Monday, July 27, 2020

II 08 — KRÓLEWSKIE WAKACJE

        Skryła się pod gałęziami wielkiej palmy, której liście układały się niczym, wachlarz uszyty z kwiecistych wzorach, kryjąc za sobą twarze wysoko urodzonych dam, czy księżniczek, niemal jak w opowieściach, w których lubiła się zaczytywać. Maleńki słowiczek przysiadł na gałęzi pobliskiego drzewa, by wyśpiewać swoją własną melodię, nucąc pieśni napisane przez matkę naturę. Nutka zapisane na pięciolinii melodycznej, jednak on zdawał się ją pamiętać, przypominał sobie każdy takt, jakby wszystko, co robił, było stworzeniem melodii. Piosenki swojej pani. Podparła dłonie o brodę, wpatrując się beznamiętnie w zapisane karty księgi, którą wybrała.
        Po wielu męczących dniach pracy, gdzie przesiadywała do późnych godzin nocnych przy sztaludze, ubrana w nieco poniszczony podkoszulek swojego brata, malowała kolejne prace, które miała przekazać w dobre ręce klienta, który zdecydował się zamówić u jej obraz. Nie mogła jasno powiedzieć, jak dużo ich narysowała, lecz czas im poświęcony był niesamowicie wyczerpujący. Pamiętała doskonale chwile, gdy z bólem serca, odmawiała kolejnych spotkać ze swoim chłopakiem, czy odkładała wspólne wyjście ze znajomymi, gdy nie wiedziała, w co ręce włożyć, gdyż zamówione malunki ją przygniatała. Nie o tyle fizycznie, lecz była już zmęczona psychicznie, wciąż tworząc niemal to samo. Nie było w obraz wiele do urozmaicenia, jeśli miała być szczera. Wciąż malowanie pejzaży natury czy stworzenie szkicu ulubionego artysty już ją nudziło. Nie przeczyła, uwielbiała to, jednak nie mogła, znieś powtarzającego się wciąż schematu, więc gdy odesłała ostatni rysunek, chwyciła jeden ze starszych szkicowników, których używała jeszcze na początku liceum, przypominając sobie o historii kreskówkowej, którą tworzyła. Nie pokazywała go jeszcze nikomu, jednak musiała przyznać, przeglądając kolejne zamalowane ilustracjami strony, nie sądziła, że wyjdzie ich tak dużo. Mogła śmiało rzecz, że zebrała materiału na dość duży komiks.
        Czy zamierzała to wydawać?
        Nie była jeszcze do tego przekonana, jeśli miała szczera, nie widziała siebie jako twórcy opowieści stworzonej z obrazków. Zaczęła tworzyć te małe malunki po jednej z kłótni z Adrien’m, gdy pełna frustracji i tlącej się w jej umyśle irytacji, sięgnęła po nieużywany jeszcze notes, przelewając na papier swoje odczucia po ich dość burzliwej rozmowie. Z czasem, zaczęła wykorzystywać chwile między zajęciami szkolnymi a dodatkowymi zajęciami, gdy oczekiwała na nauczyciela danych zajęć, nie chcąc marnować czasu, gdy spędziła samotnie czas na korytarzu.
        Jednak czy w ostatniej klasie licealnej mogła narzekać na jakikolwiek brak zainteresowania jej osobą. Była jedną z popularniejszych osób w murach szkolnej społeczności, ku swojemu zaskoczeniu. Zyskała szacunek w oczach pozostałych rówieśników czy uczniów niższych klas, stawiając się dziewczynie, która okrzyknęła się królową, co niewielu się podobało. Najbardziej jednak wkurzał ją fakt, że wszyscy liczyli na nią, jakby to ona miała zrobić porządek wśród uczniów zwanych elitom. Ona jednak należała do dziewcząt, które postanowiły coś zmienić w swoim życiu, ponownie nie stać się pośmiewiskiem czy wyrzutkiem, który jest odsunięty na dalszy plan. Zyskała ogrom znajomych, którzy stali za nią murem, wierne grono przyjaciół, który w młodszych czas by nawet nie utrzymywał przy sobie. Nauczyciele zapewne na długo zapamiętają wojowniczkę, która siała postrach na szkolnych korytarz, pomimo swojej aparycji i przyjaznych stosunków, umiała wszystkich postawić do pionu. 
