Monday, July 27, 2020

II 06 — SMOK LEGENDARNĄ POTĘGĄ

        Skupiła swoje spojrzenie na ekranie laptopa, ułożony na ciemnym blacie biurka. Pracowała od niemal kilku godzin, była już kompletnie znudzona odpisywaniem na kolejne wiadomości czy pytania od osób, które zdecydowały się zamówić u niej obraz. Nie sądziła, że malowanie paru rysunków dla dalszych znajomych będzie nieść za sobą pewnego rodzaju popularność. Z zadowoleniem, a jednocześnie przerażeniem spoglądała na kolejne prośby, które wyświetlały się w jej skrzynce odbiorczej, z pytaniem, czy będzie w stanie przelać na papier koncepcje zainteresowanych osób. Zgadzała się na wszelkie prośby, mając świadomość, że zdąży z rysunkami czy malunkami, jednak z czasem zaczęło jej przybywać zleceń, a ona utknęła z masą zamówień. Nie spała po nocach, by dokończyć zaczęte obrazy. Nie chciała nikogo zawieść ani rozczarować, pragnęła sprostać zdaniu, jednak z biegiem kolejnych dni stawało się coraz trudniejsze, a ona sobie z tym nie radziła. Doszło w końcu do sytuacji, że musiała odmówić, tłumacząc, że nie jest w stanie wykonać to przez tak krótki czasie. Nie pamiętała, kiedy ostatnio mogła przespać spokojnie kilka godzin. Czuła na sobie ogromną presję, której nie potrafiła ukryć.
        Praca pochłonęła ją do takiego stopnia, że była zmuszona odmawiać kolejnych spotkań z Mike’m, co niezwykle ją dołowało. Jedyne, o czym ostatnio marzyła, to rzucić wszystkie farby, ołówki czy inne przybory artystyczne i skorzystać z propozycji swojego chłopaka, by odpocząć od zamieszania, które panowała ostatnio w jej życiu. Pragnienie wywiązania się z umowy, jednak było silniejsze. Uważała, że tym sposobem przygotuje się by w przyszłości, podjąć zatrudnienie w jakieś firmy co pozwoli jej mieć większe doświadczenie, gdy pracodawca zleci jej mnóstwo pracy, musząc wyrobić się w zaskakująco krótkim czasie. Życie uczuciowe poszło jak na razie w zapomnienie. Doskonale wiedziała, jak to irytuje Michaela, jednak nie skarżył się, gdy udało im się zobaczyć choć przez krótką chwilę, wykorzystywał ten czas jak najbardziej, umiał. Nie był w tedy pewnym, kiedy ponownie spotka się z dziewiętnastolatką. Rozumiał jej postępowanie i wspierał w decyzjach, jednak było to dla niego męczące, że mógł zapomnieć o wspólnych wieczorach wypełnionych palącymi ich uczuciami miłości czy namiętnością. Nie ukrywała swojej tęsknoty za nim. Spoglądając na rozpoczęte prace, które wałęsały się po jej pokoju, miała wrażenie, że z czasem robi się ich więcej, niż miałoby ich ubywać.
        Westchnęła ociężale, dotykając koniuszkami palców krawędzi komputera. Zatrzasnęła go z cichym trzaskiem, z jękiem opadając na obity w skórę fotel. Odwróciła się wolno, spoglądając w kąt pokoju, gdzie stało wiele zakończonych prac, które czekały na wysyłkę. Musiała się tym zająć, jednak nie miała na to ochoty. Czerpała radość z malowanie owszem, jednak wycieńczające było rysowanie dla większego grona. Do tej pory jej szkice były widziane jedynie przez bliskie jej osoby, robiła to z zamiłowania. Artyzm dalej ją cieszył, ale pragnęła powrócić do chwil, gdy siadywała w kącie z blokiem rysunkowym, dając upust swojej wyobraźni. Przelewała na czyste kartki papieru, drzemiące w jej duszy uczucia czy emocje, sprawiała, że malunki w jej umyśle nabierały kolorów, a ona z dumą patrzyła na ostateczny efekt swojej pracy. Teraz nie mogła sobie na to pozwolić.
