Monday, July 27, 2020

II 14 — OBRAZY PANI AGRESTE — PART 2

        — Moja mama potrafi doceniać artystyczne dzieła sztuka.
        Drgnęła przestraszona, słysząc za sobą głos przyjaciela, wolno odwróciła się w ramionach ukochanego, z uwagą podążając za Adrien’m, który przystanął tuż przy jej boku, a na jego ustach błąkał się ten znajomy uśmiech.
        — Sądzę, że widzi w tobie niezwykłą artystkę, a to już coś znaczy — pochwalił ją — Zaimponowałaś jej, a mojej mamie trudno dogodzić jest osobą niezwykle wyrafinowaną i zawsze szuka czegoś, co ją nie znudzi po pewnym czasie — popatrzyła na niego gdy złożył dłonie na klacie, przykładając jedną z dłoń do brody, postukując palcem o swojego wąskie usta — Sądzę, że jeszcze nie jednokrotnie poprosi, cię byś coś dla niej przygotowała, więc się nie zdziwi. Jest tak zachwycona, że gada, jak nakręcona — dokończył, opuszczając dłonie wzdłuż boków — Mi przynajmniej udało się wyrwać — zaśmiał się cicho.
        — Dezercja młody — niemal w tej samej chwili przy jego ramieniu pojawił się rozbawiony Alexis.
        — Znasz matkę, jak się nakręci, to nawet ojciec jej ma dość — odparł bratu         — Nie wspominając jej pogawędek z Marinette i nią — popatrzył wymownie na przyjaciółkę.
        Ona jednak zbytnio się tym nie przejęła, uniosła dumnie głowę, wywołując u zgromadzonych obok niej przyjaciół lekkie rozbawienie.
        — Nic na to nie poradzę, z twoją mamą się świetnie gada — odparła zgliżliwie, spoglądając obruszona na blondyna.
        — Umówcie się na kawę, przy okazji zabierz swoją matkę, wtedy jak się rozgadacie, to nie będzie końca.
        Zamarła na słowa starszego Agreste, czuła na sobie zaniepokojone spojrzenie ukochanego gdy czuł, jak jej ciało napina się od targających nią emocji, lecz jej obojętność sprawiła złudny obraz tego, co działo się w jej umyśle, jednak nagłe milczenie z jej strony sprawiło, że muzycy popatrzyli na nią z niepokojem jako nie licznie znali prawdę na temat stosunków rodzinnych rodzeństwa Benningtonów i starali się zbytnio o tym nie mówić, gdyż wiedzieli, że Julia bywa nieco drażliwa gdy ktoś wspomni na temat ich rodziców.
        — Alexis chyba wpadłeś na wąski grunt — mruknął jakby nieobecnym głosem Adrien.
        Dobrze pamiętał, że Julia jako nieliczna z ich gruby nie była zbyt rozmowna gdy poruszali temat swoich rodzin, opowiadali o nich czy wspominali zabawne historie z ich udziałem tylko po to, by się pośmiać, ona przeważnie siedziała w milczeniu, owszem wiedzieli, że mieszka wspólnie z bratem, lecz nie mówiła nic więcej na temat krewnych. Oni nigdy nie nalegali, by coś mówiła, domyślili się jedynie, że te wspomnienia są dla niej trudne i zachowanie dyskrecji było najlepszym rozwiązaniem, jaki mogła podjąć, by nie cierpieć bardziej.
        — Wybacz Julio — odezwał się nieco skruszonym głosem Alexis.
        — Nic się nie stało — mruknęła zbywająco — Nie lubię rozmawiać na tematy rodzinne — dodała, zerkając z niepewnością na Chestera.
        Słyszała jego ciche westchnięcie, a w jego oczach dostrzegła nieukrywany żal i wściekłość. Pomimo swoich dość chłodnych stosunków z ojcem nie umiał mu wybaczyć, tego w jak okrutny sposób obszedł się z Julią. Mógł zrobić wszystko, nawet rozwieść się z ich matką by ona mogła swobodnie wychować swoje dzieci, jednak zmuszanie jej do oddania nowo narodzonej córki do jakieś miejsca spod ciemnej gwiazdy było dla niego zdecydowanie za dużo, już wcześniej nie był w dobrych relacjach z John’m, lecz po tym gdy odkrył sekret jego i mamy ich stosunki jeszcze bardziej stały się napięte. Gdyby nie wszystkie wydarzenia z przeszłości mógł, patrzeć jak jego mała siostra rośnie, rozwija się. Spoglądać jak nieporadnie raczkuje po pokoju, ucząc się chodzić czy słyszeć jak zaczyna mówić. Wszystko zostało utracone w chwili gdy jego ojciec nie okazał żonie ani córce serca niemal z nienawiścią kazał się jej pozbyć byłej żonie, co było dla niej ogromnie trudne. Zmiana w zachowaniu matki była dostrzegalna, chociaż był wtedy dzieckiem, widział, że z jego mamą coś się dzieje gdy pytał, ona uśmiechała się sztucznie i zapewniała, że wszystko jest dobrze, wystarczało to, by zaspokoić jego dziecięcą ciekawość, dopiero po latach poznał okrutną prawdę, która okazała się bardziej, dotkliwa niż mógł tego oczekiwać.
        Z uwagą spoglądał, jak przeprasza ich i odchodzi powolnym krokiem. Wymienił zaniepokojone spojrzenia z Mike’m, który nie ukrywał swojego zmartwienia co do samopoczucia swojej dziewczyny. 
        — Pójdę z nią pogadać — szepnął do niego gdy tylko przeszedł obok niego.
        Przedarł się przez mały tłum gości zgromadzonych nieopodal drzwi, z uwagą rozejrzał się po holu, szukając siostry. Wychodząc na zewnątrz, ujrzał ją siedzącą na murku, spoglądając martwym wzrokiem w utworzony przez muzeum klomb krzewów.
        — Powiesz mi, czemu tak emocjonalnie reaguje na wspomnienie o rodzicach, powinnam to wszystko olać, a mnie dalej boli to, co ten gnój zrobił — zerknęła na niego, a on widział w jej oczach jakiś dziwny smutek.