        Zdumiewała ją ta przemiana, gdyż nie sądziła, że wystarczy zaledwie trzy miesiące, by z lękliwej i tajemniczej buntowniczki, stworzyć nastolatkę z kocim pazurkiem, która nie pozwoliła sobie pluć w twarzy. Obelgi, teraz stały się dla niej obce, od obcowanie, śmiała się na samą myśl, że miałaby siedzieć w kącie, podczas szkolnych przerw, w nowej placówce edukacyjnej była w centrum zainteresowania. Można powiedzieć, że stała się nieformalną przywódczynią, ale jeśli ktoś nawet wspomniał o tym głośno, a w szczególności przy niej irytowała się do granic możliwości, tłumacząc po raz kolejny, że jedyne co robi to broni swojego zdania i poglądów.
        Gdy teraz zaczęła o tym myśleć, poczuła nieprzyjemny skurcz, jakby coś tępego wbiło się w jej serce. Nigdy nie sądziła, że poczuje tęsknotę za tą niezbyt atrakcyjną twarzą April, czy męczącymi ich ciągle nauczycielami, jednak początek września sprawił, że jej ciałem targały sprzeczne emocje. Żal ogarnął jej duszą, gdy uświadomiła sobie, że wkrótce jej znajomi pójdą na wyższą uczelnię, poznają wiele fantastycznych osób, a ona utknęła w martwym punkcie. Przywarła do ziemi, nie mogąc się dalej ruszyć. Męczyło ja to, że wciąż musiała odpowiadać za błędy swojej młodości, teraz gdy jej życie tak bardzo się zmieniło.
        Westchnęła niemal rozczarowana, postawą samej sobie. Miała o tym zapomnieć, pozwolić sobie żyć teraźniejszością, a ona wciąż rozpamiętywała tamte feralne dni. Musiała się od tego uwolnić i przyszedł najwyższy czas, by dać upust wszystkiemu z czym, się do tej pory dusiła. Długo nad tym rozmyślała, lękała się co chwile, jednak teraz była pewna swoich czynów. Była zmuszona do uwolnienia się od niewygodnej przeszłości, by zaczerpnąć głębokiego haustu powietrzu, by się nie zakrztusić, poczuć tę woń słonej wody, którą tak ukochała.
        Przerzuciła bez najmniejszych emocji kartkę powieści, którą czytała, ale jeśli miała być szczera, nie potrafiła się skupić na tekście, który trzymała na kolanach. Uważała, że seria ma w sobie potencjał, z przyjemnością wczytywała się w losy królowej Miriam, która po burzliwej wojnie między sąsiadującymi krajami, zasiadła na tronie jako następczyni tronu Avalonu, wkrótce zaślubić swojego lubego, który rządził krajem oddalonym o dwa dni drogi z królestwa młodej księżnej. Gdy zdecydowała się zabrać za kolejną część przygód królowej nadmorskich brzegów, pozwalając zagłębić się w życie jej jedynej córki Charlotte, musiała uznać, że autorka nie przemyślała swojego konceptu losów władczyni Avalonu. Z każdym przeczytanym słowem czuła znudzenie, które ja ogarnęło. Powstrzymywała z trudem przymykające się oczy, by tylko nie zasnąć nad stronicami powieści literackiej, jednak im dłużej w tym tkwiła, miała ochotę zamknąć tom i rzucić ją w głąb barwnego krzaka hortensji.
        Warknęła poirytowana, zatrzaskując wierzch książki, nie mogąc znieść światopoglądu córki Miriam przedstawioną przez autorkę literacką. Odrzuciła ją w dal miękkiego materiału koca, na którym wylegiwały się obie suczki. Patrzyła jak maltańczyk, sapnął coś pod nosem, odwracając się brzuszkiem w stronę rozgrzewających promieni ziemskiego satelity. Kącik jej ust uniósł się nieznacznie w górę, gdy ujrzała ten widok. Musiała przyznać, że miała już dość siedzenia w samotności, owszem przez ostatnie dni nadrabiała zaległości i wciąż widywała się z Michael’m to z zespołem, nawet nie liczyła jak dużo czasu, siedziała ze znajomymi w jakimś klubie czy kawiarni. Sądziła, że dzień spędzony z dobrą książką w dłoniach umili jej nieco czas, ale to nie było to samo. Czegoś jej brakowało, pustka, która gościła w jej sercu była nie do zniesienia. 