        Nie zaprzeczała, że nie zarabiała na tym, płaco jej regularnie. Zadowalały ją kwoty, które otrzymywała, jednak co jej po pieniądzach skoro mogła wykorzystać ten czas zupełnie inaczej. Nie chciała uchodzić za materialistkę czy egoistkę, ale potrzebowała chwili dla siebie, pragnęła relaksu! 
        Jedną z jej wad była zbytnia nadgorliwość. Zawsze, gdy za coś się chwytała, poświęcała temu zbyt wiele energii, nie zmierzała tutaj wspominać o wolnym chwilach, bo mogła wtedy o nich zapomnieć. Pochłaniała się temu w zupełności, tracąc głowę do wszelkich innych spraw. Początkowo uważała, że to dobrą cechę, jednak zaczęła sobie powoli uświadamiać, że podjęte przez nią wtedy decyzje były nierozsądne i nierozważne. Próbowała wyzbyć się tego, jednak nie umiała. Gdy spoglądała na malunki stojące pod ścianą, które były w tak opłakanym stanie, nie mogła przejść obok tego obojętnie, nie interesowało ją wtedy nic, oprócz tego by praca nabrała cieni czy zadowalającego ją kształtu.
        Jednak dziś nie mogła spoglądać już na bloki plastyczne czy kolorowe ołówki, które rozrzuciła na blacie ciemnego blatu. Tym razem postawiła na odpoczynek. Podniosła spojrzenie, by utkwić je w okrytym ciemną narzutką łóżku, które aż zachęcało, by się położyła. Z cichym jękiem podniosła się z wygodnego mebla, smętnie przeszła przez pokój. Czuła delikatny powiew wiatru na swoich nagich ramionach. Miasto powoli otulał ciemny płaszcz sierpniowej nocy. Znajomy śpiew słowików wdzierał się przez otwarte drzwi balkonowe, współgrając z melodią natury. Przerywany jedynie dźwiękami tętniącej życiem metropolii. Opadła na miękki materac, zanurzając twarz w chłodnej pościeli. Uśmiech pełen zadowolenia skradł się na jej usta, czując pod dłońmi materiał miękkiego puchu. Przysunęła do siebie jedną z ciemnych wręcz czarnych poduszek. Koci pyszczek, sprawiał wrażenie, że materiał był żywszy, uszyty ze specjalnej tkani, dawał jej wiele komfortu. Był to mały podarunek od Marinette i Adriena, którzy po części zawdzięczali jej swój związek. Sytuacja na balu sprawiła, że dwojga niegdyś wrogów ze szkolnych ścian stało się sobie bliższych. Zgodnie twierdzili, że była ich swatką, która ich połączyła, choć ona spierała się, że nic takiego nie zrobiła. Przed wyjazdem młoda projektantka ofiarowała jej prezent własnoręcznie przez siebie stworzony. Gdy dostrzegła w paczuszce pyszczki kotka i biedronki wszyte w miękki puch nie mogła powstrzymać śmiechu. Nie ukrywała, że dwójka paryżan bardzo była związana z dwójką zwierząt. Gdy podczas jej ostatniej rozmowy z dziewczyną uznała, że chciała jej podarować coś osobistego coś, co sprawi, że zapamięta ich przygodę na długo, a jednocześnie zawsze przy niej będzie. Słuchała z uwagą opowieści Agreste'a, który wspomniał jej jeden ze spotkań ze swoją sympatią, gdy zastanawiała się nad prezentem dla przyjaciółki. Rozmyślała długo co by jej ofiarować, niespodziewanie do jej umysłu napłynął pomysł ze stworzeniem tych mini maskotek skrytych w głębi poduszek. Nie ukrywała, ucieszył ją ten podarunek, jednak miała obory przed przyjęciem go, jak uważała, nie przyczyniła się bezpośrednio, że dwójka jej dobrych znajomych, teraz mogli się pochwalić kilkumiesięcznym związkiem, przeszli przez wiele prób, jednak szczęście i skryta w ich serach miłość zwyciężyła.
