Monday, July 27, 2020

II 17 — PREFFER BEACH — PART 1

        Poprawiła nieco przekrzywione ramiączko ciemnej skórzanej torby, która sunęła się wolno po miękkiej pościeli. Ułożyła ją ponownie na materacu, sięgając po ostatnią złożoną bluzeczkę. Skryła ją w odmętach ciemnego plecaka, uważając, by nie narobić większego bałaganu. Patrzyła na spakowany torebkę z ciężkim sercem, a wątpliwości nawiedziły jej umysł czy było to rozsądne zgodzenie się na ten wyjazd. Euforia i emocje nieco opadły, pozwalając jej pomyśleć racjonalnie, czy słusznie zrobiła, zgadzając się na ten wyjazd. Nie chodziło tutaj o to, że nie cieszyła ją wizja spędzenia całego weekendu z ukochanym, lecz wciąż ją nękała jego niespodziewana prośba. Nie pozwolił się jej nawet sprzeciwić, co niezwykle ją irytowało. Nie znosiła, gdy ktoś podejmuje za nią decyzje, mając gdzieś jakie ona ma zdanie na ten temat, ale jeśli miałaby się nad tym dłużej zastanowić, Michael miał racje. Gdyby wcześniej oznajmił jej o wyjeździe, znalazłaby mnóstwo argumentów odpowiadającym za jej sprzeciw, a głównie, opierała się przez fundusze. Nie znosiła być od kogoś zależna finansowo, nawet wizja by ktoś za nią zapłacił, ją nie satysfakcjonowała. Nauczyła się już jako dziecko, by szanować pieniądz, była wtedy świadoma, że drobne, które otrzymali w sierocińcu, na zbyt wiele im nie wystarczy, więc racjonalnie podchodziła do wydawania swojej puli. Nawet zakupienie głupiego zeszyt, w którym mogłaby rysować, sprawiał jej niemały kłopot. Musiała przemyśleć wiele za i przeciw ostatecznie chwytając czyste kartki papieru spięte w kolorową tekturkę czy poczekać do kolejnego miesiące. Chociaż jej pasja była bardzo wymagająca oraz pochłaniająca wiele materiałów plastycznych wielkim ułatwieniem w tamtym okresie stała się dla niej pani profesor, od której zaczęła popierać nauki. Kobieta była z nielicznych osób, które darzyły ją sympatią i widziała w niej potencjał na wspaniałą malarkę, nie jednokrotnie jej pomogła, darowując swoje nieużywane ołówki czy blok z wieloma kartkami papieru, które zalegały jej w szafie. Jej stopa życiowa poprawiła się nieco odkąd zamieszkała z bratem, jednak to nie poprawiało jej samopoczucia, gdy uświadamiała sobie, że na siebie nie zarabia i nie dokłada nic do budżetu domowego, chociaż nie robił jej o to wyrzutów, nawet wielokrotnie jej mówił, by tym nie zaprzątała sobie głowy, ona nie mogła tego znieść i zdecydowała się na sprzedaż swoich prac w internecie, oraz na wernisaż, który okazał się jej małym sukcesem. Ogromnie była wdzięczna Michaelowi, że zdołał ją nakłonić do zorganizowania tego wydarzenia, co spowodowało, że na jej konto wpłynęła ogromna suma pieniędzy.
        Usiadła na skraju ogromnego łóżka, wpatrując się beznamiętnie na elektroniczny zegarek, który zastraszająco oznajmiał, że za parę minut będzie godzina siódma. Miała się teraz rozmyślić, zrezygnować z tego wyjazdu jednocześnie przyprawić rozgoryczenie muzykowi. Miała mętlik w głowie i nie wiedziała jak postąpić. Czy oddać się pierwszym emocją radości i dać się ponieść chwili i zapomnieć o dołującym ją kłopocie, czy chwycić za słuchawkę i poprosić, by przełożyć ten czas relaksu na inny dzień? Nie była w stanie nawet o tym rozmyślać, gdy odezwał się dźwięk powiadomienia jej telefonu. Chwyciła porzucone na szarej pościeli białe urządzenie elektroniczne. Dioda sygnalizująca migała zielonym światłem, oznajmiając o nowo przybyłej wiadomości. Odblokowała ekran jednym kliknięciem, dostrzegając dymkę z czatu jedną rozmowę, którą prowadziła tego wczesnego poranka, był tylko jej chłopak. Prześledziła spojrzeniem swoich jasnych oczu treść elektronicznego liściku, wzdychając cicho, uniosła się z miękkiej narzutki. Odwołanie podróży było już nie możliwe, gdy oznajmił, że czeka na nią pod domem. Zasunęła zamek błyskawiczny swojej torby, chwyciła czarny pasek, by zarzucić sobie ją na ramię. Odnalazła wzrokiem swoją kopertówkę, gdzie trzymała najbardziej potrzebne rzeczy, jak portfel czy dowód osobisty zabrała go z komody. Uchyliła dyskretnie drzwi, nie chcąc narobić większego hałasu, nie chcąc budzić domowników, którzy jeszcze odpoczywali. Była świadoma tego, że Chester w ostatnim czasie dzieli obowiązki piosenkarza, z nagrywaniem materiału w najnowszej części Piły więc często był nieobecny praktycznie całymi dniami. Otrzymał rolę epizootyczną, jednak ona nie była zbyt ciekawa tej produkcji. Filmy przyprawiająca widza o dreszcze przerażenia nie należały do jej ulubionych adaptacji, raczej ich unikała jak ognia. Jednak sam Bennington nie za wiele mógł zdradzić lub po prostu tego nie chciał, chcąc ponownie zrobić jej niespodziankę, z czego słynął. Przeżyła już raz noc uwikłaną scenami mordu, krwi czy strachu i nie chciała tego drugi raz przeżywać. Nie miała żalu do Shinody o jego spontaniczną decyzję oraz jej nieudolne próby nakłonienia go do zmiany gatunku co przyjął ze śmiechem, był to jedyny raz, którego nie powtórzył, zważając na jej ostatnią noc, nie skończyła się dla niej dobrze.