        Odnalazła spojrzeniem porzucony przed momentem biały telefon, który niemal zlewał się z tłem miękkiej tkaniny, na której się rozsiadła. W końcu go dojrzała błysk nadgryzionego jabłuszka, sprawił, że aż blask jasnego światła ukłuł ją w oczy. Chwyciła smartfona, by jednym ruchem dłoni odblokować jasną tapetę. Uśmiechnęła się niemal z czułością, spoglądając na przecinający wyświetlacz kilkoma powiadomieniami, jednak w tle można było dostrzec zdjęcie jej ukochanego. Wykonała go dość spontanicznie, nie miała wtedy niczego na celu, choć uwielbiała dłużej pospać, doskonale pamiętała tamten dzień, gdy rozmawiając do późnych godzin nocnych, została u niego, pragnęła wrócić, jednak Mike był temu przeciwny, zważając na wspomnienie dawnych napaści jej byłego chłopaka, niemal kazał jej, u siebie został. Czy była niezadowolona? Mogła śmiało rzecz, że będąc u niego, nie czuła się tak bardzo skrępowana, oboje potrzebowali nieco prywatności, czuła się nieco nie komfortowo z myślą, że musiała widywać się z nim, gdy wciąż mieszkała ze swoim bratem.
        Skryci pod ciemnym materiałem narzutki, spali pogrążeni głębokim snem, wciąż była zdumiona, że pozwalała sobie, na tak znaczą odległość, która ich dzieliła, czuła się wolna, jakby piętno jej dawnego życia jej upadało na jej barki, a egzystencjalny byt dawnego życia nie sprawiał jej tak ogromnego bólu, umiała odgonić wspomnienia, które kołatały się w jej umyśle, by po chwili pozwolić sobie, by król snów zabrał ją do swojej krainy, ze świadomością, że ma przy sobie mężczyznę, przy którym czuła dziwny spokój, mogła śmiało pomyśleć o bezpieczeństwie, które zostało jej tak wiele lat temu skradzione.
        Choć nie należała do porannych marków, wróciła wspomnieniami do tamtego poranka, gdy złocista kula słońca wodząc ją za nos, sprowadziła z przyjemnej krainy swoich własnych fantazji, by zbudzić się w ramionach swojego ukochanego. Zdumiał ją widok, jaki ujrzała tuż po przebudzeniu. Nie ukrywała, zlękła się nieco, gdy nie dostrzegła go śpiącego tuż obok niej, jednak nie miała wtedy szans na panikę, gdy jej zmysły zaatakowało dość ciche pochrapywanie spod krawędzi miękkiego koca. Odsłaniając delikatnie krawędź, w jej oczy rzucił się dość zabawny widok. Odnalazła go pogrążonego w głębi swoich skrytych marzeń, otulony przez jej bliskość, czuła subtelny dotyk jego dłoni, które z czułością obejmowały ją w pełnym uczuć uścisku, a on pozwolił sobie ułożyć się wygodnie na jej brzuchu, jakby dość niewygodna pozycja nie była, dla niego przeszkodzą, a wręcz czystej słodyczy komfortem, na który sobie pozwolił. Cenił każdą chwilę z nią spędzoną, złączeni w namiętności swoich czułości jedyne, o czym pragnęli, to by te chwile się nie kończyły. Nie potrafiła się powstrzymać, gdy przeglądając fotografię, które zrobiła, natrafiła na to zdjęcie, a chęć oglądania takiego widoku była silniejsza, gdy ustawiała tę małą pamiątkę, by wywoływała u niej radość za każdym razem, gdy chwyci telefon w swoje dłonie. Przejechała opuszkami palców po hartowanych szkle, by po chwili dojrzała główny panel swojego telefonu. Przejechała palcem