Monday, July 27, 2020

II 05 — TRWAŁ PRZY NIEJ GDY WSZYSCY INNI SIĘ ODSUNĘLI

        Wspięła się po nieco krętych schodach, rozglądając się z uwagę po kafejce. Lokal mieszący się w centrum miasta przyciągał nie tylko wnętrzem utrzymanym w nieco nowoczesnym wyglądem, ale jego przytulnością. Można było tutaj zapomnieć o twardych czy niewygodnych krzesłach, na których nie można było usiąść przez wiele godzin dyskusji ze znajomymi. Wygodne pufy oraz sofy rozstawione były pod umalowane białą farbę ściany kawiarni, kwiatowe motywy wypełniały wolną przestrzeń, gdzie nie można było dostrzec półeczek czy drapaków dla obecnych tutaj futrzaków. Odkryła te restauracje dość nie dawno i choć jej miłość do psów była ogromna, uwielbiała również słyszeć przyjemne dla ucha mruczenie, czy czuć na swojej skórze miękkie futerko tych małych cwanych czworonogów. Spojrzała w jeden z kątów, gdzie często przesiadywała, czytając jakąś książkę czy po prostu rysując, to miejsce pozwoliło jej się odprężyć. Rozsiadła się w wygodnym ciemnym worku, który natychmiast się do niej dostosował, mruknęła zadowolona, odkładając torebkę na skraj jasnego stolika.
        Nie musiała zbyt długo czekać, aż na końcu drewnianych schodów, stanął wysokiej postury młodzieniec. Skryte pod ciemnymi okularami brązowe spojrzenie wodziło w poszukiwaniu znajomej twarzy. Ciepły uśmiech rozjaśnił jego twarz, gdy ją spostrzegł. Wolnym ruchem zdjął z nosa ciemne oprawki, wsuwając je w swoje umodelowane kruczoczarne włosy, które aż biły po oczach.
        — Julio jak miło cię widzieć — poblask jego radości, aż zabłysnął w kącikach jego oczu.
        Uniosła się z dość wygodnej poduchy, które były tak wygodne, że żal było z nich się podnosić. Cichy śmiech pełen zadowolenia przemknął przez usta młodego mężczyzny. Wyciągnął w jej stronę dłoń, którą szybko ścisnęła, pozwalając sobie pomóc wstać. Ucałował ją w policzek, ku jej rozbawieniu. Ponownie skryła się w miękkim fotelu, robiąc miejsce dawnemu znajomemu, z którym pomimo wielu trudności uwielbiała się spotykać. Ceniła sobie każdą chwilę z nim przebytą, gdyż nie wiedzieli, kiedy dokładnie będą mogli sobie pozwolić na kolejne spotkanie. Dzieliły ich kilometry drogi, momenty, w którym mogli się spotkać były dla nich bezcenne.
        — Czy mogę przyjąć zamówienie?
        Uniosła głowę, słysząc kobiecy pełen ciepła i radości głos. Stała przed nimi kobieta, ubrana w czarny fartuszek, a na jasnej pudroworóżowej koszulce, była przymocowana plakietka z imieniem Nathalie. Wyglądała na zaskakująco młodą, mogła się posunąć do stwierdzenia, że była w jej wieku, jej ciemne blond loki spięła w ciasnego koka, z którego opadały na jej czoło dwa różowe pasemka. Uniform kawiarni był nienagannie schludny, a pantofelki na delikatnym obcasie, nie pozwalały aż tak bardzo przemęczać jej stóp. Zacisnęła palce na krawędzi notesu oprawionego w czarną tekturkę, spoglądając na studenta i jego przyjaciółkę.
        — Poproszę dwie duże latte — oznajmił Brown, dobrze znając gust swojej znajomej.
        Kelnerka zapisała jego zamówienie, po czym zniknęła za rogiem, gdy dostrzegła nowych klientów, pozostawiając dwoje młodych ludzi samych.
        — Tony jesteś zbyt formalny — zaśmiała się dziewczyna, gdy jej uwagę przykuł wzrok chłopaka, który podążał za ponętną blondynką — Kiedy znajdziesz sobie dziewczynę? — pytała z ciekawością — Nie widziałam cię z nikim od… — podparła dłoń o brodę, postukując delikatnie w policzek palcem — Czterech lat. 