        Stanęła na podeście w salonie, zaglądając do torebki, gdzie schowała wiadomość napisaną dla starszego Benningtona, mówiącą o swoim wyjedzie i prośbą by się nie martwił. Zeszła ostrożnie po dwóch stopniach, wolnym krokiem podeszła do przeszklonego stolika opierając kopertę o misę z owocami. Zerknęła przelotnie na dwójkę czworonogów rozłożonych na kanapie. Podrapała obie suczki po ich miękkiej sierści, które nawet nie zdały sobie sprawy z obecności ich właścicielki. Junka wiedziona przez jej drobne pieszczoty przewróciła się jedynie na grzbiet, śniąc dalej. Zaśmiała się lekko, widząc ten obrazek. Uwielbiała tę małą kruszynkę i nie była jej obojętna.
        Odwróciła się przez ramię, spuszczając wzrok z domowych pupili. Przechodząc przez korytarz, przystanęła przy komodzie, z której zgarnęła swój komplet kluczy. Przyłożyła dłoń do klamki, pokonując opór drzwi, wychodząc na chodnik skryty za cieniem ogromnej wilii. Słońce górowało nad miastem już od kilku godzin, jednak chłód jesiennego poranka przyprawiał ją o radosny uśmiech. Zakluczyła drzwi, wrzucając do torebki pęk z zawieszką żelaznej damy. Zawieszka, którą podarowała jej Marinette, jeden ze symboli jej rodzinnego miasta, a zarazem jej ulubione miejsca, gdzie lubiła przesiadywać, gdy mieszkała z rodzicami w Paryżu. Opowiadała jej wiele historii o mieście zakochanym, w którym zostawiła swoją najlepszą przyjaciółkę oraz grono znajomych, jednak nie utraciła z nimi kontaktu, wciąż z nimi się kontaktowała, zawierzając się, co się dzieje w jej życiu, ale również oni nie byli pominięci. Znajomość na odległość wyda się, że nie przetrwa, jednak ona była zaprzeczeniem tej reguły. Sama mogła nawiązać do jej sytuacji, gdzie dwójka przyjaciółek wyjechały na studia, a będzie miała okazję spotkać się z nimi dopiero w grudniu, gdyż zdecydowały się wrócić do rodzin na święta. Nie wyobrażały sobie Bożego Narodzenia z dala od domu.
        Uniosła spojrzenie, dostrzegając na podjeździe Michaela. Stał oparty o maskę ciemnego samochodu, trzymając w dłoni tektury kubek. Delikatny uśmiech skradł się na jego usta, gdy zobaczył swoją dziewczyną. Wciąż nie była w dobrej kondycji po zarwanej nocy i wcale nie był zdziwiony. Julia nie należała do rannych marków, kochała spać do późnych porannych godzin, o rozpacz przyprawiała ją wizja wstania wcześniej niż dziesiąta rano. Bywała wtedy rozdrażniona i piekielnie niezadowolona albo wpadała w swój rodzaj melancholii, unikając wszelkich rozmów. Skryte pod delikatnym makijażem oznaki niewyspania jedynie utwierdziły go w tym przekonaniu, że ściąganie swojej dziewczyny z łóżka o tak nieprzyzwoitej wczesnej porze może sprowadzić na niego kłopoty, żyłby w takim przekonaniu, jeśli nie spędziły z nią wielu tygodni, gdzie mógł nieco ją bliżej poznać oraz zauważyć, że był jedyną osobą, na którą nie umiała się wściekać, gdy była przymuszona do porannego wstania do szkoły. Słyszał wiele opowieści, w których Chester specjalnie wybrał sobie kolejny sposób na zerwania jej do szkoły w dość brutalny sposób, wrzeszczała na niego przez dobre pół godziny, by potem kazać mu zrobić kawę by w jakiś sposób odpokutował swoje winy.
        — Cześć skarbie — przywitała się smętnie.
        Jej głos jednak nie napawał entuzjazmem czy radością, był markotny pozbawiony swojego naturalnej barwy, co nie uszło jego uwadze. Skradła mu szybkiego całusa, nie paliła się na jakieś wylewniejsze powitania, nawet tego nie wymagał. Sam był nieco winny tego, że przespała jedynie dwie godziny, ale czy któreś z nich żałował tej nocy? Śmialiby się, gdyby nie uznali, że czas spędzony tylko we dwoje nie przysparza im radości, sama obecność działa na nich w dość specyficzny sposób, który tylko oni rozumieli.
        Wsunął do jej dłoni tekturę wypełnioną aromatycznym napojem, nie zwróciła nawet na to uwagi, lecz gdy jej nozdrza wypełnił tak dobrze znajoma woń kofeiny, jej blada twarz nabrała koloru. Miło było mu spoglądać na jej radość, nawet jeśli to była drobnostka, kochał ją nimi obdarzać.
        — Lepiej? — zagadnął, wyciągając do niej dłoń.
        — Tak — odparła bardziej energicznie — Ty wiesz jak mi sprawić radość. Dziękuje.
        Nie potrafiła skryć za maską obojętności delikatnych rumieńców, które otuliły jej policzki. Jak mogłaby być obruszona ze względu na tak uroczy prezent, który jedynie poprawił jej humor. Zdjęła pasek torby ze swojego barku, pozwalając odebrać go Michael’owi. Patrzyła, jak przeszedł obok pojazdu, otwierając jego klapę bagażnika, kryjąc wewnątrz jej bagaż. Upiła łyk ciepłego napoju, słysząc delikatne trzaśnięcie, drgnęła lekko przestraszona, gdy poczuła dłonie mężczyzny, które wolno sunęły po jej talii. Chwycił między palce jej ciemne kosmyki zaplątane w dość grupy warkocz włosy, przekładając na drugi obojczyk. Subtelność jego drobnych pocałunków przyprawił ją o przyjemne dreszcze, z całych sił starała się zachować kamienną twarz, by nie dostrzegł jak przyjemne uczucie w niej wywołać, ale czy potrafiła się kryć za maską z uczuciami, które były jej tak drogie? Zaśmiała się uroczo, zgrabnie odwracając się w jego ramionach. Odłożony wcześniej kubek z kawą stał na masce czerwonego kabrioletu.
