Monday, July 27, 2020

II 16 — NAMIĘTNOŚĆ NAD BRZEGIEM OCEANU

        Przysiadła na skraju basenu, ciepło nagrzanych od słońca płytek przyprawił ją o małe dreszcze, jednak ból nie był tak nieprzyjemny, by nie usiąść na okrytą jasną fakturą ziemią domowego ogródka. Przygładziła skraj chustki, która przewiesiła w pasie, kryjąc pod nią część jej ulubionego stroju kąpielowego. Wydawać się może do dziwne, że pomimo zbliżającej się ogromnymi krokami zimy, ona siedziała w skąpej bikini, ciesząc się rozgrywającym blaskiem złocistej kuli. Było to jak najbardziej normalne dla tak upalnego miasta, mimo że temperatura nieco spadała, a termometry nie wskazywały wielu stopni w cieniu, pogoda zezwalała im na przesiadywanie w pięknych przyozdobionych przez mieszkańców ogrodach, w których uwielbiali się relaksować w dość odważnym ubraniu.
        Wykorzystywała ona chętnie każdą możliwą okazję, by jej praktycznie mleczna skóra nabrała ciemniejszego koloru. Czasami spędzała wiele godzin, leżąc na barwnym materacu, który dryfował w basenie, pragnąc nieco się opalić. Ocień, jej jasnej cery sprawiał, że spędzenie kilku chwil na dworze nie dawało jej tak zadowalającego efektu niż relaks, na który sobie pozwalała. Nigdy nie chciała wykorzystywać ulepszaczy czy sztucznych metod, by nabrać nieco więcej kolorku. Stawiała zawsze na naturalność, co niebywale ją zadowalało.
        Chwyciła między dłoń jedną z zabawek dwójki domowych zwierzaków, które rozradowane biegały wokół niej, ganiając siebie nawzajem. Patrzyła zadowolona jak obie suczki, doskonale się dogadują, spędziły ze sobą tak wiele miesięcy, że nie wyobrażała sobie chwil, gdy będzie zmuszona zabrać ze sobą Junkę, by zamieszkać w nowym domu. Maltańczyk od początku został przyzwyczajony do obecności innych zwierzaków, uważała, że z trudnością przystosuje się do nowych okoliczności, gdy będzie zmuszona zostawiać ją samą na parę godzin w zamkniętych pomieszczeniach, jednak nie rozmyślała jeszcze na tym. Potrzebowała najpierw znaleźć apartament, który ją zadowoli i będzie w stanie utrzymać, nie będzie to łatwe, jednak podjęła decyzje. Nie zamierzała ukrywać, że fundusze zgromadzone podczas jej wernisażu rozchyliło przed nią wiele drzwi, tym samym nie będzie zmuszona wybrać najtańszej kawalerki, a pomyśleć o czymś większym. Może w tej chwili zachowywała się jak materialistka, jednak dlaczego miałaby nie skorzystać z tak ogromnej okazji, jaka została jej dana. Sprzedała swoje dwie prace za niebagatelna ogromne pieniądze, których nawet nie oczekiwała. Była początkującą malarkom, jeszcze tak bardzo niedoświadczoną, by wystawiać swoje prace za tak ogromne sumy, więc kwota, którą otrzymała na konto, niezmiernie ją ucieszyła. Musiała się rozjarzać za jakimś mieszkaniem, jednak zupełnie nie miała do tego głowy.
        Westchnęła cicho, podrzucając plastikową piłkę w górę, by w roztargnieniu, nie zdążyła jej złapać, a psia zabawka wylądowała na tafli krystalicznych wody. Drgnęła lekko, gdy dobiegł ją radosne szczekanie małej suczki, która z uciechą, wskoczyła w odmęty basenu. Patrzyła z lekkim uśmiechem jak jej zwierzęca przyjaciółka, przebiera łapami, pragnąć, złapać do pyszczka oddalającą się na drugi brzeg skoczną piłkę. Uradowana złapała do pyszczka gumową zabawkę. Zadowolona z siebie podpłynęła do jej nóg, wystawiając w jej kierunku łeb, by jakby zachęcała ją do powtórzenia tego czynu. Junka, jak i jej starsza koleżanka uwielbiały aportować, co nauczyła się zaskakująco szybko, jak na prawie rocznego zwierzaka. Wyjęła z jej zębów jej ulubioną zabawkę, zamachnęła się, rzucając ją w dal.
        — Napijesz się?