        Podszedł do niej, przysiadając na skraju kamiennego ścianki:
        — Mała nie zwrócę ci przeszłości, ale mogę zmienić twoją przyszłość. Znasz prawdę o naszej rodzinie, więc reagujesz, byłbym zdumiony, gdybyś w żaden sposób tego nie odczuła w szczególności tak podłego zachowania ojca, jednak skup się na przeszłości, nie uciekaj w przeszłość, bo to cię zgubi — mówił ciepłym głosem — Nie zadręczaj się maleńka nie dziś, nie teraz, nie w tej chwili. Spójrz, co osiągnęłaś. Prowadzisz dzisiaj swoją autorską wystawę prac, rób wszystko, co pragniesz i osiągaj swoje cele. Pamiętaj, ja zawsze stanę za tobą murem, nieważne cokolwiek się stanie, masz we wsparcie.
        — Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła — przyznała w końcu — Podarowałeś mi drugie życie.
        — I zrobię więcej, lecz teraz idź do środka i ciesz się tym wieczorem.
        Widział, jak kącik jej ust unosi się nieznacznie ku górze, unosząc się z dość niewygodnego prowizorycznego siedzenia, zanim odeszła zawołał za nią:
        — Zawojuj świat mała.
        Patrzył, jak odwraca się ku niemu, z delikatnymi uśmiechem na swoich malinowych ustach:
        — Już zawojowałam — zaśmiała się wesoło — A teraz, choć bo braciszek też mi jest potrzebny!
        Pokręcił jedynie głową z nie dowierzaniem, lecz wstał z murku, podążając w jej kierunku. Wracając na sale, słyszeli odgłos głośnych rozmów i pochwał na swój temat, a ona po raz pierwszy tego wieczoru poczuła się, z siebie ogromnie dumna wierząc, że jej prace w przyszłości mają szanse zyskać na większym uznaniu niż teraz. Odnalazła przyjaciół stojących na uboczu w towarzystwie braci Agreste’ów widok śmiejących się razem Brada i Adriena był nieco zaskakującym, a zarazem tak bardzo ją to ucieszyło, że nie zależnie od wieku grupa, którą zaczynali tworzyć łapie wspólny kontakt, a przed wszystkich znajdują tematy do rozmów.
        Spokojnym krokiem podążyła ku nim, zerknęła na Mike’a, który przyglądał się jej zmartwiony. Stanęła przy jego boku, uśmiechając się radośnie, a z jego sercu spadło kolejne zmartwienie. Nie znosił, widywać zmartwionej czy przygaszonej Julii chciał pamiętać i widzieć dziewczynę cieszącą się życiem, której nic nie zdoła złamać, dziewczynę, która po zdjęciu maski i obojętności ukazała swoje prawdziwe oblicze, a on dostrzegł w niej równie zwariowaną osobowość, jak u jej brata.
        Pochwycił jej dłoń, czuł, jak splotła ich palce ze sobą, zerkając w bok gdy Katline zaczęła się domagać o jej uwagę. Julia może nie była duszą towarzystwa, ale doskonale bawiła się w kręgu bliskich jej osób, lubili ją jako wiecznie śmiejącą się dziewczynę, która wkręca się w żarty innych lub sama je płata przy pomocy innych. Niezwykła nastolatka, która skradła mu serce. Nie obchodziło go nic nawet wiek, który ich dzielił. Julia była osobą, którą mu ogromnie droga i za nic nie chciał jej stracić, a co najważniejsze pragnął, by ich uczucia przetrwały, a ich związek nie był tylko kilkuletnią znajomością, którą po pewnym czasie się znudzą. Wiedział jedno, to ona jest tą, z którą chciał wieść swoje życie iść ku jej boku i pokonywać trudności życia.
        — Kotku wychodzimy? — zapytała nagle dziewczyna.
        Popatrzył na nią niepewnie i z lekkim przestrachem, jej spojrzenie wyrażało skupienie, lecz jej twarz okazywała lekkie zmęczenie. Nie był zdumiony jej nagłym opadnięciem z sił. Cały dzień był dla niej nieco zabiegany a stres, który ją zżerał, zniknął, jednak odczuwała coraz bardziej skutki nieprzespanej nocy, którą za sobą miała.
        — Jesteś pewna czy chcesz już iść? — zaciekawił się, gdyż wystawa wciąż trwała, jednak wiedział, że za parę minut kustoszka będzie zmuszona wyprowadzić zwiedzających z muzeum — Nie chcesz zaczekać do końca?
        — Nie, rozmawiała z panią kustosz i zgodziła się zamknąć za mnie wystawę.         Wolałabym się już położyć — przyznała. 
        Niespodziewanie przy nich pojawił się pewien mężczyzna, wręczając w dłonie nastolatki potężny bukiet czerwonych róż. Popatrzyła zdziwiona na wiązankę, swoich ukochanych kwiatków już otwierała usta gotowa zapytać, z jakiej okazji otrzymała ten podarunek, jednak niemal w tej samej chwili mężczyzna oznajmił że jest to mały prezent od muzeum. Pragnęła już podziękować, lecz młodzieniec umknął przed nią niczym duch, który zjawił się przy niej, wręczając ten uroczy bukiet czerwonych kwiatów. Przyłożyła bukiet róż do swoich policzków, wdychając subtelny zapach tych przepięknych roślinek, które tak kochała. Żadnych kwiatów nie lubiła tak bardzo, jak tych, które trzymała w dłoni, napawając się przepięknym różanym zapachem. Róża ukazywała ją, jej prawdziwe oblicze, pomimo że potrafiła ukłuć i zadać ból była delikatna, lecz nie wiele osób mogło ujrzeć to w niej, nie wielu osobom pokazywała, że potrafi być krucha. Nie znosiła słabości! Nawet gdy musiała skłamać i wmówić komuś, że jej życie jest niemal idealne gdy tak naprawdę waliło się jej na głowę, chciała, by widzieli w niej dziewczynę, która nie zdoła się złamać, choćby płakała po nocach, nie pozwoli sobie ponownie przejąć nad sobą kontroli. Nie da się zniszczyć i skopać na dno.