        — Mówiłem ci, żadna mnie nie chce.
        Smutny wyraz jego ciemnych oczu sprawiał jej wewnątrz ból. Tony był osobą, która tak wiele robiła dla wszystkich wokół siebie, nawet dla niej. Jednak sam nie miał tyle szczęścia, szczególnie w odnalezieniu tej jedynie, z którą mógł się spotkać po ciężkim dniu na uniwersytecie. Mogli usiąść w zaciszu domowego ogniska, oglądając jakąś komedię czy wybrać się na wspólną imprezę ze znajomymi. Choć jego życie na pozór się układało, to czegoś mu brakowało. Student ostatniego roku informatyki i technologii wiódł spokojną egzystencję, pracując, dorywczo w jakieś firmie komputerowej na stanowisku asystenta głównego informatyka. Może płaca nie była zbytnio zachwycająca i ledwie mu starczało na przeżycie całego miesiąca, jednak dobrze znała jego plany założenia własnej firmy informatycznej. Od dziecka miał smykałkę do komputerów, był małym ekspertem w tej dziedzinie w ich sierocińcu. Gdy coś się psuło w systemie lub padał jakiś laptop, przeważnie wzywano małego geniusza. Wszyscy doskonale wiedzieli, że sobie z tym poradzi. Z wiekiem jego umiejętności znacznie się rozszerzyły, co pozwoliło mu, by napisać pierwsze skrypty swojej gry. Gdy rozmawiała z nim na ten temat, wspominał, że rozgrywka została ukończona, teraz poszukiwał jakichś producentów, którzy pomogą mu wypromować jego produkt. Musiała przyznać, że mimo że wręcz nie znosiła gier strategiczne — wojskowych dawała sobie radę, gdy pozwolił jej ją przetestować.
        — Skończ się użalać Tony — skarciła go — Czego ci brakuje, jesteś przystojny, miły, utalentowany, wiesz, co znaczy zadbać o kobietę, wystarczy odrobina pewności siebie.
        — I kto to mówi, dziewczyna, która zaledwie dwa miesiące temu odrzuciła faceta, bo jakiś mięczak z urażonym ego, nie potrafi sobie uzmysłowić, że z nim skończyłaś.
        Skrzywiła się nieznacznie na jego słowa. To prawda popełniła błąd i choć się do niego przyznała i wiedziała, że rozwiązanie, które podjęła, nie było słuszne. Nie znosiła, gdy sobie o tym przypominała, a co gorsza wypominano jej to, lecz miała tę świadomość, że nie robił to w złym celu, on ją w ten sposób uświadamiał, co robi źle, i choć czuła podskórne cierpienia na jego słowa, wiedziała, że wszystko było skierowane pod jej dobro.
        — Nie wiem, co mnie naszło, by to zrobić, jaka byłam głupia — mruknęła, przyjmując od pracownicy restauracji szklankę wypełnioną aromatycznym napojem.
        Podziękowała jej skinieniem głowy, gdy dziewczyna odeszła, zajmując się pozostałymi gośćmi. Upiła łyk ciepłego drinka kofeinowego, co niezmiernie ją zadowoliło. Otworzyła usta gotowa mówić dalej, gdy na jej kolana wpadła jasna kulka. Głośne miauczenie wydobyło się przez małe ciałko kociaka, który wskoczył jej na uda. Arico, bo tak się zwał ten uroczy malec, był jej częstym gościem, gdy tylko odwiedzała ten lokal. Kotek pomimo wielu spotykanych ludzi był do niej przywiązany, a wystarczyło zaledwie parę wizyt w tej kawiarni.
        — Cześć mały — przyłożyła dłoń do jego grzbietu, przesuwając palce po jego miękkim futerku.
        Brytyjczyk zamruczał jeszcze głośniej, rozciągając się wzdłuż sukienki, którą miała dziś na sobie, głaszcząc go, ponownie zwróciła się do wieloletniego znajomego.
        — Byłaś słonko zakochana, lecz wybrałaś nieodpowiedniego faceta — odezwał się Anthony — Mam nadzieje, że teraz jesteś szczęśliwa — dodał sugestie, a jego spojrzenie utkwiło w bransoletce, którą miała na sobie. 