po ekranie, by przesunąć kolejne strony, na który ustawiła kilka witryn internetowych. Nie stawiała w nich na chronologię, a raczej, które często używa. W końcu znalazła interesującą ją aplikacje, weszła w nią, spoglądając na listę kontaktów, z grupowymi czy prywatnymi czatami ze znajomymi i bliskimi. Ona jednak była zaciekawiona tylko jednym, to zdumiewające, że pomimo dość częstego kontaktu i tak jego numer znajdywał się w środku listy jej numerów, przyglądając się kolejnym imionom znajomych, rozmyślała jak, wiele się zmieniło od chwili, gdy opuściła dom dziecka. Mogła śmiało powiedzieć, że rok, który spędziła z dala od Phoenix, zmieniło diametralnie jej nudne i pozbawione barw życie. Płótno wykonane z jej okrutnego losu zostało wypełnione barwami, żywymi kolorami tęczy, o których nieświadomie marzyła. Wypełniła pustkę, która ją otaczała, ciche dni, które przeżywała często w atakach agresji, minęły, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki a ona wreszcie mogła sobie pozwolić na wzięcie głębokiego oddechu i wypuścić z dłoni przysłowiową laskę, której uparcie się trzymała, by tylko nie upaść. Nie zrobić kroku w tył, by nie zginąć w ciemnej otchłani swojej własnej autodestrukcji. Nie chciała już słyszeć głuchego echa, który roztaczał się po ścianach krateru jej własnej marnej egzystencji. Ona teraz stawiała warunki, życie już przestało, być jej przeszkodzą, gdy z namiętną pasją stawiał pod jej stopy ostre głazy, by tylko się potknęła, raniąc dotkliwie. Stała się królową własnych decyzji. 
        Poderwała się nieco przestraszona wyrwana ze swoich rozmyślań przez wściekłe szczekanie Aniki, która czmychnęła za pobliskiego drzewo, chcąc ponownie dopaść zamieszkującą jedno z drzew wiewiórkę. Stało się to jej ulubioną zabawą, gdy jej mała przyjaciółka nawet nie śniła się ruszyć z kolan swojej pani, wylegując się w cieple przedpołudniowych dni, niemal jak dziś, gdy maltańczyk wylegiwał się na krawędzi miękkiego koca w głębi ogrodu. Patrzyła z uwagą, jak złotowłosy pies ułożył przednie łapy na konarze drzewa, próbując dosięgnąć zwierzątko. Zaśmiała się cicho, gdy ucieszona wiewiórka skryła w dziupli kolejnego orzeszka, którego podkradła odpoczywającej w cieniu wielkiego drzewa nastolatce. Przeskoczyła na kolejną gałąź, jeszcze bardziej drażniąc swoją dużo koleżankę, która zaczęła jeszcze zawzięcie próbować dostać się na koronę drzewa. Stumiła cichy śmiech, który uwięzł w jej usta, zapisując ostatnie słowa wiadomości. Wciskając zielony przycisk, zablokowała urządzenie, oczekując na odpowiedź.
Patrzyła jak Junka, przewróciła się na brzuszek. Spojrzała spod białych włosków, które nieco zasłaniały jej oczy na swoją właścicielkę, której kącik ust nieznacznie uniósł się do góry, zachęciła ją, by do niej podeszła co uczyniła z niebywałym zadowoleniem. Podreptała ku niej, a ona uchwyciła ją w dłonie, sadzając na swoich biodrach. Odsłoniła nieco przydługie włosy z jej ciemnych oczu, by po chwili podrapać ją nieco za uchem, co niezmiernie zadowoliło psiaka.
        — Przydałby ci się fryzjer — mruknęła, widząc już jej nieco przydługie włosie.