        Uniosła wzrok, spoglądając na kucającego przy niej brata. Zlustrowała go spojrzeniem. Górująca na termometrach temperatura, aż zachęcała do zdjęcia niepotrzebnej odzieży i pozostanie jedynie w skąpych strojach kąpielowych czy krótkich szortach. Chester nie należał do wyjątków. Ubrany w zwykłe niebieskie spodenki, porzucił w salonie koszulkę, którą wcześniej nosił, pozwalając sobie wyeksponować swoje kolorowe tatuaży. Pomimo że na jej ciele od paru tygodni spoczywał wizerunek smoka, nikt nie miał okazje go zobaczyć, nie czuła potrzeby, by na razie komukolwiek o tym mówić. Nawet nie odważyła się o tym opowiedzieć swojemu partnerowi sercowemu, który wciąż nie miał pojęcia, że jego dziewczyna zdecydowała się na eksponowanie barwnej grafiki na swoim ciele.
        Chwyciła koniuszkami palców wysoką szklankę, wypełnioną aromatyczną mrożoną kawą, co było zbawieniem w tak ciepłe, wręcz tropikalnym powietrzem, unoszące się od wielu dni nad miastem aniołów. Wciąż widywała ludzi, którzy starali się zminimalizować swoją garderobę do minimum, choć kalifornijskie miasto słynęło z takiej pogody, a ludzie wręcz nie znosili, gdy pogoda się psuje, słyszała pomruki niezadowolenia, gdy spacerowała po jednej z ulic miasta. Ona jednak przywykła do tego. Odkąd pamiętała, mieszkała w miastach, które słynęły z gorącej temperatury i nie stanowiło już to dla niej różnicy. Od chwili, gdy opuściła Arizonę, uwielbiała się rozkładać na kocu, czy leżaku ze szkicownikiem w ręku pozwalając skórze nabrać nieco ciemniejszego odcieniu.
        — Dziękuje.
        Upiła łyk zmrożonego napoju. Odstawiła szkło na bok, uważając, by bawiący się w basenie maltańczyk jej nie strącił. Anika wybrała drzemkę w chłodnych ścianach apartamentu, wykorzystała okazje, braku obecności swoich właścicieli rozkładając się na miękkiej kanapie, zapadając w głęboki sen.
        — Przyszło coś ciekawego? — zagadnęła nastolatka, spoglądając ukradkiem na starszego Benningtona, który przeglądał przyniesiony przez siebie stos kopert.
Pomruk cichego niezadowolenia był wyraźnym znakiem, że nie miała się czym zainteresować. Sięgnęła po kawę stojącą na delikatnym podwyższeniu, gdy po całym mieszkaniu rozniósł się dźwięk delikatnej melodii. Spojrzała na brata, który utkwił w niej zdziwione spojrzenie.
        Nie spodziewali się dziś gości, a tym bardziej nieproszonych wizyt. Owszem Mike często wpadał do nich bez uprzedzenia, a teraz gdy mogli sobie pozwolić na większą swobodne, robił to częściej. Jednak gdy rozmawiała z nim dziś rano, wspomniał, że ma coś do załatwienia na mieście i nie jest pewny, kiedy mogą się spotkać. Więc ostatnią osobą, jakiej mogła oczekiwać, był jej chłopak.
        Kącik jej ust uniósł się nieznacznie do góry, na samą myśl. Pomimo że spotykali się od jakiegoś czasu, wciąż wydawało się to jak z pięknego snu, z którego lata chwila miała się obudzić, wracając do smutnej rzeczywistości, jednak kolejne dni, w których mogła się z nim spotkać, utwierdzały ją w przekonaniu, że strach stawał się dla niej obcy, pomimo milczenia ze strony swojego byłego partnera, była szczęśliwa i naprawdę zakochana. Dwojga uczuć, których tak bardzo się wypierała, które pragnęła zniszczyć, nie pozwalając, by owładnęła ją ta dziwna pokusa.
        Wynurzyła nogi spod tafli wody, z cichym jękiem przyjmując ogrzewające ją promienie jaśniejącego słońca. Było jej zbyt dobrze. Osuszyła delikatnie stopy, wsuwając je w czarne japonki, porzucone w oddali.
        — Pójdę otworzyć — oznajmiła, jednak jej brat nie zwrócił na nią uwagi, skupiony czytaniem treści jednego z listów. 
