyć się jednego triku perkusyjnego w parę dni, pomimo że był on trudny do opanowania. Ona dawała mu czas, kilku tygodni a on zaparł się przy paru dniach. Pomimo że założyli się wtedy, że postawią sobie tylko piwo, to nie chciała stracić tych trzystu dolarów.
        — Ostrzegałam cię jakich kobiet możesz się tutaj spodziewać, mieszkam tutaj od początku i poznałam nieco niektóre mieszkanki.
        — Wybacz za moje pytanie, ale gdzie pracujesz?
        Może to była ludzka ciekawość, czy bardziej chęć zmiany tematu była zaintrygowana profesją nowej znajomej. Widziała, że pracuje w jakimś biurze, bo widziała ją, jak wychodzi z mieszkania, w eleganckich garsonkach czy koszulach jednak nie miała do tej pory okazji zapytać, gdzie była zatrudniona.
        — Jestem architektką domów mieszkalnych, od roku zajmuje stanowisko szefowej filii, gdzie zostałam zatrudniona — odparła spokojnie, upijając łyk kawy         — Sądzą po twoim wieku to, zapewne studiujesz.
        — Nie do końca — przyznała, nieco skrępowana
        Widząc, spojrzenie kobiety pośpieszyła z wyjaśnieniami:
        — Musiałam zrezygnować z uczęszczania na uczelnie z powodów osobistych, jednak w planach mam zapisanie się na przyszły rok akademicki między czasie maluje obrazy na zamówienie, czasami dorabiam jako tłumaczka hiszpańskiego.
        — Zaradna jesteś — pochwaliła ją
        — Trzeba sobie jakoś radzić w życiu — zaśmiała się — Muszę jednak pomyśleć nad jakąś dorywczą pracą, zanim nie pójdę na uniwersytet. Nie będę całymi dniami przesiadywać w domu — mruknęła z rozbawieniem.
        Niespodziewanie ich rozmowę przerwał dzwonek jej telefonu, westchnęła cicho, ponosząc się z miękkiej poduszki. Stanęła przed niską półeczkę, ceglana faktura ściany oświetlały zamontowane w suficie diody, zgaszony ekran telewizji zwisał z chropowatego muru. Sięgnęła po porzucony telefon, z zaciekawieniem spoglądając na zdjęcie osoby, która chciała się z nią skontaktować. Uśmiechnęła się cicho, gdy dostrzegła fotografię Michaela. Przeprosiła Alice, która dorwała się do pierwszego kawałka ciasta. Nasunęła na zieloną słuchawkę, przykładając słuchawkę do ucha.
        — Mike stało się coś? — zapytała zaniepokojona, gdy dotarły do niej hałasu po drugiej stornie aparatu.
        — Czy musiało się coś stać, bym do ciebie zadzwonił piękna — pokręciła z rozbawieniem głową — Przyjedziesz do nas?
        — Podobno pracujecie — zauważyła.
        — Kto ci powiedział, że nic nie robimy — oburzył się, a do niej dotarły głośne śmiechy — Widzę cię w studiu za pół godziny — oznajmił.
        — Zobaczymy przystojniaku.
        — Nie próbuj mnie drażnić skarbie, nie przyjmuje odmowy zwłaszcza od ciebie. Pakuj się i chce cię widzieć u nas za pół godziny — zanim się rozłączył, dodał — Przyjedz metrem!
        — Czemu? — zdumiała się.
      — Zabieram cię na kolacje i wolę byś nie musiała odprowadzać później motoru.
        Wzdychając cicho, zakończyła rozmowę, wsuwając swój telefon do kieszeni dresów, które na sobie miała. Wróciła do koleżanki, która jakby wiedziała, o co chce ją poprosić, uśmiechnęła się ciepło, podnosząc się z wygodnej sofy.
        — Pogadamy innym razem — zapewniła ją, zanim mogła się odezwać —         Pozdrów Chestera — dodała, gdy stanęły w przedpokoju.
        Pożegnały się pocałunkiem w policzek, gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, pośpieszyła się przygotować. Przeszła przez salon, wspinając się na górne piętro apartamentu, pojedyncze diody oświetlały jasne stopnie konstrukcji prowadzących na wyższy gzyms. Przechodząc przez korytarz urządzony w podobny stylu jak przedpokój, pchnęła jedne z czarnych drzwi, które prowadziły do jej osobistej sypialni.