        — Jak ja kocham te kwiaty — zachwyciła się, wąchając ten delikatny zapach kwiatów — Ja nie pamiętam kiedy ostatnio od ciebie dostałam kwiaty — wyrzuciła swojemu partnerowi.
        — Bo wolisz mnie od nich — mruknął niemal szeptem gdy delikatnie odsunął pasma jej barwnych loków za ramię.
        Czuła jego ciepły oddech, który delikatnie łaskotał jej obojczyk gdy oparł brodę na jej ramieniu, składając drobny pocałunek na jej policzku. Kącik jej ust uniósł się nieznacznie gdy czuła jak wodzi swoją dłonią po jej talii, by po chwili poczuła, jak zaciska swoje palce na jej boku, ufnie wtuliła się w jego ramię, opierając głowę na jego barku.
        — Jedziemy do mnie? — zapytał cicho.
        Mruknęła coś w odpowiedzi. W zasadzie było jej wszystko jedno, jedyne, o czym marzyła to o gorącej kąpieli i by móc zakopać się pod ciepły koc pozwalając sobie zasnąć by boku ukochanego. Cieszyła się, że ówcześnie zapakowała kilka swoich rzeczy na zmianę, jakby podejrzewała, że tą noc spędzi poza domem.
        Czuła otaczający ją chłód gdy stanęli na oświetlony jasnym światłem podjeździe. W otaczającej ich ciszy przeszli przez parking, by stanąć przy samochodzie muzyka. Bez słowa zajęła miejsce pasażera, układając na swoich udach bukiet roślinek. Wibrujący telefon w jej torebce dał o sobie znać. Wysunęła spomiędzy lekko uchylonej kopertówki swojego dzwoniącego smarthona, patrząc na wyświetlacz. Odbierając połączenie, patrzyła, jak wjeżdżając na mało ruchliwą drogę.
        — Marinette słonko co się stało, że dzwonisz o świcie? — zagadnęła.
        — Chciałam się dowiedzieć, jak poszła ci wystawa, dzwonie półki Selena śpi, bo inaczej nie da mi dojść do słowa. Adrien wysyłał mi właśnie zdjęcia z wernisażu, ale ja chce usłyszeć odpowiedź od ciebie.
        Zaśmiała się cicho, przytakując jej słowom, zanim się obejrzała jej rozmowa z córką piekarzy znacznie się przedłużyła gdy nie dostrzegła, jak pokonywali kolejne kilometry, a ruch na ulicach nie był tak natężony, jak za dnia. Shinoda z lekkim uśmiechem słuchał wywodów swojej dziewczyna, która nieco się ożywiła podczas rozmowy z koleżanką, a jej plan ucięcia sobie krótkiej drzemki podczas jazdy legł z chwilą gdy obie nastolatki zaczęły dość długą rozmowę. 
        — Ja was podziewam — rzekł w pewnej chwili mężczyzna, gdy znalazł się, na podjedzie własnego mieszkania — Jak możecie tak długo rozmawiać? — pytał zdziwiony, widząc ukradkiem rozbawione spojrzenie swojej ukochanej.
        — My to nazywamy krótką pogawędką — odparła Julia — Potrafimy z dziewczynami przesiedzieć kilka godzin na video czacie i nie mamy tego dość — zaśmiała się perliście, otwierając drzwi samochodu — A gdy dojdzie Selena — pokręciła rozbawiona głowom — Nie zliczę, ile nocek nie przespałyśmy jakiś rok temu, gdy urządzałyśmy sobie długie rozmowy, nie szczędząc sobie nawet obgadywania ludzi ze szkoły.
        — Ty i plotkowanie!? — jego głośny śmiech potoczył się echem po wąskim korytarzu — Księżniczko nie potrafię sobie wyobrazić cię, nadającą na ludzi — mówił, próbując powstrzymać nagły wybuch radości, gdy tylko ujrzał gniewne spojrzenie swojej dziewczyny.
        — Jeszcze mnie nie znasz Michaelu — pochwyciła Julia, teatralnie odrzucając ruchem dłoni włosy do tylu — A teraz koteczku daj mi jakiś wazon, by te piękności nie uwiędły — mruknęła, przykładając do swojej piersi piękne krwistoczerwone płatki róż.
        Zamilkł na moment, wpatrując się w nią oczarowany. Widok jej lekko opalonych policzków w czerwonych kwiatach był niezwykle pociągający. Rosliny, które oddawały w najdrobniejszy sposób jej wygląd, jak i charakter. Niezwykle wrażliwa i delikatna dusza tej dziewczyny sprawiała, że każdy mógł się w niej zadłużyć, utracić zmysły dla jej subtelnych wdzięków czy urody, którą niezbyt lubiła eksponować. Naturalność, jej piękna potrafił przykuć oko. Jednak każda róża ma kolce i potrafi ukłuć do krwi. Julia taka była. Nie jednokrotnie jej ostre wymiany zdań kończyły się fioletowymi sińcami czy krwią, która spowijała jej opaloną twarz, jednak taką ją kochał.
        — Kiciu — jej przeciągły głos wyrwał go z nagłej nostalgii.
        Westchnął z lekkim rozmarzeniem, co nie umknęło uwadze jego ukochanej, która delikatnie przekrzywiła głowę, spoglądając na niego z błyskiem w tym jasnym spojrzeniu. Odłożyła wolno bukiet idealnie dobranych kwiatów na pobliską szafkę, ujmując między swoje zgrabne palce, skrawek jego skórzanej kurtki przyciągając ku sobie.
        — Uwielbiam, jak tak mówisz — szeptał pełnym uroku głosem.