        Podniosła się, poprawiając chustkę, którą przewiesiła przez biodra. Wspięła się po dwustopniowym podwyższeniu, wchodząc na ciepłe deski patio. Dopiero wtedy zwróciła uwagę, że w dłoni wciąż trzyma zaciśnięte okulary przeciwsłoneczne. Odłożyła je na blat stolika. Przeszła przez próg salonu, zwracając uwagę na Anikę, która zerwała się z kanapy. Podbiegła do niej wyraźnie zadowolona, godzinna drzemka pozwoliła jej się zrelaksować oraz odpocząć. Podrapała ją delikatnie za uszami, co wręcz uwielbiała, zachęcając ją, by poszła za nią. Przechodząc przez pokój dzienny, mruknęła pod nosem coś o niezwykłym zniecierpliwieniu. Golden Retriver deptał przy jej nogach, gdy szła przez chłodny korytarza.
        Stanęła przy ciemnych mahoniowych drzwiach, przekręciła klucz w zamku, naciskając na klamkę. Uśmiech pełen radości przebiegł przez jej twarz, gdy dostrzegła stojącego w przejściu zadowolonego Shinodę. Uniosła nieznacznie brew, gdy jej uwadze nie umknął dziwny błysk w jego ciemnym spojrzeniu. Chwile zajęło jej zrozumienie, że stoi jedynie w zwykłym ciemnym stroju kąpielowym. Przez jej umysł przemknęła niegrzeczna myśl, którą szybko stłamsiła. Chociaż ich związek trwał już od ponad pięciu miesięcy, w ostatnim czasie łapała się na niepochlebnych rozmyślaniach, z drugiej jednak strony, nie powinno ją to zdumiewać. Odepchnęła od siebie tę rozmyślenia, a po chwili z głębi swojej letargu wyrwał ją głos mężczyzny:
        — Piękna, stoję tu od pięciu minut, może byś mnie zaprosiła — zażartował.
        Zaśmiała się cicho, odchodząc w bok, pozwalając mu wejść.
       — Poczucie humoru jak zawsze znakomite — odparła, wciąż lekko rozbawiona.
        — Nie masz przynajmniej powodów narzekać na nudę.
        — Nigdy bym ci tego nie zarzuciła.
        Czuła dotyk jego dłoni, które zacisnęły się wolno, na jej talii. Nie zamierzała, nawet nie próbowała się opierać. Zawsze była spragniona jego bliskości, kochała tonąć w jego objęciach jedyne, o czym marząc to zapomnieniu o otaczającym ją świecie, zagłębiając się w krainę własnych fantazji, czy namiętnych czułości. Pocałowała go delikatnie w policzek, pomruk pełen niezadowolenia przemknął między jego lekko rozchylonymi wargami. Uniosła wzrok, by waptrzeć się w jego pełne pragnień brązowe spojrzenie. Nie trudziła się jednak by wyswobodzić się z jego mocnego, lecz czułego uścisku. Roześmiała się cicho, przejechała opuszkami palców po jego brodzie, zwracając jego twarz ku sobie. Ostatnie tygodnie pozwoliło jej poznać jego słaby punkt, co niezwykle ją rozczuliło, lecz sprawiło, że nie mogła oprzeć się pokusie, by nie przeciągnąć tego na swoją stronę. Jednak dziś nie potrafiła być na to obojętna. Nie widziała go od dwóch dni, z wyjątkiem telefonicznych rozmów czy widzeń na video, była stęskniona, jednak nigdy nie zamierzała narzekać. Nie było to w jej naturze.
        Urzeczona chwilą intymności, nie była w stanie zatrzymać jego dalszych działań i jeśli miała być szczera, nawet tego nie pragnęła, gdy mogła rozpłynąć się w rozkoszy jego czułego pocałunku. Poznał sekret jej własnego serca, teraz nie potrzebowali niczego innego, niż świadomości, że obudzą się bez rozgoryczenia, które owładnie ich ciałami. Ona z myślą, że jedyne co może teraz znosić, to zagrywki swojego byłego partnera, oraz świadomością jak bardzo zniszczyła sobie przez niego życie. On żyjący w małżeństwie pełnym ciągłych kłamstw oraz twarzy kobiety, która sprzedawała wdzięki swojego ciała, za jego plecami, za marne podarunki. Mieli ze sobą spędzić resztę swojego życia, złożyli obietnice, która o ironio losu od samego początku była tylko stekiem słów dla jego byłej żony. Odnaleźli w sobie, to czego im brakowało, przez lata samotności i wyrzucania sobie win. Los jednak dłużej nie pozwolił na życie w osamotnieniu swoich uczuć, dając im niebywałą szansę pokochania siebie z wadami, jak i zaletami. Pomruk pełen rozkoszy przedarł się przez jej zaciśnięte usta. Z małym trudem odnalazła jego dłoń, zacisnęła palce na jego nadgarstku, by po chwili móc spleść swoje dłonie.