        Była spragniona jego ust, subtelnej słodyczy namiętności, choć od ich spotkania minęło zaledwie kilka godzin, była stęskniona za tą wonią unoszącej się pikanterii, które tliło się miedzy ich ciałami. Sunęła opuszkami palców po jego brodzie, przysunęła się jeszcze bliżej, pokonując dzielącą ich odległość, która teraz wydawała się zbędna. Zachłanne oraz delikatną wonią dominacji wpiła się w jego wargi pragnąć, poznać ponownie słodycz ich małej intymności. Nie był jej obojętny czy nawet nie pozostał jej dłużnikiem, nigdy nim nie lubiła zostawać, często to ona była na tej przegranej pozycji, w której musiała być winna małej zbrodni ich miłości. Nigdy nie była jednak tym zbytnio poruszona, mogła nawet rzecz, że jej się to podobało, czasami pragnęła tego więcej. Pozbył się jednak jej planów, które zaczęła snuć, sprowadzając ją brutalnie na ziemię. Mogła, jedynie spoglądając, jak odsuwa się od niej, a ona nie potrafiła zatrzymać pomruku pełnego niezadowolenia, który przemknął przez jej usta, słyszała jego cichy śmiech.
        — Naprawdę musisz psuć każdą chwilę — marudziła, gdy kazał jej wsiąść do samochodu.
        Otworzył przed nią miejsce dla pasażera, niechętnie wsiadła, chwytając ówcześnie porzucony drink kofeinowy. Trzask zamykanych drzwi ze strony kierowcy przyprawiło ją o jeszcze większe niezadowolenie. Nie znosiła tego, gdy tak nagle przerywał, iskrzącą się namiętność pozostawiając ją w niesmaku, niedawnych uczynków. Próby oduczenia go tego spełzły na niczym, bo on wręcz się lubował w tym, by ją tak katować pozwalając nagle jego dotyku, pozostawiając ją z mocno bijącym sercem w piersi, ciało niemal pulsowało żywym ogniem, a z biegiem ostatnich tygodni to się jedynie nasiliło, gdy przypomniała sobie wydarzenia wieczoru kończący jej wystawę autorskich prac. Jej twarz nabrała purpurowego koloru, gdy tylko przywiodła na myśl jej rozgrzane od emocji serce czy specyficzny aromat unoszącej się intymności. Ścisnęła kurczowo uda, gdy jej ciałem wstrząsnął swąd płonącej namiętności. Utrzymania pozorów jej dawnej osobowości, nastolatki, którą nie obchodziło nic takiego, jak pożądanie seksualne było coraz trudniejsze, zwłaszcza przez mężczyznę, który rozpalił uśpione w niej emocje. Nigdy nie była doskonałą aktorką, śmiało mogła rzecz, że nie dorównywała umiejętnością uczniom szkoły teatralnej, jej umiejętności mogła określić jednym okrutnym słowem dramatu. Nie czuła się zawstydzona, twierdząc, że nigdy nie nada się na osobę, która mogłaby wytąpić na szklanym ekranie, zapewne wyśmiałaby tę propozycję, gdy tylko by ją otrzymała. Owszem może się starał przez tak wiele lat, skrywać to, co dzieje się w jej życiu, ukryć ból, który rozrywał jej serce, jednak to był szczyt. Wiedziała, że nie zdoła poddać bardziej wyszlifowanym osobą z warsztatem tych umiejętności.
        Najbardziej jednak denerwowało ją, że coraz mniej była w stanie zatuszować drzemiące w niej pragnienia. Irytowała ją sama myśl, że Michael mógł coś podejrzewać, co nie ujdzie jego uwadze i tak od wielu dni spoglądał na nią czujnie, jakby doszukiwał się jakikolwiek zmian. Jego podejrzane spojrzenie prześladowało ją w snach, nie mogła wyzbyć się ze swojej świadomości, gdy namiętnie się w nią wpatrywał. Rzucała mu wściekłe spojrzenie, za każdym razem, gdy tylko zrozumiała co zamierza, czasami miała wrażenie, że się z tym nie chciał kryć, nawet niesmak malujący się na jej ustach wcale go zniechęcał. Staranie się ignorowanie swojego ciała, jednocześnie próbując opanować pełnego swoich domysłów Shinodę, nie należał do zbytnio łatwych zadań. Jeszcze jej brakowało, by rzeczywiście spełnił swoje, a zarazem jej skryte fantazje erotyczne.
        Żyła wciąż w błogiej nieświadomości, że dzisiejszej nocy prędko nie zapomni.
        — Wynagrodzę ci wszystko wieczorem — słyszała jego cichy głos, co wyrwało ją z melancholii, w którą wpadła, widziała kątem oka jego dość pobłażliwy wzrok.
        — Czy mam rozumieć, że to jakaś sugestia? — spytała podejrzliwie.
        Może jej pytanie było nieco nierozważne nawet głupie, jednak tyle razy spotkał ją zawód, że nie pragnęła kolejnego rozczarowania. Może zachowywała się jak jakaś niedoświadczona nastolatka, odbiegała od swojej dojrzałości, którą zdobyła przez te lata. Nie mogła jednak wyzbyć się sprzeczności, która nagle ogarnęła jej umysłem. Musiała się opanować, bo to było do niej niepodobne. Zdobyła swoją mądrość, pomimo tak młodego wieku przechodząc w swoim życiu wiele trudnych, a zarazem szczęśliwych dni, nie chciała tego marnować. Przywiodła w pamięci pewną rozmowę, którą obiła się jej o uszy, doskonale pamiętała ten dzień. Namówiła Mike’a po długim dniu w pracy, by poszedł się z nią przejść. Namówienie go na jakiekolwiek jej propozycję nie były trudne, więc się nie zdziwiła, gdy bez słowa wyciągnął ją z domu. Uwielbiała go takie, nawet, wtedy gdy zmęczony po dość długim dniu, zawsze znalazł chwile czasu, by się z nią spotkać, a jeśli do tego nie dochodziło, to prowadzili długie rozmowy telefoniczne. Skryli się w mało ruchliwej części parku, siadając na lekko skrzypiącej ławeczce. Na pobliskim krześle siedziała jakaś sędziwa kobieta w towarzystwie swojego męża, gdy tylko ich ujrzała, nie szczędziła niepochlebnych słów. Widoczna różnica wieku, który dzielił ją i Michaela była widoczna, chociaż gdyby się starała dodać sobie lat robić trwalszy i dość mocniejszy makijaż wciąż będzie dziewczyną, którą nawet nie ma dwudziestu lat. Jednak gdyby się tym przejmowała, już dawno by go zostawiła, twierdząc, że nie jest w stanie znieść krytycznych słów. Jednak tyle lata nie szczędzono jej wulgaryzmów czy wyzwisk, że nawet się nie przejęła słowami tej kobiety, która była wyraźnie urażona faktem, że tak młoda dziewczyna spotyka się z dorosłym mężczyzną. Była tego świadoma, że gdy tylko się z nim zwiąże, może pojawić się wiele komentarzy na temat ich związku. Jednak serce nie sługa. Gdyby była szczera, nie dostrzegała w swoich rówieśnikach godnego partnera, może to dlatego, że odkąd pamiętała, spotykała się z chłopakami znacznie starszymi od siebie. Różnice, które ich dzieliły, może nie były takie znaczne jak z Mike’m jednak przestała zwracać na to uwagę. Słysząc wymianę zdań tamtego małżeństwa, śmiała się w głos, gdy tylko byli po ich zasięgiem nie oszczędzając sobie kąśliwych komentarzy, które mówiły wprost, że ich znajomość nie miała racji bytu, ponieważ wciąż była mało doświadczoną dziewczyną, by dorównać inteligencją swojemu chłopakowi. Przedrzeźniając te słowa, bawiła tylko muzyka, który nawet nie próbował jej powstrzymywać przed jej monologiem i żartami, które sobie stroiła. Zapewne, gdyby ją usłyszeli, przyczepili się do niej twierdząc, że nie ma szacunku do starszych, jednak to było kolejne kłamstwo. Zawsze miała ogrom uznania dla osób o wiele od niej starszych.