        Była to ta sama biżuteria, którą otrzymała od Michaela na swoje osiemnaste urodziny. Nieco mu opowiedziała o swoim życiu, gdy spędziła większość czasu w Phoenix przy swojej ucieczce, chociaż rozmawiali często, to nie mogło im zwrócić dyskusji, gdy spotykali się twarzą w twarz.
        — Kto ci powiedział, że się z kimś spotykam — nie dowierzała.
        — Jak długo się znamy? Dobrze wiem, dlaczego wróciłaś do Los Angeles, a on był jednym z powodów, dlaczego zdecydowałaś się powrócić. Gdybyś z nim nie rozmawiała, znowu bym cię zobaczył w Arizonie, chcąc uciec od tego wstrętnego frajera, który zatruwał ci życie. Dzisiejszy telefon nakierował mnie, że spędziłaś z kim noc. Przyznaje, nie byłem tego pewien, kim on jest, jednak widząc po twoim zadowoleniu oraz radości, coś ci się udało.
        — Zbyt dobrze mnie znasz — zaśmiała się cicho — Chce pozwolić sobie na swobodne, dopóki Clark jest nieobecnym w moim życiu — wyjaśniła.
        Chwyciła brzeg szklanki, przyłożyła naczynie do ust, pociągając zdrowy łyk brązowej substancji. Ostrożnie ostawiła ją na brzeg stolika, gdy poczuła przy swoich stopach, jak coś miękkiego ociera się o jej łydki. Spojrzała w dół, dostrzegając jasnej maści kotkę, która miauczała przeciągle.
        — Jesteś osobą zbyt krytyczną dla samej siebie, masz w sobie tyle niewykorzystanego potencjału, dobroci czy ciepła, że nie pozwalasz sobie na swobodne. Patrz, nawet koty cię lubią — mówił.
Pochylił się, chwytając na ręce łaszącego się do jej nóg kota, którego usadził, na poduszce tuż obok jej ud.
        — Anthony dobrze wiesz jak osobom z sierocińca, jest trudno ufać. Przekonywanie się do własnego brata zajęło mi kilka miesięcy, to nie jest łatwe — westchnęła przeciągle — Co mam zrobić? — spytała.
        Mężczyzna spojrzał na nią przeciągle, jedynie nie zrozumieli, by jej słów, czy postępowanie, lecz student wyraźnie doskonale ją zrozumiał. Poprawił kołnierzyk koszuli, którą miał na sobie, po czym wpatrzył się w jej pełne uroku jasne spojrzenie. Było niezwykle, jasny błękit odbijający się w jej oczach, potrafił przyciągnąć uwagę nie jednego amanta. Nie mógł zauważyć, że od chwili, gdy życie jego wieloletniej przyjaciółki zmieniło się na lepsze, pozwoliła zrzucić z siebie brudne ubrania bajkowego kopciuszka, a jej szafę wypełniło wiele barwnych koszulek czy różnej maści ubrań, podkreślający jej urodę nie mógł oprzeć się wrażeniu, że gdy spędzali ostatnio czas w Phoenix na spacerze po swoich ulubionych miejscach za czasów dzieciństwa, wielu mężczyzn wodziło za nią wzrokiem, co wręcz nie ukrywali. Zdarzało się, że słyszała pogwizdywania za sobą, nie dało się nie dostrzec, że sprawia to w niej ogrom irytacji czy frustracji, którą chciała rozładować. Urok skryty w jej oczach był niepowtarzalny. Można pomyśleć, że i ona powinna mu zawirować w głowie, jednak nie. Julia była dla niego jak młodsza siostra, którą obiecał strzec, nigdy nie poczuł do nic więcej niż ogromnej empatii oraz miłości braterskiej.
        Kochał ją, bo była dla niego jedyną osobom w Domu Dziecka, która go rozumiała, a ona mogła zawsze na niego liczyć. Uzupełnili się niczym teraz ona i jej biologiczny brat.
        — Nie powiedziałaś mu jeszcze? — zdumiał się, gdy kilka minut później opuszczali restauracje, wychodząc na zalany południowym słońcem chodnik.
        — Nie — powiedziała speszona. 