        — Rozumiem, czemu tak długo zabrało ci otwieranie drzwi.
        Nieświadoma obecności starszego Benningtona, poddała się temu uroczej chwili zapomnienia, nie zdając sobie sprawy, że nie była sama w mieszkaniu. Stłamsiła w sobie pomruk pełen niezadowolenia. Zdegustowana odsunęła się wolno z ramion Michaela, próbując skryć jęk frustracji. Nie lubiła, gdy muzyk przychodził w najmniej oczekiwanym momencie, a zwłaszcza w momentach takich jak teraz. Ceniła sobie swoją prywatność. Można powiedzieć, że nie powinno to zaskakiwać, była z udanym związku, z którego mężczyzną kochała, miała prawo do okazywania czułości nawet w towarzystwie przyjaciół. Czasami jednak czuła się nieco spięta w towarzystwie przyjaciół czy brata, gdy pozwalała sobie na chwile zapomnienia. Nikt jednak nie dawał jej tego odczuć, jednak uraz z młodości sprawił, że wolała nie okazywać się tak ze swoimi uczuciami. Spuściła dłonie z cichym westchnieniem, odwróciła się przez ramię, z lekkim grymasem na twarzy. Uniosła wzrok na stojącego w przejściu wokalistę. Opierał się nonszalancko o jasną ścianę, a jego usta wykrzywiły się w nieznacznym uśmiechu, tak dla niego charakterystycznego, który czasami doprowadzał ją szału, gdy w następnej chwili jej brat wpadł na jakże genialny pomysł, który nie kończył się dla niej dobrze.
        — Zawsze umiesz pojawić się w najmniej oczekiwanym momencie — odparła z rozbawieniem.
        Sens jej słów, nie sprawił, że poczuł się urażony. Znał ją na tyle dobrze by wyczuć, kiedy żartowała, jednak umiała zachować powagę i delikatnie zaznaczyć, że chciałaby pozostać sama. Nie wyczuł napięcia w jej tonie głosu, co tylko go utwierdziło w przekonaniu, że jednak jej intencje tym razem były szczerze i raczej go nie zamierzała wyganiać, jednak spojrzenie Michaela mówiło zupełnie coś innego. Pragnął pozostać z dziewczyną na osobności, lecz nie chciał być niemiły. Chester podświadomi zrozumiał jego intencje, odkrzyknął cicho, po czym oznajmił:
        — Zostawię was samych.
        Patrzyli, jak umyka przed nimi, znikając za pobliską ścianą, dżwiięk jego głosu odbił się po ogromnych ścianach pokoju dziennego, gdy przywoływał do siebie laszącą się do stóp Shinody suczkę. Pies niemal w pośpiechu pognał za swoim panem z nadzieją na wspólną zabawę, pozostawiając samotnie stojącą dwójkę zakochanych ludzi w korytarzu apartamentu.
        Nie zamierzał zmarnować tej okazji, za każdym razem pragnął znacznie więcej okazywania jej czułości czy pieszczot. Uwielbiał patrzeć jaką przyjemność jej to sprawia, jednak nie umkną jego uwadze, że z czasem pragnęła czegoś nowego, zupełnie innego doznania niż zwykle pocałunki czy chęci przytulenia się do niego. Wciąż jednak nie miała na tyle odwagi, by zrobić krok wprzód by pchnął w ich związek w inne rejony ich znajomości. Nie był jednak tym zdziwiony, pomimo które pragnień targały jej jeszcze niedoświadczonym sercem, trwała w blokadzie. Swego rodzaju zamknięciu, które ze wszelkich sił chciała się pozbyć. Piętno przeszłości, z którą się zmagała, nie pozwalała jej się na tyle otworzyć, jednak jej stanowczość i chęci do łamania wszelkich barier, które ją ograniczały, były imponujące. Nie często spotyka się ludzi którzy doświadczeni przez los, zamknęli się w sobie, nastąpił ten czas, gdy byli gotowi by zerwać z tym, co ich męczy i tak jak Julia, pragnęła doświadczać nowych rzeczy, przełamywać stereotypu utartych przez społeczeństwo czy osoby z podobnymi doświadczeniami jak ta młoda artystka. 
