Monday, July 27, 2020

II 17 — PREFFER BEACH — PART 3

        Mówi się, że na wojnie i w miłości wszelkie chwyty są dozwolone, skłamałaby, gdyby uznała te słowa za kłamliwie, musiała przyznać, że było w nich ziarenko nieukrywanej prawdy, zaczęła pojmować sens znaczenia, gdy związała swoją drogę z Michael. Gdy zaczęła poznawać dokładnie, co znaczy uczucie i oddanie. Jednak najbardziej co wprawiało ją w zaskoczenie to wdawanie się w nim w ich miłosną grę, która razem tworzyli, wcześniej były to nie winne pocałunki, chwile, gdy mogła skryć się w jego ramionach, a otaczający ją świat przestał mieć swoje znacznie. Ich mała rozgrywka teraz przybrała na sile, ale jeśli miała być szczera, to cholernie jej się to podobało, powinna być zniesmaczona czy zmieszana, jednak ona sama popychała swój pionek w przód. Słyszała jego cichy śmiech, który otulił jej zmysły, doskonale wiedział, że jej kąśliwe uwagi jedynie są odpowiedziom na jego nieczyste zagranie, jednak nie zamierzał, poprzestać na tym jednym nawet o tym nie śmiał. Uwielbiał się z nią drażnić, a jeśli mógł wykorzystać w chwilach ich namiętności, dodając jeszcze więcej intymności, nie omieszkał z tego rezygnować. Wsunął lekko pociemniały guzik z maleńkiego uchwytu jej spodni, uśmiechnął się nieco pobłażliwe, gdy jego zmysły zaatakował jej cichy jęk frustracji. Nie zliczył już który raz ujrzał jak jej pobladła cera, stawała się z każdą chwilą bardziej purpurowa. Ujrzenie jej zarumienionych policzków było rzadkością, bo nie należała do osób wstydliwych w obecności swoich bliskich, a w jego towarzystwie czuła się na tyle swobodnie, że przechadzanie się w bieliźnie nie stanowiło dla niej zbyt wielu kłopotów. Patrzył z lekkim niepokojem, jak poblask barwy jej krystalicznych oczu ustąpił miejsca falom wzburzonego oceanu, odcień niemal tak gwałtowny, jak jej nieposkromiona dusza. Nie zwiastowało to niczego dobrego, o czym przekonał się już nie jednokrotnie i tym razem się nie mylił. Gdyby mógł przewidzieć poczynania swojej dziewczyny, zapewne zrobiłby wszystko by ją zatrzymać, jednak czy na pewno by to uczynił, widział, jak kącik jej ust niebezpiecznie unosi się ku górze, nosiła ten sam uśmiech swojego brata, gdy ten wpadła na jakimś genialny pomysł, który miał wpakować ich w kłopoty.
        Uwolniła swoje zgrabne nogi ze zbędnego materiału ciemnych spodni. Porzuciła je w kącie luksusowej łazienki. Miał coraz więcej obaw co do dalszych poczynań jego ukochanej, uśmiech pełen złośliwości gościł na jej malinowych ustach. Chwyciła skraj jego rozpiętej koszuli, uchwyciła jego usta w swojego rozgrzane wargi, jednak to był jeden z jej podstępów, by na moment zapomniał o otaczającym go świecie i skupił się na niej. Śmiała się w duchu, gdy dostrzegła, że jej plan zemsty zadział. Widziała, nad jego ramieniem uchylone drzwiczki przeszklonej kabiny co zrodziło w niej subtelną woń odpłaceniu mu jego małych grzeszków. Gdy zdała sobie sprawę, że nawet nie stawia oporu, stało się to dla niej godnej początkującego gracza zagrywkom. Oddał się całkowicie rozkoszy pocałunku, który mu mogła zaoferować.
        Śmiała się w duchu, że w tak prosty sposób dał się jej podejść, zmusiła go, by pokonał kilka kroków w tył, nawet nie protestował zaoferowany jej znaczną bliskością, przestało mieć to dla niego jakiekolwiek znaczenie, gdy czuł po swoim dłońmi jej rozpaloną od emocji ciało. Jednak nikt nie powiedział, że on miał wiecznie stać na pozycji wygranego, gdy zdał sobie sprawę, w poczynań swojej ukochanej nie miał czasu, by w jakiś sposób jej przeszkodzić. Warknął wściekle, gdy boleśnie zetknął się z krawędzią gładkiej szyby, doprowadzając młodą artystkę do jeszcze większego rozbawienia. Odsunęła się na moment od niego spragnionego jej czułości, pieszczot, które tak uwielbiał. Skupił na podziwianiu głębi jej jasnego spojrzenia, nie dostrzegł, gdy młoda artystka sięgnęła do uchwytu przymocowanego do jednej z wielu dyszy i jednym ruchem palca uniosła go w górę, a ich zalała fala ciepłej niemal gorącej wody. Wybuchła radosnym śmiechem, gdy zobaczyła stojącego przed nią Michaela w przemoczonych ubraniach.
        — Julio! — zezłościł się.
        — Słucham kotku? — popatrzyła na niego skruszona.
        Pomimo że starała się, by jej głos brzmiał lekko i wyrażał najgłębszą skruchę, czająca się w nim nutka radości psuła powagę całej sytuacji, niemal doprowadzało ją to do płaczu, jak skutecznie wygrała ich małą miłosną zagrywkę. Z trudem utrzymywała poważny wyraz, jednak było to trudne, gdy patrzyła z zadowoleniem, jak woda kapię po skrawkach jasnej koszuli, upadając na jego lekko odsłonięty tors. Ukrywanie jej pełnego palącego namiętnością wzroku było zbyt trudne. Patrzyła na jego rozzłoszczoną twarz i nie mogła się powstrzymać. Przyłożyła dłoń do ust, próbując, stłamście narastający w jej piersi śmiech.
        — Myślisz, że to zabawne? — zagadnął, lekko obruszony.
        — Tak — odparła niewzruszona — Nie chciałeś po dobroci, to musiałam wymyślić na ciebie sposób.
        — Jasne — skwitował dość złośliwie.
        Nie miało już sensu noszenie cieknących od nadmiaru wody ubrań, zsunął ze swoich ramion ciemną koszulę, a ona nawet nie ukrywała faktu, że z pożądaniem wpatrywała się dokładnie w każdy jego gest czy ruch, z namiętnością śledziła skapujące po jego piersi kropelki czystej wody, jednak nie tym była najbardziej zainteresowana, nie jednokrotnie przyłapywał ją na momentach, gdy spoglądała na niego ukradkowo, z nadzieją, że zobaczy cokolwiek więcej niż warstw niepotrzebnej odzieży, można było ją postrzegać przez wiele pryzmatów, jednak jak każda młoda kobieta była zainteresowana, jak jej chłopak wygląda bez koszulki, Julia nie należała, do których wyjątków to nawet nie obeszło, ostatnie dni uchodziły jej na ukrywaniu tlącego się w niej pożądania i chęci zdobycia nowych doświadczeń, pozwolić sobie usunąć deski z pewnych drzwi, przed którymi się wzbraniała nawet podejść, teraz gdy czuła się bardziej pewna, miała śmiałość, która wcześniej była jej obca. 