        Zupełnie jak historia jej i Mike’a, nie było im łatwo, życie układała na ich wspólnej drodze wiele kłód, żyli w przeświadczeniu, że nie będą w stanie, sobie powiedzieć kim tak naprawdę dla siebie są, los wywracał kolejami ich drogami i niemal plugawie śmiał się w ich twarze, drwiąc, że niczego nie osiągnął. Nie będą w stanie sobie poradzić, nie będą mogli się chwycić za dłonie podczas sztormu, by mieć świadomość, że mają siebie obok, jednak pokonali to, teraz to oni byli tymi którzy stali na górze.
        Opowieść na pierwszy rzut oka niczym z jakieś telenoweli, lecz gdy spojrzysz w głąb zapisanego tekstu na poszarzałych kartach dziennikach, zobaczysz prawdziwą batalię, wojnę o miłość, szczęście, które zostało im odebrane przez ich poprzednich partnerów. Jeśli miałaby czegoś żałować ze swojego dawnego życia uczuciowego, mogła śmiało powiedzieć, kogo pragnęła w tej chwili spalić w odmętach palącego ognia. Żywiołu, który tak potrafił zachwycić, a jednocześnie sprawić w przerażenie. Uwielbiała wpatrywać się godzinami w trzaskające w kominku płomienie, które tańczył w swoim rytmie szalony taniec. 
        Wtuliła się bardziej w pyszczek czarnego kiciusia, przypominając sobie ostatnie pożegnanie z Marinette i Seleną. Pomimo że nie należała do osób zbyt wrażliwych, nie potrafiła powstrzymać cieknących po jej policzkach słonych kropel, gdy spoglądała na oddalające się dziewczyny za bramką hangaru lotniczego. One same nie były w lepszym stanie. Zostawiły w kraju całe swoje życie, wiernych przyjaciół, którzy byli nieść pomoc, iść ze wspólnie na wieczorną imprezę wracając dopiero wczesnym rankiem, gdy promile wyskokowych napojów wesoło tańczyły po ich organizmie, by następnego dnia mogła otrzymać od nich telefon z marudzeniem na wypychające w ich umysłach bomby atomowe. Wcześniej ją to irytowało, teraz wiedziała, że będzie jej tego brakować. Owszem Alex i Emily zostają w kraju, nawet nie zamierzają wychylać nosa poza słoneczne Los Angeles, ale panna Adams była najsprawniejszą osobą z ich towarzystwa. Nie była pewna czy ich związki przetrwają, Adrien deklarował się, że nie opuści damy swojego serca, teraz gdy ją wreszcie odzyskał, jednak nie była pewna, jak poradzą sobie w związku na odległość. Był to sprawdzian dla tak młodego związku, jednak dwoje Francuzów, było w sobie szaleńczo zakochanych. Co do chłopaka jej narwanej przyjaciółki, wątpiła, że ich znajomość przetrwa. Przez ostatnie tygodnie Selena skarżyła się na ciągłe kłótnie ze swoich chłopakiem, co powoli doprowadzało ją do szału. Miała dosyć jego ciągłych pretensji. Nie był zachwyconym tym, że jego miłość wyjeżdża z kraju, wciąż się sprzeczaliby, przeniosła papiery do jednej z uczelni w kraju, jednak znając, dość upartą naturę jej koleżanki nie odpuściła, tłumacząc, że pragnęła zdobyć wykształcenie na jednym z lepszych uniwersytetów, które oferowały jej znakomite warunki do nauki. Widziała, że ją męczę te awantury, czasami wątpiła, czy jej uczucia do Brandona przypadkiem się nie wypaliły. Można powiedzieć, że ostatnie dni bardziej były spędzone w dość burzliwej atmosferze, w przeciwieństwa do ich przyjaciół, którzy wykorzystywali każdą chwilę, by tylko pobyć w samotności. Rodziny wspierały obie projektantki w decyzji, którą podjęły, choć ich matki tak jak one patrzyły zapłakane, jaki ich pociechy wsiadając do samolotu, musiały dać się im usamodzielnić. Większość jej znajomych zaczęła szukać akademików czy mieszkań bliżej uczelni, tym samym opuszczając swoje gniazdko. Ona też myślała o tym, by się wyprowadzić, przecież nie mogła wiecznie siedzieć bratu na głowie. Gdy Chester dowiedział się o jej pomyśle, dał jej do zrozumienia, że wcale mu nie przeszkadza, bardziej wypełnia tę pustkę w tych czterech murach. Jednak jak każda dorosła osoba pragnęła się usamodzielnić. Jeśli miała być szczera, nie bała się tego, to tak jakby wróciła do czasów sierocińca, gdzie nie mogła polegać na swoich opiekunach i można powiedzieć, że zaznała prawdziwego życia. Jednak na razie potrzebowała poukładać swoje życie, zanim pomyśli o opuszczeniu tego przytulnego mieszkania.         Miejsca, które pozwolono nazywać jej domem.