        Zaśmiała się delikatnie, gdy poczuła jego dłonie na swoich bokach, gdy dyskretnie skrył swoje ramiona pod skórę, która zarzuciła na swoje ramiona. Czuła jak falbany sukni unoszą się delikatnie ku górze, lecz zbytnio się tym nie przejęła. Za bardzo pragnęła spoglądać w pewne pociągające spojrzenie, które już nie jednokrotnie ją oczarowało. Potrafił ją uwieść w chwilach, których by nie oczekiwała, pożądała tych chwil coraz bardziej, jednak to już nie chodziło o momenty, gdy mogła wieczorami zasnąć przy jego boku, znudzona jakimś tandetnym filmem czy gdy zmęczenie brało nad nią górę tak jak tej nocy, lecz to nie miało dla niej znaczenia. Pragnęła go coraz bardziej, jednak nie umiała tego powiedzieć. Nie potrafiła, umieć go poprosić by spędził z nią noc. To ją wykańczało. Było to normalne, że czuła pociąg fizyczny nawet po traumatycznych przejściach. Nie miało to dla niej znaczenia, czy w ogóle miało to jakikolwiek sens, gdy jej serce aż paliło się od tkwiącej w niej żądzy. Gdy była gotowa mu powiedzieć, peszyła się, czego tak bardzo nie nienawidziła. Była silną dziewczyną, która uporała się ze swoją przeszłością, a nie umiała powiedzieć swojemu facetowi, że chce się z nim kochać. Zachowywała się niczym tchórz, którym ponoć przestała być! Już się nie bała! Musiała przestać się lękać i zarządzać od samej siebie zmiany, której potrzebowała. Nawet w tej chwili, gdy niemal czuła namacalnie unoszącą się wokół nich atmosferę, która niemal elektryzowała. Ona nie poprosi, on nie zrobi nic wbrew jej woli, dopóki sama o to nie zapragnie. To w nim ceniła, ale teraz wręcz gardziła. Jednak nie spojrzy w głąb jej duszy, nie dojrzy, tego, z czym się męczyła. Czas skończyć z niepokojem! Musiała to przerwać tu i teraz, jeśli miała przeżywać istny tortury w każdej chwili, gdy jeden z nich pragnęło drugiej osoby. Miała ochotę jęknąć z bezradności, lecz stłumiła to paskudne uczucie, które w niej siedziało.
        — To znaczy jak? — kokietowała go.
        — Teraz zgrywasz flircie piękna — pytał, delikatnie ujmując między palce jej podbródek, zwracając ku sobie. 
        — Czyli szybko mnie rozszyfrowałeś kotku — zaśmiała się pełnym wdzięku głosem.
        — Przestań! — odezwał się nagle, po dłuższej chwili przymykając wolno oczy        — Julio jak tak dalej pójdzie, sprawy potoczą się inaczej, niż to planowaliśmy.
        — A kto powiedział, że to nie może się wydarzyć.
        Sprytnie wydostała się z jego objęć, chwytając porzucone na komodzie kwiaty, pozostawiając nieco osłupiałego mężczyznę. Był zdziwiony i lekko zdumiony jej ostatnimi słowami i owszem wiedział, że Julia już od dłuższego czasu rozmyślała o ich życiu intymnym, a raczej jego braku, znał ją na tyle, by dostrzec, że czegoś jej zaczyna brakować. Był wręcz przekonany, czemu nie poruszała tego tematu, choć tego pragnęła boi się powiedzieć mu tego wprost, teraz gdy stał pośrodku korytarza, był lekko zaskoczony jej propozycją, a raczej podtekstem, które zawierały jej ostatnie słowa. Śmiała przekazać dwuznacznie czego wręcz żądała i tu nie chodziło o to, że sam tego nie chciał, bo coraz bardziej pożądał tę dziewczynę każdego dnia, pragnął jej, pokazać jej jak wygląda prawdziwa rozkosz, jedyne co go powstrzymywało to ona, jej dawne życie, a raczej co się w nim wydarzyło i w jaki sposób to wpłynęło na psychikę tej młodej artystki i pomimo że Julia była kobietą, którą pragnie rządzić się własnymi prawami, urazy na psychice z nią pozostaną do końca życia. Odchylił delikatnie głowę do tyłu, przymykając delikatnie oczy. Ile razy musiał powstrzymywać swoje żądze, gdy między nimi zawisła gęsta atmosfera, która aż się prosiła, by porwać tę dziewczynę do łóżka i pozbyć się tych cholernych ciuchów, ale wiedział za każdym razem, jak jej oczy ciemnieją i choć tego nie chciała, ukazać dostrzegał w niej lęk. Strach, który się mieszał z jej pewnością siebie. Teraz i ona tego chciała. Sam coraz bardziej czuł, że nie zdoła być obojętny, chciał ja zadowolić, nawet jeśli bała się z nim spać, wcale nie musiał tego robić, by mógł ją zadowolić nawet teraz. Westchnął cicho, ta noc zapowiadała się bardzo pożądliwie.
        Podążył jej krokiem, chwytając porzuconą na podłodze torbę umalowaną barwnymi rysunkami niezwykłej dziewczyny. Odnalazł ją siedzącą na skraju aneksu kuchennego, gdy delikatnością układała kwiaty róży w szklanym wazonie. Widział krystaliczną wodę, w której mieniły się białe perełki, postukując o ścianki naczynia. Nawet się nie wysilała, od razu go ujrzała stojącego na przejściu, ostrożnie odsunęła wazon z bukietem roślin. Patrzył, jak odsłania wolno swoje długie pasma włosów na bark. Porzucona kurtka leżała na krańcu barku, lecz zbytnio się tym nie przejął. Nie mógł oderwać od niej spojrzenia, gdy przywołała go do siebie. Posłusznie podszedł ku niej, niemal po chwili tonął w jej objęciach, gdy poczuł jej dłonie pod rozpiętym materiałem kurtki.
        — Spełnisz dziś jedno moje pragnienie — wymruczała, gdy niemal czuł jej warg, lecz nie pozwoliła sobie, by mógł posmakować tej cholernie pożądającej słodyczy jej ponętnych ust.
        — Co tylko zechcesz księżniczko — odparł z chwilą, gdy ujrzał, jak lekko zmruża oczy.