        Słyszała jego ciche westchnięcie, jakby był niezadowolony, mogła się posunąć do stwierdzenia rozczarowany. Nie dziwiła mu się. Obiecała mu przed swoim wyjazdem, że zdobędzie się na odwagę i powie o męczącej przeszłości swoim bliskim, jednak mijał już miesiąc od jej powrotu, a ona dalej milczała jak zaklęta.
        — Julio doskonale rozumiem twój ból i strach, lecz musisz im powiedzieć prawdę. Uważasz, że cię nie zrozumieją, jeśli tak, jest to kompletną bzdurą — tłumaczył niczym dziecku — Kto cię wysłucha i doskonale zrozumie jakie to dla ciebie upokarzające niż własny brat. Znasz go, wiesz, co się działo w jego życiu i dalej się wstydzisz się mu tego powiedzieć?
        — Tony proszę cię — syknęła cicho, czując się coraz bardziej onieśmielona.
        — Nie Julio, ty potrzebujesz pomocy. Nie zarzucam ci bezradności, jednak ostatnie tygodnie pokazały, że przestajesz sobie radzić. Musisz się zgłosić do terapeuty.
        Westchnęła ciężko, gdy przeciskali się przez tłum zgromadzonych. Dobrze wiedziała, że Brown mówi szczerą prawdę, jednak ona nie chciała prosić się kogoś o wysłuchanie. Lata radzenia sobie z życiem dziewczyny pełen tajemnic pozwoliło jej wyrobić sobie przysłowia tarczę, która z czasem zaczęła pękać. Starała się ją odbudować, jednak na marne, pokryte ją łamania, nie były w stanie się skleić, nie tak jak w dawnych latach, a wydarzenia ostatnich tygodni coraz bardziej jej to uzmysławiały.
        Wysunęła okryte szarością guziki z uchwytów z jasnej jeansowej kurtki, pozwalając jej swobodnie zwisać wzdłuż jej boków. Nie sądziła, że spotkanie z Anthonym jej się tak przedłuży. Owszem znała jego naturę wiecznie porywczego i rozgadanego mężczyzny, jednak uważała, że ich spotkanie nie potrwa dłużej niż dwie godziny. Jednak nie miała ku temu powodów ku rozczarowaniom. Uwielbiała przesiadywać z nim wiele godzin, nawet jeśli to była zwyczajna rozmowa o błahostkach, czy rzeczach, które nie miały kompletnie znaczenia. Znali się od wielu lat, co sprawiło, że wiedzieli o sobie najskrytsze tajemnice. Nikt poza nim, nie znał powodów nienawiści swojego dawnego miejsca zamieszkania, które była zmuszona nazywać domem. Zdawał sobie sprawę z jej lęków czy trwog, nawet, teraz gdy dzieliły ich kilometry, a oni byli zmuszeni spotykać się jedynie raz na kilka miesięcy, gdy mieli ku temu sposobność. Zawsze powtarzała, że nie miała żadnych przyjaciół, jednak nie zdradziła tego jednego szczegółu ze swojego życia.
        Tony był osobą, która pomimo odległości, jaka ich dzieliła, zawsze mogła znaleźć oparcie. Doskonale rozumiał, przez co przechodzi i wspierał ją za każdym razem, gdy tylko jej życie sypało się w gruzy. On był jednym z powodów, dlaczego zdecydowała powrócić do miasta aniołów i zawalczyć o swoich najbliższych. Dobrze pamiętała wieczór, gdy wyjawiła mu prawdę, że Clark ponowie zaczął ją prześladować. Wiedział doskonale o trudnościach w związku, on sprawił, że przejrzała na oczy i zerwała ten piekielną zażyłość. Wybudził ją z tego koszmaru i zrobił to drugi raz. Była mu to ogromnie wdzięczna, nie chciała myśleć, co by się stało, gdyby tamtej nocy ponownie dał jej do zrozumienia, że płaci ponownie za znajomość z Kent’m, obwiniając się o wszystkie sytuacje, do których doprowadził. W żadnym wypadku nie była temu winna, a on jej to skutecznie udowodnił.
        Najwyraźniej potrzebowała takiej osoby, która musiała sprawić w niej ogromny ból, by mogła zdjąć z oczu przysłowiowe czarne okulary i rozejrzeć się, by dostrzec zakłamaną twarz byłego chłopaka. 