        Jej zmysły powoli zaatakowała przyjemna cisza pokoju, wypełniona jedynie śpiew ptaszków czy muzykom koników polnych, które wygrywały melodie natury, dźwięk cykad kołysał ją do snu. Była na wpół świadoma, gdy po domu rozniósł się potężny huk. Poderwała się gwałtownie, przestraszona rozejrzała się roztropnie pokoju, szukając źródła dźwięku. Zsunęła stopy na chłodne panele pokoju, uniosła się, chcąc sprawdzić, co się dzieje. Wiedziała doskonale, że jej brat jest w domu, a to nie wróżyło niczego dobrego. Pchnęła drewniane skrzydło, wychodząc na zalany w blasku jasnej luny księżyca korytarz. Stanęła u szczytu schodów, gdy dobiegło do niej przeciągle wyzwiska. Zbiegła po schodach, uważając, by się nie potknąć, stanęła na podeście, rozglądając się za swoim bratem, jednak nigdzie nie mogła go dostrzec. Nie wiedziała, co ją tknęło, ale skierowała swoje kroki do kuchni. Stanęła w progu, a ona uśmiechnęła się lekko, gdy zobaczyła mężczyznę klnącego pod nosem, podnosząc z siebie grający głośnik. 
        Mamrocząc, coś na temat kto mógł go tutaj zostawić, odwrócił się przez ramię, by spojrzeć na rozbawioną całą sytuację nastolatkę.
        — Rozumiem, że jesteśmy rodziną, ale przeważnie to ja rozwalam wszystko w tym domu — zaśmiała się, widząc jego dość niemrawą minę.
        — Nie tylko w tobie tkwi smykała do niszczenia przedmiotów — odparł, skrywając w głębi szafki kabel.
        Widziała jak, próbuje go ponownie uruchomić. Dźwięk trzeszczących się fal, przyprawiała ich o ból głowy. Zmarszczyła brwi, przysuwając dłonie do uszu, by w jakiś sposób ochronić się przed tym drażniącym pikaniem. Z ulgą przyjęła moment, gdy mężczyzna oświadczył, że może już normalnie słuchać. Westchnęła cicho, podchodząc do aneksu kuchennego, wdrapała się na jasny blat, wpatrując się w kartkę z malunkiem, którą muzyk trzymał przed sobą. Patrzył w skupieniu na nowy projekt swojego tatuażu, nie był do końca pewny tego szkicu, a czas miał coraz mniej czasu na wymyślenie nowego wzoru, można posunąć się do stwierdzenia, że nie miał go w ogóle.
        — Planujesz nowy tatuaż? — spokojny głos nastolatki otulił jego zmysły.
        Podparł dłonie na krawędzi szafki, podnosząc na nią swoje ciemne spojrzenie. Coś mu mówiło, że dziewczyna chce, o czym pomówić. Dobrze znał błysk w jej oku, gdy czegoś od niego chciała, nigdy nie był omylny w swoich przeczuciach. Sądził, że i tym razem, też ma słuszne podejrzenia.
        — Tak. Czemu pytasz? — zagadnął, odsuwając delikatnie papier z malunkiem.
        — Mam pytanie, a raczej prośbę — zaczęła wolno.
        — Słucham.