        Czuła się coraz bardziej sfrustrowana, nie mogła znieść dłużej sygnałów, które wysyłało jej własne ciało, nie mogła, znieś myśli, w jaki sposób reaguje na jego znaczącą bliskość, kołatające się w jej umyśle myśli i wizje, które prześladowały ją w ciemną noc. Marzenia stały się sennymi marami, z którymi nie zamierzała walczyć, nie miała powodów podejmować tej batalii, dla innych mogło wydawać się to dziwne, że pomimo swojego młodego wieku i dość niemiłych doświadczeń seksualnych, pragnęła coraz bardziej tych chwil intymności spędzonych z tym mężczyzną. Odczuwała coraz boleśniej skutki swoich własnych niepochlebnych myśli, w których nie jednokrotnie przyłapywała się w pewnych momentach na rozmyślaniu nad zdarzeniami sprzed paru tygodniu, gdy namiętność spowiła ich ciałami, jednak jej myśli gnały dalej, wręcz ją błagały o więcej, a ona coraz mocniej czuła jak jej organizm chce poznać inny smak miłości. Wykańczało ją, że musiała się powstrzymywać, że nie dawała szansy samej sobie, wcześniej była jednak zbyt przestraszona nie chciała nawet o tym słyszeć, jednak tygodnie, które spędziła przy nim, gdy nie nawet nie odczuwała tej presji, sprawiały, że ten niepokój zniknął, a ona coraz bardziej darzyła ogromem zaufania. Spoglądające osoby z boku mogą pomyśleć, że nie powinna czuć się przy nim bezpiecznie, trauma z dzieciństwa miała jej towarzyszyć za każdym razem, gdy nawet byłaby zmuszona go pocałować. Mogła śmiać się żywnie tym osobą w twarz, za takie kalumnie, które tworzą na jej temat. Jeśli spoglądała na to z perspektywy czasu, Mike był osobą, której najpierw zaufała, nawet własnego brata nie mogła z początku obdarzyć takim szacunkiem. Może to dziwne jednak ona taka była. Nie miała powodów ku rozczarowań, nigdy nie dał jej ku temu powodów. Nieporozumienie sprzed tygodni poszło w nie pamięć, gdy oboje stwierdzili, że kłócenie się o błahostkę jest dziecinnym zachowaniem, nie zachowali się wtedy jak dojrzali ludzie, tylko dali się ponieść emocją. Naturalne było, że pragnęła większej intymności w ciemnej otchłani nocy spowicie subtelną wonią namiętności i pożądania. Nie wystarczały jej te chwile, które dzieliła z nim po wernisażu swoich prac, owszem wtedy tkwił w niej swego rodzaju niepokój czy nawet mogła posunąć się, że strach, jednak teraz wszystko zniknęło, pozostało jedynie chęć doznać.
        Zamruczała niemal z rozkoszą, gdy nagłe chłód jeden z jasnych ścian otulił jej odsłonięte plecy. Nie pojęła z początku, czemu zetknęła się w tak dotkliwy sposób z pobliskim murem, jednak nie zamierzała się nad tym rozwodzić, pojęła jego znaczenia, gdy ponownie jej nozdrza zaatakowała ten intensywny zapach, woń męskich perfum, które były jej tak znajome. Czy mogła być obojętna, mieć serce z kamienia, gdy ponownie pozwolił jej na poznanie słodyczy ich pocałunku, uwielbiała to w nim, każdy ich czuła pieszczota była dla niej przyjemnością, o której nie umiała zapomnieć, było coś w niej, co sprawiało, że odczuwała to inaczej, specyficzna wież, którą kochała. Całowali się, jakby jutro nigdy miało nie nastąpić, jakby to były ich ostatnie chwile spędzone razem, niemal przytłaczająca ich gęsta woń miłości, która się wokół nich unosiła. Jednak czy było to aż tak ważne? Nie miało to znaczenia i doskonale o tym wiedzieli.
        Sunął wolno koniuszkami palców po jego odsłoniętym karku, czuła chłód jego ciała, który niemal przyprawiał ją o dreszcze. Zmrużyła lekko powieki, niemal wyczuła zimno które nagle go owładnęło, co było naprawdę zaskakujące, zważając na dość wysokie temperatury, panujące na dworze. Odsunęła się z niechęcią od jego rozgrzanych od emocji ust, delikatnie przekrzywiła głowę, patrząc na niego z ukosa.