        Odkąd otrzymała tę małą pupilkę od Chestera, pies nigdy nie wyglądał na zadowolonego, wręcz przeciwnie, muzyk śmiał się, że jest jeszcze szczęśliwszym psem od jego towarzyszki. Nigdy nie zaniedbała tej małej kruszynki, zawsze odnajdywała chwile, by o nią prawidłowo zadbać, nawet w dni, gdy była zawalona pracą, musiała odnaleźć chwile dla tej białej kulki. Czytała nieco opinii o maltańczykach, uświadamiając sobie, że to psy pełne miłości, jednak jak każdy czworonóg potrzebuje czułości, lecz należy zwracać większą uwagę, by spędzić na pielęgnacji włosów czy oczów, czego nigdy nie zaniedbała. Jeśli nawet ona miała niezbyt dobry humor, pragnęła zrobić wszystko by wywołać u siebie rumieńców, spędzała te kilka minut z Junką, przemywając jej ciemne spojrzenie, przyprawiając ją o irytacje, nie potrafiła być na to obojętna, gdy początkowo była temu przeciwna, dobrze pamiętała jak po jednej z takich walk między nimi, łazienka była zalana, a ona stała w przemoczonych ubraniach niezwykle rozradowana. Chwile, które wtedy spędziła sprawiły, że pomimo jej dość ciężkich chwil przez moment poczuła radość i dawną swobodne.
        Słyszała cichy dźwięk powiadomienia, które rozpłynęło się w powietrzu. Dyskretnie chwyciła wibrujące urządzenie między dłonie, rozbudzając ekran, a ona spojrzała na wiadomość od Mike’a, który był niemal zachwycony jej propozycją spaceru. Musiała przyznać, że potrzebowała tej chwili, razem z nim. Nie raz śmiali się, że pomimo ich zażyłość stała się nieco silniejsza, oni wciąż zachowują jak dwójka przyjaciół szaleńczo w sobie zachowanych, chwile, które spędzali na niewinnych pocałunkach czy zwykłym okazywaniu uczuć, teraz stało się silniejsze, jednak przy znajomych wciąż zachowali pozory zwykłych znajomych. Jeśli miała być szczera to z pewnością zespół wiedział o jej związku z Shinodą. Nie dało się ukryć mało rozsądnych podtekstów kierowanych w ich stronę czy głupkowatych uśmiechów, gdy tylko widywali ich razem. Miała tego świadomość, jednak wciąż nie była przekonana co do powiedzenia głośno, że się spotykają. Żywiła strach co do reakcji swojego brata, nie była pewna jak zareaguje że umawia się z jego najlepszym przyjacielem, który o bagatela jest o niej starszy wiele lat. Owszem, może to on nakłonił ją do rozmowy z muzykiem, jednak się lękała. Bała się, że źle to odbierze, nie miała tej świadomości, że jej brat doskonale wiedział o ich zażyłych stosunkach, jeśli miał być szczery nie przeszkadzało mu że jego kolega z kapeli spotyka się z młodszą siostrą. Ufał Michaelowi i miał do ogrom szacunku, byś świadom tego, że niczego nie musi się obawiać, niepewność co do skrzywdzenia Julii nie gościła w jego sercu, znał rapera od wielu lat, doskonale wiedział, że nigdy nie zrobił coś wbrew woli swojej byłej żony czy partnerki, z którą się spotykał. Można powiedzieć, że był wymarzonym kandydatem dla kobiet, które potrzebowały stabilizacji, bezpieczeństwa i ciepła tego, czego najbardziej potrzebowała jego siostra. 