Jednak zanim ponownie zatonęła w swoich myślach, Shinoda brutalnie ją przywiódł do rzeczywistości za, co była mu wdzięczna i tak za długo błądziła w swoich rozmyślaniach, nie skupiając uwagi na rozmowie z ukochanym.
        — Zdradzisz, choć cząstkę tego, co ukrywasz? — zagadnęła.
        Upiła łyk wciąż ciepłej substancji, rozkoszując się jego smakiem. Mogła od razu rzecz, że była uzależniona od kofeiny. Nie wyobrażała sobie choćby jednego dnia bez przynajmniej jednego małego kubka kawy. Starła się wiele razy ograniczać ten napój, ale nie potrafiła zgodnie z Brad’m, uznała, że to jest zbyt silny afrozydiak, by z niego zrezygnować. Była wspólnie z nim i swoim bratem największymi smakoszami. Uwielbiała próbować nowych gatunków jednak w rozsądny sposób.
        — Cierpliwość nigdy nie należała do twoich dobrych cech skarbie.
        — Owszem, ale nie znoszę niespodzianek. Nawet mi nie powiedziałeś, gdzie jedziemy i nie miałam pojęcia jak się spakować — marudziła, układając się wygodnie w fotelu.
        — Mówiłem ci, żebyś zabrała strój kąpielowy — przypomniał jej — Nie naprowadziło cię to, że jedziemy w dość ciepłe rejony.
        — Jakby Kalifornia nie była zbyt upalna — mruknęła, wywracając oczami — Powiedz! — nagliła.
        Zaśmiał się jedynie, wpatrując się w nią kątem oka. Przypomniała mu w tym momencie tę siedemnastolatkę, którą zabrał na jej pierwszy koncert, była również zniecierpliwiona jak teraz, jednak wcześniej pod maską radości skrywała się niepewność, choć próbował, by nie odczuwała, wtedy niezręcznej ciszy czy napiętej atmosfery nie mógł zmienić jej nastawienia. Znali się zaledwie kilka tygodni, by ufać sobie całkowicie, teraz patrzył na dziewiętnastolatkę. Młodą i dość ambitną dziewczynę, która już przestała być wiecznie przestraszonym dzieckiem a dojrzałą i zaradną młodą kobietę, którą powoli się stawała.
        — Nawet nie opuścimy granic hrabstwa, lecz czeka nas długa podróż — oznajmił, widząc jej niezbyt zachwyconą miną, dodał — Nie będziesz rozczarowana.
        — Mike to i tak mnie, nie pociesza! — zirytowała się. Westchnął cicho, zapominając jak Julia, potrafi być denerwująca o poranku, zwłaszcza gdy dość brutalnie wyrwie się ja z ramion króla snów. Znał jej słabość do leniuchowania, dobrze wiedział, na co się pisał, gdy prosił ją, by została jego dziewczyną. Był świadom jej zalet, jak i wad. Posiadała słabości jak każdy, a jedną z nich było długie wylegiwanie się w łóżku, był przyzwyczajony do tego, że gdy czasami do niej dzwonił nawet, wtedy gdy nie byli razem, słyszał jej niezadowolenie. Próbowała się ograniczać, co jej czasami wychodziło jednak bywały dni, gdy chodziła lekko zgorzkniała przez pierwszego godziny poranka, nawet jej ulubiony napój nie zdołał poprawić jej humor, jednak od chwili, gdy zaczęli się spotykać, znalazł na nią sposób, by nie była aż bardzo marudna, musiała mu wtedy tylko pogratulować, że potrafił rozbudzić w niej entuzjazm na zbliżający się dzień.
        — Kotku, nigdy niczego mi nie mówisz, zacznę podejrzewać, że masz przede mną jakieś sekrety.
        — Nie mam przed tobą tajemnic. Może z wyjątkiem tej, że cię kocham.
        Zaśmiała się cicho na jego ostatnie słowa i odparła:
        — Raczej nie zaliczyłabym tego do tej kategorii, bo doskonale wiem, co do mnie czujesz.
        — Zaraz cię posądzę, że nie jesteś romantyczna — mówił z lekko niezadowoloną miną.
        — Uważaj, bo się zlęknę mój drogi. Wiesz, że cię kocham — posłała mu delikatny uśmiech — Czasami zastanawiam się, jakbyś mnie odebrał, gdybym była taką stereotypową dziewczyną w związku, która domaga się wiecznej uwagi, swojego chłopaka nie dając nic w zamian, wciąż chcąc więcej romantyzmu. Sama ta myśl mnie przeraża, że mogłabym siedzieć nad jakimiś głupimi komediami aromatycznymi zasypaną toną chusteczek i wypłakującą się do telewizora po ten jednej nie pocałował.