        Zagryzła nerwowo wargę, wiedziała, że nie ma, się czego obawiam. Splotła palce dłoni ze sobą. Długo myślała na tym, co zamierzała zrobić. Spędziła długie tygodnie na rozmyślania, wiedziała, że malunek, który chce wykonać, zostanie z nią na całe życie. Początkowo obawiała się ten formy sztuki, jednak z czasem polubiła barwne tatuaże, które skrywały się na ciałach ludzi, niczym płótno z obrazu. Nie wiedziała czemu, lękała się powiedzieć o tym bratu. Pragnęła z nim pomówić już dawno, jednak jego przedłużająca się nieobecność, która była spowodowana wizytą w Nowym Jorku, gdzie otwierał nowe studio, sprawiło, że musiała przełożyć swoje plany do momentu aż nie powrócić. Pomimo że od wczoraj był w domu, nie zdążyła z nim poruszyć tej kwestii, gdy była pochłonięta przez swoją dorywczą pracę. Jednak była zdecydowana i zamierzała się z tym podzielić.
        — Wiesz, długo nad tym myślałam i chciałabym… — urwała nagle, nie wiedząc jak dobrać w słowa to, co siedziało w jej umyśle, jednak widząc uśmiech, który skradł się na usta Benningtona, była bardziej niż świadoma, że zrozumiał jej intencje.
        — Zrobić tatuaż? — widziała malujące się na jego twarzy zdziwienie.
        Nie ukrywał, był zdumiony jej nagłą decyzją. Nie sądził, że będzie na tyle śmiała, by rzeczywiście umalować swoje ciało kolorowym wizerunkiem. Nigdy nie miała przeciwnego zdania, lecz zachowywała chłodny dystans do możliwego ubarwienia swoje skory. Bardziej mógł powiedzieć, że wolała spoglądać na inne osoby, które się na to zdecydowały. Nie mógł jednak negować jej decyzji, nawet by nie śmiał, bardziej zadowoliło go, że zdecydowała się na taki ruch. 
        — Nie wiedzę problemu młoda — odezwał się, przerywając panującą w kuchni błogą ciszy — Jadę jutro do studia, to cię zabiorę.
        Spojrzała na niego lekko oniemiała, może było to jedno, z których marzeń nie planowała realizować, zbytnio bała się późniejszych konsekwencji, że wizerunek jej się po prostu znudzi i będzie chciała się tego pozbyć, jednak spędziła długie tygodnie na rozmyślaniu, chcąc przekonać się, czy jest pewna namalowania na skórze stworzonego projektu, sama chwyciła za szkicownik i przerysowała wizję, która kłębiła się w jej umyśle. Spędziła kilka nocy, nad dobraniem odpowiednich kolorów, by ubarwić swój malunek, im dłużej spoglądała na końcowy efekt pracy, czuła zadowolenie i satysfakcje, że stworzonego projektu. Nastąpił w końcu czas by go zrealizować. Nie będzie się ograniczać, skoro dano jej możliwość rozwoju. Czasami zachowywała się jak niedojrzała nastolatka, szczególności, gdy w grę wchodziła jej relacja z Kent’m, pomimo że starała się być rozsądna, przy nim traciła trzeźwość myślenia.
        Skinęła głową, próbując odgonić od siebie niechciane myśli. Zdecydowanie za dużo miesza w jej życiu. Wypuściła powietrze z płuc, spoglądając na pochylonego nad kartką Chestera, którą z uwagą ją studiował.
        — Co się dzieje? — zagadnęła.
        Zgrabnie zeskoczyła z połyskującego blatu, przystanęła przy jego boku, przyglądając się barwnemu rysunkowi stworzonego przez jednego z pracowników salonu. Widziała, jego niezbyt zadowoloną minę, wciąż głowił się czy wszystko jest takie, jak tego pragnął, coś jednak podpowiadało, by dokonać jakichś zmian, nie miał jednak pojęcia, co mógł poprawić.
        — Nie pasuje mi do końca coś w tym projekcie — wyznał, wyrwany z nagłej nostalgii — Nie uważam, że jest to złe, ale coś bym poprawił.
        — Mogłabym ci coś doradzić?