        Zaśmiał się w duchu, uwielbiał, sposób jak reagowała na jego słowa była wtedy tak bardzo rozkoszna, zwłaszcza w chwilach, gdy się na niego złościła. Kochał ją do szaleństwa niczym nastolatek, który poznaje swoją pierwszą dziewczynę, jednak miłość, którą darzył tę młodą kobietę, była znacznie silniejsza i trwała. Odnalazł po wielu próbach charakteru i nieudanych zawodach miłosnych dziewczynę swoje życia i nie obchodziło go, że na dobry początek mogła być jego siostrą, jak to mówiła jego luba. Wiek to pojęcie względne, nie liczą się lata, większe znaczenie ma człowiek. Możemy przyjaźnić się nawet z osobami, które są znaczenie od nas starsze czy wręcz przeciwnie młodsze wiek nie decyduje o naszym losie, to my o nim rządzimy i może wydawać się to zaskakujące, że to były słowa młodej Bennington jednak doświadczenie minionych lat ją nauczyło rozumieć otaczający ja świat, nawet jeśli ją bolało i nie umiała poradzić sobie z problemami, szła przez życie, tnąc pnącza przed sobą. Nic nas nie więzi, to my się ograniczamy i to jest problem. Dla niej, jak i dla niego nie miało znaczenia, że dzieli ich dziewięć lat różnicy, kochali siebie, pragnęli, swojego szczęścia a teraz pragnęli, pożądali i chcieli, by ta noc zakończyła się chwilami uniesień.
        — Mówiłam ci już wielokrotnie — powiedziała, ostrzejszym głosem wbijając, w jego pieść, jeden ze swoich długich zadbanych paznokci — Przestań nazywać mnie księżniczką, kiciu, bo zdecydowanie się rozmyślę i zamiast zaciągnąć pewnego przystojnego, a zarazem pociągającego faceta do łóżka wyjdę i nie wrócę — zakręciła wokół swojego palca skrawek jego koszuli, którą delikatnie rozpięła bez jego wiedzy, przysuwając go ku sobie — A chyba tego byś nie chciał prawda? 
        Nie odezwał się, nawet nie wiedział, co powiedzieć w jednej chwili słów mu zabrakło. Czy mógł powiedzieć, że zaniemówił w jakiś sposób tak, bo widzenie swojej dziewczyny w roli flirciary było dla niego zupełną nowością a szczególnie w której się niemal prosiła się, by zaciągnąć ją do sypialni? To zdecydowanie nie była jego Julia albo jednak to ona, lecz nigdy nie mógł ujrzeć jej uwodzicielskiej strony, nawet jeśli byli ze sobą to nie Julia go zniewoliła, to on stał się amantem, który za nią podążał. Zwariował dla niej zdecydowanie za wcześniej, bo pokochał dziewczynę, którą ujrzał tamtej listopadowej nocy, gdy pożądanie stało się dla niego zbyt silne i zapragnął poznać słodycz jej ust, to wtedy zapomniał, co znaczy niepowodzenia miłosne. Nie dawał sobie nadziei, bo wiedział, że Julia może i nie była obojętna na jego względy, nie umiała zrozumieć, co do niego czuje. Był przy niej nie zależnie od sytuacji, nie potrafił zwrócić na inną uwagi, gdy miał przy sobie tak niezwykłą dziewczynę. Ona sama nie wydawała się zbyt przejęta, że z czasem ich zachowanie przeczyło zdrowym normą przyjacielskich relacji, bo która normalna para kumpli pragnie siebie, wciąż nie mają dość swojego towarzystwa, a co chyba najważniejsze nie całują, gdy nadarzy się okazja. Już wtedy mógł ujrzeć, że relacje łączące go z przyjaciółką zdecydowanie odchodzą od norm, ale jeśli miał być szczery, nie obchodziło go. Pieprzył to, bo ją kochał. Wreszcie po latach szukania tej jedynej i próby ponownego zrozumienia czym jest miłość, zaufanie i troska. Pragnął każdego dnia widzieć jej uśmiech, uszczęśliwiać ją i pragnął, by wiedziała, że ma kogoś, komu na niej zależy. Zrozumiała to w ten pamiętny wieczór, lecz i tak musiał odczekać, by przyznała to jemu, lecz wtedy czekało go kolejne nie powodzenia, bo zniknęła mu z życia, nie pozostawiając po sobie śladu jedynie, co po niej miał to szkicownik, który u niego zostawiła. Odeszła z ich życia a on powoli tracił nadzieje, że ponownie ją odzyskają, lecz jest na tym świecie sprawiedliwość, gdy powróciła do nich, zmizerniała, wychudzona i zmęczona nic wtedy się nie liczyło, że ponownie mógł ją ujrzeć i wreszcie usłyszał to, czego pragnął.
        — Nie znałem cię z tej strony piękna, zadziorność w twojej odsłonie jest urocza — zaśmiał się cicho, delikatnie nachylając się nad nią.
        Warknęła niemal z wściekłością, jak ona nie znosiła, jak za bardzo ją komplementował, a szczególnie tak jak to określała zbyt wielką słodyczą, Julia różniła się od innych dziewcząt, nie przepadała, jak ją nazywał księżniczką, gdy któregoś dnia nazwał ją innym jak dla niej zbyt przesłodzonym komplementem, stłukła go poduszką, na której leżała. Ta dziewczyna ma temperament i niezwykłą charyzmę. Zdecydowanie jego ukochana ma charakterek kocicy w ludzkiej skórze.
Nie zdołał być już dłuższej obojętny zdecydowanie zbyt długo trwała ta gra słowna. Niemal po chwili zatonął w słodyczy jej cholernie kuszących ust, słyszał jej cichy jęk, co jeszcze bardziej go pobudziła ta kobieta i tak była dla niego, jak swój rodzaj afrodyzjak. Nawet nie świadomie potrafiła być ta kusząca, że byłby głupcem, gdyby tego nie ujrzał.