        Przysiadła na skraju szafki, suwając z obolałych nóg dość wysokie szpilki. Z ulgą przyjęła, gdy jej stopy zderzyły się z chłodną posadzką, przynosząc jej małą ulgę. Chwyciła kołnierzyk narzutki by wolno zdjąć ją ze swoich ramion. Złożyła ją w pół, przewieszając ją sobie przez ramię. Spojrzała w głąb korytarza, marszcząc brwi. Zaskoczyła ją niespotykana cisza, która panowała w mieszkaniu, co było wręcz niemożliwe. Zawsze była witana przed dwójkę czworonogów, które z radością biegły, by się z nią przywitać, lecz teraz nie dobiegł do niej nawet dźwięk grającego radia. Przechodząc przez korytarz, stanęła w wejściu do salonu, wodząc wzrokiem za dwójką psów, ewentualnie swoim bratem, jednak nikogo nie dostrzegła. Westchnęła cicho, schodząc ostrożnie po dwóch stopniach, chwytając róg kurtki, niedbale rzucając ją na oparcie jeden z foteli. Przeszła przez skąpany w blasku wieczornego słońca pokój dzienny, nacisnęła na klamkę przedszkolnych drzwi, przesunęła je, wchodząc na ocieplone chylącemu się ku horyzontowi deskami patio. Kącik jej ust drgnął nieznacznie, gdy spojrzała na mikotających w świetle delikatnych lampek ogród, przyjrzała się dokładnie, poszukując zagubionych lokatorów, jednak i tutaj ich nie było. Westchnęła ciężko, przechodząc przez próg salonu. Nie trudziła się z przymykaniem okiennic balkonowych. Schyliła się, by podnieść jedną z zabawek Aniki, odrzuciła ją do pudełka skrytego w ciemnym rogu pomieszczenia. Opadła na kanapę, opierając stopy na przedszkolnym blacie stolika, wtedy w oczy rzuciła się zgięta w pół karteczka, oparta o miskę z drobnymi łakociami. Chwyciła ją między palce, rozkładając biały papier. Przebiegła spojrzeniem po tekście, z krótką wiadomością od brata, że wybrał się na wieczorny spacer z dwójką psów. Nie wiele jej pozostało, to zrobienia. Odłożyła kartkę z wiadomością, sięgając po porzuconą torebkę. Poprawiła falbanki pudrowej spódniczki, odnajdując w głębi swój telefon. Dioda rozświetlała się jasnym światłem, oznajmiając nieprzeczytane wiadomości czy powiadomienia. Przesunęła palcem po ekranie, odblokowując go jednym ruchem. W jej oczy rzuciło się zdjęcie, które nie miało zbyt wiele miesięcy, było wykonane zaledwie parę dni wcześniej. Pamiętała doskonale ten wieczór. Mike zaprosił ją na pierwszą randkę. Nie oczekiwała zbyt wiele od tego spotkania, nie miało dla niej znaczenia, miejsce czy w jakich okoliczność się odbywała. Najważniejsze było dla niej, że był wtedy przy niej, nic więcej nie potrzebowała do szczęścia. Uśmiechnęła się ciepło, zawsze lubiła zdjęcie, które oboje mieli ze sobą, nawet te zbyt poufałe jak na zwykłych przyjaciół, jak śmiali się ich znajomi, jednak im to nie przeszkadzało. Mogła teraz przyznać, że jest szczęśliwie zakochana. Odrząsnęła się z wewnętrznego monologu, wchodząc w aplikacje z czatami. Przeglądając listę kontaktów, natknęła się na kilka nieodczytanych wiadomości. Nie miała zbytnio ochoty odpisywać. Znudzona odrzuciła smartfona na jedną z poduch. Chwyciła porzuconego pilota, włączając przypadkowy program. Prześledziła kilka kanałów z nadzieją, że coś ją zaciekawi, jednak nic nie przykuło jej uwagi, ani nie zainteresowało. Znudzona przełączyła kolejny na następną stację, poderwała lekko głowę, gdy dobiegł ją dźwięki znajomej jej melodii. Transmisja z nowo rozpoczętego koncertu grupy muzycznej przykuł jej uwagę. Podparła stopy na krawędzi stolika, przysłuchując się kolejnemu utworowi. Nudząc cicho kolejne słowa piosenki, nagle jej spokój przerwał dźwięk