        Stojące przy pobliskiej ścianie łóżko przykryte było jasną pościel, spadające na nie pojedyncze światła sufitowych led oświetlały jej masywną konstrukcję, leżanka stojąca tuż obok niej nie miała w sobie żadnych zbędnych poduszek, jednak wiedziała, że szybko to się zmieni, bo wręcz uwielbiała ogrom poduszek. Jedyne, które zabrała ze sobą z dawnego mieszkania był to sprezentowane od Marinette i Adriena, które leżały rzucone niedbale na oparciu łóżka. Nie skupiła się jedynie na wyglądzie. Przeszła nieopodal stolika, który stał przed komodą, na której stał w mniejszej rozdzielności ekran telewizora. Weszła do uchylonych drzwi garderoby, spoglądając na wypełnione ubraniami półki czy wieszaki. Nie miała ochoty zbytnio się stroić, chętniej by wykorzystała ten deszczowy dzień na siedzenie w domu, jednak wiedziała, jak Mike bywa uparty i wiedziała, że jej nie odpuści tego spotkania. Wyjęła jedną z ciepłych bluzeczek, przejrzała jedną z półek w poszukiwaniu swoich ulubionych czarnych spodni, gdy w jej oczy rzuciła się ciepły szal, który szybko złapała. Niechętnie zsunęła z siebie dresy, które okazały się teraz najlepszym rozwiązaniem, chętnie by w nich poszła, jednak jej plany popsuła randka, na którą została zaproszona. Ubrała się pośpiesznie, nie chciała tracić czasu, jak udało jej, się dowiedzieć do przystanku metra ma zaledwie pięć minut, jednak nie była pewna, kiedy odjeżdża kolejny pociąg. Zupełnie się odzwyczaiła jeździć komunikacją miejską, zazwyczaj jeździła samochodem brata a w ostatnim czasie motorem od początku liceum mogla zapomnieć o ciśnięcia się w małych przedziałach ze śpieszącymi się ludźmi. Wsuwając na swoje stopy zabudowane obcasy, chwyciła jedną z torebkę, wciskając do środka portfel oraz telefon. Próbowała odnaleźć porzucone rano tutaj słuchawki, jednak nigdzie ich nie odnalazła, co było zaskakujące, ponieważ była wręcz pewna, że ją położyła na pufie, na której siedziała. Wzruszyła ramionami, nie chcąc się w to zagłębiać w poszukiwania następnym razem znajdzie. Wsunęła wolno przez głowę swój ciepły komin, otulając się nim szczelnie, jeszcze jej brakowało, by się przeziębiła. Może nie była łapała szybko infekcji, jednak wolała dmuchać na zimne, taka pogoda sprzyja rozwijania się wirusów. Wolała uniknąć spędzenie dwóch tygodni pod kołdrą, co w jej przypadku jest bardzo możliwe, gdy coś ją naprawę złapie to raz a porządnie i wpakowuje pod pierzynę na wiele dni. Miała ciekawsze zajęcia niż siedzenie pod kołdrą. Upewniając się, że wszystko zabrała łącznie z parasolką, opuściła swoją szafę. 
        Opuściła swoje małe królestwo, weszła na lekko oświetlony korytarz, które wydawał się strasznie pusty, musiała jakoś wypełnić to wnętrze, pomimo że mieszkanie było wyposażone, nie miało żadnych obrazów czy żadnych drobiazgów, które mogły dodać przytulności tym wnętrzom. Schodząc po stopniach apartamentu, przystanęła przy stoliku, chwytając kubek z zimną kawą. Dopiła ostatnie łyk, odstawiając go na ciemny blat. Wiedziała, że i tak w niedługim czasie nie ominie ją wizyta w sklepie z jakimś drobiazgami oraz sprzątanie wyszła po podwyższeniu pokoju dziennego. Chwyciła porzucone przy barierce klucze od mieszkania, wychodząc na zewnątrz. Zakluczyła mieszkanie, wsuwając dwa pęki kluczy do wnętrz torebki. Zupełnie zapomniała oddać kluczę bratu od domu, jej nie były już niepotrzebne, a w całym zamieszaniu z przeprowadzką wyleciało jej to z głowy.