        Otworzył usta gotowy zapytać, co miała na myśli, lecz nagle zniknęła mu z oczu, słyszał dziwne hałasy z pokoju dziennego, lecz nie specjalnie się nimi przejął, wiedząc, że przed momentem zniknęła tam Julia. Nie musiał na nią zbytnio długo czekać, stanęła w wejściu, w dłoniach trzymała czarny skórzany piórnik, w którym trzymała komplet ołówków, które często zabierała ze sobą, gdy nie miała innych produktów artystycznych ze sobą, a w jej umyśle zrodził się pomysł nowego obrazu. Kto by się spodziewał, że nieśmiała i nieco wycofana siedemnastolatka teraz będzie brnąć w marzenia, skryte głęboko w jej sercu. Był świadom, że pomimo dość pochopnej decyzji o nie pójścia na studia, uczyni wszystko, by dostać się na wymarzoną uczelnię. Nie był zdziwiony, że chciała najpierw poukładać swoje życie, zanim rozpocznie naukę na uniwersytecie. Trapiło ją wiele spraw, z którymi się męczyła, chociaż obiecała, zdradzić co ją tak nęka, nadal był obcy na jej wspomnienia z dawnego życia. Jednak nie chciałby, czuła nacisk z jego strony. Musiał ją w końcu przekonać by zgłosiła się do terapeuty, co nie było łatwe, wiele razy już próbował i choć w ostatnich tygodniach zaczęła się łamać, to nadal była zbyt uparta.
        Obserwował dokładnie każdy jej ruch, gdy rozsunęła zamek, wyjmując jeden z rysików. Przysunęła papier do siebie, przykładając końcówkę czarnej kredki do papieru, z uwagą śledził, jak dokonuje, jedynie małej poprawi, która według jej zmysłu artystki nie była zbytnio imponująca i burzyła cały koncept projektu. 
        — A jak teraz? — zapytała po kilku minutach, unosząc rysunek tak, by mógł bez problemu dojrzeć jakie zmiany zaszły.
        Mógł powiedzieć, że praktycznie nic się nie zmieniło, z wyjątkiem dokonanej zmiany w rogu rysunku. Musiał przyznać, że przejrzała go, dostrzegła to, czego, on nie mógł wyłapać. Uśmiechnął się lekko, chwytając między palce skrawek papieru.
        — Doskonale — pochwalił ją — Chyba będę musiał zmienić osobę odpowiedzialną za projekty tatuaży.
        — Nie przesadzaj, dorysowałam tylko parę linii, które wydawały mi się, że będą pasować.
        — Jestem za bardzo skromna — odezwał się.
        Odłożył kartkę z projektem na jasny aneks kuchenny, by móc na nią spojrzeć.
        — Pewności siebie nigdy nie za wiele młoda — dodał pokrzepiająco.
        — Ja w siebie wierzę — odezwała się, jednak jej głos zadrżał.
        Prawda jednak była zupełnie inna, każdy doskonale wiedział, że w niektórych sytuacjach wciąż była tą zlęknioną dziewczyną z Arizony, pomimo faktu, że potrafiła pokazać pazurki, w obliczu stresu czasami nie mogła temu podołać. Stłumiła pomruk niezadowolenia, gdy jej umysł podsunęła obraz cynicznego uśmiechu skrytego w oczach niczym chłodna stal, którego spojrzenia się bała. Nie pozwoliła sobie dłużej na wspomnienia, wyrwała się z głębi swojego umysłu, poderwała głowę, spoglądając na Chestera.
        — Jemy coś? — zaproponowała ochoczo.
        Chęci do wypoczynku nagle odeszły w zapomnienie, gdy po krótkiej dyskusji z bratem przestała tak bardzo odczuwać zmęczenie, które ją owładnęło. Wiedziała, że powinna się przespać, jednak wolała wykorzystać ten wieczór, by spędzić go z bratem. Nie pamiętała, kiedy razem przesiedzieli choćby kilka godzin, rozkoszując się czasem spędzonym tylko we dwoje. Zawsze było coś, co im przerywało tę uroczę chwile, albo byli zajęci czy spotykali się na mieście ze znajomymi, czy po prostu nie mogli siebie złapać, a szczególności przez ostatnie dni, które starszy Bennington spędził na Brooklynie.
        — Mam lepszy pomysł — pochwycił jej pomysł muzyk — Znajdź, jakiś film akcji robimy sobie noc kinową.