        Pokonała dzielącą ich odległość, która zdawała się nie mieć teraz znaczenia. Zatonęła ponownie w słodyczy jego namiętnych pocałunków, gdy ponownie ujął jej twarz, wpatrując się w ten bezkresny błękit oczu swojej ukochanej, to spojrzenie potrafiło go oczarować, nie mógł powiedzieć, że jej oczy nie posiadały w sobie głębi, nigdy nie widział tak czystej barwy, niczym spokojne tonie przepięknych mórz, które można było podziwiać na wielu internetowych witrynach, jednak on miał taki osobisty raj, nigdy nie sądził, że spojrzenie może tak bardzo zachwycić, skarżyła się czasami, że wielu kolegów zakochiwało się bez pamięci, wspominała, że wodzili za nią wzrokiem za jej pięknymi oczami czy uroczemu uśmiechowi, stała się nieformalną łapaczką serc, gdy oddala z kwitkiem kolejnego amanta jej względów, a ona z cierpliwością czekała na tego jedynego, który prócz urody dojrzy w niej głębie, bogatą duszę oraz jej wspaniałą osobowość. Nie należała do zepsutych przez pieniądz czy władcę dziewcząt, zawsze była sobą, gdy pozwolono jej się otworzyć, dała upust temu, co kryła przez tak wiele lat. Skutecznie jednak wybawiła go, sprowadziła do rzeczywistości, gdy usłyszał cichy dźwięk, który z początku go nawet nie zainteresował. Skutecznie został sprowadzony na ziemię, gdy poczuł dotyk jej zwinnych palców, ostrożnie rozsunęła zamek w jego spodniach, patrzył na nią z uwagą, jakby próbował się czegoś doszukać, jakiś jej oznak nieśmiałości jednak ona wydawała się tak naturalna, w tym, co robi, jakby doświadczenie z mężczyznami nabierała już przez wiele miesięcy, a nie była nowicjuszką. Może przeżywanie pierwszych dość intymnych chwil powinny ją peszyć czy wywoływać u niej nieśmiałość jednak ona wyrwała się z tej reguły. Przemyślała jednak każdy gest, czułość czy pocałunek, wiedziała, że może pozwolić sobie na niepewność, ale po co miała to robić, jak była pewna, tego, co czyniła i pomimo wcześniejszej sytuacji gdzie wpadła w lekką panikę, teraz sprawiało jej to czystą przyjemność, gdy rozpięła mały guzik, jednak materiał wciąż przylegał ciasno do jego nóg. Jednak teraz nie miało to znaczenia, skutecznie się go pozbył. Oparł ją o pobliską ścianę z namiętnością, ponownie kosztując jej nieco zaczerwienionych ust, jednak one smakowały jeszcze większą słodyczą, niż mógł sobie to wyobrazić.
        Nie liczyła chwil nawet momentów, gdy rozkosz gorącej kąpieli owładnęła ich ciałami. Parujące niemal strumienie wrzącej wody podgrzewały unoszącą się wokół nich atmosferę, nie jednokrotnie przez ich nieco zamglony umysł przebiegała myśl, by pozbyć się tej niewygodnej bielizny, która z każdą minutą stawała się coraz bardziej nasączona kapiącymi po ich półnagich ciałach strumieniach ciepłej wody. Oddychała niespokojnie, gdy zdołała się delikatnie oddalić od jego ujmujących warg, nigdy nie czuła w sobie takiej pasji, jak chwilach spędzonych z nim to było coś, czego nigdy nie doświadczyła i nie śmiała nawet mówić, że było inaczej. Specyficzna woń, która ich otumaniła, jeszcze bardziej rozpaliła ich zmysły, gdyby nie zdrowy rozsądek młodej Bennington zapewne teraz rozgrywali swoją miłosną i pełną pasji grę w zupełnie innym miejscu. Jednak nie chciała, by robić tego w biegu, gdy dojechali do nadmorskiego domku, może i oboje frustrowało to czekanie, jednak uważała, że jednak gdy poczekają, odrobinę dłużej słodycz ich intymności smakować będzie niczym dojrzały owoc granatu. Czasami cierpliwość zwraca się dwukrotnie. Miała nadzieje, że jednak nie będę w tym nic kłamliwego, nie chciała się rozczarować. Nie chciała, przeżywać, że, jej pierwszy stosunek okazał się kompletna klapom, jednak patrząc na rozpalone od emocji oczy swojego partnera, zaczęła wątpić, że będzie w jakiś sposób rozczarowana. Jednak musiała poczekać, choć jej zmysły gnały do tych chwil, a ciało z każdym jego dotykiem stawało się coraz bardziej niespokojne. Niczego wtedy nie pragnęła, to na moment zapomnieć jak się czuje.
        Patrzyła w bezkres jego oczu, gdy oparł czoło na jej, słyszała swój dość nierównych oddech, co jedynie bawiło górującego nad nią mężczyznę. Bawiło go, do jakiego stanu umie ją doprowadzić, widok jej lekko rozchylonych ust i dość spazmatycznego oddechu było dla niego czystą przyjemnością, którą mógł podziwiać. Błądził dłońmi po jej rozgrzanym ciele, co jeszcze bardziej zachęcało go, by porwać ją w ramiona, skryć się za zamkniętymi drzwiami sypialni pragnąc, jedynie patrzeć jak unosi się w rozkoszy, pragnął ją zadowalać do chwil, gdy nie upadnie rozradowana na miękką tkaninę satyny. Jednak uszanował jej prośby, było dla niego ważniejsze, nie darowałby sobie, gdyby w jakiś sposób znowu doszło między nimi do sprzeczki. Nie znosił, się z nią kłócił, może mieli podobne charaktery, jednak jego sympatia czasami była zbytnio zadziorna, jeśli chciała postawić na swoje, nie była jednak w tym tak bardzo nachalna, jak jego była żona. Kochał spokojną aparycje Julii, jednak wysuwała te przysłowiowe pazurki, gdy ktoś jej zaszedł po skórę, czasami zastanawiał się, czy to rodzinna cecha, czy każdy w tej rodzinie pod maską swojej naturalnej osobowości ma w sobie ten przysłowiowy hart ducha, znał swojego przyjaciela, wiedział do czego, jest zdolny, gdy się zdenerwuje, nie omieszkało tego ominąć jego na pozór spokojnej siostry. Pamiętał doskonale, jak wracała ze szkoły po bójkach, w które się wdawała, żaden z Bennington nie lubił, gdy ktoś nadepnął im na piętę, jednak czy była to zła cecha. Wydawać się można, że tak, jednak jeśli się na to spojrzało, gdyby nie tej agresywności jego dziewczyna wciąż tkwiła między strachem a tchórzostwem, jednak patrzył na zaradną dziewczynę, która już nie jednokrotnie dała w twarz ludziom, którzy pluli w nią kwasem, niestety w pewnych okolicznościach ją to zawodziło. 
        — Skarbie przestać tak intensywnie o mnie myśleć ja tutaj jestem — słyszał jej cichy śmiech, gdy delikatnie zwróciła jego twarz ku sobie.
        Skradła mu szybkiego całusa, co skutecznie sprowadziło go na ziemię. Zmierzył ją spojrzeniem swoich ciemnych tęczówek, nie mógł się powstrzymać, zatrzymując dłużej swoje spojrzenie na jej biuście, co nie uszło jej uwadze. Uniósł głowę, gdy słyszał jej cichy śmiech.
        — Nie grzeczna Kicia — skarciła go, jego nieco zdezorientowana mina doprowadziła ją do większego wybuchu radości.
        — Lubię, jak tak mówisz — zamruczał.
        Jęknęła przeciągle, zdając sobie sprawę z wypowiedzianych przez siebie słów, wtuliła się w niego, kryjąc nieco zarumienione policzka w jego obojczykach, coraz bardziej zniechęcona, by stąd wyjść, jednak wiedziała, że w końcu będzie zmuszona to zrobić, chęć pozostania i korzystania z tych cudnych widoków swojego prawie nagiego chłopaka oraz wiszącej nad nimi namiętności była zbyt silniejsza.
        — Rób to częściej — zadrżała, gdy usłyszała jego cichy subtelny głos.