        Zdjęła delikatnie suczkę ze swoich kolan, która była wyraźnie niezadowolona z tego obrotu spraw, jednak musiała się iść przygotować. Pomimo dość później godziny wciąż siedziała w piżamie, mogła sobie na to pozwolić, gdy krzaki przy murze były na tyle gęste i wysokie pozwalając im się odgrodzić od sąsiadów czy ruchliwej drogi, tworząc uroczy zakątek jakby zamieszkali w domku pod miastem ciesząc się spokojem i ogarniającą ich ciszą natury. Schyliła się, chwytając krawędzie koca, otrzepała z niego ziarenka trawy z jasnego materiału. Złożyła go w pół, po czym wykonała kilka podobnych ruchów by po chwili na jej dłoniach spoczął równo złożony materiał. Chwyciła porzuconą przed kilkoma minutami książkę oraz pusty słoiczek, który przed momentem był wypełniony zmrożoną lemoniadą, przeszła przez żwirowaną drużkę, słysząc za sobą kroki jej pupilki oraz Aniki, która zniechęcona kolejną próbą doścignięcia leśnego zwierzątka, postanowiła wrócić do chłodnego mieszkanie. Panujące w mieście od kilku dni upały, nie dawały wytchnienia mieszkańcom, wielu z nich spędzało te ciepłe dni na plaży, gdy wracali zmęczeni po pracy do swoich mieszkań, lub wykorzystywali przywileje domowego kąpieliska wskakując do chłodnej wody w basenie. Ona sama nie należała do wyjątków, gdy ostatnie dwa dni spędziła wygrzewając się w basenie, przez co jej chłodny odcień brązu naprał żywego koloru. Nie obeszło się jednak od nieprzyjemności, gdy pierwszego dnia, słońce opaliło ją tak dotkliwie, że wieczorem leżała spalona wcierając w swoje poranione plecy aloesem, by w jakiś sposobem złagodzić rany. Marudziła, że to był ostatni raz, gdy pozwoliła sobie zażywać tak ostrych kąpieli słonecznych, jednak nie zniechęciło ją, to gdy kolejnego poranka zachęcona ciepłymi odmętami toni wody, wskoczyła pod tafle rozkoszując przyjemną kąpielą wodną.
        Wspięła się pod stopniu wchodząc na drewniane deski patio, ułożyła wszystko na ciemnej kanapie, która stała spowita cieniem jasnego parasolu, przeszła przez próg drzwi balkonowych a ją poraził chłód panujący w salonie. Mruknęła zadowolona, czując powiew chłodnej bryzy na swoich nagich ramionach.
        Słyszała w tle grający telewizor i głos spikera, który komentował z płomienną pasją wyniki rozgrywki futbolowej, przystanęła w przejściu spoglądając na Chestera który oglądał kolejny mecz swojej ulubionej drużyny. Nigdy jakoś pałała sympatią do sportu, więc wykorzystała wcześniej jego nieuwagę i wymknęła się na ogród by poczytać, wsłuchując się w muzykę matki natury.
        — Jak wyniki? — zagadnęła, co zwróciło uwagę mężczyzny.
        Zmierzył ją spojrzeniem swoich ciemnych tęczówek, nie przejęła się tym zbytnio, zapewne ponownie chciał skomentować jej niecodzienny strój. Sam jednak postawił na wygodne w to niedziele przedpołudnie, pozostając jedynie w spodenkach, koszulka poszła w zapomnienie już podczas śniadania. Ciężko przeżywali te gorące dni, choć miasto aniołów słynnego z ciepłej wręcz upalnej pogody, ostatnie dni były koszmarem. Z trudem dawało się wytrzymać na dworze nie mniej niż dwie godziny, dlatego zdecydowała się na przechadzkę o tak wczesnej porze, była świadoma, że kolejne godziny będą istnym piekłem. Słuchając prognoz na kolejne dni nie zapowiadało się na ochłodzenia, przez co początek września był niezwykle ciepły. 
     — Wygrywają dwoma punktami — oznajmił, ponownie wracając do przyglądania się rozgrywce futbolowej.
        — Podnieśli się po ostatniej klęsce — stwierdziła, przechodząc obok niego.
        Stanęła w dość chłodnej kuchni, ciemne żałuje zostały spuszczone, by nieco uchronić dom przed zbytnim nagrzaniem. Odstawiła przeszkolony kubek na jasny aneks kuchenny, otwierając jego wieczko, ówcześnie wyjmując z lodówki dzbanek wypełniony orzeźwiającą wodą cytrynową. Wlała do wnętrza szklanego naczynia napój, z którym ostatnio się praktycznie nie rozstawała, zakrywając go czarną zakrętką, w której tkwiła jasna rurka. Chwyciła ją między palce, opuszczając kuchnie stanęła w wejściu do pokoju dziennego gdzie zastała dość uroczy widok. Suczki wyłożyły się na kanapie, a zadowolona Junka wdrapała się na kolana muzyka, przymykając swoje ciemne ślepka.
        — Wypierasz się gdzieś? — słyszała w oddali podniesiony głos brata.