        Pisnęła radośnie, niemal zachwycona jego propozycją, już dawno nie urządzali sobie maratonu filmowego, przeważnie to ona wybierała serie, którą mieli obejrzeć i tym razem też tak będzie. Nie jednokrotnie kłócili się o produkcje przez nią wybrane, gdy Chesterowie nie spodobała się komedia, którą wybrała czy film, który nie należał do jego ulubionego gatunku, jednak przeważnie się zgadzali co do wyborów przez nią podjętych. W jej umyśle już zrodził się plan, co miała wybrać. Pokonała dzielącą ją odległość od pokoju dziennego, przelotnie spojrzała na biegające po ogrodzie zwierzaki, które miały większa radość od nich, gdy suczki ganiały się po czystej słodyczy zieleni trawy. Polubiły się, a to ich cieszyło. Uklękła przed półką, gdzie trzymali wszystkie płyty z filmami. Przejrzała się dość sporej ilości zgromadzonych produkcji światowego kina, były tutaj ekranizacje fantasy, naukowo fantastyczne, można było także dostrzec komedie, czy akcje. Wszystko, czego można było zapragnąć. Prześledziła wzrokiem tytuły na grzbietach opakowań. W końcu natrafiła na ciekawiący ją film. Wyjęła wolno jedno opakowanie, po czym sięgnęła po kolejne trzy, spojrzała na trzymane na swoich kolanach płyty z nazwą filmu „Szybcy i Wściekli”. 
        — Wybrałaś coś? — uniosła głowę, spoglądając na brata, który wszedł do środka z dwoma miskami przekąsek oraz piciem.
        Ustawił wszystko na stoliku, po czym zbliżył się do niej, gdy wyjmowała dysk z plakietki. Skrywała je wewnątrz odtwarzacza, szukając wzrokiem pilota, w końcu go dostrzegła. Chwyciła go między dłonie, włączając telewizor. Widząc wciąż ciekawe spojrzenie swojego brata, złożyła w pół pudełko, podając mu je.
        Zaśmiała się cicho, gdy usłyszała jego pogwizdywanie, gdy dostrzegł tytuł produkcji filmowej. Dobrze znała jego gust, lubił takie produkcje, ale szczególności ukochał sobie horrory, jednak ona nie miała na tyle odwagi, by oprzeć jaką krwawą ekranizację. Doskonale pamiętała, jak się skończyła jej ostatnia noc, z tym typem filmu. Przesiedziała połowę produkcji przytulona do Mike’a, przeklinając go głośno, że zmusił ją do oglądania tak drastycznych scen. Nie miała mu tego jednak za złe, nie była zdziwiona, że pragnął obejrzeć taką adaptację filmową, jednak wybrał zdecydowanie złą partnerkę, jeśli chodzi o kino przyprawiające o dreszcz emocji. Ona się do tego kompletnie nie nadawała! Wolała bardziej, zagłębiał się w filmach o ziemskiej katastrofie, czy śmiesznymi komediami, z których mogła się pośmiać. Amerykańcy reżyserzy słynęli z tego z fajnych komedii, jednak niektóre były naprawdę niesmaczne, które szczerze ją zniechęcały do obejrzenia. Przypomniała sobie pewien wieczór, który spędziła z Adrien’m w jego mieszkaniu. Rodzice Agreste wyjechali w podróż służbową a jego sympatia, musiała zostać w domu, bo dostała szlaban za dość późny powrót po randce i do tego pod wpływem alkoholu w środku tygodnia. Musiała go wtedy odwiedzić, z przyczyn szkolnych, gdyż oboje pracowali nad jakimś projektem chemicznym, a blondyn był jednym z najlepszych uczniów tego przedmiotu. Trafem wylądowała z nim w parze, zostali zmuszeni do wykonania eksperymentu. Zrobili go dość szybko, przez co mieli dość dużo czasu, Agreste wpadł na pomysł, obejrzenia Amercian Pie czego ona nie pochwalała, jednak dała mu się namówić. Kto by pomyślał, że od nieutajnionej wrogości, ich stosunki przerodzą się w coś silniejszego. Nie żałowała swojej decyzji, że mu zaufała. Nastolatek okazał się fantastyczną osobom, pomimo swojej maski szkolnego podrywacza, którą na siebie włożył, z czasem ona zaczęła znikać, doznał wstrząsu, gdy dowiedział się, że jego starszy brat niemal nie uniknął śmierci. Bracia byli ze sobą bardzo związani, wielokrotnie starszy Agreste tłuk do głowy Adrienowi by przestał traktować dziewczęta przedmiotowo i pomyślał przez moment, co im robi swoim prostackim zachowaniem. Uświadomił go w błędach, jakie robił, czego on nie chciał dostrzec. Można powiedzieć, że gdyby nie pomoc Alexis’a, ona nie otrzymałaby wsparcia od młodszego Agreste'a. Nie miała jeszcze okazji poznać jego brata, jednak sądziła, że nadejdzie na to czas. Nie zamierzała teraz pozbywać się blondyna ze swojego życia, wybaczyła mu wszystkie akcje i dała drugą szansę. 