        Wstrzymała dech w chwili, gdy poczuła jego gorące usta, jak ona kochała te jego pocałunki. Zdecydowanie nie mogła się im oprzeć, a gdy atmosfera aż gęstniała od pożądania, pragnęła, czegoś więcej, lecz wciąż lękała się zbliżeń, w jednej chwili nie znosiła samej siebie, bo wiedziała, że będzie musiała w pewnej chwili to przerwać, każdy ma swoje lęki, ona również jednak ze strachem i niepokojem można walczyć, jeśli czegoś mocno się pragnie ona tego, chciała jego! Pragnęła Mike’a, ale… No właśnie tutaj powstaje problem w jednej chwili, przeklinała całą swoją przeszłość, bo nie potrafiła się jej pozbyć całkowicie. Teraz ją to nie obchodziło. Pragnęła tylko tej chwili i tej nocy. Z ogromnym trudem zdołała się od niego, odsunął, widziała w jego oczach niezadowolenie, lecz zanim mógł się odezwać, ubiegła go delikatnie przykładając koniuszek palca do jego warg.
        — Teraz mnie posłuchaj — odezwała się wciąż z ciśniętym gardłem — Wiem, czego pragniesz i ja również chce, lecz nie potrafię ci się w całości oddać. Wiem, że mnie zrozumiesz, dlatego proszę o jedno: nie chce, byś był rozczarowany.
        Słyszała jego ciche westchnienie, lecz nawet nie spuściła spojrzenia, nie ujrzała w jego oczach rozczarowania, by najmniej gniewu za to go kochała, potrafił ja rozumieć, pomimo że wciąż był nieświadomy prawdy, która zdarzyła się wiele lat temu. Ten facet był jej istnym skarbem, po latach niepowodzeń udało jej się poukładać swoje serce na nowo.
        — Moja droga Julio, moim radością będzie uszczęśliwienie ciebie, nie oczekuje niczego w zamian jedynie twojego spełnienia.
        — Nudzisz Shinoda — rzekła nagle.
        Roześmiał się, ta dziewczyna zdecydowanie jest wyjątkowa na swój własny sposób, każdego dnia coraz bardziej się w niej zakochuje na nowo. Pewnym siebie ruchem odsunęła go od siebie, zgrabnie zeskoczyła z blatu i stanowczym krokiem podążyła ku wejściu z kuchni, ówcześnie zarzucając sobie na ramie swoją torbę podróżną.
        — A ty dokąd się wybierasz — dopadł ją w chwili, gdy przekraczała próg salonu.
        Przekrzywiła delikatnie głową, z lekkim uśmiechem na ustach.
        — Idę się odświeżyć przystojniaku potem będę cała twoja — zaśmiała się.
        Wyrwała się z jego objęć i niemal biegiem przeszła przez ogromny pokój dzienny. Wrócił na moment do kuchni, zabrał z płyty wazon z bukietem, przechodząc przez próg salonu, spojrzał na otwarte drzwi balkonowe. Ostawił szkło na stolik, podążając w stronę okna. 
        Weszła do ogromnej sypialni, trzymając wciąż na ramieniu swoją podróżną torbę. Jedyne czego teraz pragnęła to spokojnie spędzony wieczór w ramionach chłopaka, to było zdecydowanie to, czego chciała. Wchodząc do łazienki, przymknęła za sobą drzwi, zsuwając z ramienia torbę z ubraniami czy kosmetykami porzuciła ją na jednej z szafek, zdejmując w pośpiechu swoją sukienkę, której już miała serdecznie dość. Szpilek już dawno się pozbyła, przez co poczuła niesamowitą ulgę. Stojąc przed dość dużym lustrem w samej bieliźnie, uśmiechnęła się ciepło, rozpinając zamek torby, odnajdując w niej kosmetyczkę. Odnalezienie mleczka demakijażu nie zajęła jej zbyt długo. Tak naprawdę nie zabrała ze sobą zbyt wiele kosmetyków, bo jej, jak i ona to i Mike nie przepadał, gdy zbytnio się upiększała. Uwielbiał w niej naturalność, jeśli już musiała się malować, zawsze uwielbiał, jak podkreślała swoje kształtne usta, jakimiś ciemnymi barwami czerwieni. Zmyła z siebie resztę makijażu, po czym zdjęła ze swojego zgrabnego ciała dopasowaną jasną bieliznę.
        Zadrżała po chwili, gdy stanęła pod natryskiem wielu dyszy. Oparła się o ścianę prysznica, wspominając mieniony dzień. Pierwszy wernisaż jej prac okazał się bardziej owocny, jakby tego oczekiwała, cały stres z niej umknął w chwili, gdy przekroczyła próg muzeum. Uznała wtedy, co ma być, to będzie. Zostanie skrytykowana, przyjmie to na siebie, otrzyma pochwalona, ucieszy się. Przyszłość jest ogromną niewiadomą, lecz my nie możemy jej ujrzeć, możemy ją jedynie budować i starać się by była jak najlepsza. Ciepło spadającej na nią wody sprawił, że jej nieco ospała podświadomość nieco się rozbudziła. Z cichym westchnieniem sięgnęła po szampon. Całkowicie pochłonięta gorącą kąpielą nie dostrzegła umykającego czasu, gdy wskazówki wszystkich zegarów pokazały pierwsze sekundy zbliżającej się niedzieli.
        Otulona ciepłym ręcznikiem oparła się na krawędzi umywalki, spoglądając z uwagą w swoje lekko zaczerwienione oczy. Jęknęła, widząc oznaki swojego niewyspania. Czuła, że poranek będzie dla niej ogromnie trudny, by się podnieść, lecz zbytnio się tym nie przejmowała, w końcu miała wolny dzień, pierwszy spokojny od wielu tygodni. Zdjęła ręcznik ze swoich włosów, chwytając za suszarkę, ówcześnie pozbywając się przemoczonego materiału.