        — Kochanie, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jest ci zimno — powiedziała zaczepnie, a kosmyki jej ciemnych loków opadły na jej lekko opalone ramię.
        — A jeśli ci powiem, że tak. Zamierzasz to zmienić?
        Gierki słowne stały się dla nich codziennością, co już nie uszło niczyjej uwadze. Nigdy do tej pory nie bawili się w tę małą rozgrywkę, którą prowadzili poza ciekawskimi spojrzeniami przyjaciół, starała się wtedy stłamsić w sobie swego rodzaju niepokój, który czasami jej towarzyszył, jednak on niknął. Oddalał się z każdym dniem, pozwalając być śmielszą w gronie bliskich znajomych. Pomimo strachu postanowiła być sobą i nie zamierzała poddawać się jakimś cholernym objęciom, bo inaczej jej życie zawsze będzie wyglądać tak samo, gdy będzie żyć z wiecznym poczuciem winy, a nie o to chodziło. Nawet jej terapeutkę nie jednokrotnie jej mówiła, by pozbywała się [wątpliwości, które uważa za nie rozsądne i żyła jak dotychczas, co niezmiernie jej pomagało.
        Zagryzła delikatnie wargę, jak można jednocześnie tak kochać i nienawidzić, nie rozumiała tego, gdy nie wiedziała jak postąpić przy jego ciągłych pokusach. Skutecznie potrafił wzbudzić w niej szereg emocji, o których siebie nie posądzała. Kusi, by po chwili udawać niewinną ofiarę, która do niczego nie była zdolna, a potem łasił się do niej jak kotek, który jedyne, o czym wtedy marzył to trochę uwagi od swoich właścicieli, on był inny, pokorniał niemal natychmiast, gdy jej ciałem wstrząsał nagły krzyk frustracji. Irytacja jej osiągała szczyty, a on zadowolony jedynie mógł patrzeć, jak jej wargi popuchły od ciągłych krzywd, do których się doprowadzała, z ogromną chęcią wtedy całował jej nabrzmiałe usta, które wydawały się mu jeszcze słodsze niż wcześniej.
        Warknęła poirytowana, gdy zdała sobie sprawę, że ponownie chce ją doprowadzić do szaleństwa, jednak musiała być twarda, ale czy w ogóle przy nim potrafiła. Chyba dawno przestala zwracać na to uwagę, gdy nie miała siły stawiać kolejnych argumentów przeciw. Rozpracował ją, a teraz skutecznie to wykorzystywał, gdy pragnął osiągnąć swój własny cel. Jeśli miała być szczera, uwielbiała tę jego pikanterie, zagrywki było to coś zupełnie nowego, czego nie doświadczyła nigdy wcześniej. Kochała ten dreszcz podniecenia, tę charakterystyczną woń namiętnej pikanterii.
        — Przestań — mówiła stanowczo, lecz jej dłoń nagle zadrżała.
        Skarciła się, że nie zdołała jej zabrać z jego ramienia, a on wyczuł jej małe kłamstewko. Ujął jej lekko drące palce, wolno suwając ze swojego barku, jego dotyk był tak subtelny, że praktycznie nie wyczuwalny, miała wrażenie, jakby położono na jej dłoni piórko i kazano jej cokolwiek poczuć. Widziała błąkający się na jego ustach uśmiech, delikatną radość, którą starał się ukryć, jednak ona była jednak zbyt przewrażliwiona na tym punkcie, by tego nie dostrzec. Znała jego specyfikę, często towarzyszył mu ten błysk, gdy w jego głowie rodził się plan. Subtelny podbój jej serca.
        Pisnęła nagle przestraszona, gdy straciła grunt pod nogami, jednak zanim mogła wyrazić swój protest, została uciszona w dość pożądliwą nagrodą. Dobrze wiedział, jak nie lubiła, jak nosił ją na rękach, jednak wciąż to robił w najmniej oczekiwanym momencie.
        — Skarbie bądź miła i nie krzycz — mruknął wprost do jej ucha — Nie chcesz chyba sprowadzić na nas kłopotów.
        Wspinał się po schodach apartamentu, jakby jej ciężar nie stanowił dla niego problemu. Doskonale widziała, o jakich problemach mówił, a raczej o kim wspomniał, jednak lubiła się z nim drażnić, o czym doskonale wiedział. 