        Stanęła na pierwszym stopniu, odwracając się przez ramię, by móc na niego spojrzeć. Widziała go jak przygląda się jej badawczo. Usta wykrzywiły się w nieznacznym uśmiechu, a ona z ogromnym trudem powstrzymała jęk irytacji. Nie lubiła jak tak na nią spoglądał, niemal wywiercał dziurę w jej umyśle, co niezwykle ją irytowało, jednak mogła zrozumieć jego objęcie. Po ostatnich wydarzeniach miał ją na oku, pomimo że była już dorosła i nie musiał już utrzymywać nad nią władcy, którą musiał sprawiać do momentu ukończenia przez nią szkoły średniej martwił się gdy wychodziła. Nie chciał by powtórzyła się sytuacja sprzed dwóch miesięcy gdy niespodziewanie wyszła z domu i nie wróciła przez następne cztery tygodnie. Jego strach potęgowała wciąż jej przeszłość, z którą się męczyła, nie zamierzała jednak robić mu o to awantury. Od wielu lat ktoś się o nią troszczył, miała te posmak rodzinnego ciepłego i czasami nadmiernego bezpieczeństwa swojego brata, robił jednak to dla jej dobra. Czuł się za nią w pełni odpowiedzialny, mógł po raz pierwszy poczuć posmak nadchodzącej przyszłości, gdy będzie musiał odpowiadać za własne dzieci. Julia była nieco inną historią, była nastolatkom, której nie ukrywał nie musiał wychowywać, jednak przez kilka miesięcy był zmuszony do sprawowania nad nią władcy rodzicielskiej, jednak co mógł zrobić więcej, gdy jego siostra praktycznie nigdy nie dała mu powodów do rozczarowań. Owszem zdarzyła się sytuacja z pijatyką w szkole, jednak jeśli miał być szczery postąpiła słusznie. Sam nie należał do aniołków licealnych i sam wdawał się w bójki więc nie zdziwił się gdy i nastolatka przyłożyła komuś, gdy dziewczyna chciała zdeptać jej dumę i uczniowski szacunek. Kłócili się i owszem, byłoby to dziwne, gdyby między nimi nie dochodziło do sprzeczek. Lubili się podrażnić czy wycinać sobie żarty, jednak w poważnych sytuacjach potrafili zachować trzeźwość rozsądku.
        — Idę na spacer — jej nagły głos wyrwał go z głębi umysłu.
        Spojrzała jak delikatnie skinął głową, a ona pognała po jasnych stopniach, wchodząc na zalany jasnym światłem korytarz. Weszła żwawym krokiem do swojego królestwa, odstawiając na jedną z komód chłodny napój oraz telefon, który wciąż oznajmiał o nowych powiadomieniach z portali, od chwili, gdy przybyło jej zwolenników, nie mogła się obejść bez codziennej dawki wiadomości, które wciąż przychodziło na jej telefon czy tablet. Jeśli miała być szczera była obojętna na tę małą sławę w Internecie. Prowadziła od jakiegoś czasu rzetelnie swoje media społecznościowe wciąż utrzymując tę tajemniczą nutkę, co jeszcze bardziej ciekawiło ludzi. Westchnęła ciężko, otwierając szerzej drzwi garderoby. Stanęła pośrodku, wodząc wzrokiem po licznej kolekcji ubrań, długo nie pozostała w stanie małego uśpienia, gdy w jej oczy rzuciła się błękitno—czarna sukienka bez ramiączek. Nie miała ochoty na jakieś szorty, pozostawiła dziś, na co dziewczęcy styl, chwyciła między palce wieszak z kreacją, oraz odnalazła pasujące bolerko. Nie miała zbyt wiele czasu, lecz potrzebowała chłodnych strumieni wody prysznica, który ją nieco ochłodzi. Zamyślona, przeszła przez próg sypialni, nie była świadoma jak dotarła do łazienki. Stanęła przed lustrem dostrzegając na swojej twarzy nieco wypieków po godzinach spędzony w zaciszu kląpów kwiatów i wysokich drzew. Choć tym razem kryła się przed słońcem nie dało się nie zauważyć ciemnej opalenizny na jej ramionach. Wolno zdjęła swoją koszulę nocną, nagły powiew chłodnego powietrzu ją otulił, skrywała w głębi kosza swoje ubrania. Wyjmując ciemną spinkę z kaskady swoich kasztanowych włosów, weszła pod prysznic, odkładając na półkę niepotrzebną ozdobę. 