        Popatrzyła po paru minut w swoje lustrzane odbicie, związane lekko wilgotne włosy splecione w długiego warkocza, biała koszulka nocna otulała jej opalone ramiona. Nie wyglądała źle z wyjątkiem nieco przekrwionych oczu, lecz na to mógł tylko zaradzić zdrowy sen. Uchyliła drzwi, przechodząc przez próg łazienki, by stanąć w ogarniętym w lekkim mroku pokoju. Poblask palącej się na jednej z szafek lampek łamał panujący wokół mrok. Jej spojrzenie zatrzymało się na Mike'u. Leżał wygodnie na łóżku, przeglądając się z uwagą, coś w swoim tablecie jednak co nie umknęło uwadze to jego dość skąpy strój, z wyjątkiem bokserek nie miał nic na sobie. Popatrzył na niego przez dłuższą chwilę, cień uśmiechu zamajaczał na jej ponętnych ustach, nie ukrywała ten widok, zdecydowanie jej się podobał.
        — Piękna wiesz, ile na ciebie czekałeś? — spytał, gdy ujrzał ją w przejściu w zwiewnej koszuli nocnej.
        — Nie przesadzaj, nie było mnie piętnastu minut — widziała jego wymowny wzrok, który utkwił w elektronicznym zegarku na szafce.
            Podążyła za jego spojrzeniem, spoglądając na cyfry, które wskazywały kilka minut po dwunastej w nocy, uśmiechnęła się niewinnie, gdy ujrzała jego spojrzenie.
        — Dobra przyznaje, zasiedziałam się — uniosła dłonie w geście obronnym.
        Pewnym siebie krokiem podeszła do łóżka, ostrożnie wspięła się na nie i niemal na klęczkach podeszła do ukochanego ten, gdy tylko ujrzał ją, uniósł się nieznacznie na poduszkach, porzucając jedną z zabawek elektronicznych na szafce. Widział, jak uniosła się nad nim, a na jej malinowych ustach wciąż błąkał się ten charakterystyczny uśmiech, którym często go częstowała, gdy udawała, że nic nie zrobiła. Mina niewiniątka jej zdecydowanie wychodziła.
        — Straciłam poczucie czasu — przyznała w końcu — Chyba mi nie powiesz, że straciłeś ochotę?
        — Skarbie to pytanie nie było na miejscu, mam odpuścić sprawienie rozkoszy mojej księżniczki.
        Niemal nie wybuchnął śmiechem, gdy ściągnęła w gniewnie brwi. Krzyknęła wojowniczo:
        — To oznacza wojnę Shinoda — powiedziała głośniej.
        Zanim mogła cokolwiek zrobić czy powiedzieć, podniósł się, czym zrzucił ją z siebie. Jednak nim zdążyła się oburzyć, pchnął ją na wygodne poduchy, odnajdując się w pozie, którą nie dawno prezentowała Julia. Widział, jak zacisnęła te kuszące usta w wąską linię, splatając ramiona ze sobą przez co koszulka nocna delikatnie przesunęła się, a ujrzał jej kształtne piersi.
        — Naprawdę piękna chcesz się kłócić, teraz? — pytał, gdy jego dłoń odnalazła się na jej biodrze.
        — Mam ci to przepuścić? — zapytała, lecz jej nastawienie zmieniło się tak diametralnie, że nie sposób mógł na nią w tej chwili nadążyć — Pieprzyć to, zemszczę się jutro teraz mam ciekawsze zajęcia. 
        Stanowczym ruchem przyciągnęła go ku sobie, z ogromną zachłannością całując jego usta, miał wrażenie, że przez tę dziewczynę zaraz straci głowę. Westchnął z rozkoszą w jej gorące i pełne pożądania wargi, gdy przesunął swoją dłoń ku górze, nie zatrzymywała go, nawet nie próbowała, gdy wiódł swoją dłoń ku krawędzi jej bielizny, jedynie czuł, jak unosi delikatnie nogę, a on coraz bardziej był zdumiony jej śmiałością, nawet nie drgnęła przestraszona, gdy delikatnie przejechał palcami po jej kobiecości wciąż skrytej po cienkim materiałem bielizny, widział, jedynie jak uśmiecha się zachęcająco, gdy swoimi pocałunkami zszedł na jej odsłonięty obojczyk. Zamruczała rozkosznie, gdy delikatnie zatoczył kciukiem kółko na jej wzgórku. Jęknęła niemal sfrustrowana, gdy delikatnie odsunął na moment, materiał jej jasnych fig by po chwili ponownie jego dłoń odnalazła się na jej biodrze. Fuknęła niezadowolona co była naprawdę rozkoszne, gdy patrzyła na niego z gniewem w oczach, była kompletnie nieświadoma, jak delikatnie odsunął ramiączko jej białej koszuli, odsłaniając jedną z jej piersi.
        — A ponoć chciałeś… — nie dokończyła w chwili, gdy poczuła jego zwinne palce na swoim biuście.
        Pomruk pełen zachwytu przemknął przez jej lekko rozchylone usta, przejechał kciukiem po jej piersi, niemal przyprawiając ją o drżenie ciała. Oddychała z trudem w jednej chwili przestała rozumieć, co znaczy, jak się oddycha, w chwili, gdy jego usta odnalazły się na jej biuście, kurczowo zacisnęła dłonie na pościeli, a ona mogła jedynie patrzeć na niego z góry i czuć, odczuwać przyjemność z każdego jego pocałunku, gestu. Przygryzła policzek niemal do krwi w chwili, gdy poczuła jak przejechać językiem po jej już i tak wrażliwej brodawce, krzyknęła niespodziewanie, gdy zacisnął zęby na jej sutku, delikatnie za niego pociągając, jednak po chwili obdarzył ją czułym pocałunkiem.
        — Proszę, zrób to jeszcze raz, bądź przy tym nieco delikatniejszym — jęknęła cicho, zaciskając jeszcze mocniej palce na krawędzi pościeli.
        Z przyjemnością spełnił jej polecenie, nie pomijając swoimi gorącymi pieszczotami jej drugiej piersi. Jednak po chwili zaczął schodzić swoimi ustami w dół jej ciała. Zatrzymał się jednak na moment, zahaczył o skraj jej białych fig, które na sobie miała.