        Szum wody nagle ustał, jednak nie miało to znaczenia, nic się nie liczyło z wyjątkiem tej uroczej chwili. Przedzierający się do jej nozdrzy zapach mleczka kokosowego potęgował jej doznanie, niby nic się nie wydarzyło, był to zaledwie początkowy akt przez pełną namiętności nocą. Mruknęła cicho z zadowoleniem, gdy czuła materiał puchowego ręcznika na swoich nagich ramionach. Wtuliła się w jego przyjemną tkaninę, która pozbywała się nadmiaru czystej krystalicznych kropelek. Uniosła wolno głowę, gdy poczuła jak, składa pocałunek na jej policzku.
Zdała sobie dopiero sprawę, że stoi pośrodku obłożonego ciemnymi kafelkami pomieszczenia, górujące na suficie światło rozpraszało się w ich błyszczącej fakturze. Patrzyła w rozbawione oczy swojego partnera, podciągnął lekko puch narzuconego na jej barki odzienia, zarzucając na jego brązowe kosmyki włosów.
        — Przebierz się piękna, będę czekać na ciebie w salonie.
        Śledziła go z uwagą, gdy znikał za drewnianym skrzydłem łazienki, pozostawiając ją samotnię stojącą przed ogromnym lustrem. W jednej chwili pragnęła, by pozostał tutaj, jednak rozumiała, że szanował jej prywatność, jakby podświadomie wiedział, że potrzebuje chwili dla siebie, pomimo że może nie czuła strachu, by pokazać się przed nim nago i poczekać na dogodny moment poczuła dziwny skurcz w sercu. Może wydawało się to dziwne, że po prawie sześciu miesiącach związku jest na tyle odważna, by powiedzieć wprost o swoich pragnieniach i oczekiwaniach po traumatycznych chwilach jednak wiedziała, że on jak nigdy ją zrozumie. Oparcie, które w nim znalazła była dla niej bardzo ważne. Okryła się bardziej miękkością puchu, czując jak woda, wnika w jego strukturę.
        Schyliła się po porzucone na ciemnych płytkach ubrania, które niby przypadkowo się tam znalazły, nie mogła pozbyć się tańczącego na jej ustach uśmiechu, który jakby przypadkowo nie chciał, jej opuścił, gdyby pomyślała, że spędzi tak miłe chwile w towarzystwie Michaela, już wcześniej by go zaciągnęła do wspólnej kąpieli. Zdejmując przemoczoną bieliznę, z której niemal ciekła woda, wrzuciła ją do skrytego wewnątrz szafki koszyka. Nudząc cicho jakąś melodie, osuszyła się z nadmiaru wody, chwytając drugi ręcznik. Zakładając go na wciąż przemoczone końcówki włosów, patrzyła w pełni rozradowaną dziewczynę w ogromnym lustrze. Nie za bardzo miała chęci się malować, pomimo nie przespanej nocy i chwilowych cieniach pod oczami z biegiem kolejnych godzin one zanikły na jej gładkiej cerze, czasami ostatnią rzeczą, jaką by chciała to bardziej się upiększać. Uważała, że nadmierne nakładanie produktów kosmetycznych nie było dla niej, ale bardziej odstraszał jak fakt, że nie chciała wyglądać jak wszystkie te wymalowane i wystrojone artystki czy modelki z kolorowych czasopism. Zapewne wstydziłaby się tak pokazać przed swoim chłopakiem, jednak on nie jednokrotnie ją widział bez tej sztucznej warty maski, którą musiała nakładać. Zawsze uważał, że wyglądała ślicznej bez makijażu, bo i nawet bez niego nie brakowało jej uroku. Odrzuciła ten pomysł, jednak zajrzała do środka małej skrytki w poszukiwaniu małego pudełeczka. Odnalazła go na samym dnie ukrytego za plakietkom z kolorami do powiek. Wtarła delikatnie krem w twarz, która nagle nabrała świetności, może i użyła mało produktu, on był na tyle trwały, że przez kilka minut widać było jego połyskującą warstwę, jednak musiała przyznać, że sprawdzał się u niej doskonale, choć wiele kosmetyków musiała odrzucić, bo jej skóra ich nie tolerowała.
        Wiążąc sznureczki sukienki, w jej oczy rzucił się nagłe rozbłysk telefonu. Westchnęła cicho, chwytając komórkę. Zdecydowanie musi go wyłączyć, by nikt jej nie przeszkadzał. Zważając na fakt, że pomimo że była bardzo popularna w sieci, wciąż przychodziły do niej wiadomości z różnych portali społecznościowych od znajomych czy jej obserwatorów, czy nawet fanów, wciąż żyją w błogim przekonaniu, że jej nazwisko jest jedynie zbieżnością, wolała to ukrywać, jak najdłużej mogła. Przejrzała wpis swojej znajomej, która dzieliła się relacją z wycieczki po Australii, w którą się wybrała. Carrie zawsze była typem nieposkromionej duszy, nie umiała usiedzieć w miejscu, a siedzenie przez długie godziny w szkolnej ławie wcale tego jej nie ułatwiały, uwielbiała wręcz uprzykrzać życie nauczycielom, który zagryzali końcówki ołówków, gdy nie mogli poprowadzić spokojnie zajęć. Najgorzej było, jeśli młoda panna Bennington dołączała do swojej koleżanki, wdawały się w nie jedną dyskusję podczas lekcji, czym bardziej irytowały swoich profesorów, najgorzej jednak mieli ci, którzy wpadli na nie na przerwach. Pomimo że Julia nie należała do osób, które umiały wymyślać skuteczne żarty na swoich kolegach i młodszych rocznikach uczniów jej znajoma wręcz tego słynę, gdy dołączała do swojej rówieśniczki pedagodzy i ich koledzy wiedzieli, że coś się szykuje, może i parę razy o niemal nie wylądowały u dyrektorki, to świetnie się bawiła nie tylko w gronie swoich najbliższych przyjaciół, ale także innych znajomych. Nawet nie zdała sobie sprawy, jak bardzo przez te kilka miesięcy rozszerzyła swój krąg znajomości, wiedziała, że w przyszłości przyniesie to jakieś korzyści. Nie odbierała jednak to w sposób, że musiała przed kim się pochwalić, jak dużo ma kolegów, to nie miało znaczenia, bardziej skłaniała się do jej zdobytej popularności. Należała do osób lubianych i szanowanych w ścianach placówki edukacyjnej nawet wśród swoich nauczycieli. Pamiętała doskonale wolne chwile między zajęciami, gdy nie mogła złapać swojej grupki najbliższych kolegów zaczepiała osoby o znanych jej twarzach, by dotrzymać sobie towarzystwa. Gdy o tym myślała, mogła utrzeć nosa dziewczynie, z którą walczyła, podczas swojej edukacji w rodzinnym mieście. Annie należała do grona popularnych uczniów, zawsze stroiła sobie z niej żarty, śmiała się, że nie ma ani jednego znajomego, wtedy była na to obojętna w nowym liceum walczyła z jej klonem. Oderwała myśli od szkolnych chwil, wystukała szybki komentarz pod relacją Carrie, przesuwała palcem palkę z powiadomieniami ścigając ją w dół ekranu. Wyłączyła dostęp do sieci, chcąc spędzić ten weekend wyłącznie z Mike’m z dala od zabieganych ludzi, gnającego bez sensu świata i tego cholernego łącza internetowego, który tak potrafił wciągnąć. Zablokowała urządzenie, zdejmując ze swoich włosów miękki ręcznik. Nie powinno ją zdumiewać, że na jednej z półek dostrzegła przestarzały model suszarki oraz lokownicy, może byłabym tym zaskoczona, gdyby nie dojrzała domu, który wyglądał jakby na co dzień, ktoś tu zamieszkiwał, a posiadłość nie stała opuszczona od momentu ostatniej wizyty jej ukochanego z byłą partnerką. Nie zastanawiała się na tym, bo właściwie nie miała nad czym. Chwyciła jedno z urządzeń, choć niepewnie pozwolił jej korzystać ze wszystkich urządzeń w tym domu. Wsunęła pasmo swoich włosów do lokówki, odczekała dłuży moment, by upewnić się, że loki, które się utworzą ją zadowoloną. Wysunęła ostrożnie zaplątane włosy, wpatrując się w ich falistą fakturę, z której o dziwo była zadowolona. Nudząc cichą melodię, upięła jedną ze wsuwek skręcone włosy, przyjrzała się w lustrze. Nie wygląda aż tak żle, jakby tego oczekiwała, wpatrzyła się w płatki położonej na umywalce róży, którą wcześniej podarował jej ukochany. Chwyciła za łodyżkę, która została pozbawiona ostrych kolców, wsunęła ostrożnie kwiat we fryzurę, delikatnie poprawiając przekrzywiony materiał sukienki.