        Nie mógł powstrzymać cisnącego się na jego usta uśmiechu, gdy słuchał jej wypowiedzi. Cieszyło go, że wrócił jej dobry humor, bo nie byłby przekonany, jakby zniosła pięciogodzinną podróż. To prawda Julia nie należała do typowych młodych kobiet, które co nie dawno związały się ze swoimi partnerami, raczej była ich przeciwieństwem co nie dało się ukryć. Jednak jeśli miał być szczery, taką ją pokochał, była to miła odmiana po kobietach, z którymi spotykał się po rozstaniu z Taylor. Jednak najwyraźniej pragnął takiej zmiany, a Julia była ideałem tej jedynej, z którą pragnął się związać. Odnosił czasami wrażenie, że była dla niego wciąż bardziej przyjaciółką niż dziewczyną, by w następnej chwili brutalnie go sprowadzić na ziemie, gdy zbytnio odbiegał od niej myślami.
        — Nie wypominaj mi tylko Titanica, bo przysięgam, jak cię kocham, to cię znienawidzę.
        — Zasnęłaś w połowie filmu! Odniosłem wrażenie, że wolisz bardziej mnie od romantycznej historii dziewczyny z pierwszej klasy i biednego rysownika.
        — Nie przypominam sobie nic takiego — obruszyła się, splatając dłonie na piersiach — Przestań mi z takimi insynuacjami. Zabrzmiało to, jakbyś posądza mnie, że już wtedy coś do ciebie czułam.
        — Mam ci to udowodnić? — spytał nagle, poważniejąc.
        Zatrzymał pojazd, ówcześnie przyglądając się dość sporej ilości aut, które stały przed jego pojazdem. Nie był zdumiony, że autostrada ponownie jest zakorkowana, byłby zdziwiony, gdyby tak nie było w tak ruchliwy poranek. Sznur samochodów ciągnął się przynajmniej przez dwa kilometry, co oznaczało dłuży postój.
        — W jaki sposób? — spytała wyzywająco.
        Patrzyła z uwagą, śledząc każdy jego ruch, jak wyjmuje z jednej z kieszeni skórzanej kurtki białego smartfona. Odblokował go, upewniając się wcześniej, że kolejka wciąż stoi. Wchodząc w galerie, przeszukał spojrzeniem zapisane w niej foldery, aż trafił na jeden, który był dla niego najbardziej interesujący. Trzymał w nim nagrania jego i młodej Bennington, jednak ona doskonale wiedziała o tych filmikach, podobnie jak on miała kopię niektórych z nich. Wybrał jeden z nich, z dnia gdzie dziewczyna podstępem zmusiła go do oglądania produkcji Jamesa Camerona. Może zrobił to nagranie bez jej wiedzy, jednak był przekonany, że nie będzie jakoś szczególnie na niego zła. Odpalił film, wręczając w jej dłonie telefon.
        — Teraz mi uwierzysz — powiedział stanowczo.
        Uchwycił jej podbródek między palce, składając na jej ustach delikatny pocałunek. Jednak nie mógł dłużej być na niej skupiony, gdy kierowcy wreszcie ruszyli, umożliwiając im jechanie w dalszą drogę. Nie mógł się powstrzymać, by nie zerknąć na jej skupioną twarz. Wpatrywała się w kadr z lekko oświetlonego salonu, słyszała w tle lecącą muzykę z adaptacji filmowej, jednak oko kamery było skupione na pogrążonej w błogim śnie nastolatce. Śniła spokojnie oparta na ramieniu muzyka, jednak jego drobny ruch sprawił, że upadła na leżące na jego udach wygodne poduchy i nawet nie myślała się podnosić, w tej samej chwili nagranie się zakończyło.
        — Naprawdę wtedy spałam na tobie? — pytała zdumiona, wciskając guzik blokady elektronicznego urządzenia — Czemu mnie nie obudziłeś!? — dodała z wyrzutem.
        — Nie było mi jakoś specjalnie nie wygodnie. Równocześnie mogłem się tobie trochę poprzyglądać.
        Pokiwała jedynie głową, dobrze wiedziała, że jej chłopak nie miał na myśli niczego nieprzyzwoitego. Cieszyła się, że nie był w swoim obyciu tak bardzo jednoznaczny, jak koledzy z jej klasy, którzy nie ukrywali swoich fantazji łóżkowych z nią w roli głównej. Nie raz się skarżyła przyjaciółką, że ponownie słyszała te, ich paskudne wymiany zdań co ją jeszcze bardziej gorszyło. Lecz pomimo że nie Michael nie był taki nachalny, umiał wyczuć dobrze sytuacji zupełnie jak parę dni temu po jej wystawie prac. Czuła jak jej policzki zapiekły niespodziewanie, a czerwień oblała jej lekko opaloną twarz. Jeśli teraz na to spoglądała oraz przypomniała sobie jedną z ich rozmów na plaży, zaczęła rozumieć, dlaczego tak bardzo jest nim zainteresowana. Już wtedy coś ją do niego ciągłą jednak sama nie potrafiła tego określić.
        — Kochanie jesteś zbyt urocza, gdy się rumienisz — odezwał się nieco przymilnym tonem.
        — Przestań mnie zawstydzać, nie lubię tego! Patrzysz równocześnie na mnie tak pożądliwym wzrokiem, że… — wstrzymała swój monolog, nie mając odwagi dokończyć swoich rozmyślań.
        Jakby jej tego mało, poczuła, jak oblewa ją fala gorąca. Starała się ochłonąć, jednak to było zbyt trudne w jego obecności, zwłaszcza gdy patrzył na nią jego wzrok, wydawał się nieugięty, jakby doskonale wiedział, co chodzi po jej głowie.
        — Mów dalej — zachęcał ją.
        — Nie ma mowy! Nie będę ci mówić o… Zresztą nieważne — machnęła na niego ręką, a już on doskonale wiedział, że wpadła ze swoimi niegrzecznymi myślami.
        — Skarbie nawet ty możesz mieć swoje fantazje i nie powinno być to dla ciebie powodem do wstydu.
        Julia pomimo swoich złych doświadczeń, nie lubiła o tym wspominać, odnoszenie się z tym to była dla niej ostateczność. Wielokrotnie powtarzała, że woli żyć maksymą, by zapomnieć o wczorajszym, żyj teraźniejsza, jednak były wspomnienia, które były dla niej zbyt ciężkie. Odniósł wrażenie, że przeżycia z domu dziecka były dla niej czasami niczym w porównaniu z tym, co wyrządził jej były chłopak. Przeżywała to znaczniej bardziej niż koszmar z jej opiekunami. Nie dopytywali o nic, więcej jak prosiła. Pozostawili to, by uporała się z tym na sesjach, z której terapeutkom wiele jej pomogły.