        Podchodząc do winy, wcisnęła przycisk przywoływania i po niemal sekundzie metalowe drzwi rozsunęły się przed nią, weszła do maleńkiego pokoju, wciskając przycisk z oznaczeniem parteru. Nie musiała czekać długo aż znalazła się w wrzechstronego lobby apartamentowca. Nie było tu praktycznie żadnego ruchu, pomimo że była to pora, gdy wielu ludzi wracało z pracy, to był względy spokój, chociaż nie można było tego powiedzieć o podziemnym parkingu. Rozkładając parasol, wyszła na zewnątrz, a ona popatrzyła z lekkim skrzywieniem na poszarzałe chmury wiszące nad miastem. Pomstując na swojego ukochanego, który wyciągnął ja z domu, przeszła bezpiecznie przez przejście wchodząc na kolejny chodnik, który prowadził do wyjścia z osiedla. Pożegnała się z podstarzałym ochroniarzem, który otworzył jej bramkę, ruszyła na pobliską stację metra.
        Wyjęła bezpiecznie telefon z torebki, zatrzymała się w pół kroku, sprawdzając rozkład jazdy. Przejrzałą listę odjazdów metra i przeklęła siarczyście, gdy zobaczyła, że najbliższy jest za siedem minut. Skryła go ponownie w kieszeni. Przyśpieszyła kroku, by zdążył na pobliski pociąg, nie chciała, by czekać dwadzieścia minut na kolejny. Szybki krok niemal bieg nie stanowił dla niej problemów, zważając na jej ostatnie wizyty na siłowni. Pokonała szybko dzielącą ją odległość od zejścia w głąb ziemi, dostrzegła wejścia, nerwowym ruchem spojrzała na zegarek, który spoczywał na jej nadgarstku. Zostały jej trzy minuty do przyjazdu. Schodząc podziemnych przejściem, natrafiła na spory tłum ludzi, co nie było dla niej zdziwieniem. Przystanęła z boku, czekając na podziemny tramwaj, między czasie usłyszała dźwięk przychodzącego powiadomienia. Odnalazła w jednej z kieszeni spodni białego Iphona odblokowując go, bez zastanowienia, weszła w wiadomość od ukochanego, który był, kiedy się pojawi. Wystukała szybką wiadomość, że do dwudziestu pięciu minut powinna być już w studiu, wysłała wiadomość w chwili, gdy zjawił się metro. Wsiadła do środka, odnajdując jedno z pustych miejsc. Wykorzystała sytuacje, siadając obok jakieś czarnoskórego chłopaka, który wsłuchiwał się w muzykę puszczoną na słuchawkach. Westchnęła cicho, żałując, że nie poświęciła tej minut na odnalezienie tych kabelków, bo wręcz nie znosiła puszczonej w komunikacji miejskiej piosenek. Otworzyła torebkę, chcąc skryć telefon, wtedy w oczy rzuciły się małe białe głośniczki zamoczone na cienkich drucikach. Chwyciła je, a kącik jej ust drgnął, gdy dostrzegła zgubione o poranku słuchawki. Rozplątała je, szybko wkładając sobie do uszu. Nie trudziła się w przeszukiwaniu utworzonych przez siebie playlist, chwyciła pierwszą z brzegu, która okazała się albumem grupy hip-hopowej stworzonej przez Michaela. Wzruszyła ramionami wsłuchując się w pierwsze nudy Renember the Name.
        Minuty spędzone w zatłoczonym metrze upłynęły jej zaskakująco szybko, z czego niebywale się cieszyła. Wysiadła na odpowiednim peronie, ponownie rozkładając parasolkę. Dziś wyraźnie deszcz nie zamierzał im odpuszczać i zdecydował się lać przez cały dzień. Zirytowana do granic wyszła z podziemi, a w oddali widziała budynek wytwórni muzycznej, co przyjęła z ulgą. Pokonała ostatnie metry, które dzieliły ją od przeszkolonego budynku. Podeszła do stojącego przed wejściem czarnoskórego ochroniarza, dla którego była już znajomą twarzą.
        — Witaj Julio, ponownie do chłopaków? — zaczepił ją.
        — Niestety tak.
        Weszli przez rozsuwające się drzwi, przystając przy recepcji, gdzie poprosiła młodą sekretarkę o swoją wejściówkę. Patrzyła jak młoda kobieta, pochyla się, zapewne poszukując jej smyczy.
        — Aż tak bardzo są denerwujący?
        — Powiedzmy, że wolałam spędzić ten dzień przed telewizorem i psem — odparła, jednak rozbawienie czaiło się w jej głowie.
        — No tak, pogoda wcale nie sprzyja wyjścia.