dzwonka telefonu. Sięgnęła po białe urządzenie porzucone na jednej z poduszek. Odblokowała go, by zauważyć wiadomość od swojej najlepszej przyjaciółki, która zapraszała ją na jutrzejsze zakupy. Zastanawiała się przez moment czy to dobry pomysł, ostatni wypad do centrum handlowego skończyło się ogromnymi odciskami na piętach i ogromem pudeł i zakupów, których nie potrafiła zliczyć, nie chciała nawet wspominać, że praktycznie przekroczyła i tak dość niski budżet na swojej karcie kredytowej. Zarobiła jakieś drobne pieniądze, malując od jakiegoś czasu obrazy dla klientów, jednak to nie były aż tak wielkie fundusze. Pomimo że jej brat nie robił jej żadnych sprzeczek o używaniu jego pieniędzy, to bywały chwile, gdy czuła się winna, że sama na siebie nie zarabia. Dlatego chwyciła się zamówień na zlecenie, by choć na swoje drobiazgi zarobić przysłowiowych parę groszy, jednocześnie pozwalało jej to rozwijać umiejętności, które mogą być przydatne w późniejszym pójściu na studia plastyczne. Jednak z drugiej strony za dwa tygodnie jej koleżanki wyjeżdżają do Mediolanu, by przygotować mieszkanie przed studiami, które rozpoczynały w październiku, więc mogło to być ich ostatnie takie spotkanie. Odpisała szybką wiadomość z pozytywną odpowiedziom, po czym wybrała numer Michaela, pisząc mu kilka prostych słów. Oparła się o wezgłowie, wsłuchując się w takt grającej przez zespół piosenki. Czuła jak ogarnia ją zmęczenie, które wiodło ją w odmęty ciepłego łóżka, choć była dość wczesna godzina, bo zegarek w jej telefonie wskazywał kilka minut po ósmej, ona miała ochotę na rozgrzewającą kąpiel oraz zanurzenie się w ciepłą narzutkę.
        Chwyciła porzucony kontroler od telewizji, wciskając czerwony przycisk, wyłączając go. Podniosła się z wygodnej kanapy z wielką niechęcią, chwyciła w pośpiechu torebkę oraz telefon, podchodząc do jasnych schodów apartamentu. Nawet nie żarzyła zrobić kroku, gdy po mieszkaniu rozniosła się cicha melodia dzwonku do drzwi. Zmarszczyła w zdziwieniu brwi, nie spodziewała się żadnych gości, a Chester’m zapewne wróci za godzinę. Wiedziała, że wieczorami lubi pobiegać. Odwiesiła jasną kopertówkę na krawędzi balustradę, trzymając I’Phone’a w zaciśniętej dłoni. Odgłos jej cichych kroków odbijał się echem o ściany mieszkanie. Stanęła przed drewnianym skrzydłem. Przekręciła klucz w zamku, odblokowując zabezpieczenia. 
        — A sądziłam, że ten dzień będzie stracony — zaśmiała się, widząc przybyłego gościa na progu swoich drzwi.
        Chwyciła między palce skraj jego czarnej koszuli, przyciągając go bliżej siebie. Pragnęła z jednej strony momentu wypełnionego ciszą i spokojem, z drugiej musiała przyznać, że nic tak bardzo ją nie wycisza, jak spotkania z nim. Jednak dzisiejszy wieczór miała ochotę spędzić w zaciszu swojego pokoju, nawet jeśli miał się sprzeciwić jego planom. Znała go zbyt dobrze by się mylić i twierdzić, że niczym ją nie zaskakiwał.
        — Takiego przywitania się nie spodziewałem — roześmiał się, gdy odsunęła się od jego ust.
        — Mam być złą dziewczyną, która cię wyrzuci za drzwi — skrzyżowała dłonie na piersiach, mierząc go spojrzeniem swoich jasnych oczu.
        Jej dość ostry ton głosu, jedynie go jeszcze bardziej rozbawił. Wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Nie mogła jednak długo utrzymać powagi, a on doskonale o tym wiedział. Przeszli do przyciemnionego salonu, od które wpadał poblask jaśniejącego nad horyzontem księżyca, otulając swym blaskiem jasne deski parkietów.