        — Nie zamierzam ci mówić, co bym chętniej z tobą zrobiła niż siedzenie w tym samochodzie i jechanie w nieznane — upierała się.
        Uśmiechnął się półgębkiem, gdy patrzył jak jego ukochana, zrozumiała sens wypowiedzianych przez siebie słów. Czerwień, która jeszcze tak nie dawno otuliła jej policzki, nabrała na intensywności. Słyszał jej ciche przekleństwo, co niezmiernie go rozbawiło. Oczekiwanie dzisiejszego wieczoru stało się dla niego priorytetem, jednocześnie nie chcąc wzbudzać jej podejrzliwości, wiedział, że będzie to trudne, jednak zamierzał zrobić, wszystko by tej jednej nocy nie zapomniała.
        — Naprawdę tego nie mówiłam — spanikowała nagle — Chyba nie powiedziałam, że wolałabym cię zobaczyć bez ubrań.
        Była kompletnie zażenowana, swoim zachowaniem. Wstyd, który okrył jej pobladłą twarz, nasiliła się jeszcze bardziej. W jednej chwili chciała, zapaś się pod ziemię, tak bardzo próbowała to przed sobą samą ukryć, a teraz potok jej słów opuścił lekko drące usta. Skryła zaczerwienioną twarz w dłoniach, powtarzając, co jaki czas, jaką głupotę narobiła. Nie potrafił patrzeć na to, jak w jednej chwili popada w jeszcze większe zawstydzenie, jeszcze mu tego brakowała, by uważała, że się przed nim skompromitowała. Skupił się, spojrzenie na pobliskim zjeźdźcie na pobliską stację paliw i tak był zmuszony zrobić postój. Zatrzymał pojazd na jednym z wolnych miejsc parkingowych, które w dłużej mierze służyły jako miejsca dla kierowców ciężarówek, którzy podjeżdżali z podróży do pobliskiego baru, by coś zjeść. Odpinając pasy bezpieczeństwa, odwrócił się do niej, o ile mała przestrzeń mu na to pozwalała. Ostrożnie zdjął jej dłonie z pobladłych już nieco powiek, ujmując jej twarz, pogładził delikatnie jej nieco zimny policzek.
        — Julio powiesz mi, czemu panikujesz?
        Pytanie, które jej zadał, zdawało się tak bardzo naturalne, że z trudem nie mogła spuścić z niego spojrzenia. Co jeszcze bardziej wprawiło ją w osłupienie to, że nawet nie było w nim żadnego podteksty, jednak wiedziała, że to tylko chwila aż do tego nawiąże. Jednak co mogła powiedzieć? Czemu chce wycofać swoje słowa, pragnienie, które tli się z niej od kilku dni, podobno była dorosłą osobą, nie powinna się tego wypierać jak niedoświadczona nastolatka. Jednak paląca ją wnętrzem ogień wyraźnie nie chciał, by czuła się spokojniej, wręcz przeciwnie chciał ją jeszcze bardziej pogorszyć. Westchnęła cicho, przyglądając mu się z uwagą.
        — Zażenował mnie fakt, że byłam zbytnio bezpośrednia — mruknęła zmieszana.
        — Pamiętasz co, ci kiedyś mówiłem? Gdy poprosiłaś mnie, bym przyszedł do ciebie na plaże, gdy twój kolega zaproponował ci randkę?
        — Tak, to była zupełnie inna sytuacja. Mówiłam o tym swobodnie, bo nie sądziłam, że… — zamarła nagle, nie wiedząc do końca powiedzieć, co miała na myśli.
        — Kiedykolwiek mnie pokochasz.
        — Tak — przyznała nieco speszona — Już wtedy nie powinnam poruszać tego tematu, byliśmy przyjaciółmi, a ja się wygadała.
        — A nie o to chodziło ci od początku? — spytał — Pragnęłaś od początku szczerej relacji niczym niezakłamanej. Lubiłaś mówić, gdy coś ci się nie podobało, wiele razy się na mnie wściekałaś, gdy coś nie było po twojej myśli. Zawsze byłaś brutalnie szczera, a teraz gdy jesteś ze mną sam na sam, boisz się mi powiedzieć, że chcesz czegoś więcej od naszego związku. Nie powinnaś się czuć zawstydzona tym, że przyznałaś w końcu, że chcesz się ze mną kochać. Wyznałaś to, z czym męczyłaś się od kilku dni.
        — Skąd o tym wiesz? — pytała zaskoczona.
        — Julio nie jestem głupi. Umiem patrzeć. Myślisz, że nie wiedziałem tego, jak od kilku dni moja dziewczyna rozbiera mnie wzrokiem — poczuła się znacznie lepiej, gdy zobaczyła błąkający się na jego ustach uśmiech.
        — Chyba muszę poćwiczyć dyskrecje — stwierdziła nagle — Albo uważniej patrzeć. 
        Nie odezwał się słowem, pozwolił sobie po raz ostatni posmak tych malinowych warg, wystarczyła jedna rozmowa by zrozumiała, że nie ma powodu ukrywać swoich pragnień może i jej początkowe zachowanie było nieco nie rozsądne, ale jego słowa wypędziły z niej wszelkie powątpiewania.
        — Skarbie zawsze bądź sobą, jeśli czegoś chce to mów! Jeszcze mi brakuje, byś czuła się, jak związku tym skurwielem.
        — Nawet mi o nim nie wspominaj! — spoważniała — Byłam zaślepiony w tym damskim bokserze. W przeciwieństwie do niego, przy tobie zrozumiałam, co to znaczy wzajemna miłość. Kocham cię i o jedyne co proszę, to byś był tym samym mężczyzną, którego poznałam tamtego lipcowego popołudnia.
        — Obiecałem ci, że zawsze będę cię szanował, nie masz powodu do rozczarowań.
        Przyjemna cisza, która się między nimi uniosła, nie trwało zbyt długo, gdy została sprowadzona dość gwałtownie na ziemie przez swojego ukochanego. Odpalił silnik, podjeżdżając na jedno z miejsc do tankowania. Rozpięła skórzany pas, wysiadając z samochodu, pomimo tak dość krótkiej drogi, wolała się nieco przejść, była świadoma, że czeka ich parę godzin w trasie, więc wolała spędzić te kilka minut na zewnątrz. Oparła się o maskę samochodu, wpatrując się w jeden z szyldów, które reklamowały pobliski trzydrogową restauracje, która stała tuż za stacją. Musiała przyznać, że zrobiła się głodna na sam napis na tablicy. Nieprzyjemny skurcz rozniósł się w jej żołądku, jednak starała się to skryć.