        Dokończyła krótką pogawędkę z Sean, odbierając swoją przepustkę. Pomimo że była już znajomą twarzą w firmę, nadal musiała mieć przy sobie ten mały identyfikator, pomimo że wcale nie musiała go nosić na szyi, jednak wymagano od niej, by przynajmniej trzymała go przy sobie. Pożegnała się z pracownikami, podchodząc do jednej z przeszklonych wind. Odczekała moment aż jedna z nich zjedzie na dół, odczekała, aż drzwi się rozsunął, skryła się w jej wnętrzu, wciskając, odpowiedni guzik na piętro gdzie urzędował, zespól, czekała aż metalowa konstrukcja uniesie ją w górę, chwile potem stała na znajomym korytarzu. Nie zamierzała się rozglądać po zawieszonych na czerwonym murze płytach, które już miała, okaże przestudiować, ruszyła do czarnych dość ciężkich drzwi. Stanęła przed nimi, rozłożyła parasolkę, odkładając ją w kąt, by pozbyła się nadmiaru nagromadzonej wody. Bez zastanowienia pchnęła ciemne skrzydło, gdy tylko stanęła progu, zatrzymała się gwałtownie. Zamarła na widoki, jaki tam dostrzegła. Całe pomieszczenie było wypełnione aż po kolana barwnymi balonami, rzucane niedbale na wysokie sprzęty odnosiły wrażenie jakby trwała tu jakaś impreza.
        — Co tu się dzieje? — pytała zdumiona.
        Jednak co najbardziej ją zaniepokoiło to brak jakikolwiek dźwięków, owszem wiedziała, że studio jest wyciszone akustycznie ze środka, no ale to nie możliwe by była tak przeraźliwa cisza, to przeczyło samo sobie, gdy cała grupa gromadziła się razem w jednym pomieszczeniu.
        — Dobra chłopaki, wyłazić gdziekolwiek się skryliście — odezwała się w głąb pomieszczenia.
        Z małą trudnością pokonywała tor przeszkód, robiła każdy kolejny krok z niebywałą ostrożnością, uważając, by nie wpaść na cokolwiek po drodze. Rozglądała się z uwagą w poszukiwaniu jakiekolwiek muzyka, jednak studio wyglądało, jakby nikogo tutaj nie było, co naprawdę było zaskakujące skoro zaledwie pół godziny temu, podczas rozmowy z ukochanym słyszała tutaj głośne rozmowy i gromkie śmiechy.
        Poczuła nagle dziwny uścisk na swojej stopie, zaskoczona tym nagłym ruchem nie mogła złapać równowagi, gdy nagle leciała w dół, była już przyszykowana na bliskie zderzenie z podłogę, gdy niespodziewanie upadła na coś miękkiego. Zadarła go góry głowę, gdy poczuła pod sobą znajome dłonie.
        — Mike ty skończony kretynie co ty wyprawiasz! — krzyczała, gdy dostrzegła to znajome spojrzenie ciemnych tęczówek.
        — Cicho — skarcił ją, delikatnie przykładając do ust dłoń — Kryj się i nie waż się odezwać, bo mnie wsypiesz. 
        Nie zamierzała się dopytywać, o co chodzi więc niechętnie, położyła się obok niego, wciąż zastanawiając się, o co chodzi, jednak gdy przez zniekształcony obraz balonów dostrzegła wchodzącego do studia Chestera, zaczęła podejrzewać, co jej ukochany kombinuje. Przeczuwała, że jej partner próbuje się odpłacić przyjacielowi, wiedziała, że wokaliści uwielbiali wyrównywać ze sobą rachunki, gdy jeden wytnie numer drugiemu. Patrzyła na brata, jak przechodzi nieopodal nich. Patrzyła jak muzyk, zdejmuje z jej warg dłoń, a na jego ustach pojawił się przebiegły uśmiech. Odczekała chwile i patrzyła z lekkim rozbawieniem, jak Mike wyłaniała się spod miedzy rozrzuconych balonów, zachodząc od tyłu wokalistę. Sama jednak nie zamierzała się ruszać. Co jednak ją zaskoczyło to zachowanie Chestera, który jakby był głuchy na nagły dźwięk. Po chwili w studiu rozniósł się podniesiony głos Benningtona, gdy drgnął przestraszony, gdy usłyszał nagły krzyk swojego kolegi.
        — Wybacz stary, mój dowcip był lepszy — słyszała jego głos — Dzwoniłeś po młodą, miała już tu być.
        — Napisała w ostatniej chwili, że nie przyjdzie, bo jak stwierdziła woli posiedzieć przed telewizorem.