Opuściła łazienkę w pełni zadowolona, popatrzyła na swoją walizkę, która do połowy była rozpięta. Niechętnie musiała się tym zając. Chwyciła jej ramiączko, unosząc ją do góry, podeszła wolno do ogromnego łóżka, stawiając ją na jej krawędzi, nie dostrzegając torby swojego chłopaka, domyśliła się, że ten już dawno się rozpakował. Nie znosiła układania ciuchów, jednak musiała się ich pozbyć. Odłożyła grający wciąż telefon na pobliską szafkę nocną, unosząca się w tle nudy piosenki Hotel California, nudząc cicho do głosu Dona Henley’a. Wsuwając, ostatnią bluzkę, na jedną z wolnych półek. Spojrzała nostalgicznie na zachwycający widok odbijających się o skalisty brzeg wzburzonych fal oceanu, nie mogła się napatrzeć na ten zapierający w piersi widok. Mogła, by spoglądać na nieposkromione może, a pragnąc zapisać każdy detal tego obrazu w swojej pamięci. 
        Oderwanie wzroku od tego pasjonującego obrazka był naprawdę trudny, westchnęła ciężko, odwracając się przez ramię. Chłód paneli przyprawił ją o nieprzyjemny dreszcz, jednak nie zamierzała nic z tym robić. Bosymi stopami przeszła po dość skromnie urządzonym korytarzu, nie było tutaj zbytniego przepychu, co sobie ceniła. Zawieszone na ścianach obrazy bardzo znanych malarzy ozdabiały to jasne pomieszczenie. Nie zwróciła jednak uwagę na ich fakturę, nie była tym zbytnio zainteresowana. Stanęła u szczytu schodów, a do jej uszu dobiegł głos telewizyjnego spikera, który mówił coś o najnowszych wprowadzonych prawach w kilku stanach. Kompletnie nie była zaciekawiona politykom, była ostatnią osobą, która mogła wtrącić się do rozmowy na temat rządu czy ustalanych przez nich decyzji. Nie była na bieżąco z tym tematem i jakoś specjalnie nie czuła się tym zniesmaczona.
        Zeszła ostrożnie po ostatnich stopniach apartamentu, jej wzrok zatrzymał się na lekko zgarbionej sylwetce muzyka, który z namiętnością wpatrywał się w lekko przeszklony wazon na małym stoliku. Zmarszczyła w skupieniu brwi, podążając za spojrzeniem jego oczu, z nadzieją, że dostrzec coś, co go tak zaciekawiło, jednak nie widziała nic, co mogło wzbudzić jej niepokój. Zrozumiała po chwili, że czasami jej ukochany miał takie chwile, gdy wpatrywał się w coś z zaciekawieniem, jego myśli są odległe, podsunęło jej do pewną myśl. Dyskretnie przedostała się przez oparcie brązowej sofy, co nie sprawiło jej trudności. Z trudem udało się jej nie narobić zbędnego hałasu, gdy wdrapała się na skórzaną fakturę mebla, zachodząc go od tyłu. Drgnął lekko przestraszony, gdy jego umysłu dotarł cichy szelest skórzanej tkaniny, nie mieszkał się nie omylić, kto w tak podstępny sposób chciał wywołać u niego niepokój. Spojrzał przez ramię, dostrzegając swoją dziewczynę, która z niewinnym uśmieszkiem. Próby ukrycia jej niecnych działań na nic się jej zdały, może w innych okolicznościach takie zachowanie uszło jej na sucho, gdy pełna przebiegłości zrzuciła winę na inną osobę, jednak tym razem jej niewinne gierki na nic się zdały. Oparła brodę na jego ramieniu, splotła swoje dłonie na jego brzuchu.
        — Uważasz, że to rozsądne mnie straszysz — zagadnął.
        Nie wyczuła w jego głosie jednak nutki złości czy gniewu, nie miał ku temu powodów, że młoda artystka chciała zwrócić na siebie uwagę.
        — Sam się o to prosiłeś — wyznała nagle — Siedziałeś tak zamyślony, że to byłby żal, gdybym tego nie wykorzystała — śmiała się — Mam ci przypomnieć jak to ty uwielbiałeś podchodzić do mnie z zaskoczenia?
        — Nic nie poradzę, jesteś zbyt urocza, nawet gdy się gniewasz.
        Nie dał jej nawet chwili tego ułamku sekundy, by mogła zaprotestować, jej sprzeciw nagle wydał się być niczym nieuzasadniony. Zazgrzytała zębami, gdy upadła na skórzaną fakturę ogromnej kanapy, pod wpływem jego dłoni. Próbowała się odezwać, chcąc go zbesztać za jego zachowanie, jednak wszelkie argumenty uleciały w przestrzeń, gdy poczuła jego zmysłowe usta, znowu mogła poczuć ten charakterystyczny posmak mięty, a subtelna woń jego perfum drażniły jej zmysły. Karciła się w myślach, że nie potrafiła się oprzeć jego czarowi tym cholernym oczom, które śniły jej się po nocach, czy tej charakterystycznej woni nadmorskich fal, która tak bardzo się jej z nim kojarzyły.
        — Nawet się nie waż! — odchyliła się, po ile pozwalała jej mała przestrzeń, gdy wyczuła dłoń swojego partnera, która dyskretnie wędrowała po jej wrażliwych bokach — Ostrzegam zrobić jeden ruch i tego pożałujesz — utrzymanie groźnego tonu stało się dla niej ogromną trudnością, gdy siłą woli musiała się powstrzymywać, by nie wybuchnąć radosnym śmiechem.
        — Niby co mi zrobisz? — drażnił się z nią.
        Nie odpowiedziała, wiedziała, że granie z Mike’m w podchody nigdy jej nie wychodziło. Ujęła jego dłonie, które błądziły po jej ciele, odsuwając delikatnie od siebie, wiedziała, co zamierza i nie chciała do tego dopuścić. Nie chodziło tutaj o to, że się wstydziła łaskotek, jakie miała jednak z trudnością, potem łapała oddech, co było niezwykle dokuczliwe. Chwyciła go za barki, nie musiała nawet zbierać sobie siły, gdy przerzuciła go na drugi kraniec sofy, w pełni usatysfakcjonowana usiadła lekko na jego biodrach, czym przypieczętowała swoje zwycięstwo. Pochyliła się nieznacznie, podpierając dłonie na krańcach miękkiego siedzenia, nie uszło jej uwadze, jak na ustach jej partnera skrywa się delikatny uśmiech, nawet nie starał się go skryć, gdy przyparła jego dłonie do krawędzi ciemnej skóry, patrzyła na błąkający się na jego ustach uśmiech i miała przez moment wrażenie, że obecna sytuacja niezwykle przypadła mu do gustu. Nie trudziła się, gdy trzymała jego nadgarstki w mocnym uścisku, można się pytać skąd u tak na pozór widokiem dziewiętnastolatki, skrywało się tyle siły. Można było ulec pozorom, pomimo że wyglądała na kruchą dziewczynę, w jej ciele drzemało wiele energii, nie licznie wiedzieli, że miała chwile, gdy wyładowywała całą swoją złość w domowej siłowni. Wykorzystywała zalety worka treningowego po dość burzliwych awanturach, gdy próbowała pozbyć się swoich negatywnych emocji. Przyniosła jej to skutki, jednak w pewnych sytuacjach jest starania, były niczym w porównaniu z tym, z czym musiała się zmierzyć. 