        Strumień niemal lodowatej wody przyprawił ją o nieprzyjemne dreszcze jednak po chwili nieprzyjemności rozkoszowała się chłodną kąpielą. Potrzebowała tego zanurzyć się w odmętach kropel, by zmyć z siebie ciężar tego upalnego przedpołudnia. Nucąc jakąś piosenkę, z trudem odnalazła szampan, przyjrzała się etykiecie, który pokazywał ziarna kakao, informując o zapachu produktu i choć często używała znacznie innego produktu do pielęgnacji włosów, musiała sprawdzić jakie działanie będzie miał nią ten probiotyk. Emily poleciła jej ostatnio dobrą serię kosmetyków pod prysznic, była sceptyczna co do nich, bo za wiele rzeczy u niej się nie sprawdza, jednak musiała przyznać, że produkty polecone przez przyjaciółkę zdawały doskonale egzamin.
        Minuty stawały się być coraz długie, gdy stała pod natryskiem, a ostatnią rzeczą, jakiej pomyślała to opuszczenie tego przyjemnego miejsca, jednak musiała pokonać w sobie pokusę i wyjść, by przygotować się do spotkania. Chwyciła leżący na jednej z szafek miękki ręcznik otulając się w nim. Szukała spojrzeniem drugiego materiału, który często używała do przewiązywania włosów, będąc pewna, że zostawiła go w tym samym miejscu, dostrzegła go leżącego na krawędzi wanny. Związała włosy, stając pod lustrem. Chwyciła suszarkę do włosów, włączając urządzenie do prądu. Nie miała ochotę robić dziś makijażu, nawet jeśli by go zrobiła, zapewne szybko by spłynął. Mogła sobie to darować, bo sama wyglądała całkiem dobrze.
        Ustawiła telefon na przytwierdzonym do lustra stojaku, odnajdując jakąś ciekawą play listę, po chwili w pomieszczeniu rozbrzmiały pierwsze nuty utworu Briana McFaddena — Demons. Wokalista muzyki typu pop, które owładną jej sercem. Mogła powiedzieć, że zauroczył ją swoim wokalem, choć nie należała do osób, które preferują ten rodzaj muzyki szkocki wokalista miał coś w sobie co przyciągnęło jej uwagę.
        Podśpiewując z piosenkarzem, wysuszyła włosy, z których wciąż ciekła woda, zastanawiała się przez moment nad jakąś fryzurą, jednak nie miała ochoty bawić się w nic zmyślnego. Należała do osób, które wręcz uwielbiała czesać włosy w różne koki czy warkocze, co często wykorzystywała chodząc jeszcze do liceum, teraz jakoś mniej sobie na to mogła pozwolić. Skupiła się na zaplątania swoich jasnych brązowych kosmyków we francuskie upięcie warkocza. Splątała ostatnie pasma włosów, wsuwając pod spód upięcia stworzonego kucyka, wsuwając do upięcia spinki by fryzura szybko jej się nie zepsuła. Spojrzała roztargniona na zegarek, który wskazywał kilka minut przed dwunastą, oniemiała. Porwała samotnie leżącą sukienkę, osuszając ciało z nadmiaru kropel wody, po czym wsunęła ja na swoje ciało.
        Opuściła pomieszczenia ubrana, w pośpiechu chwytając narzutkę, której nie chciała już ubierać. Weszła w progi pokoju, rzucając ciemny materiał na jednej z foteli, pognała do garderoby, próbując znaleźć dopasowane buty, wyklinając swoje roztargnienie, chwyciła pasujące do błękitnej hali baletki wsuwając je na stopy.
        Opuściła pokój w momencie, gdy w całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Zbiegła w pośpiechu po schodach pokonując dzielącą ją odległość od drzwi, nie zapominając o jasnej szklance z napojem, krzyknęła w głąb domu, że otworzy wbiegła do nieco przyciemnionego korytarza. Poprawiała nieco materiał sukienki, który jej się przekrzywił w nieco szaleńczym biegu pokonując opór drzwi. 

No comments:

Post a Comment