Stłumiła narastający w piersi chichot, gdy usłyszała słowa Michaela. Mogła mu tylko pogratulować pomysłowości. Odczekała, chwile aż piosenkarze zniknął za pobliskimi drzwiami, podniosła się z podłogi, chwytając leżącą na podłodze torebkę. Poprawiła bluzeczkę i nieco przekrzywiona i podążyła krokiem za ukochanym i bratem. Podeszła do drzwi wchodząc do środka.
        — Cześć wszystkim — zawołała wesoło, gdy stanęła przy jednym ze wzmacniaczy.
        — Młoda? — widziała zdumiona spojrzenie Chestera — Co tu robisz? Podobno zrezygnować z przyjścia w ostatniej chwili.
        Z trudem powstrzymała cisnący się na jej usta śmiech, porzucając torebkę na jednym z syntezatorów, przysunęła do siebie pobliskie obrotowe przeszło, wykładając się w nim.
        — Jestem tutaj od pięciu minut braciszku, naprawdę w tak po prostu sposób uwierzyłeś Mike’owi, a podobno to ty zawsze go wkręcasz.
        Nie odpowiedział na jej uwagę, patrzyła, jak kręcą głową, znika za ogromnym monitorem, przy którym siedział Shinoda. Odwrócił się do niej z tym swoim słynnym uśmieszkiem.
        — Właściwie, po co mnie tutaj sprowadziliście? Miałam już plany na południe — odezwała się po chwili.
        — Było zbyt nudno, więc uznaliśmy, że przydało, by się nam twoje urocze towarzystwo — odparł Michael.
        Patrzyła, jak podjeżdża ku niej, skradł jej szybkiego całusa, po czym ponownie na ekran komputera, gdzie dostrzegła odpaloną ścieżkę nagraniową, jednak co najbardziej ją zdumiało to nazwa widniejąca u góry.
        — Megatron? — przeczytała na glos nazwę utworu.
        Owszem może nie miała dostępu czy wglądu do przygotowanych przez nich utworów, jednak zdarzyło się, że czasami mogła podejrzeć nagrywane przez nich dema, jednak nie przypominała sobie by w ich bibliotece muzycznej była żaden utwór o tym tytule, co kompletnie ją zaskakiwało.
        — Co to za piosenka? — zagadnęła siedzącego nieopodal Shinodę.
        — Otrzymaliśmy propozycje nagrania utworu do zbliżającej się części Transformers 2 producent chce jak najszybciej otrzymać dlatego skupiliśmy się na jej nagraniu niż utworami na płytę — wyjaśnił.
        — Będzie druga część?
        — Tak podobno w marcu przyszłego roku jest planowana premiera — odezwał się Chester, który niespodziewanie się zjawił przy nich — Mike będę ci jeszcze potrzebny?
        — Nie koniecznie, czemu pytasz?
        — Jestem umówiony, jeśli nie jestem ci potrzebny, tu już pójdę — dodała.
        Widziała jak Shinoda skinął delikatnie głową pozwalając mu iść. Patrzyła, jak odchodzi, gdy nagle sobie o czymś przypominała. Zerwała się z siedzenia, chwytając, porzuconą na sprzędzie muzycznym torebkę. Otworzyła ją, wyjmując, kluczę do dawnego mieszkania.
        — Chester zaczekaj! — krzyknęła za bratem.
        Zatrzymał się przy drzwiach, trzymając dłoń na klamce. Odwrócił się ku niej, gdy pośpiesznie podeszła do niego, wyciągnęła ku niemu dłoń z pękiem kluczy.
        — W całym tym zamieszaniu zapomniałam ci ich oddać — powiedziała spokojnie.
        — Zatrzymaj je. Przydadzą ci się jeszcze — odparł.
        Zanim mogła w jakiś sposób zaprotestować czy nawet silą oddać mu jego własność, zatrzasnął za sobą drzwi, wpatrywała się w zamknięte skrzydło lekko ogłupiała, jednak po chwili poczuła na zaciskającej się na jej talii dłonie. Spojrzała przez ramię, spoglądając w intensywne spojrzenie oczu kochanka.
        — Wreszcie zostaliśmy sami.
        Nawet nie pozwolił się jej odezwać, gdy ujął jej usta w swoje w tęsknym pocałunku. Owszem może nie widzieli się tylko dwóch dni, jednak wystarczyło, by byli spragnieni swojej bliskości. Ścisnęła klucze w dłonie, uważając, by go nie zranić, objęła go w czułym uścisku. 

                                                    ✰✰✰

Tym razem wracamy pononwie ale jedynie na blogspocie. Czuje się znacznie lepiej gdy przeniosłam się na Blogspota. 
Dobra następny rozdział następna sobota 14:00