        — Kotku nie próbuj mnie drażnić — oznajmiła hardo.
        Jej pełen zadowolenia cichy ton głosu się echem po kamiennych murach apartamentu, unosiła dłonie w geście zwycięstwa. Nie przemyślała swojego ruchu, do w pewien sposób dało mu możliwości odwetu na swojej partnerce. Nie zamierzał z tego nie skorzystać. Zerwał się z siedzenia, chwytając ją w pasie, nie zważając na jej krzyki, przerzucił ją sobie przez ramię, podnosząc się na równe nogi.
        — Mike postaw mnie na ziemi! — żądała.
        Była w błogiej nieświadomości co miały jej przynieś kolejne minuty, jednak nie poprzestała na próbować wyrwania się z jego ramion, klęła głośno, gdy jej wrzaski na nic się stały, a ona z przerażeniem patrzyła, jak stanęli na zalany popołudniowym słońcem drewnianym patio. Szum wody był coraz bliski, a ona z racji ograniczonego widoku nie mogła dojrzeć, jak mężczyzna kieruje się do ogromnego basenu na tyle tej uroczej posiadłości. Jednak im głośniej czuła rozbijające się o ściany domowego kąpieliska, delikatne fale zrozumiała zamierzenia swojego ukochanego.
        — Jeśli wrzucić mnie do tej wody to możesz zapomnieć o wieczorze — ostrzegła, gdy nagle przystanął w miejscu.
        Wolno zdjął ją ze swojego barku, stawiając naprzeciwko, spoglądał w jej nieco rozzłoszczone oczy, które nie wyrażały żadnych szczerych chęci. Błękit oceanu jej pięknych oczu przysłonił nagły sztorm, który rozpętał się pośrodku Oceanu Atlantyckiego. Może i chciała go nieco ukarać, może w pewien sposób była to jej chęć zemsty, jednak nie zmierzała tego przepuścić. Zebranie w sobie ostatnich pokładów swoich umiejętności aktorskich przybierając dość surowy wyraz twarzy. Dobrze wiedziała, że nie lubi, gdy patrzył na nią, gdy gniew targał jej wnętrzem, jednak jak to się mówi bez odrobiny rozrywki, nie będzie stać na polu zwycięscy.
        — Ja nie żartuje Mike, wpadnę do basenu przez twoje głupie żarty, a możesz się pożegnać z myślą o romantycznej nocy.
        Szantaż nigdy nie należał do jej metod, w których stawiała na swoim, jednak chciała go odrobinę nastraszyć. Utwierdzić go w przekonaniu, że straciła swój nagły humor, lecz prawda była inna, że wciąż dopisywały jej chęci do strojenia sobie dowcipów, była ogromnie ciekawa, kiedy zrozumie, że jej słowa są tylko pustymi słowami rzuconymi na wiatr. Odniosła wrażenie, że jej małe groźby zrobiły dla nim wrażenie, a ona z trudem udawała, powagę, by nie ukazać, przed nim zdradzając swój mały kamuflaż. Jednak nie na długo się jej to zdało, gdy czuła jego przenikliwe spojrzenie na sobie, gdy zaczęło mu coś nie współgrać ze sobą. Jeszcze parę chwil wcześniej była zbyt chętna, by ich małe czułości zakończyły się jedynie pod dyszą prysznicową, nagle by zmieniła zdanie. Owszem wiedział, że kobiety są z natury zmienne, ale nie Julia. Zawsze była zdecydowana, rzadko zmieniała swoją opinię, nawet w skrajnych wypadkach.
        — Ty mała szantażystko — zagrzmiał nagle.
        Nie zdążył zbyt wcześnie zareagować, by móc ją złapać, gdy umknęła przed nim, widział, jedynie jak znika w głębi ogrodu, skrywając się w liściach ogromnych drzew oraz zwisających z nich lian. Nie wiele osób mogło dojrzeć piękno tego ogrodu skrytego za nowoczesne wyglądającym domkiem letniskowym na jednym z wzgórz w Big Sur, jednak dopiero gdy stanęło się na patio, można było dostrzec piękno, które tutaj jest skryte. Pnące się w górę rośliny, drzewa czy krzewy zdawały się żyć własnym życiem, jakby ogrodnik nie przychodził tu, co miesiąc pieląc rządki barwnych kwiatów czy obcinał zwisające, czy obumierające gałęzie, dbając z niebywałą precyzją i doskonałością o ten zakątek raju, który pozostał po poprzedniej właścicielce. Wygląd tego zakątka mógł przywodzić na myśl najgłębsze rejony dzikich dżungli, która kształtowana była dłońmi matki natury, a nie ludzkiej ręki zawodowego ogrodnika, piękne barwne różę rozrastały się wśród kamienistych drużek, które wiodły w dalsze rejony posiadłości, gdzie było dość dużo miejsca, by stworzyć zakątek dla dzieci czy wypocząć na hamaku zawieszonym na wśród drzew, by wieczorem wsłuchać się w melodie cykat, podziwiając latające po ogrodzie świetliki. To był istny raj dla ludzi, którzy pragnęli wypocząć i odetchnąć od zmartwień, kłopotów, zobowiązań czy pracy, która czekała ich w wielkim mieście tutaj można było złapać oddech, naładować przysłowiowe akumulatory, wrócić wypoczętych, by zmierzyć się z kolejnymi zobowiązaniami czy powrócić do normalnego wręcz monotonnego życia.\ Nie potrzebował nawet chwili, by zerwać się do biegu i ruszyć w pogoń za swoją ukochaną, która niemal w tej samej chwili skryła się za dość grubym pniem pnącej się w górę palmy, przyłożyła lekko swoją dłoń do ust, próbując stłumić cisnący się na jej usta cichy chichot. Nie chciała się przecież zdradzić prawda? Może gdyby teraz ktoś ich dostrzegł, uznałby, że bają się w podchody niczym pięciolatki, ale czy to miało dla niej jakieś znaczenie, teraz gdy w tak niemal banalny sposób podpuściła swojego ukochanego.
        Czy była świadoma do czego, również ten wyjazd zmierzał prócz zwyczajnego odpoczynku? Nie musiała nawet snuć domysłów, oboje pragnęli tego samego. Wspólnego wieczoru! Pragnęli siebie, pożądali tej wyjątkowej nocy. Byli spragnieni, ona czuła niedosyt po ostatnim razie, czegoś jej brakowało, nie chciała tylko zwyczajnego numerku wstępnego i szybkiego zaspokojenia swojego libido, już nie potrafiła być dłużej obojętna. Miała już dosyć tego, że za każdym razem musiała powstrzymywać własne pożądanie ze strachu przed… Właściwie czego mogła się teraz obawiać? Była w zupełnie nowym w związku z facetem to nie powinna się teraz lękać. Może i znała Mike’a stosunkowo krótko i związała się z nim zaledwie rok po pierwszym spotkaniu, jednak miesiące, które z nim spędziła, pokazały jej jego prawdziwą naturę, zwłaszcza tygodnie, w których wspólnie mieszkali. Co sobie cholernie ceniła w nim to szacunek, jaki od niej miał. Nigdy nie potraktował jej odgórnie, zawsze traktował ją na równi sobie, jako partnerkę, przyjaciółkę i koleżankę. Mogła o tym pomarzyć w poprzednich związkach i owszem Justin wyznał podobne wartości i umiał zadbać o dziewczynę, jednak okazał się ostatnim tchórzem, który zwiał niczym przestraszony psiak z podkulonym ogonem. Michael nie znając jej sytuacji, nie zraził się nawet w chwilach, gdy jej były chciał ją oczernić, niemal w obrzydliwy sposób sugerując, że sprzedaje się dla kasy. Nawet wtedy został przy niej, nie wierząc w jakieś pieprzone fotomontaże, stał za nią murem, co jej niesamowicie imponowało jak ten muzyk, był jej oddany, pomimo że nie znal całej jej historii trwał przy niej niezależnie od sytuacji.