        — Mike co powiesz na wspólne śniadanie? — zagadnęła, spoglądając jak, odwiesza jeden z dystrybutorów benzyny.
        — Zapłacę za paliwo i przestawię samochód i do ciebie dołączę — nie uszło mu jej wcześniejsze spojrzenie, które wbiła w ogromną reklamę przydrożnego baru.
        Skradła mu szybkiego całusa, chwytając porzuconą na siedzeniu torebkę, przekładając ja przez ramię, pozwalając swobodnie zwisać z jej biodra. Poprawiła warkocz, który opadł jej niedbale na ramię, wzmacniając uścisk ciemnej wdówki na jej ciemnych lokach. Przeszła przez nieco zatłoczone podjazdy do tankowania, po czym wspięła się po betonowych schodach, stając przez brukowanym wejściem do lokalu. Chciała już otworzyć przeszklone skrzydło, gdy one same się uchyliły, ukazując w nim postawnego mężczyznę w typowej dla kierowców ciężarówek kamizelce. Uśmiechnął się przyjaźnie na jej widok, pozwalając jej przejść pierwszą.
        — Tak pięknym panią należy się pierwszeństwo — oznajmił, po czym nie czekając na jej podziękowania, oddalił się w stronę parkingu.
        Patrzyła przez chwile na oddalającego się kierowcę, który wykazał odrobinę kultury. Spotykała w swoim życiu, nie jednego mężczyznę jednak niektórzy nie znali podstaw zasad przykładnego prowadzenia się, a jednym z nich był jej były chłopak. Nigdy nawet nie pomyślał o tym, by mieć na tyle wyrafinowany gust, by przepuścić dziewczynę pierwszą, co ją niezwykle irytowało. Może nie oczekiwała zbyt wiele, jednak odrobinę samo ogłady w zupełności mu wystarczyła. Przekraczając próg lokalu, dotarła do niej mocne przeboje z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych poprzedniego wieku. Zapach burgerów oraz smażonych frytek uderzył jej nozdrza, jednak nie było to zapachy, które wywoływały mdłości. Wystrój małej restauracji przypomniał jej do złudzenia lokale w Arizonie, które były upodabniane na wzór kowbojskich. Lubiła taki wystrój, zwisających ze ścian starych kapeluszy jeźdźców konnych czy nieużywanej już od dawna broni. Ciepłe odcienie brązu dodawały przytulności tym surowym wnętrza.
        Spojrzała z uwagą jak starsza kelnerka, toczy dyskusje z posiwiałym mężczyzną, który siorbał już drugi kubek kawy. Urywki toczącej się rozmowy docierały do niej przez mały zgiełk, który zapanował w lokalu. Odwróciła się wolno, przechodząc, po drewniej boazerii, odnajdując spojrzeniem skryty w rogu stolik. Okryty czerwono — białym obrusem dźwigał na sobie jedynie menu restauracji. Usiadła na skraju brązowej kanapy, wsuwając się ostrożnie do środka, odrzuciła małą kopertówkę, która teraz była zbędna. Przyjrzała się uważnie spisowi dań oprawionych przezroczystą folią. Podparła dłoń na krawędzi drewnianego blatu, wpatrując się w listę śniadań, dopóki jedno z nich nie rzuciło się w jej oczy. Odkładając kartę dań, w jej oczy rzuciła się, nieco podstarzała kobieta, która pomimo swojego wieku szła dziarskim krokiem, ubrana w granatowy fartuszek oraz dopasowaną białą sukienkę, przerzucała przez palce ciemny długopis, zbliżyła się ku niej, ignorując zaczepkę jednego z mężczyzn.
        — Czym mógłbym służyć młodej panience? — zaszczebiotała.
        — Poproszę dwa razy śniadania szefa kuchni oraz wodę cytrusową z lodem — oznajmiła, składając w pół menu lokalu.
        Notując zamówienie młodej klientki, nie umkną jej uwadze artystki dość zaintrygowane spojrzenie właścicielki lokalu. Odniosła wrażenie, że należy do osób bardzo ciekawskich, chętnie chciała wszystko wiedzieć, a słuchając opowieści kierowców ogromnych tirów, jeszcze bardziej syciła w niej chęć wyrwanie się z tej małej restauracji, chcąc zwiedzić część kraju, jednak pilnowanie interesu było ważniejsze. Odbijający się o ściany postukiwanie jej pantofelków sprawiła, że Julia odetchnęła z ulgą. Nie przepadała za osobami zbyt wścibskimi, owszem może jedna z jej nieobecnych w państwie przyjaciółek należała do osób zbyt energicznych, które pragnął, wiedzieć więcej niż muszą jednak Selenie ufała bezgranicznie.
        Westchnęła cicho, chwytając brzeg jasnej kopertówki, układając sobie na kolanach. Wysuwając, klips z uchwytu słyszała dzwoneczek przy drzwiach, który oznajmiał o nowym przybyłym potencjalnym kliencie, lecz nie zwróciła na to uwagi, skupiona na poszukiwaniu swojego telefonu, nie dostrzegła siadającego przy niej Mike’a, który uśmiechnął się nieznacznie, trzymając w dłoniach najnowszy model smartfona z logo nadgryzionym jabłuszkiem. Dobiegło do niego jej cichy pomruk niezadowolenia, co jeszcze bardziej wprawiło go w zadowolenie.
        — Przypadkiem czegoś nie zapomniałaś? — spytał.