        — Idziesz?
        Otrząsnęła się z zamyślenia. Uniosła wzrok, nieświadomie wciąż zaciskając palce na kontrolerze telewizora. Podniosła się z dość chłodnych paneli, pozostawiając opakowania pozostałych filmów na skraju komody, czekała przez moment aż film się załaduje po czym, weszła na ekran głowy. Przestawiła jedynie rozdzielczość telewizora, włączając film. Rzuciła niedbale pilot na kanapę, który odbił się jej oparcie, lądując na we wzorach biedronki. Zmarszczyła brwi, widząc jednej z dwóch podarunków Marinette w salonie, była wręcz przekonana, że zostawiają ją w sypialni. Nie zamierzała się jednak na tym długo zastanawiać, nawet nie planowała. Wzruszyła jedynie ramionami, przeszła przez stolik, słysząc za sobą muzykę, która rozbrzmiewała z początkowych scen adaptacji filmowej.
        Opadła na miękką kanapę, chwytając skraj poduszki, którą przysunęła bliżej swojego ciała. Niespodziewanie nagłą ciszę przerwał dźwięk powiadomienia jej telefonu, jęknęła przeciągle, słysząc ten drażniący dźwięk. Wyklinając osobę, która chciała się z nią skontaktować, usłyszała cichy śmiech Chestera. Wyjęła z wnętrza kieszeni swojego białego smartfona, odblokowując ekran, w oczy rzuciło jej się zdjęcie i numer Mike’a. Zupełnie zapomniała, że miała do niego zadzwonić. Klnąc na swoją głupotę i roztargnienie, wystukała szybkom wiadomość, że nie ma dziś zbytnio ochoty się widzieć. Wiedziała, że ją zrozumie. Jednak czuła do siebie żal, bo od kilku dni przekładała spotkanie, była już za nim stęskniona, jednak miała swoje obowiązki, brakowało jej dni, w których mogli się zobaczyć, gdy odwiedzali siebie bez wcześniejszego powiadomienia. Teraz ona skupiona na pracy dorywczej musiała odkładać zwykłą rozmowę z chłopakiem. Musiała mu to w końcu wynagrodzić. Obiecała sobie, że gdy tylko zakończy te zamówienia, wycofa z Internetu na jakiś czas swoją ofertę, by móc mieć więcej czasu dla muzyka.
        Wciskając przycisk blokady, wyciszyła telefon, by nie przeszkadzał jej podczas oglądania filmu. Nie lubiła być rozdrażniona, gdy skupiała się na adaptacji filmowej, nieproszone dźwięki telefonu ją tylko rozpraszały i wprawiały w niepotrzebną irytację.
        Długie godziny spędzone przed produkcją pana Roba Cohen’a sprawiło, że zaintrygowane rodzeństwo produkcją filmową, obejrzało wszystkie do tej pory wydane obrazy kinowe, nie byli świadomy, gdy zmęczeni zasnęli, a grający w tle telewizor wyświetlał napisy końcowe serii. Dwójka czworonogów już dawno spała na swoich leżankach skryte w rogu pokoju dziennego, odpoczywając po dość aktywnym dniu. Takich wieczorów brakowało w ich małej rodzinie, spędzone w ciszy i spokoju z dala od problemów, które ich nękały wypełnionymi śmiechami czy komentowaniem poczynań głównych bohaterów. Spokój, którego tak potrzebowali. 



No comments:

Post a Comment