        Siedzieli przez moment pogrążeni w ciszy, pozwalając się nacieszyć swoją bliskością. To, co sobie cenili najbardziej po ciężkim dniu. Była tego świadoma, że spędził znowu cały dzień w studiu nagraniowym, a jedyne, o czym teraz marzył jej parter to spokojnym wieczorze z ukochaną osobą.
        — Jak spotkanie? — zagadnął ją, a ona niemal podskoczyła przestraszona, opierając się o jego ramię. Przymknięte wcześniej oczy, wiodły ją do krainy wiecznych marzeń. Widząc jej roztargnienie, zaśmiał się cicho, a ona jedynie mruknęła coś pod nosem.
        — W sumie dobrze — odparła cicho — Cieszę się, że Tony zaproponował to spotkanie, nie wiem, kiedy moglibyśmy się porozmawiać na osobności.
        — Nigdy mi nie mówiłaś, kim jest ten chłopak — odezwał się nagle, patrząc na nią pytająco.
        — Anthony? — odezwała się nagle — Wychowałam się z nim w tym samym domu dziecka. Był zawsze dla mnie jak starszy brat, taki przyjaciel od serca — westchnęła cicho — On nakłonił mnie do powrotu i rozmowy z tobą. Można powiedzieć, że to mój dobry anioł stróż, gdy wychowywałam się w Arizonie.
        — Zawsze mówiłaś, że z nikim nie byłaś w zażyłych stosunkach w Phoenix.
        — Kłamałam — powiedziała po dłużej chwili.
        Spuściła wzrok, owszem oszukiwała ich, jednak nikt nie wiedział o jej relacjach z Brown, jak wcześniej wspomniała, raczej unikali niepotrzebnego rozgłosu. Woleli spotykać się po kryjomu niż narażać się na przykre konsekwencje, a zwłaszcza on nie chciał ją narażać, dlatego była tak bardzo osamotniona.
        — Anthony’ego znam od niemal ósmego roku życia. Pomógł mi w najtrudniejszych chwilach mojego życia, ukrywaliśmy naszą znajomość, bo nie uważaliśmy, że to jest temat do rozmów. Jestem jego ogromną dłużniczką, bo nie jednokrotnie mnie wyciągnął z dołków, które pod sobą, gdy kopałam czy pomagał wstać, gdy ktoś stawiał mi kłody pod nogi. Wybacz, ale naprawdę nikomu nie mówiłam o naszej znajomości, to był nasz mały sekret.
        Spodziewała się wszystkiego, jednak ponownie zaczęła zbytnio panikować zawczasu, bo dlaczego mógłby się na nią gniewać? Nie miał ku temu powodów, jednak jej umysł igrał sobie z nią, coraz bardziej ja to irytowało, od chwil, gdy zerwała toksyczną znajomość z Clark’m, jej umysł igrał sobie z nią, przy każdej możliwej okazji, gdy kogoś obdarzyła szczerym uczuciem miłości, było to dla niej nużące, że ciągle musiała żyć związkiem z Kent’m, a nie skupiając się na swojej teraźniejszej znajomości. 
        Mike jednak szybko rozwiódł jej wątpliwości, z czego była niezmiernie zadowolona. Długie minuty, które spędzili na rozmowie o jej dobrym przyjacielu z dzieciństwa, upłynęły w zastraszającym tempie. Niespodziewanie usłyszeli jak drzwi, otwierają się wolno, a po mieszkaniu rozniosło się ciche szczekanie. Niechętnie Julia wydostała się z jego objęć, choć tego ogromnie nie chciała. Nie wiedziała jak powiedzieć bratu, że od jakiegoś czasu spotyka się z jego najlepszym przyjacielem, może i był świadomy uczuć do młodego muzyka, jednak nie wiedziała, co by powiedział, gdyby rzeczywiście dowiedział się o związku kolegi z kapeli i własnej siostry. Widząc jej rozterki Shinoda, objął ją wolno w talii i nawet nie śnił, jej wypuszczał z ciepłego uścisku. Męczyło go już to wieczne udawanie, dlatego wolał, by nawet najlepszy kolega dowiedział się w najmniej oczekiwany sposób niż to przedłużać. Każdy zasługiwał na miłość i zrozumienie.