        Popatrzył na nią przez moment, widział, jak spogląda na niego urzeczona, na każdy jego ruch, oczy, które zawsze przybierały barwy najczystszego oceanu, teraz stały się jaśniejsze, a on nie mógł przejść obojętnie, uwielbiał to krystalicznie czyste spojrzenie jej przepięknych oczu. Jednak nie zamierzał dłużej trzymać jej w niepewności swoich działań. Pochwycił delikatnie skraj jej dość zwiewnej bielizny, która na sobie miała, pozbywając się jej. Uśmiechnęła się jedynie, gdy niemal w tej samej chwili rozsunął jej uda. Nachylił się nad nią, patrząc z uwagą w jej połyskujące w świetle lampki oczy:
        — Zaraz zapomnisz o zemście — zaśmiał się na wspomnienie ich niedawnej wymiany zdań i zanim zdołała się odezwać, ucałował ją po raz ostatni.
        Ułożył się wygodnie między jej nogami, rzuciła na niego spojrzeniem, zanim nie poczuła jego ust, które przylgnęły do jej kobiecości, zadrżała, czując jego powolne ruchy, wodził językiem po jej łechtaczce, jednak zanim zdołała cokolwiek pomyśleć, wtargnął do jej wnętrza, a ona niemal nie krzyknęła, gdy dotknął splotu jej nerwów. Drażnił ją, przyprawiając ją o nagłą rozkosz, która zaczęła ją obezwładniać, jednak jego ruchy nie miały szybko doprowadzić ją do przyjemności, jednak ona czuła, jak jej ciało spowija pierwsza fala ekstazy, lecz całkowicie ją nie obezwładniła i było to tak frustrujące, jednak Michael nie zamierzał przerwać, gdy odurzona uczuciem poruszyła niespokojnie biodrami. Czuła jak jednym ruchem przyszpila ją do materaca, powstrzymując przy tym, jednak ona nie mogła tego znieść tej słodkiej tortury, której jej fundował. Pociągnął po raz ostatni językiem przy zwieńczeniu jej nerwów i doszła z głośnym krzykiem jego imienia.
        Uniósł się w górę, jednak uwalniając ją ze swojego stanowczego uścisku. Podciągnął się ku niej, składając na jej ustach namiętny pocałunek, co nieco rozproszyło jej uwagę pochłonięta słodyczą jego warg, które jeszcze tak nie dawno doprowadzały ją do przyjemności. Mogła jedynie czuć, jak przesuwa się po całej długości jej warg sromowych, a on czuł, że coraz bardziej jest podniecona, uśmiechnął się półgębkiem, gdy delikatnie rozsunął, niemal w tej samej chwili w nią wchodząc.
            — Mike... — jęknęła przeciągle, gdy wszedł w nią jeszcze głębiej.
        Drażnił jej wejście, by niemal w tej samej chwili, zatoczyć kółka w jej wnętrzu przyprawiając ją o rozkosz. Widział jak delikatnie, odchyliła się, nie mogąc, znieś rosnącego w niej pożądania. Delikatnie z niej wyszedł, by po chwili ponownie się w nią wsunąć, rozkosz, którą jej dawał, sprawiała, że miała wrażenie, że przez moment zalała ją fala ekstazy jak niemal chwile temu, gdy swoimi język doprowadził ją do szaleństwa, ale on zdecydowanie wolała się z nią jeszcze bardziej, pobawić niemal doprowadził ją do obłędu, gdy niespodziewanie z niej wyszedł, by po chwili wrócić ze zdwojoną siłą. Poderwała się nagle, na dłoniach oddychając głośno, dobiegł ją jego głośny śmiech, gdy skradł jej szybki pocałunek, a ona miała coraz większe trudności z łapaniem powietrza. Opadła na pościel w chwili, gdy powrócić do swoich niemal powolnych ruchów, wiedziała, że dłużej tak nie wytrzyma, jeśli będzie się tak z nią bawić, była na skraju przyjemności i Mike widocznie na to czekał, gdyż by, wzmocnić jej doznanie gwałtownie z niej wyszedł, a ona doszła niemal z krzykiem na ustach.
        Opadła bez sił na chłodną pościel patrząc na niego, gdy pochylił się nad nią, a na jego ustach malował się chytry uśmiech, lecz zbytnio się tym nie przejęła, starając się opanować spazmatyczny oddech.
        — Mam nadzieje, że zemstę sobie odpuścisz — zaśmiał się cicho.
        Wywróciła na jego słowa oczami, lecz i tak musiała przyznać, że musiała mu odpuścić, po tym, jak doprowadził ją niemal do szaleństwa:
        — Zastanowię się — napomknęła, tłumiąc narastający śmiech, gdy ujrzała jego gniewne spojrzenie — Dobra, odpuszczę ci jedynie przez ten wieczór. Innym razem pożałujesz! — odgrażała się — Dlaczego ja ci nie pozwoliłam na więcej? — odezwała się, gdy opadł na poduszkę tuż obok niej.
        Popatrzył na nią jedynie, widząc jej niemal rozweselone oczy, czuł się szczęśliwy, że mógł podarować jej tej odrobiny rozkoszy. Mógł czuć, jak przytula się do niego, nawet się nie kwapiąc, by zgarnąć swoją koszulkę i ją ubrać mu to było na rękę, a ona nie czuła się nawet potrzeby, by się zakrywać. Podparła dłoń na jego klacie, spoglądając na niego z uśmiechem:
            — Zadowolona? — spytał.
        — Nie wiesz jak bardzo — odparła cicho — Cholera, mogłam ci od razu pozwolić…
        — Przyjdzie na to czas skarbie, nie należy się śpieszyć.
        Jak mogła go w takiej sytuacji nie kochać? Podniosła się, kradnąc mu pocałunek, po czym odwróciła się na plecy, układając głowę na jego piersi. Przysunął do siebie, narzutkę okrywając ich, nawet nie spostrzegł, gdy zmęczona dziewczyna odpłynęła do swojej krainy z uśmiechem na ustach.
        — Kocham cię — wyszeptał cicho, spoglądając na jej rozanieloną twarz.

No comments:

Post a Comment