        Zrobiła krok w tył, gdy w oddali usłyszała odgłos jego kroków. Cofnęła się o kilka kroków, starając się nie narobić wiele hałasu, nie chciała go tutaj zwabić i zdradzić miejsca swojej kryjówki. Niespodziewanie poczuła patyk pod swoją stopą, który w jednej chwili złamał się w pół, sprawiając, że leżące nieopodal liście poruszyły się, dając wyrażany znak dla wrażliwych uszu mężczyzny, gdzie podziewa się jego dziewczyna. Zrezygnowana, opuściła ramię wzdłuż własnego ciała, klnąc na samą siebie, że sama się właściwie zdradziła. Była na straconej pozycji. Nie myliła się! Niemal po sekundzie dojrzała Michaela, wyłaniającego się za konaru ogromnej palmy, pod którą stała. Uśmiechnęła się niewinnie, gdy stanął przed nią wymalowaną w tych brązowych oczach, niestety nawet jego powaga wydawała się jej dość zabawna, gdy pochwycił ją za ręce i przerzucił sobie nad bark niczym przed paroma minutami, gdy pragnął wrzucić ją do basenu, jednak nim zdążył wepchnąć ją do wody, ubiegła jego plan, szantażem. Podpuściła go w tak banalny niemal dziecinny sposób. Komiczność tej całej sytuacji był fakt, że znając doskonale jej zagrywki, dał się nabrać.
        — Mike puść mnie! — krzyknęła, gdy zdołała opanować nagły wybuch radości.
        Nawet się nie odezwał, szedł dalej pewnie przed siebie, a ona widziała jedynie mijający basen, nim wszedł na drewniany taras. Chłód, zimny podmuch powietrza ostudził jej twarz i pomimo że w hrabstwie od miesiąca panowała jesień, w tym klimacie pora gdzie przyroda oraz zwierzęta przygotowują się do zimy, były gorące już mniej upalne, ale ciepło wciąż było wyczuwalne dla każdego mieszkańca Kalifornii.
        — Kotek… — zaczęła przymilnie.
        Niemal po chwili stanęła na chłodnych panelach ciemnego parkietu, zadrżała, gdy jej stopy zetknęły się z dość zimną podłoga, sukienka ponownie spłynęła wzdłuż jej nóg, idealnie układając się na jej udach. Uniosła lekko głowę ku górze, by spojrzeć na swojego ukochanego. Stał przed nią niewzruszony, z delikatnym zacięciem na twarzy co rzadko u niego widywała, jednak za każdym razem chłonęła ten widok.
        — Masz coś na swoje wytłumaczenie? — żachnął się.
        — Nie — odpowiedziała niewzruszona, a w jej tonie głosu można było wyczuć rozbawienie — Co mam ci wyjaśniać kiciu? — pytała — Znowu dałeś się podpuścić.         Wybacz kochanie, ale jakiekolwiek pretensje miej do siebie, dajesz się w tak niemal dziecinny sposób podejść, że aż szkoda tego nie wykorzystać — uśmiechnęła się złośliwie.
        — Podpuściłaś mnie! — stwierdził ze złością. 
        — Oczywiście — rzuciła od niechcenia — Myślisz, że nie domyślałam się do czego, zmierza ten wyjazd? Byłabym głupia, gdybym się nie domyśliła. Wiem, do czego zmierzasz, więc czemu miałam nie wykorzystać swojej przewagi. Gdybyś tylko widział swoją minę — odezwała się nagle, po czym zaśmiała się cicho — Wyglądałeś tak dziecinnie przerażonego, gdy zagroziłam ci, że nie zgodę się na seks, że ciężko było mi z tego nie skorzystać.
        — Julio! — wściekł się.
        — Co? — spytała głupkowato.
        Zanim zdążyła nagrabić sobie u niego bardziej, pewnym ruchem pochwyciła między palce materiał jego jasnego podkoszulka, gwałtownie przyciągając go do siebie, jej dość niespodziewany ruch sprawił, że zatoczyła się to tyłu, a ona upadła na miękką kanapę, ciągnąc za sobą wciąż nieco złego Michaela, który mimowolnie został zmuszony, by uklęknąć między jej udami na skraju wygodnej kanapy. Kącik jej ust nieznacznie uniósł się w górę, gdy lekko położyła dłoń na jego karku, przyciągając bliżej ku sobie.
        — Wybacz, łamaga ze mnie — powiedziała z rozbawieniem.
        Nim zdążył zareagować w jakikolwiek sposób, zatopiła się w słodyczy jego cholernie kuszących ust, widziała jak, przez moment walczy ze sobą, by przezwyciężyć pokusę, jej ponętnych warg jednak nie zdołał dłużej być obojętny na ten pożądliwe pocałunki siedzącej pod nim w dość wyzywającej pozycji dziewczyny. Zatracił się, dał się ponieś, tej cholernej pokusie, poddał się zmysłowości tej młodej kobiety, dla której każdego dnia wstawał z łóżka, czyniła o każdym poranku jego dniem lepszym, gdy poprzez zwyczajne wysłanie wiadomości tekstowej sprawiała, że snuł plany na zbliżający się dzień i chociaż nie mógł ją mieć przy sobie każdego dnia, wiedział, że i tak każdego wieczoru zadzwoni do niego, by po prostu pogadać lub życzyć szybko dobrej nocy, gdy ponownie znikała na cały wieczór, a jej telefon był poza zasięgiem sieci. Julia coraz bardziej zatracała się w nocnym życiu i właściwie nikt do tej pory nie wiedział, co robi. Za dnia poszukiwała mieszkań po zmroku, uciekała i tutaj nikt nie mógł powiedzieć gdzie, bo nikt tego nie wiedział. Ona sama nie wiele mówiła, tłumacząc się jedynie, że spędza czas z nowymi znajomymi, a oni nie dociekali, wierzyli jej, bo nie mieli powodów, by jej nie ufać.
        Atmosfera aż gęstniała od unoszącej się wśród nich namiętności, pożądania, które sprawiało, że dwoje samotnych serc ciągłą ku sobie. Pragnęli zaspokojenia i wspólnego spełnienia, już ich nic nie powstrzymywało, mury runęły, granice przestały, istnieć teraz pragnęli, by ich związek wszedł na inny poziom znajomości i pomimo że zaledwie przed paroma tygodniami mogli nacieszyć się sobą, teraz marzyli, o czym więcej niż o zaledwie grze wstępnej czy to tak wiele on od wielu lat żył tak naprawdę prócz szybkich numerków z kolejnymi nowo spotkanymi kobietami, które liczyły na związek z korzyściami, nie mógł zaspokoić żadnej dziewczyny, uszczęśliwić siebie i swoją partnerkę. Zawiódł się na nie jednym związku, a ona nigdy tak naprawdę nie poczuła smaku prawdziwej miłości. Czy o tak wiele prosiła, jedyne czego teraz chciała to tej wyjątkowej nocy spędzonej z oddanym jej mężczyzną a przede wszystkim wiernym jej, który pragnął szczęścia ich obu?
        Zamruczała niemal zachwycona, gdy wyczuła dłoń Michaela pod swoją spódnicą, jednak nim zdążył coś więcej ugrać, odsunęła się lekko od niego, odzywając się nieco zachrypniętym głosem.