        — Przestaniesz mi grozić Michaelu, bo zobaczysz, co znaczy krzyk wkurzonej dziewczyny — furknęła, obejmując go kurczowo, nie miała jednak powodów, by się obawiać, że spadnie, jednak ostrożności nigdy za wiele — Wtedy dopiero zrozumiem, co znaczy szkopuł twoich zagrywek.
        Nie była nawet w stanie pomyśleć, gdy stanął na progu jej pokoju, wciąż słuchając jej naglących protestów, by odstawił ją na ziemię, jednak zdawał się być głuchy na jej pomruki niezadowolenia usta, które nabrały teraz niemal wściekłego wyrazu, jeszcze bardziej go zachęciły, co niestety sprawiło, że zsunęła się na przegraną pozycję, jednak nie do końca zdawała sobie z tego sprawę. Wkrótce będzie miała okazje się o tym przekonać. Drzwi z lekkim trzaskiem zamknęły się za nimi, dopiero wtedy pojęła, co jej ukochanemu chodzi po głowie, zdała sobie sprawę ze swojej własnej bezmyślności, lecz czy miała się czuć winna skoro jedynie będzie to subtelnym dowodem tlącej się w nich namiętności.
        Opadła na miękką tkaninę satyny, uniosła się nieznacznie, czując paraliżujący ją chłód ciemnej pościeli, a z gardła wydobył się nagle cichy dźwięk przerażenia, gdy dostrzegła górującego nad nią mężczyznę z tym znajomym błyskiem w oku.
        — Nawet o tym nie myśl — ostrzegła go — Nie zamierzam być pokorna, przez twoje cholerne zagrywki.
        Toń jej wypowiedzi mógł świadczyć, że mogła czuć się przestraszona czy zniesmaczona, jednak nic nie miało w tym wspólnego, była coraz bardziej podniecona, jednak zachowywała rozsądny umysł. Wiedzieli, że nie mogą posunąć się za daleko w obecności pana domu, jednak tak naprawdę nie mieli tego w zamiarze.
        — Zastanawiające — odparł, a ona lekko przekrzywiła głowę, patrząc na niego zdziwiona — Bo w twoich oczach widzę zupełnie co innego.
        Jęk irytacji, który ją ogarnął, odbił się niczym echo w jasnych ścianach jej azylu. Zmrużyła gniewnie oczy, patrząc na swojego partnera, któremu na ustach wciąż błąkał się ten irytujący uśmiech. Nie znosiła go za tą dziwną radość, skutecznie potrafił ją denerwować, a on zdawał sobie doskonale z tego sprawę. Chwyciła skraj jego koszulki, zacisnęła palce na jego jasnym materiale, z ogromną namiętnością uchwyciła jego usta w swojej rozgrzane wargi pochłonięta przez intensywną toń jego oczu, smakowała każdą chwilę. Może zachowa się teraz jak egoistka albo osoba naprawdę zakochana, jednak nie zamierzała doprowadzić do upadku ich związku, mogła posunąć się do stwierdzenia, że żadnej nie pozwoli zdobyć jego serca. Po raz pierwszy odkąd poznała znaczenie miłość, pojęła jego ogrom, co niesie za sobą, a zarazem co sobą dyktuje. Myślenie, że jej poprzedni partnerzy byli tymi, z którymi miała, by spędzić resztę życia, umywało się do tego, co czuła będąc przy nim. Wreszcie odnalazła swój prywatny raj na ziemi. Eden w postaci tego mężczyzny.
        Śmiała się cicho, poprzez pocałunek czując jak jego dłonie, błądzą jakby niechcący po jej wrażliwej talii, miejsca, które było dla niej tak dotkliwe w dotyku. Jeden prosty gest potrafił wywołać u niej salwę radosnego śmiechu. Próbowała z tym walczyć nie jednokrotnie szczególności, gdy była z nim jednak nie umiała. Dziś jednak nie zamierzała się poddać. Starała się odsunąć, jednak on był zbyt stanowczy, gdy zacisnął dłonie na jej bokach, nawet nie pozwalając się jej ruszyć. Nie zamierzała się tak bawić! Tym razem nie da mu wygrać, zawsze umiał ją zniewolić w swoim uścisku chęć terminacji i chwilowej dominacji dała szansę zebrania w sobie na tyle sił. Poluźniła uchwyt na jego koszulce, by po chwili uchwycić jego barki. Uniosła się nieznacznie na miękkich poduchach, dopiero wtedy dostrzegł, co zamierza jego dziewczyna, chciał ją powstrzymać, jednak jego reakcja go zawiodła, a ona chętnie to wykorzystywała. Podniosła się na dłoniach, co dawało jej przewagę. Nie musiała nawet wykorzystywać siły, by zmusić go, by położył się na plecach, a ona z zadowoleniem na twarzy usiadła ostrożnie na jego biodrach, błąkający się uśmiech tryumfu był dla niego wyraźnym znakiem. Drogowskazem by jej nie bagatelizował.