        Poderwała nieco przestraszona głowę, wyłapując jego rozbawione spojrzenie. Dopiero teraz zrozumiała, że porzuciła przed momentem telefon w samochodowym lewarku, gdy odpowiadała na jedną z wielu wiadomości przyjaciół oraz znajomych, którzy nakłaniali ją dziś do pójścia do klubu. Odmówiła, nie podając konkretnych powodów, co im nie wystarczyło, twierdząc, że próbuje się wymigać, jednak gdy wyjawiła im że jest poza miastem, odpuścili jej i stwierdzili, że następnej zabawy jej nie odpuszczą. Kto by pomyślał, że będzie tak chętnie uczęszczać na jakiekolwiek dyskoteki czy domówki organizowane przez kolegów. Mogła zaliczyć się do typów osób, które unikały głośnej muzyki, przetłoczonych lokali czy alkoholowych drinków, stroniła od tego, lecz teraz chętniej wypierała się z paczką przyjaciół każdego piątku na jakiś festiwal muzyczny czy szli się wspólnie zabawić. Było to wręcz do niej nie podobne, gdyby spojrzała na siebie przed roku, uznała, by że zwariowała, dając się namówić do wyjścia na miasto, teraz coraz częściej sama inicjowała jakiekolwiek wyjścia, pomimo początkowych problemów, gdy jej znajomi poszli na studia, mieli znaczniej mniej czasu, by poszaleć w jakimś klubie, teraz do ich grona zaufanych osób dołączyło jeszcze parę osób więc gdy wychodzą teraz wspólnie, zbiera się ich dość spora grupka. Czy była z tego powodu jakoś specjalnie niezadowolona? Nie odbierała tego w takim kontekście. Uważała, że powinna teraz się wybawić, dopóki jest wolna, a jej jedynym zmartwieniem są studia, na które zamierza się zapisać w przyszłym roku akademickim oraz spotkania ze swoim ukochanym. Nie była pewna, co przyniesie jej przyszłość. Czy będzie wiecznie zapracowaną pracowniczkom jakieś ogromniej korporacji, chcąc utrzymać dom, czy wręcz przeciwnie będzie biedną artystkom, która jedyne czego chce to zdobyć jakiekolwiek pieniądze, by związać koniec z końcem? Czy los pozwoli być jej szczęśliwą mężatkom u boku mężczyzny swojego życia, nie wiedziała nawet, czy jej związek przetrwa i czy rzeczywiście Michael jest tym, z którym ma się związać w przyszłości? Wizją, którą chciała uniknąć była perspektywa samotnego życia w obskurnym mieszkaniu gdzieś na obrzeżach miasta. Chciała, zrobić teraz wszystko, czego pragnęła i nie martwić się o jutro.
        Była tak głęboko pogrążona w swoich rozmyślaniach, że nie dobiegły do niej słowa mężczyzny, który jej towarzyszył. Dopiero gdy wyczuła jego dłoń, która zacisnęła się na jej ramieniu, sprowadził ją na ziemie. Spojrzała roztargniona na muzyka, który jedynie westchnął cicho, wkładając do jej dłoni jej zgubę.
        — Odleciałaś — stwierdził.
        — Przepraszam, zamyśliłam się — odparła, chowając elektroniczną zabawkę do wnętrza swojej kopertówki.
        — Powiesz przynajmniej, o czym tak intensywnie myślałaś?
        Zawahała się przez moment, nie wiedząc, czy rzeczywiście mówić mu o podjętej dość pochopnie decyzji o nie pójścia na studia czego zaczęła żałować. Owszem działa wtedy pod presją i ogarniającym ją strachem, jednak nie powinna tego robić, tylko na wzgląd swojego byłego partnera. Mieszał jej w życiu nie jednokrotnie, ale nigdy nie rezygnowała ze swoich pasji i zainteresować, a wtedy była lekkomyślna. Gdy spojrzała na to z perspektywy czasu, zrobiła najgłupszy błąd swojego młodzieńczego życia.
        — Wciąż uważasz, że źle zrobiłam, rezygnując ze studiów? — pytała.
        Wciąż ogromnie się liczyła z jego zdaniem, pamiętała doskonale jego próby nakłonienia jej, by tak szybko nie odpuszczała, pomimo że nie znał powodów, dlaczego tak postępuje, starał się ją zachęcić, by pomimo problemów posłuchała swojego zdrowego rozsądku i zapisała się na jedną z uczelni. Oferował jej nawet pomoc, gdyby nie radziła sobie z materiałem, lecz ona zakochiwała się jak ostatni tchórz, poddając tak trywialnemu uczuciu, jak lęk. 
        — Sądzę, że moje zdanie nic tutaj nie wniesie, jednak uważam, że postąpiłaś nieco nie rozważnie — mówił, jednak gdy poczuł jej nieco zmieszane spojrzenie, dokończył: — Julio patrzyłem z przyjemnością, jak rozwijasz swoje umiejętności przez ten rok i uważam, że masz w sobie potencjał, by ukończyć studia plastyczne, jednak potrafię być wyrozumiały i gdy patrzę teraz na sytuacje, w której się znalazłaś obiektywnym okiem, mając świadomość, co sprawiło, że popchnęło cię do podjęcia takiej, a nie innej decyzji uważam, że byłabyś w stanie sobie poradzić. Działanie pod presją czasu nie sprawdza się w wielu przypadkach, jednak u ciebie nie działa to na nie korzyć. Nawet w momentach załamać dałabyś sobie radę. Widzę, że nie jesteś zbytnio zachwycona z kroków, jakie dokonałaś i zamiast ze swoimi znajomymi iść na uczelnie, ty popadłaś w zdradzieckie zagranie tego skurwysyna, jednak pamiętaj, to nie on kieruje twoim życiem, tylko ty sama. Podjęte przez ciebie decyzje kształtują twoją przyszłość nie jego. Skłamałbym, gdybym powiedział, że to tylko zraniony chłopak z urażonym ego, bo dziewczyna, z którą się spotykał go, zostawiła. Boje się tego, co by się stało, gdybym wtedy go nie powstrzymał.
        Dobrze wiedziała, jak go gryzła sytuacja sprzed dwóch miesięcy, wielokrotnie mu mówiła, by przestał się tym przejmować, jednak on wciąż pluł sobie w twarz, że nie zdołał go zatrzymać. Nawet nie śmiała mu robić żadnych awantur, była świadoma tego, do czego może doprowadzić ten zazdrosny chłopak
        — Czemu o to pytasz? — niespodziewanie zmień pytanie, za co była mu wdzięczna.
        Patrzył na nią w skupieniu, zagryzła nerwowo policzek od środka, musiała przejść przez wiele, by przejrzeć znów na oczy. Zrezygnowała z przyszłości, która stoi przed nią otworem dla jakiegoś dupka, zamiast brnąc dalej w swoje marzenia. Nie zamierzała jednak ponownie stać się jego ofiarą. Nie tym razem! Nie pozwoli mu na to! 

No comments:

Post a Comment