        — A może zaczekasz do wieczora — zasugerowała — Zaledwie chwile temu mnie rozbierałeś, nie wystarczy ci? — przypominała mu, jednak widząc, spojrzenie jego oczu dodała — Zapomniałam! Mój facet jest napalony!
        — Mogę temu zaprzeczyć — bronił się.
        — Myślisz, że ci uwierzę? — odezwała się, patrząc na niego sugestywnie —         Widziałam to w łazience, brakuje ci seksu i przestań temu przeczyć, ja to widzę, mało ci po ostatnim, pragniesz więcej tak jak ja i możemy to ukrywać przed sobą, ale prawda jest inna, oboje chcemy tego samego Mike. Przestać kręcić, sam przyznałeś, że chcesz się ze mną kochać to, po co to dalej skrywać?
        — Nigdy nie chciałaś o tym mówić. Peszyło cię jakakolwiek wzmianka o życie intymnym, ile razy się zmieniałaś temat, ilekroć robiłaś, wszystko by uniknąć tematu, wydawać się mogło tak zwyczajnego. Niepewność aż od ciebie biła przy tamtej nocy. Nigdy nie chciałem, byś działa wbrew sobie i własnemu sumieniu. Teraz wiem, że tego chcesz, przestałaś się bać o tym mówić. Nigdy nie chciałem, byś przez mój nacisk się wystraszyła, bo co to za korzyść z seksu, jeśli obie strony nie pragną tego samego? Zadowolenie powinno być wspólne niejednostronne.
        Zamarła na jego słowa, gdy jej umysł zalała fala niechcianych wspomnień, czuła gorycz smutku i wściekłość, która rozniosła się niczym echo po jej sercu, pozostawiając po sobie niesmak wspomnień, które przed momentem ją nawiedziły. Otrząsnęła się lekko z zadumy, popatrzyła na Michaela, a jej kącik ust uniósł się nieznaczenie w górę. Gdyby tylko znał prawdę, która kryła się za jej niechęcią, jednak do tej pory nie umiała i nie potrafiła jej wyjawić i nie chciała tego. Pozostała z wieloma niewyjaśniony sekretami jednak teraz nie chciała się tym przejmować, bo przybyła tutaj by odpocząć, nie przejmować problemami prawda?
        Każdego dnia przekonywała się, że podjęła słuszną decyzje której nie żałowała po dzisiejszy dzień. Ten związek odbudował jej przemyślenia i spojrzenia na tak zwyczajne, wydawałoby się uczucia, jakimi jest, zauroczenie, miłość czy coś takiego jak pożądanie. Zaczynała pojmować, czym tak naprawdę jest związek, wspólne dobro dla niej i jego. Westchnęła cicho, gdy wpatrzona w jedno z okien, które ukazywała w południowym blasku słońca ogród, zatraciła się w rozmyślaniach gdy Mike wygodnie opadł na wygodne skórzane fotele, układając głowę na jej udach, a ona siedziała pogrążona we własnych rozmyślaniach. 
        Westchnęła z rozmarzeniem, gdy powitała tak upragniony od wielu dni spokój, w którym się zanurzyła. Błogi spokój to była wręcz czysta harmonia, melodia wydawaną przez matkę naturę to ona dawała rytm siedzącym na pobliskich gałęziom słowikom, które nuciły wersety kolejnych wspaniałych utworów stworzonych dziełami przyrody zakłócone jedynie szumem wody, rozbijających się o pobliskie klify i ogromne kamienie wzburzone fale wody, które tłukły hektolitrami wody o skalne podłogi, podmywające brzegi złocistych plaż przez wdzierające się na ląd nury ogromnego oceanu, wieczór coraz prędzej zbliżał się ku malowniczemu miasteczku, powoli zwiastując, że za wkrótce słońce zniknie z bladoniebieskiego sklepienia, pozwalając, by mrok ponownie spowił miasta, miasteczka czy wsie pozwalając mieszkańcom wytchnąć po dość ciężkim dniu w pracy. Temperatury wręcz były znakomite, a leżących w ogrodowym hamaku zauroczona swoją obecnością para cieszyła się z chwil spędzonych w swoim towarzystwie, z dala od pracy, zobowiązać, znajomych czy przyjaciół, pragnęli, by te trzy dni były dla nich relaksem od zmartwień, problemów, czy kłopotów, z którymi musieli się mierzyć w tak tętniącym życiem mieście, jakim jest Los Angeles.
        Teraz gdy odpoczywała w ciszy nadmorskiego domku, przywodząc w pamięci jej niechęć do propozycji ukochanego, które wręcz spontanicznie zabrał ją na miasto, musiała odwołać wszelkie swoje poranne wątpliwości. Było wspaniale, szum morza, spokój, który panował w tym uroczym miejscu oraz towarzystwo Michaela było tym, czego pragnęła, o tak wielu tygodni. Wytchnienia od zmartwień, ucieczka od strapień, które tak bardzo ją nękały. Nie chciał nic więcej prócz tego spokoju i towarzystwa Shinody. Nawet teraz jej zawsze gnąca w dal dusza zapragnęła wytchnienia, nawet jeśli od wielu godzin leżała w tym bujanej huśtawce, tuląc się do ramienia odpoczywającego przy niej Michaela. Mogła śmiało powiedzieć, że czuła błogość ogarniającego ją spokoju, gdy powoli traciła świadomość, zanurzając się we własny świat fantazji otulona ciszą natury, zasłuchana w ciche nudzenie Michaela, który pośpiewał niedawno usłyszany w radiu utwór, a ona nie pragnęła mu nawet przerywać, pomimo tak znaczącej znajomości z nim zawsze kochała, wręcz uwielbiała wsłuchiwać się melodyjny głos mimo miesięcy, które przy nim spędziła, mogła śmiało rzecz, że wciąż czuła słabość tej czternastolatki, która wciąż mogła siedzieć na rozwalonych murach jednej ze ścian opuszczonej fabryki, trzymając w swoich dłoniach poniszczony discmen z płytą, która od ilości przesłuchań zaczęła się przecierać. Wciąż tkwiła w niej fanka, która jedyne czego pragnęła to zdobyć parę dolarów na ich kolejny krążek. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie tamtych zdarzeń i choć nie znosiła powracać myślami do przeszłości bywały chwile, które uwielbiała wspominać.
        — Maleńka?
        Drgnęła lekko wystraszona, gdy była na skraju jawy i snu, gdy jakby za mgły dotarł do niej nawoływanie Michaela, który z brutalnością przywrócił ją do świata realności, a ona mogła zapomnieć o drzemce, którą chciała sobie uciąć, gdy otulona jego ramionami i ciepłem ciała powoli zanurzała się w bezkres świata jej własnej fantazji. Z trudem stłumiła w sobie chęć nagłego jęknięcia. Zrezygnowana uniosła lekko głowę ku górze, opierając swój podbródek na jego ramieniu.
    — Michael kotku, uwielbiam cię, ale… — urwała na moment, mówiąc cichym głosem, lecz po chwili odezwała się nieco głośniej — Dlaczego mnie do cholery budzisz? — niemal nie wykrzyknęła mu do ucha.
        Patrzyła, jak lekko zlękniony drgnął przestraszony, a kącik jej ust nieznacznie uniósł się ku górze, co niezwykle ją rozbawiło. Zaśmiała się cicho, widząc jego lekko zlęknioną minę, ujrzała, jak spogląda na nią, lekko oburzony, co jeszcze bardziej ją rozweseliło.
        — Budzę cię? — powtórzył jej słowa zdziwiony — Julio, słonko umówmy się, nie jesteś wcale wybitną aktorką, by móc umieć grać. Spałem już z tobą wiele razy, by wiedzieć, kiedy tak naprawdę śpisz, a kiedy po prostu udajesz.
        — Obrażasz mnie — furknęła obrażona — Ja wcale nie grałam! — burzyła się dalej. 