        — Kto tu nad kim góruje — zaśmiała się, zaplatając dłonie na piersiach.
        Pomimo dość skąpego stroju nie czuła się zmieszana, już nie raz widywał ją w podobnym ubraniu, więc nie zamierzała zachowywać jak inne dziewczęta, którymi pierwszymi reakcjami jest nagły pisk i ucieczka do łazienki, czemu miała, by się czuć zgorszona, siedząc w bieliźnie przez mężczyzną, który już nie raz mógł podziwiać jej kształty w dość odważnych strojach. Jednak nie była osobą, którą czerpała przyjemność z eksponowania walorów kobiecego ciała, raczej unikała tego jak ognia, jeśli sobie na to pozwalała to jedynie w zaciszu domu, gdy mogła ubrać zwykły strój kąpielowy, jej to wystarczało. Patrzyła raczej nie przychylnym okiem na kobiety, które z lubością pozowały przed aparatem, fotografa czasami pozbywają się skrupułów i decydując się na sesje bez biustonosza. Gdy taka gazeta przypadkiem trafiła do jej rąk pierwsze, co robiła, to wyrzuciła to do śmieci. Należy znać swoją wartość, uważała, że dziewczyny, które nawet tak zarabiają, nie mają jakiś morale. Jednak to była jej opinia i nie zamierzała jej zmieniać.
        Wyrwała się z głębi swoich rozmyślań, wtedy dostrzegła intensywne spojrzenie swojego chłopaka. Miała wrażenie przez moment, jakby pragnął pozbyć się ubrań, które ją chroniły, przez całkowitą nagością. Zaśmiała się cicho, co wytrąciło go z menacholii, w którą wpadł. Podniósł wzrok, uśmiechnięte usta, że wpadł i domyśliła się, o czym tak intensywnie myśli.
        W jednej chwili propozycja, z którą do niej przyszedł, wyleciała mu z głowy, jednak szybko ponownie zdołał sobie o niej przypomnieć. Zmusił ją, by się położyła, z czego chętnie skorzystała, pozwalając sobie, by się do niego przytulić.
        — Julio?
        Spiorunowała go spojrzeniem, jakby była niezadowolona, że mówi do niej pełnym imieniem, jednak po chwili uniosła się delikatnie na łokciu, by móc spojrzeć mu w oczy.
        — Co się stało?
        — Nie — zaśmiał się cicho — Mam propozycje — oznajmił.
        Patrzyła na niego zaciekawiona, była ogromnie zainteresowana co miał jej do powiedzenia, jednak nie zmierzała mu przerywać, słuchając w skupieniu jego dalszych słów.
        — Zabieram cię jutro na cały weekend poza miasto.
        Nie ukrywała, zaskoczyła ją ta propozycja. Zaniemówiła, nie wiedząc, co mogłaby odpowiedzieć. Nie chodziło tutaj o to, że się nie cieszyła, czy przerażała ją wizja spędzenia na osobności długich trzech dni w odosobnieniu, raczej zmieszał ją fakt, płatności. Nic jej wcześniej nie mówił, że planuje, byłaby wtedy bardziej przygotowana a teraz nie miała pojęcia jak na to zareagować.
        — Czemu mówisz mi o tym teraz? Mogłeś powiedzieć o tym wcześniej, przygotowałbym się jakoś.
        — Bo wiem, żebyś się nie zgodziła ze względu na sprawy finansowe — oznajmił, jakby doskonale przeczuwał, co chciała powiedzieć — Julio to nie masz żadnej rozmowy, pakujesz się wieczorem, a rano przyjeżdżam po ciebie, nawet twojej protesty nie pomogą.
        Była na straconej pozycji i doskonale to wiedziała. Postawił ją, pod murem nie dając wyboru. Westchnęła jedynie, przylgnęła do niego ponownie. Z trudem ukrywała, że spodobała się jej ta wizja, z dala od domu, od przyjaciół czy jej brata. Weekend spędzony na osobności. Nie wiedziała jeszcze, że przeżyje wtedy jedną z niezapomnianych nocy swojego życia. 



No comments:

Post a Comment