        Dwójka czworonogów wbiegła do salonu, gdy zauważyli swoją panią, nie czekali zbyt długo, obie suczki podbiegły do niej, próbując, zdobyć trochę jej uwagi. Zadowolona, chwyciła Junkę na kolana, wsuwając palce w jej białe włoski, podrapała ją delikatnie za uchem, pozwalając sobie odsunąć z ramion ukochanego, który widząc jej zainteresowanie psami, wywrócił oczami, wzdychając cicho, mrucząc pod nosem coś na temat większej uwagi dla jej domowych pupilków niż dla niego, co niezwykle ją rozbawiło.
        — Widzę, że psy cię już dopadły — odezwał się Chester, przekraczając próg salonu, dostrzegając swoją siostrę, która łaskotała Anikę po grzbiecie — Cześć stary — zwrócił się do obecnego w pokoju dziennym przyjaciele.
        Nie było dla niego zaskoczeniem jego obecność, która w ostatnim czasie była coraz częstsza. Doskonale znał powód jego częstych wizyt, jednak oczekiwał chwili, gdy wreszcie mu się przyznają, co ich łączy. Jeśli miał być szczery, cieszył go ich związek. Może nie zachowywał się jak typowy brat, który zakazuje siostrze spotykać się z jego najlepszym kolegom, jednak gdyby zachował się tak stereotypowo, nie darował, by sobie, gdyby zniszczył ta miłość. Doskonale wiedział, jak ta dwójka siebie kocha, było to rzadko spotykane, by dwójce ludzi aż tak na sobie zależało. Był świadomy, że od początku relacja Julii i Mike’a była wyjątkowa i w przyszłości mogła przerodzić się w coś silniejszego. Nie chciał być potworem, który zabiera to, co najważniejsze w znajomości tej dwójki, mógł powiedzieć, że wręcz im kibicował, chyba jak z resztą każdy z chłopaków z zespołu.
        — Nie było mnie cały dzień, daj mi się nimi nacieszyć — odezwała się rozbawiona, gdy poczuła jak Anika kładzie swój łeb na jej kolanach.
        — Powinnaś się zająć tym który siedzi obok.
        Spojrzała na niego zaskoczona, jednak on zniknął na progu kuchennych drzwi. Zaniemówiła przez moment jakby sens jego słów był dla niej jakąś abstrakcją. Spojrzała na Michaela, którego oczy wyrażały lekkie zdziwienie, lecz nie pozwolił sobie tego ukazać. Jedynie co to siedział spokojnie, bez emocji na twarzy, co niezwykle ją zasmuciło. Ostrożnie zdjęła ze swoich kolan drzemiącego maltańczyka, wysuwając się wolno spod łapek Aniki, które ułożyła na jej nogach.
        Podniosła się z kanapy, by dowiedzieć się, co jej braciszek miał na myśli, jednak poczuła dłoń, która zacisnęła się na jej przegubie. Doskonale wiedziała czyja to sprawka. Nawet nie protestowała, gdy ponownie przysunął ją do siebie, a ona mogła poczuć te zmysłowe wargi, które śniły się jej niemal po nocach. Zawsze tak samo namiętne i pełne rozkosznych doznań. Pełne głębi ciemne spojrzenie, które potrafiło ją oczarować. Westchnęła pełni zadowolenia, przymykając delikatnie oczy pozwalając sobie jedynie na odczuwanie przyjemności tego pocałunku.
        Nie byli świadomi, że na progu drzwi stanął wokalista, przyglądając się tej scenie z delikatnym uśmiechem na ustach. Mówi się, że miłość nie posiada reguł, mógł powiedzieć, że w ich przypadku uczucie, którym się obdarzyli nie posiada wieku. Ale czy było to tak istotne, gdy mógł patrzeć na ich radość? Od wielu tygodni widział po zadowolenie na twarzy nastolatki, ta, która została jej skradziona, przez który człowieka ją mentalnie wycieńczał, teraz mogła odprężyć się jednak jak na długo? Demon w postaci byłego chłopaka wciąż był czujny i łatwo miał się nie poddać. 



No comments:

Post a Comment