        Widziała, jak mruży delikatnie oczy, a cień tak znajomego jej uśmiechu, skrył się na jego ustach, gdy ujrzała pobłażliwość w jego ciemnym spojrzeniu, gdy nieco obruszona uniosła się na ramionach, spoglądając na niego z góry:
        — W takim razie czemu mruczałaś?
        Jego słowa wytrąciły ją z równowagi, dłoń, na której się opierała, przesunęła się nieco na miękkim materiale hamaka, a ona upadła ponownie na wygodne poduchy, spojrzała lekko w górę, by ujrzeć nad sobą pochylone nad nią Michaela jak zaledwie parę godzin temu, gdy droczyli się w salonie.
        — Co? — spytała zbita z tropu — Pewnie ci się przewiedziało — szybko zaczęła łapać rezon.
        — Wydaje mi się, że doskonale wiem, jak moja dziewczyna ładnie mruczy — odezwał się nieco zmysłowym głosem — Jestem ogromnie ciekaw, jak będziesz miauczeń w nocy — dorzucił sugestywnie.
        Nieznacznie przybliżył się do niej, a ona czuła jego oddech na swoim karku, zadrżała, słysząc jego dość subtelny, lecz bardzo namiętny ton głosu. Odwróciła się przez ramię, mierząc go spojrzeniem swoich jasnych oczu, podniosła się gwałtownie, jednak bujany materiał nie pozwalał na zbyt duże ruchy, by nie upaść na zieleń soczystej trawy, mała poduszka, na której do tej pory leżała znalazła się w jej dłoni, gdy usiadła na jego udach. Zamachnęła się miękkim puchem, uderzając go nią w twarz, słyszała jego gromki śmiech, gdy ponownie zdzieliła go po głowie ciemną tkaniną małego jaśka.
        — Ostatni raz pozwoliłam ci tak ze mną pograć Shinoda — wrzeszczała, unosząc w górę miękki puch poduszki, która niemal po sekundzie upadła na rozweseloną twarz leżącego pod nią mężczyzny — Cholera ty parszywy dwulicowy podstępny kocurze, gdyby nie twoje przeklęte usta…
        — Nadal bym nie wiedział, że moja dziewczyna tak urocza — sugestywnie wszedł w jej słowo.
        Zamarła w geście natarcia, z uniesioną w górze poduszką. Popatrzyła na niego nieco oszołomiona, gdy zrozumiała sens jego ostatnich słów. Warknęła z wściekłością, rzucając na jego roześmianą twarz poduszkę, którą dzielnie dzierżyła w dłoni, lecz nim zdążyła go zaatakować, uchwycił jej puchowy pocisk z dłoni. Zagryzła nerwowo dolną wargę, gdy spoglądała jak zadowolony, podkłada sobie jej broń pod głowę.
        — Urocza!? — powtórzyła jego ostatnie słowa — Ja jestem urocza? Chyba rozum postradałeś, że ci w to uwierzę. Nie miałeś przypadkiem na myśli mojego mruczenia? — delikatnie pochyliła się ku niemu, chwytając między palce skrawek jego koszuli, wolno przysuwając go ku sobie. Czuła jak kącik jej ust uniósł się nieznacznie ku górze, gdy dobiegło ją jego cichy pomruk.
        — Ostatni raz ze mną tak pograłeś Shinoda! — krzyczała poprzez kolejne uderzenia — Uważam formalnie nasz związek za zakończony! — mówiła ostrzej, odrzucając poduszkę na skraj hamaka — Koniec z nami!
        Chciała się już wydostać z bujanej płachty, okazało się to jednak trudne, gdy jej noga zaplotła się o skraj jednych ze sznureczków, z głośnym rumorem opadła na skoszoną zieleń ździebeł trawy, niestety jej mały wypadek nie obszedł się bez ofiar trzecich, gdy rozbujana huśtawka zrzuciła z siebie wciąż rozbawionego muzyka. Upadając, wciąż miała związaną jedną z nóg, w tych cholernych drucikach, jednak gdy zobaczyła nad sobą nieco roześmianą twarz swojego chłopaka, westchnęła głęboko, gdy podparł się na dłoniach, patrząc na nią z góry.
        — Sądzę, że nie przemyślałaś do końca tego, co mówiłaś — odezwał się, gdy ona z marnym skutkiem próbowała uwolnić związaną kończynę.
        Jego dłonie skradły się niebezpiecznie po zwiewny materiał letniej sukienki, z trudem powstrzymywała się, by się nie skrzywić, gdy sunął koniuszkami palców po jej wrażliwej talii. Ucieczka była jedynym sposobem, który mogła się uwolnić, jednak usztywniona noga w splocie poszła jej plany, gdy czuła ten paraliżujące ją niemal łaskotki, których tak nie znosiła. Nie potrzebowała wiele by zwijać się ze śmiechu na twardej ziemi i on doskonale o tym wiedział, co nie raz skutecznie wykorzystywał. Wodził dłońmi, niewzruszony, że jego dziewczyna z ogromnym trudem powstrzymuje się, by nie pisnąć. Zacisnęła mocno usta, próbując zignorować wszelkie bonce.
        — Mike, nie! — wydusiła przez zaciśnięte zęby
        — Zmienisz zdanie?
        Nie poprzestał na swoich ruchach, co skutecznie doprowadzało ją do kresu swojej wytrzymałości, pojedyncza łza spłynęła po jej opalonym policzku, ginął w miękkości splątanych w warkocz włosów, które już przed godziną nie opadały na jej odsłonięte ramiona. Postawiła na wygodę, gdy mężczyzna zaciągnął ją do ogrodu, a jej włosy swobodnie wiały z rytmem oceanicznej bryzy, nieco poirytowana spięła włosy w mniej wymyślnego kucyka. Czuła się wtedy znacznie lepiej, gdy włosy opadały jej na ramię, a pojedyncze kosmyki uciekają z upięcia.         — Nie ma mowy! — odparła oburzona.
        Zdecydowanie się pośpieszyła z wypowiedział tak gwałtownie swojego zdania. Czuła jak jego zachłanny dotyk, niemal czuła jego oddech na swojej twarzy, przejechał delikatnie kciukiem po jej wargach, nie znosiła, gdy tak się z nią bawił, nigdy wtedy nie wygrywała, co jeszcze bardziej ją frustrowało, nawet w momentach, gdy zachciał posmakować ponownie słodyczy jej pocałunków, mogła jedynie klnąc na siebie, że nie potrafiła się oprzeć jego urokowi i tym razem jego plan zakładał podobny scenariusz.
        — Nie, nie, nie, nie zgadzam się! — potok jej dalszych słów został zagłuszony, a ona mruknęła przeciągle, czuła te pożądliwe czułości swojego ukochanego — Mike! — jęknęła sfrustrowana, gdy zdołała się od niego odsunąć, patrzyła jak na jego ustach, pojawia się lubieżny uśmieszek.
        — Mam dla ciebie propozycje, z której nie możesz zrezygnować — odezwał się nagle.
        — Ciekawe jaką — odparła naburmuszona.
        Uśmiechnął się nieco pobłażliwie, wiedząc, że następne słowa będą dla niej jedynie przepustkom do zbliżających się nieubłaganie chwil. Domyślał się, że będzie protestować, zatajać nie prawdę, jednak on wiedział jak ją podejść.
        — Pomogę ci się uwolnić, ale pragnę czegoś w zamian — urwał, gdy weszła mu w połowę zdania.
        — Czyli transakcja obopólna — spojrzała na niego podejrzliwie — Coś za coś, nie pomyślałabym, że jesteś tak podstępny kotku. W takim razie słucham, co chcesz w zamian za moją wolność.
        — Przemknęło mi przez twoje dłonie dość ciekawe ubranie, jak sądzę, była to koszula nocna — spojrzał na nią, a ona niemal nie zachłysnęła się śliną.

No comments:

Post a Comment